- 1 -
Córka króla francuskiego Ludwika XV miała bardzo dobrą i pobożną służącą. Któregoś dnia była zagniewana i niezadowolona. Swój zły humor wyładowała na niewinnej służącej, karcąc ją szorstko i niegrzecznie. Służąca w spokojny sposób zwróciła swej pani uwagę, że słusznie wyrządza jej przykrość. Obrażona królewna zawołała wrzaskliwie: "Czy nie wiesz, że jestem córką króla?" Służąca odpowiedziała z pokorą: - "A ja jestem czymś więcej, jestem dzieckiem Pana.
Ks. Rogowski P., Umiłowani przez Ojca, BK 4/1984/, s. 196
- 2 -
W dniu 24 czerwca w domu salezjańskim w Turynie obchodzono uroczyście imieniny księdza Jana Bosko. Chłopcy składali mu życzenia. Na podarunki materialne nie bardzo było ich stać. Starali się natomiast słowach i poprzez modlitwę wyrazić swoje uczucia. Ksiądz Bosko ruszony, chcąc się odwdzięczyć, powiedział: - Niech każdy napisze na karteczce, jaki chciałby otrzymać podarunek ode mnie. Jeśli tylko będzie to możliwe, postaram się wypełnić wasze życzenia.
Różne były życzenia chłopców, niektóre wydawały się dziwne i śmieszne, jak na przykład to: chciałbym otrzymać sto kilogramów ciastek, to wystarczyłoby mi na cały rok. To życzenie wydaje się śmieszne dzieciom bogatym. Nie jest natomiast dziwne ani śmieszne w latach dziecka, które nie jadało nie tylko słodyczy, lecz często kładło się głodne na nocny spoczynek. Wielu bowiem wychowanków księdza Bosko pochodziło z najbardziej biednych rodzin.
Na kartce Dominika Savio ksiądz Bosko odczytał: "Proszę mi pomóc zostać świętym". Ta prośba sprawiła mu największą radość i o niej nigdy nie zapomniał.
Dominik, przy pomocy przede wszystkim łaski Bożej, a trochę także księdza Bosko, został rzeczywiście świętym. Nie zrobił wprawdzie nic nadzwyczajnego, żadnego cudu. W jego życiu były same dobre uczynki: częsta Komunia święta, z uwagą odmawiane codzienne modlitwy, usłużność wobec kolegów, dobry przykład i pracowitość v: odrabianiu lekcji. Z nauką miewał jednak czasem trudności. Zachowała się pożółkła kartka z jego wypracowaniem z łaciny, w którym zrobił trzy błędy. Dominik umarł młodo, w chwili śmierci miał niecałe 15 lat. Jego życie opisał święty Jan Bosko, który był jego wychowawcą i spowiednikiem. W dwadzieścia lat po śmierci Dominika, ksiądz Bosko miał dziwny. Ujrzał w nim wielkie tłumy młodzieży i dzieci, szczęśliwych, bo byli t w niebie. Wśród nich znajdowali się też jego wychowankowie. Na ile tej młodzieży zbliżył się do księdza Bosko Dominik Savio. Nastąpiła między nimi długa rozmowa na temat wychowania młodzieży w domach salezjańskich. Oto jedno ze zdań wypowiedziane przez św. Dominika: "co najbardziej mnie cieszyło i umacniało w chwili śmierci, była opieka Matki Bożej! To proszę powiedzieć swoim i póki żyją, niech nigdy nie zapominają modlić się do Niej".
Dwie rzeczy z życia świętego Dominika możecie i powinniście naśladować wszyscy tu obecni, chłopcy i dziewczynki. Po pierwsze, jego drobne, dobre uczynki, jak: usłużność wobec kolegów, unikanie okazji do grzechów, a zwłaszcza częsta spowiedź i Komunia święta. Po drugie zaś, jego nabożeństwo do Matki Bożej. Matka Boża bowiem jest Królową wszystkich świętych, wszystkich ludzi chciałaby wprowadzić do nieba, również i was, dzieci. (Przedruk fragmentu homilii z trudno dostępnego zbioru "Ewangelia w życiu dziecka", Rok B, Rzyn - Warszawa 1987, s. 313 - 316, w opracowaniu ks. Stanisława Klimaszewskiego MIC.
Święci, dzieci i niebo, BK 4 /1988/, s. 205-206
- 3 -
Kiedyś byłem w szpitalu, by odwiedzić chorego kolegę. Właśnie przywieziono z wypadku rannego, starszego mężczyznę. Mimo odniesionych ran miał jeszcze siły, by przeklinać kierowcę samochodu, pod który z własnej winy wpadł, oburzał się na lekarzy i pielęgniarki, że ślamazarnie ratują go. Brakowało tylko, by rzucił obelgi na samego Boga. W tym samym czasie w jednym z pokojów szpitalnych umierał na raka krwi 15-letni chłopiec. Strasznie cierpiał. Po jego śmierci dowiedziałem się, że pod koniec życia mówił: Pan Jezus też był młody, niesłusznie cierpiał, a mimo wszystko nie buntował się, nie szemrał, lecz ofiarował swoje cierpienia za zbawienie świata. Ja chcę być choć trochę podobny do Niego.
Na pewno do tego umierającego chłopca odnosiły się słowa dzisiejszej Ewangelii: "Cioszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie". Połączył bowiem swoje cierpienie z krzyżem Jezusa, a to zapewnia miejsce w niebie.
Ks. Andrzejewski R., Pójść śladami świętych, BK 4 /1987/, s. 203
- 4 -
Należało odpowiedzieć na pytanie kim chciałbym być, gdy dorosnę? Uczniowie IV klas szkoły podstawowej dawali różne odpowiedzi. Wreszcie Janusz całkiem spokojnie i poważnie odpowiada, że chciałbym zostać świętym. Natychmiast pozostali uczniowie głośno się roześmiali. Ktoś z końca woła "Janusz, ty chyba się nie wyspałeś!"
Ks. Wolniak E., Uroczystość Wszystkich Świętych szczególnym świętem rodzin, BK 3-4 /1990/, s.153
- 5 -
Rodzina Tomka jest liczna. Oprócz tego, że ma rodziców i trójkę rodzeństwa, ma jeszcze kilka cioć i wujków oraz ich dzieci, czyli kuzynostwo. Spotykają się z okazji różnych uroczystości, na przykład imienin, świąt, ślubów i chrzcin. Jest wtedy bardzo wesoło i Tomek, który ma dopiero pięć lat, chętnie bawi się ze swymi kuzynami i kuzynkami, nawet tymi starszymi od niego.
