Rescued - Rozdział 5, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)


0x08 graphic

Rozdział 5

Edward

Czy ktoś może mi wytłumaczyć, dlaczego jestem takim skończonym kretynem?! Znałem Bellę od tylu lat, a dopiero teraz zorientowałam się jakim jest skarbem. Z drugiej strony, lepiej późno niż wcale. Trzymałem jej twarz w dłoniach i popatrzyłem w te śliczne oczy. Nie mogłem się powstrzymać. Złożyłem na jej delikatnie zaczerwienionych ustach jeszcze jeden pocałunek. Zachichotała.

- Możesz mi powiedzieć co jest takie zabawne? - zapytałem przenosząc ręce na jej talię, aby była jeszcze bliżej mnie.

- To… - odpowiedziała, szeroko się do mnie uśmiechając.

- Co dokładnie masz na myśli? - naciskałem, szczerząc się do niej równocześnie.

- Chodzi mi o to… - dotknęła palcem moich ust. - O fakt, że jesteśmy sami w twoim pokoju. Jest to dla mnie trochę nierealne.

- Co mogę zrobić, żeby ci udowodnić że to się dzieje naprawdę? - spytałem ciągnąc nas w kierunku mojego łóżka.

- Edwardzie... - zaczęła, a na jej twarzy zobaczyłem zdezorientowanie. - Chyba nie jestem na to jeszcze gotowa. Ja nigdy… - wydukała spuszczając wzrok. Kurwa, ja to jestem maga mądry. Niech mnie ktoś dobije.

- Bello nie o to mi chodziło. - wyszeptałem. - Przecież ja też nie... - moja piękna popatrzyła na mnie zdziwiona.

- Ty nigdy…- wyszeptała. Pokiwałem głową. - To nie możliwe. - zachichotałem.

- Dlaczego uważasz, że to niemożliwe?

- Bo mówimy o tobie! Nie ma dziewczyny w szkole, która by na ciebie nie leciała. - kiedy to powiedziała, zakryła usta ręką.

- Czy to oznacza, że ty też na mnie „lecisz”? - zacząłem się śmiać. Ta dziewczyna sprawiała, że uśmiech pojawiał się na mojej twarzy bezwiednie. Bella speszona próbowała wyrwać się z mojego uścisku, ale trzymałem ją mocno.

- Jakbyś nie znał odpowiedzi. - westchnęła. - Przecież już ci mówiłam, że cię lubię.

- Nie, Bello. Powiedziałaś, że nie jestem ci obojętny, a to co innego.

- Czy ty się ze mną drażnisz? - zapytała posyłając w moim kierunku mordercze spojrzenie.

- Może… - już zacząłem się poważnie zastanawiać, czy nie brać dupy w kroki i zmiatać, ale wtedy jej oczy złagodniały. Baaa! Mało powiedziane. Z jej oczu emanowało szczęście. Odetchnąłem z ulgą. - Dobra. Teraz idziemy spać. Jutro szkoła, a my dzisiaj mieliśmy już aż nadto wrażeń. - Bella ziewnęła.

- Chyba masz rację.

Usiadłem na łóżku i poklepałem miejsce koło siebie. Isabella niepewnie zajęła swoje miejsce. Przykryłem nas pościelą. Leżeliśmy po dwóch przeciwnych stronach łóżka. Nie wiedziałem co mam robić. Po jakichś 10 minutach zapytałem się jej:

- Bello, śpisz?

- Nie. - odpowiedziała.

- O czym myślisz? - milczała, jedynie wzruszyła ramionami.

- Nie mogę usnąć.

- Ja też. - powiedziałem. Czy ta sytuacja mogłaby być jeszcze bardziej porypana? Cholera, Cullen zrób coś! Przesunąłem się na drugą połowę łóżka i przygarnąłem Bellę do siebie. Poczułem ciepło w sercu. Kurwa, czy to możliwe? Odetchnąłem z ulgą.

- Lepiej? - wyszeptałem w jej włosy, napawając się ich zapachem.

