Dzieci z Bullerbyn (A. Lindgren)
Część I. My - dzieci z Bullerbyn
Bullerbyn to bardzo mała wioska, położona w Szwecji. W wiosce tej znajdowały się tylko trzy zagrody i mieszkało w niej sześcioro dzieci. W Zagrodzie Środkowej żyli Lisa, Lasse i Bosse, w Zagrodzie Północnej Britta i Anna, a w Zagrodzie Południowej Olle.
Trudno wytrzymać z braćmi
Dawniej Lisa mieszkała z braćmi w jednym pokoju. Czasami przyjemnie było mieszkać razem. Lasse wieczorami, zaraz po zgaszeniu światła, snuł różne opowieści o duchach. Pewnego wieczoru opowiadał historię o duchu, który krążył po domu i przestawiał meble. Nagle jedno z krzeseł zaczęło się przesuwać. Lisa przestraszyła się, myślała, że ten duch nawiedził ich dom, ale to tylko bracia przywiązali sznurek do krzesła i pociągali za niego w ten sposób, by mogło się poruszać.
Bosse nie opowiadał historii o duchach, tylko o swoich przygodach, w jakich będzie brał udział, gdy zostanie wodzem indiańskim.
Gdy Lisa mieszkała ze swoimi braćmi w jednym pokoju, nie mogła o niczym decydować. Wieczorem, kiedy chciała poczytać, Lasse gasił światło. Chciał opowiadać historie o duchach. Innym razem Lisa była senna. Chłopcy nie gasili światła, bo chcieli się jeszcze bawić.
Zagrody Środkowa i Południowa leżały bardzo blisko siebie. Rosła między nimi stara lipa. Gdy Lasse i Bosse chcieli odwiedzić Ollego, nie musieli chodzić po schodach, tylko przechodzili po gałęziach lipy prosto do pokoju kolegi.
Moje najprzyjemniejsze urodziny
Najmilej Lisa wspominała swoje ósme urodziny. Obudziła się bardzo wcześnie rano i zgodnie ze zwyczajem nie wstawała z łóżka, tylko czekała, aż inni przyjdą złożyć jej życzenia. Potem obudzili się bracia, zbiegli na dół i po chwili cała rodzina zjawiła się w pokoju. Wszyscy złożyli jej serdeczne życzenia, a mama przyniosła tacę, na której znajdowały się filiżanka czekolady, wazonik z kwiatkami i tort upieczony przez służącą Agdę.
Lisa nie otrzymała prezentów i była trochę rozczarowana. Kiedy wypiła czekoladę, mama zawiązała jej oczy ręcznikiem, a tatuś wziął na ręce i zaniósł do pokoju, którego dziewczynka nigdy przedtem nie widziała. Przynajmniej na początku tak jej się zdawało, bo kiedy wyjrzała przez okno, zobaczyła Zagrodę Północną. Domyśliła się wtedy, że jest w pokoju, w którym mieszkała dawniej jej babcia. Babcia przeprowadziła się do cioci Fridy i od tamtego czasu pokój był wolny i mama przechowywała w nim swoje krosna i gałgany, z których robiła chodniki.
W dniu urodzin Lisy pokój był ślicznie urządzony: miał na ścianach przepiękne tapety w różyczki, firanki w oknach i kolorowe dywaniki, które utkała mama. Tatuś zrobił w swoim warsztacie biały stół, stołeczki i komodę. Chłopcy przeciągnęli łóżko Lisy przez strych, do jej nowego pokoju, a dziewczynka przeniosła lalki i wszystkie swoje rzeczy. Miała teraz swój własny pokój i to był najwspanialszy prezent urodzinowy, jaki kiedykolwiek dostała.
Dalsze przyjemności w dniu urodzin
Po południu na podwieczorek przyszły do Lisy wszystkie dzieci z Bullerbyn. Od Anny i Britty Lisa dostała na urodziny książkę z bajkami, a od Ollego czekoladowy torcik. Dzieci częstowały się sokiem malinowym i tortem, który upiekła Agda. Tort był pięknie polukrowany i widniał na nim napis: „Lisa - 8 lat”.
Potem chłopcy poszli do swojego pokoju oglądać ptasie jaja z kolekcji Bossego, a dziewczynki bawiły się lalkami. Okno z pokoju Lisy było położone naprzeciw okna Britty i Anny, dlatego dziewczynki wpadły na wspaniały pomysł. Między oknami rozciągnęły mocny sznurek i przywiązały do niego pudełko po cygarach. Pociągając za sznurek, przeciągały pudełko z pokoju do pokoju, wkładały do niego kartkę i w ten sposób przesyłały sobie wiadomości. Bawiły się w księżniczki, zamknięte w wysokich wieżach, których strzeże zły smok.
Lisa cieszyła się, że okno jej pokoju jest naprzeciw okna Britty i Anny. Dziewczynki często przesyłały sobie wiadomości w pudełku, a zimą dawały znaki latarkami. Trzy błyśnięcia oznaczały: „Przyjdź do mnie, mam ci coś ważnego do powiedzenia”.
Lekcje się skończyły
Wraz z nadchodzącym latem zbliżał się koniec roku szkolnego. Dzieci z Bullerbyn chodziły do szkoły w Wielkiej Wsi. Była ona daleko od ich wioski i musiały wychodzić z domu bardzo wcześnie rano.
Nadszedł ostatni dzień roku szkolnego. Dzieci pięknie przyozdobiły klasę kwiatami, gałązkami brzeziny i szwedzkimi chorą giewkami. Do szkoły przyszli niektórzy rodzice, aby posłuchać, czego dzieci nauczyły się w ciągu roku. Dzieci odpowiadały przy rodzicach na pytania, jakie zadawała pani, a potem śpiewały piosenki.
Plewimy rzepę i dostajemy małego kotka
Na początku wakacji dzieci plewiły rzepę. Za każdą oplewioną grządkę dostawały kilka ore. Podczas plewienia gawędziły i opowiadały sobie różne historie. Najprzyjemniej pracowało im się pierwszego dnia, potem stało się to trochę nudne, ale dzieci nie mogły przerywać pracy, bo wszystkie grządki musiały być oplewione.
Pewnego dnia chłopcy zaczęli ze sobą rozmawiać, używając dziwnych słów. Powiedzieli, że jest to specjalny język, który mogą zrozumieć tylko chłopcy. Dziewczynki żartowały sobie, że chłopcy sami nie rozumieją tego, co mówią, a potem i one wymyśliły sobie swój język i całe popołudnie wszyscy bawili się w rozmawianie wymyślonymi językami.
Pewnego dnia, kiedy dzieci przerwały pracę, by zjeść podwieczorek, niebo zrobiło się zupełnie czarne i rozpętała się straszna burza. Do domu było daleko, więc dzieci postanowiły schronić się u Kristin z Zagajnika. Staruszka była w domu. Rozpaliła duży ogień w kominku i dzieci mogły się ogrzać i wysuszyć ubrania. Potem przygotowała im kawy zbożowej w imbryku i poczęstowała waflami.
Jedna z kotek Kristin miała właśnie kocięta. Były tak śliczne, że dzieci postanowiły wziąć sobie po jednym do każdej zagrody. Kotka Lisy nazwano Mruczek, Britty i Anny - Puszek, a Ollego - Malkolm. Po powrocie do domu mamusie nic nie powiedziały na widok kotków. To znaczyło, że dzieci mogły je zatrzymać.
W jaki sposób Olle dostał psa
Olle nie miał rodzeństwa, ale był właścicielem psa - Svippa. Kiedyś Svipp należał do szewca Grzecznego, który mieszkał przy drodze do Nowej Wsi. Szewc nazywał się Grzeczny, ale grzeczny wcale nie był. Buty, które zostawiano mu do naprawy, nigdy nie były zrobione na czas, nawet wtedy, kiedy obiecywał, że na pewno szybko je naprawi.
Svipp, kiedy mieszkał u Grzecznego, był najbardziej złym psem w okolicy. Był przywiązany na łańcuchu i, gdy się wchodziło na podwórze, wychodził z budy i groźnie szczekał. Pies był brudny, zaniedbany, a ponieważ szewc lubił się upić, często był głodny.
Pewnego razu, gdy Olle zaniósł buty do naprawy, pies jak zwykle wypadł z budy i głośno szczekał. Chłopiec zatrzymał się i zaczął do niego mówić. Powiedział, że jest miłym pieskiem i nie powinien tak szczekać. Gdy Olle przyszedł odebrać buty, przyniósł dla Svippa kość. Pies, jak zwykle, warczał i szczekał, ale był tak głodny, że od razu zajął się kością. Olle musiał przychodzić po buty kilka razy, bo ciągle nie były gotowe. Za każdym razem przynosił jakiś smakołyk dla Svippa. Pewnego dnia Svipp nie tylko przestał szczekać na Ollego, ale ucieszył się na jego widok.
Potem Grzeczny zwichnął nogę i Olle obiecał zaopiekować się psem do czasu, aż szewc wyzdrowieje. Szewc zgodził się. Olle posprzątał psią budę, umył miskę Svippa i nalał do niej świeżej wody, a potem zabrał go na długi spacer. Olle przychodził codziennie do szewca i opiekował się jego psem. Svipp i chłopiec bardzo się polubili. Kiedy Grzeczny wyzdrowiał i zabronił Ollemu opiekować się psem, chłopiec był bardzo smutny. Tatusiowi Ollego zrobiło się żal syna i odkupił Svippa od Grzecznego.
Od czasu kiedy Svipp miał nowego właściciela, nie był nigdy zły ani przywiązany do budy, nie chodził też na smyczy. Każdego dnia, kiedy Olle wracał ze szkoły, wybiegał mu na spotkanie. Nie podchodził jednak do zagrody szewca Grzecznego. Widocznie bał się, że szewc mógłby wyjść i zabrać go z powrotem.
Przyjemnie mieć własne zwierzę, ale dziadziuś też jest przyjemną rzeczą
W każdej zagrodzie było wiele zwierząt. Króliki należały do Lisy. Dziewczynka przynosiła im trawę i mlecze do jedzenia, a na zimę przenosiła klatki do obory.
Na starym drzewie w ogrodzie mieszkały sowy. Pewnego razu Bosse wdrapał się na drzewo, podebrał jedno sowie jajo, a w zamian podłożył kurze. Kiedy przyszedł czas wylęgu, z kurzego jaja wykluł się kurczaczek. Bosse przestraszył się, że sowiej mamie nie spodoba się takie pisklę i zabrał kurczaczka z sowiego gniazda. Nazwał go Albertem i wypuścił do innych kurcząt, które hodowała mama. Gdy kurczak podrósł, okazało się, że jest kurą. Od tamtej pory, kiedy Bosse jadł jajko, twierdził, że na pewno zniosła je dla niego Albertyna.
Lasse też chciał mieć własne zwierzęta. W chlewie założył pułapkę na szczury. I rzeczywiście, kilka z nich się w nią złapało. Lasse wpuścił je do beczki i umieścił na niej napis: „Szczurza ferma w Bullerbyn”. Niestety, następnego dnia szczury uciekły.
Britta i Anna nie miały własnych zwierząt. Miały natomiast dziadziusia. Ponieważ był jedynym staruszkiem w Bullerbyn, dzieci bardzo chętnie go odwiedzały. Był dla nich wszystkich dziadziusiem. Staruszek miał białą brodę i najczęściej siadywał w fotelu na biegunach. Z powodu słabego wzroku nie mógł sam czytać, dlatego dzieci, kiedy go odwiedzały, czytały mu gazetę. Dziadziuś żywo interesował się tym, co nowego działo się na świecie. Potem opowiadał dzieciom różne historie, które wydarzyły się, gdy był młody, i częstował je jabłkami i ślazowymi cukierkami.
