511


0x01 graphic

0x01 graphic

 

 

Informacja ta ukazała się na portalach internetowych dzisiejszego popołudnia:

 

Zagadkowa decyzja UE po katastrofie w Japonii

 

Unia Europejska podwyższyła normy promieniowania dla żywności sprowadzanej z Japonii, po awarii elektrowni jądrowej w Fukushimie. Są takie same jak te, które zastosowano po katastrofie w Czarnobylu. Różnica polega jednak na tym, że w 1986 roku została skażona cała Europa i cała produkowana na jej terenie żywność. Tym razem nie było takiego zagrożenia. Dlaczego więc normy zostały podniesione?

 

Dla niektórych produktów żywnościowych i pasz normy te podwyższono nawet 10-krotnie. Przepisy te były jednak tak sformułowane, że mało kto zwrócił na nie uwagę. Na alarm uderzyła jednak niemiecka organizacja konsumentów, zajmująca się ochroną żywności i zawiadomiła media. Po tygodniu Bruksela uległa i przywróciła bardziej restrykcyjne przepisy. Tak jak zaraz po awarii w Fukushimie zrobiły to USA i Chiny, nakładając na żywność z Japonii embargo.

 

Skutki i rozmiar skażenia po awarii w Japonii nie są do końca znane. Jednak specjaliści gwarantują, że nie dorówna on temu, co spowodowała katastrofa w Czarnobylu 25 lat temu.

 

Nie została także rozstrzygnięta kwestia, czy skali zniszczeń takiej, z jaką mamy do czynienia w elektrowni w Fukushimie nie dało się uniknąć. Aby narysować mapę terytorialnego zasięgu i skali skażenia po awarii w Fukushimie potrzeba jeszcze czasu. Nie da się także robić analogii z tym, co pozostawiła po sobie radioaktywna chmura znad Czarnobyla.

 

Polska również ma swój najbardziej napromieniowany obszar - kilkadziesiąt razy bardziej niż reszta kraju. Mimo to, ludzie zbierają tam cały czas grzyby i jagody, bo jest to teren bardzo w nie obfity.

 

Co to za obszar? Dlaczego właśnie tam doszło do tak dużego skażenia? O tym w dzisiejszym Superwizjerze TVN o 23.30

 

 

A cóż w tym, dziwnego? Dla mnie sprawa jest oczywista - Czarnobyl i Fukushima to katastrofa nuklearna mająca 7°INES, a zatem materiały radioaktywne po nich zostały rozwleczone po całym świecie, a przynajmniej po półkuli północnej Ziemi. Efekty tego skażenia będą oczywiste: problemy z tarczycą, białaczka radiogenna i choroby innych narządów - głównie nowotwory. Ale oczywiście wszystko jest OK. i nie ma się czym przejmować. Byle handel szedł i byle ludzie mieli dobre samopoczucie i kupowali wszystko, co postawi się im na półkach sklepowych.

 

I jeszcze jedno - w 1986 roku zachodnie media histeryzowały nad rozmiarami czarnobylskiej katastrofy. To było oczywiste - wszystko, co zachodnie było cacy, a wszystko co radzieckie było be. Ale wtedy wyleciał w powietrze tylko jeden reaktor. W Fukushimie - jak widać na zdjęciach, które obiegły wszystkie media - zrujnowane są dwa reaktory, a dwa inne uszkodzone. Razem cztery. Ale oczywiście japońskie są lepsze, bo japońskie, więc nie ma sprawy - wszystko jest pod kontrolą.

 

Niby jest OK., ale nie wiadomo nawet jaki jest poziom skażeń i jak rozkładają się one na powierzchni naszej planety. A to oznacza, że nic nie wiadomo, a co za tym idzie - możliwe jest wszystko. I nie byłbym tak pewny, czy wszystko będzie w porządku - wszak zrzuty skażonej radioaktywnie wody do Pacyfiku trwają w najlepsze, a wydostające się z reaktorów radionuklidy tworzą radioaktywny fall-out, który może spaść w każdym punkcie globu tworząc radioaktywne plamy.

 

Zmiany geologiczne i klimatyczne

 

Czy to wszystko wpłynie na klimat planety? Oto odpowiedź z portalu Niewiarygodne.pl:

 

Coraz częściej z ust naukowców padają słowa o konieczności przeznaczania większych nakładów inwestycyjnych na systemy wczesnego ostrzegania przed takimi zjawiskami, jak trzęsienia ziemi czy fale tsunami. Część ekspertów podważała jednak dotąd celowość wydatkowania środków na rozwiązania, których skuteczności nie da się potwierdzić. Jeszcze inni sugerowali, że nadchodzące niebezpieczeństwo można przewidzieć obserwując zachodzące zmiany klimatyczne. Ci ostatni byli z reguły obiektem kpin. Ale ostatnie badania naukowe potwierdzają - wraz ze zmieniającym się klimatem, zwiększa się niebezpieczeństwo wystąpienia kolejnych potężnych trzęsień ziemi, które zwykle inicjują formowanie się niszczycielskiej siły tsunami. Temat wpływu zmian klimatycznych na ryzyko zwiększenia się częstotliwości występowania kataklizmów zbadali niedawno specjaliści z Australian National University. Wespół ze swoimi kolegami z Niemiec i Francji ustalili oni, że globalne ocieplenie zasadniczo wpływa na ruchy płyt tektonicznych. Wcześniej teoria ta była często wyśmiewana, ale ostatnio, po przeprowadzeniu serii dokładanych analiz okazało się, że ma ona solidne podstawy.

