Trójca - XI, twórczość Artura, Trójca, Epizod III


Trójca XI

Ashia wraz z Azurą znajdowały się przed komnatą z wielkimi drzwiami. Strażniczka stała oparta o kamienną ścianę. Jej oręż spoczywał na niedalekiej skrzyni pokrytej roślinnym ornamentem. Azura zasiadała na oprawiony zwierzęcą skórą kamiennym siedzisku. Oblane nocą i muskane zimnym wiatrem Pirrencjum wydawało się być ostoją spokoju. Tylko płonące pochodnie rozświetlały kręte korytarze i ogromne sale. Tenże obraz był jednak zdradziecki. Kobiety oczekiwały już którąś godzinę na cud. Miały nadzieję, iż uratowany przez Strażniczkę ostatni członek Trójcy będzie żył i dopomoże garstce bohaterów w ocaleniu tej ziemi.

- Opowiadałam Ci już, jak zostałam Rycerzem Jedi ? - poczęła mówić Ashia, chcąc jakkolwiek zabić czas. Azura skinęła głową dając znak, iż chętnie historii wysłucha.

- Jestem Ziemianką, aczkolwiek wychowywałam się na innej planecie, Naboo. Na Ziemi nastały takie czasy, że moi rodzice zdecydowali się przenieść w miejsce spokojne i piękne.

Takowa też była Naboo. Choć zniszczona przez wojny klonów, nadal miała w sobie to coś. Piękno lasu, woń kwiatów, szum strumyków. Przepiękne, niekończące się łączki i polany. Ahh….- Ashia uśmiechała się - Myślałam że nigdy nie opuszczę tego miejsca. I niemiałam zamiaru tego robić. Jednak los chciał inaczej. Gdy miałam 10 lat na Naboo przyleciał statek konsularny. Jak się później okazało na jego pokładzie przybyli Jedi aby z królową omawiać zbliżającą się wojnę z niedobitkami imperium. Wtedy to, jednego z dni zrywałam kwiaty na łące za domem. Podszedł do mnie mężczyzna w szacie odświętnej zakonu rycerzy Jedi.

Był to mistrz Mace Windu. On odkrył we mnie potęgę mocy i pokazał, jak ją się posługiwać.-

- Więc był twoim nauczycielem ?? - zapytała Azura.

- Mistrzem…owszem. Rodzice, choć z wielkim smutkiem i pękającym sercem wyrazili zgodę był dołączyła do Zakonu. W tamtym czasie niewiele kobiet dostąpiło zaszczytu choćby zostania padawanem. Wywoływałam furorę wśród uczniów-mężczyzn.

- Nie wątpię… - uśmiechnęła się Azura.

- Wtedy poznałam Oltigę.

- A jak spotkaliście się wszyscy.-

- Myślę ze przez przypadek. Imperium zajęło ważną strategicznie Ziemię. Sojusz zdecydował o odbiciu. Jednakże wszyscy wielcy Mistrzowie Jedi byli na innych misjach i ściąganie ich byłoby długotrwałe. Dlatego stworzono grupę najznakomitszych młodych mistrzów Jedi. Do tego dołożono grupę strzelców wyborowych wówczas kap. Fayfock i to my dowodziliśmy uderzeniem. -

- To musiało być wielkie prze….- przerwała Azura, usłyszawszy brzęk metalu. Szybko poderwała się. O wrota oparły się czyjeś ręce. Po chwili otwarły się. Z komnaty wyszedł Necromancer, w swej zbroi i z peleryną przypiętą na jej wierzchu.

- Która z Pań może mi to wytłumaczyć ?? - zapytał mocno zachrypłym głosem.

- Jak się czujesz ?? - zapytała Azura.

- Dziwnie - odpowiedział - przecież ja nie powinienem żyć. Co się ze mną stało. I jeszcze….mam dziwne wrażenie że o czymś nie wiem. Której z Pań to zawdzięczam ? -

- Uratowała cię Strażniczka Ashia….- powiedziała Azura. Ashia na razie milcząca uśmiechnęła się. Chciała coś powiedzieć, lecz Necro szybko do nie doskoczył.

- Nic nie mów.- przyklękną przed nią i chwycił jej lewą rękę - Dziękuję Ci, o Pani za ratunek. - Strażniczka lekko się zaczerwieniła.

- Ale to Azura cię przywróciła do życia.- dodała. Necromancer wstał i przyklęknął przez boginią.

- I Tobie, bogini moja dziękuję -

- Przestań - odpowiedziała zaczerwieniona Azura - Trójca musiała zaistnieć, więc coś trzeba było zrobić. -

- Rozumiem- to mówiąc wstał.

- Rozumiesz tez chyba że nie jesteś Rycerzem Protektorem - dodała Ashia.

Necromancer przytaknął.

- Ktoś nas wszystkich oszukał. Ktoś inny jest Protektorem….ale i bez Ciebie trójca by nie powstała.-

- Nie rozumiem..- odrzekł - myślałem że się nie przydam więcej -

- W swoim czasie przyjacielu - uspokoiła go Strażniczka. -Teraz idź odpocznij.-

- Nie muszę, czuję się świetnie -

- Heh….mężczyźni….wszyscy tacy sami. Posłuchaj kobiety chociaż teraz. - poprosiła go.

- Ona ma rację Necro. Jeszcze nie jesteś w pełni sił i nie poznałeś swej nowej umiejętności -

- Nowej….to znaczy?? -

- W swoim czasie......-

Zmrok zapadł nad przeklętym lądem. Bezkresna pustynia została ułożona do spoczynku, a ciemność uniemożliwiła dalszą wędrówkę grupy. Lider grupy, Q-ki, zdecydował się rozbić obozowisko. Byli już bardzo blisko morza. Rankiem miał na nich czekać statek z Xanandry.

