Naukowcy, którzy widzieli UFO
Wielu uczonych twierdzi, że nie ma dostatecznych dowodów na to, że zjawisko UFO jest rzeczywiste i zawiera w sobie jakiekolwiek tajemnicze wątki. Wśród niezliczonych relacji o obserwacjach NOL-i istnieją jednak kategorie specjalne, gdzie świadkami byli ludzie uznawani powszechnie za wiarygodnych, w tym naukowcy. Nie wszyscy z nich byli jednak w stanie otwarcie przyznać, że spotkali się z UFO, jednakże wielu postąpiło inaczej. Czy nauka rzeczywiście nie ma podstaw, aby zajmować się tym zjawiskiem? Przez lata oprócz nowych relacji mnożyły się też mity i kontrowersje, choć nikt nie był w stanie ostatecznie odpowiedzieć na pytanie, co kryje się za wąską grupą zdarzeń, których nie da się wyjaśnić złą identyfikacją zjawisk naturalnych, samolotów czy planety Wenus.
Dziwne obiekty od zawsze gościły na naszym niebie, jednakże od 1947 roku obserwacje niezidentyfikowanych obiektów latających, czy jak ktoś woli UFO, stały się znacznie powszechniejsze. Baza danych Center for UFO Studies w Ecanston w stanie Illinois zgromadziła ponad 60.000 raportów z 140 krajów świata, a liczba ta powiększa się. Wśród nich znajduje się ponad 2000 przypadków, w których domniemane UFO pozostawiło po sobie fizyczne ślady i ok. 1500 historii, w których świadkowie mówili o spotkaniu z humanoidalnymi istotami. W 400 przypadkach doszło do oddziaływania UFO na znajdujący się w jego pobliżu samochód (np. przez zgaszenie silnika). Wśród pozostałych przypadków znajdują się m.in. te, gdy UFO zaobserwowane przez świadków było następnie potwierdzane przez odczyt radaru. Częstokroć świadków obserwacji było co najmniej dwóch, zaś wśród tych, którym dane było spotkać się z niezidentyfikowanymi obiektami powietrznymi znajdowali się także liczni naukowcy, wojskowi, piloci, kontrolerzy ruchu, stróże prawa i inne osoby uznawane za wiarygodne.
Pierwszy kwartał 1981 roku w USA przyniósł ponad 300 relacji koncentrujących się głównie na obszarze Kalifornii, Oregonu, Teksasu i Północnej Karoliny. Według dr J. Allena Hyneka, który kierował Centrum Badań UFO była to liczba wykraczająca znacznie ponad średnią. Zwykle jego organizacja otrzymywała bowiem ok. 1000 zgłoszeń rocznie.
Oczywiście większość UFO okazała się być ostatecznie IFO, czyli zidentyfikowanymi obiektami latającymi (ang. idenfied flying objects). Po rygorystycznej analizie przez specjalnie przeszkolonych śledczych okazało się, że ok. 90% obserwacji UFO to skutek złej identyfikacji zjawisk naturalnych lub wywołanych przez człowieka, gwiazd, planet, meteorów, samolotów, balonów czy satelitów. Reszty relacji wyjaśnić nie sposób. Różniły się one w znaczny sposób, jednakże często łączyły je pewne podobieństwa dotyczące kształtów, kolorów, dźwięków i zdolności obiektów do operowania w przestrzeni.
Najsilniej fenomen UFO wspiera zatem pozostałe z całej puli 10% niezidentyfikowanych przypadków. Nieżyjący już profesor fizyki z University of Colorado i jednocześnie twardogłowy UFO-sceptyk, Edward U. Condon, doszedł do wniosku, że wszystkie te obserwacje były „rzeczywiście dziwne i tajemnicze, niemożliwe to wytłumaczenia za pomocą obecnego stanu wiedzy”. Jednakże dla wszystkich tych, którzy wątpią w realność zjawiska UFO da się podważyć ów niewielki procent niewyjaśnionych przypadków.
