Ohayo-o!!No tak,to ja!Znowu,powiecie.Sami jesteście sobie winni,skoro kliknęliście na to "coś".
Niahiahiahiahiahiahiahiahiahiahiahiaaaaa!!Boshe,właśnie mam depresję i postanowiłam sobie humorek poprawić....hehehehehee....Zapraszaaaaaam!I nie przejmujcie się Mirandą,ten fick ma wyjaśnić uczucia Zela....Albo coś w tym stylu...Niom,czytajcie też ficki mojej siostry,Megami Yume znanej także jako Charatka.Pisze bosko,mówię wam!
Aha,jeszcze jedno......dedykacja.
Akai Murasaki akai07@op.pl
*~<<<<<<dla Akane Ikeda>>>>>>~*
````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
Boję się....Boję się,że gdy otworzę oczy,Ciebie już przy mnie nie będzie.....Boję się....
Nie wolno Ci się bać....Nie musisz....Ja Cię nigdy nie zostawię...Przyrzekam...
Obudził się.Westchnął.
To był tylko głupi sen....
Zelgadis wstał i przemył twarz wodą.Znowu podróżowali razem.Lina,Gourry,Xellos,Filia i Amelia.
Właśnie.
Amelia.
Od dłuższego czasu ma dziwny sen związany z nią...Są w nicości,przytuleni do siebie....
I mówi jej jakieś słowa,że się boi... Ona zapewnia,że go nie opuści...A potem....
Czerwień.Krzyk.Bezsilność.
Głupstwo.
Spojrzał w lustro.
Skoro głupstwo,to dlaczego serce mu tak wali?
Czym się przejmuje?
Wyjrzał przez okno.Odetchnął głęboko i poczuł w płucach mroźne powietrze.Na niebie świeciły gwiazdy. Zauważył znajomą sylwetkę,która przeszła przez podwórko hotelu.
Amelia?
Ubrał się szybko i poszedł za nią.
Noc była mglista,trudno było śledzić dziewczynę.
Gdzie ona idzie?
Szli uliczkami miasteczka.Zel widział każdy jej ruch.Zatrzymała się przed biblioteką.
Wczoraj była zamknięta,Zel chciał się do niej wtedy brutalnie włamać,ale odwiedli go od tego.
Co ona robi?!
Amelia właśnie otworzyła drzwi wytrychem.
Zela zamurowało.
Nie dosć,że śnią się mu jakieś głupsta z nią związane,to jeszcze w rzeczywistości popełnia głupstwa.
Boshe,co on z nią ma....
Weszła do biblioteki.Zel zajął strategiczną pozycję na zewnątrz.
Co ona tam robi?!
Podszedł bliżej drzwi i zajrzał.
Amelia przetrząsała wszystkie półki.A trzeba powiedzieć,że księgarnia była spora...Spojrzał na dział,w którym buszowała. "Odczyny,uroki".
Szuka...dla niego..?
Dla niego?
-To nie to....-usłyszał jej cichy głos.Odrzuciła książkę za siebie i sięgnęła po następną. Przerzuciła parę kartek i kniga znowu poszybowała na piętrzący się stosik.W końcu przerobiła całą alejkę.Westchnęła i rozejrzała się po pomieszczeniu.
-Hmmmm...Gdzie jeszcze można znaleźć odczyny klątw?Trudno,przeszukam całą bibliotekę.-zabrała się do pracy.Zela znowu zamurowało.
Czyli jednak szuka dla...niego....
Co ma zrobić?
Jak zareagować?
Amelia przecież łamała swoje żelazne zasady sprawiedliwości!
Włamała sie do biblioteki i szuka książki!
I to wszystko dla NIEGO!
-Nieee,tu już raczej nic nie znaj...Hm?-znowu zajrzał do biblioteki.Amelia siedziała na podłodze i czytała coś w skupieniu.Uśmiechnęła się i wstała.Położyła na ladzie należną sumę za książkę,którą trzymała w ręku.Wyszła na zewnątrz.Wstawiła drzwi,dotknęła ich i wypowiedziała pewne zaklęcie.Po chwili były jak nowe.