Q-ki miał ogromną nadzieję, że statek przypłynie. Użył bardzo „przekonujących” środków względem kapitana, aczkolwiek nachodziła go obawa, iż statek nie przybije do brzegu.

Ponadto nie miał zamiaru przeprawiać się przez wzgórza rozpaczy. Mogłoby mu czasu zabraknąć…

Rozbito kilka namiotów. Nor, wziąwszy pochodnię, poszedł rozejrzeć się po okolicy.

Nie zaszedł daleko. Ujrzał ślady zrytej głęboko ziemi i metalowe części. Pobiegł przed siebie. Ujrzał ukrytą w ciemnościach konstrukcję. Podszedł i przyjrzał się bliżej. Po chwili pobiegł powrotem w kierunku obozowego ogniska.

- Chodźcie!! Szybko!! - krzyknął wpadając do obozu.

- Co się stało Nor?? - zapytał zdziwiony sytuacją Darius, spożywając podpieczoną nad ogniem kiełbasę.

- Statek…..tam jest NASZ statek….-

W tym samym czasie dziesiątki kilometrów dalej Oltiga, Miri, Bosh-Ena oraz Fayfock przemierzali w mrokach ostatnie kilometry Lustracji, kierując się ku Bramie Furii, potężnej magicznej barierze, strzeżonej przez setki szkieletowych wojowników i magów, przyzwane piekielne bestie oraz nieumarłych. Atmosfera w drużynie była dobra, choć szli w milczeniu. Cały czas czujni, osłaniający się wzajemnie i uważający na każdy swój krok. Odkąd owa garstka wielkich wojowników odbiła z rąk złych nekromantów wieżę Zem-La, ich moce powróciły. Jednakże utrata strażnicy w ruinach świątyni potężnie zdenerwowała Mentixa. Skoncentrował wokół Bramy furii większość swoich sił i w niewielkiej warowni czekał na przybycie bohaterów. Siedział teraz na wielkim, kamiennym tronie pośród ruin wielkiego onegdaj kościoła ku czci Zeinthara, który teraz przemienił się w pole bitwy, zostawszy splugawiony przez nekromantów. Dwie ery temu szlachetny Zeinthar zwalczał nekromantów i wszelkie sztuki czarnej magii. Ten wielki wojownik w tymże miejscu poprowadził ogromne wojska magów przeciw przeważającym siłom nekromantów. Największa bitwa tamtych czasów trwała trzy dni. Straty były ogromne, lecz poświęcenie tysięcy istnień nie poszło na marne. W ostatecznym starciu resztki armii magów zdołały zabić wszystkich nieumarłych dowódców. Wtenczas przyszło im się zmierzyć z Królem Cieni, najwyższym i najpotężniejszym z nekromantów. Wtedy to Zeinthar chwycił swój miecz i rozpoczął nierówna walkę z czystym złem. Kostur króla Cieni zadał Zeithariowi olbrzymie rany. W decydującym momencie dowódca magów ugodził nekromantę w serce. Ten osunął się na ziemię. Zanim jednak skonał, zadał dzielnemu wojownikowi śmiertelny cios. Lord Zeinthar zginął na polu bitwy śmiercią, którą każdy z wojowników pragnąłby umrzeć. Arcymagowie zdołali zamknąć splugawioną duszę Króla Cieni w kamieniu duszy. Niedługo potem wynieśli Lorda Zeinthara na trony niebieskie, stanowiąc go bogiem i opiekunem tych ziem. Jego oręż nazwali Ostrzem Zeinthara i uczyniwszy zeń artefakt, umieścili w bezpiecznym miejscu. Tam miał przeleżeć aż do końca świata. Jak się okazało, nie taki los był mu pisany.

Komandor Fayfock zatrzymał się. Na horyzoncie, pośród gwiazd ujrzał zarys Bramy Furii.

- Odpocznijmy…..- rzekł - jutro czeka nas ciężki dzień.

Dziewczęta przytaknęły i ułożywszy swój ekwipunek na ziemi, poczęli razem przygotowywać obozowisko.

Nor zbliżył pochodnię do powyginanej stali.

- Tutaj są oznaczenia Bastionu - zauważył Q-ki.

- A tutaj znak Cytadeli Światła - dodał Nor - Który z naszych statków zniknął bez wieści?? - zapytał.

- Daj mi odczyt z archiwum Bastionu to ci powiem - odrzekł Q-ki.

- Nie mamy takich możliwości. -

- Zobaczcie - krzyknęła Ika - wejście do środka.

Podszedł do niej Nor. Przyjrzał się wejściu. Było oderwane od powłoki. Wszedł do środka. To samo uczyniła reszta. Zastali tam zniszczoną uderzeniem w podłoże ładownię, spalone urządzenia i poważnie uszkodzony reaktor napędzający statek. Nor poszedł do kabiny pilotów. Znalazł dwa szkielety w przedartych szatach ze znakami Cytadeli Światła. Kiwnął głową oddając honory tragicznie zmarłym, po czym wrócił do przyjaciół.

- To statek dowódcy - powiedział - dwóch pilotów maja tylko dowódcy -

- Ale czyj - zdziwił się Q-ki - nie pamiętam jakiegoś spektakularnego zaginięcia w ostatnich latach.-

- A ja pamiętam - przerwał mu Nor - Me-Tu. Zaginął bez wieści przed bitwa o Coruscant. Wyleciał z hangaru i zniknął. -

- Nie zameldował się w bazie w Cytadeli ? -

- Nie…-

- Przynajmniej wiemy z kim walczymy - przyznał Lord Darius - wróćmy do obozu. Jutro „wielki dzień” - zaproponował. Wyszedł pierwszy. Reszta powoli za nim.

