3830


Jean Vanier, Depresja- dlaczego?,Wydawnictwo „KOS”, Katowice 2001

SPIS TREŚCI

Depresja - choroba czy zranione serce ……………………………………………………..….9

Zrozumieć depresję……………………………………………………………………………19

Modyfikacje wydzielania………………………………………………………………………31

Uleczyć się czy podnieść?..........................................................................................................35

Zima przygotowuje nadejście wiosny…………………………………………………………45

Jesteś częścią wszechświata……………………………………………………………………49

Tajemnicze i głębokie Ja ukryte w każdym z nas……………………………………………..53

Walka przeciwko sile zniszczenia……………………………………………………………..57

Umiejętność odpoczynku………………………………………………………………………61

Kiedy należy zejść w mrok?.......................................................................................................67

Depresja - kryzys, który może stać się źródłem wyzwolenia…………………………………75

Aby wyjść z depresji…………………………………………………………………………..81

--> „Miałam raczej pogodną naturę. Byłam zawsze uśmiechnięta, bardzo kochałam mego męża. Myślę, że on również mnie kochał. Po urodzeniu drugiego dziecka zaczęłam czuć się coraz bardziej zmęczona. W tej chwili zajmowanie się domem to dla mnie ciężki wysiłek. Wszystko wydaje mi się przeszkodą nie do pokonania. Stałam się drażliwa w stosunku do dzieci i męża. Czasami boję się, że mąż przestał mnie już kochać. To tak, jakbym straciła całą radość ży­cia". (A.M.)[Author:j]

--> „Wydawało się, że wszystko w mojej pracy układa się znakomicie. Doceniano mnie. W pewnym momencie doszło do zmiany dyrektora. Człowiek ten okazał się bardzo ostry w stosunku do mnie, czasami nawet nie­miły. Nie mogłem go znieść. Zacząłem pracować co­raz gorzej. W końcu wyrzucono mnie. W tej chwili wciąż płaczę. Trudno mi się zwlec z łóżka. Mam wra­żenie, że nie jestem w stanie zrobić już nic dobrego w moim życiu. Utraciłem całą wiarę w siebie. Kiedy przeglądam się w lustrze, wydaję się sobie brzydki. Jestem pewien, że nigdy z tego nie wyjdę". (P.T.)[Author:j]

--> Depresja - choroba czy zranione serce?

Ludzkie serce jest delikatne i wrażliwe. Gdy czujemy się kochani, gdy inni szukają naszego towarzystwa, gdy komuś się podobamy, gdy ktoś uważa nas za dow­cipnych czy inteligentnych; gdy mamy pracę, która jest pasjonująca lub daje nam satysfakcję, życie bie­gnie wyznaczonym torem. Jesteśmy pełni energii i ra­dości, wydaje się nam, że naprawdę żyjemy.

Jednak gdy coraz mniej przyciągamy innych, gdy mamy wrażenie, że nikt się nami nie interesuje, gdy czuje­my się zbędni, odstawieni w kąt, porzuceni, nasze ser­ce zostaje zranione. Odczuwamy to jako wewnętrzny ból, zamęt, ranę, ciężar uciskający serce; całkowity brak spokoju i radości! Pozostaje jedynie pustka, pust­ka, którą za wszelką cenę próbujemy zagłuszyć alko­holem, telewizją czy nadmierną aktywnością. Czuje­my się samotni; ogarnięci smutkiem pogrążamy się w apatii.

Ludzkie serce bardzo łatwo zranić. Gdy czujemy się kochani czy podziwiani, wszystko wydaje się proste. Ale gdy w nikim nie wywołujemy zainteresowania, nasze serca wypełnia lęk.[Author:j]

--> Kilka przykładów

Małe dziecko bez trudu potrafi przyciągać całą uwagę swoich rodziców. Długo i często się z nim bawią. Nie­stety mały człowiek dość szybko rośnie; rozwija się fizycznie, staje się mniej pociągający; powoli wchodzi w niewdzięczny wiek, staje się niezręczny i nieporad­ny; zdarza się, że rodzice pochłonięci pracą mają mniej czasu; pojawiają się wówczas pierwsze konflik­ty między nimi. Dziecko czuje, że rodzice nie poświę­cają mu już tak wiele czasu jak niegdyś. Serce dziecka zostaje zranione. Nie czuje się tak ważne, drogocen­ne, jedyne jak przedtem. Jeżeli próbuje ściągnąć uwa­gę rodziców, robiąc jakieś głupstwo, kończy się to za­zwyczaj ich gniewem, przez co czuje się jeszcze

bardziej odtrącone.

Młodemu chłopcu podoba się pewna dziewczyna. Od­powiada mu ona pozytywnie na spojrzenia i gesty świadczące o zainteresowaniu z jego strony. Zaczyna­ją ze sobą chodzić. Rozumieją się, mają podobny gust, zainteresowania; lubią razem robić podobne rzeczy. Zaczynają się kochać.

Pewnego dnia, z powodu, którego chłopak nie rozumie, dziewczyna zaczyna się od niego oddalać. Wciąż znaj­duje wymówki, aby coraz rzadziej się z nim widywać.[Author:j]

--> Później chłopak zauważają na ulicy z kimś innym, śmie­jącą się, szczęśliwą, pełną radości życia. Nagle rozumie, że przestała go kochać, kocha kogoś innego. Serce chłopca zostaje okrutnie zranione. Po raz pierwszy otwo­rzył swoje serce przed kobietą, po raz pierwszy odważył się kochać. Zaczyna cierpieć i traci ochotę na cokol­wiek. Rzuca się więc w wir pracy, często chodzi do kina, zaczyna trochę pić, aby zapomnieć o swej ranie.

W czasie narzeczeństwa i na początku małżeństwa pewna młoda kobieta czuje się kochana i doceniana przez własnego męża. Mąż wychodzi wcześniej z pra­cy tylko po to, aby jak najszybciej wrócić do domu. Razem gdzieś wychodzą, spędzają wspólnie wolny czas. Mąż będąc w jej towarzystwie, wydaje się być taki szczęśliwy! Młoda kobieta promienieje radością.

Z czasem męża coraz bardziej zaczynają pochłaniać obowiązki. Wraca coraz później do domu. Zmęczony coraz mniej rozmawia ze swoją żoną i dziećmi. Po po­wrocie do domu natychmiast zasiada przed telewizo­rem. Kobieta powoli zaczyna zdawać sobie sprawę, że praca stała się dla niego ważniejsza niż ona sama. Z czasem traci swój młodzieńczy urok, wydaje się jej, że nie jest już tak pociągająca jak kiedyś, nie może już dawać życia. Jej serce jest zranione. Próbuje robić[Author:j] cokolwiek, ale na nic nie ma ochoty. Gdy nasze serce /ranione jest w ten sposób, tracimy ochotę do robienia czegokolwiek i wydaje się, że nic i nikt nie jest w sta­nie nam pomóc.

Pewien człowiek świetnie radzący sobie w swej pracy traci ją i przechodzi na bezrobocie. Szuka nowego za­jęcia. Mijają dni i nic. Powoli traci on wiarę w siebie i w swoje możliwości. W domu potrafi się wprawdzie czymś zająć, ale ogarnia go coraz większe uczucie po­rażki. Nie potrafi pozbyć się wrażenia, że nikomu nie jest już potrzebny, że do niczego się nie nadaje. Pogrą­ża się w zniechęceniu i głębokim smutku. Wydaje mu się, że opuściły go wszystkie siły życiowe.

