I SPOTKANIE- integracja+zabawa
1. Zabawa integracyjna
„Witam tych, których imiona rozpoczynają się głoską.....”
Dzieci, które czują się powitane - odpowiadają umówionym sygnałem (podniesieniem ręki).
2. Zabawa „Wyrażanie uczuć”
Dzieci - na podstawie ilustracji wypowiadają się na temat charakterystycznych cech różnych
stanów emocjonalnych, np. radosna twarz - to buzia na której usta skierowane są do góry, a
oczy są duże i radosne.
„Miny”- zabawy z lusterkiem
Dzieci przedstawiają, wyrażają minami różne uczucia: radość, złość, smutek, itp.
„Nazwij swoje uczucia”
Dzieci tworzą dalszą część rozpoczętego zdania, np.
Jestem smutny , gdy .....
Czuję się szczęśliwy , ponieważ .....
Boję się , gdy .....
Jestem zły, ponieważ .....
Czuję się zadowolony , gdy .....
Jest mi wesoło, kiedy .....
Najbardziej kocham…, bo…
„Skrzynka uczuć”
Dzieci na kartkach rysują swoje „dzisiejsze nastroje” i oddają. Na końcu zajęcia - opowiadają
wspólnie o nastrojach widniejących na danych kartkach
7. Zabawa w komplementy
Dzieci wypowiadają się na temat: „Co lubię, co mi się podoba u swoich kolegów i koleżanek”
„Jaki jestem?” - próba dokonania samooceny
Dzieci omawiają swoje zachowanie. Wypowiadają własne myśli dotyczące swojej osoby, swoich
odczuć - próbują ocenić swoje postępowanie i jednocześnie uzasadniają swoje wypowiedzi.
9. Pomoc indywidualna w nauce
SPOTKANIE II - poznanie możliwości intelektualnych dzieci
1. Na kartce papieru piszemy długi wyraz, np. "sekretarka", zadaniem dziecka jest wymyślenie spośród liter, składających się na to słowo jak najwięcej nowych wyrazów, np. kret, arka, ser, kara 2. Na początku ustalana jest kategoria, do jakiej dzieci będą wymyślać różne słowa. Np. kwiaty. Pierwsza osoba wymyśla nazwę kwiatu, np. stokrotka, następna osoba ma teraz wymyśleć kwiat rozpoczynający się na ostatnią literę poprzedniego wyrazu 3. Zadaniem dzieci jest przez ustalony czas, np. 5 minut, wymyśleć jak najwięcej wyrazów do danej kategorii, którą ustala się na początku zabawy, określając na jaką literę ma się zaczynać 4. Zabawa w skojarzenia Podajemy dziecku dwa wyrazy, określające np. jakiś zawód, sport, rzecz, kwiat, drzewo itd. Przykład:
- grzebień, nożyczki (fryzjer);
- komputer, myszka (informatyk);
- list, torba (listonosz) 5. W specjalnie do tego przygotowanym nieprzeźroczystym woreczku, umieszczamy kolejno różne przedmioty, (mniejsze dziecko możemy wcześniej zapoznać z nimi, dziecko powyżej 3 roku powinno poradzić sobie bez wcześniejszego oglądania ich), np. muszelka, gumka do mazania, mały miś, długopis itp. Zadaniem dziecka jest włożenie ręki do worka i bez patrzenia, za pomocą dotyku, odgadnięcie jaki przedmiot się w nim znajduje. 6. Zabawa "Poszedł Marek na Jarmarek" Dorosły zaczyna zabawę i mówi: Poszedł Marek na Jarmarek i kupił masło..., dziecko powtarza ten tekst i dodaje coć od siebie np.: Poszedł Marek na Jarmarek i kupił masło i chleb....Zabawa trwa doputy, dopóki nie nastąpi pomyłka.
9. Pomoc indywidualna w nauce
SPOTKANIE III - refleksja, moralność, nauka
1. Angielski w obrazkach
Na podstawie ilustracji dzieci uczą się słownictwa, przyswajają wiedzę połączoną z miłą zabawą
2. Nauka j. angielskiego poprzez gry i zabawy multimedialne
Praca dzieci z komputerem (laptopem)
3. Pomoc indywidualna w nauce
SPOTKANIE IV - zabawy nastawione na myślenie i refleksję
1. Powitanie piosenką śpiewaną na melodię „Panie Janie”. Dzieci siedzą w kole i ilustrują piosenkę ruchem:
Witaj (imię dziecka)-machamy
Jak się masz / 2x
Wszyscy się witamy - wskazujemy dłońmi
Wszyscy cię kochamy - krzyżujemy ręce na piersi
Bądź wśród nas - podajemy dłonie
2. Marzenia dzieci Co to są marzenia? O czym można marzyć? Czy wszyscy ludzie marzą? O czym Wy marzycie ? Czy dorośli też mają swoje marzenia? Jakie marzenia mają wasi rodzice? Czy marzenia są potrzebne, a jeśli tak to dlaczego? Kiedy najlepiej jest marzyć? Jakie okazje sprawiają, że więcej marzymy?
