RACZEJ UMRZEĆ NIŻ ZGRZESZYĆ
Święta Maria Goretti (1890-1902)
Maria nie miała jeszcze dwunastu lat, kiedy złożyła z całkowitą świadomością, ofiarę ze swego życia dla zachowania czystości. Uczyniła własną dewizę: „raczej umrzeć niż zgrzeszyć”. Święty Pius X, na początku swego pontyfikatu, od razu zainteresował się tą małą ofiarą.
DZIECKO WYBRANE
W odległości 50 km na zachód od Ankony, niedaleko wybrzeża Adriatyku, leży mała wioska Corinaldo, wysoko, w górze, ze swymi tarasowymi ogrodami i płaskimi dachami, pokrytymi rzymską dachówką. W jednym z najskromniejszych domków mieszka rodzina, uboga materialnie, lecz bogata w dobra nadprzyrodzone: rodzina Gorettich.
Ojciec, Luigi, urodził się 26 grudnia 1859 roku. Matka - Assunta Carlini, urodziła się niedaleko stąd 16 sierpnia 1866. Małżonkowie są głęboko wierzącymi chrześcijanami. Ich domowe ognisko odznacza się wielką pobożnością do Matki Bożej z Corinaldo, czczonej jako Królowa Męczenników. On jest rolnikiem i uprawia skrawek ziemi, której jest właścicielem. Ona zaś zajmuje się domem. Wymaga to od niej wiele wysiłku, gdyż jest to rodzina liczna. Czasem, kiedy pozwalają jej na to prace domowe, pomaga swemu małżonkowi. Rodzina jest uboga, jednakże państwo Goretti nie wahają się z udzieleniem pomocy jeszcze biedniejszym od siebie.
Assunta nigdy nie znała swych rodziców, żyjąc od piątego roku życia na łasce sąsiadów, którzy przyjmowali ją kolejno do siebie. Od najmłodszych lat pracowała, ażeby zarobić na chleb. Nigdy nie uczęszczała do szkoły, nie potrafiła więc ani pisać, ani czytać. Podpisując się znaczyła mały krzyżyk, jednakże wyróżniała się pobożnością, dobrym humorem i dzielnością.
Luigi został wychowany przez rodziców w rodzinie dość dostatniej, w atmosferze tradycji chrześcijańskiej. Był poważny i pracowity.
Siedmioro dzieci, przyjętych jako dary Boże, zaludniło ich dom. Pierwsze umarło w wieku 8 miesięcy. Drugim był chłopiec - Angelo. Następnie Maria, nasza bohaterka, dalej dwóch chłopców i dwie dziewczynki, z których ostatnia - Teresa wstąpiła do klasztoru.
Maria urodziła się 16 października 1890 roku. Na drugi dzień została ochrzczona w kościele parafialnym. Zaraz po ceremonii została zaniesiona przed ołtarz Najświętszej Panny i jej ofiarowana. Rosnąc zawsze wyróżniała się uległością, życzliwością, usłużnością i także bardzo wielką pobożnością. Co wieczór w czasie modlitwy całej rodziny, rodziców zaskakiwało jej skupienie. Szybko uznali w niej dziecko szczególnie wybrane przez Boga.
Wychowanie rodziny wielodzietnej, w tamtych czasach, bez żadnej pomocy społecznej i posiadając jedynie ten mały skrawek ziemi, to był problem poważny i wzrastający, w miarę, jak przybywało dzieci i jak rosły.
Pewnego więc dnia trzeba było sobie uświadomić, że pomimo pracy do utraty sił i pomysłowości rodziców nie można już dostatecznie nakarmić rodziny. Trzeba było zastanowić się nad czymś innym. Poza tym w okolicy nie sposób znaleźć pracy. Od czasu do czasu dochodziły do nich wieści, że w okolicach Rzymu można było wynająć gospodarstwa po niskich cenach. Niektórzy już tam odeszli. Po poważnym zastanowieniu się Luigi i Assunta podjęli decyzję. Ze ściśniętym sercem sprzedali tę odrobinę, którą posiadali, i opuścili drogie Corinaldo. Ruszyli szukać szczęścia w Marais Pontins, w odległości około 60 km na południowy wschód od Rzymu. Był rok 1899. Także inna rodzina, Serenelli (ojciec Giovanni i jego syn Alessandro) przyłączyła się do nich, aby wspólnie pracować na roli.
