Jeśli policzyć Kaplas, które w zasadzie jest państwem otoczonym murami, prawie połowa ludzi w Imperium mieszka w miastach. Prócz Stolicy, stanowiącej kategorię samą w sobie, oddzielnie przyglądać się należy koloniom regalickim, wcale nie tak nielicznym jak się zdaje, i miastom Biora i Laion. Swoją specyfikę mają też największe ośrodki ziem ludzi - stolice lajonickich Księstw, Nowe Ri i Are, Samelen, Silveclaire i Fenemille. Dziś zajmiemy się zwykłymi miastami, jakich ponad setka rozsiana jest po ziemiach człowieka. Spróbujemy pomóc Wam zbudować je w sposób, który ułatwi rozegranie w nawet małym, nieważnym zdałoby się miasteczku, ciekawej kampanii.
Trochę inaczej niż się nam zdaje...
Miasto w Imperium, podobnie jak jego odpowiedniki z naszego świata w tej epoce, jest dużo mniejsze i bardziej zwarte niż nam się wydaje. Ludzie znają się nawzajem a przynajmniej wiedzą, z jakiej rodziny kto pochodzi. Obcych się szybko zauważa. Nikt nie jest anonimowy, a plotki rozchodzą się szybko. Każdy cech rzemieślników, bractwo religijne czy świeckie, stara się dbać o poczucie wspólnoty swych członków. Regularnie urządza się wspólne uczty, choć ze względu na skalę lepiej byłoby powiedzieć, że to proszone obiady połączone z tańcami. Patrycjusze zwykle urządzają je w wykupionych na ten cel kamienicach, rzemieślnicy wynajmują zaś sale w karczmach. Życie towarzyskie mieszczan jest więc bardzo uporządkowane i dość intensywne. Sprzyja poczuciu solidarności i pozwala lepiej poznać sąsiadów. Nie na darmo jednym z wymogów przyjęcia do cechu jest urządzenie przez czeladnika uczty dla mistrzów. To sposób na przedstawienie się. Zadbanie, by nie pozostać anonimowym. Oczywistym jest, że wszyscy w mieścinie liczącej sto, może dwieście, dusz będą się znali. Jednak ta prawidłowość idzie i dalej. Większe ośrodki, takie jak Silveclaire czy Samelen, to tak naprawdę kilka mniejszych miast zrośniętych ze sobą i często zażarcie rywalizujących. Każde to mała społeczność, dobrze obeznana ze swoimi wewnętrznymi sprawami. Każde posiada własne władze i cechy rzemiosł. Te, jakbyśmy powiedzieli, sąsiedztwa, choć bardzo niezależne, mają wiele punktów stycznych. Duże miasto to wielkie bractwa religijne, wspólne posiedzenia rajców obradujących z hrabią czy baronem, często wspólna straż. Choć konkurencja rzemieślników i kupców często prowadzi do konfliktów, nawet w dużym mieście nikt nie pozostaje samotny.
Zwykle na okolicę przypada jedno czy dwa małe miasta. Przed Końcem Świata większość z nich liczyła od trzystu do tysiąca mieszkańców. Dziś są zwykle o połowę mniej ludne. Zimą i w czasie zagrożenia wypełniają się chłopami z okolicznych wiosek. Większość roku są jednak niemal puste, zwłaszcza że kupcy często wyjeżdżają z towarami. Choć na rynku zawsze rozstawione jest kilka straganów, tylko w dzień targowy zapełnia się on ludźmi. Większość rzemieślników pracuje w swoich warsztatach i jeśli chce się u nich coś kupić, należy udać się do domu oznaczonego odpowiednim szyldem. Ta sama prawidłowość dotyczy kantorów kupców i bankierów. Takie zakłady mieszczą się zwykle na parterze kamienicy. Właśnie warsztat jest dumą rzemieślnika i jego rodziny. W pewnym sensie prowadzenie go jest przywilejem, który udzielany jest przez cech. Stąd wiele kobiet para się dziś rzemiosłem, by uchronić dla swych dzieci ten mieszczański skarb.