Czyż żona nie odczuwa podobnej, jeszcze głębszej, pustki po nagłej śmierci męża w wypadku samocho­dowym? Łączyła ich miłość i wspólne życie. Nagle on znika; serce kobiety krwawi. Wydaje się jej, że nie bę­dzie mogła dalej żyć. Przeżywa nie tylko śmierć swe­go męża, ale swoją własną wewnętrzną śmierć.

Jeśli jakaś aktywność lub osoba wypełnia nam życie, dynamizuje je i nadaje mu smak, jej zniknięcie pogrą­ża nas w pustce. Przeżywamy wówczas swego rodzaju wewnętrzną śmierć. Życie zatrzymuje się[Author:j] . --> Przeżywamy żal, smutek, który wypełnia całe nasze jestestwo. To uczucie podobne do depresji. Nie ma ono w sobie nic chorobliwego. To stan całkiem normalny i naturalny.

Osoba zraniona przez życie potrzebuje czasu, aby po­mału znaleźć inne powody, aby żyć dalej. Przy odrobi­nie pomocy ktoś, kto stracił pracą, będzie mógł znaleźć inne ciekawe zajęcie. Z czasem młody człowiek spotka inną dziewczynę. Kobieta zraniona przez brak miłości ze strony własnego męża będzie mogła odkryć jakąś ścieżkę duchową, przyjaciół lub zajęcie, które pozwolą jej wyjść z paraliżującego ją smutku. Niebezpieczeń­stwo pojawia się, gdy ktoś odmawia przyjęcia pomocy i pogrąża się w smutku, identyfikując się z ofiarą, prze­konany, że nic nie jest w stanie go pocieszyć.

Na początek, aby wyjść ze stanu rozpaczy i powrócić do aktywności, osoba doświadczona przez życie nie potrzebuje terapeutów, ale przyjaciół gotowych ją wspierać. Nie wolno im jednak akceptować tego stanu ani też na siłę próbować coś zmienić. Wszystko musi iść własnym rytmem. Potrzebny jest czas. Nie należy dążyć w mniej łub bardziej sztuczny sposób do zakoń­czenia tego procesu. Osoba nieszczęśliwa powinna móc się wypłakać i wykrzyczeć. Pomoże jej to wy­zwolić się z cierpienia i powrócić do życia.[Author:j]

--> Istnieje jednak inny, dużo głębszy rodzaj rozpaczy. Daje o sobie znać przy okazji żałoby, frustracji, uczuciowej rany, niepowodzenia, napięcia, mniej lub bardziej ostrego konfliktu. Człowiek ogarnięty jest smutkiem i uczuciem śmierci wypływającym z naj­głębszych jego pokładów. Życie zatrzymuje się. Cała energia wydaje się być brutalnie wyrwana; nie czuje się już smaku życia! Z początku ten spadek energii przypomina stan rozpaczy, który opisaliśmy powyżej, ale w tym przypadku wydaje się, że rozmiar smutku i cierpienia jest proporcjonalny do wydarzenia, które­go jest skutkiem. W przeciwieństwie do poprzedniego nie znika z czasem czy nowym zajęciem. Przeciwnie, wewnętrzny paraliż rośnie. Człowiek zdaje się być uwięziony w świecie ciemności, w całkowitej izolacji od innych. Depresja jest prawdziwą chorobą, której nie można zwalczyć samemu. Potrzebna jest pomoc, aby się od niej uwolnić.

Zrozumieć depresję

Depresja to bolesna i ciemna siła, która dotyka naj­głębszych pokładów naszego jestestwa, ogarniając całe nasze ciało. Jej źródłem są wydarzenia z naszego dzieciństwa. To zadawnione rany, które zepchnięte do nieświadomości w pewnym momencie życia wychodzą[Author:j] --> na światło dzienne naszej świadomości. Stajemy na­gle sparaliżowani i pogrążeni przez uczucie smutku, winy i kontuzji, które zostały zarejestrowane przez naszą psychikę, gdy byliśmy całkiem mali. Wówczas uczuć tych nie potrafiliśmy nazwać. Smutek i cierpie­nie odbierają nam całą chęć do życia aż do wywołania pragnienia śmierci. Spróbujmy zrozumieć źródła ciem­ności, które się w nas kryją.

Dziecko, które przychodzi na świat, jest maleńkie, delikatne i wrażliwe. Jeśli cierpi lub potrzebuje cze­gokolwiek, nie może nic zrobić. Może jedynie prosić o ratunek, krzycząc lub odmawiając jakiejkolwiek komunikacji i pożywienia.

Ta kruchość i słabość dziecka stanowi jego wdzięk i piękno. Aby żyć, potrzebuje ochrony, pożywienia i miłości swoich rodziców. Jeśli czuje się kochane, jest bezpieczne i spokojne, śmieje się a jego oczy i cia­ło tryskają radością; na miłość swych rodziców odpo­wiada całkowitym zaufaniem.

Co dzieje się, gdy dziecko czuje się niechciane, nieko­chane, niedoceniane? Jeśli matka jest wciąż nieobecna, psychicznie odległa, zmęczona, przygnębiona, zajęta do tego stopnia, że nie jest w stanie odpowiedzieć na[Author:j] --> jego krzyki lub odpowiada na nie agresywnie i z gnie­wem? Jeśli chce je posiadać na wyłączność, zatrzy­mać tylko dla siebie, aby wypełnić nim własny niepo­kój i pustkę? Jeśli dziecko czuje wokół siebie ciągłe konflikty, jest świadkiem scen przemocy? Jeśli się boi: czuje się samotne i jest przerażone. Nie czując mi­łości i szacunku, myśli, że jest złe. Myśli, że to z tego powodu poddane jest wiecznej kontroli, trzymane na dystans, że nie chce się go lub, przeciwnie, jest się wo­bec niego agresywnym. Dziecko wyobraża sobie straszne rzeczy. Myśli, że to ono jest winne, że to ono jest źródłem zła. W ten sposób kształtuje się w nim negatywny obraz siebie samego oraz poczucie winy.

Są tacy, którzy uważają, że dziecko nie czuje nic, że nie przeżywa dwuznaczności i sprzeczności, w któ­rych żyją dorośli wokół niego. To nieprawda. Serce dziecka jest niezwykle wrażliwe. Potrzebuje prawdy, nie potrafi znieść niesprawiedliwości i kłamstwa. Jego życiową potrzebą jest miłość, czułość i wsparcie ze strony rodziców.

Kochać kogoś, to nie tylko robić coś dla tego, kogo się kocha, to sprawa dużo głębsza. Kochać kogoś, to odkrywać przed nim jego piękno i wartość, to rozu­mieć jego krzyki i jego niewerbalny język; to cieszyć się[Author:j] --> jego obecnością, spędzać z nim czas i dążyć do porozumienia z nim. Kochać to pozostawać w jedno­ści z drugą osobą poprzez dawanie siebie wzajemnie.

