czytanki majowe lub październikowe (o M.B.Częstochowskiej, Dokumenty(1)


CZYTANKI MAJOWE I PAŹDZIERNIKOWE

Matce Bożej Częstochowskiej

JASNOGORSKI OBRAZ NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY

Pochodzenie cudownego wizerunku Czarnej Madonny nie jest znane, jednak na przestrzeni wieków powstała na jego temat piękna legenda. Dowiadujemy się z niej się, iż po ukrzyżowaniu Jezusa Chrystusa, Matka Boska przeniosła się do domu św. Jana, dokąd zabrała ze sobą, kilka przedmiotów — między innymi stół wykonany przez Zbawiciela w stolarni św. Józefa. Potem dziewice z Jeruzalem namówiły św. Łukasza, by wykonał portret Maryi, na który zużyto deski z tego stołu. Pracując pędzlem, św. Łukasz słuchał opowieści Świętej Dziewicy o Chrystusie, które później zrelacjonował w napisanej przez siebie Ewangelii.

Obraz Matki Boskiej Częstochowskiej jest wielkim dziełem sztuki. Od początku był podziwiany dla swego piękna i siły wyrazu. Nasz dziejopisarz Jan Długosz tak o nim pisał:

,,W przełagodnym wyrazie twarzy, która spoglądających przenika szczególną pobożnością jakbyś na żywą patrzył. Ob­raz Matki Bożej Jasnogórskiej zalicza się do ikon określanych nazwą. ,,Hodegetria". Określenie to oznacza ,,Tę, która prowadzi". Wizerunek reprezentuje najpopularniejszy sposób przedstawiania Maryi w postawie stojącej z Dzieciątkiem na lewym ramieniu, natomiast prawa dłoń Maryi wskazuje na Jezusa, który jest jedyną prawdą drogą i życiem. Ciemna karnacja twarzy i dłoni Maryi przyczyniła się do nadania jej czulej nazwy - Czarnej Madonny, która odnosi się do słów z Pieśni nad pieśniami: ,,Śniada jestem, lecz piękna". Maryja jest frontalnie zwrócona do wiernych, co podkreśla przede wszystkim Jej dominujące oblicze. Twarz Dzieciątka oscyluje w kierunku patrzącego, choć nie zatrzymuje na nim wzroku. Obydwie twarze łączy wyraz zamyślenia, jakby pewnej nieobecności i powagi. Prawy policzek Matki Bożej znaczą dwie równolegle biegnące rysy przecięte trzecią na linii nosa - powstałe od cięcia szablą. Są one pozostałością profanacji dokonanej przez szlachtę husycką w 1430 roku. Jezus spoczywający na lewym ramieniu Maryi, przyodziany jest w sukienkę koloru karminowego, ozna­czającego władzę królewską. W lewej ręce trzyma Księgę Ży­wota, prawą zaś unosi ku górze w charakterystycznym geście nauczyciela, władcy lub do błogosławieństwa. Dwa palce, które pokazuje Jezus, oznaczają Jego naturę boską i ludzką. Niebiesko-granatowa suknia i tego samego koloru płaszcz Maryi ozdobione są motywami złocistymi lilii, które oznaczają czy­stość. Nad czołem Dziewicy namalowana została sześcioramienna gwiazda, znak niepokalanego poczęcia. Główne tło Ob­razu jest koloru niebiesko-zielonego, który przechodzi w odcień morskiej fali. Kolor ten wskazuje, że Maryja jest przyodziana w niebo. Kolor zielony wskazuje na działanie Ducha Świętego. Dominującym elementem Ikony są złote, a więc oznaczające świętość, nimby wokół głowy Maryi i Jezusa, które zlewają się w jedną kompozycję, stanowiąc bardzo charakterystyczny detal kontrastujący z ciemną karnacją twarzy postaci. Ponadto kró­lewską pozycję Maryi podkreśla wysadzana klejnotami korona, podarowana przez św. Piusa X. Aby ten efekt wzmocnić przy­straja się na ważniejsze uroczystości i święta, postacie Maryi i Dzieciątka srebrnymi oraz diamentową sukienką.

Każdy szczegół obrazu niesie za sobą głęboką treść, wska­zującą na boskość i nieziemskość osób w nim przedstawionych. Te wszystkie elementy mają także przybliżyć nas do matczyne­go tronu Maryi, abyśmy z wielką ufnością za Jej wstawiennic­twem prosili Chrystusa o potrzebne nam łaski. Nasz wielki ro­dak - papież Jan Paweł II, napisał w liście apostolskim „Tertio millennio adveniente”, że Maryja jest dla nas chrześcijan Gwiaz­dą nieomylnie kierującą nasze kroki ku Chrystusowi. Módlmy się gorąco, niech pokorna Dziewica z Nazaretu - która w częstochowskim cudownym obrazie nawiedza parafie naszej rzeszow­skiej diecezji - prowadzi nas z naszymi najskrytszymi prośbami, troskami i problemami do swego Syna Jezusa Chrystusa, który jest jedyną drogą, „światłością prawdziwą, oświecającą każde­go człowieka " (J 1,9).

SPROWADZENIE OBRAZU MATKI BOŻEJ NA JASNĄ GÓRĘ

Według tradycji obraz Matki Bożej Częstochowskiej przez około 300 lat miał być przechowywany w Jerozolimie. Później Święta Helena, matka cesarza Konstantyna Wielkiego przewio­zła go do Konstantynopola i tu pozostał do IX wieku. Cesarz Konstantyn wzniósł dla obrazu specjalny kościół. Obraz Maryi wielbili mieszkańcy miasta. Pewnego dnia saraceni zaatakowali Konstantynopol. Podczas oblężenia wierni obnosili święty wize­runek po ulicach miasta oraz wokół murów obronnych. Saraceni przestraszeni tym widokiem wycofali się.

W VIII i w IX wieku rozszalała się burza obrazoburstwa: niszczono obrazy, nawet najcenniejsze dzieła sztuki. Wówczas obraz został przekazany na Ruś. Według jednego podania zrobili to święci Cyryl i Metody, według innej, cesarzowa Anna po zawarciu ślubu z księciem kijowskim. Obraz przez 300 lat znaj­dował się w skarbcu książęcym, a później w zamku bełskim.

W roku 1352 Kazimierz Wielki przyłączył Ruś Czerwoną do Polski, a po jego śmierci Ludwik, król węgierski i polski oddał ją we władanie Władysławowi Opolczykowi. Bełz, jako forteca na kresach ciągle był niepokojony napadami tatarskimi. W cza­sie jednego z takich napadów książę Władysław modlił się do Maryi. Jak głosi legenda jedna ze strzał tatarskich utkwiła w obrazie. Wtedy nagła mgła okryła wojska nieprzyjaciela, książę wykorzystał okazję i rozpędził nieprzyjaciela.

Opuszczając Ruś książę zabrał ze sobą obraz. Około 1380 roku przywiózł go do miejscowości Jasna Góra koło Często­chowy. Według legendy Maryja sama wybrała to miejsce. Konie ciągnące wóz ze świętym obrazem zatrzymały się tutaj i dalej nie chciały ruszyć. Książe zostawił więc obraz w parafialnym drewnianym kościółku. Następnie wybudował klasztor i w 1382 roku sprowadził O.O. Paulinów, którzy wówczas słynęli na Wę­grzech z surowego życia i wielkiej świątobliwości. O tym zda­rzeniu świadczy oryginał dokumentu pergaminowego przecho­wywanego do dzisiaj na Jasnej Górze.

Postępowanie księcia Władysława Opolczyka odległe w la­tach, jest bardzo wymowne. Może ono przybrać charakter sym­bolu. Przecież i my jak ten król chcemy zaprosić Maryję do na­szej parafii, do serca, do swojej rodziny, tak jak ją sprowadził książę do Polski. Maryja chce zamieszkać w sercu każdego z nas, bo kochająca Matka zawsze pragnie być blisko swoich dzieci. Jeżeli nasze rodziny, środowisko, przyjaciele lub sami czujemy się oblężeni różnymi niebezpieczeństwami, jeżeli do­skwiera nam smutek przygnębienie, jeżeli czujemy się pokonani przez życie, to jedynym skutecznym ratunkiem jest pomoc Mat­ki Bożej. Zastanówmy się jednak jak przygotujemy się na przy­jęcie Matki do swojego serca.

Zapewne najlepszym przygotowaniem na to wielkie święto będzie modlitwa, tak jak było to w przypadku modlitwy księcia Opolczyka oblężonego przez Tatarów. Modlitwa nasza może przybrać różne formy: codziennego dziesiątka różańca, modli­twy Anioł Pański, lub litanii. Modlitwa ta niech będzie modlitwą pełną wiary. Nie bójmy się wołać do Maryi: Matko przyjdź do mnie, bo bardzo Cię potrzebuję, przyjdź i przedstaw mnie swo­jemu Synowi. Wyproś mi u Boga dar głębokiej wiary, nadziei i miłości. Przygotujmy się dobrze do tego abyśmy sprowadzili Matkę Bożą do swoich serc i rodzin, parafii. A jak już to uczy­nimy, wtedy żyjmy tak, aby Ona nigdy nie musiała naszych serc opuszczać.

ŚLUBY JANA KAZIMIERZA - ODDANIE POLSKI WE WŁADANIE MARYI,

Z dawna Polski Tyś Królową, Maryjo!

Ty za nami przemów słowo, Maryjo!

Miej w opiece naród cały,

Który żyje dla Twej chwały,

Niech rozwija się wspaniały, Maryjo!

Tak często nazywamy Matkę Bożą - Królową! Tak często mówią o tym pieśni, wiersze, modlitwy. Wspominamy o tym odmawiając litanię loretańską albo śpiewając Apel Jasnogórski. Wszyscy uznajemy Maryję za Królową, a zwłaszcza - za Kró­lową Polski, za Patronkę naszej ojczyzny. Ten tytuł Matki Od­kupiciela wiele mówi o Jej godności i o jej macierzyństwie względem nas! Wiele narodów cieszy się wyjątkowym związ­kiem z Matką Bożą. Sama Maryja wyśpiewując pieśń uwielbie­nia Boga powiedziała: „Błogosławioną będą mnie nazywać wszystkie narody". Pośród tych narodów jest także nasz. My, Polacy, chlubimy się szczególną pobożnością maryjną. Mamy świadomość, że jesteśmy „narodem Matki Bożej". Czujemy Jej wstawiennictwo, opiekę, orędownictwo za nami u Boga.

Zamyślając się nad dziejami cudownego wizerunku często­chowskiego, zatrzymajmy się przy okolicznościach, w jakich Polacy oddali się pod panowanie Niepokalanej Dziewicy. Cof­nąć się nam trzeba do połowy XVII w., do czasu wojen polsko-szwedzkich. Każdy z nas słyszał na pewno o tym okresie dzie­jów naszej ojczyzny, gdy Szwedzi -jak wody potopu - zalewali polskie ziemie. Magnaci i szlachta w znacznej mierze przeszli do obozu nieprzyjaciela. Niszczono zabytki i dorobek polskiej kultury, rabowano i palono wsie, łupiono miasta, profanowano świątynie i klasztory. Zajadle występowały wojska szwedzkie przeciw religii katolickiej. W szczególny sposób najeźdźcy -jako protestanci - dążyli do osłabienia kultu Matki Bożej.

I właśnie wtedy, gdy sytuacja zdawała się już świadczyć o zwycięstwie Szwedów, gdy cała niemal Polska zajęta została przez nieprzyjaciela, gdy nasz król Jan Kazimierz uchodzić mu­siał za granicę i tam szukać ratunku - właśnie wtedy zdarzył się wypadek, który odwrócił losy wojny. Była to obrona klasztoru jasnogórskiego. Oblężenie trwało kilka jesiennych i zimowych tygodni 1655 r. Był to krótki czas. Krótki, ale wystarczająco długi, aby huk armat wycelowanych w sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej odezwał się głośnym echem po całej Rzeczy­pospolitej: od morza aż po ziemie ruskie. Odparcie ataku na Jasną Górę uznano powszechnie nie za dzieło obrońców, ale za cudowną interwencję samej Matki Bożej. A od tego, wydawało­by się nic nie znaczącego wydarzenia, zaczęło się odrodzenie narodu i w konsekwencji wyzwolenie Polski spod szwedzkiego najazdu.