W MARAIS PONTINS
Gospodarstwo składało się z kilku pól, czy raczej bagien w tym regionie, który dopiero po 30 latach został osuszony. Jeśli chodzi o dom - była to dawna ferma mleczarska. Cacina antica - zwierzęta mieszkały na parterze, a ludzie na piętrze. Po wdzięcznej wiosce Corinaldo i miłym domku Gorettich to, co zastali tutaj, mogło budzić jedynie rozczarowanie. Pejzaż jak okiem sięgnąć - smutny. Powietrze - niezdrowe i zatrute. Dom zaś był nędzną norą. Rodzice usiłowali pohamować łzy, próbując się wzajemnie podnosić na duchu. Odważnie zabrali się do pracy. Assunta umieściła najpierw Matkę Bożą z Corinaldo na honorowym miejscu, na kominku w kuchni i zaczęła przemeblowywać tak mieszkanie, żeby było mniej smutne i wygodniejsze.
Luigi o świcie wychodził na pola. Pracować musiał przez cały rok: w powietrzu lodowatym i wilgotnym w zimie, w upalnym i parnym w lecie. Musiał karczować, osuszać te trzęsawiska w ogromnie niezdrowym klimacie. Przy końcu pierwszego roku tej straszliwej pracy, niedożywiony, wyczerpany - został dotknięty malarią, zapaleniem opon mózgowych, tyfusem i zapaleniem płuc. To było wystarczająco dużo, żeby zabrać z tego świata człowieka, w dodatku w epoce, w której nie istniały takie leki, jak obecnie. Święta była śmierć Luigiego 6 maja 1900 roku. Przyjął ją jako wolę Bożą. Miał nieco ponad 40 lat. Zostawił swą małżonkę - Assuntę nie mającą jeszcze 34 lat z sześciorgiem dzieci. Na łożu śmierci powtarzał nieustannie: „Wróć do Corinaldo”.
ANIOŁ DOMU
Maria miała zaledwie 9,5 roku. Oczywiście śmierć ojca głęboko ją dotknęła. Podjęła też od razu decyzję, żeby czynić wszystko, co w jej mocy dla udzielenia pomocy swej biednej mamie. Po śmierci Luigiego ubóstwo zastąpiła nędza. Anielskie dziecko podwajało pobożność i za każdym razem, kiedy pozwalała jej na to wykonana praca - odmawiała swój różaniec za spokój dusz zmarłych. Przy wieczornej modlitwie była tak wyciszona, że można by powiedzieć, że oglądała dobrego Boga, powie później Assunta. Od rana do wieczora, żeby ulżyć swej mamie, która pracuje w polu, ona sprząta, reperuje ubrania, prasuje, pierze i oczywiście zajmuje się młodszymi braćmi i siostrami, dzielnie pełniąc wobec nich rolę drugiej matki.
Maria jest zawsze grzeczna i miła, ale nie znosi niewłaściwych rozmów. Czuje głęboki wstręt do grzechu i do wszystkiego, co może do niego prowadzić. Doskonała w miłości - nigdy o nikim źle nie mówi. Nigdy nie widziano, żeby była nieposłuszna lub żeby kłamała. Kiedy młodsi kłócą się między sobą, łagodnie, lecz stanowczo wprowadza spokój, powtarzając im często, że nie można robić niczego, co by mogło zmęczyć mamę. Poza tym odmawia sobie jedzenia, aby więcej zostało dla mamy, braci i sióstr.
To również ona robi zakupy w sąsiedniej miejscowości: sprzedaje jajka i gołębie, a kupuje konieczne towary. Sprzedawca daje jej czasem owoc lub cukierek, ale nigdy tego sama nie je: zanosi młodszym. Kiedy przechodzi wszyscy się oglądają, bo jest ładna, nawet bardzo ładna i ma taki naturalny wdzięk, że niektórzy mówią, iż wygląda jak księżniczka. Wszystkich zdobyła swoją uprzejmością. Kiedy Maria odchodzi do Nettuno, Assunta, jak długo może, śledzi wzrokiem swą córkę. Dziewczynka wracając zawsze wstępuje na cmentarz, aby pomodlić się przy grobie swego drogiego ojca. Potem zaś wraca prosto do domu, nigdy nie zatrzymując się pod drodze.
PRAGNIENIE PRZYJĘCIA CHRYSTUSA
Maria była bierzmowana w Corinaldo w 1896 roku, w tym samym czasie co Angelo. Miała wtedy 6 lat. Teraz ma 11 lat i jest w niej wielkie pragnienie przystąpienia do Komunii św. Ale z całą pracą, jaką wykonuje w domu, jak chodzić na katechizację? A gdyby nawet mogła chodzić, to jak miałaby się uczyć, skoro nie potrafi czytać? I wreszcie, jak zapłacić za jej strój? Jednakże jej pragnienie przyjęcia Jezusa, coraz silniejsze, z pomocą Bożą znalazło rozwiązanie. Sąsiadka, krawcowa, uczy ją katechizmu, a ponieważ Maria ma doskonałą pamięć, wszystko pamięta tak dobrze, że zdaje pomyślnie egzamin, a nawet sama uczy młodsze rodzeństwo tego, co mogą zrozumieć. Przypomną sobie potem o tym.