Chłopcy nie mogą mieć przed nami żadnych tajemnic
Gdy skończyło się plewienie rzepy, zaczęły się sianokosy i zwózka siana. Dzieci całe dnie spędzały na wozach z sianem.
Lasse wymyślił nawet konkurs, w którym najodważniejsi mieli skakać z najwyższego stogu. Nagrodą dla zwycięzcy był lizak. Konkurs wygrał oczywiście Lasse. Wdrapał się tak wysoko, że po udanym skoku przez chwilę nie mógł się podnieść z ziemi. Nikt nie odważył się powtórzyć takiego skoku.
Któregoś dnia dziewczynki jeździły na wozie z parobkiem z Zagrody Północnej i znalazły polanę pełną dojrzałych poziomek. Po kilku dniach odkryły jeszcze kilka takich miejsc. Powiedziały o tym chłopcom. Nie chciały jednak zdradzić do końca, gdzie zbierają poziomki. Wtedy chłopcy powiedzieli, że oni też mają swoją tajemnicę. W stogach siana zrobili dziewięć grot, do których można się było dostać jedynie dzięki mapie. Dziewczynki rozpoczęły poszukiwania na własną rękę. Niestety, nie znalazły ani wejścia do grot, ani tajemniczej mapy.
Następnego dnia Lisa chciała pożyczyć od Ollego książkę z bajkami, a ponieważ nie chciało jej się chodzić po schodach, postanowiła przedostać się do pokoju Ollego po gałęziach lipy. Na lipie mieszkał kiedyś ptaszek i teraz została po nim dziupla. Lisa, przechodząc po gałęziach, zobaczyła, że z dziupli wystaje sznurek. Pociągnęła za niego. Okazało się, że do sznurka była przyczepiona owa tajemnicza mapa grot w stogach siana. Zapomniała o książce i szybko pobiegła do Britty i Anny.
Chłopcy bawili się właśnie w jednej z grot i zdziwili się bardzo, gdy weszły do niej dziewczynki. Ponieważ tajemnica chłopców została odkryta, dziewczynki musiały pomóc odnaleźć chłopcom poziomkowe polany. Szły przodem i rzucały chłopcom patyczki, aby łatwiej mogli znaleźć drogę. Nie wskazały im jednak drogi do swego najlepszego poziomkowego miejsca.
Śpimy w stogu
Pewnego dnia chłopcy postanowili spędzić noc w stogu siana. Dziewczynki również chciały pójść w ich ślady. Mamusie na początku protestowały, w końcu się jednak na to zgodziły.
Późnym popołudniem dziewczynki przygotowały sobie mnóstwo kanapek, wzięły końskie derki i powędrowały do stogu w Zagrodzie Północnej. Chłopcy mieli spać w stogu Zagrody Środkowej. Gdy zrobiło się zupełnie ciemno, dziewczynki zjadły swoje kanapki, ale nie mogły zasnąć. Zdawało im się, że dookoła sły szą różne szmery. Zastanawiały się, co się stanie, jeśli przyjdzie prawdziwy włóczęga i będzie chciał przenocować w ich stogu. Nagle usłyszały przeraźliwe wycie i bardzo się przestraszyły. To chłopcy postanowili je wystraszyć. Potem chłopcy wrócili do swojego stogu i zasnęli.
Obudzili się strasznie zmarznięci. Wyszli ze stogów i skierowali się do kuchni w Zagrodzie Środkowej. Okazało się, że jest jeszcze bardzo wcześnie i tylko Agda wstała do dojenia krów. Dała im ciepłego mleka i bułeczek, i dzieci poszły spać dalej, tym razem do własnych łóżek.
Anna i ja uciekamy z domu
Lisa najbardziej lubiła bawić się z Anną. Ich ulubionym zajęciem była zabawa lalkami. Udawały wtedy, że są dorosłymi paniami, a lalki to ich dzieci. Kiedy padał deszcz, często chodziły do dziadziusia i czytały mu gazety. Pewnego razu dziadziuś opowiadał im, że gdy był mały, nie miał rodziców i mieszkał u ludzi, którzy wcale nie byli dla niego dobrzy. Musiał ciężko pracować, mimo że był mały. Dostawał mało jedzenia i często był bity. W końcu zbrzydło mu to i uciekł.
Anna i Lisa też postanowiły uciec. Nie znalazły się co prawda w podobnej sytuacji, ale samo uciekanie wydało im się niezwykle przyjemne.
Lisa martwiła się, że nie dotrwa do późnego wieczora i zaśnie, ale Anna doradziła jej, żeby przywiązała sobie sznurek do dużego palca u nogi. Koniec sznurka miała wypuścić za okno, aby ona mogła ją obudzić. Anna nie zamierzała spać. Słyszała, że jeśli podłoży się pod poduszkę gałązki jałowca, to na pewno się nie zaśnie.
Lisa zrobiła tak, jak poleciła jej Anna i położyła się do łóżka. Gdy się obudziła, za oknem było zupełnie jasno. Lisa poczuła, że ktoś ciągnie ją za sznurek, przywiązany do palca u nogi. Pod oknem nie było jednak Anny, tylko Lasse i Bosse, którzy przyszli zobaczyć, co to za sznurek wystaje z okna Lisy. Lisa odczepiła sznurek od swojego palca i pobiegła do Zagrody Północnej zobaczyć, co robi Anna. Dziewczynka jeszcze spała. Kiedy się obudziła, była zdziwiona. Następnie zauważyła, że jeśli ktoś nie może sypiać po nocach, powinien spać na gałązkach jałowca.
Urządzamy sobie pokoik do zabawy
Na pastwisku za Zagrodą Południową były skaliste pagórki i kamienie. Dziewczynki zrobiły sobie tam pokoik do zabawy. Rozłożyły w nim małe kawałki chodników. Skrzynki po cukrze służyły jako szafki, a kolorowa chustka była obrusem. Każda z dziewczynek przyniosła sobie stołeczek do siedzenia i lalki do zabawy. Dziewczynki bawiły się w dom. Britta była panią Andersen, Lisa jej służącą Agdą, a Anna dzieckiem. Kiedy chłopcy odkryli miejsce zabawy dziewczynek, one nie mogły się już tam bawić. Lasse, Bosse i Olle wyśmiewali się z dziewczynek i ich zabawy, i nie chcieli zostawić ich w spokoju. Dziewczynki musiały iść zagrać z chłopcami w piłkę.
Jest tak, jak mówiłam - chłopcy nie mogą mieć przed nami żadnych tajemnic
W ciągu kilku następnych dni dziewczynki bawiły się w swoim pokoiku wśród skał. Chłopcy również biegali gdzieś od samego rana. Dziewczynki domyślały się, że chłopcy mają jakąś swoją tajemnicę i postanowiły wyśledzić ich miejsce do zabawy. Nie było to jednak łatwe, bo chłopcy na obiad przychodzili z różnych stron, a po obiedzie wymykali się pojedynczo.
Na pastwisku Zagrody Środkowej było miejsce, gdzie gęsto rosły krzaki leszczyny, jałowca i innych krzewów. Dziewczynki domyślały się, że chłopcy właśnie tam się bawią. Obeszły zarośla dookoła, ale chłopców nie znalazły. Anna wpadła na pomysł, żeby wykorzystać psa Svippa. Pies ucieszył się, myślał, że idzie na długi spacer. W krzakach leszczyny szybko odszukał Ollego.
Między czterema drzewami chłopcy zbudowali sobie ładny domek. Ściany zrobili z gałęzi, a dach z końskiej derki. Lasse, Bosse, Olle zgodzili się, żeby dziewczynki bawiły się razem z nimi w Indian. Lasse był wodzem i nazywał się Silna Pantera, Bosse - Rączy Jeleń, a Olle - Drapieżny Sęp. Britta musiała nazywać się - Mruczącym Niedźwiedziem, Anna - Żółtym Wilkiem, a Lisa - Przebiegłym Lisem. Dzieci zrobiły sobie łuki i strzały, a Lasse wymyślił, że pasące się na pastwisku krowy to Komancze - wrogie plemię Indian.
Znów idziemy do szkoły
Wakacje minęły i znów zaczęła się szkoła. Lisa lubiła szkołę, panią i swoje koleżanki. Dzieci z Bullerbyn chodziły do szkoły w Wielkiej Wsi i musiały wychodzić z domu już o godzinie siódmej rano. Na drugie śniadanie zabierały ze sobą mleko i kanapki, jednak chłopcy często zjadali je już w drodze do szkoły. Uważali, że śniadanie można nieść w brzuchu, a nie w tornistrze.
Pani mieszkała w szkole, na piętrze. Pewnego razu, gdy dzieci przyszły do szkoły, drzwi klasy zostały zamknięte. Nie było ani dzieci, ani pani. Pani zachorowała. Dzieci z Wielkiej Wsi wiedziały o tym i nie przyszły do szkoły. Dzieci z Bullerbyn weszły na górę. Pani leżała w łóżku, była bardzo chora. Miała przyjść jakaś kobieta do pomocy, ale nie przyszła i pani zapytała dzieci, czy nie mogłyby jej pomóc. Dzieci zgodziły się. Chłopcy przynieśli drewna, a dziewczynki napaliły w piecu, posprzątały pokój i zrobiły dla pani śniadanie. Potem jeszcze przygotowały na obiad duszone mięso, a pani poczęstowała ich tym mięsem. Następnego dnia dzieci również przyszły pomóc pani. Potem pani już wyzdrowiała i lekcje odbywały się normalnie.
Przebieramy się
Pewnego wieczoru wszyscy rodzice z Bullerbyn poszli na przyjęcie do właściciela sklepu z Wielkiej Wsi. Dziewczynki siedziały w pokoju Lisy i Anna wpadła na pomysł, żeby pobawić się w przebierańców. Na strychu wisiało mnóstwo starych ubrań. Britta przebrała się w męskie ubrania, a Lisa i Anna w długie spódnice. Lisa założyła na głowę kapelusz z woalką i wyglądała tak, że trudno ją było poznać. Tak przebrane poszły na dół porozmawiać z Agdą.
Agda na początku trochę się przestraszyła. Po chwili zaprosiła dziewczynki do kuchni i poczęstowała sokiem. Później Lisa i Anna poszły do Zagrody Południowej, gdzie bawili się chłopcy. Gdy oni zobaczyli, jak przebrały się dziewczynki, również włożyli na siebie stare ubrania dorosłych. Wszyscy poszli do dziadziusia i urządzili mu przedstawienie. Mimo że staruszek niewiele widział, śmiał się razem z dziećmi.
Wielka śnieżyca
Nadszedł grudzień, a śniegu ciągle nie było. Dzieci martwiły się, że nie zdąży spaść na Gwiazdkę. Tymczasem śnieg spadł w przedświątecznym tygodniu. Gdy dzieci siedziały w klasie, zobaczyły, że za oknem wirują płatki śniegu. Bardzo się ucieszyły. Na przerwie wybiegły na podwórko i biegały, robiąc ścieżki na świeżym śniegu.
Lekcje skończyły się i dzieci wyszły ze szkoły, a śnieg zaczął padać jeszcze bardziej. Zerwał się również silny wiatr i pani martwiła się o dzieci z Bullerbyn. Zaproponowała im, aby zostały u niej na noc. Dzieci chętnie by się zgodziły, ale wiedziały, że rodzice się denerwują. Odmówiły więc pani i ruszyły do domu.
Szły, trzymając się za ręce, ale zaspy były tak wysokie, a wiatr tak silny, że poruszanie się było bardzo trudne. Wkrótce Lisa i Anna bardzo się zmęczyły i zaczęły płakać. Nie mogły iść dalej. Wtedy Olle zaproponował, żeby spędzić noc u szewca.
