JANKA, Filologia polska, Młoda Polska


JANKA

Powieść Gabrili Zapolskiej p.t. „Janka” opowiada o dziewczynie, która postawiona zostaje przed niezwykle trudnym wyborem drogi życiowej: przepych i atmosfera pustoty duchowej lub niepewny los z jednoczesnym poczuciem rozwoju wewnętrznego. W wyborze pomiędzy tym czego chce ciało, a tym czego pragnie dusza, Janka Podolska zaskakująco szybko podejmuje decyzję. Czytając pierwsze strony powieści, czytelnik nie przeczuwa jeszcze że będzie ona opowiadać o kobiecie silnej i wytrwałej oraz zdolnej do najwyższych poświęceń. Zapolska ukazuje nam dziewczynę samolubną i pustą, bezmyślną i niezdolną do współczucia. Wydaje się nawet, że nie jest zdolna do miłości. Jednak okazuje się, że nie ma nic bardziej mylnego…Janka jest nie tylko ułomna duchowo, ale również intelektualnie. Jednak nie ma w tym nawet krzty jej winy. Tak samo prezentuje się jej rodzeństwo, a przyczyną okazuje się być atmosfera, w której wzrastali młodzi Podolscy. Wychowani zostali w domu pozbawionym ciepła i światłej myśli. Matka nigdy nie okazywała im uczuć, a ojciec był w obejściu tak szorstkim, że dzieci czuły się przy nim jak przedmioty lub zwierzęta. Janka nie miała w swym dzieciństwie szans aby obudzić w sobie jakiekolwiek wartościowe cechy. Nie miała wzorców moralnych ani nie poznała literatury. Nie zadbano nawet o rozwój tych cech, które mogłyby przydać się w salonie - Janka nie potrafi grać na pianinie, nie posiadła sztuki pięknego wysławiania się, nie umie nawet flirtować. Jest trochę jak dzikie zwierzę. Takie, które troszczy się tylko o swój los i to jedynie w najbliższej perspektywie. Chce się najeść i wyspać, a reszta nie ma dla niej znaczenia. Problemy salonu są jej obce, niedola ludzi niższego stanu w ogóle jej nie obchodzi. Jakże więc dziwi się, gdy młody korepetytor jej brata - Kuniewicz, wykazuje niepokój na widok omdlałej służącej Podolskich. Dziewczyna zwróciła uwagę na Kuniewicza już przy pierwszym spotkaniu. Zafascynowała ją jego wyniosłość i chłód. Przywykła do uniżoności ze strony ludzi uboższych, nie rozumie dziwnej dumy w spojrzeniu tego ubogiego nauczyciela. Dziwi się, że większym zainteresowaniem obdarza on sługę niż ją - kobietę nie tylko wysoko urodzoną, ale również niespotykanie urodziwą. Kuniewisz widzi w Jance dziewczynę o uśpionej duszy i umyśle. Dostrzega jednocześnie szanse na jej obudzenie. Przynosi jej książki i z grubsza wyjaśnia pewne zagadnienia natury społeczno-egzystencjalnej. Tłumaczy sobie szybki rozwój duchowy Janki tym, że dziewczyna ta zawsze miała w sobie potencjał dobroci i współczucia. Gdy zedrzeć cienką warstwę egoizmu, który zaszczepił w niej ojciec oraz klasa społeczna, łatwo uformować tę chłonną i spragnioną wartości osobowość. Z pewnością miał młody ideolog wiele racji, lecz ona przyjęła jego sposób widzenia przede wszystkim z miłości. Janka nagle zaczęła CZUĆ. Współczucie wobec nędzarzy, a także zrozumienie i wybaczenie dla własnego rodzeństwa i zmarłej przed laty matki to dla niej nowość. Wie także, że nie zostanie zrozumiana przez swoje otoczenie i powoli rodzi się w niej przeczucie konieczności wyboru. Tymczasem ojciec planuje jej salonowy debiut. Janka dostaje to, o czym marzą wszystkie jej rówieśniczki - piękne stroje, fryzury i możliwość uczestnictwa w najwykwintniejszych balach: tak odbywa się wśród warszawskiej elity szukanie męża. Janka czuje się jednak nie jak szczęściara, lecz jak zwierzę oddane na targ.

Ciosem jest dla niej wyjazd ukochanego do Paryża. Postanawia zmienić swe życie i podążyć śladami Kuniewicza. Dziewczyna od razu zauważa odmienność rzeczywistości, w której się znalazła. Lekceważenie ze strony francuskiego posłańca, którego spotyka w hotelu jest dla niej szokiem. Janka musi pożegnać się z szacunkiem, który otaczał ją do tej pory jako dziedziczkę rodu Podolskich i pannę z dobrego domu. Stara się tym jednak nie zrażać. Miłość staje się treścią jej duszy. Poza Kuniewiczem nic się nie liczy. Do Paryża Janka przyjeżdża już odmieniona - z pragnieniem pracy nad sobą i nadzieją osiągnięcia tego głębokiego współczucia i umiejętności bezinteresownej pomocy jaką posiadł jej ukochany. Jednak czas spędza bezproduktywnie. Jankę przeraża wielkie miasto i jej w nim obcość, przebywa więc najczęściej w domu, czekając na odwiedziny ukochanego. Przyzwyczajona do tego, że niczego uczyć się nie musi i przekonana, że do żadnej pracy się nie nadaje, nie ma pojęcia co zrobić ze sobą i swoim życiem. Ciosem staje się dla niej nagłe zerwanie kontaktu przez Kuniewicza, dla którego rodząca się namiętność staje się przeszkodą w pracy naukowej i społecznej. Zawód miłosny to początek katastrofy, lecz stwarza on jednocześnie szansę odkrycia innej strony życia. Kurczące się środki finansowe zmuszają ja do zmiany lokum i poszukiwania pracy. Janka przełamuje swoją bierność i dumę. Jej sytuacja społeczna zaczyna się pogarszać. Chwilowe zajęcia nie dają środków na utrzymanie a kradzież ostatnich oszczędności odbiera szanse na powrót do kraju. Janka stopień po stopniu spada na drabinie społecznej, lecz nie załamuje się. Dopiero wtedy ma szansę na pełne zrozumienie tych, wobec których była wcześniej obojętna.. Wydaje się, że po raz pierwszy dziewczyna odnajduje sens. Jednak harmonia nowego życia zostaje zburzona przez śmierć ukochanego, która spycha wszystko inne w cień. Janka popada w histerię, co skutkuje zamknięciem jej w zakładzie dla obłąkanych. Po pewnym czasie wraca do rodzinnego domu, gdzie spotyka ją nader zimne powitanie. Ojciec postanawia zamknąć ja w pokoju. Dziewczyna odnajduje w pustelniczym życiu sposobność do kontemplacji i rozwoju duchowego. Janka nie żałuje swojego wyboru, mimo że doprowadził ją do nędzy i utraty pozycji społecznej. Ta niezależna ascetka w niczym nie przypomina już pustej laki z początku powieści. Młodą dziewczynę przepełniają światłe myśli, które zaszczepił w niej Kuniewicz. Całkowicie pozbawiona kobiecej próżności, egoizmu- staje się personifikacją miłosierdzia i poświęcenia. Janka to jedna z piękniejszych postaci literackich Młodej Polski - choć nieco bajkowa. Ale czyż zadaniem literatury nie jest właśnie tworzenie piękniejszego świata?

JANKA-18 lat

Pola

PAN- PODOLSKI

Antoni

Justyn-syn Podolskiego

kucharka Maryanna- Justyn z nią kręcił

Minusia Grabowiecka- sąsiadka Podolskich, panna na wydaniu

Kuniewicz- nauczyciel Justyna

Rózia- nowa służąca Podolskich

Bernicki- przyjaciel Podolskiego

Ignacy Bawoliński- student prawa, starał się o Jankę

Adam Rusiecki- dziedzic, mało inteligentny, starał się o Jankę

Stawropolski

Panna Jadwiga Stawropolska (24 lata)

książę Maleryski- na stałe mieszka w Paryżu

Henryeta- służąca, wynajmowała pokój u Sobieskiej

Aristofana Martiou- Sobieska- Janka u niej mieszkała, dziwaczka, materialistka

Piotr- wariat od książek, siostrzeniec generałowej

Ludwik Bervisier- malarz mieszkający u Sobieskiej

panna Portofranco- znajoma spotkana w Paryżu

pani Marte, pan Marte- właściciele sklepu, w którym pracowała Janka

panna Eugenia- sklepowa u Marte

pan Fayolles- właściciel tapicerni, podrywacz

Pani Paul - rozsądna szwaczka, dbała o „nową”

pani Bernard-szefowa szwalni

Eugenia 2- szwaczka, Janka z nią mieszkała

Pani Hortensya- matka Eugenii 2

Jeaune- dziecko Eugenii 2

Pani Richard-szefowa przytułku

Vallet- doktor w psychiatryku

JANKA

POWIEŚĆ WSPÓŁCZESNA

tom I

1.

Skierko, ja się kocham!... (zniekształcony cytat z Balladyny)

Kocham się w… człowieku!...

Zaczyna się od sceny obiadu, przy wielkim, dwumetrowym stole siedzą 3 osoby- Pan Podolski i jego dwie córki: Janka i Pola. On po jednej stronie, one po drugiej, panuje grobowa cisza. Jego strona stołu nakryta jest obrusem, one mają ceratę. Od 10 dni jedzą cynaderki, Pola się buntuje i nie chce wziąć tego do ust. Janka je szybko, żeby zobaczyć herb ( motyka wetknięta w ziemię) na dnie talerza ( zawsze tak robi), Pola pod stołem bawi się chlebem- klei z niego figurki. Ojciec je co innego, nie ma zębów, jest chory. Pola jest bardzo podobna do ojca, Janka ma trochę inną urodę. Mieszka z nimi jeszcze syn- Justyn. Kiedy lokaj pyta czy nakryć też dla niego, ojciec stanowczo odpowiada -nie, ale Janka znacząco spojrzała na lokaja. Obiad będzie czekał. Rodzina od 5 lat mieszka w W-wie, przeprowadzili się ze wsi- Basiówka . Podolski szanuje tylko swojego syna, bo ma odziedziczyć nazwisko, córki są dla niego niczym, pomija je, są gorzej traktowane, jedzą co innego, nie miały tak dobrych mebli, były skazane na staropanieństwo. Czytać nauczyły się jeszcze na wsi, os swojej ciotki. Janka pamiętała swoją matkę, ale ta też nigdy nie zajmowała się dziećmi, wolała chodzić z ojcem na polowania, tam czuła się dobrze.

