109.Autobiografizm, A-Z wypracowania


4. "o sobie samych do potomności". Autobiografizm w literaturze i sztuce. albo:

Subiektywne postrzeganie świata - pamiętnik i motywy

autobiograficzne w literaturze.

Jan Parandowski w "Alchemii słowa" pisząc o podstawowych

elementach dzieła literackiego, stwierdził, że jednym z

najważniejszych są właśnie motywy autobiograficzne. W każdym

dziele znajduje się cząstka osobowości twórcy, chociaż

czytelnik wcale nie musi sobie tego uświadamiać, gdyż

najczęściej nie zna drobnych wydarzeń z życia artysty. Pisarz

natomiast wszystko to co przeżyje, zobaczy doświadczy, każdą

chwilę "najzwyczajniejszego dnia" chce przenieść na karty

swych książek. Innymi oczyma spojrzy na modny kapelusz czy

stary zniszczony płaszcz, którego opis będzie potem wzruszał

pokolenia.

Ten sam problem sygnalizuje Julian Tuwim w wierszu "Sitowie",

wyznając, że artysta zupełnie innym okiem patrzy na otaczającą

go przyrodę, gdyż to co zobaczy od razu chciałby przekazać za

pomocą słowa poetyckiego:

"Nie wiedziałem, że się będę tak męczył, Słów szukając dla

żywego świata,

Nie wiedziałem, że gdy się tak nad wodą klęczy, To potem

trzeba cierpieć długie lata."

Często jednak zdarza się tak, iż badacze literatury a nawet

czytelnicy uświadamiają sobie, że dzieło literackie lub jego

fragmenty oparte są na autentycznych przeżyciach twórcy. Mamy

wówczas do czynienia z motywami autobiograficznymi, a skrajnym

przejawem autobiografizmu jest forma pamiętnika. W tego typu

wypowiedzi literackiej autor, narrator i bohater utworu to ta

sama osoba.

Zainteresowanie człowiekiem i jego życiem dochodzi do głosu

już w literaturze renesansowej, znajduje się w niej także

miejsce na wydarzenia związane z życiem artysty. Tak więc

jedno z najwspanialszych dzieł polskiej literatury

renesansowej "Treny" Jana Kochanowskiego związane są z

autentycznym, choć tak bardzo tragicznym przeżyciem

nieszczęśliwego ojca. Spokojne i szczęśliwe życie rodziny

Kochanowskich zostało nagle zakłócone, kiedy pod koniec 1579

roku zmarła ich ukochana córeczka Urszulka, mająca niespełna

trzy lata. Rozpacz nieszczęśliwego ojca była tym większa, że

widział on w Urszulce dziedziczkę swego poetyckiego talentu,

nazywając ją słowiańską Safoną. Chociaż bezpośrednim bodĽcem

do napisania "Trenów" była śmierć Urszulki, nie powstały one

jednak całkiem spontanicznie, gdyż rozpatrywane w całości mogą

być traktowane jako traktat filozoficzny o ludzkim losie i

życiu, o stosunku człowieka do świata. Prawdziwym bohaterem

"Trenów" staje się sam autor, człowiek rozpaczający po stracie

córki, przedstawiający własne uczucia i rozterki, buntujący

się przeciwko światu i szukający pogodzenia z losem.

Jan Kochanowski znany był jako poeta głoszący optymistyczną

radość czy też propagujący główne założenie stoików, aby z

jednakowym spokojem znosić i przeżywać chwile radości jak i

cierpienia. Jednak w obliczu śmierci najdroższej osoby

renesansowy światopogląd poety uległ nagle załamaniu. Buntuje

się on przeciwko Bogu, boleśnie odczuwa niesprawiedliwość

losu, wątpi w sens własnego życia.

Ten kryzys światopoglądowy najlepiej ilustruje tren IX, w

którym poeta nawet nie wspomina o swej zmarłej córeczce, lecz

wyznaje, że wypracował sobie filozofię życiową, osiągnął

najwyższy "próg mądrości". Ten wiele lat budowany system

filozoficzny legł nagle w gruzach, wszystkie głoszone zasady

okazały się nieaktualne i nieprzydatne w obliczu śmierci

ukochanego dziecka. Tren ten kończy się pełną żalu apostrofą

do Mądrości:

"Nieszczęśliwy ja człowiek, którym lata swoje

Na tym strawił, żebych był ujĽrzał progi twoje!

Terazem nagle z stopniów ostatnich zrzucony

I między insze, jeden z wiela, policzony."