Miasta Imperium są czystsze i schludniejsze niż mogłoby się wydawać. Dużą rolę gra tu mniejsza niż niegdyś liczba mieszkańców oraz częste deszcze zmywające kurz i nieczystości. Ludzie nie lubią życia w brudzie i smrodzie. Większość osad znajduje się nad rzekami, rzeczkami i jeziorami. Choć tylko w największych miastach można trafić na porządne podziemne kanały, w niemal każdym rynsztoki odprowadzają nieczystości poza mury. Na jesieni i wczesną wiosną błoto często zalewa ulice, ale w wielu miejscach można już trafić na bruk, a gdzie go brakuje, używa się drewnianych palików lub po prostu desek, by załatwić sprawunki nie mocząc nóg. W nawet średniej wielkości mieście można znaleźć łaźnię (czasem połączoną z zamtuzem), a za drobną opłatą można wykąpać się i w gospodzie. Albo po prostu kupić duża balię, co dla mieszczan nie jest niczym nadzwyczajnym. Biora mają wręcz zwyczaj cotygodniowej kąpieli całej rodziny. Ludzie często w pracy używają wody, by myć przedmioty, którymi się posługują, zmywając i piorąc. Mieszczanie dobrze wiedzą o odkażających właściwościach alkoholu, choć często traktują je raczej obrzędowo lub ze strachu przed chorobą „siedzącą w wodzie”. Na tyłach i w podwórzach rzemieślniczych kamienic znajdują się wygódki. Niewiele to ponad dziury w ziemi z deską czy siedziskiem, zasypywane skoro tylko się zapełnią, ale swą rolę spełniają. W większych miastach często znajdują się prowadzone przez Kult szpitale - przytułki dla samotnych, bezdomnych i starych. Utrzymują się z datków i wpłat samych utrzymanków. Opiekując się samotnymi, schorowanymi i zwyczajnie starymi, chronią miasto przed niebezpieczeństwem wybuchu zarazy. By się przed nią ustrzec, poluje się też na szczury i co jakiś czas zamyka bramy miejskie przed przybyszami z okolic, w których szaleją choroby. Daleko temu wszystkiemu do współczesnych standardów higienicznych i sanitarnych, ale choć dla przybysza z prowincji miasto śmierdzi, nie jest też chlewem.
Mieszczanie
Zwykle na stu mieszkańców przypada:
Burmistrz oraz 2 Rajców - to najbogatsi ludzie w mieście, o sporej władzy i wpływach. Większe ośrodki już dawno spłaciły swoich dziedzicznych wójtów, przejmując na rzecz miejskiej Rady ich przywileje i prawo do sądzenia. Duże miasta mają Radę złożoną z około 10 osób, nawet jeśli liczba mieszkańców przekracza pięć setek.
Patrycjat - dwie lub trzy rodziny - kupcy i bankierzy to najbogatsi ludzie w każdym mieście. Nawet jeśli niezbyt dobrze im się wiedzie, ze względu na prawo wyznaczania rajców stanowią grupę uprzywilejowaną. Zwykle należą do nich kamienice przy rynku, a czasem wynajmują też domy biedniejszym mieszczanom bliżej murów. Mają środki i kontakty, które pozwalają im stawać w szranki ze szlachtą i wżeniać się w rodziny wyżej urodzonych.
Rzemieślnicy - sześć do ośmiu rodzin - najliczniejszą grupą w mieście są rodziny członków cechów. Tych ostatnich organizacji jest zaledwie kilka, rzadziej koło dziesięciu. Jako, że w ich życiu uczestniczą zarówno mistrzowie, uczniowie jak i czeladnicy, przeciętny cech w średnim mieście to nie więcej niż dwanaście osób. Jeśli przekroczy piętnastu członków, znać ze wkrótce się rozpadnie. Zbyt wielu mistrzów zaczyna ze sobą konkurować, więc zwykle wybierają węższe specjalizacje, by sobie nie przeszkadzać. Aż w końcu z cechu na ten przykład browarników powstają dwa czy trzy: np. słodowników i piwowarów. W niektórych miastach cechy mają udział we władzach miejskich, w większości osad są na to jednak zbyt słabe.
