9341


0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic

marzec 1998

0x01 graphic

Poza umysłem nie ma żadnych zjawisk.
- Gampopa -

0x01 graphic

0x01 graphic



0x01 graphic

15 odpowiedzi jogina
Lama Ole Nydahl

Demon wyposażony w minimum szacunku do samego siebie nie pojawia się na Zachodzie lecz udaje się na Wschód, lub do innych miejsc, gdzie ludzie wezmą go poważnie i będą go szanować. Kto dzisiaj ma czas dla demonów? Jeżeli jakieś się pojawią to mówimy: "Słuchaj, możesz zrobić sobie kawę sam, bo ja mam coś innego do roboty".

0x01 graphic

Rozmyślania
Lama Anagarika Govinda

Trzy czwarte buddyjskich książek nie jest do niczego potrzebne! Powinniśmy brać istotę nauk, a nie powierzchnię. Powierzchnia to nagromadzenie tego, co zdarzyło się w ciągu stuleci i co mogło mieć jakieś znaczenie w dawnych czasach - i rzeczywiście je miało. Ale nie powinniśmy próbować naśladowania osiągnięć dawnych czasów; powinniśmy brać istotę nauki, która odnosi się do współczesności.

0x01 graphic

0x01 graphic

Jak pracować z gniewem
Gjaltrul Rinpocze

Najgorszą rzeczą w gniewie jest to, że zniekształca on umysł. Decyzje podejmowane w gniewie są zwykle błędne, ponieważ opierają się na uczuciu, a nie na wiedzy.

0x01 graphic

Style samouwięzienia
Czogiam Trungpa

Aby dokładniej zrozumieć proces potwierdzania siebie i innych, czyli powstawania i rozwoju ego, pomocne jest zaznajomienie się z buddyjskim pojęciem pięciu skandh, które opisują ego jako proces pięciostopniowy.

0x01 graphic

0x01 graphic

Marzę o nowym Tybecie
Apel J.Ś. XIV Dalajlamy

Marzę o nowym Tybecie - wolnej ziemi, strefie pokoju - w którym sześć milionów moich rodaków mogłoby powrócić na swą duchową drogę życia, jednocześnie stając się bardziej dostosowanymi do najlepszych aspektów nowoczesnego świata.

0x01 graphic

Życie jest stanem nieprawdopodobnym
Hoimar von Ditfurth

Gdy rozważymy niewiarygodny wprost nakład potrzebny do utrzymania żyjącego organizmu w owym przejściowym stanie zwanym "życiem", zanim substancja, z której się składa, nieuchronnie stanie się materią nieożywioną - musimy sobie ze zdumieniem zadać pytanie o przyczyny, które doprowadziły do tego, że życie mogło w ogóle powstać.

0x01 graphic

0x01 graphic

Buddyzm wobec nauki i postępu technicznego
Michał Katafiasz

Według buddyzmu prawda musi być logiczna, ale nie wszystko co logiczne musi być prawdziwe Racjonalny empiryzm, pragmatyzm, instrumentalizm, konwencjonalizm - wszystkie te postawy nie są obce buddyście, ale nie wyczerpują jego stosunku do świata.

0x01 graphic

Przygody Alicji w krainie oświecenia
P.B.Law

Wyobraźmy sobie, że Alicja, przed zapadnięciem w sen owego decydującego popołudnia, czytałaby książkę o buddyzmie. Jej pogawędka z Kotem z Cheshire mogłaby wówczas przebiegać mniej więcej tak...

0x01 graphic

0x01 graphic

Wyzwanie dla ludzkości
J.Ś. XIV Dalajlama

Najważniejsze jest, by przyjąć taki pogląd na świat, który bierze pod uwagę współistnienie wielu religii.

0x01 graphic

Kim jesteś
dialog

- Jeśli byś się urodził w Polsce, ale wychował w Chinach, to byłbyś Polakiem czy Chińczykiem?
- Byłbym Polakiem.
- Aha, to nie jesteś osobą, tylko raczej krajem?

0x01 graphic

0x01 graphic

Czyste podejście do Dharmy
Aczarja Ngawang Gelek

Ci, którzy dążą do szczęśliwości nirwany, nie powinni mylić ślepej wiary z prawdziwą Dharmą. Nie powinni mieszać kulturowych zapatrywań i sekciarskich wpływów z praktyką Dharmy.

0x01 graphic

Medytacja "instant"
Tadeusz Uchto

Nie jest tak, że medytujemy tylko wtedy, gdy umysł jest przejrzysty i pełen mocy, kiedy wszystko jest klarowne i wibrujące. Medytacja jest cały czas.

0x01 graphic

0x01 graphic

Odgłosy bezruchu
Jacek Serafin

Udziałem pasjonatów muzyki jest doświadczenie, które ludzie oddający się medytacji znają doskonale: otwarte, pełne skupienia słuchanie oczyszcza uczucia i ładuje akumulatory.

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic

marzec 1998

0x01 graphic

Poza umysłem nie ma żadnych zjawisk.
- Gampopa -

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

15 odpowiedzi jogina
Lama Ole Nydahl

Lama Ole Nydahl to pierwszy zachodni nauczyciel buddyzmu Diamentowej Drogi. W latach 60-tych odbył on wraz z żoną Hannah najdalszą podróż, jaką można sobie wyobrazić - podróż do mistycznego centrum Azji. W Himalajach oboje zostali uczniami XVI Karmapy, zwierzchnika szkoły Karma Kagyu, jednej z czterech głównych tradycji buddyzmu tybetańskiego. Przez jednych krytykowany za polityczną niepoprawność, przez innych ceniony za bezpośredniość i odwagę sam często podkreśla: "W buddyzmie dążymy do rozwinięcia wszystkich mocy i możliwości, jakie tylko ludzie są w stanie sami osiągnąć". Zamieszczone poniżej pytania i odpowiedzi pochodzą ze spotkania z Lamą Ole, które odbyło się w Opolu we wrześniu 1997 r.

Więcej na stronie www.lama-ole.pl.

0x01 graphic

Jaka powinna być kolejność: czy najpierw powinniśmy praktykować a później przyjdzie zrozumienie, czy odwrotnie?

Prawdopodobnie trudno jest te dwie rzeczy od siebie oddzielić. Jeżeli nie rozwiniesz odpowiedniego zrozumienia to nie będziesz miał motywacji do praktykowania. Jeżeli nie będziesz praktykował - nie osiągniesz zrozumienia. Posłuż się zasadą "wbijania gwoździa": jakikolwiek gwóźdź wpadnie ci w ręce - wbijaj go! Drogą moją i Hannah było przede wszystkim oddanie, ponieważ spotkaliśmy Karmapę, a on był tak wspaniały. Ale wielu ludzi zaczęło od oddania i zatrzymało się na nim. Inni zaczęli od intelektualnego zrozumienia, a jeżeli pozostaną w tym to będą mieli interesujące doświadczenia. Więc cokolwiek jesteście w stanie zrobić, zróbcie to.


Jeżeli "ja" jest iluzoryczne to czy umysł ma jakieś indywidualne cechy na poziomie absolutnym?

Umysł na poziomie absolutnym jest świadomością. Nie jest rzeczą, jest jak para wodna, jest informacją. Na poziomie radości przypomina obłoki, wyraża sam siebie jako inspirację wewnątrz i formy buddów na zewnątrz. Na poziomie aktywności umysł jest współczuciem i przyjmuje odrodzenie jako pełen współczucia nauczyciel. Więc te właściwości są absolutne, ponieważ umysł jest zawsze przestrzenią, jest zawsze promieniujący.


Jak można pomóc dziewczynie, która usunęła ciążę?

Kiedy następnym razem będzie miała dziecko i nie będzie chciała go zatrzymać - namów ją, by oddała je do adopcji. W momencie, kiedy zdecyduje, że następne dziecko, które się pojawi odda rodzinie, która będzie w stanie się o nie troszczyć, wówczas cała nagromadzona w wyniku aborcji negatywność rozpuści się. Spróbuj sprawić, żeby to naprawdę zrozumiała. Mamy za mało Europejczyków, a potrzebujemy ich. Kto będzie nam płacił emeryturę? Musimy mieć trochę dzieci.


Jak możemy pomagać innym w nagłej śmierci, np. podczas wypadku?

W czasie szybkiej śmierci proces umierania zachodzi automatycznie, dzięki przyzwyczajeniom. W momencie spotkania się w sercu dwóch energii z góry i z dołu ciała - niejako automatycznie udajemy się tam gdzie powinniśmy. Większość ludzi umiera w stanie nieświadomości lub ginie w wypadkach, kiedy nie ma się kontroli nad tym procesem. Dlatego przekazuję nauki o phowa w taki sposób, by ludzie nauczyli się opanować ten proces niejako automatycznie.


Czy po śmierci możemy wybrać pomiędzy ponownym odrodzeniem się na ziemi a udaniem do Czystej Krainy?

Dzięki medytacji, którą wam daję odrodzicie się w Czystej Krainie i wówczas możecie się zdecydować czy chcecie tam pozostać, czy wrócić do świata ludzi. Najpierw zawsze udajemy się do Czystej Krainy.


Jak przejawia się inspiracja uczniów przez nauczyciela?

To zależy w dużym stopniu od rodzajów ślubowań, które nauczyciel posiada. Jeżeli jest on mnichem albo mniszką, to nie ma między nim a uczniem żadnego fizycznego kontaktu, wszystko dzieje się dzięki życzeniom. Jeżeli chodzi o człowieka świeckiego albo jogina, to istnieje także fizyczny aspekt bliskości. Uczeń doświadcza tego w ten sposób, że jeżeli czuje się w otoczeniu swego nauczyciela tak jak w domu, to esencją tego uczucia jest zaufanie. Uczeń będzie również przejmował od nauczyciela pewne właściwości. Wszyscy moi uczniowie stali się nieustraszeni. Być może nieustraszoność jest najsilniejszą właściwością, jaką projektuję na swoich uczniów. Nie znaczy to jednak, że uczeń staje się fotokopią nauczyciela, nie funkcjonuje to w ten sposób. Działa to raczej tak, że przenikamy do nieustraszonej przestrzeni nauczyciela, która przypomina gabinet luster.


Jak radzić sobie z lękami?

Najpierw sprawdź kto chciałby je od ciebie kupić? Czy ona chciałaby je kupić, czy może on? Jeżeli zobaczysz, że nikt ich tak naprawdę nie chce, wówczas pomyślisz, że lęk jest niepotrzebny i po prostu go wyrzucisz. Po co trzymać coś, czego nikt nie chce? Może to wyjaśnienie jest pewnym uproszczeniem, robię to jednak dlatego, że sam jestem nieustraszony. Myślę, że najlepszym sposobem pozbycia się lęków jest życzenie wszystkim wszystkiego co najlepsze. Musisz zobaczyć, że lęk nie jest pierwotną, lecz wtórną chorobą umysłu. Na początku istnieje podstawowa niewiedza, która sprawia, że nie jesteśmy zdolni do postrzegania przedmiotu, podmiotu i działania jako części tej samej całości. Następnie z tego podstawowego pomieszania wyłania się przywiązanie do tego, co lubimy i niechęć wobec tego, co nam nie odpowiada. A z tych uczuć wyłania się więcej uczuć. Z niewiedzy wyłania się głupia wyłączająca duma, która nas samych wynosi ku górze, a innych poniża. Istnieje jeszcze dobra duma, która włącza - mówi ona, że wszyscy jesteśmy wspaniali. Z przywiązania wyłania się chciwość, chcemy zatrzymać to, co się nam podoba, z gniewu rodzi się zawiść, ponieważ nie chcemy aby ci, których nie lubimy, byli szczęśliwi. Kiedy te przeszkadzające uczucia już się pojawią, wówczas z ich wzajemnych kombinacji powstają kolejne kombinacje przeszkadzających uczuć. Tak naprawdę lęk wyłania się z gniewu. Po prostu ktoś, kto doświadcza lęku, częściej pozwalał sobie na luksus gromadzenia w umyśle gniewnych i niechętnych myśli. Kiedy umysł spogląda na siebie samego, skonfrontowany z własną zawartością, widzi te wszystkie straszne rzeczy i się boi. Najlepszą metodą pozbywania się lęku jest jak największa ilość dobrych życzeń dla innych. Jeżeli będziesz to robił, to lęk nie będzie miał do ciebie dostępu.


Jaki jest związek pomiędzy intuicją a naszym umysłem?

Intuicja jest naturalną promienistością naszego umysłu. Jeśli umysł jest jak zakurzone zwierciadło, wówczas intuicją są miejsca na lustrze wolne od kurzu. To jest najlepszy sposób na zrozumienie tego. To jest rozpuszczenie się oddzielenia pomiędzy energią i świadomością wewnątrz nas i na zewnątrz. Od momentu, kiedy przestajemy to od siebie odróżniać, intuicja pojawia się w naturalny sposób. A na końcu masz zdolność do pełnej intuicji przez cały czas.


Jaki wpływ na medytację mają leki antydepresyjne np. prozac?

Trochę cię zwalniają... Trudno mi powiedzieć, ponieważ nigdy nie brałem legalnych narkotyków (śmiech). Nie jestem pewien jak to działa, prawdopodobnie stabilizuje w pewien sposób umysł. Naprawdę nigdy nie brałem tego typu rzeczy. Nie mam do legalnych prochów zaufania, ale z drugiej strony nie ufam również tym nielegalnym - zabiły one większość moich przyjaciół. Naprawdę nie potrafię odpowiedzieć, nie jestem pewien. Jeżeli wasz umysł jest jak dziurawy dach i macie trochę nierówno pod sufitem, to stosujcie powtarzanie mantry. Jest ona niczym oleisty filtr, który pokrywa nasz umysł. Dzięki niej wszystkie przeszkadzające myśli i uczucia ślizgają się po powierzchni umysłu i nie są w stanie go zadrapać. Natomiast jeśli jesteście całkowicie zdrowi i w pewnym momencie nie chcecie medytować, to w takich przypadkach zawsze mówię: "Nie medytujcie, ale chociaż przeczytajcie tekst medytacji, aby kontynuować nawyk pracy z tym środkiem". Medytujcie tak krótko, abyście mieli ochotę medytować następnym razem. Kończcie medytację wówczas, kiedy jeszcze dobrze się czujecie, wówczas następnym razem będziecie mieli ochotę ją zacząć. Jeżeli będziecie robić to z naciskiem, aż do chwili, gdy wszystko stanie się zbyt ciężkie, wówczas ego znajdzie masę powodów, żeby do medytacji nie wracać. Bądźcie dobrzy dla samych siebie.


Czy formy medytacyjne należy wizualizować jako pełne, czy jako świetliste?

Najlepszym wyjaśnieniem jest słowo hologram. Przejrzysta promienista energia, odbicie w lustrze, nietrwałe i niestabilne, podobne tęczy. Tak przejrzyste jak potrafisz to sobie wyobrazić. Z drugiej strony, jeśli niczego nie potrafisz zobaczyć, ponieważ twój umysł pracuje z abstrakcjami nie z obrazami, to jest to również świetne i wspaniałe. Musisz po prostu wiedzieć, że prawda i przestrzeń są od siebie nieoddzielne. Kiedykolwiek myślisz o buddach oni się pojawiają. Jeżeli pracujesz w ten sposób to wszystko jest w porządku.


Co zrobić kiedy dziecko chce iść do komunii?

Może było ono w poprzednim życiu chrześcijaninem, więc jeżeli chce, to niech idzie. Nie pozwalajcie jednak, żeby dzieci były do tego zmuszane tylko dlatego, że wszyscy inni to robią. Jeśli dziecko ma chrześcijańską karmę, to Polska jest dla niego dobrym miejscem, jest tu wiele chrześcijaństwa. Więc jeżeli chce to robić, to niech się tym cieszy.


Czy Ole mógłby powiedzieć coś o demonach. Czyta się o tym często w literaturze, jak wygląda ta sprawa w praktyce?