Po posiłku ojciec poszedł do drugiego pokoju, dziewczyny zaczęły rozmawiać, ale tata szybko je uciszył, bo chciał spać, więc poszły do siebie. Tam wywiązała się mała sprzeczka, Pola chciała iść do Franschawów, ale Janka nie miała na to ochoty, bo tam zbierają się same studenciki i nawet żydzi, siostra ją jednak przekonała i pokłóciły się o to, która ma zabrać parasolkę. Ustaliły, że Pola zabierze Marysię, która później wróci i zabierze następną siostrę. Janka została i siedziała bez ruchu, nie przeszkadzało jej to, mogła tak siedzieć godzinami i o niczym nie myśleć, życie tak upływało, ale ona nie miała innego pomysłu, przecież i tak nic jej nie spotka. Autor mówił, że ma tak płytki umysł, że nawet nie umie się nudzić, przyjmowała to ze spokojem filozofki. W końcu wyszła z pokoju, żeby zobaczyć czy Marysia wróciła. Dziewczyna weszła całkiem zmoczona, w ręce miała parasol, którego Pola nie kazała jej rozkładać. Widząc to Janka stwierdziła, że nie wychodzi, kazała Marysi pójść po Pole za godzinę, odebrała jej parasol. Janka nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Weszła do pokoju, w którym siedział nauczyciel jej brata. Miał tak delikatną twarz, że prawie dziewczęcą, ale też zarost. Był nieprzyjemny. Brata nie było, a od pół godziny powinna trwać lekcja, więc zaczął się ubierać i wyszedł, wspomniał też, że powinni zacząć palić, bo jest już zimno. Janka stała cały czas trzymając klamkę, chciała się na niego obrazić, ale nie mogła, sparaliżowało ją, w ostatniej chwili się ocknęła i go przepuściła.

2.

Janka rozmawia z Minusią, jest to dziewczyna, która mieszka w tym samym budynku- panna na wydaniu, jest jedynaczką, w posagu ma 2 wsie, mieszka tu z matką, bo ojciec jest głównie na wsi. Często widują się z Janką. Minusia przekonuje ją, że nie może zostać starą panną, bo kobiety są stworzone do małżeństwa, Janka nie wierzy, że się uda, bo nie ma kasy, posagu, ojciec nie odda jej byle komu, ale facet z tytułem nie będzie jej chciał. Koleżanka twierdzi jednak, że wystarczy cały czas kokietować i na pewno się ktoś znajdzie. Janka dosyć szybko wychodzi, nie chce powiedzieć dlaczego, na schodach spotyka nauczyciela swojego brata. Są świadkami kłótni Justyna i Marysi, ten ją odpycha i każe iść do diabła. Dziewczyna mdleje, nauczyciel próbuje ją cucić i wciąga w to niechętną Jankę. Nauczyciel chce, żeby Janka dowiedziała się, co zaszło między tą dwójką, ta znowu nie potrafi mu odmówić. Poszła do brata, ale on nie był chętny do zwierzeń. Był chłodny tak samo, jak ojciec. Ta rodzina, to obcy sobie ludzie mieszkający pod jednym dachem. Za chwilę temat zszedł na nauczyciela, okazało się, że nazywa się Kuniewicz, uczy Justyna od 2 m-cy. Jest to dziwny człowiek, ale ciągnie do niego i ciekawie prowadzi lekcje. Justyn pyta o humor ojca, znowu chce wyciągnąć od niego kasę. Ma zamiar bardzo bogato się ożenić, żeby w końcu starczało na jego potrzeby. Idzie do ojca, który jak zawsze traktuje go chłodno.

O północy Janka się przebudziła i poczuła silną potrzebę rozmówienia się z Marysią, coś jakby pchało ją do jej pokoju. Wstała i zobaczyła, jak Marysia wychodzi z domu, odeszła, żeby nie działa się krzywda, nie powiedziała dlaczego. Janka stała, jak zamurowana, znowu nie wiedziała co zrobić.

3.

Od rana Janka chciała zobaczyć się z Kuniewiczem, żeby zdać mu relację, ale nie miała pomysłu, jak to zrobić, w domu panowała napięta atmosfera przez ojca i brata. Do obiadu trwała grobowa cisza, Pola czuła, że coś się będzie działo. Ojciec w końcu wypalił, że już nie będzie dawał pieniędzy ani na papierosy, ani na krawca, więc Justyn stwierdził, że w takim razie on narobi długów.

OPIS POSTACI: Ojciec siłą wciągnął Justyna do arystokracji, ale on czuł się tam nie najlepiej, jego sprytny umysł nie był stworzony do imprez, zamiast pieniędzy od ojca, dostawał gotowe towary- papierosy, czy opłaconego krawca, co wcale mu się nie podobało. Przez swoją chciwość miało się skończyć też to, a pieniędzy dalej nie będzie miał. Justyn był bardzo inteligentny, na wsi ojciec nie posyłał go do żadnych szkół. Uważał, że jest na to wiecznie za młody. W W-wie okazało się, że bardzo szybko podłapał francuski, zaczął ściągać sobie różnych nauczycieli, miał zdolności matematyczne.

Ojciec normalnie zakończył obiad modlitwą i zamknął się w pokoju, miał ironiczny uśmiech, za chwilę wyszedł i kazał Antoniemu zanieść jakieś ogłoszenie do Kuriera. Polecił, żeby wydrukowali to 3 razy wielkimi literami. Ok. 6 Janka wyszła z domu, Kuniewicz był w trakcie lekcji z jej bratem, więc postanowiła zaczekać na niego w alejach, pierwszy raz wyszła z domu sama. Kiedy spacerowała aleją starała się nie spuszczać z oka swojego domu, kiedy widziała w oknie postać ojca, mimowolnie kuliła się. W końcu Kuniewicz wyszedł, ale w drugą stronę, Janka nie wiedziała co zrobić, szybko za nim pobiegła, żeby powiedzieć, co stało się w nocy. Kuniewicz miał do niej żal, że jej nie zatrzymała, była jej to winna, za to, że jej służyła, gdyby czuła wdzięczność do siostry, albo do przyjaciółki to postąpiła by inaczej. Stwierdził jednak, że ma inteligentne oczy. Zapytał ją czy czyta książki, ale u nich w domu były jedynie gazety, w które ojciec zakręcał fajki. Stwierdził, że przyniesie jej kilka książek, jeśli jest tak bystra, jak jej brat to zrobi z niej człowieka, on jest już tak przesiąknięty, że za życia jest już trupem ( nie powiedziane czym przesiąknięty). Początkowo nie chciała iść z nim pod rękę, później sama wsunęła mu ją pod ramię, ona nagle miała serce pełne łez.

4.

Szli tak do Zygmunta, ciągle mówił tylko on, ona słuchała, albo wyłączała się patrząc na jego profil, w końcu doszli aż do Placu Zamkowego, tam wysunął się i powiedział, że idzie już w swoją stronę. To nie było spotkanie kochanków, on mówił, jak na lekcji, a ją traktował, ja uczennicę- bezpłciowo. Chodziło mu tylko o to, żeby rozbudzić jej inteligencję. Nie zważał na to, że zostawia ją samą. Ona przez chwilę nie wiedziała co się z nią dzieje, pierwszy raz tak daleko. Poczuła, że jest dla niego nikim. Stała w miejscu i patrzyła, jak odchodzi. Nic nie ciągnęło jej do domu, wręcz przeciwnie, chciała iść za nim, ale przezwyciężyła to i ruszyła w stronę mieszkania. Na drugi dzień nie wiedziała, co się z nią dzieje. Zastanowiła się nad tym, że w życiu nie miała szans doświadczyć bólu, cierpienia, zawsze musiała być na wszystko obojętna.

W domu Podolski niecierpliwił się o gazety, Antoni przyniósł je, ale po drodze wstąpił do Justyna, chciał pieniądze, bo miał odebrać jego palto od krawca (chłopak leżał u siebie, też miał wadę serca i kłótnie z ojcem go rozstrajały), nie miał pieniędzy, postanowił pogodzić się z ojcem i sam zanieść mu gazety, więc Antoni mu je zostawił (dwa różne Kuriery i Wyraz) mimowolnie zaczął czytać, a tam: „Ostrzegam, że długów syna mojego, Justyna, płacić nie będę, jak również zawiadamiam, że wszystkie weksle, mojem podpisane nazwiskiem, są fałszywe, i jako takie, do kryminalnej odpowiedzialności pociągane będą. Władysław de Podół Podolski."

Justyn zemdlał, w tym momencie, naglony przez p. Podolskiego wszedł Antoni, po gazety. Szybko zaczął go cucić, pojawiła się też Janka (zazwyczaj w takich sytuacjach szybko wychodziła, teraz poczuła silną potrzebę niesienia pomocy) cucili go razem, później chcieli położyć na łóżko, ale Justyn wyprosił Antoniego, wytłumaczył Jance, co się stało, ubrał się i oświadczył, że odchodzi z domu. Woli spać w Łazienkach. Tym razem Janka inaczej zareagowała na czyjeś odejście. Prosiła, płakała, jeszcze nigdy nie czuła do brata tyle miłości, nic jednak nie wskórała. Obiad odbył się prawie normalnie. Tylko Janka cały czas płakała, Pola była spokojna, zagryzała tylko swoje wargi. Ojciec początkowo się nie przejął, był pewien, że syn wróci na noc, w końcu jednak przerwał ciszę podczas jedzenia i zapytał gdzie poszedł Justyn, Janka zaczęła jeszcze bardziej płakać. Przekazała, co mówił brat. Podolski oburzył się jeszcze bardziej, w Łazienkach śpią złodzieje, żaden Podolski się do tego nie zniży. Wstał i uroczyście oznajmił, że on już nie ma syna, a ich ród kończy się na nim samym. Janka cały czas płakała i czuła się z tym dobrze. Tak, jakby jej serce otworzyło się po wielu latach, bała się przestać, ponieważ to uczycie mogło zniknąć, nie płakała już za bratem, przypominała sobie wszystkie postacie z jej życia, zapełniała nimi pustkę swojego życia. Teraz to miał być jej osobisty świat. Poczuła, że jest kobietą- stworzoną do miłości. „Nie wiedziała, że po za słowem „miłość" istnieje jeszcze inny: „obowiązek".

5.

Janka cały dzień czekała na brata. Po obiedzie, zamiast na drzemkę, poszła do pokoju Justyna wytrzeć kurze, na wypadek gdyby wrócił, to samo pomyślał Antoni i przyszedł rozpalić u niego ogień. Nie rozmawiali jednak ze sobą, kiedy zadzwonił dzwonek, lokaj myślał, że to panicz, Janka wiedziała, że nauczyciel. Od kilku chwil miała dziwne przeczucia, jakby go widziała, przyciągnęła go tutaj. Przyjęła go i poprosiła, żeby odnalazł Justyna. On wcale się nie zdziwił, że uciekł. Nie rozumiał tylko, dlaczego nie chce się uniezależnić od ojca, sam zacząć zarabiać, po co czekać na spadek, który ojciec może roztrwonić, ale Janka nie rozumiała tego, co mówił. Przyniósł jej książki, zaproponował, żeby zapisywała to, czego nie rozumie, on będzie jej to tłumaczył (ucieszyła się, że będą się jeszcze widzieć). Zapytał czy była na jakiejś pensji i ucieszył się, że nie. Zastanawiał się, jak taki pusty umysł zareaguje na nowe prądy. Znowu traktował ją jak ucznia, jak królika doświadczalnego. Nawet na nią nie patrzył, ponownie przybrał pozę chłodnego i obojętnego.

6.