Dziecko cierpi, gdy jego głód duchowej łączności po­zostaje bez odpowiedzi lub związek zostaje bez wyja­śnień brutalnie zerwany; gdy odmawia się zrozumie­nia jego potrzeb i wysłuchania go; gdy wyśmiewa się jego reakcje i przeczucia, tym bardziej gdy jest oszu­kiwane, traktowane brutalnie i wykorzystywane, bez przyczyny karane i gdy daje mu się do zrozumienia, że jest złe. To wszystko wprowadza dziecko w stan lęku i zamętu. Łączność zostaje zerwana, nadchodzi strach i izolacja, całkowita utrata zaufania.

We wrażliwym sercu dziecka cierpienie to potęgują jego własne ambiwalentne i sprzeczne uczucia. Dziecko zaczyna mieć za złe tę sytuację swoim ro­dzicom. Wówczas może pojawić się uczucie niena­wiści w stosunku do nich. Przerażają go jego własne agresywne uczucia, potwierdzając jedynie poczucie, że jest złe. Boi się i przeraża go jego własna moc zniszczenia, odkrywa w sobie „potwora". Jak to bo­wiem możliwe, że czuje nienawiść do mamy i taty, którzy są źródłem życia, pożywienia i ochrony? Jak to możliwe, że kocha i nienawidzi, że pragnie równocześnie[Author:j] --> życia i śmierci, obecności i nieobecności jednej i tej samej osoby?

To wszystko jest zbyt ciężkie do udźwignięcia przez dziecko. Sprzeczne uczucia razem z poczuciem winy są nie do zniesienia. Dziecko nie może ani ich ogar­nąć, ani zrozumieć, ani wyrazić. Uczucia te wprawiają je w stan całkowitej konfuzji. Jedynym wyjściem jest stłumić je, ukryć w świecie nieświadomości, budując gruby mur oddzielający je od świadomości. Dziecko zaczyna więc odcinać się od wszystkich tych zbyt bole­snych uczuć. Jeśli ma takie możliwości, rzuca się w wir aktywności, planów, zabaw i rozrywki. Szuka u swoich rodziców podziwu. Przywiązuje się do innego rodzaju rzeczywistości po to tylko, aby zapomnieć i móc żyć dalej. Ale wszystkie te stłumione uczucia, sprzeczno­ści i cierpienia pozostają w głębi jego ja, w pamięci, ciele i sercu. Są zbyt skomplikowane, aby można je było oglądać, uznać czy wyrazić. Stanowią one do­brze ukryte dno ciemności, winy, smutku i nienawiści. Z ukrycia ciemności te w mniejszym lub większym stopniu rządzą zachowaniem dziecka również przez całe jego późniejsze życie. Do pewnego stopnia deter­minują niektóre cechy charakteru, tłumaczą stany lę­kowe, wybuchy złości, chęć dominacji i inne irra­cjonalne postawy. Są również wyrazem prragnienia[Author:j] --> świętości, ideału czy perfekcji; w rzeczywistości bo­wiem, nie zdając sobie w pełni z tego sprawy, ucieka­my od zła i chaosu, które mamy w sobie.

Istnieją krańcowe sytuacje nadużyć, przemocy i braku bezpieczeństwa, które prowadzą dziecko do niewy­obrażalnych cierpień, z którymi nie może ono sobie poradzić. Każde dziecko, nawet otoczone miłością swoich rodziców, przeżywa różnego rodzaju cierpie­nia. Tak prosto jest skrzywdzić dziecko! Rodzice zaję­ci są mnóstwem spraw, nie mogą przecież cały czas być do jego wyłącznej dyspozycji. Dziecko przeżywa zatem uczucie odtrącenia, łączność zostaje zerwana. Dziecko nie może zrozumieć złości, zdenerwowania czy obojętności swoich rodziców. Pozornie błahe ge­sty lub słowa mogą wywołać głębokie rany w sercu dziecka. Świat ciemności kryje się w każdym z nas, jego wielkość i mrok zależą od indywidualnej wrażli­wości i wydarzeń, jakie przeżyliśmy.

Depresja jest rezultatem wszystkich tych ukrytych smutków i poczucia winy, które zmagazynowane, z większą lub mniejszą mocą wychodzą na światło dzienne świadomości i opanowują całą istotę człowie­ka. Ów przypływ treści nieświadomych ma miejsce przy okazji jakiegoś bolesnego wydarzenia, żałoby[Author:j] , --> w momencie gdy bariery ochronne wokół serca zosta­ją przerwane. Wszystkie zmagazynowane i zapomnia­ne mroczne uczucia przeżywane są w depresji raz jeszcze, człowiek nie jest w stanie ani ich zrozumieć, ani dotrzeć do ich źródła i ukrytej przyczyny. Ów stan niemożności pogarsza jedynie sytuację. Depresja staje się wówczas chorobą wstydliwą: „Jestem wariatem, muszę iść do psychiatry!" W ten sposób człowiek podtrzymuje jeszcze bardziej bolesny i wstydliwy wi­zerunek samego siebie; czuje się ciężarem dla innych, czuje się nienormalny, inny, zły.

Modyfikacje wydzielania

Gdy dziecko kocha i jest kochane, gdy śmieje się z przyjemności w ramionach matki lub ojca, całe jego ciało rozkwita, wydzielanie gruczołów jest pobudzo­ne. Gdy przeżywa lęk, odrzucenie, strach i często przerażające koszmary, wydzielanie zostaje zaburzo­ne. Jego ciało staje się napięte a przepływ energii za­blokowany.

Nasze ciało jest bardzo blisko związane z naszymi uczuciami. Biologia i psychologia w wielu aspektach są JEDNYM, gdyż istota ludzka jest JEDNYM. W ten sposób niektóre osoby mają biologiczne predyspozycje[Author:j] --> do depresji odziedziczonej po rodzicach. Inne prze­ciwnie, posiadają bardziej solidną konstytucję, która wydaje się bardziej odporna na ból psychiczny. Każ­dego z nas różni jego własna historia, rodzinna prze­szłość, konstytucja odziedziczona po rodzicach.

Niektóre dzieci przeżywają ciężkie sytuacje i zmu­szone są do stworzenia solidnych wewnętrznych ba­rier, aby móc się ochronić. Tymczasem nie popadają w depresje, gdyż ich genetyczna konstytucja jest so­lidna. Inne dzieci wydają się mieć pozornie szczęśli­we życie rodzinne: „Rodzice zawsze mnie kochali". Nie wyklucza to, że cierpiały z powodu niefortun­nych gestów, braku uwagi lub innych form nieświa­domego odrzucenia przez rodziców w chwilach, gdy rodzice nie byli w stanie ich wysłuchać lub zrobić czułego gestu. Takie dzieci, jeśli tylko są do tego biologicznie predysponowane, mogą w przyszłości cierpieć z powodu depresji.