W trenie XI poeta dochodzi do smutnego wniosku, że ludzi

szlachetnych, dobrych i cnotliwych także nie omija cierpienie.

Przekonał się o tym nawet Brutus, bohaterski obrońca rzymskiej

republiki, mówiąc przed śmiercią "fraszka cnota". Doświadczony

okrutnie przez los poeta przyznaje, że traci rozum i zmysły:

"Żałości! Co mi czynisz? Owa już oboje

Mam stracić: i pociechę i baczenie swoje"

Tak więc "Treny" to przede wszystkim dramat zrozpaczonego

ojca, który traci zmysły, złamany cierpieniem. Dochodzenie do

równowagi psychicznej, szukanie pocieszenia i próbę pogodzenia

się z losem, a także z Bogiem przedstawia poeta w trenie XIX.

Serce zrozpaczonego ojca koi jego własna matka, ukazująca mu

się we śnie ze zmarłą Urszulką na ręku. Zapewnia go, że

Urszulka zażywa wiecznej szczęśliwości w niebie, a przez swoją

przedwczesną śmierć uniknęła wielu smutków, cierpień i trosk,

które nie omijają człowieka w dorosłym życiu. Matka uświadamia

też swemu synowi, że wszyscy ludzie są śmiertelni, a każdy ma

wyznaczony kres swego życia. W końcu poeta parafrazuje znaną

maksymę Cycerona "humana humane ferenda", która w wersji

Kochanowskiego brzmi "ludzkie przygody ludzkie (po ludzku)

noś". Zgodnie z tą maksymą należy z godnością przeżywać

wszystko, co człowiekowi może się przydarzyć.

Także o fraszkach Jana Kochanowskiego mówi się, że są one

poetyckim pamiętnikiem poety, gdyż artysta pisał je niemal

całe życie. Uwiecznił epizody z życia dworskiego i wiejskiego,

z licznych podróży tworząc wiele fraszek o charakterze

autobiograficznym. Typowo autobiograficzną fraszką jest

wierszyk "Do gór i lasów". Poeta w niezwykle zwięzłej formie

zdołał przedstawić wydarzenia z własnego życia, takie jak

podróże przez Niemcy i Francję do Włoch, studia, pobyt na

dworach możnych magnatów, a także na dworze królewskim, a

nawet wyprawę na Inflanty oraz otrzymanie probostwa:

"Dziś żak spokojny, jutro przypasany

Do miecza rycerz, dziś między dworzany

W pańskim pałacu, jutro zasię cichy

Ksiądz w kapitule, tylko że nie z mnichy."

Renesansowy poeta czyni tematem utworu swe własne życie, a

zmienność i różnorodność własnego życia porównuje do greckiego

bożka Proteusa, który mógł dowolnie zmieniać swoją postać.

Jednym z najpopularniejszych gatunków literackich epoki baroku

były pamiętniki. Niemal każda szlachecka rodzina spisywała

dzieje swego rodu, chociaż nikt nie zabiegał o wydawanie

pamiętników. Ustawiczne wojny, rokosze i inne burzliwe

wydarzenia stwarzały okazję do opisywania przygód.

Najwybitniejszym spośród licznej rzeszy pamiętnikarzy był Jan

Chryzostom Pasek, który spisał swe burzliwe dzieje i

zaprezentował sylwetkę typowego szlachcica Sarmaty w

"Pamiętnikach", których jednak nie pisał na bieżąco, lecz pod

koniec życia, spisując wydarzenia z okresu służby w wojsku, a

potem równie awanturnicze życie szlachcica ziemianina. Ten

ubogi szlachcic z Rawy Mazowieckiej 11 lat służył w wojsku,

myśląc przede wszystkim o zdobyciu łupów. Cechowała go jednak

wielka ciekawość świata, był bystrym obserwatorem życia,

ludzi, ich obyczajów oraz otaczającego świata.

Życie obozowe pełne było pijatyk bezprawnych pojedynków i

awantur. Opisując je Pasek oczywiście uniewinnia się,

twierdząc, że zawsze działał w obronie własnej, a przy tym

chwali się i koloryzuje, stwierdzając na przykład, że uciekał

przed wrogiem tylko raz, a gonił przeciwnika tysiące razy.

Autor "Pamiętników" kreśli wspaniały wizerunek ówczesnego

szlachcica, człowieka zacofanego, zabobonnego o ograniczonych

horyzontach umysłowych, religijnego fanatyka, pieniacza i

awanturnika, konserwatysty przywiązanego do szlacheckich

przywilejów, ceniącego nade wszystko złotą wolność szlachecką.