- O wiele. - wymamrotała i jeszcze mocniej się do mnie przytuliła. Jeśli ktoś by mi dzisiaj przed południem powiedział, że będę całował się z Bellą albo spał z nią w jednym łóżku, to kazałbym mu iść się leczyć. Serio. W życiu nie wpadłbym na coś takiego. Usłyszałem że oddech Belli się wyrównuje. Przytuliłem ją jeszcze bardziej do siebie (o ile było to jeszcze możliwe). Nie mogłem się powstrzymać, pocałowałem ją w czoło.

- Edward... - usłyszałem ciche westchnienie, wydobywające się z jej ust. Byłem przeszczęśliwy. Jak to jest, że człowiek przez tak długi czas nie zauważa tego co ma w swoim zasięgu. Trzeba być skończonym idiotą. Złożyłem jeszcze jeden pocałunek na jej głowie i usnąłem z błogim uśmiechem na twarzy.

- Nie!!! - to było słowo, które gwałtownie mnie obudziło. Przestraszony usiadłem na łóżku i rozglądnęłam się po pokoju. Wszystko na swoim miejscu. Bella zaskoczona wpatruje się w przestrzeń. Zaraz, co Isabella tu robi?! Powoli zaczęły do mnie wracać wspomnienia wczorajszego wieczoru. Czyli to nie był sen! Mimowolnie się uśmiechnąłem.

- Bello, czemu tak krzyczałaś? - zapytałem trochę rozbawiony.

- Ja nie krzyczałam. - odpowiedziała Bella nadal wpatrując się w jeden punkt. Popatrzałem na nią zdezorientowany. Przeczesałem włosy dłonią.

- Jak nie ty, to kto…

- Ja! - usłyszałem głos. Isabella odwróciła się do mnie przodem i posłała delikatny uśmiech.

- Tanya. - to jedno słowo całkowicie mnie rozbudziło.

- Co ty tutaj robisz!? - wrzasnąłem rozglądając się po pokoju w nadziej że zobaczę coś, co nie jest mi dane zobaczyć.

- Co ja tutaj robie?! Co ona tutaj robi?! - krzyknęła wściekła Tanya. Może wam się wydawać że to jest zabawne, ale wcale tak nie jest. Rozgniewany duch to nic dobrego. Jakoś nie zależy mi na tym, aby po całym pokoju latały moje rzeczy. Dosłownie.

- Tanyo, czy możesz się uspokoić? Proszę cię, porozmawiajmy. - powiedziała nagle Isabella, wygodnie sadowiąc się na łóżku.

- A o czym tu niby rozmawiać? Przecież jesteś w jego łóżku! - prychnęła. Ta sytuacja była niemożliwe absurdalna.

- Tak jestem i co związku z tym? - zapytała Bella, zakładając ręce pod biustem. Edward, nie myśl teraz o tym!

- O to, że on jest mój!

- Nie prawda! - ryknąłem zrywając się na równie nogi. - My się w ogóle nie znamy. Teoretycznie ciebie tutaj nie ma. Nie jestem twój!

- Ale mógłbyś być… - ja pierdolę! Czy w jej głosie wyczuwam niemoralną propozycję, czy mi się wydaje?! Sfrustrowany opadłem z powrotem na pościel.

- Ok, wyjaśnijmy kilka kwestii. - zasugerowała Bella i popatrzyła na mnie. Przynajmniej ona się dobrze bawiła. Ledwo powstrzymywała się od śmiechu. - Po pierwsze. Edward nie będzie twój, nigdy.

- Niby dlaczego? - wysyczała Tanya.

- Ponieważ on jest w tym momencie mój. - stwierdziła spokojnie Bella, puszczając mi oczko. Kurwa, moje ego zostało podbudowane. - Ale nie rozmawiajmy o moich relacjach z Edwardem. Powiedz mi, dlaczego go nawiedzasz?

- Bo jest przystojny, mądry, wysportowany… - przewróciłem oczami. - I jako jedyny mnie słyszy.

- Czyli możemy stwierdzić, że podstawowe przyczyny już znamy. - powiedziała Bella. - Tylko tak się składa, że one są trochę oczywiste, nie sądzisz? Może powiesz mi coś czego nie wiem? - kurwa! Niech Bella przestanie sypać takimi tekstami, bo się zaraz na nią rzucę. Moje bokserki robią się coraz ciaśniejsze. Nastała cisza. Isabella powoli wstała z łóżka. Jej króciutka koszulka się podwinęła. Ja pierdolę! Co ta dziewczyna ze mną robi. Stanęła na środku pokoju, jak sądzę naprzeciwko Tanyi.

