POEZJA WARSZAWY `44
foto: Eugeniusz Lokajski/Wikimedia Commons/CC
Kojarzący się z Powstaniem - Baczyński, Gajcy i Stroiński to nie jedyni twórcy poezji Warszawy walczącej. W dzień 69. rocznicy wybuchu Powstania przypomnimy kilka utworów oraz ich autorów, o których dziś pamięta niewielu.
Poezja Powstania Warszawskiego wpisała się w historię 63 dni nierównej walki, którą stolica wydała niemieckiemu okupantowi 1 sierpnia 1944 roku. Była to liryka walcząca, „strzelająca nie kulami, a słowami”, bijąca wersami Stanisława Ryszarda Dobrowolskiego, Mieczysława Ubysza, Zbigniewa Jasińskiego i wielu innych poetów, mniej lub bardziej uzdolnionych twórców, wierszokletów i grafomanów.
Nasze zestawienie nie jest wynikiem pracy historyków, czy krytyków literatury. Stanowi jedynie subiektywne zestawienie dokonane na podstawie kryteriów mało zapewne „uczonych”, choć w naszym mniemaniu ważnych. Nie o fachową analizę krytyczno-literacką tu się bowiem rozchodzi, a o sens, które liryka ta ze sobą niosła i emocje, które wzbudzała.
- Powstańcie! Rozkaz! - rzecz skończona -
Nie sposób jednoznacznie wskazać wiersz, który został opublikowany po wybuchu walk w Warszawie jako pierwszy, a tym bardziej nie sposób ustalić kto jest jego autorem.
Pisało wielu. Wśród nich zarówno znani poeci, których twórczość ukazywała się przed wojną i potem już w czasie okupacji na łamach prasy podziemnej. Pisała emigracja, pisali wreszcie młodzi-debiutanci, niekiedy wyłącznie z potrzeby serca, trochę jak to się zwykło mówić potocznie do szuflady, nie mniej jednak wiele spośród tych utworów opublikowano w powstańczej, jawnej przecież prasie i dzięki temu czytały je tysiące w każdym zakątku wyzwolonego miasta.
Ranni różą. Poeci walczącej Warszawy pod red. Andrzeja K. Waśkiewicza, Anagram, Warszawa 1994
Poezja powstawała spontanicznie, każdego dnia, w chwilach wolnych od walk, nalotów i ostrzałów artylerii, podczas strzelanin, na barykadzie, w ruinach, na ulicach, w okopach, schronach i podwórzach.
Pisano dla siebie - być może aby wyrzucić żal, ból i strach. Pisano dla innych, aby podtrzymywać na duchu, wzywać do pracy i walki. Pisano wreszcie apelując o pomoc sojuszników, przede wszystkim Anglików i Amerykanów.
To prawda, że wiele powstańczych wierszy nosi znamiona nachalnej propagandy, czy jednak można się temu dziwić? Wiersz pisany w trakcie Powstania, a potem publikowany w „Rzeczpospolitej”, czy „Biuletynie Informacyjnym” miał nie tyle nawet dostarczać doznań stricte estetycznych, ile przede wszystkim stanowił pragmatyczną formę wpływania na masy. Był apelem, głosem poszczególnych dzielnic, głosem miasta.
Prawdopodobne, że pierwszym autorem powstańczego wiersza jest Stanisław Ryszard Dobrowolski, znany przed wojną poeta, który został zapamiętany jako autor słynnej i chyba najbardziej popularnej w tym czasie pieśni pod tytułem „Warszawskie dzieci”, pełniącej zresztą rolę nieoficjalnego hymnu walczącego miasta.
Stanisław Ryszard Dobrowolski sięgnął po pióro już w pierwszych godzinach Powstania pisząc utwór „Niezwyciężona”. Poeta w czasie Powstania żył, co potwierdza jego kolega Stanisław Zadrożny, w „twórczym podnieceniu”. Przebywający w budynku kina „Adria”, przy ulicy Moniuszki, na drzwiach swojego pokoju wywiesił napis: „Tu się pisze wiersze”. „Niezwyciężona” była owocem owego intensywnie odczuwanego natchnienia.
I znów wśród murów twych, Stolico -
Ogień we włosach i błysk w oku:
Skrzydłami wiejąc nad ulicą,
Grzmi jasno rytm zwycięskich kroków.
[…]
Żołnierski sen urasta w jawę:
Powstańcie! Rozkaz! - rzecz skończona.
Przez ogień idzie w złotą sławę
Niezwyciężona! Niezmożona. […]
(źródło tekstów literackich podajemy na końcu)
Tytuł wiersza, nietrudno się tego domyślić, odnosi się do Warszawy, a sama treść w sposób trzeba przyznać dość prosty gloryfikuje stolicę, wskazując przy tym na ciężki los miasta, wskazując na jego heroiczną postawę.