Szokuje współczesnego czytelnika sposób w jaki ożenił się

Pasek. Jadąc na zaręczyny w ogóle nie znał swej przyszłej

żony, którą zarekomendował mu mąż stryjecznej siostry. Była to

wdowa, której największym atutem było posiadanie sporego

majątku. Jednego tylko nie przewidział i nie odgadł, że Anna z

Remiszewskiech Łącka, decydując się na powtórne małżeństwo

była od niego piętnaście lat starsza.

Jako szlachcic ziemianin Pasek był takim samym awanturnikiem i

pieniaczem, jak kiedyś w wojsku. Wszczynał burdy, urządzał

bezprawne zajazdy, o których wspomina jedynie mimochodem lub

je sprytnie przemilcza. Wiadomo jednak, że pięciokrotnie

skazany był na banicję, a procesował się osiemnaście razy, w

tym dziesięć lat o krowę. "Pamiętniki" Jana Chryzostoma Paska

to wspomnienia autentyczne, pełne barwnych i niezwykle

ciekawych przygód, napisane gawędziarskim, pełnym prostoty

stylem. Współczesnego czytelnika denerwują zapewne liczne

makaronizmy, ale wówczas były one zjawiskiem normalnym.

Prawdziwa moda na motywy autobiograficzne nastała w epoce

romantyzmu, której twórcy programowo dążyli do uzewnętrzniania

ludzkich uczuć i przeżyć. Często wykorzystuje te motywy w

swoich utworach Adam Mickiewicz. W roku 1818 w czasie letnich

wakacji młody Mickiewicz, przebywając u kolegi poznał w

Tuhanowiczach Marylę Wereszczakównę, która wkrótce stała się

największą miłością jego życia. Rozwojowi wzajemnych uczuć

sprzyjały romantyczne spacery do pobliskich Płużyn, potajemne

spotkania w tuhanowickim parku, wspólne czytanie romantycznych

lektur. Niestety Maryla nie potrafiła siłą uczucia dorównać

poecie. Ulegając naciskom rodziców bogata i posażna panna

odrzuciła miłość ubogiego szlachcica i początkującego poety,

wychodząc w lutym 1821 roku za hrabiego Wawrzyńca Puttkamera.

Głębia i szczerość przeżyć osobistych sprawiły, że powstało

dzieło, jakiego nie znała dotąd polska literatura. W

"Dziadach" cz. IV poeta w niezwykle sugestywny sposób ukazał

swój osobisty dramat, swe tragiczne przeżycia, traktując

miłość jako wartość najważniejszą w ludzkim życiu, decydującą

o szczęściu i losie człowieka. Bohater "Dziadów" cz. IV jest

nieszczęśliwym kochankiem, który po przeżytym zawodzie

miłosnym popełnił samobójstwo. Jest więc błąkającym się po

świecie duchem, który swemu nauczycielowi, unickiemu księdzu

opowiada dzieje swej miłości. Wspomina spotkania z ukochaną,

jej małżeństwo z bogatym panem, swój żal, rozpacz i gniew,

pogardę, oburzenie pomieszane z tkliwością i uwielbieniem.

Uczucia te ostatecznie dochodzą do głosu w znanym monologu:

"Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto!

Postaci twojej zazdroszczą anieli,

A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!...

Przebóg! tak ciebie oślepiło złoto!

I honorów świecąca bańka, wewnątrz pusta."

Także geneza III części "Dziadów" związana jest z osobistymi

przeżyciami poety. Zapewne bezpośrednim bodĽcem do napisania

tego dzieła stały się wydarzenia związane z powstaniem

listopadowym. Mickiewicz na wieść o wybuchu przyjechał z Włoch

do Wielkopolski, lecz nie udało mu się przekroczyć ściśle

strzeżonej granicy między zaborem pruskim a rosyjskim. Spędził

kilka miesięcy na dworach tamtejszej szlachty, a po klęsce

powstania wraz z falą emigrantów wyjechał na zachód. Zatrzymał

się początkowo w DreĽnie, rozmawiał z powstańcami, spotykał

przyjaciół. Tutaj właśnie napisał najwybitniejszy dramat

romantyczny - "Dziady" cz. III.

