fazy rozwojowe Eriksona Eseje benia, Psychologia Rozwojowa


RODZINA

Rodzice czy karierowicze? W pogoni za karierą. Jaki ma to wpływ na tożsamość dziecka w I fazie rozwojowej Erika H. Eriksona.

Wśród naturalnych środowisk wychowawczych szczególne znaczenie dla rozwoju i wychowania dziecka ma rodzina. Stanowi ona podstawowe środowisko życia człowieka. Rodzina jest dla każdego człowieka grupą podstawową, to znaczy taką, w której członkowie pozostają ze sobą w bliskim kontakcie i wzajemnie ze sobą współdziałają. Swoje rozważania zacznę od przedstawienia definicji rodziny według Janusza Korczaka, pedagoga o wielkim sercu. Jak mówi rodzina to podstawowa komórka wychowawcza, złożona z małżonków i dzieci, także ogół krewnych obojga małżonków. W rodzinie obowiązuje całkowite równouprawnienie obojga małżonków. Powinni oni współdziałać dla dobra i zaspokajania jej potrzeb. Szczególnie ważnym obowiązkiem małżonków jest opieka nad dziećmi i właściwe ich wychowywanie.”

Rodzina to nie tylko grupa osób pozostająca w pewnej relacji, silnie oddziałująca na siebie. To nie tylko skomplikowana sieć miłości , radości, przywiązania, czy też poczucia winy, troski, złości. To coś co nazwać można cudem. Gdy dwoje ludzi otrzymuje w darze tą małą istotę szczęścia, jakim jest dziecko, mają przed sobą ogromne zadanie do wykonania. I choć nie zdają sobie z tego sprawy, to w tym momencie stawiają wszystko na jedna kartę.

„Co masz z tym zrobić? Cieszyć się, że uważają Cię za osobę ważną. Ciesz się, że zostawiasz innym sprawy świata, a tymczasem sama tworzysz nowego człowieka(…). Jeśli ciebie to wszystko cieszy, to tak, jakby dla dziecka zaświeciło słońce. Radość matki musi być w tym obecna, inaczej owe czynności stają się martwe, bezużyteczne i mechaniczne”. Tak czytamy w jednym z poradników dla przyszłych rodziców. Zanim dziecko przyjdzie na świat musimy się do tego odpowiednio przygotować.

W obecnych czasach młodzi rodzice mają nowe poczucie czekającej ich roli. Nowocześni rodzice czekają, planują potomstwo, czytają poradniki, korzystają z różnych pomocy. Wiedzą, że będą mogli zapewnić odpowiednią opiekę tylko dwójce, trójce dzieci, dlatego więc zabierają się do tej ograniczonej pracy rodzicielskiej w najlepszy możliwy sposób: wykonują ja sami. Wynikiem tego jest więź, której intensywnej i bogactwo jest sama w sobie zatrważająca. Co powoduje zanik tej więzi? Różnego rodzaju patologie, odchylenia od normy. Jedną z takich jest brak czasu dla rodziny, spraw najważniejszych. Z pozoru nie groźne, jednak przekształcić się to może w nieszczęście, które odczuje cała rodzina, a najbardziej dziecko, które wymaga ogromnie dużo uwagi.

Erik H. Erikson nadał I fazie rozwojowej residuum tożsamościowe, które brzmi następująco: „Jestem nadzieją, jaką mam i daję. Jakie potrzeby ma dziecko w pierwszej fazie rozwojowej? Co jest ważne, by rozwijało się ono prawidłowo? O co trzeba zadbać? W tym jakże ważnym okresie pojawia się najsilniejsza potrzeba poczucia ufności, kondycja egzystencjalna pozwalająca „oczekiwać i spodziewać się mającej minimum komfortu interakcji z najbliższym otoczeniem”. Eric H. Ericsson za najbardziej fundamentalną „przesłankę witalności” jednostki uznaje poczucie zasadniczej ufności, która jest przenikającym ja nastawieniem wobec siebie i świata, wywodzącym się z pierwszych lat życia. Ufność ta przy tym dla niego oznacza zdolność ufania innym jak i podstawowe uczucie, że można ufać sobie.

W książce Ewy Bilińskiej-Suchanek przeczytać też możemy, że „równowaga napięcia między ufnością, a nieufnością powoduje ustąpienie nadziei, która jest najważniejszą i najwcześniejszą cnotą. Stwierdza również, iż rozmiary ufności zależą od jakości więzi macierzyńskiej. „Najważniejszą rolę w tym okresie pełni matka- świat i jej sposoby poznawania; obecność, dotyk, uśmiech, karmienie, wymawiane imię oznaczające afirmację, potwierdzenie samego siebie i związku z matką”.

Skutki słabego nawiązania interakcji z matka w pierwszej fazie rozwojowej mogą być długofalowe i widoczne w zasadzie przez całe późniejsze życie jednostki. U osób dorosłych, które w okresie niemowlęctwa i dzieciństwa osiągnęły niski poziom ufności niejednokrotnie można zaobserwować zjawisko bardzo niepożądane. Taki obraz przedstawia nam historia Asi i Mateusza.

Joanna to wykwalifikowana księgowa. Posiada bardzo dobra pracę, która niestety pochłania cały jej wolny czas. Przy jednym ze spotkań służbowych poznała Mateusza, z którym w nie długim czasie wzięła ślub. Razem przez kolejne lata skruptulatnie realizowali swoje plany, marzenia. Wybudowali piękny dom, zdobyli poprzez dodatkowe kursy i szkolenia istotne dyplomy, certyfikaty. Żyli sobie tak w zgodzie. Po dziesięciu latach okazuje się, że zostaną rodzicami. Ta wiadomość nie wywołała w ich sercach zbytniego entuzjazmu i radości, typowej dla młodych rodziców oczekujących dziecka. Musieli się jednak zmierzyć z kolejnym zadaniem napotkanym na swojej drodze.

Po przyjściu na świat Zuzi prawie nic się nie zmieniło. Rodzice w krótkim czasie postanowili zostawiać córkę w żłobku. Nie rezygnowali ze swojego wcześniejszego życia. W dalszym ciągu zgadzali się na wyjazdy służbowe, liczne wypady.

Zuzia dziś ma 7lat. Jest zamknięta w sobie, mało mówi, nie ma przyjaciół, boi się ludzi, zachowuje dystans w stosunkach interpersonalnych. W domu, gdy przebywa z rodzicami jej zachowanie przypomina typowe dla osoby dorosłej. Nie pytana, nie zabiera głosu. Brak jej dziecięcej radości i ufności, które są tak charakterystyczne dla większości dzieci w jej wieku. Takie są konsekwencje popełnionego błędu zapracowanych rodziców. Dziecko wymaga systematycznej uwagi i zainteresowania jego problemami i sprawami, uczestniczenia w jego codziennym życiu i możliwości podzielenia się z kimś spostrzeżeniami i uczuciami, wymaga poczucia rodzinnej stabilności i bezpieczeństwa. Gdy jest tego pozbawione szuka oparcia u innych ludzi - koleżanek, kolegów, w grupach rówieśniczych, subkulturach, a w skrajnych przypadkach w grupach przestępczych. Rodzina przestaje być dla niego elementem znaczącym w życiu, kształtującym jego światopogląd, a z czasem zaczyna traktować ją jako zło konieczne i element życia społecznego z góry skazany na niepowodzenie.

Coraz częściej też spotyka się bardzo agresywne zachowania u co młodszych dzieci. Zjawisko to jest bardzo niepokojące, ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Jednym z głównych źródeł jest telewizja. Dzieci mają nierzadko nieograniczony dostęp do telewizji. Ogromna ilość kanałów telewizyjnych, różnorodność proponowanych filmów, nie zawsze nadaje się do oglądania przez dziecko. Także bajki, przeznaczone dla dzieci, naszpikowane są przemocą. Równie brutalne treści przekazywane są w grach komputerowych. W nich zabija się bezkarnie, samemu cało wychodząc z opresji. Trzeba kontrolować, co oglądają nasze dzieci i w jakie gry grają, aby potem nie być mocno zdziwionym, z powodu dziwnych i nieodpowiednich zachowań.

Historia tej rodziny jest smutna, postępowania rodziców Zuzi doprowadziło do wytworzenia się w dziewczynce tożsamości negatywnej. O ileż życie dziecka mogłoby być prostsze, łatwiejsze, gdyby najbliższe jej osoby okazały jej odrobinę ciepła, zainteresowania. Jednak ich czas był zbyt cenny. Praca, realizacja wcześniejszych planów okazała się być bardziej opłacalna. Czy na pewno? Wielu ludzi nie zdaję sobie sprawy z tego, jak pięknie jest się dzielić sobą. Nie pieniędzmi, drogimi prezentami. Wystarczy poświęcić więcej czasu, porozmawiać, pobawić się wspólnie, żartować , śmiać się razem.

W przypadku Zuzi jej słabość pierwszej wzajemnej regulacji więzi z otoczeniem legła u korzeni zakłócenia jej stosunku wobec świata w ogólności , a zwłaszcza wobec znaczących osób. Również Ericsson stwierdził, że brak właściwej równowagi na linii napięcia ufność- nieufność z dzieciństwa może rzutować na dalsze życie.

