Krzywa Wieża w Toruniu
Był styczniowy, powszedni dzień. Śnieg padał, wiatr bezlitośnie chłostał twarze przechodniów, którzy spieszyli się nie wiadomo dokąd, a chłopak i dziewczyna spacerowali uliczkami Torunia. Ona rozglądała się ciekawie i odgarniała z twarzy włosy, on co chwila na coś wskazywał i opowiadał. Z jednej stron bruku mijali kamienice, z drugiej stare mury miasta. Nagle chłopak zatrzymał się i wskazał wkomponowany w mury budynek, mocno przechylony w stronę ulicy.
- To jest właśnie toruńska Krzywa Wieża… Kiedyś była jedną z baszt, ale nie pełniła żadnej funkcji obronnej, była jedynie pomocniczą strażnicą. Swego czasu było w niej nawet więzienie dla kobiet…
- A dlaczego jest tak przechylona?
Najpewniej na skutek niestabilności gruntów, osunięcia ziemi czy czegoś podobnego. Ale są też z tym związane legendy…
Jedna mówi o tym, że wieże została wzniesiona przez dwóch braci, którzy byli na siebie śmiertelnie obrażeni. Z tego powodu nie patrzyli ani na siebie, ani na to, co robi ten drugi, i dlatego właśnie ich praca ma dziś taki efekt… Za karę mieli do końca życia podpierać pochylone mury, a ich dusze tkwią w budynku po dzisiejszy dzień.
- A jest jakaś inna historia?
- Jest… znam jeszcze jedną, ciekawszą, związaną z zakonem krzyżackim…
Był taki czas, kiedy w toruńskim zamku mieszkało dwunastu rycerzy zakonnych. Jeden z nich wyróżniał się spośród reszty nadzwyczaj przystojnym wyglądem. Wzdychały do niego niemal wszystkie panny w mieście. Wszystkie też chciały go usidlić, ale on na żadną z nich nie zwracał najmniejszej uwagi, kiedy z wypiętą piersią i dumnie uniesioną głową spacerował po ulicach Torunia. Tak się jednak zdarzyło, że podczas jednaj ze swoich przechadzek rycerz ujrzał przepiękną, wprost nieziemskiej urody dziewczynę, w której zakochał się od pierwszego wejrzenia, zapominając o ślubach zakonnych, które składał. Zrządzeniem losu torunianka odwzajemniła jego uczucia. Na szczęście czy nieszczęście... czas miał dopiero pokazać.
Spotykali się potajemnie w różnych zaułkach miasta, dzięki czemu ich romans przez długi czas nie został odkryty. Nic jednak nie mogło trwać wiecznie. Pewnego razu para została zauważona przez mieszkańców, za których sprawą ta wieść szybko obiegła miasto. Nie ominęła również uszu Rady Miejskiej oraz krzyżackiego komtura. Karygodność tego czynu bulwersowała każdego, kara nie mogła więc ominąć nieszczęśników.
Dyskusje nad tym, które z kochanków ponosi większą winę trwały bardzo długo. W końcu uznano, że winni są w takim samym stopniu. Charakter tej znajomości był bowiem niegodny porządnej obywatelki miasta tak samo, jak rycerza zakonnego. Dziewczynie wyznaczono karę dwudziestu pięciu batów, która została wykonana na Nowym Mieście, przy bramie św. Jakuba. Krzyżakowi zaś komtur nakazał wybudować strażnicę, która byłaby odwzorowaniem jego postępowania. Dlatego też miała ona odbiegać od pionu tak samo, jak zachowanie kochanka odbiegało od reguły klasztornej. Rycerz wybudował więc wierzę, która przy wysokości piętnastu metrów była przechylona w stronę ulicy na piętnaście stopni. Krzywa Wieża do dnia dzisiejszego nietknięta stoi na swoim miejscu, przypominając o historii rycerza i jego niegodnym życiu.
Dziewczyna przyglądała się teraz budowli z większym zainteresowaniem, uważniej.
- Ładna historia.
- To jeszcze nie wszystko.
Chłopak poprowadził dziewczynę bliżej, tak, żeby jeszcze wyraźniej mogła zauważyć nachylenie strażnicy.
- Ponoć jest to miejsce, gdzie można sprawdzić swoją niewinność. Jeśli staniesz oparta plecami o mur, dotykając go piętami, wyciągniesz przed siebie ręce i wytrzymasz chwilę, to znak, że jesteś niewinna. Jeśli upadniesz, wtedy twoje sumienie jest nieczyste. Chcesz się przekonać?
Roześmiała się i poszła dalej, oglądając się przez ramię na dawną basztę i rozmyślając nad jej historią.