 

Naukowcy ustalili, że występujące w obszarze Indii deszcze monsunowe są ściśle powiązane z przemieszczaniem się płyt tektonicznych. Wraz ze zwiększającą się każdego roku siłą monsunów, obserwowany jest także progres w szybkości ruchów tektonicznych. Naukowcy obliczyli, że płyta indyjska każdego roku zwiększa prędkość przemieszczania się o jeden centymetr - poinformował dziennik "Daily Mail".

 

"Waga tego ustalenia polega na odkryciu po raz pierwszy, że długotrwałe zmiany klimatyczne mają zdolność odgrywania siły, która oddziałuje na ruchy płyt tektonicznych" - powiedział dr Giampiero Iaffaldano z australijskiej uczelni. "Wiedzieliśmy, że niektóre wydarzenia geologiczne mają wpływ na ruch płyt tektonicznych. Wydarzenia geologiczne powodowane przez ruchy płyt wpływają mogą też wpływać na wzorce klimatu na przestrzeni milionów lat. Teraz wiemy, że działa to także w drugą stronę - długotrwałe zmiany klimatyczne mogą zmieniać ruch płyt tektonicznych w formie sprzężenia zwrotnego".

 

Naukowcy mają nadzieję, że ostatnie odkrycia przyczynią się do znalezienia efektywnych rozwiązań, które pozwolą w przyszłości przewidywać gigantyczne kataklizmy podobne do tych z Japonii.

 

Każdy kolejny tydzień przynosi nam ostatnio nowe ostrzeżenia naukowców dotyczące zagrożeń, które w najbliższych czasie mogą wyniknąć ze zmian położenia płyt tektonicznych. W ubiegłym tygodniu naukowcy, którzy dyskutowali podczas obrad Europejskiej Unii Nauk Geologicznych ostrzegali, że wkrótce trzęsienia ziemi, erupcje wulkanów i fale tsunami stać się mogą chlebem powszednim dla mieszkańców Europy Południowej i Afryki Północnej.

 

Uczestnicy Europejskiej Unii Nauk Geologicznych podzielili się także innymi swoimi obawami. Ich zdaniem niepokojący jest brak inwestycji w rozwój systemów ostrzegania przed kataklizmami, które dotknąć mogą wkrótce przybrzeżne regiony południowej części Europy. Skutki takiej opieszałości - zdaniem ekspertów - mogą być opłakane.

 

Czy państwa znajdujące się w basenie Morza Śródziemnego narażone są na podobne zjawiska, jakie dotknęły w ostatnim czasie Japonię? Zdaniem naukowców, którzy dyskutowali w ubiegłym tygodniu w ramach obrad Europejskiej Unii Nauk Geologicznych, obecna sytuacja nie napawa optymizmem. Specjaliści uważają, że już w tej chwili jesteśmy prawdopodobnie świadkami zjawiska polegającego na "wsuwaniu się" płyty eurazjatyckiej pod afrykańską płytę kontynentalną. Na skutek podobnych ruchów, południowa część Europy może zostać dotknięta kataklizmami na niewyobrażalną skalę - trzęsienia ziemi, erupcje wulkanów i fale tsunami stać się mogą chlebem powszednim dla mieszkańców Europy Południowej i Afryki Północnej.

 

Do niedawna pod basenem Morza Śródziemnego można było obserwować zjawisko polegające na wsuwaniu się północnej krawędzi afrykańskiej płyty tektonicznej pod europejską. Wydarzenie to trwało przez miliony lat. Potem uległo zaś zatrzymaniu. Wg ekspertów, chwilowy przestój mógł być zapowiedzią nadciągających zmian. Naukowcy są zdania, że trend się odwrócił i teraz, wraz z procesem zbliżania się kontynentu europejskiego do Afryki, na płytę eurazjatycką zaczęła nacierać afrykańska płyta tektoniczna. Zgodnie z prognozami, nasz kontynent ostatecznie może "wsunąć się" pod Afrykę - poinformował dziennik "Daily Mail" powołując się na opinie badaczy.

 

"Afryka nie zatonie, ale oba kontynenty - europejski i afrykański - wciąż zbliżają się do siebie" - powiedział Rinus Wortel z Uniwersytetu w Utrechcie. "Wygląda na to, że istnieje możliwość, iż we właściwym czasie staniemy się świadkami procesu subdukcji Europy pod Afrykę".