Rodzina rzemieślnicza składała się tradycyjnie z mistrza cechowego, jego żony często pełniącej rolę przekupki, ich małych dzieci, ucznia i czeladnika oraz kogoś ze starszego pokolenia. O ile dany mistrz nie jest jedynym specjalistą w mieście, wysyła swych synów skoro tylko podrosną na uczniów do kolegów po fachu. Czasem też drugi czy trzeci syn trafi do innego rzemiosła czy zasili szeregi kleru. Dziś struktura rodziny uległa znaczącym zmianom. Kobiety albo same zostają mistrzyniami, wbrew Edyktowi Imperatora, albo żenią się z młodszymi od siebie często i dziesięć lat czeladnikami, by zatrzymać warsztat w rodzinie. Cechy również przechodzą przemianę, stając coraz częściej w obronie swych członkiń.
Dwóch czy trzech strażników miejskich trzymanych stale pod bronią - ich głównym zadaniem jest dbanie o porządek w nocy (w tym zapalanie latarni w ważnych punktach miasta), pilnowanie bramy wjazdowej i pomoc urzędnikom. Porządku teoretycznie powinny pilnować cechy, ale mieszczanie zwykle są krewcy i skłonni do bitki, za to niechętni odrywaniu się od pracy. Coraz więcej miast zatrudnia byłych najemników, by pilnowali w nich porządku.
Służba i drobni sprzedawcy - trzy lub cztery rodziny - patrycjuszom, kapłanom i mieszkającej czasem w miastach szlachcie potrzeba służby, która rekrutuje się wśród ubogich mieszczan, często nie posiadających jeszcze praw obywatelskich. Praczki i kucharze, przekupnie i mleczarki - to wszystko członkowie tej grupy. Są potrzebni a jeśli zarobią dość mogą kupić sobie obywatelstwo i próbować awansować na społecznej drabinie.
Margines społeczny - około 10 osób, w tym:
jeden żebrak -taki człowiek, choć bez domu i pozycji zwykle może żyć z dobroczynności innych a nawet zarobić tyle, by na starość wykupić sobie pokój w szpitalu;
jedna prostytutka - jeszcze przed Końcem Świata nie było trzeba ich więcej, a w naszych czasach, gdy mężczyzn jest mniej niż kobiet, tym bardziej ich usługi są mniej potrzebne. Liczące trzystu i więcej mieszkańców miasta pozwalają sobie na utrzymywanie domu publicznego, pod opieką kata, w którym mieszka zwykle od trzech do pięciu takich kobiet. W mniejszych osadach zwykle wszyscy wiedzą, która kobieta świadczy tego typu usługi, w takich przypadkach częściej przyjmując jedzenie i prezenty niż pieniądze;
sieroty - dzieci, których nikt nie przygarnął, a których rodziców pochłonęły wojna lub zaraza. Ich liczba zależy od tego, czy w okolicy zdarzały się ostatnio jakieś tragedie. O dzieci swoich członków dbają zwykle cechy, gildie i bractwa, więc sieroty albo urodziły się w rodzinie przybyszów albo pochodzą ze związków ludzi marginesu. Potomstwo z niechcianych ciąż albo nigdy nie przychodzi na świat dzięki ziołom, albo oddawane jest do klasztoru, by służyło bogom gdy jego rodzice zawiedli;
jeden-dwóch oszustów - to zwykle zatrzymujący się tylko na jakiś czas w mieście szulerzy i sprzedawcy fałszywych relikwii czy eliksirów. Przepędzani, gdy ktoś ich przyłapie, ale w pewnym sensie potrzebni w każdym miasteczku;
dwóch - trzech przestępców - czyli margines marginesu. W małych społecznościach może ich nawet nie być, bo mieszczanie sami się ich pozbyli. Ale kilku złodziejaszków rekrutujących się zwykle z sierot a czasem i zwyrodniały gwałciciel lub morderca zdarzają się niestety regularnie. Przestępców jest jednak niewielu, bo i konkurencja w tym „sektorze” jest duża. Dopiero naprawdę spore miasta mogą pozwolić sobie na więcej niż jeden gang. Rozróby i bijatyki to zwykle dzieło porządnych mieszczan.
