Edukacja
prof. Ireneusz Białecki
Uniwesytet Warszawski
Współpracownik PFS
Dziś istnieje moda na wskaźniki. Dzięki nim można dokładniej definiować cele polityki gospodarczej i społecznej. I precyzyjniej negocjować… czy np. rewaloryzacja emerytur powinna następować, gdy inflacja przekroczy 4,5%, czy 5%? W Strategii Lizbońskiej wskaźniki to istna ideologia: wszystkie swoje cele określa wskaźnikami (zwanymi w Polsce benchmarkami) uzgodnionymi i przyjętymi przez kraje członkowskie. Może tylko cel główny: zbudowanie do 2010 roku najbardziej konkurencyjnej, opartej na wiedzy gospodarki świata i wyprzedzenie Stanów Zjednoczonych - nie jest określony dobrym, pojedynczym wskaźnikiem. A więc znowu przyjdzie nam ścigać się z Ameryką…Mamy tu pewne doświadczenia, bo już raz ścigaliśmy się z nią zapowiedziami Chruszczowa.W dokumentach Strategii Lizbońskiej o edukacji pisze się sporo. W jednym z raportów podawano ponad 30 wskaźników określających, na czym ma polegać rozwój edukacji. Bierze się to z nieograniczonej niczym wiary w edukację. Zresztą wierzą w nią także wspomniani wyżej Amerykanie. Kiedy kładą tak duży nacisk na rozwój szkolnictwa w Iraku, czy Afganistanie. Kiedy dążą usilnie do kształcenia kobiet. Stoi za tym wiara, że ludzie wyedukowani niejako automatycznie wybiorą wartości demokracji, indywidualizmu i praw jednostkowych, równouprawnienia i racjonalności ekonomicznej. Oby, oby… Także Strategię Lizbońską [SL] przenika wiara, że rozwój edukacji jest jednym z ważniejszych kluczy do wzrostu gospodarki opartej na wiedzy, wyrównywania szans życiowych i zmniejszania marginalizacji pokaźnych grup ludzi, do pomyślności jednostkowej i dobrego życia społeczeństwa.
W gruncie rzeczy jednak mimo rozmaitych wariantów rozwój edukacji planowany w SL można sprowadzić do pięciu wskaźników definiujących cele na rok 2010:
Przynajmniej 85% ówczesnych 20-latków powinno uzyskać pełne wykształcenie średnie. Oznacza to właściwie upowszechnienie wykształcenia średniego w krajach Unii;
zmniejszyć trzeba do 10% odsetek porzucających przedwcześnie naukę,
zaś zwiększyć o 15% odsetek absolwentów kierunków technicznych, ścisłych i przyrodniczych. Przy tym należy dążyć do wyrównania udziału kobiet i mężczyzn na tych kierunkach - tędy właśnie będziemy ścigać Amerykę;
co najmniej 12,5% ludzi w wieku aktywności zawodowej (25-64 lat) powinno dokształcać się w jakiś sposób w miesiącu poprzedzającym badanie [pomiar];
wreszcie - w 2010 roku odsetek uczniów 15-letnich lokujących się na najniższym poziomie umiejętności kluczowych (coś co można by przyrównać do oceny niedostatecznej) tak, jak mierzy je test PISA/OECD powinien zmniejszyć się przynajmniej o 20% w porównaniu do wyniku testu w roku 2000.
W tle tych wskaźników wymieniane są bardziej ogólne cele. Mówi się, że edukacja powinna być bardziej dostępna dla wszystkich, bliższa życia, że kształcenie powinno być efektywniejsze i poprawiać swoją jakość. Są to, w gruncie rzeczy, postulaty równości w dostępie, lepszej efektywności i jakości, którymi należy rozliczać właściwie każdą działalność za publiczne pieniądze. 5 wskaźników i sformułowane bardziej ogólnie cele pasują do Polski jak ulał. Trzeba upowszechniać wykształcenie średnie, wydawać lepiej pieniądze, częściej dokształcać dorosłych a zwłaszcza podnosić poziom kształcenia i redukować nierówności szkolne. Trudniej natomiast powiedzieć, i dojść do zgody co do tego na czym polega jakość kształcenia, jak ją zdefiniować. W SL implicite przyjmuje się, że jakość kształcenia to po prostu to, co mierzy test [umiejętności] PISA przeprowadzony w krajach OECD (postawiony na rok 2010 to zmniejszenie liczby uczniów z najsłabszym wynikiem o 20 punktów procentowych w porównaniu do tego, co było w badaniach w 2000 roku. Skoro w Polsce w 2000 roku aż 23% liczyła grupa uczniów z najsłabszym wynikiem oznacza to, że w 2010 udział tych uczniów nie powinien przekraczać 18,4%. Bez wątpienia warto ów cel przyjąć jako jeden z najważniejszych dla naszej edukacji. Z dwu powodów: Po pierwsze - Wyniki polskich uczniów wskazują na stosunkowo niski poziom testowanych umiejętności. Średnia polskich uczniów nie jest jednak wiele słabsza od wyników Węgrów, jest zaś nieco lepsza od wyniku uczniów greckich i portugalskich [Zobacz wykres]. Wyniki w teście wykazywały na ogół dość wyraźną korelację z zamożnością kraju [PKB na mieszkańca]. Z tego względu można powiedzieć, że uzyskaliśmy wynik na naszą miarę. W gronie krajów niezamożnych Polska nie szokuje specjalnie słabym wynikiem. Portugalia i Grecja to kraje zamożniejsze od nas, chociaż mają nieco słabsze przeciętne. Związek zamożności kraju i wyniku testu rzecz jasna nie jest przyczynowy w swoim charakterze. Jest to raczej współwystępowanie, a być może nawet coś co można by określić jako sprzężenie zwrotne; kraje zamożne i produktywne potrafią na ogół zorganizować skuteczną edukację [przynajmniej w tworzeniu umiejętności mierzonych teście PISA], z kolei dobre wykształcenie zwane na tę okazje kapitałem ludzkim wspiera gospodarkę i produktywność. Nie ma jednak - trzeba od razu dodać - wyraźnych związków