 

Naukowcy z uwagą przyglądają się zmianom, jakie zachodzą po kolejnych trzęsieniach ziemi. Szczegółowo analizować będą także konsekwencje kolejnych wstrząsów. Geolodzy sugerują, że właśnie w wyniku drgań skorupy ziemskiej mogło dojść do nowej subdukcji (podsuwanie się jednej płyty pod drugą), tym razem postępującej w przeciwnym kierunku.

 

Uczestnicy ostatniego sympozjum podzielili się także innymi swoimi obawami. Ich zdaniem niepokojący jest brak inwestycji w systemy ostrzegania przed kataklizmami, które dotknąć mogą wkrótce przybrzeżne regiony południowej części Europy. Wg nich, władze przeznaczają zbyt małą ilość środków na rozbudowę aparatury ostrzegawczej przed tsunami. Skutki takiej opieszałości mogą być opłakane.  (rc/ac) (Niewiarygodne.pl)

 

Poczekamy, zobaczymy. O ile to przeżyjemy…

 

A jak głoszą prorocy zagłady, których niemało w Internecie, wielkimi znakami końca świata mają być:

 

Kiedy wreszcie uwierzymy, że koniec może być bliski?

 

Ból, strach, smutek i niepokój - to stany i emocje, które ostatnio towarzyszą nam coraz częściej. Trudno się temu dziwić. Przyszło nam żyć w czasach, kiedy każdy kolejny rok, miesiąc, a nawet dzień przynoszą nam kolejne fakty i informacje, które mogą rodzić dramatyczne pytania o jutro. Lęk budzą w nas dziś zarówno zagadnienia dotyczące dynamicznie zmieniającej się sytuacji geopolitycznej, jak i kolejnych wątpliwych "atrakcji", jakie funduje nam natura. Nie bez winy jest człowiek, którego działania systematycznie prowadzą do degradacji środowiska naturalnego. I tak już napiętej sytuacji nie tonują naukowcy, którzy co chwilę zaskakują nas odkryciami nie pozostawiającymi złudzeń - dni rodu ludzkiego na Ziemi są policzone. Wprawdzie z wieloma z tych zjawisk ludzie zmagali się 100, 500 czy 1000 lat temu. Teraz można jednak odnieść wrażenie, że ich nagromadzenie przypomina napompowany do granic możliwości balon, który w każdej chwili może pęknąć.

 

Czy fakt, że dostrzegamy coraz więcej niepokojących sygnałów, które zdaniem niektórych są zapowiedzią zbliżającego się końca świata, to zasługa mediów, które uwielbiają nas straszyć? A może to co się dzieje wokół jest naprawdę zwiastunem schyłku cywilizacji?

 

Oto 12 budzących obawę zjawisk, wydarzeń i odkryć, które w ostatnim czasie mogły spędzać nam sen z oczu:

 

Coraz więcej zdeformowanych zwierząt

 

Informacje o narodzinach zdeformowanych zwierząt stały się już chlebem powszednim. Nie ma praktycznie tygodnia, byśmy nie usłyszeli o narodzinach kolejnego osobnika, który urodził się np. z dwiema głowami lub „nadprogramowymi” kończynami. Na świat przychodzą psy pozbawione kończyn albo koty, które mają ich aż sześć.

 

Ostatnie dekady to gwałtowny postęp cywilizacyjny, który z państw takich jak Chiny czy Indie uczynił potęgi gospodarcze. Wraz z gwałtownym wzrostem gospodarczym i rozwojem poszczególnych gospodarek wzrasta poziom zanieczyszczeń emitowanych przez człowieka do atmosfery. Szkodliwe substancje z pewnością wywierają wpływ na faunę i florę. To jednak nie wszystko - w ostatnich latach na masową skalę prowadzone są eksperymenty z klonowaniem. Wielu komentatorów uważa, że narodziny „zmutowanych” zwierząt są przynajmniej częściowo efektem zabaw człowieka w boga.

 

Wielkie wymieranie zwierząt

 

Jednym z najbardziej niepokojących sygnałów jest masowa śmierć zwierząt. Zjawisko to wyraźnie nasiliło się na przełomie 2010 i 2011 roku. Ichtiolodzy, rybacy i ekolodzy zaniepokojeni są wydarzeniami, do jakich regularnie dochodzi w różnych zakątkach świata. Kilka tygodni temu do poważnego incydentu doszło w pobliżu Los Angeles. W jednym z kalifornijskich portów odnaleziono miliony martwych ryb. Miliony śniętych sardeli odkryto w okolicy miejscowości Redondo Beach, 12 kilometrów na południe od Los Angeles.