Ważnym zadaniem rodziny jest powoływanie do życia dzieci oraz przygotowywanie ich do życia społecznego. W rodzinie dziecko uczy się zaspokajania potrzeb, reagowania na odczuwane bodźce, wyrażania uczuć itd. Jak ma się tego wszystkiego nauczyć, gdy rodzice są ciągle zabiegani? Nie mają czasu nawet dla siebie. Dziecko, które nie zazna ciepła rodzinnego, nie będzie potrafiło później obdarzyć nim inne osoby. Poprzez wzory zachowań dorosłych dziecko kształtuje pierwsze wyobrażenia o panujących między ludźmi interakcjach, uzyskuje podstawowe pojęcie o życiu społecznym. Smutne jest jednak to, że w niektórych domach mało zachodzi tych interakcji. Serdecznych uśmiechów, uścisków, długich rozmów. „Dobre samopoczucie jest uwarunkowane zażyłością i zaufaniem do sytuacji i ludzi, przede wszystkim matki, dzięki której osiąga ono stan akceptacji, wewnętrznej pewności i ufności odwzajemnionej przez matkę.

Moim zdaniem wiele tych niepokojących zjawisk w rodzinie wymaga integracji z zewnątrz i pomocy. Obecnie nie wystarcza działalność filantropijna, ukierunkowana na wspomaganie środowisk najuboższych, gdzie panuje przemoc lub podobna patologia. Współcześnie konieczna jest wielostronna pomoc, nie tylko materialna, ale również poradnictwo rodzinne, wychowawcze.

WŁADZA

Gdzie przebiega granica? Nadużywanie władzy rodzicielskiej i jej wpływ na tożsamość dziecka w II fazie rozwojowej Erika H. Eriksona.

Czym jest przemoc wewnątrzrodzinna? Zaczniemy od wyjaśnienia tego terminu, by uświadomić sobie jak ona wygląda, czym się charakteryzuje. Przemoc wewnątrzrodzinna to „wszelkie formy złego traktowania członków rodziny, zwłaszcza w sytuacji kiedy nie są oni w stanie skutecznie się bronić, wszelkie działania aktywne, jak i pasywne, które godzą się w osobistą wolność jednostki i przyczyniają się do jej szkody psychicznej lub fizycznej, niezgodne z społecznymi normami i standardami wzajemnych relacji w rodzinie”.

W każdym państwie, społeczeństwie jest tak, że wszyscy mają władzę nad kimś lub nad czymś. Bardzo często zazdrościmy osobą, które sprawują władzę w naszym państwie, lecz jeszcze bardziej krytykujemy ich, gdy dopuszczą się jakichkolwiek nadużyć względem nas, obywateli. Władza nie jest sprawowana jedynie w Rządzie, lecz stykamy się z nią w zakładach pracy, w szkołach oraz naszym najbliższym środowisku, jakim jest dom rodzinny. Tu władzę najczęściej sprawuje ojciec lub matka (rzadko oboje). Tak właściwie władza nie jest żadnym złem, wręcz przeciwnie wprowadza ład i porządek. Najgorzej jednak, gdy dojdzie do przekroczenia granic i rządzący zacznie nadużywać swej władzy, a obiekt tego procesu nie będzie w stanie tak zareagować jak często dorosły.

Dziecko w wieku 2,3 lat to maluszek ciekawy, rządny nowych wrażeń. Czasami z lękiem i obawą odkrywający świat. W tej fazie dziecko pod wpływem otoczenia i interakcji z nim uczy się swoich praw, obowiązków, przywilejów, staje przed tym, czego środowisko, w którym żyje, od niego wymaga. Jest uzależniona od otoczenia na tyle, że pojawia się konieczność zaakceptowania kontroli ze strony innych osób z otoczenia. W tej fazie dziecko uczy się chodzić, co pociąga za sobą poszerzenie obszaru i granic eksploracji świata, a równocześnie zwiększa rozpiętość chciwości wobec tego, co może stać się jego "własnością".

Również w tym okresie dziecko czyni pierwszy krok w kierunku swojej niezależności od matki. Residuum tożsamości tej fazy brzmi: „jestem tym, co wyraża moja wolna wola. Objawem tego jest ciągłe demonstrowanie swojej indywidualnej woli, domaganie się swoich praw, dążenie do samodzielności w wykonywaniu tych czynności, które są dla dziecka dostępne. Te wczesne przejawy autonomii stale jednak mieszają się z obawą przed odtrąceniem w wyniku nie sprostania podejmowanym czynnościom. Dlatego tak ważne jest by właściwie postępować z dzieckiem, w którym budzi się poczucie autonomii, poczucie własnego JA. W tym okresie walki o niezależność pojawia się również zagrożenie popadnięcia w skrajność. Może nią być skupienie nadmiernej uwagi dziecka na bronieniu "swojego terytorium" i niedopuszczaniu do niego potencjalnych rywali, czemu z reguły towarzyszą gwałtowne napady zazdrości. W takich sytuacjach nieodzowna jest powinność rodziców, którzy muszą nauczyć swoje niedoświadczone dzieci różnicy pomiędzy autonomią a anarchią oraz rozwagi w zdobywaniu, posiadaniu i porzucaniu przedmiotów. Rodzice, jako najbliższe dziecku osoby z otoczenia społecznego, mają w obowiązku wpoić swojemu potomstwu instytucjonalną zasadę "prawa i obowiązku", ale nie przez stosowanie przemocy, zastraszanie, emocjonalne rozhuśtanie.

Tak samo jak osoby dorosłe, tak i każde dziecko ma swoje prawa, które gwarantuje mu Konwencja Praw Dziecka między innymi posiada prawa socjalne, czyli prawo do życia, do opieki rodzicielskiej, prawo do prawidłowego rozwoju psychicznego, prawo do miłości i czasu rodziców, a także prawo do szacunku i ochrony przed demoralizacją. Kiedy chociażby jedno z tych praw zostaje złamane, wówczas dochodzi do przekroczenia władzy nad dzieckiem.

Gdy rodzice biją i znęcają się nad dzieckiem fizycznie, jest to widoczne i ewidentne przekroczenie władzy rodzicielskiej. Są to zachowania rażące i budzące w społeczeństwie sprzeciw. Jednak co dzieje się z dziećmi, których rodzice stosują przemoc psychiczną? Nie pozostawia ona fizycznych symptomów, ale zapisuje się głęboko w świadomości dziecka, a później odbija się na jego osobowość.

Przykładem tego maltretowania może być historia Marysi. Dziewczynka była psychicznie krzywdzona przez najbliższą jej sercu osobę, a mianowicie przez jej własną matkę. Kobieta poniżała dziewczynkę, ubliżała jej, wmawiała jej, że nie jest dobrym dzieckiem. A powodem tego były normalne uchybienia charakterystyczne dla dzieci w jej wieku. Tak jak każde inne chciała być kochana i zauważana. Potrzebowała odrobiny cieplejszych uczuć, których nie była w stanie okazać jej matka. Tata nie ingerował w metody i sposób wychowywania córki. Uważał, że jest to zadanie matki.

Chociaż dzisiaj Marysia jest dorosłą kobietą nadal pozostaję pod silnym wpływem swojej matki. Jest nieśmiała, boi się ludzi. Z trudnością podejmuje decyzje, ma obawy przed podjęciem kolejnego kroku. „Sprawowanie kontroli przez dorosłych, które może się odbywać poprzez stwarzanie sytuacji swobodnego wyboru i zachęcanie dziecka do wchodzenia w takie sytuacje, musi dawać dziecku poczucie pewności siebie To co ją spotkało w dzieciństwie określa Witkowski w swej książce „Porażki prowadzą do poczucia winy i niepokoju jako efekt tego, iż działanie wiąże się z elementami samoobserwacji, kierowania sobą i karania się, które zaczyna dzielić jednostkę radykalnie w obrębie jej samej, stanowiąc nowe i silne odepchnięcia.”

Zwykłe straszenie dziecka w celu wywołania posłuszeństwa, budzi w nim lęk, strach, a nawet przerażenie. Krzyk rodziców powoduje cierpienie, przez które dochodzi do wniosku, że jest złe i w efekcie jego samoocena zostaje zniszczona. A przecież żeby pokonywać kolejne zadania i bariery rozwojowe, społeczne musi czuć się pewnie na tym podstawowym gruncie. Musi uwierzyć w siebie i swoje możliwości. Nie może się obawiać porażki, tylko dlatego, że najbliższa mu osoba niewłaściwie odczyta jego intencje. Nawet mało szkodliwe epitety wyrządzają dużą krzywdę, piętnują w dziecku dostrzeżone w nim słabości. Wydaje się to być niewinną igraszką słowną, która nie sprawia bólu. Lecz nawet takie małe dziecko czuje się poniżone, niedowartościowane, a ich poczucie wartości maleje. Dzieci w swojej późniejszej, przedszkolnej społeczności staja się agresywne i niedobre dla rówieśników. Zdarza się, że dziecko tak bardzo przeżywa stosowane względem niego przezwiska, że miewa nocne koszmary.

Niejednokrotnie maltretowanie psychiczne jest gorsze od najgorszego bólu fizycznego. Ból i siniaki znikną, a uraz psychiczny zostanie. Dziecko nie ma zaspokojonej potrzeby bezpieczeństwa, miłości, troski ze strony rodziców. Takim postępowaniem można doprowadzić dziecko do popadnięcia w tożsamość negatywną. Kiedy rodzic nazywa je głupim, ono próbuje udowodnić swoją inteligencje, jednak przynosi to odwrotny skutek i dochodzi do wniosku, że jest do niczego, a na dodatek rodzice go nie kochają, co jest największą tragedią dla dziecka. Nie mogąc być lepszym stara się być najgorszym, najbrzydszym, najgłupszym, co wreszcie powoduje zwrócenie uwagi rodziców.