między wydatkami z kieszeni publicznej przeznaczanymi na jednego ucznia i wynikiem kraju: Norwegia bodaj płaci najwięcej za naukę jednego ucznia, zaś jej wynik w teście z matematyki wypadł poniżej średniej, z kolei wydatki na ucznia były stosunkowo niskie w Korei zaś wynik z matematyki był po Japonii najwyższy wśród badanych krajów. A więc te same umiejętności matematyczne można tworzyć taniej lub drożej. Po drugie - Polskę charakteryzuje stosunkowo duży odsetek uczniów na najniższym poziomie umiejętności - podobnie jak większość krajów o słabej przeciętnej. Nie jest to dobre ani ze względu na gospodarkę, ani na indywidualne perspektywy szkolne i życiowe uczniów słabych. W Polsce uczniów z najsłabszym wynikiem jest ponad 23%, w Finlandii, Korei czy Kanadzie - poniżej 10%, czyli o przeszło połowę mniej [Zobacz wykres]. To zestawienie ma duże znaczenie. Wskazuje bowiem, że 20% słabych uczniów to nie jest stan konieczny i naturalny. Znaczna część tych uczniów; co najmniej połowa - jest „wyuczalna”. Stwarzając im lepsze warunki rozwoju w szkole i poza nią można zapewnić im lepsze perspektywy na przyszłość ograniczając chroniczne bezrobocie i marginalizację. Bez wątpienia podniesienie poziomu najsłabszej ćwiartki uczniów powinno stać się jednym z głównych celów polityki edukacyjnej. Ważne i już dyskutowane w sferach edukacyjnych jest pytanie, jak dalece należy przejmować się wynikami testu i standardami, kanonem ustanowionym w teście PISA. Czy wedle niego ustawiać umiejętności, które ma kształtować nasza szkoła? Zwłaszcza, jeśli okaże się, że polscy uczniowie słabo wypadający w teście OECD PISA mają niezłe wyniki w naszych egzaminach zewnętrznych po gimnazjum. Legitymizacją testu PISA, jest to, że jego zadania [przygotowane przez znakomitych ekspertów]układano tak, aby sprawdzać umiejętności, które potrzebne będą człowiekowi w życiu za kilkanaście lat: umiejętności i wiedzę potrzebną w pracy, w życiu poza zawodowym, w rodzinie, w sferze publicznej. Otóż, jeśli założyć, że za jakiś czas warunki życia w Polsce i bardziej rozwiniętych krajach OECD upodobnią się - a wszystko na to wskazuje - wówczas to, czego oczekujemy od polskiej szkoły należy definiować podobnie. Test OECD PISA nie sprawdza, czy umiemy to, czego uczono nas w szkole, sprawdza, czy umiemy to, co potrzebne [jak przewidują eksperci] jednostce do pomyślnego życia i do udanego współdziałania z innymi ludźmi. Bez względu na to, czy komuś bardziej odpowiadają nasze kanony stosowane w egzaminach zewnętrznych po gimnazjum i szkole średniej, czy standardy testu PISA na dwie rzeczy należy zwrócić uwagę: po pierwsze - jest wysoce, a nawet jeszcze bardziej prawdopodobne, że ci, którzy mieli dobre wyniki w teście OECD, będą też mieli dobre wyniki w naszych testach zewnętrznych. Oba bowiem odwołują się do tych samych umiejętności [zdolności] do uczenia się. Zaś - po drugie - czy kanon testu OECD jest więcej warty, czy warto według niego ustawiać programy? Jest to do pewnego stopnia (ale tylko do pewnego) kwestia empiryczna. Ludzie chcą, by szkoła uczyła tego, co pozwoli im lepiej sobie radzić w życiu, a nie tego, co jest w programie szkolnym. Za jakiś czas będzie można sprawdzić, wyniki którego testu są bardziej zbieżne z jakoś rozumianym powodzeniem życiowym. Jest wiele badań, które sprawdzają jaki typ wykształcenia, jakie wyniki testu najlepiej prognozują przyszłe zarobki. Rzecz jasna pomyślne życie nie sprowadza się do zarobków, czasem nawet przeciwnie… Wydaje się, że wielu Polaków zbyt poważnie traktuje gospodarkę rynkową i siebie w niej: chcą mieć kasę i wiele dóbr i to zaraz, natychmiast, już… I biją się o tę kasę zaciekle i tracą poczucie humoru i tyją i wyją i coraz rzadziej ze sobą współżyją - by wymienić tylko niektóre rymujące się mankamenty przesadnej wiary w to, że powodzenie sprowadza się do pieniędzy. Można jednak dopracować się wskaźników dobrostanu nie ograniczających się do zarobków, do sytuacji materialnej. I wiele badań posługuje się takimi wskaźnikami. Istnieje też wiele badań pokazujących, z jakimi cechami życia i bycia kojarzy się lepsze wykształcenie, czy dobre wyniki w teście. Wiadomo, np. że ludzie lepiej wykształceni żyją dłużej, są zdrowsi, mniej autorytarni, częściej głosują i częściej rozwodzą się. Przyjemnie być zdrowszym i przyjemnie współżyć innym z osobą mniej autorytarną, ale czy więcej rozwodów, to więcej szczęścia dla nas i lepiej dla innych? Może przyjemniej jest mieć raczej dwie żony niż jedną, ale czy żonom też będzie z tym lepiej? Nie warto żyć z kimś, jeśli męczy się tym siebie i partnera, ale warto pamiętać, że małżeństwo to ciągle jeszcze kontrakt, umowa, wzajemne zobowiązanie i odpowiedzialność na całe życie, w teorii przynajmniej… Warto porównywać zestaw umiejętności, który w kolejnych cyklach mierzyć będą testy PISA (Badanie ma być powtarzane, co 3 lata. Drugi cykl przeprowadzono w 2003 roku a wyniki będą publikowane pod koniec tego roku) z zadaniami naszych testów pogimnazjalnych i maturalnych. Warto rozważać, jakie koncepcje za nimi stoją. Nie dlatego, by od razu poprawiać nasze standardy