- Nor…..- zapytała Ika - idziesz ?? -

- Daj mi chwilę…..- odrzekł.

Ika rozumiejąc co przywodziciel czuje, zostawiła go samego.

Nastał świt. Obozowe ognisko ledwo się paliło. Poranki poczęły być coraz zimniejsze. Być może aura się zmieniała, a może zło szykowało się na nadejście bohaterów. Tego nikt nie był w stanie orzec.

Tej nocy Nor nie zmrużył oka. Stał na warcie i nie dał się zmienić. Nie potrafiłby zasnąć. Gdy jego towarzysze sprzątnęli teren obozu, chwycił swój plecak, założył go na siebie, a w dłoni ściskał karabin. Ruszyli ku morzu, gdzie miał na nich czekać statek.

Ashia weszła do komnaty, w której spał Necromancer. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.

- Jakie to bezbronne - powiedziała. Podeszła bliżej. Zaczęła go delikatnie budzić - Necro wstawaj, musimy ruszać… - bez reakcji ( ni chuchu ). - Wstań już - Necro przewrócił się na drugi bok - Faceci….- powiedziała - No Necro wstawaj!! - krzyknęła. Necromancer zwrócił się twarzą w jej stronę.

- Może byś tak „proszę” powiedziała, co?? - odrzekł zaspanym głosem.

- Jeszcze czego - odparła oburzona - chyba lepiej nam było bez ciebie -

- No właśnie widzę ….. aczkolwiek cieszę się że tutaj jestem -

Ashia straciła do niego cierpliwość. Nie wiedziała czy ma się do niego uśmiechnąć serdecznie, czy zdzielić w twarz. Postanowiła zachować spokój. Wszak jest mistrzynią Jedi i Strażniczką.

- Masz 5 minut. Później ruszamy. Będę za drzwiami byś mógł się spokojnie ubrać - odrzekła.

- Dzięki…- odpowiedział. Strażniczka wyszła, zamknęła mocą drzwi i usiadła na kamiennej ławie. Trochę żałowała tych słów, że lepiej było bez niego. Pomimo jego wad i wszystkiego, cieszyła się, że znowu jest. Przynajmniej tak jej się wydawało.

Necromancer wstał. Podszedł do miski z woda i obmył twarz. Czuł się dziwnie. Tak normalnie, jakby nic się nie stało. Zaniepokoiło go to. Podszedł do stołu. Począł się ubierać. Założył tradycyjny strój Jedi bez płaszcza, a następnie począł zakładać zbroję. Zapiął nagolenniki oraz buty. Przypiął napierśnik. Nie odczuwał większego wpływu mocy. Odruchowo wyciągnął rękę, chcąc przywałować do siebie hełm. Sekundę potniej leżał on w jego dłoni.

- Co się ze mną stało…..to niemożliwe - powiedział.

- Zmieniłeś się - odpowiedziała mu Azura, stojąca w progu drzwi. Nie zauważył jej ani nie wyczuł jej obecności -

- Przecież straciłem dawno taką moc. Tylko zbroja mi pozwalała tak nią władać. -

- Łaska Zeinthara i moc Strażniczki spłynęły na ciebie. Odzyskałeś dawne poczucie mocy -

- Niemożliwe….-

- Jeszcze amulet, oręż i peleryna….- dodała Ashia, wchodząc do komnaty.

Necromancer sięgnął po oko Zeinthara. Zawiesił amulet na szyi. Przyzwał swe dwa miecze świetlne i przypiął jeden po prawej i jeden po lewej.

- Przepnij miecz na prawą stronę. Do pasa na lewą stronę przypnij ostrze.- poradziła Azura.

Necro zrobił co powiedziała. Przypiął Ostrze Zeinthara do pasa po prawej stronie. Chwycił pelerynę i strzepnął ją. Wpadł w osłupienie. Jego niegdyś błękitna peleryna stała się kawałkiem materiału z równoramiennym krzyżem po środku, którego wypełniał czarny kolor, a brzegi były szare. Od dołu peleryny jakby płonął biało, czerwono, niebieski ogień. A w tle tego jedna wielka czaszka.

- Co to ma znaczyć ?? - zapytał zdziwiony Necro.

- Zostałeś obdarowany mocą, która nam pomoże pokonać nekromantów. A dokładniej, stałeś się jednym z nich.-

Necro skamieniał.

- Ale jak to….przecież trójca miała ich zniszczyć…ja nie rozumiem….-

- Trójca jest za słaba. Przypnij ją a zrozumiesz. Potrzebujemy tej mocy. Nekromanci z którymi walczymy przerośli możliwości Trójcy. To jest nasza tajna broń.-

Necro wahał się. Przypomniały mu się słowa, które słyszał w jakiejś kreskówce. „Wielka moc to także wielka odpowiedzialność”. Jakże to było bliskie rzeczywistości. Po chwili namysłu przypiął ją. Poczuł uderzenie zimna….nagły ból. Spojrzał na swoją rękę, która była zaciśnięta w pięść. Rozwarł ją. Buchnął z niej błękitny ogień. Dotarło do niego kim się teraz stał. Odchylił głowę do tyłu i uniósł ręce na poziom barku. Zawładnął nim niebieski ogień. Po chwili płomień nekromanty zgasł. Necromancer spojrzał na dziewczęta wzrokiem pewniejszym.

- Co teraz…..-

Azura spojrzała na Ashię. Strażniczka podeszła do rycerza, wręczając mu pierścień. Wsunął go na palec.

