GOGOL - `MARTWE DUSZE'
Z pochodzenia był Ukraińcem. Urodził się w Soroczyńcach Wielkich na Ukrainie w rodzinie ziemiańskiej Hoholów-Janowskich. Wg rosyjskiej wikipedii "część jego przodków stanowiła spolszczona szlachta, tak że jeszcze dziad Gogola, Afanasij Demianowicz Gogol (1738-1805), podawał w oficjalnym dokumencie, że rodzina nazwiskiem Gogol ma polskie pochodzenie".
Kształcił się w Połtawie, następnie w Nieżynie. W 1828 zamieszkał w Petersburgu, gdzie w latach 1829-1831 pracował jako urzędnik, próbował też swych sił jako aktor. W 1831 poznał Aleksandra Puszkina, który wspierał jego działalność pisarską i został jego przyjacielem. W 1834 Gogol zaczął wykładać historię na uniwersytecie w Petersburgu.
W latach 1836-1841 przebywał za granicą, m.in. w Paryżu oraz w Rzymie, w tym okresie powstało jego główne dzieło - powieść Martwe dusze. Ukazały się one drukiem w maju 1842 - była to w zamierzeniach autora jedynie pierwsza część ogromnej epopei o Rosji, pomyślanej na wzór Boskiej komedii Dantego. Pomysł ten nigdy nie został zrealizowany. Ostateczny kształt otrzymał tylko tom pierwszy - gogolowskie "piekło". Rysuje tam wizerunek rosyjskiego społeczeństwa i rosyjskiego ustroju - świat upośledzonych moralnie, bezdusznych ludzkich manekinów, Rosję ludzi martwych. "Martwe dusze" wywołały ogromne poruszenie. Mnożyły się ataki i napaści na Gogola, ciężkie oskarżenia o szkalowanie, a nawet zdradę własnego narodu.
Rozterka, a potem i depresja duchowa, wzrost religijności i potęgujące się poczucie winy wobec własnego narodu, zachwiały równowagą psychiczną pisarza i skłoniły go do gwałtownej rewizji własnego dorobku.
Nowe poglądy usiłował wyrazić w drugim tomie Martwych dusz, jednak zauważył, że w ten sposób popada w konflikt z prawdą życiową i artystyczną. Trzykrotnie - w 1843, 1845 i 1852 - palił napisane już rozdziały. Zachowały się jedynie ich niewielkie fragmenty. Martwe dusze były ostatnim jego wielkim dziełem. Napisał je mając zaledwie 32 lata.
Większość utworów Gogola ma charakter ostrej satyry społecznej.
Zmarł (jakoby) pochowany żywcem w stanie śpiączki 4 marca 1852. Po odkopaniu jego grobu znaleziono ciało skulone jakby w śmiertelnym skurczu.
Inspiratorem powstania dzieła był prawdopodobnie Aleksander Puszkin, który podsunął Gogolowi myśl o napisaniu powieści na temat podróżującego po Rosji oszusta. W zamyśle Martwe dusze miały być trylogią, tryptykiem na wzór Boskiej komedii Dantego. Znana jest tylko pierwsza część, którą można - znów w nawiązaniu do Dantego - określić jako Piekło.
Bohaterem powieści jest Paweł Iwanowicz Cziczikow, który zajeżdża ze swym stangretem Selifanem oraz lokajem Pietrkiem do miasta gubernialnego N., gdzieś na rosyjskiej prowincji. Cziczikowa poznajemy powoli. Wydaje się on być człowiekiem porządnym, zadbanym i grzecznym. Nie jest zbyt bogaty, ale też i nie jest biedny, "ani tłusty, ani chudy" - właściwie to jest, jak to się mówi, dosyć bezbarwny. Przyjeżdża do miasta N. w konkretnym celu: zakupu martwych dusz rewizyjnych, tj. chłopów pańszczyźnianych, którzy umarli od czasu ostatniego spisu rewizyjnego, a za których właściciele ziemscy muszą wciąż płacić podatki. Cziczikow zapoznaje się najpierw z ważnymi osobistościami miasta. Robi to bardzo zręcznie, wzbudza ogólną sympatię i zainteresowanie. Podróżując z Cziczikowem poznajemy najróżniejsze charaktery ludzkie, zazwyczaj nudne czy wręcz odrażające. Atmosfera narasta. W mieście zaczynają krążyć plotki na temat planów porwania córki gubernatora przez Cziczikowa. Dopiero pod koniec lektury Gogol informuje czytelnika o tym, kim tak naprawdę jest jego główny bohater i po co mu martwe dusze.
Linki dla bardziej dociekliwych:
I
Do hotelu w mieście N przyjeżdża radca kolegialny Paweł Iwanowicz Cziczikow. Przyjazd nie wywołuje wielkiego poruszenia, nie towarzyszy mu nic specjalnego. Przyjeżdża do hotelu, jakie zwykle bywają w miastach gubernialnych (czasem karaluch, drzwi do pomieszczenia obok zastawione szafą, nieotynkowany parter, na pierwszym piętrze odłazi stara farba. Cziczikow ogląda swój pokój a stangret Selifan i lokaj Pietrek wnoszą zużytą walizkę, mahoniowy sepet, prawidła do butów i pieczoną kurę.
Cziczikow udaje się do Sali ogólnej, takiej jakie to zwykle bywają - ściany olejna farba pomalowane, zakopcone nieco od dymu, żyrandol z kryształami, obrazy olejne. Cziczikowi podany jest obiad(kapuśniak, móżdżek, kiełbaski, kiszone ogórki) w tym czasie numerowy na jego prośbę opowiada o dostojnikach w mieście, pyta i obywateli ziemskich, kto jak mieszka, ile ma dusz chłopskich). Po obiedzie Cziczikow pije kawę, po niej idzie odpocząć na 2 godziny. Następnie udaje się obejrzeć miasto, które mu się spodobało (domy parterowe, połtoraparterowe rozstawione szerszej lub bardzo wąsko, szyldy sklepów - czapki, bilard; stragany , kiepskie bruki, ogród miejski z niedużymi drzewkami). Idzie nad rzekę zrywa jakiś interesujący afisz, przygląda się mijającej go damie i wypytuje o drogę strażnika.
Wraca do hotelu, pije herbatę i czyta afisz z informacjami o sztuce i chowa do sepetu. Dzień kończy kolacja.
Następnego dnia planuje wizyty (gubernator, wicegubernator, prokurator, prezes sądu, policmajster). W rozmowach pochlebiał ludziom (chwali miasto, strażników miejskich). Zostaje zaproszony na dziś na podwieczorek do gubernatora, inni zapraszają go na obiad, partyjkę, herbatę. Nie mówił o sobie dużo. Jeśli już to mało, skromnie, ogólnikami. Wiele doświadczył, cierpiał na służbie, miał nieprzyjaciół, teraz pragnie spokoju i miejsca do osiedlenia, po przybyciu tutaj pragnął złożyć szacunek dygnitarzom.
