Władysław Orkan „W roztokach”
Wstęp: oprac. Stanisław Pigoń
W powieści „W roztokach” wśród mroku fatalistycznie nawisłej zatraty ujawnia się promyk niespodzianie rozbłysłej nadziei. Zrodzi się pomysł zapobieżenia złu na drodze wielkiej przemiany ustroju. Rozbłyśnie wizja nowego ładu, nowego porządku społecznego. Druk powieści w warszawskiej „Gazecie Polskiej” zaczął się z początkiem 1902 roku, niebawem zaczęto przedruk w „Kurierze Lwowskim”. Wydanie książkowe wyszło we Lwowie w 1902 roku z datą roku następnego. Powieść została przyjęta z wysokim uznaniem. Opinia literacka zgodnie postawiła autora w rzędzie czołowych twórców. Jego spojrzenie na problemy wsi było swoiste i odrębne, a przejawiało się to w ukazaniu sprawy zastrzałego, wrogością zaprawionego rozwarstwienia społecznego wsi. To stworzy podstawę konfliktu między osędziałym w zastoju Suhajem a młodym entuzjastą i marzycielem nowego porządku, Frankiem Rakoczym. Jądrem treści dzieła miały być „sprawy agresywne, wybory, sądownictwo”, czyli główne bolączki życia wiejskiego. Sednem problemowym: konflikt między tradycjonalizmem a postępem. Także kwestia wyborów do sejmu galicyjskiego istnieje w powieści. Ale w stosunku do problemu centralnego wychodzi ona jako uboczna. Na zebraniu prawyborczym w Przysłopiu sytuacja ogólna nie wystąpiła jeszcze w należytej wyrazistości, o wyborach jako terenie walki politycznej nikt tam nie ma pojęcia. Sam Rakoczy w rozmowie z Lokajem nie ujmuje jej w szerszym znaczeniu. Dla niego dobrym posłem będzie ten, co w sejmie upomni się uczciwie o tę czy ową krzywdę chłopską. Jeżeli chodzi o sądownictwo, to autorowi chodziło o zaciekłe wodzenie się chłopów po sądach, o pieniactwo, plagę niszczącą wieś od wewnątrz, rozrywającą stosunki sąsiedztwa, węzły rodzinne. I ta sprawa została w powieści poruszona. Rozważa ją Rakoczy, który sam zamyśla przy pomocy procesu sądowego rozwiązać spór ze szwagrem o rozdział majątku. Przez dłuższy czas zdaje się, że konflikt centralny ułoży się pod znakiem antagonizmu stanowego, jako scysja ubogich z bogatymi, upośledzonych z uprzywilejowanymi. Rakoczy jest rzecznikiem upośledzonych. Na krzywdę i na nędzę biedoty reaguje z nadwrażliwością, staje ona przed nim jak koszmar. W utworze ukazany jest świat istot ludzkich zepchniętych na samo dno nędzy. Nie dość zarobili sobie na życie, z ojcowizny wypchnięci przez rodzeństwo, żarci przez zimno, głód i robactwo. Pisarz spojrzał na dno bytowania wiejskiego. Pokazał całą galerię wiejskiego stanu: Cyrka, miłośnika wszelkiej żywiny leśnej, Drozda - niedobitka, Jantka Diabła poszukiwacza, Dyzmę - pastucha, a przez to dobrotliwie widzenie, nadał im dziwny, urzekający urok poetyckości. Ognisko centralne konfliktu rozgorzeje dopiero w tomie II powieści. Tak późno z tego względu, aby zapewnić należny efekt niespodzianości. Pomysł radykalnego zasadzenia złu na wsi wyduma Rakoczy dopiero w rozważaniach podczas ścinania uboczy nad Huciskiem. Po katastroficznej wizji urwiska zabłysło nad myślą Rakoczego światło „zielonej gwiazdy”, ujawniał się sposób zaradzenia biedzie: pomysł przemiany ustroju wsi z indywidualistycznego na kolektywny. Jeżeli chodzi o zbieżności literackie dzieła Orkana z innymi utworami, to można wspomnieć opowieść Dygasińskiego „W Suojczy” [???]. Są to utwory o podobnych pomysłach. Szymek Grzybowski na tle ciemnej, zaniedbanej Suojczy to reformator - przewodnik podobnego pokroju jak Rakoczy w Przysłopiu. I on w młodości opuścił ojcowiznę, przyglądał się postępowej gospodarce, a gdy wrócił do wsi rodzinnej stał się inicjatorem jej odrodzenia. Skupia koło siebie młodych gospodarzy, radzi sobie z oporem wójta; tą drogą składania powoli wieś do przeprowadzenia melioracji, do zakładania sadów, do wysyłania dzieci na naukę, chce założyć spółdzielnię rolną na gruntach podworskich - i tak jak Rakoczy przegrywa wskutek nieufności wsi. Jednak są to utwory odmienne: „W Suojczy” to powieść dydaktyczna, ma uczyć dobrej, postępowej gospodarki, a „W roztokach” Orkan