To prawda, że utwór Dobrowolskiego emanuje nadmiernym patosem. Czytając poezję Powstania Warszawskiego nie możemy jednak przyjmować tej samej miary, którą przykładamy do liryki tworzonej w każdym innym czasie. Jeśli tego nie uczynimy, dziewięćdziesiąt pięć procent tekstów należałoby uznać za grafomańskie i niegodnych uwagi.
Zbigniew Jasiński “Rudy” (źr. foto: facebook.com/PamietaMY)
- Zapełniajcie nami muzea -
Wiele wierszy powstało pod wpływem konkretnych wydarzeń. Tak było w przypadku utworu Zbigniewa Jasińskiego (pseudonim „Rudy”) pod tytułem „Odmawiamy!”, który ukazał się 10 sierpnia w dodatku nadzwyczajnym do dziennika powstańczego „Warszawa walczy”.
Dotyczyło ono zdarzenia z początku Powstania, gdy Niemcy chcąc wymusić na dowództwie Armii Krajowej zaprzestanie walk, wzięli do niewoli tysiące cywili z okolic Placu Trzech Krzyży, ulicy Ludnej i Nowego Światu. Zakładników osadzono w podziemiach Muzeum Narodowego, a hitlerowcy zagrozili ich wymordowaniem, jeśli AK nie zakończy działań zbrojnych.
Na zakładnikach wymuszano ponadto, aby wybrali delegację, która zażąda od Powstańców przerwania walk. Więźniowie Muzeum nie zamierzali pomagać oprawcom, a ich niezłomna postawa natchnęła Jasińskiego do napisania wiersza „Odmawiamy!”.
Utwór rozpoczyna się znamiennym zwrotem:
„Zapełniajcie, zapełniajcie nami muzea”
W dalszej części wiersza poeta wspomina konkretną grupę uwięzionych - to pracownicy gazowni z rodzinami dają świadectwo męstwa.
Nas pragniecie zatrwożyć nalotem?…
Nas - przerazić hukiem bomb śród głowni?…
Uwięzieni, legniemy pokotem
Robotnicy Warszawskiej Gazowni! […]
To oni właśnie stają się bohaterami wiersza.
- Pogardzamy waszym ultimatum.
Nas łudzić pokusą służalczą.
Odmawiamy! Żadnych delegatów!
Oddziały nasze niech walczą. […]
- Warsaw Concerto na płycie -
O polskim Powstaniu pisano nie tylko w samej Warszawie. Echo bitwy o stolicę rozbrzmiało również w odległych zakątkach Europy i świata.
Jerzy Pietrkiewicz, polski poeta przebywający w tamtym czasie w Londynie, napisał 13 sierpnia 1944 roku jeden z najpiękniejszych powstańczych liryków. „Warsaw Concerto” to utwór inny od tych tworzonych w kraju, na co wpływ miało to, że jego autor spoglądał na rozgrywający się w ojczyźnie dramat z zupełnie innej perspektywy.
Już pierwsze dwa wersy ukazują klimat wiersza, zawieszonego w trudnej do określenia próżni. Osobą zaś, o której pisze poeta jest mieszkaniec Londynu.
Myślisz, oślepły blackoutem, słuch powierzywszy alertom,
że to nie tylko Bracka, Bielańska, jakieś place, jakieś ulice.
[…]
Nastawisz patefon, zagrasz po raz setny Warsaw Concerto
Snom na pociechę i niebu, co Londyn studzi księżycem.
Zbudzi cię radio zwycięskie, załopocze nadzieją gazeta -
I tłum sportowy konie radośnie przywita przy metach. […]
Usprawiedliwiając się przed Warszawą, odgrywa londyńczyk słynną muzykę. Ma to być symbol pamięci kogoś spoza Warszawy. Symbol ku czci miasta. Symbol bez znaczenia: „Snom na pociechę i niebu”.
To tylko Bracka, Bielańska, Stare Miasto, Plac Teatralny -
Jakieś miasto z filmu, z muzyki, świat obcych nazw - nierealny.
Warsaw Concerto na płycie -
Patefon, fabryka, bank - życie. […]
Autor zdaje sobie sprawę z faktu, że dla ludzi, z którymi obcuje na co dzień, piekło Warszawy to abstrakt. Nazwy rzucane co dzień, przez meldującą do Londynu Armię Krajową są oderwane od rzeczywistości. Głos sumienia zagłusza fortepianowy koncert.
Czy sojusz należy przemilczeć, a przyjaźń - jedynie patrzeć?