kształcenia wedle wzorów OECD-owskich, ale by lepiej zrozumieć, czego oczekujemy od edukacji. By coraz lepiej określać, co chcemy w edukacji za nasze pieniądze i jak tego otrzymać najwięcej. W założeniach testu OECD, w różnych dokumentach i w różnych sformułowaniach, mówi się, że chodzi o umiejętności istotne dla udanego życia jednostki i dobrego funkcjonowania społeczeństwa; mówi się o autonomii i odpowiedzialności, o umiejętności obrony i egzekwowania swoich praw i potrzebie brania odpowiedzialności, mówi się też o podmiotowości w roli rodzinnej, zawodowej, obywatelskiej i konsumenckiej… SL zakłada właściwie powszechność wykształcenia średniego na rok 2010. My teraz właśnie wypracowujemy kanon, wzorzec egzaminu maturalnego określający, co trzeba wiedzieć i umieć po pierwszej, powszechnej już niemal fazie kształcenia. To dobry moment dla debaty o tym, co robić, by edukacja - zgodnie z celami SL - lepiej odpowiadała wymogom życia, ale także i w drugą stronę: o tym, co zrobić, by lepiej kształtować życie społeczne i jak życie dopasowywać powoli do możliwości edukacji. Żyjemy w demokracji, gdzie każdy ma jednakowe prawa jednak skorzystanie z nich staje się coraz trudniejsze, jeżeli nie ma się odpowiedniego kwantum wiedzy i sprawności, których przynajmniej częściowo można się wyuczyć. Nie ma prawdziwej demokracji, jeśli społeczeństwo zorganizowane jest w sposób, który utrudnia lub uniemożliwia pełnoprawne uczestnictwo w życiu jego znacznych odłamów…Społeczeństwo powinno być zorganizowane na miarę wiedzy i umiejętności ludzi z powszechnym wykształceniem średnim, zaś wykształcenie średnie powinno podawać kanon, który jest potrzebny i wystarczający do pełnego uczestnictwa w życiu społecznym. Jeśli wielu ludzi nie potrafi posługiwać się kartą kredytową, parkingową, magnetyczną i kontem elektronicznym, komórką, SMS-em i komputerem, nie opanuje problematyki pinów, puków i passwordów…, to nie można na tych urządzeniach opierać najważniejszych aktywności życiowych i społecznych. Udziału w wyborach, uczestniczenia w życiu lokalnym i rodzinnym, aktywności w pracy, w domu i szkole. Można samochód, który stał się powszechnym środkiem lokomocji wyposażyć w komputer, z którego pełnych możliwości potrafią korzystać tylko niektórzy. Nie można jednak montować w samochodzie komputera, z którym nie każdy kierowca potrafi się porozumieć, zaś współpraca jest warunkiem koniecznym do prowadzenia samochodu. Przyjmuje się, że dziś 7 lat nauki to za mało, potrzeba 12-stu, by, mówiąc umownie, opanować problematykę pinów i puków, trudną sztukę komunikowania i współpracy z innymi oraz posiąść umiejętność przetworzenia dziedzictwa narodowego i kultury grecko-judeo-chrześcijańskiej we własną tożsamość. Szkoła średnia powinna jak najlepiej przekazywać ów kanon wiedzy i umiejętności zmieniający się odpowiednio do zmieniających się potrzeb życia. Egzaminy testowe, egzamin maturalny i układacze testów powinni ów kanon coraz lepiej definiować i mierzyć odwołują się także do testu PISAOECD i wskaźników Strategii Lizbońskiej. Nie dlatego broń Boże, że kiedykolwiek uda się dokładnie określić i sprawdzić, co człowiek powinien umieć i wiedzieć, ale dlatego, by w debacie tworzyć coraz lepsze kierunkowskazy dla szkoły i życia. Można bowiem przyjąć, że im więcej i lepszej wiedzy i umiejętności przekaże się w toku 12 lat nauki, tym lepiej; godniej i przyjemniej będziemy żyli; pracowali, spali, współżyli i… rozwodzili się też.
Gospodarka oparta na wiedzy w założeniach strategii lizbońskiej (str. 1 / 2)
Stanisław Szultka, dr Piotr Tamowicz
Polskie Forum Strategii Lizbońskiej
Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową
Gospodarka oparta na wiedzy (GOW) to taka, w której wiedza jest tworzona, przyswajana, przekazywana i wykorzystywana bardziej efektywnie przez przedsiębiorstwa, organizacje, osoby fizyczne i społeczności, sprzyjając szybkiemu rozwojowi gospodarki i społeczeństwa. W Unii Europejskiej strategią, która ma doprowadzić kraje unii do gospodarki opartej na wiedzy jest strategii lizbońska. Podstawowym celem tej strategii odnośnie budowanie GOW jest zwiększenie innowacyjności europejskiej gospodarki. Aby gospodarka oparta na wiedzy mogła się skutecznie rozwijać priorytetami muszą być edukacja, prace badawczo - rozwojowe oraz sprawne kanały i mechanizmy dystrybucji wiedzy i informacji. Unia Europejska realizuje te cele poprzez działania zmierzające do podniesienia łącznych wydatków na B+R do 3 % PKB do roku 2010 (z czego 2/3 ma pochodzić z sektora przedsiębiorstw), budowę Europejskiego Obszaru Badawczego, którego celem jest umożliwienie rozwoju naukowego europejskim badaczom a prze to zahamowanie odpływu najlepszych specjalistów do Stanów Zjednoczonych, poprzez finansowanie prac badawczych w obszarach priorytetowych dla rozwoju UE (m.in. w ramach programów ramowych, a obecnie również w ramach Inicjatywy dla Wzrostu). Wzrost efektywności prowadzony działań ma przynieść koordynacja polityk (regionalnych, krajowych i europejskiej) oraz bechmarking najlepszych rozwiązań odnośnie działań i polityk proinnowacyjnych.
