Rycerze Świątyni Słońca, Sekty


Luc Jouret i Rycerze Świątyni Słońca

Śmierć nie istnieje, jest czystą iluzją.

Notatka znaleziona przy spalonych zwłokach.

Potężna siła oddziaływania środków masowej informacji spowodowała, że wszyscy którzy słyszeli o tragedii ludzi związanych z kanadyjską Świątynią Słońca ("Temple du Soleil" bądź "The Temple of the Sun") słyszeli również nazwisko Luc'a Jouret. Media podały wiadomość o tym, że Luc był tej sekty założycielem i przywódcą. Tak jednak nie jest. Faktycznym założycielem sekty jest Joseph di Mambro, z urodzenia Francuz mieszkający w Kanadzie. To on, wzbogaciwszy się na handlu biżuterią, założył w roku 1974 organizacje "The Centre of Study in the New Age" najpierw w Szwajcarii, a później we Francji w Collongessous Salve.

W roku 1979 Joseph przeprowadził się do Genewy i założył kolejną organizację o nazwie "Golden Way" (Złota [prawdziwa, dobra] Droga). Ta organizacja nawiązywała już bezpośrednio do wolnomularskich ruchów tzw. Iluminati, a w tym przypadku do "Złocistej Jutrzenki". Od roku 1982 organizacja ta rozrosła się i zaczęła być znana jako Club Amenta. Właśnie wtedy Joseph poznał Luc'a Jouret'a i połączył z nim swoje siły. Całe przedsięwzięcie biznesowo-religijne zyskało tym sposobem dwóch przywódców, jednego - który się zajmował jego stroną organizacyjną i finansową, i drugiego - który stał się publiczną wizytówką i duchowym przywódcą sekty.

Luc Jouret urodził się w Afryce, w Kongo w roku 1947. Służył tu za najemnika i to w czasie szkolenia do wykonywania tego okrutnego zawodu nauczył się wykonywać rożnego rodzaju bomby. Luc specjalizował się w bombach zapalających o opóźnionym działaniu. Później Luc rozpoczął studia medyczne, które jednak przerwał z powodu zainteresowania się niekonwencjonalnymi praktykami leczniczymi i homeoterapią. Właśnie jako znachor Luc otworzył klinikę w Annemasse. Tu spotkał Josepha di Mambro i tu wzięła początek ich wielka przyjaźń. Luc stal się członkiem sekty Josepha, a w roku 1984 wraz z Josephem założyli głęboko zakonspirowaną i tajną sektę o nazwie OICTS (Ordre International Chavaleresque Tradition Solaire), która to według słów założycieli była bezpośrednią kontynuacją ruchu średniowiecznych rycerzy mnichów zwanych Templariuszami (Knights Templar czyli Rycerze Świątyni).

Jest to o tyle istotne, że Luc wziął pewne elementy wierzeń tego zakonu, zmodyfikował je i uwspółcześnił, dodał do tego elementy współczesnego katolicyzmu, ozdobił to elementami mistycyzmu wschodniego i tak powstała "prawda", której to sekta nauczała. Cały ten zabieg stworzył wysoce zawiłą i ogromnie tajemniczą sytuację, w której nowo wstępujący do sekty nie mieli najmniejszego pojęcia, na co się godzą i czego sekta naucza: tak byli oszołomieni bogactwem rytuału i tajemniczością. Luc opowiadał im wszystkim, że jest "podróżnikiem w czasie", który znajduje się na ziemi tylko po to, aby wybranych ludzi doprowadzić do "prawdziwego życia". To prawdziwe życie miało by się odbywać na którejś z planet obiegających gwiazdę Sirius. Cała ta teoria była niesamowicie skomplikowana ogromną ilością ozdobników i rytuałem nawiązującym do jakichś pogańskich rytuałów solarnych, fascynacji kalendarzem, matematyką, astronomią i wróżbiarstwem.

To właśnie piękno i oszałamiające efekty wizualne ich rytu robiły największe wrażenie na nowo wstępujących. Były to spotkania "rycerzy" w pełnym uzbrojeniu, pióropuszach i pelerynach, przy blasku woskowych świec, dźwięku chorałów gregoriańskich, w salach których ściany były wyłożone kryształowymi lustrami i gdzie ze specjalnych otworów w podłodze... unosiła się mgła. Władze Kanadyjskie dysponują dowodami, że Luc już w roku 1993 planował masowe samobójstwo członków swojej sekty. Przeszkodziło mu aresztowanie. RCMP (kanadyjska policja wewnętrzna) została zawiadomiona o tym, że Luc gromadzi bron i środki wybuchowe, na które nie posiada licencji, w efekcie czego Luc został aresztowany. Cała ta sprawa pogmatwała mu plany tak dalece, że Luc stracił głowę. W odwecie za opuszczenie sekty, zarządził zamordowanie dwojga ludzi i ich dziecka. Morderstwo to miało miejsce we wrześniu 1994 w miejscowości Morin Heights koło Montrealu. Małżeństwo Dutoit zostało zamordowane poprzez podcięcie gardeł, a ich dziecko zostało znalezione z drewnianym kołkiem wbitym w serce. Było to okrutne morderstwo i, jak się wydaje, przyczyną jego była zawiść Josepha de Mambro o to dziecko. Joseph rozpowszechniał pogląd, że Antonio Dutoit jest ojcem Antychrysta, a jego dziecko, maleńki Emmanuel, musi zginąć. Dwoje członków sekty, Joel Egger i Dominique Ballatton dokonało morderstwa, po czym w cztery dni później popełnili samobójstwo poprzez detonowanie bomby zapalającej o potężnej sile rażenia.

Niemal w tym samym czasie, w Szwajcarskich Alpach w miejscowości Cheiry, dwanaścioro członków sekty zostało znalezionych martwymi. Powodem śmierci była bądź strzał z bliskiej odległości bądź wstrzyknięcie trucizny. Ciała zostały zachowane dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności. W pomieszczeniach sekty znaleziono niewypał bomby zapalającej, która została zaprojektowana do detonacji z opóźnieniem i do podpalenia całej posiadłości. W innym miejscu, w posiadłości sekty w miejscowości Granges sur Salvan, znaleziono dalsze 25 spalonych korpusów ludzkich. Pomiędzy nimi znaleziono ciała Luca Jouret i Josepha de Mambro. W rok później, we Francji, w miejscowości Vercons Plateau znaleziono dalsze 16 zwęglonych korpusów ludzkich ułożonych w kształt gwiazdy oraz listy wyjaśniające, że śmierć nie istnieje, a Światło zajaśnieje dla nich w najdłuższą noc roku.

Jak się sądzi, było to nawiązanie do astronomicznych wierzeń sekty i do faktu, że masowe samobójstwo miało miejsce na dwa dni przed Świętami Bożego Narodzenia. Policja Francuska twierdzi, że dwóch członków sekty, Jean Pierre Lardenchet oraz Patrick Rostand zamordowało innych członków sekty strzałem w głowę, po czym odbezpieczyli zapalnik wcześniej skonstruowanej bomby zapalającej i zastrzelili sami siebie. Wydaje się, że obecnie działalność sekty uległa jeszcze głębszemu utajnieniu.



Wyszukiwarka