Ks. Czerniejewski R, Rodzinna uroczystość, BK 3-4 /1990/, s.154
- 6 -
Dużą popularnością cieszyła się w ostatnich miesiącach piosenka Ericka Claptona zatytułowana "Łza w niebie". Ten znany amerykański piosenkarz stracił kilkuletniego syna. Jemu też poświęcił swój utwór sprzedawany dzisiaj na płytach kompaktowych w całym świecie. Clapton wykonuje go sam, akompaniuje sobie gitarą. Spokojny głos nieszczęśliwego ojca przekracza granicę dzielącą żywych od zmarłych. Słyszymy rozmowę, jaką zmarłe dziecko prowadzi ze swoim ojcem. Clapton jest głęboko przekonany o istnieniu takiego miejsca, w którym zostaje ocalona czysta miłość. Śmierć, wierzy Clapton, nie może zaćmić jasnego spojrzenia niewinnych istot.
Piosenka chwyta za serce liryzmem słów i melodii. Pewien duszpasterz odtworzył nagranie Claptona podczas Mszy świętej dla młodzieży. W miejsce homilii na tekst i melodii piosenki nałożyły się słowa tego księdza, który tłumaczył 2 angielskiego na język polski, to co śpiewał Clapton. Potem, kiedy skończyła się piosenka, padło z jego ust tylko jedno pytanie:
"Czy niebo jest dla <naiwnych>, jak głosi inna piosenka? Cisza jaka po tym pytaniu zapanowała, znaczyła więcej niż tradycyjna odpowiedź ludu po "amen" kończącym kazanie. I w tym, co śpiewa Clapton, i w tym, co przeżyła młodzież, jest siła autentycznego świadectwa.
Ks. Pyka H., Złączeni nadzieją - zbawieni miłością, BK 3-4 /1993/, s.15
- 7 -
Co dla ciebie jest najważniejsze?
Jacek chce zostać kierowcą. Zbiera modele różnych samochodów, ale najbardziej lubi modele autobusów, bo mówi, że jak dorośnie to będzie woził wycieczki, aby ludziom było wesoło. Andrzej natomiast lubi czytać książki szczególnie podróżnicze. W przyszłości chce zostać profesorem, a może nawet astronautą. Jadzia nie zdecydowała się jeszcze, ale pewnie chciałaby zostać nauczycielką. Na pewno wy też macie podobne swoje ciche marzenia.
Ks. Antoni Gorzan - Cel życia BK 85/4
- 8 -
Na jednym z cmentarzy gdańskich spotkałem płytę nagrobną z następującym napisem: "Gdy człowiek umiera, nie pozostaje po nim na ziemi nic, oprócz dobra, które pozostawił innym". To jest największa prawda o naszym życiu. O tyle jestem człowiekiem, o ile jestem dobry. Albowiem dobro jest miarą naszego istnienia i człowieczeństwa.
O. Kazimierz Kozłowski OFM Conv. ŚWIĘCI DOPEŁNIAJĄ DZIEŁA CHRYSTUSA BK 87
- 9 -
W czasie wakacyjnych wędrówek dotarłem do Iwonicza Zdroju. W kościele św. Iwona znalazłem ciekawą tablicę, którą pragnę wam dziś - w uroczystość Wszystkich Świętych - zaprezentować. A oto jej treść:
„Kimkolwiek jesteś, musisz poddać się egzaminowi!
1. Czas przygotowania różny dla każdego, zwykle kilkadziesiąt lat.
2. Termin egzaminu - nieznany dla kandydata.
3. Miejsce egzaminu - tam, gdzie skończysz życie.
4. Komisja egzaminacyjna - ty sam wydasz dla siebie ocenę nieodwołalną.
5. Cel egzaminu - twoje szczęście wieczne.
6. Przedmiot egzaminu - jeden temat: Czy miłowałem bliźniego jak siebie samego ze względu na Boga?
Uwaga! Egzaminów poprawkowych nie ma!"
O. Kazimierz Kozłowski OFM Conv. ŚWIĘCI DOPEŁNIAJĄ DZIEŁA CHRYSTUSA BK 87
- 10 -
Jest taka legenda o dwóch mnichach. Wyczytali oni w mądrych księgach, że na końcu świata jest takie miejsce, gdzie ziemia styka się z niebem. Postanowili tam pójść. Opuścili swój klasztor i rozpoczęli poszukiwania. Długo one trwały, nabrzmiałe były wieloma niebezpieczeństwami, wymagały wielu wyrzeczeń, a także odwagi do pokonywania różnego rodzaju pokuszeń. Ale podtrzymywała ich nadzieja, że kiedyś dotrą do celu, gdzie czeka na nich Pan Bóg. Wystarczy wtedy tylko zapukać i wejść.
I rzeczywiście, po wielu, wielu latach, o zmroku któregoś dnia znaleźli to, czego tak mozolnie szukali: drzwi do nieba, furtkę do Boga. Zapukali i weszli do środka z bijącym sercem. I naraz się zdumieli! Przecież to był klasztor, który ongiś opuścili. To była ich cela klasztorna, w której ongiś mieszkali. I wtedy dopiero zrozumieli, że miejsce, gdzie ziemia styka się z niebem, znajduje się na tym kawałku ziemi, który nam Pan Bóg przydzielił.
Jakże pouczająca to legenda? Mówi nam ona, że często człowiek szuka celu swojego żywota to tu, to znowu tam, niekiedy gdzieś daleko, bardzo daleko. w świecie, a w końcu znajduje go tuż, tuż, nieopodal swojego mieszkania...
WSPOMINAMY WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH BK 88
- 11 -
Poszedłem więc na cmentarz. Szedłem przez cmentarne ścieżyny, pośród okwieconych i rozświetlonych grobów. Te zadbane groby dobrze świadczą o naszej pamięci o naszych drogich zmarłych. Ale też wtedy przypomniałem sobie wiersz współczesnego poety katolickiego, księdza Jana Twardowskiego. W jednym ze swoich utworów poetyckich zauważa on - i to jakże słusznie, że "Kochamy wciąż za mało i stale za późno?" Kiedy bowiem oni żyli na ziemi, wtedy oczekiwali od nas miłości, serdeczności, życzliwości, a myśmy nie zawsze ich ją obdarzali...
Weźmy dla przykładu takie znamienne wypowiedzi niby zwykle, niby proste, ale jakże charakterystyczne. Oto żona mówi do ustawicznie zajętego pracą męża: "Ty byś nawet nie zauważył gdybym odeszła!" Albo schorowany mąż błaga żonę: "Usiądź przy mnie i porozmawiaj ze mną chociaż krótko!" Bezskutecznie! Inne rzeczy i inne sprawy akurat były ważniejsze... A potem, gdy ta droga, bliska nam osoba odejdzie z tego świata, kiedy umrze wtedy okazuje się, że właściwie to wszystko inne nie miało żadnego znaczenia. I dlatego słusznie tenże ksiądz Jan Twardowski pisze w tym samym wierszu: "Spieszmy się kochać ludzi - tak szybko odchodzą!" Gdy bowiem odejdą, łzy twojej boleści i twojego smutku już tylko na cmentarną mogiłę spłyną.