OPIS POSTACI: Miniusia Grabowiecka była dziewczyną, która na wydanie została sprowadzona do W-wy. Nie była nigdy na pensji, co jej rodzice uważali za zaletę, dzięki temu była dobrze wychowaną na wsi dziewczynką, której nie przeszkadzało flirtowanie z każdym, kto popadnie. Lubiła to, wiedziała, że prędzej czy później wyjdzie za mąż. Była jedynaczką, jej tata miał cukrownie, gorzelnie, a część posagu miała być wypłacona w gotówce, więc o męża się nie obawiała, teraz jej konkurenci nudzili ją nawet, udawała, że się tym wcale nie przejmuje. Lubiła czytać romanse, od innych kobiet czuła się lepsza.

7.

Tydzień minął, a Justyn nie wracał, w domu zapanował smutek, ojciec prawie nie podnosił się z łóżka, ciągle był u niego lekarz, który wysłuchiwał, jak mu jest źle. Podolski zawsze płacił mu dukatem, dzięki temu sam stawał się ważniejszy w swoich oczach, bo kto jeszcze płaci lekarzowi złotem, a nie zwykłymi banknotami, czuł dzięki temu wyższość nad mieszczaninem. Janka cały czas siedziała w książkach, Pola ją drażniła, więc przeniosła się do pokoju, gdzie uczył się jej brat. Męczyło ją to strasznie, mało rozumiała, ale nie poddawała się. W końcu przeczytała wszystko, ale Kuniewicz się nie pojawiał.

Tydzień po odejściu Justyna u Podolskich pojawił się gość- stary kawaler, szlachcic, który stracił majątek. Od 20 lat wyglądał tak samo, jak mumia. Kiedy miał jeszcze pieniądze, lubił nazywać się hrabią, choć nie miał udowodnionego do tego prawa, dlatego w powiecie nazywali go „hrabią Tyczkoberbińskim", naprawdę nazywał się Simonem Biernickim. Przyjaźnił się z Podolskim i przyjechał go odwiedzić. Bernicki nie był taki uparty, radził, żeby przyjąć Justyna, znaleźć mu żonę, ale Podolski się zawziął. Twierdził, że nie ma dzieci, na uwagę, że ma jeszcze córki, stwierdził, że one się nie liczą, są niczym. Między kumplami trwało milczenie, różnili się od siebie, zawsze mówili o polityce, ale w tej chwili czuli, że nie wypada. W czasie obiadu Pola w końcu odżyła, cieszyła się, że może z kimś normalnie porozmawiać, ale Janka cały czas była cicha, smutna, czekała. Przestała lubić Bernickiego, za to, że przyjechał. Poczuła niechęć do tego starego dziada. Nie widziała, że on cały czas na nią zerka. Po obiedzie, kiedy Podolski chciał zacząć rozmawiać na ich ulubiony temat, ten mu przerwał. Chciał rozmawiać o jego córkach. Wytłumaczył, że ma piękne córki, które nie mogą się marnować w czterech ścianach, wychwalił Jankę, która powinna wyjść za mąż. Podolski początkowo nie wierzył, że taka kanalia itp. Może być ładna. Zawołał ją, kazał ustawić się na środku pokoju, później przejść się (traktował ją jak rzecz, ona nie wiedziała o co chodzi). Pierwszy raz zauważył, że jego córka rzeczywiście jest ładna, ale powiedział, że jest, jak kołek i kazał odejść. Miał nowy plan- ożeni Jankę, połączy nazwiska z jej mężem i tak ocali ród. Po chwili przyszedł Kuniewicz, ale nie do Janki tylko do ojca. Okazało się, że Justyn jest u niego chory, znalazł go na ławce, tam nocował. Podolski był nieugięty, powiedział, że nie ma z tym nic wspólnego i wyszedł. Janka zauważyła u Kuniewicza książki, myślała, że to dla niej, ale on powiedział, że ich nie zrozumie. Nie uwierzył, że przeczytała już wszystkie, które miała. Znowu był oziębły, ale powiedział, że jako siostra, mogłaby doglądać Justyna u niego. Janka poszła się położyć, w pokoju łóżka ścielała nowa służąca- Rózia. Owijała właśnie palec strasznie brudnym płótnem, skaleczyła się, bo Pola zostawiła igłę w praniu. Janka przemogła wstręt, spojrzała na palec i dała jej czyste płótno- przedarła jedyną bawełnianą chustkę, jaką miały, a dokładniej Pola i odprawiła Rózię. Pola się zdenerwowała, ale ta tonem takim, jakiego nigdy nie używała, rozkazała jej, żeby nigdy igieł w praniu nie zostawiała, no i zrobiła się cisza. Panowie porozmawiali o polityce i też się rozeszli. Gość do pokoju Justyna, pan do siebie, tam spojrzał na portret Justyna (każdy Podolski był malowany 3 razy w życiu i stosy portretów teraz wilgotniały) zaczął mięknąć i z wyrzutem ojcowskim powtarzać sobie, że nie ma syna. Przerwał to Antoni, który przyszedł go rozebrać. Podolski od razu się wyprostował, po smutku nie zostało ani śladu.

8.

Podolski z Janką odwiedzili Grabowiecką, on wtajemniczył ją w swoje plany i poprosił o wprowadzenie Janki w wielki świat. Doskonałą okazją miał być zbliżający się wieczorek, który organizowała, nie za duża impreza, ale tam Janka mogłaby nabrać ogłady, trzeba ją tylko ubrać. Tego samego dnia poszły więc obie Grabowieckie z Janką na zakupy, ta początkowo tym zafascynowana, bo widziała, jak ludzie patrzą na nią z podziwem, w końcu zaczęła się tym nudzić, myślała tylko o tym, jak dostać się do Kuniewicza, w końcu zaczęło się ściemniać, więc powiedziała starej Grabowieckiej, że wie, gdzie leży chory Justyn i chce do niego iść, ta dała jej na dorożkę i obiecała, że nie powie ojcu. Kiedy w końcu dostała się do mieszkania, to Kuniewicz od wejścia zrobił jej wyrzuty, dlaczego się tak jasno ubrała. Justyn miał zapalenie oskrzeli, spał w pokoju, gdzie była masa książek, papierów, a w jego centrum znajdowała się trupia czaszka. Było tam też stare zdjęcie rodziny Kuniewicza. Jego ojciec jest ślusarzem, rodzice bardzo go kochają. Dał Jance kolejne książki, nie mógł jej uczyć systematycznie, bo miał za dużo pracy. Kiedy wróciła do domu, w jadalni czekały na nią zakupione rzeczy i Pola z oczami płonącymi z zazdrości. Podolski z kumplem zaczęli ją uczyć, jak się zachowywać na salonach, ledwo wyrwała się, żeby otworzyć paczkę z książkami, już zawołali ją na naukę tańca, ale ona myślała tylko, co działo się u Kuniewicza- na ulicy Chmielnej.

9.

Życie Janki drastycznie się zmieniło, w końcu mogła wyjść ze skorupy, w której była całe życie, ale jej ojciec zrobił z tego coś strasznego, coś co wydawało się karą, a nie czymś miłym. Czuła się tak, jakby próbowali ją wytresować, musiała kąpać się w jakiś specyfikach, pudrować, ćwiczyć postawę, nie mogła już nawet krzyżować rąk w swojej ulubionej, napoleońskiej pozie ( robiła tak zawsze, kiedy odpoczywała). Może to życie by się jej podobało, ale ona poznała inne, z Kuniewiczem, udało jej się wyrwać parę razy na Chmielną, z Justynem było lepiej, ale wydawało się, że z każdym dniem czuł większą niechęć do swojego wybawcy, może dlatego, że opiekował się nim z wielką obojętnością, tylko dlatego, że był to jego obowiązek. Odkąd Janka pokochała Kuniewicza, zaczęła postrzegać ludzkie cierpienie, widzieć problemy, których do tej pory nie widziała, ale jej brat nadal był egoistyczny. Ona widziała poświęcenie Kuniewicza, on był zły, że musi być zależny od człowieka z niższego szczebla. Widząc, jak on z siostrą na siebie patrzą, uśmiechają się do siebie, ostrzegł ją, żeby przypadkiem się w nim nie zakochała. Janka namawiała brata do powrotu, ale ten tylko się złościł, za bardzo go tam zniesławili, Kuniewicz słuchał, ale nie wtrącał się.

W końcu nastąpił ten dzień, impreza u Grabowcowej. Ludzie zjechali wypożyczonymi karocami, Pani bardzo się starała, ale czuć było, że nie ma męskiego gospodarza. Goście dzielili się na takich, którzy mieli ziemie od zawsze i takich, którzy zdobyli ją pracą. Był kierownik kolei, który miał pensję ponad swoje potrzeby, ale dróżnikom nie chciał dać podwyżki, przecież nie muszą codziennie jeść mięsa i im starczy. Panny najbardziej interesowały się Ignasiem Bawolińskim (28lat)- skończył prawo i teraz nie ma żadnych pragnień, życiowych celów i Adamem Rusieckim- nie skończył nawet gimnazjum, ale odziedziczył dużą wieś, teraz przyjechał na karnawał do W-wy pobawić się i może znaleźć żonę. Nie był mądry, ani ładny, zachowywał się niekulturalnie, był pośmiewiskiem panien, ale miał kasę, więc każda chętnie by za niego wyszla. W końcu zaczęły się tańce, a kiedy muzyka ucichła, Podolski wprowadził Jankę, jak konia na wystawę, wszyscy patrzeli na nią, ludzie pytali, co to za dziewczyna, nie wiedzieli, że Podolski ma córkę. Jej nie bawiły ciągłe flirty, nie wiedziała dlaczego Miniusia jej to polecała, nie rozumiała po co tracić na to czas i energię. Jej koleżance jednak wychodzi to całkiem nieźle. Janka zaczęła tańczyć z Rusieckim, był on zachwycony jej urodą i ciągle prosił ją do tańca. Ona też czuła się przy nim dobrze, bo jego brak ogłady sprawiał, że nie potrafił flirtować i nie musieli oboje niczego udawać. Miniusia w tym czasie flirtowała z Bawolińskim, oboje nie darzyli się sympatią, ale tym bardziej starali się udawać, on jednak zerkał na tańczącą Jankę. W końcu zainterweniował Podolski, któremu Rusiecki się nie spodobał- zabronił córce z nim tańczyć, ona poszła do pokoju, gdzie miała dyżur krawcowa, żeby na bieżąco naprawiać stroje. Żałowała kobiety, która będzie tu całą noc, rano pójdzie do pracy i zostawia 2 dzieci samych w domu, w dodatku była świadkiem, jak Rusiecki przychodząc po szpilkę dotknął jej gorsetu, kiedyś Janka myślałaby o złym wychowaniu tego faceta, teraz czuła upokorzenie kobiece, ku swojemu zdziwieniu szwaczka się tym nie przejęła, chyba była do tego przyzwyczajona. Nadszedł czas na posiłek, każdy szedł do jadalni w parach. Ją złapał Bawoliński. Janka zastanawiała się nad tym, po co to wszystko, jaki pożytek będzie z tej nieprzespanej nocy dla gości czy dla służby…

10.