Ponieważ jednak w samym powstaniu poeta nie brał udziału, nie

opisał wydarzeń bezpośrednio z nim związanych. Akcja pierwszej

sceny rozgrywa się w klasztorze bazylianów w Wilnie,

zamienionym na więzienie. Umieszczono tu młodzież aresztowaną

w trakcie toczącego się procesu filomatów i filaretów. Jak

wiadomo Adam Mickiewicz był jednym z oskarżonych w tym

procesie, a dzieło swe dedykował tym przyjaciołom i

współtowarzyszom niedoli, którzy nie przeżyli zesłania:

"¦więtej pamięci Janowi Sobolewskiemu, Cyprianowi

Daszkiewiczowi, Feliksowi Kółakowskiemu, spółczuciom -

spółwięĽniom - spółwygnańcom za miłość ku ojczyĽnie

prześladowanym, z tęsknoty - ku ojczyĽnie - zmarłym w

Archangielsku - na Moskwie - w Petersburgu, narodowej sprawy

męczennikom poświęca autor"

Tak więc w scenie więziennej występują przyjaciele Mickiewicza

pod swymi autentycznymi nazwiskami i imionami. Jest wśród nich

wspomniany Jan Sobolewski, Żegota, Tomasz (Zan) Jankowski,

Frejend. Sam poeta kryje się pod imieniem Konrada, o którym

dowiadujemy się, że jest poetą. Zaś imię Konrad stało się dla

Mickiewicza i dla polskich czytelników po napisania "Konrada

Wallenroda" synonimem patriotyzmu i gotowości oddania życia za

ojczyznę.

Pierwiastek osobisty dochodzi też do głosu w Inwokacji i

Epilogu do "Pana Tadeusza" Mickiewicz w piękny i wzruszający

sposób mówi o swej miłości i tęsknocie do ojczyzny, którą

opuścił pod przymusem, jako ofiara carskiej tyranii. Pierwsze

słowa Inwokacji znane są zapewne każdemu Polakowi:

"Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie;

Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,

Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie

Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie"

Ojczyzna jest dla poety największym skarbem, którego wartość

docenia się dopiero po jego utracie. Okrutny los spotkał

polskich emigrantów, tułających się po różnych krajach

zachodniej Europy. Nie mogli oni marzyć o powrocie do kraju,

toteż jedynie w myślach i marzeniach mogli przenosić się na

"ojczyzny łono". O taki właśnie powrót prosi poeta Pannę

¦więtą z Częstochowy i Ostrej Bramy w Wilnie:

"Tymczasem przenoś moją duszę utęsknioną

Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,

Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych;"

Szczegółowo genezę "Pana Tadeusza" przedstawił też Adam

Miciewicz w Epilogu. Pracę nad utworem traktował jako ucieczkę

od sporów i kłótni polskiej emigracji w Paryżu. Ze wstydem też

wyznaje, że nie wziął udziału w powstaniu, pisząc:

"Biada nam zbiegi, żeśmy w czas morowy

Lękliwie nieśli za granicę głowy."

Próbuje wytłumaczyć swym czytelnikom, dlaczego nie chce pisać

o dziejach najnowszych, najbardziej tragicznych, związanych z

powstaniem listopadowym. Były to dla polskiego narodu problemy

zbyt świeże, zbyt bolesne, aby przypominać o nich narodowi

pogrążonemu w żałobie:

"Ale o krwi tej, co się świeżo lała,

O łzach, którymi płynie Polska cała,

O sławie, który jeszcze nie przebrzmiała!

O nich pomyślić nie mieliśmy duszy!...

Bo naród bywa na takiej katuszy,

Że kiedy zwróci wzrok ku jego męce,

nawet Odwaga załamuje ręce (...)

O matko Polsko! Ty tak świeżo w grobie

Złożona - nie ma sił mówić o tobie."

Najlepszym schronieniem od emigracyjnych sporów była dla poety

. ucieczka do kraju lat dziecinnych, który zawsze zostanie

"święty i czysty jak pierwsze kochanie". Z dzieciństwem łączą

się najpiękniejsze wspomnienia każdego człowieka. Mickiewicz

także chętnie wraca do czasów beztroski i niezakłóconego

szczęścia. Z sentymentem wspomina młodość spędzoną w otoczeniu

przyjaciół, w gronie rodziny, gdyż utracona ojczyzna, to kraj

ludzi szlachetnych, życzliwych, prawych, darzących się

wzajemną miłością i szacunkiem. W końcowym fragmencie Epilogu

poeta wyraża swe pragnienie tak typowe dla każdego artysty,

aby jego utwory trafiły do każdego, polskiego domu. Natomiast

w samej epopei Adam Mickiewicz tylko raz pozwala dojść do

głosu osobistym przeżyciom i wspomnieniom z lat młodości,

pisząc o ogólnym entuzjaĽmie, jaki ogarnął cały naród, wiosną

1812 roku, kiedy zniewolony naród czekał na wkroczenie wojsk

Napoleona, wiążąc z tym nadzieje na odzyskanie niepodległości.