W tym wydarzeniu dostrzegali Polacy wstawiennictwo Ma­ryi. Dostrzegał to także i król Jan Kazimierz. I właśnie dlatego l kwietnia 1656 r. złożył w katedrze lwowskiej swoje ślubowa­nia. Pierwotnie zamierzał uczynić to na Jasnej Górze, ale okoli­ce Częstochowy zajęte były jeszcze przez Szwedów. Tym uro­czystym aktem Jan Kazimierz oddał we władanie Matce Bożej państwo polskie i obiecał przeprowadzenie reform, by prze­strzegano w kraju sprawiedliwość społeczną. Przyrzekł także uprosić u Stolicy Apostolskiej zaprowadzenie w Polsce święta maryjnego. Śluby kazimierzowskie nie zostały natychmiast wy­pełnione. Nie pozwoliła na to sytuacja społeczna i polityczna. Ich realizacji jednak nie przerwano. Z biegiem czasu Polacy zaczęli wprowadzać w czyn zasady sprawiedliwości społecznej i miłości bliźniego. Papież zgodził się zaś, by Polacy dodali do litanii wezwanie: „Królowo Korony Polskiej, módl się za nami";

ZNAK JEDNOŚCI W PODZIELONEJ OJCZYŹNIE

Przez całe wieki modlą się Polacy „Pod Twoją obronę ucie­kamy się święta Boża Rodzicielko, ale w szczególny sposób oddawali się pod opiekę Tej, która jednoczy, w okresie rozbio­rów. Chociaż na mapie Europy Polska przestała istnieć, to pozo­stało coś, co stanowiło, że naród polski nie przestał istnieć. Po­został duch jedności w narodzie, któremu przewodziła Matka Boska z Jasnej Góry.

W tym tragicznym dla naszego narodu okresie Piękna Pani z Jasnej Góry spełniała rolę łącznika między trzema rozdartymi częściami kraju. Budziła sumienia i przypominała Polakom ze wszystkich zaborów, że są synami jednej Ojczyzny. Wlewała w serca nadzieję przetrwania. Doskonale wiedzieli o tym także zaborcy. Zarówno Prusy, Rosja, jak i Cesarstwo austriackie dą­żyło do tego, aby klasztor jasnogórski znalazł się pod ich wy­łącznymi wpływami. Tłumaczono to względami strategicznymi, ale w rzeczywistości wszyscy zaborcy obawiali się Jasnej Góry. Mieli, bowiem świadomość, że pełni ona rolę nie tylko twierdzy militarnej, ale rolę największego bastionu wiary i patriotyzmu. Dlatego zabraniali zbiorowych pielgrzymek do Częstochowy, zabraniali organizowania masowych nabożeństw.

Przykładem wiary w obecność Maryi jest także fakt, że pod­czas bitwy pod Racławicami, zjednoczonym polskim oddziałom Tadeusza Kościuszki, przewodziła Matka Boska Jasnogórska widniejąca na głównej chorągwi. Wizerunek ten jednoczył Po­laków i dodawał męstwa w walce o upragnioną wolność.

Podczas powstania listopadowego, pielgrzymi wchodzący do Sanktuarium śpiewali Maryi: „Wolałaś cierpieć w swym Obrazie

rany, niż lud opuścić polski ukochany", a organizatorzy powsta­nia styczniowego ogłosili Matkę Boską Jasnogórską swoją Pa­tronką i Królową. Choć powstanie było politycznie przegrane, to jednak było moralnym zwycięstwem. Oznaczało, że Polacy nie aprobuj ą niewoli.

Jak ważną dla narodu polskiego jest Maryja pamiętali wciąż i biskupi Kościoła. W tak trudnych czasach biskup podlaski Piotr Beniamin Szymański polecił wiernym w swojej diecezji, aby na frontonach swoich domów umieścili obrazki z wizerun­kiem Matki Boskiej Jasnogórskiej.

Nieustanne oddanie się w opiekę Maryi było „solą w oku" dla zaborców, którzy za wszelką cenę chcieli wydrzeć z serca i umysłu każdego Polaka ten czynnik jednoczący, jakim była świadomość, że Maryja czuwa nad naszym narodem. Ostatecz­nie rząd Pruski zakazał używania wezwania w litanii loretań­skiej „Królowo Korony Polskiej". Zaborcy czynili wszystko, aby pozbawić Polaków narodowej odporności, ojczystej trady­cji. Zdawali sobie sprawę, że Jasna Góra jest dla Polaków jak ognisko rozpalające wiarę i świadomość narodową. W Jasnej Górze dopatrywano się duchowej stolicy Polski, a w Obrazie Jasnogórskim widziano symbol jedności wszystkich Polaków.

Dziś, Bogu i Maryi możemy dziękować za to, że żyjemy w czasach, kiedy Ojczyzna jest wolna. Ale czy sami nie odda­jemy się w niewolę? W historii byli to zaborcy polityczni, dziś są to inni zaborcy, jednak nie mniej przebiegli. Czyhają na nasze sumienia, na poczucie bycia Polakiem, czyhają na to, aby wyko­rzystać nadarzającą się okazję i rozbić jedność w polskim społe­czeństwie, w polskich rodzinach. Maryja jednoczyła polski na­ród w przeszłości, jednoczy i dziś. I jednoczyć będzie dopóki będziemy się oddawać pod Jej opiekę.

Gdy Matka Boska w kopii Cudownego Obrazu przybędzie do naszych parafii, do nas, czy jednak zastanie jedność w na­szych rodzinach? Na ile ta jedność będzie widoczna w naszej pracy, szkole, miejscach, w których jesteśmy codziennie, grup zawodowych i stanów społecznych, aby złożyć Maryi po­dobne śluby i przyrzeczenia: nauczyciele, robotnicy, chorzy, młodzież, uczniowie, i różne stowarzyszenia. Największe rzesze zbierały się u tronu Matki Bożej w Jej święta 15 i 26 sierpnia.

Na Jasną Górę przybywały też pielgrzymki z zagranicy. W obliczu zbliżającej się wojny sanktuarium jasnogórskie stało się symbolem katolicyzmu i polskości. Tu kształtowała się świadomość religijna i narodowa nie tylko prostego ludu, ale i inteligencji. Matka Jasnogórska w ciągu XX-lecia uczyła naród ofiarności ewangelicznej, prowadząc go od zadziwienia wolno­ścią do takiego ukochania Polski, że z Nią nie szczędził krwi w walce o wolność. Niemcy wiedzieli, jakiego znaczenia na­brała Jasnogórska Pani dla Polaków i dlatego jeszcze przed woj­ną wypowiedzieli cichą wojnę Matce Bożej, wybijając bluźnierczy medal z podobizną Ikony częstochowskiej a na odwrocie ze swastyką przygniatającą polskie godło. Ataki i szyderstwa po­jawiły się także w prasie niemieckiej.

Jakże dzisiejsze czasy podobne są do tych międzywojen­nych. Przed 12 laty zachwycaliśmy się wolnością, jednak tej wolności wciąż się uczymy i wciąż musimy się uczyć. Może nie zagraża nam totalitarne zniewolenie jak to w 1920 roku, nie za­lewa nas armia bolszewicka, ale zalewa nas fala obojętności i demoralizacji. Szatan poprzez różne instytucje i proponowany w mediach liberalny styl życia, chce nas zniewolić przez grzech, chce nas pozbawić największej wartości, celu naszego życia, jakim jest życie wieczne w zjednoczeniu z Bogiem. Nie czyni tego wprost, lecz przez różne podchody, kłamstwa i obiecanki łatwego życia. Szatan robi wiele, aby rozbić rodzinę, która jest podstawowym miejscem życia człowieka i gwarantem zdrowe­go społeczeństwa. Próbuje się młodym ludziom przestawić świat wartości, przedstawiając jako największą wartość posia­danie, użycie i przyjemność. Nie uczy się szacunku wobec ro­dziców, rodziny, wobec dziedzictwa narodowego i dorobku kultury.

Trzeba nam wielkiej modlitwy, trzeba zawierzyć się Matce Bożej jak te tłumy w 1920 roku, i prosić Ją o zwycięstwo nad złem. Trzeba też pamiętać, że Polacy nie tylko trwali na mo­dlitwie na Jasnej Górze, ale ofiarnie i krwawo walczyli na fron­cie o wolność Polski. My również musimy podjąć walkę z tym, przez co szatan chce nas zniewolić. Musimy- ograniczyć oglą­danie ogłupiających i często demoralizujących programów tele­wizyjnych, zwłaszcza przez dzieci i młodzież, bo one ograni­czają nasze widzenie świata i zakrywają całe jego piękno, które wlał w nie Stwórca. Poprzez reklamy czyni się nas niewolnika­mi różnych produktów i używek. Zamiast siedzieć przed telewi­zorem poświęćmy więcej czasu na wzajemną rozmowę i wspól­ną modlitwę w rodzinie. Trzeba bowiem więcej życzliwości i wyrozumiałości, aby nasze rodziny były Bogiem silne i żeby byle trudności nie rozbijały jedności między małżonkami, mię­dzy rodzicami i dziećmi, między sąsiadami.

Trzeba też więcej czasu poświęcić na czytanie dobrych ksią­żek, słuchanie ubogacających audycji w mediach katolickich, brać czynny udział w życiu Kościoła chociażby przez udział w ruchach katolickich. Człowiek wolny rozwija się i wychowu­je, uczy życia we wspólnocie i odpowiedzialności za siebie oraz za innych.

Dawniej tłumnie pielgrzymowano na Jasną Górę powierza­jąc się Maryi w opiekę. Dziś otrzymujemy od Boga jeszcze większą łaskę - to Maryja sama przychodzi nawiedzić naszą diecezję, nasze parafie, nasze rodziny. Zróbmy wszystko, aby zastała nasze domy przystrojone nie tylko na zewnątrz, ale upiększone wolnością od zła, od grzechu, od nałogów.

Historia uczy nas, że najlepszą nauczycielką wolności jest Matka Boża. Przekonali się o tym Polacy przed 80 laty, więc i my prośmy Ją, aby uczyła nas mądrego korzystania z tego daru Bożego. Matko, która uczysz nas wolności - módl się za nami!

ŚWIATŁO Z JASNEJ GÓRY W OKRESIE OKUPACJI l WYZWOLENIA

Wpatrzeni w obraz Jasnogórski rozważamy bolesne dzieje Polski okresu okupacji, czasu, kiedy Maryja wiernie czuwała nad narodem Polskim. II wojna światowa była najstraszniejszym okresem XX wieku. Pociągnęła ona za sobą wiele istnień ludz­kich. Często brakowało już wiary i nadziei na lepsze jutro. Lu­dzie się jednak nie załamywali. Czytając różne opowiadania z czasów wojny jedno zwróciło szczególnie mój ą uwagę. Doty­czyło ono zdarzenia związanego z Częstochową.

W dniach l i 2 września 1939 roku Niemcy wysłali eskadrę bombowców mającą zniszczyć klasztor na Jasnej Górze. W cza­sie lotu jednak zaczęły psuć się zegary w maszynach, na skutek czego piloci pobłądzili i zrzucili bomby gdzie indziej. Jeden z naocznych świadków owego zdarzenia mówił o tym, co się wydarzyło: „Wasza Madonna wczoraj i dzisiaj dokonała wiel­kiego cudu i nie pozwoliła zbombardować swojej siedziby w Częstochowie. Piloci wrócili i mówili, że otrzymali złe szki­ce, ponieważ w miejscu celu było ogromne jezioro i tam bomby zrzucali". Podobnie było z 2 i 3 eskadrą wysłaną na klasztor. Bomby nigdy nie osiągnęły celu. Za rozgłaszanie tego zdarzenia groziła śmierć, ale i tak szybko wiadomość owa rozeszła się wśród Polaków.

Po cudownej obronie klasztoru na Jasnej Górze przed nie­mieckimi bombowcami, w ludzi wstąpił nowy duch. Wiedzieli, że pomocy należy szukać u Madonny. Nie zawiedli się. W la­tach okupacji hitlerowskiej wielkie masowe pielgrzymki zostały zakazane. Mimo to pielgrzymi nadal przybywali modlić się do Pani Jasnogórskiej. Pobyt w tym miejscy pozwalał odetchnąć od tragedii wojny i umacniał wiarę w nadejść^ zwycięstwa nad złem. Paulini starali się, by uroczystości kościelne wypadały najbardziej okazale. Zakonnicy nieśli pomoc potrzebującym. Każdy, kto zapukał do furty klasztornej otrzymywał wsparcie. Ludzie szukali pociechy u swojej Królowej.

Jednak nie tylko Częstochowa była miejscem modlitw do Maryi. Cała Polska niemalże klęczała przed kopiami obrazu Jasnogórskiego. Mówiono, że z domów polskich, ze schronów, piwnic, pozycji walki, padały codziennie strzały różańcowe w takt karabinowych strzałów. W czasie bombardowań zawie­rzano się w opiekę Maryi. Gubernator Hans Frank pisał: „Gdy wszystkie światła dla Polski zgasły, to wtedy zawsze była Święta z Częstochowy i Kościół. Nie należy nigdy o tym zapo­mnieć".