 

To nie pierwszy w ostatnim czasie przypadek "wielkiego wymierania" zwierząt. Na przełomie roku informowaliśmy o licznych przypadkach masowych zgonów ptaków, ryb i skorupiaków. Wielu z tych zagadek naukowcom dotąd nie udało się rozwikłać. Pierwsze informacje o spadających z nieba martwych ptakach pojawiły się 31 grudnia 2010 roku, kiedy ich tysiące odkryto w małej amerykańskiej miejscowości Beebe, w stanie Arkansas. Wkrótce ten sam schemat powtórzył się w Luizjanie, przy autostradzie w okolicy miasta Baton Rouge oraz w stanie Maryland, gdzie odkryto 2 miliony martwych ryb. Poza Stanami Zjednoczonymi pogram zwierząt miał też niedawno miejsce w Szwecji, Nowej Zelandii, Brazylii, Wielkiej Brytanii, we Włoszech i w Rumunii.

 

Tymczasem naukowcy ostrzegają, że rozpoczął się już proces masowej zagłady organizmów zamieszkujących Ziemię. Takiego zdania są badacze z Macquarie University w Australii. Analiza zniszczeń, do jakich dochodziło podczas poprzednich wielkich klęsk nie pozostawia wątpliwości, że na Ziemi rozpoczął się proces systematycznego wymierania na niespotykaną skalę. Niewykluczone, że czeka nas katastrofa większa niż ta, która doprowadziła do zagłady dinozaurów.

 

Gwałtowna redukcja populacji pszczół

 

Opublikowane ostatnio wyniki badań nie pozostawiają wątpliwości - w Stanach Zjednoczonych gwałtownie spada populacja trzmieli. Problem obserwowany jest wśród czterech najważniejszych gatunków. Niemałych kłopotów - podobnie jak w przypadku gwałtownego obniżania się wielkości populacji pszczół - nastręcza badaczom ustalenie przyczyn zjawiska, które w niedalekiej perspektywie przynieść może katastrofalne skutki.

 

W przekonaniu wielu osób, masowe wymieranie pszczół jest pierwszym sygnałem ostrzegawczym przed klęską głodu, która może dotknąć ludzkość. Według wstępnych analiz, zagłada tych zwierząt mogłaby doprowadzić do wyginięcia 75 procent roślin, a także do znaczącego spadku produkcji żywności. Jak powiedział w wywiadzie udzielonym Gazecie Pomorskiej Piotr Kuczborski, doktorant w zakładzie ekologii zwierząt UMK - „Albert Einstein stwierdził, że bez pszczół człowiekowi pozostaną jedynie 4 lata życia. (...) według różnych prognoz i analiz, z którymi miałem okazję ostatnio się zapoznać, wynika że ludzkości zostanie nie więcej niż 10 lat. Bez pszczół nie ma zapylania roślin, bez roślin nie ma zwierząt”.

 

Narastające niepokoje na świecie

 

Tunezja, Egipt i Libia. Doniesieniami o konfliktach w Afryce Północnej żyliśmy w ostatnich miesiącach. Rewolty rozlewają się wciąż na kolejne kraje. Niektórzy sugerują, że odniesienia do bieżącej sytuacji w Egipcie i innych krajach, w których wybuchły ostatnio niepokoje społeczne odnaleźć można w przepowiedniach francuskiego jasnowidza Nostradamusa. Interpretatorzy przepowiedni szesnastowiecznego mistyka zwracają uwagę na fragment jednej z jego ksiąg, w której znaleźć można takie oto słowa:

 

Fałszywa trąbka skrywająca szaleństwo sprawi,

że Bizancjum zmieni swoje prawa.

Z Egiptu pójdzie naprzód człowiek,

który zażąda wycofania rozporządzenia,

wymiany pieniędzy i zmiany standardów.

 

Trzęsienie ziemi w Tybecie

 

Potężne trzęsienie ziemi miało miejsce 14 kwietnia 2010 roku w chińskiej prowincji Qinghai. Wstrząsy o sile 6,9 stopni w skali Richtera, wg najnowszych raportów doprowadziły do śmierci ponad 2 tysięcy osób. Ponad 12 tysięcy ludzi zostało rannych. Większość osób, które mieszkały w rejonie epicentrum trzęsienia ziemi zostało bez dachu nad głową - szacuje się, że zniszczonych zostało 90 procent budynków. Tragiczny bilans nie jest jeszcze zamknięty.

 

W rejon katastrofy natychmiast udały się ekipy ratunkowe, które wciąż wierzą, że spod gruzu uda im się wydobyć żywych. W 2008 roku w rejonie płaskowyżu tybetańskiego doszło do trzęsienia ziemi, które pochłonęło ok. 90 tysięcy ofiar.