W końcu 29 maja 1902 roku, czyli w chwili, gdy Maria ma przed sobą zaledwie 5 tygodni życia, nadchodzi wielki dzień. Przyjmuje Jezusa do swego serca. W sumie, w czasie swego krótkiego życia, uczyniła to 5 razy.
Na uroczystość jedna z sąsiadek ofiarowała buty, inna - welon, jeszcze inna - świecę. Assunta zaś zadbała o sukienkę. Opatrzność wszystko zabezpieczyła. Przed przyjęciem Jezusa i po spowiedzi poszła do wszystkich znanych sobie ludzi, żeby ich prosić o przebaczenie za winy, które wszyscy uznali za wyobrażone sobie przez to święte dziecko. Ona jednak dążyła do tego, żeby przyjąć swego Boga z duszą całkowicie czystą. Po Komunii św. tak promieniała, że wyglądała jak anioł, który zstąpił z nieba...
MAŁA ŚWIĘTA
Wspominaliśmy, że sąsiedzi z Corinaldo, ojciec i syn Serenelli, towarzyszli Gorettim do Marais Pontins. Związanie się z tymi ludźmi było konieczne dla wykonania pracy na roli. Jednak sytuacja była daleka od ideału. Mieszkający w tym samym domu ojciec i syn Serenelli traktowali rodzinę Gorettich jak swych służących, a nie - wspólników. Szczególnie syn Alessandro. W 1902 roku miał 19 lat. Chłopiec stracił wcześnie matkę. Ojciec wychowywał go z kilkoma chrześcijańskimi zasadami, których jednakże nawet on sam od dawna już nie stosował. Alessandro pracował jako marynarz w porcie w Ankonie i nie miał tam dobrego towarzystwa. Na ścianach w pokoju miał nieprzyzwoite rysunki. Od czasu do czasu, coraz rzadziej, przyłączał się do modlitwy wieczornej rodziny Gorettich. Czynił to z ledwością wargami. Interesowała go raczej mała Maria, zauważył bowiem, że jest ładna.
Od tego spostrzeżenia do pragnienia dziewczynki, kiedy żyje się już bez zasad religijnych, a wyobraźnię wypełnia niezdrowymi malunkami - jest już tylko krok. I Alessandro uczynił ten krok. W kilka dni po pierwszej Komunii św. Marii, zaczął jej czynić niestosowne propozycje. Kiedy dziewczynka gwałtownie odmówiła i uciekła, powiedział jej: „Nic nie mów matce, bo cię zabiję”.
Biedne dziecko nie mówiło więc, ale żyło w stałym przerażeniu. Chciałaby już nigdy nie spotkać się z tym złym chłopcem, jak to jednak zrobić, skoro wszyscy jedzą posiłki razem przy jednym stole?
5 lipca po południu Assunta prowadziła woły, aby młócić pszenicę, a Maria w domu czuwała nad czwórką rodzeństwa. Wszedł Alessandro. Widząc, że nie ma w pobliżu nikogo dorosłego poszedł do swego pokoju, wziął sztylet i chusteczkę. Stanął na progu kuchni i natarczywie powtórzył swe straszliwe propozycje. Maria odpowiedziała mu: „Nie, nie, nie! Alessandro, to wielki grzech. Pójdziesz do piekła.” Wobec kategorycznej odmowy swej ofiary włożył jej chusteczkę do ust, dusząc ją tak, żeby stłumić jej krzyki, a potem wbił w nią sztylet czternaście lub piętnaście razy, aż przestała się poruszać. Sądząc, że Maria nie żyje, zamknął się w swoim pokoju.
Kiedy mała Teresa płakała, Assunta pragnąc się dowiedzieć, dlaczego Maria się nią nie zajmuje, bo przecież nie było to w jej zwyczaju, znalazła ją leżącą na podłodze. Nie umarła i potrafiła jeszcze powiedzieć: „To Alessandro mnie zabił”.
Przewieziono ją do szpitala. Zmarła następnego dnia w okropnych mękach. Przebaczyła zabójcy i wyjawiła matce wcześniejsze groźby Alessandra. Maria była przytomna aż do końca. Miała 11 lat i 9 miesięcy. Karabinierzy, którym doniesiono o zbrodni musieli chronić Alessandra przewożąc go do więzienia, bo sąsiedzi chcieli go zlinczować, by pomścić śmierć dziecka. Niezliczony tłum otaczał grób tej, którą wszyscy nazwali już „małą świętą”.