Czy się umiera tragicznie dla widzów tylko w teatrze,
Czy rozpacz samotna - z trupem, zatkniętym na barykadzie,
To jeno polski przywilej na samobójczej paradzie? […]
Nie trudno zgadnąć kto jest adresatem tych słów. Warsaw Concerto gra jednak dalej przy akompaniamencie huku bomb i krzyku mordowanych ludzi.
Znowu
Spod klawiszy wybuchł polonez.
Sztandar zakrwawił niebo
Na Termopilach Europy […]
Jerzy Pietrkiewicz snuje dalej więc swą opowieść o Powstaniu przy akompaniamencie muzyki snując samemu swą smutną melodię, której nie sposób odtworzyć i powtórzyć.
Krztusi się radio, w depeszach brak tchu niecierpliwym słowom.
Dym wplata motywy czarne, kurz białe, a krew czerwone
w koncert ulic i placów. Jak werble żołnierskiej stopy
na Świętokrzyskiej, Królewskiej, na Długiej i Żoliborzu.
[…]
Tego koncertu nie nagrasz
na żadną płytę,
płyta od gniewu pęknie,
melodii odpowie zgrzytem.
- Notujcie w Trybunach i Times'ach -
W czasie Powstania powstał obszerny zbiór poetyckich utworów. - Prawda, że nie zawsze najwyższych lotów, prawda, że prostych, co nie znaczy bynajmniej, że przez to mniej ważnych i niegodnych naszej uwagi.
W powstańczej prasie roiło się od tych utworów - wzniosłych apeli autorstwa znanych i nieznanych z nazwiska świadków i uczestników Powstania. Jeden z najpiękniejszych wierszy Powstania Warszawskiego, którego nazwiska autora nie udało się ustalić nosi tytuł „Tu mówi Warszawa…”.
Opublikowany 19 sierpnia na łamach popularnego wówczas dziennika „Barykada” w mig obiegł całą Warszawę, wkrótce czytano go w Londynie i Waszyngtonie, wielokrotnie pojawiał się w emigracyjnej polskojęzycznej prasie i w radiu.
Wrażenie na czytelnikach robił zwłaszcza pierwszy czterowers:
Uwaga! Tu mówi Warszawa!
Notujcie w Trybunach i Times'ach.
Trzymamy się jeszcze! Słyszycie? Uwaga!
Robotnik, lud, dzieci na szańcach. […]
Napisany w formie komunikatu radiowego utwór jest, co widać na pierwszy rzut oka, nie tylko świadectwem bohaterstwa ludu Warszawy, ale także apelem do aliantów.
Nieznany autor zwrócił uwagę na podejście sojuszników do Powstania, podejście trzeba przyznać symptomatyczne, nie wychodzące poza suchy podziw nad postawą Polaków.
Jeden z fragmentów utworu dobitnie hipokryzję przyjaciół ze wschodu i zachodu, będące de facto objawem zwyczajnej kurtuazji. A jednak, jak pisał autor wiersza, to, że AK biła się, nie tylko zresztą za swoją wolność, nie było jedynie chwytem propagandowym - było prawdą.
Tu z ruin pożarów i zgliszczy
Przemawia wolności stolica.
Niełatwo tak damy się zniszczyć -
Możecie się nami zachwycać. […]
„Wolność” przemawia tu z ruin i zgliszczy, a więc ze strasznego pejzażu mordowanego miasta. Czy miało to poruszyć sumienie narodów - angielskiego i amerykańskiego?
Z pewnością, wszakże ogromu cierpień, jaki dokonywał się w tamtych dniach sierpnia, a potem i września, trudno porównywać z jakimkolwiek innym wydarzeniem II wojny światowej.
„Możecie się nami zachwycać” - pisze autor wiersza.
Jak długo? To tym nie wiecie?
Dopóki krew płynie nam w żyłach […]
Autor wskazuje, że Powstanie nie jest oderwanym od całości zjawiskiem abstrakcyjnym - jest konsekwencją postawy, jaką podjęli Polacy we wrześniu 1939 roku. Dla autora Powstańcy to ci sami ludzie, którzy walczą na innych frontach i różnych kontynentach. To ciągle ta sama rodzina - „synowie” i „bracia”.
Tu bracia żołnierzy z Tobruku,
Synowie walczących w Cassino,
Meldują w ogniowym walk huku:
Za wolność gotowiśmy zginąć. […]
- Czemu żałobny chorał śpiewacie wciąż w Londynie -
O Powstaniu pisali i ci bardziej znani, a zaliczyć do nich należy Zbigniewa Jasińskiego, pseudonim „Rudy”. Miano „poety Powstania Warszawskiego” nadał mu Andrzej Pomian, historyk i emigracyjny pisarz, autor książek o Powstaniu.