 

Trzęsienie Ziemi w Japonii i naukowe prognozy kolejnych kataklizmów

 

Wszyscy mają jeszcze w pamięci obraz zniszczeń, jakich w Japonii dokonał ostatni kataklizm. Trzęsienie ziemi, które zdaniem ekspertów należało do najsilniejszych wstrząsów w historii, osiągając magnitudę 9 stopni w skali Richtera wywołało falę tsunami, która zostawiła po sobie zniszczenia na niespotykaną skalę. Eksperci na całym świecie nie mają wątpliwości, że to co przydarzyło się ostatnio mieszkańcom Kraju Kwitnącej Wiśni, może stanowić preludium tego, co nas czeka już w najbliższej przyszłości. Do obszarów najbardziej zagrożonych sejsmicznie od dziesięcioleci zalicza się zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Ludność obszarów znajdujących się w rejonie takich metropolii, jak Los Angeles czy San Francisco już wielokrotnie przekonywała się na własnej skórze, czym jest niszczycielska siła żywiołu.

 

Nie tylko mieszkańcy Los Angeles powinni czuć się zagrożeni. Opublikowane niedawno wyniki badań pokazały bowiem, że silne trzęsienie ziemi stanowi poważne niebezpieczeństwo również dla mieszkańców Nowego Jorku. Zdaniem sejsmologa Wona-Young Kima z Uniwersytetu Columbia do trzęsień ziemi w Nowym Jorku dochodzi raz na 100 lat. „Może się to stać w każdej chwili. Nie byłbym zaskoczony, gdyby to było jutro. Możemy tego oczekiwać w każdym momencie, nie wiemy tylko kiedy i gdzie” - przekonywał niedawno cytowany przez serwis PAP Won-Young Kim.

 

Ziemia rozstępująca się w różnych zakątkach świata

 

W ostatnim czasie, w różnych rejonach globu dochodzi do dziwnych wypadków. W odległych od siebie miejscach na ziemi, mieszkańcy konfrontowani są z dziwnymi incydentami polegającymi na pojawianiu się w ziemi gigantycznych kraterów. W połowie ubiegłego roku w północnej części miasta Gwatemala, wiatr i gwałtowne deszcze utworzyły gigantyczną dziurę w ziemi, która pochłonęła obszar całego skrzyżowania. Świadkowie i mieszkańcy tamtejszej dzielnicy stwierdzili wtedy, że trzykondygnacyjny budynek nagle dosłownie się zapadł. Na przełomie października i listopada 2010 roku katastrofalny incydent odnotowano też w Niemczech, w niewielkiej miejscowości Schmalkalden. Na terenie jednego z osiedli - ni stąd, ni zowąd - pojawił się gigantyczny krater. Potężna wyrwa miała promień 30 metrów i 25 metrów głębokości. W grudnia 2010 roku, gigantyczne wyrwy w ziemi zaczęły pojawiać się w niektórych zakątkach Republiki Południowej Afryki. Wraz z ich wystąpieniem, pod ziemią zaczęły niknąć całe ludzkie siedliska. Grunt po prostu je zasysał!

 

Dziwne zjawiska geologiczne zaobserwowano także w Peru i Boliwii. Ostatni przypadek pojawienia się monstrualnego rowu odnotowano w peruwiańskiej miejscowości Puno. Z relacji świadków wynika, że pęknięcie, które tam zauważono ma 3 kilometry długości oraz 100 metrów szerokości. Do podobnych sytuacji, jak ta w Peru dochodziło wcześniej także w Boliwii.

 

Naukowe wizje wodnego świata

 

Indonezja będąca jednym z najbardziej zaludnionych krajów na świecie, stanęła w obliczu wielkiego zagrożenia. Rosnący nieustannie poziom wód i powodzie nękające to położone na kilkunastu tysiącach wysp państwo, wpływają na coraz bardziej nerwowe rekcje władz, które coraz głośniej mówią o problemie. Indonezja coraz więcej pieniędzy wydaje na inwestycje związane z poprawą bezpieczeństwa kraju. Budowa tam ma go uchronić przed najgorszym. Ale czy na ratunek nie jest już za późno? Przeprowadzane przez ekspertów symulacje są bezlitosne - wkrótce niektóre znajdujące się tam wyspy znajdą się pod wodą. Złowieszcze wizje o już się w pewien sposób realizują - od kilku miesięcy kraj ten zmaga się z plagą najgorszych od ośmiu lat powodzi. Tysiące ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia swoich dotychczasowych domów i poszukiwania nowych miejsc do życia.

 

Władze tego kraju już jakiś czas temu zaapelowały do społeczności międzynarodowej o współpracę. "Stworzyliśmy zespół techniczny, który określi, jakie wyspy mogą zatonąć" - mówił przed dwoma laty Freddy Numberi, ówczesny indonezyjski minister gospodarki morskiej i rybołówstwa. "Indonezja będzie krajem, w którym znikną głównie małe wyspy, ale będą też kraje, które całkowicie zatoną pod wpływem rosnącego poziomu wód. Dlatego wszystkie kraje muszą potraktować problem poważnie."