Ks. Kazimierz Pielatawski KOCHAJMY NASZYCH ZMARŁYCH BK 88
- 12 -
Zadziwiający w swej prostocie i głębi jest jeden z epizodów na katechezie z młodszymi dziećmi. Ksiądz zapytał: "Kto z was chciałby narysować świętego?" Oczywiście chciały wszystkie dzieci. Jakub rysuje mężczyznę w brązowym habicie z brązowym kapturem na głowie. Święty ma wesołą twarz, śmieje się, a może nawet śpiewa. - "Wie ksiądz, kto to?" - zwraca się z pytaniem do katechety. Ksiądz skinął głową i napisał na tablicy: „Święci byli przyjaciółmi Jezusa i ludziom czynili dobrze". A pod spodem jako pierwsze imię napisał: Franciszek. "Zgadł ksiądz" - cieszy się Jakub.
Marcin rysuje żołnierza w pełnej zbroi z mieczem u boku. Święty rozcina tym mieczem swój płaszcz na dwie części. Śmieje się przy tym, aż widać wszystkie zęby. Odtąd część płaszcza oddaje żebrakowi. "A kto to jest, wie ksiądz?" - pyta katechetę i nie czekając na odpowiedź mówi: "To mój patron, św. Marcin" siądź przytakuje głową i dopisuje na tablicy kolejne imię: Marcin.
Kasia też rysuje świętego. Jej święty jest łysy, na szyi nosi czerwony szalik i pali fajkę. W ręce ma kubeł z węglem. A śmieje się tak samo radośnie jak Marcin czy Franciszek. "Kto to jest?" - pyta katechetę Kasia. - "Poczekaj, muszę się zastanowić" - mówi ksiądz, a potem przyznaje: - "Nie, nie wiem". - "Ja wiem, kto to - woła tryumfalnie Jakub - to pan Pospiszył z naszej klatki!" - "Rzeczywiście, to on! - potwierdza Marcin. Ja też go znam!" - "On też był przyjacielem Jezusa i ludziom czynił dobrze" mówi Kasia. - "A pani Skórskiej to on aż na trzecie piętro codziennie nosił węgiel" - odpowiada Stefan. - "A mojej babci, gdy chorowała, to on robił zakupy" - dodaje Marta. - "A naszemu dozorcy pan Pospiszył gotował taką specjalną herbatę, bo bolał go żołądek - przypomina sobie Jakub i dodaje: Gdy pan Pospiszył umarł, to wszystkie dzieci na naszej ulicy płakały, a dozorca powiedział, że go nie szkoda, bo on teraz jest u Jezusa i można mu tylko zazdrościć".
Zapadło chwilowe milczenie. Dzieci były wciąż pod wrażeniem tego, co wspólnie powiedziały o panu Pospiszylu. - "No właśnie - przerwał ciszę katecheta - czy pan Pospiszyl jest świętym?" A potem wziął kredę i dopisał na tablicy: Pan Pospiszyl
W uroczystość Wszystkich Świętych Kościół podnosi nasze oczy ku górze - do nieba, gdzie niezliczone rzesze zbawionych radują się wieczną chwałą życia z Bogiem. Większość z nich to tacy "Pospiszyle", nie wpisani w liturgiczny rejestr świętych czy błogosławionych, nie przypisani patronowie profesji, miast czy narodów. Święci anonimowi i ci, których znamy z odpowiednim życiorysem, żyjący w radości bycia z Bogiem na zawsze - to prawda wiary, którą Kościół chce dziś świadomiej wyznać i nią żyć.
Ks. Jan Wnęk - ŚWIĘTYCH OBCOWANIE BK 91
- 13 -
W Krakowie, w jednej parafii, lektor Łukasz w czasie niedzielnej Mszy św. czytał słowo Boże. W środę zginął w wypadku drogowym. Na jego pogrzeb przybylo bardzo dużo ludzi. Byli koledzy ministranci i lektorzy, którzy nieśli jego trumnę do grobu. W pogrzebie wzięła udział cała klasa Łukasza z wychowawcą. Ksiądz - opiekun ministrantów i lektorów, odprawił Mszę św. i wygłosił kazanie o życiu wiecznym. Powiedział, że jak Chrystus zmartwychwstał, tak i zmartwychwstaniemy. Dziś grób Pana Jezusa jest pusty. I nasz grób będzie pusty, gdyż i , jak Chrystus zmartwychwstaniemy, by oglądać Boga twarzą w twarz. Kaznodzieja zachęcał wszystkich gorąco, aby modlili się za duszę Łukasza. Po jego pogrzebie przez dłuższy czas widziałem w kościele przed lekcjami dziewczęta i chłopców, którzy modlili się za duszę tragicznie zmarłego kolegi. Wielu z nich przystępowało do Komunii świętej. Myślę, że Pan Bóg wysłuchał tych modlitw i obdarzy duszę Łukasza wiecznym szczęściem.
O. Korneliusz Jackiewicz O.Cist. ŚWIĘTYCH OBCOWANIE BK 91
W Niepokalanowie koło Warszawy Ojcowie Franciszkanie wydają pięknie redagowany miesięcznik pt. "Rycerz Niepokalanej". Pismo to zaczął drukować, jeszcze przed wojną, sam św. Maksymilian Kolbe. Bardzo chętnie czytam ten miesięcznik przeznaczony dla rodzin (można go pokazać dzieciom). Znajduje się w nim rubryka pt. "Podziękowania". Piszą tam czytelnicy o łaskach otrzymanych od Pana Boga za przyczyną Maryi Dziewicy i św. Maksymiliana. Oto jedno z nich: "Pragnę serdecznie podziękować Miłosierdziu Bożemu, Niepokalanej i św. Maksymilianowi za przywrócone zdrowie mojej córce, lat 15. 18 X 1987 r. zachorowała na zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i mózgu. Stan był bardzo ciężki - przez dwa tygodnie leżała nieprzytomna w szpitalu. Ja, jako matka, zaufałam Bożemu Miłosierdziu uciekając się do wstawiennictwa Niepokalanej i św. Maksymiliana. Córka wróciła do zdrowia bez żadnego uszczerbku". Podpisana matka, Stanisława Figura z Jordanowa (Nr 10, 1989).
O. Korneliusz Jackiewicz O.Cist. ŚWIĘTYCH OBCOWANIE BK 91
15.
Słyszałem kiedyś historię o chłopcu w waszym wieku. Rodzice Roberta czekali na odwiedziny. Wielka była radość, gdy wujek i ciocia przyszli. Przynieśli wiele ciekawych rzeczy. Najbardziej Robert podziwiał kosztowną lornetkę, którą wujek mocno trzymał, aby czasem nie upadła na podłogę.
Któregoś dnia Robert odważył się powiedzieć: "Wujku, daj mi, proszę, na chwilkę twoją lornetkę. Chcę spojrzeć w niebo, by zobaczyć Zbawiciela razem z jego aniołami". Możecie sobie wyobrazić, jaki był rozczarowany, gdy. nic innego nie zobaczył, tylko chmury i niebieskie niebo?