Inicjatywy Unii Europejskiej
Celem budowy europejskiej przestrzeni badawczej jest zbudowanie, na wzór tworzonego na początku lat 90. rynku wewnętrznego przepływu dóbr, osób i kapitału, wewnętrznego rynku badań - obszaru swobodnego przepływu wiedzy, badaczy i technologii, który ma doprowadzić do zacieśnienia współpracy, stymulowania współzawodnictwa oraz osiągnięcia lepszej alokacji dostępnych zasobów. Stworzenie europejskiej przestrzeni badawczej powinno do-prowadzić również do koordynacji krajowych i regionalnych polityk w zakresie badań i rozwoju i w konsekwencji poprawy ich efektywności oraz rozwój europejskiej polityki badawczej. W celu realizacji założeń strategii lizbońskiej UE podejmuje szereg inicjatyw. Podstawowym instrumentem podnoszącym nakłady na B+R oraz koncentrującym odpowiednie środki finansowe na kluczowych dla rozwoju gospodarki europejskiej dziedzinach są programy ramowe. Obecnie jest realizowany 6 program ramowy o wartości 17,…. Mld euro, w ramach którego wsparcie koncentruje się na takich dziedzinach jak genomika i biotechnologia dla zdrowia człowieka, technologie społeczeństwa informacyjnego, nanotechnologie, inteligentne materiały i nowe procesy produkcyjne, aeronautyka i kosmos, bezpieczeństwo pożywienia i ryzyka dla zdrowia, rozwój zrównoważony, obywatele i zarządzanie w otwartym europejskim społeczeństwie opartym na wiedzy oraz specyficzne przedsięwzięcia dotyczące szerszych obszarów badawczych. Wzrost znaczenia badań naukowych doskonale obrazują plany podwojenia środków finansowych w 7 programie ramowych na lata 2007 - 2013. uzupełnieniem programów ramowych jest opracowana w ubiegłym roku Inicjatywa dla Wzrostu. Jest to program realizowany we współpracy z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym mający na celu wspierać wzrost gospodarczy i integrację poprzez zwiększenie nakładów oraz zaangażowania sektora prywatnego w TENs oraz ważne projekty w sferze badań i rozwoju. Na działania w dziedzinie badań i rozwoju w ramach Inicjatywy dla Wzrostu przeznaczono środki w wysokości 10 mld euro do roku 2010 roku. W przygotowanym w październiku ubiegłego roku Programie Szybkiego Startu znalazło się pięć projektów z zakresu badań i rozwoju. Trzy z nich koncentrują się na sektorach technologicznych kluczowych dla długookresowej konkurencyjności gospodarki UE. Obejmują one nanoelektronikę, nową generację laserów oraz wykorzystanie wodoru jako źródła energii i elektryczności. Celem pozostałych dwóch projektów jest zwiększenie europejskiej obecności w kosmosie - program GMES, który ma wspierać nowy globalny system satelitarny dla monitorowania środowiska i bezpieczeństwa oraz wsparcie budowy infrastruktury dla rakiet kosmicznych w Gujanie Francuskiej.UE podejmuje również szereg inicjatyw mających zwiększyć wysiłki państw członkowskich oraz efektywność krajowych polityk naukowo badawczych i innowacyjnych poprzez lepszą koordynację oraz promocję najlepszych praktyk w tym zakresie. Jednym z tego typu projektów jest Plan działania na rzecz badań, w ramach którego zaproponowane zostały cztery główne grupy działań. Pierwsza grupa obejmuje procesy koordynacji polityk pomiędzy krajami w tym pomiędzy krajami piętnastki a nowymi krajami członkowskimi. Działania te obejmują również tworzenie „europejskich platform technologicznych” - które mają za zadanie łączyć kluczowych graczy (instytucje badawcze, przemysł, instytucje regulacyjne, grupy konsumenckie, itp.) w danej dziedzinie czy technologii w celu opracowania a następnie implementacji wspólnej strategii rozwoju i wykorzystania tych technologii w Europie. Druga grupa działań obejmuje poprawę publicznego wsparcia dla badań i innowacji technologicznych poprzez rozwój zasobów ludzkich, wzmocnienie publicznej sfery badawczej oraz jej związków z przemysłem a także udoskonalenie i rozwój instrumentów finansowych dla badań i rozwoju (m.in. wsparcie mechanizmów gwarancyjnych na finansowanie B+R w MSP, wsparcie dla kapitałów wysokiego ryzyka). Kolejne działania koncentrują się na zwiększeniu publicznych nakładów na badania w tym wykorzystanie do tego takich instrumentów jak pomoc publiczna czy zamówienia publiczne. Ostatnia grupa działań obejmuje poprawę otoczenia dla badań i innowacji technologicznych w Europie w takich obszarach jak ochrona własności intelektualnej, regulacje dotyczące produktów i standardów, jasne reguły konkurencji, funkcjonowanie rynków finansowych, otoczenie fiskalne sprzyjające prowadzeniu badań oraz strategie badawcze korporacji, zarządzanie i raportowanie finansowe.Inicjatywą mającą poprawić innowacyjność europejskich przedsiębiorstw jest nowy plan działania na rzecz innowacji w Europie (pierwszy został przyjęty w roku 1996), który jest jeszcze w fazie opracowywania. Plan ten identyfikuje sześć głównych celów, których osiągnięcie powinno przyczynić się do wzrostu innowacyjności i konkurencyjności europejskich przedsiębiorstw:
innowacje wszędzie, którego istotą jest wsparcie dla innowacji rozumianych szeroko nie tylko jako innowacje technologiczne, lecz również innowacje w zakresie zarządzania, organizacji, technik zwiększających kreatywność, projektowania, nowych metod produkcji, dystrybucji czy kontaktów z klientami.
wprowadzić innowacje na rynek, istotą działań w ramach tego celu jest takie kształtowanie regulacji aby nie hamowały procesów innowacyjnych ale je stymulowały poprzez wprowadzenie ex-ante oceny wprowadzanych regulacji na innowacyjność, prowadzenie dialogu z zainteresowanymi podmiotami oraz identyfikacja i analizę trendów światowych w zakresie regulacji oraz rozpowszechnienie najlepszych praktyk w tym zakresie.