W rzeczywistości zachodnie demony nie są zbyt silne. Ciągle są przejeżdżane przez samochody, gdy przechodzą przez skrzyżowania. Nienawidzą odkurzaczy. Jeżeli chowają się w lasach - przychodzi ktoś i ścina drzewo. Jeżeli wejdą do czyjegoś umysłu, to jednocześnie muszą łykać dużą ilość lekarstw psychotropowych i znowu muszą uciekać z człowieka. Demon wyposażony w minimum szacunku do samego siebie nie pojawia się na Zachodzie lecz udaje się na Wschód, lub do innych miejsc, gdzie ludzie wezmą go poważnie i będą go szanować. Kto dzisiaj ma czas dla demonów? Jeżeli jakieś się pojawią to mówimy: "Słuchaj, możesz zrobić sobie kawę sam, bo ja mam coś innego do roboty". Prawdziwe demony opuściły nas bardzo dawno temu, nie są w stanie szkodzić we współczesnym świecie. Ale dużo jest ich w Afryce, całkiem sporo jest też w Dolinie Kathmandu i w Himalajach. Miejsca pełne cierpienia i ucisku są ich pełne, ale tutaj nie ma ich dużo. Jeżeli jakiegoś zobaczysz, to możesz go postraszyć, wtedy ucieknie.


Jeżeli spotykamy sytuację, w których pojawiają się w nas przeszkadzające emocje, takie jak strach lub gniew, czy powinniśmy walczyć z nimi czy też ich unikać?

Masz trzy poziomy. Pierwszy poziom polega na tym, że jeżeli nie czujesz się zbyt silny, to unikasz takiej sytuacji. Drugi to taki, na którym rozumiesz, że tego uczucia nie było wcześniej, nie będzie go później i teraz też jest iluzją. Trzeci poziom polega na tym, że pozwalasz, aby taki film leciał sam sobie w TV, w drugim rogu pokoju. Po prostu w ogóle się tym nie przejmujesz, tylko zajmujesz się tym, co pojawia się przed tobą. Ta ostatnia metoda nazywa się "wpuszczeniem złodzieja do pustego domu". Niczego tam nie dostanie. Robisz to, co możesz, cokolwiek jesteś w stanie zrobić. Możesz np. krzyknąć "PEJ!!!" w momencie pojawienia się takiego uczucia. Możesz połączyć określone uczucie z określonymi działaniami: jeżeli jesteś dumny - sprzątasz kuchnię, a jeżeli rozgniewany - możesz skopać ogródek. Jedynej rzeczy nie powinieneś robić; nie możesz traktować tych uczuć jako czegoś realnego. Nie było ich wcześniej, nie będzie ich później, więc nie pozwalaj, żeby teraz cię męczyły.

Czy potrzebujemy lungu do medytacji Amithaby, jeżeli przygotowujemy się do pierwszego phowa?

Lung to mantra Om Ami Dewa Szri. Jeżeli medytujesz w ośrodku z innymi ludźmi, możesz ją robić w oczekiwaniu na sam lung, który dostaniesz później.


Czy ofiarowanie zasługi, powinniśmy robić po kolei wobec pojedynczych osób, czy też możemy traktować to ogólnie?

Sam takie rzeczy zawsze robię ogólnie, ale jeśli znasz kogoś, kto akurat doświadcza silnych problemów, to możesz się skoncentrować na nim. Rób jak chcesz. Po prostu sytuacja, kiedy dysponujesz pewną energią podobna jest do sytuacji, kiedy masz pieniądze - używasz ich tak jak chcesz.

Opole, wrzesień 1997.

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic

marzec 1998

0x01 graphic

Poza umysłem nie ma żadnych zjawisk.
- Gampopa -

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Rozmyślania
Lama Anagarika Govinda

Lama Govinda urodził się w Niemczech w 1898 roku. Uważany jest za jednego z czołowych znawców i interpretatorów buddyzmu tybetańskiego. Jego duchowa droga rozpoczęła się od studiów religii i filozofii w Niemczech, studiował także pali i sanskryt na Uniwersytecie w Neapolu. Jako młody człowiek wyjechał na Wschód, do Cejlonu, gdzie kontynuował swoją edukację. Jego pierwsza książka o Buddzie została opublikowana gdy miał dwadzieścia jeden lat. Potem była podróż na północ, na naukową konferencję w Dardżyling, gdzie pokochał Tybet i jego góry. Przez dwa dziesięciolecia mieszkał tam jako studiujący mnich, członek szkoły Kagyu-pa. Studia prowadzone pod kierunkiem mistrzów w tybetańskich pustelniach i klasztorach dały mu bezpośrednie doświadczenie nauk tybetańskiego buddyzmu. Po około dwudziestu latach spędzonych w Tybecie osiadł wraz ze swoją żoną, w klasztorze położonym wysoko w Himalajach niedaleko Almora w Indiach. Autor wielu książek o buddyjskiej filozofii i religii. Zmarł w 1985 roku w Kaliforni, gdzie żył nieopodal Ośrodka Zen w Marin County.

0x01 graphic

O wyborze Drogi

Nawet jeśli wybierze się złą ścieżkę, lepiej jest nią pójść do końca i przekonać się, że jest ona zła, niż iść bez żadnej drogi. Drogi eklektyczne nigdzie nie prowadzą, ponieważ są drogami nieustannych falstartów - tutaj, tam i wszędzie. Zawsze okazuje się, że trzeba wrócić do punktu startowego, żeby rozpocząć nową drogę i w końcu nie dociera się nigdzie.

Na początku ludzie powinni patrzeć na wszystko i wszystko badać. Muszą wiedzieć wystarczająco dużo, żeby móc naprawdę wybrać. To jasne, że zanim wybierzesz, musisz wiedzieć cokolwiek na temat chrześcijaństwa, hinduizmu, islamu czy buddyzmu. Jeśli bowiem przyjmiesz jedną rzecz nie poznawszy niczego poza nią, to nie jest to wybór, lecz przypadek. Musisz więc się przygotować, wyrobić sobie własny sąd, ale z chwilą, gdy wybór zostanie dokonany, trzeba konsekwentnie podążać wybraną drogą.

Powinno się postępować zgodnie z przekonaniem i wybierać tę drogę, którą odczuwa się jako dobrą dla siebie. Inni ludzie mogą iść innymi drogami, ale ty możesz przynajmniej z pełnym przekonaniem podążać swoją własną.



O postępowaniu na drodze

Trzy czwarte buddyjskich książek nie jest do niczego potrzebne! Powinniśmy brać istotę nauk, a nie powierzchnię. Powierzchnia to nagromadzenie tego, co zdarzyło się w ciągu stuleci i co mogło mieć jakieś znaczenie w dawnych czasach - i rzeczywiście je miało. Ale nie powinniśmy próbować naśladowania osiągnięć dawnych czasów; powinniśmy brać istotę nauki, która odnosi się do współczesności.

Myślę, że powinniśmy być posłuszni potrzebom naszego czasu; nie powinniśmy pytać o to, co uczynili starożytni, ale o to, co możemy uczynić teraz. Starożytni żyli w warunkach bardzo odmiennych od naszych i dlatego musimy próbować znaleźć własną drogę. Na przykład, jeżeli żyjesz w wielkim mieście, musisz znosić jego zgiełk, przeludnienie, chaos. Ale możesz osiągnąć spokój umysłu nawet w samym centrum zgiełku.

Uważam, że powinniśmy skierować naszą inteligencję i nasze uczucia na kwestie najważniejsze. Rzeczą ważną jest nie to, co inni ludzie mają do powiedzenia, ale to, czego doświadczamy. Znaczy to, że powinniśmy zająć się tym samym centralnym pytaniem, które zadał sobie Budda. Budda był pierwszym człowiekiem w historii, który zaczął myśleć logicznie. Przed nim była to jedynie sprawa wiary, a wierzyć można było we wszystko. Ale Budda powiedział po raz pierwszy: "Nie to jest ważne w co wierzysz, ale to, co robisz, czym jesteś i co czujesz. Tylko wtedy powinieneś przyjmować naukę, gdy jest ona zgodna z twoim własnym doświadczeniem. Nie powinieneś przyjmować nawet mojej własnej nauki na podstawie tego, co o niej słyszysz, a tylko wtedy, jeśli będziesz ją rozumiał z własnego punktu widzenia".



O niewiedzy i wyzwoleniu

Myślę, że Budda nie jest wszechwiedzący w zwykłym sensie tego słowa, które znaczy "wiedzący wszystko". Budda na przykład nie wiedział nic o współczesnej nauce jaką jest fizyka. Ale stał znacznie wyżej od innych ludzi, ponieważ dostrzegał istotę życia. Ograniczył się do wiedzy praktycznej. Pytał: "Jak mogę być bardziej szczęśliwy? Jak mogę uniknąć bycia nieszczęśliwym?" To był problem, ku któremu się zwrócił i który rozwiązał. Późniejsze pokolenia usiłowały uczynić z Buddy coś w rodzaju niemożliwej idealnej figury obdarzonej doskonałą wszechwiedzą, doskonałym widzeniem, doskonałą cnotą i innymi "doskonałościami".

Termin avidja (niewiedza) nie oznacza zatem ostatecznej niewiedzy, ale raczej niewiedzę związaną z własnym ego. Człowiek niewiedzący to ten, który traktuje swoje ego jako ostateczną rzeczywistość, podczas gdy osoba zdolna do przezwyciężenia sensu ego nie jest pogrążona w niewiedzy. Tłumaczenie słowa avidja jako po prostu "niewiedza" jest zatem złe. Należałoby ją raczej nazwać ograniczeniem. Przeciwieństwem avidja jest wyzwolenie. Wyzwolenie z czego? Z niewiedzy, z tego niedobrego ograniczenia się do "ja". Oznacza to całkowitą otwartość. Słowo nirwana przetłumaczyłbym więc jako "otwartość", ponieważ nirwana nie jest sterylnym punktem docelowym. To byłoby straszne. Moim zdaniem nirwana to nie wieczna błogość, ale raczej otwartość pozwalająca nam postępować dalej.

Naprawdę, niewiedza jest czymś błogim. Muszę powiedzieć - choć będzie to sprzeczne z tym, co zwykle sądzi się o avidja - że czasem lubię niewiedzę! Tak na przykład, życie nabiera sensu i wartości głównie dzięki temu, że nie wiemy co ono przyniesie. Weźmy kogoś, kto idzie na mecz piłki nożnej. Gdyby znał uprzednio wynik, mecz nie sprawiałby mu przyjemności. To właśnie to, że nie wiemy - napięcie pomiędzy wiedzą i niewiedzą - jest dla nas źródłem przyjemności. Byłoby straszne, gdybyśmy mieli wiedzieć jakie będzie nasze życie w przyszłości.



O medytacji

Medytacja, która nie potrafi sprawdzić się w działaniu jest bezużyteczna. Jesteś przekonana, że coś osiągnęłaś, podczas gdy w rzeczywistości nie osiągnęłaś nic. Ale jeśli sprawdzisz rezultaty swojej medytacji w działaniu, zyskujesz wtedy pewien rodzaj kontroli. Medytacja powinna być dla nas otworzeniem się na wszystkie możliwości. Tak jak kwiat otwiera się, żeby wpuścić do siebie słońce, tak samo w medytacji powinno być przyjmowane wszystko, co się zjawia. Trzeba upodobnić się do naczynia, które jest ponownie napełniane. Gromadząca się w ten sposób siła pozwala ci działać.

Jest to więc całkowicie naturalne. W tradycji tybetańskiej na przykład, ludzie zajmują się swoją pracą: zajmują się codziennymi sprawami, gotują posiłki, wypełniają swoje obowiązki, sprzątają, a wszystkie te działania są dla nich częścią medytacji. Jest to naprawdę najwyższa forma praktyki medytacyjnej. Wszystko co robią, wszystko, co myślą, i wszystko, czego doświadczają, należy do medytacji. Ludzie ci mają jednak bardzo ograniczony kontakt ze światem zewnętrznym.

W rzeczywistości medytacja jest czymś daleko bardziej naturalnym niż zwykliśmy sądzić. Większość ludzi myśli o medytacji jako o specjalnym stanie obcym w stosunku do życia i do naszych zwykłych działań. Sami jednak nie znajdują czasu, żeby odkryć, kim są i czym jest to, co się im przydarza. Medytacja jest po prostu stanem naturalnego spokoju, w którym wszystko, co zazwyczaj jest w nas tłumione, ma możliwość wydobycia się na powierzchnię. Wielu ludzi ogłasza obecnie liczne reguły dotyczące medytacji: czego nie robić, co robić, jak to robić. Ale ja mówię zawsze: nie rób niczego na siłę, po prostu skup się. Po prostu skoncentruj się na chwilę. A wtedy wszystko, co do ciebie przyjdzie, wszystko, co w tobie powstanie, będzie ważne. Im mniej będziesz oczekiwać, tym więcej otrzymasz. Myślę, że w nastawieniu towarzyszącym medytacji dominować powinien pewien rodzaj radosnej ciekawości. Jakość tej radości jest najlepszą próbą jakości medytacji. Jeśli medytacja daje ci więcej radości, znaczy to, że jest coś warta. Jeżeli nie, nie ma się po co do niej zmuszać.

Cytaty pochodzą z wywiadu przeprowadzonego przez Renee Weber,
który ukazał się w jej książce "Poszukiwanie jedności. Nauka i mistyka",
Wydawnictwo Pusty Obłok, Warszawa 1990, tłumaczenie: Krzysztof Środa.

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic

marzec 1998

0x01 graphic

Poza umysłem nie ma żadnych zjawisk.
- Gampopa -

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Jak pracować z gniewem
Gjaltrul Rinpocze

Fragment wykładu jakiego udzielił Gjaltrul Rinpocze, lama szkoły Karma Kagyu w San Francisco w sierpniu 1995r.

Więcej o autorze tekstu na stronie
United Trungram Buddhist Fellowship

0x01 graphic

Nikt na świecie nie pragnie strachu, cierpienia i ubóstwa, ale wszystkie te problemy wciąż istnieją niezależnie od tego, jak silne są ludzkie starania aby przezwyciężyć te warunki. Wydaje się, że problemy jakie mamy w dzisiejszym świecie są nawet większe niż problemy z jakimi borykali się ludzie dawniej. Teraz istnieje o wiele większa presja, większe jest prawdopodobieństwo zaistnienia różnych psychicznych uzależnień i tak dalej. Ludzie mają więcej problemów w umysłach. Na przykład zbyt wiele reklam, tworzących warunki, które pomagają powstawać przywiązaniom - kiedy tylko pojawiają się jakieś nowe rzeczy, pragniemy je posiadać.

Każdy pragnie komfortu i wolności od cierpienia, jest jednak inaczej. Powodem, dla którego wciąż cierpimy i nie potrafimy rozwiązać swych problemów jest to, że przyczyny cierpienia nie istnieją w rzeczach zewnętrznych - są one w naszym umyśle. Prawdziwe cierpienie spowodowane ubóstwem nie ma nic wspólnego z rzeczami materialnymi takimi jak pieniądze. Cierpienie jest w twoim umyśle. Na przykład, niektórzy posiadają dużo pieniędzy, lecz wciąż są nieszczęśliwi i niezaspokojeni, myślą tylko o tym, że wciąż potrzebują więcej i więcej. Bogata osoba może nie odczuwać cierpienia związanego z ubóstwem, jednak wciąż może cierpieć wewnętrznie.



ĆWICZENIE UMYSŁU I TRZY TRUCIZNY

Uświadomienie sobie, że ubóstwo jest wewnątrz, daje nam możliwość posługiwania się wieloma metodami pracy z umysłem, dzięki nim można uwolnić się od problemów i żyć lepiej zarówno na płaszczyźnie zawodowej jak i prywatnej. Żeby to osiągnąć musisz praktykować ćwiczenia z umysłem. Aby zrozumieć czym jest prawdziwy problem i nauczyć się sposobu wyzwolenia się od niego, należy po pierwsze znać tło tego problemu i jego rzeczywistą przyczynę. Kiedy już znana jest przyczyna, wówczas można poznać lekarstwo na dany problem, tak jak lekarz, który musi najpierw rozpoznać na jaką chorobę cierpi pacjent, zanim zdecyduje się jakiego lekarstwa użyć.

W dzisiejszym świecie istnieje wiele problemów, które są wynikiem "trzech trucizn". Trucizny niewiedzy i niezrozumienia, trucizny gniewu oraz trucizny pożądania. Nazywa się je "truciznami", ponieważ wszystkie problemy mają w nich swój początek. Zajmiemy się tu trucizną gniewu.

Gniew jest przyczyną wielu problemów w codziennym życiu - stwarza on poczucie dyskomfortu, sprawia, że stajemy się mało wydajni w pracy i jest przyczyną braku wytrwałości w praktykowaniu Dharmy. Trening umysłu może pomóc w radzeniu sobie z gniewem i uwolnić od problemów, których przyczyną jest gniew.