Przy pogodnej nocy można przez lornetkę zobaczyć na niebie dużo ciekawych rzeczy. Ładny księżyc, niezliczone gwiazdy, ale żaden człowiek nie może nieba ujrzeć patrząc z ziemi, by zobaczyć Zbawiciela.
Ks. Henryk Gościniak POMIĘDZY NIEBEM A ZIEMIĄ BK 92
16.
Bohater powieści Jacka Londona "Miłość życia" ukazany został w sytuacji ekstremalnej: zagubiony w bezludnych terenach północnej Kanady w czasie srogiej zimy, pozbawiony broni i pożywienia, głodny i zmarznięty najpierw idzie, potem już tylko czołga się po śniegu w kierunku ludzkich siedzib. W tym krańcowo wyczerpanym człowieku do ostatka drzemie instynktowne pragnienie trwania.
W powieści Władysława Jana Grabskiego „Konfesjonał” opisany został przebieg rozmowy wikarego, ks. Sadoka Górskiego z umierającym proboszczem, ks. Mikutowiczem: "Jakie będzie jutro, które wzejdzie po mojej śmierci? Kto dokończy budować kościół Czy ksiądz to potrafi Sadok odwrócił głowę do okna. Widział niebo przejrzyste i nieruchomą zieleń wierzchołków drzew. Mówił, nie odwracając głowy: - Jutro znów dzie dzień. Ludzie zejdą się do kościoła. Pomogą dokończyć budowy. kościoła, potem Potem nowi ludzie, których nie było i jeszcze nie ma, przyjdą po nas, by dać świadectwo Chrystusowi. Bo tylko Chrystus, księże proboszczu, jest jeden i ten sam: dziś z nami, jutro z innymi".
Ks. Śniegocki J. Z książki IDŹCIE I NAUCZAJCIE
17.
Święty Franciszek Salezy (1567-1622), założyciel zakonu wizytek, przez swe pisma ascetyczne [przede wszystkim przez niezapomnianą "Filoteę") szerzył zasady życia wewnętrznego i dążenia do doskonałości dla ludzi świeckich. Nic dziwnego, że był też rozchwytywanym kierownikiem duchowym. Pewnego razu przyszła do niego jakaś pobożna dama z wielkim pytaniem, co ma robić, aby zostać świętą. Spodziewała się jakichś długich poważnych rozważań, precyzyjnych wskazówek, nadzwyczajnych ćwiczeń ascetycznych. A tymczasem święty powiedział jej bezceremonialnie: - Niech pani uważa, aby na przyszłość ciszej zamykać drzwi!
Wielu ludzi myśli o świętości podobnie, jak ta pobożna dama, kojarząc świętość z czynieniem jakichś nadzwyczajny rzeczy. Wielu słysząc słowo: "świętość, uśmiecha się i wzruszając ramionami mówi: - To nie dla mnie. To mnie nie interesuje. Tym niemniej w duszy każdego człowieka leży tęsknota za świętością.
KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ - A -
18.
Jesienny dzień o wyjątkowym nastroju i głębokiej wymowie... Na cmentarzach, popołudniową porą, sprawowana jest Eucharystia i urządzane są procesje z modlitwami za zmarłych. Tradycja każe nam kierować kroki ku grobom bliskich i przyjaciół (choć dopiero jutro przypada wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych). Za bramą cmentarną milkną głosy rozmowy, przy grobach ozdobionych kwiatami, wieńcami i płonącymi zniczami słychać szept modlitw. Tutaj żywi spotykają się ze zmarłymi. Pamięć umożliwia odnowienie więzów miłości z tymi, którzy odeszli.
W atmosferze modlitwy i zadumy stawiamy sobie pytania dotyczące życia i śmierci, czasu i wieczności, sensu i celu naszej wędrówki poprzez ziemię: skąd?, dokąd?, po co?. Dla uzyskania odpowiedzi nie wystarczy twórczy wysiłek ludzkiego umysłu, bogactwo wiedzy. Trzeba nam sięgać do kart zapisanych Bożym Objawieniem, do tego, co sam Bóg chce nam powiedzieć. On poprzez liturgię uroczystości przekazuje jedną, zasadniczą prawdę: istnieje niebo, jest wieczność, jest świat zbawionych! Nie wszystko zamyka się w kręgu wytyczonym ziemskim horyzontem. Ten nieprzemijający, piękny, Boży świat jest już zapoczątkowany w życiu każdego ochrzczonego, a jego pełnia otworzy się po przekroczeniu bramy śmierci, po wyjściu z ciemności grobu.
Ks. Edward ĆMIEL KU WSPÓLNOCIE ZBAWIONYCH Materiały Homiletyczne Nr 138 Rok A/B - Kraków 1993
19.
W ubogiej, chłopskiej rodzinie w podkrakowskiej wsi, urodziła się dziewczynka jako już jedenaste z kolei dziecko. Dom rodzinny wszczepił w nią zasady wiary katolickiej. Smutne było jej dzieciństwo... W szesnastym roku życia została posłana na służbę. Służyła kolejno u kilku krakowskich rodzin zaskarbiając sobie szacunek i zrozumienie dla swej uczciwej pracy. Służąc ludziom - służyła Bogu. Ideały miłości bliźniego wcieliła w czyn szczególnie w czasie I wojny światowej wśród rannych żołnierzy i jeńców. Pan Bóg zaczyna ją doświadczać... Dużo cierpi. Choroba zaczyna zbierać swoje żniwo. Opuszczona przez ludzi, wszystkie swoje cierpienia ofiarowuje Bogu. Z pełna radością i ufnością zmarła w Chrystusie. Błogosławiona Aniela Salawa do tej doskonałości doszła na służbie, jako pomoc domowa. Jej świętość to pasmo uczciwej pracy, dobrych uczynków, żarliwej modlitwy i miłości Boga.
Ks. Mieczysław Liberacki - JEDNA ŚWIĘTA RODZINA - ŚWIĘTYCH OBCOWANIE BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(137) 1996
20.
Niedawno papież Jan Paweł II beatyfikował niemieckiego księdza, Adolfa Kolpinga (1813-1865), zwanego też często "Katolickim Marksem". Poświecił on swoje życie ochronie praw robotników, zwłaszcza kobiet i dzieci, w okresie rewolucji przemysłowej w Europie. Uchodzi za pioniera chrześcijańskiej doktryny społecznej i twórcę alternatywy wobec marksizmu.
Rozpoczął on swoją działalność w 1848 roku, tj. w roku, w którym Karol Marks opublikował swój Manifest Komunistyczny. W 1849 roku w Kolonii ks. Kolping utworzył pierwsze katolickie stowarzyszenie robotników. Jan Paweł II podczas Mszy beatyfikacyjnej na Placu Świętego Piotra powiedział: ."W wielu krajach Europy totalitarne reżimy komunistyczne upadły. Czym zostaną one zastąpione? Jaka jest alternatywa wobec marksistowskiej teorii społecznej, której konsekwencje doprowadziły świat do ruiny? Alternatywa, jaka Kolping nam oferuje, opiera się na Ewangelii: nie zrozumie się nigdy wystarczająco i jak należy głębokiej rzeczywistości świata politycznego i społecznego, jeśli nie uwzględni się równocześnie aspektu religijnego. Religia jest i pozostanie, czy się tego chce, czy nie, najgłębsza, pierwsza i ostatnia potrzeba człowieka". Te słowa Papieża jakżeż są aktualne dzisiaj, w uroczystość Wszystkich Świętych!