Między Janką a Minusią coś się zmieniło, niby były bliżej, spędzały razem więcej czasu, ale Janka już nie wierzyła ślepo w każde jej słowo, teraz sama wybierała, co jest godne uwagi. Większość czasu spędzała u krawcowych itd., ale w każdej wolnej chwili siadała do książek. Była bystra, ale to czego się nauczyła, już za parę dni wylatywało jej z głowy. Zawsze jednak zapamiętała najistotniejszą myśl. Justyn był już całkiem zdrowy i coraz bardziej nieuprzejmy, nie jadł już nawet tego, co zostawiał mu Kuniewicz, ten znowu nie martwił się o niego, bo skoro nie chorował, to nie miał już obowiązku niańczyć go, pewnego dnia Janka przyszła, kiedy nie było jej brata, zaczęli rozmawiać z Kuniewiczem, tłumaczył jej to, czego nie pojęła z książek, starała się go słuchać, ale często dochodził do niej tylko jego głos, ale nie treść, była do szaleństwa zakochana. On w końcu usiadł obok niej, powiedział, że jest bardzo zmęczony i żeby go pocałowała. Ona nie poczuła radości, wręcz przeciwnie, ponieważ on był cały czas taki chłodny i obojętny, jak niewolnica pocałowała go w czoło. Wszedł Justyn z wiadomością, że będzie ekonomem u żydów. Jeśli ojciec chce zniewagi, to będzie ją miał. Kuniewicz powiedział Jance, że nie muszą się żegnać, jeśli chce się dalej uczyć, to zawsze znajdzie dla niej chwilkę.

11.

Nadeszły święta, wigilia wyglądała, jak stypa. Wszyscy siedzieli w ciszy i spoglądali na puste miejsce po Justynie, Bernicki cały czas spoglądał na Jankę (chyba się w niej podkochuje), a ona cały czas myślała o Kuniewiczu, pojechał do rodziny na święta i ona boleśnie odczuła to rozstanie, zazdrościła im, że mają jego, ona nawet nie wiedziała, jak ma na imię, ale też zazdrościła im miłości, na pewno mieli inne święta niż ona. W połowie karnawału Janka była wykończona ciągłymi imprezami, prosiła ojca, żeby zmienił swoje plany, ale on po odejściu Justyna do żydów zrobił się jeszcze bardziej zawzięty. Podolski źle zabrał się do swatania córki, każdemu mówił o swoich planach, a przecież nie miał zbyt wiele do zaoferowania, jego majątek podupadał. Ratunkiem była tylko uroda Janki, ale ta była na wszystko obojętna, ciągle myślała o swojej miłości, była nieobecna, odpowiadała półsłówkami, szybko uznano ją za piękną, ale głupią, stała się pośmiewiskiem panien, co wyczuwała, ale była na to obojętna. Rusiecki poprosił Podolskiego o jej rękę, ale został odrzucony. Cały czas przypatrywał się jej też Bawoliński, nurtowała go, widział, że nie jest głupia, tylko skryta.

OPIS POSTACI: BAWOLIŃSKI- miał dziedziczony majątek, zawsze we wszystkim chciał być najlepszy, najpierw w szkole, później na akademii. Wszystko musiał mieć zaplanowane, zawsze wiedział, co będzie robił następnego dnia, lubił dedukować, obserwować.

To samo robił z Janką, stała się ona jego obsesją. Bojąc się bycia pośmiewiskiem, nie zdecydował się na proszenie o rękę Podolskiego, zwrócił się z tym do Janki, ta jednak odrzuciła go, stwierdziła, że nigdy nie wyjdzie za mąż. On pokazał jej, że ją rozgryzł, że ciągle jest w swoim świecie, ostrzegł, że przebudzenie może być bolesne. Rozmawiali serdecznie, nie gniewali się na siebie, ale on powiedział, że za rok na pewno będzie czyjąś małżonką, w końcu jej ojciec tego chce.

Kilka dni później u Podolskich pojawił się sąsiad z córką Jadzią- Stawropolski. Oboje byli mega głupi. Jej dwie siostry wyszły dobrze za mąż, ona była brzydka i ciągle miała katar, ale uważała, że czeka na nią książę z bajki, tutejsi kawalerowie to prowincja, ona z tatusiem pojedzie do Paryża, tam mieszka książę Maleryski- idealny dla niej.

Janka spędzała czas u Kuniewicza, dał jej nawet jakieś swoje notatki do przepisywania, okazało się, że na jego polecenie, jego brat znalazł Justyna, leży chory i nawet może umrzeć, więc kazał Jance porozmawiać o tym z ojcem. Przyznał, że nie jest to super człowiek, ale każda istota zasługuje na pomoc. Wg. niego życie to jest ciągły zbiór jakiś obowiązków. Janka zaczęła płakać, ten wybuchł, że niepotrzebnie płacze, tak mu nie pomoże, znowu był zimny. Za chwilę miło powiedział jej, że ładnie płacze. W tym człowieku walczyły ze sobą dwie natury, jedna uwalniała się w Jance. Na koniec poinformował, że wyjeżdża do Paryża, a ona zamarła, widząc to zrozumiał, że powinien dać jej coś od siebie. Zdobył się tylko na obietnicę pisania listów.

12.

Podolski postanowił, że wyśle Jankę do Lwowa, tam miała znaleźć męża, ona od 2 tyg leży w łóżku chory, mimo błagań Janki dalej upiera się, że nie ma syna. Ona od wyjazdu Kuniewicza pobladła, zmizerniała, płacze całe noce, przed odjazdem powiedział, że był epizodem w jej życiu, ale pokazał w którym kierunku ma iść i ma nadzieje, że będzie się dalej kształciła. Nie zostawił jej nawet jednej książki, wyjechał na studia, chyba nie wiedział, że ona tak mocno go kochała. Teraz ona wariowała bez niego, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Przesiadywała w pokoju, w którym pierwszy raz go zobaczyła „zdzierając łamiącymi się paznogciami malowanie sosny, a z ust dobywały się słowa:- Nawet mi książek nie zostawił!”.

Dodatkowo minął miesiąc, a listu nie było, początkowo chodziła na pocztę, pisała też do Justyna, ale on także nie odpowiadał, później urzędnicy tak na nią patrzyli, że przestała czekać na list. Co do ludzi na salonach, to przestała już czuć do nich wstręt, teraz było jej ich szkoda, traktowała ich, jak ludzi chorych. Ojciec miał dosyć wydawania na jej ciuchy, oznajmił, że do jesieni ma wyjść za mąż. Pewnego dnia podsłuchała, jak ojciec mówił o planach z nią związanych- jak o rzeczy. Wybiegła na pocztę, chciała pisać do Justyna, tłumaczyć, że nie wiedziała o co chodzi, że wcale nie chce pieniędzy ojca. Okazało się, że jest list od Kuniewicza. Pisał jak mu jest, o Paryżu, że dużo dałby jej inteligencji, a na koniec: Tu pani nauczy się pracować... Więc-może-do widzenia!” ona złapała się tych słów, jak ostatniej deski ratunku. Czuła, że ta chwila może zdecydować o jej reszcie życia. Kiedy wróciła do domu, ojciec kazał jej schować w bieliznę 1000 zł na podróż i mieć je zawsze przy sobie, dopóki nie wróci do domu. Jeszcze raz poprosiła go, żeby nie kazał jej jechać, ale on nie chciał słuchać. Napisała, więc list do Justyna, jeszcze raz go przeprosiła i przysięgała, że nie chciała zająć jego miejsca, że nie może wyjść za mąż i woli sama na siebie zarabiać, niż zrobić krzywdę jemu i Poli. Kazała przeprosić też za siebie ojca. Miała zamiar wysłać ten list na stacji granicznej. Wzięła z pokoju stary płaszcz i kapelusz, pożegnała się z Polą, która cały czas była na nią zła i zazdrosna, powiedziała, że idzie do Minusi i wyszła.

Tom II

1.

Janka siedziała w oknie pociągu chłonąc widok przedmieść Paryża, było tam mnóstwo reklam. Miała ze sobą koszyk z bielizną zakupiony w Wiedniu, tam miała przesiadkę. Wysłała też telegram do Kuniewicza, żeby przyszedł po nią na stację, wysiadając nie czuła takiej gorączki, jak przed każdym spotkaniem z nim, była spokojna, tłum ludzi porwał ją w kierunku alei, szukała twarzy Kuniewicza, ale nie widziała go, miała nadzieje, że się spóźni, ale nie pojawił się. Poszukała hotelu, i tam napisała do niego kolejny list (łudziła się, że telegram nie doszedł, albo on pomylił godziny). Posłaniec zaniósł list, ale nie było go w domu. Czekała na niego do późna, ale nie pojawił się. Paryż zaczął ją przerażać swoim chaosem, ciągłym hałasem.

2

Kuniewicz wpadł na drugi dzień w drodze do blblio, Janka rozryczała się na całego, facet miał chwilę przebłysku, chciał ją uspokoić, był miły i czuły, ale jak tylko przestała płakać znowu był chłodny. Z ironią zapytał, że chyba nie uciekła, więc nie mogła mu się do tego przyznać. Oczywiście nie miał czasu jej pomagać, powiedział tylko, że nie może mieszkać w hotelu, bo to drogie i, że jak znajdzie lokum, to niech da znać, to ją odwiedzi. Polecił jej też bibliotekę, bo dobrze się tam pracuje. Janka wiedziała, że nie może na niego liczyć, ale oczywiście dalej był wspaniały, więc wyszła szukać mieszkania. Była ubrana po angielsku, więc była pośmiewiskiem, poczuła głód, ale nie miała odwagi wejść do restauracji- wychowano ją tak, że nie przystoi kobiecie samej wypełniać żołądek. W końcu znalazła coś do wynajęcia, weszła do budynku, gdzie siedziała ok 100 letnia kobieta. Okazało się, że do wynajęcia jest pokój przy jakiejś dziwnej kobiecie. Janka była też światkiem dziwnej sytuacji- facet (Piotr) wszedł z dyscypliną do budynku i zaczął drzeć gazety krzycząc, że prędzej umrze, niż ona to przeczyta. Zeszła po niego jakaś pani i razem poszli na górę. Janka poszła do mieszkania, w którym miała wynajmować. Usłyszała zamki, zasuwy, itd. Otworzyła jej dziwna pani, trudno ją opisać, typowy odmieniec i dziwoląg, mimo upału miała wełniane rękawiczki, dziwny kolor włosów, dziwne uczesanie, towarzyszył jej kot, którego nazywała swoją córką. Mieszkanie wcale nie wyglądało normalniej, pokój był ciemny, wyglądał jak kaplica, a na suficie było lustro z krucyfiksem i różańcem. W całym mieszkaniu było sporo luster. Babka wyglądała na ok.35 lat a miała 56, twierdziła, że to dzięki temu, że nie ma męża. Widząc, że Janka jest cicha i lękliwa zaczęła otaczać ją jak sęp. Za pokój wzięła 300 franków razem ze śniadaniami i obiadami. Jance wydało się to strasznie dużo, ale nie potrafiła się już z tego wyplątać. Babka zaczęła wymieniać, co jeszcze będzie musiała opłacać, kupić, robić. Strasznie dużo tego, ale Janka już wpadła, podpisała umowę. Babka nazywa się Aristofana Martiou, ale kiedy była w Rumunii, przybrała sobie nazwisko Sobieska. Janka miała wprowadzić się tego samego wieczora.