Gniew powstaje ze zbytniego dążenia do własnych korzyści i przywiązania do siebie. Kiedy jesteś zbyt mocno przywiązany do siebie, wówczas ignorujesz i nie szanujesz uczuć innych. Gdy zbyt usilnie dążysz do osiągnięcia korzyści dla siebie, inne osoby często reagują negatywnie, co powoduje cierpienie, dyskomfort i gniew. Zbyt dużo samoprzywiązania i braku szacunku względem uczuć innych ludzi jest przyczyną niezadowolenia, a kiedy ktoś jest niezadowolony z tego co ma, wówczas staje się nieszczęśliwy. Z powodu zbyt dużego przywiązania i samozadowolenia, kiedy pragniesz czegoś, w nieunikniony sposób ranisz innych ludzi żeby osiągnąć swój cel. Zwłaszcza jeśli pragniesz tego tak mocno, że nie przejmujesz się, iż inni cierpią z twojego powodu. Także wtedy, gdy jesteś niecierpliwy, kiedy czegoś pragniesz i próbując to osiągnąć, stwarzasz cierpienie i frustrację. W wielu wypadkach, osiągnięcie rezultatów wymaga pewnego czasu. Jeżeli jesteś niecierpliwy i nie potrafisz czekać, wówczas nie osiągasz tego do czego dążysz i to także jest przyczyną cierpienia i frustracji. Są to przykłady na to, jak rozwija się gniew.



OPANOWYWANIE PRZYCZYN GNIEWU

Możemy wyróżnić dwie główne przyczyny cierpienia - przywiązanie do samego siebie i frustracje pochodzące z pożądania. Także gniew ma dwie podstawowe przyczyny. Pierwszą przyczyną gniewu jest ego, czyli silne przywiązanie do siebie. Tam gdzie jest "ja", jest także "moje", "moje rzeczy", "moja rodzina", cały świat jest ze mną związany. Nawet wróg jest "moim" wrogiem. Za sprawą takiego myślenia cały świat zaczyna się ode "mnie", od "ja". Gdy nie odczuwasz silnego przywiązania do siebie jako "ja", wtedy nie masz zbyt wielu problemów z innymi ludźmi. Jeżeli nie posiadasz tej silnej tendencji, wówczas wszystkie twoje problemy i całe cierpienie staje się podobne do iluzji, a wiedząc, że własne problemy i cierpienie są po prostu iluzją, nie cierpisz tak bardzo.

Drugą przyczyną gniewu jest frustracja, wszelkiego rodzaju frustracje wynikające z pożądania. Kiedy jesteś zniesławiany, czujesz, że jest ci przykro, odczuwasz frustrację. Kiedy twoja praca jest mało efektywna, także wtedy stajesz się sfrustrowany. Są to wczesne stadia gniewu i jest to najlepszy czas aby pracować nad własnym umysłem. Jeśli gniew już zamanifestował się, wówczas zastosowanie ćwiczeń z umysłem staje się trudne. Głównym problemem jest to, że nie potrafisz opanować gniewu, a wówczas nie ma się chęci na trening umysłu, lecz tylko na objawianie złości. Gdybyś wtedy zechciał posłużyć się treningiem umysłu, z pewnością byłbyś w stanie ujarzmić gniew, ponieważ tak naprawdę on nie istnieje. Problem leży w tym, że chcesz pozwolić by gniew się przejawił.

Dlatego najlepszym czasem na pracę z umysłem jest chwila, kiedy frustracja dopiero się zaczęła a gniew nie objawił się jeszcze na zewnątrz. Jeśli pierwsze przyczyny są unieszkodliwione bądź jeśli zniszczyłeś pierwszą przyczynę - ego, wtedy nie rozwiną się żadne inne problemy. Taki rezultat osiąga się dzięki pracy przez długi czas, jednak od zaraz możesz zacząć uczyć się, jak pracować z drugą przyczyną gniewu - frustracjami.

Jak opanować pierwszą przyczynę gniewu, którą jest nadmierne przywiązanie do siebie, oraz drugą przyczynę tego rodzaju cierpienia, bycie sfrustrowanym? Po pierwsze, ważne i skuteczne jest myślenie o tym, co gniew ze sobą przynosi. Gniew daje dwa różne rodzaje rezultatów, widoczne i niewidoczne. Widoczne rezultaty to te, które możemy zobaczyć, opierając się na naszym obecnym życiu, podczas gdy niewidoczne rezultaty są tymi, których nie możemy dostrzec w tym życiu.



NIEWIDOCZNE REZULTATY GNIEWU

W praktyce bodhisatwy mówi się, że jeśli manifestujesz bardzo mocno swój gniew, wówczas cała twoja nagromadzona zasługa ulega zniszczeniu, zasługa gromadzona przez tysiące eonów - więc jest to bardzo niebezpieczne. Można bardzo ciężko pracować, nagromadzić dużo dobrej zasługi i unicestwić ją poprzez gniew w ciągu paru sekund. Należy być w tej kwestii bardzo ostrożnym. Z drugiej strony oznacza to, że jeśli praktykuje się cierpliwość, to za jednym razem zbiera się dużo dobrej zasługi. Szantidewa - jeden z najsłynniejszych uczonych bodhisatwów i wielki mistrz medytacji - powiedział, że najlepszą zasługę gromadzi się poprzez praktykowanie cierpliwości, ponieważ najgorszą karmę stwarza się poprzez gniew. Cierpliwość i gniew leżą na dwóch przeciwległych biegunach.

Jeśli okazuje się gniew wobec bodhisatwy, można zniszczyć całą dobrą zasługę gromadzoną przez tysiące eonów, ale zasługa ta nie jest niszczona, jeśli okazuje się gniew innym osobom. Problem polega na tym, że nie wiesz kto jest bodhisatwą, a kto nie. Możliwe, że ktoś kto jest nauczycielem i dobrym praktykującym nie jest bodhisatwą, a jednocześnie ktoś inny, kto wydaje się nam kimś zwykłym, nie mającym pojęcia o buddyzmie, jest bodhisatwą. Trudno powiedzieć kto jest bodhisatwą, a kto nie, tak więc najlepiej jest nie gniewać się na nikogo i być zawsze uważnym. Jeśli szanujesz każdego tak jak bodhisatwę, wówczas możesz powstrzymać złą karmę. Jest to pierwsza ważna rzecz do zapamiętania.

Drugim niewidocznym złym skutkiem gniewu jest doświadczanie świata piekieł. Istnieją trzy niższe światy odpowiadające trzem truciznom takim jak gniew, przywiązanie i ignorancja. Gniew związany jest ze światem piekieł, przywiązanie ze światem głodnych duchów, natomiast ignorancja ze światem zwierząt. Jeśli medytujesz dużo, lecz nie praktykujesz cierpliwości i jesteś często zagniewany, osiągniesz pozytywne rezultaty dopiero po długim czasie. Gniew przeszkadza w osiąganiu celów, które przed sobą wytyczamy.



WIDOCZNE REZULTATY GNIEWU

Biorąc pod uwagę widzialne rezultaty gniewu, kiedy oddychasz normalnie, okazujesz właściwe poczucie braku przywiązania, lecz jeśli gniew jest obecny, czujesz się niespokojny i odczuwasz niewygodę w ciele. Nie potrafisz siedzieć spokojnie, wyraz twojej twarzy nadaje ci nieprzyjemny wygląd, jesteś przykry dla otoczenia. Gniew osłabia apetyt i jedzenie nie smakuje dobrze. Zacięty gniew nie pozwala ci zasnąć, zwłaszcza jeśli odczuwasz nienawiść. Ludzie odczuwający nienawiść właściwie karzą sami siebie. Na przykład, jeśli dwoje ludzi bije się i następnie się rozstaje, szybciej zapomni o zatargu ta z nich, która nie myśli o tym. Druga osoba cierpi tak długo, jak długo utrzymuje w sobie żywy obraz sprzeczki.

Najgorszą rzeczą w gniewie jest to, że zniekształca on umysł. Decyzje podejmowane w gniewie są zwykle błędne, ponieważ opierają się na uczuciu, a nie na wiedzy. Takie decyzje mająza przewodnika nieprzyjemne odczucia, jest więc ważne, żeby powstrzymywać się przed podejmowaniem ich w tym stanie. Gniew niszczy również przyjaźnie. Kiedy jest się pełnym gniewu, można zranić i urazić najbliższych. Gdy mija, wyrzucamy to sobie, dlatego odczuwając gniew czujemy się nieszczęśliwi.

Jeżeli jesteś gniewny w pracy, nawet jeśli starasz się to ukryć, klient wyczuje to, a ty stracisz pracę. Nie można ukryć gniewu - inni ludzie zawsze go poczują i będą cię unikać. Kiedy utracisz poczucie szczęścia, utracisz powodzenie, co z kolei stanie się przyczyną następnych kłopotów i problemów, podsycających uczucie gniewu coraz bardziej. Zatrzymanie gniewu oznacza zatrzymanie doświadczania przeszkadzających emocji przez powiedzenie sobie "przerwij to doświadczanie".



METODY PRACY Z GNIEWEM I FRUSTRACJĄ

Jak można rozwiązać problemy związane z gniewem? Nie rozwiążesz ich poprzez myślenie "Powinienem po prostu praktykować cierpliwość" ani przez mówienie sobie "gniew jest czymś złym, więc nie powinienem być gniewny". Takie myślenie w niczym nie pomaga. Potrzebne są właściwe metody, środki reagowania w obliczu frustracji. Musisz nauczyć się, jak w sposób ciągły pracować z umysłem i frustracją kiedy się pojawia, i przekształcać frustrację w szczęście.

Pytanie: Czy odnosi się to także do frustracji będącej wynikiem przywiązania i pożądania?

Gjaltrul Rinpocze: Frustracja rodzi się z gniewu, nie pożądania. Frustracja jest gniewem. Prawdopodobnie jest ona pożądaniem we wczesnych stadiach gniewu - ten jego etap może wiązać się z pożądaniem. Istnieją trzy podstawowe metody pracy z frustracją, radzenia sobie z problemami tego typu. Praktyka z analizą, to znaczy praca z umysłem, z myślami; praktyka z umiejętnościami oraz z właściwym postrzeganiem.

Na przykład gniew spowodowany negatywnymi słowami pojawia się dosyć często, jest to bardzo praktyczny przykład. Kiedy ktoś mówi nam raniące słowa - nieważne czy jest to członek rodziny, przyjaciel, czy partner - nie lubimy tego, stajemy się niezadowoleni i wówczas odczuwamy gniew. Musimy dokładnie analizować to uczucie, ponieważ nawet jeśli mówimy "Nie powinienem być gniewny", gniew wciąż pozostaje. Należy analizować uczucia i próbować znaleźć ich prawdziwą naturę. Pierwsze pytanie, które trzeba sobie postawić brzmi: "Dlaczego jestem gniewny, dlaczego takie słowa sprawiają, że staję się zagniewany?" Słowo samo w sobie nie jest przyczyną gniewu, nie rani ciała, ale rani umysł - taka jest odpowiedź.

W rzeczywistości żadne przykre słowa nie ranią naszego umysłu. Wyobraź sobie, że nawet nie wiesz, co dane negatywne słowo oznacza. W takim wypadku nie ma powodu aby wybuchać gniewem. Słowo samo w sobie nie wywołuje w nas gniewu, wywołuje go to co, my sami przypisujemy temu słowu. Jest to nasze przywiązanie do negatywnego słowa, które manifestuje się i sprawia, że stajemy się nieszczęśliwi. Kiedy ktoś używa słowa "głupek", a ty nigdy przedtem tego nie słyszałeś, nie gniewasz się. Można także pokazać, że słowa same w sobie nie posiadają żadnej siły; nabierają jej dopiero poprzez, przypisanie słowom określonego znaczenia. Oznacza to, że gniew pojawia za sprawą naszych przywiązań, a nie z powodu tego, co inne osoby mówią ani jakie dźwięki wydają.

Jest to pierwsze ćwiczenie umysłu, stosowane wobec frustracji lub gniewu, spowodowanych szorstkimi słowami. Jest ono bardzo użyteczne i działa nieustannie. Możemy wówczas pomyśleć: "Dobra, mogę stosować tą praktykę wobec niemiłych słów, ale co się dzieje jeżeli ktoś krzywdzi mnie fizycznie? Nie mogę tego zignorować, jest to przyczyna fizycznego bólu. Jakich języków obcych bym nie znał, jeśli ktoś mnie bije, to to boli". Musisz wówczas wykonać jeden krok dalej. Najpierw ćwicz z negatywnymi słowami, a potem będzie ci łatwiej radzić sobie z fizycznym bólem.

Zadaj sobie pytanie "Dlaczego nie gniewam się kiedy mnie boli głowa? Dlaczego nie staję się rozgniewany kiedy mam bóle brzucha?". Zamiast gniewać się, próbujesz ulżyć swojemu bólowi i sprawić by zniknął. Zażywasz lekarstwa, odpoczywasz i troszczysz się o siebie, więc dlaczego masz złościć się na osobę, która cię uderza? Odpowiesz zapewne: "Ponieważ osoba ta robi to celowo. Ból głowy nie ma własnego umysłu". Teraz zapytaj siebie: "Dlaczego robię pokłony, czynię ofiary Buddzie? Dlaczego ludzie czczą posągi bądź stupy? Symbole te nie mają przecież umysłu, nie mogą w niczym pomóc. Są jak stół, nie posiadają umysłu, ani żadnych zamiarów. Ale mimo to otrzymuję błogosławieństwa i korzyści, daje mi to spokój wewnętrzny i sprawia, że dobrze mi idzie w pracy."

Najpierw mówimy "Nie przejmuję się rezultatami jeśli nie mają one żadnego celu". Co się tyczy bólu głowy, nie przejmujemy się rezultatami, ponieważ dowiedzieliśmy się, że ból głowy nie ma na celu ranienia nas. Kiedy mówimy o oddawaniu czci posągom, nasz sposób rozumowania przestaje być logiczny. Mówimy, że nie przejmujemy się tym czy posągi mają jakieś zamiary, interesują nas tylko rezultaty - błogosławieństwa i korzyści. Aby uwolnić się od gniewu nie musimy brać pod uwagę zamiarów innych. Trzecie ćwiczenie umysłu polega na wytworzeniu dobrych intencji wobec innych. Jeśli ktoś robi dla nas coś dobrego, powinniśmy zapamiętać to i znaleźć sposób w jaki moglibyśmy się takiej osobie odwdzięczyć.

Pytanie: Nigdy nie można być pewnym intencji innych osób, które są w większości skierowane na osiągnięcie własnego szczęścia.

Gjaltrul Rinpocze: Pomyśl o tym - kiedy ktoś uderza cię, jesteś rozgniewany z powodu tej osoby czy z powodu pałki, którą zadano ci cios? Oczywiście, masz na myśli osobę, prawda? Nie pałkę. Powinieneś zapamiętać, że osoba ta uderza cię tylko dlatego, ponieważ opanował ją gniew. Gniew jest tym, co sprawia, że człowiek staje się bardzo gwałtowny. W tym wypadku, osoba jest jak pałka, a gniew jest jak osoba, która kontroluje pałkę. Twój umysł powinien być tak rozległy, jak szklanka bez dna. Nieważne, ile razy oberwiesz - twój umysł pozostaje otwarty.



KIEDY PRAKTYKOWAĆ ĆWICZENIE UMYSŁU

Bardzo ważne jest, by praktykować w odpowiednim czasie. Trening umysłu jest mało przydatny, kiedy jesteśmy szczęśliwi i nie mamy problemów lub kiedy jesteśmy sami. Daje on wówczas niewielki postęp, w każdym razie bardzo powolny. Właściwym momentem na ćwiczenie jest chwila, w której odczuwa się gniew wywołany czyimś działaniem. Wtedy powinno się praktykować. Może wydawać się to trudne, a czasami sprawia, że odczuwamy niezadowolenie z praktyki, kiedy inni ludzie przyczyniają się do powstawania w nas gniewu, ale sposób ten działa i jest bardzo efektywny. Metoda ta przemieni cię całkowicie w osobę podobną bodhisatwie, osobę, którą wszyscy lubią.