Sam Mickiewicz miał wówczas czternaście lat, a wspomina ten

moment w następujących słowach:

"Urodzony w niewoli, okuty w powiciu

Ja jadną taką wiosnę miałem w życiu"

Jednym z charakterystycznych gatunków epoki romantyzmu był

poemat dygresyjny, który z założenia wykorzystuje motywy

autobiograficzne, gdyż taki charakter mają dygresje, w których

narrator zwraca się bezpośrednio do czytelnika, atakuje

wrogów, broni się przed napastliwymi krytykami. Taki właśnie

charakter mają dygresje, zawarte w "Beniowskim" Juliusza

Słowackiego. Słowacki przyśpieszył wydanie tego utworu, gdyż

po uczcie u Eustachego Januszkiewicza, wydanej na cześć

Mickiewicza, z okazji jego nominacji na profesora College de

France w prasie ukazały się fałszywe informacje, że Słowacki

upokorzył się przed Mickiewiczem, który rzekomo zarzucił

Juliuszowi, że nie jest poetą. Rozgoryczony Słowacki daremnie

czekał na jakiekolwiek sprostowanie samego wieszcza, toteż w

dygresjach zamieścił wiele aluzji do niechlubnej uczty,

szczególnie w dygresji przeciwko Mickiewiczowi, któremu

zarzucił słowianofilstwo, prowadzące w ostatecznym efekcie do

ugody z caratem. Z żalem płynącym prosto z serca pisze

Słowacki o niechętnych mu rodakach, o niezrozumieniu jego

poezji:

"Bo się kruszyło we mnie serce smętne,

Że ja nikogo nie mam ze szlachetnych:

I próżno słowa wyrzucam namiętne,

Pełne łez i krwi i błyskawic świetnych

Na serca, które zawsze dla mnie wstrętne

Ja co mam także kraj łąk pełen kwietnych,

Ojczyznę, która krwią i mlekiem płynna,

A która także mnie kochać powinna."

Mimo wszystko zdobył się Słowacki na obiektywny sąd o

Mickiewiczu, nazywając go "litewskim bogiem". Bez wahania

jednak porównuje swą poezję z dziełem wieszcza pisząc:

"BądĽ zdrów! - A tak się żegnają nie wrogi,

Lecz dwa na końcach swych przeciwnych Bogi."

Słowacki umiejętnie bronił się też przed atakami krytyków, z

których najbardziej zjadliwy był Stanisław Ropelewski, który

pisał o "Balladynie": "...kiedy się (Grabiec) spać położył,

Balladyna go zarżnęła i jest królową - Kostryn powiesił

Pustelnika, potem wspólnym usiłowaniem sprowadzili śmierć

Kostryna, potem jeszcze parę zabójstw."

Nie ulega wątpliwości, że tą metodą można ośmieszyć każde

arcydzieło. Poeta w dygresji ośmieszającej krytyków

Słowackiego zarzuca im, że znają podstawowych założeń

romantyzmu, nie wiedzą, jak powinien wyglądać dramat

fantastyczny lub mistyczny. Zarzuty dotyczące poematu,

"Anhelli" tłumaczy autor w sposób następujący:

"Pewnie bym takich nie napisał bredni,

Gdybym był zwiedził Sybir sam, realnij,

Gdyby mi braknął gorzki chleb powszedni,.

Gdybym żył jak ci ludzie borealni:

Troską i solą z łez gorących biedni!"

Wydanie Beniowskiego" było całkowitym zwycięstwem autora.

Wrogowie umilkli, a nawet zaczęli zabiegać o względy poety.

Tylko obrażony Stanisław Ropelewski wyzwał Słowackiego na

pojedynek, ale w ostatniej chwili stchórzył.

