Trójca - VI, twórczość Artura, Trójca, Epizod III


0x08 graphic

\

Część VI

Wreszcie ruszyli. Po kilkunastu minutach stania w miejscu i naprzemiennym spoglądania raz na mury Xanandry, raz na odchodzących w przeciwnym kierunku towarzyszy, zdecydowali się iść, wypełnić swoją misję. Q-ki jakby poczuł przypływ sił. Szedł sam, lekko chwiejąc się. Był wyraźnie dumny z roli przywódcy. Nagle wyczuł wibracje przy uchu. Zdziwił się lekko, lecz po chwili zorientował się, że to komunikator informuje o nadchodzącym połączeniu. Lekko nacisnął na jego środek.

- Słucham…- powiedział niepewnie.

- Q-ki…- usłyszał głos Necromancera.

- Co jest Necro…stęskniłeś się ?? -

- Nie czas na żarty. Jesteś dowódcą ale proszę byś współpracował z całą grupą…a zwłaszcza z Norem. Ma troszkę więcej doświadczenia…..ale jest bardzo…..jakby to powiedzieć….-

- …staromodny…- przerwał mu Q-ki. -

- Coś w tym rodzaju. Ty masz więcej takiej…młodzieńczej werwy. Ale i z tym uważaj. Bądźcie ostrożni. Jak coś to kontaktuj się ze mną. -

- Spoko Necro….będzie git….-

- No ja myślę….koniec transmisji -

Xanandra….miasto??. Takie pytanie zadawali sobie bohaterowie, stojąc prze jego bramą. Ta warownia, bo bez wątpienia można ją tak nazwać, robiła ogromne wrażeni już z zewnątrz. Mury wysokie na kilkanaście metrów, wierze obronne co chwilę a sam mur grubości dobrych kilku metrów. Do tego most zwodzony. Na szczęście był otwarty, więc nie musieli myśleć jak wejść do miasta. Przekroczyli próg. Ich oczom ukazało się przepiękne miasteczko, skryte za murami. Ceglane domki były rozsiane niczym kwiaty na ogromnej łące. Wszystko zdawał się tutaj żyć zgodnie z harmonią otaczającego świata. Nad głowami przelatywał przepiękne, barwne ptaki, które gdy tylko przysiadł na drzewie, rozpoczynały arię śpiewu.

Dot-I dostrzegła kilku kupców niedaleko miejsca, w którym się chwilowo zatrzymali.

- Zapytajmy ich gdzie mamy iść do portu -

- No…-odpowiedział Q-ki. - la plaża de las lasencjas….-

Podeszli do nich. Kupcy zaś przestraszyli się i w pośpiechu odchodzili, zostawiając swoje stragany.

- Dlaczego uciekają?- zapytała Dot-I - boją się nas ? -

- Albo nie mogą z nami rozmawiać - zauważył Von Voyth.

- Masz rację młodzieńcze…- odezwał się nagle głos staruszki, która wyszła z pobliskiego domku. - nie mogą z wami rozmawiać -

- Jak to nie mogą?- zapytał Nor.

- Nie macie pozwolenia na rozmowy oraz handel w Xanadrze.-

- Pozwolenia na gadanie….to jakaś paranoja…- zaśmiała się Ika.

- Musicie udać się do świątyni. Tam namiestnik miasta wam nada pozwolenia. -

- Dziękujemy…tam się udamy - powiedział Q-ki i ruchem ręki oznajmił innym, że właśnie tam idą, do świątyni, która była widoczna z daleka, gdyż wznosiła się na małym wzgórzu.

Nor szedł ostatni. Jednak przed odejście podszedł do staruszki.

- a dlaczego pani z nami rozmawia skoro nie wolno ??-

- Można powiedzieć, że jestem tutaj ambasadorem przybyszów…..miłego zwiedzania -

***

W tym samym czasie druga grupa dotarła do przejścia Kozana, małej warowni obronnej, która oddzielała Tarrenię od Otlonu. Gdy przeszli za drugą stronę bramy, ujrzeli rozległą pustynię….a gdzieś na horyzoncie coś zielonego…..las….las Minola. Teraz jednak ich celem był stary cmentarz.