wykorzystywanie różnych źródeł wiedzy -działania w ramach tego celu będą koncentrować się na zwiększeniu świadomości i wiedzy na temat ochrony własności intelektualnej wśród przedsiębiorców, poprawie transferu wiedzy i jej absorpcji (poprzez sieci, rozwój klastrów oraz europejskich platform technologicznych) oraz zwiększeniu wpływu Programu Ramowego na innowacje m.in. poprzez lepsze dostosowanie przyszłych działań i programów dla potrzeb i uwarunkowań małych i średnich przedsiębiorstw.
inwestowanie w innowacje - zapewnienie odpowiednich środków finansowych na rozwój i wprowadzanie innowacji poprzez mobilizację europejskich instrumentów finansowych (wzmocnienie instrumentów finansowych w ramach wieloletnich programów, lepszą współprace z EBI), zwiększenie priorytetu działań proinnowacyjnych w ramach funduszy strukturalnych oraz zwiększenie synergii pomiędzy innowacjami a pomocą publiczną.
umiejętności dla innowacji - zwiększenie kwalifikacji niezbędnych do skutecznego wprowadzania innowacji.
efektywny system nadzoru innowacji - lepsza koordynacja działań krajów członkowskich oraz instytucji europejskich.
Realizacja celów strategii lizbońskiej - stan obecny
Wyniki ostatniego raportu prezentującego postępy we wdrażaniu strategii lizbońskiej w obszarze gospodarki opartej na wiedzy wskazują, iż droga do osiągnięcia zakładanego celu - 3 % wydatków na B+R jest jeszcze odległa. W roku 2003 wydatki na B+R we Wspólnocie wyniosły niecałe 2 % PKB w porównaniu do 2,8 % w Stanach Zjednoczonych oraz 3,1 % w Japonii. Znaczna luka pomiędzy Europą a USA utrzymuje się również winnych obszarach. W 10 na 11 dostępnych wskaźnikach Europa wykazywała w roku 2003 słabszą pozycję niż USA. Największa luki występują w takich obszarach jak liczba patentów wysokotechnologicznych, wielkość funduszy VC, udział osób z wyższym wykształceniem w populacji pracującej czy wartość dodana przemysłów wysokich technologii. Unia Europejska wyprzedza Stany Zjednoczone tylko pod względem liczby absolwentów kierunków technicznych. Jednakże sytuacja wewnątrz samej Unii jest również silnie zróżnicowana - istnieje grupa krajów liderów - Finlandia, Szwecja, które wykazują lepszą pozycję pod względem potencjału innowacyjnego niż pozostałe kraje europejskie, ale także lepszą niż USA czy Japonia. Z drugiej strony kraje kohezyje - Grecja, Portugalia i Hiszpania - wykazują efekty doganiania pozostałych krajów członkowskich. Niebezpiecznym jest natomiast fakt, iż kraje które do tej pory były motorami rozwoju gospodarki, pomimo tego iż wciąż posiadają ponadprzeciętną pozycję w zakresie potencjału innowacyjnego, tracą swą pozycję. Sytuacja ta dotyczy takich krajów jak Niemcy, Francja czy Holandia.Również sytuacja w krajach obecnie przystępujących do UE jest zróżnicowana. Istnieje grupa krajów takich jak Czechy, Węgry czy Słowenia, które wykazują dużo większą dynamikę wzrostu innowacyjności (częściowo wynika to z tego, że startowały one z bardzo niskiego poziomu) niż obecne kraje piętnastki. Z drugiej strony w kilku innych krajach wydatki na B+R (zarówno prywatne jak i publiczne) wykazują ujemną dynamikę pomimo tego, iż nakłady te również obecnie są na bardzo niskim poziomie. Przytoczone dane pokazują, iż cel przyjęty na szczycie w Lizbonie - uczynienia z gospodarki europejskiej najbardziej konkurencyjnej do roku 2010 jest wciąż odległy i bez dalszej intensyfikacji działań (zarówno na szczeblu wspólnotowym, krajowym jak i regionalnym) może nie zostać osiągnięty.
Polska wobec strategii lizbońskiej
Polski potencjał innowacyjny w porównaniu z przeciętną europejską wygląda bardzo słabo. Jak pokazuje rysunek 3 jedynie w takich kategoriach jak eksport produktów innowacyjnych w przemyśle oraz pracujący w branżach wysokotechnologicznych przekracza przeciętną europejską. Jednakże nawet w tych przypadkach jest to spowodowane obecnością inwestorów zagranicznych, którzy bardzo często nie wykorzystują lokalnego zaplecza naukowo-badawczego oraz produkcyjnego i w efekcie ich działalność ma bardzo ograniczony wpływ na innowacyjność polskiej gospodarki. W przypadku pozostałych analizowanych wskaźników sytuacja przedstawia się na niekorzyść Polski. Szczególnie niekorzystna sytuacja Polski występuje w przypadku patentów, gdzie potencjał Polski kształtuje się na poziomie nieco ponad 1 procent przeciętnego w krajach piętnastki. Jeszcze gorzej przedstawia się sytuacja w przypadku patentów wysokotechnologicznych, które są ze swej natury najbardziej innowacyjne. Bardzo niekorzystna sytuacja dla Polski występuje również w przypadku wielkości nakładów na B+R, które w Polsce w roku 2003 kształtowały się na poziomie 0,7 % PKB. Sytuacja ta jest tym gorsza, iż większość z tych środków pochodziła ze źródeł publicznych i przeznaczona była na finansowanie badań w publicznych jednostkach naukowo - badawczych, które bardzo często charakteryzują się niskim wykorzystaniem w praktyce gospodarczej. Można wskazać na wiele przyczyn niskiej innowacyjności polskiej gospodarki. Po pierwsze