Podam kilka sugestii pomocnych w praktyce. Żeby ten trening przyniósł pozytywne rezultaty należy zawsze praktykować cierpliwość. W naszych praktykach mądrości i dobrych zasług, największą zasługę otrzymuje się z praktykowania cierpliwości. Pośród Sześciu Doskonałości, to cierpliwość przynosi największą zasługę.

Pytanie: Czy ćwiczenie cierpliwości polega na pamiętaniu o byciu cierpliwym, czy mówieniu sobie "Muszę być cierpliwy"?

Gjaltrul Rinpocze: Nie, musisz to zrobić, musisz być cierpliwym. Im więcej praktykujesz cierpliwości, tym więcej praktykujesz współczucia. Jeśli ćwiczysz się w cierpliwości, będziesz w stanie dostrzec ból i gniew innych ludzi i reagować na to ze współczuciem. Cierpliwość i gniew nie istnieją w tym samym czasie. Rozgniewana osoba nie posiada zbyt wiele cierpliwości czy współczucia. Oczywiście wszyscy chcemy być współczujący, ale jest to trudne.

Aby wzbudzić współczucie musimy myśleć o cierpieniu innych ludzi oraz o tym, że wszyscy oni byli w poprzednich życiach naszymi rodzicami, byli dla nas dobrzy. Takie myślenie pomaga wzbudzić współczucie. Jeszcze lepszym sposobem wzbudzenia współczucia jest próba ograniczenia gniewu. Kiedy redukujesz gniew, współczucie w naturalny sposób rośnie, jak temperatura.

Inną drogą doskonalenia pozytywnego postrzegania jest rozmyślanie nad własną wcześniejszą karmą i myślenie, o tym, że chce się oczyścić ją poprzez doświadczanie. Myśl o tym, że pragniesz skończyć z taką karmą i związkami karmicznymi z daną osobą, po prostu doświadczając tego, co jest i nie stwarzając sobie nowej karmy. To jest inny rodzaj właściwego postrzegania. Myśl, że wszystkie osoby i ich natura są niewinne.

Pytanie: Trudno jest uwierzyć, że natura wszystkich ludzi jest niewinna.

Gjaltrul Rinpocze: (śmiejąc się) Jeśli jakąś osobą nie kieruje gniew, ten ktoś nie uderzy cię, ani nie spróbuje zranić cię słowami. Będzie w stanie to zrobić tylko wówczas, kiedy uzewnętrzni swój gniew, nie ma wtedy wyboru. Wewnętrzna natura tej osoby jest niewinnością. Jeśli przeanalizujesz to później, uświadomisz sobie, że osoba taka posiada naturę Buddy - czystą i niewinną.

Pytanie: Natura Buddy jest wrażliwa zarówno na rzeczy pozytywne jak i negatywne. Sprawia to wrażenie, że może być równie dobrze czymś złym jak i dobrym. Oznacza to, że jest ona otwarta na wszelkie możliwości. Czy natura Buddy nie jest bardziej neutralna niż niewinna?

Gjaltrul Rinpocze: Kiedy trzy trucizny nie są w kimś obecne, wówczas taka osoba jest oświecona. Jeśli nie ma w czyimś wnętrzu trzech trucizn, taki ktoś nie ma żadnych problemów. Gdy ograniczysz trzy trucizny i osiągniesz wyzwolenie, nie będą ci już potrzebne metody. Gdy nie ma w tobie niczego negatywnego, wówczas wszelkie dobre rezultaty są obecne. Nie potrzebujemy dodawać niczego pozytywnego do naszej natury Buddy. Nie znaczy to, że nasza natura jest zerem, tylko że jest pozytywna sama w sobie. Kiedy twój umysł jest w stanie spoczynku, jesteś wyzwolony - na tym polega praktyka wzbudzania właściwego postrzegania.

Możesz praktykować Dharmę w dowolnym czasie i na tyle różnych sposobów, ponieważ gniew może uzewnętrzniać się tak wiele razy. Nasieniem oświecenia jest praktyka bodhisatwy. Tym co sprawia, że stajesz się bodhisatwą jest bodhiczita (pragnienie aby wszystkie istoty były szczęśliwe), a bodhiczita jest antidotum na gniew. To bardzo ważne w naszej duchowej praktyce i codziennym życiu. Gniew jest podstawowym problemem, a jeśli dołączy się do tego zbyt dużo pożądania - mamy do czynienia z dodatkowym problemem. Z pożądaniem pracuje się nieco prościej niż z gniewem, jeśli nie ma go za dużo, ale oba te uczucia szkodzą wyraźnie bodhiczicie.

Pytanie: Skąd wiedzieć, kiedy pożądanie bezpośrednio nam szkodzi?

Gjaltrul Rinpocze: Musisz się zastanowić, czy to czego pożądasz jest w zasięgu twoich możliwości.

Pytanie: Myślę raczej w kategoriach naszej kultury, gdzie każdy włącznie ze mną ma jakiś określony cel na dany dzień, odczuwając tak wiele pożądania i pragnąc tak dużo.

Gjaltrul Rinpocze: Tak, oczywiście, że jest to mniej niż zadowalające. Jest to inna droga praktyki, o której powinniśmy pomyśleć - negatywy i niekorzystne skutki jakie przynosi pożądanie. Zwykle żądze są skupione na innych ludziach lub rzeczach, których pragnie ego. Pragnienia związane z ego wiążą się szczególnie z praktykowaniem mądrości, ale to zupełnie inny temat. Wtedy należy praktykować nauki związane z pojęciem pustki.

Korzeniem żądzy jest przywiązanie. Musisz praktykować myśląc i pamiętając o naukach o pustce - sprawi to, że twoje przywiązanie stanie się bardzo puste. Przywiązanie wciąż będzie istnieć, ale ty sam nie będziesz już tak bardzo cierpieć, ponieważ stanie się ono puste i mniej trwałe.

Co do kontemplacji naszego przywiązania do przedmiotów, możemy myśleć o niekorzystnych aspektach ich posiadania. Po pierwsze, ludzie przechodzą przez wiele cierpień i trudności, żeby zarobić pieniądze, zdobyć te rzeczy, i tak dalej. Dopóki jesteśmy młodzi musimy pracować i także cierpimy z powodu dużej presji na zarabianie i oszczędzanie pieniędzy. Gdy już się nam udało zaoszczędzić dużą kwotę i jesteśmy nieco starsi, pojawiają się kolejne problemy. Zdobywamy nowe przedmioty, staramy się je chronić, a to tworzy coraz więcej cierpienia. Wówczas zaczynamy bać się ludzi, którzy nam zazdroszczą, możemy na przykład bać się, że ktoś może nas zabić, by przywłaszczyć sobie nasze mienie.

Słynny mistrz medytacji Batu Rinpocze powiedział, że jeśli masz jednego kozła, twoje cierpienie będzie tak duże jak ten kozioł. Jeśli jesteś właścicielem jaka, twoje cierpienie będzie tak duże jak ten jak. Jeśli masz dużo pieniędzy lub lepszy samochód to przejmujesz się bardziej, ponieważ wyobrażasz sobie jak bandyci napadają na ciebie i odbierają ci wszystkie dobra. Jeśli nie masz zbyt wielu rzeczy to nie przejmujesz się niczym, nikt cię nie napadnie.

Jeżeli jesteś zadowolony z tego, co posiadasz, wtedy nie masz takich problemów. Wcale nie uważam, że nie powinno się mieć pieniędzy, zarabiać ich, oszczędzać. Chodzi o to, że jeśli nie jesteś zadowolony z tego, czym dysponujesz, wówczas pojawiają się problemy. Jeśli jesteś zadowolony, gdybyś musiał nagle to wszystko porzucić, mógłbyś to zrobić nie cierpiąc.

Źródło: "Buddhism Today - The Diamond Way" 1/1996,
tłumaczenie: Jarosław Wierny & Piotr Jankowski.

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic

marzec 1998

0x01 graphic

Poza umysłem nie ma żadnych zjawisk.
- Gampopa -

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Style samouwięzienia
Kosmiczny żart
Czogiam Trungpa

Trungpa Rinpocze był dzierżawcą linii przekazu szkoły Karma Kagyu. Pochodził z Tybetu. Żyjąc tam do 1959 r. był najwyższym opatem klasztorów w Surmang. Studiował, oprócz oczywiście Dharmy, takie dyscypliny jak: kaligrafia, poezja, taniec, malarstwo. W 1963 r. wyjechał do Anglii, gdzie w Oksfordzie studiował religię, sztukę i języki zachodnie. Od 1970 mieszkał w Boulder, w USA. Założył organizację Wadżradhatu. Był niezwykle kontrowersyjną postacią. Tak żył, a umarł jak umierają wielcy mistrzowie. Świadczyły o tym liczne pomyślne znaki przy kremacji. Napisał takie książki jak: "Medytacja w akcji", "Mit wolności", "Szambala", "Podróż bez celu", "Cutting through spiritual materialism". Nie oceniając jego życia czerpmy z jego mądrości, wiedzy i talentu, których to z pewnością był nadzwyczajnym przejawieniem.

0x01 graphic

Aby przebić się przez ambicje ego, musimy zrozumieć, w jaki sposób używamy własnych projekcji dla potwierdzenia swojej egzystencji. Przyczyną, źródłem wysiłku dla umacniania naszej "solidności" i "konkretności"., jest niepewność co do tego, czy istniejemy naprawdę, czy nie. Napędzani tą niepewnością szukamy dowodów na własne istnienie, poprzez wyszukiwanie sobie punktu odniesienia na zewnątrz siebie, czegoś, z czym możemy mieć jakiś związek, czegoś stałego, od czego czujemy się różni. Całe to przedsięwzięcie jest jednak niepewne i wątpimy w nie, gdy tylko spoglądamy wstecz. Może popełniamy gigantyczną pomyłkę?

Pomyłką jest poczucie stałości siebie i innych. To dualistyczne ustalenie pojawia się z nie-bycia. Na początku jest tylko otwarta przestrzeń, punkt Zero, samowystarczające, bez odniesień. My jednak - aby tę zerowość potwierdzić - musimy stworzyć kogoś, kto potwierdza, że zero istnieje. Ale i to nie wystarcza. Moglibyśmy utknąć przy zero i jeden, więc stwarzamy dwa, aby potwierdzić jeden; trzy, aby potwierdzić dwa itd. W ten sposób organizujemy podstawę, fundament, z którego możemy posuwać się dalej - w nieskończoność. To zwane jest Samsarą, nieprzerwanym, błędnym kołem potwierdzenia egzystencji. Jedno potwierdzenie pociąga za sobą inne potwierdzenia, które z kolei pociąga za sobą następne itd...

Próba potwierdzenia swej solidności jest bardzo bolesna. Stale odkrywamy, że ześlizgujemy się z krawędzi podłogi, choć wydawała się ona rozciągać daleko. Wówczas próbujemy uratować się przed śmiercią, dobudowując natychmiast przedłużenie podłogi. Wydaje się nam, że jesteśmy bezpieczni na naszej solidnie wyglądającej podłodze, lecz ześlizgujemy się znów i musimy dobudować następne przedłużenie. Nie postrzegamy wcale, że cały ten proces jest zbyteczny, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa upadku, ani potrzeby oparcia. W rzeczywistości nasze wysiłki stwarzania sobie podstawy są wielkim żartem, największym ze wszystkich, żartem kosmicznym, lecz my nie widzimy w tym nic śmiesznego - dla nas to całkiem poważna sprawa, coś w rodzaju podwójnego oszustwa.

Aby dokładniej zrozumieć ten proces potwierdzania siebie i innych, czyli powstawania i rozwoju ego, pomocne jest zaznajomienie się z buddyjskim pojęciem pięciu skandh, które opisują ego jako proces pięciostopniowy.

Pierwszy stopień czy skandha - narodziny ego - jest zwany formą lub podstawową niewiedzą. Nie dostrzegamy otwartej, płynącej, inteligentnej właściwości przestrzeni. Kiedy pojawi się w naszym wewnętrznym doświadczeniu jakiś otwór albo przestrzeń, jeśli zaistnieje nagły, krótki wgląd w świadomość, otwartość, brak "ja", to zaraz pojawia się podejrzenie: "Przypuśćmy, że nie ma we mnie żadnego trwale oddzielonego JA. To przerażające. Nie chcę tego badać dalej". Ta niejasna paranoja, niepewność, prawdopodobieństwo, że coś mogłoby się nie zgadzać, stanowi właśnie źródło karmicznej reakcji łańcuchowej. To strach przed pełnym pomieszaniem i zwątpieniem. Strach przed brakiem JA, przed stanem bez ego, oznacza stan ciągłego zagrożenia dla nas. "Załóżmy, że jest tak w istocie - co wtedy? Boję się spojrzeć takiej sytuacji w oczy". Chcielibyśmy utrzymać pewną solidność, lecz jedynym dostępnym materiałem, z którym możemy pracować jest przestrzeń, nieobecność ego; staramy się więc utrwalić, zamrozić to doświadczenie przestrzeni. Niewiedza nie jest w tym wypadku głupotą, tylko uporem. Nagle jesteśmy oszołomieni odkryciem JA; nie chcąc tego zaakceptować, chcemy się czegoś uczepić.

Następnym krokiem jest próba znalezienia jakiegoś sposobu zajęcia się czymś, odwrócenia naszej uwagi od samotności. W ten sposób rozpoczyna się karmiczna reakcja łańcuchowa. Karma zależy od uwarunkowań między tym i tamtym - moją egzystencją i moimi projekcjami - i nieustannie odradza się, ponieważ bez przerwy usiłujemy się czymś zajmować. Mówiąc inaczej - wciąż istnieje lęk przed nie potwierdzeniem się przez własne projekcje. Nieustannie musimy starać się dowieść swego istnienia poprzez odczuwanie naszych projekcji jako czegoś konkretnego. Odczuwanie czegoś trwałego na zewnątrz upewnia nas (pozornie), że również jesteśmy trwałą, konkretną jaźnią. Nazywane jest to drugą skandhą - czuciem.

Na trzecim stopniu, ego rozwija trzy strategie, trzy impulsy, według których ustosunkowuje się do swoich projekcji: obojętność, pożądanie i agresję. Impulsy te prowadzone są przez postrzeganie. Postrzeganie jest w tym wypadku uwikłanym w siebie uczuciem - przeświadczeniem, że musimy oficjalnie donosić swemu centralnemu organowi zarządzania o tym, co dzieje się w każdej konkretnej chwili. Wówczas możemy manipulować każdą sytuacją, organizując odpowiednią taktykę.

W strategii obojętności paraliżujemy te obszary czucia, których chcemy unikać, o których myślimy, że mogą nam zaszkodzić. Nakładamy zbroję. Drugą strategią jest pożądanie - usiłowanie uchwycenia i wchłonięcia czegoś. Jest to proces magnetycznego przyciągania. Zazwyczaj nie chwytamy niczego, jeśli czujemy się dostatecznie bogaci, ale ilekroć wystąpi uczucie ubóstwa, głodu, bezsilności (nieudolności), wówczas sięgamy na zewnątrz, wyciągamy swoje macki i próbujemy przyssać się do czegoś. Agresja - trzecia strategia - jest również oparta na doświadczeniu ubóstwa, uczuciu, że nie możemy być i dlatego musimy odparować to, co zagraża naszej własności lub pożywieniu. Co więcej, im bardziej świadomi jesteśmy możliwości zagrożenia, tym bardziej desperackie stają się nasze reakcje. Staramy się biec coraz szybciej, aby znaleźć sposób na zdobycie pożywienia i obronę siebie. To rozbieganie jest pewną formą agresji. Agresja, pożądanie i obojętność są składowymi trzeciej skandhy, którą jest postrzeganie - impuls.

Niewiedza, czucie, impulsy i postrzeżenia - wszystko to są procesy instynktowne Operujemy systemem radarowym, który wyczuwa nasze terytorium. Jednak nie moglibyśmy umocnić ego we właściwy sposób bez intelektu, bez zdolności posługiwania się pojęciami i nazwami. Ponieważ mamy teraz bogaty zbiór rzeczy dziejących się w naszym wnętrzu, zaczynamy układać je w kategorie, wkładać do różnych przegródek, nazywać je. Robimy to, by tak rzec, oficjalnie. W ten sposób intelekt, czyli pojęcie, jest następnym stopniem ego, czwartą skandhą, lecz nawet to nie wystarcza. Potrzebujemy bardzo aktywnego i sprawnego mechanizmu, aby koordynować procesy intelektualne i instynktowne Jest to ostatni stopień rozwoju ego, piąta skandha - świadomość.