Szewc nie ucieszył się na widok dzieci, ale wpuścił je do swojego domu. Dzieci zdjęły palta i siedziały zmęczone, obserwując, jak Grzeczny łata buty. Szewc zrobił sobie kolację, ale dzieci nie poczęstował, choć były bardzo głodne.
Gdy zapadł zmierzch, śnieżyca ustała. Ponieważ zaspy na drodze były duże, dzieci martwiły się, jak przez nie przebrnąć. Wtedy usłyszały dzwonki sań. To tatuś Lisy, Lassego i Bossego wyjechał po dzieci śnieżnym pługiem.
Po powrocie do domu dzieci zjadły ze smakiem rosół z kluseczkami. Najwięcej przyjemności sprawiło im to, że mogły się położyć się do łóżka wcześniej niż zwykle.
Wkrótce już święta!
Następnego dnia świeciło słońce. Puszysty, biały śnieg leżał dookoła. Był to ostatni dzień nauki przed feriami świątecznymi.
W szkole pani przeczytała dzieciom opowiadanie świąteczne i rozdała książki z bajkami, które wcześniej zamówiła w Sztokholmie. Potem dzieci odśpiewały wszystkie znane im świąteczne piosenki i wyruszyły do domu. Po drodze wstąpiły do sklepu i ku piły czerwony, zielony, żółty i niebieski papier, z którego zamierzały zrobić koszyczki na choinkę.
W domach panował świąteczny rozgardiasz. Dorośli byli zajęci przygotowaniem świątecznej kiełbasy. Dzieci zrobiły latarnię ze śniegu, a potem wyniosły snopki owsa dla ptaszków i przymocowały je na jabłonkach w sadzie. Wieczorem dzieci zebrały się u dziadziusia i kleiły koszyczki na choinkę. Wszyscy przygotowywali się do świąt.
Część II. Jest już nas siedmioro w Bullerbyn Kto mieszka w Bullerbyn
W Bullerbyn mieszkało sześcioro dzieci: Lisa, Britta i Anna, Olle, Lasse i Bosse. W każdej zagrodzie byli także mamusia i tatuś. W Zagrodzie Północnej mieszkał dziadziuś, który tak naprawdę był dziadkiem Britty i Anny, ale wszystkie dzieci traktowały go jak własnego dziadziusia. W Zagrodzie Środkowej mieszkała jeszcze Agda, która była służącą, i Oskar - parobek. W Zagrodzie Północnej też był parobek - Kall. W Zagrodzie Południowej przybył niedawno jeszcze jeden malutki człowieczek. Była nim siostra Ollego. Nie potrafiła jeszcze mówić i chodzić, ale Olle twierdził, że jest najważniejsza w rodzinie.
Jak obchodzimy w Bullerbyn Gwiazdkę
Gwiazdka dla dzieci z Bullerbyn zaczynała się od tego dnia, kiedy piekło się pierniki. Każde z dzieci dostawało wielki kawałek ciasta i mogło upiec takie pierniczki, jakie chciało. Ostatnio Lasse zapomniał o pieczeniu pierników i pojechał z tatusiem do lasu po drewno. Gdy byli już w lesie, chłopiec przypomniał sobie o tym i pobiegł szybko do domu. Lisa i Bosse, wykorzystując nieobecność Lassego, wycięli najlepszą foremką do pierników w kształcie prosiaczka po dziesięć ciasteczek. Z resztek ciasta dzieci ulepiły jedno wielkie ciastko, które miało być nagrodą w świątecznym konkursie.
Lasse, Bosse i Lisa włożyli do butelki trzysta dwadzieścia dwa ziarnka grochu. Potem chodzili po zagrodach i pytali, ile ziaren jest w butelce. Ciastko wygrał dziadziuś, ponieważ był najbliższy prawdy. Powiedział, że w butelce jest trzysta dwadzieścia ziaren grochu.
Następnego dnia po pieczeniu pierniczków dzieci i tatusiowie pojechali saniami do lasu po choinki. Ścięli trzy duże świerki, po jednym do każdej zagrody, i dwa małe: jeden do pokoju dziadziusia, a drugi dla Kristin z Zagajnika.
Rano w Wigilię dom był już przygotowany do świąt. W kuchni były nowe chodniki, poręcz wokół pieca ozdobiono białą, czerwoną i zieloną bibułą, a na stole leżał świąteczny obrus.
W Wigilię dzieci poszły odwiedzić Kristin z Zagajnika. Zaniosły jej choinkę i cały kosz różnych smakołyków, m.in. świąteczną szynkę, kawałek kiełbasy, kawę, pierniki, świeczki, cukierki. Kristin udała, że jest zaskoczona wizytą dzieci i serdecznie dziękowała za prezenty.
Po powrocie do domu dzieci w każdej zagrodzie ubrały własne choinki. Na strychu znajdowały się czerwone jabłka, odłożone na choinkę. Na choince zawieszono również: koszyczki z papieru, do których włożono rodzynki i orzechy, pierniczki, aniołki z waty, chorągiewki, świeczki i cukierki. Potem dzieci zeszły do kuchni i maczały chleb w wielkim rondlu, w którym gotowały się szynka i kiełbasa.
Kiedy wszystko już było przygotowane, pozostało tylko czekać na pierwszą gwiazdkę. Gdy zrobiło się ciemno, Lasse, Bosse i Lisa włożyli na głowy czerwone czapki krasnoludków i poszli z prezentami do Zagrody Północnej. Britta i Anna zaprosiły ich do środka, poczęstowały świątecznymi łakociami i również wręczyły im prezenty. Potem i one włożyły czapki krasnoludków. Wszyscy poszli do Ollego. Olle poszedł w ślady kolegów, nałożył maskę krasnoludka i wszystkie dzieci wybiegły na dwór.
W końcu nadszedł wieczór wigilijny. Przy stole, razem z rodzicami i dziećmi, usiedli również Agda i Oskar. Stół był pięknie nakryty i znajdowało się na nim mnóstwo jedzenia. Lisa jadła prawie samą szynkę i kaszę. W kaszy był ukryty migdał. Ta osoba, która znalazła migdał w swojej kaszy, miała na pewno znaleźć sobie męża lub żonę w ciągu następnego roku. Migdał był przepołowiony i połówki znalazły się w porcjach Oskara i Agdy.
Po kolacji wszyscy przenieśli się do pokoju, w którym była choinka. Tatuś przeczytał z „Biblii” fragment o narodzinach Dzieciątka Jezus, a Lisa powiedziała ładny wierszyk. Potem Lasse przebrał się za wigilijnego krasnala - Jultomte, roznoszącego prezenty i wszedł do pokoju z workiem na plecach. Lisa dostała piętnaście prezentów: lalkę, trzy książki, materiał na sukienkę, rękawiczki i inne rzeczy. Sama również przygotowała prezenty dla innych: dla mamusi wyszyła krzyżykami serwetkę, tatusiowi kupiła kalendarz, a braciom podarowała pudełko ołowianych żołnierzyków. Potem do Zagrody Środkowej przyszli również inni mieszkańcy Bullerbyn. Tańczyli wokół choinki i śpiewali piosenki.
Jeździmy na saneczkach
Bullerbyn było położone na wzgórzach. Idąc do Wielkiej Wsi, cały czas szło się z górki. Po drugim dniu świąt Lasse wydobył z zagrody duże sanki do wożenia drewna z lasu. Wszystkie dzieci wsiadły do nich i zjeżdżały z pagórków.
Zabawa trwała w najlepsze, gdy przyszli tatusiowie i poprosili o pożyczenie sanek. Oni również chcieli przyłączyć się do zabawy. Zjechali jeden raz, ale sanek nie oddali. Chcieli zjechać jeszcze raz. Chłopcy przyciągnęli więc drugie sanki. Gdy dzieci dojechały do połowy pierwszego pagórka, zobaczyły, że tatusiowie leżą w zaspie i śmieją się. Tatusiowie zjeżdżali jeszcze kilka razy, aż wreszcie przyszła mama Britty i Anny i poprosiła, żeby jej mąż narąbał drewna. Tatuś dziewczynek zabrał się do pracy. Pozostali tatusiowie również rozeszli się do swoich domów.
Gdy dzieci znów zostały same, urządziły wyścigi. Chłopcy wsiedli do jednych sanek, uznając je za swój okręt. Nazwali go Długim Wężem. Dziewczynki wsiadły do drugich sanek i nazwały je Złotą Różą. Wyścigi na sankach były bardzo emocjonujące. Sanki mknęły szybko obok siebie i chłopcy krzyczeli, że jeśli dziewczynki będą tak szybko jechać, to wkrótce wpadną do zaspy. Tymczasem to Długi Wąż wjechał prosto w zaspę i fiknął koziołka. Lasse nabił sobie dużego guza o pień drzewa, więc wy ścig przerwano. Dzieci poczuły, że są głodne, więc zakończono zabawę i wszyscy poszli do domu.
Czuwamy do północy w noc sylwestrową
W Sylwestra Anna i Britta przyszły do Lisy z propozycją. Miały zamiar czuwać aż do północy, aby powitać Nowy Rok. Mamusia zgodziła się, żeby dziewczynki poszły spać później niż zwykle. Dała im jabłka, orzechy i sok jeżynowy, aby mogły sobie urządzić ucztę. Potem dziewczynki poszły do dziadziusia zapytać, czy chciałby razem z nimi witać Nowy Rok. Dziadziuś jednak nie chciał skorzystać z zaproszenia. Powiedział, że wieczorami jest bardzo śpiący. Wyciągnął jednak z szafy małe kawałeczki ołowiu i czerpaczek, jakiego używają chłopcy, gdy odlewają ołowiane żołnierzyki. Dziewczynki zamierzały lać ołów i w ten sposób dowiedzieć się, co przydarzy im się w nowym roku. Gdy chłopcy dowiedzieli się, że dziewczynki zamierzają nie kłaść się spać aż do północy, postanowili również witać Nowy Rok.
Dziewczynki zgromadziły się w pokoju Lisy, a chłopcy w pokoju Lassego i Bossego. Kiedy jednak chłopcy zorientowali się, że w pokoju Lisy dziewczynki będą lały ołów, postanowili się tam przenieść.
Pierwszy wróżył sobie Lasse. Jego ołów przypominał książkę i dzieci uznały, że w przyszłym roku będzie chodził do szkoły. Ołów Lisy przypominał rower i Lisa bardzo się ucieszyła, bo marzyła o rowerze.
Kiedy już wszyscy sobie powróżyli, usiedli przy kominku i opowiadali bajki, jedli jabłka, orzechy i pili sok jeżynowy. W pewnej chwili Bosse poczuł senność, położył się na łóżku Lisy, a po chwili zasnął.
O północy dzieci zgasiły świece i wyjrzały przez okno, by zobaczyć nadchodzący Nowy Rok. Nie zobaczyły jednak nic ciekawego. Życzyły więc sobie tylko szczęśliwego Nowego Roku i postanowiły pójść spać. W łóżku Lisy spał Bosse, więc dzieci wzięły go za ręce i nogi i przeniosły na jego łóżko. Lasse ubrał Bossego w koszulę nocną, a we włosach zawiązał mu jedną ze wstążek Lisy. Bosse nawet się nie obudził.
Witanie Nowego Roku wydało się dzieciom tak przyjemne, że postanowiły na drugi rok tak samo spędzać noc sylwestrową.
Jedziemy z wizytą do cioci Jeny
W czasie ferii zimowych dzieci i dorośli zostali zaproszeni na przyjęcie do cioci Jeny. Zagroda cioci Jeny znajdowała się daleko za Wielką Wsią, dlatego, żeby dotrzeć na czas, rodziny musiały wyruszyć bardzo wcześnie rano. Każda rodzina jechała we własnych wiklinowych saniach, a dzieci miały na sobie grube czapki, swetry i szaliki.
