CZARODZIEJSKIE SŁOWO, materiały dla dzieci


0x01 graphic

CZARODZIEJSKIE SŁOWO

Malutki staruszek o długiej, siwej brodzie siedział na ławce i końcem parasola kreślił na piasku jakieś znaki.

— Niech się pan posunie — powiedział Pawełek i przysiadł na brzegu ławki.

Staruszek posunął się, spojrzał na czerwo­ną, nadąsaną twarz chłopczyka i powiedział;

Pawełek rzucił spojrzenie z ukosa,;

— Mnie nic do tego. Ale, jak widzę, przed chwilą krzyczałeś, płakałeś i kłóciłeś się z kimś.

0x08 graphic
0x08 graphic
— I jak jeszcze — odburknął gniewnie Pawełek, — Na pewno niedługo zupełnie z domu ucieknę.

— Uciekniesz? .

Pawełek aż sapał z oburzenia.

— Głupstwo! — powiedział staruszek. — Jeden cię skrzyczy, a drugi pogłaszcze.

— Nikt mnie nie pogłaszcze! — wykrzyk­nął Pawełek. — Brat łódką ma jechać, a mnie wziąć ze sobą nie chce. Ja mu mówię: lepiej weź mnie, bo i tak się nie odczepię, zabiorę wiosła i sam do łódki wlezę.

Pawełek uderzył pięścią w ławkę i nagle umilkł.

Staruszek pogładził długą brodę.

— Pragnę ci, dopomóc. Jest takie jedno czarodziejskie słowo.

Pawełek aż usta otworzył, .

— Powiem ci to słowo. Ale pamiętaj: trzeba je mówić cichym głosem, patrząc prosto w oczy temu, do kogo mówisz. Zapamiętaj: cichym głosem, patrząc prosto w oczy...

— A jakie to słowo?

Staruszek pochylił się do ucha chłopca. Je­go miękka broda dotknęła policzka Pawełka, Staruszek szepnął mu coś i głośno dodał:

— To jest czarodziejskie słowo. Ale nie za­pomnij, w jaki sposób je trzeba powiedzieć.

— Spróbuję :— uśmiechnął się Pawełek — zaraz spróbuję. *

Zerwał się i pobiegł do domu.

Zosia siedziała przy stole i rysowała. Przed nią leżały farby zielone, niebieskie, czerwo­ne. Na widok Pawełka zgarnęła je natych­miast i nakryła dłonią.

„Oszukał mnie staruszek — pomyślał ze złością chłopiec. — Czyż ona zrozumie cza­rodziejskie słowo?”

Zbliżył się z boku do siostry i pociągnął ją za rękaw. Siostra obejrzała się. Wtedy, pa­trząc jej w oczy, chłopiec powiedział cichym głosem:

— Zosiu, daj mi jedną farbę... proszę cię...
Zosia otworzyła szeroko oczy. Palce jej przestały ściskać farby i zdejmując rękę ze stołu, bąknęła zmieszana:

— Jaką chcesz?

— Ja bym chciał niebieską — powiedział nieśmiało Pawełek.

Wziął farbę, potrzymał ją w dłoni, przeszedł się po pokoju i oddał farbę siostrze

Niepotrzebna mu była farba. Myślał teraz tylko o czarodziejskim słowie.

„Pójdę do babuni. Właśnie coś gotuje. Wy­pędzi mnie czy nie?”

Pawełek otworzył drzwi do kuchni. Staru­szka wyjmowała właśnie z brytfanny gorące pierożki.

Wnuk podbiegł do niej, objął i zwrócił ku sobie jej zarumienioną, pomarszczoną twarz, spojrzał w oczy i szepnął:

— Daj mi kawałek pierożka.., proszę cię...

Babunia wyprostowała się.

Czarodziejskie słowo promieniowało z każ­dej! zmarszczki na jej twarzy, z oczu i z uśmiechu.

— Cieplutkiego, cieplutkiego zachciało ci się, gołąbku mój! — powiedziała i wybrała najlepszy rumiany pierożek.