Zel obserwował ją z dachu.To zaklęcie musi być niezłe...Przydatne do "nocnych eskapad".
Amelia ruszyła szybko w stronę hoteliku.Zaczynało świtać.
Ujawnić swoją obecność?
Chyba powinien...
Zeskoczył tuż przed nią.Nie kryła zdziwienia.
-Zel..Zelgadis-san?Co pan tutaj robi?-schowała książkę za siebie.
-Pytanie powinno brzmieć,co ty tutaj robisz,Amelio.
-Ja?Poszłam się tego..no...przejść!
-Amelio,nia kłam.Widziałem,co zrobiłaś.-spuściła główkę,ale książki nadal nie chciała pokazać.
-Bo...ja myślałam,że...że tam może się znaleźć coś,co by panu pomogło....Bo panu tak na tym zależy..
-Amelio,mogłaś z tym przecież poczekać.Nie trzeba było od razu...-spojrzała na niego.
Zarumienił się do granic możliwości.
Ten sen.....
-Ma pan rację.Poniosło mnie.-znowu spuściła wzrok.
-Nie ważne.Wracajmy.-nie nalegał,żeby pokazała mu ową tajemniczą książkę.Może sama to zrobi..?
Doszli do hoteliku.
`
Rozstali się przy pokoju Amelii.Weszła do niego cicho i zamknęła za sobą drzwi.Westchnął.
Może później coś się wyjaśni?
Znowu przypomniał mu się ten sen.
Dziwny.
Szczególnie zakończenie.
Amelia,która umiera mu w ramionach,a on nie może nic zrobić.
Potrząsnął głową,jakby chciał czemuś zaprzeczyć.
Nie,to się nie zdarzy....
Położył się na łóżku.
Może jeszcze trochę pośpi... [Tak propos,patrzałki mi się kleją....~_~]
Ciemność,wszędzie...ciemność....Małe światełko.Podpłynął do niego i ujął je w dłonie.
Przeobraziło się w Amelię.
Świeciła jakąś tajemniczą,jasną łuną.
Zarzuciła mu ręce na szyję.Obraz wokół nich się zmienił.Znajdowali się na kwiecistej łące.Zawiał lekki wietrzyk.Amelia uśmiechnęła się ciepło do niego.I pocałowała go.
Nie protestował.
Nie chciał.
Taka ciepła...Delikatna....Jego Amelia....Tylko jego...Tylko ta chwila..tylko teraz....
Nagle poczuł jakby drgnięcie.Spojrzał na Amelię.
Z jej ust płynęła strużka krwi.
Za dziewczyną stała jakaś zakapturzona postać.Zel zauważył tylko to,że jej oczy są czarne.
I puste.
Postać rozpłynęła się.
Zel podtrzymywał Amelię,próbował jej pomóc....Uzdrowienie,jedno za drugim....Dlaczego ta krew nadal płynie?Dlaczego nie chce przestać płynąć?!
-Stój!!!!-obudził się zlany potem.Przetarł czoło ręką.Znowu głupi sen....
Chyba przestanie sypiać. [Długo nie pociągnie.=_= <-tak teraz wyglądam.Spać!]
Spojrzał w okno.Pora zejść na śniadanie.
`
Lina była podekscytowana.Gourry korzystał z okazji,że Lina nie patrzy i wyjadał jej śniadanie.Zel przysiadł się do gromadki.Xellos i Filia pili herbatkę dyskutując,jakie unowocześnienia wprowadzić w sklepie [Xellos prowadzi razem z Filią interes].Łyknął kawki.
Teraz,drogi czytelniku,zastanawiasz się zapewne,czym jest owa rzecz,która sprawiła,że Lina Inverse nie zwróciła uwagi na to,że Gourry wykrada jej żarcie.Otóż Lina przeglądała książkę,którą przyniosła Amelia[Wcisnęła Linie kit,że rano była w bibliotece.Po części to prawda,ale....].
-Amelia,to jest wspaniałe!!Ba!To ty jesteś wspaniała!!!
-Bez przesady,panno Lino.-zarumieniła się księżniczka.Starała się unikać wzroku chimery.