 

Na baczności powinni mieć się także Niemcy. Zgodnie z prognozami naukowców, zmiany klimatyczne w ciągu 100 lat doprowadzą kraj naszych zachodnich sąsiadów na skraj przepaści. Początek "końca" ma się zacząć już wkrótce. Już w 2040 roku Niemcy znajdą się w dramatycznej sytuacji. Szacuje się, że w strefie przybrzeżnej suma opadów ulegnie podwojeniu w stosunku do wartości, które zarejestrowano w latach 1960-2000. Region ten będzie nieustannie nękany przez powodzie. Sytuacja z roku na rok będzie coraz bardziej dramatyczna, a z czasem "czarne chmury" zawisną także nad innymi strefami.

 

\ Przebiegunowanie Ziemi

 

Naukowcy alarmują: pole magnetyczne bieguna północnego podlega coraz gwałtowniejszemu przemieszczaniu. Według specjalistów, zmierza ono obecnie w kierunku Syberii z prędkością około 59 kilometrów rocznie. Jak powiedział Arnaud Chulliat, ekspert z Institut de Physique du Globe de Paris, dzięki precyzyjnej analizie danych, udało się określić, że w jednym z obszarów jądra Ziemi zachodzą raptowne zmiany pola magnetycznego. Szacuje się, że pole magnetyczne przemieszcza się w tej chwili w kierunku Syberii z prędkością dochodzącą nawet do 59 kilometrów rocznie. Za zachodzące zmiany odpowiedzialny ma być tajemniczy "pióropusz" magnetyczny, który pochodzi z wnętrza jądra Ziemi.

 

W przyrodzie istnieje zjawisko określane mianem przebiegunowania Ziemi. Jest to proces, który oznacza zamianę północnego pola magnetycznego z południowym. Nie jest ono jednak niczym nowym. Zdarzenie polegające na odwróceniu kierunku pola magnetycznego Ziemi miało ostatnio miejsce około 780 tysięcy lat temu. Wiele osób upatruje jednak w tych osobliwościach potencjalnych przyczyn końca świata. Zdaniem naukowców, czasowe zaniki pola magnetycznego mogą doprowadzić do wzrostu bardzo szkodliwego promieniowania kosmicznego. W razie przebiegunowania pojawić się mogą m.in. przypadki dziwnych zachowań wśród zwierząt, które np. stracą orientację podczas wędrówek.

 

Wzrastająca aktywność Słońca

 

Już 19 kwietnia 2010 roku naukowcy zauważyli kolejną olbrzymią protuberancję, czyli pojawienie się obłoków gazu "wyrzucanych" z powierzchni Słońca. W czasie zarejestrowanego zjawiska, wyrzut materii rozciągał się na długość połowy promienia słonecznego, a jego masę oszacowano na 1 miliard ton - informował PAP. Protuberancje są związane z notowanym ostatnio przez naukowców wzrostem aktywności gwiazdy.

 

Wcześniej już głośno było o obserwacjach rosyjskich naukowców, którzy zarejestrowali serię potężnych rozbłysków słonecznych. Do szeregu eksplozji doszło 19 stycznia ubiegłego roku. W krótkich odstępach miały miejsce rozbłyski słoneczne, z których każdy kolejny był silniejszy od poprzedniego. Zostały one odnotowane przez rosyjski system obserwacji Słońca znany jako TESIS, który odbiera i przesyła na Ziemię wszystkie informacje na temat zdarzeń, jakie mają miejsce na powierzchni Słońca.

 

Badacze potwierdzili już, że równie silnych eksplozji nie stwierdzono przez ostatnie dwa lata. Ich zdaniem, gwiazda "rozbudza się" po dość długim okresie obniżonej aktywności. Obserwatorzy spodziewają się, że to dopiero początek, a w najbliższym czasie spodziewać się możemy wybuchów jeszcze silniejszych. Już promieniowanie rentgenowskie z ostatnich rozbłysków trzykrotnie przekroczyło standardową dawkę i dotarło do orbity okołoziemskiej zaledwie w ciągu kilku minut.

 

Tajemnicze sygnały z kosmosu

 

Podczas odbywającej się niedawno konferencji astronomów w Glasgow poinformowano o odbieranych z kosmosu dziwnych sygnałach, które absolutnie nie pasują do znanych dotąd wzorców. Z dotychczasowych ekspertyz wynika, że w sąsiedniej galaktyce znanej jako M82 znajduje się kosmiczny obiekt, który emituje fale radiowe w nieznany dotychczas sposób.

"Nie mamy pojęcia, co to jest." - powiedział bez ogródek Tom Muxlow z Jodrell Bank Centre for Astrophysics, jeden ze współautorów odkrycia. "Obiekt uaktywnił się bardzo gwałtownie w ciągu kilku dni i nie wykazuje żadnych oznak zanikania od pierwszych miesięcy istnienia."

 

Odbierane fale radiowe nie pasują do znanych dotychczas wzorów. Nie są podobne ani do fal wysyłanych przez czarne dziury ani przez supernowe. - informował serwis "New Scientist". Część naukowców całkowicie odrzuciła też hipotezę, jakoby to były mikrokwazary.