największe przedsiębiorstwa, które w krajach zachodnich odpowiadają za znaczną część nakładów na badania i rozwój, w Polsce są często własnością inwestorów zagranicznych, którzy w ograniczonym stopniu lub w ogóle nie korzystają z polskich jednostek badawczych i naukowych. Ponadto również polskie małe i średnie przedsiębiorstwa (MSP), charakteryzują się niższą innowacyjnością niż MSP w krajach dawnej piętnastki, co w dużej mierze spowodowane jest ich słabością ekonomiczną i trudnościami z uzyskaniem środków finansowych na finansowanie działalności innowacyjnej. Wynikiem tych dwóch czynników są słabe związki nauki z przemysłem i w efekcie słabe wykorzystanie polskiego potencjału badawczego. Silną stroną Polski mogłaby być znaczna podaż wysokowykwalifikowanych pracowników - absolwentów szkół wyższych. Jednakże w ostatnich latach obserwuje się dominację kierunków nietechnicznych, nieodpowiadających potrzebom gospodarki co może w niedalekiej przyszłości stanowić barierę rozwoju nowoczesnej gospodarki. Jak wynika z przytoczonych danych Polska posiada długi dystans do nadrobienia nie tylko w stosunku do celów stawianych przez strategię lizbońską, ale również do obecnego potencjału innowacyjnego krajów dawnej piętnastki. Aby spełnić cele strategii lizbońskiej odnośnie nakładów B+R polskie prywatne nakłady powinny zwiększyć się siedmiokrotnie, natomiast publiczne dwukrotnie. Czy jest to cel realistyczny? Kluczowe w tym przypadku będą kierunki zwiększania finansowania ze środków publicznych. Czy będą one przeznaczone na dalsze finansowanie badań na publicznych ośrodkach badawczych czy też skierowane a stymulowanie zwiększenia nakładów w przedsiębiorstwach (np. poprzez granty, ulgi podatkowe itp.). W celu poprawy potencjału innowacyjnego polskiej gospodarki niezbędne jest również jak największe wykorzystanie środków z funduszy strukturalnych na cele proinnowacyjne. Jest to o tyle istotnie, iż środki z Programów Ramowych w coraz większym stopniu będą koncentrować się na badaniach podstawowych i polskie podmioty mogą mieć coraz większe trudności nie tyle z ich uzyskaniem (chociaż również), co ich wykorzystaniem w gospodarce. Szansą na poprawę innowacyjności polskich przedsiębiorstw szczególnie małych i średnich są realizowane obecnie (lub już ukończone) w większości województw regionalne strategie innowacji. Są one szansą przede wszystkim na zmianę mentalną w postrzeganiu znaczenia innowacji przez przedsiębiorców i społeczeństwa. Na ile ta szansa zostanie wykorzystana zależy nie tylko od efektywności przygotowanych strategii, ale przede wszystkim od wyboru priorytetów. Czy priorytetem będzie zwiększenie innowacyjności przedsiębiorstw (w tym głównie MSP) czy rozwój potencjału naukowego i badawczego istniejących jednostek badawczych.
Strategia Lizbońska szansą dla Europy
dr Jan Szomburg
Polskie Forum Strategii Lizbońskiej
Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową
Strategia Lizbońska przyjęta w marcu 2000r jest obecnie najważniejszym programem społeczno-gospodarczym Unii Europejskiej. Jego celem jest uczynienie z Unii wiodącej gospodarki świata w perspektywie do 2010 roku. Przyjęcie tego programu było wyrazem uświadomienia sobie konieczności zasadniczej reformy systemu społeczno-gospodarczego Europy.Dekada lat 90. ujawniła wyraźne słabości UE, zwłaszcza w porównaniu do Stanów Zjednoczonych: wolniejsze tempo rozwoju oraz mniejszą zdolność do tworzenia i absorpcji nowych technologii. Unia przegrała z USA już lata 80, jednak dopiero lata 90. pokazały wyraźnie, że radzi sobie ona znacznie gorzej z presją konkurencyjną wynikającą z globalizacji i przechodzeniem na gospodarkę opartą na wiedzy. W ciągu ostatnich 20 lat Unia rozwijała się w tempie 2,3% rocznie, podczas gdy USA 3,3%. Te fakty i wyzwania były decydującym impulsem dla sformułowania Strategii Lizbońskiej. Od początku dostrzegano również wyzwanie starzenia się społeczeństw. Osiągnięciu ambitnych celów Strategii Lizbońskiej mają służyć następujące działania systemowo-regulacyjne:
szybkie przechodzenie do gospodarki opartej na wiedzy, w tym rozwój społeczeństwa informacyjnego, badań i innowacji oraz kształcenie odpowiednich kwalifikacji i umiejętności;
liberalizacja i integracja tych rynków i sektorów, których wspólny rynek de facto nie objął: telekomunikacja, energetyka, transport, poczta, a także usługi finansowe oraz całość rynku usług;
rozwój przedsiębiorczości: deregulacja i lepsze wsparcie ze strony administracji (likwidacja barier administracyjno-prawnych), łatwiejszy dostęp do kapitału i technologii, ograniczanie zakłócającej konkurencję pomocy publicznej, tworzenie równego pola konkurencji;
wzrost zatrudnienia i zmiana modelu społecznego: wzrost aktywności zawodowej, uelastycznienie rynku pracy, poprawa edukacji, unowocześnienie systemu zabezpieczeń społecznych, ograniczanie biedy i wykluczenia społecznego;
dbałość o trwałe fundamenty rozwoju i środowisko naturalne: ograniczanie zmian klimatycznych, zachowanie zasobów naturalnych.