Maryja jest naszą matką od chwili, gdy jej syn konając na krzyżu nas Jej powierzył. Odtąd ona nie wypuszcza nas ze swo­ich miłujących dłoni. Czuwa nad nami od pierwszych chwil na­szego życia. Ukazała to w szczególny sposób podczas trudnych lat wojny. Maryja zwyciężyła. Wróg nie zdołał pokonać narodu na czele, którego stała tak wielka Hetmanka.

W czasie jednego z moich pobytów na Jasnej Górze dowie­działem się, że znajduje się tutaj pewna mała książeczka do na­bożeństwa. W czasie działań wojennych nosił ją mężczyzna w górnej kieszeni marynarki. Książeczka jest przestrzelona do połowy swojej grubości. Nabój zatrzymał się na obrazku Matki Bożej Częstochowskiej. Jest to świadectwo i podziękowanie za uratowanie życia. Stało się to dla mnie dowodem, tego, że Ma­ryja czuwa nad nami, nawet w chwilach, kiedy nie zdajemy so­bie z tego w ogóle sprawy. Z pewnością tak było i z owym człowiekiem. Został uratowany dzięki swojemu nabożeństwu do Matki Bożej, a dowód tego umieścił w Jasnogórskim Klaszto­rze. Nie bójmy się oddać w ręce Maryi. Ona czuwała nad naro­dem Polskim i nie pozwoliła, aby wróg go pokonał. Pamiętajmy, że u niej zawsze możemy szukać pomocy w chwilach trudnych.

Kościół. Narodowym celem aktu zawierzenia było, aby Polacy stali się pewną własnością i skutecznym narzędziem w dłoniach Maryi. Aby zapragnęli wykonywać wszystko, czego Bóg od nich zażąda przez Maryję. Aby przez to, Polska po wszystkie wieki zachowała nieskażony skarb wiary, a Kościół w Ojczyźnie cieszył się należną Mu wolnością.

W tym samym dniu, 3-go maja Ksiądz Prymas, - którego Paweł VI minował legatem papieskim na te uroczystości - po­święcił i nałożył nowe korony „milenijne" na Cudowny Obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Pod jego przewodnictwem, po Wałach Jasnogórskich przeszła „procesja tysiąclecia" z Cudow­nym Obrazem. Ikonę umieszczono na szczycie podczas główne­go nabożeństwa. Akt Oddania Narodu Matce Bożej zakończył Wielką Nowennę przed Jubileuszem Tysiąclecia Chrztu Polski.

W 35 rocznicę oddania Polski w Macierzyńską Niewolę Ma­ryi, rozważmy pokornie na nowo, że jako naród katolicki, mamy żyć oddani Maryi w niewolę miłości. Mamy w naszym życiu osobistym, rodzinnym, społecznym i narodowym, spełniać nie tyle własną wolę, ale Matki Bożej i Jej Syna. Ta prawda jeszcze mocniej przemawia, gdy Maryja przychodzi do nas w znaku cudownego obrazu.

... „Panno Chwalebna i Błogosławiona! Przyjmij naszą uf­ność, umocnij ją w sercach naszych i złóż ją przed obliczem Bo­ga w Trójcy Świętej Jedynego ".

PIERWSZE NAWIEDZENIE OBRAZU MATKI BOŻEJ JASNOGÓRSKIEJ

Goszcząc w naszej diecezji Matkę Bożą w kopii obrazu Ja­snogórskiego w szczególny sposób kontemplujemy tajemnicę nawiedzenia. Ewangelia ukazuje Maryję, która od chwili Zwia­stowania nieustannie pielgrzymuje. Pielgrzymowała do Elżbiety, do Betlejem, gdzie rodzi Zbawiciela, z 12-letnim Jezusem do Jerozolimy, a w końcu na Kalwarię, gdzie Jej Syn składał Bogu całopalna ofiarę. Maryja swej misji pielgrzymowania pozostała wierna do dnia dzisiejszego. Już drugi raz przemierza nasz kraj, wędruje od parafii do parafii.

Zwyczaj peregrynacji figury Matki Bożej jest znany od daw­na. Peregrynacja kopii wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej jest zjawiskiem wyjątkowym ze względu na zasięg, czas jej trwania i skutki. W dziejach Polski jest znana taka wędrówka: z Częstochowy do Krakowa i z Krakowa do Częstochowy, kie­dy to po zniszczeniu przez Husytów obraz został przeniesiony do Krakowa a po jego przemalowaniu w uroczystej procesji przeniesiony ponownie do Częstochowy na Jasną Górę. Podob­ną peregrynację odbył obraz do Machowa pod Głogówkiem.

Idea peregrynacji kopii obrazu jasnogórskiego zrodziła się w sercu wielkiego Prymasa Polski, Kardynała Stefana Wyszyńskiego, w czasie jego przymusowego odosobnienia w Stoczku i w Komańczy. Miała ona być przygotowaniem narodu polskie­go na zbliżającą się rocznicę milenijną czyli tysiąclecia Chrztu Polski. Według pierwotnych założeń peregrynacja miała trwać w Polsce 9 lat Wielkiej Nowenny. Tymczasem nabrała takiego rozmachu, że przeciągnęła się 23 lata i trwała do 1982 roku.

Peregrynacja obrazu została zaplanowana na rok 1957. Wy­konanie kopii cudownego wizerunku Maryi Częstochowskiej powierzono prof. Leonardowi Torwirtowi. 14 V 1957 roku sam Prymas zawiózł obraz do Rzymu, gdzie papież Pius XII, z rado­ścią udzielił aprobaty i osobiście go pobłogosławił. Gdy obraz wrócił do Polski, wystawiono go uroczyście na wałach jasno­górskich w czasie odpustowej sumy na widok wielotysięcznej rzeszy. Po sumie przeniesiono obraz uroczyście do kaplicy -sanktuarium, gdzie odbył się rzewny obrzęd symbolicznego „pocałunku", czyli dotknięcia kopii mającego iść w podróż po Polsce obrazu z cudownym wizerunkiem. Tym aktem jakby Matka Boska Częstochowska delegowała w swoim imieniu ob­raz - kopię dla nawiedzin całej polskiej ziemi.

Wędrówkę swą po kraju rozpoczęła od stolicy Polski - War­szawy, a potem przeszła wszystkie diecezje. W roku milenijnym nastąpiła przerwa w nawiedzeniu poszczególnych parafii, po­nieważ Maryja przybyła w swoim cudownym obrazie do po­szczególnych stolic biskupich. W latach 70-dziesiątych Maryja nawiedza Polskę w swoich symbolach : świecy i pustych ramach obrazu, ponieważ obraz został aresztowany przez władze PRL. Dopiero w 1972 roku, udało się wywieźć obraz z Jasnej Góry i kontynuować nawiedzenie. Jako ostatnia została nawiedzona przez Maryje diecezja częstochowska.

Na zakończenie pielgrzymowania maryjnego 12 IX 1980 ro­ku Episkopat Polski wydał list pasterski, w którym wskazał na niezwykłe skutki nawiedzenia. Była to przede wszystkim wspa­niała manifestacja wiary narodu, który zdecydowanie opowie­dział się przy Bogu i Jego Matce oraz przy Kościele Chrystuso­wym. Owoce tego nawiedzenia maryjnego były zaskakujące. Wyspowiadano miliony osób, rozdano wiele milionów Komunii Świętych, wygłoszono setki tysięcy okolicznościowych kazań i przemówień, pogodzono tysiące rozbitych rodzin, przeżywano tysiące nawróceń, notowano również fakty cudownych uzdrowień. Były to dla Polski dni łaski, Bożego Miłosierdzia, mobili­zacji wysiłków, by trwać w wierności Bogu.

ARESZTOWANY OBRAZ"

Był piękny majowy dzień. Obraz Matki Bożej Częstochow­skiej wieziony z Jasnej Góry do Krakowa milicja skierowała na okrężne drogi, żeby wierni zgromadzeni na trasie pielgrzymki nie witali Obrazu. W ten sposób rozpoczęły się trudności i re­presje wobec Jasnogórskiej Madonny.

Pierwsze aresztowanie Obrazu nastąpiło po uroczystościach w Lublinie dnia 7 czerwca 1966 r. W drodze do Częstochowy, kilkanaście kilometrów za Lublinem funkcjonariusze MO za­trzymali samochód - kaplicę. Obraz okryli plandeką, powiązali sznurami i odwieźli na Jasną Górę. Pomimo tego z Jasnej Góry raz jeszcze wyruszył On na szlak pielgrzymki. Było to 19 czerwca tego samego roku. Następnego dnia w drodze po­wrotnej, milicja aresztowała Obraz drugi raz. Tym razem mili­cjanci zabrali samochód z Obrazem. Późnym wieczorem przy­wieźli go do Warszawy zostawiając przed Katedrą. Kapłani za­brali Obraz i umieścili Go w zakrystii, a następnie w Katedrze w głównym ołtarzu. Przez cały czas pobytu Obrazu, Katedra warszawska stała się jakby „drugą Jasną Górą". Kiedy kolejny raz zatrzymano Obraz, odesłano go na Jasną Górę. Klasztor otrzymał surowy nakaz strzeżenia go pilnie. Gdyby komukol­wiek Obraz został wydany, groziła zakonnikom kasata ich do­mów w Krakowie i w Warszawie. Ojcowie Paulini umieścili wizerunek wędrującej Matki w kaplicy swego patrona św. Pawła Pustelnika z napisem na tablicy informacyjnej: „Tu znajduje się uwięziony przez władze Obraz, który wędrował po Polsce". Ob­raz zamknięty za kratami, czekał cierpliwie na uwolnienie. Piel­grzymi przebywający na Jasnej Górze modlili się przed tym Obrazem i przez kraty u stóp Matki Bożej składali świeże kwiaty. Przed bramą prowadzącą do sanktuarium dzień i noc milicjanci kontrolowali każdy wyjeżdżający z klasztoru samo­chód. Ksiądz Prymas kilka razy interweniował u władz o uwol­nienie, lecz bez skutku. Wobec tego Episkopat Polski zarządził, że Nawiedzenie będzie trwać nadal, choć bez Obrazu, w sposób duchowy. Znakiem rzeczywistej obecności Maryi, będą puste ramy, kwiaty, płonące świece i Ewangeliarz. Takie Nawiedzenie obfitowało w nie mniejsze duchowe dary.

Dnia 13 czerwca 1972 roku, wikariusz fary radomskiej, ks. Józef Wójcik, przy pomocy drugiego wikariusza i kilku in­nych osób, za wiedzą i pozwoleniem Ks. Prymasa, wykradli Obraz zza krat więzienia i w ukryciu przewieźli Go do Radomia. Można sobie wyobrazić radość księży biskupów, duchowień­stwa i wiernych, kiedy w kościele farnym w Radomiu w czasie trwającego nabożeństwa wszyscy zobaczyli na ołtarzu „Obraz Matki Bożej Nawiedzenia". Stało się faktem, że Obraz Nawie­dzenia był znów obecny na swym miejscu i gotowy do pełnienia przewidzianej przez Boga misji. Radość płynąca z nawiedzenia Obrazu trwała bez poważniejszych incydentów aż do dnia 12 października 1980 roku. Był to ostatni dzień „pielgrzymki Matki Bożej" trwającej ponad 23 lata i obejmującej dziesiątki tysięcy kilometrów. Wtedy Obraz Nawiedzenia został przenie­siony w uroczystej procesji z katedry częstochowskiej na Jasną Górę. Tak zakończyła się I oficjalna Pielgrzymka Obrazu Na­wiedzenia po polskiej ziemi.

Przygotowując się dzisiaj na „nowe odwiedziny" naszej Matki i Królowej, stajemy na progu Trzeciego Tysiąclecia, w roku poświęconym Prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu, ciesząc się wolnością religii. Po dwudziestu jeden latach spełnia się życzenie Prymasa Tysiąclecia, który pragnął by Maryja w swym częstochowskim wizerunku nawiedziła swoje dzieci z miłością i troską matczyną pielgrzymując po ziemi ojczystej. Wiele od tamtych dni się zmieniło, kiedy miała miejsce pierw­sza peregrynacja Obrazu. Dziś życie Kościoła nie zamyka się tylko w obrębie murów kościelnych, ludzie wierzący, katolicy bez przeszkód mogą przyznawać się do Chrystusa. Umilkły ofi­cjalne szykanowania ze strony władzy, zastraszające głosy: „że jak zobaczymy cię w Kościele to zostaniesz zwolniony z pracy". Ludzie mogą brać czynny udział w życiu Kościoła. Dziś już nie aresztuje się obrazów i figur. Jednak w* praktycznej postawie wielu Polaków „aresztowanie Maryi" może się powtarzać.