Ciocia Jeny miała trzy córeczki. Oprócz nich na przyjęciu były też inne dzieci i wszystkie bawiły się w dużym pokoju na piętrze. Dzieci wyobrażały sobie, że najstarsza córka cioci Jeny, Nana, jest czarownicą, a pokój dużym lasem, w którym dzieci zbierają jagody. Duża skrzynia w sieni była piecem, do którego czarownica wkładała złapane dzieci. Potem bawili się w grę: „ woda, roślina, kamień”. Gdy czarownica krzyknęła to hasło, nie wolno się było nikomu poruszyć.
Córeczki cioci Jeny miały wspaniały domek dla lalek. Lisa i Anna od czasu do czasu podchodziły do niego, żeby popatrzeć na lalki, które w nim mieszkały. Potem również dorośli przyłączyli się do zabawy z dziećmi. Razem bawili się w ciuciubabkę i fanty. Dzieci były zadowolone. Najbardziej jednak cieszyły się z tego, że zostały u cioci Jeny na noc. Lisa bardzo lubiła nocować poza domem.
Następnego dnia po południu wszyscy wrócili do domu. Lisa miała nadzieję, że ciocia Jeny na drugi rok również urządzi podobne przyjęcie.
Lasse wpada do jeziora
Na pastwisku w Zagrodzie Północnej było małe jeziorko. Zimą dzieci urządzały sobie na nim ślizgawkę i jeździły na łyżwach.
Pewnego dnia tatusiowie potrzebowali lodu do lodowni. Wyrąbali na jeziorku przerębel, a otwór założyli gałęziami jałowca. Mamusia nie pozwoliła ślizgać się Lisie, Lassemu i Bossemu. Obawiała się, że któreś z nich wpadnie do przerębla. Dzieci jednak tak prosiły i obiecywały, że będą ostrożne, iż mama w końcu pozwoliła im pójść nad jeziorko.
Lasse chciał się popisać przed resztą dzieci i podjeżdżał bliżej przerębla. Dzieci ostrzegały go, że się to źle skończy, ale Lasse nie słuchał, tylko jechał tyłem wprost na przerębel. W pewnej chwili znalazł się w wodzie. Wszyscy zaczęli krzyczeć, a najgłośniej krzyczał Lasse. Przestraszyli się, że Lasse utonie. Dzieci położyły się na lodzie. Na samym końcu położył się Bosse i podał Lassemu rękę. W ten sposób pomógł mu wyjść na lód. Dzieci pobiegły szybko do domu. W domu mamusia bardzo gniewała się na Lassego. Musiał wypić gorące mleko i leżeć kilka godzin w łóżku, aby przemyśleć swoje postępowanie.
Idziemy do szkoły i żartujemy razem z panią
Lisa bardzo lubiła chodzić do szkoły. Wszystkie dzieci uczyła jedna nauczycielka. Choć były one w różnym wieku, uczyły się w tej samej klasie. W całej szkole było tylko dwadzieścioro troje dzieci. Na przerwach dziewczynki wymieniały się zakładkami, a wiosną grały w klasy. Chłopcy urządzali bitwy na śnieżne kule, a wiosną grali w kulki. Ciągle psocili, płatali figle.
Pewnego razu Lasse przyniósł do szkoły nadmuchiwanego prosiaczka. Gdy wyjęło się z niego korek, prosiaczek piszczał. Lisa właśnie skończyła czytać o królu Gustawie Wazie, gdy Lasse wyjął korek i prosiaczek zapiszczał. Wyglądało to tak, jakby właśnie król Gustaw zaczął płakać. Wszystkie dzieci zaczęły się śmiać. Pani również miała ochotę się roześmiać, ale nie zrobiła tego, tylko wysłała Lassego do kąta.
Innym razem pani musiała wyjść na zebranie i poprosiła, żeby Britta ją zastąpiła, bo ma dobre wyniki w nauce. Dziewczynka była dumna, że może przypilnować kolegów. Usiadła za pulpitem, ale gdy tylko pani wyszła, chłopcy zaczęli rozrabiać. Po jakimś czasie nauczycielka wróciła i Britta poskarżyła się na chłopców. Za karę musieli zostać w szkole godzinę dłużej. Dziewczynki szły do domu bardzo wolno. Chciały, żeby chłopcy mogli je dogonić. Wiedziały, że gdyby wróciły do domu wcześniej od nich, rodzice dowiedzieliby się o wszystkim.
Pierwszego kwietnia dzieci oszukały panią. Dzień wcześniej umówiły się, że następnego dnia przyjdą dwie godziny wcześniej. Zanim pani zdążyła zamknąć klasę, Lasse przesunął zegar o dwie godziny do przodu.
Następnego dnia uczniowie pojawili się w szkole już o szóstej rano. Pani oczywiście jeszcze spała. Kiedy usłyszała głosy dochodzące z dołu, myślała, że zaspała. Szybko ubrała się i nawet nie popatrzyła na swój zegar. W klasie zegar wskazywał dwadzieścia minut po ósmej. Gdy zegar w klasie wskazywał dziewiątą, w pokoju pani zadźwięczał budzik. Była naprawdę godzina siódma. Wtedy dzieci zaczęły krzyczeć, że to prima aprilis.
W drodze powrotnej do domu Olle w pewnej chwili powiedział do Lassego, że ma ogromną dziurę w spodniach. Lasse bez namysłu wykręcił głowę, żeby zobaczyć, co to za dziura. Olle cieszył się, że dało mu się oszukać Lassego. Dzieci chciały również pożartować z Grzecznym, ale szewc nazwał ich bandą smarkaczy i nawet nie popatrzył w ich stronę. Po południu Lasse poszedł do Ollego i powiedział mu, że w Zagrodzie Północnej jest handlarz, który skupuje kamienie. Rzeczywiście był tam handlarz, więc Olle wziął worek i nazbierał do niego kamieni. Zaniósł kamienie handlarzowi, ale wtedy okazało się, że staruszek skupuje butelki i szmaty. Ollemu było strasznie wstyd, a Lasse krzyczał przez okno, że to prima aprilis.
Wielkanoc w Bullerbyn
W Wielką Środę dzieci przygotowały mnóstwo kartek z żartobliwymi napisami, aby przyczepiać je sobie do pleców. Były to zabawne napisy, np. „Zły orangutan”, „Ostrożnie, pies”.
Dzieci poszły bawić się do tartaku. Skacząc po deskach, próbowały przypiąć sobie kartki. Nie było to jednak proste, bo każde starało się chować własne plecy. Kiedy Agda przyszła zawołać ich na obiad, Lasse zakradł się do niej od tyłu i przypiął jej kartkę: „Ach, jak ja lubię Oskara”. Agda krzątała się z tą kartką po kuchni, a Oskar śmiał się zadowolony. W końcu Agda przypomniała sobie o tym zwyczaju i wrzuciła kartkę do pieca, potem śmiała się razem z dziećmi. Podczas obiadu Lasse zostawił swoją kurtkę na stołku i Lisa przyczepiła do niej kartkę: „Jestem taki głupi, że wszyscy mnie żałują”. Lasse nie zauważył kartki i włożył kurtkę. Reszta dzieci śmiała się z chłopca i napisu na jego plecach.
W Wielki Czwartek dzieci przebrały się za Baby Jagi i jeździły na miotłach i pogrzebaczach, składając sobie nawzajem świąteczne życzenia.
W Wielką Sobotę wszyscy dorośli z Bullerbyn pojechali na przyjęcie, urządzone przez pastora w Wielkiej Wsi. Dzieci zebrały się w Zagrodzie Środkowej i malowały pisanki. Potem urządziły konkurs, kto zje najwięcej jajek na twardo. Konkurs wygrał Bosse, który zjadł sześć jajek. Po konkursie dzieci postanowiły odnaleźć świąteczne jajka. Były to specjalne jajka wypełnione słodyczami. Pod koniec dnia bawiły się w chowanego. Najlepszą kryjówkę znalazła Britta. Na wieszaku w sieni wisiała kurtka taty i stały jego buty z cholewami. Britta włożyła buty i owinęła się kurtką. Nikt nie mógł jej odszukać. W końcu dzieci wzięły jajka i cukier i poszły do dziadziusia kręcić kogel-mogel. Dziadziuś opowiadał im, jak spędzano Święta Wielkanocne, gdy był małym chłopcem.
Anna i ja załatwiamy sprawunki
Sklep znajdował się w Wielkiej Wsi. Dzieci kupowały tam wszystko, czego potrzebowały, wychodząc ze szkoły. Pewnego dnia w czasie ferii wielkanocnych mama poprosiła Lisę, żeby poszła do Wielkiej Wsi i zrobiła zakupy. Miała kupić: dwadzieścia deka drożdży, kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej, paczkę imbiru, paczkę igieł, puszkę śledzi, dziesięć dekagramów słodkich migdałów i butelkę octu. Mama prosiła Lisę, żeby na kartce zrobiła listę sprawunków, ale Lisa nie mogła znaleźć ołówka i stwierdziła, że wszystko doskonale zapamięta.
Anna również wybierała się na zakupy. Dziewczynki włożyły czapeczki na głowy, wzięły koszyki i poszły jeszcze zapytać dziadziusia, czy czegoś nie potrzebuje. Staruszek poprosił o ślazowe cukierki i buteleczkę spirytusu kamforowego.
Gdy przechodziły obok domu Ollego, wyszła jego mama i poprosiła, żeby dziewczynki kupiły dla niej szpulkę białych nici numer czterdzieści, słoik cukru waniliowego i kawałek dobrze obsuszonej kiełbasy.
Dziewczynki wyruszyły do Wielkiej Wsi i po drodze wyliczały, co mają kupić. Bały się, żeby o czymś nie zapomnieć. Nawet ułożyły piosenkę o kiełbasie dobrze obsuszonej.
W sklepie musiały jeszcze stać w długiej kolejce. Kiedy nadeszła wreszcie ich kolej, najpierw Anna wymieniała, co ma kupić dla swojej mamy i dziadziusia. Potem Lisa robiła zakupy dla swojej mamy i mamy Ollego. Dziewczynki długo zastanawiały się, nie chciały o niczym zapomnieć, a sklepikarz częstował je kwaskowatymi cukierkami.
Dziewczynki wyruszyły w drogę powrotną. Kiedy dotarły do rozdroża, gdzie skręcało się do Bullerbyn, Lisa przypomniała sobie, że nie kupiła drożdży. Dziewczynki musiały wrócić.
Sprzedawca, wujek Emil, roześmiał się na ich widok i poczęstował kwaskowatymi cukierkami. Dziewczynki kupiły drożdże i ruszyły w drogę powrotną. Gdy doszły do rozdroża, tym razem Anna przypomniała sobie, że nie kupiła spirytusu kamforowego dla dziadziusia. Dziewczynki znów musiały wrócić.
Wujek Emil po raz kolejny poczęstował je cukierkami, dziewczynki kupiły spirytus i wyszły ze sklepu.
Kiedy doszły do skrzyżowania i miały zamiar skręcić w stronę Bullerbyn, Anna przypomniała sobie, że nie kupiła cukru. Sprzedawca zaczął się śmiać na widok wracających dziewczynek. Jeszcze raz poczęstował je cukierkami i sprzedał cukier.
Kiedy dziewczynki znowu dochodziły do rozstajów, Anna zaproponowała, żeby przebiegły skrzyżowanie, bo inaczej znowu sobie o czymś przypomną. Kiedy już znalazły się na drodze do Bullerbyn, zaczęły śpiewać piosenkę o dobrze obsuszonej kiełbasie, którą ułożyły sobie w drodze do sklepu. Wtedy też uświadomiły sobie, że nie kupiły kiełbasy, o którą prosiły wszystkie mamusie. Musiały wrócić do sklepu.