W sensie treści merytorycznych Strategia Lizbońska jest bardziej zebraniem w jeden pakiet i kontynuacją różnych zamierzeń i procesów, które się już toczyły wcześniej, niż kreacją zupełnie nowego programu. Jej zaletą jest jednak wszechstronność i próba realizacji całościowego, zintegrowanego podejścia do stymulowania rozwoju, w którym poszczególne elementy polityki zazębiają się wzajemnie. Strategia składa się bowiem z trzech filarów: ekonomicznego, społecznego i ekologicznego (dodanego na szczycie w Göteborgu w czerwcu 2001r.)Istotą przewidzianych działań strategii jest dążenie do lepszego wykorzystania istniejącego potencjału UE - pracy, wiedzy, kapitału, skali działania, itp. poprzez deregulację i urynkowienie z jednej strony, oraz aktywne budowanie nowych przewag konkurencyjnych z drugiej. Ten ostatni cel ma być realizowany dzięki bardziej prorozwojowemu wydatkowaniu pieniędzy publicznych.Niewykorzystywanie potencjału Unii w największym stopniu dotyczy zasobów pracy. W USA stopa zatrudnienia wynosi 73%, zaś w UE 64%. W Unii pracuje się znacznie krócej (np. 1500 godzin w roku w Niemczech, podczas gdy w USA - 2100, a w Korei 2500) i szybciej przechodzi się na emeryturę (w wieku 60 lat, podczas gdy w USA - 63). Druga rezerwa rozwojowa to niezrealizowana koncepcja jednolitego rynku. Rynki telekomunikacji, energii, transportu czy usług finansowych są w UE nadal silnie rozdrobnione - przez co koszty zaopatrywania się na tych rynkach dla przedsiębiorstw i gospodarstw domowych są znacznie wyższe niż w USA, a jakość porównywalnych usług niższa. Adresatem Strategii Lizbońskiej są przede wszystkim kraje członkowskie Unii. Jej wdrażanie odbywa się w dużym stopniu poprzez otwartą metodę koordynacji, a także poprzez tradycyjny mechanizm regulacyjny (dyrektywy). Otwarta metoda koordynacji należy do „miękkich”, „perswazyjnych” metod realizacji wspólnych przedsięwzięć. W uproszczeniu polega ona na monitoringu, porównywaniu i ocenie wdrożenia uzgodnionych celów. Realizacja Strategii Lizbońskiej ma więc w znacznym stopniu zdecentralizowany charakter, dzięki czemu można poruszać się do przodu mimo zróżnicowanych warunków ekonomicznych i kulturowo-społecznych. Dużo zależy od woli politycznej rządów, ale istnieje też wzajemna presja, zaś cały proces jest przejrzysty i widoczny dla opinii publicznej. Strategia Lizbońska nie jest jednak raz objawioną i spisaną biblią. Na corocznych, wiosennych szczytach Rady Europejskiej ulega ona uzupełnieniom, rozwinięciom i przewartościowaniom. Realizacja Strategii Lizbońskiej postępuje, ale z opóźnieniami i niekiedy w sposób nadmiernie kompromisowy. Dwa jej elementy są szczególnie trudne. Doprowadzenie do końca realizacji idei jednolitego rynku w sferach szczególnie wrażliwych - takich jak np. transport, energetyka czy rynek kontroli nad przedsiębiorstwami - gdzie przesłanki ekonomiczne bardzo silnie łączą się z uwarunkowaniami społecznymi (ochrona miejsc pracy i przywilejów socjalnych) i prestiżowo-politycznymi. Drugą trudnością jest zmiana niektórych elementów systemu socjalnego - np. podniesienie wieku przechodzenia na emeryturę, zmniejszanie zasiłków dla bezrobotnych, skrócenie czasu wypowiedzenia itp. Realizacja tych elementów jest tym trudniejsza, iż radykalnie zmieniły się warunki wdrażania strategii - gospodarka światowa wyraźnie zwolniła, zaś w Unii pojawiły się tendencje stagnacyjne i napięcia budżetowe (Niemcy, Francja).Strategia Lizbońska pozostaje jednak najlepszą odpowiedzią na wyzwania, przed którymi stoi UE. Zmianie musi jednak ulec jej wewnętrzna priorytetyzacja oraz podejście do samego wdrażania. U swych narodzin strategia jawiła się jako bezbolesny sposób rewitalizacji gospodarki UE realizowany na fali dobrej koniunktury. Wydawało się, że inwestując więcej publicznych pieniędzy w badania, edukację i infrastrukturę społeczeństwa informacyjnego osiągnie się taki przyrost produktywności, iż zmiana społeczno-gospodarczych reguł gry, a w szczególności redefinicja tzw. europejskiego modelu społecznego, nie będzie musiała być radykalna. Teraz widać, że bardziej fundamentalne dla rozwoju jest zwiększanie zatrudnienia, przedsiębiorczości, roli rynku i deregulacja. Proces dostosowywania do wyzwań demograficznych i globalizacyjnych musi być głęboki i bolesny. Nie ma innej drogi niż więcej i lepiej pracować, ściślej wiązać wzrost płac i świadczeń socjalnych z postępem produktywności, rozszerzać i poprawiać działania rynków m.in. wydobywając je z władania narodowych monopoli i protekcjonizmów. Konieczna jest przemiana kulturowo-mentalna i instytucjonalna - społeczeństwa Unii muszą określić nowy punkt równowagi pomiędzy wzrostem gospodarczym, a bezpieczeństwem socjalnym i zróżnicowaniami społecznymi. Kontynuacja modelu „państwa dobrobytu” oznaczałaby w przyszłości biedę dla wszystkich. Stawką jest już nie tyle dogonienie USA, co uniknięcie stagnacji rozwojowej.