Wybiera się na wieczorek wcześniej, okropnie dbając o toaletę. Jest u gubernatora (tu mnóstwo lamp, wystrojone damy, czarne fraki, lata bez celu trochę dzieci). Zajmuje się nim gubernator, przedstawia żonie, która zostaje obsypana komplementami. Na sali są dwie gr. Gentelmanów:
Chudzi, wijący się wokół dam (urzędnicy do specjalnych poruczeń, ich egzystencja - eteryczna i niepewna, są tu przypadkiem)
Drudzy, to tłuści, lub podobni do Cziczikowa - stroniący od dam, czający się tylko na partyjkę (najszanowniejsi urzędnicy w mieście)
Cziczikow zasiada z tłustymi (wśród których są osoby wcześniej przezeń odwiedzone). Siadają przy zielonym stoliku do wista (taka gra) i grają z różnymi okrzykami rzucając karty („idź stara popadio”, „a ja go po wąsach”, „kiery, kiereczki, pikiencja”). Gość nasz tak jak i inni się spiera, ale w sposób subtelny, przymila się, podstawia tabakierę. Na uwagę zasługują właściciele ziemscy - Maniłow i Sobakiewicz. Cziczikow wypytuje o nich (ile maja dusz, jakie majątki). Jest zapraszany do siebie przez wszystkich.
Następnego dnia idzie sobie na obiad do policmajstra, potem grają z gośćmi do późna w karty, tu też Cziczikow poznaje się z właścicielem ziemskim Nozdriowem. Dnia kolejnego - wieczór u prezesa sądu, następnie wieczór u wicegubernatora, śniadanie u naczelnika po nabożeństwie itp. Do hotelu chodził tylko spać. O wszystkim na wszystkie tematy ze wszystkimi potrafił rozmawiać, przyzwoity człowiek pod każdym względem, a urzędnicy zadowoleni z przyjazdu tak przyzwoitego człowieka. Wg opinii ludzi - doświadczony, szanowny, miły, uprzejmy. Ta opinia miała jednak wkrótce się zmienić…
II
Cziczikow w mieście jest już tydzień. Zmierza odwiedzić Manilowa i Sobakiewicza. Wczesnym rankiem wsiada do powozu. Tu krótka charakterystyka Pietrka: chodzi w obszernym surducie po panu, milczący, uwielbia czytać dla samego procesu czytania, składania liter dla treści, śpi nie rozbierając się, ma swój specyficzny zapach, który denerwuje Cziczikowa
Stangret Selifan - zupełnie inny. Ma nastąpić jego charakterystyka, ale autor zaniechuje tego.
Cziczikow budzi się wcześnie, goli się, zakłada frak i wsiada do bryczki. Wyjeżdża z miasta i mknie po miękkiej ziemi. Droga prowadzi przez las, pagórki, co jakiś czas mija wsie. Po 15 wiorstach powinien ujrzeć wieś Maniłowa, lecz, ze jej nie widać, pyta chłopów o wieś Zamaniłowską, poprawiają go, tłumacząc, ze wieś Maniłowska już niedaleko stąd, ze ujrzy na górze murowany, piętrowy dom. Jedzie, a domu nie widać. Po 30 wiorstach ukazuje mu się samotny dwór na wzgórzu z krzewami bzu i akacji, drobne brzozy, nieopodal staw pokryty rzęsą, u podtorza szarych drewnianych chat około 200. W pobliżu zielenieje las. Nie jest ciemno, ni jasno - szaruga. Podjeżdża bliżej, na ganku widzi gospodarza witającego go z uśmiechem. Na powitanie ucałowali się. Przechodzą przez sień. Charakterystyka Manilowa: Czarne oczy koloru błękitnego, nawisłe brwi, zmarszczone czoło, podobny do innych panów - taki sobie człowiek, rysy twarzy wdzięczne, jasnowłosy miły człowiek, małomówny w domu, dumający, średnio prowadzi gospodarstwo, nie wyjeżdża poza nie, służył w armii, palacz fajki, dobroduszny, lecz naiwny wobec chłopów
W jego gabinecie - książka czytana od lat, ładne meble. Niektóre pokoje w domu są ich pozbawione, choć planowanie ich ułożenia rozpoczęto dzień po jego ślubie z żoną, z którą jest ponad 8 lat. Robią sobie `prezenciki' przynosząc nawzajem cukierki i jabłuszka. Potrafią oderwać się od zajęć i całować dłuuugo. Słowem - szczęśliwe małżeństwo.
W domu pusto w spiżarni. Klucznica kradnie, służba pije, ale to są przyziemne sprawy wg pana domu. Maniłowa była wychowana na pensji ucząc się fortepianu, francuskiego i działu gospodarczego.
Maniłow i Cziczikow przepychają się w drzwiach przepuszczając serdecznie jeden drugiego, w końcu wchodzą razem. Maniłow przedstawia swą niebrzydką, gustownie ubrana żonę. Cziczikow całuje jej rączkę, wszyscy zachwyceni, ze przyjechał. Krótka wymiana przyjemności, Cziczikow chwali miasto. Pytania rodziny o gubernatora, wicegubernatora, policmajstra, jego zonę, urzędników - wszyscy są wg Cziczikowa mili i szanowni. Krotka wylewność uczuć, stwierdzenie, ze nie pieniądze są ważne, a przyjaźń, że z Cziczikowem wspaniale się gada i tego typu szmery bajery.
Do stołu podano kapuśniak. Znowuż przepychanka kto ma przejść pierwszy. W stołowym pokoju - synowie - 8 letni Temistoklus i 6 letni Alcydes, a także ich nauczyciel, przepytujący Temistoklusa o najpiękniejsze miasto Francji (Paryż) Rosji (Petersburg, Moskwa).
Rozmowa przy stole - o przyjemnościach spokojnego życia, teatrze, aktorach. Maniłowa narzeka uprzejmie, ze Cziczikow mało je. On mówi, że rozmowa jest przyjemniejsza od strawy. Mówi, że ma sprawę do Maniłowa. Wchodzą do gabinetu - niebieskie ściany, krzesła, fotel, arkusze papieru i w 3 dupy tytoniu - wszędzie. Maniłow prosi by Cziczikow usiadł , częstuje go fajką, lecz ten odmawia mówiąc, ze to wysusza.