Pomyślmy tylko: czyż nie można „zaaresztować Maryi", wymazując Ją z codziennego życia i ograniczając Jej obecność tylko w ołtarzu kościoła lub przydrożnej kapliczki? A może wi­zerunki Maryi zostały gdzieś wyrzucone do piwnicy, bo nie pa­sują do wystroju mieszkania? Więzieniem dla Maryi może stać się także moje serce, które skrępowałem powrozami i łańcu­chami grzechów. Pomyślę, gdzie zagubiłem Maryję, jaki areszt w swoim życiu Jej zrobiłem?

Patrzmy na nowo na pocięte Oblicze Matki. Błagajmy Ją w pokorze, by wyprosiła nam u Swego Syna łaskę przeba­czenia i uwolnienia z więzienia grzechów i słabości. Tak na­prawdę, to my potrzebujemy wyzwolenia, gdyż matczynej miło­ści Maryi nie są w stanie zatrzymać żadne „służby bezpieczeń­stwa" i zamknąć jakiekolwiek więzienne kraty.

DRUGIE NAWIEDZENIE

To już trzeci raz Maryja w kopii Jasnogórskiej nawiedza na­szą Ojczyznę, zgodnie z pragnieniem prymasa Kard. Stefana Wyszyńskiego. Kiedy w maju 1981 roku dobiegała końca I Pe­regrynacja, umierający Prymas tak modlił się przed Jej wizerun­kiem: „Niech ta wędrówka nigdy nie ustaje, a gdy się skończy, niech zacznie się na nowo, abyś stale krążyła po Polsce". Przyj­rzyjmy się, jak wyglądała ta kontynuacja drogi Maryi w II Pere­grynacji.

Myśl o niej podjęto w nadziei, że przyczyni się do odnowy religijno - moralnej z okazji przygotowania się do pełnego prze­żywania Jubileuszu Narodzenia Jezusa Chrystusa. Drugie Na­wiedzenie Maryi miało przygotować ludzkie serca, aby uświa­domiły sobie dobra, jaki Wcielony Syn Boży przyniósł światu: Ewangelię, dar miłości, dar Kościoła i Jego sakramenty. Uro­czystego rozpoczęcia tego wydarzenia dokonał Episkopat Polski na czele z Prymasem Kardynałem Józefem Glempem, w uroczy­stość Królowej Polski, 3 maja 1985 roku.

Nawiedzająca Królowa Polski oczekiwała przede wszystkim opamiętania, zerwania z grzechem pijaństwa, który wówczas -jak wyrażali się biskupi w listach pasterskich - był największym zagrożeniem dla religijności Polaków. Bowiem plaga pijaństwa i nietrzeźwego obyczaju unieszczęśliwia rodziny, jest źródłem niemal wszystkich innych grzechów, a nade wszystko bezcześci świątynię Bożą w sercu człowieka. „Matko ratuj, bo giniemy!" wołali do Królowej Polski zatroskani biskupi. Jednocześnie za­chęcali do powszechnego włączenia się w ruch trzeźwości imie­nia św. Maksymiliana Kolbego.

Nawiedzająca Maryja, zatroskana o polskie braki pokazała też miejsca i sytuacje gdzie widać słabość naszej wiary. W jed­nym z kazań Biskup J. Michalik apelował w tym względzie, aby popatrzeć na mieszkania, miejsca pracy, na szkoły i urzędy, na te miejsca, gdzie pracuje człowiek wierzący. „Trzeba, aby wró­cił tam krzyż i prawda o godności człowieka, za którego na tym krzyżu umarł Syn Boży, Syn Maryi".

W czasie II Nawiedzenia przypominano wielokrotnie Jasno­górskie Śluby Narodu Polskiego: przyrzeczenia walki z leni­stwem, lekkomyślnością, marnotrawstwem, pijaństwem i roz­wiązłością. Zwrócono także z niepokojem uwagę na sejmowy projekt ustawy o ochronie prawnej poczętego życia, przypomi­nając z naciskiem, że nikt nie ma prawa do zabijania. Spotkanie z Matką Bożą miało także na celu pobudzenie do refleksji jak wygląda życie małżeńskie i rodzinne w świetle Ewangelii.

Takie były główne idee i nadzieje związanie z Drugim Na­wiedzeniem. A jak wyglądają jego owoce? Z tym pytaniem zwróciłem się wprost do Ojca Kazimierza Manieckiego z zako­nu Paulinów na Jasnej Górze. Opierając się na dostępnych Mu informacjach z pamiątkowych kronik tego okresu, z licznie na­pływających podziękowań i z bezpośrednich spotkań z wieloma rodzinami i poszczególnymi osobami, Ojciec powiedział, że możemy dostrzec wiele owoców Drugiej Peregrynacji. Są one zróżnicowane i uwarunkowane poziomem życia religijnego w diecezjach. Przede wszystkim widzimy ożywienie wiary, któ­re wyraziło się w konkretnych nawróceniach. Miały miejsce liczne powroty do praktyk religijnych. Wiele osób po latach życia w niesakramentalnych związkach, przyjęło sakrament małżeństwa, wiele zwaśnionych rodzin pojednało się, nastąpiło ożywienie pobożności w zaniedbanych duchowo rodzinach. Wprowadzono w wielu parafiach Apel Jasnogórski, powstały liczne stowarzyszenia religijne. Wędrująca Maryja przyczyniała się także do praktycznego ekumenizmu gromadząc na wspólnej modlitwie katolików i prawosławnych. Nie sposób wyliczyć również indywidualnych przemian w życiu wielu dorosłych i młodych ludzi, zerwania z nałogami seksu, nietrzeźwości, nar­komanii, i innymi zniewoleniami moralnymi.

Maryja Jasnogórska idzie przez polską ziemię z hojnymi rę­koma. Niesie głodnym Boga dzieciom, swojego Syna, jedyną Prawdę, Drogę i Życie. Pielgrzymująca Bogurodzica niesie Chry­stusa do każdej parafii, do domów rodzinnych. Napełnia je poko­jem, jednością i miłością. Zapala w sercach ludzi chorych i opuszczonych nadzieję, że ich ofiara jest cenna w oczach Boga.

Przychodzi także do tej parafii. Do tego spotkania z Matka Najświętszą każdy z nas musi się jednak dobrze przygotować. Ważną pomocą w tym względzie będą organizowane Misje św., rekolekcje, dni skupienia, które kończyć się będą spowiedzią świętą. Już teraz prosimy Maryję Jasnogórską, abyśmy owocnie przeżyli Jej Nawiedzenie:

„O Maryjo, Gwiazdo Zaranna, która najgłębiej przygoto­wałaś swoje Niepokalane Serce na przyjęcie Chrystusa, nie po­zwól abyśmy zmarnowali ten błogosławiony czas Bożego Miło­sierdzia. Ukaż nam raz jeszcze Błogosławiony Owoc swojego łona Jezusa Chrystusa Odkupiciela i pomóż nam przejść z Ewangelią w sercu poprzez nasze trudne dziś ".

ŚLADY CUDÓW l ŁASK MARYI

Wpatrując się w obraz Matki Boskiej Częstochowskiej po­myślmy i o tym, co otacza święty wizerunek. Można zobaczyć, że obok obrazu znajduje się wiele różnych klejnotów. Są tu złote ręce, stopy, serca i wiele innych rzeczy. To wszystko, to dzięk­czynne wota. Przypatrzmy się im bliżej. Przynieśli je ludzie Matce Najświętszej w dowód wdzięczności za otrzymane łaski.

Tło obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej jest wykonane w srebrze. Cały obraz jest przyozdobiony drogocennymi kamie­niami. Wszystko to ufundował Król Polski Władysław Jagiełło jako podziękowanie za wszystkie łaski, których doświadczył on sam i cały naród.

Z lewej strony obrazu Matki Boskiej widzimy insygnia kró­lewskie. W 1926 roku, ofiarowały je polskie kobiety i matki. Dziękując Maryi za odzyskanie wolności przez naszą Ojczyznę. Przez królewskie insygnia naród uznał ponownie Maryję swoją królową i złożył Jej ślubowanie. Z prawej strony obrazu Matki Bożej Częstochowskiej mamy „Złotą różę". Jest ona wotum ofiarnym i złożonym przez Ojca Świętego Jana Pawła II pod­czas pierwszej podróży apostolskiej do Ojczyzny. W 1979 roku pozostawił tę różę na Jasnej Górze, aby podziękować Maryi za Jej dotychczasową pomoc i opiekę. Papież postawił wszystko na Maryję i prosi Matkę Boską Częstochowską o opiekę na drogi swego posługiwania w Kościele Chrystusowym.

W niedalekiej odległości od Cudownego Obrazu jest prze­chowywany inny dar od Ojca Świętego. To jest przestrzelony pas sutanny. Papież dziękował Maryi za uratowanie życia. Od Ojca Świętego jest też przy obrazie złote serce. Papież ofiarował je Maryi jako symbol całkowitego oddania się w Jej opiekę. „Totus Tuus" - Cały Twój Maryjo jestem.

To nie są wszystkie wota ofiarowane Maryi za otrzymane ła­ski. Jasnogórskie zbiory, szczególnie skarbiec Jasnogórski są pełne śladów cudów i łask Maryi.

Na Jasną Górę przyjeżdżali różni ludzie i składali swoje wota sami i przez pośrednictwo innych, w ten sposób dzięko­wali Maryi za Jej opiekę. Przychodzili tutaj: królowie, pisarze, papieże i ludzie prości. W skarbcu Jasnogórskim możemy zoba­czyć trofea wojenne zdobyte przez Króla Jana III Sobieskiego. Król dziękuje Maryi za pomoc w odniesieniu zwycięstwa nad wrogiem, który zagrażał naszej Ojczyźnie i chrześcijańskiej Eu­ropie.

Od papieża Pawła VI jest ofiarowany Maryi kielich mszalny, ornat, różaniec i świeca. Ojciec Święty chciał przyjechać na Jasną Górę, ale ówczesne władze nie pozwoliły mu na to. Chciał zawierzyć Jasnogórskiej Matce cały świat.

U Matki Bożej możemy zobaczyć krzyż powstańczy złożony u stóp obrazu przez siostrę młodego powstańca, który oddał swoje młode życie w obronie Ojczyzny. Jest to dar powstańców, którzy bronili i żyli dla Ojczyzny.

Na Jasnej Górze jest też ofiarowana mała książeczka do na­bożeństw, ofiarowana przez żołnierza. Jest do połowy prze­strzelona, żołnierz nosił ją w górnej kieszeni marynarki. Kula nie przeszyła jego serca, bowiem książeczka uratowała jego życie. Żołnierz dziękuje Maryi za ocalenie życia i prosi o Mat­czyną opiekę.

Na Jasnej Górze możemy zobaczyć odznakę ZMS którą uczeń szkoły średniej zostawił Maryi. Była ona nagrodą za osią­gnięcia w dziedzinie ateizacji. Człowiek ten u stóp Jasnogórskiej Pani dostąpił łaski szczerego nawrócenia. Po tym wydarzeniu tak pisze: „Na Jasnej Górze poznałem prawdę, odznakę pozo­stawiłem, a do domu powróciłem już innym człowiekiem".

Tych dowodów wdzięczności ludzi do Maryi jest tak wiele, że trudno jest je wszystkie wymienić. Widzimy, że ludzie od wieków przychodzą i oddają Maryi różne dary. Nie brakuje również takich prostych, zwyczajnych ludzkich darów. Zasta­nówmy się, co my moglibyśmy złożyć w darze Jasnogórskiej Pani, gdy do nas przyjdzie w kopii Cudownego Obrazu. Gdyby kleryk, kapłan chciał ofiarować Maryi brewiarz, czy różaniec. Gdyby pracownik naukowy chciał Maryi ofiarować pióro, czy teczkę z dokumentami. Gdyby rodzice ofiarowali Maryi wszyst­kie smutne, i radosne wydarzenia codziennego życia. Gdyby dziecko oddało Maryi zabawkę, którą bardzo lubi. Gdyby uczeń ofiarował Maryi zeszyt i długopis. Jakie były by to dary i czy spodobałyby się Matce Bożej? Czy wiemy, za co Matce Bożej dziękować?

Dzięki niej stajemy się lepsi. Ona patrzy na nasze życie i chce abyśmy się Jej bez reszty powierzyli. Ona widzi to wszystko, co kryje się w naszym sercu i jest treścią naszego po­wołania. Zawierzmy Jej całe nasze życie. Królowo Polski, Mat­ko Najświętsza módl się za nami.