-O co chodzi?-spytał grzecznie chimerek.
-A o to!!!-pokazała mu księgę Lina.-Amelia ją znalazła rano w bibliotece!!!
-I co z tego?
-A to,że jest tu sposób na twoje problemy!!!!!-uśmiechnęła się ruda.
Czyli jednak.....
-A co jest tam konkretnie napisane?
-Mapka z miejscem Berła Aphokalipsy.Podobno ma wielką moc i może spełniać życzenia.Ale fajosko!!
-Lina,a skąd się to Berło wywodzi?-spytał blondynek,który skończył śniadanko.
-Berło Aphokalipsy stworzył sam braciszek LON,Aphokalipsa.Berło to posiada część jego mocy.
-A co się stało z Aphokalipsą?
-Gourry,czy ty niczego nie wiesz?!Eeech,no dobra.Aphokalipsa zbuntował się przeciwko LON.Chciał stworzyć nowy świat i przy okazji zabić swoją siostrunię.LON go podobno zabiła,ale chodzą też legendy,że go wchłonęła i przez to stała się jeszcze potężniejsza.
Zapadła cisza.
-To co robimy?-spytała Filia,podczas gdy Xellos nalewał jej kolejną filiżankę herbatki.
-Jak to co?!Wynajmujemy statek i płyniemy po Berło!!!!
-JEEJ!-przytaknęli wszyscy.
`
Na nadbrzeżu było niezwykle głośno.Jakaś ruda pannica wraz z kompanami próbowała wynegocjować mniejszą opłatę za wynajęcie statku.Gourry i Amelia poszli kupić jedzenie na drogę.
-JAK TO?!?!?TYLE FORSY ZA TĘ ŁAJBĘ?!!?!?!-wskazała za siebie ręką.
-Jeżeli pani chce,może pani popłynąć łódką.
-PROTESTUJĘ PRZECIWKO TAKIEMU TRAKTOWANIU KLIENTÓW!!!!WIE PAN,KTO ZE MNĄ PODRÓŻUJE?!!?!?!
-Bill Clinton?
-NIEEE!!!!AMELIA WILL TESLA SEYRUUN!!!!SAMA KSIĘŻNICZKA!!!!
-Niech pani nie kłamie.
-BO JAK CI PRZYWALE....-Zel położył Linie rękę na ramieniu.
-Może lepiej nie mówić,że Amelia płynie z nami?
-Ale może wtedy obniży cenę...O,Amelia!!-krzyknęła w kierunku nadchodzących.
Gourry był cały obładowany żarciem.Lina podbiegła do Amelii i pociągnęła ją do faceta.
-Widzi pan?Księżniczka jak żywa!-Amelia nic nie kapowała.
-Rzeczywiście!O,pani,niechże pozwoli pani,że podaruję wam najlepszą łódź,jaką mam....
-No,teraz gada od rzeczy.^^-ucieszyła się Lina.
Zel westchnął.Miał złe przeczucia co do tej wyprawy...Jego uwagę przykuła postać wpatrująca się w niego ciemnymi oczyma.Przeszedł go dreszcz.
Zupełnie jak ta postać ze snu....
Osoba podeszła do Liny,która już wynajęła statek.Zdjęła kaptur.
Dziewczyna?
Długie,białe włosy upięte w zgrabny koczek i ciemne,wręcz czarne oczy.
-Witam.Słyszałam,że wybierają się państwo na wyspę Burjan?
-No,racja.A ty kto?
-Jestem Miranda,miło mi.Ja także zmierzam na tę wyspę.Byłabym rada,gdybyście mnie ze sobą zabrali.- Lina patrzyła na nią podejrzliwie.
-Musimy się naradzić.
-Zapłacę.
-Postanowione,jedziesz z nami!-odparła natychmiast Lina i pociągnęła Gourrego na statek.Za nimi ruszyli Filia i Xellos,następnie Zel.Miranda podeszła do Amelii.Zel podsłuchiwał. [Oj,nieładnie!]
Ta dziewczyna od razu wydała mu się...podejrzana.Intrygująca.