Cziczikow zaczyna swą prośbę. Pyta kiedy Maniłow ostatnio przeprowadzał spis rewizyjny (dawno) ilu chłopów od tego czasu umarło (Maniłow nie wie, wysyła po ekonoma). Pomarło wielu, liczbowo nie wiadomo, nikt nie rachował. Po krótkim zaczerwienieniu Cziczikow pyta, czy może od Maniłowa kupić chłopów. Martwych chłopów. Maniłow jest w szoku. Cziczikow chce kupić martwych, lecz żywych wg reguły prawnej, aby obie strony nie miały problemów. Maniłow myśli, ze Cziczikow żartuje, później, ze zbzikował, że użył metafory, ale Cziczikow chce w rzeczywistości kupić dusze, które pomarły. Negocjacja ta miała nie stać w sprzeczności z ustawami obywatelskimi i planami Rosji. Rosja miała nawet skorzystać, bo otrzymać miała prawnie przepisane opłaty. Maniłow mówi, ze dusze odda bezinteresownie i dokona formalności. Wdzięczność gościa sięga sufitu, cieszy się z przysługi. Uścisnęli sobie ręce, Cziczikow chce jak najszybciej spisać akt kupna i zaprasza manilowa do miasta, po czym zaczyna się żegnać. Żona zasmucona, myśli, że się naprzykrzyli, znów tekst o przyjaźni, że fajnie byłoby mieszkać wspólnie. Cziczikow żegna dzieci, obiecuje im przywieźć następnym razem szablę (dla Temistoklusa) i bęben (dla Alcydesa). Maniłow tłumaczy stangretowi drogę do Sobakiewicza, żegna ich paląc fajkę na ganku, następnie rozmyśla o przyjaźni i o prośbie Cziczikowa.
III
Cziczikow jest w drodze do Sobakiewicza. Po drodze rozmyśla i oblicza coś z uśmiechem na ustach. W tym czasie Selifan narzeka na konie, następnie je chwali, każden z nich ma imię i w specyficzny sposób się do nich zwraca (`A, ty barbarzyńco, Bonaparte przeklęty' `Hej, wy, kochane!').
Zaczyna padać, słychać grzmoty. Leje jak z cebra. Selifan pogubił drogę. Nie wie ile już zakrętów przejechał, a że zdało się mu ich być sporo i musiał znaleźć wyjście z sytuacji jak to każdy Rosjanin winien umieć, skręca na oślep i popędza konie. Koniom ciężko ciągnąc bryczkę w błocie, już dawno powinni być na miejscu. Znowuż Selifan woła na konie, tym razem w sposób milszy, nazywając je nawet sekretarzami. Bryczka zaczyna się nieco chybotać, jest już bardzo ciemno, że Selifan nie widzi nawet bata. Cziczikow zauważa, że sługa jego jest podchmielony, obawia się, że wywróci bryczkę, co też się dzieje. Cziczikow wypada z powozu w błoto. Krzyczy na Selifana ganiąc go za pijaństwo, czego człowiek się wypiera całkowicie. Słyszą w oddali ujadanie psów, więc czym prędzej udają się w tamta stronę. Selifan pędzi konie i gnają na oślep za głosem psów.
Dojeżdżają do jakiegoś domu. Selifan stuka w bramę jak się okazuje dziedziczki. Cziczikow mowi, że szukają noclegu, przedstawia się jako szlachcic, na co od razu zostają wpuszczeni. Tu krótkie porównanie szczekania psów do koncertu chóru. Na ganku pojawiła się młodsza od poprzedniej kobieta i zaprowadziła Cziczikowa do izdebki wyklejonej starymi tapetami, sporo obrazów, malutkie lustra o dziwnych roślinnych kształtach, a za każdym z nich wetknięty liścik bądź karta. Gospodyni - kobieta leciwa, w nocnym stroju, jedna z tych dziedziczek co popłakuje o nieurodzaju, chowa pieniądze po szufladach.
Była godzina druga, co obwieścił naścienny zegar. Na pytanie o strawę, Cziczikow odpiera, ze potrzebuje tylko łóżka i wysuszenia swych ubrań. Pyta o droge do Sobakiewicza - stara nie zna takiego nazwiska. O Maniłowie i innych tez nie słyszała. Mówi, że wies ta biedna, ludzie mają po 20, 30 dusz. Jak się okazuje, do miasta stąd jest 60 wiorst. Cziczikow wsunąwszy się pod cieplą pierzynę usypia w momencie jak dziecko. Budzi się, bo coś mu wpadlo do nosa. Rozejrzał się po pokoju - portret Kutuzowa, obraz staruszka. Była godzina 10. Wygląda przez okno na podwórze, widzi kurnik, małe podwórko, mnóstwo trzody chlewnej, kaczek i kur. Nieopodal warzywniak z ogórkami, kartoflami, dalej drzewa owocowe, mnóstwo strachów na wroble. Za ogrodami chaty chłopskie, utrzymane w niezłym stanie.
Cziczikow wchodzi do pokoju obok i przysiada się do odzianej w ciemną suknię gospodyni przy filiżance herbaty. Bohater narzeka na bezsennośc i bóle w krzyżu, do kobiety odnosi się uprzejmie, ale już nie tak jak do Maniłowa. Gdyż w Rosji inaczej rozmawia się z człowiekiem bogatym, a biednym. Cz. zagaduje kobietę, mówi o wiosce, pyta o dusze. Dusz 80, kiepskie czasy, przedstawia się - Anastazja Pietrowna Koroboczka, sekretarzowa kolegialna. Pragnie mu sprzedać miód i swoje wyroby, lecz ten przechodzi do interesow i pyta ile ostatnio pomarło chłopów. Kobieta narzeka, że poumierali, a dalej trzeba za nich płacić jak za żywych. Cziczikow prosi o odstapienie zmarłych dusz. Kobieta jest zaskoczona, na co Cz ma stałą regułkę - kupno będzie tylko na papierze, a dusze będą przepisane na niego. Nie chce powiedzieć na co mu one, akt sprzedaży sporządzi za swoje pieniądze, a kobiecie jeszcze za dusze dopłaci. Kobieta myśli, że może mieć duży zysk z martwych dusz i nie sprzeda ich byle komu, jak np. Cziczikowowi, by nie być stratną. Cz. mówi, że one się do niczego nie przydadzą, i nikt inny ich nie kupi, zaczynaja mu puszczac nerwy, proponuje jej pieniądze za dusze. Mowi o miodzie, który wdowa sprzedała dostając pieniądze za pracę, a tu, że dostanie pieniądze za nic. Wdowa jednak myśli, ze sprzedaż dusz jest normalna i odwiedzą ja inni kupcy dając więcej. Cziczikow podnosi głos, mówi, ze nikt nie kupi. Ona jednak woli mu sprzedać konopie. Cziczikow pęka, posyła ją do diabła. Mówi, że chciał i inne produkty kupić, bo jest dostawca rzadowym. Przekonuje ja mowiąc, ze nastepnym razem przyjedzie po produkty spożywcze. Pisze powierzenie pełnomocnictwa synowi protopopa, który jest w Izbie Skarbowej. Wyjmuje papiery (tu opis jego teczki: przegródki, wizytówki, bilety, pliki papierow, skrytka na pieniądze). Daje kobeicie list do podpisania i wypisania listy chłopów (np. Koło Jan, P.S. Nieszanuj-Koryto). Zasiadaja do obiadu, po czym Cziczikow każe zaprzęgać bryczkę, obiecując, ze produkty spożywcze kupi następnym razem. W droge rusza z nimi dziewczyna znająca drogę do traktu, obiecali, że jej nie ukradną. Gospodyni zajęła się dogladaniem gospodarstwa i pozegnali się.