Poza wielkim smutkiem Assunty, utraciła ona też cenną pomoc najstarszej córki. Nie mogła już pracować w gospodarstwie i zajmować się domem. W tej sytuacji już w listopadzie wróciła do Corinaldo z pięciorgiem pozostałych dzieci.
NAWRÓCENIE MORDERCY
Na łożu śmierci Maria obiecała modlić się o nawrócenie swego oprawcy, żeby i on poszedł do nieba. Można to nazwać... „zemstą” świętej. Alessandro przebywał w więzieniu od ośmiu lat, ale nie przejawiał wciąż najmniejszego znaku skruchy. Pewnej jednak nocy ujrzał Marię we śnie. Była we wspaniałym ogrodzie i zbierała lilie, które mu podała. On wziął je, a wtedy jedna po drugiej, lilie się zapaliły. Młoda dziewczyna i ogród zniknęły. Ten sen ścigał go dniem i nocą, aż w końcu go przemienił. Biskup odwiedził go w więzieniu i mówiąc mu o Marii zdołał go wzruszyć. Wyspowiadał się i uznał swoją całkowitą odpowiedzialność za tę zbrodnię. Jego zachowanie stało się tak wzorowe, że o 4 lata zmniejszono mu karę. Spędził więc w więzieniu 26, a nie - 30 lat. Po wyjściu z więzienia pojechał do matki Marii, prosząc ją o wybaczenie. Assunta powiedziała: „Ponieważ Maria ci wybaczyła, dlaczego ja nie miałabym tego uczynić?” Uzyskawszy przebaczenie matki swej ofiary wstąpił do klasztoru franciszkanów i zajmował się ich ogrodem.
NOWA ŚWIĘTA
Kościół nie pozostawał w tym czasie bezczynny. Otwarto proces beatyfikacyjny młodej męczennicy. Nikomu nie sprawiło trudności stwierdzenie heroiczności jej cnót. Przed beatyfikowaniem męczennika Kościół nie wymaga cudu. 27 kwietnia 1947 roku w obecności niezliczonego tłumu, a także Assunty, Pius XII ogłosił Marię błogosławioną. Poszedł potem pobłogosławić jej drogą matkę, mówiąc: „To właściwie ja powinien prosić o pani błogosławieństwo”.
Zaraz po beatyfikacji Kościół kontynuował proces z zamiarem kanonizacji Marii. Pośród innych, licznych cudów, uznano dwa przypadki uzdrowienia z chorób nieuleczalnych. Ceremonia została wyznaczona na dzień 24 czerwca Roku Świętego 1950. Bardzo rzadko kanonizacja następuje tak szybko po beatyfikacji. Jak można było oczekiwać nieprzeliczony tłum przybył na uroczystość, która odbyła się na zewnątrz bazyliki św. Piotra. Na placu przed nią wzniesiono dla Papieża specjalną platformę.
Pius XII postawił Marię za wzór wszystkich dziewcząt włoskich i z całego świata. Na placu znajdowała się wtedy 16-letnia Pierina, dziś już błogosławiona, zamordowana w 10 lat później w podobnych okolicznościach, jak jej ukochana święta. W swym wózku inwalidzkim także Assunta uczestniczyła w ceremonii. Był tam i jej nawrócony morderca - Alessandro, fakt wyjątkowy w historii Kościoła.
Święta Mario Goretti!
Módl się za nami i za młodzieżą, która dziś tak bardzo potrzebuje twej opieki! Amen.
René Lejeune
Św. Maria Goretti (1890-1902) - dziewica i męczennica
Rodzina świętych
6 lipca 2002 roku Kościół obchodził stulecie męczeństwa tej dwunastoletniej dziewczyny. Męczeństwo, którego niezliczone kobiety, młode i starsze, doświadczyły w wieku XX - wieku okrucieństwa i krwi. I jakiego jeszcze dziś doświadczają. Jak te algierskie dziewczyny porywane każdego roku setkami przez terrorystów ukrywających się w górach. Tam gwałci się je każdego dnia. A kiedy któraś zachoruje lub spodziewa się dziecka, wtedy podrzynają jej gardło. Tak, to też są męczennice!
Maria Goretti urodziła się 16 października 1890 r. w domu biednym i głęboko chrześcijańskim, w którym była czwórka dzieci. Piąty, syn Tonino, umarł mając osiem miesięcy.