-Amelia Will Tesla Seyruun?To zaszczyt móc cię poznać.-powiedziała przybyszka.
-Dziękuję.Ja również jestem rada ze spotkania.-Miranda uśmiechnęła się dziwnie.
`
Płynęli już jakiś tydzień.Dobrze,że Amelia i Gourry nakupowali jedzenia,bo by mi bohaterowie pousychali z głodu zanim skończyłabym ficka....Ale do rzeczy.^^
-Lina,ile jeszcze będziemy płynąć?-blondynek oparł się o balustradę obok niej.
-Około dwóch tygodni....Jeżeli Xellos utrzyma kurs.-looknięcie na demonka,który ubrał się jak nieprzymierzając Bonaparte i kierował statkiem.
-....Albo miesiąc.-dodała po chwili ruda.
Filia podeszła do Xellosa.
-Dlaczego się tak śmiesznie ubrałeś?
-A co?Nie podoba ci się,słonko?Za mundurem panny sznurem.^^
-Ja nie lecę na każdego gościa w mundurze.
-To w co mam się ubrać,żebyś poleciała na mnie?
-Hmmmmmm....Piżamkę w różowe słoniki?-powiedziała z uśmiechem.
-Szykuj się w nocy.Będziesz miała swoje słoniki.-powiedział poważnie.A potem roześmieli się oboje.
Amelia siedziała na górnym pokładzie i patrzyła w morze.Ten widok bezkresu zawsze ją uspokajał.
Tylko szum fali i powiew wiatru....
-Cześć.Co tu tak sama siedzisz?-spytała z uśmiechem Miranda.
-Lubię morze.Rzadko wyjeżdżam,więc rozkoszuję się chwilą.-Zelgadis przeszedł przez pokład.
Miranda uśmiechnęła się.
-Podoba ci się ten facet?-Amelka się rumieni jak dojrzałe jabłuszko w promieniach Brazylijskiego słońca. [Sorry,jest późno,więc mój móżdżek trochę...teges...no,wiecie....Sorki ^^]
-No,powiedz!Przecież nie pójdę i mu tego nie powiem.
-...A nawet jeśli to nic z tego.
-Dlaczego?
-...Bo pan Zelgadis jest strasznie zamknięty w sobie....
-Aha,to zmienia sytuację....
-Ale już i tak jest lepiej niż przedtem.Teraz jesteśmy wszyscy przyjaciółmi,a pan Zelgadis chyba zaczął się akceptować.
-Taa...Nie przeszkadzam ci w relaksac...Ej,co to jest?-wskazała na horyzont.
-Wyspa?
-Wyspy się nie ruszają.Lina!-krzyknęła Miranda.
-Czego?!
-Patrz!-wskazała na punkt przemieszczający się w ich kierunku.
-Co to do ciemnej dżumy jest?!-Filia podeszła do grupki.Po chwili dołączył też Zel.
-Może smok morski?Słyszałam,że w tym okresie przemieszczają się w poszukiwaniu nowych terenów łowieckich.-powiedziała Filia.
-A czy one są groźne?-spytała Lina.
-Nie,przynajmniej kiedyś nie były.A teraz podobno atakują statki.....
-Ekhem,nie chciałabym przerywać,ale....-odezwała się Miranda-ON TU JEST!!!!!!
-W NOGI!!!!!-krzyknęła Lina.
-Przecież jesteśmy na statku!!!
-Właśnie,zapomniałam....Amelia,uważaj!!!!-smok właśnie wycelował ogonem w pokład dokładnie w miejsce,w którym stała księżniczka.W tym samym czasie głowa gada próbowała spalić Mirandę.
Zel uratował Mirandę.Amelia odskoczyła.
Statek przełamał się na pół.
Gadzina ryknęła. [I nie chodzi mi o Mirandę!][Na jedno wychodzi, to gad i to gad-Megami][Racja^^]
-Tyś,który od nocy ciemniejszy.Tyś,który od krwi strugi czerwieńszy.Powołuję się na imię Twe potężne,w nurcie czasu zanurzone.Ciemności przysięgę składam,iż na wszystkich wrogów,którzy na naszej drodze stanąć mieli czelność,łącząć Twą i moją siłę ześlę po równo zniszczenia moc!!!!