- Mam pewną hipotezę, a raczej radę. - zaczęła Bella.

- Ciekawe jaką… - prychnęła Tanya. Nie powiem, robi się coraz ciekawiej.

- Hmm. Pięć słów. - Isabella podniosła rękę do góry i zaczęła wyliczać na palcach. - Przydałoby ci się małe bzykanko.

Nie wytrzymałem. Ryknąłem śmiechem. Skąd ona wzięła ten tekst? Jest boski. Usłyszałem nerwowy śmiech ducha.

- Nie rozśmieszaj mnie. Wiesz Edwardzie, wpadnę kiedy indziej. Pa. - w jej głosie można było wyczuć lekkie zniesmaczenie. Bella odetchnęła i powoli odwróciła się w moim kierunku. Przyjrzałem się jej dokładnie. Włosy miała w ślicznym nieładzie, oczy błyszczały, a policzki były intensywnie zarumienione. Posłałem w jej kierunku zapraszający uśmiech, aby wróciła do łóżka. Ona jednak przygryzła nerwowo wargę i odparła:

- Wiesz, ja tylko na sekundkę… Łazienka... - uśmiechnęła się niepewnie i weszła do pomieszczenia. Popatrzyłem na zegarek. Szósta rano. Opadłem na poduszki i przymknąłem oczy. Nie powiem, dzień zaczął się interesująco. Ta rozmowa Belli i Tanyi… Będę musiał zaraz wziąć gorący prysznic i poradzić sobie jakoś z „problemem”. Od dobrych kilku miesięcy go nie miałam, ponieważ w moich snach nie pojawiała się półnaga brunetka. Kurwa Cullen! Przestań o tym myśleć, bo za chwilę w bokserkach będziesz miał dziurę. Usłyszałem, że drzwi od łazienki się otwierają więc popatrzyłem w tamtym kierunku. Czy to możliwe, żeby moje przyrodzenie jeszcze bardziej stanęło? Chyba tak. Bella zaczesała włosy na jedną stronę tak, że mogłem podziwiać jej bladą, długą szyję. Nie wiem czy tylko miałem takie wrażenie, ale dekolt w koszulce był większy, tak jak rozcięcie na udzie. Przełknąłem z trudem ślinę. Usiadłem, próbując tym samy ukryć swoje podniecenie.

- Mówiłem ci już, jak cholernie seksownie w tym wyglądasz? - wychrypiałem, pożerając ją wzrokiem. Oczywiście Bella ślicznie się zarumieniła.

- Nie, tego mi jeszcze nie mówiłeś. - uśmiechnęła się do mnie i podeszła do łóżka. - Edwardzie?

- Tak?

- Mogę mieć do ciebie prośbę? - zapytała przysiadając na skraju.

Pokiwałem głową. Nie ufałem swojemu głosowi.

- Widzisz, chciałam... - popatrzyła na mnie spod rzęs, tymi swoimi czekoladowymi oczami. Wiedziałem, że cokolwiek to będzie, zgodzę się. - Ponieważ nie miałam okazji przebywać w twoim pokoju zbyt często, pomyślałam, że przegląd twoje płyty. - Otworzyłem szeroko oczy.

- Płyty? - wydukałem. Pokiwała głową i po raz kolejny przygryzła wargę. Cholera, była wtedy taka seksowna i niewinna zarazem. Czy to możliwe? Przeczyściłem gardło. - Nie ma sprawy. Ja w tym czasie wezmę prysznic, ok?

- To twój dom prawda? - odpowiedziała pytaniem Isabella i podeszła do półki z płytami. Wymknąłem się jak najszybciej z pokoju. Nie chciałem, żeby wiedziała mnie w takim stanie. Ostatnią rzeczą którą zobaczyłem, przed zamknięciem drzwi do łazienki były jej zajebiste nogi. Odkręciłem wodę pod prysznicem i ściągnąłem bokserki. Z pokoju usłyszałem piosenkę Sean Paula „Now That I've Got Your Love”. Nie mam pojęcia skąd ta płyta wzięła się w moim pokoju. To raczej klimaty Alice. Wzruszyłem ramionami i wskoczyłem pod ciepły strumień wody. Moje mięśnie się odprężyły. Postanowiłem się najpierw zająć „przyjacielem”, a dopiero potem umyć. Było to trochę ryzykowne z Bellą za drzwiami, ale nie miałem innego wyjścia. Starałem się być jak najciszej, ale wyobrażenie sobie Belli za mną pod tym prysznicem, nagiej i mokrej...