RATUNEK CHORYCH

Dnia 16 maja 1974 roku o godzinie 14.50 trzy kilometry od Dębicy na trasie Kraków - Rzeszów miał miejsce następujący wypadek: Na rowerze jechał 14-letni chłopiec imieniem Krzysztof. Rowerzystę wyprzedził autobus, skręcając w lewo, tym samym wymuszając pierwszeństwo przejazdu względem nadjeżdżającego z przeciwnej strony samochodu. Kierowca, chcąc uniknąć zderzenia z autobusem, skręcił gwałtownie w lewo, w wyniku czego nastąpiło czołowe zderzenie z rowe­rzystą. Chłopiec w czasie wypadku uderzył głową o samochód, wgniatając blachę samochodu. Krzysztof doznał stłuczenia mó­zgu, pęknięcia czaszki, wstrząsu rdzenia kręgowego i złamania obojczyka. Na skutek obrażeń mózgu nastąpił bezwład całego ciała. Na bodźce zewnętrzne kłucie i drapanie chłopiec zupełnie nie reagował, W szpitalu w Dębicy zrobiono trepanację czaszki w dwóch miejscach, celem ściągnięcia krwiaków mózgu. Na żądanie rodziny chłopca przewieziono do Kliniki Akademii Me­dycznej w Krakowie. Przez 18 dni chłopiec był zupełnie nie­przytomny, odżywiany kroplówką i sondą przez nos. Lekarze zwątpili w możliwość życia Krzysztofa twierdząc, że gdyby nawet udało się go uratować, to na pewno będzie niepoczytalny umysłowo i zupełnie bezwładny na skutek bardzo silnego stłu­czenia mózgu. Jednak w Niedzielę Zesłania Ducha Świętego, Krzysztof obudził się na głos swojego ojca. Następnego dnia lekarze nawiązali z nim kontakt. W następną niedzielę chłopiec przemówił, a w sobotę - 15 czerwca zaczął chodzić. 25 czerwca wypisano go ze szpitala w Krakowie i helikopterem, do którego już wszedł o własnych siłach, przewieziono go do Rzeszowa na rehabilitację. Po dziesięciu dniach, 1974 roku powrócił do domu już zdrowy. Pozostała jednak przykra pamiątka po wypadku, mianowicie utrata słuchu lewego ucha. Według orzeczenia le­karskiego kalectwo to miało być trwałe. W czasie najbardziej dla Krzysztofa krytycznym zanoszono usilne modlitwy do Matki Bożej Jasnogórskiej w jego intencji. Po uzdrowieniu Krzysia, wraz z księdzem katechetą, przybyła na Jasna Górę przed Cu­downy obraz 27-mio osobowa grupa- kolegów i koleżanek, a także przyjechała jego siostra, by dziękować Matce Bożej Ja­snogórskiej za życie i zdrowie chłopca. Osobiście dziękował Matce Bożej, będąc na Jasnej Górze wraz z ojcem i siostrą w grudniu 1974 roku. Wtedy to otrzymali oliwę z lamp płoną­cych przed Cudownym Obrazem i po powrocie do domu za­puszczał ją w lewe ucho. Po kilku dniach odzyskał normalny słuch. Sam Krzysztof pisał: „Przybyłem na Jasną Górę dzięko­wać w dalszym ciągu Matce Bożej za odzyskane zdrowie. Czuję się wyśmienicie. Bardzo dziękuję Matce Bożej za zwrócone życie i zdrowie". Ksiądz proboszcz powiedział też do pielgrzy­mów na Jasnej Górze podkreślając ingerencję Matki Bożej Ja­snogórskiej: „Jesteśmy głęboko przekonani, że Matka Boża Częstochowska sprawiła cud, bo myśmy się naprawdę gorliwie modlili do Niej. Przecież cała parafia, przypuściła ogromny szturm modlitewny do Matki Bożej Jasnogórskiej: „O Czarna Madonno, jakże jesteś nam droga".

Sytuacja uzdrowienia Krzysia z choroby ilustruje prawdę o uzdrowieniach człowieka z różnych słabości i chorób za spra­wą Maryi. Takich przykładów można by odnaleźć wiele w nie­jednym sanktuarium. Jasna Góra to szczególne miejsce rozwią­zywania trudnych problemów dziejowych naszej Ojczyzny, fi­zycznych uzdrowień i nawróceń ludzkich sumień. Świadczą o tym rzesze pątników ciągnących do tego świętego miejsca i liczne wota, znajdujące się w Jasnogórskiej kaplicy.

Maryja jako najdoskonalszy człowiek na ziemi, została nam dana jako przedziwna pomoc od Boga. Matka Boża jako dobra wspomożycielka wstawia się za nami u swego Syna. Dobrze rozumieją tę prawdę, że Maryja jest ratunkiem chorych, ci, któ­rzy zostali wyzwoleni za Jej przyczyną z nałogu alkoholu, ka­lectwa, czy innych dolegliwości.

W tym roku wspominamy Sługę Bożego ks. Kard. Wyszyńskiego, który swoją pierwszą mszę prymicyjną odprawił w ka­plicy Cudownego Obrazu. Miała to być jedna z ostatnich mszy w jego życiu, gdyż lekarze nie dawali mu szans życia. Maryja wyprosiła mu łaskę zdrowia na ponad pięćdziesięcioletnią pracę duszpasterską, a w tym trzydzieści lat pracy prymasowskiej. Nikt z nas nie może zapomnieć o Jej pomocy, jakiej pragnie udzielić każdemu człowiekowi, zwłaszcza choremu. Wiara w Jej obecność nadaje sens cierpieniu.

Maryja, tak jak w Kanie Galilejskiej, jest zatroskana o losy życia każdego człowieka, chce rozwiązywać wszystkie nasze dolegliwości, a także pomaga nam jak mamy na nie patrzeć i je przeżywać. Życie w łączności z Matką Chrystusa daje radość i smak naszej codzienności. Maryjo, Ratunku Chorych módl się

za nami.

MARYJA - POMOC DLA UMIERAJĄCYCH

Było to latem 1993 r. Rodzice byli w pracy, a ja po zrobieniu porannych zakupów wróciłem do domu. Zastałem dziwny wi­dok. Mój dziadziu leżał nieruchomy w łóżku. Zaniepokojony tym podszedłem bliżej. Zauważyłem na jego ustach krew -przestraszyłem się. Pytałem, co się stało. Nie usłyszałem odpo­wiedzi. Pobiegłem szybko do rodziców, aby ich prosić o pomoc. Przyjechała pani doktor. Okazało się, że dziadziu żyje, stracił tylko przytomność, jednak jest chory na raka. W następnych dniach było coraz gorzej. Ostatniego wieczoru przed śmiercią wezwał najbliższych, chcąc się pożegnać, dziwnie przeczuwając własną śmierć. Ja tymczasem modliłem się prosząc, aby Maryja Jasnogórska, której obraz wisiał na ścianie pokoju pomogła mu w tej szczególnej chwili. Zmarł w nocy. Później przez kilka na­stępnych dni bardzo mi go brakowało. Miałem pewne pretensje do Boga, że zabrał mi kogoś bliskiego. Były to chwile, gdy pro­siłem Maryję o pomoc. Sam także zastanawiałem się nad sen­sem mojego życia i śmiercią. Często powtarzałem słowa: „Módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen ".

Dzisiaj jeszcze raz pragnę spojrzeć na Maryję jako na Tą, która w chwili śmierci przychodzi nam ze szczególną pomocą. Prosimy ją o to w modlitwie „Zdrowaś Maryjo", Ona zaś nie pozostaje na to wezwanie obojętna, słucha nas i modli się za nami. Maryja modli się, oddaje cześć Bogu, a na Jasnej Górze modli się w swoim Obrazie, modli się nieustannie. Idzie do Niej Jej umiłowany Naród, idzie tysiącami ludzi. Niesie Jej swoje cierpienia i bóle, Ona Matka w godzinie śmierci każdego modli się do Syna, aby wejrzał, aby przebaczył, aby nie pamiętał grze­chów i upadków, aby dźwigał i podnosił. Ona, Matka, Pani Ja-

snogórska modli się za nami w godzinie śmierci, a skuteczność Jej modlitw potwierdzona jest przez wiele znaków i cudów.

Jeden z takich cudów zdarzył się w Rzeszowie 26 lipca 1962 roku. Matka pięciorga dzieci kona na skutek komplikacji przy porodzie ostatniego dziecka. Dwóch lekarzy czyni wszystko, aby uratować kobietę, są jednak bezsilni. Jasna Góra otrzymuje w tym dniu pilny telegram z Rzeszowa z prośbą o Mszę Świętą przed Cudownym Obrazem, w intencji umierającej. Następnego dnia Msza Święta o godz. 7.30 zostaje odprawiona w tej właśnie intencji. Tego samego dnia wieczorem przychodzi drugi tele­gram z Rzeszowa o następującej treści „Dzisiaj o godz. 7.30 moja żona nagle wyzdrowiała". Lekarze uznali ten fakt za cu­downy, a mąż udał się w pielgrzymce dziękczynnej do Często­chowy. Poprosił do sali Rycerskiej, ówczesnego przeora jasno­górskiego ojca Anzelma Radwańskiego i ze łzami w oczach ucałował mu stopy dziękując za odprawioną Mszę świętą.

Na Jasnej Górze Maryja nie tylko modli się, ale i słucha. W godzinie śmierci słucha naszych modlitw, słucha ich pilnie swoim Matczynym sercem. A jest, co słuchać. Tylu modli się do Niej w tej trudnej chwili, tylu prosi, aby przyszła im z pomocą, pomogła w cierpieniach, wspierała swą modlitwą. Więc słucha, słucha bez końca, słucha z miłością, z uwagą.

Poeta Wojciech Bąk modli się do Maryi, a my razem z nim powtarzamy słowa:

W godzinie wybawienia,

W godzinie konania,

Dłoń Twa miłosierna,

Niechaj nas osłania.

Z Twym imieniem na ustach starcy umierali,

Z Twym imieniem na ustach żołnierze padali,

Z Twym imieniem na ustach wyznawcy konali,

Z Twym imieniem skazańcy blask słońca żegnali,

Zwycięzcom imię Twoje jak pieczęć na wargach

Maryjo, módl się za nami, Matko.

Błogosławimy Boga Ojca, przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym za to, że dał nam Maryją za Matkę, że dał naszemu Narodowi Jasnogórską Panią, która służy nam także jako pomoc w godzinie śmierci. Za to, że będzie nas nawiedzała w kopii swego Jasnogórskiego Obrazu.

Bądźmy także my, na wzór Maryi ludźmi modlitwy. Staraj­my się być obecni przy umierających modlitwą, a w miarę moż­liwości także fizycznie. Módlmy się za nich, upraszając po­trzebne łaski u Pani Jasnogórskiej, a także sami z większą świa­domością i ufnością prośmy Ją, by słuchała naszych błagań i za nami wstawiała się u Syna „ teraz i w godziną śmierci nasiej".

ŚWIATŁO DLA NIEWIERZĄCYCH

Każdego roku w miesiącu sierpniu wyrusza do Częstochowy pielgrzymka z naszej diecezji. Idziemy do Matki Bożej, aby polecać Jej swoje intencje. Ale oto teraz my dostępujemy wiel­kiej łaski. W naszej diecezji powtórzy się Tajemnica Nawiedze­nia. Przybędzie Matka Boża i przyniesie nam swego Syna. Przybędzie, aby umocnić naszą wiarę i dać światło dla niewie­rzących. Wybiegnijmy jej, naprzeciw, bo Ona jest opiekunką naszej wiary.

Maryja jest Nauczycielką wiary wszystkich wiernych, którzy zostali powierzeni Jej pod krzyżem. My tu wszyscy zgromadze­ni niekiedy przeżywamy trudności we wierze. Nurtuje nas nieraz wiele spraw, trudności, problemów, nasuwaj ą się nam nowe pytania, na które nie uzyskujemy odpowiedzi. Bardzo ciężko jest nam przyznać się do problemów w wierze. Czasem nawet nie potrafimy przyjąć, że wiara posiada pewne tajemnice. Jesz­cze trudniej niż przyjmować prawdę wiary, jest nam iść za wskazówkami, które daje nam Bóg i wtedy wiara zamiera. Mi­mo wszystko, gdy gnębią nas niepokoje i trudności w wierze, trzeba iść do Matki Bożej, Opiekunki wiary i Ją błagać o jasność myśli, pokój duszy i życie z wiary. Ona uratowała niejedną gi­nącą duszę, w niejednej całkiem niewierzącej zapaliła światło wiary.

Bardzo pięknym przykładem jest cud, jaki dokonał się w 1672 roku a jest zanotowany w księdze cudów na Jasnej Gó­rze.