Autentyczne wydarzenia z życia autora związane są także z

powstaniem "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Jak wiadomo było

to autentyczne wesele młodopolskiego poety Lucjana Rydla z

wiejską dziewczyną z podkrakowskiej wsi Bronowice Jadwigą

Mikołajczykówną, które odbyło się w 1900 roku w Krakowie. Sam

Wyspiański kolega szkolny pana młodego był jednym z weselnych

gości. Tam właśnie w bronowickiej chacie "ujrzał" swoją

sztukę. W ten sposób powstał jeden z najwybitniejszych

młodopolskich dramatów, a wielu gości weselnych mogło się bez

trudu zidentyfikować, kiedy w marcu 1901 roku zasiedli w

krakowskim teatrze na premierze "Wesela". Ukazując, a nawet

krytykując wiele autentycznych postaci Wyspiański jednak w

samym utworze nie wspomniał nawet o sobie samym.

Wstrząsające tragiczne przeżycia pokolenia wojny i okupacji

hitlerowskiej zostały uwiecznione w polskiej literaturze

obozowej, a także w poezji. Najpełniej poczucie katastrofizmu

pokoleniowego zostało wyrażone w poezji Krzysztofa Kamila

Baczyńskiego. Chociaż nie należy nigdy utożsamiać podmiotu

lirycznego z samym autorem to jednak jest rzeczą oczywistą, że

Ľródłem natchnienia dla tego poety były wielokrotnie jego

własne doświadczenia i przemyślenia z okresu wojny. Poeta

wielokrotnie podkreślał, że najpiękniejsze lata młodości jego

pokolenia przypadły na czas wojny i okupacji hitlerowskiej, a

więc zostały spędzone "z głową ciężką na karabinie." Młodzi

ludzie udowodnili, że są w pełni odpowiedzialni za losy swego

kraju głosząc bezwzględny nakaz walki z wrogiem, a

jednocześnie czynem dokumentując prawdziwość tych słów.

Nietrudno wskazać wielką rolę motywów autobiograficznych w

wierszu "Rodzicom". Poeta wyznaje, że od nich uczył się

patriotyzmu. Chociaż nadzieja na zwycięstwo z dnia na dzień

maleje obiecuje on swym rodzicom, że nigdy ich nie zawiedzie:

"Dzień czy noc - matko, ojcze - jeszcze ustoję

w trzaskawicach palb, ja żołnierz, poeta, czasu kurz.

pójdę dalej - to od was mam: śmierci się nie boję..."

Poecie wciąż towarzyszy tragiczne przeczucie, dotyczące

własnej śmierci i związana z tym trwoga, aby jego mogiła nie

pozostała bezimienna. Mówi o tym Baczyński w wierszu

"Mazowsze": "Gdy w boju padnę - o daj mi imię, moja ty twarda,

żołnierska ziemio."

Także w wierszu "Pokolenie" Baczyński wypowiada się nie tylko

w swoim własnym imieniu, lecz ukazuje niepokoje moralne całego

młodego pokolenia. Wojna i okupacja hitlerowska dokonała

straszliwego spustoszenia w ludzkiej psychice. Każdy sen staje

się koszmarem, gdyż człowiek ustawicznie lęka się śmierci i

zaczyna patrzeć wilkiem na drugiego człowieka. Obowiązujące od

wieków normy moralne okazały się nieaktualne w obliczu

totalnego zagrożenia. Obce będzie uczucie litości człowiekowi,

który widział śmierć swego brata, bestialsko zamordowanego,

któremu oprawcy wykłuli oczy i łamali kości kijem. Trudno jest

odnaleĽć się w obliczu takiej dewaluacji pojęć moralnych

młodemu człowiekowi:

"Nas nauczono. Nie ma litości...

Nas nauczono. Nie ma sumienia...

Nas nauczono. Nie ma miłości...

Nas nauczono. Trzeba zapomnieć..."

Krzysztof Kamil Baczyński jeden z najwybitniejszych polskich

poetów po mistrzowsku przedstawił tragiczny los własny i

swojego pokolenia. Szansę ocalenia własnego człowieczeństwa

upatrywał właśnie w postawie patriotycznej w niełatwym

heroizmie, który należy zachować w tych trudnych "czasach

pogardy". Doskonale scharakteryzował własną postawę, w wierszu

"Wiatr":

"Wołam cię obcy człowieku,

co kości odkopiesz białe,

kiedy wystygną już boje,

szkielet mój będzie miał w ręku,

sztandar ojczyzny mojej."

Poeta czynem potwierdził słuszność głoszonych patriotycznych

haseł. W momencie wybuchu powstania znajdował się w

¦ródmieściu. Otrzymał przydział na stanowisko bojowe w okolicy

Placu Bankowego. Zginął 4 sierpnia 1944 roku, został pochowany

na podwórzu ratusza, w miejscu, gdzie obecnie znajduje się

pomnik warszawskiej Nike.