- Odnajdźcie Protektora. Stawcie czoło złu. Rycerzu Światła, Strażniczko. Ukażcie potęgę Trójcy. -

Ruszyli….za dwie, może trzy godziny będą stali u stóp wzgórz rozpaczy.

Wielka brama furii rozpościerała się przed wędrowcami. Fayfock zaraz po świcie zmusił dziewczęta do drogi. Wreszcie doszli. Komandor stanął na czele, dobył broni. Dziewczęta uczyniły to samo i razem ruszyli ku bramie. Szkieletowi łucznicy napinali cięciwy łuków i celowali w zbliżających się herosów. Brama niespodziewanie rozwarła się, a z jej wnętrza na czarnym koniu wyjechał zakapturzony posłannik. Zatrzymał się w odległości kilkunastu metrów od Fayfocka.

- Mój pan pragnie was widzieć….- rzekł zachrypniętym głosem. - proszę za mną.- Po tych słowach zawrócił konia i powoli skierował się w stronę warowni. Grupa podążyła za nim. Gdy przeszła bramę, ujrzała setki obozowisk i dziesiątki tysięcy nieumarłych sług, stojących w dwóch rzędach, które tworzyły korytarz o szerokości około 6 metrów. Szkieletowi wojownicy stali cały czas, jakby czekając na zaczepkę ze strony żywych. Nieumarli magowie rzucali drobne czary ukazując swoja potęgę. Nie robiło to jednak wrażenia na bohaterach. Komandor Fayfock z pogardą zerkał na stojące kupki kości. Mistrzyni Oltiga odłożyła swój karabin na rzecz mieczy świetlnych, które natychmiast uruchomiła i z tym orężem podążała do ruin. Czarodziejki Miri i Bosh-Ena szły za nimi, wyzwalając wyładowania atmosferyczne i wzywając deszcz. Tak też szli, póki nie wkroczyli na teren starego klasztoru…

Q-ki pierwszy dobiegł do skalnego końca lądu. Na morzu panowała mgła, więc nie mógł zobaczyć statku.

- Cholera!!- krzyknął - On tutaj nie zacumuje. Tu nie ma nawet mostka!! -

Nadszedł Nor wraz z Dariusem.

- Spokojnie - rzekł Lord - jeśli nie w ten to w inny sposób -

Q-ki zdziwił się.

- O czym ty mówisz ?- zapytał.

Darius się uśmiechnął.

- Spójrz…- po czym wskazał mu zbliżającą się łódkę.

- Statek tutaj nie podpłynie. Pewnie czeka gdzie indziej, w oddali od skał - dodał Nor.

Łódka delikatnie uderzyła o skały. Wysiadł z niej kapitan statku, któremu Q-ki zlecił wypłynięcie w morze w Xanandrze.

- Dlaczego tak długo…- zapytał kapitan - czekam na was od dobrych trzech godzin -

- Małe opóźnienie - odrzekł Q-ki.- Gdzie statek?? -

- Czeka dalej -

- Dlaczego nie tutaj?? -

- Gdy nie wiesz do jakiego portu zawinąć żaden wiatr nie jest dobry - odpowiedział marynarz.

- Że co?? -

Kapitan machnął ręką

- Nieważne - dodał - chodzie za mną. Płyniemy na statek i w drogę. -

Nor zawołał dziewczęta i po chwili wszyscy razem przebijali się przez morskie bałwany. Pozostał im tylko mały kawałek do przemierzenia.

-Witam wielce szanownych gości w naszych skromnych progach!! - krzyknął Mentix witając Oltigę, Miri, Bosh-enę i Fayfocka. Zasiadał na kamiennym tronie. Dookoła panowała ciemność. Jedynie niewielka pochodnia rozświetlała miejsce gdzie przebywał nekromanta. Obok niego stał Me-Tun. Reszta ruin pokryta była mrokiem.

- Przyszliśmy położyć kres tobie i tamtej kupie kości - krzyknęła Oltiga.

- Kochanie…czy naprawdę sądzisz że możecie mnie pokonać ??- zaśmiał się Mentix. Kiwnął głową do Me-Tuna. Ten z kolei klasnął trzy razy w dłonie. Wokół bohaterów zapłonęły dziesiątki pochodni, odsłaniając prawdę.

- To zasadzka !! - krzyknęła Oltiga. Wokół nich stały setki szkieletowych wojowników, czekając rozkazu do ataku. Grupa przygotowana była do walki, lecz nieumarli nadal czekali.

- Macie szansę, przyjaciele - zaczął Mentix - przyłączcie się do nas lub rzućcie broń i odejdźcie. Obiecuję że nic się wam nie stanie. Możecie również, choć nie polecam, spróbować stawić nam czoła….i zginąć jak bohaterowie.

Fayfock przeładował karabin, uruchomi swoją robotyczny zbroję, która w mgnieniu oka pokryła jego ciało, po czym wymierzył broń w nieumarłego i odstrzelił mu czaszkę.

- Traktuj to jako odpowiedź - krzyknął.

- Miałem na to nadzieję - uśmiechnął się nekromanta - zabić ich -

Po tych słowach nieumarli rzucili się do ataku. Pierwsza fala została rozbita przez czary Miri i Bosh-Eny. Jednak to była za mało. Nieumarłych było za wiele. Oltiga przecinała szkieletowe ciała jeden za drugim, póki jej nie okrążyli. Wtenczas wyskoczyła z tejże grupki, pozostawiając granat plazmowy na ziemi. Potężny wybuch wstrząsnął ruinami, miażdżąc przy okazji wielu wrogów. Komandor strzelał co sił, kładł prawie każdego. Jednak krąg począł się zaciskać.