Selifan - pokorny, po wczorajszej awanturze, dostojnie prowadzi konie już bez przemowień i egzaltacji. Jadą przez gliniastą glebę, trochę się gubią, gdyż dziewczyna nie wie gdzie prawo, a gdzie lewo. W koncu ujrzeli budynek z czerwonej cegły.
IV
Zatrzymawszy się przed szynkiem dano koniom odpocząć, a Cziczikow poszedł podjeść i pokrzepić się, gdyż był w rodzaju tych osób co mogą jeść i jeść, a za chwilę są głodne a najedzą się i prosiakiem i zupa mleczną.
Przywitał ich drewniany pociemnaiły szynk ,czyli większa chata, która ozdobiona była na niemalowanych gzymsach, o ciemnych ścianach i dzbanami kwiatow namalowanymi na okiennicach. W środku - szeroka sień. Cz. Został przywitany przez tłusta kobietę. W izbie znajdowal się samowar, trójkątna szafa, pozlacane jajeczka i goździki przed ikonami, okraszone to wszystko było sosnowymi wyheblowanymi ścianami. Cziczikow zamówił do jedzenia prosię i jak to miał w zwyczaju wypytal babę o dochód, czy sama utrzymuje szynk i gdzie gospodarz jest, pytania o dzieci, pyta o obywateli ziemskich w mieście, na co stara wymienia Sobakiewicza i Maniłowa. Tym czasem nadjeżdża pojazd z dwoma mężczyznami: wysokim blondynem i niskim brunetem. Blondyn wszedł do gospody, a był to szczupły męzczyzna, ukłonił się Cziczikowowi i już mogliby zacząc rozmowe, gdy do izby wszedł brunet, średniego wzrostu, z rumianymi policzkami. Był to Nozdriow, z którym Cz. Jadł obiad u prokuratora. Okazuje się, że wraca z jarmarku, gdzie kompletnie się spłukał i przyjechał na cudzych koniach. Przedstawia blondyna - swego szwagra Miżujewa. Nozdriow odgraża się, ze posiadając 20 rubli na pewno by się odegrał i odzyskał swoje rzeczy. Ograł go jakis major. Nozdriow opowiada jak to w pierwszych dniach jarmarku pił z oficerami przybyłymi do miasta, jakie to wina pili, zaluje, że nie było z nim Cziczikowa wtedy, gdyz mogłby z nimi popic i pograć. Na wieść o tym, że Cziczikow chce jechać do SSobakiewicza Nozdriow go wysmiewa i proponuje, żeby pojechali do niego, kusząc jesiotrem. Chwali się szczeniakiem jakiego wymienił za kobyłę, która wcześniej miał od kogos innego. Słowem - handlarz i hazardzista. Piją wodkę - anyżówkę. Nozdriow chwali się psem, wychwala jego zalety. Cziczikow decyduje się w końcu jechac do Nozdriowa, mysląc że darmo cos od niego ywprosi. Zabeirają tez mimo sprzeciwow blondyna - szwagra. A był to człowiek uparty, upierający się przy swoim twardo, lecz miękki na tyle, że potem się na wszystko godzi, więc pojechał także. Plącą kobiecie za wódkę (cztery razy więcej niż jest warta, gdyż stara podyktowala taka cenę). Krótka char. Nozdriowa: awanturnik, handlarz i hazardzista, szybko zawiera znajomości, gaduła, hulaka, spryciarz. Ma dwoje dzieci, do niczego mu nie potrzebnych. Nie wysiedzi w domu, uwielbia czas spędzać na jarmarkach, gra w karty często nie czysto i nie uczciwie. Hazardzista do tego stopnia, ze gdy nie ma czym placić scina mu się jeden bak. Często wyrzucany lub wyprowadzany z przyjęć. Plotkował, przez co rozbijał małżeństwa i transakcje handlowe. Wszystko jest przedmiotem wymiany i wszystko jest do kupienia, niezależnie od tego czy to jest potrzebne, czy nie.
Dojechali do Nozdriowa. W domu nie spodziewano się gosci: chłopi bielili wlasnie ściany i farba skapywała na podlogę. Zaczyna się oprowadzanie gościa po gospodarstwie: stajnie, konie, za które dał ponoc majątek, a nie były warte tysiąca wg szwagra. Pokazał kozła, wilczka trzymanego na uwięzi, staw, psy (z imionami typu: Strzelaj, Pożryj, Ugryź) Oglądaja i kuźnię. Nozdriow wychwala się czego top nie zrobil (złapał ręka szaraka, że kupił las) a wszystko to jest kłamstwem, co udowadnia mu szwagier. Wróciwszy do domu Ida do gabinetu Nozdriowa z nietypowymi sprzętami: szable, strzelby, kindżały, nawet katarynka wygrywająca mazurka. Gospodarz pokazuje im fajki wszelkiego rodzaju, według posiadacza doskonałe pod każdym względem. Przekąsili jesiotra i usiedli do stołu, na którym nie było rewelacji, gdyz kucharz nie był dobry w swym fachu, byleby danie było gorące, to smak na pewno jakis będzie. Popijają burgundem i szampanem, potem jarzębiak, balsam. Szwagier się upił, ledwie się trzymal, ale zaklinał, że musi iść do domu, Nozdriow nie chce go puścic, po czym stwierdza, że żaden z niego pożytek i go puszcza. Oczywiście od decyzji wyjścia do jego urzeczywistnienia mija troszeczkę czasu, jak to na pijanego chłopa przystało.
W koncu Cziczikow przystepuje do prośby. Pyta o zmarłe dusze, które chce by mu zostały przepisane. Pada oczywiście pytanie po co, lecz bohater chce zostawic to w tajemnicy. Nozdriow węszy podstęp, nie daje za wygraną, musi się do wiedziec, po co mu martwi chłopi. Cz. Zmysla, że SA mu potrzebne by nabrac znaczenia w towarzystwie jako posiadacz dusz. Oczywiście Nozdriow mu nie wierzy. Więc Cz. Wymysla nastepna bajeczkę - żeni się, ale ojciec i matka strasznie ambitni i narzeczony wg nich powinien mieć min. 300 dusz. To kłamstwo również zostaje wychwycone. Nozdriow nazywa Cziczikowa serdecznie szubrawcem, co bohatera uraziło, gani Nozdriowa, ze nie powinien się do niego tak zwracac i dalej naciska o dzusze. Nozdriow kombinuje. Mowi ze odda dusze, jak Cz. Kupi od niego ogiera, psy, katarynkę. Lecz Czicziokow chce tylko dusze, gdyz nic innego mu nei potrzebne. Nozdriow zas proponuje katarynkę i dzusze w zamian za bryczke Cz. I 300 rubli dopłaty.. Cziczikow nie chce, znów uzyta jest wobec niego inwektywa o jego dwulicowaości. Nozdriow proponuje zagrac w banczek i chce postawić dusze i katarynkę jeślii Cz wygra. Zostanie przyniesiona jeszcze jedna butelka alkoholu lecz Cz. Odmawia picia. Odmawia gry w karty. Nozdriow zaś mu wymyśla od łajdakow takich jak Sobakiewicz, że nei można z Cz. Mowic jak z bliskim. Wywiązuje się już ostrzejsza bitwa slowna. Nozdriow nie chce widziec więcej Cziczikowa na oczy, rano ma się wynieść. Jedza w milczeniu razem kolację, i udaja się spac. Cziczikow zlości się, ze na marne tu przyjechał, skoro nic nie wskórał. Żałuje, ze powiedział o martwych duszach Nozdriowowi, gdyz był on osoba nie godną zaufania.