Wiatr się wzmagał, podnosząc coraz więcej drobinek piasku z ziemi. Jakby jakaś zła siła chciała pokrzyżować ich plany…ale czy na świecie istnieją tylko złe siły…

***

- Świątynia jak świątynia - podsumował krótko Q-ki, przyglądając się budynkowi, przed którym się na chwilę zatrzymał.

- Nie widzisz tego piękna….takiej sakralności…monumentalizmu…- zapytała go Ika, która wydawał się być uwiedziona pięknem tejże budowli.

- Jak zwał tak zwał - odpowiedział jej Q-ki - pora wejść do środka -

- Tak jest kapitanie Kloss - zaśmiał się Von-Voyth. Na twarzach reszty także pojawił się uśmiech.

Weszli do środka. Ujrzeli…..pustkę. Po prawej i lewej stronie były po dwa małe okienka, w których rezydowały panie, szeptem ze sobą rozmawiające. Przed nimi był wielki hol a na jego końcu spoczywał na wielkim krześle starszy człowiek.

- OOO!! - ucieszył się starzec - goście…nareszcie. Jestem Gordon, namiestnik Xanandry. -

Q-ki wyszedł przed grupę:

- Zwą mnie Q-ki. Jestem przybyłym…..z odległych krain Rycerzem Jedi. Wraz z grupą towarzyszy chciałbym prosić o pozwolenie na pobyt w mieście -

- Owszem, owszem. Jesteś ich dowódcą ??- zapytał starzec.

- Tak - odpowiedział mu z dumą Jedi.

- Jeżeli przejdziesz pozytywnie próbę, otrzymacie pozwolenia -

- A jaka to próba jeśli można wiedzieć ? -

- Zaraz się dowiesz. Podejdź bliżej młodzieńcze -

Q-ki zawahał się trochę. Niepowodzenie tutaj mogło przekreślić powodzenie ich misji.

Podszedł bliżej. Nagle zza jego pleców, z podłogi wysunęły się kraty, odcinając go od reszty.

- Spokojnie. Naszym celomie nie jest cię zabić, lecz przetestować - zaśmiał się Gordon - zaczynajmy. Jeżeli dojdziesz to tego miejsca - to powiedziawszy, wskazał miejsce kilkanaście metrów przed nim - wygrasz. A jeśli się odważysz przyjąć jeszcze jedno wyzwanie, możesz wygrać ładną nagrodę -

Q-ki spojrzał przed siebie. Podłoga zaczęła naprzemiennie migotać na czerwono, żółto i zielono. Jedi zaczął się zastanawiać jak to przejść. Barwy podłogi natomiast zmieniały się coraz szybciej.

- Hmm…a gdyby tak…- pomyślał Q-ki i rozejrzał się. W pobliżu dostrzegł kilka małych kamyczków. Szybko je chwycił i rzucił na migając części podłogi. Gdy podłoga byłą zielona, kamyk stał tak, jak był rzucony, gdy zaś zmieniła się na żółty, kamień spadł w głęboką dziurę.

- Dobra… nie chcę wiedzieć co się stanie na czerwonym - powiedział do siebie Q-ki. - Dobrze że trochę ćwiczyłem akrobatykę -

Teraz zaczął bardzo uważnie przyglądać się migoczącym polom. Zauważył że jedno z nich cały czas jest zielone, a cała reszta zmienia się w pewnej kolejności. Uśmiechnął się chytrze.

- To raz kozie śmierć…- po tych słowach wszedł na migające pola, zwinnie skacząc z jednego na drugie, stąpając tylko po zielonych. Wreszcie wykonał ostatni skok, na ostatnią, zieloną część podłogi. Dwa salta, połowa śruby i……wylądował na zielonym polu, chwiejąc się do tyłu. Udało mu się jednak złapać równowagę. Dumnie podszedł do wskazanego przez Gordona miejsca.

- Gratuluję….przeszedłeś próbę w dobrym stylu. Tamte panie wydają wam pozwolenia na pobyt. A czy ty chcesz podjąć walkę o nagrodę?? -

- Dawaj…. - rzekł Q-ki.

- Dobry wybór...- rzekł Gordon i klasnął w ręce.

Z góry spadła na rycerza stalowa klatka z wyciętym dnem. Q-ki był zdezorientowany.