Dzieci wobec których rodzice przekraczają granice swojej władzy rodzicielskiej mają zablokowaną potrzebę akceptacji siebie, odczuwają swoją niską wartość, są przeświadczone, że nikt ich nie kocha, nie potrzebuje, bo nie są w stanie sprostać ich wymaganiom. Skutki tego dostrzegalne są również w szkole, gdzie dziecko nie potrafi sprostać stawianym zadaniom z powodu braku zdolności, a na pomoc rodziców nie może liczyć. Osobowość dziecka maltretowanego psychicznie jest wypaczona. Staję się ona egocentryczna, często ucieka w świat fikcji. W życiu wykazuje się biernością i nie przejawia inicjatywy do działania. „Pewność siebie zdobyta w tej fazie sprzyja zdolności wyrażania siebie i okazywania miłości w przyszłości. Przez brak okazywania uczuć ze strony rodziców same nie potrafią kochać, a uczucie empatii jest im obce. Zwiększa to prawdopodobieństwo popadania w demoralizujące kręgi i nieczułość na sprawiany komuś ból fizyczny i psychiczny, którego same doświadczyły. Dzieci te również nie wykazują zainteresowania własną przyszłością. „Badania nad dziećmi maltretowanymi ujawniły dodatkowe, poza trzema wykrytymi przez Ainsworth, wzorce przywiązania (…). Natomiast pewnych dzieci nie można zakwalifikować dosadnej z trzech pierwotnych kategorii, gdyż nie wykazują one spójnego wzorca relacji na Obcą Sytuację. Te dzieci często przejawiają reakcję wchodzą w skład różnych kategorii, czemu towarzyszą czasami dziwne zachowania: drżenie, przyjmowanie nietypowych postaw czy wyrazów twarzy oraz wykonywanie przerywanych lub nieskoordynowanych ruchów. Ze względu na wymienione zachowania dzieci te zakwalifikowano jako „niezorganizowane i zdezorientowane”.

Uważam, że tylko naprawdę nieczułe osoby mogą krzywdzić własne dzieci, robiąc to celowo, czy też nie, nie ma to znaczenia, bo ból ich dziecka i tak jest taki sam i na pewno rodzicielska nieświadomość tego nie zmieni. W tym okresie dla dziecka ważne jest poczucie pewności siebie ona później zaowocuje i pozwoli mu na późniejsze wyrażenie siebie i okazanie miłości.

Co więc należy robić, aby zapobiegać nadużywaniu przez rodziców władzy rodzicielskiej? Najważniejsze to chyba edukować. Należy więcej mówić o prawach dziecka i podkreślać ich wagę i uczucia. Aby rodzice kształcili i wychowywaniu zdrowych psychicznie i z silną tożsamością i osobowością nowych członków społeczeństwa. Należy też podkreślić, że dziecko nie jest własnością rodziców, jest osobną, indywidualną jednostką, która ma niezbywalne, naturalne prawo do życia.

KONFLIKT

Dwie koalicje. Mama , tata.. A gdzie jest miejsce na dziecko?

Rozwój dziecka rozwodzących się rodziców w kontekście III fazy rozwojowej według Erika H. Eriksona.

Rodzina, jednostka społeczeństwa, podstawowa, która powinna być oazą spokoju, schronieniem, przynoszącym równowagę wszystkim ich członkom. Niestety coraz częściej prawdziwy obraz rodziny obraz rodziny bardzo odbiega od tego porządanego, zdrowego modelu. W każdej rodzinie zdarzają się różnego rodzaju konflikty. Dopóki umiemy sobie z nimi poradzić i dojść do kompromisu, to nie będzie zaburzać jej funkcjonowania.

Najczęstszą forma konfliktu są kłótnie małżeńskie. Jeżeli nie będą one wyjaśniane za każdym razem, stopniowo będą działały destrukcyjnie na strukturę rodziny. Ostatecznie prowadząc do rozstania czy rozwodu rodziców. Jak mówi Brzezińska: „Jeżeli rodzice podejmują decyzję o rozejściu się, to zwykle najpierw myślą o jak najszybszym uregulowaniu stosunków między sobą, o uregulowaniu spraw majątkowych i finansowych, dopiero potem o dziecku. Dziecko, które nie jest samodzielne, nie może wyrazić własnego zdania, które potrzebuje ogromnej ilości uczucia obojga rodziców, aby prawidłowo rozwinąć poczucie ufności, nagle zostaje oddalone na „drugi plan”. „Najważniejszą rolę w tym okresie pełni matka - świat i jej sposoby uznawania: obecność, dotyk, uśmiech, karmienie, wymawiane imię oznaczające afirmację, potwierdzenia samego siebie i związku z matką Lecz matka, która ma problem z poradzeniem sobie z nową sytuacją życiową, automatycznie staje się „dysfunkcyjną matką”. Pozbawiona wsparcia i miłości partnera, często stara się przelać wszystkie uczucia (zarówno pozytywne jak i negatywne) na dziecko. Natomiast ojciec, który (jak to najczęściej bywa) wyprowadza się z domu, przez długi okres nie widzi się z dzieckiem, staję się mniej znaczący dla dziecka. „Słabość pierwszej wzajemnej regulacji więzi dziecka z otoczeniem, może lec u korzeni zakłócenia jego stosunku wobec świata w ogólności, a zwłaszcza wobec osób znaczących.

Erikson podkreśla, że pomimo tego, że ufność i nieufność pozostają w opozycji do siebie, to wspólnie odgrywają pozytywną rolę rozwojową. Lecz nie możemy zapominać, że wszystko musi być dawkowane z umiarem. Nadmiar ufności, może spowodować nieukształtowanie uczucia nieufności. Tak samo nadmiar nieufności, może prowadzić do strachu przed światem i życiem.

W pewnym małżeństwie urodziła się dziewczynka, Kasia. Rodzice przez pierwsze trzy miesiące życia Kasi byli normalnie funkcjonującym małżeństwem, które sporadycznie się kłóciło. Kasia na początku swojego życia otrzymywała miłość, poczucie bezpieczeństwa, ciepło zarówno matczyne jak i ojcowskie. Wszystko pozornie wyglądało dobrze. Prawda była jednak taka, że ojciec i matka z dnia na dzień coraz bardziej się od siebie oddalali. Skutkiem tego była częsta nieobecność ojca oraz nadopiekuńczość matki, która przelewała swój smutek i brak czułości na Kasię. Dziecko, niczemu winne otrzymywało sprzeczne sygnały od obojga rodziców. Niczego nieświadoma dziewczynka miała kochającą matkę i ojca, który nie miał czasu okazywać miłość swojemu dziecku. Rodzice rozstali się. Matka została sama z córeczką. Zagubiona w nowej rzeczywistości, nie umiała poradzić sobie ze swoimi emocjami. Zamiast troszczyć się o swoje maleńkie dziecko, które teraz właśnie najbardziej potrzebuje jej bliskości, zamartwiała się nad swoim losem. Kasia, która codziennie widziała swoją mamę, była zadbana pod względem fizycznym (karmiona, przewijana, myta), tworzyła w swoim wnętrzu pewnego rodzaju przestrzeń, której nikt nie wypełnił emocjami.

Dzisiaj Kasia ma 5 lat, a jej mama nadal jest sama i zagubiona. Proces kształtowania ufności -nieufności, drastycznie przerwany rozwodem rodziców odcisnął swoje piętno. Na pierwszy rzut oka Kasia to normalna dziewczynka. Dopiero kiedy spędzi się w jej towarzystwie więcej czasu widać jak bardzo smutnym jest dzieckiem. Zdaje się zagubiona. Poszukuje czułości i poczucia bezpieczeństwa u innych osób. Wyraźnie widać jak bardzo brakuje jej bliskości ojca, jak z zazdrością patrzy na swoje koleżanki, które wciąż opowiadają o tym jak się bawią z mama i tatą. Stale próbuje nadrobić straty jakich doznała w okresie niemowlęctwa.

Wiek przedszkolny, 4-6 rok życia, czyli wiek naszej bohaterki to czas inicjatywy, poczucia winy. Rozwój inicjatywy związanej z poznawaniem i manipulacją środowiskiem. Jest to faza inicjatywy rozwijanej w przeciwieństwie do poczucia winy. W dziecku rodzi się poczucie inicjatywy jako podstawy realistycznego poczucia ambicji i celu. Porażki prowadzą do poczucia winy i niepokoju. W tej fazie dziecko potrzebuje innych osób poza członkami rodziny aby moc eksperymentować na rozmaitych typach zachowań i celów poza życiem rodzinnym. Ogniwem doświadczeń służącym rozwojowi tożsamości jest osobisty przykład dorosłych. Znaczną rolę odgrywają zabawy i gry. „Jestem tym kogo umiem sobie wyobrazić jako siebie”.

Jest to stadium rozwoju inicjatywy, umiejętności i odpowiedzialności. Rozwój umysłowy i fizyczny dziecka wraz z poczuciem autonomii oraz zaufaniem i twórczym stosunkiem rodziców rozwija inicjatywę pozwalającą ujawnić się zdolnością do ustalania celów oraz planowania i realizowania zadań. „Zdecydowanie, które się wówczas rozwija na skutek zabawy - podstawowej czynności tego stadium - jest efektem podejmowania różnych działań przez dziecko związanych z zabawą.W stadium tym tworzy się sumienie i możliwość samooceny.” Stworzenie możliwości wyboru wyobrażania siebie w różnych rolach jest umożliwieniem budowania tożsamości dziecka.