Wujek Emil na ich widok złapał się za głowę i pobiegł po nowy słoik z cukierkami, ale dziewczynki nie chciały się już częstować. Kiedy wyszły ze sklepu, spotkały Jana z Młyna, który jechał w stronę Bullerbyn. Jan zabrał dziewczynki na wóz.
Patrzymy na Wodnika
Za Bullerbyn była kręta wyboista droga przez las. Prowadziła do Jana z Młyna. Jan mieszkał sam i prowadził niewielki młyn.
Pewnego wiosennego dnia tatuś Lisy, Lassego i Bossego chciał zemleć worek żyta. Zaprzągł starą klacz Sveę do wozu, a dzieciom pozwolił powozić. Tatuś twierdził, że Svea jest mądrzejsza od wszystkich dzieci z Bullerbyn razem wziętych, i był pewien, że gdy Svea ciągnie wóz, nic złego się nie stanie.
Jan z Młyna był bardzo miłym staruszkiem. Bardzo lubił, gdy dzieci go odwiedzały. Opowiadał im zabawne historyjki. Mówił, że w młynie mieszka mały troll. Kiedy troll jest w dobrym humorze, to pomaga mu w młynie: zamiata i sprząta, a kiedy jest w złym nastroju, to płata różne figle. To wysypie worek mąki, to znów trzyma młyński kamień tak, że ten nie może się obrócić.
Za chatką Jana była mała polanka. Jan twierdził, że wieczorami tańczą na niej elfy. Staruszek mówił, że podgląda je ze swojej chatki, stojąc za firanką. Kiedy elfy zauważą, że są podpatrywane, uciekają szybko do lasu.
Ostatniej nocy Jan widział Wodnika. Siedział na młyńskim kamieniu i grał na skrzypcach tak pięknie, że staruszek bardzo się wzruszył. Jan twierdził, że Wodnik ukazuje się tam każdej nocy.
Mąka była zmielona i Svea pociągnęła wóz prosto do domu, nie zważając na to, że Lasse miał ochotę pojechać inną drogą i popatrzeć na gospodarstwa po drugiej stronie lasu. W drodze do domu Lasse ogłosił, że tej nocy wybierze się do młyna, żeby zobaczyć Wodnika. Bosse, Olle i dziewczynki również chcieli przyłączyć się do Lassego.
Lasse nastawił budzik i obiecał obudzić wszystkich o odpowiedniej porze. Dzieci nie powiedziały rodzicom o swoim pomyśle, bały się, że dorośli nie zgodzą się na ich nocną wyprawę.
Późną nocą szóstka dzieci wymknęła się ze swych zagród i ruszyła ścieżką przez las. Lisa bała się, nigdy nie odważyłaby się sama przejść przez las, dlatego cały czas trzymała Annę i Brittę mocno za ręce. Gdy dzieci dotarły do młyna, Lasse powiedział, że teraz muszą iść w pojedynkę. Gdyby szły całą grupą, Wodnik mógłby je zauważyć i uciec. Pierwszy miał iść Lasse, pozostałe dzieci musiały czekać. Umówiły się, że jeśli nie będzie na kamieniu Wodnika, Lasse krzyknie.
Dzieci leżały na mchu i czekały na sygnał od Lassego, ale on się nie odzywał, co znaczyło, że Wodnik jest. Bardzo się bały. Złamały rozkaz Lassego, by iść w pojedynkę, i podeszły do potoku wszystkie razem.
W ciemności majaczyła postać siedząca na kamieniu. Było też słychać muzykę, ale nie była to gra na skrzypcach, tylko na grzebieniu. Gdy dzieci podeszły bliżej, okazało się, że Wodnika nie było. To Lasse, zupełnie nagi, siedział na kamieniu i wygrywał na grzebieniu piosenkę strażacką.
Nowa siostrzyczka Ollego
Lisa czasami twierdziła, że wolałaby nie mieć braci, zwłaszcza wtedy, kiedy kłócili się z nią, gdy bawiła się lalkami albo gdy boksowali się i kazali jej wycierać naczynia w czasie, kiedy wypadła ich kolejka. Niekiedy jednak mówiła, że jest wręcz przeciwnie. Uważała, że przyjemnie mieć braci, zwłaszcza wtedy, gdy przychodzą do jej pokoju i urządzają wojnę na poduszki lub opowiadają o duchach. Raz nawet Bosse stanął w jej obronie, kiedy w szkole na przerwie pewien chłopiec próbował ją uderzyć. Lisa doszła do wniosku, że dobrze mieć braci. Wolałaby jednak spędzać czas z siostrami.
Olle twierdził, że najważniejsze jest to, żeby w ogóle mieć rodzeństwo i bardzo się ucieszył, gdy wreszcie urodziła mu się siostra. Tego dnia zaprosił wszystkie dzieci z Bullerbyn, żeby zobaczyły noworodka, mówił, że jest najpiękniejszym dzieckiem na świecie. Siostrzyczka Ollego nie spodobała się jednak kolegom, według nich była czerwona na twarzy i pomarszczona. Lasse współczuł Ollemu, zastanawiał się, co się będzie działo, kiedy to dziecko pójdzie do szkoły.
Olle każdego dnia chwalił się, że ma śliczną siostrę, ale żadne z dzieci nie chciało jej odwiedzać. Nadszedł dzień chrzcin siostry Ollego. Wszyscy ubrali się odświętnie i zgromadzili się w Zagrodzie Południowej. Dom Ollego był przybrany kwiatami i młodymi gałązkami. Przyjechał również pastor. Do pokoju, w którym zgromadzili się goście, weszła mama Ollego z dziewczynką na ręku. Dzieci, które uczestniczyły w przyjęciu, zdziwiły się, gdy zobaczyły niemowlę. Dziewczynka nie była już ani czerwona, ani pomarszczona, była ślicznym dzieckiem.
Od tamtej pory Lisa i Anna często odwiedzały mamę Ollego, żeby popatrzeć jak zajmuje się Kerstin, bo takie imię otrzymała siostrzyczka Ollego. Obserwowały, jak ją kąpie, przebiera i karmi. Pewnego razu mama Ollego piekła chleb, a Kerstin płakała, ponieważ miała mokrą pieluchę i była głodna. Mama Ollego pozwoliła Annie i Lisie samodzielnie wykąpać i przebrać niemowlę. Potem dziewczynki włożyły Kerstin do wózka i zabrały na spacer.
Gdy pada deszcz
Pewnego ranka w czasie wakacji padał deszcz i Lisa była w bardzo złym humorze. Poprzedniego dnia pokłóciła się z Anną i Brittą, bracia byli przeziębieni, leżeli w łóżkach, czytali książki i nawet nie mieli ochoty z nią rozmawiać. Lisa bardzo się nudziła, nie mogła wymyślić dla siebie żadnego zajęcia, więc zeszła do kuchni porozmawiać z mamą. Mama poradziła jej, żeby upiekła ciasto. Lisa nie wiedziała, że umie piec ciasto. Postępowała jednak zgodnie z poleceniami mamy i ciasto udało się znakomicie. Poczęstowała nim obu braci. Lasse i Bosse nie mogli uwierzyć, że Lisa upiekła taki pyszny placek.
Lisa, mimo że była obrażona na Annę i Brittę, posłała im wiadomość w pudełku po cygarach i zaprosiła na placek. Dziewczynki zaraz przyszły, siadły przy stole i częstowały się ciastem oraz piły sok. Anna i Britta również nie mogły uwierzyć, że Lisa sama upiekła ciasto. Zaraz pobiegły do domu, żeby i im mama pozwoliła coś upiec.
Lisa znowu została sama i zaczęła się nudzić. Zeszła więc na dół do mamy, a ona poradziła jej, żeby przemalowała na zielono stół na werandzie. Mama pomogła dziewczynce rozmieszać farbę. Lisa zabrała się do malowania. Po chwili stół wyglądał jak nowy. Dziewczynka poszła pochwalić się braciom. Bosse i Lasse wyskoczyli z łóżek, ubrali się i powiedzieli mamie, że są już zupełnie zdrowi i również chcą coś pomalować. Mama pozwoliła im pomalować starą tacę i stołeczek w kuchni. Lasse i Bosse jednak zaczęli chlapać się farbą i mama musiała odebrać im pędzle.
Wtedy przyszły Britta i Anna. Przyniosły placek, który same upiekły. Bosse przeszedł po lipie do Ollego. Bardzo chciał spróbować ciasta, które upiekły Britta i Anna.
Lisa uznała, że przyjemnie jest siedzieć razem z przyjaciółmi, słuchać jak krople deszczu uderzają o dach, jeść ciasto i nie gniewać się na Annę i Brittę.
Na strychu, pod samym dachem były ułożone w poprzek dwie belki. Kiedy dzieci zjadły ciasto, chłopcy wpadli na pomysł, żeby się na nie wdrapać. Wyszli na górę i Lasse zobaczył kartkę zatkniętą w szczelinę dachu. Zeszli szybko na dół i odczytali wiadomość z kartki. Ktoś, kto kiedyś mieszkał w tym domu, bo tak właśnie kartka była podpisana, zostawił wiadomość: w środku wyspy na jeziorze, zakopane miały być perły.
Dzieci postanowiły, że następnego dnia wyruszą odnaleźć skarb. Jedynie Britta nie okazała żadnej radości i kiedy dziewczynki zostały same, powiedziała, że ten list to na pewno następny dowcip chłopców. Gdyby ktoś, kto kiedyś mieszkał w tym domu, naprawdę pisał ten list, nie podpisywałby go w ten sposób.
Szukamy skarbu
Następnego dnia dziewczynki popłynęły jednak z chłopcami szukać skarbu. Chłopcy obiecali, że kiedy znajdą perły, oddadzą wszystkie dziewczynkom.
Gdy już znaleźli się na wyspie, chłopcy stwierdzili, że skoro perły mają należeć do dziewczynek, to one powinny ich szukać. W tym czasie chłopcy postanowili wykąpać się w jeziorze.
Dziewczynki wcale nie miały trudnego zadania. Na środku wyspy był stos kamieni i na jego szczycie było widać, że ktoś niedawno przesuwał kilka z nich. Pod kamieniami znajdowała się puszka. Dziewczynki otwarły ją. W środku była kartka, na której chłopcy napisali, że dziewczynkom można wmówić, co się tylko chce.
Na wyspie wczesną wiosną pasł się baran i pozostawił po sobie czarne bobki. Dziewczynki zebrały kilka z nich i włożyły do pudełka. Na nowej kartce napisały, że to są najprawdziwsze perły i poprosiły, żeby chłopcy pilnie ich strzegli. Potem wróciły do chłopców i powiedziały, że nie mogą znaleźć skarbu. Poszły się kąpać.
Chłopcy pobiegli w kierunku sterty kamieni z zamiarem znalezienia lepszej kryjówki dla puszki, a dziewczynki skradały się za nimi. Kiedy chłopcy otworzyli puszkę i przeczytali list, rzucili ją da leko przed siebie i zaczęli głośno krzyczeć. Dziewczynki wtedy wyskoczyły ze swojej kryjówki i śmiały się z chłopców. Powiedziały, że od początku domyślały, że list na strychu był sprawką Lassego.
Potem jeszcze bawili się cały dzień na wyspie, w starej szopie na siano, aż w końcu Oskar musiał przypłynąć po nich łódką i zabrać na kolację do domu.
Anna i ja sprawiamy ludziom przyjemność
Jesienią, gdy znów rozpoczęła się szkoła, pani powiedziała, że każdy powinien starać się sprawiać ludziom przyjemność. Anna i Lisa bardzo chciały sprawić komuś przyjemność, ale nie wiedziały, jak się do tego zabrać.