- Och! - mam nadzieję, że tego nie słyszała. Zakręciłem wodę i wytarłem się ręcznikiem. - Kurwa! - oczywiście zapomniałem bielizny na zmianę. Przewiązałem ręcznik na biodrach tak, żeby mieć pewność że nie spadnie i wkroczyłem do pokoju. Bella chyba nie była świadoma mojej obecności ponieważ tańczyła z zamkniętymi oczami do piosenki Shakiry „La Tortura”. Cichutko podeszłem do niej i oplotłem ją ramionami w talii. Zaskoczona pisnęła.

- Zawsze rano tańczysz? - wyszeptałem jej do ucha. Bella obróciła się twarzą w moim kierunku i ją zamurowało. Zapomniałem, że mam na sobie tylko ręcznik a oprócz tego nadal jestem mokry po prysznicu. Uśmiechnąłem się do niej zadziornie i wsadziłem zabłąkany kosmyk włosów za jej ucho. Otrząsnęła się i powiedziała:

- Nie, ale dzisiaj mam jakiś dobry humor i tak jakoś wyszło. - mrugnęła do mnie, wyplątała się z mojego uścisku i znowu zaczęła tańczyć. - Przyłączysz się do mnie?

- Jest to baaardzo kusząca propozycja, ale może najpierw coś na siebie założę. - na to stwierdzenie Isabella kurewską się zarumieniła. Wyciągnąłem z szuflady bieliznę, a z szafy jakieś ciuchy. Wybrałem granatowe jeansy i biały T-shirt. - Zaraz wracam.

Najszybciej jak to możliwe przebrałem się, umyłem zęby i przejrzałem się w lustrze. Wyglądałem jak zawsze. No może nie do końca. Dzisiaj nie zdecydowałem się na nieodłączną czerń. Kiedy po raz kolejny wszedłem do pokoju, zobaczyłem Bellę stojącą przy oknie. Stanąłem obok niej i wziąłem ją za rękę. Popatrzyła na mnie i niepewnie uśmiechnęła się.

- Coś się stało? - spytałem. Byłem trochę zaskoczony jej zmianą nastroju.

- Myślę, jak to teraz będzie. - wyszeptała spuszczając wzrok.

- Wszystko zależy od ciebie. - stwierdziłem, całując jej włosy. Westchnęła i zarzuciła mi ręce na szyję.

- Edward, ale jak teraz nazwać nasze relacje? - zapytała w moją klatkę piersiową.

- Hmm. Czy jeżeli powiem, że jesteś teraz moją dziewczyną, będzie ok?

Bella podniosła głowę i zamknęła mnie w swoim spojrzeniu.

- A jestem? - wyszeptała. Zrobiłem minę rozkapryszonego dziecka i wygiąłem usta w podkówkę, tak jak to robiła zawsze Chochlica.

- Nie chcesz mnie? - skitowałem. Isabella przerażona zaczęła się tłumaczyć.

- Nie Edwardzie, proszę to nie tak. Ja tylko chciałam się upewnić... - zaczęła panikować. Zacząłem się śmiać.

- Żartowałem Bello! - uspokoiła się, ale tylko po to aby zacząć mnie okładać pięściami.

- Edward! Nie rób tego nigdy więcej! - krzyczała.

- Nie chciałem! - kajałam się. - Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?

Isabella popatrzyła na mnie i prychnęła.

- Musiałbyś się naprawdę postarać, ale nie wiem czy umiesz. - teraz to ona się ze mnie naigrywała.

- Cóż, spróbuję. - powiedziałem i pochyliłem się w jej kierunku. Złożyłem pojedynczy pocałunek na jej ustach.

- Postaraj się bardziej. - wyszeptała i wzmocniła uścisk na moim karku.