Nagle przed nim pojawił się uzbrojony po żeby wojownik. Podszedł powoli do klatki, i krocząc raz w lewo, raz w prawo, mówił:

- To kolejny śmiałek…..ten tutaj chce stawić mi czoło…HAHAHA!!! - i ciągle się śmiejąc, odwrócił się plecami do klatki, w której nadal był Q-ki.

- Błagaj o litość….albo zdychaj!!!-

Nagle poczuł, że coś dziwnego dotyka z tyłu jego głowy.

- Jeśli chcesz żyć to się dupku nie odwracaj - powiedział ostro Q-ki.

Jego przeciwnik jednak się odwrócił. Jednak już nie miał nastroju do śmiania się. Zobaczył jak Q-ki mierzy do niego ze swojej broni laserowej.

- Jak….jak się wydostałeś….-

- Chłopcze….z większego gówna wyłaziłem…-

Nastrój przeciwnika się zmienił skoczył do tyłu, wyjął miecz i zaczął nim machać, ukazując swoje wysokie umiejętności we władaniu bronią białą.

- I co mi teraz zrobisz ??-

Q-ki przeładował broń.

- Come on baby..….-

Wojownik podszedł blisko Q-kiego, wyjął drugi miecz i rzucił się na Jedi. Padł jeden celny strzał. Miecze upadły na podłogę. Q-ki podniósł lufę do ust i zdmuchnął dymek unoszący się z jej środka.

- AAA!! Co ty mi zrobiłeś!!!- krzyczał wojownik, zwijając się z bólu -

Q-ki podszedł do niego

- Przestrzeliłem ci nogę…- rzekł z uśmiechem.

-Cóż….tego się nie spodziewałem - rzekł z uznaniem Gordon - pora na twą nagrodę - to powiedziawszy, wskazał na ścianę, na której wisiały trzy ponumerowane płótna.

- Chcesz to, co znajduję się za płótnem numer 1, 2 czy 3 ??-

Q-ki nie myślał długo.

- Dwójka… -

- To zobaczmy, czego nie wybrałeś. Za jedynką była….- płótno podniosło się do góry - dożywotnia karta wstępu do domu rozkoszy cielesnych w Xanandrze. Za trójką natomiast nagroda to….- płótno z numerem 3 podniosło się - dożywotni zapas śledzi w puszce!! - Jednak twoja nagroda jest za 2. Oto ona.-

Płótno podniosło się. Za nim stała skrzynia.

-Idź…otwórz ją…-

Q-ki podszedł. Otworzył wieko.

- To…to…..-

- Oto twoja nagroda…..Xalantil….miecz sprawiedliwości…teraz odejdź….ciesz się zwycięstwem.-

Q-ki wrócił do grupy, w której już każdy miał pozwolenie a Nor trzymał jedno dla Q-kiego. Wyszli z świątyni. Q-ki pokazał nagrodę przyjaciołom. Szybko dotknął komunikatora…

- Necro….a ja wygrałem miecz….- powiedział. Nie usłyszał jednak odpowiedzi. Zamiast tego szmery.

- Necro….Necro czy mnie słyszysz??.....czy ktoś nas słyszy???...-

- Co jest szefie….- zapytał Nor, podchodząc do Q-kiego, zauważył bowiem lekkie zdenerwowanie u niego.

- Nie mamy łączności….- odpowiedział Q-ki - coś jest nie tak……..

***

- Las!!! No nie….nie wytrzymam!!! - krzyczał Necromancer - głupia, wredna, zachlastana, brzydka burza piaskowa!!!! Doszliśmy do lasu Minola a nie na cmentarz -

- Cóż…..pomyśl o tym z innej strony…cmentarz to straszne miejsce…- pocieszała go Ashia.

- Nie denerwuj się protektorze….złość piękności szkodzi….- uspokajała go Bosh-Ena.

- I tak mnie nie widać spod tego hełmu więc mogę być brzydki…- uśmiechnął się Necro.

- Odpocznijmy trochę - zaproponował Fayfock.

- Tak…walnijmy w kimono…..chociaż raz będę mogła wypocząć…- przychyliła się do pomysłu Ashia.

- Odpocznijcie…ja się tutaj trochę rozejrzę….- powiedział Necro.

- Pójdę z tobą…- zaproponowała Oltiga.