Historia Kasi niestety często się powtarza. To zjawisko dotyka wielu innych osób. Ludzie dorośli, niezdecydowani postanawiają założyć rodzinę, nie zdając sobie sprawy jak wielką klęskę ponoszą, gdy całość się tak po prostu rozpada. A wyżej przedstawiony przypadek pokazuje nam jak bardzo cierpi na tym dziecko. Wszelkie złości, żal i smutek przelewany jest na tą małą kruszynkę, by później samo nie potrafiło się pozbyć nasiąkniętego smutkiem żalu. Często zdarza ,że gdy rodzice są jeszcze małżeństwem  dzieci odgrywają rolę  „bufora” między nimi albo też jedno z rodzeństwa „trzyma stronę jednego z rodziców” tak, że w rodzinie powstają dwie koalicje. Obciąża to również stosunki między rodzeństwem.
Niebezpieczeństwo brania czyjejś strony jest szczególnie duże wówczas, gdy dzieci uważają jedno z rodziców za pokrzywdzone, gdy mu współczują i kierowane poczuciem sprawiedliwości  popierają tego właśnie rodzica.

Przyszli małżonkowie powinni odpowiedzialnie podejść do podjęcia decyzji o ślubie. A jeśli już z jakiś przyczyn małżeństwo się rozpada, to nie oznacza, że rodzina przestaje funkcjonować. Zaniedbuje się obowiązki, w szczególności te względem dziecka. Pamiętać trzeba, że ono nie jest niczemu winne i absolutnie nie wolno się na nim odgrywać. Dzieciom też trzeba jasno przedstawić zmiany, które nastąpią. Ale pod jednym warunkiem. Rodzice powinni być pewni w stu procentach swojej decyzji. Nie powinni wciągać w swoją szarpaninę maluchów. Dziecko to nie spowiednik, który musi słuchać żalów, przewinień drugiego małżonka. „Pozwólmy dziecku być dzieckiem”, to wtedy przez taką trudną sytuację jakim jest rozwód, uda się wspólnie przejść.

OCENA

Na ratunek dziecku z ADHD!

Czy rówieśnicy sprawiedliwie oceniają swojego kolegę z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej w okresie szkolnym i jaki ma to wpływ na jego tożsamość w IV fazie rozwojowej Erika H. Eriksona.

Chcąc odpowiedzieć na pytanie zawarte w temacie, w pierwszej kolejności należy wyjaśnić pojęcia, które potrzebne są do jego zrozumienia. Otóż ocena to „zdanie orzekające o stopniu zgodności między modelem założonym, a rzeczywistym stanem. Z definicji wynika, że ocena to nie tylko taka, którą wystawiają nam nauczyciele, lecz także odzwierciedlenie tego jak postrzegają nas inni, tj. rówieśnicy, sąsiedzi, współpracownicy itd. Dalej należy wyjaśnić co to takiego ADHD. „Zespół Nadpobudliwości Psychoruchowej jest zaburzeniem psychicznym okresu dzieciństwa, prowadzącym do istotnego upośledzenia funkcjonowania oraz zwiększającym ryzyko wystąpienia innych zaburzeń psychicznych, takich jak zaburzenia zachowania i nadużywania substancji psychoaktywnych.

Dzieci z ADHD nie akceptują autorytetów , zawsze mają własne zdanie, które wygłaszają przy każdej okazji. Są niezwykle czuli na każdą niesprawiedliwość. Zwłaszcza w szkole chętnie bronią innych przed niesprawiedliwym traktowaniem przez nauczycieli. Z racji impulsywności dzieci te mogą wchodzić w konflikty, są skłonne do agresji, częściej łamią prawo, ulegają wypadkom. Ich zachowania bywają niebezpieczne, są skłonni do zachowań ryzykownych, lubią eksperymentować, szybko się nudzą, więc szukają nowych i silniejszych wrażeń. Nie potrafią ratować się ucieczką w sytuacjach zagrożenia, kiedy ktoś chce im zrobić krzywdę, nie uciekają tylko walczą. Dzieci takie jak widać różnią się od swoich rówieśników, więc są przez nich często oceniane inaczej, być może w innych kategoriach, ale czy sprawiedliwie? Właśnie tym zagadnieniem chciałabym się zająć i naświetlić jakże dobrze znany problem, zwłaszcza rodzicom mającym dziecko z tym schorzeniem.

Pani Beata Chrzanowska i Justyna Święcka autorki książki „Oswoić ADHD. Przewodnik dla rodziców i nauczycieli dzieci nadpobudliwych psychoruchowo” jednoznacznie stwierdziły, że „dzieci z ADHD, dzięki temu, że są twórczy i interesujący dla rówieśników, mają sporo przyjaciół i znajomych. Uważają również, iż są także lubiani za swe upodobania do ryzykownych zachowań, co u kolegów budzi respekt i zaciekawienie. Dodatkową „zaletą” dziecka z ADHD wg autorek jest fakt, iż takim rówieśnikiem nie można się nudzić, ma on zawsze masę pomysłów, duże poczucie humoru, dużo mówią przy czym bardzo gestykuluje lub odgrywa scenki.

Przeciwny temu poglądowi jest Tomasz Hańc, który uważa, że dzieci z ADHD ze względu na swą nadpobudliwość i impulsywność bardzo często wchodzą w konflikty i z nauczycielami, i z rówieśnikami, co etykietuje, je jako głupie, tępe, leniwe, samowolne i nieznośne. Bardzo często pełni ono rolę kozła ofiarnego.

Niedawno moja znajoma opowiedziała mi historię swojego syna Damiana. Chłopiec poszedł do szkoły w wieku 7lat, był inteligentny i bystry. Jednak po paru miesiącach rozpoczęły się problemy, chociaż Damianek miał stwierdzone ADHD traktowano go jak pozostałe dzieci, przez co trudno mu było dostosować się do wymagań nauczyciela. Zaczął okazywać znudzenie prowadzonymi zajęciami, dokuczał koleżankom i kolegom z klasy- co najbardziej wszystkim przeszkadzało.. Nie reagował na uwagi zwracane przez nauczyciela. Zaczęto Damiana z rodzicami targać po poradniach, sądach, gdyż jakiś rodzic posunął się do wzniesienia skargi na dziecko na policję. W tym momencie należy postawić pytanie, jak to wpłynie na przyszłe życie tego biednego chłopca? Bo przecież wg Eriksona głównym zadaniem tego okresu jest „rozwinięcie i podtrzymanie w dzieciach pozytywnej identyfikację z tymi, którzy są kompetentni”, ale jak tu identyfikować się z osobami, które nas krzywdzą? Dodatkowo „świat rówieśników zaczyna zajmować miejsce nie mniej ważne, jak świat dorosłych. Rówieśnicy są potrzebni do samooceny i dostarczają kryteriów pomiaru własnego sukcesu lub klęski, tak w swej książce napisał Witkowski. Więc co będzie z Damianem, który został skrzywdzony przez grupę, która powinna mu pomóc? Mogło to doprowadzić do obrania przez dziecko negatywnej, antyspołecznej drogi rozwoju osobowości. Chociaż miał bardzo dobre wyniki w nauce, to jego niska samoocena i odrzucenie przez osoby znaczące z jego środowiska szkolnego stworzyły wysokie prawdopodobieństwo przejawiania przez niego zachowań agresywnych i przestępczych w późniejszych fazach rozwoju. Tak więc negatywne doświadczenia, które są udziałem dziecka w pierwszych klasach szkoły podstawowej, zakłócają proces socjalizacji, a agresywne dziecko strategie radzenia sobie z problemami utrwalają się i są obecne także w okresie dojrzewania i dorosłości.

Jak widać życie z dzieckiem z ADHD nie jest łatwe, rodzice mają równie wielkie problemy jak ich pociecha. Trudno mi jednoznacznie określić czy dzieci zdrowe sprawiedliwie oceniają kolegę z ADHD. Jest to uzależnione od wielu czynników, między innymi od tego jaki stosunek do dziecka ma nauczyciel, wychowawca. Gdyż to właśnie on jest wzorem dla pozostałych dzieci, to z niego biorą przykład. Poza tym należałoby przybliżyć dzieciom problem chorego kolegi, by być może lepiej go zrozumieć, móc postawić się w jego sytuacji.

Potrzebna jest radykalna zmiana w myśleniu rodziców i nauczycieli. Muszą się oni zaangażować w proces edukacji i terapii, posiadać wiedzę o możliwych konsekwencjach swojego działania i sposobach pracy z dziećmi nadpobudliwymi. Powinni im stawiać jasne wymagania i niepodlegające negocjacją oczekiwania, jednocześnie okazując wsparcie i akceptację, niezależnie od wyników ich pracy, ponieważ każde dziecko, również to z ADHD „jest chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym, więc dbajmy o nie.

Autorytet

„Kościół dziś- czy zasługuje jeszcze na miano autorytetu? - czyli wygasający autorytet kościoła w oczach młodych ludzi.

Swoje rozważania zacznę od wyjaśnienia pojęcia „autorytet”. Otóż „Autorytet (wzór) to ogólnie uznana czyjaś powaga, wpływ, znaczenie. Zespół różnorodnych właściwości, a zwłaszcza poważanie, jakim darzony jest człowiek, np. w grupie, środowisku, pracy, które skłania bez nakazu i strachu przed sankcjami, do podporządkowania się jego nakazom, zakazom, opiniom, ze względu na żywione do niego zaufanie(…). Ponadto wskazuje się na autorytet instytucji, funkcji, stanowiska(…)”.