- Dziewczyny, do kręgu obronnego ! - krzyknął Fayfock. Wszyscy zbliżyli się do siebie, oparli plecami i walczyli dalej. Udało im się utrzymywać nieumarłych na dystans 4-5 metrów.

Mentixa zaczęło to lekko denerwować.

- DOŚĆ !! -krzyknął wstając z fotela. Wyciągnął prawa rękę przed siebie. Nagła siła porwała bohaterów i przytwierdziła ich do ściany. Broń wypadła im z rąk.

- Mieliście szanse odejść. Waszym wyborem jednak była śmierć. Więc niech tak będzie -

-Nie….mogę…oddychać…- wyszeptała Oltiga.

- Żegnajcie….niedoszli bohaterowie. -

Nagle wrota do kościoła rozwarły się. Stanęła w nich druga grupa.

- Co??!! - krzyknął Mentix, puszczając z uścisku czterech pierwszych walczących.

- Czy coś ominęliśmy - zapytał sarkastycznie Q-ki.

Fayfock podniósł się obolały z ziemi.

- No prawie nas wydarmosił, ale tak to nie - odpowiedział.

- Kolejni do zabicia panie - powiedział Me-Tun.

- Nudzi mnie to przyjacielu - odpowiedział Mentix -zajmij się nimi a później dołącz do mnie - Jak sobie życzysz - odpowiedział Me-Tun. Mentix otworzył portal i przeszedłszy przez niego zniknął. Portal zamknął się za nim.

- Me-Tunie…- krzyknął Nor - nie popełnij tego samego błędu co kiedyś -

- Gińcie nędzne robaki….-

Grupa stanęła blisko siebie. W pierwszej linii stali Q-ki, Nor, Lord Darius oraz Fayfock. Zaraz za nimi Miri, Ika, Bosh-Ena, Oltiga oraz Dot-I . Jedi otworzyli miecze o oczekiwali szturmu nieumarłych. Długo czekać nie musieli.

Tymczasem przy bramie furii działy się dziwne rzeczy. Brama pozostała otwarta a szkieletowi wojownicy szykowali się do walki. Z oddali w ich stronę pędziły dwa konie. Gdy się zbliżyły, łucznicy szykowali strzały i poczęli strzelać. Jednak wszystkie chybiły.

Na białej klaczy pędziła Strażniczka Ashia, natomiast na czarnym koniu z krwiście czerwonymi oczami jechał Necromancer. On to też pierwszy wjechał za bramę. Zatrzymał konia. Nagle skóra konia zaczęła się sypać. Pozostały tylko kości które po chwili zaczęły upadać na ziemię. Necromancer stał już na nogach. Za nim na klaczy siedział Ashia. Tysiące nieumarłych wojowników pędziło na nich. Asia wyjęła z kołczanu strzały, jednak Necro zatrzymał ją. Wyjął z pochwy ostrze Zeinthara i począł powoli iść w ich stronę, szepcząc te słowa:

- Immorta astaro verin, immorta nerudo cin, immorta sawera ann…-

Szkielety poczęły rozpadać się jak domki z kart. Ashia zeszła z konia i kroczyła za Necromancerem. Zaklęcie nekromanty oczyściło im drogę praktycznie pod samo wejście do ruin. Jednak z boków, tuż przed wejściem drogę zasłoniły im zastępy szkieletów-strzelców. Napięli oni łuki i wysłali setki strzał ku zbliżającym się. Necro szybko zareagował.

- Asta nema bono tin, tarti ona sin da rin !!- krzyknął. Wokół nich z ziemi wyrósł kościany mur, który począł się przesuwać w stronę nieumarłych, odbijając ich strzały. Nim się spostrzegli, kościany mur rozbił ich na drobny pył. Teraz droga do ruin była otwarta. Wewnątrz, za zamkniętymi ponownie wrotami wojownicy walczyli z nieumarłym oraz samym nekromantą, który włączył się w bój. Walka była ciężka. Istot przyzwanych było za dużo, a nekromanta cały czas przywoływał nowe. Jednak dzielni wojownicy dali sobie radę. Zarżnęli ostatniego z przyzwanych. Stanęli twarzą w twarz z nekromantą. Ten, lekko ogarnięty strachem uciekł się do ostatecznej broni. Tak jak Mentix, potężnym magicznym uderzeniem przykuł ich do ściany.

- Wybaczcie, ale to już koniec - rzekł.

- Mentix….nie rób tego - wyszeptał Nor.

- Co ci przyjdzie, gdy nas zabijesz -dodał Q-ki.

- On cię zabije, żeby zyskać większą moc!! - krzyknęła Oltiga, tracą resztki sił.

Me-Tuna jednak to nie obchodziło. Przycisnął ich jeszcze bardziej. Nie mogli oddychać. Nor, Oltiga i Miri stracili przytomność. Nagle potężna siła wyrwała wrota z zawiasów. Me-Tun odwrócił się, lecz nie wypuścił z uścisku pojmanych. Zabijał ich powoli. Ujrzał dwie postaci, kobietę z łukiem w dłoni oraz mężczyznę z mieczem. Weszli do środka. Nekromanta za nimi ujrzał puste pole w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stacjonowała cala armia nieumarłych.

Po sekundzie rozpoznał kroczących w jego stronę ludzi.

- To niemożliwe ! -krzyknął. Rozproszył się i wypuścił z uścisku resztę. Cudem wszyscy przeżyli, lecz teraz potrzebowali kilku chwile na ocknięcie się.

- Zabiliśmy cię przecież - krzyczał spoglądając na Necromancera.