Nazajutrz Nozdriow pyta jak gośc spał (tak sobie). Przy podaniu śniadania w pokoju dalej jest bałagan, wczorajsze resztki, brudne podłogi. Gospodarz też wygląda niechlujnie, jest w samym szafroku i wystaje zeń nagi tors. Nozdriow proponuje zagrac o dusze w warcaby, Cziczikow początkowo się nie zgadza, jednak mysli sobie, ze przecież w warcaby nie da się oszukiwac, a on sam gra calkiem nieźle. Kłóca się o to kto komu ma dac fory. Zaczyna się gra, gdy okazuje się że Nozdriow oszukuje i przesuwa szlafrokiem kamień, wynika kłótnia, wyzwiska, że takie granie nie przystoi przyzwoitemu człowiekowi, ze ktos tu fantazjuje. Cziczikow odmawia dalszej gry. Szykuje się bójka między panami Nozdriow zamierzył się, lecz Cz chwycił go za rece i trzymał. Pan domu wzywa służbę na pomoc. Cziczikow go puszcza i staje w kiepskiej sytuacji, gdyż gospodarz wydaje rozkaz by pobito gościa. Robi się gorąco, lecz pod ganek podjeżdża bryczka. Wysiada z niej wąsata postać i wchodzi do pokoju. Okazuje się być to Kapitan-isprawnik i oznajmia, ze Nozdriow znajduje się pod sądem aż do wyroku w sprawie zniewagi osobistej po pijaku ziemianina Maksymowa. Cziczikow korzysta z zamieszania, wymyka się z domu i każe czekającemu już Selifanowi pędzić konie co tchu.
V
Cziczikow był przestraszony, jeszcze w bryczce oglądał się za siebie. Cieszył się, ze przyszedł oficer i go wybawił, bo tak nie zostawiłby po sobie nic na tym świecie. Wyzywał na Nozdriowa, żałował, ze powiedział mu o martwych duszach. Wszyscy byli niezadowoleni, nawet biedne konie, które zamiast owsa dostały u Nozdriowa tylko siano.
Nagle z rozmyślań wyrwała ich bryczka zaprzęgnięta w sześć koni, która najechała na nich. Damy w niej jadące krzyknęły, woźnica zaczął wyzywać, uprzęże się zaplątały. Selifan również wyzywał, gdyż jak każdy Rosjanin nie lubi przyznawać się, do tego, ze zawinił. Cziczikow przyglądnął się paniom jadącym w bryczce. Jedna z nich - staruszka, druga młoda szesnastoletnia blondynka, z owalna twarzą, delikatne uszka. Z przestrachu rozchyliła usta i miała łzy w oczach. Bohater wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę nie zwracając uwagi na zamęt.
Do pomocy z bryczkami przybyli okoliczni chłopi, udało się rozplątać uprząż i rozdzielić konie, niestety te nie chciały się ruszyć z miejsca i stały jak wryte. W końcu jednemu z chłopów, wujowi Mintajowi, brodatemu, z ogromnym brzuchem i jakiemuś Andruszce udało się zmusić konie by się ruszyły. Cziczikow dalej przypatruje się dziewczynie, chciał do niej przemówić, lecz nie miał odwagi. Panie odjechały a wokół Cziczikowa rozlegała się tylko pustka okolicznych pól. Dziewczyna była pięknością jakiej wcześniej nie widział a emocje jaki w nim wywołała były nie porównywalne do czegokolwiek. Cziczikow z racji swego średniego wieku był dość oziębły. Wg niego najpiękniejsze w niej było to, ze świeżo skończywszy pensję nie było w niej nic `babskiego'. Była jak dziecko, wszystko dla niej było proste, nie zastanawiała się nad słowami które wypowiada. Lecz jeśli ciotki i mamusie wezmą ją pod swoje skrzydła, wszystko to zniknie, zacznie zastanawiać się czy to co powie wypada, czy nie mówi nazbyt dużo i zaplącze się w takim kłamstwie, ze wyjdzie z tego Bóg wie co. Cz. Zastanawiał się kim jest jej ojciec, jaki może mieć posag i żałował, ze nie wypytał woźnicy o tożsamość panny.
Jechali przez las brzozowo-sosnowy. Ujrzeli drewniany dom z burymi ścianami. Podwórze - otoczone sztachetami, właściciel widać stawiał na trwałość. Stajnie, szopy, zbudowane z pni, chaty chłopskie również były zadbane.
Z okna przez ganek spoglądały dwie postaci - kobieca i męska. Cziczikowa przywitał lokaj, wprowadził ich do sieni, gdzie przywitał ich gospodarz i wprowadził go do domu. Był to Sobakiewicz - człowiek podobny do niedźwiedzia, twarz jakby wyciosano mu dłutem nie zastanawiając się nad jej wyglądem. Nazywał się Michaił Siemionowicz, co jest tez ludowym przezwiskiem niedźwiedzia. Trzeba mu było ustępować z drogi, gdyż lubił deptać po nogach. Usadził Cziczikowa w fotelu. W pokoju wisiało mnóstwo obrazów z wodzami i bohaterkami greckimi. W klatce również siedział drozd niezwykle podobny do właściciela.