Rany serca są rzeczywistością życia, której nie można wyeliminować. Każde dziecko magazynuje w sobie cierpienia, bez możliwości ich nazwania. W ten spo­sób kształtuje się nieświadomość i częściowo również osobowość każdego z nas.[Author:j]

--> Niektórzy w dorosłym życiu idealizują własnych ro­dziców, tak jakby odczuwali przemożną potrzebą, aby ich rodzice byli doskonali. Równie trudno jest im przyznać się do wad i słabości ich rodziców jak i ich własnych. Nie chcą przyjąć do wiadomości, że każdy jest mieszaniną blasku i ciemności, zaufania i strachu, miłości i nienawiści. Tymczasem nikt z nas nie może uciec przed tym prawem. Cały rozwój człowieka pole­ga na tym, aby światło mogło spenetrować najgłębsze obszary ciemności; aby umożliwić zaufaniu i miłości pokonać strach, uprzedzenia i nienawiść; aby znaleźć wewnętrzną siłę do przeżycia i zaakceptowania naszej własnej historii taką, jaka ona jest, z jej ranami, bez uciekania w świat iluzji i sennych marzeń. W każdym z nas, nawet jeśli nie chcemy się do tego przyznać, ist­nieje ukryty świat ciemności, smutku i depresji goto­wy w każdym momencie objawić się z większą lub mniejszą siłą.

Uleczyć się czy podnieść?

Czarne myśli, które prowadzą czasami aż do pragnie­nia śmierci, wzmagają się, gdy przebywamy w obec­ności osoby, która wydaje się radośnie podążać ścież­ką życia.[Author:j]

--> Słowo „depresja" wywołuje strach, niełatwo się je wypowiada.

Jak pomóc komuś, kto w mniej lub bardziej ostry spo­sób doświadcza tego cierpienia, odkryć przed nim, że to, co przeżywa, jest zjawiskiem naturalnym lub niezbęd­nym kryzysem na drodze do głębszego wyzwolenia?

Depresja nie jest chorobą wstydliwą, którą należy ukrywać przed samym sobą i innymi. Mamy prawo na nią cierpieć; stanowi ona część nas samych i naszej historii. Nie chodzi jednak o pogrążanie się w tym śmiertelnym smutku. Możemy zareagować; możemy powrócić do życia. Nie można być niewolnikiem uczuć, które wypływają na wierzch naszej świadomo­ści, trzeba nauczyć się nimi kierować, tak aby powoli móc się z nich wyzwolić.

Życie jest szeregiem następujących po sobie kryzy­sów i pytań, jakie sobie zadajemy. Kobietom łatwiej jest o tym mówić, mężczyźni często odpowiadają: „Wszystko w porządku", nawet wówczas, gdy szereg znaków potwierdza co innego.

Co można zrobić dla tego, kto pogrążony jest w takim stanie? Na początku należy zostawić taką osobę [Author:j] w spokoju, bez zadawania pytań. Nadchodzi jednak moment, kiedy trzeba precyzyjnie zlokalizować kon­flikt, znaleźć przyczynę depresji. Niezlokalizowane i nienazwane konflikty przyjmują nienaturalne roz­miary a depresja, o której nie można mówić, staje się nie do zniesienia. (List Kardynała Danneelsa, Boże Narodzenie 1988, str. 34)

Nieocenioną rzeczą jest zdolność odkrywania w sobie lub w drugiej osobie cierpienia. Ważne jest, aby zdać sobie sprawę z niemożności jego sformułowania i dzie­lenia się nim z innymi.

Czujemy się podrzędni, nędzni, rozbici. Nie śmiemy wyrazić tego, co przeżywamy: „Nikt nie jest w stanie mnie zrozumieć". Czujemy się winni. Nie mamy od­wagi przyznać się do słabości. Tak jakbyśmy nie mie­li prawa mówić o własnych ranach! Boimy się, że nikt nie będzie chciał nas wysłuchać: „Kogo może obchodzić moje cierpienie?" Lękamy się zostać osą­dzeni i skazani, wywołać strach, zostać „wariatem". Wszystkie te czynniki powodują, że zamiast otworzyć się i podzielić własnym wewnętrznym bólem, zamy­kamy się w sobie, we własnym smutku i wewnętrz­nych ranach. Zamykamy się w naszym wewnętrznym więzieniu.

W pewnym momencie blokada i strach stają się nie do zniesienia, postanawiamy powiedzieć o nich komuś, do kogo mamy zaufanie. Znalezienie słów na wyraże­nie własnego cierpienia jest już pewną formą wyzwo­lenia. Pełne respektu i współczucia przyjęcie czyjegoś cierpienia jest wyrazem uznania i wartości dla osoby, która nam zaufała. Kilka chmur depresji zostaje roz­wianych: „Nie cierpię na chorobę, której należy się wstydzić".

Zdarza się, że są wokół nas osoby, którym możemy zaufać i które posiadają wewnętrzne dyspozycje, aby nas wysłuchać; nie osądzają, nie dramatyzują, z dru­giej strony nie biorą spraw zbyt lekko; może to być le­karz rodzinny, ksiądz, pastor, starsza osoba będąca na emeryturze, członek naszej rodziny. Osoba taka, ma­jąc doświadczenie, może pomóc nam poprzez samo wysłuchanie nas, potrzymanie naszej ręki, przez to, że ma do nas zaufanie, dając nam jakąś praktyczną i mą­drą radę, dając nam do zrozumienia, że smutek po nie­powodzeniu jest czymś naturalnym. Wiele osób nie znajduje jednak nikogo, kto posiadałby tę ludzką mą­drość i gotowość do wysłuchania drugiego człowieka. W rzeczywistości wielu ludzi boi się rozmowy z oso­bą w depresji. Obawiają się stworzenia relacji opartej na zależności, nie mają na to czasu...

Ważne, aby upewnić się, czy nie jest nam niezbędna pomoc medyczna. Trzeba bowiem odróżnić głęboki smutek czy żałobę, które można przejść przy pomocy czyjegoś wsparcia i pewnej wewnętrznej walki, od de­presji, z którą nie można dać sobie rady bez pomocy psychiatry czy psychologa. Istnieje pewna forma de-presji-choroby, która z czasem prowadzi do całkowi­tej blokady: człowiek staje się wówczas absolutnie niezdolny do jakiejkolwiek komunikacji, zamknięty w więzieniu swych własnych przerażających czarnych myśli. Wyłączając tę krańcową sytuację, istnieją rady, które można dać każdej osobie: „Nie osądzaj i nie ska­zuj się z powodu uczuć, które przeżywasz. Stanowią one część każdego ludzkiego życia. Razem możemy spróbować rozjaśnić stan, w którym jesteś, odnaleźć jego przyczynę, spróbować pokierować uczuciami, które przeżywasz". Prawdziwy przyjaciel potrafi rów­nież uszanować depresję. Depresja jest stanem natu­ralnym posiadającym swój własny rytm. Niemądrą rzeczą jest chcieć wydobyć kogoś zbyt szybko z para­liżu, w jakim się znajduje. Osoba taka potrzebuje czuć się kochana taką, jaka jest, a nie jedynie pod warun­kiem, że jak najszybciej powróci do normalnego sta­nu. Podniesienie się wymaga czasu.

Zima przygotowuje nadejście wiosny

Wszyscy jesteśmy niecierpliwi. Chcemy wszystkiego natychmiast. Chcemy radości życia i spełnienia. To pragnienia tak bardzo naturalne! Ale trzeba nauczyć się szanować rytm naszego ja.