- Jak sobie życzysz. - uśmiechnąłem się i po raz kolejny złączyłem nasze wargi. Najpierw całowaliśmy się delikatnie, ale z czasem nasze pocałunki zrobiły się namiętniejsze. Bella wplotła place w moje włosy. Kurwa! Nie ma to jak gorący pocałunek na początek dnia. Nie wiem ile to trwało, ale w końcu oderwaliśmy się od siebie. Zastanawiałem się czy na mojej twarzy malowo się takie samo szczęście jak na jej. Popatrzyłem na zegarek. Dochodziła siódma.

- Uwierz mi Bello, najchętniej zostałbym dzisiaj z tobą w domu, ale to drugi dzień szkoły. Tak więc myślę, że już możesz się bezpiecznie przedostać do pokoju mojej siostrzyczki i przebrać.

Isabella odsunęła się ode mnie, powoli obróciła się wokół własnej osi i zapytała:

- A co jest z tą koszulką nie tak? Nie mogę w niej iść? - zapytała tym samym seksownym głosem co wczoraj wieczorem. Edi, siad!

- Jeśli chcesz mnie odwiedzać w więzieniu. - zdziwiona Bella przystanęła i popatrzyła na mnie zdezorientowana. - Widzisz, będę musiał zabić każdego kolesia, który popatrzy się na moja dziewczynę.

To stwierdzenie wywołało na jej twarzy ogromny uśmiech. Podbiegła do mnie złożyła na moich ustach całusa i odparła:

- Skoro tak stawiasz sprawę, to chyba nie mam wyboru. Widzimy się za 30 minut na dole. - Posłała mi buziaka i wyszła z pokoju. Wziąłem plecak, kluczki, komórkę i poszłam do kuchni. Spotkałem tam Emmetta i Jazza.

- Hej chłopaki. - przywitałem się i ruszyłam do lodówki po szklanek soku. - Jak minęła wam noc?

- Nam raczej dobrze, a tobie? - spytał Em, zajadając się kanapkami.

- Można tak powiedzieć - powiedziałem i uśmiechnięty usiadłem w salonie. Włączyłem telewizora i przełączyłam na CNN. No co? Przecież, człowiek powinien wiedzieć co się dzieje w kraju i za granicą.

- Stary gadaj! - zażądał Misiek sadowiąc się z pełnym talerzem na kanapie obok mnie.

- Koleś nie wiem o co ci chodzi. Ty mi lepiej powiedz, gdzie zgubiłyście dziewczyny. - zmieniłem temat.

- Chciały się przygotować się do szkoły. - stwierdził Jasper i usiadł na fotelu. Siedzieliśmy w ciszy oglądając widomości. Popatrzyłem na zegarek. Była siódma pięćdziesiąt osiem.

- Gdzie są te dziewczyny? - zapytałem sfrustrowany. Bella powiedziała, że widzimy się za półgodziny, a tu już mija godzina.

- Edward wyluzuj. Co ci się tak spieszy? - ja pierdole! Powiedzieć im czy nie? Jazz już patrzył się na mnie podejrzliwie. Ten to zawsze musi człowieka prześwietlać tym swoim rentgenem. Nie powiem, zdecydowałem i wzruszyłem ramionami.

- Po prostu nie chce się spóźnić do szkoły.

- Taa dobra. - mruknął Jazz uśmiechając się do mnie, a Emmett nawet nie zareagował. Wpatrzyłem się w ekran coraz bardziej niecierpliwiąc. W końcu usłyszałem ruch na górze. Poderwałem się i ruszyłem do przedpokoju. Po schodach schodziły dziewczyny. Śmiały się i żartowały, a ja jak zaczarowany wpatrywałem się w Bellę. Alice znowu maczała palce w jej ubiorze. To będzie ciężki dzień dla mnie i Ediego.