Ks. Władysław Kolorz - "KTO POKŁADA W NIM NADZIEJĘ, UŚWIĘCA SIĘ" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(137) 1996
21.
9 grudnia 1995 roku odbyła się w Katedrze Chrystusa Króla w Katowicach pierwsza sesja publiczna procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego Ks. Franciszka Blachnickiego. W Katedrze śląskiej zgromadziło się bardzo wiele ludzi, szczególnie młodzieży. Trzeba przyznać, że Ksiądz Franciszek dopóki żył tu na Ziemi, bardzo kochał młodzież i chciał jej pokazać prawdziwy sens życia w Kościele. Czasy nie były łatwe, były to czasy systemu totalitarnego, w których dominowało kłamstwo i przemoc. Wtedy on wskazał młodzieży na Boga, który jedynie może zaspokoić człowieka. Sesji publicznej przewodniczył Metropolita Katowicki, arcybiskup Damian Zimoń. Przyjął przysięgę trybunału, postulatora i zaapelował o wielka modlitwę w intencji procesu. Trzeba bowiem przeprowadzić badania wszystkich pism, działalności i życia Sługi Bożego i wykazać heroiczność cnót.
W końcu XX wieku Sługa Boży, Ks. Franciszek, "gorliwy apostoł nawrócenia i wewnętrznej odnowy człowieka", jest dla nas wielkim darem w dążeniu do świętości. Warto też wracać do nauk, które nam pozostawił. Dziś, w uroczystość Wszystkich Świętych zastanówmy się nad jego słowami o nowym człowieku, które tak bardzo korespondują ze słowami dzisiejszej Ewangelii. "Podstawową rzeczywistość, która musimy tworzyć, jeżeli chcemy wyzwalać człowieka, to jest najpierw sam nowy człowiek. Żadna reforma zewnętrzna, społeczna, polityczna, gospodarcza nie przemieni wnętrza człowieka, nie stworzy nowego człowieka... Kolejność zadań jest taka, że najpierw musi być tworzony nowy człowiek. Musimy najpierw zrozumieć, że wiara to jest po prostu moc, która musi nas przekształcać, wchodzić w nasze życie i je przemieniać, że wiara musi być czynna przez miłość. Chcąc wyzwolić świat, przemienić go, chcąc pomagać naszym braciom, zaczynamy od tego zadania istotnego, jakim jest przemiana człowieka, przemiana jego serca. Istota nowego człowieka jest życie w dawaniu siebie, życie w spotkaniu, w dialogu, a potem w komunii z innymi. Nowy człowiek musi tworzyć nowa wspólnotę, w której on dopiero się rozwija. Kościół, jeżeli się wciela w konkretne wspólnoty, które pokazują światu, że można żyć w braterstwie, że można żyć w takich układach i systemach, gdzie ludzie sobie wzajemnie służą a nie są nastawieni na to, aby wzajemnie się wyzyskiwać - objawia nowy porządek, nowa rzeczywistość i staje się dla ludzkości znakiem nadziei".
Ks. Władysław Kolorz - "KTO POKŁADA W NIM NADZIEJĘ, UŚWIĘCA SIĘ" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(137) 1996
22.
Ksiądz Franciszek Blachnicki przeżył w więzieniu w Katowicach 17 czerwca 1942 roku swoje nawrócenie i całkowicie zawierzył Bogu. Dlatego potem bez reszty poświęcił się budowaniu Królestwa Bożego. Wszystkie dzisiejsze czytania zwracają nam uwagę, że jeśli w życiu oprzemy się na Bogu, to dojdziemy do świętości. W dzisiejsza uroczystość kapłani zwiastują Chrystusowe osiem błogosławieństw, głoszą: "Cieszcie się, bo wielka jest wasza nagroda w Niebie." Ale kto dziś poważnie traktuje Chrystusowa Ewangelię?
Młodzież ma swoje drogi do szczęścia...
- Wyjechać za ocean albo przynajmniej na Zachód - tam można żyć, nie tak jak u nas!
- Może nam się reformy udadzą, poprawia się warunki gospodarcze, zniknie bezrobocie, będą mieszkania, pełne sklepy... To dopiero będzie dobrze!
- Nie patrzeć na nic, tylko zdobywać jak najwięcej pieniędzy. Kto ma dużo pieniędzy, to mu nawet kryzys nic nie zrobi.
Trzy wersje dróg do "pełni życia". Każda na pierwszy rzut oka wydaje się dobra, ale to tylko na pierwszy rzut oka. Badania wykazują, że szczęście ludzi wcale nie jest wprost proporcjonalne do stopnia dobrobytu. Raczej odwrotnie - im większy dobrobyt, tym mniej dzieci w rodzinach, tym więcej samobójstw... Bo za pieniądze możemy kupić wspaniałą sypialnię, ale nie spanie. Możemy kupić książki, ale nie rozum. Za pieniądze możemy kupić różne artykuły żywnościowe i mięso, ale nie apetyt. Za pieniądze możemy kupić dom, drogie kamienie, biżuterię, złoto, ale nie dobra atmosferę rodzinną. Możemy kupić lekarstwa, ale nie zdrowie. Za pieniądze możemy więcej mieć, ale z miłością możemy więcej "być". Za pieniądze możemy kupić materiały budowlane i wybudować kościół, ale nie możemy kupić Nieba...
Ks. Władysław Kolorz - "KTO POKŁADA W NIM NADZIEJĘ, UŚWIĘCA SIĘ" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(137) 1996
23.
Pewien biedny i pobożny Żyd, którego głównym źródłem utrzymania była krowa, miał w zwyczaju odkładać każdego tygodnia trochę pieniędzy, uzyskanych ze sprzedaży mleka, aby rozdać je między ubogich. Chciał, aby i oni mogli godnie świętować szabat. Któregoś dnia - nie wiadomo, czy cena mleka poszła w dół, czy krowa dawała mniej mleka - zabrakło pieniędzy na jałmużnę dla biednych. Biedny Żyd bez najmniejszego wahania zabił wtedy krowę i biednych obdzielił tego dnia mięsem zamiast pieniędzmi. Kiedy następnego dnia jego żona przyszła doić krowę, ze zgrozą stwierdziła, że bydlęcia nigdzie nie ma. Pobiegła do męża ze skarga, że krowa uciekła. Pobożny Żyd odparł jej ze stoickim spokojem: "Nie, ona nie uciekła, ona wstąpiła do nieba".