Weszła pani domu - Teodulia Iwanowna - z godnością, jak aktorka grająca królową. Nastąpiło milczenie, podczas którego Cziczikow rzuciwszy spojrzenie na salon stwierdzi, że każdy jego element, stół, krzesła są ciężkie i niepokojące i dziwnie przypomina pana domu. Cziczikow nawiązuje do prezesa sądu Iwana Grigorijewicz, mówi, ze to wspaniały człowiek. Sobakiewicz zaprzecza nazywając go masonem i durniem. Również źle wyraża się o gubernatorze (rozbójnik pierwszy w świecie, nawet jego twarz jest rozbójnicza). Pomyślawszy, że Sobakiewicz może mieć z nim na pieńku, Cziczikow wspomina o policmajstrze, rzekomo jego przyjacielu. Tu jednak znowu krytyka - łajdak, sprzeda, oszuka jedząc obiad z panem. Cziczikow zrozumiał, ze o urzędnikach nie ma co rozmawiać. Podeszli do stolika z przekąskami, napili się trochę wódki, przekąsili tak jak robi to cala Rosja - wszelkimi słonymi przysmakami. Udali się na obiad. Tam znalazła się inna postać - pani, panna czy kuzynka, około 30 bez czepka, jedna z tego typu co mało mówią i robią za mebel. Podano kapuśniak. Cziczikow chwali stół gubernatora. Tu Sobakiewicz krytykuje produkty i potrawy innych ludzi. Mówi, ze tylko u niego jest świeże i zdrowe, że inni kupują padlinę i podają potrawy byle jak, byle by były ciepłe, że podaja nieświeże. Napomknął przy tym o Pluszkinie - posiadaczu 800 dusz, oczywiście nazwał go łajdakiem i kutwą, Ponoć ludzie u niego mrą jak muchy, co oczywiście zainteresował Cziczikowa.
Przekąszono jeszcze racuchy, trochę konfitur i Cziczikow zwrócił się w wiadomym celu do Sobakiewicza. Rozpoczął od pochwały wielkości Rosji, że jest jak monarchia rzymska, skończył mówią o duszach podanych w rewizjach, które zmarły są obciążane podatkiem do czasu podania nowych spisów, tak jak żywi. Wg niego jest to bardzo uciążliwe dla posiadaczy i gotów jest wziąć na siebie ten ciężki obowiązek. Martwe dusze nazwał nieistniejącymi. Sobakiewicz przyjął to neutralnie, nie zdziwił się ani nic, po prostu słuchał. Gotów był je sprzedać po sto rubli sztuka. Cziczikow - zawał, mówi że da 80 kopiejek za duszę. Sobakiewicz mówi o duszach jak o żywych, wychwala ich zalety, chwali rzemieślnika, cieślę, zduna, szewca. Cziczikow nie chce ich zalet, bo nie ma z nich już żadnego pożytku, martwym ciałem nawet płotu nie podeprze. Cziczikow nie chce dać więcej niż dwa ruble za duszę, mówi, że obiekt martwy nie jest nic wart, nikomu nie potrzebny. Sobakiewicz zauważa jednak, że Cziczikowowi jest potrzebny, więc dlatego daje taką cenę. Ten nie wytrzymuje, już chce wychodzić, mówi, ze gdzie indziej dostanie za darmo. Ustalono w końcu cenę dwa i pól rubla z uwagi tez na to, ze ta transakcja jest nielegalna. Dobito targu, od razu chcieli sporządzić akt sprzedaży. Sobakiewicz zrobił listę chłopów z adnotacjami, który co robił jaki był fizycznie, z wiekiem i stanem rodzinnym. Sobakiewicz chce jeszcze zadateczek, lecz Cziczikow dale mu tylko 25 rubli, chce on również pokwitowania, na wszelki wypadek. Ponarzekał jeszcze, ze dostał stary banknot, ale Cziczikow już się tym nie przejmował, poprosił tylko, by transakcja została między nimi. Sobakiewicz jeszcze prosi z uśmiechem na ustach by gość odwiedzał ich częściej.
Cziczikow nie był kontent z zachowania Sobakiewicza, miał straszną ochotę wstąpić do Pluszkina, lecz nie chciał by Sobakiewicz o tym wiedział. Wyjechawszy ze wsi, przywołał chłopa i spytał o drogę. Wskazał mu ja dodając jeszcze epitet uznawany za obraźliwy. Wiadomo przecie, że lud rosyjski wyraża się dosadnie. Nie ma słowa, które by tak zamaszyście wyrwało się wprost z serca i drgało takim życiem jak słowo rosyjskie.
(Ze względu na brak czasu tłumaczę rosyjskie streszczenie. Jest ono poprawne i dokładne, kontroluję je cały czas z książką. Jest kwintesencją tego co się dzieje, jest krótsze, ale zawarte jest w nim wszystko co trzeba, a pozbawione jest funkcji poetyckiej tak wydłużającej każdy rozdział)
VI
Rozdział zaczyna się od refleksji Gogola, że jak był młody, uwielbiał przyjeżdżać w nieznane miejsca, gdyż zaspokajał swoją dziecięca ciekawość. Teraz jednak podchodzi do tego z obojętnością.
Cziczikow udaje się do Pluszkina, długo nie może znaleźć domu. Dojechawszy do niego ujrzał dom w jednym miejscu będący piętrowym, a w innym parterowym. Ściany otynkowane przeżyły każda niepogodę, wiatry, deszcze, nie były już tak reprezentatywne. Jedynie ogród wydawał się polepszać ten obrazek. Mimo spróchniałego płotu, obalonej brzozy miał w sobie pewna malowniczość. Cziczikow natrafił na postać - ni to baba ni to chłop. Ubrana była w nieokreślone nie wiadomo czy damskie, czy męskie ubrania. Nazwał ją Gogol klucznicą. Okazało się, że jest to bogaty ziemianin Stefan Pluszkin. Kiedyś był doświadczonym i mądrym gospodarzem. Jego zona znana była z gościnności. Mieli dwie córki i syna. Jego zona jednak umarła. Będąc wdowcem Pluszkin stal się bardziej podejrzliwy i skąpy. Najstarsza córka wyszła za mąż i uciekła z oficerem kawaleryjskiego pólku. Została przeklęta przez ojca. Syn został wojskowym, a najmłodsza córka umarła. Samotne życie powodowało wzrost skąpstwa Pluszkina. Kupcy nabywający od niego towary wkrótce przestali przyjeżdżać, gdyż przez swe skąpstwo nie jest on w stanie z nikim dobić targu. Siano i chleby zaczynały gnić, stogi zmieniają się w nawóz, mąka w piwnicach stwardniała w kamień. Sukna, płótna i materiały aż strach było tknąć. Wszystko obracało się w kurz… Pluszkin wielbił zbierać najdrobniejsze przedmioty, które zdawały mu się być przydatne. Wyruszał w miasto i wracał z masą przedmiotów które składował w kacie w pokoju, w szufladach i na biurkach. Jego ekscentryczność potwierdza tez fakt, ze posiadał jedne buty dla służby do chodzenia po domu. Po podwórzu zmuszeni oni SA natomiast chodzić boso. Jego oszczędność jest pełna przesady, gdy już parę miesięcy trzyma babkę od córki, z której każe odskrobać wierzch i podać Cziczikowowi razem z herbatą.