3.

Janka mieszkała w nowym pokoju, kupiła sobie francuskie ciuchy, żeby nie wyglądać dziwnie. Kobieta tak, jak obiecała, karmiła ją. Jedna rządza bogactwa była bardzo silna. Kupowała rzeczy tanie, nieświeże, prawie popsute, później zalewała to wszystko dużą ilością sosu, żeby nie było czuć, na szczęście Janka nie jadła dużo. Kuniewicz obiecywał, że przyjdzie i w końcu odwoływał wizyty zasłaniając się brakiem czasu. Sobieska wymyślała o Jance różne historie i opowiadała kobietom: że ucieka przed ojczymem, że przyjechała po spadek za zmarłą matkę

OPIS POSTACI- SOBIESKA: była córką młynarza- jedynaczką i nie wyszła za mąż, bo nie chciała oddać pieniędzy zarobionych przez ojca obcemu facetowi, sama wolała je wydać. Oddana na wychowanie do klasztoru nie nauczyła się nawet 3 słów poprawnie napisać, zabrali ją później, żeby znaleźć męża, ale ona nie chciała.

Miała żal do kobiet, że nie rodzą dzieci i Francja nie przetrwa, ale sama szczyciła się swoim dziewictwem. Twierdziła, że ma za mało kasy na dzieci. Na górze wynajmowała pokój szwaczce- Henryeta często nie miała zajęcia, ledwo wiązała koniec z końcem. Janka jej współczuła, dziwiła się dlaczego Sobieska nie odda jej trochę swoich zajęć, ona nie byłaby taka zmęczona, a dziewczyna nie byłaby taka uboga, ale ona nie chciała o tym słyszeć. Pokazała kiedyś Jance skórę kota (wyciągnęła ją z szafy) i powiedziała, że uratowało jej to życie (?) jej dom cały był dziwny, pełno kwiatów, falban, firan, zasłon. Pewnego dnia Janka stała w oknie i zobaczyła Kuniewicza. Przyniósł jej róże i był uprzejmy. Długo rozmawiali, ona opowiadała mu o sobie, czuła się swobodniej, nawet kiedy z niej żartował. Ona nie mogła uwierzyć, że tak długo dała się manipulować ojcu, zapomniała się i powiedziała, że dobrze, że on pojawił się na jej drodze, wyznała mu miłość, ale on znowu zrozumiał to tak, jakby chodziło o jej naukę. Siedzieli do późna i kiedy wychodził pocałowali się, to był długi pocałunek, który przerwał śpiew żebraka za oknem, rzucili mu monety, po czym on, znowu chłodny wyszedł, nawet nie podając jej ręki, jakby nic się nie stało. Sobieska później ostrzegła ją, że to nie jest kandydat na męża, bo jest biedny.

4.

Kuniewicz był rozdarty, z jednej strony cały chciał oddać się społeczeństwu, z drugiej po raz pierwszy zobaczył w Jance kobietę, w dodatku, która z taką otwartością ciągnęła go do siebie. Nie wiedział, co ma zrobić, chciał być ascetą, ale jego natura pragnęła czegoś innego. Zawsze miał zachcianki, pragnął kobiet, w Polsce to było łatwiejsze, w Paryżu całkiem oddał się pracy, ale pojawiła się teraz Janka.

5.

Sobieska pisała list do rządzących, często tak robiła, była republikanką z krwi i kości i jak coś się jej nie podobało, albo miała jakąś radę to pisała, oczywiście nigdy nie dostała odpowiedzi, ale tak spełniała swój obywatelski obowiązek. Ktoś zapukał, więc Janka otworzyła, żeby pani mogła się ubrać. Koleś opisany, jak Kuniewicz- chudy blondyn, ale nie podane jest jego nazwisko, mierzył Jankę wzrokiem, okazało się, że chce wynająć jasny pokój, bo jest malarzem, ale nie trzeba się martwić, nie potrzebuje modelek, wszystko ma w głowie. Wspomniał, że Sobieska nie jest podległa księżycowi, ma coś z Merkurego i Saturna, za to Janka jest tak podległa, że nie ma już swojej woli i powinna nosić dużo złota i żółtego, żeby siłą słońca pokonać księżyc. Poszli oglądać pokój.

6.

Janka z Kuniewiczem spacerują nad Sekwaną, nie są kochankami, ale on poddał się jej całkiem spędzają razem czas, trzymają się za ręce, jego natura w końcu się wyrównała, jest miły, spokojny, co prawda mruży oczy tak, jakby nie chciał patrzeć, jaka siła go pokonała, ale szuka bliskości Janki, nie myślą o niczym, są ze sobą. Siedząc nad rzeką spotkali malarza (tego, który wynajmuje pokój) nazywa się Ludwik Bervisier. Panowie zaczęli rozmawiać ludziach, których widzieli na drugim brzegu ( świętowali coś) Ludwik stwierdził, że ich dusze chcą uciec, zaczęli filozofować, Kuniewicz przestał zauważać Jankę, kiedy Ludwik stwierdził, że miłość to trójca: mężczyzna, kobieta i dziecko, Kuniewicz się ocknął, powiedział, że kobieta tylko przeszkadza w działaniu, pożegnał się z malarzem i szybko odszedł. Janka pobiegła za nim, ale on nie odprowadził jej, kazał jej wezwać dorożkę i jechać do domu, bo on jest zdenerwowany. Janka poczuła się znieważona. Spotykając tego malarza, zobaczyła w jego oczach jakąś iskrę, życie, na które tak długo czekała w obojętnych oczach Kuniewicza (i nie doczekała się), coś przyciągało ją do tego faceta, dla Kuniewicza liczył się tylko społeczny obowiązek, ten był zupełnie inny, bardziej ciepły, ale i tak pobiegła za swoim.

7.

Janka całą noc nie spała, zaczęła się zastanawiać, po co tu przyjechała, dlaczego nie zacznie żyć, szukać pracy, zajęcia. Zajmuje się tylko swoją miłością, która przechodzi prawie w obsesję, chwilami czuła nawet do siebie niechęć, ale za chwilę łapała ją realny ból serca, nie mogła nie myśleć o Kuniewiczu. Sobieska miała swoje kolejne wariactwa. Poza tym, że ciągle ktoś chciał się do niej włamać, to teraz recepcjonistka miała jej zatruwać mleko roznoszone przez mleczarza, więc stwierdziła, że zje jajko, tam nikt nic nie dosypie. Zwierzyła się Jance ze swoich problemów: malarz zaprzyjaźnił się z wariatem z 1 piętra (tym, który rwie gazety) i jego matka ma pretensje, że ciągle przesiaduje w pracowni, a Henryeta nie płaci od 2 m-cy. Poszła do niej, a ta leży chora i obok lóżka 2 różowe podwiązki, więc je zabrała. Tamta się rozpłakała, bo kupiła je sobie za oszczędności (20 su) na imieniny o których nikt nie pamiętał, ale Sobieskiej to nie interesowało, teraz chciała odsprzedać je Jance (mocno zużyte) za 30 su. Janka kupiła i poszła odnieść właścicielce. Nie wiedziała, do których drzwi ma wejść i trafiła do malarza. Jankę ogarnął ogrom pięknych obrazów realistycznych. Zboża, lasy, cudowne kolory, niby brutalne, ale zachowane w harmonii, na obrazach przewijały się kobiety, dzieci, ale nie były to portrety, tylko ludzie uwiecznieni w swojej pracy, zajęciach. Zapatrzenie przerwał Jance dziwak od gazet, poruszył się pod którymś płótnem, mężczyzna rękę wyciągnął i zdaleka zakreślał koła i mistyczne znaki...

„Serce krwawe, całe z rubinów, ponad ciemną otchłanią, pustą i grozy pełną...—mówi niskim, leniwym głosem — krew w otchłani pada powoli i znika w przepaści, pełnej od krwi tysięcy... Tymczasem serce krystalizuje się i doskonali, pięknieje i bardziej do podobieństwa bóstwa się zbliża...[…] Porwał krzyż, wiszący na długiej tasiemce i, zerwawszy go gwałtownie ze swej szyi, wyciągnął wysoko ponad swą, czarnymi włosami porosłą, głową.”

Następnie zaczął się modlić, żeby Bóg skończył jego cierpienie. Janka trafiła w końcu do służącej, oddała jej podwiązki, ale ta nie chciała, bo nie miała pracy, nie wiadomo kiedy ją dostanie i nie będzie mogła za nie zapłacić (Janka powiedziała, że dała za nie 10 su) Henryeta się załamała, wolała umrzeć z głodu niż znowu być wykorzystywana przez Sobieską, w końcu Janka przekonała ją, żeby odnowiła jej płaszcz, a ona zapłaci za to tyle, żeby starczyło jej na dzienne utrzymanie (będzie pracowała 3 dni, więc za tyle dostanie) dodatkowo pozwoliła pracować jej w swoim pokoju, bo u niej, na poddaszu było tak gorąco, że nie dało się wytrzymać. Henryeta zapytała, dlaczego to robi- ponieważ każdy ma obowiązek względem drugiego człowieka. Kiedy Janka wróciła z góry, czekał na nią Kuniewicz. Jak tylko ją zobaczył, to porwał ją do siebie, zaczął całować, tulić. Mówił, że jest jego, nie panował nad sobą. Janka zapytała, co mu jest i znowu się przebudził, wstał i obojętny zaczął chodzić po pokoju, pożegnał się i wyszedł, Janka nie wytrzymała, rzuciła mu się na szyję i zapytała, kiedy znowu przyjdzie, odpowiedział, że nie długo. Wyszła za nim i jeszcze na schodach powiedziała, że nie zasługuje na to, żeby być krzywdzona. Kiedy zapytał, dlaczego tak mówi, odpowiedziała, że się boi.

8.

Na drugi dzień Janka dostała list. Pisał Kuniewicz, list był dłuższy niż zwykle, a Janka jak nigdy nie rwała się aż tak bardzo, żeby go przeczytać.

„Nigdy może nie przychodziło mi z taką trudnością napisanie listu, jak dzisiaj, — a przecież czuję, że uczynić to powinienem, że zwlekanie dłuższe byłoby nieuczciwością. Wyjątkowa sytuacya, w jakiej się znajduję, zdenerwowanie moje nadludzką pracą, jaką przedsięwziąłem, niech wytłomaczy w oczach pani całą brutalność mego kroku.

Nie kochałem pani nigdy, nie miałem dla pani nic: ani w głębi swej moralnej, ani zmysłowej istoty — nic, prócz współczucia. W pierwszej chwili, przyznaję ze skruchą, roiłem wiele — ale okoliczności zrządziły inaczej. Kochać nie moge, nie umiem, nie wolno mi nawet... Miłość w mem życiu — to dar Heliogabala: dławi mnie i w pracy przeszkadza... Niech mnie pani obdarzy kwiatem zapomnienia i... nie myśli źle o mnie! Ja proszę! Kuniewicz."