Czy najbardziej tajemnicze przypadki rzeczywiście pogłębiają tajemnicę UFO czy też wszystko zależy od wiarygodności relacji świadka? W badaniu obserwacji rola świadka ogranicza się często jedynie do instrumentu, od którego uzyskuje się dane. Jednakże wiarygodność naocznej relacji jest sama w sobie tematem wielu kontrowersji, tak samo w prawie, jak i nauce. Sceptycy utrzymują, że człowiek jako obserwator nie jest wiarygodnym źródłem informacji a wszystkie przypadki spotkań z UFO można wyjaśnić w prosty sposób. „Szczegóły określonych relacji mają z racji samej natury procesów odczuwania, percepcji, poznania i relacjonowania potencjał do bycia niewiarygodnymi” - twierdzi psycholog prof. Michael Wertheimer w tzw. Raporcie Condona - przedsięwzięciu badawczym przeprowadzonym w 1969 na potrzeby amerykańskiego wojska. Odrzuca on zjawiska spotkań z UFO jako niewarte naukowej uwagi. „Każda relacja, nawet ta uzyskana od obserwatorów uznawanych powszechnie za wiarygodnych musi być podejmowana z rezerwą.”
Jednakże inni naukowcy twierdzą, że człowiek posiada całkiem wiarygodne i użyteczne zdolności obserwacyjne. Roger Shepard - psycholog ze Stanford University mówił w czasie przesłuchań przed Komitetem ds. Nauki i Astronautyki w 1968 roku, że ludzkie zdolności poznawcze „przekraczają wszystko, co bylibyśmy w stanie osiągnąć dzięki wykorzystaniu instrumentów fizycznych czy maszyn”. Stwierdził on nawet, że „gdy zdarza się coś nagłego pozostaje niewiele czasu na dokładną obserwację, ale prawdą jest, że w czasie ekstremalnego przerażenia czy też niepokoju przeciętny świadek posiada często dokładną, niemalże fotograficzną pamięć o zdarzeniu - zapis, który co więcej można od niego uzyskać, nawet jeśli czasem brakuje mu słów, aby opisać to, co widział.”
Sceptycy twierdzą, że obserwacje UFO nie są dokonywane w sposób, który pozwala je uznać nauce, zaś w części przypadków są fałszerstwami. Co jednak z relacjami dziesiątków, jeśli nie setek świadków, którzy przypadkiem napotkali na UFO? Choć wielu uczonych wstydziło się przyznać, że również byli świadkiem czegoś podobnego obawiając się o zrujnowanie tym swojej kariery naukowej, istnieje całkiem duża grupa obserwacji uzyskanych od tych naukowców, którzy podeszli do sprawy w inny sposób.
Jedna z nich pochodzi od Clyde'a Tombaugha - amerykańskiego astronoma, który w 1930 roku odkrył Plutona. 20 sierpnia 1949 roku Tombaugh, który pracował wówczas na poligonie White Sands w Nowym Meksyku zaobserwował „dwa rzędy bladych prostokątnych świateł ułożonych równolegle względem siebie, które utrzymywały się w jednej linii wraz z tym, jak w ciszy płynęły po niebie. Światła te miały żółto-zielony kolor.” Jego żona, która towarzyszyła mu w czasie obserwacji powiedziała, że zauważyła także blado świecącą przestrzeń między prostokątami. „Nie byłem przygotowany na taki widok - było to tak dziwne, że byłem jak skamieniały” - pisał Tombaugh. „Nie sądzę, aby zjawisko to miało związek z czymkolwiek ziemskim”.
Tombaugh był tylko jednym z astronomów, którzy mówili o obserwacjach NOL-i. Jedna z pierwszych relacji pochodzi sprzed więcej niż stu lat. Meksykański astronom Jose Bonilla, który był w tym czasie dyrektorem Obserwatorium Astronomicznego w Zacatecas zaobserwował z 12 na 13 sierpnia 1883 roku wraz ze swym asystentem ponad 400 obiektów różnych kształtów i rozmiarów, które w zorganizowanych grupach przemierzały niebo.
Tajemnicze „zielone świetlne kule” obserwowano z kolei nad instalacjami wojskowymi w Los Alamos (Nowy Meksyk), a w okresie 1949-1950 stały się one obiektem zainteresowania Lotnictwa i FBI. Według relacji przypominały one meteory, jednakże miały jasnozielony kolor i poruszały się lotem poziomym z niewielką prędkością. Ich obserwacji dokonali piloci, zarówno wojskowi, jak i cywilni, a także strażnicy oraz naukowcy, tacy jak dr Lincoln LaPaz - astronom, któremu zlecono zbadać ten fenomen. LaPaz - ówczesny dyrektor Instytutu Meteorytyki, który kierował także wydziałami matematyki i astronomii na Uniwersytecie Nowego Meksyku doszedł do wniosku, że zielone kule nie były zjawiskiem naturalnym. Przeciwnego zdania był astronom Donald Menzel z Harvardu, który również zaobserwował te obiekty twierdząc, że nie jest to nic więcej jak zwykłe meteory.