Specjaliści, duchowni, nieludzie:
Na adepta stać tylko duże miasta, mieszczące w swych murach przynajmniej pięć setek ludzi. Jeśli gracie w mniejszym mieście, oprócz postaci Graczy maga raczej nie będzie.
Cyrulik/zielarka - zwykle jedna osoba parająca się tego typu profesją przypada na miasto i okoliczne wsie.
Corectorzy - swe klasztory utrzymują tylko w stolicach prowincji. W ich siedzibach mieszka zwykle kilkanaście osób o różnych rangach w hierarchii zakonu, przy czym Siostry i Bracia Kronikarze posiadający rodziny często nocują w domu z bliskimi;
Kapłan - jeden przypada zwykle na pięciuset wiernych, co oznacza że rezyduje zwykle w większym mieście, do mniejszych oraz okolicznych wiosek przybywając tylko co jakiś czas by odprawić nabożeństwu przy miejscowej kapliczce lub w świątyni, którą nie ma się kto opiekować;
Kat - rezyduje zazwyczaj w mieście, które ma przynajmniej trzy setki mieszkańców. Jeżeli trzeba skorzystać z jego usług, często wynajmuje się go i sprawdza do mniejszej osady;
Krasnoludy - zwykle jedna rodzina przypada na dwie setki ludzi. Ale też nie działa to tak prosto, bo przedstawiciele tej rasy starają się trzymać razem, zwykle w dużych miastach mieszkając przy jednej ulicy lub nawet zajmując niewielki kwartał, podczas gdy w innych osadach po prostu ich nie ma;
Zakonnicy - klasztory w miastach pojawiają się tylko tam, gdzie mogą się utrzymać z datków wiernych, więc przy zbiegu szlaków handlowych lub w osadzie liczącej przynajmniej dwie setki mieszkańców. W jednym klasztorze mieszka zwykle około 5 osób jednej płci: przeor/opat/przeorysza, zakonnicy i nowicjusze.
Czym się różni miasto renesansowe od średniowiecznego - cześć I
Niedawno pisałem o wielkości miast w Imperium. Teksty, które dotąd oddaliśmy w Wasze ręce (tak zawarte w podręczniku jak i na stronach), odwołują się mocno do miasta późnego średniowiecza. Ma to oczywiście swoje dobre uzasadnienie w świecie Dziedzictwa Imperium. Pod wieloma względami wszedł on dopiero w epokę renesansu. To zaś oznacza, że wiele w nim jeszcze z epoki poprzedniej - zwłaszcza pod względem architektury. Kultura i społeczeństwo rządzą się już nowymi prawami. Na co dzień ludzie poruszają się jednak po ulicach ukształtowanych w innym świecie.
Średniowiecze to domena klasycznego fantasy. Akcja Dziedzictwa Imperium toczy się w świecie renesansu. Warto to podkreślać na sesjach. Czy to Mistrz Gry opisując miasto czy Gracz projektujący siedzibę swojej postaci (czy nawet postać-architekt - rok temu na Pyrkonie odbyła się sesja dla malarzy, rzeźbiarzy i architektów), powinni brać to pod uwagę. Ale mało kto wie, czym Renesans różni się w miejskiej zabudowie od poprzednich epok. Tu damy Wam kilka wskazówek, jak podkreślić różnicę między Dziedzictwem Imperium a innymi światami.
Na początek jedna ważna uwaga: Renesans lubi dopracowany detal. Często drobne, ale świetne rzeźby, malowidła na sufitach czy ścianach, stanowią o nastroju pomieszczenia czy całego budynku. Odrodzenie to czas wielkich artystów, ale przede wszystkim sztuki użytkowej. Władcy, szlachta i bogaci mieszczanie zamawiają ozdoby do swoich siedzib, zwykle dając przy tym sporo swobody twórcom. Często zarówno zamawiający jak i wykonawca włączają w dzieło sztuki jakąś drobną grę, dowcip, specyficzną symbolikę. Korzystajcie z tego koniecznie na sesjach. Szczegół tworzy nastrój.