Ks. Władysław Kolorz - "KTO POKŁADA W NIM NADZIEJĘ, UŚWIĘCA SIĘ" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(137) 1996
24.
W swojej wizji św. Jan Apostoł dostrzegł: "Ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków". Na pewno są wśród świętych i Polacy. Jak podczas Igrzysk Olimpijskich szukamy wzrokiem sportowców w biało-czerwonych strojach i cieszymy się ich sukcesami, tym bardziej trzeba się cieszyć świętością ludzi pochodzących z naszego kraju, z naszej parafii czy wspólnoty zakonnej. Oczyma wyobraźni widzimy w niebie św. Wojciecha, który równo 1000 lat temu został zamordowany podczas pracy misyjnej; bielą czystości swoich szat i duszy zadziwia św. Stanisław Kostka 18-letni patron polskiej młodzieży; jest św. Jadwiga, która poznała wszystkie trudy polskiej kobiety i matki; jest św. Maksymilian, który widział dymy krematoriów i słyszał jęki konających, którym tylko modlitwą mógł pomagać. Bóg wie na pewno, a my tylko przypuszczamy, że jest też w niebie ks. Popiełuszko i kardynał Stefan Wyszyński, pewnie i polegli stoczniowcy z 70 r. i górnicy z "Wujka", matka, która zmarła przy porodzie i student Januszek, który całe życie był ministrantem, a którego jakaś dziwna choroba wyrwała z grona rodzeństwa i zdumionych kolegów. Pewnie w niebie jest ktoś z twojej bliskiej rodziny. Jedni tak ciężko pracowali, inni umierali pod aparatem tlenowym, jeszcze inni już na ziemi nazywani byli "chodzącą dobrocią".
Ks. Stanisław Tulin Cor - PODOBNIE JAK ON JEST ŚWIĘTY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(139) 1997
25.
Św. Jadwiga przybyła do nas z Węgier. Chciała wyjść za mąż za kawalera z Wiednia. Znali się już od dawna. Ale gdy została królową Polski poproszono ją, by wyszła za Władysława Jagiełłę - Litwina. Jadwiga zgodziła się, choć nie przyszło jej to łatwo. Wiedziała jednak, że gdy poślubi Jagiełłę, on przyjmie chrzest święty, a wraz z nim ochrzci się cały jego naród. Zgodziła się po długiej modlitwie, ponieważ bardzo kochała Pana Jezusa. Pragnęła, by Litwini również poznali Jezusa i pokochali Go.
Jako królowa była bardzo dobra i miłosierna dla biednych i chorych żyła skromnie, a wszystkie swe klejnoty zapisała dla uniwersytetu w Krakowie, aby Polacy mogli łatwiej zdobywać wiedzę i więcej znaczyli w Europie.
Ale dlaczego mówię wam o św. Jadwidze? Przecież dziś nie jest jej święto, tylko jest święto Wszystkich Świętych?!
Tak, lecz do niedawna Jadwiga nie miała osobnego święta. Nie była przez Papieża ogłoszona jako już zbawiona. Ale czy to oznaczało, że jej nie było w niebie? Nie. Była tam. Brakowało tylko potwierdzenia tego przez Kościół.
Otóż, moi kochani, takich świętych będących już w niebie jest bardzo wielu. Nie znamy ich jeszcze z imienia. Kiedyś poznamy osobiście. Kościół oddaje im cześć dzisiaj, w jedną wspólną uroczystość Wszystkich Świętych. ...
Pewnego razu królowa Jadwiga dowiedziała się, że w Wielkopolsce rycerze królewscy ograbili ubogich wieśniaków-zabrali im bydło. Natychmiast poszła do króla, swego męża, i zażądała, by biedakom zwrócono własność. Gdy tak się stało, nadal była jeszcze zasmucona i powiedziała: "A któż im łzy powróci?"
Nic dziwnego, że taką Królową kochał cały lud! I ukochał ją też Pan Bóg - przyjął do nieba. I my możemy pójść śladami Jadwigi, dzięki miłosierdziu dostać się do grona świętych.
Ks. Rafał Czerniejewski - PODOBNIE JAK ON JEST ŚWIĘTY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(139) 1997
26.
Kiedyś podczas katechezy omawialiśmy temat związany ze świętością. Długo udawało mi się nie zauważać znudzonych min słuchaczy. Wreszcie, zmęczony atmosferą zadałem pytanie: "Kto z was chce dostać się do nieba?" Jak było do przewidzenia, wszystkie ręce powędrowały w górę. Gorzej było z pytaniem: "Kto chce być świętym?" Kontynuując wywód zapytałem: "Jacy ludzie dostają się do nieba?" Po kilku opiniach ustaliliśmy, że są tam ludzie, których nazywamy świętymi. "Dziwne, wszyscy chcą być w niebie, w niebie są święci, a nikt nie chce być świętym" - zakończyłem wywód. O dziwo, na twarzach pojawił się przebłysk zainteresowania. Z późniejszych wypowiedzi wynikało, jak bardzo zdeformowany obraz świętego posiadali ci młodzi chrześcijanie.
Gdzie szukać źródeł tej deformacji? Myślę, że jest ich wiele. Cząstka odpowiedzialności za ten stan spoczywa chyba także na katechetach, którzy omawiając problem świętości, posługiwali się postaciami świętych, których życie i działalność staje się mało czytelna dla dzisiejszego, młodego pokolenia. Wyobrażenie to ma też swoje podstawy w myśleniu wielu starszych, dla których pojęcie świętości zarezerwowane jest wyłącznie dla zakonników i księży, ale żebym ja, zwykły człowiek? - to chyba niemożliwe!
Ks. Jan Kasztelan - ŹRÓDŁO ŚWIĘTOŚCI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(141) 1998
27.
W zakończeniu sztuki Thorntona Wildera pt. "Nasze miasteczko" pada pytanie: "Czy są ludzie, którzy żyjąc zgłębiają życie?" Autor podaje się odpowiadać negatywnie, gdyż jego zdaniem ludzie są zaślepieni. Ale po pewnym namyśle dodaje: "Może święci i poeci - w pewnym stopniu."
Zastanawiające, że w nowoczesnej sztuce, przedstawiającej zwyczajne życie w amerykańskim miasteczku; znajdują się takie spostrzeżenia. T. Wilder tylko dwom grupom ludzi pozwala nie ulec tępym mechanizmom życia wypełnionego żałosną doczesnością: poetom i świętym. Warto zastanowić się nad takim stwierdzeniem w tegoroczną Uroczystość Wszystkich Świętych.
Ks. Jan Pluta UWIELBIANI PRZEZ OJCA Współczesna Ambona - Kielce 1985 Rok XIII Nr 4
28.
Kto to jest bohater? Jaki musi być? Od razu widzę las rąk w górze. Chcesz powiedzieć, że to człowiek odważny, który nie kłania się byle komu. Dla bohatera nie ma przeszkód. Każdą trudność pokona. Mógłbyś nawet wymienić film czy pozycję książkową z twoim ulubionym bohaterem. Takim jak on chciałbyś być! Zawsze pierwszy, zawsze mile widziany, nigdy nie przegrywający.