Bez autorytetów bardzo ciężko jest człowiekowi iść przez życie. W autorytetach widzimy cząstkę siebie, którą chcielibyśmy posiadać, z którą się identyfikujemy i do której chcemy dążyć. Tak też jest z Kościołem, który od początku swojego istnienia był dla człowieka czymś ważnym. Duchowieństwo od czasów starożytnych, po wsze czasy posiadało ogromny autorytet. Na początku wieków posiadali ogromną wiedzę, dzięki której mogli dowolnie sterować społeczeństwem, które nie miało dostępu do niej. Później dzięki swej przebiegłości i umiejętności manipulowania władzą nagromadzili mnóstwo pieniędzy, które nadal pozwoliły im trzymać władzę i kreować swój autorytet. Jeszcze dziś w niektórych społecznościach lokalnych Kościół, a przede wszystkim ksiądz, gra rolę wielkiego autorytetu. W pewnej gazecie przeczytałam kiedyś wypowiedź jednego z nich „…osobowość kapłańska musi być wyraźnym i przejrzystym znakiem i drogowskazem. Ludzie, spośród których jesteśmy wzięci i dla których jesteśmy ustanowieni, chcą nade wszystko znajdywać w nas ten znak i taki drogowskaz. I mają do tego prawo”. A jak jest naprawdę? Nie da się ukryć, że w niektórych przypadkach obraz duchowego znacznie odbiega od wyżej przedstawionego opisu. Mamy na to niestety niezbite dowody. Oto jeden z nich:

Skandal jaki wybuchł w 2002 roku, w amerykańskim społeczeństwie z powodu molestowania seksualnego ministrantów przez niektórych katolickich księży oraz ukrywania tych aktów przez biskupów, spowodował więcej niż żarliwe dyskusje wśród wiernych. Jedni uważali, że Kościół katolicki popadł w totalną ruinę i wystąpili z niego , inni nadal chodzili do kościoła, ale zareagowali oburzeniem na wydanie milionów dolarów zebranych od wiernych na rekompensaty sądowe i przestali płaci za diecezje. Na drugim krańcu znaleźli się Ci, którzy byli w przekonaniu, że cała „afera” jest sprowokowana przez przeciwników Kościoła i przekupione przez nich niektóre środki masowego przekazu, w rezultacie z pasją „walczyli” w tychże mediach przeciw czynieniu z pojedynczych aktów „ludzkiej słabości” wielkiej tragedii, jednocześnie demonstracyjnie ofiarowując na kościół wyjątkowo duże sumy.

Ten przypadek nie jest jedyny, jaki w ostatnich latach mogliśmy obserwować. W Polsce bardzo wiele jest ostatnio przypadków, w których upada jawnie i bardzo boleśnie autorytet Kościoła. „Miniony rok upłynął w Kościele w rytmie nie tylko kalendarza liturgicznego, ale także uderzeń lustracyjnego tsunami(…)”.

Czy zatem można mówić o autorytecie w takich sytuacjach? Jak wpływa to na autorytet Kościoła w oczach młodych ludzi? Czy nadal odgrywa on tak ważna rolę w życiu młodego człowieka? Jak kształtuje się poczucie przynależności, gdy cały czas jesteśmy bombardowani takimi informacjami? Jak głosi szwajcarskie powiedzenie: „Pierwszy kościół miał drewniane kielichy i złotych kapłanów, nowy kościół ma drewnianych księży i złoty kielich” - wydaje mi się, że to stwierdzenie jest w stu procentach prawdziwe i jasno obrazuje współczesną pozycje kościoła.

Piąta faza według Erika H. Eriksona zwana jest kryzysem tożsamości i dotyczy procesów dorastania. Jest związana z dominacją zaspokojenia potrzeby tożsamości, zależy od wcześniejszych rozwiązań konfliktów, które dominują w poprzednich fazach i może rzutować na późniejsze fazy cyklu życia. Punktem oparcia dla realizacji potrzeby tożsamości oraz źródłem nowych potencjalnych zagrożeń dla dalszego rozwoju jest siła witalna ”wierności”, a w społeczeństwie wyrazem tej potrzeby i siły jest ideologia, czyli specyficzny etos. Chcąc okazywać wierność, dorastający młody człowiek poszukuje ludzi i idei, którym można to uczynić, w służbie, którym wydawałoby się dowiedzenie sobie wiarygodności. Paradoksalnie ten młody człowiek będzie wyrażał potrzebę wierności poprzez cyniczną nieufność. Cynizm „wobec wszystkiego co nie jest w stanie tej potrzebie sprostać, skrywa potrzebę poddańczego wręcz utożsamiania się. Nieprzystosowanie się związane z anemią społeczną, może prowadzi do psychopatologicznych regresów, ponieważ zamęt roli łączy się z długotrwałą beznadziejnością. Już w pierwszej fazie, nadzieja jest podstawową siłą witalną, Erikson wskazuje więc na groźbę regresu i konieczność rewalitalizacji jednostki, czyli ponownego narodzenia się w niej sił, które są niezbędne do życia.

Sytuacja młodego człowieka polega na tym, że nie ma on możliwości bezkonfliktowo zintegrować fragmentów, które stanowią potencjalne składniki tożsamości, w jeden spójny układ. Ma wyrażając czym jest jednostka, i czym chce być dla siebie i dla otoczenia. W tej fazie istnieje potrzeba integralności, rozumiana jako poczucie tożsamości wewnętrznej. Podstawą dla tożsamości jest wierność. Potencjał ideologiczny społeczeństwa, który przemawia najwyraźniej do młodego człowieka, który pragnie afirmacji od rówieśników, potwierdzenia od nauczycieli oraz inspirowania przez wartościowe sposoby życia. Niezaspokojenie potrzeby afirmacji w tej fazie jest zamęt racji ze strony otoczenia znaczącego, utrudnia proces nabywania tożsamości, staje się czynnikiem blokującym rozwój, a także rodzi silne poczucie odepchnięcia, czego wyrazem jest zamęt tożsamościowy. Tożsamość negatywna jest środkiem zaradczym wobec zamętu osobowego, wymaga ona szczególnych wysiłków przeciw działania, by nie została zamknięta droga rozwojowa jednostki, w jej cyklu życiowym i biografii społecznej.

I w tym przypadku ta identyfikacja wiąże się z autorytetem jakim darzymy osoby bądź instytucje nam bliskie.

Dla bardzo wielu młodych ludzi, przytłoczonych sprawami codzienności, dążeniem zdobycia fundamentów pod godne życie, ważne jest aby nie takie miejsce na ziemi, gdzie można się bezpiecznie schronić , odpocząć zregenerować siły. Jednak to, co dzieje się z naszym Kościołem, księżmi oraz innymi duchownymi zaczyna odpychać, a nie przybliżać do Kościoła. Księża pokazują, że z racji swego stanu mogą czyni wszystko, bez ponoszenia konsekwencji. Rządzą na parafiach, niemalże jak bogowie na Olimpie- sami wymierzają kary, sami tworzą drabinę społeczną w środowisku lokalnym. I nie zważają na potrzeby czy możliwości innych osób. Owszem, nie należy generalizować takich przypadków. Jednak to te przypadki rzutują na obraz Kościoła katolickiego. Bardzo wiele osób po prostu odchodzi od Kościoła. Świadczy to coraz częściej o braku autorytetu w Kościele. Młody człowiek nie może rozwiną swojej duchowości. W obecnych czasach, pełnych niepewnego jutra, to właśnie Kościół powinien być drogowskazem. A tak nie jest.

Odczuwalny jest także brak księży, ale nie w wymiarze fizycznym lecz duchowym. Bardzo często młodzi ludzie wskazują na trzy powody jakie odsuwają ich od księży, a tym samym od Kościoła. Ania gimnazjalistka mówi: „mam wrażenie, że księża nas nie rozumieją, nie wiedzą co my przeżywamy, jakie mamy problemy- po prostu nas nie znają. To są dwa odrębne światy, które się nie spotykają, świat księży jest światem innej epoki”. To pierwsza wypowiedź nastolatki ukazującej dlaczego młodzi ludzie nie mają żywego kontaktu ze swoim duszpasterzem. Marek 17lat: „nie zwracam się do księdza o pomoc , bo mu nie ufam. To po pierwsze, a po drugie wielu księży, choć nie wszyscy, z którymi mamy kontakt, po prostu nie są nami zainteresowani. Ich nie obchodzi stan naszej duszy. Odwalają lekcje i idą w swój świat. Oni są zajęci sobą”. Gosia 18lat: „nie szukamy u nich oparcia, pomocy, rozmowy- bo są mało wyrozumiali. Przecież i oni w końcu byli kiedyś młodymi ludźmi. Czekamy, że któryś z duchownych wyciągnie pierwszy do nas rękę, bo my nie mamy odwagi, aby przebić się do księżowskiego serca.

Jak więc widać postawy osób duchownych wpływają na utratę autorytetu. A połączenie tego zjawiska z wiekiem, w którym upadają dotychczasowe autorytety, czyli dorastaniem, może powodowa ogromny kryzys w kościele jako instytucji. Ksiądz, który z racji swojej drogi życiowej, został powołany do pomocy innym, tym, którzy bardzo jej potrzebują, odwraca się od bliźniego i staje głuchy na jego prośby. Mało kogo już dziwi, że coraz częściej młodzi ludzie deklarują się jako osoby wierzące, ale nie praktykujące. Jest to smutne, ale bardzo realne zjawisko. W mim bliskim otoczeniu jest wiele takich osób.