Przyjrzyjcie się roślinom i zwierzętom, jarzynom i drze­wom owocowym. Potrzebują czasu, aby urosnąć i owo­cować. Są lata, które dają wspaniałe plony, jesienie deszczowe, gdy z drzew spadają martwe liście, szare i mroźne zimy, gdy wydaje się, że wszystko zamiera; po czym przychodzi wiosna, kiedy znów wszystko odżywa. W Biblii czytamy: Mój miły odzywa się i mówi do mnie: Wstań, moja przyjaciółko, moja piękna! Chodź! Bo oto minęła zima, skończyły się deszcze, ustały. Kwiatki ukazują się na ziemi, czas śpiewu na­stał i gruchanie synogarlicy słychać w naszej ziemi. (Pieśń nad Pieśniami 2, 10-12)

Takie jest ludzkie życie. Wszyscy jesteśmy niczym owocowe drzewa. Zostaliśmy zasadzeni w matczy­nej ziemi. Przychodzimy na świat a potem rośniemy w twardej czasem ziemi naszych rodzin. W naszym życiu, jak w przyrodzie, sezony następują po sobie.

Drzewa i kwiaty są tak piękne. Przyroda jest piękna. W Biblii czytamy, że Bóg spojrzał na ten świat ze słońcem i księżycem, deszczem i powietrzem, ziemią i morzem, roślinami, kwiatami i drzewami, rybami, owadami, zwierzętami i różnego rodzaju ptakami. Spojrzał i wiedział, że to było dobre. W samym sercu wszechświata spotyka się mężczyzna i kobieta; są piękni. Razem rozpoczynają swoją podróż przez życie jak maleńkie ziarenka, które wschodzą, rosną, dają owoce, starzeją się i znikają. Taki jest cykl życia.

Tak, każdy z nas, ze swoim ciałem, sercem i umysłem jest piękny. Każdy z nas ma swój własny cykl wzrostu, który niesie za sobą wzloty i upadki, wiosny i zimy, dobre i złe chwile; niepowodzenia i susze stanowią część życia. Są to okresy, po których zawsze możliwa jest odnowa.

Bywają pęknięcia bardziej radykalne i gwałtowne. Śmierć wydaje się blisko. Gdy zostaliśmy zranieni, zamykamy się w sobie. Nadchodzi zima. Ziemia staje się zbita. Czasami zima jest bardzo długa.

Tak jak winna latorośl musi być cięta, aby mogła dać więcej owoców, tak również jest z każdym z nas. Przychodzą chwile żałoby i niepowodzeń, które są bolesnym cięciem umożliwiającym jednak późniejsze bogatsze owocowanie. Gdy jesteśmy w pełni zimowej aury, gdy jest zimno i szaro, gdy latorośl jest równo przycięta, pozbawiona wszystkich swoich życiodaj­nych pędów, trudno uwierzyć, że kiedyś nadejdzie wiosna a uśpione życie znów się obudzi.

Jesteś częścią wszechświata

Nie jesteś samotny. Stanowisz część tego pięknego wszechświata, w którym każdy element ma swoje miej­sce; każdy jest równie ważny. Ten świat istnieje od mi­lionów lat. Słońce wschodzi każdego ranka i zachodzi co wieczór. Ponad chmurami i szalejącymi burzami gwiazdy wciąż błyszczą. Są tak piękne i doskonale uporządkowane! Jesteś częścią tego nieskończonego, pięknego wszechświata. Jesteś człowiekiem w dro­dze. Dziś czujesz, że na nic się nie odważysz, jesteś pogrążony w smutku, być może pragniesz śmierci. To zima. Przygotuj się na wiosnę! Jedną z różnic między człowiekiem a zwierzęciem jest to, że zwierzę adaptuje się do środowiska, w którym żyje. Człowiek, w konse­kwencji wewnętrznych ran, bólu i niepowodzeń, jaki przeżył, może je przyjąć lub odrzucić. Możemy pozo­stać zamknięci, powiedzieć życiu „nie", stwierdzić: „To zbyt trudne". Jesteśmy w stanie zniszczyć życie, które jest w nas. Lecz możemy również otworzyć się i powiedzieć życiu „tak", spróbować dalej poprowa­dzić naszą barkę.

„Tak" wypowiedziane życiu może być z początku pasywne, pełne zwątpienia i żalu, ale z czasem ma ono szansę stać się „tak" pełnym akceptacji, przyjęcia i w końcu radości. „Tak", które wypływa z naszej głę­bi, nie jest naiwne i idealistyczne; nie dotyczy marzeń czy iluzji. To raczej „tak" wypowiedziane naszemu naj­głębszemu , ja", naszej przeszłości, naszemu ciału i na­szej rodzinie, „tak" naszym wewnętrznym burzom i zi­mom, naszej rozpaczy, to również „tak" dla piękna, słonecznej jasności dnia, świeżego powietrza, płyną­cej cicho wody, dziecięcych spojrzeń, śpiewu ptaków. „Tak" dla naszego przeznaczenia i wzrostu. „Tak" dla naszego wewnętrznego piękna, nawet jeśli czasami nie możemy go dostrzec. Dotarcie do tego totalnego „tak" to ciężka walka. Dzisiaj jesteś pogrążony w zi­mie, uwierz w wiosnę! Jutro pojawią się pączki, po­tem kwiaty i owoce. Przechodzisz zły okres. Nie dra­matyzuj. Zostań przyjacielem czasu. Spójrz na blask słońca, na śpiewające ptaki, na migocące gwiazdy. Ty również jesteś częścią tego wszechświata; wzrastasz, i wzywany jesteś do owocowania. Czekaj cierpliwie. Wzrost wymaga czasu. Czy nie wiesz, że w przyrodzie nie istnieją żadne odpady? Tylko człowiek je produkuje, nie wykorzystując ich i nie przetwarzając. W przyrodzie jest zupełnie inaczej. Umarłe liście gniją i tworzą nawóz niezbędny dla pojawienia się nowego życia. Nawet śmierć daje życie. W rzeczywistości jesteśmy częścią na­tury, natury, w której nie istnieją żadne odpady a jedynie odwieczny cykl śmierci, która przekształca się w życie.

Tajemnicze i głębokie Ja ukryte w każdym z nas

My wszyscy, mężczyźni i kobiety, mieszkańcy tej ziemi, jesteśmy niebywale sprawnie skonstruowani. W każdym z nas istnieje tajemnicza i ukryta część: to nasze ukryte serce stworzone do jedności, urodzaju i radości. Często jest ono niewidoczne pod powierzch­nią stworzoną z uczuć i wyobraźni, złości i nienawiści, czasami pragnienia śmierci. Zdarza się, że nasze głębo­kie Ja ukryte jest za szczelnie zamkniętymi drzwiami, tracimy wówczas całe zaufanie do samych siebie.

Możemy zamknąć się w wieży smutku i rozpaczy, od­mówić życia. Wówczas, aby otworzyć drzwi serca i od­naleźć sens i rytm naszego życia, musimy mieć klucz, klucz, którym można otworzyć drzwi życia, drzwi wy­zwolenia.

Istnieje taki klucz. Kluczem tym jest wiara w nasze wewnętrzne Ja, wiara w to, że ta ukryta osoba jest kimś ważnym i niepowtarzalnym.