- Dzięki Olti….ale potrzebuję odrobiny samotności - odrzekł Necro, po czym ruszy w las.

- Q-ki…..Q-ki czy mnie słyszysz…..- próbował się skontaktować z dowódcą drugiej grupy. Bezskutecznie. Słyszał tylko szmery.

- Coś zakłóca naszą transmisję…..ale co….- pomyślał Necro.

Nagle coś zaszeleściło w krzakach przed nim. Necro chwycił broń i zbliżył się do tego miejsca. Zajrzał za krzak. Pusto. Odwrócił się i….został oślepiony przez światło. Po chwili ujrzał kobietę w długiej, białej szacie z długą laską maga w ręku.

- Protektorze…- mówiła głosem podniosłym, uderzającym o pnie drzew i wracającym do uszu Necromancera - nie lękaj się….jestem Azura….zbierz swych ludzi i odnajdź mój dom w głębi lasu….wypełnij swoje przeznaczenie…..-

- ….ale…..-

- …nie lękaj się….ja czuwam….- po tych słowach zniknęła.

- Mam zwidy…..może nie miałem jeść tej ośmiornicy wczoraj…..już nigdy nie zjem owoców morza….obiecuję…- mówił do siebie Necro, nie wierząc w to co zobaczył i…..co gorsza…usłyszał. Rzucił się w stronę obozu w którym reszta już przygotowywała się do odpoczynku.

- Koniec imprezy…wstawać…miałem objawienie….albo coś w tym rodzaju…- mówił lekko roztrzęsiony.

- No tego nam tylko brakowało - odpowiedziała Oltiga - Necro….starzejesz się….-

- Widziałem kobietę…..w białej szacie….mówiła do mnie….kazała nam iść do jej domu w lesie…-

- Powiedziała jak się nazywa ??- zapytała Bosh-Ena.

- ….A…..Azura…- odpowiedział Necro.

- Lepiej nie idźmy…..ona może być niebezpieczna. -

- Dlaczego?- zapytał Necro.

- Była niegdyś jedną z czarodziejek wysokiego rodu….najlepszą z nich. Ale popadła w jakieś ciemnie układy. Podobno pomogła siłom dobra walczyć ze złem podczas wojny w drugiej erze….ale to nic pewnego -tłumaczyła Miri - Mówi się także że posiadła niemalże boską moc….i stała się boginią….ale my tego nie respektujemy. Uważamy że jest z tych złych…-

- Tak czy siak pójdę do niej…z wami czy bez was…- odpowiedział Necro, po czym chwycił swą broń i ponownie wszedł do lasu.

- Czekaj….już idziemy….jakie to delikatne…- mówiła Ashia, popędzając innych - chodźcie bo się nam gdzieś skryje i co będzie…-

Kilka godzin chodzili, szukali. Bezskutecznie….nie było śladu pałacu, zamku, warowni czy nawet zwykłej chatki. W głębi lasu znaleźli rozległą polanę.

Necro padł na ziemię.

- Może miałem przywidzenia….-

- Nie martw się….-pocieszała go Oltiga- każdemu się zdarza -

Po tych słowach Olti sama postanowiła odpocząć. Zauważyła niewielkich rozmiarów skałę, idealną do odpoczynku. Usiadła na niej. Po chwili skała zaczęła wsuwać się w ziemię.

- Nie cierpię przywidzeń….- mówił sam do siebie Necro, mając ciągle twarz przyciśniętą do trawy.

- Wiesz co……chyba nie miałeś przywidzeń…..- powiedziała dziwnym głosem Miri.

Słysząc te słowa Necro podniósł głowę. Ich oczom ukazał się ogromy zamek z dziesiątkami wodospadów. Ogromny most zwodzony otworzył się i stanęła na nim Azura.

- Witajcie wędrowcy….Bogini Azura wita was w leśnym królestwie. Jesteście zmęczeni. Zaraz wam pomogę - po tych słowach wzniosła ręce do góry. Zrobił się jasno. Wszyscy w mgnieniu oka znaleźli się na dziedzińcu zamku. Przed nimi znów stała Azura.

- To ja wywołałam burzę piaskową by was tutaj sprowadzić. Jest jedna rzecz, której ja strzegę a która będzie wam przydatna…….zwłaszcza tobie…- rzekła, wskazując palcem na Necromancera.