- Enox tar esin da rii no - odrzekł.

- Mówisz językiem nekromantów -

- Nadszedł koniec ery waszego panowania i bezczeszczenia umarłych dusz -

- Zobaczymy !! - krzyknął Me-tun, wznosząc ręce ku górze i mocą nekromanty przywołując wojowników, którzy natychmiast ruszyli do walki.

- Immorta astaro verin, artuna attar mori - rzekł Necro. Nieumarli zatrzymali się i rzucili broń.

- To niemożliwe!! - krzyknął Me-Tun -

- Strażniczko - rzekł Necro - ucisz go -

Ashia błyskawicznie napięła łuk i wystrzeliła. Nekromanta nawet się nie uchylił. Strzała ugodziła go w ramię. Jęknął z bólu. W tym czasie reszta drużyny stała w oddali, regenerując siły i przecierając oczy ze zdumienia, kogo widzą.

- Odnajdź Protektora i okaż mu właściwa drogę - krzyknął Necro -ja zajmę się tym Nekromantą -

Me-Tun przełamał magiczną strzałę.

- Głupcze, nie zabijesz mnie !! HAHAHA!! - zaśmiał się. Necromancer pochwycił swój miecz, wykonał zamach i rzucił. Klinka przeszyła ciało nekromanty. Upadł. Necro podszedł i wyjął miecz.

- Nie…..nie myśl że to jest koniec - wybełkotał. Zaczął szeptać jakieś słowa zaklęcia. Necro zorientował się i szybkim cięciem odciął mu głowę. Było jednak za późno. Pobiegł do przyjaciół. Strażniczka w tym czasie tłumaczył szybko co się stało i że Q-ki jest prawdziwym Protektorem. Necro podszedł do niego, jednak został zaczepiony przez innych, którzy bardzo się cieszyli, że go widzą. Nor ściskał go mocno, dziewczęta uśmiechały się a Komandor silnym uściskiem dłoni znów przywitał go w drużynie. Wreszcie zwrócił się do Protektora. Przed chwilą Strażniczka podarowała mu jego nowy pierścień, „Pieśń Protektora”.

- Necro - szepnął.

- Gdy włożysz ten pierścień ujrzysz inny świat. Dopełnisz Trójcę. Dalej. Wypełnij swoje przeznaczenie -

Q-ki nie zwlekał. Włożył na palec pierścień. Po chwili pojął co się dzieje. Stał się Protektorem. Necromancer przyklęknął. To samo uczyniła Strażniczka.

- Rycerzu Protektorze - powiedzieli razem.

- Strażniczko, Rycerzu Światła, powstańcie. Trójca znowu walczy. - rzekł Protektor, już świadomy swojej roli.-

- Co z nami Necro ??- zapytał Nor.

- Jesteście bardzo potrzebni - odrzekła Ashia - nasza moc nie wystarczy by pokonać Mentixa-

- To nie wszystko - dodał Necro - zdołał przyzwać straszliwego sługę, zanim go zabiłem -

- To gdzie on ?? - zapytał Fayfock. Chwilę później posadzka w ruinach zaczęła się trząść. W jednym miejscu powstała wyrwa, z której zaczęła się wylewać lawa. Powstał potwór wysoki na kilka metrów.

- Cóż to jest ?? - krzyknęła Oltiga.

- Schowajmy się za ta kolumnę - powiedział Necro, wskazując przewróconą kolumnę niedaleko. Wszyscy szybko wskoczyli za nią. Bestia poczęła powoli szukać swoich celów.

- To Arin, stworzenie z lawy. Nie widzi, lecz reaguje na ruch.- wyjaśnił cicho Necro.

- Nekromanto, możesz go ujarzmić ??- zapytał Q-ki.

Necro westchnął.

- Nie wiem. Ta bestia to domena wyłącznie ciemnych sił złych nekromantów. Ale spróbuje.- to powiedziawszy powoli wstał i ukrył się za jedną ze stojących w pobliżu kolumn. Czekał na odpowiedni moment. Nagle, używając mocy wyskoczył na jedną ze zniszczonych kolumn, stojących mniej więcej w środku. Stanął twarzą w twarz z żywiołakiem. Ten zwrócił się ku niemu. Nekromanta się nie poruszał, tylko począł szeptać.

- Immorta astaro verin, darin da era er sun, orta mu esta ertani!!-

Bestia podeszła bliżej. Bohaterowie usłyszeli przerażający głos stwora:

- Eri no cer eno, necromanti!!- po czym strumień lawy uderzył w Necromancera. Zmył go z kolumny, na której stał. Lawa go nie zabiła. Po chwili zdołał doczołgać się do reszty.

- Nie da rady Protektorze.- szepnął zmęczony.

- Jak to pokonać ?? - zapytała Oltiga.

- Jest…jest sposób - mówił Necro - Strażniczko, czy widzisz drobny, biały punkcik na głowie tego czegoś -

Ashia spojrzała dyskretnie na stwora.

- Widzę -

- Musisz tam trafić swoja strzałą. Jedynie tak go pokonamy -

- Jesteś w stanie walczyć?? - zapytał Fayfock.

- Owszem. Ale jesteście wszyscy potrzebni. Musimy stworzyć miejsce do czystego strzału dla Ashii. -

- Co robić ??- zapytała Oltiga.