Brytyjski astronom, dr H. Percy Wilkins zaobserwował dwa srebrne obiekty przypominające „wypolerowane metalowe talerze” oraz towarzyszący im szary owalny obiekt w Atlancie (stan Georgia) 11 czerwca 1954 roku. Według kalkulacji Wilkinsa obiekty te miały mieć średnicę ok. 50 m.
Frank Halstead, który pracował w Darling Observatory przy University of Minnesota zaobserwował 1 listopada 1955 roku obiekt w kształcie dysku, który podążał za drugim UFO w kształcie cygara na Pustyni Mojave. Obserwacja trwała ok. 8 minut, po czym obiekty zaczęły powoli wznosić się, aby następnie nabrać prędkości i zniknąć z pola widzenia.
Francuski astronom Jacques Chapuis przez ok. 5 minut obserwował obiekt przypominający gwiazdę, choć nią nie będący nad obserwatorium astronomicznym w Tuluzie, 10 listopada 1957 roku. Następnie „gwiazda” wzniosła się pionowo w górę i odleciała.
Pracownicy obserwatorium na Majorce donosili o obserwacji trójkątnego UFO, które obracało się wokół własnej osi utrzymując stały kurs lotu. Do obserwacji, którą przekazano NASA doszło 22 maja 1960 roku.
W 1975 roku astrofizyk z Uniwersytetu Stanford, Peter Sturrock przeprowadził sondę dotyczącą UFO na 2611 członkach Amerykańskiego Stowarzyszenia Astronomicznego. Na jego prośbę odpowiedziała połowa z ankietowanych, zaś 62 osoby przekazały relacje o obserwacji obiektów niezidentyfikowanych, mogących mieć jakiś związek z fenomenem UFO. Ponad połowa z respondentów uznała, że UFO w jakimś stopniu zasługuje na dalsze badania pod kątem naukowym.
Ale NOL-e obserwowali także specjaliści z innych dziedzin. Geolog John Zimmerman obserwował w czerwcu 1951 roku srebrne dyski, które krążyły wokół samolotu, a następnie zniknęły w smudze kondensacyjnej.
Formację 15 obiektów przypominających rakiety i pozostawiających po sobie dziwne ślady widziano nad Ann Arbor w stanie Michigan dnia 27 lipca 1957 roku. Świadkiem był dr Charles Otis - wykładowca biologii na Bowling Green State University.
Latem 1948 roku fizyk Carl A. Mitchell zaobserwował trzy zielone dyski przecinające jeden za drugim niebo nad Easton w stanie Pensylwania.
Brazylijski meteorolog, Rubens J. Villela wraz z pięcioma innymi świadkami zaobserwował lśniące UFO w kształcie łzy z pokładu lodołamacza U.S.S. Glacier w marcu 1961 roku. W pewnym momencie według jego relacji obiekt podzielił się na dwa a następnie szybko zniknął. Według relacji, nie przypominał niczego „z tego świata”.
Znacznie bardziej współczesna relacja od wiarygodnego naukowca, wspierana dodatkowo relacją towarzyszącego mu dziennikarza ukazała się w wydaniu „The New Yorkera” z 27 października 1980 roku. John McPhee [zdobywca Nagrody Pulitzera w 1999 roku-przyp.tlum.] pisał o „białej kuli”, która nagle zmaterializowała się w pobliżu samochodu, którym jechał wraz z geologiem z Uniwersytetu Princeton, Kennethem Deffeyes.
„Rozszerzało to się nieco, niczym chmura” - pisał o incydencie, który miał miejsce 27 listopada 1978 roku McPhee. „Światło stało się w końcu tak jasne, że wysiedliśmy ostatecznie z auta i obserwowali zjawisko w zdumieniu. Mniejszy obiekt, również kulisty, wyłonił się z większego, prawdopodobnie zza niego. Wokół mniejszej kuli znajdowało się coś na kształt pierścienia przywodzącego na myśl planetę Saturn. Przed kilka minut obiekt krążył za większą kulą, a następnie wrócił do środka… Po tym, jak niewielka kula zniknęła, duża bardzo szybko zblakła i również zniknęła”. Ludzie w promieniu 100 mil od Winnemucca, gdzie miało miejsce to spotkanie również mówili o „ tej dziwnej rzeczy na niebie” - jak pisał McPhee.