Bardzo często własne przeżycia wojenne czy też obozowe stają

się tematem literackim. Rozwija się tak zwana literatura faktu

- są to wspomnienia i bezpośrednie relacje, pamiętniki,

wywiady, rozmowy.

Wielokrotnie podkreślano, że nie wolno utożsamiać z autorem

narratora i bohatera opowiadań Tadeusza Borowskiego,

vorarbeitera Tadka z autorem, chociaż autor celowo stwarza

taką iluzję, nadając swemu bohaterowi imię Tadek. Z drugiej

jednak strony jest rzeczą oczywistą, że opowiadania te są

oparte na autentycznych przeżyciach samego autora. Tadeusz

Borowski został aresztowany w lutym 1943 roku i po krótkim

pobycie na Pawiaku przewieziony do obozu koncentracyjnego w

Oświęcimiu, a potem do Dachau. Po wyzwoleniu obozu przez armię

amerykańską Tadeusz Borowski jeszcze przez rok przebywał w

Niemczech, poszukując swej narzeczonej Marii Rundo. Do kraju

powrócił wraz z nią w 1946 roku.

Te tragiczne obozowe przeżycia przedstawił Tadeusz Borowski w

dwóch cyklach opowiadań "Pożegnanie z Marią" oraz "Kamienny

świat". Sam autor cudem ocalał z obozowego piekła, ale fakt

ten skłonił go do smutnych refleksji dotyczących ludzkiej

moralności. Obóz ukazał, jako miejsce, w którym można żyć,

jeśli wyeliminuje się takie uczucia jak litość, miłość,

poczucie moralności. Szansę przeżycia ma tylko człowiek

zlagrowany, który zaakceptował obozowe życie, przyzwyczaił się

do widoku ustawicznie dymiących krematoriów, pogodził ze

śmiercią innych, dopóki "samemu się jakoś żyje." Tę

bezwzględną walkę o przetrwanie w obozie wygrywa silniejszy i

sprytniejszy, pozbawiony moralnych skrupułów więzień, który

potrafi kraść i oszukiwać, a będąc głodnym, żyjąc w stanie

ustawicznego zagrożenia i lęku przed śmiercią pozostaje

obojętny na cudzy głód, cierpienie i śmierć.

W pierwszym opowiadaniu "Pożegnanie z Marią" bohater, podobnie

jak autor pracuje w czasie okupacji w prywatnej firmie

budowlanej, a jednocześnie przygotowuje swój debiut poetycki.

Poezja stanowi dla niego rodzaj ucieczki od okrutnej,

okupacyjnej rzeczywistości. Wojna i okupacja hitlerowska

powiększyła tragiczny dysonans między literaturą a życiem.

Wszystko co człowieka otacza w czasie wojny zaprzecza światu

znanemu z tradycji kulturowej.

W całości na własnych przeżyciach został oparty utwór Mirona

Białoszewskiego p.t. "Pamiętnik z powstania warszawskiego",

wydany w 1970 r. a więc ćwierć wieku po tragicznych

wydarzeniach. Jednak swe przeżycia przedstawił autor w formie

pamiętnika, stwarzając doskonale iluzję, jakby opisywał

wydarzenia dopiero co minione. Autor wspomina, że wieść o

wybuchu powstania dotarła do niego 1 sierpnia 1944 roku po

południu, kiedy wyszedł po chleb. Cywilni mieszkańcy budowali

barykady, a powstańcy zajmowali bojowe pozycje. Miron też

budował barykady, wywieszał na kamienicach polskie flagi.

Ludzie zeszli do piwnic i Miron po kilku dniach został

rozłączony z matką, kiedy pomagał sanitariuszce przenieść

ranną kobietę do szpitala na ulicę Żelazną. Dotarł wtedy do

swego przyjaciela Swena i w piwnicy jego domu spędził resztę

powstania. Ze Starówki tak jak większość mieszkańców

przedostał się kanałami, niosąc ze Swenem ciężko rannego

powstańca. Kiedy po upadku powstania Miron spotkał w końcu swą

matkę i ciotkę, uświadomił sobie, że udało się przeżyć jemu

oraz jego najbliższym, po prostu rozpłakał się. Wszystkich

warszawiaków wywożono na roboty do Niemiec. Został tam

skierowany również Miron wraz ze swym ojcem, ale udało im się

uciec. Do Warszawy powrócili jeszcze przed ostatecznym

zakończeniem wojny, w lutym 1945 roku.