Jasiński urodził się w Łodzi w 1908 roku, a jego życiorys mógłby posłużyć do napisania ciekawej książki. Już w okresie międzywojennym nie był osobą anonimową - pisał poezje, zajmował się dziennikarstwem, był znanym marynistą. Walczył w kampanii wrześniowej 1939 roku i dostał się do sowieckiej niewoli. Z łagru na wschodzie Rosji przeniesiono go do Lublina. Udało mu się stamtąd zbiec i wkrótce wstąpił do Armii Krajowej. W 1943 jako kurier AK pojechał do Jugosławii. Wreszcie wziął również udział w Powstaniu Warszawskim.
To on napisał najbardziej znane utwory poetyckie Powstania. Utwory, które zdobyły sobie sławę nie tylko w stolicy, ale również w Anglii i Stanach Zjednoczonych oraz, które cytowane były wielokrotnie przez polską prasę emigracyjną i radio. O wierszu pod tytułem „Odmawiamy!” wspomnieliśmy wcześniej, jeszcze większą jednak popularnością zdobyły dwa inne utwory „Rudego”: „Sierpień” i przede wszystkim - „Żądamy amunicji”.
Pierwszy z nich powstał prawdopodobnie 21 sierpnia, w momencie, gdy walki rozerwały miasto na kilka części i gdy nadal z nadzieją wyczekiwano na pomoc sojuszników.
Gdy Niemcy z coraz większą furią nacierali na Stare Miasto oraz południową część Śródmieścia, a AK zdobyła słynny drapacz chmur - PAST-ę, Jasiński napisał wiersz „Sierpień”. Bardziej liryczny od jego innych, znanych utworów.
„Sierpień” to pewnego rodzaju kompilacja dwóch, przeciwstawnych światów, z których jeden zaczyna dominować. Oczywiście autor nie ustrzegł się uproszczeń, tak powszechnie eksploatowanej wizji biało-czarnego świata dzielącego się na to, co dobre i to, co złe. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze tekstu, gdyż ważniejszy jest tu bardzo silny ekspresjonizm i na co zwrócił uwagę Bartoszewski, żarliwość i ogromny emocjonalizm tej poezji.
Wspomniane zestawienie dwóch światów - idealnego i realnego stanowi szkielet tego utworu. Poeta pyta o sierpień - „nasz złoty sierpień”, wskazując nam sielankowy pejzaż z przeszłości: „Kłosy żytnie, brzęk pszczoły i cichy szept liścia”. Po wykreowaniu tego obrazu następuje drastyczny powrót do rzeczywistości.
- Nic, prócz trupów i ruin, spustoszeń i cierpień.
Mord. Pożoga. Szaleństwo. Sierpień nienawiści.
[…]
I nie pytam: co z bratem? A dom - już spalony.
I tak już trzy tygodnie. I będzie ich więcej.
[…]
Więcej będzie zabitych, kalekich, bezdomnych.
Kto wie, czy ujrzymy, jak złocą się kłosy? […]
Utworem, który przesądził o tym, że Zbigniewa Jasińskiego nazywa się „Poetą Powstania Warszawskiego” jest jednak inny wiersz, napisany prawdopodobnie w okolicach 24 sierpnia.
„Żądamy amunicji” to jeden z najbardziej popularnych wierszy Powstania, na temat którego dysponujemy sporą dawką informacji.
Wspominany, przy okazji tekstu Dobrowolskiego, Stanisław Zadrożny doskonale pamięta dzień, w którym Jasiński przeczytał mu „Żądamy amunicji” po raz pierwszy.
[…] „Dnie były najgorsze. Nad miastem wisiało niebo rude od pożarów. Dławił dym. Ogień nieprzyjaciela gęstniał, koncentrował się w określonych punktach, by je zniszczyć do cna. Coraz częściej trzeba była dopisywać do dziennika radiowego już w ostatniej chwili, w studiu: „ w tej chwili padają na miasto pociski artylerii niemieckiej”… lub „ przed kilku minutami samoloty niemieckie bombardowały miasto…” […]
W tym to czasie przybiegł do mnie Zbigniew Jasiński. Był wyraźnie podniecony:
- Czytaj! - powiedział. Podał mi kartki zapisanego papieru. Czytałem.” […]
Pamiętam, jakie wrażenie wywierał na nas wtedy wiersz Jasińskiego. Po prostu dlatego, że doskonale trafił w nasze ówczesne odczucia. Oczekiwaliśmy wszyscy na możliwie szybką pomoc z Londynu, na zrzuty broni i amunicji, tymczasem wielokrotnie emitowane przez radio głośnego chorału Kornela Uniejskiego […] było w naszym odczuciu anachroniczne i irytujące. Nie wiedzieliśmy oczywiście, że te właśnie melodię obrano jako szyfr i dlatego powtarzano ją tak często. […]
Zbyszek Jasiński […] miał wypieki na twarzy, gdy mi wiersz oddawał. Dla niego ten wiersz był przeżyciem. Wypływał spod serca. Przynosił ulgę nagromadzonej pasji. Czytali go wszyscy, którzy tego dnia zjawili się w naszej kwaterze prasowej. Budził entuzjazm. Ale znalazł się i taki, który powiedział:
- Ja bym wam nie radził nadawać tego wiersza. Londyn się obrazi.