Gdy Cziczikow wyznaje cel swej wizyty, Pluszkin jest w wniebowzięty, ze dostanie pieniądze za nic nie warte martwe dusze [wg Translatora za `martwe prysznice' ]Zgadza się on sprzedać nie tylko martwych chłopów, ale i tych zbiegłych. Dobijają targu. Otrzymuje pieniądze, z których jednak nigdy nie skorzysta. Chowa je głęboko do szuflady. Cziczikow spieszy się by odjechać, odmawia herbaty i poczęstunku ku uciesze Pluszkina.
Cziczikow wraca do hotelu , będąc dość zmęczonym. Spożywa szybko posiłek i zasnął tak mocno, jak śpią tylko szczęśliwi, którzy nie zaznali nigdy hemoroidów, pluskiew czy silnych skłonności umysłowych.
VII
Cziczikow załatwił akty kupna i jest właścicielem 400 dusz. Zastanawia się kim były te dusze za życia. Wychodzi na ulicę i spotyka tam Manilowa. Idą załatwić formalności do kancelarii. Tam Cziczikow daje łapówkę urzędnikowi Iwanowi Antonowiczowi, by przyspieszono jego sprawy. Kładzie łapówkę niepostrzeżenie, a Iwan nakrywa ja książką. U naczelnika czeka już Sobakiewicz. Cziczikow chce załatwić sprawy jak najszybciej, gdyż następnego dnia chce wyjechać. Przewodniczący komisji, u którego siedzi Sobakiewicz otrzymuje od Cziczikowa list przekazany mu przez Pluszkina. W liście ów prosi o pełnomocnictwo i że zgadza się na sprzedanie dusz. Zjawiają się inni świadkowie, formalizuje się dokumenty. Cziczikow dla skarbu państwa płaci tylko połowę cła, gdyż druga połowa ma wpaść w ręce jakiemuś innemu petentowi. Po załatwieniu sprawy wszyscy udają się na obiad do policmajstra, któremu wystarczy mrugnąć by załatwić rarytasy na obiad z zakresu rybnych specjałów. W trakcie obiadu Sobakiewicz sam pochłania wielkiego Jesiotra. Podchmieleni goście proszą Cziczikowa by został dłużej, pragną go zeswatać i ożenić. Cziczikow już sam trochę wstawiony tłumaczy, że zbiera dusze (oczywiście wszyscy myślę ze chodzi o żywych chłopów) na przesiedlenie do chersońskiej guberni, gdzie ma już posiadłość i utrzymuje wszystkich w tym przekonaniu. Z pomocą Pietrka i Selifana Cziczkow dociera do domu, a ci dwaj idą sobie późną nocą do karczmy.
VIII
Mieszkańcy miasta dyskutują o zakupie Cziczikowa. Każdy pragnie mu pomoc w przemieszczeniu chłopów na miejsce docelowe. Chcę zaproponować konwój, isprawnika potrzebnego do tłumienia buntów wśród nich itp. Następuje drobny opis mieszkańców miasta N. Że jedni, są bez wykształcenia, że urzędnik Andriejewicz świetnie mówi po niemiecku, że jeden zna na pamięć utwory Żukowskiego, że poczmistrz był dowcipnisiem i nie szczędził kwiecistych słów, typu `waćpan ty mój', ,możecie sobie wyobrazić' itp. Pozostali byli mniej lub bardziej wykształconymi ludźmi. Jedni czytają Karamzina, a jedni niczego nie czytają. Damy miasta N. natomiast były okazałe. Przyzwoite, wiedzą jak się prowadzić, podtrzymać etykietę, znające się na modzie, czasem przewyższające w niej damy petersburskie czy moskiewskie. Wyróżniały się niezwykłą ostrożnością i przyzwoitością w słowach i wyrażeniach. Nie mówiły np. `wysmarkałam się' tylko `obeszłam się przy pomocy chustki'. Często wplątywały w rozmowy język francuski. Wszystkie damy są zachwycone Cziczikowem. Jedna z nich nawet wyslała do niego liścik miłosny, który zrobił na nim dość spore wrażenie i pragnął dowiedzieć się kto go napisał. Dostaje tez zaproszenie od gubernatora na bal. Ćwiczy przed lustrem przez godzinę pozy i miny na twarzy. Na balu znajduje się w centrum uwagi, dalej szuka damy od listu. Rozmawia z ludźmi, damami, po czym podchodzi do niego gubernatorowa i przedstawia mu swoja córkę - szesnastoletnią blondynkę, jak się okazuje tę sama, którą Cziczikow spotkał gdy zaplątały się dwie bryczki. Mężczyzna zakochuje się w niej, stara się zabawić ja rozmowa, ale jak się okazuje tylko ją nudzi. Jego sposób mowienia wyróżniał się od mowy wojskowych umiejących pociągnąć każdą damę światową rozmową. Reszta dam jest oburzona, że zwraca on uwagę tylko na blondynkę. Pojawia się Nozdriow, co może oznaczać kłopoty. I otóż wygaduje gubernatorowi, że Cziczikow w rzeczywistości zakupił martwe dusze (prysznice)[ Ha ha translatory są fantastyczne ] Ploteczka roznosi się w trymiga, nikt do końca w to nie wierzy, z uwagi na zszarganą reputację Nozdriowa, no ale jest afera - jest impreza. Mimo, iż nikt mu nie wierzy, Cziczikow staje się bardzo zaniepokojony. Nocą do miasta przyjeżdża Koroboczka [pudełeczko] bojąc się, że sprzedała martwe dusze zbyt tanio i że mogła zarobić więcej.
IX
„Przyjemna dama” (Zofia Iwanowna) odwiedza damę „mila pod każdym względem” (Annę Grigorijewną). Pierwsza z nich ma nowinkę do przekazania, nie może się doczekać, by ją zakomunikować znajomej. Wizyta ma miejsce o godzinie, o której w mieście N. nie zwykło się czynić odwiedzin. Przyjezdna opowiada, że Cziczikow jakoby przebrany za rozbójnika żądał od Koroboczki sprzedaży martwych dusz. Wg Anny jest to tylko pretekst, gdyż Cziczikow chce porwać gubernatorską córkę, a na dodatek, ze pomaga mu w tym Nozdriow. Damy dyskutują na temat dziewczyny i stwierdzają, ze nie ma w niej nic pociągającego. Jest zbyt blada, maluje się, prowadzi manierycznie. Pojawia się mąż Anny (prokurator). Damy od razu pragną powiadomić go o handlu Cziczikowa, o jego planie wywozu córki gubernatora. Plotka rozpuszcza się po mieście. Mężczyźni obracają uwagę na zakup dusz, kobiety natomiast, na porwanie córy. Plotka się rozrasta, mówi się o Cziczikowie jako o milionerze, który ma zonę, o jego tajnym związku z córka gubernatora, o romansie z gubernatorową… Mówi się tez o jego wspólniku, no i tak jak wcześniej zauważyły damy podejrzenia padają na Nozdriowa. Cziczikow jest już `znany' w domach, w których nigdy nie bywał. Przypisuje mu się organizację buntu chłopów. Gubernator dostaje dwa zawiadomienia, że Cziczikow może być fałszerzem pieniędzy lub uciekającym rozbójnikiem, którego trzeba natychmiast zatrzymać.