Jednak nie należy zapominać, że żyła na ziemi, a teraz w ludzkich sercach, pewna osoba, która jednoczyła wszystkich, zarówno przeciwników, jak i zwolenników Kościoła. „Młodzież w nauczaniu i działalności Karola Wojtyły, a później Jana Pawła II zajmowała miejsce szczególne. Jako opiekun, duszpasterz akademicki, wykładowca uniwersytetu Lubelskiego starał się wskazywać młodym ludziom drogę , być przewodnikiem przez życie. Dla wielu młodych osób skupionych we wspólnotach katolickich, a nie rzadko także poza nimi, papież był autorytetem, tzn. osobą, której ufali i której przykład starali się naśladować, rozumie i realizować. Dla nich słynne słowa „musicie od siebie wymaga, nawet jeśli nikt inny od was nie wymaga”, były przesłaniem trwale ukierunkowującym ich życie. Odbierali papieża jako posłańca miłości, posłańca przynoszącego pokój. Był to ich Jan Paweł II”.

Bardzo dużo młodych ludzi miało osobisty, emocjonalny stosunek do papieża. Szczególnie w dniach jego śmierci, która to była dla wielu młodych przykładem, który coś zmienił w ich życiu. Zdecydowana większość z młodzieży, wraz z rodzeństwem, rodzicami oglądała w swoich domach pogrzeb na rzymskim placu świętego Piotra, modliła się i rozmawiała w rodzinnym kręgu. Teraz modli się o jego beatyfikację. Jak widać postać Jana Pawła II jest ewidentnym autorytetem dla młodzieży. Broni choć namiastkę świętości Kościoła, który bardzo mocno podupada. Jest postacią, która przyćmiewa wszelkie niedoskonałości księży. Daje odrobinę wiary w prawdziwość człowieka i Kościoła.

Naznaczenie

„Napiętnowani przez społeczeństwo”- czyli jak naznaczenie wpływa na rozwój tożsamości młodego człowieka w VI fazie rozwojowej Erika H. Eriksona.

Co oznacza przynależność do różnych grup społecznych, tradycji? Czym jest naznaczenie? „Jest to proces nabywania i utrwalania przez jednostki lub grupy społeczne tożsamości dewiacyjnych w następstwie interakcji zachodzących między nimi, a audytorium społecznym identyfikującym i traktującym je jako szczególne kategorie dewiantów”. Zjawisko naznaczania było podstawowym obiektem analiz teoretycznych i badań empirycznych. Koncepcja naznaczania społecznego - rozwijana również pod hasłem koncepcji lub teorii etykietowania, stygmatyzacji, labellingu - przyjmuje procesualny model zjawiska dewiacji oraz interpretatywną orientację teoretyczną.

Należy jednak pamiętać, że naznaczenie nim stanie się naznaczeniem przechodzi pewien proces. Na początku grupy społeczne , które mają władzę, a co za tym idzie wpływ na opinię publiczną mogą pewne zachowania, osoby, bądź grupy określić jako dewiacyjne. Dzięki temu dewiacja zaczyna być traktowana jako złożony z kilkunastu etapów proces społeczny, w którym uczestnikami są osoby tworzące reguły, narzucające je i łamiące. Jednak mianem dewiantów można nazwa te osoby, względnie grupy, które udało się z powodzeniem tak określić, a więc one same przeszły „reinkarnację obrazu samego siebie” i zaakceptowały określenie dewianta.

Zapoznajmy się z historią Tomasza. Tomasz jest mężczyzną w wieku 25 lat. W gminie żydowskiej nosi tradycyjne okrycie głowy, na ulicy nigdy. Kiedyś spróbował i dostał bejsbolem. Doskonale zdaję sobie sprawę , jak to jest być Żydem mieszkającym w Polsce. Bardzo często słyszy komentarze o gazie, a także obrzydliwe dowcipy. Bardzo go to boli. Nie potrafi sobie tego wszystkiego poukłada. Nie potrafi mimo szczerych chęci, żyć normalnie. Boi się wychodzić z domu, a i tu coraz częściej nie czuje się bezpieczny. Kilka razy wybito mu szyby w oknach. Nie tylko jemu. Sąsiadom także. Często zadaje sobie pytanie: Czy życie ma sens? Przecież jest normalnym człowiekiem który także potrzebuje być akceptowanym.

Faza VI w cyklu życia jest fazą dojrzałości do intymności. Głównym celem jaki zostaje tu zrealizowany jest osiągnięcie zdolności do miłości bez poczucia utraty własnej tożsamości. „(…)Siłą witalną zaspokajającą tę potrzebę i zarazem pozwalającą na rozwiązanie pierwszego kryzysu przekroczenia tożsamości jest dla Eriksona miłość. Ona bowiem otwiera przed człowiekiem nowe możliwości odniesienia się do siebie poprzez otwarcie i zespolenie z innym w egzystencjalną formę „ja” istniejącego poprzez „my”(…)”. Wyraża się to w residum „Jesteśmy tym, co kochamy”. Jednak miłość łączy się także z poczuciem przynależności i identyfikacji nie tylko ze sobą samym, partnerem życiowym, ale także z szeregiem instytucji i grup do jakich się należy. W przypadku pana Tomasza identyfikacja winna wiązać się z przynależnością do kraju w jakim się żyje. Jest to jednak nie możliwe z racji swojego naznaczenia , a konkretnie z bycia Żydem. Rodzi się tu kryzys tożsamości , zwany przez Eriksona izolacją, która rodzi „niezdolność do znalezienia szans dla własnej tożsamości poprzez dzielenie prawdziwej intymności”. Jeśli nie osiągnie intymności, rodzi się „głębokie poczucie izolacji”, A to z kolei niesie za sobą „gotowość odepchnięcia, izolowania i jeśli potrzeba zniszczenia tych sił i ludzi, których istota zdaję się zagrażać”.

Jarymowicz wyróżnia dwa rodzaje tożsamości człowieka: podmiotową i społeczną. Tożsamość podmiotowa oparta jest na dążeniu do unikatowości naszego „ja”, a tożsamość społeczna na tendencji wyrażającej się w potrzebach przynależności i podobieństwa do innych. Człowiek ma silną potrzebę przynależności do różnych grup. Przynależność do niektórych grup ma dla człowieka znaczenie szczególne i stanowi istotną przesłankę do ukonstytuowania się własnej podmiotowość i wartości. Można do nich z pewnością zaliczyć grupy narodościowe i wyznaniowe. Nasz Tomasz należy do grupy żydowskiej, tak więc potrzebę przynależności do grupy ma zaspokojoną. Jednak grupa do której predysponuje, jest naznaczona- zresztą tak samo jak on sam. Jego tożsamość społeczna jest hamowana, nie może się swobodnie rozwijać. Tomasz obok wielkiej bezradności, żalu, czuje ogromną złość i chęć zemsty, odbicia sobie na tych, którzy jego rodzinie i jemu czynią krzywdę. Mimo swoich 25lat, nie odczuwa sił i chęci do życia. Coraz częściej zastanawia się nad opuszczeniem Polski.

Należy uświadamiać młodzież w tajemnicach przeszłości, która skrzywdziła także i nas i uczulać na wszelkie akty przemocy. Uczmy ich tolerancji dla odmienności wiary, poglądów, przekonań. Pokazujemy, że inny to wcale nie znaczy gorszy. A od osoby o innym wyznaniu czy poglądach możemy się uczy wielu pięknych pozytywnych postaw. Jednak by przekazać tak wyniosłe wartości, musimy sami dotrzeć do tej prawdy. Sami musimy wyjść z kręgu, który bardzo często otacza nas zakłamaniem i odcina od ludzkich zachowań. Zacznijmy patrzeć na różniące się od nas osoby Jak na ludzi, a nie gorszy gatunek człowieka. Pamiętajmy że takie postawy doprowadziły do nawet do masowego morderstwa. Nie popełnijmy po raz kolejny tych błędów. Przecież „nie tolerowanie drugiego człowieka tylko ze względu na jego biologiczne pochodzenie jest ciemnym zaułkiem myślowym: wkracza się tutaj na teren, gdzie kończy się wszelkie rozumowanie, gdzie gasną wszelkie światła w umyśle ludzkim, zaiste wchodzi się w krainę absurdu i śmierci”.

Bardzo pomocnym w zmianie nastawienia osób starszych może miec Kościół, który jest wielkim autorytetem dla nich. To w Kościele Księża winni pokazywać drogę prawdy a wtedy i młodzi mieliby od kogo brać przykład. Przecież powinniśmy pamięta, że nie tylko Hitler zabijał Żydów w imię swoich chorych, rasistowskich ideałów, ale także chrześcijanie wbrew nauce Kościoła i dekretom chroniących osoby i mienie żydowskie. Papież Jan Paweł II określał Żydów jako naszych „starszych braci”. Mawiał, że- „…starszy brat to nie znaczy ani mądrzejszy, ani godniejszy, ani też bardziej umiłowany… Starszy brat to po prostu straszy brat i trzeba przyjąć te słowa przyjąć w ich prostocie i miłości. Żydzi nasi bracia nie powinni być w naszych oczach naznaczeni ani piętnem, ani charyzmą”. I tego się trzymajmy.