Postanowiły zacząć od Agdy. Służąca myła podłogę i kiedy dziewczynki zapytały, w jaki sposób mogłyby jej sprawić przyjemność, odparła, że największą przyjemność sprawią jej wtedy, gdy wyjdą z kuchni i przestaną deptać mokrą podłogę. Lisa poszła do mamy i zapytała, co sprawiłoby jej przyjemność. Ale mama już była zadowolona, wystarczyło jej to, że ma grzeczną córeczkę. Dziewczynki stwierdziły, że bardzo trudno jest sprawić komuś przyjemność.
Lisa i Anna pomyślały, że mogłyby sprawić przyjemność dziadziusiowi. Dziadziuś, jak zwykle, ucieszył się z odwiedzin. Dziewczynki bardzo jednak chciały dziadziusiowi sprawić przyjemność i zabrały staruszka na spacer. Staruszek bardzo zmęczył się krótkim spacerem i zaraz potem położył się do łóżka. Kiedy dziewczynki zapytały dziadziusia, co sprawiło mu tego dnia największą przyjemność, powiedział, że najbardziej ucieszył się, gdy mógł się położyć do własnego łóżka.
Po południu Lisa usłyszała od Agdy, że Kerstin z Zagajnika jest chora. Kiedy tylko dziewczynki odrobiły lekcje, poszły odwiedzić Kerstin. Pani w szkole mówiła, że gdy ktoś jest chory, można mu zaśpiewać piosenkę i w ten sposób sprawić mu przyjemność.
Stara Kerstin leżała w łóżku. Zdziwiła się, że dziewczynki nic jej nie przyniosły. Była przyzwyczajona do tego, że kiedy przychodził ktoś z Bullerbyn, zwykle przynosił jej coś w koszyku. Li sa i Anna zapytały, czy mogą jej coś zaśpiewać. Kerstin zgodziła się, ale kiedy zaśpiewały już kilka piosenek, staruszka powiedziała, że musi wyjść z domu. Lisa i Anna nie zauważyły, żeby ich śpiewanie sprawiło Kerstin jakąś przyjemność.
Pani w szkole mówiła, że należy podarować kwiaty komuś, kto ich nigdy nie dostał, bo w ten sposób można temu komuś sprawić przyjemność. Dziewczynki zastanawiały się, czy znają kogoś takiego i doszły do wniosku, że taką osobą jest Oskar. Zrobiły piękny bukiet i poszły do Oskara. Na początki parobek nie chciał przyjąć kwiatów. Myślał, że dziewczynki żartują z niego. Kiedy jednak upierały się, przyjął kwiaty. Chwilę później dziewczynki przechodziły obok obory w poszukiwaniu królika. Zobaczyły, że ich piękny bukiet pływa w gnojówce.
W końcu Lisie i Annie udało się sprawić komuś przyjemność. Następnego dnia okazało się, że jedna z koleżanek ciężko zachorowała. Lisa postanowiła ją odwiedzić i podarować jej jedną ze swoich lalek. Anna również chciała przyjść do koleżanki i dać jej książkę z bajkami. Odwiedziny i prezenty sprawiły Marcie wiele przyjemności.
Dziadziuś kończy osiemdziesiąt lat
W niedzielę dziadziuś obchodził swoje osiemdziesiąte urodziny. Z samego rana wszyscy mieszkańcy Bullerbyn przyszli do niego, żeby złożyć życzenia, a tatuś Anny i Britty wygłosił przemówienie.
Tego dnia przyszło do dziadziusia wiele listów i depesz, a dzieci bardzo chętnie odczytywały je dziadziusiowi. Nawet w gazecie była wzmianka o urodzinach dziadziusia.
Dziewczynki stwierdziły, że chciałyby całe życie spędzić w Bullerbyn. Wymyśliły, że kiedy dorosną, to Lisa wyjdzie za Ollego i zamieszkają w Zagrodzie Południowej, Britta zostanie żoną Lassego i zamieszkają w Zagrodzie Środkowej, a Anna za Bossego i zamieszkają w Zagrodzie Północnej. Dzięki temu żadne z nich nie będzie musiało opuścić Bullerbyn.
Część III. W Bullerbyn jest zawsze wesoło W Bullerbyn jest zawsze wesoło
Bullerbyn po polsku znaczy Hałasowo. Mama Lisy twierdziła, że wioska nazywa się tak dlatego, że dzieci hałasują tak, jakby ich było nie sześcioro, ale trzy razy więcej. Bullerbyn było położone wysoko na wzgórzach. Roztaczał się stamtąd przepiękny widok na całą okolicę.
Pewnego dnia do Bullerbyn przyjechała bardzo elegancka pani z córeczką, po to właśnie, żeby podziwiać piękne widoki. Mama Lisy, Lassego i Bossego zaprosiła je do ogrodu i poczęstowała sokiem wiśniowym. Lasse chciał popisać się przed gośćmi i zaczął chodzić na szczudłach. Niestety, popisy mu się nie udały. Lasse potknął się o wiadro z karmą dla świń. Wiadro przewróciło się i chłopiec wpadł do błota. Musiał pójść umyć się i przebrać.
Później chłopcy również przyszli do ogrodu, żeby porozmawiać z córeczką pani - Moniką. Olle przyniósł nawet małą Kerstin, żeby i ją Monika mogła poznać. Anna i Britta, które wracały właśnie ze sklepu w Wielkiej Wsi, zdziwiły się bardzo na widok samochodu stojącego przed zagrodami i również przyszły porozmawiać z Moniką. W pewnej chwili elegancka pani zapytała mamę Lisy, czy nie jest jej nudno mieszkać w Bullerbyn, z daleka od wielkiego świata, ale mama odpowiedziała, że ma zbyt wiele obowiązków i nigdy się nad tym nie zastanawiała. Na pożegnanie Monika podarowała Lisie piękną broszkę, zrobioną z czerwonych koralików.
Dostałam jagniątko
Wiosna to czas, kiedy w Bullerbyn przychodziły na świat jagnięta. Tatusiowie hodowali wiele owiec, więc Anna i Lisa codziennie biegły do owczarni, żeby popatrzeć na nowo narodzone owieczki.
Pewnego razu, gdy dziewczynki jak zwykle weszły do owczarni, zobaczyły, że na słomie leży martwe jagnię. Tatuś wyjaśnił im, że jagnię zdechło, bo jego mama nie miała w wymieniu mleka, którym mogłaby je nakarmić. Powiedział też, że braciszek martwej owieczki też jest bardzo słaby. Wtedy Lisa zaczęła płakać. Zrobiło jej się żal głodnego baranka, nie chciała, żeby umierał.
Tatuś pocieszał płaczącą Lisę jak tylko umiał, doradził, żeby spróbowała karmić baranka przez smoczek, a wtedy może przeżyje. Dziewczynki pożyczyły od mamy Ollego smoczek i butelkę, z której piła Kerstin, gdy była całkiem malutka, a tatuś pomógł im przygotować mleko. Baranek od razu zaczął ssać. Naprawdę był głodny.
W ten sposób Lisa została „mamusią” jagnięcia. Musiała je karmić bardzo często, dlatego wstawała wcześnie, zanim poszła do szkoły. Potem, gdy Lisa była w szkole, jeden raz karmiła je Agda. Po powrocie Lisa znów zajmowała się barankiem.
Lisa nazwała swojego podopiecznego Pontus. Kiedy nieco podrósł, nauczyła go pić mleko ze spodka, a kiedy owce wychodziły na pastwisko, Pontus wychodził razem z nimi. Wtedy Lisa stawała na ogrodzeniu i głośno wołała, że chce go nakarmić. Pontus odpowiadał jej beczeniem i szybko przybiegał, żeby wypić mleko.
Pontus idzie do szkoły
Bracia śmiali się z Lisy. Mówili, że Pontus dlatego się tak dobrze chowa, bo Lisa podobna jest do owcy. Tak naprawdę zazdrościli Lisie tego, że potrafiła wychować małego baranka. Lasse drażnił się z nią, mówił, że lepiej by było mieć psa niż barana, bo z psem można chodzić na spacery, a baran musi zostać na pastwisku.
Następnego dnia, kiedy Lisa jak zwykle rano karmiła swojego pupila, wpadła na pomysł, że zabierze go ze sobą do szkoły.
Dzieci czekały już na koleżankę przed furtką domu Ollego. Bardzo się zdziwiły na widok Lisy prowadzącej ze sobą Pontusa. Pani zdziwiła się jeszcze bardziej, gdy do klasy razem z dziećmi weszło jagniątko. Lisa wytłumaczyła, że przyprowadziła baranka, bo na lekcjach mieli rozmawiać o zwierzętach hodowlanych. Pani śmiała się, jednak zabroniła innym dzieciom przyprowadzać jakiekolwiek zwierzęta do szkoły.
Pontus był bardzo grzeczny, w czasie lekcji stał spokojnie obok ławki Lisy, ale zmęczył się i znudził. Na przerwie dzieci ja dły swoje drugie śniadania i Lisa musiała swoje oddać Pontusowi, żeby nie był głodny.
Baranek tak bardzo zmęczył się pobytem w szkole, że w drodze powrotnej dzieci musiały go nieść. Ożywił się dopiero wtedy, gdy zobaczył pastwisko i pasące się na nim owce. Zerwał się wtedy i pobiegł z radosnym beczeniem.
Gdy wracamy ze szkoły
Mama Lisy, Lassego i Bossego często zastanawiała się, dlaczego droga powrotna ze szkoły zajmuje dzieciom dwa razy więcej czasu niż droga do szkoły. Pewnego dnia, kiedy dzieci wróciły wyjątkowo późno, poprosiła córkę, aby opowiedziała, co robili, gdy wracali ze szkoły. Lisa zaczęła zdawać matce relację.
Najpierw dzieci poszły do sklepu w Wielkiej Wsi, Britta kupowała cukierki ślazowe dla dziadziusia. Chłopcy koniecznie chcieli się nimi poczęstować, ale Britta nie zgodziła się, powiedziała, że jeśli się zaczną częstować, to dla dziadziusia nic nie zostanie.
Bosse, który był łakomczuchem i lubił cukierki, powiedział, że gdyby miał koronę, to kupiłby za nią mnóstwo cukierków i wszystkich by poczęstował. Ku wielkiemu zdziwieniu po chwili znalazł na drodze koronę, więc dzieci wróciły do sklepu, żeby kupić cukierki.
Inne dzieci też chciały znaleźć koronę na drodze, dlatego szły bardzo wolno i rozglądały się dookoła. Niestety, nikt już nic więcej nie znalazł.
W drodze do domu Bosse częstował dzieci cukierkami. W końcu wymyślił konkurs, polegający na tym, że zwycięzcą zostanie to dziecko, które najdłużej będzie trzymało w ustach cukierek, ale tak, by się nie rozpuścił. Przystawali więc co jakiś czas i pokazywali sobie języki, żeby porównać czyj cukierek rozpuszcza się wolniej. Konkurs wygrała Britta.
Potem Lasse wstąpił do Grzecznego odebrać buty dla Agdy. Gdy buty znalazły się w tornistrze Lassego, chłopcy wymyślili następne konkursy: kto dłużej potrafi wstrzymać oddech i kto potrafi dalej pluć. Bosse potrafił najdłużej wstrzymać oddech, a Lasse najdalej pluł. Żeby przeprowadzić te konkursy, dzieci musiały zatrzymywać się co chwilę.