Ojciec Luigi Goretti miał 41 lat, kiedy urodziła się Maria. Był postacią biblijną: człowiekiem sprawiedliwym i żyjącym w bojaźni Bożej. Uprawiał kawałek ziemi, z której każdego roku dosłownie wyrywał coś, aby wyżywić swe dzieci.
Mama, Assunta, miała 35 lat, gdy urodziła się Maria. To niewiasta dzielna, jaką opisuje Księga Mądrości. Silna w swej łagodności i pokorze. Od wczesnego rana do późna w nocy miała w ręku krosno, grabie lub gracę, dbałą o dom, karmiła dzieci.
To rodzina, w której panował pokój i radość Jezusowa. Byli szczęśliwi pomimo swego ubóstwa. Rodzina świętych. Córka Teresa zostanie Misjonarką Franciszkanką Maryi.
Maria została ochrzczona w dzień po urodzeniu, w kościele parafialnym św. Piotra de Corinaldo, w wiosce wysoko na wyżynie smaganej wiatrem, pomiędzy górami Nevalo i Cesano, na południu Ancony. W tej wiosce mieszkańcy czczą Madonnę jako Królową Męczenników...
Jako mała dziewczynka, Maria, z siostrami i braćmi klęka wieczorem przy rodzicach, aby odmówić różaniec, litanię i „Pomnij o Najświętsza...”
Przejście włóczęgi
W miarę jak dzieci rosną, ich apetyty są coraz większe. Luigi nie potrafi ich już wyżywić. Jest nieszczęśliwy, widząc łzy dzieci. Wieczorem błagania wznoszą się ku krzyżowi zawieszonemu na ścianie kuchni, małej i czystej. Assunta dba o niego jak o klejnot.
Pewnego dnia przechodzi przed ich domkiem włóczęga. Assunta daje mu garść kasztanów. Jej ubóstwo, nawet tak wielkie, nie przeszkadza jej w podzieleniu się z bliźnim jedzeniem...
Czy przejście tego włóczęgi to znak Opatrzności? Mówi im o opuszczonych fermach na żyznych ziemiach wokół Rzymu: Dlaczego nie zejdziecie z tych niegościnnych gór na równinę, która by wam pozwoliła, choć ciężką pracą, ale zdobyć jakiś dostatek?
Kiedy włóczęga odchodzi, Assunta i Luigi przywołują to marzenie. Ale gdzie znaleźć pieniądze na taką podróż? W dodatku Assunta jest tak przywiązana do swego domku i kawałka ziemi. Jednak łzy dzieci, wstających od stołu przywołują ich do twardej rzeczywistości. Włóczęga mówił im o wiejskich gospodarstwach rzymskich, w których pracował u księcia Mazzoleni, wielkiego właściciela ziemskiego. „To prawdziwy raj!” - dodał.
Luigi jest przekonany. Trzeba jeszcze przekonać jego małżonkę. W końcu decydują się na stawienie czoła tej przygodzie. Sprzedają dom i pole, wyruszają w drogę, licząc na pomoc Madonny.
Zamiast raju odkrywają pontyjskie bagna, ziemie wilgotne i niezdrowe. Książę Mazzoleni wynajmuje im po niskiej cenie jedno ze swoich gospodarstw w Ferriere di Conca. Na parterze - szopy, na piętrze, na które wchodzi się po kamiennych schodach: wiejskie mieszkanie.
Luigi podwija rękawy i zabiera się do pracy, aby uprawić ugór, osuszyć bagno. Niestety ziemie te są siedliskiem bagiennej gorączki! Po roku, wyczerpany Luigi pada ofiarą gorączki, malarii, tyfusu i zapalenia płuc. Lekarz rozkłada ramiona. Assunta wzywa księdza. Razem odmawiają różaniec. Maria nie oddala się od łóżka swego ojca. Prosi Matkę Bożą o zachowanie przy życiu jej drogiego tatusia. Daremnie. Luigi Goretti umiera 6 maja 1900 r. jako dobry sługa, w rok po tym, jak uległ ułudzie opisanej mu przez nieszczęsnego wędrowca.
Anioł domu
Maria ma 10 lat, gdy umiera jej ojciec. Pociesza matkę trawioną cierpieniem. Zastępuje mamę w domu, kiedy wychodzi ona do ciężkiej pracy w polu. To Maria wlewa w braci i siostry bojaźń Bożą i wstręt do grzechu. „Maria to anioł” - mówili Assuncie ludzie.