Nie możesz pozwolić ogarnąć się przez to dławiące uczucie smutku. Miej zaufanie do życia ukrytego w to­bie. Za ciemnymi chmurami błyszczy słońce. Klu­czem jest „tak" dla głębokiego Ja, dziś ukrytego za chmurami rozpaczy.

Ktoś, komu ufasz, pomoże ci poprzez swoje pełne zrozumienia i czułości wysłuchanie cię. Osoba ta po­może ci odnaleźć to zagubione, lecz istniejące głębo­ko w tobie Ja, które będziesz musiał nauczyć się ko­chać i doceniać.

Zamiast mówić: „Jestem do niczego, chcę umrzeć", powoli nauczysz się mówić: „Mam w sobie głębokie uczucia smutku i śmierci, które przychodzą, nie wiem skąd". W ten sposób odkryjesz w sobie dwie części: ukrytą i tajemniczą, źródło twojej istoty i twego życia, oraz tę zranioną, która wysyła do twojej świadomości rozpaczliwe i pełne buntu treści.

Walka przeciwko sile zniszczenia

W twoim sercu, jak na polu bitwy, rozpocznie się wal­ka pomiędzy tymi dwoma częściami! Jasna i świetlista część wyda ci się taka maleńka i słaba w porównaniu z częścią zwątpienia i śmierci, która wyda się olbrzymia i miażdżąca. A jednak! Jeśli zapalisz zapałkę czy małą świeczkę w ciemnym pokoju, nagle wszystko zostanie oświetlone. Chodzi o to, aby uwierzyć w to małe świateł­ko, które odpędza ciemności. Najgłębsza część w każ­dym z nas jest jak ten blask, który rozjaśnia ciemności.

Nie oznacza to, że mrok nie jest gęsty. Nie oznacza to, że łatwo jest zapalić tę zapałkę. Czasami to niezwykle trudne zadanie. Istnieje jednak nadzieja: życie jest sil­niejsze od śmierci, blask silniejszy niż ciemność, mi­łość silniejsza niż nienawiść.

Gdy nie identyfikujesz się już ze stanem depresji, gdy odróżniasz swe głębokie Ja od uczuć smutku i winy, które pojawiają się, nie wiadomo skąd, posiadasz klucz do wyzdrowienia i zmartwychwstania.

Przeżyjesz z pewnością ciężkie potyczki. Z jednej bo­wiem strony istnieje twoje głębokie Ja, ukryte, spra­gnione uznania, zjednoczenia i wewnętrznej wolności.

Z drugiej strony istnieje ta potężna siła rozpaczy, zniszczenia i śmierci, która opanowuje cię, sądzi i ska­zuje, twierdzi, że nie jesteś nic wart i powinieneś znik­nąć jak najszybciej.

Jeśli wybierzesz życie, będziesz zmuszony walczyć z tymi ciemnymi mocami. Będzie to walka tak samo ciężka jak walka wypowiedziana nałogowi alkoholo­wemu czy narkotykowemu. Ale za każdym razem, gdy wybierzesz życie, za każdym razem, gdy wybie­rzesz zaufanie do swego wewnętrznego, głębokiego Ja, ciemności będą się rozjaśniać.

Nie możesz dać się zdominować i pokonać przez uczucia smutku i śmierci, przez ten negatywny obraz samego siebie. Musisz zareagować. Nie miej miny i po­wierzchowności żałobnika. Ubieraj się w jasne kolo­ry, uperfumuj się, zadbaj o siebie. Zrób wszystko, co możesz, aby przeciwstawić się tym ciemnym i nega­tywnym siłom. To walka, która nie będzie łatwa, ale warto ją stoczyć. Jej celem jest wyzwolenie i powrót do życia.

W walce tej pomóc ci może twój przyjaciel, drogocen­ne również będą chwile odpoczynku i relaksu, które musisz nauczyć się smakować.

Umiejętność odpoczynku

W chwilach wewnętrznej pustki i rozpaczy istnieje niebezpieczeństwo rzucenia się w wir gorączkowej pracy, różnorodnych projektów czy rozrywek. Chce­my zapomnieć, robiąc cokolwiek, wypełniając życie czymkolwiek. Gdy tylko się zatrzymujemy, powraca lęk, strach i poczucie winy. Trzeba przyznać, że wielu ludzi funkcjonuje właśnie w ten sposób. Osoby te nie potrafią zatrzymać się, twierdząc, że mogłoby to być zbyt niebezpieczne.

Jednak w pewnym momencie trzeba znaleźć w sobie odwagę. Mroczne uczucia powinny wyjść na światło dzienne i obnażyć wewnętrzną pustkę. Trzeba odna­leźć spokój w inny niż dotychczas sposób, poprzez niewielkie, ale konkretne kroki, które mogą przynieść ukojenie: przygotować posiłek, wyjść na spacer, po­słuchać łagodnej muzyki, wejść do kościoła i w ciszy pomodlić się, zrobić coś, co jest dla nas źródłem rado­ści, porozmawiać z bliską osobą, pobawić się z dziec­kiem; to niewielkie rzeczy, które mogą przynieść trochę wewnętrznego spokoju. Przy całej naszej we­wnętrznej kruchości możemy jednak przeżyć chwile pokoju z samym sobą

Musimy nauczyć się smakować te drogocenne mo­menty: oddychając głęboko, pozwolić ciepłu słońca penetrować nasze ciało, odrobinie radości dotknąć na­szego serca, przeżyć chwile wytchnienia.

Jeśli możesz, wieczorem przygotuj sobie gorącą ką­piel, pomoże ci ona zrelaksować się i odpocząć.

Powoli nauczysz się odróżniać ścieżkę pokoju i światła od ścieżki śmierci. Jeżeli chcesz żyć w blasku i spoko­ju, z pewnością są rzeczy, których powinieneś unikać. Być może są to twoi znajomi czy sąsiedzi, którzy po­przez swoje lęki czy uprzedzenia wywołują w tobie zamęt, pewne filmy, programy telewizyjne czy pisma. Odkryjesz, że zarówno twój umysł, jak i twoje ciało potrzebują pewnego rodzaju pożywienia; inne staje się bowiem trucizną: wyrządza ci krzywdę. To tak jak u osób, które wiedzą, że jeżeli zjedzą zbyt dużo cze­kolady, będą miały atak wątrobowy!

Odkryjesz wówczas, jak bardzo kruche i wrażliwe jest twoje życie, ciało i umysł. Nie możesz robić tego, na co masz ochotę. Musisz się oszczędzać, musisz o sie­bie dbać, musisz być wyczulony na te wszystkie chwi­le relaksu, jasności, spokoju czy modlitwy, które po­mogą ci pozostać w blasku.

Oczywiście chodzi o zachowanie pewnej równowagi. Nie należy przedwcześnie się postarzać! Jeśli jesteś młody, nie możesz cały czas myśleć o własnym zdro­wiu. Umieć żyć to umieć znaleźć tę równowagę. To posiadać umiejętność dokonywania wyboru, wybierać to, co pozwala żyć w wewnętrznym pokoju i jedności, omijać to wszystko, co wywołuje zamęt i niepokój. Oto najlepszy sposób na walkę z mocą destrukcji. Czasami walka ta jest bardzo ciężka. Trzeba nauczyć się mówić „nie" śmierci a „tak" życiu. To swego ro­dzaju akt wiary!