Na łące, która należy do szewca, wiosną stała woda, która wyglądała jak małe jeziorko. Na środku łąki leżał duży kamień, który teraz wyglądał jak mała wyspa. Lasse postanowił się do niego przedostać. W pobliżu leżały żerdzie, więc dzieci zrobiły z nich pomost i przeszły po nim na kamień. Była piękna pogoda i przyjemnie im było odpoczywać na kamieniu w blasku słońca. Po chwili Lasse poczuł, że jest głodny, w tornistrze miał kanapkę z serem, której nie zjadł na drugie śniadanie, wyjął więc najpierw buty Agdy i położył je na kamieniu, a potem kanapkę. Podzielił ją na sześć równych części. Bawili się, że kamień jest okrętem, na którym żeglują po morzu bez jedzenia i bez wody. Lasse jako kapitan uznał, że grozi im śmierć głodowa, więc zaczął wzywać pomocy. Krzyczał tak głośno, że usłyszał go szewc. Grzeczny myślał, że Lasse naprawdę wzywa pomocy i przybiegł w długich gumowych butach. Każde z dzieci przeniósł na suchy ląd, a one nie miały odwagi powiedzieć mu, że tak naprawdę wcale nie potrzebowały pomocy.
Gdy dzieci uszły już kawałek drogi, Lasse przypomniał sobie, że na kamieniu zostały buty Agdy. Musieli po nie wrócić. Ponieważ Grzeczny posprzątał żerdzie, dzieci zdjęły buty i boso weszły do wody. Woda była ciepła i przyjemnie było w niej brodzić. Bawili się, że kamień to wrak statku, na którym jest drogocenny skarb, czyli buty Agdy, i ten skarb jest strzeżony przez innych piratów. Udawali, że walczą z innymi piratami, więc głośno krzyczeli i, kiedy znowu znaleźli się na kamieniu, wyszedł szewc. Ze zdumieniem patrzył na nich i zrozumiał, że jego pomoc nie miała sensu. Zaczął więc krzyczeć na dzieci, a one zerwały się z kamienia, szybko przebrnęły przez zalaną łąkę, chwyciły swoje buty i popędziły do domu. Buty Agdy oczywiście zostały na kamieniu. Potem zatrzymały się jeszcze na chwilę, żeby zajrzeć do małego gniazdka, które wypatrzył Bosse. Bosse interesował się ptasimi gniazdami. Każde z dzieci wchodziło po cichutku na drzewo, żeby zobaczyć małe, niebieskie jajeczka.
Gdy wszystko to Lisa opowiedziała mamie, ta zrozumiała, dlaczego droga powrotna dzieci ze szkoły zajmuje dzieciom więcej czasu, niż droga do szkoły.
Ollemu rusza się ząb
Pewnego dnia w szkole pani zwróciła uwagę Ollemu, żeby nie wkładał palca do buzi. Chłopiec zawstydził się i wytłumaczył, że rusza mu się ząb. Pani powiedziała, że to nic wielkiego i jutro bardzo chętnie obejrzy dziurę, jaka zostanie po wypadnięciu zęba.
Kiedy Olle to usłyszał, zasmucił się. Bardzo się bał wyrywania zębów i był pewien, że do jutra w żaden sposób nie pozbędzie się zęba. Wracając ze szkoły, dzieci sprawdzały jak bardzo Ollemu rusza się ząb. Uznały że bardzo się rusza, Bosse nawet zaproponował, że on wyrwie ząb Ollemu, ale chłopiec się nie zgodził. Lasse i Bosse nie bali się wyrywania zębów, a tatuś dawał im dziesięć ore za każdy ruszający się ząb, który im wyrwał.
Bosse poradził Ollemu, w jaki sposób pozbyć się zęba. Po powrocie do domu Olle musiał zawiązać sobie nitkę wokół zęba, a drugi koniec przywiązać do płotu. Bosse miał wtedy podejść do niego z rozpalonym żelazem tak, żeby Olle wystraszył się, odskoczył i wyrwał sobie ząb. Olle uznał, że to głupi pomysł. Po powrocie do domu zawiązał jednak nitkę wokół zęba, żeby pociągać za nią co jakiś czas. Chodził jednak bardzo smutny i prawie się nie odzywał. Wiedział, że jutro, gdy pani zobaczy ruszający się ząb, domyśli się, że Olle bał się go wyrwać, a tego właśnie nie chciał.
Lasse postanowił pomóc przyjacielowi i wpadł na wspaniały pomysł. Gdy zrobiło się już zupełnie ciemno, wszystkie dzieci, oprócz Ollego, zebrały się w pokoju Lassego i Bossego. Czekały, kiedy Olle położy się spać. Ale Olle długo nie mógł zasnąć. W pewnej chwili usłyszały szelest na lipie. Lisa, Anna i Britta szybko wskoczyły do szafy, a Lasse i Bosse weszli w ubraniach pod kołdry. To Olle przechodził przez lipę, chciał powiedzieć, że rano może będzie chory, więc nie pójdzie do szkoły. Kiedy wreszcie Olle zasnął, dzieci przeszły przez lipę do jego pokoju i Lasse pociągnął za nitkę wystającą z ust Ollego. Ząb wypadł, a Olle się nawet nie obudził. Lasse przywiązał nitkę ze zwisającym zębem u lampy, żeby Olle mógł go zobaczyć, kiedy tylko się obudzi.
Następnego dnia Olle pierwszy stał przed bramą swojego domu i czekał na resztę dzieci, uśmiechając się. Był wdzięczny Lassemu za to, że pomógł mu pozbyć się ruszającego zęba.
Anna i ja same nie wiemy, co robimy
Lisa najbardziej lubiła bawić się z Anną. Miały swoje ulubione miejsca do zabawy. Jednym z takich miejsc był głęboki parów. Wokół parowu rosła czeremcha, tak gęsto, że tworzyła zieloną ścianę. Dziewczynki siedziały na skrzynkach po cukrze, w dole szumiała woda, a wokół pachniała czeremcha. Raz Britta przyszła zobaczyć, czym się zajmują, ale one same nie wiedziały dokładnie, siedziały tam, bo przyjemnie było siedzieć w zielonym parowie. Britta tego nie rozumiała i poszła sobie.
W parowie rosły śnieżyczki i Lisa powiedziała, że jest księżniczką Śnieżyczką. Wtedy Anna powiedziała, że jest księżniczką Sasanką. Księżniczki złapały żabę i zastanawiały się, czy nie jest ona przypadkiem zaczarowanym księciem. Aby się o tym przekonać, należało pocałować żabę. Najpierw pocałowała ją Lisa, ale żaba pozostała żabą. Potem miała całować żabę Anna, ale żaba uciekła. Dziewczynki doszły do wniosku, że nawet jeśli żaba była księciem, to i tak nie udałoby im się go odczarować. Nie są przecież prawdziwymi księżniczkami.
Skrzynia Mędrców
Olle zatrzymał sobie na pamiątkę ząb, który wyrwał mu Lasse, i schował go do pudełka po zapałkach. Trzymał ten ząb jak największy skarb.
Po kilku dniach Bossemu też zaczął się ruszać ząb, ale dla niego wyrwanie zęba nie było niczym niezwykłym. Postanowił jednak, że ten ząb też wyrwie sobie w niezwykły sposób. Przywiązał nitkę do zęba, a drugi koniec przywiązał do klamki. Kiedy Agda rano wchodziła do pokoju chłopców, aby ich obudzić, pociągnęła za klamkę i ząb wypadł. Bosse również schował sobie ząb do pudełka od zapałek.
Lasse też miał wyrwany ząb. Odszukał go w szufladzie między innymi niepotrzebnymi rzeczami i również schował go do pudełka od zapałek. Chłopcy potrząsali pudełkami i chodzili bardzo dumni z siebie.
Pewnego dnia, kiedy dziewczynki grały w klasy, chłopcy podeszli do nich i wspomnieli, że mają Skrzynię Mędrców i jest ona dobrze schowana. Dziewczynki nie przerywały zabawy, udawały, że nie obchodzi ich to, o czym mówią chłopcy. Natychmiast zaczęły się zastanawiać, na jaki niemądry pomysł znowu wpadli.
Chłopcy poszli pojeździć konno na pastwisko i wtedy dziewczynki weszły do pokoju Lassego i Bossego, żeby odszukać Skrzynię Mędrców. Starannie przeszukiwały pokój, ale nic nie znalazły. Usłyszały, że chłopcy wracają, a ponieważ wiedziały, że nie zdążyłyby już zejść na dół, ukryły się na strychu. Chłopcy nie weszli do pokoju Lassego i Bossego, tylko też zatrzymali się na strychu. Lasse, Bosse i Olle podnieśli deskę w podłodze i wyciągnęli Skrzynię Mędrców. Lasse kazał złożyć chłopcom przysięgę, że nigdy nie zdradzą kryjówki i nie pozwolą, aby Skrzynia Mędrców znalazła się w rękach niewiernych (to znaczy dziewczynek).
Lisa, Anna i Britta bardzo chciały się dowiedzieć, co kryje Skrzynia Mędrców, więc kiedy tylko chłopcy opuścili strych, natychmiast do niej zajrzały. W środku były trzy małe ząbki.
Rok temu w Bullerbyn był dentysta i zrobił dla Agdy nowe, ładniejsze sztuczne zęby. Starej sztucznej szczęki Agda nie wyrzuciła, tylko schowała ją do szuflady w swojej komodzie. Dziewczynki odszukały starą sztuczną szczękę Agdy i włożyły ją do pudełka zamiast trzech małych ząbków.
Chłopcy tymczasem grali w kulki i niczego nie podejrzewali. Teraz dziewczynki dały im do zrozumienia, że wiedzą, gdzie jest Skrzynia Mędrców. Lasse, Bosse i Olle z niepokojem poszli sprawdzić, co dzieje się ze Skrzynią Mędrców. Gdy odkryli jej zawartość, rozłościli się na dziewczynki.
Nie gniewali się jednak długo, w końcu wyrzucili szczękę Agdy i poszli z dziewczynkami grać w piłkę.
Lasse poluje na dzikie bawoły
W Zagrodzie Północnej znajdowało się piękne jezioro. Po jednej stronie jeziora była piękna plaża. Dzieci często tutaj przychodziły, żeby się opalać i kąpać. Po drugiej stronie jeziora nie by ło plaży, tylko strome skały. Lasse twierdził, że te skały na pewno porozrzucał jakiś olbrzym i nazwał je Górami Skalistymi.
Dzieci bardzo lubiły bawić się w Górach Skalistych. Pewnego letniego dnia przepłynęły łódką jezioro, przywiązały ją do starej sosny i same weszły na skały. Chciały dojść do polany, która była położona wyżej i musiały przejść kilka niebezpiecznych miejsc. Lisa twierdziła, że gdyby mamusia wiedziała, na jakie skały wchodzą, na pewno by im nie pozwoliła bawić się w Górach Skalistych.
Gdy dotarły do Grzmiącej Jamy, przygotowały sobie śniadanie, a potem chłopcy wymyślili, że będą się bawić w ludzi pierwotnych. To znaczy: oni wyruszą na polowanie na dzikie bawoły, a dziewczynki zostaną w grocie. Ponieważ Bosse zjadł za dużo, nie chciał biegać z chłopcami, tylko położył się na trawie przed grotą. Dziewczynki posprzątały grotę, w tym czasie chłopcy biegali po lesie i wydawali dzikie okrzyki. Mówili, że upolowali wiele dzikich bawołów, ale Lisa żadnego nie widziała.
Potem niebo pociemniało i zaczął padać deszcz. Dzieci siedziały w grocie i czekały, aż burza minie. Letnie burze nie trwają długo i po chwili wyjrzało słońce. Dzieci wyszły z groty i popatrzyły na jezioro. Zauważyły, że wyspa na środku jeziora wygląda przepięknie i postanowiły na nią popłynąć. Na wyspie była piaszczysta plaża, dzieci zamierzały się kąpać i opalać.
Gdy przypłynęły na wyspę, zdjęły ubrania i wskoczyły do wody, okazało się, że woda jest jeszcze bardzo zimna, dlatego szybko z niej wyszły.