X
Miejscy urzędnicy SA zaniepokojeni sytuacja. Zbierają się na posiedzenie u policmajstra. Skarżą się, ze pochudli już od tych trosk i obaw. Poczmistrz decyduje, że Cziczikow jest przebranym kapitanem Kopiejkinem, bohaterem wojny z 1812 roku, inwalida bez reki i nogi (?). Który to rzekomo wracając z frontu doświadczył odmówienia ze strony ojca pomocy i nasz `kapitan' jedzie do Petersburga, szukać prawdy u monarchy. Cara jednak w stolicy nie ma, więc Kopiejkin udaje się do naczelnika komisji, gdzie czeka dość długo. Generał obiecuje go wspomóc finansowo, prosi by przyszedł doń na dniach. Na następnej audiencji okazuje się, że nic nie można zrobić dla niego bez specjalnego pozwolenia cara. U kapitana Kopiejkina kończą się kopiejki. Odźwierny więcej nie zezwala mu na nawiedzanie generała. Kopiejkin więcej czekać nie może. Głoduje, cierpi, je suchy chleb. Wtargnął ukradkiem na przyjęcie do generała, objaśnia, że więcej czekać na decyzję (tu chodziło o jakąś emeryturę wojenna czy coś takiego) nie może. Generał na rachunek państwowy odsyła go z Petersburga. Przez czas jakiś w riazańskich lasach pojawia się banda zbójników pod dowództwem Kopiejkina. Tutaj przerywa się poczmistrzowi, zauważając, ze Cziczikow jednak ma i ręce i nogi, nie jest kaleką i ni hu hu nie pasuje do opisu Kopiejkina. Pojawia się przypuszczenie, ze Cziczikow jest przebranym napoleonem, no ale nie odpowiada w tym momencie wzrost. Podjęto decyzję by przywołać Nozdriowa i wypytać go o Cziczikowa. Ten kłamie oczywiście. Mówi, ze sprzedał Cziczikowowi dusz za parę tysięcy rubli, że razem chodzili do szkoły, i że już wtedy Cziczikow był szpiegiem i fałszerzem pieniędzy, mówi, ze rzeczywiście chciał wywieźć córkę gubernatora i przyznaje, ze mu pomagał. Podaje tyle szczegółów, że orientuje się, iż zaszedł za daleko i ze może się to dla niego źle skończyć. Nastraszony nierozwiązywalnymi problemami, ni z tego ni z owego umiera prokurator. Cziczikow w tym czasie nie ma pojęcia co się dzieje, gdyż choruje. Wychodzi z domu po 3 dniach i orientuje się, ze nigdzie nie zostaje wpuszczony. Przychodzi do niego Nozdriow i mówi, że w mieście Cziczikow uznany jest za fałszerza pieniędzy, ze chce porwać córę. Mówi, zez jego winy zginął prokurator. Po odejściu Nozdriowa Cziczikow nakazuje pakować swe rzeczy i zamierza wyjechać wczesnym rankiem. Tu Selifan coś kombinuje, przytakuje na rozkaz Cziczikowa, ale dziwnie wolny krokiem wychodzi i dziwnie drapie się po głowie. A jak to u rosyjskiego ludu bywa - nigdy nie wiadomo co takie drapanie się po Glowie może oznaczać.
XI
Ostatni rozdział, w którym dowiadujemy się o przeszłości Cziczikowa.
Cziczikow ma problemy w opuszczeniu miasta (zaspał, konie nie podkute, problemy z bryczką). Wyjeżdża wreszcie pod wieczór. W drodze spotyka pogrzebowa procesję (pogrzeb prokuratora). Za trumna Ida wszyscy urzędnicy, każdy rozmyśla o nowym generale-gubernatorze, który ma przybyć, o przyszłości i jak ich ów osobnik przyjmie. Bryczka Cziczikowa wyjeżdża z miasta. Następuje rozważanie autora o bohaterze i jego pochodzeniu. Rodzice Cziczkowa byli dworzanami, syn z wyglądu nie był wcale do nich podobny. Ojciec wywiózł go do miasta, do krewnej by uczęszczał do szkoły. Radzi mu, by słuchał nauczycieli i władzy, zadawał się tylko z bogatymi kolegami, by z nikim się nie dzielił, a prowadził się tak, by to jego częstowano i przede wszystkim zbierał pieniądze. Zdolności szczególnych Cziczikow nigdy nie miał. Posiadał jednak praktyczny rozum. Oszczędzał pieniądze, sprzedawał zaproponowane mu poczęstunki innym. Sprzedał nawet wytresowana przez siebie mysz. Schlebiał nauczycielom, w wyniku czego otrzymał świadectwo ze złotymi literami. Gdy Cziczikow kończy szkolę jego ojciec umiera. Syn sprzedaje zniszczoną posiadłość i gromadzi niewielki odziedziczony po rodzicielu majątek. Nauczyciel jego ze szkoły zostaje wyrzucony za faworyzację uczniów i nie docenianie tych mądrych. Poznaje surowego pisarza, staje się jego uczniem, schlebia mu i podlizuje się. Zaczyna u niego bywać, nazywa go swym papą, podrywa nawet jego córkę, z która jest już planowany jego ślub. Jednak gdy dostaje awans na wyższe stanowisko zrywa zaręczyny, nie nazywa pisarza już papa, ma jednak do niego szacunek i za każdym razem wita go serdecznie. Wstępuje do służby w urzędzie celnym, odkrywają się jego talenta do rewizji nadzorców. Przedstawia on projekt o schwytaniu przemytników, jednak sam robi z nimi szemrane interesy zyskując za to pieniądze. Następuje kłótnia z jego współpracownikiem, zostają oddani pod sąd, pozbawieni majątku, jednak Cziczikowowi udaje się uratować trochę grosza. Rodzi się w jego Glowie myśl o wykupieniu martwych chłopów, gdyż może za nich, jako za żywych dostać pieniądze od rady opiekuńczej. Autor przytacza tu opowieść o Kifie Mokijewiczu i jego synie Mokiju Kifowiczu. Ojciec rozmyśla, o tym, czemu to zwierze nie może urodzić się z jajka (np. taki słoń). Syn zaś jest awanturnikiem. Na prośby uspokojenia syna Kifa mówi, że jeśli będzie zachowywał się jak pies, to on nie będzie tym, który go wyda.
Dalej bryczka mknie szybko, konie pędza z całej siły. Wyższe sfery uwielbiają szybka jazdę. I tak do tej szybkiej jazdy porównana jest Rus, która nie wiadomo dokąd tak pędzi. Dymi pod nią droga i mosty, wszystko oddala się i pozostaje z tyłu. Rosja nie odpowiada i pędzi dalej i patrząc z ukosa odsuwają się i dają jej droge inne narody i państwa.