Wbrew tym radom wiersz Zbigniewa Jasińskiego „Żądamy amunicji” poszedł na antenę 24 sierpnia. Czytał go „Krzysztof” (red. Zbigniew Świętochowski). Powtórzony był kilka razy, w kilku audycjach. […]
Rzadko kiedy pojedynczy wiersz zrobił taką karierę i zdobył taki rozgłos jak ten, pisany w małym, starym sklepiku Wedla przy ulicy Szpitalnej, w czasie Powstania Warszawskiego. Nagrany na płytę przez Polskie Radio w Londynie, w dwa dni później, to jest 26 sierpnia, ukazał się po pierwszy drukiem w emigracyjnym „Dzienniku Polskim (i Dzienniku Żołnierza)”. Szybko obiega całą prasę polską na Zachodzie. Jeszcze w czasie Powstania, a więc we wrześniu 1944 roku, Jan Lechoń przemawiając na jakimś emigracyjnym publicznym zebraniu w Nowym Jorku, powiedział: „ to świszczący pamflet na naszą emigrację”. […]
(źr. Władysław Bartoszewski, Dni walczącej Stolicy, Świat Książki, Warszawa 2004, str. 184, 185)
Siedemnaście wersów, które jak podaje Zadrożny, ułożono w małym sklepiku, a które obiegły dużą część świata w ciągu kilku dni, stały się symbolem postawy Polaków względem i Powstania Warszawskiego, i reakcji na Powstanie Aliantów.
Stworzył go poeta, podobnie jak i inne swoje utwory, z tonie żarliwym i mocno emocjonalnym, w tonie refleksyjnym i prowokacyjnym, nie rezygnując przy tym z podniosłego klimatu, który nie razi czytelnika, jest wszakże uzasadniony - w sytuacji walki o Warszawę ma po prostu rację bytu.
Jest więc wiersz Jasińskiego głosem zdeterminowanych ludzi, ale i ludzi, którzy dychają ostatkiem sił. Jak podaje Zadrożny, utwór zrobił ogromne wrażenie na całej walczącej Warszawie: „doskonale trafił w nasze odczucia”.
Na pierwszym planie mamy zatem Powstanie - czyn zbrojny Polaków i Armii Krajowej. To gloryfikacja wysiłku bez precedensu, jaki podjęli mieszkańcy Warszawy. Pełno tu kolokwializmów, potocznej mowy nadającej wierszowi swawolny ton, pełen wigoru i zwady.
Tu zęby mamy wilcze, a czapki na bakier,
Tu u nas nikt nie płacze w walczącej Warszawie:
Tu się Prusakom siada na karkach okrakiem,
Tu wrogów gołą garścią za gardło się dławi!… […]
Świat odległy zachwyca się światem, który ginie w oczach, celebrując przy tym jego poświęcenie, i nie mając do zaoferowania nic prócz pustych frazesów. Ginie więc bohater, jak to miało miejsce w „Warsaw Concerto” przy akompaniamencie „podziwu, śpiewu i braw”.
Odwołuje się również Jasiński do wspomnianego przez Zadrożnego chorału Uniejskiego. Pyta się poeta:
Czemu żałobny chorał śpiewacie wciąż w Londynie
Gdy tu nadeszło wreszcie oczekiwane święto?
[…]
U boku swoich chłopców walczą tu dziewczęta
i nawet dzieci walczą.
[…]
Halo! Tu serce Polski! Tu mówi Warszawa!
Niech pogrzebowe śpiewy wyrzucą z audycji!
Nam ducha starczy dla nas i starczy go dla was!
Oklasków też nie trzeba!
Żądamy amunicji! […]
Apel zrobił ogromne wrażenie na słuchaczach i czytelnikach. Poezja okazała się jednak zbyt słaba by móc wpływać na politykę. „Żądamy amunicji” stał się przysłowiowym „krzykiem na puszczy”, prawda, że wyjątkowo wzruszającym (posłuchajcie umieszczonej poniżej i niezwykle poruszającej interpretacji Edwarda Snopka) i udanym pod względem estetycznym, ale niestety głuchym.