Protektor odpowiedział:

- Trzy osoby za mną, reszta w drugą stronę. Robimy kółko i spotykamy się tutaj. W tym czasie Ashia przygotuj się do strzału. A Necro niech posiedzi i odpocznie -

Zrobili zgodnie z planem. Protektor, Nor, Oltiga i Miri pobiegły w lewą stronę, natomiast Bosh-Ena, Dot-I, Fayfock i Ika w drugą. Bestia została wyprowadzona z równowagi. Wokół niej było za dużo ruchu. Zaczęła atakować, jednak niecelnie. W tym czasie Strażniczka stanęła na pobliskiej kolumnie, pochwyciła strzałę i włożywszy ją do łuku, napięła cięciwę czekając na odpowiedni moment. Dwie grupki ponownie spotkały się w jednym miejscu. Bestia zwróciła się ku nim. Strzała wyleciała. Strzał był celny, jednak żywiołak nadal stał na nogach.

- Padnij!! -krzyknął Fayfock.

- To badziewie dalej żyje?? -zdziwił się Necro. Nagle usłyszeli uderzenie o podłogę. Protektor wychylił się.

- Już nie, świetny strzał strażniczko -

- Staram się - uśmiechnęła się Ashia.

Necro wstał. Wsunął miecz do pochwy.

- To nie jest jeszcze koniec. Musimy dorwać Mentixa.- dodał.

- Chodźcie -

Wyszli z ruin i skierowali się na lewo, w stronę portalu, który teraz był zamknięty.

Rycerz Protektor oraz Rycerz Światła podeszli do portalu.

- Jest runicznie zamkniety -

- Zasilają go przyzwane dusze -

- No to już twoja robota, nekromanto -

To powiedziawszy, Protektor odsunął się. Necromancer wzniósł prawą rękę na wysokość szyi. Począł na niej płonąć błękitny ogień. Nekromanta dotknął jednej z run portalu, szepcząc te słowa:

- A suri kani tan, me nabito el su --

Runy wokół poczęły się świecić. Necro również wycofał się nieco. Gdy wszystkie runy się zalały płomiennym kolorem, portal został otwarty. Bez zastanowienia przeszła przez niego Trójca. Reszta, troszkę mniej chętnie podążyła za nimi.

Tymczasem na Ziemi panował spokój. Od kilku godzin pogoda wróciła do normy. Komandor Bulldozer odzyskał kontrolę nad ocalałymi satelitami oraz posterunkami. Polecił również odeskortować prezydenta USA do kraju.

- Jakie straty oficerze ? - zapytał spokojnym głosem Komandor Bulldozer.

- Komandorze, straciliśmy ponad 70 % satelit. Ponadto wyładowania atmosferyczne zniszczyły znaczną część stacji badawczych w europie -

- Jakie wieści z innych baz Bastionu ? -

- W tym momencie Bastion nie ma łączności z innymi bazami. Straciliśmy satelitę komunikacyjnego. -

- A łączność naziemna ? -

- Zniszczona, w trakcie naprawy -

Bulldozer nie był zadowolony z tego, co usłyszał. Miał wrażenie, że ta poprawa była wynikiem działań jego przyjaciół. Oni to właśnie przechodzili przez upiorną bramę, kierując się ku piekielnym wrotom, ostatniej siedzibie nekromanty. Jednak Bulldozer musiał zapewnić bezpieczeństwo planecie oraz pracownikom Bastionu.

- Wysłać techników na bramę głównego hangaru. O ile mnie pamięć nie myli, tam jest awaryjna antena nadawcza. Przygotować też do wystrzału nowego satelitę komunikacyjnego.

- Tak jest komandorze -

Bulldozer wyszedł z centrum dowodzenia.

Wojownicy powoli weszli do Piekielnych Wrót, największej warowni nekromantów. Nikt od setek lat tutaj nie wchodził. To miejsce było przeklęte, emanowało złą mocą.

Niegdyś w tym miejscu nekromanci szkolili młodych, przyzywali nieumarłych i bezcześcili zwłoki.

Teraz grupa wojowników, wiedziona przez mistyczną Trójcę przybyła by stawić czoło Mentixowi, ostatniemu ze złych nekromantów. Necro wyczuł obecność nieumarłych wewnątrz zamku. Otaczali ich. Szli za nimi i otwierali im drogę. Drogę, która prowadziła wprost przed oblicze Mentixa.

- Mój uczeń był słaby, dlatego nie żałuje jego śmierci - rzekł nekromanta. - jednak nie myślałem że go pokonacie. Chociaż muszę przyznać, twój powrót zza światów, przy pomocy tej marnej bogini, a już wskrzeszenie marnej Trójcy zupełnie mnie zaskoczyło. Ale co zrobić.- Mentix wstał z siedziska. Chwycił swój zakrzywiony miecz nekromancki. - Moi poddani zabiją waszych przyjaciół, a ja….załatwię sprawy z Trójcą.- Po tych słowach rzucił się na Necra. Natychmiast do walki włączyli się nieumarli. Otoczyli i odcięli od Trójcy resztę.

Czarodziejki przywal najpotężniejszych znanych im zaklęć. Jedi walczyli z poświęceniem. Fayfock strzelał i rzucał granaty. Radzili sobie. Gorzej było z trójcą. Nekromanta był potężniejszy niż przypuszczali. W bliskiej walce nie mogli go pokonać. Strażniczka odskoczyła nieco. Odłożywszy swe sztylety, zaczęła strzelać z łuku. Jeden tylko strzał na kilkanaście ugodził przeciwnika w brzuch. Nekromanta wycofał się.

- Mam tego dość - to powiedziawszy, pchnął ich mocą do tyłu wytrącając im z rąk broń. Jako Jedi, przywołał ją do siebie mocą.

- Co teraz powiecie ?? - zaśmiał się głośno.

- Zapominałeś o jednym….- odpowiedział Protektor. Ta odpowiedź zdziwiła nekromantę.