Bella

Niech mnie ktoś uszczypnie! Właśnie wyszłam od Edwarda z pokoju. Spędzonej z nim nocy! No dobra może nie dosłownie, ale spaliśmy razem. To znaczy spaliśmy w jednym łóżku. Ludzie czemu wam się od razu wszystko źle kojarzy? Chociaż muszę przyznać, że jak Edward zaczął mnie ciągnąć w stronę łóżka, to byłam trochę zdezorientowana. A potem się przyznał, że z nikim nie był w ten sposób. Była w szoku. Nie powiedziałam mu tego tak dosłownie, ale przecież panienki same mu się pchają do spodni. Ok przyznaję się, jak bym była odważniejsza to sama zdarłabym z niego wczoraj te zajebiste czarne bokserki! Czyja powiedziałem zajebiste?! Trudno, nie ma lepszego słowa żeby je określić. Kiedy usypiałem w jego ramionach czułam się taka bezpieczna. Z każdej strony otaczał mnie jego wspaniały zapach. Miałam dzisiaj śliczne sny i cieszę się, że Edward nie wyczuł mojego mokrego dowodu pożądania. Co innego z jego, mmm... Nie powiem, czułam się z tego niesamowicie dumna. Wszystko było wspaniale, do momentu pojawienia się Tanyi. Boże, jeszcze jak go zobaczyłam siedzącego na łóżku, zdezorientowanego, z seksownym bałaganem na głowie. Miałam ochotę olać całą to wizytę ducha i wpić się w jego kuszące wargi. Postanowiłam się z nim trochę podrażnić. Kiedy pytałam go o płyty wiedziałam jak z trudem przełyka ślinę. Poszedł pod prysznic, a ja wiedząc o jego „małym” problemie. Miałam taki dobry humor, że postanowiłam potańczyć. Włączyłam składankę, należącą najpewniej do Chochlika. Tak się wsłuchałam w piosenki, że zapomniałam gdzie jestem. Tańczyłam, tańczyła i nagle ktoś mnie objął. Wystraszyłam się, ale zrozumiałam że to Edward i chciałam się z nim jeszcze trochę podroczyć, ale moje plany spełzły na niczym. Dlaczego? Powiem wam. Edward, wyszedł z łazienki jedynie w białym ręczniku, przepasanym na biodrach. Cały ociekający wodą. Dalej jestem zdziwiona, że tam nie padłam na zawał z zachwytu. Nie wiem czy sie cieszyć, czy płakać jak poszedł się ubrać. Stanęłam przy oknie i zaczęłam się zastawiać jak to teraz wszystko będzie. Może on potrafił udawać, że nic się pomiędzy nami nie wydarzyło, ale ja nie umiałam. Na szczęście Edward rozwiał moje wszystkie wątpliwości w bardzo przekonywujący sposób. Teraz trochę rozmarzona kieruję się w kierunku pokoju Alice w nadziej, że nie będę przez nią dzisiaj i Jazza demoralizowana (jak bym już nie była wystarczająco). Zapukałam i drzwi momentalnie się otworzyły. Została wciągnięta do środka.

- Bello gdzie ty byłaś całą noc?! - krzyknął Chochlik, próbując wymusić na mnie jakieś wyjaśnienia.

- Nie tutaj? - odpowiedziałam pytaniem, uśmiechając się do niej. Byłam taka zadowolona, że nawet wrzaski Alice na mnie nie działały.

- To akurat wiem. Myślałam, że mamy babski wieczór! - żaliła się, a ja zaczęłam się śmieć.

- Serio Alice, babski wieczór? - spytałam. - Wiesz, nie wiem czy Jasper były by zadowolony z trójkącika. - wypaliłam, powtarzając argument z wczorajszej nocy, od którego wszytko się zaczęło. Ahh...

- Dobra, dobra przyznaję się. Zawiniłam, ale miałam taką ochotę na ogromnego ...

- Alice błagam! Oszczędź mi szczegółów. - zakryłam teatralnie uszy dłońmi. - Jestem nieletnia!

- Ja też! To może ja ci zdradzę szczegóły z mojej nocy, co? - zapytał Rose, wychodząc z łazienki Chochlika. Wyglądała perfekcyjnie w obcisłych jeansach, czerwonym kaszmirowym sweterku i czarnych szpilkach. Chciała bym być taka seksowna jak ona.

- Jasne. Twoich przemyśleń z chęcią wysłucham, ale chyba nie ma teraz na to czasu, bo muszę się szykować do szkoły. - stwierdziłam, nadal dusząc się ze śmiechu. Podeszłam do swojej torby z nadzieją wyciagnięcia ubrania, ale oczywiście Chochlik mi to udaremnił.