Janka nie była zrozpaczona, odłożyła list, położyła się i poczuła coś w rodzaju szczęścia. Sobieska zawołała ją na śniadanie, ale nie mogła nic przełknąć (stara wychodziła drukować ulotki antyklerykalne, które miały być rozrzucone po ulicach Paryża). Janka nie mogła zrozumieć, jak mógł napisać, że nie kochał jej nigdy. Poczuła silną potrzebę wyjścia z domu, szła przed siebie potrącana przez ludzi, początkowo patrzyła na stragany, obserwowała, później już tylko szła, nie zważała na nic, w końcu na jej drodze stanęła kobieta, zanim Janka się zorientowała, było już za późno, to panna Portofranko. Janka przeraziła się, ale okazało się, że ona nie wie, co dzieje się w W-wie, w trakcie karnawału ojciec zabrał ją, bo nikt ciekawy jej się nie oświadczył. Myślała, że Janka jest tu z Grabowiecką, chwilę postały i Janka szybko ją zbyła, powiedziała, że dzisiaj wyjeżdża do Egiptu. Siedziała jakiś czas patrząc na robotników, wiedziała, że ona też będzie musiała coś znaleźć. Nagle poczuła potrzebę ponownego przeczytania listu, szybko wróciła do domu i czytała to w kółko, ale nic nie czuła, tak jakby wszystko w niej zastygło.

9.

Dopiero na drugi dzień obudziła się w niej ogromna rozpacz, która rozrywała jej serce. Nie mogła zapomnieć Kuniewicza, bo on stał się jej całym życiem, nie miała już nawet swojej własnej woli, oderwała się od wszystkiego, co zbliżało ją do egoizmu, uciekła z domu, nie od wyjścia za mąż, od targowania sobą, ale uciekła do niego, a teraz to wszystko się załamało. W międzyczasie przyzwyczaiła Henryetę do pomocy, tamta przestała już pracować, tylko przychodziła po kolejne pożyczki, że niby nic nie może znaleźć.

10.

Przez kolejny miesiąc Janka żyła w amoku, szukała pracy, ale nic nie mogła znaleźć. Sobieska cieszyła się, bo znalazła drukarnie, która wydrukuje jej dziennik. Pewnego dnia szła z pierwszym egzemplarzem i wariat od gazet porwał go. Ta w szale pobiegła po policję i aresztowali wariata. Janka pobiegła na dół uspokoić starą, był tam też malarz, ona znowu spojrzała w jego oczy i aż się przestraszyła, krzyknęła, bała się, że znowu się zakocha. Sobieska dowiedziała, się, że Janka szukała pracy, musiała jej powiedzieć, że chce wypowiedzieć mieszkanie, bo kończą się jej fundusze. Ta stwierdziła, że jest 20, w Paryżu mieszkania wypowiada się do 15, więc ma zapłacić z góry za kolejny miesiąc, Janka w szale rzuciła jej 300 franków i wyprowadziła się jeszcze tego samego wieczora. Myślała, że jak opuści ten pokój, to zostawi w nim wspomnienia Kuniewicza. Zamieszkała w hotelowym pokoiku. Dalej szukała pracy, służbę odrzuciła, nie poradziłaby sobie, chodziła do różnych magazynów, szwaczek, ale widzieli jej królewską postawę, nikt jej nie przyjął, pomyślała, że powinna zająć się handlem, w Paryżu kobiety często się tym zajmowały. Wchodząc do pierwszego sklepu wróciła duma Podolskich, nie wiedziała czy może trudnić się handlem, ale to uczucie szybko minęło. Tylko pierwszy sklep był trudny, później było jej coraz łatwiej, ale wszędzie odmawiali, za dużo Francuzek nie miała pracy, żeby przyjmować cudzoziemca, w końcu zobaczyła ogromny sklep z jeszcze większym ruchem, weszła do środka, a tam nie wyrabiali się z klientami, szefowa od razu zagoniła ją do pracy, oczywiście inna pracownica wyśmiała ją za strój, więc wracając zaszła po typowy strój robotnic, musiała rozstać się ze swoim kapeluszem. Posłaniec, który jej to przyniósł złożył jej niemoralną propozycję i musiała go wyrzucić, ale znowu przypomniał jej się Kuniewicz.

11.

W sklepie duży ruch był przez kilka dni, pani Marte przyjęła ją na próbę za jedzenie, a później się zobaczy. Klientki czasem narzekały, że nie mogą się dogadać z obcokrajowcem, inne pracownice mówiły, że to jest brudne i złe miejce. Pani Marte miała męża, który ciągle chorował- suchoty i palił w sklepie mimo gorąca. Po kilku dniach, kiedy Janka wchodziła do sklepu, Eugenia ostrzegła ją, że dzisiaj wyleci, powiedziała też, że jest za ładna, żeby marnować się w sklepie, powinna korzystać z życia. Janka wzięła się za szycie, ale Marte patrzyła jej na ręce, zaczęła się mylić, pomyślała o Kuniewiczu i straciła siły, siadła na krześle, co było zakazane, szefowa kazała jej wstać, ale ona nie miała siły, no i wyleciała. Na koniec była jeszcze świadkiem śmierci pana Marte. Przez kolejna

12.

2 tyg szukała pracy, była już znana z tego, że chodzi od sklepu do sklepu, nawet w 2 miejscach ją przyjęli, ale tylko na 1 dzień próbny. Wieczorami czytała książki kupowane na targach staroci, najbardziej jej dusze pochłonęły wiersze zgasłego poety Auriera. Portret autora na okładce namalował Ludwik Bervisier. Janka nie wiedziała czy bardziej przyciąga ją autor wierszy czy portretu.

Pewnego dnia spotkała Henryete. Ta zaprosiła ją na śniadanie, pracowała teraz u tapicera- pan Fayolles i była jego kochanką, rozmawiała z Janką, jakby była jej przyjaciółką i zaproponowała, że załatwi jej pracę u siebie. Janka bez namysłu się zgodziła. Okazało się, że właściciel to typ spod ciemnej gwiazdy. Kupował tanio, sprzedawał drogo, zastawiali u niego meble, a jak tylko ktoś spóźniał się z ratą to zabierał wszystko, żeby wykończyć z tego nowy dom. Jego pracownia była, jak harem, ciągle był z inną pracownicą, nudził się nią i wyrzucał, to samo robił z tymi, które mu się opierały. Żadna jednak nie odeszła sama, był wdowcem, umiał zabajerować. Ciągle powtarzał, że jeśli się ożeni, to tylko z oddaną pracownicą, więc każda liczyła, że to będzie ona. Jankę denerwowały puste lale, z którymi pracowała, ale znosiła to. Dopiero, kiedy szef do niej zaczął uderzać wyszła i już tam nie wróciła. Nie czuła już żalu ani poniżenia. Ciągle myślała o Kuniewiczu, co robi, gdzie jest, w myślach pisała do niego listy. Po tej sytuacji zaczęła myśleć o opuszczeniu Paryża, pomyślała o Wiedniu, tamto miasto wydawało jej się spokojniejsze. Zostało jej 580 franków. Wróciła do hotelu, drzwi do pokoju były otwarte- okradli ją.

13.

Właściciel hotelu nie czuł się odpowiedzialny i kazał jej opuścić hotel po upływie opłaconego miesiąca. Janka wpadła w odrętwienie, przestała szukać pracy, zaczęła myśleć o samobójstwie, nawet myśli o liście do Kuniewicza zniknęły. Miała przy sobie kilka franków, więc samobójstwo mogła odłożyć o kilka dni, na bułki jej starczało. W hotelu był stary kelner, kiedyś był lokajem w dobrych domach i zauważył w Jance damę, dlatego też zawsze traktował ją z szacunkiem, teraz przyniósł jej czyjeś skarpetki do cerowania, mogła sobie zarobić, początkowo chciała odmówić, ale wzięła to, na obiad kupiła sobie plaster szynki i zgniłą gruszkę (uczta). Kelner przynosił jej później różne prace. Janka przemogła się i naprawiała nawet brudną bieliznę. W końcu cały hotel miał całe ciuchy, ale kelner posłał ją do pani Bernard- szwaczki. Pracowała tam młoda i blada dziewczyna, pani Paul i karlica, mieszkanko było bardzo ubogie. Szefowa nie była skora do płacenia, pracownice musiały wyciągać od niej każdy grosz, pierwszego dnia Janka widziała, jak zastępują jej drzwi, żeby dała im drobne na śniadanie. To powtarzało się bardzo często, na szczęście Janka w końcu trafiła na dobrych ludzi, już od pierwszego dnia pani Paul o nią dbała i wzięła pieniądze też dla niej, tak było zawsze, panie darzyły się sympatią, rozmawiały, a Janka dziwiła się ile jest w nich rozsądku, kiedy zwierzyła im się, że za chwile nie będzie miała gdzie mieszkać, Eugenia zaproponowała jej pokój u siebie, co prawda mały i bez okna, ale jest, ona mieszkała w jednym z matką, jej brat zmarł kiedyś w tym drugim. Matka- Hortensja bardzo dbała o Jankę, tez wyczuła jej pochodzenie i odnosiła się do niej z szacunkiem, zbliżała się zima, Janka nie miała za co kupić ciepłych ubrań, więc ta bez słowa zszyła jej spódnicę z kawałków flaneli i położyła na łóżku. Janka znowu myślała czasami o Kuniewiczu.

Pewnego dnia Eugenia wyznała, że jest chora i idzie do Maternite -„„Maternite!"... przytułek zimny i chłodny dla tych, które, wchodząc do niego, wnoszą z sobą kołyskę i trumnę, pozostawiając losowi prawo wyboru: życia łub śmierci. ( była w ciąży) Jej matka słysząc to rzuciła jej się na szyję z płaczem.

14.

Janka wróciła do swojego pierwszego mieszkania oddać naparstek i spotkała malarza, szedł akurat do wariatkowa odwiedzić Piotra (od gazet) i zaproponował, żeby też poszła, zobaczyć dysharmonię między duszą a ciałem, chętnie się zgodziła, bo już dawno nie miała okazji z nikim pogadać. Malarz mówił Piotrowi, że niedługo na pewno umrze i oswobodzi swoją duszę z ciała, on chciał to słyszeć, tego potrzebował. Piotr uznał Jankę za panią Canrot- prezydentową. Kiedy wracali spotkali Kuniewicza i Janka poszła z nim. Była nadzwyczaj spokojna, spacerowali i rozmawiali o rzeczach neutralnych, rozmowa była wysiłkiem. Ona wolałaby, żeby powiedział to, co w liście, żeby mogła mu się wypłakać, ale on tego nie zrobił. Pytał ile jeszcze będzie w Paryżu, co robi, wspomniał, że nie powinna się lenić tylko uczyć, pracować. Powiedziała, że pracuje, ale on ironizował, co to za praca… była zbyt dumna, żeby powiedzieć co robi. W końcu Kuniewicz powiedział: ”Mam ideę i ta jest najwyższem niezaprzeczenie pięknem i winna mi starczyć za wszystko!... ciągnął dalej. —Ale, co pani chce! w naturze mojej są nerwowe nierówności. Są chwile, w których mnie coś rwie i szarpie straszną tęsknotą do tego, co ludzie utartą formułką nazwali pięknem... A przecież— sztuka dla sztuki i rymy dla rymów, świetlanych marzeń gwiaździste wszechświaty i my, w promienne przystrojeni szaty, dobre dla karłów, albo dla... olbrzymów!...” Wracali razem statkiem, wtuleni, trzymali się za ręce, ale Jance nie dawały spokoju jego słowa: „Ciągnął mnie do pani ów artyzm, jaki masz w sobie..”