Znalazły się z powrotem na plaży, ale tu czekała je druga niemiła niespodzianka. Na wyspie przebywał bardzo zły baran, Ulryk, którego tatusiowie przywieźli tutaj wczesną wiosną, bo zwierzę było niebezpieczne, przeskakiwało przez wielkie płoty i bodło. Dzieci zupełnie zapomniały o tym, że baran jest na wyspie. Ulryk pochylił swój rogaty łeb i ruszył w kierunku dzieci, a one rzuciły się do ucieczki. Bosse, Anna i Britta weszły na wielki kamień, a Lisa i Olle na drzewo. Lasse schował się za krzakami. Baran był zły, że dzieci się przed nim ukryły i bódł w pień drzewa tak, że kora się odrywała. Gdy to nie pomogło, podszedł do kamienia i patrzył na Brittę, Annę i Bossego. Dzieci przez chwilę były bezpieczne, ale nie mogły stale przebywać w swych kryjówkach, dodatkowo zaczął im dokuczać głód.
Lasse wyszedł zza krzaka. Kiedy tylko baran to spostrzegł, natychmiast ruszył w kierunku chłopca. Pozostałe dzieci zaczęły krzyczeć, a Lasse uciekał do starej szopy. Chłopiec znalazł się w środku, ale reszta dzieci z przerażeniem spostrzegła, że baran wbiegł tam za nim. Szopa była stara i miała dziurawy dach. Lasse wyszedł na dach przez jedną z dziur, ześlizgnął się w dół i zamknął drzwi od szopy. Baran został w środku, a dzieci były bezpieczne.
Mogły teraz swobodnie zejść na dół, były tak głodne i zmęczone, że miały teraz tylko chęć na powrót do domu. Kiedy już wszyscy siedzieli w łódce, Lasse otworzył drzwi szopy. Nie mogli przecież pozwolić, żeby Ulryk zdechł z głodu. Potem chłopiec pobiegł szybko do łódki i zanim baran zorientował się, co się dzieje, dzieci już odpływały.
Noc świętojańska w Bullerbyn
W wieczór świętojański wszystkie dzieci i tatuś Lisy, Lassego i Bossego pojechali drabiniastym wozem do lasu po świeże gałęzie. Potem dziewczynki nałamały bzu. W Zagrodzie Południowej mężczyźni ustawili wielki słup i dziewczynki z pomocą Agdy ubrały go gałązkami i kwiatami. Kiedy wszystko było już gotowe, dorośli i dzieci tańczyli i śpiewali wokół przystrojonego słupa.
Agda powiedziała dziewczynkom, że jeśli tej nocy przejdą przez dziewięć płotów i położą pod poduszkę dziewięć różnych ziół, to przyśni im się przyszły mąż. Dziewczynki już dawno postanowiły, za kogo wyjdą za mąż, chciały jednak sprawdzić, kto im się przyśni.
Cała trudność w przechodzeniu przez płoty polegała na tym, żeby w czasie przechodzenia nie śmiać się i nic nie mówić.
Chłopcy przeszkadzali, jak tylko mogli, zagadywali dziewczynki i rozśmieszali je, a one się śmiały.
Lisa, choć nie udało jej się przejść w milczeniu przez płoty zgodnie z warunkami zabawy, położyła zioła pod poduszką. Niestety, nic jej się nie przyśniło, ale nie przejęła się tym bardzo. Już wcześniej postanowiła, że wyjdzie za Ollego.
„Wiśniowa Spółdzielnia”
W Bullerbyn rosło bardzo dużo drzew wiśniowych i tego roku wyjątkowo obficie obrodziły. Któregoś wieczoru Lasse, będąc u dziadziusia, przeczytał w gazecie, że w Sztokholmie litr wiśni kosztuje dwie korony. Dzieci żałowały bardzo, że ich drzewa wiśniowe nie rosną w Sztokholmie. Najwięcej myślał o tym Lasse i następnego dnia powiedział, że ma zamiar otworzyć sklep z wiśniami na dole, przy głównej szosie. Lisa i Bosse poparli ten pomysł. Zawiązali więc spółdzielnię, którą nazwali „Wiśniową Spółdzielnią”. Przystąpiły do niej również Britta, Anna i Olle, mimo że nie mieli własnych drzew z wiśniami.
Następnego dnia dzieci wstały już o piątej rano i do ósmej wszystkie przygotowane kosze napełniły wiśniami. W sklepie w Wielkiej Wsi kupiły papierowe torebki i przy okazji sprzedały wujkowi Emilowi pierwsze dwa litry wiśni. Dowiedziały się od wujka Emila, że w tych stronach litr wiśni kosztuje koronę i zeszły w dół, na szosę.
Przejeżdżające samochody wzbijały tumany kurzu i wkrótce dzieci były pokryte tym kurzem od stóp do głów, wiśnie przezornie przykryły papierem. W dodatku na początku żaden z przejeżdżających samochodów nie zatrzymał się. Potem jednak Lasse wpadł na pomysł, żeby przenieść się za zakręty, gdzie samochody nie jeżdżą tak szybko i okazało się, że był to bardzo dobry pomysł. Wiśnie zostały sprzedane i dzieci zarobiły trzydzieści koron. Pieniądze rozdzieliły między siebie po równo, mimo że wiśnie pochodziły z drzew w Zagrodzie Środkowej.
W drodze powrotnej dzieci wstąpiły w Wielkiej Wsi do cukierni na ciastko i lemoniadę. Resztę pieniędzy postanowiły zaoszczędzić. Po powrocie do domu mamusie załamały ręce na ich widok, bo były bardzo brudne. Na szczęście w Zagrodzie Północnej znajdowała się fińska łaźnia, i mogły się porządnie wykąpać.
Może Anna i ja zostaniemy piastunkami do dzieci
Pewnego dnia pastor z Wielkiej Wsi zaprosił wszystkich dorosłych z Bullerbyn na przyjęcie. Mama Ollego martwiła się, że nie będzie mogła pojechać ze względu na Kerstin, ale wtedy Lisa i Anna zaproponowały, że one chętnie się nią zajmą, zamierzały bowiem kiedyś w przyszłości zostać opiekunkami do dzieci. Olle najchętniej sam by się zajął siostrą, musiał jednak doglądać gospodarstwa. Britta również nie mogła pomóc dziewczynkom, bo leżała przeziębiona w łóżku.
Lisa i Anna cieszyły się, że będą mogły samodzielnie zajmować się małą Kerstin. Miały wychodzić z nią na spacery, o dwunastej dać jej jeść i położyć do łóżeczka. Wiedziały, że do małych dzieci trzeba przemawiać łagodnie, bo wtedy są bardzo grzeczne.
Gdy dorośli odjeżdżali, Kerstin siedziała na kocyku i wyglądała na bardzo zadowoloną. Dziewczynki postanowiły ją zabrać na spacer w drewnianym wózku, ale dziecko nie chciało w nim spokojne siedzieć i kiedy dziewczynki na siłę chciały ją posadzić, zaczęło tak głośno płakać, że Olle usłyszał to i przybiegł na pomoc siostrze. Doradził dziewczynkom, żeby pozwoliły Kerstin robić co chce, bo wtedy nie będzie płakać.
Kerstin miała ochotę wysiąść z wózka, więc pozwolono jej na to, ale nim się dziewczynki spostrzegły, Kerstin wbiegła prosto do rowu z wodą i cała się zamoczyła. Trzeba było przebrać ją w suche ubranie, ale nie było to takie proste. Olle przygotował dla niej najładniejszą białą sukienkę, bo nie mógł znaleźć nic innego, w dodatku Kerstin nie chciała stać spokojnie.
Nadeszła pora obiadu. Dziewczynki odgrzały szpinak i zamierzały nakarmić dziecko. Na początku Kerstin jadła grzecznie, ale po chwili wytrąciła łyżkę Annie i cały szpinak znalazł się na białej sukience. Potem jeszcze dały jej trochę zupy owocowej z filiżanki i zupa również znalazła się na sukience. Kiedy Kerstin została nakarmiona, dziewczynki miały nadzieję, że uda im się trochę odpocząć. Zaczęły więc układać dziecko do południowej drzemki. Położyły Kerstin do łóżeczka i wyszły z pokoju. Kiedy zamknęły za sobą drzwi, dziewczynka zaczęła gło śno płakać. Pomyślały, że boli ją brzuszek, ale kiedy tylko weszły z powrotem do pokoju, Kerstin przestała płakać i wyciągnęła rączki. Wyszły więc i postanowiły poczekać, aż dziecko przestanie płakać.
Po chwili Kerstin rzeczywiście przestała płakać. Dziewczynki miały nadzieję, że poszła spać i zaczęły oglądać zabawki Ollego. Zaniepokoiły je jednak pewne odgłosy, jakie dochodziły z pokoju, gdzie spało dziecko. Postanowiły tam zajrzeć. Kerstin wcale nie spała, nawet nie było jej w łóżeczku. Stała obok kominka i bawiła się czarną pastą do butów. Pobrudziła tą pastą kominek i sama bardzo się usmarowała. Dziewczynki nagrzały wody w kociołku, chciały wykąpać Kerstin, ale czarna pasta wcale się nie zmywała. Lisa i Anna musiały dziecko solidnie namydlić, część mydła dostała się mu do oczu i krzyczało tak, że słychać je było w całym Bullerbyn. Nawet Lasse i Bosse przybiegli spytać, czy dziewczynki przypadkiem nie zarzynają prosiaka.
Olle pomógł dziewczynkom umyć Kerstin, a potem położył ją do łóżeczka. Nawet nie pisnęła, tylko włożyła palec do buzi i od razu zasnęła. Lisa i Anna zaczęły się zastanawiać, czy na pewno chcą zostać piastunkami małych dzieci.
Łowimy raki
W głębi lasu znajdowało się jezioro, które nazywało się Ciche. W tym jeziorze żyły raki i każdego lata dzieci i tatusiowie wybierali się nad Ciche na wielki połów. Z Bullerbyn do Cichego było pięć kilometrów. Wszyscy musieli wziąć ze sobą wiele bagaży. Nie wolno im było jednak narzekać.
Kiedy już wszyscy znaleźli się nad Cichym, najpierw założono kosze na raki, a potem zbudowano szałasy, ponieważ wszyscy zostawali na noc. Szałasy były zrobione z gałęzi jałowca, a za materace służyły gałęzie ze świerka. Dziewczynki miały swój własny szałas, chłopcy mieli swoją kryjówkę w szczelinie skalnej.
Zapadł zmrok. Wtedy tatuś Lisy rozpalił ognisko. Wszyscy wyjęli kanapki i termosy z gorącym kakao, a po kolacji długo jeszcze siedzieli przy ognisku. Lasse próbował nastraszyć dziewczynki, opowiadając, że w lesie żyją chochliki i teraz też chowają się w krzakach, a nie podchodzą tylko dlatego, że boją się ognia. Lisa oczywiście nie wierzyła w to, co mówił Lasse, weszła jednak na kolana swojemu tatusiowi. Britta i Anna zrobiły to samo. Tatuś zabronił Lassemu opowiadania podobnych historii, za to tatuś Ollego i tatuś Anny i Britty opowiadali tak zabawne historie, że wszyscy śmiali się i dziewczynki szybko zapomniały o chochlikach.
O czwartej rano wszyscy byli już na nogach, zjedli śniadanie, a potem łodziami wypłynęli na jezioro i pozbierali kosze pełne raków. Przełożyli raki do dwóch wielkich koszy na bieliznę i ruszyli do domów.
Lisa była senna i głodna. Odczuwała zimno, bo miała przemoczone nogi od porannej rosy, ale przyjemnie było uczestniczyć w takiej wyprawie, pływać łodzią po zamglonym jeziorze, łowić raki, a potem wędrować przez las. Lisa była bardzo szczęśliwa.
2