Świadomość składa się z emocji i nieregularnych wzorców myślowych, a wszystkie razem tworzą różne fantastyczne światy, którymi się zajmujemy. Te wyobrażeniowe światy zwane są w pismach Sześcioma Światami. Emocje są przyboczną świtą ego i generałami jego armii. Podświadome myśli, marzenia na jawie i inne formy myślowe, łączą jeden obszar umysłu z innymi, tworzą armię ego i są nieustannie w ruchu, są nieustannie zajęte. Nasze myśli są neurotyczne - w tym sensie, że są chaotyczne, nieustannie zmieniają kierunek i zachodzą jedna na drugą. Bez przerwy skaczemy z jednej myśli na drugą, od myśli duchowych do fantazji seksualnych, od spraw pieniędzy do myśli związanych z domem itd. Cały ten rozwój pięciu skandh; niewiedzy-formy, czucia, impulsów-postrzeżeń, pojęć i świadomości - jest z naszej strony próbą osłonięcia się przed prawdą o naszej niesubstancjalności.

Praktyka medytacji ma ukazywać przejrzystość tej osłony. Nie możemy jednak zaczynać od samej podstawowej niewiedzy. Przypominałoby to próbę zburzenia ściany za pierwszym razem. Jeśli chcemy usunąć tę ścianę, musimy rozebrać ją cegła po cegle, zacząć od bezpośrednio dostępnego materiału, toteż praktyka medytacji zaczyna się od emocji i myśli, w szczególności zaś od procesów myślenia.

Fragment książki Czogiama Trungpy
"Mit wolności i droga medytacji. Psychologia buddyjska",
przekład Irek Fetings, Szczecin 1988.

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic

marzec 1998

0x01 graphic

Poza umysłem nie ma żadnych zjawisk.
- Gampopa -

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Marzę o nowym Tybecie
XIV Dalajlama

Fragment przemówienia wygłoszonego w Geshe Wangyal Buddhist Centre w Waszyngtonie (New Jersey, USA) we wrześniu 1987 roku. Od wygłoszenia tego przemówienia minęło 10 lat. Sytuacja w Tybecie na pewno się nie poprawiła - jeśli nie pogorszyła. Ten apel jest wciąż aktualny...

0x01 graphic

Potrzebujemy publicznego poparcia, aktywnego wyrażenia waszej dobrej woli. Proszę, pamiętajcie o tym i okazujcie głębokie zrozumienie sprawom związanym z Tybetem.

Jako praktykujący powinniście rozumieć wagę zachowania buddyzmu tybetańskiego. Z tego powodu tak ważny jest los mojego kraju. Próbowaliśmy na uchodźstwie jak najlepiej zachować tradycję tybetańską przez prawie trzydzieści lat, ale w końcu gdy minie czas, który posiadam teraz do dyspozycji, pojawi się realne zagrożenie, że Dharma nie przetrwa w mojej ojczyźnie.

Tak więc święta ziemia Tybetu jest szczególnie ważna dla zachowania buddyzmu tybetańskiego, który uznaje się za kompletną formę Dharmy głoszonej przez Buddę. Mało prawdopodobne jest, że może przetrwać jej kulturowy i duchowy aspekt, jeśli fizyczna rzeczywistość jest tłamszona pod chińską okupacją. Nie możemy uchylać się od wzięcia odpowiedzialności za poprawienie sytuacji politycznej Tybetu.

Oczywiste jest w tym świetle twierdzenie, że aktywna pomoc nie jest wyłącznie sprawą polityków. Jest to także sprawa tych, którzy praktykują Dharmę. Nie jesteśmy przeciwko Chińczykom - naprawdę żywimy głęboki szacunek wobec ich cywilizacji. Próbujemy tylko zdobyć własne prawa, aby chronić nasz naród i zachować Nauki.

Marzę o nowym Tybecie - wolnej ziemi, strefie pokoju - w którym sześć milionów moich rodaków mogłoby powrócić na swą duchową drogę życia, jednocześnie stając się bardziej dostosowanymi do najlepszych aspektów nowoczesnego świata.

Widzę ten kraj jako miejsce, do którego mogliby przyjeżdżać i cieszyć się świeżością powietrza i brylantowym blaskiem gór wszyscy ludzie - nie wyłączając naszych wschodnich sąsiadów; miejsce, gdzie mogliby szukać inspiracji w pełnej pokoju duchowej drodze życia. Być może dzięki chwilom poświęconym medytacji na tybetańskich wysokościach lepiej zrozumieliby świat, w którym żyją.

Możemy tam powrócić z waszą pomocą. Już najwyższy czas aby przejść do praktycznego działania.

Źródło: Free Tibet Campaign, tłumaczenie: Jarosław Wierny.

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic

marzec 1998

0x01 graphic

Poza umysłem nie ma żadnych zjawisk.
- Gampopa -

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Życie jest stanem nieprawdopodobnym
Hoimar von Ditfurth

Hoimar von Ditfurth (1921-1989) był profesorem psychiatrii i neurologii. Od 1969 pracował jako niezależny publicysta naukowy. Członek niemieckiego PEN-Clubu i laureat przyznanej przez UNESCO nagrody im. Kalingi za działalność publicystyczną.

Więcej informacji o relacjach buddyzmu ze współczesną nauką na stronie www.mindandlife.org. Polecamy również książkę "Nieskończoność w jednej dłoni".

0x01 graphic

Życie z punktu widzenia statystycznego jest stanem bardziej nieprawdopodobnym aniżeli jego brak i to w stopniu wręcz astronomicznie zwielokrotnionym. Wystarczy pomyśleć o różnorodności i skomplikowaniu wszystkich procesów niezbędnych tylko do tego, aby podtrzymać życie jednej jedynej, najbardziej "prymitywnej" komórki. Nie ulega przy tym żadnej wątpliwości, że dotychczas nie odkryliśmy jeszcze wcale większości tych funkcji, a spośród tych, które już znamy, ani jedna nie została przez nas w pełni zrozumiana. Gdy rozważymy niewiarygodny wprost nakład potrzebny do utrzymania żyjącego organizmu w owym przejściowym stanie zwanym "życiem", zanim substancja, z której się składa, nieuchronnie stanie się materią nieożywioną - musimy sobie ze zdumieniem zadać pytanie o przyczyny, które doprowadziły do tego, że życie mogło w ogóle powstać.

Na to pytanie odpowiedzi nie ma, w każdym razie dla nas w dobie obecnej. Dla wielu ludzi taka sytuacja stwarza pokusę przyjęcia za przyczynę - cudu, co ma oznaczać, że ten stan faktyczny z zasady nie da się wytłumaczyć naukowo i znajduje się poza sferą zdolności pojmowania ludzkiego rozumu. W odróżnieniu od innych, poniekąd "normalnych", przez nauki przyrodnicze rozumianych faktów czy też procesów - w odniesieniu do takiego "cudu" sugeruje się ingerencję instancji "nadprzyrodzonej" (w jakiejkolwiek postaci), przezwyciężającej prawa natury.

Wobec opisanej sytuacji rzeczywiście pokusa wyciągania takich wniosków jest ogromna. Niemniej powinniśmy wystrzegać się ulegania jej, chociażby dlatego że wyprowadzanie wniosków o cudzie na podstawie chwilowej niezdolności zrozumienia jakiegoś stanu faktycznego - jest nie tylko powierzchowne i tanie, ale świadczy o grubym niedbalstwie. Kilkusetletnia historia smutnych i niepotrzebnych sporów pomiędzy Kościołem chrześcijańskim a nauką Zachodu składa się z długiego łańcucha porażek, których można było uniknąć, a które teologowie sami na siebie ściągali przez zbyt długą i zupełnie niepotrzebną zawziętość, z jaką upierali się przy takim właśnie powiązaniu. Jeżeli wszystko, czego jeszcze nie rozumiem, będę określał mianem cudu i w ten sposób odróżniał od innych stanów faktycznych, które uznam za zrozumiałe, biorę na siebie ryzyko rezygnowania z moich "cudów", jednego za drugim, w miarę postępu naukowego poznania.

Szukanie cudu tam, gdzie się świata nie pojmuje, jest niedbalstwem nie tylko z tej stosunkowo powierzchownej i w pewnym stopniu "taktycznej" przyczyny. Jest to szukanie łatwizny i wygody. Alternatywa "zrozumiałe" albo "cudowne" jest wprawdzie bardzo rozpowszechniona, ale z wielu względów nie do przyjęcia dla każdego, kto nie chce posługiwać się nią bezkrytycznie. Najważniejszy powód polega chyba na tym, że ten rodzaj zwyczajowego podziału kryje w sobie znaczne przecenianie ludzkiego rozumu. Właściwie dlaczego coś ma przestać być podziwu godne i cudowne w chwili, w której to coś pojąłem? Na pewno tak nie jest - pomijając fakt, że nauka za każdym problemem, który rozwiązuje, odkrywa cały wachlarz nowych pytań oraz że świat jako całość z pewnością w stopniu dla nas niewyobrażalnym przekracza wydolność naszego rozumu.

Powyższy fragment pochodzi z książki "Dzieci Wszechświata",
wydanej przez Wydawnictwo SAGITTARIUS, 1995,
tłumaczenie: Anna Danuta Tauszyńska.

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic

marzec 1998

0x01 graphic

Poza umysłem nie ma żadnych zjawisk.
- Gampopa -

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Buddyzm wobec nauki i postępu technicznego
Michał Katafiasz

Autor jest pracownikiem naukowym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.



Więcej informacji o relacjach buddyzmu ze współczesną nauką na stronie www.mindandlife.org. Polecamy również książkę "Nieskończoność w jednej dłoni".

0x01 graphic

Budda wymaga od swoich uczniów nie tylko serca, ale i głowy oraz czynów. Wiara na oślep jest obca praktykującym Dharmę. Oczekuje się od nich samodzielności, osobistego doświadczenia, sprawdzenia i pewności. Według buddyzmu prawda musi być logiczna, ale nie wszystko co logiczne musi być prawdziwe Racjonalny empiryzm, pragmatyzm, instrumentalizm, konwencjonalizm - wszystkie te postawy nie są obce buddyście, ale nie wyczerpują jego stosunku do świata. Jeśli istnieje jakaś prawda absolutna wypełniająca wszystkie czasy i kierunki, to jest nią konieczność oświecenia się co do swej prawdziwej natury. Jest to tzw. poziom absolutny. Na poziomie relatywnym, przemijalnej gry, mirażu zmieniających się odbić w naszej naturze, istnieją teorie lepsze i gorsze, bardziej praktyczne i mniej praktyczne - wszystko to zależy od tego czego szukamy, czym jesteśmy zainteresowani. Na poziomie relatywnym taką "najwyższą nauką" jest Dharma, gdyż to ona interesuje się skutecznym usunięciem niewiedzy - źródłem cierpienia. Samą Dharmę przyrównuje się do tratwy, którą po przepłynięciu na drugi brzeg rzeki (do ostatecznej prawdy), nie będzie się już dalej dźwigać na plecach. Nie będziemy negować jej prawdziwości na poziomie relatywnym, lecz jak podkreślają mistrzowie buddyjscy, nie powinniśmy mylić palca pokazującego na księżyc z samym księżycem.

Podobnie, rezultaty nauki zachodniej nie są sprzeczne z filozofią buddyzmu. Teorie kosmologiczne, fizyczne, kierunki współczesnej psychologii w zasadzie mówią coraz wyraźniej o tym, co głosił Budda 2,5 tysiąca lat temu. Ale Buddysta nie ma do zachodniej nauki stosunku bałwochwalczego, lecz krytyczny, trzeźwy, podobny do samej Dharmy. Nie szuka również uzasadnień dla prawd buddyjskich w nauce, rozumiejąc relatywny poziom jej przejawiania się. Odkrycia naukowe nie są dobre ani złe same w sobie, lecz jeśli mogą pomagać w usuwaniu cierpienia oraz do wzmocnienia i ułatwienia praktyki, to buddysta chętnie z nich korzysta Postęp techniczny mogący z kolei być zagrożeniem dla naturalnego środowiska jak i samego człowieka z pewnością nie cieszy wspólnotę buddyjską, jak zresztą chyba żadnego normalnego człowieka na Ziemi. Eschatologia buddyjska nie przewiduje raju ani końca świata. Tak naprawdę, wszystko zależy od poszczególnej jednostki, nawet to czy jeszcze w tym życiu znajdzie się w "piekle, czy też zagra mu anielska muzyka wyzwalającej prawdy".

Tekst pochodzi z opracowania "Wspólnota buddyjska a społeczeństwo".

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic

marzec 1998

0x01 graphic

Poza umysłem nie ma żadnych zjawisk.
- Gampopa -

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Przygody Alicji w Krainie Oświecenia
P.B.Law

P.B.Law jest amerykańskim pisarzem z San Diego.

Wyobraźmy sobie, że Alicja, przed zapadnięciem w sen owego decydującego popołudnia, czytałaby książkę o buddyzmie. Jej pogawędka z Kotem z Cheshire mogłaby wówczas przebiegać mniej więcej tak:

0x01 graphic

Alicja dotarła do rozwidlenia leśnej ścieżki i przystanęła na chwilę, zastanawiając się w którą pójść stronę, gdy nagle spostrzegła Kota z Cheshire, siedzącego na gałęzi drzewa w pozycji pełnego lotosu, w medytacji. Wyglądał tak spokojnie, że nie śmiała mu przeszkadzać, jednocześnie jednak robił wrażenie istoty tak współczującej, iż czuła, że mógłby jej pomóc rozwiązać ten dylemat.

Kiedy więc Kot otworzył oczy, odchrząknęła i zapytała swym najsłodszym głosikiem:

- Przepraszam, Kiciu z Cheshire, czy mógłbyś mi powiedzieć, którędy dojść na mecz krykieta u Królowej?

Przez chwilę Kot tylko się do niej uśmiechał, w dość niepokojący sposób wybałuszając oczy, lecz w końcu powiedział po prostu:

- Co wolałabyś zrobić? Trafić na mecz krykieta u Królowej, czy osiągnąć oświecenie?

Alicja pragnęła pójść na mecz krykieta, ponieważ jednak to pytanie brzmiało bardzo dorośle, czuła, że powinna udzielić na nie dorosłej odpowiedzi.

- Oczywiście, że osiągnąć oświecenie - rzekła więc jakby się to rozumiało samo przez się.

Kot znów wybałuszył na chwilę oczy, po czym powiedział:

- No, w takim razie wcale nie zostaniesz oświecona.

Zdziwiło to Alicję.

- Chcesz przez to powiedzieć - zapytała - że jeśli będę pragnąć oświecenia, nie pozwoli mi to na jego osiągnięcie?

- Dokładnie - odparł Kot. - Pragnienie osiągnięcia oświecenia jest właśnie tym, co ci nie pozwoli go osiągnąć.

- No to w takim razie - rzekła Alicja - wolę już iść na mecz krykieta u Królowej.

- Nie, nie - powiedział Kot. - To też nic nie da. Jeżeli będziesz chciała grać w krykieta po to, żeby osiągnąć oświecenie, to także nie pozwoli ci go osiągnąć.

- To co wobec tego mam w końcu zrobić? - Zapytała Alicja, nieco już skołowana najróżniejszymi dziwnymi koncepcjami, których nasłuchała się od rana.

- Nie ma w ogóle niczego do zrobienia - odrzekł Kot. - Oświecenie to nie jest coś, co się robi, tym się po prostu jest. Musisz tylko przypomnieć sobie, że jesteś już oświecona i zachowywać się naturalnie, w oświecony sposób.

- Ale skąd mam wiedzieć co to jest oświecenie, skoro nie jestem jeszcze oświecona?

Kot przewrócił oczami i odpowiedział:

- Litości, dziecko, jak możesz być taką ignorantką? Jesteś już oświecona. Ty jesteś oświecona, ja jestem oświecony i Zwariowany Kapelusznik, i marcowy Zając, wszyscy jesteśmy oświeceni.

- Ale skoro jestem już oświecona, to dlaczego tego nie wiem? Czy bycie oświeconym nie oznacza, że się wie, iż jest się oświeconym? - Zapytała, szczerze zakłopotana.