3. Rozróżnianie dobra i zła Marzę o tym by Jurkowi zepsuł się ten piękny nowy rower! Marzę o tym by Zosia zgubiła tą śliczną spinkę do włosów!
Co powie dziecko o takich marzeniach?
4.Rysowanie krok po kroku prowadząca recytuje wiersz a dzieci rysują na kartkach
,,ZAJĄCZEK”
,,raz dwa trzy - rysuję ja rysujcie wy!”
narysuję kółko, rysuj ze mną proszę
w środku będą dwie kropeczki
dwa kółeczka małe
a pod nimi mocne ząbki do chrupania doskonałe
jeszcze nosek do wąchania no i słuchy do słuchania
Teraz czas na drugi kółko - ale bawię się wesoło!
Teraz dwie połowy koła - jedna tu, a druga tu
I pazurki raz, dwa, trzy - rysuję ja rysujcie wy!
Jeszcze łapki - aha i już zajączek do nas macha
A wąsiki? Raz, dwa, trzy. Narysowałam ja, brawo - narysowałeś ty! 5. „Zwierzęta” - masaż relaksujący
Tędy przeszły słonie
A tam biegły konie
Szczypaweczka przeleciała
Myszka ją dogonić chciała
Zza kamienia pełznie żmija
O! Już, już kamień omija ...
Myszka się jej wystraszyła
Tu wskoczyła tam się skryła 6. Pomoc indywidualna w nauce
BAJKI TERAPEUTYCZNE
"Bajka o pajączku" - odrzucenie dziecka przez grupę
"Bajka o mróweczce" - niepowodzenia w nauce
"Bajka o wróbelku" - lęk przed szkołą
"Bajka o kotku" - lęk przed nieznanym otoczeniem
"Bajka o pszczółce" - odkrywanie własnych talentów i możliwości
Mały pajączek ciężko zachorował. Wiele dni przeleżał w szpitalu. Często myślał o swoich kolegach, tęsknił za nimi. Marzył o wspólnych zabawach, rozmowach, nie mógł się doczekać, kiedy wróci do domu i wreszcie pójdzie do szkoły. No, jesteś prawie wyleczony - powiedział pewnego dnia doktor. - Musisz się tylko jak najszybciej nauczyć chodzić o kulach, bo twoje nóżki jeszcze są bardzo, ale to bardzo słabe. E - pomyślał sobie pajączek. - To nic wielkiego, nauczę się tego, a potem wrócę do domu, do szkoły i będę już zawsze z moimi kolegami. Wszystkie ćwiczenia wykonywał z wielką chęcią i energią, nieraz ścierał pot z czoła, przezwyciężał ból, ale się nie poddawał. Marzył o dniu, kiedy koledzy przyjmą go z powrotem do grupy. Opanował doskonale sztukę chodzenia o kulach, potrafił nawet chodzić sam, podpierając się jedną kulą. To był wielki sukces, cieszył się i lekarz, i pielęgniarki, i rodzice, a pajączek byt wprost szczęśliwy, nie mógł się tylko doczekać, kiedy pójdzie do szkoły. Nareszcie nastąpił ten długo oczekiwany dzień. Rodzice podwieźli go pod budynek, a dalej szedł sam, podpierając się kulą. Serce rozpierała mu radość, że już za chwilę będzie razem z kolegami. Wszedł do klasy i... Najpierw zaległa cisza, a potem posypały się wyzwiska: kulas, kuternoga, niezgrabek - i śmiech, wytykanie palcami. Pajączek zagryzł zęby z bólu, płakał w środku, ale na twarzy nie pojawiła się żadna łza. Doszedł do ławki, usiadł. Jeszcze nigdy nie czul się taki smutny, bez sit, zmęczony. Od tej pory w szkole stał zawsze na uboczu, nie bawił się z innymi. Po szkole spędzał czas w mieszkaniu, nie wychodził na podwórko. Minęło kilka tygodni. Nauczycielka - pani Pajęczyca - poinformowała uczniów, że odbędzie się w szkole wielki konkurs, rywalizacja między klasami na najpiękniejszą pracę, jaką tylko potrafią wykonać pajączki. Co to za konkurs, co to za zadanie? - pytały bardzo zaciekawione. A co pajączki potrafią robić najlepiej? - spytała pani. Oczywiście pajęczynę! - chórem odkrzyknęła klasa. Tak, zgadłyście - potwierdziła nauczycielka. - Jest to bardzo ważny konkurs dla pajączków, bardzo - powtórzyła. - Brać się do pracy, bo za tydzień rozstrzygnięcie - dodała. Przez cały tydzień pajączki zbierały się w grupki, dyskutowały, chwytały się za główki, bo każdy chciał zwyciężyć. Ostatniego dnia przyniosły swe prace i trwało niekończące się porównywanie. Tylko pracy naszego pajączka nikt nie oglądał. Miał ją zawiniętą w papier i tak ją oddał pani. Po godzinie pani Pajęczyca wpadła do klasy jak bomba i z radością obwieściła: Praca ucznia z naszej klasy zwyciężyła! Kto, kto jest tym szczęśliwcem - poruszeni pytają jedni przez drugich. Pani rozwinęła rulon i przed ich oczyma ukazała się cała utkana z promieni słońca sieć, mieniąca się wszystkimi kolorami tęczy. Jaka piękna, cudowna - szepcą. Ale, ale, proszę pani, to nie jest praca żadnego z nas - powiedzieli uczniowie, zawiedzeni. To jest pajęczynowa sieć naszego pajączka - powiedziała pani i podeszła do niego, całując go serdecznie. On, ten kuter... to niemożliwe - kiwały główkami. Tak pięknie tkać nie potrafi nikt - powiedziała pani. - Dzięki niemu nasza klasa wygrała konkurs i w nagrodę pojedziemy do grot zobaczyć najstarsze sieci pajęcze. Hurra, hurra! - rozległy się gromkie krzyki. Rzucili się wszyscy na pajączka, gratulując mu i ściskając go. Od tej pory już nikt go nie przezywał, przeciwnie - wszyscy chcieli się z nim bawić i uczyć, byli dumni z jego umiejętności.