ukazał bohatera - rewolucjonistę, a także rozpaczliwy tragizm sytuacji. Plan Rakoczego o nowym ładzie w gospodarce rolnej przedstawia się następująco: przede wszystkim odnosi do jednej wsi, do samego tylko Przysłopia. Rakoczy chce usunąć własność indywidualną ziemi na rzecz zbiorowej, która należeć będzie po równo do całej gromady, nie wyłączając najuboższych. W ten sposób grunty rozrosną się w jedną wspólną całość, uprawianą zespołowo dla najkorzystniejszego wyzyskania zasobów ziemi. Uprawa i zasiewy dokonują się złożoną pracą wszystkich członków wspólnoty w ramach własności prywatnej zostaną domostwa i wszystkie działki przydomowe. Plon zebrany pójdzie do wspólnego spichlerza i podzielony będzie na zasadzie: Każdemu według potrzeb. Zarząd wspólnoty spoczywać będzie w rękach Rady Dwunastu, wybieranej na kilka lat spośród najgodniejszych. Podniesie się poziom moralny wsi. Przy zrównoważonym dobrobycie nie będzie miejsca na pokrzywdzonych i krzywdzicieli, zniknie zawiść i pieniactwo. Wszystkie swe perspektywy rozwinął w przemówienie przed radą gminną - i przegrał. Musiał odejść odrzucony i wyśmiany. A ponieważ sprawa wiązała się bezpośrednio z jego miłością do córki Suhaja, odszedł ze złamanym szczęściem osobistym. Przyczyny klęski tkwiły w owym entuzjazmie, po części w istocie podjętego przezeń zadania. Gruntowały się one na przeświadczeniu, że zło społeczne ma przyczyny tylko materialne. Punkt wyjścia tego założenia stanowi złuda, że natura ludzka jest sama w sobie dobra. Pokonany nie wziął pod uwagę tego, że złość, zawiść mają korzenie w naturze ludzkiej i z tego to ostępu trzeba je osobno wymazać. Inaczej ustrój, choćby najidealniejszy, zostanie przez ludzi spotworzony. Rakoczy chciał olśnić wszystkich swym projektem i wymową, uwierzył, że uzyska powszechną zgodę. Jest on reformatorem utopijny i to w wysokim stopniu nieprzezornym, raczej naiwnym. Warto zwrócić uwagę na osobisty stosunek Rakoczego zarówno do rodowych przeciwników, jak i do nędzarzy - podopiecznych. Stwierdził on, że do gazdów nie czuje osobistej niechęci, a jeśli chodzi o komorników, to każdy z nich jest mu obojętny: są to ludzie myślący tylko o swych żołądkach, łakomi, zazdrośni. Dla nich można zrobić wiele, ale z nimi - nic. W Rakoczym drzemią zawiązki nie tyle na zbawcę, ile na dyktatora, walczącego mniej dla ludzi, raczej dla idei. Ocieramy się tu o winę tragiczną bohatera, o główną bodajże przyczynę jego klęski. Konflikt podstawowy powieści „W roztokach” ujęty został w strukturę tragedii. Kończy się klęską i ruiną. Korzenie tragizmu tkwią w porządku świata, w węższym jeszcze stopniu w osobowości bohatera; mamy do czynienia z tragedią charakteru. Jeśli chodzi o osobowość Rakoczego, to pisarz ozdobił go darem poetyckiego spojrzenia na świat. Na sprawy tego świata reaguje on uczuciowością, a ta prowadzi go w sferę marzeń. W przeciwieństwie do nasyconego liryzmem i subiektywizmem Rakoczego, wójt Suhaj został silnie zobiektywizowany. Jest on człowiekiem starym. Swój urząd piastuje od trzydziestu lat. Jego rozeznanie w sprawach świata bierze się z przyrodzonego zdrowego rozsądku i rozległego doświadczenia. Suhaj jest tradycjonalistą z krwi i kości: wypróbowanego porządku nie odstąpi na pół kroku. W stosunkach z władzą rządową jest lojalnym oportunistą. Co do porządku społecznego przestrzega nienaruszalnej zasady, którą jest patriarchalizm. Według tego władza nad gromadą przypada tylko tubylcom, a nie przybyszom. Jeżeli chodzi o konflikt Rakoczego z Suhajem, to ten drugi jest bardziej zwarty w sobie, przezorny, opanowany, doświadczony, bystry. Wie dobrze, o co idzie sprawa i góruje nad przeciwnikiem. Rozeznaje się w jego sile, ale też trafnie chwyta i wyzyskuje słabości. Wie, za co i kiedy kazać go aresztować. W walce Rakoczego z Suahejm przeciwnicy są zrównani, godni siebie, pewni swego. Suhaj to obrońca porządku, który panował przez wieki, przełamywał wiele trudności; teraz dochodzi kresu, ale jeszcze nie jest skory do ustąpienia.