- Oczywiście, że wiesz. Przecież właśnie ci o tym powiedziałem - odpowiedział Kot, a jego uśmiech zaczął się coraz bardziej powiększać.

- Jeżeli jestem oświecona, to co w takim razie tutaj robię? I dlaczego zabłądziłam?

- Bo zapomniałaś - rzekł Kot, popijając ze szklanki łyk czegoś wyglądającego jak woda.

- Jeżeli zapomniałam raz, to co mnie powstrzyma przed zapomnieniem po raz kolejny? I co to za oświecenie, skoro można je zapomnieć? - Zapytała Alicja, którą zaczynały już powoli drażnić te kocie nonsensy. - Teraz proszę, żebyś mi powiedział, jak dojść na mecz krykieta u Królowej!

- Proszę bardzo. Ścieżka w tamtą stronę - rzekł Kot, pokazując prawą łapką - prowadzi na mecz krykieta. Natomiast ścieżka w tę stronę - ciągnął, wskazując kierunek ogonem - jest celem.

- Chciałeś powiedzieć prowadzi do celu - poprawiła go Alicja, ale nim zdążyła jeszcze zapytać, jakiego celu, Kot odpowiedział:

- Chciałem powiedzieć to, co powiedziałem. Ścieżka jest celem.

- Ale jakże ścieżka może być celem? - zapytała dziewczynka.

- W bardzo prosty sposób. Po prostu nią idziesz, nie myśląc o dojściu dokądkolwiek i wówczas, dokądkolwiek byś nie doszła, jesteś tam.

- To mi się w ogóle nie kojarzy z żadnym celem - stwierdziła Alicja. - W gruncie rzeczy brzmi to dość bezsensownie. Chcę już się wydostać z tego okropnego miejsca.

- Ale właściwie dlaczego, u licha?

- To takie denerwujące, te wszystkie raptowne zmiany. Najpierw byłam taka mała, że o mało nie utonęłam we własnych łzach, potem taka wielka, że nie mieściłam się w drzwiach. Wszystko to dzieje się tak szybko, że teraz nie wiem już w końcu kim właściwie jestem...

- No cóż, chyba w takim razie coś jest z tobą nie tak - odrzekł Kot. - Bo my tu wszyscy bardzo lubimy nagłe zmiany. Są takie zabawne. - Po tych słowach nagle zniknął.



Nie zaskoczyło to zbytnio Alicji, przywykła już bowiem do tego, że ciągle dzieją się jakieś dziwy, gdy jednak nadal patrzyła w miejsce, gdzie przedtem siedział Kot, on nagle pojawił się z powrotem.

- No i proszę. Czyż to nie było zabawne? - zapytał.

- Chyba tak - powiedziała Alicja. - Ale przyznam, że trochę mnie to wszystko już nuży.

- Co wobec tego powiesz na to? - Alicja spodziewała się, że Kot znów zrobi coś dziwnego, on jednak siedział tylko bez ruchu, wciąż się uśmiechając. A potem zaczęła zauważać, że ze wszystkich stron z oszałamiającą prędkością śmigają wokół niej całe roje niewyraźnych odbić, jej własnych i Kota. Rozejrzawszy się spostrzegła, że uformował się wokół nich krąg z luster. Podeszła do jednego z nich i zauważyła, że jest w nim odboicie nie tylko jej i Kota, ale także wszystkich pozostałych luster, które też odbijały inne lustra i tak dalej w nieskończoność, tworząc tak wiele wizerunków Kota i jej samej, że nie byłaby w stanie ich policzyć.

- Widzisz jak wszystko przenika się ze wszystkim? - zapytał Kot. - Moim zdaniem to bardzo przyjemne. Ja przenikam ciebie, ty przenikasz mnie, a...

Alicji zupełnie nie spodobała się ta ostatnia uwaga Kota.

- Nie! - krzyknęła i odwróciła się, pragnąc uciec, lecz w którą by nie pobiegła stronę, wpadała zawsze na lustro, wypełnione odbiciami uśmiechniętego Kota. Uzmysłowiwszy sobie, że znalazła się w pułapce, padła na kolana i zaczęła płakać. Każda jej łza, tocząc się powoli po policzku, chwytała obraz Kota, który przejmowała potem kolejna łza, i kolejna - aż w końcu ta pierwsza rozprysnęła się na ziemi i czar przestał działać. Kot i wszystkie lustra zniknęli w mgnieniu oka.

- Co za szczęście - powiedziała Alicja. - Jestem wolna. - I popędziła ścieżką, prowadzącą na mecz krykieta u Królowej. - W krykiecie przynajmniej wiadomo, na czym się stoi - pomyślała. - Są zrozumiałe zasady, jest porządny początek i koniec. - Ledwie to pomyślała, spojrzała przed siebie i... znów ujrzała Kota, siedzącego na gałęzi drzewa.

- Czy nie mówiłaś, że chciałabyś się stąd wydostać? - zapytał.

- Tak - odparła. - I to bardzo.

- Muszę powiedzieć, że to z twojej strony bardzo egoistyczne - stwierdził Kot. - Powinnaś złożyć ślubowanie, że nie opuścisz tego miejsca, dopóki najpierw nie pomożesz się stąd wydostać nam wszystkim.

- A ja myślę, że to bardzo egoistyczne z twojej strony, panie Kiciuniu-Spryciuniu - odpaliła Alicja, która tak już miała dość tego wszystkiego, że prawie zapomniała o dobrych manierach. - Skoro ty i wszyscy ci twoi oświeceni przyjaciele chcecie tu sobie siedzieć i tak bardzo was to bawi, to już wasza sprawa. - Ja odchodzę!



Na to już Kot nic nie odpowiedział. Siedział sobie po prostu, uśmiechnięty, a oczy znów zaczęły mu się wybałuszać. Tego już Alicja nie była w stanie znieść.

- I jeszcze bym chciała, żeby ten głupkowaty uśmiech wreszcie zniknął z twojej twarzy - rzuciła ostro i odwróciła się, by odejść.

- Tego, obawiam się, nie potrafię uczynić - zawołał za nią Kot - ale mogę tak zrobić, że moja głupkowata twarz zniknie z tego uśmiechu.

Gdy Alicja zatrzymała się i spojrzała na niego, Kot zaczął powoli się rozpuszczać, począwszy od ogona, aż po wyszczerzone w uśmiechu zęby. Jego uśmiech wisiał jeszcze w powietrzu przez parę chwil. A potem on także zniknął.

Tekst pochodzi z magazynu "Tricycle", Wiosna 1997,
Tłumaczenie: Piotr Jankowski.

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic

marzec 1998

0x01 graphic

Poza umysłem nie ma żadnych zjawisk.
- Gampopa -

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Wyzwanie dla ludzkości
XIV Dalajlama

Jego Świątobliwość Dalaj Lama, laureat Pokojowej Nagrody Nobla w 1989 roku, jest głową państwa i duchowym mistrzem narodu tybetańskiego. Uważany jest za manifestację Czenreziga, Bodhisattwy Współczucia. Dalaj Lama jako uczony głoszący idee pokoju podróżuje po całym świecie nie tylko po to, aby poruszyć światową opinię publiczną, przedstawiając ogrom cierpienia, jakiego doświadczają Tybetańczycy, ale również by głosić nauki buddyjskie i potęgę współczucia.

0x01 graphic

W obecnym stuleciu doświadczyliśmy olbrzymiego postępu technicznego, w którego rezultacie znacznie polepszyły się nasze warunki życia. Pomimo to mamy świadomość, że rozwój materialny nie może spełnić wszystkich marzeń ludzkości. Co więcej, okazuje się, że niesie ze sobą pewne komplikacje, problemy i wyzwania. Sądzę więc, że największe tradycje religijne świata mogą mieć swój wkład w pomyślność ludzkości i potwierdzić swoje znaczenie również w obecnych czasach.

Ponieważ jednak większość tych religii rozwinęła się dawno temu, wiele aspektów ich nauk i tradycji straciło związek z teraźniejszością. Dlatego wydaje mi się, że ważne jest, aby dokonać rozróżnienia na esencję oraz kulturowe aspekty danej tradycji. To, co nazywam "rdzeniem" czy też "esencją", to jej podstawowe przesłanie, takie jak zasady miłości i współczucia, które zachowują swoje znaczenie niezależnie od czasu i okoliczności. W miarę jak zmieniają się czasy, zmienia się kontekst kulturowy, dlatego ważne jest, by wyznawcy danej religii potrafili dokonywać w niej niezbędnych zmian, tak by odpowiadała ona problemom ich czasów.

W przeszłości społeczeństwa i społeczności były od siebie bardziej niezależne. W tych warunkach zasady jednego systemu religijnego oraz monolitycznej kultury miały sens i mogły trwać tylko w określonym kontekście kulturowym. Jednak sytuacja ta radykalnie się dziś zmieniła. Ludzkość nie może więc dłużej funkcjonować według poprzedniego modelu.

Najważniejsze jest więc, by przyjąć taki pogląd na świat, który bierze pod uwagę współistnienie wielu religii. Najlepszym sposobem sprostania temu wyzwaniu jest poznawanie odmiennych tradycji religijnych nie tylko z książek, ale poprzez spotkania z ich wyznawcami i wymianą doświadczeń. Istnieje naturalna podstawa dla rozwoju tolerancji kulturowej i religijnej, ponieważ ludzie wykazują wiele odmiennych skłonności, zainteresowań i potrzeb, a tej różnorodności odpowiada różnorodność proponowanych tradycji religijnych.

Do dzisiaj wybuchają konflikty i pogłębiają się podziały pomiędzy społecznościami z powodu różnic wyznaniowych. Trzeba więc jak najszybciej doprowadzić do porozumienia pomiędzy różnymi systemami religijnymi i oprzeć ich wzajemne stosunki na szacunku.

Fragment książki "Moc współczucia", Dom Wydawniczy REBIS,
tłumaczenie: Joanna Grabiak i Mikołaj Żarnawski

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic

marzec 1998

0x01 graphic

Poza umysłem nie ma żadnych zjawisk.
- Gampopa -

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Kim jesteś?
dialog

0x01 graphic

Kim jesteś?

Mam na imię Piotr.



Gdybyś pojechał do Meksyku, nazywano by cię Pedro. Czy Piotr i Pedro to jedna osoba, czy dwie?

Jedna, ponieważ jestem tylko tym, kim jestem.



Czy jesteś imieniem?

Nie, oczywiście, że nie.



No to kim jesteś?

Jestem mężczyzną.



Masz na myśli, że nie jesteś kobietą?

Nie. Mam na myśli, że jestem mężczyzną.



Ale mężczyzną jesteś dlatego, że nie jesteś kobietą. Kim jesteś?

Jestem Polakiem.



A gdybyś pojechał do Japonii, czy byłbyś Japończykiem?

Nie.



Dlaczego?

Ponieważ urodziłem się w Polsce i mówię po polsku.



Jeśli byś się urodził w Polsce, ale wychował w Chinach, to byłbyś Polakiem czy Chińczykiem?

Byłbym Polakiem.



Aha, to nie jesteś osobą, tylko raczej krajem? Kim jesteś?

Jestem wnukiem słynnego polarnika. Przywiózł z wyprawy na Biegun Północny zamarzniętego niedźwiedzia polarnego w ładowni statku.



A jak myślisz, co cię bardziej określa, dziadek, czy ten niedźwiedź?

Jak może mnie określać ktokolwiek z rodziny? Ja to po prostu ja.



Czyli jesteś raczej kimś w rodzaju samotnego polarnego niedźwiedzia?

Nie. Jestem inteligentnym, utalentowanym człowiekiem. Wszyscy to mówią.



Czyli tak: jesteś Piotrem, który jest inteligentny i utalentowany. I wyjątkowy, ponieważ twój dziadek był słynnym polarnikiem. Co jeszcze cię wyróżnia?

Moja córka jest świetną gimnastyczką, a moja mama umarła, gdy byłem mały.



O, więc jesteś Piotr tragiczny, Piotr szczęśliwy. Który z nich jest, twoim zdaniem, prawdziwym tobą: syn bez matki, czy ojciec wspaniałej córki?

Obaj są we mnie.



Gdzie?

Co znaczy, gdzie?



No, czy jest to w tobie bliżej głowy, czy na przykład stóp?

Chyba pośrodku. W pobliżu serca.



Czy to jest uczucie?

Tak.



Jak wielkie?

Nie jestem pewien.



Jaki ma kolor?

Nie ma koloru.



A formę?

Nie.



Ale jest w tobie?

Tak.



A gdybyśmy rozcięli ci serce, czy moglibyśmy to zobaczyć?

Nie wydaje mi się.



No to gdzie to jest?

Nie wiem.



Jesteś pewien, że jednak w tobie?

A gdzie jeszcze mogłoby być?



Poszukaj jeszcze raz. Podejdź tu. Spójrz w lustro. Czy widzisz inteligencję? dziadka? talent? gimnastyczkę?

Nie.



Czy widzisz Polaka?

Nie.



Czy widzisz Piotra?

Nie wiem.



To dobrze. Teraz możemy zacząć. Kim jesteś?

Na podstawie "Tricycle" opracował Piotr Jankowski.

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic

marzec 1998

0x01 graphic

Poza umysłem nie ma żadnych zjawisk.
- Gampopa -

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Czyste podejście do Dharmy
Aczarja Ngawang Gelek

Autor jest nauczycielem w KIBI (Karmapa International Buddhist Institute). Ukończył Instytut Nalanda w Rumteku.

0x01 graphic

Ci, którzy dążą do szczęśliwości nirwany, nie powinni mylić ślepej wiary z prawdziwą Dharmą. Nie powinni mieszać kulturowych zapatrywań i sekciarskich wpływów z praktyką Dharmy. Buddowie i bodhisatwowie nauczali Dharmy na zasadzie tego, co powinno być odrzucone, np. negatywne działania oraz tego, co powinno zostać przyswojone, np. czyste działania.

Ci, którzy dążą do oświecenia, powinni działać zgodnie z tą zasadą pamiętając, że buddowie i bodhisatwowie uczyli także tego, że przede wszystkim musimy odrzucić działania negatywne, ponieważ one właśnie są przyczyną cierpienia, a czyste działania, które powinniśmy przyjąć, dają nam szczęście. W oparciu o tę myśl, chciałbym zaprezentować krótki przegląd ścieżki, dzięki której możemy osiągnąć stan wyzwolenia i wszechwiedzy, a praktykowanie na tej ścieżce jest bezbłędnym i prawdziwym sposobem realizacji.

Głównym sposobem uzyskania wszechwiedzy i wyzwolenia od trzech królestw, które tworzą samsarę (pożądanie, foremne i bezforemne światy) jest zrozumienie osobistego braku istnienia oraz braku istnienia zjawisk. Jest wiele metod prowadzących do zrealizowania pustki (wolności i wszechwiedzy) wewnątrz strumienia naszego umysłu.

Krótko mówiąc, te metody można opisać następująco: po pierwsze, jest powiedziane, że powinniśmy powstrzymać dążenie do szczęścia, którego możemy doświadczyć w trzech królestwach istnienia. Po drugie, powinniśmy pokonać dążenie do gromadzenia, poprzez które działamy tylko dla własnego dobra, oraz skłonności do takiego postrzegania, iż to, co istnieje i to, co nie istnieje, posiada realnie swe specyficzne cechy.

Jeśli chodzi o dążenie do szczęścia w tym życiu - antidotum na to jest bycie całkowicie świadomym, że całe szczęście jakie go doświadczamy w tym życiu jest nietrwałe. Ponadto możemy myśleć, że istnieje tyle warunków i przeszkód, które mogą spowodować śmierć, a nie ma sposobu, by przewidzieć moment śmierci - może się to zdarzyć w każdej chwili. Cokolwiek w tym momencie posiadamy - dobrobyt, cenną własność, przyjaciół - żadna z tych rzeczy nie przyda nam się w chwili śmierci. Wszystko przeminie. Myśląc w ten sposób możemy pokonać silne pragnienie i przywiązanie do tego życia.