Mała mróweczka rozpoczęła naukę w klasie pierwszej. Od samego początku nie mogła sobie poradzić z zadaniami, jakie mają mrówki w szkole. Uczą się podnosić, a potem transportować różne rzeczy. Nauka jest ciężka, codziennie noszą na swych grzbietach patyki, listeczki, gałązki, poziomki, jagody, a także uczą się, jak je pakować, by się nie zniszczyły. Mrówka była bardzo pracowita, bardzo chciała otrzymywać dobre oceny, ale co z tego - była bardzo malutka, taka tyciu, tyciusieńka i nie mogła udźwignąć tych wszystkich ciężarów. Inne silniejsze i większe dobrze sobie radziły, tylko ona zawsze zostawała w tyle. Mrówki przezywały ją, wyśmiewały się z niej. Bardzo się tym martwiła, chodziła zasmucona. Bała się lekcji i tego, że nie udźwignie zadanego ciężaru i dostanie znowu jedynkę. Najchętniej by w ogóle nie chodziła do szkoły. Wstydziła się złych stopni i tego, że jest taka słaba. Koleżanki mrówki niechętnie się z nią bawiły, nawet nie chciały z nią siedzieć w jednej ławce. Mijały dni. Pewnego razu przyjechała do szkoły komisja, każda mrówka została zmierzona, zważona. Najdłużej badano małą mrówkę; członkowie komisji oglądali ją, kręcili głowami, potem długo się naradzali, aż w końcu orzekli, że niektóre mrówki są za małe i muszą chodzić do szkół dla liliputów. One przecież już niedużo urosną, a w starszych klasach dojdą nowe przedmioty i ciężary będą jeszcze większe. Mrówki te przecież będą robotnicami. Postanowiono, że mała przejdzie do specjalnej szkoły, gdzie też jest nauka, tylko ciężary troszkę mniejsze, takie, które bez trudności udźwignie. Ona idzie do szkoły specjalnej dla liliputów! - wyśmiewały się inne mrówki. No to co z tego? - spytała pani Mrówa, nauczycielka. Nie umiały odpowiedzieć, ale dalej się wyśmiewały, zwracając uwagę, czy pani nie słyszy. Pójdę do innej szkoły - zadecydowała mróweczka - bo tutaj, jak widzę, mnie nie lubią. Jak pomyślała, tak zrobiła. Nowa szkoła od razu jej się spodobała, była taka sama jak poprzednia, a jednak inna, ciężary do ćwiczeń były mniejsze, a i koledzy milsi. Już po kilku dniach mróweczka miała szóstki i piątki w dzienniczku. Znalazła tam przyjaciółki, takie same jak ona - małe mróweczki. Bardzo lubiła chodzić do tej szkoły, było jej tylko przykro, gdy spotykała kolegów z poprzedniej, którzy dalej się z niej śmiali, pokazywali palcami i przezywali.