Teraz do rzeczy:
• Arkady, loggia, podcienie i krużganki
Prosta forma: łuki wsparte na smukłych kolumnach a za ich rzędem korytarz otwarty na świat zewnętrzny, to wizytówka Renesansu. Czy to w formie podcieni wzdłuż budynków, otaczających dziedziniec krużganków czy loggiów, czyli otwartych balkonów, jest ona nieodłączną częścią każdej nowej budowli w Imperium. Te konstrukcje można wykorzystać tak, by ukazać się ludziom na zewnątrz, jak i skryć się w cieniu. Tworzą często wielokondygnacyjne filigranowe pajęczyny, oplatające ściany bogatych kamienic, ratuszów czy pałaców.
Potajemne spotkania kochanków czy szpiegów, morderstwa w cieniu czy zwykłe spotkania dworzan w sam środek ciepłego dnia - wszystko to może zdarzyć się w takiej scenografii. Dzięki wielu odmianom, staje się ona uniwersalna. Ukryte znaki tajnego stowarzyszenia mogą być wyryte z tyłu kolumny, a pościg urozmaicany czy to nagłymi zmianami poziomów czy ostrzałem z przeciwległego krańca krużganku.
• Tynk - kolorowy i sgraffito
Miasto gotyckiego średniowiecza kojarzy nam się z wszechobecną pomarańczową cegłą. To oczywiście w dużym stopniu iluzja wynikająca ze zniszczenia starych dekoracji. Na zachodzie Europy gotyk nie był wyłącznie ceglany. Jednak prawdziwa rewolucja przyszła wraz z Renesansem.
Miasta z drewniane przemieniły się w murowane już dawno temu. Teraz ściany pokryły się setkami kolorów. Barwiony tynk dominuje pejzaż większych osad. Każda kamienica ma być inna. Nie tylko wyróżniać się wybraną barwą, ale też ozdobnikami. Mnożą się rzeźby na balkonach i loggiach czy wręcz w specjalnych niszach frontu budynku. Na kolorowym tle pojawiają się malowidła, często związane z zawodem właściciela, nierzadko zamawiane u znanych artystów. Lepsze nawet obrazy zdobią podcienie i korytarze gościnnej części domu lub pałacyku.
Nowością robiącą furorę jest sgraffito. To wymagająca precyzji i technicznej biegłości technika. Polega na nałożeniu na siebie dwóch warstw tynku, zwykle białej i czarnej, a następnie wydrapanie w powierzchni wzoru czy sceny rodzajowej tak, by postaci, rośliny i zwierzęta układały się z koloru znajdującego się pod spodem. Piękne i często zajmujące całą ścianę ozdoby są oznaką bogactwa i dobrego gustu. Podobno najwięksi kaplascy mistrzowie potrafią wykorzystać wiele różnobarwnych warstw by tworzyć wspaniałe kolorowe obrazy. To prawdziwi artyści, których usługi są cenione w całym Imperium. Bogacze ściągają ich czasem na drugi koniec ziem ludzi, by uświetnili ich siedziby swym kunsztem.
• Wielkie ratusze i zegary
Mieszczaństwo stało się w Renesansie grupą potężną, bogatą i wpływową. Miasta rosną i zyskują niezależność. W Imperium nie jest inaczej, choć procesy zachodzą odmiennie. Tak jak w naszym świecie, kupcy i rzemieślnicy zyskują możliwość podkreślenia swojego nowego statusu. Robią to odwołując się do własnego etosu: samorządności i innowacyjności. Wyrazem siły mieszczaństwa jest ratusz, a znakiem przywiązania do postępowych idei - zegar.
Kiedyś miejskie rady, zwykle pod przewodnictwem szlachcica lub jego urzędnika, zbierały się w jednej z kamienic lub pałacu właściciela miasta. Pełniły niemal wyłącznie rolę sądów, czasem z głosem doradczym. Wraz z końcem średniowiecza wszystkie ważniejsze ośrodki wyzwoliły się spod prywatnej kontroli i zyskały możliwość decydowania o własnym losie. Mieszczanie wykupili się z niewoli. Pierwszym znakiem wolności była budowa ratusza. Siedziby miejskiej władzy. Symbolu niezależności. Bogato zdobione i zajmujące ogromną część rynku budynki są wizytówkami wielkich miast.