Kolejna, tym razem dobrze znana obserwacja dokonana została niecałe dziesięć lat wcześniej przez byłego inżyniera nuklearnego, który miał wkrótce zostać prezydentem USA. Doszło do niej w Leary w stanie Georgia. Wśród kilkunastu obecnych świadków znajdował się Jimmy Carter. Przez 10 minut obserwowali oni, jak zbliża się do nich światło, które było wcześniej ledwie widoczne. Ostatecznie obiekt oddalił się od świadków i zniknął. Carter przyznał, że miał on rozmiar niewiele większy od księżyca i zmieniał kolor z niebieskiego na czerwony.
Robert Sheaffer - analityk komputerowy i autor książki pt. „The UFO Verdict”, w której zaprezentowany jest sceptyczny punkt widzenia na to zjawisko jest przekonany, że widziany przez Cartera obiekt był w rzeczywistości planetą Wenus, która tej nocy lśniła jasno na niebie i mogła być przez przyszłego prezydenta pomylona z niezwykłym obiektem.
Najbardziej problemogennymi elementami w obserwacjach UFO jest najczęściej percepcja i pamięć. Mózg analizuje bowiem bodźce wzrokowe i interpretuje je na bazie poprzednich doznań. W wyniku tego, jak mówi dr Richard Haines, który specjalizuje się w problemach związanych z ludzką percepcją, a UFO traktuje jako hobby, punkt widzenia danej osoby jest sprawą zmienną i bardzo osobistą. Częstym problemem jest błędna ocena rozmiarów obiektów, ich prędkości i kształtów, jak i odległości, jaka dzieli od nich obserwatora. Kolejne ograniczenie to autokineza, czyli iluzja polegająca na tym, że jasne światło obserwowane bez punktów odniesienia może przy obserwacji dawać wrażenie ruchu, choć w rzeczywistości jest stacjonarne.
Innym kluczowym problemem w relacjach świadków obserwacji obiektów typu NOL jest pamięć. Jej funkcje są złożone, zaś mechanizmy na jakich się opiera stanowią wciąż źródło kontrowersji. Wiadomo natomiast, że pamięć często zniekształca fakty i to bez naszej interwencji. Frank Drake, profesor astronomii na Cornell University twierdzi, że niemalże połowa faktów podawanych przez osoby, które zaobserwowały meteory ulega znacznemu zniekształceniu już po pierwszym dniu, potem zaś zmienia się do tego stopnia, że „ludzie opowiadają raczej bajki aniżeli prawdę”.
Większość danych na temat UFO nie zawiera szczegółów, które według naukowców kwalifikowałyby je do dalszych badań. To, że większość z obserwacji ma ulotną naturę, przez co nie podlega badaniom laboratoryjnym uważane było za kluczowy problem na drodze do naukowego rozpatrywania tego fenomenu. Jednakże sprawa powtarzalności i obiektywnych danych nie jest w całości taka, jak prezentują niektórzy. „Nikt nie chce, aby poprosić go o powtórzenie zjawiska zaćmienia czy zorzy polarnej, ani też innych zjawisk naturalnych” - mówi fizyk Philip Morrison. „Nie oznacza to, że naukowe informacje czy dowody muszą mieć twarde podstawy, bowiem w grę wchodzi fakt, że muszą być zarejestrowane bezpośrednio i to bez interwencji świadka.”
Stajemy zatem wobec ufologicznego problemu. „Świadek jest po prostu niezwykle subtelnym i skomplikowanym instrumentem obserwacyjnym” - dodaje Morrison. „Uważam, że relacje świadków powinny być brane pod uwagę na równi z odczytami barometrów czy komputerów - i tu i tu potrzeba bowiem licznych sądów, założeń i hipotez, które niezbędne są do dalszych kroków. Analiza tego ciągu jest podstawową cechą dowodu naukowego.”
Obok relacji świadków istnieje jeszcze jedna, choć znacznie mniej liczna kategoria dowodów, które podlegają już naukowej analizie. Chodzi o fizyczne ślady obecności niezidentyfikowanych obiektów a niekiedy i ich rzekomych pasażerów. Okazjonalnie UFO pozostawia bowiem po sobie odcisk palców w postaci połamanych gałęzi, wgnieceń w gruncie czy wypalonych miejsc.