Gourry złapał Amelię w locie.Trochę oberwała,była nieprzytomna.Po chwili się obudziła.
-Co..?Gdzie ja...Pan Zelgadis?-spojrzała nieprzytomnie na Gourrego.
-Wybacz,ale to ja cię chwyciłem.Zel jest trochę zajęty Mirandą. [Ble!]
Spojrzała na drugą połówkę statku.Zel trzymał w ramionach Mirandę. [Ble!]
Poczuła się dziwnie.
Wstała.
Lina skończyła wypowiadać zaklęcie,a teraz celowała w smoka.
-DRAGU SLAAAAVEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!
Bum,plask,chlust,trzask,ryk. [Tym razem też nie chodzi o Mirandę!]
-Amelia!!!!-usłyszała znajomy głos.To Zelgadis krzyczał.
Za późno zauważyła ogromną falę,która zmyła ją z pokładu.Wprost do morza.
Woda jest taka delikatna....
Coś ciężkiego przygniotło ją.
Tonęła.
Nie słyszała nic,tylko czuła wolność.
Widziała swoich przyjaciół,pannę Linę,pana Gourrego,pana Xellosa,pannę Filię i...Zelgadisa...
Uratował Mirandę...A nie ją....dlaczego?
Głupia,przecież to jego wybór....Sam decyduje,kogo lubi,a kogo....
Kocha....
Poczuła jakby jej płuca coś rozsadzało.Brakowało jej powietrza.
Koniec?
Już nigdy ich nie zobaczy?
Tyle jeszcze im miała powiedzieć....Wyjaśnić sprawy z tatą.....Powiedzieć Zelgadisowi,że ona go...
Już jej było wszystko obojętne.
Koniec.
Zaśnie na dnie oceanu.
Spokojnego morza.
Poczuła szarpnięcie.Nie miała siły,żeby otworzyć oczy.Już na nic nie miała siły.
Ciemność.
`
Dopłynęli do jakiejś wyspy.Okropnie zmęczeni padli na piasek i oddychali głęboko.Z morza wynurzył się Zelgadis z Amelią na rękach.Lina rzuciła się im na spotkanie.
-Zel!Co z Amelią?-sprawdziła,czy oddycha.
Zamarła.
-Amelia!!!-zaczęła nią potrząsać-Obudź się,słyszysz?!!!Amelia!!!
-Może sztuczne oddychanie?-podpowiedział Xellos zajmując się Filią.
-WŁAŚNIE!!!ZEL!!BIERZ SIĘ DO ROBOTY!!!Gourry,idziemy poszukać drewna na opał.
-To my jakiegoś żarcia.-Filia i Xellos wstali.
Zel położył Amelkę na piasku.Sztuczne oddychanie?
Musiał działać szybko,bo inaczej....
Ale się wstydził.
Musi ją jednak uratować.
Z bijącym sercem nachylił się do jej ust.
"To nie jest sen...."-pomyślał.
`
-Gdzie ja jestem?-rozejrzała się wokół.Wszędzie ciemność.A w oddali małe,jasne światełko.Podpłynęła bliżej niego i ujęła je w dłonie.
Przeobraziło się w Zelgadisa.
Objął ją w talii i uśmiechnął się ciepło.Pocałował ją.
Serce zaczęło jej mocniej bić.
Czyli jednak...kocha ją..?
Poczuła zimno.
W ustach ciepłą,gęstą ciecz.
Zel popatrzył na Amelię ze strachem w oczach.
Upadła mu w ramiona.
Boli...Wszystko boli...Ale najbardziej serce....Próbuje ją ratować,ale to na nic....Ile strachu jest w jego oczach...Ile troski...Błagania....
-Nie odchodź!!Wracaj!....
-Wracaj!!-usłyszała wyraźniej jego głos.Ten sam,tyle że bardziej realistyczny.Nie otwierała oczu. Starała się złapać powietrze.