Pewnego dnia przez las szedł groźny wielkolud, wymachiwał kijem na wszystkie strony i niszczył wszystko, co było na jego drodze. Natknął się na mrowisko i kijem zaczął wiercić w nim dziury. Ziemia zadrżała, zaczęty walić się w mrowisku domy, szkoły, wszystkie mrówki z przerażeniem patrzyły, jak ich praca jest niszczona. Trzeba się było bronić, więc solidarnie wszystkie razem zaatakowały intruza. Pogryziony, jak niepyszny uciekł, gdzie pieprz rośnie. Ucieszone mrówki wróciły do mrowiska. Okazało się po chwili, że wiele domów i ulic zostało zniszczonych, a także cenne przedmioty, między innymi malutka złota korona królowej. Lament wielki zapanował w mrowisku. Przecież królowa nie może rządzić bez korony! Rozpoczęły się poszukiwania. Korony jednak jak nie było, tak nie było. Wszystkie tunele, poza jednym, zostały sprawdzone. Do tego ostatniego nikt nie mógł wejść. Tunel wił się głęboko w ziemi, był bardzo wąski, ciemny, niebezpieczny. Mógł w każdej chwili się zawalić i pogrzebać na zawsze śmiałka. Nikt więc nie próbował tam wejść. Tylko mata mróweczka zdecydowała się na ten odważny krok. I po chwili już wąskim korytarzem schodziła niżej i niżej. Dookoła byt mrok, czuła wilgotną ziemię. Wolno sprawdzała każdy odcinek drogi. Niczego poza ciemnością tam nie było. Jednak się nie zniechęcała, schodziła coraz głębiej. Zatrzymała się na chwilę, by otrzeć pot z czoła, i wtedy zobaczyła, że coś połyskuje. Pochyliła się. Znalazła koronę. Ucieszona wracała jak na skrzydłach. Wszyscy ją podziwiali. To przecież dzięki jej odwadze królowa mogła z powrotem rządzić mrowiskiem, mrówki chodzić do szkoły, a robotnice pracować. Jesteś niezwykle dzielna - powiedziała królowa, wręczając jej order odwagi. Gratulacjom, uściskom nie było końca. A ci, którzy kiedyś się z niej wyśmiewali, teraz wstydzili się tego okropnie. Bo nie jest ważne, czy się jest dużym, czy małym; czy nosi się duże, czy małe ciężary. A co jest ważne?
Mama prowadziła małego wróbelka do szkoły. Szedł tam dzisiaj pierwszy raz. Czego ja się będę uczył? - zastanawiał się. Wszystkie- co przyda ci się w życiu - odpowiedziała tajemniczo mama, ale on tylko pokręcił łebkiem, bo w dalszym ciągu nic nie rozumiał. O, już jesteśmy - powiedziała mama, gdy stanęli pod wielkim dębem, naokoło którego było już wiele mam ze swoimi pociechami. Panował gwar nie do opisania. Nagle pojawiła się wielka pani Wróbel, nauczycielka w okularach na dziobie, i powiedziała donośnym głosem: Witam wszystkich nowych uczniów na pierwszej lekcji nauki fruwania! Zwracając się do mam, dodała: Dzisiaj wasze pociechy już samodzielnie przylecą do domu, nie potrzebujecie po nie przychodzić. A teraz proszę mnie zostawić z dziećmi, bo chcę rozpocząć lekcję. Rozległo się ciche klap, klap, klap. To dźwięk, jaki wydają dzioby, gdy dotykają się przy pożegnaniu. Po chwili mamy wróbelków odleciały. Nauczycielka podchodziła do każdego z uczniów i pomagała mu się dostać na gałązkę dębu. Kiedy ostatni już był na drzewie, pani powiedziała: - Proszę położyć się na brzuszku wygodnie, o tak, jak najwygodniej. Rozkładamy szeroko skrzydełka, oddychamy wolno, spokojnie. Przywieramy całym ciałem co drzewa. Czujemy zapach kory, miły powiew wiatru, odpoczywamy. Oddychamy miarowo i spokojnie. Wyobraźcie sobie, małe wróbelki, że powiew wiatru mógłby was unieść w powietrze tak, jak unosi liście. Czujecie się wspaniale. Proszę lekko poruszać skrzydełkami, raz, dwa, wolniutko, a teraz troszkę szybciej, raz, dwa... Skrzydełka małego wróbelka jak skrzydła latawca lekko poruszały się. Odpychamy się nóżkami od gałązki i płyniemy w powietrzu, płyniemy razem. - Nasz wróbelek poczuł, że skrzydła same go unoszą. Obok niego, z boku i z tyłu, i nad nim fruwały inne wróbelki. Poruszał lekko skrzydłami i wzbijał się w górę, w błękit nieba. Czuł się tak lekko i swobodnie, było mu tak przyjemnie! Popatrzył w dół, wznosił się nad zielonymi koronami drzew. Dookoła rozciągał się piękny park. Nie spiesząc się, w ślad za nauczycielką leciał w górę, do słońca. Ciepłe słoneczko wychyliło się zza chmurki i ciekawie spoglądało na wróbelki. Posłało promyczek, który ciepłym dotykiem przyjemnie go pogłaskał. Wróbelek wznosił się w górę, wyżej i wyżej. Czuł się lekko i swobodnie. Teraz przelatywał nad łączką, zatoczył koło, jedno, drugie i wolniutko sfruwał w dół. Był nad małym strumyczkiem, przy brzegu, którego wygrzewał się na słoneczku zajączek. Sfrunął jeszcze niżej, nad samą taflę wody, zobaczył kolorowe rybki, jak wolno płynęły z nurtem, usłyszał, jak kumkają żabki: kum, kum, rozmawiając między sobą. Poczuł zapach łąki, kwiatów. Wciągał głęboko ten zapach w siebie. Sfrunął nad brzeg strumyka, usiadł na małym kamyczku, nachylił się i napił wody. Była zimna i orzeźwiająca. Posłuchał szemrzącego strumyka. Odpoczywał. Wiatr lekko muskał mu piórka. Postanowił zamoczyć łapki, wszedł do wody, popryskał się nią troszeczkę, jak to wróbelki mają w zwyczaju. Otrząsnął się i tysiące kropelek spadło na spragnione wody roślinki. Zrobił to raz i drugi, pokropił wszystkie kwiatki dookoła. Poczuł się rześko, czuł, że wstępuje w niego razem z tą zimną wodą energia. Nagle usłyszał głos nauczycielki: - Pora wracać! - Znowu rozpostarł skrzydła i z niezwykłą siłą wzniósł się wysoko, wysoko. Wzbijał się szybko, wznosił się jak samolot i krążył w powietrzu pełen sił i radości, że potrafi fruwać. Tak skończyła się pierwsza lekcja nauki fruwania w szkole dla wróbelków. Jeśli będziecie chcieli tam wrócić, to możemy to zrobić jutro i zobaczyć, czego jeszcze uczą się ptaszki w swojej szkole.