Czas w mieście płynie inaczej niż na wsi. Choć dla nas ludzie Renesansu wydawaliby się żyć powoli, w tempie wyznaczanym przez upływające tygodnie, z ich punktu widzenia sytuacja wygląda inaczej. Choć załatwienie wielu spraw zajmuje im nieporównywalnie więcej czasu niż nam, liczą się dla nich nie tylko pory roku, święta czy dni, ale też godziny czy kwadranse. Zegar jest jednym z symboli mieszczaństwa. Umieszczony na wieży ratusza, staje się widomym znakiem rządów tego stanu. Zdobiony złotem, drogimi kamieniami i rzeźbami, jest wyrazem bogactwa wspólnoty na równi ze świątynią. Często poza godzinami pokazuje również nadchodzące święta i zdarzenia astronomiczne. Często w południe uruchamia jakiś mechanizm. Poruszające się figurki, procesje devów a nawet walczące mechaniczne zwierzęta. Jeśli ratusz jest symbolem wolności, zegar to znak przemyślności, kunsztu i postępu.
Czym się różni miasto renesansowe od średniowiecznego - cześć II
Dziś dalej o renesansowych miastach. Nie mniej ważnymi, choć może mniej rzucającymi się w oczy, ich cechami były:
• Geometryczne plany
Nowe budynki różnią się od średniowiecznych konstrukcji. Dawniej ich plany determinowała konieczność lub symbolika religijna. Nowe czasy przyniosły przełomowe koncepcje. Symetria, geometria i wzorowane na antyku rozwiązania nadają wyraźny charakter nowym pałacom, ratuszom a nawet, nielicznym na razie, świątyniom. Również w ozdobach geometria gra ogromną rolę. Motyw szachownicy, romby, łuki i koła pojawiają się na fasadach niemal wszystkich nowych budynków. W końcu spotkać można też architektów wzbogacających nowe prądy o kolejną koncepcję. Używają w swych planach nowej miary, a jest nią ludzkie ciało i jego proporcje. Jeżeli Ludzkość nie przetrwa nadchodzącej epoki, jej ideały pozostaną na wieki zaklęte w kamieniu.
W Imperium rzadko buduje się nowe miasta. Zwykle gdy stare rosną, przekraczają kolejne mury i obrastają nowymi osiedlami. Ludzi jest mało i nie ma potrzeby uciekania przed przeludnieniem. Czasem jednak ambitny arystokrata decyduje się na ufundowanie nowej osady lub naturalne katastrofy zmuszają mieszczan do przenosin. To ostatnie było źródłem powstania kilku nowych miast w Combrai. Gdy dawniej w takich przypadkach starczyło wytyczenie rynku i podział działek, dziś zatrudnia się najpierw architekta. Przygotowuje on plan osady, oparty o najlepsze nowoczesne wzory. Proste ulice, wielokątne rynki, skwery i fontanny stają się wizytówkami takich ośrodków. Są one doskonałym wyrazem nowych czasów. Zwłaszcza, ze otacza się je najlepszymi fortyfikacjami.
• Kopuły i kolumny
Kaplas rozesłało po ziemiach Rodów tysiące swoich mieszkańców, pomagając zasiedlić zniszczone krainy. Kolonizatorzy przynieśli ze sobą miłość do starożytnych form, poza Stolicą zapomnianych. Ci ludzie, zwykle rzemieślnicy, budowniczowie i artyści, zaczęli wprowadzać te dawne wzory do architektury i sztuki. Przyklasnęli im Regalici, bo Trzecie Miasto Magów kochało się w antycznej architekturze. Na obrazach w tle pojawiły się ruiny starożytnych budowli. W parkach zaczęto stawiać złamane kolumny - symbol przemijania. W miastach odrodziły się pradawne formy budynków użyteczności publicznej. Zaczęto od łaźni i świątyń pamiętających dawne czasy. Odnowiono kolumny. Odbudowano kopuły. Wkrótce zaczęły się one pojawiać i w nowych budowlach.