- Mnie…??- zapytał zdziwiony.

Azura przeszła bardziej na bok. Na środku dziedzińca stała fontanna….a przed fontanną skała z wbitym mieczem.

- Jeżeli naprawdę jesteś wybrany przez obserwatora, uwolnij z więzów skały ten oręż.-

- Skąd mam wiedzieć że to nie podstęp….-

- Musisz mi zaufać…..Przywodzicielu Mocy……Rycerzu Jedi…..Necromancerze….-

Necro był zaskoczony ilością wiedzy na jego temat. Wahał się lecz podszedł do skały. Jego ręce były zlane potem. Czuł wszechogarniający niepokój a jednocześnie….radość. Pochwycił rękojeść miecza. Po chwili szarpnął mocno….ani drgnął. Przeraziło to Necromancera. Spróbował jeszcze raz. Nic. Oręż opierał mu się. Czuł na sobie wzroku wszystkich dookoła.

`Ostatni raz' - pomyślał. Chwycił rękojeść i……

Azura uśmiechnęła się a reszta zamarłą z wrażenia. Necro stał z mieczem dumnie wzniesionym w górę. Obliżył jego ostrze i ułożył tak, by mieć je przed oczami. Jego uśmiech był wypełniony dumą.

- Oto Ostrze Zeithara. Może je tylko dzierżyć wybraniec Obserwatora….a ty zaiste nim jesteś. Zasługujesz ponadto na jeszcze jeden dar.-

To powiedziawszy Azura wyciągnęła swe ręce przed siebie. Strumień światła spłynął na nie, formując…..tarczę. Po chwili wzbiła się ona w niebo i „usiadła” przy stopach Necromancera. Gdy jej blask ustał, Necro podniósł ją.

- To Opoka Zeithara. Ostatni element na twojej drodze. Jesteś jej godny…noś ten oręż i ocal świat.-

- Ale….ja nie mam jak tego nieść….- mówił Necro, który był zaskoczony przebiegiem sytuacji.

- Miecz włożysz do pochwy, którą znajdziesz za tobą. Twoja zbroja ma właściwości magnetyczne. Oręż przyczepi się do twej zbroi….a tarcza do miecza.-

Necro obejrzał się. Rzeczywiście…..pochwa na miecz leżała z nim. Chwycił ją i wsunął do niej miecz. Odczepił swą pelerynę i przyłożył miecz do pleców. Zaczepy magnetyczne chwyciły natychmiast. Ułożył go tak, by rękojeść mieć za prawym ramieniem, na skos przez plecy. Tarczę przypiął do ostrza.

- A teraz……chwyćcie się swoich kapturów…..pora odwiedzić cmentarz…..- rzekła Azura, rozniecając wielki wiatr.

- Zaraz….zaraz….- chciał przerwać jej Necro lecz nie zdążył. Znalazł się wraz z innymi przed bramą cmentarza.

- Heh…prowadź Bosh-Eno - powiedział Necro.

Królowa posłuchała. Wyszła na przód i kierowała się ku jednej z krypt.

- Bądźcie ostrożni - powiedział do innych Necro, chwytając za broń i przeładowując ją.

- Czyżbyś bał się umrzyków??- zaśmiał się Fayfock lecz w taki miejscu taki żart był niewskazany.

Podeszli do krypty. Bosh-Ena delikatnie uchyliła drzwi i weszła do środka. Necro podążył za nią dając znak innym by zostali na zewnątrz.

Ciemność rozświetliła pojedyncza pochodnia. Bosh-Ena rozglądała się po wnętrzu grobowca.

- I co??? - zapytał Necro

- Zabrali je…..zabrali symbole….- rzekła królowa, wskazując rycerzowi puste miejsca w ścianach.

- To teraz my musimy zabrać je im…- powiedział Necro. Jednak reszta jego zdania została przerwana przez krzyk Ashii.

- Necro!!! Możesz tutaj łaskawie przyjść!!- krzyknął zaraz potem Fayfock.

Necro wraz z królową wybiegł na zewnątrz. Ujrzał jak z ziemi powstają kościotrupy z bronią w ręku i kierują się w ich stronę, zawodząc okropnie. Wszyscy otworzyli ogień. Szkielety rozpadały się, lecz inne powstawały i podchodziły. Nagle spadł ogień z nieba, rozdzielając wojowników na kilka grup.