Ten anioł niczego już więcej nie pragnie, jak tylko przystąpienia do Komunii św. w wieku 10 lat, choć powinna jeszcze jeden rok zaczekać. „Pragnę Jezusa, nie chcę być dłużej bez Jezusa” - mawiała często. Ale mama nie ma pieniędzy, aby jej kupić sukienkę, welon, buciki. Jednak daje się wzruszyć i przedstawia Marię biskupowi w Nettuno. Ten przepytuje dziecko. Zaskakuje go jej wiedza i przejrzystość duszy gorejącej Bożą miłością.
29 maja 1902 w uroczystość Bożego Ciała Maria i jej brat Angelo oraz dwunastka innych dzieci przystępują do Pierwszej Komunii św. w małym kościółku w Ferriere. Maria wyznaje Jezusowi, przyjmując go w Eucharystii, że pragnie pozostać dziewicą.
Modli się bez przerwy, nie tylko odmawiając różaniec, lecz zajmując się swoimi sprawami lub gospodarstwem domowym, kiedy zastępuje mamę.
„Dlaczego tyle się modlisz?” - pyta ją pewnego dnia Teresa, przyjaciółka. „Modlę się, żeby pocieszyć Jezusa i Maryję z powodu tak wielu grzechów” - odpowiada, a łzy płyną po jej policzkach.
Pierwszy piątek, 5 lipca 1902
Od śmierci ojca rodzina Goretti musi dzielić prace w gospodarstwie z rodziną Serenelli, nieokrzesaną i leniwą. Ojciec to próżniak i pijak. Jego żona umarła szalona w ochronce w Anconie. Kuchnia jest wspólna. Występek styka się z cnotą. Alessandro, 19-letni syn, to prostak pozbawiony zasad moralnych. W jego pokoju pełno jest sprośnych obrazków.
Assunta chciałaby odejść z tego miejsca, lecz wiąże ją umowa. Pamięta o ostatnich słowach swego męża: „Assunto, wracaj do Corinaldo”. Ich przybycie do Bagien Pontyjskich to była katastrofa...
Alessandro czyha na Marię. Czyni jej propozycje. „To grzech, Bóg na to nie pozwala” - odpowiada dziewczyna. Grzech? Alessandro nie wie nawet, co to jest. „Jeśli powiesz coś o tym swej matce, zabiję cię” - grozi jej.
Maria boi się. Jej ucieczką jest modlitwa do Jezusa Eucharystycznego, do Matki Bożej i do św. Józefa, stróża czystości.
5 lipca 1902 r. Maria pilnuje kołyski, w której śpi jej siostra - Teresa. Nagle z modlitwy wyrywa ją wezwanie mrożące krew w żyłach. To Alessandro krzyczy: „Chodź ze mną!”, „Chodź!” - nalega. Siłą wciąga ją do kuchni. Maria wzywa pomocy. Jej głos ginie stłumiony odgłosem młocki na zewnątrz. Alessandro knebluje usta dziewczynce, która jednak zdołała się uwolnić i woła: „Nie rób tego! To grzech! Pójdziesz do piekła!”
Zmęczony potwór wyciąga nóż i rani Marię. Dziewczynka jęczy: „Mój Boże, mamo, umieram!”
Głupiec myśli więc, że Maria nie żyje. Zamyka się w swoim pokoju, jednak słysząc, że Maria dalej jęczy, wraca do kuchni i zadaje jej kilka ciosów nożem.
„Jest już martwa. Więcej nic nie powie” - mówi sam do siebie.
Teresa budzi się w kołysce. Nie widząc Marii zaczyna płakać przenikliwie. Marii zaś udaje się doczołgać do samego wejścia. Stary Serenelli widzi ją, woła więc Assuntę, która natychmiast przybiega. Maria jęczy:
„To Alessandro. Chciał, abym popełniła wielki grzech. Ja nie chciałam.”
Wołają lekarza, który - zdając sobie sprawę z powagi ran - nakazuje przewiezienie dziewczynki do szpitala w Nettuno. W międzyczasie mieszkańcy wioski zgromadzili się wokół domu zbrodni.
„Śmierć! Śmierć!” - wyją.
Morderca zabarykadował się w swoim pokoju. Dwóch żandarmów wdziera się tam, aby go aresztować. Krępują go i wyprowadzają z domu. Tłum na jego widok zrywa się z zamiarem zlinczowania go. Chroni go eskorta żandarmów.
W tym czasie Marię umieszczono na wozie, którego ruchy sprawiają, że jej cierpienia są nie do zniesienia. Dopiero o godzinie 18 wóz dociera do szpitala. Umierającą dziewczynkę badają lekarze. Stwierdzają, że zadano jej czternaście ciosów nożem, z czego dziewięć - głębokich. Ma rany serca, osierdzia, jelit, lewego płuca. Już powinna nie żyć.