Jaki artyzm mogła mu teraz ofiarować, przecież była zwykłą robotnicą. Nie miała odwagi mu tego powiedzieć, za bardzo bała się odrzucenia, siedziała z nim, a nad nimi ktoś zaśpiewał piosenkę, tą samą, którą kiedyś śpiewał żebrak. Tym razem Kuniewicz się nie podniósł, nie uciekł, co dało jej nadzieję. Jednak jego głowa na jej ramieniu nie dawała jej radości, była coraz większym ciężarek i bólem, „sprawia jej uczucie coraz więcej dojmującego bólu, który powoli, jak nóż fatalny i nieubłagany, ku jej sercu się posuwa, otwierając niezagojoną jeszcze ranę jej duszy.”

Snuli się tak cały dzień, w końcu zabrał ją do czerwonego pałacu nędzy, nie było to miejsce miłe, w myśleniu Kuniewicza nastąpiła zmiana. Chciał, żeby była tam ten jeden jedyny raz, ona wiedziała, że może ją to czekać częściej. Kiedyś Kuniewicz chciał, żeby była normalną, prostą dziewczyną, chciał ją wykształcić. Teraz mówił, żeby została taka, jaka jest: piękna, niewinna.

Budynek był straszny, wszystko było purpurowo czerwone. Wyglądało, jakby wszędzie była krew, dodatkowo wszędzie unosił się dławiący dym, a tłum ludzi ledwo tym wszystkim oddychał. Kuniewicz był spokojny, nic go nie wzruszało, siadł do stołu, uderzył laską i zawołał „Deux bocksl” . ludzie zaczęli się zbiegać, ale nie byli normalni, „Nie były to twarze ludzkie, lecz zwierzęce pyski, straszne, zarosłe, zwalane krwią i błotem. Odzież, złożona z łachmanów, wisiała na ramionach sterczących, jak kości szkieletów”. Janka zobaczyła na własne oczy najniższą warstwę społeczną. Ludzi, których miasta starają się zamieść pod dywan, zapomnieć o ich istnieniu, ale oni żyją. To ci, którzy kradną, zabijają, teraz była pośród nich. Nie czuła wstrętu czy obrzydzenia, nawet nie litość, to było zrozumienie nędzy fizycznej i moralnej. Postawili przed nimi dwie szklanki, Janka chciała to wypić, ale nie mogła podnieść ręki. Wybiegła z płaczem, za nią Kuniewicz, miał pretensje, że nie pohamowała obrzydzenia i nie zrozumiała ich zachowania. W Jance coś wybuchło, nie chciała się przed nim tłumaczyć. Wiedziała dlaczego wybiegła i to jej wystarczyło „Nie obrzydzenie, nie wstręt im okazałam! Dlaczego płakałam, dlaczego uciekłam, zdaję sobie doskonale sprawę, i to mi wystarcza. Pan tego nie zrozumiesz nigdy! nigdy!.. Pan mnie nie zrozumiałeś i dlatego nic nie odczułeś dla mnie w głębi swej duszy... Pana duch... ach!., pana duch... biedny on!.. „ Kuniewicz nie znał jej takiej, wydała mu się silna i jeszcze bardziej atrakcyjna, próbował coś powiedzieć, ale ta mu się wyrwała i uciekła. Na drugi dzień żałowała tego. Czuła, że teraz ona zmarnowała szanse, Kuniewicz nie znał jej nowego adresu, nie mógł napisać, znowu wpadła w rozpacz, bo ten jeden dzień z nim wrócił jej wszystkie wspomnienia. Eugenie jeszcze chorą wypisali ze szpitala po 8 dniach, starała się o pomoc socjalną dla swojego dziecka. Kiedy się jej polepszyło to razem z Janką szukały pracy- znowu były bezrobotne. Zarabiała tylko Hortensja i to mało, a jeszcze trzeba było opłacić pobyt dziecka Eugenii w szpitalu. W końcu dziecko zmarło. Eugenia wybiegła z domu z krzykiem. Matka czekała na nią kilka dni, ciągle podgrzewając zupę, w końcu się rozchorowała. Lekarz stwierdził początki gorączki tyfusowej, musiała iść do szpitala. O dziwo Janka będąc w tak krytycznej sytuacji przestała myśleć o samobójstwie, zaczęła instynktownie kurczowo trzymać się życia. Nędza była coraz większa, wpadła w anemię, chodziła bez celu, traciła świadomość, czasami pytała o pracę kilka razy w tym samym miejscu, sprzedała wszystko, co miała, została dosłownie w jednej koszuli, którą prała w nocy. Ludzie zaczęli o niej gadać, zastanawiali się, co skłoniło tak piękną i wyniosłą kobietę do takiego życia. Myśleli, że jest wariatką. W końcu głód doprowadził do tego, że zastawiła poduszkę Hortensji. Poczuła straszne wyrzuty sumienia, złodzieje nie byli już dla niej kimś najgorszym. Kiedyś była zerem, teraz jest czymś, bo przynajmniej zaczyna jej się tworzyć jakiś świat wartości, jednak wolała tu zginąć, niż wrócić do życia, które czekałoby ją z rodziną. Nadeszła wyjątkowo mroźna zima, Hortensja od kwartału nie płaciła za mieszkanie, wic zgodnie z przepisami mogli ją wyrzucić. Janka znowu straciła dach nad głową. Wyszła na mróz, siadła przy pomniku i obsypana śniegiem czuła się dobrze, nawet mróz jej nie przeszkadzał. Pomyślała, że jest jej lepiej niż w domu. Chciała tam spędzić dom, ale zauważyła zbliżających się agentów, więc poszła dalej, chodziła tak między ludźmi nędznymi, jak ona, ale obudziła się jej arystokratyczna natura, wolała cierpieć sama, niż z nimi. Ok. 1 chciała wejść do kościoła, ale kraty były zamknięte, więc chodziła w kółko, ok.3 nagle kobiety zaczęły uciekać, nim Janka się spostrzegła, agenci już ciągnęli ją do aresztu. Noc spędziła w areszcie z innymi kobietami, niektóre trafiły tam tylko dlatego, że za późno wracały z pracy, albo były u kogoś chorego, agenci się nimi nie przejmowali, śmiali się, że gdyby znalazły sobie jakiegoś faceta, to nie byłyby aresztowane. Przecież każdy wie, że kobieta nie może chodzić sama po nocy. Jance zadano kilka pytań, jeden z agentów widział, że nie jest, jak reszta kobiet, kazał dać jej wygodniejsze krzesło, ale ona odmówiła, wolała zostać z innymi. W dzień włóczyła się szukając pracy, na noc poszła do przytułku ustawionego na placu marsowym, ludzie zbierali się tam gromadnie, a ona stała z boku, nie docierało do niej, że jest jedną z nich, była widzem, w końcu się ocknęła i poszła do drzwi dla kobiet. Było tam już pełno, ale panowała tam taka cisza, prawie grobowa, że Janka całkowicie straciła siły i zemdlała.

15.

Szefowa przytułku też zauważyła, że Janka nie jest zwykłą nędzarką, ocuciła ją, nakarmiła, a rano zaproponowała, żeby została i pracowała w przytułku. Janka czuła się tam doskonale, czasami się wzruszała, ale urywała to. Pomagała, jak mogła, nie czuła wstrętu, obrzydzenia, pomagała w myciu, leczeniu ran, w nocy prała brudne ciuchy i suszyła przy ognisku. Robiła to, czego chciał Kuniewicz, ale czuła, że nie robi tego z miłości, tylko dla siebie. Po ok.10 dniach pani Richard dala jej wolny dzień i trochę pieniędzy. Janka poszła do domu Hortensji zapytać czy wiedzą coś na temat jej zdrowia. Znalazła coś innego. Odźwierna przekazała jej list od Kuniewicza. Zaniósł go do Sobieskiej, przekazali go do hotelu, a tamci do Hortensji. List był napisany 10 dni temu. Kuniewicz pisał, że jest chory i nie może jej odwiedzić, ale chce, żeby ona przyszła do niego, bo przy niej jest mu lepiej. Janka bez namysłu weszła do dorożki. Kuniewicz mieszkał na ostatnim-6 piętrze. Ucieszył się na widok Janki. Myślał, że się obraziła i że już o nim nie myśli. Nie mógł się na nią napatrzeć, był nadzwyczaj miły. W jego pokoju było zimno, pusto. Wszędzie książki, nędza i oczywiście czaszka. Janka nie była taka, jak zawsze. Nie dała się jego czułym słówkom. Zaczęli rozmawiać o swoim ostatnim spotkaniu, Janka nie cofnęła swoich słów, nadal uważała, że biedny jest jego duch. Kuniewicz wspomniał, że dla niego mogłoby się to już wszystko skończyć, myślał o śmierci. Janka wierzy w zmartwychwstanie, dla niego jedyną nieśmiertelnością może być to, co zostanie po nas dla potomnych. Janka była twarda, zrobiła mu wyrzuty o ostatnie spotkanie, nie chciała mu wybaczyć jego słów, bo akurat on powinien ją zrozumieć, była szczera, jak nigdy. Wyznała, że dla niego przyjechała do Paryża, że on ją odrzucił, skrzywdził. Nie mógł z nią być bo była zbyt arystokratyczna, on próbował ją kilkakrotnie przepraszać, powiedział nawet do niej „moja malutka”, ale ona wyrywała się i mówiła dalej, szybko i gwałtownie, jakby chciała wszystko z siebie wyrzucić. Wypomniała mu też list, w którym mówił, że jej nie kochał. Kiedy powiedział, że on kochał nędze, kiedy ona nie chciała jej nawet poznać, Janka wybuchnęła śmiechem i zaczęła opowiadać swoje losy w Paryżu. Kuniewicz nie kłamał pisząc, że jej nie kochał. Chodziło mu o to, że nie kocha jej, jak kochankę, ale jak drugiego człowieka, idee. Nie mógł pozwolić sobie na kobietę, bo musiał pracować, poświęcił ją, ale też i siebie. W końcu Janka się uspokoiła, dostrzegła, jak zmienił się wygląd Kuniewicza, był słaby i schorowany, zaczęła rozgrzewać jego ręce pocałunkami, ułożyła go do łóżka, wybiła 9 i musiała iść, wychodząc Kuniewicz miał łzy w oczach, to wynagrodziło jej wszelkie cierpienia. Płakał, bo czuł, że nadchodzi jego kres, a zostawił po sobie tak mało w ogromie pracy, którą wykonywał całe życie, ale przynajmniej cały żył dla innych. Następnego dnia Janka dowiedziała się, że Hortensja zmarła, szła do Kuniewicza, ale stróż powiedział, że zabrali go do szpitala, koledzy podejrzewali zapalenie płuc, ale on stwierdził, że Kuniewicz się zapracował i zagłodził, żył prawie tylko herbatą i bułkami, ciągle czytał. Janka przez kolejne dni stała pod szpitalem, nie odważyła się wejść do środka. W przytułku prawie nie pomagała, snuła się tylko czekając świtu, żeby znowu iść pod szpital. Pewnego dnia usłyszała rozmowę chłopców, którzy szli wykupić Kuniewiczowi miejsce na cmentarzu- zmarł. Ona stanęła, jak wryta, nie krzyczała, nie płakała. W dzień pogrzebu Janka trzymała się z boku, szła za karawanem w pewnej odległości. Czuła, jakby coś zmiażdżyło jej czaszkę i to uczucie już w niej pozostało. Zniknęło nawet widmo Kuniwicza, które zawsze jej towarzyszyło, ale w pewnym momencie zobaczyła jego postać idącą za trumną, nie widziała twarzy, miał płaszcz i kapelusz, był rozmyty, prowadził ją w orszaku. Po pogrzebie, kiedy wszyscy się rozeszli rzuciła się na grób- położyła się na kwiaty. Nadal nie płakała, nie owładną ją żaden szał, wszystko działo się w jej głowie. Myślała o zmartwychwstaniu. Leżała bez ruchu i świadomości istnienia. [na nagrobku była JAN KUNIEWICZ 1868-1893].