Pobożnym zwyczajem szła ze Śląska piesza pielgrzymka na Jasną Góre. Powodowana ciekawością a właściwie ręka opatrz­ności tym kierowała dołączyła się do jednej z grup pewna dziewczyna, luteranka imieniem Marta. Dziewczyna przysłu­chiwała się pieśniom i modlitwom, lecz udziału w nich nie bra­ła. Była zbyt pewna w swoim przekonaniu. Po paru dniach po­dróży pielgrzymom ukazał się szczyt wieży; przejęci, wzruszeni pątnicy upadli na kolana, aby oddać cześć świętemu miejscu, ze łzami w oczach modlili się, gorąco chwaląc Boga i Maryję. Marta widząc te oznaki głębokiej czci, wyśmiewała się w duchu z pielgrzymów, nazywając ich „zabobonnikami", a chcąc im pokazać swą wyższość, stała sztywno, nawet nie pochyliła gło­wy. W pewnej chwili z wieży klasztornej pada na nią promień przedziwnego światła i z taką siłą, że, jak św. Pawła Apostoła, powala stojącą na ziemię. Przerażeni pątnicy rzucili się do niej, aby ją ratować. Kiedy doszła do siebie wyznała im swe szyder­cze myśli i swoją pychę, gdy stała patrząc z pogardą na klęczą­cych, a potem opowiedziała o tym świetle niebieskim, które ją poraziło z wieży klasztornej i sprawiło w jej sercu i duszy ogromną przemianę. Od tej chwili dziewczyna zobaczyła jak była zaślepiona w swojej wierze, jak upartą w błędach. Piel­grzymka ruszyła dalej powiększona o jedną duszę katolicką, bo za taką czuła się już w swym sercu Marta. Gdy tylko pątnicy znaleźli się na Jasnej Górze, nawrócona dziewczyna uczyniła wyznanie wiary, a na widok Cudownego Obrazu natchnął ją Bóg taką tkliwą miłością ku Matce Najświętszej, że odtąd już do końca życia, wdzięczna za cudowne nawrócenie, została naj­wierniejszą Jej wielbicielką.

I dzisiaj do Matki przychodzą różni pielgrzymi. Nie ocze­kują oni wielkiego cudu, ale proszą o wzrost swojej wiary i spo­sób odnalezienia siew świecie, w swoim życiu, tak często zagu­bionym. Matka wciąż uprasza dla wszystkich tą najpiękniejszą łaskę wiary. Zatem przyjdź i ty bracie i siostro, bo Matka zaw­sze ocali wiarę swoich dzieci i jest dla nich przykładem światła, które nigdy nie gaśnie w śród zamętów świata.

Wznosząc oczy nasze ku Matce Bożej, prośmy Ją: Strzeż Matko naszą wiarę. W niejednej duszy ona się chwieje, przygasa, upada. Nie dopuść, byśmy wiarę stracili, bo biedny człowiek, który wiarę stracił. Strzeż ją w narodzie naszym. Wiodłaś go przez tysiącletnie dzieje, byłaś jego mądrością, siłą i gwiazdą przewodnią. Przebacz nam Pani wszystkie nasze postawy, czy­ny, w których świadectwa naszej wiary brakuje.

POCIECHA ZROZPACZONYCH

Rozpacz potrafi przysłonić nam wiele. Nawet Boga. Przed sobą widzimy tylko pustkę, ciemność i naszą niemoc. Wtedy nie jest trudno stracić grunt pod nogami i całkiem pogrążyć się w bólu i rozpaczy. Jest tak jakby zgasły wszystkie światła a my nie potrafimy ich zapalić. Ogarnia nas przerażenie. Wobec trud­ności, czysto ludzkie siły nie zawsze wystarczą.

Potrzeba nieraz cudu. I te się zdarzają, bo Maryja jest także Matką i Pocieszycielką Zrozpaczonych.

W Biblijnej Kanie Galilejskiej - jak pamiętamy - zabrakło wina gościom weselnym. W tamtych czasach oznaczało to brak radości, szczęścia, a dla gospodarzy wielki wstyd i smutek. Wiedzieli o tym, lecz jakoś nie potrafili temu zaradzić. Na szczęście Maryja umiała i chciała pomóc. Prosząc Syna, wska­zała nam drogę, co robić w trudnych sytuacjach.

Ktoś mógłby powiedzieć, że było to dawno i w ziemi, na której działał Jezus. To prawda, lecz i w kronikach jasnogór­skich odnotowuje się stale wiele cudownych interwencji Matki

Bożej.

Tak też było, gdy Waldek już rok po urodzeniu był poddany operacji obu nóg. Po pięciu latach była druga operacja, ale Waldek nadal nie mógł chodzić. Od sąsiadów dowiedział się o cudownym obrazie, za pośrednictwem którego Bóg czyni cuda. Chłopiec przejął się tym tak, że do matki powiedział: „Mamo pojedź ze mną do Częstochowy. Ta dobra Matka Boska, co ma rysy na twarzy, Ona mi da zdrowie i będę chodził jak inne dzieci".

Mama zdziwiona słowami chłopca zgodziła się. Zaplanowa­ny wyjazd musiano jednak przełożyć. Chłopiec, choć trochę zawiedziony ciągle ufał. Kilka razy powiedział do Matki: „Mamo, ta dobra Matka Boska da mi zdrowie, prawda?" Na drugi dzień Waldek powiedział do Matki czyniąc wyrzuty: „Widzisz mamo, nie chciałaś jechać ze mną do Częstochowy, to nie. I tak Matka boska dała mi zdrowie. Popatrz ja już mogę chodzić". I zaczął biegać po kuchni.

Czasem, nam dorosłym jest trochę wstyd, że szukamy rozwią­zań trudnych spraw, idąc krętymi i logicznymi, ale tylko po ludz­ku, drogami. Waldek swą prostotą i wiarą pokazał inną drogę, na której człowiek nie jest sam. Kiedy Maryja w kopii Jasnogórskie­go obrazu przybywa do naszej diecezji i naszych parafii, potrzeba nam wielkiej, dziecięcej ufności. Pociecha zrozpaczonych przy­chodzi i niesie dla nas pomoc! Modlitwą i wiarą wyrażoną w ży­ciu codziennym, dobrymi uczynkami, otwórzmy nasze serca na jej przyjście. Prośmy Ducha Świętego, by pomógł nam w pełni być gotowymi na spotkanie z kochającą Matką.

TROSKLIWA OPIEKUNKA RODZIN

Przyzwyczaili się Polacy ze wszystkim przychodzić na Jasną Górę, aby mówić ze swoją Matką. Bo, do kogo się zwrócić w potrzebie, jak nie do Matki? Ale nie tylko ludzie przychodzą przed wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej, ale także Ona sama przychodzi w kopii ikony cudownego Obrazu do swoich dzieci. Takie nawiedzenie - peregrynacja Obrazu Jasnogórskie­go rozpocznie się w naszej diecezji w październiku tego roku. Maryję - naszą Matkę chcemy przyjąć nie tylko w naszych ko­ściołach, parafiach, ale także chcemy Ją zaprosić do naszych rodzin.

Czy potrzebna jest obecność Maryi w rodzinach? Tak - i to bardzo. Wydaje się, że w naszych czasach życie rodzinne jest niełatwe, a ponadto z wielu powodów zagrożone. Co więcej, podważa się samą instytucję małżeństwa, przedkładając ją nad tak zwane „wolne związki". Po co nam małżeństwo? Można coraz częściej usłyszeć, skoro kochamy się i żyjemy razem. Tymczasem rzeczywistość małżeńska wymaga trwałych funda­mentów, obustronnego zaangażowania i wzajemnej odpowie­dzialności nie tylko na dobre chwile, ale także na złe. Życie ro­dzinne staje się dla większości z nas środowiskiem realizacji naszego powołania życiowego. Jakże ważne jest, by w rodzi­nach panowały więzi miłości. To w rodzinie kształtuje się te wartości, które w przyszłym życiu stają się kodeksem moralnym każdego człowieka. W rodzinie uczymy się kochać drugiego człowieka, tu rodzi się miłość do swojej ojczyzny. Jednak życie rodzinne narażone jest na wiele niebezpieczeństw. Nadmierna pogoń za pieniądzem, który staje się pierwszym celem życia, brak czasu dla najbliższych, godziny spędzane przed telewizorem czy komputerem, to tylko niektóre zagrożenia. Dom, może być miejscem gdzie człowiek pozostaje samotnym, skąd chętnie ucieka i do którego niechętnie wraca. Ponadto samo życie przy­nosi wiele sytuacji, wobec których pozostajemy pozornie bez­radni.

Koniecznym się wydaje by jeszcze raz zaprosić w nasze ży­cie rodzinne Matkę - Maryję. Ona sama przecież też żyła w ro­dzinie - Świętej Rodzinie. Ona była Matką Boga - człowieka, przeżywała radość macierzyństwa, w Jej ramionach tulił się mały Jezus, Ona posyłała Go do szkoły, uczyła pracować i cie­szyć się życiem. A gdy Jezus podejmował swoja misję odkupie­nia ludzi przez drogę krzyża, choć może jej nie rozumiała, to przecież zaufała swojemu Synowi i nie mówiła - Synu, może inaczej mógłbyś zbawiać świat. To zrozumienie życia rodzinne­go, jego trosk i radości sprawia, że Maryja jest czuła i gotowa pomagać ludziom, którzy się do Niej uciekają.

Świadczą o tym liczne opisy cudów, które dokonały się za wstawiennictwem Matki Bożej Częstochowskiej. Kroniki klasztoru jasnogórskiego podają między innymi taką historię: 26 lipca 1962 roku w naszym mieście Rzeszowie, w skutek komplikacji przy porodzie, konała matka pięciorga dzieci. Dwóch lekarzy robiło wszystko by uratować matkę, ale pozo­stawali bezsilni. Oznajmili mężowi, że nie są w stanie uratować życia żony. W życie człowieka zaglądnęło widmo śmierci. W ten dzień Jasna Góra otrzymała telegram z Rzeszowa z proś­bą o Mszę Świętą przed cudownym Obrazem w intencji umie­rającej. Nazajutrz, 27 lipca 1962 roku, odprawiono w tej intencji Mszę Świętą o godzinie 7.30. Wieczorem z Rzeszowa na Jasną Górę wysłano drugi telegram, jakże różny od pierwszego: „Dzi­siaj o godzinie 7.30 moja żona nagle ozdrawiała". Lekarze uznali fakt za cudowny. Troskliwa opiekunka rodzin - jeszcze raz pospieszyła z pomocą, bo wzywano Jej wstawiennictwa.

W Jasnogórskich Ślubach Narodu Polskiego z 26 sierpnia 1956 roku wołano: „Przyrzekamy Ci umacniać w rodzinach królowanie Syna Twojego Jezusa Chrystusa, wszczepiać w umysły i serca dzieci ducha Ewangelii i miłości ku Tobie, strzec prawa Bożego, obyczajów chrześcijańskich i ojczystych." Jakże mocno trzeba i nam dziś tak wołać do Matki Bożej Czę­stochowskiej. Przez nią powierzać naszą codzienność, radości i troski.

Pomyślmy jak zrealizować to wezwanie zaproszenia Matki Bożej w nasze życie rodzinne. Może to być wspólna modlitwa do Niej, przynajmniej raz w tygodniu, codzienne Pod Twoją obronę w intencji rodziny, dziesiątek różańca. Pamiętajmy, że możemy wznieść nasze oczy do oczu Matki Jasnogórskiej, oczu pełnych troski i ciepła i cicho powierzać swoje życie. Matko Boża Częstochowska - módl się za nami. Amen.

OPIEKUNKA DZIECI

Maryja, podobnie jak dbała i troszczyła się o swego Syna, gdy w obliczu zagrożenia życia ze strony Heroda, uciekali do Egiptu, także dziś wstawia się za najmniejszymi, którzy sami nie mogą żyć, ale muszą liczyć na miłość matki. Nie bez przyczyny Stefan Kardynał Wyszyński, którego postać w tym roku szcze­gólnie patronuje Kościołowi Polskiemu, w „Jasnogórskich Ślu­bach Narodu Polskiego" w 1956 r. zawierzył Pani Jasnogórskiej dzieło obrony życia poczętego. Ten wielki Polak, Prymas Ty­siąclecia zaufał Pani królującej nam z Jasnej Góry i wiedział, że Maryja weźmie w opiekę i obdarzy miłością dzieci, których ży­cie jest zagrożone już w pierwszej jego fazie.

Ona okrywa swym płaszczem także dzieci, które kochane przez rodziców powierzane są Jej wstawiennictwu. Pięknym przykładem zawierzenia dziecka Maryi jest matka Adama Mickiewicza, co sam poeta ukazuje pisząc w Inwokacji do Pana Tadeusza:

„Panno święta, co jasnej bronisz Częstochowy [...]!

Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem

Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę

Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę

I zaraz mogłem do Twych świątyń progu

Iść za zwrócone życie podziękować Bogu,..."