Mały kotek samotnie wracał ze szkoły. Ciągnął łapkę za łapką wolno, jakby ospale. Był smutny, nic go nie cieszyło, czuł się bardzo nieswojo. Niechętnie prychał na inne przechodzące obok zwierzątka. Nagle nadleciał malutki motylek i nad samym nosem kotka zrobił okrążenia, jedno, drugie, trzecie. Chyba mi się przygląda - pomyślał kotek i łapką próbował odgonić motylka. Ale ten wcale nie odlatywał, tylko krążył, krążył i jak samolot kreślił znaki w powietrzu. Kotek patrzył i patrzył, jak zaczarowany, w piękny lot motyla. A ten wzbił się wyżej, jakby chciał dolecieć do słońca, i nagle znikł mu z oczu za wysokim ogrodzeniem. Zaciekawiony kotek zbliżył się do płotu, wdrapał się po deskach i znalazł się w ogrodzie. Rozejrzał się dookoła. Było tam tak pięknie, rosły wysokie owocowe drzewa sięgające koronami do nieba, a małe krzaczki, jakby przy nich przycupnięte, trzymały się ich jak maminej spódnicy. Rosły też kolorowe kwiaty, które jak dywan pokrywały cały ogród. Kotek poczuł zapach ziemi, kwiatów, krzewów i drzew. Pociągnął mocno noskiem i zapach jak fala, jakby ramionami, objął go. Kotek położył się na trawie i oddychał miarowo, równo i spokojnie. Przetarł oczy, podłożył łapki pod głowę, wyciągnął całe ciałko, było mu bardzo wygodne. Leżał teraz i odpoczywał. Poczuł senność. Słonko wysyłało swe promyczki na ziemię, by pogłaskały każdy kwiatek, każdy listek i każdą roślinkę. Kotek poczuł przyjemny dotyk ciepłych promieni. Zamknął oczy. A promyczki jeden po drugim głaskały go, przyjemnie ogrzewając. Po chwili pojawił się delikatny wiaterek, który kołysał listki i gałęzie, jakby do snu. Pochylił się nad kotkiem i też go kołysał, trzymając w swoich ramionach. Kotek poczuł, jak wiaterek przesuwając się teraz po nim od głowy do łap, do pazurków samych, z wolna uwalnia go od smutków, i jeszcze raz, i jeszcze delikatnie przesuwając się od głowy w dół ciałka, zabiera z sobą całe niezadowolenie. Kotek poczuł się tak dobrze, poczuł się spokojny, jakby obmyty ze wszystkich swoich dużych i małych zmartwień. Otworzył wolno oczka i popatrzył na chmurki, które płynęły po niebie, nie spiesząc się, leniwie, nie przeganiając się, zgodnie. Płynęły i płynęły, a wiatr wolno je popychał. Kotkowi było tak dobrze. Nagle jedna mała kropelka spadła mu na nos. Co to? - zdziwił się. Rozejrzał się dookoła i zobaczył, jak kwiatki wyciągają swoje małe główki do kropli deszczu, zupełnie jak on pyszczek do miseczki z mlekiem. Usiadł na trawie. Przeciągnął się. Kropelki deszczu wolno, lecz miarowo spadały na spragnione roślinki. Wraz z tym delikatnym deszczem wróciła mu sita. Wstał, otrząsnął futerko, uśmiechnął się do siebie zadowolony. Pora iść do domu - pomyślał. Ale dziwną przeżyłem przygodę w tym ogrodzie, gdzie przyprowadził mnie motylek. Wrócę tu jeszcze - obiecał sobie - tu jest tak pięknie i spokojnie. Wyprężył się do skoku i jednym zamachem przeskoczył płot. Radośnie machając ogonem, wracał do domu.