Pawełek aż podskoczył z radości i ucało­wał babunię w oba policzki.

— Czarodziej! Czarodziej! — szeptał do
siebie wspominając staruszka.

Przy obiedzie Pawełek siedział cicho i przy­słuchiwał się każdemu słowu brata.

Kiedy brat powiedział, że pojedzie łódką, Pawełek położył mu rękę na ramieniu i po cichu poprosił:

— Weź mnie ze sobą... proszę cię...

Przy stole od razu wszyscy zamilkli. Brat podniósł brwi do góry i uśmiechnął się.

Brat roześmiał się głośno, poklepał chłop­ca po ramieniu, zwichrzył mu włosy.

— Ech, ty podróżniku! No, dobrze, przygo­tuj się.

Pomogło! Znowu pomogło!

Pawełek zerwał się od stołu, wybiegł na ulicę. Ale na skwerze nie znalazł już starusz­ka. Ławka była pusta. Tylko na piasku wid­niały nakreślone niezrozumiałe znaki.


0x01 graphic

DOBRY UCZYNEK.

0x08 graphic
Jurek obudził się rano. Spojrzał w okno. Słońce świeci. Ładny dzień będzie.

Chłopczyk zapragnął spełnić jakiś dobry uczynek. Siedzi i myśli: „Gdyby na przykład moja siostrzyczka tonęła, ą ja bym ją wyratował?”.

A siostrzyczka właśnie podchodzi do niego.

Siostrzyczką odeszła obrażona

— Sprzątnij, Jurku, naczynia —- prosi właś­nie babcia. ..

— Nie mam czasu — niech babcia sama sprzątnie...

Babcia pokiwała głową. A Jurek wciąż roz­myśla: „Albo gdyby tak Trezor wpadł do stu­dni, a ja bym go wyciągnął...”

Trezor kręci się koło niego, ogonem macha: daj mi wody, Jurku! .

— Idź precz! Nie przeszkadzaj mi myśleć.

Zamknął pysk Trezor, ogon podkulił i uciekł. A Jurek poszedł do mamy i mówi:

— Chciałbym zrobić coś dobrego, ale nie wiem co.

Mama pogładziła Jurka po głowie.

— Pobaw się z siostrzyczką, pomóż babci
naczynia sprzątnąć, daj wody; Trezorowi.



A "Jurek rozmyśla dalej: „Gdyby tak na babcię wilki napadły, a ja bym je zastrzelił?”


0x01 graphic

DOBRA GOSPOSIA

Była sobie dziewczynka, która miała kogucika,

Rano kogucik budzi się i pieje: — Ku-ku-ry-ku! Dzień dobry, gosposiu!

Biegnie do dziewczynki, dziobie z jej rąk okruszynki i siada obok niej na przyzbie. Piórka ma różnobarwne, lśniące, jak gdyby świeżo malowane, a grzebień złoci się w. słoń­cu, Piękny to był kogucik.

Pewnego dnia zobaczyła dziewczynka u są­siadki kurkę. Spodobała się jej ta kurka. Więc prosi sąsiadkę:

— Daj mi tę kurkę, a ja ci oddam mego kogucika.

Usłyszał to kogucik, smutnie zwiesił grze­bień, spuścił głowę. Ale cóż robić! Skoro gosposia sama go oddaje...

Zgodziła się sąsiadka. Dała dziewczynce kurkę i zabrała kogucika.

Zaprzyjaźniła się dziewczynka z kurką. Kurka była puszysta i milutka — co dzień znosiła dziewczynce jajeczko.

— Ko-ko-ko! Moja gosposiu! — woła. Jedz sobie na zdrowie jajeczko,

Zjadła dziewczynka jajeczko, wzięła kurkę na kolana, gładzi jej piórka, wodą poi i psze­nicą karmi.

Aż razu pewnego przyszła w gościnę są­siadka z małą kaczuszką. Dziewczynce przy­padła kaczuszka do gustu i mówi do sąsiadki:

-Daj mi kaczuszkę, a ja ci oddam moją kurkę.