Mickiewicz był świadomy, że groźna choroba, jaką przeży­wał w okresie dziecięcym ustąpiła tylko dzięki cudownej inter­wencji wyproszonej za wstawiennictwem najwspanialszej Opie­kunki. Jakże często u Jej stóp dokonują się cuda uzdrowienia dzieci z chorób, kalectwa, by mogły żyć zdrowe. Jak wiele razy swoim wstawiennictwem ratuje dorosłych, by śmierć, cierpienie i grzech nie stanowiły przeszkody w opiece nad dziećmi, by rodzice mogli żyć i troszczyć się o byt materialny i duchowy swych pociech.

W maju 1976 roku mężczyzna z Wiednia ofiarował na Jasnej Górze ceramiczną plakietkę z katedrą wiedeńską jako wotum za otrzymane łaski. Dwa lata wcześniej był w Częstochowie, gdzie przyjechał modlić się o uratowanie małżeństwa od rozwodu, jaki chciała przeprowadzić jego żona protestantka, kiedy wracał do domu czekało go kolejne nieszczęście. Jego córka popadła w cięż­ką chorobę. Lekarze mówili, że nie ma nadziei, by dziecko mogło żyć. W głębokim zaufaniu i gorącej modlitwie prosił Panią z Jasnej Góry o życie dla dziecka. Obiecał, że w darze wdzięczności jesz­cze raz uda się na Jasną Górę i przejdzie na kolanach wokół ołtarza Cudownego Obrazu. Jak sam mówi; „Zostałem wysłuchany. Córka żyje i życie małżeńskie układa się jak najpomyślniej". A on, po dwóch latach przyjechał, aby wypełnić ślub.

Także my jesteśmy świadomi opieki Matki Najświętszej, o czym świadczy nasza pobożność Maryjna: wyrażana w nabo­żeństwach Majowych, które tak pięknie wpisały się w kalendarz życia Polaków, oraz innych nabożeństwach i licznych piel­grzymkach do licznych sanktuariów, a wśród nich Jasnej Góry jako Duchowej stolicy Polski.

Dzisiaj, gdy podważane są najważniejsze prawa człowieka, a wśród nich prawo do życia, prosimy Maryję, by wzięła w swą opiekę dzieci nienarodzone. Może winniśmy podjąć dzieło ducho­wej adopcji, do którego tak bardzo zachęcał Prymas Tysiąclecia. Musimy się także modlić, by nasze, Polskie dzieci były wychowy­wane do prawdziwej miłości. Przygotowując się do peregrynacji wizerunku Pani Jasnogórskiej, zawierzajmy Opiekunce dzieci naj­młodsze pokolenie Polaków, by zawsze trwały przy sercu Maryi. Módlmy się słowami pieśni: „Jasnogórska Pani Tyś naszą Hetmanką, Polski Tyś Królową i najlepszą Matką. Weź w opiekę młodzież i niewinne dziatki, by się nie wyrzekły swe/ Niebieskiej Matki".

NAUCZYCIELKA DLA MŁODZIEŻY

Przed obliczem Matki Bożej zgromadzą się różni ludzie: i dzieci i starsi. Nie brakuje i nie może zabraknąć przy Niej tak­że młodzieży. O młodych mówi się dzisiaj różnie, ale młody człowiek też szuka matki. Młody człowiek pragnie znaleźć mi­łość. Miłość, która upomina, miłość, która jest przewodnikiem, miłość, która ukazuje jak być darem dla drugiego. Świat zagłu­sza przed młodymi to pragnienie szukania autorytetów, warto­ści, które nie przemijają. Jednak młodzi poprzez sytuację swoje­go życia podejmują próby szukania tego, co nieprzemijające.

Młodzieży jest łatwo przyjść z otwartym sercem do Matki, która miłuje, która jest wciąż dla nich młoda. Przyjść do jej Ja­snogórskiego sanktuarium, pomimo licznych wyrzeczeń i nie­wygód. Dlatego młodzi naszej diecezji stale udają się przed ob­licze Matki z prośbą o pomoc w odczytaniu drogi życia i zdanie matury, a w czasie wakacji w ogromnej liczbie idą w pieszej pielgrzymce.

Przez wieki całe ludzie młodzi przychodzili do Maryi i byli przez Nią wysłucham. W Księdze Jasnogórskiej odnajdujemy wspomnienie młodego człowieka, który prosił Maryję o wy­zwolenie z nałogu pijaństwa. Przyszedł on ponownie za dwa lata, aby osobiście podziękować Matce za pouczenia i wyzwole­nie z nałogu.

Również i dzisiaj młodzi idą do swojej Matki. Czego od Niej oczekują? Oto niektóre wypowiedzi ludzi młodych:

Maryja wszędzie swoim obliczem szuka młodych. Ale rów­nież młodzi szukają swojej Matki. Matki, która ukazuje nie­przemijające wartości, na których warto budować swoje życie. Choć wskazania naszej Matki są trudne dzisiaj w realizacji w życiu codziennym, to młodzi wcale od nich nie uciekają, ale wciąż czekają na pouczenia Matki.

Jednak są i tacy młodzi, którzy nigdy nie przyszli przed oblicze Matki. Oto jeden z przykładów: W majowy słoneczny poranek rozpoczęła się w sądzie rejonowym w Gdańsku już ostatnia roz­prawa, która miała być zakończeniem procesu dwóch młodych ludzi. Na sali nastała cisza. Dwaj młodzi z niecierpliwością czekali na wyrok, który okazał się dla nich niesprawiedliwy. Na zakończe­nie sędzia powiedział do nich następujące słowa: „Zabiliście swoją teraźniejszość, zabiliście swoją przyszłość". Jeden z dziennikarzy skomentował to słowami: „Wszyscy młodzi są zawsze tacy sami".

Nawiedzenie cudownego obrazu Matki Bożej jest wielką szansą dla ludzi młodych. Potrzeba przychodzić przed Jej obli­cze i tutaj razem z Matką odnajdywać swój prawdziwy i jedyny program swojego życia, oparty na nauce Jej Syna. Ludzie mło­dzi oczekują dobrej Matki, pewnej nauczycielki! Maryjo, Na­uczycielko młodych - módl się za nami!

MATKA KAPŁANÓW

Obecnie Jasna Góra, w porze letniej gości codziennie od kil­kudziesięciu do kilkuset kapłanów. Pielgrzymują oni do swojej niebieskiej Matki. Przybywają tam jako przewodnicy pielgrzy­mek pieszych i autokarowych. Do Maryi prowadzą dzieci, mło­dzież i dorosłych. Na tym świętym miejscu odprawiają swoje prymicje, rocznice i jubileusze. Dzisiaj nie sposób znaleźć księ­dza, który by często nie jeździł na Jasną Górę, Kapłani prowa­dzą do Maryi i rozpalają w sercach ludzkich miłość do Niej, gdyż wiedzą, że najlepsza droga do Jezusa prowadzi przez Maryję.

O niezwykłej wielkości Maryi świadczą tytuły i wezwania, jakimi jest określana Ta, która porodziła Boga - Człowieka. Wśród wielu z nich jest jeden, który w szczególny sposób łączy Ją z Kapłaństwem Chrystusa. To Matka Kapłanów - czyli tych, którzy złączeni są z Chrystusem, przez sakrament święceń.

Kapłani katoliccy mają miejsce uprzywilejowane w odnie­sieniu do Maryi. Ona jest Matką Chrystusa, Boga - Człowieka, kapłan zaś, jest duchowym ojcem Eucharystii. Jak na słowo Ma­ryi Syn Boży stał się Człowiekiem i zamieszkał wśród nas, tak na słowo kapłana w czasie Eucharystii chleb zamienia się w Chrystusowe Ciało, a wino w Jego Najświętszą Krew. Maryja przez swoje Boskie Macierzyństwo stała się duchową Matką rodzaju ludzkiego. Kapłan zaś przez udzielanie sakramentów świętych staje się duchowym ojcem dzieci Bożych.

W 1919 roku w częstochowskim sanktuarium odprawił swoją Mszę prymicyjną św. Maksymilian Kolbe. Ten, który był Rycerzem Niepokalanej rozpoczął swoje kapłaństwo na Jasnej Górze. Wielki wkład w popularyzowanie jasnogórskiego Sanktuarium wnieśli i stale wnoszą OO. Paulini, którzy z wielkim zaangażowaniem szerzą kult Jasnogórskiej Pani. Troszczą się o ozdobę sanktuarium, urządzają odpusty, uroczystości maryjne i rocznice. Popularyzują drukiem dzieje tego miejsca, sprzedają pamiątki i modlitewniki. W jasnogórskim sanktuarium 5 sierp­nia 1924 roku odprawił Mszę prymicyjną ks. Stefan Wyszyński, późniejszy prymas Polski. Jako kapłan rozwinął głęboki kult maryjny, który miał od dzieciństwa. Wszystkie swoje prace wiązał z Matką Najświętszą. Jej zawierzył swoje życie. O tym świadczą słowa wypowiedziane 14 lutego 1953 roku: „Wszyst­ko postawiłem na Maryję". Znaczyło to, że nie tylko wszystko postawił na Maryję w życiu osobistym, ale że postawił wszystko na Nią w życiu Narodu i Kościoła w Polsce.

Maryję nazywamy Matką kapłanów lub Wychowawczynią powołań kapłańskich. Módlmy się, aby wypraszała Ona u Swe­go Syna potrzebne łaski dla kapłanów, a także dla tych, którzy do kapłaństwa się przygotowują. Modląc się za kapłanów i po­wołanych do kapłaństwa nie zapominajmy także o modlitwie za rodziny, w których powołanie się budzi i rozwija, aby hałas tego świata nie zagłuszył w sercach młodych ludzi głosu Chrystusa, który do nich kieruje swoje słowo. Matko kapłanów - módl się

za nami!

POCIESZYCIELKA STRAPIONYCH

Pocieszenie, według nauk Starego Testamentu, ma swój po­czątek w Bogu, który rozlewa je na wszystkie stworzenia. Kiedy Pan przywiedzie wygnańców z powrotem do Palestyny, uczyni z Jerozolimy sanktuarium swego pocieszenia. W łonie Świętego Miasta zgromadzą się wszystkie narody i każdy będzie mógł doświadczać Bożej czułości. Jerozolima jest porównana do mat­ki, która karmi piersią swoje dzieci i otacza je pełną miłości opieką: „Ażebyście ssać mogli aż do nasycenia z piersi jej po­ciech; ażebyście ciągnęli mleko z rozkoszą z pełnej piersi jej chwały (...) Ich niemowlęta będą noszone na rękach i na kola­nach będą pieszczone" (Iz 66.11-12).

Bóg jest dawcą pocieszenia. A Maryja jest w tradycji Ko­ścioła nazywana Córą Syjonu, jest tą symboliczną niewiastą, przez którą spływają wszelkie pocieszenia od Boga na tych, któ­rzy przyjdą i będą o nie prosić. Wiele jest dowodów na to, że także dziś strapieni zostają przez Maryję wysłuchani.

Oto np. opowiada jedna z czcicielek:" razem z córką żyły­śmy w wielkiej biedzie. Jestem krawcową, nie było pracy, ani pieniędzy na życie. Za ostatnie pieniądze kupiłam kwiaty i za­niosłam Matce Bożej postanawiając, że przez maj będę uczęsz­czać na nabożeństwa majowe z prośbą o prace. Ledwo wróciłam do domu, ktoś puka. Weszła pewna pani i to była praca dla mnie. Zwróciłam pożyczone pieniądze, kupiłam ubranie sobie i córce i jeszcze odłożyłam na książeczkę. Byłam załamana swoją sytuacją, ale zwróciłam się o pomoc do Maryi i Ona mnie wysłuchała.

Inny przypadek: pewna dziewczynka zaczęła tracić wzrok początkowo rodzice myśleli, że to wada wzroku, ale wzrok słabł coraz bardziej. Zrobiono specjalistyczne badania i okazało się, że dziewczynka niebawem przestanie widzieć. Ogromna roz­pacz, medycyna nic nie poradzi. Jak to mają zrozumieć rodzice, jak ta mała dziewczynka, przed którą jest jeszcze całe życie? Zostaje tylko oddanie swojego strapienia Tej, która wszystko zrozumie i pocieszy. Matka z córką udaje się_ do Częstochowy, aby modlić się przed obrazem Matki Boskiej. Od dworca PKP kobieta bierze córkę na ręce i boso idzie w kierunku klasztoru. Długo modli się przed najświętszym Obrazem. Jeszcze tego samego dnia wzrok dziewczynki zaczął się poprawiać.