Daleko stąd, daleko, w królestwie zwierząt, żyła pośród innych mała pszczółka. Tym się jednak różniła od innych pszczółek, które latały po łąkach i spijały słodki nektar z kwiatów, że zapragnęła zrobić wielką karierę, występować w telewizji, być na pierwszych stronach gazet. Marzyła o wielkiej sławie. Pewnego dnia powiedziała do mamy: Zostanę modelką. Mama najpierw się zdziwiła, a potem zaczęła tłumaczyć córeczce: Ależ kochanie, modelki mają takie długie nogi, są bardzo wysokie, a ty jesteś malutką pszczółką. Pszczółka nie chciała tego słuchać i nie czekając, aż mama skończy, odleciała czym prędzej do szkoły dla modelek. Właśnie zaczynały się zajęcia. Sarenki i łanie biegały po wybiegu, przytupywały kopytkami, kręciły ogonkami, a nal biedna pszczółeczka musiała uważać, by jej ktoś niechcący nie nadepnął. Na szczęście miała żądło i to ją uchroniło przed zadeptaniem. Nikt jednak nie zwracał na nią uwagi. Po kilku lekcjach sama stwierdziła, że to zajęcie nie dla niej. Zostanę piosenkarką, pomyślała, potrafię tak doskonale brzęczeć. Mamo - powiedziała - zmieniłam decyzję, zostanę piosenkarką. - Ależ ty nie potrafisz śpiewać! Nie znasz nut - mówiła bardzo zmartwiona mama. - Umiem za to pięknie brzęczeć - odparła pszczółka, wzruszyła lekceważąco ramionami i nie słuchając dłużej mamy, odleciała do radia. Pięknie brzęczę - powiedziała, wchodząc do studia. - Doskonale - odparł redaktor słowik. - Właśnie dzisiaj mamy konkurs młodych talentów, stań w kolejce i tutaj, na tej kartce napisz swój repertuar. - Repertuar... a co to takiego? - zdziwiła się. - Zapisz tutaj, o tu - pokazał pazurkiem - piosenki, jakie zaśpiewasz. - Mmmhhhhmmm - zamruczała niezadowolona pszczółka. I po chwili uzmysłowiła sobie, że nie zna żadnej piosenki, potrafi tylko brzęczeć. Słowiki wyśpiewywały trele morele, skowronki nuciły smętne pieśni, nawet wróbelki dzióbkiem wystukiwały rytm i zawzięcie powtarzały słowa piosenek. Tutaj nie cenią prawdziwych talentów, pomyślała. Tylko się skompromituję, nie docenią mnie. Czym prędzej odleciała do ula. A może zostać aktorką, najlepiej filmową? - zastanawiała się. - Tak, nadaję się do tego. Ale i tutaj okazało się, że liski, kreciki, a nawet niedźwiadki lepiej znają sztukę aktorską. Nasza pszczółeczka nie potrafiła zadeklamować wiersza czy zatańczyć. Może zostać stawnym sportowcem? Zajączki biegają szybciej, koniki wyżej skaczą. Nie, do tego też się nie nadaje. Co ja nieszczęśliwa mam robić, jaki zawód wybrać? - głośno lamentowała. Przyleciały inne pszczółeczki, usiadły dookoła i spytały: - Dlaczego nie chcesz zbierać miodu? Masz taki piękny ryjek, na pewno będziesz w tym znakomita. Chodź z nami. Poleciały na piękną łączkę i po pracowitym dniu mała pszczółeczka zebrała garnek słodkiego nektaru. - Jesteś w tym naprawdę wspaniała - pochwaliła mama. - Bardzo się cieszę, że moja córeczka jest takim dobrym zbieraczem. Pszczółeczka spojrzała z dumą na garnek pełen po brzegi i też się ucieszyła. Potem pomyślała: Do tego się właśnie nadaję, to potrafię robić dobrze. Zadarta łebek do góry bardzo z siebie dumna i razem z innymi poleciała do ula.
ZABAWY DLA DZIECI TRUDNYCH I Z PROBLEMAMI WYCHOWAWCZYMI
„Podróż do Krainy Wściekłości”
Prowadzący opowiada historyjką, w trakcie, której wykonywane są określone ruchy - wszystkie dzieci je powtarzają, mogą wymyślać też własne.
„Udajemy się dziś w podróż do tajemniczego kraju. Jedziemy długo pociągiem. Wreszcie pociąg zatrzymuje się, dotarliśmy do Krainy Radości. Ludzie, którzy tu mieszkają, są zawsze radośni i uśmiechnięci. Cieszą się już od rana, jak tylko wstaną. Przeciągają się z zadowoleniem, witają się z nami z uśmiechem, podskakują do góry z radości, obejmują nas i tańczą z nami dwójkami, trójkami w dużym kole, żadne dziecko nie jest samo...Niestety, musimy jechać dalej. Wsiadamy do pociągu i jedziemy...nagle robi się ciemno. Pociąg staje - dotarliśmy do Krainy Wściekłości. Tu mieszkają ludzie, którzy czują się obrażeni i niesprawiedliwie traktowani. Są źli i zdenerwowani, tupią nogami, potrząsają głowami, ściskają dłonie w pięści i wołają: Nie lubię cię! Wreszcie nasza lokomotywa sapie i wzywa nas do pociągu. Zatrzymujemy się, nabieramy dużo powietrza do płuc...i uspokajamy się. Wsiadamy do pociągu i jedziemy dalej...Pociąg zatrzymuje się na końcowej stacji - jesteśmy w Krainie Spokoju. Wszyscy ludzie uśmiechają się, poruszają się spokojnie i ostrożnie, delikatnie głaskają się nawzajem, prowadzą się za ręce albo siedzą spokojnie obok siebie. Jest cicho...”.