Usłyszała to kurka, posmutniała, opuściła piórka. Ale co zrobić — skoro, gosposia sama ją oddaje?

Zaprzyjaźniła się dziewczynka z kaczuszką. Chodzą razem kąpać się w rzeczce. Płynie dziewczynka, a obok niej płynie kaczuszka.

— Taś-taś-taś! Moja gosposiu! — woła kaczuszka. — Nie płyń daleko, bo woda w rzecz­ce głęboka.

Wychodzi dziewczynka na brzeg, a kaczu­szka za nią.

Pewnego razu przyszedł sąsiad i przypro­wadził na obroży małego szczeniaka. Zoba­czyła go dziewczynka i woła:

— Ach, jaki śliczny piesek! Daj mi pieska, a zabierz sobie moją kaczuszką!

Usłyszała to kaczuszka. Zamachała skrzyd­łami, zakwakała, ale cóż robić.

Zabrał sąsiad kaczuszkę, wsunął ją pod pa­chę i poszedł. A dziewczynka pogłaskała pies­ka i mówi:

— Miałam kogutka — oddałam go za kur­kę, miałam kurkę — oddałam ją za kaczusz­kę, a teraz kaczuszkę oddałam za pieska.

Usłyszał to piesek, ogon podkulił, schował się pod ławkę, a w nocy otworzył sobie drzwi łapką i uciekł.

„Nie chcę przyjaźnić się z taką gosposią — myśli piesek — która nie umie cenić przy­jaźni”.

Rano obudziła się dziewczynka.— a tu nie ma pieska!

0x01 graphic

SYNOWIE

Dwie kobiety czerpały wodę ze studni. Po­deszła do nich trzecia. I siwy staruszek usiadł obok na kamieniu, żeby odpocząć.

Mówi jedna kobieta do drugiej:

— Mój syn jest silny i zręczny, nikt mu nie da rady.

— A mój śpiewa jak słowik, nikt nie ma takiego głosu — mówi druga.

A trzecia milczy.


A dlaczego ty nic nie mówisz o swoim synku? — pytają sąsiadki.


— Co mam o nim mówić!— mówi tą kobieta. — Nic w nim nie ma osobliwego.

Nabrały kobiety pełne wiadra i poszły. A staruszek za nimi. Idą kobiety i zatrzymu­ją się raz po raz. Bolą je ręce, bolą plecy i woda z wiader się rozlewa.

Nagle trzej chłopcy wybiegają naprzeciw.

Jeden kozła fika, na głowie staje. Podziwia­ją go kobiety. Drugi piosenkę śpiewa, pięk­nie jak słowik — aż zasłuchały się kobiety.

A trzeci podbiegł do matki, wziął od niej ciężkie wiadra i sam poniósł.

Pytają kobiety staruszka:

— No cóż? Jak ci się podobają nasi syno­
wie?

- A gdzież oni? — odpowiada staruszek. — Ja tu widzę tylko jednego syna.

0x01 graphic

0x01 graphic

NIEBIESKIE LISCIE


Kasia miała dwa zielone ołówki, a Zosia ani jednego.

Prosi więc Zosia Kasię:

— Daj mi zielony ołówek.

A Kasia mówi:

— Zapytam mamy.

Nazajutrz przychodzą obie dziewczynki do szkoły.

- Mama pozwoliła? pyta Zosia

17


Na to Kasia wzdycha i mówi: ..

Przychodzi Kasia na. drugi dzień.

Spojrzała na nią Zosia i odeszła. Nie wzię­ła ołówka. Kasia zdziwiona pobiegła za nią.

— No, co ty? Bierz!

— Nie potrzeba — mówi Zosia,
Na lekcji nauczyciel pytar

— Dlaczego nie wzięłaś od koleżanki?
Zosia milczy..

A Kasia zaczerwieniona mówi:

— Ja jej dawałam, ale ona nie chce wziąć.

Spojrzał nauczyciel na obie dziewczynki

i powiedział:

— Trzeba tak dawać, żeby można było wziąć.




Wyszukiwarka