MANIPULACJE

Manipulacja ludźmi dorosłymi w VII fazie rozwojowej Erika H. Eriksona.

"Słowo manipulacja pochodzi od łacińskiego manus pellere co oznacza trzymać dłoń w czyjejś dłoni, mieć kogoś w ręce. Przez manipulację rozumiemy kształtowanie poglądów, postaw, zachowań lub emocji bez wiedzy i woli człowieka, jest to metoda zakamuflowanego oddziaływania na świadomość i zachowania jednostek i grup społecznych dla realizacji określonych przez nadawcę celów. Manipulator posługuje się np. danymi statystycznymi, informacjami, faktami, aby ukryć przed odbiorcą rzeczywiste cele. W polityce manipulacja kojarzona jest z makiawelizmem."

Jednak mi w podanej definicji brakuje konkretnego słowa, które kojarzy mi się z owinięciem danej osoby "wokół palca”, czyli sterowaniem dana osoba. Dlatego tez bardziej przypadła mi do gustu definicja J. Kosseckiego, który twierdzi, iż manipulacja to "sterowanie ludźmi wbrew ich interesom, jak również wbrew ich woli." To również "sterowanie cudzym postępowaniem w celu osiągnięcia osobistych korzyści, przy czym, co istotne, osoba manipulowana nie zdaje sobie z tego sprawy." Manipulacja pedagogiczna - specjalne metody i techniki oddziaływania pedagoga na wychowanków, prowadzące do ich uprzedmiotowienia, czyli poddania szczególnej kontroli i wpływowi, dzięki czemu można realizować skrycie zamierzone cele pedagogiczne. Istotą manipulacji jest ubezwłasnowolnienie podopiecznych, sprawienie wrażenia, iż przejawiane przez nich zachowania są podejmowane spontanicznie z własnej nieprzymuszonej woli, czy nawet własnej inicjatywy.

Ja jednak postaram się przedstawić jaka forma manipulacji może dotknąć osobę już dorosłą, osobę, która powinna być wstanie się komuś sprzeciwić, zadbać o swoje dobro. Niestety bardzo często sytuacja w jakiej zostajemy postawieni zmusza nas do przybrania zupełnie innego oblicza.

Pani Zofia będąc dzieckiem nauczyła się kochać życie i z niego korzystać. Zawsze miała swoje zdanie, potrafiła się w każdej sytuacji odnaleźć. Miała w dzieciństwie wielu przyjaciół. Wszystko jednak uległo zmianie, gdy będąc już kobieta dorosłą musiała stanąć twarzą w twarz ze smutną, brutalną wręcz rzeczywistością. Po przepracowaniu kilku dobrych lat w firmie, została zwolniona. Straciła tak bardzo potrzebną jej pracę. Jako samotna kobieta wynajmowała mieszkanie o dość wysokim standardzie. Teraz musiała z niego zrezygnować na rzecz czegoś mniejszego, skromniejszego. Długo nie mogła niczego znaleźć. Zwróciła się do rodziców. Tam się przeprowadziła, obiecując, że będzie im pomocą.

Na początku nie było problemów. Rodzina potrafiła się dogadać. Z czasem jednak ich wzajemne relacje zaczęły się, nie wiedzieć czemu, zmieniać. Rodzice stali się oschli, oziębli. Ich postawa zmieniła się na postawę roszczeniową. Ciągłe pretensje, kłótnie, wymagania. Pani Zofia też się zmieniła. Z zadowolonej życiem kobiety zrobiła się osobą, któ®a boi się wypowiedzieć własne zdanie, bo rodzice przecież są starsi, mają większy bagaż doświadczeń i na pewno mają rację. Poza tym muszę się na wszystko zgadzać, bo gdzie pójdę mieszkać. Nikt mnie jeszcze nie pokochał, marzę o własnej rodzinie, własnym domu. Jestem beznadziejna, że nie potrafię sobie ułożyć życia.. Takie jest właśnie skutek manipulacji rodziców, nawet na dorosłe już dziecko.

Manipulowanie innymi to pewien określony sposób sterowania. Najbardziej kontrowersyjne, wzbudzające najwięcej oburzenia, jest manipulowanie ludźmi bezbronnymi. Niestety cała przyroda jest oparta na procesach manipulacji. Załóżmy, że mamy do czynienia z grupą ludzi nieśmiałych, mało asertywnych, którzy chcieliby stać się odważni i w pełni asertywni. Według psychologii, aby nastąpiła zmiana tego wizerunku psychologicznego, powinniśmy się spotykać przez co najmniej sześć miesięcy w miarę regularnie. Należałoby ich dowartościować, wygenerować potężny ładunek dowartościowania w każdym z nich, gdyż na ogół nieśmiałość, brak asertywności bierze się z głębszych pokładów naszej psychiki. Po sześciu miesiącach w większości przypadków to się udaje. Ale gdy taka osoba jest sama, zmienia środowisko, na nowo pojawiają się te same problemy.

Myślę, że ludzie starsi, żyjący tak jak nasza bohaterka w odosobnieniu, są narażenie na podwójne niebezpieczeństwo, ponieważ są wykorzystywani przez swoich bliskich, obcych. sąsiadów, opiekunów i nie tylko. Niekiedy nawet rodziców. To bardzo smutne, gdyż w tej fazie najważniejsze jest „przekraczanie samego siebie, pomnażania siebie. L. Witkowski nazywa to życiodajnością. Niespełnienie się tej potrzeby może prowadzić do regresu osobowości i pojawienia się poczucia zubożenia i samozasklepienia.

PATOLOGIA

Nieprzystosowanie społeczne człowieka starego w VIII fazie Erika H. Eriksona.

Każdy człowiek, niezależnie od wieku przeżywa wewnętrzne konflikty. Związane z pracą, trybem życia, wyzwaniami stawianymi przez obecną rzeczywistość. Ludzi starszych dotyczy przede wszystkim nieprzystosowanie do tej nowej rzeczywistości. Nieprzystosowanie

zawiera dwa człony: przedimek nie-, sugerujący negację, zaprzeczenie istnienia czegoś oraz przymiotnik przystosowany, dostosowany. W języku polskim znalazł on miejsce za sprawą M. Grzegorzewskiej - twórczyni polskiej pedagogiki specjalnej. Omawiając powyższy temat umieszczamy nieprzystosowanie społeczne w sferę patologii. Patologia to „nieprawidłowe warunki lub stan biologiczny, w którym uniemożliwione zostało prawidłowe funkcjonowanie” Patologia to również: „Nauka o przyczynach, mechanizmach, formach, objawach i skutkach chorób fizycznych i psychicznych. Swoistą odmianę patologii stanowi patologia społeczna, tj. nauka o przyczynach, objawach i zwalczaniu takich „chorób” społecznych, jak przestępczość, pijaństwo, lekomania i inne.

Ludziom starszym często brakuje sił, aby sprostać nowym, dotychczas nieznanym wyzwaniom. „Okres starości jako zwieńczenie i bilansowanie wysiłków życiowych jednostki - w obliczu ostatniego wyzwania egzystencjalnego w ujęciu Eriksona odnosi się logicznie do najwyższego poziomu rozwojów potencjałów witalności człowieka. Osoby starsze przeżywają wewnętrzne rozterki dotyczące ich aktualnego życia. Chodzi tu np. o coraz słabszą sprawność psychiczną czy fizyczną. Muszą oni nauczyć się żyć w nowych warunkach, „w których skala trudności może być wręcz nieporównywalna, a przynajmniej nieadekwatna automatycznie wcześniejszymi dokonaniami życiowymi”. Jednostka przeżywa rozterkę, bo nie chce być problemem czy obciążeniem dla swoich bliskich jednak z biegiem czasu okazuje się, że coraz trudniej jest jej samodzielnie funkcjonować. Na pewno jest to duży problem wewnętrzny, gdyż osoba taka dotychczas sama była w stanie kierować swoim życiem, podejmować własne decyzje, a teraz musi nauczyć się żyć w świecie, który coraz trudniej jest jej zrozumieć. Erikson uważa, że „najczęstszym motywem rozpaczy ludzi starszych jest w istocie powracające i przedłużone poczucie stagnacji, życiowej martwoty”.

Wielu ludzi starszych nie może pogodzić się z taką rzeczywistością. Mimo iż nadal próbują żyć jak kiedyś, przed kilkoma laty, to już samo zdrowie im na to nie pozwala. Wszystkie te trudności sprawiają, że osoba starsza czuje się zagubiona i bezradna. Próbuje uporać się z tymi problemami i jak pisze Erikson „jest to przejaw usiłowania rozwiązania specyficznego konfliktu tego wieku”.

Ostatnia z faz opisanych przez L. Witkowskiego w jego książce „Rozwój i tożsamośc w cyklu życia Erika Eriskona” to faza integralności, „mądrości egzystencjalnej, którą stanowi rodzaj świadomego, i oderwanego zainteresowania życiem, również w obliczu samej śmierci. Integracja w przeciwieństwie do rozpaczy. Człowiek dokonuje oceny własnego życia. Głównym zadaniem jest zdobycie uznania dla swoich osiągnięć, zaakceptowanie siebie. Pomyślne rozwiązanie konfliktu: poczucie satysfakcji z własnego życia, pogodzenie ze śmiercią. Niepomyślne rozwiązanie konfliktu: żal z powodu błędów życiowych i straconych szans, lęk przed śmiercią.

Przyjrzyjmy się bliżej przedstawionej poniżej postacie pani Marii. Doskonale obrazuje poruszany przeze mnie problem człowieka starego.