Warto przy tym wspomnieć słowa Jana Lechonia, który wskazywał, że wiersz ten jest rodzajem pamfletu na polską emigracją, która mimo starań nie potrafiła wpłynąć na sojusznika, choć jak się okazało nieco później, wpłynąć w wyniku ustaleń zawartych w Teheranie nie mogła.
28 sierpnia ukazał się inny ważny wiersz Powstania. W „Do powstańca” Stanisław Marczak-Oborski pisał:
Pamiętaj: nie wolno ci zwątpić
W wolność, co przyjdzie, choćbyś padł.
Pamiętaj, że na ciebie patrzy
Ogromny i zdumiony świat
[…]
Choćby zawiodła wszelka pomoc,
Choć przyjdą dni głodu i moru;
Ostatniej stawki nie przegramy
- stawki naszego honoru. […]
Powstanie zaskoczyło wielu ludzi szeroko rozumianej sztuki, kultury i nauki, w tym pisarzy, dziennikarzy, rysowników, naukowców, muzyków i poetów. Wszyscy oni znaleźli się w nowej, jeszcze trudniejszej i bardziej dramatycznej od okupacyjnej, rzeczywistości. Niemal wszyscy też poparli walkę z hitleryzmem w Warszawie.
Co ciekawe, mamy tu do czynienia z pewnego rodzaju paradoksem - popularni i czytani twórcy literatury nie stworzyli ani jednego (może z wyjątkiem „Pamiętnika z Powstania Warszawskiego” Mirona Białoszewskiego) utworu, cenionego później przez krytykę ze względu na wartość estetyczną, a jednak razem zrodzili fenomen - pojęcie, które nie funkcjonuje w środowisku czytelniczym i naukowym, a które można nazwać najprościej „Literaturą Powstania Warszawskiego”. Stworzyły ją setki znanych, lub mniej znanych, a czasami anonimowych autorów - pisarzy, poetów, twórców piosenki.
Wiersz „Godzina bije” ogłoszony 15 sierpnia na łamach redagowanego przez Stanisława Wąsowicza dziennika „Barykada Powiśla” napisał Jan Brzechwa, który (o czym wie niewielu) tworzył w Powstaniu i o Powstaniu. I cóż z tego, że wiersz to nadęty patosem i przejaskrawiony. Stanowi przykład jednego, spośród setki podobnych wierszy, które wychodziły spod ręki znanych, jak Brzechwa.
A w Powstaniu żyli, walczyli i tworzyli poza Brzechwą, Baczyńskim, Gajcym i Stroińskim, także Maria Dąbrowska, Leopold Buczkowski, Karol Irzykowski czy Maria Rodziewiczówna.
Mieczysław Ubysz (źr. foto: facebook.com/PamietaMY)
- Przez wieczór bez końca… Wśród nocy bez końca -
Mieczysława Ubysza nazywa się niekiedy „zapomnianym poetą Powstania Warszawskiego”. To jeden z tych, którzy tworzyli w czasie walk o miasto nie tylko poezję propagandową - pełną patosu i emocji, ale którzy potrafili nadać wierszowi ciekawą konstrukcję poetycką, formę i charakterystyczny styl.
Jednym z nich jest napisany przez Ubysza na początku września utwór poświęcony Starówce. To wtedy, gdy stara dzielnica dogorywała powstały dziesiątki wierszy powiązanych z bojem, jaki toczono w okolicach Długiej, Kilińskiego, Placu Krasińskich, Rynku, Placu Zamkowego i Krakowskiego Przedmieścia.
Współtwórca i jednocześnie spiker radiostacji „Błyskawica” zatytułował swój liryk „Stare Miasto”.
Szli, szli, szli,
Zgarbieni, zbłoceni, we krwi.
Przez wieczór bez końca,
Wśród nocy bez końca,
Sunęła, sunęła
Gromada milcząca.
O mury, o asfalt
Trącały kikuty,
Gubiły rytm buty,
Gubiły rytm buty,
Szli, szli, szli…[…]
Liryczny obrazek powstańczej wędrówki przedstawiany jest w refleksyjnym, smętnym, pełnym melancholii tonie. Krótkie wersy zdają się odpowiadać krokom idących żołnierzy, a efekt ten wzmacniają w bardzo dużym stopniu liczne powtórzenia.
Zrujnowani ludzie kroczą przez piekło Starówki. Miast nóg mają „kikuty”.
