Matko w Bramie czuwająca
Skąd TY bierzesz siły
Aby wszystkim łask udzielać
Co o nie prosili…
Stopy Syna całowali
Do Kaplicy wchodząc
I po schodach się czołgali
Wierząc Twojej mocy.
Pierwszy stopień to westchnienie
Z samej serca głębi
Lecą myśli wyżej - wyżej
Jak stado gołębi.
Drugi stopień to niepokój
Czy też jestem godzien
Zasypywać Cię troskami
Co nas męczą co dzień.
Trzeci stopień to nadzieja
Że wysłuchasz jednak
Próśb gorących, natarczywych
Płynących wprost z serca.
Na kolanach krok po kroku
Twardy schodów kamień
Lecz na nim zagłębienia
Starte kolanami.
Ile schodów tyle modlitw
Do Matki najświętszej
Bez Dzieciątka lecz w koronie
W srebrnej szaty wziętej.
A wokoło dziękczynienia
Srebrne wota wiszą
I modlitwy srebrne słowa
Dźwięczą wielką ciszą.
Lud się modli zapatrzony
W słodką twarz Panienki
Która czuwa w tej kaplicy
Już przez długie wieki
Niech Ci Matko nie zabraknie
Siły na czuwanie
By do nieba doprowadzić
Lud w tej Ostrej Bramie
Aby Ci co tu przychodzą
Braćmi sobie byli
Pozwól matka by ich modły
To właśnie sprawiły.