Fantazja w czasie podróżowania nie ma granic. Można się przemieszczać innym środkiem lokomocji. W każdym jednak przypadku podróż powinna się zakończyć w Krainie Spokoju.
Jak czują się dzieci w trakcie podróży? Jak czują się po jej zakończeniu?
„Wściekłe początki zdania”
Dzieci mają za zadanie dokończyć rozpoczęte przez prowadzącego zdania np.:
Ä Kiedy jestem wściekły, wtedy...
Ä Mój kolega złości mnie, gdy...
Ä Najbardziej złości mnie, gdy...
Ä Kiedy inne dzieci mnie złoszczą, to...
Ä Ciągle muszę...
Ä Mój tata mówi: kiedy inni mnie denerwują, wtedy...
Ä Moja mama mówi: kiedy inni mnie denerwują, wtedy...
Ä Kiedy inni są rozzłoszczeni, wtedy...
Dokończenia zdań są porównywane i omawiane przez grupę, początki powinny odnosić się do aktualnej sytuacji w grupie. Jeśli występują konflikty, ćwiczenie to jest dobrą okazją do zastanowienia się nad nimi, pomaga też znaleźć sposób na ich rozwiązanie.
„Ręka nie musi bić”
Wiele dzieci wykorzystuje swoje ręce przede wszystkim do bicia, szczypania i popychania. Dzięki temu ćwiczeniu doświadczają one tego, że rękoma można również nawiązywać przyjazne kontakty z innymi ludźmi. Wszyscy siedzą w kole i zamykają oczy. Prowadzący mówi, co każdy ma robić:
„Siedzisz bardzo wygodnie, obie stopy opierają się pewnie o podłogę. Skoncentruj się na oddechu. Poczuj, jak on przychodzi i odchodzi, przychodzi i odchodzi, przychodzi i odchodzi...
Wydychasz cały swój niepokój i napięcie. Stajesz się spokojny, coraz spokojniejszy...Oddychasz głęboko i równomiernie...Czujesz się bardzo dobrze...połóż teraz twoją prawą rękę na lewej, dotykając do niej grzbietem dłoni. Poczuj, jak twoja prawa ręka czuje się, leżąc na twojej lewej ręce.
Pogłaskaj delikatnie lewym palcem wskazującym twoją prawą dłoń, najpierw po kciuku, potem po palcu serdecznym i po małym palcu, a potem z powrotem po wewnętrznej stronie dłoni. Teraz głaskasz delikatnie wewnętrzną stronę twojej ręki. Czujesz tam pagórki i doliny, rowki i zaokrąglenia. Do czego potrzebujesz tej dłoni? Co możesz nią zrobić, kiedy ona jest taka miękka i odprężona jak teraz?”
W tym momencie kończymy ćwiczenie albo zamieniamy dłonie. Zabawę można też przeprowadzić w parach: „Co twoja dłoń może zrobić z dłonią drugiego dziecka? Co może ona uczynić, abyście się oboje dobrze czuli?” Najpierw uczestnicy powinni dobrać się samodzielnie parami, tak by utworzyły je lubiące się osoby. Dopiero, gdy wszyscy przyzwyczaja się do charakteru tego ćwiczenia, tworzymy przypadkowe pary.
Następnie przeprowadzamy końcową rozmowę. Jak dzieci czuły się w trakcie tego ćwiczenia i po jego zakończeniu? Do czego wykorzystują one codziennie swoje ręce?
„Jestem dumny”
Często przypominamy sobie nieprzyjemne doświadczenia. Każde dziecko jednak z pewnością, nauczyło się lub zrobiło w ostatnim czasie coś pozytywnego, z czego może być dumne.
Dzieci siedzą w kole i uzupełniają po kolei początek zdania: „Jestem dumny z tego, że...”. Na przykład:
◊ Jestem dumny z tego, że odważyłem się przejść obok wielkiego, groźnie wyglądającego psa.
◊ Jestem dumny z tego, że nie uderzyłem (kogoś), kiedy mnie zdenerwował.
◊ Jestem dumny z tego, że nauczyłem się jeździć na rowerze.
Nie zmuszamy żadnego z dzieci do zabrania głosu. Ale być może również prowadzący zastanowi się i opowie, z czego jest dumny.
Czy trudno jest przypominać sobie cos pozytywnego? Jak czujemy się, gdy to otwarcie wypowiadamy? Co szczególnie podobało się dzieciom u innych uczestników zabawy? Co mogłyby same również kiedyś wypróbować?