Anusia miała zaledwie pół roku i poważnie zachorowała. Stan jej zdrowia pogarszał się, dziecku ubywało wagi. Lekarze początkowo nie mogli rozpoznać choroby. Kiedy w końcu wy­stawiono diagnozę, stwierdzono zapalenie trzustki i nieodwra­calność choroby. Dziewczynki nie można utrzymać przy życiu. Jednocześnie lekarze nie zgodzili się pokazać dziecka rodzicom. Wygląd dziewczynki był okropny, same kości obleczone skórą i twarz starego człowieka. Załamani tymi informacjami udają się z modlitwą na Jasną Górę. Bardzo gorąco się modlili przez całą noc. Kiedy rano wrócili do szpitala okazało się, że córka przy­brała na wadzę co wskazuje, że choroba ustępuje.

Także w chwili śmierci Maryja staje się niezrównaną Pocieszycielką i dla grzeszników i dla sprawiedliwych. Wówczas to Matka Boża spieszy z pociechą, rozpędza chmury rozpaczy, z twardej opoki serca dobywa łzę szczerego żalu.

My, którzy oczekujemy na Najświętszą Pannę jako „Matkę Pocieszenia", która przyjdzie do nas w kopii obrazu Jasno Gór­skiego przynośmy do Niej wszystkie nasze strapienia, smutki, wszystkie nasze bóle i zmartwienia. Przychodźmy z tym co gnębi nasze dusze, z naszymi codziennymi problemami, rodzin­nymi, zawodowymi. Polecajmy Jej nasze trudne wybory i decy­zje. Wszystkie te nasze strapienia zawierzajmy tej, która nas wysłucha i pocieszy.

O Matko Pocieszycielko, pocieszaj nas wszystkich i spraw, aby wszyscy zrozumieli, że tajemnica szczęścia znajduje się w dobroci oraz w stałym i wiernym naśladowaniu Twojego Sy­na Jezusa!

UCIECZKA GRZESZNIKÓW

Litanijne wezwanie „Ucieczka Grzeszników" dotyczy każ­dego z nas, gdyż wszyscy popełniamy jakieś grzechy, które zawsze zwracają nas przeciwko Bogu, przeciwko Jego miłości i dobroci względem nas. Grzesząc dajemy również poznać, jak niewiele zależy nam na innych ludziach i na ludzkim obliczu świata. Przez grzech osłabiamy również wspólnotę wierzących, oraz sprawiamy, że Kościół, który wspólnie tworzymy staje się przez to mniej święty.

Jednak Bóg, który zawsze nas kocha nawet wtedy, gdy grze­szymy nie zostawia nas samych, nie ma takiej winy, której On nie mógłby nam przebaczyć. Nawet najgorszy grzesznik może z Bożą pomocą rozpocząć nowe życie. W tym ponownym do­chodzeniu do Bożego Miłosierdzia ogromną rolę odgrywa Mat­ka Najświętsza, która jest Ucieczką Grzeszników, a więc i nas wszystkich.

Pewnego razu na Jasną Górę przybyła po raz pierwszy w swoim życiu pewna kobieta. Gdy weszła do kaplicy Cudow­nego Obrazu, zdumiała się niezmiernie, ponieważ nie mogła dostrzec Matki Najświętszej, podczas, gdy wszyscy inni będący z nią, doskonale widzieli Cudowny Obraz. Strapiona tym bardzo i zasmucona przez całą noc nie mogła zmrużyć oka rozmyślając nad przyczyną swojej ślepoty. Wzrok miała doskonały i nigdy na oczy nie cierpiała. Więc co to było? Gdy dłużej się nad tym zastanawiała doszła do wniosku, że to nic innego tylko grzechy, które obarczały jej duszę były powodem, że nie mogła zobaczyć Cudownego Obrazu.

Następnego dnia poszła do spowiedzi - i ze szczerym żalem i postanowieniem poprawy obmywszy swą duszę jeszcze raz

stawiła się przed Matką Najświętszą, i oto bez żadnych już prze­szkód ujrzała Cudowny Wizerunek. A wtedy dziękując Matce Najświętszej za łaskę nawrócenia i oglądania Jej cudownego Obrazu, jej serce zalała cudowna radość i szczęście.

Opowieść tej skruszonej kobiety pokazuje nam, że Maryja zawsze wzywa nas do nawrócenia, że jest naszą Matką, do któ­rej zawsze możemy się uciekać - szczególnie wtedy, gdy nasze życie jest skalane skazą grzechu. Ona tak jak i Jej Syn, Jezus, potępia grzech, oraz brzydzi się nim, ale jednocześnie kocha tych, którzy z powodu swoich grzechów są nieszczęśliwi i stara się im zawsze przyjść z pomocą.

„Święta Maryjo, Matko Boża módl się za nami grzesznymi" - tak modlimy się codziennie. Pamiętajmy, że nasza duchowa Matka - Maryja jest święta i niepokalana i dlatego pragnie, aby­śmy byli do Niej podobni, abyśmy ją naśladowali. Łatwo jest wynieść Maryję na piedestał i oddać Jej cześć. O wiele jednak trudniej jest naśladować Ją w naszym życiu.

Święty Alfons Liguori opowiada o pewnym młodzieńcu, który miał zwyczaj modlić się przed statuą Matki Bożej, której Serce przeszyte było siedmioma mieczami. Pewnego razu ten młody człowiek popełnił bardzo ciężki grzech. Kiedy następny raz uklęknął przed statuą Matki Bożej zauważył, że jej serce jest przebite już nie siedmioma, tylko ośmioma mieczami boleści. Zrozumiał wtedy, jak bardzo zranił swoim grzechem Niepoka­lane Serce Maryi i postanowił, że od tej chwili będzie się starał za wszelką cenę unikać grzechu.

Wpatrując się w Matkę Najświętszą, która zawsze żyła bez grzechu nie tylko Ją podziwiajmy, ale także starajmy się Ją na­śladować. Uczynimy to najlepiej, kiedy tak jak ten młody czło­wiek postanowimy unikać wszelkiego, nawet najmniejszego grzechu. Nawiedzenie Cudownego Obrazu Jasnogórskiego, któ­re w naszej diecezji będziemy niedługo przeżywali powinno zmusić nas do refleksji nad naszym życiem, do porzucenia wszelkiego egoizmu, powinno zmusić nas do wyrzeczenia się przywiązania do wszelkiego, nawet najmniejszego grzechu.

NAWRÓCENIE UZALEŻNIONYCH

„Dzień dzisiejszy jest najszczęśliwszym dniem w moim ży­ciu, bo proszę pomyśleć: dwadzieścia sześć lat żyłem z dala od Kościoła" - opowiada człowiek, który odmienił zupełnie swoje życie. Nie był on nigdy na Mszy św. ani u spowiedzi św., a nie­dziele i święta spędzał na pijaństwie i grze w karty. Gorszył in­nych, a zwłaszcza własną rodzinę. A raz z ciekawości słysząc już długo o jakimś wędrującym Obrazie Matki Bożej wstąpił na chwilę do kościoła.

Ksiądz Proboszcz mówił, że przyjdzie Matka Boża w Kopii Cudownego Obrazu Jasnogórskiego. Jednak nie przyjdzie Ona z pustymi rękami, ale przyjdzie jak Matka, ubogacając łaskami swe dzieci, aby popatrzeć na nie z miłością, aby przyprowadzić do Swojego Syna tych, co zginęli. „To chyba do mnie się odno­si!" - pomyślał ten człowiek.

Przyszedł dzień Nawiedzenia. Poszedł wiec i wmieszał się w tłum ludzi gorączkowo wyglądając Obrazu. Wreszcie jest! Wzrok jego spotkał się ze wzrokiem Matki Bożej. Twarz Jej była smutna, patrzyła na niego i zdawała się mówić - Synu wróć! Wówczas stanęły mu Izy w oczach! I powiedział - „Ma­musiu wrócę".

Przystąpił do spowiedzi św., a następnie do Komunii św. Po­stanowił odmienić całkowicie swe życie. Od tego dnia nie tknął alkoholu, a w każdą niedzielę i święta chodzi wraz całą rodziną do kościoła, aby dziękować za ten dzień spotkania z Matką Bożą w Obrazie Jasnogórskiej Pani.

Także i my przygotowujemy się do peregrynacji, a więc na­wiedzenia obrazu Matki Bożej w Kopii Jasnogórskiej Pani. Przykład tego człowieka pokazał jak wiele i dla nas może uczynić takie spotkanie. Ale aby tak mogło się stać, trzeba nam się do tego wydarzenia dobrze przygotować.

Gromadzimy się dzisiaj w Kościele na modlitwie ku czci Matki Bożej, ku Tej samej, która nawiedzi nas w Kopii Cudow­nego Obrazu Jasnogórskiego. Zwracamy się do Niej „Matko", bowiem Ona najlepiej wie, kim jesteśmy i czego nam najbar­dziej potrzeba. To Ona właśnie doskonale wie, że grzech nałogu pijaństwa jest dla nas jednym z największych nieszczęść i to właśnie Jej, Sługa Boży Stefan kardynał Wyszyński, powierzył trzeźwość narodu polskiego. Mówił na Jasnej Górze: „pragnie­my, aby każdy z nas żył w lasce uświęcającej i byl świątynią Boga, aby cały naród żył bez grzechu ciężkiego " I zwracał się do Niej „Zwycięska Pani Jasnogórska,(...) przyrzekamy wypo­wiedzieć walkę lenistwu i lekkomyślności, marnotrawstwu, pi­jaństwu i rozwiązłości. ". Pijaństwo jest bowiem nieszczęściem, które powoduje płacz tysięcy niewinnych dzieci, rozbicie ro­dzin, które jest powodem zniewolenia. Pociąga ono za sobą mnóstwo innych grzechów i cierpień, co możemy sami zaob­serwować w dzisiejszym świecie. Pijący krzywdzi innych, ale także krzywdzi samego siebie. Prymas wiedział o tym i dosko­nale zdawał sobie z tego sprawę zawierzając trzeźwość narodu polskiego Pani Jasnogórskiej.

Maryja najdoskonalej wie, że każdy grzech, a zwłaszcza grzech pijaństwa zniekształca nas i oszpeca, pozbawia nas po­koju i miłości. Ona także wie, co nas czeka, jeśli się nie nawró­cimy i nie będziemy prosić Boga o przebaczenie naszych grze­chów. Żaden grzech, a także grzech pijaństwa nie jest dla Niej obojętny. Ona tak jak Jej Syn - Jezus Chrystus - potępia i brzy­dzi się pijaństwem, szczególnie pijaństwem ludzi młodych, cho­ciaż kocha ludzi, którzy z tego powodu są nieszczęśliwi.

Nawracanie się i wychodzenie z nałogów jest nam potrzeb­ne, chociaż bardzo trudne. Ale czy potrzebna jest nam do tego Maryja? Czy nie wystarczą ludzie i terapeutyczne zabiegi? Z pewnością nie. Potrzebna jest nam do tego Maryja, ku Której nasze ręce zawsze były zwrócone w modlitewnej pokorze i z cierpliwością. Zawsze przynosiły nam one moc krzepiącą ducha i ciała. Ale trzeba nam być wolnym, bowiem jedynie wolność może gwarantować nam prawdziwe wejście na drogę Bożą. Trzeba przy tym pamiętać, że nie ma wolności bez odpo­wiedzialności, bo nawrócenie to nie jednorazowy fakt, ale pro­ces - „uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę" (J. Liebert).

Zawierzmy się więc Jasnogórskiej Pani, ofiarowując Jej na­sze problemy, strapienia, trud w wychodzeniu z uzależnień, a zwłaszcza nałogu pijaństwa. Otwórzmy Jej nasze serca i nie lękajmy się być w tym hojnymi. Ten, kto daje skąpo, skąpo zbierać będzie. Ten, kto daje hojnie, zbierać będzie obfite żni­wo. Pozwólmy Maryi uzdrowić w nas to, co zranione, co po­trzebuje uzdrowienia, abyśmy żyli w łasce Bożej, bo tylko takie życie jest godne człowieka. Zasadnicza bowiem wartość czło­wieka - jak mówi sługa Boży Stefan kardynał Wyszyński - to nie mądrość, wiedza, majątek, szacunek ludzi, uznanie czy sła­wa. Zasadniczą wartością człowieka jest łaska Boża, którą uzy­skuje się przez najbardziej wartościową postawę, (która bardzo dużo kosztuje człowieka - stąd jej wartość), którą jest nawróce­nie, szczególnie z nałogu pijaństwa. Nie ma bowiem większej radości nad tą, gdy człowiek nawróci się i będzie postępował drogą Bożą. A Maryja na pewno będzie na tej drodze nieocenio­ną Pomocą i Orędowniczką. Może i my, kiedy nadejdzie ten upragniony dzień nawiedzili Kopii Obrazu Matki Bożej Jasno­górskiej, spojrzymy w Jej smutne oczy i powiemy: „Mamusiu kochana-wrócę!"

1



Wyszukiwarka