Wszystko to może wydawać się zbyt idealistyczne. Masz dzieci, które trzeba nakarmić i odebrać z przed­szkola, męża, który czasami ma trudny charakter, cięż­ką pracę. To prawda. Każdy z nas ma swoje obowiązki, sprawy, które trzeba załatwić. Nie możemy ot tak sobie pojechać na wakacje. Tymczasem wyzwolenie może nadejść jedynie wówczas, gdy nasze ciało i umysł są wypoczęte. Jeśli ciało i umysł są napięte, poddane cią­głemu stresowi, prawdziwe dzieło wyzwolenia nie bę­dzie mogło się zrealizować. Każdy z nas musi nauczyć się pozostawiać na boku pewne sprawy, przestać być nadaktywnym, wciąż „coś robiącym". Każdy z nas po­winien umieć przystanąć, aby być, aby zobaczyć in­nych i otaczający nas świat, aby móc przyjąć pokój. Do tego potrzebna jest pomoc. Lekarz może dać ci zwolnienie, twój partner lub przyjaciel, odkrywając stan głębokiego zmęczenia, w jakim jesteś, może po­móc ci znaleźć sposób na odpowiedni odpoczynek.

Kiedy należy zejść w mrok?

Przychodzi w końcu moment, gdy przy pomocy kom­petentnego psychologa, trzeba z bliska przyjrzeć się tym wszystkim ciemnym siłom ukrytym w naszym wnętrzu; nie uciekać już przed nimi, ale spróbować odkryć ich przyczynę, dowiedzieć się, dlaczego nas atakują. Lepiej stawić czoło prawdziwym pytaniom, niż dawać się ponosić niezrozumiałym uczuciom, któ­rych nie jesteśmy w stanie pojąć, a które tworzą iluzo­ryczny świat, wywołujący w nas strach.

Podczas schodzenia do naszych własnych ciemności nie możemy być sami. W pojedynkę nigdy nie bę­dziemy w stanie ani ich obejrzeć, ani ich znieść. Są zbyt straszne. W towarzystwie psychologa, poprzez analizę rysunków, snów, kojarzenia pojęć i obrazów, które to zadania są różnorodnymi sposobami dojścia do naszych wewnętrznych ciemności, będziemy w stanie je oświetlić, rozpocząć dialog. Jeśli uciekniemy przed naszymi wewnętrznymi potworami, z czasem staną się one jeszcze większe i potężniejsze. Jeśli jednak za­trzymamy się, aby je rozpoznać i zmierzyć się z nimi, będą się zmniejszać, aby w końcu przyjąć rozsądne proporcje. Nie dajmy się im więcej wodzić za nos.

W ten sposób lęki i strachy naszego dzieciństwa za­czną powoli wychodzić na światło dzienne naszej świadomości; wszystkie te chwile, gdy byliśmy mal­tretowani, gdy czuliśmy się wykorzystywani, odrzuce­ni, kiedy przeżywaliśmy toczące się wokół nas trudne do zniesienia konflikty i gdy myśleliśmy, że jesteśmy ich przyczyną. Tych strasznych uczuć śmierci i niena­wiści wobec nas samych i wobec naszych rodziców nie mogliśmy wyrazić z powodu naszego dziecięctwa. Zostały jednak ukryte na dnie naszego serca. Nigdy nie wyrażone bolesne uczucia zostały ukryte w pamię­ci naszego ciała. Dotykając naszego serca, wytworzy­ły swego rodzaju truciznę, która przez lata zainfeko­wała całe nasze istnienie, skazując nas na wieczne poczucie winy. Aby móc żyć, trzeba było wyrzucić je z pamięci i zamknąć za solidnymi murami.

Nadając kształt wszystkim tym przeszłym wydarze­niom i odczuciom, odkryjemy, że nie jesteśmy odpo­wiedzialni za całe to zło. Będziemy mogli minione sy­tuacje zobaczyć z odpowiedniej perspektywy. W ten

odkrywamy, że możliwe staje się wybaczenie, przyję­cie przeszłości, która powoli przestaje mieć nad nami władzę.

Zaczynamy rozumieć, że my sami nie jesteśmy dosko­nali i nigdy nie będziemy. My również wyrządzaliśmy krzywdę naszym rodzicom, dzieciom, mężowi, żonie, przyjaciołom. W odkrywaniu tego nie chodzi o obwi­nianie się, ale raczej o zaakceptowanie naszego ubó­stwa, o nawiązanie pełnego pokory dialogu z drugą osobą. Jeśli to niezbędne, trzeba poprosić o wybacze­nie. Im więcej w nas światłości, tym bardziej gotowi jesteśmy na przyjęcie wszystkiego, na przyznanie się do własnych błędów i odpowiedzialności. Możemy wówczas ruszyć w dalszą drogę, szukając we wszyst­kich rzeczach prawdy; prawdy, która daje wolność.

Otwierając się na prawdę i światło, odkrywamy powo­li ukrytą w nas tajemnicę, tajemnicę, od której tak często zdarza się nam uciekać. Jeżeli we wszystkim będziemy starać się szukać światła i miłości, zrozu­mienia i jedności, pozostaniemy wolnymi istotami. De­presja nie będzie miała nad nami swej władzy. Będziemy mogli w końcu zająć swe własne miejsce we wszech­świecie. Być może przeczujemy obecność Tego, który jest przyczyną piękna świata i piękna w nas ukrytego.

W ciszy i spokoju mówi on do nas: „W moich oczach jesteś jedyny i najważniejszy, kocham cię". To droga do zjednoczenia z otaczającym nas światem, poprzez wybaczenie. To Życie.

Oczywiście nie rozwiązuje to wszystkich naszych problemów. Zostają w nas bolesne blizny. Nie są one jednak w żadnej mierze karą za nasze winy czy błędy. Są one rezultatem ran, które z kolei są rezultatem in­nych ran. Możemy je wykorzystać, aby żyć w praw­dzie. Nie musimy ich ani ukrywać, ani się nimi afiszo­wać, ale po prostu musimy zrozumieć, że pozwolą nam one żyć w pokorze i prawdzie. To Bóg manife­stuje się poprzez nie, są one wezwaniem do jedności z Nim i wszystkimi żyjącymi istotami.

Depresja - kryzys, który może stać się źródłem wyzwolenia

Okres depresji jest bolesnym czasem, równocześnie jest to kryzys, który może przynieść wyzwolenie, jeśli tylko zrozumiemy, jak go przeżyć i w jaki sposób dojść do zdrowia.

Depresja, taka, jaką ją opisaliśmy, jest wypłynięciem na powierzchnię świadomości ukrytych w nas cierpień, które mają swe źródło w dzieciństwie. Te ukryte cier­pienia mają wpływ na wiele naszych zachowań, nawet wówczas, gdy nie jesteśmy tego w pełni świadomi, nie pozwalają nam być wolnymi. Są jak ciężar na naszym sercu, jak infekcja naszej krwi. Pewnego dnia treści te stają się świadome, bardzo świadome. To tak jakby infekcja przekształciła się we wrzód. Możemy już roz­poznać chorobę i jej źródło a dzięki temu wyzwolić się z niej.