Biała Księga PFSL 2004 (str. 1 / 2)
Mamy przyjemność oddać w Państwa ręce drugą edycję „Białej Księgi” Polskiego Forum Strategii Lizbońskiej datowaną na maj 2004 r. Jest to zbiorowy wysiłek 27 autorów. Staraliśmy się w niej przedstawić to, co wydarzyło się od pierwszej jej edycji w maju 2003 r. w sferze realizacji Strategii Lizbońskiej, zidentyfikować bariery i uwarunkowania tego procesu, jeszcze raz ocenić jej założenia - zwłaszcza z punktu widzenia polskiej specyfiki - oraz sformułować rekomendacje odnośnie jej wdrażania w Polsce.Z perspektywy czteroletniego okresu implementacji Strategii widać wyraźnie, że społeczeństwa dotychczasowej Unii mają ogromne trudności w zaakceptowaniu dalszego pogłębiania integracji gospodarczej oraz z prorynkową zmianą swoich krajowych systemów społeczno-gospodarczych. Przyczyna jest ta sama: niechęć i obawa przed wzrostem konkurencji i ryzyka oraz przed oddaniem części przywilejów socjalnych - wysokich emerytur, taniej opieki zdrowotnej, krótkiej pracy, sowitych zasiłków. Na przeszkodzie zmian stoi antyrywalizacyjna i roszczeniowa mentalność przede wszystkim największych społeczeństw tzw. twardego jądra Europy.Nowe kraje członkowskie o postkomunistycznym rodowodzie jawią się na tym tle jako wielka szansa nowego, liberalno-rynkowego impulsu w tym unijnym tyglu różnych zmagających się sił. Przemawia za tym cała historia piętnastoletniej transformacji - historycznie bezprecedensowy okres głębokich dostosowań, które musiały przejść społeczeństwa tych krajów. Jednak cena za gwałtowne przemiany jest bardzo duża. Zakres wykluczenia społecznego jak na europejskie standardy jest ogromny. Nie może się to nie przekładać na układy polityczne, co widać szczególnie w Polsce. Również my odczuwamy coraz mocniej społeczną barierę dalszych reform.Praktycznie więc przed wszystkimi krajami rozszerzonej Unii stoi ten sam fundamentalny problem: jak wprowadzać reformy, które naruszają istniejące interesy i przyzwyczajenia, które wymagają od ludzi więcej aktywności, wysiłku, ryzyka, mobilności i samoodpowiedzialności?Tradycyjny system demokracji przedstawicielskiej i tradycyjnie zorganizowany dialog społeczny: pracodawcy- przedsiębiorcy- rząd, nie jest w stanie podołać temu wyzwaniu. Np. w odniesieniu do polityki zatrudnienia i rynku pracy nie można się kierować tylko interesem tych, którzy już pracę mają. W Polsce byłaby to zaledwie połowa wszystkich osób w wieku produkcyjnym. To widać w całej Europie. Potrzebne jest większe upublicznienie polityki państw członkowskich i Unii. A to wymaga nowych, innowacyjnych rozwiązań w zakresie dialogu i porozumiewania się społecznego, bardziej partycypacyjnej demokracji.Dostrzegli to przywódcy państw unijnych zebrani na ostatnim marcowym szczycie, poświęconym Strategii Lizbońskiej. W swych konkluzjach wezwali oni wszystkie państwa do stworzenia nowych, narodowych parnterstw na rzecz reform (National Partnerships for Reform). Ich myślą przewodnią jest łączenie proreformatorskich sił różnych sektorów: społeczeństwa obywatelskiego, biznesowego, rządowego i innych organizacji w ten sposób, aby umożliwić lepsze porozumiewanie się wokół wspólnych wyzwań.Dokładnie taka idea leżała u podstaw powołania w marcu 2003 r. - czyli rok wcześniej - Polskiego Forum Strategii Lizbońskiej. Można by powiedzieć, że wychodząc z tą innowacją organizacyjną, my Polacy znowu wyprzedziliśmy Europę. Nie może to jednak dziwić, bo myślenie obywatelskie jest głęboko zakorzenione w naszej historii, a nasze doświadczenia transformacyjne sięgają nie 1989, ale 1980 r. i tamtej „Solidarności”. Powołanie z inicjatywy gdańskiego Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową przy ścisłej współpracy Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej Polskiego Forum Strategii Lizbońskiej było pierwszą próbą stworzenia partnerstwa publiczno-prywatnego na rzecz lepszej polityki społeczno-gospodarczej jako swego rodzaju „koalicji chętnych”.Pierwszy rok działalności przyniósł szereg konkretnych osiągnięć: 6 tomików „Białej Księgi”, I Kongres z udziałem premiera Wielkiej Brytanii Tony Blaira, 9 tomików „Niebieskich Ksiąg”, 9 konferencji i seminariów, ponad 20 artykułów prasowych, wiele merytorycznych spotkań.Dla przyszłości najważniejsze jest jednak wykrystalizowanie się samego mechanizmu działania Forum oraz stworzenie sieci stałej współpracy sporej grupy ludzi. Ta sieciotwórcza, często niewidoczna praca wykonana przez nas w ubiegłym roku powinna przynieść owoce w niedalekiej przyszłości. Gromadzimy wokół siebie i tworzymy płaszczyznę współpracy środowisk, które często rzadko się ze sobą spotykają i rozmawiają. Tworzymy ten rodzaj tkanki społecznej, bez której trudno będzie wyjść z kryzysu państwa i społeczeństwa, a w konsekwencji w pełni wykorzystać nasz potencjał gospodarczy.Jaka myśl przewodnia wykuła się w ciągu roku funkcjonowania Forum? Chcemy Polski i Europy bardziej przedsiębiorczej z mniejszym gorsetem regulacji, bardziej otwartej na aktywność obywatelską. Szerzej piszę o tym na początku „Białej Księgi”. Podsumowując pierwszy rok działalności, nie sposób nie podziękować za dotychczasową współpracę i wzajemne zaufanie naszym partnerom. Przede wszystkim kieruję je w stronę pani prof. Danuty Hübner, która wprawdzie od 1 maja opuściła stanowisko szefowej Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej i stała się pierwszym polskim członkiem Komisji Europejskiej, ale nadal będzie Przewodniczącą Rady Programowej PFSL. Przy okazji witam również z wielką nadzieją możliwość współpracy od 1 maja br. z nowym szefem UKIE ministrem Jarosławem Pietrasem. Dziękuję partnerom reprezentującym sektor binzesowy: pani Marii Wiśniewskiej i panu Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu z Banku Pekao SA, panu Andrzejowi Dopierale z Hewlett-Packard Polska, panu Bogusławowi Kułakowskiemu z Polskiej Telefonii Cyfrowej Operatora Sieci ERA i panu Tomaszowi Sielickiemu z ComputerLandu SA. Chciałbym podziękować również wszystkim Członkom Rady Programowej PFSL, autorom i osobom stale współpracującym z Polskim Forum Strategii Lizbońskiej, a w tym w szczególności z Departamentu Analiz Ekonomicznych i Społecznych Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej.Mam nadzieję, że w drugim roku działalności PFSL skrzydła rozwiną fora segmentowe, co pozwoli na rozszerzenie sieci współpracy, na co bardzo liczymy.
11