Co się tyczy dążenia do szczęścia w trzech królestwach, to możemy je pokonać, jeśli zdamy sobie sprawę, że w jakichkolwiek okolicznościach się odrodzimy, będzie to równoznaczne z cierpieniem. Jeśli na przykład ktoś posiada wszelkie rodzaje bogactw i ogromną władzę, podobną do królewskiej lub władzy milionera, to nadal prawdą jest, że jego majątek i wysoka pozycja nie będą trwały wiecznie, jako że wszystko ma naturę nietrwałości. Dlatego nie jest ważne ile rzeczy gromadzimy - prędzej czy później staną się one przyczyną naszego cierpienia. Jest cierpienie wynikające z potrzeby ochraniania i strzeżenia tego, co posiadamy, cierpienie związane ze stratą naszego bogactwa oraz cierpienie spowodowane przez kradzież tego, co nam było drogie. Jak więc widzimy - wszystko to powoduje cierpienie - nic więcej.

Podobnie narodziny, starość, choroby i śmierć są cierpieniem odczuwanym przez wszystkie czujące istoty. W dodatku cierpienie bierze się z tego, że nie jesteśmy w stanie otrzymać pożądanej rzeczy oraz tego, że wciąż otrzymujemy to, na co nie mamy ochoty: choroby, śmierć, gniew, ból, itp. Nie możemy uniknąć cierpienia - jest to poza naszą kontrolą.

Te przykłady jasno pokazują nam, że nawet jeśli odrodzilibyśmy się w boskich światach jako rezultat dyscypliny w poprzednich wcieleniach, nie uniknęlibyśmy cierpienia. Doświadczalibyśmy chwilowego szczęścia i wygody, lecz gdy wyczerpie się nasza pozytywna karma odczuwać będziemy ogromne cierpienie, jakie pociąga za sobą odrodzenie się w stanach piekielnych. Przykładowo, musielibyśmy znosić niewyobrażalny skwar, potwornie niskie temperatury lub inne męki pozostałych przerażających światów piekielnych. Gdziekolwiek się odrodzimy, w którymś z trzech poziomów istnienia, nigdy nie wyzbędziemy się cierpienia, dlatego mówi się, że tego rodzaju rozmyślania są środkiem dla przezwyciężenia przywiązania do trzech królestw.

Rozważając to, powinniśmy czynić nieustanne wysiłki w celu osiągnięcia szczęścia wykraczającego poza uwarunkowaną egzystencję, czyli nirwany. Jednak jeżeli zaangażujemy się w pozytywne działania z zamiarem osiągnięcia jedynie własnego, chwilowego lub trwałego szczęścia, jak wolność od cierpienia cyklicznych narodzin, wtedy - nawet jeśli osiągniemy osobiste wyzwolenie, nigdy nie będziemy w stanie rozpoznać wszechwiedzy zwanej jako całkowita nirwana. Dlatego droga bodhisatwy jest uważana przez buddystów Mahajany za niezwykle cenną. Tych, których celem jest uzyskanie jedynie własnych korzyści nie interesuje bycie bodhisatwą. Bodhisatwa nie poszukuje własnej sławy i renomy, ani nie potępia innych, aby unaocznić swą moc. Nawet ktoś, kto posiada poważany tytuł tulku (odrodzonego lamy) nie jest prawdziwym bodhisatwą jeśli działa tylko dla własnego dobra.

Szlachetny Asanga powiedział, że działaniem bodhisatwy jest opuszczenie własnej ojczyzny. Również Gampopa stwierdził, że powinno się brać na siebie cierpienie innych istot, a ofiarować im to, czego potrzebują. W ten sposób bodhisatwa przechodzi trening na różnych stopniach. Ponadto powinniśmy zawsze pamiętać, że niezliczona ilość czujących istot była kiedyś naszym ojcem lub matką. Myśląc tak, dedykujmy całą nagromadzoną zasługę naszych pozytywnych działań wszystkim istotom, życząc im wyzwolenia z cyklicznego koła narodzin i śmierci. Błędem natomiast byłoby odmówić pomocy nawet gdyby tylko jedna istota o nią poprosiła. Nam, zwykłym istotom, trudno jest postępować zgodnie z zasadami bodhisatwy, więc kiedykolwiek zachowamy się nieodpowiednio, powinniśmy przyznać się do błędu, nie zatrzymywać go, lecz rozpuścić, żeby w przyszłości go nie powtórzyć.

Podczas takiego doskonalenia się na ścieżce powinniśmy ofiarować wszystko, co mamy - własne ciało, a nawet życie dla dobra wszystkich istot. Takie myślenie samo w sobie jest tym, co pozwoli nam w przyszłości nieść pożytek wszystkim istotom. Kiedy już osiągniemy poziom bodhisatwy, będziemy w stanie oddać komuś swe kończyny, głowę, czy ciało, nie czując przy tym najmniejszego cierpienia czy dyskomfortu. Będziemy mogli działać hojnie, mając przyjemny i radosny stan umysłu, dowolnie rozdając wszystko, co mamy, dla pożytku innych. Jeśli ktoś nie posiada takiej możliwości, to na pewno nie urzeczywistnił żadnego stopnia bodhisatwy. Ci, którzy starają się dojść do stanu wszechwiedzy muszą wpierw doskonalić bodhiczittę a po jej rozwinięciu muszą pracować nad utrzymaniem tego stanu. Następnie, muszą oni doskonalić ten stan dopóki będą go mogli bezbłędnie używać w każdej sytuacji. Aby to osiągnąć musimy nieustannie nad tym pracować.

Sakya Pandita powiedział kiedyś "Dążenie do własnego dobra jest jak karmienie syna wroga, który w przyszłości nas skrzywdzi". Mimo, że służenie własnym celom może wydawać się wygodne i przyjemne, ostatecznie jednak spowoduje tylko cierpienie. Pamiętając o tym, powinniśmy przezwyciężyć jakiekolwiek lgnięcie do własnego pożytku. Droga, która prowadzi do wyzwolenia i wszechwiedzy składa się z praktyki sześciu paramit: hojności, dyscypliny, odpowiedniego wysiłku, wytrzymałości, medytacji i mądrości.

Aby w pełni rozwinąć naturę Buddy, konieczna jest medytacja, a co za tym idzie - odrzucenie fałszywych poglądów na temat istniejących rzeczy. Jeśli tego nie osiągniemy, nie będziemy w stanie dojść do najwyższego oświecenia, ani nawet do wyzwolenia z cierpień samsary. Jeśli rozwiniemy w sobie myśl, iż wszystkie zjawiska tak naprawdę nie istnieją, będziemy mogli pokonać nasze dążenia do dualizmu - rozgraniczenia na podmiot i przedmiot. Ostatecznie, wszystkie zjawiska będą się pojawiać jak odbicie księżyca w tafli wody - tylko za sprawą naszego umysłu. Jeśli ktoś potrafi medytować w ten sposób nad brakiem istnienia, jest w stanie osiągnąć prawdziwą realizację. Zewnętrzne zjawiska jak formy, dźwięki, nazwy itp. nie są namacalne i dlatego nie możemy uważać tych obiektów za prawdziwie istniejące. Żeby móc je nazwać w ten sposób, musiałyby funkcjonować jako pojedyncze lub złożone formy. Jednakże, jeśli rozsądnie rozważymy momenty świadomości i cząsteczki, które tworzą istnienie fizyczne, stanie się dla nas jasne, że pomimo pojawiania się zjawisk, nie istnieją one jako formy, to znaczy nie posiadają namacalnej substancji.

Skoro zjawiskowe obiekty nie są rzeczywiste, również i umysł, który je postrzega, nie istnieje. Zrozumienie tego pojawia się samo z siebie jeśli pojmiemy, iż rzeczy nie posiadają materii. Nasze rozgraniczenia na podmiot i przedmiot wzajemnie się warunkują i dlatego wszystkie zewnętrzne i wewnętrzne zjawiska pojawiają się jak odbicie księżyca w wodzie, więc nie istnieją realnie w żadnej mierze. Dlatego mówi się, że pomimo iż się pojawiają - są pustką, ale mimo że są pustką - pojawiają się. Zjawiskowość i pustka są nieoddzielne. W momencie, gdy zrozumiemy, iż to co się pojawia jest poza granicami prawdziwego istnienia lub absolutnego nieistnienia, poza trwałością i nietrwałością, zrealizujemy naturę Buddy.

Ten, kto prawidłowo podąża ścieżką, ćwicząc się nieustannie i nie szczędząc sił, niewątpliwie otrzyma wynagrodzenie za swe wysiłki w postaci wyzwolenia z samsary i/lub całkowitej wszechwiedzy. Aby móc cieszyć się szczęściem tych poziomów świadomości, istotne jest by całkowicie polegać na prawdziwym nauczycielu duchowym i praktykować zgodnie z jego wskazówkami. Jak wspomniano powyżej, nauczyciel duchowy musi posiadać pewne cechy. Pokrótce: nie powinien dążyć do bogactwa, dóbr, sławy, itd. Nie powinien nigdy brać takich rzeczy pod uwagę udzielając wskazówek innym. Ponadto, nie może być kimś, kto mówi to czy tamto z czystej wygody, dlatego że może się to wydać jego uczniom zachęcające. Zamiast tego powinien prawidłowo uczyć kroków na ścieżce. Postępując inaczej, postępuje on sprzecznie z naukami Buddy. Dlatego właśnie zanim zaufamy duchowemu nauczycielowi, powinniśmy dokładnie zaznajomić się z jego właściwościami, a wybierając właśnie jego, jest niezmiernie ważne abyśmy praktykowali i żyli zgodnie z jego instrukcjami.

Napisałem ten krótki artykuł prezentujący buddyjską ścieżkę, ukazując to, co powinniśmy odrzucić, a co przyswoić, mając nadzieję, że pomoże to wszystkim czującym istotom i umożliwi im wkroczenie na prawdziwą drogę. Unikając związków z fałszywymi nauczycielami duchowymi, a będąc w stanie spotkać prawdziwych nauczycieli, niech zostaną wyzwolone z cierpienia jakim jest cykliczne odradzanie się w trzech królestwach i niech ostatecznie osiągną całkowite wyzwolenie i wszechwiedzę.

Zaczerpnięto z magazynu "Knowledge in Action" nr 2,
tłumaczenie: Agnieszka Bałazy.

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic

marzec 1998

0x01 graphic

Poza umysłem nie ma żadnych zjawisk.
- Gampopa -

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Medytacja "instant"...
czyli jak praktykować, kiedy zupełnie
"nie mamy czasu" na praktykę?

Tadeusz Uchto

Tadeusz Uchto jest polskim nauczycielem buddyzmu Diamentowej Drogi wyznaczonym do pełnienia tego obowiązku przez Lamę Ole Nydahla.

0x01 graphic

1. Stapianie się z guru

Naszą podstawową praktyką jest identyfikacja z najwyższym wymiarem rzeczywistości, z pełnym Oświeceniem, które manifestuje guru, pojmowany nieosobowo. W każdej chwili, wszędzie, możemy wyobrażać sobie, że nasz guru w formie Karmapy siedzi ponad naszą głową na czymś na kształt deseczki. Jego ciało jest formą z energii i światła, na głowie ma czarną koronę, przy sercu trzyma złote dordże i srebrny dzwonek. Jest on nieosobowy i doskonały, a nasz umysł nie jest różny od niego. Nagle zabieramy deseczkę, a Karmapa - "plum!" - wpada do naszego serca. Lama w sercu promieniuje teraz na wszystkie istoty lub my sami stajemy się Karmapą i promieniujemy światłem. To stopienie z guru może trwać około 25 sekund. Ile możemy takich "stopień" wykonać w ciągu dnia? 50? 100? Gdy jedziemy windą na trzecie piętro, trwa to akurat dwadzieścia pięć sekund. Czy ktoś może powiedzieć, że nie ma czasu na praktykę?

Do tej praktyki możemy dołączyć dzielenie się wszystkimi przyjemnymi stanami, których doświadczamy, z mistrzem. Gdy jest nam przyjemnie, myślimy zwykle: "Och, jak mi dobrze, jak przyjemnie! Nareszcie! Niech tak będzie cały czas, zawsze." Zamiast to cementować, chwytać się tego i traktować realnie, natychmiast ofiarujmy to lamie. Im więcej takich ofiarowań, tym ściślejszy związek. Częściej również będziemy przypominać sobie stapianie się z mistrzem.



2. Wysyłanie dobrych życzeń do istot

Wyobrażamy sobie, że z naszego serca płynie strumień światła - to współczucie i dobre życzenia dla istot. Światło płynie, nie pomijając żadnej istoty. Widzimy jak istoty się cieszą, są szczęśliwe, życzymy im tego. Spójrzmy na zegarek - 15 sekund. Ileż takich strumieni radości i życzeń możemy wysłać w ciągu dnia? 100? 500? Ile jest takich chwil, gdy wydaje nam się, że jesteśmy bardzo zajęci, a tak naprawdę umysł zajmuje się bzdurami, wewnętrzną gadaniną. Nie chodzi naturalnie o to, żeby każdą chwilę koniecznie wykorzystywać, każdą sekundę. Wtedy tylko napinalibyśmy umysł jeszcze bardziej, niż jest on napięty teraz.



3. Powtarzanie mantr

Mantra KARMAPA CZIENNO sprawia, że przede wszystkim rozwijamy oddanie dla Karmapy, myślimy o guru. Gdy recytujemy OM MANI PEME HUNG, myślimy głównie o innych istotach, rozwijamy współczucie.

Inny aspekt powtarzania mantr, to klarowanie wizualizacji. Kiedy myślimy o sobie, że jesteśmy Karmapą lub Czenrezig, poprzez mantrę wzmacniamy tę wizualizację.

Oczywiście każda mantra może wyrażać wszystkie te aspekty. Powtarzając Karmapa Czienno możemy klarować wizualizację nas samych jako Karmapy, myśleć o rozwijaniu oddania dla guru lub też wysyłać z serca strumienie mantr do wszystkich istot, żeby były szczęśliwe i urzeczywistniały, że są Karmapami. Nawet jadąc samochodem możemy powtarzać mantrę, czasami to pomaga, skupia umysł.



4. Spoczywanie w każdej sytuacji

Czwarta rzecz jest trudniejsza, lecz również możemy ją zawsze praktykować. Spoczywać w każdej życiowej sytuacji, w jakiej się znajdziemy. W każdym stanie psychicznym, w depresji, w myślach. Po prostu ze wszystkiego robimy medytację. Nie jest tak, że medytujemy tylko wtedy, gdy umysł jest przejrzysty i pełen mocy, kiedy wszystko jest klarowne i wibrujące. Medytacja jest cały czas. Gdy jesteśmy zmęczeni, a umysł jest nieprzejrzysty, możemy być tego świadomi, nie odpychamy tego i nawet jeśli uśniemy, to cały czas spoczywając w tym. Czy jest to choroba, depresja, zaciemnienie umysłu, czy też emocje - ze wszystkiego możemy zrobić medytację. Możemy wytworzyć dużo przestrzeni i zamiast dać się złapać różnym stanom, obserwujemy. To jest spontaniczne spoczywanie w każdej sytuacji bez oceniania: to ma być, a tego ma nie być. Bez przyciągania i odpychania. Czasami z różnymi sytuacjami potrafimy sobie świetnie radzić, ale każdy z nas natrafia na coś, z czym trudno jest mu pracować, nie dajemy temu rady. Często właśnie ta sytuacja jest źródłem naszej mocy. Kto wie, czy w takiej właśnie, trudnej sytuacji, nie osiągniemy oświecenia?

Z wykładu Tadeusza Uchto w Opolu, 18.12.1997r.

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic

marzec 1998

0x01 graphic

Poza umysłem nie ma żadnych zjawisk.
- Gampopa -

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Odgłosy bezruchu
Jacek Serafin

0x01 graphic

Udziałem pasjonatów muzyki jest doświadczenie, które ludzie oddający się medytacji znają doskonale: otwarte, pełne skupienia słuchanie oczyszcza uczucia i ładuje akumulatory.

Nie bez znaczenia dla ostatecznego efektu jest rodzaj muzyki, którym wypełniamy ciszę. Muzyka klasyczna to przede wszystkim przestrzeń i przezroczystość emocji natomiast jazz oferuje bardziej cielesne, bliższe codzienności emocje. W jazzie szczególnie tym wykonywanym przez kreatywnych, poszukujących muzyków, łatwo można odnaleźć prawdę o czasie, w którym była tworzona, jak i wirujące żywe doświadczenie rzeczywistości, można by powiedzieć wyeksponowane tu i teraz - mgnienie chwili.