- Mają szkieletów-magów !!- krzyknęła Bosh-Ena - uważajcie !!-

Necro znalazł się obok Miri.

- Schowaj się za mnie….postaram się nas obronić…- rzekł Necro, prując seriami z karabinu laserowego. Lecz Miri nie usłuchała. Wyszła zza niego, wypowiedział kilka słów w języku, którego Necro nie rozumiał i wyprostowała prawą rękę. Wypuściła z niej magiczną kulę ognia która zmiotła wszystkich wrogów. Necro spojrzał na Miri pozytywnie zaskoczony.

- No co!!- powiedział Miri - samotna kobieta musi umieć się bronić. -

Lecz Necro myślami był już gdzie indziej. Dostrzegł iż horda szkieletów zaciekle atakuje Ashię i Oltigę.

- Miri!! Osłaniaj mnie!!- krzyknął do niej i rzucił się im na pomoc.

Wpadł pomiędzy nieumarłych zabijając każdego. Lecz ich było coraz więcej. W końcu otoczyli rycerza. Jeden z ciosów wytrącił mu broń z ręki. Necro cofnął się lecz tuż za nim poczuł ostrze miecza innego nieumarłego.

- Necro!!- usłyszał głos Fayfocka - ostrze!!!-

No tak!! Necro przypomniał sobie o mieczu. Chwycił za rękojeść i……jęknął. Nie zdążył wysunąć miecza. Po sekundzie poczuł kolejny ból…i następny…i następny. Kilka mieczy przeszyło jego ciało.

- NIE!!!!!!!- krzyczał ktoś lecz Jedi już nie był w stanie rozróżnić, kto to.

Ostrza wyszły z jego ciała. Szkielety przyglądały się swymi pustymi oczodołami jak Necro pada na ziemię. Zerwał się wiatr…..błyskawice….ciało Necra zniknęło.

Protektor odczuł chłód…..a potem przyjemne ciepło. Stał na cmentarzu. Odwrócił się. Zobaczył rozpadające się kości nieumarłych i podbiegających do miejsca w którym poległ przyjaciół. Ktoś szlochał…..krzyczał ktoś. Necro także krzyczał lecz nikt go nie usłyszał. Smutny, spojrzał przed siebie. Zobaczył długi, ciemny tunel…a na jego końcu….światełko.

Jakaś tajemnicza siła pchała go w tamtą stronę. Nie mógł się jej przeciwstawić….poszedł…

Koniec czci VI

KONIEC CZĘŚCI VI

Jeśli kogoś to uraziło to przepraszam ale czasem trzeba coś powiedzieć dobitnie. :D

Czytaj: kaman bejbe!! :D

Oryginalny, autorski tekst Oltigi (Ani) z rozmowy. Pozdrawiam przy okazji :D



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Trójca - II, twórczość Artura, Trójca, Epizod III
Trójca - VIII, twórczość Artura, Trójca, Epizod III
Trójca - VII, twórczość Artura, Trójca, Epizod III
Trójca - IV, twórczość Artura, Trójca, Epizod III
Trójca - XI, twórczość Artura, Trójca, Epizod III
Trójca - V, twórczość Artura, Trójca, Epizod III
Trójca - I, twórczość Artura, Trójca, Epizod III
Trójca - IX, twórczość Artura, Trójca, Epizod III
Trójca - II, twórczość Artura, Trójca, Epizod III
BBY 0019 Epizod III Zemsta Sithów
04) zapowiedź części 2, twórczość Artura, Czas Feniksa
Racjonalne i twórcze rozwiązywanie problemów, Semestr III, Trening umiejętności przywódczych
05) część 2, twórczość Artura, Czas Feniksa
06) część 3, twórczość Artura, Czas Feniksa
03) część 1, twórczość Artura, Czas Feniksa
fizykoterapia - wyklad vi - 25.03, fizjoterapia, FIZJOTERAPIA, III SEMESTR, Fizykoterapia, I semestr
Trójca III
Kl III - Trójca Święta, KATECHEZA, Scenariusze zajęć
The Elder Scrolls III Trojca poradnik do gry

więcej podobnych podstron