16.

Janka od 3 tyg była w szpitalu dla obłąkanych. Znaleziono ją na grobie nieprzytomną i zakrwawioną. Uważano, że to obłąkanie mistyczne. Trafiła na dziwnego doktora, który nie leczył, tylko eksperymentował i chwalił się przed studentami. Jankę uznał za ciekawy przypadek, więc próbował wmówić jej, że podłoga to mogiła, żeby się na nią rzucała. Ona jednak była silna i nie dała się. Nie straciła świadomości, zrobiła się tylko całkowicie obojętna, mogła zostać w szpitalu do końca życia, nie było dla niej różnicy, tylko doktor Vallet i jego studenci ją denerwowali, bo znęcali się nad biednymi kobietami. W międzyczasie policja dowiedziała się skąd pochodzi Janka i zawiadomiła Podolskiego, przyjechał po nią Bernicki, na początku ucieszyła się, że widzi kogoś znajomego, ale kiedy opowiedział, co dzieje się w domu, zaczęła żałować utraconej swobody. Justyn stracił zdrowie u żydów i pogodził się z ojcem, teraz leży w domu z zapaleniem płuc, ciężko z nim. Ojciec cały czas chory, po jej ucieczce odwiózł Pole do zakonu w Krakowie, żeby przypadkiem też nie uciekła. Zachowanie Janki było hańbą dla rodziny, jej obłąkanie ich uratowało. Na peronie czekał na nich Antonii z innym sługą, ludzi patrzyli się na Jankę, każdy zwracał na nią uwagę. Była teraz chuda i miała krótkie włosy. Trwała zima, a W-wa w porównaniu do Paryża wydała jej się bardzo mała. W domu zaproszono ją do jej pokoju, tego w którym poznała Kuniewicza, gdy tylko weszła Biernicki zaryglował drzwi, był to pokój wariatki, wszystko było obszyte czymś miękkim, okrągły stół, żadnych kantów, w oknach siatki, tak żeby nie dostała się do szyb. Dopiero teraz zrozumiała, że jest w trumnie, do której dobrowolnie weszła.

17.

Antoni przynosił jej posiłki, widać było, że się jej boi, był ostrożny, a kiedy tylko się poruszyła drgał, jak wystraszone zwierzę. Obrosła legendą. Przerażała ją ta samotność, ciągle myślała o zamkniętym dla niej domu. O tym, co robi jej ojciec albo brat. O tym, że ulica Chmielna jest tak blisko, gdyby mogła tam pójść choć na chwilę przyniosłoby jej to ulgę. Drzwi były tak obłożone, że zewnątrz nie dochodził żaden dźwięk. Raz przyszedł Podolski, popatrzył bez słowa i wyszedł, ona też bała się odezwać, zacisnęła tylko paznokcie w pościel tak, że aż się połamały, ale nie czuła bólu. Wolałaby, żeby ojciec był zły, krzyczał, groził, ale on wyszedł bez słowa. Kilka dni później Antonii zauważył, że Janka żywi się tylko chlebem, dań nie rusza, tym razem nie rzucił tylko „podano do stołu”, zrobiło mu się jej szkoda, zaczął prosić, żeby coś zjadła, bo się jeszcze bardziej rozchoruje, zaczęli rozmawiać i poczuł się bezpieczniej, Janka mówiła mu, że nie jest chora, on jako człowiek prosty wierzył, że obłąkanie to choroba duszy, że czasami taki człowiek jest bliżej Boga, chciał coś dla niej zrobić, zaczął pytać czy doświadczyła czegoś smutnego, złego, w końcu zapytał czy umarl jej ktoś bliski. Janka pierwszy raz przyznała się do tego na głos i zaczęła płakać, to pomogło się jej oczyścić. Od tamtego momentu zawsze opowiadał jej, co dzieje się w domu, jak się czują domownicy. Z Justynem było źle, ale Podolski wydawał kupę kasy na ciągle nowych lekarzy, nie chciał dać mu odejść. Sam Justyn nie chciał już walczyć, pogodził się ze śmiercią, nie bał się jej, często sobie wyobrażał, jak to będzie wyglądało. Zamiast leków ciągle chciał coś innego do jedzenia, żeby popatrzeć na to i oddać komuś w kuchni, panowie byli w przeciwnych drużynach. Jeden chciał wyrwać syna od śmierci, drugi chciał w nią uciec. Często rozmawiali we 3 z Biernickim o polityce, aż nie zaczął się kaszel młodego i astmatyczne duszności starego. Janka w głowie też układała sobie ustrój społeczny, ale nie tylko. Głównie zaczęła rozumieć istotę wiary, troistość swej istoty. To, że nie może zadręczać innych, ani siebie. Zaczęła w głowie odsłaniać karty katechizmu, nie potrzebowała książek. Wszystko, czego nie wiedziała zastępowała bólem. Ona, niby chrześcijanka, ale wychowana po protestancku, teraz sama tworzyła sobie kult. Wspomnienie Kuniewicza nie przynosiło jej bólu, było oddalone i przyjemne. Antoni przyniósł jej jakieś ciuchy, powoli odzyskiwała odrobinę swojego piękna. Ukojenie odnajdywała w poznawaniu Antoniego, jego duszy, przez niego poznawała duszę ludu. Pewnego dnia Justyn upomniał się o siostrę. Chciał, żeby ojciec do niej napisał, ale on nie chciał o tym słyszeć. Okazało się, że Justyn nie wie o powrocie Janki, uparł się i sam do niej napisał, ale Podolski wyrzucił list. Po tygodniu Justynowi znacznie się pogorszyło, ale ciągle dopytywał się odpowiedzi od Janki, w końcu ojciec napisał coś i Biernicki zaniósł do Janki, żeby to przepisała i się podpisała. Podolski obwiniał Jankę za pogorszenie stanu Justyna.

18.

Od tego momentu zaczęła się ciągła korespondencja między rodzeństwem, stało się to nową rozrywką Justyna, oczywiście Podolski czytał wszystkie listy i pisał wersje Janki. Justyn poczuł potrzebę bliskości, uczucia. Podolski im tego zazdrościł, wiele razy chciał podejść do Justyna, pogłaskać go, wypłakać się, ale nie potrafił. Cały czas zostawał obojętny. W końcu Justyn zaczął kojarzyć fakty, wspomnienia i zapytał Janki czy wie, co z Kuniewiczem. Ona odpisała jego ostatnimi słowami, że żyje, pracuje i liczy na to, że jego praca wyda piękne i doskonałe owoce. Nie pisała o śmierci, bo Justyn był jej bliski, ale też dlatego, że dla niej Kuniewicz cały czas żył- najlepszą częścią swej istoty.

19.

Justyn poinformował ojca, że Janka jest w Paryżu z jego byłym korepetytorem, zaczął o nich myśleć. On nigdy nie przeżył prawdziwej miłości, kiedyś kochał się w Natalii- biednej chórzystce, ale ojciec go potępił, później miał tylko kochanki, zazwyczaj służące (podobno kiedyś nawet Marysia pojawiła się z małym dzieckiem) był ciekawy tego uczucia, zamknął oczy i widział Jankę i Jana, było mu tam z nimi dobrze, ogarnęła go atmosfera łagodnego błękitu. Wyszeptał „umieram”. Zamknął oczy, zastygł lekkim uśmiechu. Podolski podbiegł do syna i zaczął go podnosić, odciągnął go od niego Biernicki, zaczęła schodzić się służba, klękali, modlili się, Podolski krzyczał, jak kiedyś „nie mam syna”, w końcu nie wytrzymał. Znowu podbiegł do Justyna, podniósł go i wyciągnął na środek pokoju, oparł twarz o jego ramię i płakał. Szarpał go z wielką siłą, w końcu Justyn zaczął kasłać, spojrzeli sobie w oczy. Biernicki poinformował Jankę o tym, co się zdarzyło. Prosił, żeby była przygotowana na śmierć, ale ona cały czas czekała na nią ze spokojem, skoro Justyn tego chciał, nie mogłaby rozpaczać nad końcem jego cierpienia. Biernicki wiedząc, że niedługo Janka zostanie jedynym spadkobiercą poprosił ją o rękę, ale odmówiła. Wiedziała o co mu chodzi.

Pewnej nocy Justyn zawołał Antoniego, kazał zamknąć wszystkie drzwi, żeby ojciec mu nie przeszkadzał. Chciał spokojnie umrzeć. Zapytał, co na wsi robią, kiedy ktoś umiera. Razem z Antonim zaczęli się modlić, Podolski coś przeczuł i zbudził się ze snu, ale nie mógł dostać się do syna, Antoni chciał otworzyć, ale Justyn nadzwyczajną siłą zawiesił mu się na szyi. Zamknął oczy szukając błękitu, ale za drzwiami ojciec darł się, jak zwierzę, więc modlił się jeszcze głośniej. W końcu umarł. Antoni modlił się jeszcze długo, aż ciało całkiem wystygło, gdy otworzył Podolski leżał na podłodze z pianą przy ustach, z rękami obitymi do krwi.

20.

Janka przez okno obserwowała wystawny pochód pogrzebowy, który prowadził sam Podolski, po chwili rozpaczy przyjął rolę tragicznego aktora, sam zorganizował pogrzeb, wybierał konie, karety, karawan, ilość księży ( w pochodzie szły 2 szeregi księży). Co chwila mówił „ród wygasł”

21.

Janka stała na balkonie, kiedy Biernicki przyniósł jej telegram. Podolski zmarł. Wyjechał po śmierci syna do Meranu licząc na to, że ciepłe powietrze mu pomoże. Janka została wolna, ale samotna. Pisała do Poli, ale ona przestała interesować się zżyciem, chciała zostać w klasztorze, było jej tam dobrze. Janka nie traciła nadziei, kiedyś ją stamtąd wyciągnie. Janka przyglądała się miastu, później spojrzała w niebo, zobaczyła 4 gwiazdy układające się w znak krzyża, wyciągnęła ręce i wyszeptała- „adveniat regnum Tuum!...” (przyjdź królestwo Twoje- prośba z Modlitwy Pańskiej)

Koniec.



Wyszukiwarka