„Lądowanie” w Delphos w stanie Kansas, do którego doszło 2 listopada 1971 roku uważane jest za klasyczny przypadek bliskiego spotkania z pozostawionym śladem fizycznym. Tego wieczora bowiem 16-letni Ronald Johnson zauważył jasno oświetlony obiekt o średnicy ok. 3 m., który unosił się na wysokości ok. 0.5 m. nad ziemią. Hałas, który zwrócił jego uwagę na niecodzienne widowisko przemienił się wkrótce w huk przypominający start odrzutowca. Rodzice chłopca odnaleźli wkrótce fosforyzujący pierścień w miejscu, gdzie Roland spotkał się z obiektem. Okazało się, że efekt „świecenia” wynikał z odbijania się promieni księżyca w białej powierzchni pierścienia. Duży konar, który wisiał nad jego krawędzią nosił ślady nadpalenia.
Ś.p. dr J. Allen Hynek zauważył, że z biegiem lat zainteresowanie zjawiskiem UFO u naukowców rosło, głównie w wyniku tego, że „fenomen wciąż się manifestuje”. Ojciec ufologii dodał, że istnieje jeden element łączący wszystkie obserwacje - „temat ten nigdy nie był podejmowany w sposób profesjonalny. Istnieją ludzie twierdzący, że brak tu twardych danych. Ja odpowiem jednak, że nie brakowało danych, a poważnych prób mających na celu ich zgromadzenie.”
Według Hyneka trzy przedsięwzięcia badawcze, które w powszechnym ujęciu miały podejść do tematu UFO w sposób naukowy były po prostu nieprofesjonalne. 17-letni plan badania zjawiska przez amerykańskie Siły Powietrzne znany jako Projekt Blue Book miał tendencje do wyśmiewania i upraszczania faktów, co nie przystoi w prawdziwie naukowych przedsięwzięciach. Raport Panelu Robertsona z 1953 roku według Hyneka, który przy nim pracował miał z tym jeszcze mniej wspólnego. A co z tzw. Raportem Condona? Według opinii Amerykańskiego Instytutu Aeronautyki i Astronautyki charakteryzował go „niedobór naukowych i technologicznych analiz”.
„Problem z dostatecznymi dowodami wynikał z faktu, iż na badania konieczne były fundusze, które zwykle nie były dostępne” - mówił Hynek. „Zawsze zwracałem uwagę na to, że nigdy nie dotarlibyśmy na Księżyc, jeśli przy projekcie pracowaliby ochotnicy w wolne soboty.”
Ale nie tylko Hynek uwidocznił zły stan naukowych badań nad zjawiskiem UFO, których położenie nie zmieniło się do naszych czasów. W 1979 roku Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (NSA) opublikowała projekt dokumentu z 1968 zatytułowanego „Hipotezy o UFO i pytania o przetrwanie”, gdzie wzywano społeczność naukową do podjęcia poważnych kroków w kierunku poznania zagadki niezidentyfikowanych obiektów. Analityk NSA rozważa tam m.in. wpływ niektórych hipotez dotyczących pochodzenia UFO na ludzkość. Jeśli ogólnoświatowy trend do występowania relacji o spotkaniach z niezidentyfikowanymi obiektami ogranicza się jedynie do produktów ludzkiej wyobraźni, dochodzi do mentalnego skrzywienia ludzi na alarmującą skalę. Jeśli z kolei spotkania z UFO to efekt zwyczajnych halucynacji, pojawia się nam problem upadku możliwości odróżniania rzeczywistości od fikcji u współczesnego człowieka. Jeśli UFO to z kolei tajne ziemskie projekty, pojawia się problem związany ze skutecznością działania systemów wczesnego ostrzegania dotyczących ataków z powietrza. Ostatecznie jeśli UFO to pojazdy rozwiniętych ras z innych planet, to w ocenie analityka Ziemia stanowić może pole do podbojów. Wszystkie z tych kwestii miały według niego „kluczowe znaczenie dla przetrwania człowieka”.
Na chwilę obecną temat UFO stanowi coś w rodzaju naukowej pułapki, gdzie z jednej strony czają się niepokojące opinie anonimowych analityków, a z drugiej czyhają pohukujący krytycy. Nikt nie zaprzeczy jednak, że znaczną część obserwacji da się wyjaśnić, jednakże istnienie UFO nie jest dostatecznym powodem do tego, aby nie zwracać uwagi na najważniejszą cechę tego fenomenu, która mówi, że niezależnie od tego, czym w rzeczywistości jest dane UFO, w grę wchodzi coś niezwykłego.