Przez wieczór bez końca
Wśród nocy bez końca
[…]
Trącały kikuty,
Gubiły rytm buty,
Gubiły rytm buty,
Szli, szli, szli…
[…]
A twarze sczerniały
Z zajadłym chichotem
Noc pluła żelazem,
Gruzami i błotem
I szli tak od gruzów
Do gruzów kamienic
Cieniami olbrzymów
W wichurze płomieni,
Nie rzędem, kolumną -
Gromadą bezładną
[…]
Wiatr uniósł im nad głową,
Wiatr huczał w płomieniach,
Że było, że padło,
Że dzisiaj już nie ma!
Na gruzach Starówki
Brzask przetnie jak nóż
Trzydzieści dwie doby
I krzyknie, że już!
Że padło, ze odwrót,
Że idą i idą […]
Kompilacja życia i śmierci pokazuje całą prawdę o rzeczywistości tamtych dni. Z jednej strony - dogorywające miasto pełne trupów i gruzów - Starówki „dzisiaj już nie ma”; z drugiej strony - uparte i nieprzerwane „idą i idą” i odezwa, jaką poeta woła na końcu.
Żołnierzu! Zęby wilcze zatnij
I przez ulice spłomienione maszeruj!
Londyn, Paryż, New-York,
Surmy w Brukseli, w Amsterdamie
Grają ci dzisiaj na konanie
- Pod Twą obronę - […]
Na początku września Artur Międzyrzecki, żołnierz-poeta, jak nazywa go Władysław Bartoszewski, stacjonujący wraz z 13. pułkiem artylerii ciężkiej II Korpusu Polskich Sił Zbrojnych na Półwyspie Apenińskim napisał inny wiersz, który okazał się jednym z najpiękniejszych liryków Powstania. Stworzył go w dalekiej Italii, nad Adriatykiem, na froncie włoskim, a utwór został opublikowany w tygodniku „Orzeł Biały”.
Na wiersz ten składa się pięć krótkich zwrotek. Każda skłaniająca do refleksji, każda składająca się z pojedynczych zdań - prostych i jednoznacznych.
Skonstruowany w formie modlitwy tekst robi na czytelniku wrażenie, bo przemawia rozpaczą tych, którzy czują się bezsilni wobec zła i dojmującej samotności. Pozostaje modlitwa.
Oto posągu rozbity kamień,
Oto umarłe ulice.
Święta Maryjo, módl się za nami
O amunicję.
Oto bezduszny serca egzamin.
Oto po dwakroć ruiny
Święta Maryjo, módl się za nami
O karabiny.
Gdzież są granice ludzkich doświadczeń,
Gdzież jest zapłata rozwalin?
Święta Maryjo, nikt tu nie płaczę,
Gniew tu się pali.”
Noc nam śmiertelne okrywa rany -
Nim świt odsłoni nas blady.
Święta Maryjo, wstąp razem z nami
Na barykady. […]
Ostatnia zwrotka sygnalizuje pogodzenie się z losem. I jeśli wołanie o pomoc nie może być wysłuchane, poeta prosi tylko o jedno:
Oto nam huczą strzały armatnie
Na szańcach Żelaznej Bramy.
Święta Maryjo, w palbie ostatniej
Módl się za nami. […]
- […] nadała swój program ostatni […] -
Ostatnim utworem poetyckim powstańczej Warszawie, o który wspomnimy na łamach „Tropów Historii” będzie wiersz napisany jeszcze w sierpniu 1944 roku, który jednak nie bez powodu znajduje się na końcu naszego zestawienia. Jego autorem jest jeden z najpłodniejszych poetów czasu Powstania, wspominany już wielokrotnie Mieczysław Ubysz.
Tak o autorze i jego tekście pisał w swojej książce Władysław Bartoszewski:
„Ubysz już w sierpniu napisał wizjonerski wiersz „Ostatni komunikat”, jeden z najbardziej dla mnie przejmujących utworów poezji powstańczej, antycypujący wydarzenia, które miały nastąpić kilka tygodni później, związane z ostatecznym upadkiem Powstania.
(źr. Władysław Bartoszewski, Dni walczącej Stolicy, Świat Książki, Warszawa 2004, str. 410)
Utwór pojawił się drukiem dopiero w 1945 roku, w zachodnich Niemczech, w wydanym przez Ubysza zbiorze pod tytułem „Czas wirujący”.
Zastanawiające jest, że poeta potrafił napisać tego typu wiersz jeszcze w sierpniu, a więc w momencie, kiedy tliła się nadzieja na pomyślne dla Polaków rozwiązanie kwestii Powstania, przede wszystkim zaś na pomoc ze strony aliantów zachodnich.