 

Asteroida Apophis

 

Asteroida 99942 Apophis uderzy w Ziemię 13 kwietnia 2036 roku. Tym razem nie jest to kolejna astrologiczna przepowiednia mistyków czy proroków. To stwierdzone w oparciu o naukową metodę badawczą suche fakty, do jakich doszli rosyjscy uczeni z uniwersytetu w Petersburgu. "Apophis zbliży się do Ziemi na odległość 37,000 kilometrów 13 kwietnia 2036 roku. Tego dnia może nastąpić kolizja z naszą planetą" - powiedział rosyjskiej agencji RIA Novosti Leonid Sokołow, profesor z petersburskiego uniwersytetu. Naukowiec zaznaczył, iż na chwilę obecną nie dysponujemy metodą badawczą pozwalającą obliczyć dokładną trajektorii lotu obiektu. Przypomniał jednak, że ryzyko uderzenia jest olbrzymie. Zaznaczył też, iż skutki takiej kolizji byłyby dużo poważniejsze niż te, które wywołała olbrzymia, 15-kilometrowa planetoida odpowiedzialna za tzw. "wymieranie kredowe". Asteroida, która spadła wówczas w miejsce znane jako "krater Chicxulub", położone obecnie na Półwyspie Jukatan, częściowo pod wodami Zatoki Meksykańskiej, odpowiedzialna jest m. in. za zmiany klimatyczne i zagładę dinozaurów.

 

Dziś NASA uznaje, iż gdyby zderzenie nastąpiło, doszłoby do ogromnych zniszczeń, a ofiary można by liczyć w milionach. Zdaniem pracowników amerykańskiej agencji kosmicznej, wszystko będziemy dokładnie wiedzieli w kwietniu 2029 r. Jeśli wówczas asteroida wejdzie na określoną trajektorię lotu, co jest niestety możliwe, jej uderzenie w Ziemię stanie się nieuniknione.

 

 

Strachy na Lachy? Bynajmniej. A teraz spójrz Czytelniku i pomyśl - ile z tych groźnych zjawisk spowodowaliśmy sami, a ile prawa Przyrody? Na razie koniec świata stworzymy sobie sami. Popatrzmy sami: deformacje zwierząt i ludzi powstają właśnie wskutek działań ludzi - skażenie radioaktywne i chemiczne środowiska spowodowane przez człowieka zmienia geny zwierząt, uszkadzając je i powodując letalne mutacje. To jest coś, czego apologeci energetyki jądrowej omijają w dyskusjach, bo nie pasuje im do wizji atomowego raju, jaki rysują i wciskają co słabszym umysłowo politykom i publicystom. Jak trzeba skretynieć, by w kraju takim jak Japonia, w którym roi się od wulkanów, w którym mogłyby powstać elektrownie hydrotermalne, wybudować 20 elektrowni jądrowych na brzegach morza, wystawionych na uderzenia fal tsunami i trzęsienia ziemi??? Mózgu we łbie za trzy grosze! - przepraszam - jeny!

 

Masowe wymierania zwierząt - to właśnie skutek zanieczyszczenia środowiska różnymi środkami chemicznymi, promienistymi, ale także elektromagnetycznym smogiem czy masowym odławianiem (czytaj: mordowaniem) zwierząt - np. mordowanie małych fok w Kanadzie, rzeź delfinów w Danii czy rzeź „kulturowa” wielorybów i delfinów w Japonii. Czasami się zastanawiam, czy to, co dotknęło Japonię nie jest karą za te haniebne praktyki? Masowe wymieranie pszczół może być spowodowane przez pojawienie się nowych chorób związanych z działalnością człowieka, oraz elektromagnetycznym smogiem.

 

Niepokoje na świecie. Ludzie mają serdecznie dość rządów różnych tyranów czy prezydentów, sprzedajnych kanalii czy nieudolnych a chciwych popaprańców. Pauperyzacja milionów ludzi po to, by jednostki nie wiedziały, co robić z nagromadzonymi bogactwami siłą rzeczy musi doprowadzić do wybuchu niezadowolenia społecznego i rewolucji. Dziwią się temu tylko ci, którzy albo nie widzą co się dzieje, albo nie chcą widzieć i robią z tego jakiś Znak od jakiegoś boga. A co do Nostradamusa, to w bajeczki tego pana już dawno przestałem wierzyć. Są dobre dla idiotów dopatrujących się Bóg wie czego w tych wizjach. No bo jaka jest wartość wizji, które są rozpoznawalne dopiero PO wystąpieniu danego wydarzenia? Dokładnie ZEROWA, a zatem przepowiednie te można tylko o sami-wiecie-co potłuc. Zapowiadały one m.in. straszliwe wydarzenia w lipcu 1999 roku. I co? I nic - świat nadal istnieje.    

 

Co do zjawisk geofizycznych związanych z trzęsieniami ziemi mogę powiedzieć tylko tyle, że to ludzie są sobie sami winni - jak się osiedlają w strefach sejsmicznych to potem muszą ponieść tego konsekwencje. Za głupotę się płaci.