Miranda uklękła przy nich.Zel trzymał w ramionach Amelię,która już oddychała.Odetchnął.
-Zależy ci na niej,prawda?
Amelia zesztywniała nieco.Wszystko słyszała.
-......
-Heh,nie chcesz mówić to nie,ale muszę ci podziękować za uratowanie życia....-nachyliła się i pocałowała szybko.
Amelia otworzyła oczy.
Chciała krzyknąć,uciec,cokolwiek,byleby tego nie widzieć....
Poruszyła ustami.
Serce znowu boli....
A ten sen...
...był tylko snem....
Zel odepchnął od siebie Mirandę.Uśmiechnęła się.
-Co,nie podobało się?Mogę ci dać o wiele więcej.... [Nie jestem zboczona,nie jestem zboczona..]
-Odwal się ode mnie!-poczuł na sobie wzrok. [Nie jesteś!No,może trochę....-Megami]
Spojrzał na Amelię.
Zastygł w bezruchu.
Patrzyła na niego oczami pełnymi łez.
Odepchnęła go lekko i wstała niepewnie.Ruszyła przed siebie.Miranda zaśmiała się.
Zel zacisnął pięści i odwrócił się w stronę rechoczącej Mirandy.
-Dlaczego to zrobiłaś!?-nie wiedział,czemu na nią krzyczy.
Czuł złość.
Ciągle widział twarz Amelii.
Tyle smutku,żalu,rozczarowania....
Uśmiechnęła się.
-Uuuu,może dlatego,że mi się spodobałeś?-przysunęła się bliżej niego.Odepchnął ją.
-Zostaw mnie w spokoju.Amelię też.
-Głupek.Przecież wiesz,że nie możesz z nią być.Ona jest księżniczką.A ty?Zwykłą chimerą!!!
Zastanowił się.
Miała trochę racji.
Nie mógł dać Amelii niczego.
I do tego jest chimerą.....
-Mylisz się.-odparł z mocą.
-Co?
-Ona jest jedyną osobą,która mnie zaakceptowała.I jeszcze jedno...-wstał z ziemi i ruszył po śladach Amelii.Miranda patrzyła na niego ze złością.
-...Ona nigdy nie nazwałaby mnie chimerą.-patrzyła na oddalającą się sylwetkę.
-...Głupek.
`
Szła coraz szybciej i szybciej.W końcu zaczęła biec.Byle dalej...Dalej od tego....
Łzy popłynęły ze zdwojoną siłą.Obraz zamglił się.Potknęła się i upadła.
Podniosła się i zaczęła płakać.
Dlaczego?
Serce tak boli....
Przecież...nigdy jej niczego nie powiedział,a ona myślała niewiadomo co....
Ujrzała jego twarz.
I ten sen...W którym byli jak dwie bratnie dusze....
...a teraz tak sobie obcy.....
Poczuła,że ktoś ją głaszcze po główce.Podniosła zapłakane oczy.
Zel uśmiechnął się słabo.
Spuściła wzrok.
Nie chciała nic mówić.Wciąż to widziała...Zelgadisa i Mirandę... [Ble!]
W uszach jej szyderczy śmiech.
Serce tak boli....
-Amelia...Hej,spójrz na mnie...-nie reagowała.
Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy.
Nie mogła.
Podniósł jej twarz.Wyrwała się i znowu patrzyła w dół.
Westchnął.Ujął jej dłoń i położył sobie na sercu.
-Słyszysz?
Spojrzała na niego pytająco.
-Boli.Teraz bardzo boli.Czuję,jakby się kruszyło.-patrzył gdzieś w dół i rumienił się lekko.
-...Dlaczego..?-zdobyła się na odwagę i zapytała.
-...Bo cię zraniłem.I nie chciałem tego,naprawdę.Chcę,abyś była szczęśliwa...
Mijały sekundy.Łzy znowu cisnęły się do oczu.Tym razem ze wzruszenia.
Nie wiedziała,kiedy ją pocałował.
Ten sen....Ten sen....
Ona nie umrze.
Nigdy na to nie pozwoli.
Nie pozwoli.
Za bardzo ją kocha.
