Świadectwo kapłana-salezjanina ojca Jeana Tamaro zamieszkałego w Bangkoku w Tajlandii
Oto jego świadectwo, odpowiada ono na problemy naszych czasów, kiedy zastanawiamy się nad misją kapłana i modlimy się w sposób szczególny za księży!
„ Przez 35 lat byłem misjonarzem w Tajlandii. Gdy miałem 50 lat pracowałem jako proboszcz w parafii Matki Bożej Fatimskiej w Prachuab. Pewnego dnia, prowadząc szkolny minibus z kilkoma uczniami poczułem nagle, że nie mogę oddychać. Zrobiło mi się ciemno przed oczyma i nic już nie widziałem. W szpitalu stwierdzili niewielki wylew do mózgu a potem lekarz odkrył jakąś anomalię w kręgach szyjnych i powiedział: ”Trzeba je rozciągnąć, żeby odczuł pan ulgę”. Miałem duże zwapnienia tej części kręgosłupa z powodu ciężkiej pracy fizycznej na misji: dźwigałem duże ciężary przy budowie klasztorów i szkół: cement, drewno, piasek…Kiedy rozciągano mi szyję, straciłem czucie w prawym ramieniu i prosiłem, żeby przestali. To był błąd medyczny i cała moja prawa strona ciała została sparaliżowana! Kazano mi robić fizjoterapię. W skrzydle szpitala, dokąd zawożono mnie na te zabiegi, wszyscy byli inwalidami i czułem się tam okropnie, ze świadomością, że zaczyna się moje życie inwalidy. Tego wieczoru byłem zmiażdżony depresją i pokusą utraty nadziei. Byłem sam w szpitalu i odczuwałem straszne poczucie bezsilności a codziennie krzyczałem do Pana: ”Pomocy”!
Trzy miesiące później w szpitalnej kaplicy rozmawiałem z Panem przed Najświętszym Sakramentem, powtarzając Mu, że już więcej nie mogę i błagając Go, żeby zabrał mnie stąd!
Nagle usłyszałem Jego głos! Zapytał mnie:” Ile mam lat, synu?” Odpowiedziałem:” Panie, Ty masz 33 lata!” a ty?” Odpowiedziałem: „ 50 lat” Odpowiedział mi:
- Dlaczego mi nie dziękujesz? Dałem ci 18 lat więcej(różnica 1 roku wynika z tego, że Francuzi wiek liczą od ilości lat rozpoczętych - przyp.tłum.) W wieku 33 lat już nie żyłem.
- O, Panie, żałuję! Przebacz mi, że nie doceniałem tych 18 dodatkowych lat mojego życia, które mi dałeś.
- Ty bardzo dobrze o Mnie mówiłeś, ale nie znałeś mnie. Skosztuj mnie! (Słowo ”skosztuj” brzmiało naprawdę głośno).
- Panie, co Ty chcesz przez to powiedzieć?
- Mój synu, Ja nie dałem ci święceń kapłańskich, żebyś pracował jako robotnik ani administrator. Dałem ci święcenia, abyś był Mną!
Słowo „MNĄ” było bardzo wyraźne. Jezus dodał:
- Kiedy cierpiałem czułem się opuszczony, przygwożdżony…
To było bardzo bolesne. Teraz ty już to znasz.
Byłem zszokowany! Zaczynałem rozumieć, co Jezus chciał mi powiedzieć. Odpowiedziałem Mu:
- Tak, Panie. Dziękuję, że dałeś mi tę okazję, abym naprawdę mógł przeżyć Twój ból i Twoje cierpienie. I dziękuję, że mi przypomniałeś, że dostałem święcenia, aby być Tobą!”
Od tego dnia poczułem, że powraca mi pokój. Powoli palce mojej prawej ręki zaczęły się poruszać. Nogi odzyskały zdolność poruszania się. Dzięki modlitwie i rehabilitacji czułem się coraz lepiej, do tego stopnia, że wszyscy w moim skrzydle szpitala pytali:”, Jakie to lekarstwo? Gdzie można je kupić?”
Odpowiadałem:” To Pan Bóg, tylko On! Wierzcie w Boga!”
Po zrobieniu badań okazało się, że mój kręgosłup jest ciągle zwapniony. Operowano mnie, więc przy 50% szansie na powodzenie. Powiedziałem do Pana:” Wszystko zależy od Ciebie, oddaję Ci moje życie. Zajmij się mną!” Operacja trwała 10 godzin. Miałem 36 szwów na szyi i 3 duże rany. Po operacji mogłem poruszać palcami, ramionami i nogami!”
Teraz mam zaufanie do Boga. On mnie przeznaczył na to, żebym BYŁ NIM, więc pozwalam Mu na to. Przeżywam moją służbę kapłańską jako służbę JEMU, bo wiem, że naprawdę to ON żyje we mnie i że kontynuuje przez mnie Swoje dzieło nauczania, uzdrawiania i uwalniania. A więc uwielbiajmy i dziękujmy Panu! Niech moje doświadczenie będzie na Jego większą chwałę!”
Świadectwo kapłana przepisano ze ZNAKU POKOJU nr 255 z dnia 25.04.2009r.