„Transport na plecach”
Dzieci siadają jedno za drugim w szeregu tak, aby każdy mógł swobodnie dosięgnąć rękami pleców swojego poprzednika. Uczestnik na samym końcu rysuje na kartce „poufną wiadomość”: symbole, cyfry, litery itp., a następnie odkłada ją w takie miejsce, gdzie nikt nie będzie mógł jej podejrzeć. Dziecko na drugim końcu otrzymuje też kartkę i ołówek.
Teraz ostatni uczestnik, autor „poufnej wiadomości”, rysuje ją na plecach swojego poprzednika. Ten przekazuje ją rękami dalej na plecy następnej osoby - powtarza się to tak długo, aż wszyscy dostaną wiadomość.
Ostatnie dziecko zapisuje na kartce, co otrzymało. Na koniec porównujemy wyjściową informację oraz to, co dotarło do końca rzędu. Ile z pierwotnej wiadomości można jeszcze rozpoznać? Jak dzieci czuły się w trakcie owego szczególnego transportu? Czy buło to nieprzyjemne mieć kogoś za plecami i nie wiedzieć, co on robi?
„Jesteśmy wspólnotą”
Dzieci próbują połączyć wszystkie swoje imiona na wzór krzyżówki. Imieniem wyjściowym jest za każdym razem to, które chcemy podkreślić. Na przykład jest nowy w grupie, a my chcemy mu pokazać, że jest jednym z nas.
F
K A R O L
Y
D
E L Ż B I E T A
R O
Y M
K A M I L E
I K U B A
C
H
A N I A
Ł
„Co się zmieniło?”
Celem zabawy jest rozwijanie spostrzegawczości pamięci i koncentracji uwagi, umiejętności grupowania przedmiotów wg przyjętego kryterium oraz wzbogacanie słownika dzieci.
Do zabawy potrzebna są różne przedmioty np.: książki, zabawki, klocki, przybory szkolne. Przygotowujemy zestaw rekwizytów i pokazujemy dzieciom, omawiamy ich nazwy i prosimy o zapamiętanie ich ustawienia. Potem, zgadnie z umową, dzieci zamykają oczy lub odwracają się, a nauczycielka zmienia ustawienie przedmiotów. Zadaniem dzieci jest powiedzieć, jak zmieniło się ustawienie przedmiotów. Można wprowadzić różne wersje tej zabawy, np.: chowanie jednego przedmiotu, zwiększanie liczby rekwizytów lub ich przestawienie.
„Ukryta strona kostki”.
Celem zabawy jest doskonalenie szybkości zapamiętywania, rozwijanie umiejętności porównywania zbiorów oraz doskonalenie umiejętności strukturyzacji przestrzeni. W zabawie wykorzystujemy żetony i kostkę z obrazkami.
Na stole leżą żetony. Dzieci dokładnie oglądają wszystkie rysunki na kostce. Po wyrzuceniu kostki dziecko odgaduje obrazek znajdujący się na ukrytej, przylegającej do stołu stronie kostki. Za prawidłowe odgadnięcie zdobywa jeden żeton. Zabawa toczy się dalej, aż do wyczerpania żetonów. Dzieci porównują liczbę zebranych żetonów. Wygrywa ten, kto zdobył ich najwięcej.
„Chodzenie”
Celem zabawy jest rozluźnienie, zmniejszenie napięcia psychicznego.
Podczas zabawy dzieci chodzą po sali. Prowadzący zmienia co jakiś czas polecenia:
a) chodzimy jak ludzie bardzo zmęczeni, smutni, weseli, zamyśleni;
b) chodzimy:
- z otwartym parasolem pod wiatr,
- w głębokim śniegu,
- po gorącym piasku
- skaczemy po kamykach w górskim potoku,
c) wymyślamy głupie kroki - każdy wymyśla śmieszny sposób chodzenia.
„Podawanie przedmiotu”
Celem zabawy jest rozluźnienie, zmniejszenie napięć, wprowadzenie radosnego nastroju w grupie. W zabawie wykorzystujemy zabawkę pluszową lub worek do ćwiczeń.
Dzieci stoją w kole zwrócone do siebie twarzami. Prowadzący podaje przedmiot, który dzieci podają sobie w taki sposób, jakby ten przedmiot był:
- bardzo ciężki,
- gorący,
- delikatny (kruchy),
- cuchnący (śmierdzący),
- lekki.
Po każdej rundce prowadzący zmienia polecenie.
„Masaż w parach”.
Dzieci w parach siedzą jedno za drugim. Dziecko siedzące za kolegą wypowiadając wierszyk - wykonuje ruchy rękoma na plecach kolegi:
- „Słońce grzeje” - rozcieranie rąk i przykładanie ich do pleców
- „Kroczą słonie” - oklepywanie pleców piąsteczkami
- „Biegną konie po betonie” - oklepywanie paluszkami
- „Tutaj płynie kręta rzeczka” - wodzenie dłonią po plecach z góry na dół
- „Przeszła pani na szpileczkach”- naśladowanie opuszkami, kroków
- „Pada drobny deszczyk” - oklepywanie opuszkami palców
- „Czujesz dreszczyk” - delikatny uścisk szyi.