Jego Amelia...Delikatna...ciepła.....Jak ze snu.......Ale to nie jest sen.
To jest prawda.
I będzie z nią już na zawsze.
`
Wracali do miejsca,w którym powinna być Miranda.Amelia była trochę osłabiona,więc Zel niósł ją na rękach.Wtuliła się w niego i zamknęła oczy.
Słyszała bicie jego serca.
Równomierne i spokojne.....spokojne....
"Błagam,niech on tu będzie,gdy otworzę oczy..."
Zasnęła.
Niósł ją spokojnie na rękach.Spała.Uśmiechnął się do siebie i szedł ostrożniej.W końcu dotarli na miejsce,lecz tam nie było żywej duszy.Rozejrzał się wokół.
Gdzie ta Miranda polazła?!
A zresztą...To nie jego problem.On ma tutaj Amelię.
Położył ją delikatnie na piasku i oparł jej głowę o swoje ramię.Gładził ją delikatnie po twarzy.
Z lasu wynurzyła się Lina,za nią obarczony dwoma drzewami Gourry.
-Yahooo!!!!A,gdzie jest Miranda?
-Nie wiem.
-Jak to "nie wiesz"?!Nie pilnowałeś ich?!-Zel opowiada małe zajście i rumieni się przy tym. Oczywiście nie wspomina o tym,że całował się z Amelią,ale....to już mały szczegół.^^
Z lasu wychodzą Xellos i Filia.Xellos niesie niedźwiedzia,a Filia stado zajęcy.
-Jeeej!!!!Będzie uczta!!!Gourry!!Rozpalamy ognisko!!!
-A potem?-spytał chimerek.
-Wyruszamy dalej!! [Dobrze,że olali Mirandę ^^]
-A ja z Xellosem poszukamy Mirandy.-teleportowali się. [A jednak nie.... -_-']
Amelia obudziła się.Lina przywitała ją i zajęła się przygotowywaniem żarcia wraz z Gourrym.
Księżniczka oparła się z powrotem o ramię Zela.
`
Po dwóch godzinach Filia i Xellos wrócili z poszukiwań Mirandy.[Ble!]
-I co?Macie coś?-spytała Lina znad zajęczego mięska.
-Nie.-powiedziała Filia siadając przy ognisku.
-Przeszukaliśmy całą wyspę,wzdłuż i wszerz,ale jej nie znaleźliśmy.Nie mogliśmy wyczuć też jej aury.
-Może poszła się utopić?-zauważył blondynek dokańczając niedźwiedzia.
-Gourry!
-Przepraszam.Żartowałem.-kajał się szermierz.Lina skończyła jeść. [Już?Tak prędko?!]
-Jesteście pewni,że jej tu nie ma?-smoczyca i demon skinęli łebkami.
-W takim razie,gdzie ona jest?-spytała Lina.Xellos zamyślił się.Chwycił patyczek i napisał na piasku słowo "Miranda".Filia zaglądała mu przez ramię.
-Co robisz?
-Myślę....-otworzył ślepka.
-Co ten świrus znowu wyprawia?-spytała Lina Gourrego.Blondynek wzruszył ramionami.Xell skończył bazgrolić na piachu.
-MAM!!!!!JUŻ WIEM!!!!-wykrzyknął.
-Co wiesz?!
-Imię "Miranda" od tyłu to "Adnarim".-mówił podekscytowany demonek.
-No i?-reszta nie bardzo kapowała sensu.
-To,że Adnarim była żoną Aphokalipsy!-wykrzyknął Xellos i zadowolony ze swego odkrycia uśmiechnął się do Filii.
-I co z tą żoną?Sugerujesz,że jest nią Miranda?
-Ja to wiem!!!To dlatego nie możemy wyczuć jej aury!!
-Dlaczego?
-Adnarim była zwykłym człowiekiem.Pewnego dnia Aphokalipsa pojawił się w waszym świecie.Poznał Adnarim,zakochali się w sobie.Normalka,uch!-Filia trąciła go łokciem.