Główny rdzeń problemowy powieści Orkana, czyli proces przekonywania się wsi polskiej z ustroju patriachalnego na demokratyczny, posiada w istocie swej zakrój epicki. Został on osadzony na przełęczy między dawnymi a nowymi laty. Przebieg jego został ujęty i skonstruowany dramatycznie: konflikt węzłowy rozwija się antagonistycznie między rzecznikami obu ustrojów, wyniesionymi wysoko ponad nikłą rzeszę. „W roztokach” przelewa się fala liryzmu poprzez wprowadzony tam świat przyrody. Ukazał swoiste piękno rzeźbionego krajobrazu. Narzucił naszej pamięci urok głęboko zalesionych roztok. Dał urzekającą wizję żywej, potężnej jeszcze za jego czasów puszczy świerkowej. Szczególnie wiele jest „W roztokach” poezji lasu. Ona to była najbliższa jego sercu i wyobraźni. Odtwarzał ja zarówno w majestacie prastarej potęgi, jak i drobnych przejawach wszelkiej żywiny. Opisów krajobrazu czy szczegółów przyrody umieszczonych bezpośrednio od autora jest niewiele. Te, co są, podane zostały przy wtórze ech idących z przeszłości, syconych legendą. Ich wzniosłe piękno mówi do nas nie wprost, ale jakby przez szum upływającego czasu. Elementy przyrody występują spersonifikowane i wzbogacone świadomością przemijania. Przeważają takie elementy przyrody, których autor nie podaje wprost, ale pośrednio przepuszcza przez psychikę którejś z osób powieściowych, przede wszystkim przez uczuciowość Rakoczego. Wyposażył go autor w wielką wrażliwość na otaczającą go rzeczywistość. Intensywnie reaguje on wtedy, gdy uroki współgrają z jego podniesionymi emocjami. Ujmuje je przez własne uniesienia radości, częściej zaś smutku i melancholii. Dalszym współczynnikiem uroku tej powieści była jej szata językowa, w którą autor wprowadził gwarę ludową. Dla Orkana cała ta sprawa posługiwania się gwarą już od najwcześniejszych prób stała się zagadnieniem istotnym. Zakładając, że w twórczości swej, w obrazach dali wiejskiej „szuka tylko prawdy”, że stronić będzie od stylizacji sentymentalnych, musiał się zdecydować, jakim językiem przyjdzie mu ową wiejską prawdę życia wyrażać. W tym procesie wchłaniania elementów gwarowych język powieści „W roztokach” przedstawia stadium szczytowe. Nasycenie gwarowością jest bogate i zróżnicowane. Znajdziemy tu więc wyrazy i formy archaiczne: „baczyć” - pamiętać; bardzo dużo jest wyrazów, które utrzymują się również w dialekcie kulturalnym, ale tu zmieniły postać fonetyczną czy morfologiczną. Mnóstwo jest takich, które w innych stronach nie występują albo pojawiają się rzadziej, są dialektyzmami w ścisłym znaczeniu: „banior”, „chybnąć”. Gwarowość wtapia się tu niejako organicznie w ogólną substancję języka. U Orkana język utworu, acz obficie nasycony elementami gwarowości, nie jest ucudaczony, ale mimo zindywidualizowania płynie nurtem litej polszczyzny. Autor umie zachować umiar, zarówno w dialogach, jak i w relacjach odautorskich. Orkan w wyjątkowo szerokim zakresie posługuje się tzw. mową pozornie zależną. Przeszedłszy przez psychikę osób powieściowych, wziętych ze środowiska wiejskiego, spostrzeżenia owe i doznania uczuciowe podawane nam są przez usta ludzi wiejskich; autor sam od siebie wyręcza ich w jak najrzadziej. W ten sposób nasycenie języka miejscowym kolorytem gwarowości jest uzasadnione, tak językowej powieści jest jednolitej, uderza świeżością.