- Dziewczyno, co tym razem?! - spytałam sfrustrowana.

- Powiesz mi gdzie spałaś tej noc? - kurcze. Nie dawała za wygraną. Oczywiście na wspomnienie ostatnich kilku godzin zaczęłam się rumienić.

- Bello! - zawołały równocześnie dziewczyny. - Gadaj!

Tak wiec kolejne 20 minut spędziłam na szczegółowym opowiadaniu gdzie byłam, co robiłam i czego nie robiłam. Obie słuchały mnie z uwagą i tylko posyłały sobie jakieś dziwne spojrzenia. Popatrzyłam na zegarek.

- Ej dziewczyny! Jest już 7.30, więc powinnam być już na dole, a przez to wasze przesłuchanie nie jestem gotowa. - krzyknęłam zrywając się z łóżka.

- Czemu miałaś byś na dole o 7.30? - zapytała Rosalie. Przewróciłam oczami.

- Jak byście tego już nie wiedziały. - prychnęłam. Nagle Alice zaczęła skakać po łóżku.

- Bella i Edward zakochana para... - rzuciłam w nią poduszka i wzięłam swoją torbę. Weszłam do łazienki. Wyciągnęłam z niej moją kosmetyczkę, ale oprócz niej nie było w niej nic. Gdzie są moje ciuchy?

- Alice! - wrzasnęłam i weszłam do pokoju Chochlika. Ona i Rose zadowolone siedziały na łóżku. - Możesz mi powiedzieć, gdzie są moje ubrania?

- Tutaj kochana. - Alice podął mi jedną torbę, a Rosalie drugą. Od razu można poznać, że rzeczy w nich zawarte pochodzą z jakiś drogich, markowych sklepów.

- Ja nie mogę tego przyjąć. Już wczoraj dałaś mi koszulkę...

- Bello! Daj spokój. - przerwała mi Alice. - Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. Czy wczorajszy strój spełnił swoje zadanie? - Zawstydzona tylko pokiwałam głową. - No to mamy odpowiedź! Zakładaj to i nie dyskutuj. - zawołał radośnie Chochli i pchnął mnie w kierunku łazienki. -Tylko się streszczaj, bo musimy ci jeszcze zrobić makijaż.

Pokręciłam głową z niedowierzenia i wyciągnęłam zawartość torby. W jednej znajdowała się bielizna (francuska bielizna), czarne obcisłe jeansy i szara tunika. Zaś w drugiej torbie były śliczne szare szpilki. Doskonale pasowały do reszty. O dziwo kiedy je ubrałam nie wywróciłam się. Były idealnie wywarzona. Cała Alice. Uśmiechnęłam się i popatrzyłam w lustro. Ledwo poznałam dziewczynę w odbiciu. Owszem miała bladą skórę, ale na policzkach kwitły czerwone rumieńce. Usta również były zaczerwienione i trochę spuchnięte. Oczy błyszczały. Nie było możliwości, żeby dziewczyny nie zobaczyły różnicy. Wyszłam z łazienki.

- Widzisz mówiłam ci, że ta bluzka będzie na niej idealnie leżeć. - klaskał w dłonie Chochlik. - Teraz siadaj Bello. Zrobimy ci delikatny makijaż i nałożymy trochę pianki na włosy.

- Zgadzam się na wszystko, tylko proszę pospieszcie się. Chciałabym już zejść na dół. - marudziłam.

- Dobrze panie niecierpliwa. - stwierdziła Alice.

- Chciałaś raczej powiedzieć, pani napalona. - zachichotała Rose. Zaczęłam się śmieć. Po naszym wczorajszym przedstawieniu, trochę lepiej znosiłam takie teksty. Po jakiś 10 minutach byłam gotowa. Rosalie wręczyła mi jeszcze czarną torbę, w której o dziwno były już wszystkie moje rzeczy. Schodziłam z dziewczynami schodami, trzymając się poręczy żeby nie upaść. Nie wiem jak dotarłam bezpiecznie na dół, biorąc pod uwagę że w połowie drogi zauważyłam Edwarda stojącego w holu. Posłałam mu promienny uśmiech. Nie specjalnie, to był odruch. Stanęłam naprzeciwko niego. O jednak nadal miał poważny wyraz twarzy.