Są i wśród was takie dziewczyny i tacy chłopcy, na których nie zwracacie szczególnej uwagi. Są oni nawet czasem nie lubiani. Nie pchają się do pierwszych rzędów w klasie, na akademii. Wszelkie wyróżnienia też ich omijają. Nie są duszą grupy. Tacy jakby przeciętni.
Kiedy jednak potrzebujesz zeszyt, bo masz zaległe lekcje i trzeba je przepisać, to "ci - zawsze pierwsi" - znajdą wymówkę, by nie pożyczyć, ci drudzy, choć nie są orłami, chętnie pożyczą.
Zapomniałeś śniadania do szkoły - wiesz, że tylko nieliczni się z tobą podzielą swoim. Jesteś na wycieczce - popatrz uważnie: klasowy bohater kroczy z przodu dumny jak paw, a ten, którym może pogardzasz jest gotów nieść oprócz swojego plecaka również twój, gdybyś był w potrzebie i nie miałbyś już sił by iść dalej. Jest i w twojej klasie, na twoim podwórku taka grupa kolegów i koleżanek, która gotowa jest przyjąć nawet niesłusznie karę, by nie zdradzić tego, który może niechcący zawinił i boi się przyznać do błędu. Nie skarżą, pocieszą, gdy coś ci się nie udało, pamiętają by cię odwiedzić, gdy leżysz chory w łóżku.
To nie bohaterowie filmowi! To ŚWIĘCI naszych czasów! Do której grupy należysz?
Kim chcesz być - bohaterem filmowym, którego popularność trwa parę dni czy najwyżej kilka lat, a może bohaterem mianowanym przez samego Pana Jezusa czyli ŚWIĘTYM, którego chwała nigdy nie przeminie?
Wybieraj!
Ks. Józef Wycisło BOHATER CZY ŚWIĘTY? Współczesna Ambona - Kielce 1988 Rok XVI Nr 4
29.
W barokowych kościołach obrazy nad głównymi ołtarzami, zamykającymi nawę główną są tak zrobione, że wyglądają jak drzwi, i dlatego nie czynią wrażenia zakończenia kościoła, lecz nowego początku, otwierającego wejście do czegoś większego. Idea ta jest symboliczną i interpretacją tajemnicy Eucharystii, odprawianej przy ołtarzach. Eucharystia nie zamyka się w sobie, lecz jest niejako progiem poprzez który człowiek wstępuje w Boży świat.
Bp Gerard Kusz - WEZWANI DO ŚWIĘTOŚCI Współczesna Ambona 1993
30.
Błogosławiona siostra Urszula Ledóchowska pisała: "Święty to przyjaciel, pocieszyciel, to brat kochający. Odczuwa nasze biedy i troski, modli się za nas; pragnie dobra naszego i szczęścia". Święci nie istnieją sami dla siebie, lecz są drzwiami, przez które łatwiej nam przyglądać się Bogu.
Ks. Mariusz Szram - "BĄDŹCIE I WY DOSKONALI" (Mt 5,48) Współczesna Ambona 1993
31.
Dzisiaj swoje imieniny i urodziny mają wszystkie Kaśki i Małgośki; wszyscy Jackowie. No, oczywiście Tomkowie... Mówię prawdę. Sprawdziłem w kalendarzu. Wszyscy. Dosłownie wszyscy mają dzisiaj swoje święto. Cała ziemia cieszy się dzisiaj z całym niebem.
A tam
w niebie podobno
"Trzeba minąć św. Piotra z ciężkim kluczem, Agnieszkę z barankiem przy twarzy
Teresę co jeszcze kaszle bo marzła w klasztorze
trzeba przepychać się przez męczenników co stanęli z krzyżami i utworzyli korek obok skromnego bociana
obok Agaty co częstuje solą
obok świętego Franciszka z wilkiem (zdejmuje mu kaganiec żeby mógł poziewać)
obok świętego Stanisława z zeszytem do polskiego - i widzę wreszcie moją matkę
w nie spalonym domu
przyszywa guzik co się gubił stale
Ile trzeba przejść nieba żeby ją odnaleźć"
(Ks. J. Twardowski, "W niebie")
...Tak podobno jest w niebie. Tam naprawdę są oni wszyscy. Żyją. Śpiewają. Cieszą się. Są. Przyodziani w białe szaty; czyste, piękne ubrania. Ani śladu kurzu. To są ci wszyscy, którzy żyli wśród nas i przed nami. Tam w niebie jest też Marcin, który zmarł w ubiegłym roku; jest Justyna, która wpadła pod samochód.
Ks. Waldemar Pawlik - W NIEBIE Współczesna Ambona 1993
32.
Przypomnijmy sobie świętą Jadwigę Królowę, której przypisano zdanie: "Kto im łzy powróci?" Ujęła się za skrzywdzonymi chłopami. Naprawiono krzywdę, ale czy do końca da się ją naprawić? Kto im łzy powróci? Miłosierna święta Królowa, która potrafiła otworzyć rękę i darować biednemu lub potrzebującemu. "Błogosławieni miłosierni".
Czy możecie sobie wyobrazić pralnię miejską w Krakowie, gdzie święty Brat Albert Chmielowski zgromadził wszelką nędzę fizyczną i moralną Krakowa? Poświęcił im swoje życie. Tam w pralni zbudował im dom i tam nakarmił ich nieprawość, zło, bezwstyd, niesprawiedliwość. Pod wpływem jego miłosierdzia i naśladujących go sióstr albertynek bestialsko złe twarze przemieniały się w ludzkie oblicza. Pod opieką dobroci ludzie ci w końcu godnie unierali. "Błogosławieni miłosierni".
Bp Kazimierz Ryczan - DZIĘKCZYNIENIE ZA ŚWIĘTYCH Współczesna Ambona 1997
33.
Odchodzili z tego świata różnie. A może tak jak opisywany Boryna z Chłopów Reymota? Doszedł on do niejakiej przytomności po długich tygodniach leżenia. Był środek nocy i księżyc świecił pełnym blaskiem. Pomyślał, że już dnieje. Przeżegnał się raz i drugi, potem wyruszył na zagon. Nabrał ziemi w koszulę i zaczął siać, jak zboże. Posłuchajmy, co pisze Reymont: "Zmartwiał naraz, wszystko przycichło i stanął w miejscu, błyskawica otworzyła mu oczy z pomroki śmiertelnej, niebo się rozwarło przed nim, a tam w jasnościach oślepiających Bóg Ojciec, siedzący na tronie ze snopów, wyciąga ku niemu ręce i rzecze dobrotliwie: - Pójdźże duszko człowieka, do mnie. Pójdźże, utrudzony parobku.
Zachwiał się Boryna, otworzył ręce, jak w czas podniesienia: Panie Boże zapłać! - odrzekł i runął na twarz przed tym majestatem Przenajświętszym. Padł i pomarł w onej łaski Pańskiej godzinie..."