Dziś kolumna jest normalnym elementem większości budynków. Jako rzeźbiona ozdoba, podstawa konstrukcji loggiów i krużganków czy podpora stropów wielkich salach. Kopuły są rzadsze, bo ich konstrukcja wymaga wielkiej wiedzy i mistrzostwa. Jednak największe miasta mogą pochwalić się jednym czy dwoma budynkami uwieńczonymi w tak wspaniały sposób. Dla przyjezdnych to symbol bogactwa i nowoczesności, dla mieszczan powód do dumy.
• Zanik obronności
Stare mury nie ochroniły miast ani przed Wojną Ostateczną, Końcem Świata ani przed legionami Cesarza. Ocalałe miasta to dziś ośrodki handlu i kultury. Tracą swoje znaczenie jako twierdze. Muszą pomieścić ocalałych ze zniszczenia innych osad, a zimą również chłopów z pobliskich wiosek. Największe z nich chronią się przy użyciu fortec, barbakanów i bastionów, a nie zwartej zabudowy i szeregu murów. Obwarowania zmieniły swój wygląd i charakter wraz z ewolucją doktryn wojennych.
Dawniej miasto było zamknięte za ścianami z kamienia lub cegły. Teraz nowe budynki, pałacyki, klasztory i warsztaty, wyrastają wokół niego. Rośnie jego obszar i uroda. Mosty, dawniej stanowiące barierę dla atakujących, coraz częściej pokrywają się budynkami: rogatkami, sklepami a nawet domami mieszkalnymi. Miasto przestaje być twierdzą.
• Pałace
Ostatnią wymienioną tu zmianą będzie powstawanie pałaców. Dawniej zdarzały się oczywiście szlacheckie czy należące do opiekunów siedziby wewnątrz murów miejskich lub tuż pod nimi. Zwłaszcza w stolicach było to normalne. Były one jednak bardziej twierdzami niż budynkami mieszkalnymi. Grube mury, wieżyczki, blanki i silna obsada wojskowa czyniły z nich bezpieczne schronienie dla właścicieli i groźbę dla niespokojnych mieszczan.
Teraz pałace arystokracji i kapłanów stają się najdoskonalszymi wyrazami nowych prądów w architekturze i sztuce. Możni są wielkimi patronami dla artystów i uczonych. Zapełniają swoje posiadłości pięknymi rzeźbami, obrazami i wielkimi umysłami. Choć to potężne, powstające w otwartym terenie, pałace książąt Laion są inwestycjami budzącymi wielki szacunek, pałacyki w miastach i na ich obrzeżach mają swój niezwykły urok. Staranny nadzór i oszczędne gospodarowanie pozwalają na małej przestrzeni zgromadzić wszystkie kluczowe cechy nowej architektury. Wiele z nich to nieocenione perły renesansowego budownictwa, łączące wszystko, o czym pisałem wcześniej.
Wielkość miast
Zacznę dzisiejszą aktualizację od osobistego wrażenia. Byłem w zeszłym tygodniu we Wrocławiu. Lokalizacja hotelu względem miejsca pracy zmuszała mnie do codziennego przemierzania na piechotę tamtejszego Starego Miasta. Wielkiego średniowiecznego miasta, jednego z największy ośrodków handlu środkowej Europy.
W okresie wczesnego renesansu jego ludność przekraczała 20 tysięcy, czym przeganiał takie metropolie jak Kraków (choć tylko krótko) i Poznań. Ustępował co prawda takim potęgom jak Florencja (mająca w tym samym okresie niemal trzykrotnie wyższą populację), ale lepiej pasuje liczbą ludności do naszych potrzeb. Podsumowując: był większy, choć nie tak dużo, od dowolnego z miast Imperium, za wyjątkiem Kaplas.
Przejście z jednego końca Starego Miasta Wrocławia na drugi zajmowało mi 10 minut na jednej osi, 15 na drugiej.
Choć przyznam, że nigdy nie skręciłem w ulicę Nożowniczą. Sądząc po nazwie, mógłbym tam spędzić dużo więcej czasu.