To dlatego depresja uświadomiona może stać się dro­gą do prawdziwego wyzwolenia naszego serca. De­presja wymaga zatrzymania się, przyjrzenia się naj­ważniejszym wydarzeniom naszego życia. Wzmaga nasze pragnienie i zarazem strach przed zjednocze­niem. Dzięki niej przeczuwamy, że obok relacji mię­dzyludzkich istnieje źródło wszechświata i życia, z któ­rego możemy czeipać pełnymi garściami.

Inne elementy, które należy brać pod uwagę w drodze do wyzwolenia

Dla niektórych osób zejście do ich wewnętrznych ciemności jest tak bardzo bolesne, że niezbędna jest im pomoc farmakologiczna. Niepokój okazuje się zbyt silny; lekarstwa pozwalają nie tylko odnaleźć spo­kój i stawić czoła codzienności, ale również przywrócić organizmowi substancje, które „zjadła" depresja. Gdy przeżywamy depresję, ogarnia nas niewyobrażalne zmęczenie, całkowity brak energii, niemożność wyj­ścia z własnego łóżka.

Zmęczenie jest jak najbardziej wynikiem depresji, ale dobry lekarz powinien zwrócić uwagę na cały orga­nizm chorego, sprawdzając, czy nie pojawiły się ja­kieś znaczące niedobory czy anemia. Być może powi­nien przepisać jakieś witaminy czy inne substancje. Dobrze jest również odwiedzić kogoś, kto mógłby przepisać odpowiednią dietę. Przywrócenie równowa­gi fizycznej jest niezbędne, potrzebna jest bowiem energia, która pozwoli stawić czoło depresji, nie pod­dać się jej, wyzwolić się z gnębiących mroków nasze­go wnętrza.

Każdy z nas jest ciałem i umysłem. Każdy z nas ma swoją fizyczną i psychiczną historię. Jesteśmy JED­NYM. Istnieje jednak duże ryzyko, że pozwolimy na podział wewnątrz nas. Bowiem nie tylko przeszłe cierpienia i krzywdy są źródłem naszego smutku i nie­możności życia. Ich źródłem jest również nasza od­mowa przyjęcia rzeczywistości taką, jaka jest, odmo­wa życia w prawdzie, odmowa wzięcia życia we własne ręce. Niemożliwością jest żyć, jeśli odrzucamy rzeczywistość, innych, jeśli żyjemy w kłamstwie lub iluzji; ci, którzy żyją z korupcji, ci, którzy niszczą, gnę­bią lub wykorzystują innych, nie mogą być szczęśliwi. Zamykają się w więzieniu własnej żądzy władzy i przy­jemności. Odmawiają widzenia w drugim człowieku istoty ludzkiej. Odmawiając życia innym, odmawiają życia samym sobie. Wyzwolić się z depresji poprzez te­rapię tylko po to, aby zamknąć się w więzieniu egoizmu, jest formą śmierci. Chcemy wyzwolić się z opresji na­szego dzieciństwa nie po to, aby gnębić innych! Wal­czymy z depresją, aby żyć i być w stanie dawać życie innym. Możemy żyć, gdy znajdziemy powód, aby żyć.

Aby wyjść z depresji

Aby wyjść z depresji, która jest formą izolacji, po­trzebna jest nie tylko chęć, dobra terapia, ale również krąg przyjaciół, którzy akceptują nas takimi, jacy je­steśmy. To oni będą w stanie pomóc nam i wspierać nas w najtrudniejszych momentach. Nagłe niepowo­dzenie, odtrącenie, bolesne wydarzenie mogą w każ­dej chwili nas nadwerężyć. Przyjaciele pomogą nam znieść ciężar naszego cierpienia.

Niektórym osobom terapia pomoże, mimo to pozosta­je głęboka wewnętrzna kruchość. Trzeba utrzymać leki antydepresyjne. Czasami osoba taka będzie musia­ła ponownie poddać się leczeniu szpitalnemu. To nie­zmiernie bolesne. Obecność naprawdę bliskiej osoby nie jest wystarczająca do tego, aby nie pojawiły się na­wroty choroby. Często człowiek taki czeka pełen obaw na nawrót choroby.

Czasami zaakceptowanie cyklu depresji bywa bardzo długie. Potrzeba czasu, aby pogodzić się z rzeczywi­stością. Lecz gdy wreszcie jest się do tego zdolnym, konsekwencje bywają zadziwiające. Można w końcu odkryć cel własnego życia. Często największe wspar­cie nadchodzi od osób znajdujących się w podobnej sytuacji. Ich przyjaźń i uwaga pełna delikatności są niezwykle ważnymi czynnikami w procesie leczenia. Czyż osoby mające w przeszłości problem alkoholo­wy nie są najlepszym wsparciem dla innych alkoholi­ków? Na tym polegają założenia „AA" (Stowarzysze­nie Anonimowych Alkoholików).

Każdy z nas powinien odkryć swą własną słabość. Trzeba nauczyć się nią mądrze kierować, odkrywa­jąc cel naszego życia. Ci, którzy sami mają jakąś sła­bość, mogą znacznie lepiej zrozumieć cierpienie in­nej osoby.

Istnieje wiele gatunków drzew, nie wszystkie są tak samo piękne, ale wszystkie są równie ważne. Telewizja pokazuje nam znanych, pięknych, eleganckich ludzi. Ale to wcale nie jest rzeczywistość. Jesteśmy wszyscy bardzo różni; wszyscy mamy nasze piękno i nasze sła­bości. Dla niektórych słabość związana jest z ich orga­nizmem: muszą uważać na to, co i kiedy jedzą, wciąż zwracać uwagę na własne samopoczucie i zdrowie. Inni zostali doświadczeni przez życie: śmierć najbliż­szych, niepowodzenia, wypadki. Jeszcze inni noszą śla­dy odtrącenia czy braku


miłości w dzieciństwie. Są również tacy, którzy żyją w nędzy, w krajach trzeciego świata, uciekają przed wojną czy głodem. Każda osoba ma swoje piękno i nosi w sobie swe cierpienie.

Piękno istoty ludzkiej polega na tym, aby zaakcep­tować się takim, jakim się jest. Przestać żyć w ilu­zji, niespełnionym marzeniu, gniewie i smutku. Nie mieć nic do udowodnienia, nie zmuszać się do cią­głej ucieczki, mieć prawo bycia tym, kim się jest. To wówczas odkrywamy, że jesteśmy kochani i cen­ni w oczach Boga. Być może nie jesteśmy przezna­czeni do wielkich rzeczy na tym świecie, do błysz­czenia w świetle jupiterów, ale z pewnością jesteśmy stworzeni, aby kochać, kochać również samych sie­bie, tu, gdzie się znajdujemy, takimi, jacy jesteśmy, ze wszystkimi swoimi słabościami. Jesteśmy stwo­rzeni do przyjęcia miłości, aby dzięki temu móc wy­rażać istniejące w nas życie.

5

7

9

11

13

15

17

19

21

23

25

27

29

31

33

35

37

39

41

43

45

47

49

51

53

55

57

59

61

63

65

67

69

73

75

77

79

81

83

85

87



Wyszukiwarka