Dla wielu sens poświęcania czasu dla tak niepraktycznej dziedziny sztuki jaką jest muzyka zawiera się w tych szczególnych momentach, kiedy pod wpływem słuchanej muzyki, jakiegoś jej niuansu, solówki, akordu, odruchowo klepiemy się w kolano i spontanicznie wykrzykujemy: "Ale daje!", lub przebiegają nas ciary, takie że dostajemy dreszczy. To rzadkie momenty, ale jakże cudowne. I do tego jeszcze wywołujące u słuchającego niezwykłą pewność siebie i spójność, jedność świata wokół. Doprawdy to świetne doświadczenie...

Wśród całej masy nagrań dostępnych wokół, są takie, które wywołują szczególne emocje. Dzieje się tak, ponieważ ich twórcy stosowali, bądź stosują wspomaganie w postaci narkotyków, alkoholu lub praktyki duchowej. Nierzadko zdarzało się, że dla lepszego efektu niektórzy spośród nich stosowali wszystkie trzy środki.

Narkotyki i alkohol w tak bezkompromisowym zakresie pojawiły się po raz pierwszy właśnie wśród środowiska muzyków jazzowych. Po upływie jakiegoś czasu zaczynały oddziaływać oczywiście destrukcyjnie, ale część muzyki, która powstała przy ich zastosowaniu ma tzw. kopa, którego trudno zignorować.

Jest wątpliwe, czy energia, którą ma tak stworzona muzyka jest do końca zdrowa, ale że ma ona dużą moc - nie ulega żadnej wątpliwości. Bezpieczna jest z pewnością ta, która wywodzi się z praktyki duchowej. "Koksowanie" tworzonej muzyki efektami swojej pracy duchowej znane było już w średniowieczu. Jednym ze szczytowych osiągnięć tego rodzaju wpływów jest twórczość Hildegardy von Bingen, niemieckiej mniszki, urodzonej w 1098 r., zaliczanej do grona "największych intelektualistów Zachodu" (Matthew Fox). Jej muzyka przeniknięta jest głębokimi objawieniami, które miała Bingen, "całkowicie oderwanymi od ówczesnej duchowości i norm estetycznych (...) Hildegarda była jedną z najwybitniejszych przedstawicielek muzyki średniowiecznej (...)". (D. Kozińska).

Jednak kompozytorem najbardziej znanym współczesnym odbiorcom muzyki, w którego sztuce doszło do podsumowania całej niemal sztuki dźwięku średniowiecza, renesansu i baroku był Jan Sebastian Bach. Dzieła, które zostawił po sobie ten geniusz muzyki przeniknięte są niezwykle głęboką religijnością, zwłaszcza w tych utworach, które komponowane były z określoną intencją religijną: pasje wg św. Mateusza, św. Jana czy św. Marka, msza h-moll, fuga i toccata d-moll oraz wiele innych.

Wracając do jazzu trzeba powiedzieć, że tym, który stworzył największe dzieło pod wpływem duchowych poszukiwań, był John Coltrane. Związek wiary i muzyki w jazzie sięga czasów, kiedy uprawiano formy muzyczne, mające bezpośredni wpływ na ukształtowanie się muzyki jazzowej: blues, spirituals, pieśni wędrowców pochodzenia irlandzkiego, hiszpańskiego oraz francuskiego. Już wtedy wyłoniła się słynna w jazzie forma call and response, polegająca na zawołaniach lub zaśpiewach kaznodziei i odpowiedziach zebranego tłumu. Potęga rodzącego się w ten sposób zjednoczenia zebranych na nabożeństwie wywoływała nieraz spontaniczne reakcje, dając życie ceremoniałowi i konkretne czytelne przeżycie religijne wyznawcom. Ten styl utrzymany w kościołach amerykańskich do dziś oddziałuje na ludzi z ogromną siłą - dość powiedzieć, że jeden z praktykujących buddystów sangi wadżrajany wziął udział w takim spektaklu w USA i po powrocie stwierdził, że gdyby w Polsce był Kościół z taką formą nabożeństa, to kto wie, czy nie wałęsałby się za Chrystusem.

Tak więc jeśli idzie o źródło inspiracji Coltrane miał z czego czerpać, tym bardziej, że jego dziadek William Blair był znanym kaznodzieją. Do momentu, kiedy w życiu Coltrane'a pojawiła się jakaś zdumiewająca moc, był on muzykiem podobnym do innych, którzy w latach 50., pełnych twórczego fermentu, próbowali rozwijać tę nową stosunkowo dziedzinę sztuki, zagłębiając się w filozofię, religie, psychologię, eksperymentując z zastaną obyczajowością. John przerobił sporo, ale zorientowany na muzykę i drążąc w religiach różnych obszarów kulturowych, przede wszystkim jednak dalekowschodnich, doprowadził do zjednoczenia się obu w jeden spójny system. Kiedy wybuchła w nim jakaś nieprawdopodobna siła, w dwa dni(!) porzucił narkotyki, odstawił alkohol, czyniąc swą sztukę jedną wielką modlitwą do Boga.

Swój najdoskonalszy album "A love supreme" poświęcił Bogu z wdzięczności za pomoc w przezwyciężeniu narkotycznego nałogu. Pracując nad doskonaleniem swej muzyki i dążąc do najgłębszego autentyzmu ćwiczył na instrumencie przez całą dobę aż do kompletnego wyczerpania fizycznego. Jedna z jego żon wspominała jak to "Trane" wszędzie wędrował ze swoim saksofonem, by w razie, gdy na imprezie nudziło go towarzystwo, móc pójść do jakiegoś wolnego pomieszczenia i całymi godzinami ćwiczyć. Jego morderczej pracy nie wytrzymywały żyjące z nim kobiety, dlatego odchodziły od niego. Ta ogromna praca zawiodła go do całkowitego wyeksploatowania znanych dotychczas form i przełamania wszelkich istniejących konwencji (co w prosty sposób można sobie przełożyć na doświadczenie wynikające z długiej intensywnej medytacji). Osiągając doskonałość w posługiwaniu się wszelkimi dostępnymi w tym czasie środkami ekspresji w muzyce jazzowej stwierdził ich ograniczenie i nieprzydatność dla wyrażenia tego wszystkiego, co wypełniało jego wyobraźnię.

Następnym krokiem, który uznał za konieczny było wejście w środowisko awangardy jazzowej, która z natury nastawiona jest na eksplorację nie spenetrowanych jeszcze przestrzeni. Było to wejście w chaos, czyli do przestrzeni pierwotnej, istniejącej poza obszarem wyznaczonym przez kulturę. Tego etapu Coltrane'owi nie udało się jednak zrealizować w pełni, gdyż przedwczesna śmierć przerwała tę jedną z najbardziej fascynujących przygód z muzyką.

Dla profesjonalistów ostatni okres działalności Johna Coltrane'a nie jest łatwy do zaakceptowania. Mistyka stopiła się tak mocno z muzyką, że dla całej rzeszy muzyków i jazz-fanów "Trane" stał się kimś na kształt przywódcy duchowego. Trudno było oddzielić mit od sztuki; przez wiele lat spojrzenie z dystansu na całe to zjawisko wydawało się niemal niemożliwe. Dziś, choć wciąż muzyka Coltrane'a wywiera wpływ na twórców muzyki synkopowanej coraz częściej słychać sądy deprecjonujące wartość eksperymentów saksofonisty w ostatnim okresie działalności.

Punkt widzenia tychże muzykologów, historyków, nie wychodzi jednak poza klasyfikacje i porównania, co w znacznym stopniu zawęża ocenę wartości przekazu muzyki. Dla tych bowiem, których wrażliwość pozwala wniknąć czy może odczuć wielką dramaturgię ostatnich nagrań Coltrane`a - to jedno z piękniejszych doświadczeń w przygodzie z jazzem.

Wydaje się, że interesującym tematem mogłoby być przytoczenie filozofii "Trane'a" - niezwykłej i wzniosłej, ale rozmiary omówienia przekroczyłyby ramy tego tekstu. Możliwość zamieszczenia powyższego zależeć będzie od dalszych losów "CyberSanghi", natomiast temat związków duchowych doświadczeń, poszukiwań i praktyk ze sztuką dźwięku z pewnością godny jest uwagi każdego wrażliwego człowieka.

::

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic

marzec 1998

0x01 graphic

Poza umysłem nie ma żadnych zjawisk.
- Gampopa -

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Kilka refleksji na temat buddyzmu
Andrew Dinkelacker

Na poniższy tekst składają się refleksje studenta KIBI (Karmapa International Buddhist Insitute) i wypowiedzi Khenpo Chodraka Rinpocze. Khenpo Chodrak Rinpocze otrzymał bardzo staranne wykształcenie filozoficzne, był bezpośrednim uczniem J.Ś. XVI Gjalwa Karmapy. Przez 10 lat był jednym z głównych nauczycieli w Nalandzie, instytucie buddyjskim klasztoru Rumtek. Obecnie jest odpowiedzialny za działalność Międzynarodowego Instytutu Buddyjskiego Karmapy (KIBI) w New Delhi.

0x01 graphic

Buddyzm Wadżrajany jest żywym przekazem nauk Buddy, zwanym przekazem "ustnym". Został on tak nazwany, ponieważ od czasu kiedy Budda udzielał nauk, istniały związki łączące lamę z uczniem; nauki były udzielane ustnie i dlatego przekaz jest wciąż żywą tradycją.

Jednakże poza samymi naukami istnieje jeszcze niezliczona ilość praktyk i rytuałów, które wykonuje się na ścieżce prowadzącej do oświecenia, i które są wskazane w wadżrajanie. Na przykład praktyka ofiarowywania kataków (jedwabnych szali) nauczycielom i innym ludziom, którym chcemy okazać szacunek; trzykrotny pokłon przed Buddą i nauczycielem - wszystko to sprawia, że zastanawiam się nad prawdziwą istotą buddyzmu: czy te tradycje i rytuały są związane z kulturą tybetańską, czy z buddyzmem?

Te pytania przestałem ignorować myśląc o nich jako o moim własnym niezrozumieniu i ograniczonym pojmowaniu wadżrajany; zacząłem traktować je poważnie kiedy dotarłem do Indii - źródła buddyzmu. Poprzez studiowanie w Instytucie Karmapy KIBI w New Delhi zdałem sobie sprawę z tego, jak ważne jest oddzielić buddyzm od kultury.

Postanowiłem przeprowadzić wywiad z Khenpo Cziedrakiem Rinpocze i zadać kilka pytań na temat mieszanki kultury tybetańskiej i buddyzmu oraz jak Instytut Karmapy sobie z tym radzi.

Pierwsze pytanie, jakie zadałem brzmiało - dlaczego instytut kładzie większy nacisk na akademicką raczej niż na duchową stronę Buddyzmu? Odpowiedział w ten sposób:

"Najgłębszym aspektem buddyzmu jest nauka, nie rytuały. Ta szkoła została założona po to, aby ludzie mieli okazję studiować te nauki, a nie po to, by uczestniczyć w różnych rytuałach."

Interesujące jest jednak to, że pomimo iż sale do nauki mają pierwszeństwo, to najważniejszą rolę w KIBI pełni sala świątyni z podniesionym sufitem i z ponad 3-metrowym posągiem Buddy.

Owa świątynia służy licznym studentom do różnych medytacji i praktyk. Wielu z nich wyznacza sobie również niewielkie miejsca do medytacji we własnych pokojach.

Przebywając pośród studiujących z wielu stron świata odkryłem, że są różne powody, dla których przybyli oni do instytutu. Najczęstszym powodem, jaki słyszałem, było to, iż chcieli poznać i studiować głębię nauk bez żadnych przeszkód Zapytałem Khenpo jak on się do tego odnosi. Odpowiedział:

"Ludzie powinni myśleć o tym jak o miejscu, w którym mogą uczyć się prawdy istnienia. Dlatego właśnie buddyzm nie jest ani religią, ani żadnego rodzaju tradycją - buddyzm naucza. W przyszłości zaś uczeń może połączyć to z tym, czego nauczył się we własnym kraju."

Wciąż rośnie liczba zakładanych na Zachodzie ośrodków Dharmy, w których kultura tybetańska może czasami przeważyć nad naukami Buddy, chciałem więc wiedzieć czy jest możliwe utrzymanie kontaktu z nauczycielem, studiowanie tekstów bez zbędnego zaangażowania w życie ośrodka Dharmy.

Powodem, dla którego zdecydowałem się zadać Khenpo to pytanie było to, że często członkowie Sangi (społeczność buddyjska) reagują negatywnie na takie pytanie, mówiąc że jest to okazywanie braku szacunku i w ogóle zadawanie takich pytań jest sprzeczne z duchem buddyzmu. Spytałem więc Khenpo jak możliwe jest praktykowanie i studiowanie w zachodnim ośrodku nie tracąc jednocześnie osobistego zainteresowania filozoficznym podejściem nauk buddyjskich, a tym samym z pozostałymi członkami społeczeństwa.

"Jest możliwe, że ktoś, kto chce zadowolić ludzi, podporządkowuje się zewnętrznym normom zachowania, ale bardzo ważne jest aby starać się zgłębiać wewnętrzne wpływy buddyzmu, nie będąc rozpraszanym przez zewnętrzne formy. Tradycje sutr i tantr mają w sobie dużo nauki."

Ponieważ jestem człowiekiem Zachodu, wszystkie te rzeczy jak mantry, pokłony i wizualizacje wydają się tak obce memu światu, że zaczynam wątpić w cały buddyzm. Jednakże większość praktyki pochodzi od Buddy, a później ci, którzy osiągnęli wyższy stopień realizacji, dodali pewne nowe elementy, więc muszą one mieć jakieś znaczenie. Spytałem Khenpo Rinpocze czy mógłby dać mi jakieś sugestie, które pomogłyby rozwiać moje wątpliwości na temat buddyzmu. Oto jego odpowiedź:

"Takie czynności jak recytowanie mantr są często uczone bez uprzedniego studiowania samej tantry. Jeśli uczeń najpierw studiuje wtedy rozumie całe znaczenie tego, co te metody przekazują i nie wydaje się to już takie obce. Błędem jest to, że są one przekazywane bez żadnego wytłumaczenia; więc wewnętrzne zrozumienie zajmuje więcej czasu. Tak np. recytowanie mantr jest metodą służącą rozwojowi tradycji pozostawania w trwałym stanie wyciszenia umysłu."

Podsumowując, przemierzywszy tysiące mil w kierunku miejsca kulturowego pochodzenia buddyzmu byłem w stanie (co paradoksalne) odseparować się od mieszanki kultury i samego buddyzmu. Instytut Karmapy był dla mnie miejscem gdzie intensywnie studiowałem skrypty i teksty, jak również język tybetański, który jest niezbędny do analizowania tekstów.

Przebywając w Indiach, studiując tam i odwiedzając kilka tybetańskich klasztorów i zakonów, nabrałem szerszego pojęcia o tym, co jest esencją nauk Buddy. Zajmie to pewnie trochę czasu, ale prędzej czy później i w naszych krajach rozwinie się tradycja praktyki, będziemy mieć również własnych mistrzów medytacji, wielkich nauczycieli i nie będziemy opierać się wyłącznie na zewnętrznych źródłach.

Dlatego czuję wielką inspirację i cieszę się, że tybetańscy lamowie nie ustają w wysiłkach, by uczyć ludzi Zachodu i prowadzić nas po buddyjskiej ścieżce.

Z magazynu "Knowledge in Action" nr 2 - tłumaczenie: Aga Bałazy.

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic

marzec 1998

0x01 graphic

Poza umysłem nie ma żadnych zjawisk.
- Gampopa -

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Przesłanie z klasztoru Namgjal
(tekst umieszczony nad bramą klasztorną)

0x01 graphic

Wszystkie dharmy (istnienia) są jak odbicie;
czyste, przejrzyste, bez zakłóceń, nieuchwytne i nieopisane,
czysto powstałe z przyczyny i działania.
Bez istoty, bez miejsca.

Jeśli rozumiesz Naukę w ten sposób,
działasz dla dobra wszystkich czujących istot bez rozróżniania ich
i odrodzisz się jako dziecko Buddów.

Z magazynu "Knowledge in Action" nr 2 - tłumaczenie: Aga Bałazy.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
9341-geneza i ideologia faszyzmu, Współczesne systemy polityczne
9341
9341
9341
9341
9341
9341
9341
9341-geneza i ideologia faszyzmu, Współczesne systemy polityczne

więcej podobnych podstron