 

Wizja wodnego świata wynika z postępującego efektu cieplarnianego, do którego człowiek przyłożył rękę przyspieszając go. Więc niech ma pretensje sam do siebie, a nie do kogoś innego: Pana Boga, Kosmitów i Matki Natury. Żądza zysku i chciwość doprowadziły już do nieodwracalnych zmian, których efekty możemy tylko łagodzić. Ale biznesmeni, politycy i sprzedajni uczeni mają to za nic - byle handel szedł, byle biznes się kręcił! Tyle, że życia się nie kupi nawet za największe pieniądze…

 

Półmózgi i zawodowi „poprawiacze świata” straszą nas od kilku lat wizję kataklizmów związanych z przebiegunowaniem naszej planety. W czasie ostatnich 4,5 miliona lat istnienia naszej planety miało na niej miejsce 22 zmiany położenia Biegunów Magnetycznych. I co? I nic - życie istnieje, planeta też jest w jednym kawałku. Ale dla ciemnej masy ma to być straszliwy kataklizm, którego nie przeżyjemy.

 

Aktywność słoneczna? Bywało z nią różnie, ale podobnie jak w przypadku zmiany Biegunów Magnetycznych życie na Ziemi przetrwało jej wzloty i upadki. Uważam, że nie ma czego się obawiać.

 

Tajemnicze sygnały z Kosmosu - osobiście obawiam się dwóch rzeczy: wybuchu Supernowej, a są w naszym pobliżu dwie gwiazdy, które mogą to zrobić: Betelgeuse (α Oriona) odległa o ok. 131 pc lub 427 ly i WR-104 (w Strzelcu) odległa o ok. 2,5 kpc albo jak kto woli 8000 ly. W obu przypadkach może grozić nam uderzenie strumieniem promieniowania γ i powtórka z Wielkiego Wymierania Ordowickiego sprzed 445 miliona lat. Drugą rzeczą jest impakt asteroidy 99942 Apophis, który rzeczywiście może powtórzyć dramat z granicy K/Pg, który rozegrał się 64.800.031 lat temu, a w wyniku którego wyginęły dinozaury. Przed uderzeniem strumienia promieni γ nic nas nie ostrzeże, bo poruszają się one z prędkością światła. Ale wybuch Supernowej da się przewidzieć z wyprzedzeniem (na razie tylko na papierze, ale od czegoś trzeba zacząć), zatem trzeba tylko dopracować metodę detekcji neutrin, bo to właśnie one są w stanie ostrzec nas przed eksplozją, bowiem one poruszają się z prędkościami ≤c.

 

Ale znowu - impakt asteroidy Chicxulub był tylko coup de grace i postawił on tylko kropkę nad „i” ginącemu i tak światowi dinozaurów. Wulkanizm na dużych połaciach Ziemi powodował wzbogacenie ilości pierwiastków radioaktywnych w glebie i atmosferze Ziemi, co z kolei powodowało zwiększenie się ilości mutacji letalnych i w rezultacie degenerację kolejnych pokoleń tych gigantycznych zwierząt. Po prostu wykluwały się, czy rodziły - w przypadku dinozaurów wodnych - chore, osłabione i niezdolne do życia. Poza tym zmieniała się dieta - powstawały nowe gatunki roślin, do których dinozaury nie mogły się przystosować. Ich zdolności adaptacyjne do środowiska - rozleniwione i rozhartowane przez 150 milionów lat stosunkowo łagodnego klimatu - dinozaury miały poważne kłopoty z adaptacją do coraz trudniejszych warunków u schyłku Kredy. Seria impaktów asteroidów postawiła na nich krzyżyk na półkuli północnej, a kolejne eksplozje Super-wulkanu Dekan zabiły je na półkuli południowej. I to jest właśnie rozwiązanie tajemnicy końca dynastii super-olbrzymów.

 

Kończąc pozwolę sobie stwierdzić po raz któryś - to my sami robimy sobie koniec świata i jesteśmy zań odpowiedzialni. I pozwolę sobie dodać, że wszystko się zgadza z tezami zawartymi w moim referacie na dwunastym UFO Forum we Wrocławiu i wygłoszonym w dniu 17 maja 2008 roku. Ludzkość sama zdąża nie tyle do swego upadku, ale do degeneracji wiodącej do tegoż upadku. Tak czy owak, na jedno wychodzi - upadek Ludzkości to tylko kwestia czasu. No chyba, że ludziom uda się pokonać Czas.

 

Ale to jest już inna ballada…

 



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
511
511 - Kod ramki - szablon, RAMKI KOLOROWE DO WPISÓW
510 511
511-518, 511
511
511
20030902214520id$511 Nieznany
511-539, materiały ŚUM, IV rok, Patomorfologia, egzamin, opracowanie 700 pytan na ustny
511
511
511
511
511
511 Lebenserwartung
!93 M Potencjalow 0id 511 Nieznany (2)
511

więcej podobnych podstron