Pani Marysia jako dziecko była bardzo energiczną, sympatyczną osobą. Szybko nawiązywała kontakty z rówieśnikami, ale też odnajdywała się w świecie dorosłych. Dla każdego znajdywała indywidualny język, który łamał wszelkie bariery, pozwalał na bliższe poznanie. Odznaczała się szybkim przyswajaniem wiadomości, toteż w szkole nie miała najmniejszych problemów. Miała normalnych rodziców, którzy dbali o ciepło ogniska domowego. Byli dumni ze swej córki i dwójki pozostałych dzieci. Mała dorastała w bardzo szybkim tempie. Jej marzeniem było zostanie tancerką. Gdy się wierzy w założony cel, z czasem staje się on nam coraz bliższy i osiągalny. Marysia go osiągnęła. Zaczynała w szkolnym zespole tanecznym, później już brała udział w przeróżnych konkursach, nie tylko ogólnopolskich. Jej kariera zawodowa bardzo szybko się rozwijała. Jednak nadszedł czas by pozwolic wyjśc na scenę innym, młodym artystą. Decyzje o zakończeniu kariery podęła nagle. Po latach intensywnego treningu wystąpiły pewne komplikacje. Złamanie w kolanie, oraz gromadzona w nim woda nie pozwoliła jej na dalsze cwiczenia, treningi. Podjęła się roli trenera. Organizowała kursy tańca towarzyskiego, dla wszystkich zdolnych zainteresowanych. Ponadto prowadziła dodatkowe zajęcia tańca w szkole. Miała nadzieję, że to uśmierzy jej ból związany z wykonywanym dawniej zawodem. Jednak zmiany, które w sobie zauważała, związane z procesem starzenia się, coraz bardziej wprowadzały ją stan depresyjny. Traciła cały zapał do pracy i życia. Czuła się niedołężna, z czasem niesamodzielna. Irytowało ją wszystko wokół.

Myślę, że nieprzystosowanie społeczne przeżywa każda osoba starsza. Według mnie jest to rzecz nieunikniona, która przychodzi w każdym okresie naszego życia. My powinniśmy jednak zrobić wszystko by nasza babcia, czy nasz dziadek nigdy nie zostali sami z tymi problemami. Powinniśmy pomóc im w tym ciężkim dla nich okresie. Zrobić wszystko co w naszej mocy, aby czuli się kochani i potrzebni, gdyż tylko wtedy będą mogli godnie dożyć swoich dni.

Donald Woods Winnicott, Dziecko, jego rodzina i świat, Warszawa 1993, s.27

Lech Witkowski, Rozwój i tożsamość w cyklu życia, Kraków 2004,s.124

Lech Witkowski, Rozwój i tożsamość w cyklu życia, Kraków 2004,s.124

Lech Witkowski, Rozwój i tożsamość w cyklu życia, Kraków 2004,s.124

Ewa Bilińska-Suchanek, Opór wobec szkoły. Dorastanie w perspektywie paradygmatu oporu. IMPULS, Kraków 2003, s.108

Ewa Bilińska-Suchanek, Opór wobec szkoły. Dorastanie w perspektywie paradygmatu oporu. IMPULS, Kraków 2003, s.108

Ewa Bilińska-Suchanek, Opór wobec szkoły. Dorastanie w perspektywie paradygmatu oporu. IMPULS, Kraków 2003, s.108

Lalak Danuta, Plich Tadeusz, Elementarne pojęcie pedagogiki społecznej i pracy socjalnej,wyd. Żak, Warszawa 1999,s.205

Witkowski Lech, Rozwój i tożsamość w cyklu życia, wyd. warex, Kraków 2004,s. 131

Ewa Bilińska-Suchanek, Opór wobec szkoły. Dorastanie w perspektywie paradygmatu oporu, IMPULS, Kraków 2003,s. 109

Witkowski Lech, Rozwój i tożsamość w cyklu życia, wyd. Warex, Kraków 2004,s.132

Ewa Bilińska-Suchanek, Opór wobec szkoły, Dorastanie w perspektywie paradygmatu oporu, IMPULS, Kraków 2003,s. 109

Gerd Metzel, Wprowadzenie do psychologi, Gdańskie wydawnictwo psychologiczne, Gdańsk 2003, s. 201

A. Brzezińska, Dziecko w konflikcie dorosłych. „Edukacja i Dialog” 1995, 2, s. 36

Ewa Bilińska - Suchanek „Opór wobec szkoły. Dorastanie w perspektywie paradygmatu oporu”, wyd.”IMPULS”, Kraków 2003, str. 108

L. Witkowski, Rozwój i tożsamość w cyklu życia. Studium koncepcji Erica H. Eriksona, Kraków 2004, s.125

Tamże, s. 127

L. Witkowski, Rozwój i tożsamośc w cyklu życia, Studium koncepcji Erika H. Eriksona, wyd. WAREX, Kraków 2004, str. 133

E. Bilińska - Suchanek, Opór wobec szkoły - dorastanie w perspektywie paradygmatu oporu, wyd. IMPULS, Kraków 2003, str. 110

E. Bilińska - Suchanek, Opór wobec szkoły - dorastanie w perspektywie paradygmatu oporu, wyd. IMPULS, Kraków 2003, str. 110

Zdzisław Ratajek, Encyklopedia pedagogiczna, Warszawa 1997, s.462

Władysław Kopaliński, Słownik Wyrazów Obcych, Warszawa 2000, s.19

Beata Chrzanowska, Justyna Święcka, Oswoić ADHD. Przewodnik dla rodziców i nauczycieli dzieci nadpobudliwych psychoruchowo, wyd. Delfin, 2006

Tomasz Hańc, To nie sprawa złego charakteru, (w:), Edukacja i Dialog, Warszawa 2006, nr.6(179), s.60

Lech Witkowski, Rozwój i tożsamość w cyklu życia, Kraków 2004, s.133

Lech Witkowski, Rozwój i tożsamość w cyklu życia, Kraków 2004, s.133

Phil Bosmans, Nie zapomnij o radości, Warszawa 1990, s.68

J. Borowski, M. Dyrda, L. Konarski, B. Rokicki, Człowiek w organizacji. Podręczny słownik psychologii zarządzania i dziedzin pokrewnych, Warszawa 2001,s.17

W. Wosińska, Psychologia życia społecznego, Gdańsk 2004, s.96

M. zając, Szelest donosów, ryk biskupów, (w:) „Polityka”, Warszawa 2007,nr.(2586). S. 22

L. Witkowski, Rozwój i tożsamość w cyklu życia Erika H. Eriksona, Toruń 2000, s.139

Ks. Pawlina K., Przemiany postaw młodzieży wobec wartości, (w:) Referat z zebrania Krajowej Rady Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, Warszawa 2004, s.3

M.J. Sochocki, Młodzież o nauczaniu i postaci Jana Pawła II, (w:)”Remedium”; Warszawa 2005, nr.7-8,s. 6

Elementarne pojęcia pedagogiki społecznej i pracy socjalnej, pr. zb. pod red. D. Lalak i T. Pilcha, Wydawnictwo Akademickie „Żak”, Warszawa 1999, s. 151-151.

Lech Witkowski, Rozwój i tożsamośc w cyklu życia. Studium koncepcji Erika H. Eriksona, Toruń 2000,s.143

Lech Witkowski, Rozwój i tożsamośc w cyklu życia. Studium koncepcji Erika H. Eriksona, Toruń 2000,s.143

Lech Witkowski, Rozwój i tożsamośc w cyklu życia. Studium koncepcji Erika H. Eriksona, Toruń 2000,s.144

Lech Witkowski, Rozwój i tożsamośc w cyklu życia. Studium koncepcji Erika H. Eriksona, Toruń 2000,s.144

Ks. S. Musiał, Czarne jest czarne, (w:) „Gazeta wyborcza”, Warszawa 1997, nr.266(255),s.20

J. Kossecki;Granice manipulacji.Warszawa 1984

P. Hahne; Siła manipulacji. W-wa 1997

R. Smolski, M. Smolski; Słownik encyklopedyczny edukacja obywatelska. W-wa 1996

Ewa Bilińska- Suchanek, Opór wobec szkoły. Dorastanie w perspektywie paradygmatu oporu. Kraków 2003, wyd. IMPULS, s.112

Pospiszyl K., Żabczyńska E.: “Psychologia dziecka niedostosowanego społecznie”, PWN, Warszawa 1985, s. 135

A. S. Reber, Słownik psychologii, wyd. Naukowe SCHOLAR Sp. z o. o., Warszawa 2002, str. 489

W. Okoń, Nowy słownik pedagogiczny, wyd. Akademickie „Żak”, wyd. 10 uzupełnione i poprawione, Warszawa 2007, str. 299

L. Witkowski; Rozwój i tożsamość w cyklu życia. Studium koncepcji Erika H. Eriksona, Toruń 2000 s. 157

L. Witkowski; Rozwój i tożsamość w cyklu życia. Studium koncepcji Erika H. Eriksona, Toruń 2000 s. 157

L. Witkowski; Rozwój i tożsamość w cyklu życia. Studium koncepcji Erika H. Eriksona Toruń 2000 s. 158

L. Witkowski; Rozwój i tożsamość w cyklu życia. Studium koncepcji Erika H. Eriksona Toruń 2000 s. 158

L. Witkowski; Rozwój i tożsamość w cyklu życia. Studium koncepcji Erika H. Eriksona Toruń 2000 s. 151



Wyszukiwarka