Leżąc na stole operacyjnym, z twarzą posiniałą, z bujnymi włosami koronującymi jej głowę jak aureolą, Maria ma jeszcze szczęście spotkania z kapłanem. Spowiada się. Potem przez 2 godziny chirurg zajmuje się jej umierającym ciałem, bez znieczulenia, gdyż zachodzi obawa zapalenia otrzewnej. Maria znosi cierpienia podobne do Ukrzyżowanego. I jak Jezus odczuwa pragnienie: „Mamo, daj mi trochę wody.”
„Moje biedactwo, lekarz zakazał. To wywołałoby jeszcze większy ból” - odpowiada matka.
Przez dwadzieścia godzin dręczy ją pragnienie, a rany nie przestają zadawać okrutnego cierpienia. Maria może się rzeczywiście porównywać z ukrzyżowanym Jezusem, którego tak bardzo kocha. Znosi też swą Kalwarię jako Boży dar!
Przed śmiercią dostępuje dwóch wielkich łask:
Pierwszą jest to, że zostaje przyjęta do Zgromadzenia Dzieci Maryi i na ciężko oddychającej piersi zostaje złożony medalik.
Druga łaska - Komunia św. i ostatnie namaszczenie. Przed podaniem jej hostii kapłan pyta, czy przebaczyła zabójcy, jak Jezus, który przebaczył na krzyżu swym oprawcom.
„Tak - odpowiada - z miłości do Jezusa przebaczyłam. Chcę, żeby i on poszedł ze mną do Raju. Niech Bóg mu przebaczy, gdyż ja mu przebaczyłam.”
Dwóch żandarmów prowadzi dochodzenie, pytając umierającą o okoliczności tragedii. Assunta domaga się tego. Po wyjściu żandarmów pyta Marię, dlaczego nie mówiła jej wcześniej o poczynaniach Alessandro. Maria wyjaśnia, że groził, iż ją zabije, jeśli powie coś swojej matce.
Potem nadchodzi majaczenie i agonia. Powtarza słowa, jakie skierowała do Alessandro podczas jego zbrodni, na koniec woła: „Tatusiu!” - bez wątpienia chcąc go przywołać wobec bliskiego już spotkania. Potem kieruje wzrok na figurkę Maryi i woła z miłością: „Matko Boża!” Czy to Ona przyszła, aby ją zabrać ze sobą?
To koniec. Maria odrzuca w tył głowę, jej dłonie zastygają w skurczu na piersiach i wydaje ostatnie tchnienie dokładnie o 15.45. Jej czysta dusza wzlatuje ku Niebu. Jest 6 lipca 1902 roku, pierwsza sobota i Uroczystość Najświętszej Krwi Chrystusa.
Ludzie tłumnie przychodzą, by oddać hołd zmarłej świętej, męczennicy, podobnej do świętej Agnieszki.
Pogrzeb odbywa się 8 lipca. To tryumf. Mszę żałobną celebruje arcybiskup i dwóch kapłanów w wypełnionej po brzegi Kolegiacie w Nettuno, przy kompletnym kolegium. Ciało zostaje pochowane na cmentarzu w Nettuno w oczekiwaniu na przeniesienie do kościoła Najświętszej Maryi Panny Łaskawej, którą Maria szczególnie czciła.
Nawrócenie Alessandro
18 października 1902 r. Alessandro zostaje skazany na 30 lat ciężkich robót. To wciąż ten sam człowiek: nieprzyzwoity i sprośny, bydlę - jak mówią o nim strażnicy w pierwszym roku jego więzienia w zakładzie karnym w Noto na Sycylii.
Maria Goretii czuwa z Nieba. Daje natchnienie biskupowi diecezji J. E. Blandini, aby odwiedził zabójcę w więzieniu. Idzie tam.
„Straci Ekscelencja czas, to twardziel, zobaczycie!” - mówi dyrektor więzienia.
Biskup wchodzi do mrocznej celi, wilgotnej i obrzydliwej, strażnik zaś zostaje na zewnątrz, gotowy w razie potrzeby udzielić pomocy.
„Czego od mnie chcecie?” - rzuca przez zęby więzień.
„Mój synu, twój biskup przychodzi cię pozdrowić i pocieszyć.”
„Nie prosiłem o waszą wizytę, nie chcę ani pociech, ani kazań” - odpowiada zabójca plując na ziemię.
„Posłuchasz mnie, gdy się dowiesz, kto mnie posyła. Przyszedłem z tobą pomówić o Marii Goretii.”