Czytelnika tego swoistego pamiętnika zadziwia dokładność z

jaką autor odtwarza najdrobniejsze szczegóły sprzed lat,

przypomina sobie dokładnie przeżyte wydarzenia, a nawet

rozmowy prowadzone nie tylko z przyjaciółmi, ale także z

przygodnie spotkanymi osobami. Przedstawiony w formie

pamiętnika opis powstania warszawskiego jest najpełniejszym,

widzianym oczyma cywila obrazem tamtych dni, mającym wartość

niezwykłego dokumentu. Wybranie formy pamiętnika wydaje się

celowe, gdyż przekaz taki staje się bardziej autentyczny i

wiarygodny. Tragiczne przeżycia w niemieckich, a także

sowieckich łagrach rodziły potrzebę upamiętnienia tych

okrutnych wydarzeń. Formę wspomnień wybrał też Gustaw Herling

Grudziński, gdyż jego najbardziej znany utwór p.t. "Inny

świat" to wstrząsająca relacja z pobytu autora w sowieckim

łagrze. Autor został aresztowany przy próbie przedostania się

przez wschodnią granicę do armii polskiej na Zachodzie.

Oskarżono go o szpiegostwo, powołując się na niemieckie

brzmienie jego nazwiska. Po kilkumiesięcznym śledztwie zesłano

go do obozu w Jercewie pod Archangielskiem, gdzie był więziony

od listopada 1940 roku do stycznia roku 1942. Został zwolniony

po ogłoszeniu amnestii dla polskich więĽniów i protestacyjnej

głodówce.

Utwór "Inny świat" ukazał się w 1951 roku w Londynie w języku

angielskim, a w 1953 roku także w języku polskim. Grudziński

przedstawia swoje własne przeżycia obozowe, toteż narrator

wypowiadający się w pierwszej osobie jest także bohaterem

utworu. Wspomina uciążliwe śledztwo, pobyt w szpitalu po

przybyciu do obozu, a potem "dzień po dniu" okrutną obozową

rzeczywistość. Z największym sentymentem wspomina więĽnia

Miszę Kostylewa, który aby nie pracować dla znienawidzonego

reżimu wkładał potajemnie rękę w ogień, aż rana ociekała ropą.

Kiedy zaś został wyznaczony na etap na Kołymę w przeddzień

ustalonego widzenia się z matką, wówczas Misza oblał się

wrzątkiem i zmarł. Grudziński wspomina, że chciał zamiast

Kostylewa pojechać na Kołymę, ale ofiara jego nie została

przyjęta.

Cztery miesiące po ogłoszeniu amnestii dla Polaków Grudziński

podjął wraz z czterema innymi Polakami protestacyjną głodówkę,

ale czwartego dnia trzech przerywa protest. Początkowo

najbardziej dokuczało uczucie lęku, potem dotkliwy głód.

Pojawiła się opuchlizna głodowa - na dłoniach wystąpiły

obrzęki, każdy ruch wywoływał ostry ból. Ósmego dnia

Grudziński wraz z drugim głodującym Polakiem zostali odesłani

do szpitala, gdzie życie uratował im doktor Zabielski, podając

zamiast zupy i chleba po dwa zastrzyki z mleka. Po zwolnieniu

Grudziński przedostał się do armii Andersa, z którą przeszedł

cały szlak bojowy.

Tak więc własne przeżycia niezwykle często stają się tematem

utworów literackich. Zdaniem Mickiewicza, im bardziej burzliwe

są to przeżycia tym lepsze powstają dzieła. Mówi o tym poeta w

sonecie "Ajudah". Wsparty w romantycznej pozie na skale

spogląda w dół na spienione morze, na fale rozbijające się o

brzeg, przynoszące ze sobą perły i korale. Także w serce poety

uderzają różne namiętności, ale właśnie te życiowe burze są

jak perły, gdyż opisane zapewnią twórcy pamięć potomnych:

"Podobnie na twe serce, o poeto młody!

Namiętność często groĽne wzburza niepogody;

Lecz gdy podniesiesz bardon, ona bez twej szkody

Ucieka w zapomnieniu pogrążyć się toni

I nieśmiertelne pieśni za sobą uroni,

Z których wieki uplotą ozdobę twych skroni."



Wyszukiwarka