Bp Kazimierz Ryczan - DZIĘKCZYNIENIE ZA ŚWIĘTYCH Współczesna Ambona 1997
34.
Opowiadał misjonarz autentyczne wydarzenie: przychodzi do niego w czasie Misji kobieta z karteczką, na której jest adres i mówi, "Niech Ojciec idzie tam z Panem Jezusem do mojego syna". Poszedł. Mężczyzna zaszokowany .. ja nie prosiłem...ale matka Pana mnie przysłała...osłupiał..."przecież moja matka nie żyje!" I nawrócił się. (autor słyszał od opowiadającego). Inna z kolei matka przychodziła do syna zza grobu i dawała mu wskazówki, jak ma postępować w czasie choroby swojej (autentyczne).
Ks. Jan Pietryka ŚWIĘTYCH OBCOWANIE w MATERIAŁY HOMILETYCZNE Rok B Pod Red. Ks. Dr Stanisław Sojka - Tarnów 2000
35.
Jakie to nieraz przykre: umrze ojciec, matka, wychowali dziecko, majątek oddali, a po śmierci nie ma komu nawet na Mszę Świętą dać przez całe lata. Pomyśl, że ty też umrzesz i będziesz pragnął pomocy.
Przez modlitwę wytwarza się bliskość, ta osoba jest przy tobie, o niej myślisz...i to jest Świętych Obcowanie!
Oni zaś, skoro sobie pomóc nie mogą, modlą się za ciebie, żebyś Ty szedł lepszą drogą niż oni, żebyś uniknął wielu błędów i grzechów. Są ludzie, którzy mają gorące nabożeństwo "Do dusz Czyśćcowych" i np. gdy chcą się obudzić o określonej godzinie, to modlą się właśnie do dusz czyśćcowych i zawsze się obudzą.
Ks. Jan Pietryka ŚWIĘTYCH OBCOWANIE w MATERIAŁY HOMILETYCZNE Rok B Pod Red. Ks. Dr Stanisław Sojka - Tarnów 2000
36.
Kiedyś czytałem historię pewnej superpobożnej Amerykanki, która tak bardzo chciała zbawienia, że szukała szczęścia w wielu Kościołach i wyznaniach. Średnio dwa razy do roku zmieniła wyznanie. Była u katolików i prawosławnych, była u mormonów i hindusów. Pewnego razu zjawił się u niej reporter i zadał jej pytanie: Czy rzeczywiście sądzi pani, jak się powszechnie uważa, że do nieba nie wejdzie nikt oprócz pani i pańskiej służącej? Kobieta zamyśliła się głęboko, a po chwili odpowiedziała: Ze służącą to nie jestem taka pewna.
Ludzka pycha może skutecznie odstraszać od dostania się do bram niebieskich. Dlatego już teraz, póki nam życia wystarcza pracujmy na bilet do nieba, gdyż to jest najwspanialsze miejsce i wszyscy tam powinniśmy się spotkać.
Ks. Marcin Krępa KU BRAMOM NIEBIOS w MATERIAŁY HOMILETYCZNE Rok B Pod Red. Ks. Dr Stanisław Sojka - Tarnów 2000
37.
Błądziłem, grzeszyłem, używałem świata, ale poznałem Boga i powróciłem do Niego - mógłby zawołać św. Augustyn. Byłem szulerem, graczem, karciarzem- powie św. Kamil. Byłem pijakiem, nim się nawróciłem - powiedziałby św. Mateusz Talbo. A ja byłam gwiazdą nocnej ulicy - musiałaby wyznać św. Małgorzata z Kortony, ale przyszedł dzień, taki dzień, że Bóg uderzył mnie swoją łaską i zrozumiałam swój błąd, i pokuta, pokuta i jeszcze raz pokuta za grzechy uczyniła to, że dziś moje święto, mój dzień.
Ks. Stanisław Kołodziej w WIERZĘ W BOGA OJCA - Materiały Homiletyczne Rok A - Pod red. Ks. dr Stanisław Sojka Tarnów 1999
38.
Na długo zatrzymam pamięć moich rodziców - pisze profesor AGH w ankiecie "Bezimienni mówią o modlitwie". Na długo zatrzymam pamięć moich rodziców. Kiedy jako mały chłopiec chodziliśmy do kościoła 6 km., raz po Mszy św. wyszedłem sam i czekałem na rodziców przed kościołem. Nie ma ich i nie ma. Zacząłem ich szukać. Znalazłem ich w bocznej kaplicy Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Odmawiali Różaniec. Teraz mieszkam w Krakowie. Jestem profesorem AGH, i kilka razy do roku, nie tylko na Wszystkich Świętych, jadę do mojej wioski. Wchodzę do tej kaplicy I na tych stopniach, na których oni klęczeli i ja odmawiam Różaniec za nich, a może do nich. Bo byli świętymi rodzicami i wierzę, że są w niebie. Później idę do proboszcza i zamawiam Mszę św. w dniu ich imienin, urodzin i Wszystkich Świętych. I przyjeżdżam na te Mszę Św. a potem idę i modlę się nad ich grobem".
Ks. Stanisław Kołodziej w WIERZĘ W BOGA OJCA - Materiały Homiletyczne Rok A - Pod red. Ks. dr Stanisław Sojka Tarnów 1999
39.
"Pewnego dnia jeden z najsławniejszych profesorów uniwersytetu, kandydat do nagrody Nobla, dotarł nad brzeg jeziora. Poprosił przewoźnika, by wziął go do swej łodzi na przejażdżkę po jeziorze. Dobry człowiek zgodził się. Gdy byli już daleko od brzegu, profesor zaczął go wypytywać.
- Znasz historię?
- Nie!
- A więc dwie czwarte twego życia poszły na marne. Znasz filozofię?
- Nie.
- A więc jedna czwarta twego życia stracona. Znasz astronomię?
- Nie.
- A więc trzy czwarte twego życia są stracone. Nagle niespodziewanie zaczęła szaleć okropna burza. Łódka na środku jeziora kołysała się jak łupinka orzecha. Przewoźnik przekrzykując ryk wiatru, zapytał profesora:
- Umie pan pływać?
- Nie - odpowiedział profesor.
- A zatem całe pana życie jest stracone...
(B. Fenero, Śpiew świerszcza polnego, s. 6)
Moi Drodzy! Przeżywając w dniu dzisiejszym tę wspaniałą Uroczystość Wszystkich Świętych, dziękujemy Bogu za te rzesze ludzi świętych, którzy wygrali swoje życie, którzy postawili w swoim życiu na Boga. Oni nabyli tę najważniejszą umiejętność miłowania Boga i bliźniego. W pewnym momencie weszli na właściwą drogę. Dlatego możemy o nich mówić "błogosławieni" czyli - szczęśliwi.
Ks. J. Wielgus Wygrać swoje życie s. 49, Materiały Homiletyczne Listopad/Grudzień Nr 160