„O Marii Goretti!” - woła zaskoczony Alessandro. I biskup znajduje właściwe słowa, aby wzruszyć serce zbrodniarza. Mówi mu o śmierci Marii, o słowach, jakie wypowiedziała, wydając ostatnie tchnienie, o pragnieniu, aby jej zabójca także z nią poszedł do Raju.
Słysząc to Alessandro, dotąd zamknięty w swojej zbrodni, rzuca się w ramiona biskupa, ogarnięty wzruszeniem, płacze. Płacze nadal po wyjściu biskupa Blandini ku zaskoczeniu strażników... Odtąd staje się nowym człowiekiem. Odnowiony przez przebaczenie swej ofiary i wstawiennicze modlitwy, jakie zanosi ona za niego do Boga w Niebie.
Pewnej nocy Maria ukazuje się Alessandro. Ma białą suknię, zbiera kwiaty w rajskim ogrodzie i podaje je swemu zabójcy. Alessandro spogląda wtedy na tragedię, jaka się wydarzyła, w świetle przebaczenia i pragnienia Marii, aby i jego zobaczyć w raju... Pisze list do biskupa Blandini, okazuje skruchę.
Po 27 latach Alessandro zostaje uwolniony za dobre sprawowanie. W 1937 roku przybywa do Corinaldo, dokąd przeprowadziła się Assunta. Bierze go za żebraka, tymczasem nieznajomy rzuca się jej do stóp:
„To ja, Alessandro! Przychodzę prosić o przebaczenie za to, że wam zabiłem córkę!”
„Maria ci przebaczyła, dlaczego ja nie miałabym przebaczyć?”
Na drugi dzień jest Boże Narodzenie Assunta idzie z Alessandro do kościoła. Potem obydwoje zostają zaproszeni przez arcybiskupa na śniadanie.
Ku kanonizacji
31 marca 1935 r. został otwarty proces beatyfikacyjny Marii Goretti. Alessandro zostaje wezwany jako świadek. Chwali swą ofiarę, podkreśla jej dobroć, skromność, czystość:
„Mnie zaślepiała zwierzęca namiętność. Ona była prawdziwą męczennicą” - mówi.
28 stycznia 1929 r., w uroczystej procesji, doczesne szczątki Marii Goretti zostały przeniesione do kościoła Matki Bożej Łaskawej w Nettuno.
27 kwietnia 1947 r. morze ludzi zbliża się ku Bazylice św. Piotra w Rzymie, aby uczestniczyć w ceremonii beatyfikacji Marii. Jej relikwie spoczywają na ołtarzu. W Bazylice - Assunta, mająca 81 lat, w otoczeniu dzieci i wnuków.
Widząc ją Pius XII woła: „Oto Mama! Co uczyniłaś, aby posiadać dziecko tak święte?”
Assunta pokazuje Niebo i mówi: „Nauczyłam Marię bojaźni Boga i wlałam w nią wstręt do grzechu. Reszty dokonał Jezus.”
Komentując te słowa Pius XII powie: „Ach, dobra stara metoda wychowania! Nic nie może jej zastąpić. Jej porzucenie w rodzinach niszczy ich szczęście.”
Nadchodzi Rok Święty 1950. 26 czerwca Pius XII ogłasza świętymi pięcioro błogosławionych, w tym - Marię Goretii. Papież przedstawia ją jako „wzór i opiekunkę młodzieży żeńskiej”.
Już podczas ceremonii beatyfikacyjnych uniósł się gniewem przeciw „świadomym i dobrowolnym demoralizatorom przez powieści, dzienniki, prasę, teatr, film, jak i przez nieprzyzwoitą modę... nad nimi, świadomymi demoralizatorami lub nad ich obojętnymi wspólnikami, ciąży straszliwa sprawiedliwość Boża.”
Od czasu Piusa XII i tego Roku Świętego zagłębianie się w występku, gwałcenie prywatnej i publicznej moralności, straszliwości wszelkiego rodzaju znacząco się powiększyły. Przepaść pomiędzy autentycznymi chrześcijanami i „światem” pogłębiła się. Nie należy jednak uciekać od świata, tylko go zmienić. Gdyby wiara Marii Goretii się rozszerzyła, wtedy świat zmieniłby się. Pius XII był surowy dla letnich chrześcijan: „Biada im, mogliby bowiem ujrzeć, jak powstają całe legiony, aby iść za nimi, walcząc ze zgorszeniem, lecz oni pozostają obojętni...”
Święta Mario Goretti, módl się do Pana,
którego oglądasz twarzą w Twarz,
aby nas natchnął twoim umiłowaniem
czystości i twoją odrazą do grzechu,
który rani Serce Boga miłości!