- Też jesteśmy Jedi - dodała Strażniczka. W tej chwili Trójca chwyciła swe miecze świetlne, Q-ki jeden, Necro dwa a strażniczka miecz o podwójnym ostrzu. Rozpoczęli finałową walkę. Nekromanta bronił się lecz rana zadana mu przez strzałę dawała się we znaki. Został przyparty do ściany przez Q-kiegi i Necra. Wtedy to Ashia, pobiegła po swój łuk i wymierzywszy przestrzeliła jego głowę. Ziemia się zatrzęsła. Kamienie dusz wewnątrz ciała Mentixa poczęły pękać. Jego ciało rozpadło się na setki kawałków. Przyzwani przez niego sługi rozpadły się w drobne kosteczki. Niebo rozjaśniło się, a donośny głos rzekł:

- Dokonało się…..-

Nagła jasność zapanowała i wszyscy stracili kontrolę nad swymi ciałami.

Stali jakby pośród chmur, przed ogromną głową obserwatora.

- Dobrze się spisaliście. Misja została wykonana, więc odsyłam was do domu. Ocaliliście wasz świat, ratując ten. Dziękuję. Odejdźcie.-

- Czekaj!! - krzyknęła Ika. - czy mogłabym zostać tutaj?? -

- Co ?? - zdziwili się wszyscy.

- Chciałabym tutaj zostać. Jestem czarodziejką. Na ziemi nie jestem tak potrzebna jak tutaj. Pomogę odbudować ten świat.-

- Zgadzam się -odrzekł obserwator. Rozpoczęły się pożegnania z czarodziejką.

- A…co z Necrem…- zapytał Nor.

- Zginął w tym świecie i tutaj jego ciało pozostać musi - te słowa zdziwiły wszystkich.

- Został wskrzeszony na potrzeby chwili. Teraz śmierci już nie ucieknie. Nie ma na to rady -

- A ja myślę że jest…- przerwała Miri.

W bastionie Ziemia panował chaos organizacyjny. Satelity były przygotowywane do wystrzelenia i próbowano przywrócić pełną łączność. Nagle, w głównym hangarze rozbłysło światło. Promień powiększał się aż eksplodował. Gdy zblakł, załoga ujrzała swoich przywódców. „Powróciła rada! „ ktoś krzyknął. Ktoś inny wezwał natychmiast komandora Bulldozera. Ten pędził najszybciej jak mógł.

Gdy dotarł ujrzał Nora, Q-kiego, Ashię, Oltigę, Dot-I, Lorda Dariusa, Von Voytha, Necromancera oraz kobietę, której nie znał.

Ucieszył się.

- Brakowało was tutaj!! -

Kilka dni później wszystko wróciło do normy. Okazało się, że Necromancer żyje dzięki Miri. Obserwator uczynił ją strażniczką jego życia. Podarował jej kostur, na czubie którego palił się ogień. Póki owy płomień trwał, Necromancer żył.

Ponadto wszyscy zachowali to, co zdobyli w Tarrenii, więc broń, błyskotki i próbki roślin.

Ponadto, Rada Jedi dla uznania ich zasług, nominowała wszystkich Jedi do rangi Komandora.

Wszyscy przyjęli, prócz Necromancera.

- Nie mogę tego przyjąć - mówił Necro do Mistrza Wind, stojąc przed salą, w której trwała ceremonia. - zabili mnie na samym początku. Nie pomogłem wiele. -

- Być może to co zrobiłeś wystarczyło, by odnieść zwycięstwo.- mówił Mace Windu.

Grodzie się otwarło i wyszli z niego wszyscy nowi komandorowie Zakonu Rycerzy Jedi.

Podeszli do niego Ashia, Strażniczka, która go uratowała.

- Przyjmij to odznaczenie - mówiła, uśmiechając się.

- Nie mogę tego zrobić…- odrzekł.

- Masz rację, nie możesz - rzekł z tyłu Nor - lecz musisz -

- Posłuchaj przyjaciół - dodał mistrz Windu.

Necromancer uśmiechnął się. I przestał opierać. Przyjął odznaczenie. Weszli wszyscy razem na salę. Kilka minut później rozpoczęło się wielkie przyjęcie !

|| Następnego dnia rano ||

Komandor Fayfock stał oparty o drewnianą barierkę, podziwiając wschód słońca.

Turbo winda, znajdująca się za nim, wywiozła Komandora Nora na powierzchnię.

- Nie możemy spać, Komandorze ?? -

- Powiedzmy, Komandorze - odpowiedział Fayfock.

- Chyba za dużo marsjańskiej brandy przyjacielu - zaśmiał się Nor.

- Nie zaczynajmy od początku…….

Tymczasem gdzieś w oddali, w najdalszej części kosmosu, na wiecznie płonącym statku, obserwator rozmawiał z dziwną istotą.

- Będą stawiać opór. Lecz nie przetrwają długo - mówił.

- Wkrótce uderzymy. Naszego ataku nikt jeszcze nie odparł…….

KONIEC CZĘŚCI XI

OSTATNIEJ

Co znaczy: „ Nieśmiertelna duszo usłysz mnie, nieśmiertelna duszo ciebie wołam, nieśmiertelna duszo odsyłam cię”

Co znaczy: „ Tarczę z kości przyzywam, do ochrony życia”

Co znaczy: „Śmierć to dopiero początek”

Co znaczy: „Nieśmiertelna duszo usłysz mnie, zakosztuj pokoju duszy”

Co znaczy: ”Nieśmiertelna duszo usłysz mnie, odrzuć powłokę ciemności, wróć do lawy”

Co znaczy: ”Nie masz nade mną władzy, nekromanto!!”

Patrz Trójca cześć I



Wyszukiwarka