W tym czasie nadal spora część miasta znajdowała się w rękach Armii Krajowej i mimo masakry Woli, tragicznego położenie Starego Miasta i ciężkiej sytuacji w innych dzielnicach niełatwo było złamać ducha walki zarówno w żołnierzach, jak i w samych cywilach. Wierzono bowiem, że nie jest jeszcze za późno, aby Warszawie można było pomóc.
A jednak w umyśle poety już wówczas pojawiła się, jak powiedział Bartoszewski, owa „wizjonerska” myśl o upadku Powstania. Dlaczego?
Być może Ubysz był baczniejszym obserwatorem sytuacji politycznej, niż większa część warszawiaków, być może potrafił w niuansach rozgrywających się zjawisk dostrzec prawdopodobny rozwój sytuacji. Być może wreszcie przeczuwał klęskę mając świadomość celu przyświecającego Stalinowi i hipokryzji aliantów zachodnich.
Nadajemy komunikat z Warszawy
Nadzwyczajny komunikat z Warszawy,
Stacja Armii krajowej melduje:
Bój skończony i… nic, oprócz sławy…
wieść niesiemy do wszystkich narodów,
konferencyj, przyjaciół i braci:
Lud stolicy za wolność zapłacił
Swoim życiem! […]
Poeta posługuje się formą komunikatu radiowego, sam wszakże jak wspominaliśmy, był spikerem i współtwórcą radiostacji „Błyskawica”. W swojej poetyckiej odezwie zawiadamia świat o klęsce posiłkując się upiornym krajobrazem powstańczej Warszawy.
Już pełzła po mieście
Trupi odór od szańców do szańców,
Milion legło wśród gruzów Powstańców.
Wolni. Wolni od kajdan i… życia. […]
Wolność nabiera w znaczeniu przytaczanym przez Ubysza zupełnie nowego sensu. Pojmowana jest jako oswobodzenie ze wszystkiego co materialne, co fizyczne, a więc oswobodzenie nie tylko z kajdan, z obcej, narzuconej siłą niewoli, ale także z samego życia.
Wolność od życia - te dwa pojęcia tworzą paradoks, który jednak trafnie ukazał dramat pokolenia.
Zwracając się do „przyjaciół” poeta traktuje ich z pogardą, z cynizmem, z dumą człowieka opuszczonego i zdradzonego, ale jednocześnie przekonanego o dobrze spełnionym obowiązku własnym.
Armia bratnia jest o krok, jest blisko,
Na przedpolach Warszawy i zgliszczach,
Nim ostatni o wolność padł strzał -
Hełm widziano -
Rosyjski hełm błyskał…[…]
I zaraz po tym zwraca się do Aliantów zachodnich:
… By. Dwa zrzuty tej nocy,
Lecz nie stało żadnego żołnierza…
[…]
Stacja Armii Krajowej melduje,
że nadała swój program ostatni:
błyskawica. Warszawa. Zwycięstwo.
Surmy! Bratnie fanfary!
Przekleństwo. […]
Taki jest głos Warszawy. Warszawy takiej, jak opisał ją w „Ostatnim komunikacie” Mieczysław Ubysz - zwycięskiej i przegranej zarazem. Warszawy przeklętej niemieckim hitleryzmem i przeklętej zdradą sojuszników.
Im zostało wówczas wiersze pisać, a nam pamiętać.
Źródła
- Władysław Bartoszewski, Dni walczącej Stolicy, Świat Książki, Warszawa 2004.
- Norman Davies , Powstanie '44, Znak, Kraków 2004.
- Ranni różą. Poeci walczącej Warszawy pod red. Andrzeja K. Waśkiewicza, Anagram, Warszawa 1994.
- Szczawiej J., Poezja Polski walczącej. 1939 - 1945. Antologia, tom 1,2., Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1974.
Jutro Warszawa
(sł. W. Młynarski, muz. J. Matuszkiewicz)
Te dziewczyny, co powstanie świętowały
O swych czynach opowiadać nie umiały
Jeśli padły, padły cicho jak te kłosy
Jeśli żyją, wplotą kwiaty w jasne włosy
Te dziewczyny, co powstanie świętowały
W tamte dni we włosy kwiatów nie wplatały
Jeśli padły, noszą dziś imiona sławy
Jeśli żyją, to powrócą do Warszawy
Warszawa przecież jest tam gdzie była, do niej idziemy
Wojna po świecie nas rozrzuciła, lecz się znajdziemy
Potem do ziemi się pokłonimy brukom rozdartym
I zaśpiewamy jak te dziewczyny w czterdziestym czwartym
Że jeszcze przyjdzie czas odbudowy, czas kochania
Że ludzie dumnie podniosą głowy, dzień nowy wstanie
I świeżą barwą się zazieleni w Łazienkach trawa
Dzisiaj przed nami szmat obcej ziemi, jutro Warszawa