- Źle wyglądam? - zapytałam niepewnie. Co będzie jak mu się mój strój nie spodoba? Wiem. Zabije Alice!

- Nie. Ale tak się zastanawiam czy tamta zielona koszulka nie była lepsza. - odetchnęłam z ulgą. - Chyba jednak będę musiał odganiać kolesi od moje pięknej dziewczyny. - wymruczał mi do ucha i pocałował zagłębienie poniżej ucha. Przeszył mnie przyjemny dreszcz.

- No nareszcie! Już miałem się założyć z Jazzem kiedy wy dwoje się zejdziecie. - ryknął Emmett poklepując Edwarda po plecach. Popatrzyłam na mojego chłopaka, ale wyraz jego twarzy przedstawił takie samo zdziwienie jakie pewnie malowało się na mojej twarzy.

- Zejdziemy? - zapytał skołowany Edward. Wszyscy wybuchli śmiechem.

- Z tego oto wynika, że my lepiej wiedzieliśmy co ci dwoje czują niż oni sami. - podsumował Jasper. - Ok moi drodzy, dajmy naszym gołąbkom chwile prywatności. Widzimy się w szkole. - mrugnął do nas i wyszedł z domu. Em pokazała Edwardowi podniesiony do góry kciuk, ale Alice i Rose przesłały mi całuski i ruszyły za chłopakami. Kiedy tylko drzwi się zamknęły Edward pochylił się i pocałowała mnie. Było w nim dużo namiętności jak i ... tęsknoty?

- Stęskniłem się za tobą. - powiedział, potwierdzając moje przypuszczenia.

- Stęskniłeś? Nie wiedzieliśmy się chyba godzinę. - śmiałam się, równocześnie bawiąc jego cudownymi włosami.

- Dobra Bello jedziemy do szkoły. - powiedział i pociągnął mnie w kierunku drzwi wyjściowych. Kiedy dotarliśmy do Volvo, otworzył mi drzwi.

- Dziękuję. - odparłam posyłając mu uśmiech. Ten zamknął drzwi, obszedł samochód i wygodnie usadowił się na miejscu kierowcy. Obróciła się w moim kierunku i powiedział.

- Tylko dziękuję? Może jakaś mała nagroda? - zasugerował. Pochyliłam się, chwyciłam twarz w dłonie i pocałowałam. Staram się włożyć w ten pocałunek, wszystkie uczucia które do niego żywiłam.

- Może być? - zapytałam po chwili, patrząc w jego intensywnie zielone tęczówki.

- Powiedzmy. Ale chyba będziemy musieli to jeszcze poćwiczyć. - posłał mi ten swój zawadiacki uśmiech. Potem odpalił silnik i ruszył w kierunku szkoły.

Tekst z film „Blondynka w koszarach”. Zakochałam się w nim. ;)



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rescued - Rozdział 6, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)
Rescued - Rozdział 2, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)
Rescued - Rozdział 7, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)
Rescued - Rozdział 8, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)
Rescued - Rozdział 3, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)
Rescued - Prolog i 1 rozdział, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)
Rescued - Rozdział 9, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)
Rescued - Rozdział 4, Rescued - Ocaleni FF (ZAWIESZONE), Wersja DOC ;)
Wybranka Ognia - rozdział 5, &Krąg&, 01. Wybranka Ognia, WERSJA DOC
Wybranka Ognia - rozdziały 0-3, &Krąg&, 01. Wybranka Ognia, WERSJA DOC
Wybranka Ognia - rozdział 4, &Krąg&, 01. Wybranka Ognia, WERSJA DOC
Rozdział 3, --NA ROZSTAJU-- FF, na rozstaju wersja w wordzie
Rozdział VII (2), &Krąg&, 01. Wybranka Ognia, WERSJA DOC
cesja-do-zawieszenia-wersja-13-2-06, prowadzenie i zakładanie firmy
prolog, &Przeklęta Róża&, WERSJA DOC
PRAWO BUDOWLANE wersja doc
Łącznik zawieszenia hydro doc
Blessing in disguise Rozdzial 5, Fanfiction, Blessing in disguise zawieszony na czas nie określony,

więcej podobnych podstron