Miasta w okresie, który stanowi inspirację dla Dziedzictwa Imperium, były małe. Nie tylko pod względem liczby ludności. Zamknięte były ciągle w ciasnych murach. Przekraczały je zwykle w nagłych wybuchach, zasiedlając wybrany obszar i otaczając go kolejnymi obwarowaniami. Miasta późnego średniowiecza i wczesnego renesansu rozmnażały się przez pączkowanie.
Wedle historycznych danych przeszło 20 tysięcy mieszkańców Wrocławia mieściło się w mniej niż tysiącu domów mieszkalnych. W kamienicy mieszkało blisko 30 osób. Kilka rodzin.
Zastanawiacie się pewnie, jak udawało się ich tam upchnąć. Gdy staniecie na rynku starego miasta w Waszej okolicy dostrzeżecie jeszcze z pewnością pozostałości działek średniowiecznych, na których stawiane były domy w kolejnych epokach. Są one zwykle wąskie, rzadko kamienica ma więcej niż 10-15 metrów szerokości. Sięga jednak daleko w głąb miasta. Często zresztą oryginalne wejście do budynku znajdowało się w bocznej uliczce. Taki budynek, zwykle o czterech poziomach, był samodzielną jednostką gospodarczą, ze sklepami i zależnymi od siebie rodzinami (państwo, uczniowie, czeladnicy, służba, wynajmujący pokoje lokatorzy i czasem przyjezdni). Nierzadko większe kamienice lub ich zespoły posiadały wewnętrzne dziedzińce, na których toczyło się życie społeczne i spotykała służba. Czasem za nimi zaczynały się magazyny, warsztaty czy baraki. Dużo miejsca w mieście zajmowały świątynie i ich obejścia - cmentarz, klasztor, siedziba głównego kapłana lub samorządu kościelnego. Tak też jest w Imperium.
Wasze postaci odwiedzają miasta, które można obiec w kwadrans. Gdzie trąbka z wieży ratusza czy dzwonnicy świątyni Pięciu Bogów jest słyszana w każdym końcu osady. W razie ataku straż i żołnierze są na murach w ciągu pięciu minut (to nie przenośnia!). W ciągu pół godziny przybysz może załatwić wszystko, czego potrzebuje i ruszyć w dalszą drogę. Zwykle jednak poświęca na to więcej czasu.
W miastach żyje się szybciej niż na wsi, jednak, poza stolicami, nieporównywalnie wolniej niż w naszych czasach. Przedmioty tworzy się na zamówienie i zajmuje to wiele czasu. Trzeba cierpliwie czekać aż dadzą efekty transakcje handlowe, zwłaszcza kupieckie wyprawy do innych krain. Choć to okres niespokojny, a ludzkie życie jest o połowę krótsze niż współcześnie, mieszczanie patrzą na świat z perspektywą czasu. Przyszłość płynie ku nim spokojnie, a oni zwykle mają czas, by na nią poczekać.
Imperium różni się jednak znacznie od naszego Renesansu. Koniec Świata wiele zmienił. W wielu miastach, które przed Wojną Ostateczną nie ustępowały ludnością Wrocławiowi, pojawiły się opuszczone dzielnice. Z powodu spadku liczby ludności, w kamienicach jest „luźniej”. Z drugiej strony wspólne mieszkanie ma wiele zalet: jest tańsze i zapewnia ciepło w zimie. Stąd stojące obok siebie puste budynki i zatłoczone miejskie domy.
Wasze postaci są w stanie obejść większość miast, idąc ulicą Okrężną (zwaną też czasem Kołem lub Podmurzem) ciągnącej się wzdłuż murów miejskich, w pół godziny. Konno w kilka minut będą od bramy na rynku (choć w wielu miastach tylko szlachta i wojsko mogą siedzieć w siodle, reszta musi wierzchowce prowadzić). Nawet oddalone od siebie karczmy są w zasięgu marszu podchmielonej grupki mieszczan. Wszędzie jest blisko.
Za to cały świat zewnętrzny jest bardzo pusty i pełen trudnych do przebycia odległości.
Miasta w Imperium, mimo chorób, rozbojów i podatków, są w gruncie rzeczy przytulne.