-Sorki^^' Jak już mówiłem,to jak się o tym LON dowiedziała,to tak się wnerwiła,że postanowiła zabić swojego braciszka.Bo chciał zniszczyć świat razem z Adnarim.Nio i to już koniec.
-Chlip,jak ty pięknie opowiadasz!-wzruszyła się Filia.
-Dzięki,skarbie^^-odpowiedział demonek.-A te słoniki są nadal aktualne?-dała mu kuksańca w bok.
-Dobra,śpimy.Zel,ty obejmujesz wartę.Potem Gourry,Xellos,a potem...
-Mogę czuwać całą noc.
-Serio?Jak chcesz.Dobranoc!-odeszli trochę od ogniska.Nagromadzili wielkie liście i potraktowali je jak łóżka najwyższej klasy.
Zapadła ciemna noc.
`
Siedział wpatrzony w ognisko.Płomienie strzelały w górę wydając przy tym cichy trzask.Dorzucił drewna do ogniska.Robiło się zimno...
Poczuł ciepłą dłoń na ramieniu.Amelia usiadła koło niego i oparła głowę o jego ramię.
-Nie śpisz?-spytał cicho.
-...Jakoś nie chcę.Ostatnio dręczy mnie jeden sen.-Zel wytężył słuch.
-Jaki?
-Dziwny.Jesteśmy razem na kwiecistej łące,jest miło i błogo..Aż tu nagle....-zawiesiła głos.
-....Ktoś cię zabija.-dokończył Zel.
-A ty próbujesz mnie ratować,ale to na nic....-spojrzała na niego zdziwiona.
Czy to możliwe,żeby mieli ten sam sen?
A może widzieli swoją przyszłość..?
Uśmiechnął się,żeby ją uspokoić.
-To tylko sen,nie martw się.-przytulił ją mocno do siebie.
Westchnęła.
Pogładził ją po główce.
-Śpij,Ame.Należy ci się odpoczynek.-spojrzała na niego z uśmiechem.
-Muszę ci jeszcze za coś podziękować...-pocałowała go.-Za uratowanie mi życia.
-Chyba będę cię musiał ratować częściej.
-Nie mam nic przeciwko.-przytuliła się do niego.Zanim jednak zamknęła oczy,zwróciła się do Zelgadisa.
-Obiecaj mi,że gdy otworzę oczy,nadal tu będziesz...
-Obiecuję.Śpij,Ame.-uśmiechnęła się do niego ciepło i wtuliła w jego ramię.
Zel zaczął się zastanawiać.Mieli ten sam sen....Zupełnie taki sam....A jeżeli oni naprawdę widzieli swoją przyszłość..?
Spojrzał na Amelię wtuloną w niego.
Jeżeli już jej nigdy nie zobaczy...?
Pogładził ją po twarzy.
Nie chce jej stracić....Nie teraz,kiedy wszystko zaczęło się układać...
Nie teraz....Ani nigdy....
Musi ją bronić...Musi....
Wstawał nowy dzień.
`
Linka otworzyła zaspane oczka.Looknięcie,czy Gourry jest obok.Blondynek spokojnie chrapie,wszystko gra.Skoro Gourremu nic nie jest,to w porządku.Looknięcie na czuwającego Zela.Coś przykuło uwagę czarodziejki.Zamiast samej chimerki widzi dwie przytulone postacie.
Amelia i Zel?
-No,no,noooo....-i położyła się spać obok Gourrego.
Filia wtuliła się w Xellosa.Cieplutko. [^^ 4 Megami]
Przytuliła się mocniej z poczuciem bezpieczeństwa.
Sielanka.
-JEEEEEEEEEEEEEEŚĆ!!!!!-zaryczała [Nie,nie Miranda] Lina.Gourry jej akompaniował.
-JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEŚĆ!!!!!!!!-wrzasnęli oboje.
-HERBATYYYYY!!!!-lamentowali Xellos i Filia.Mieli przy sobie swoje ulubione filiżanki.
Lina i Gourry poszli coś upolować.Dla odmiany Xellos i Filia poszli po drewno na opał. [I te dwa drzewa diabli wzięli.Kurka,jeszcze trochę i cały las przetrzebią!]
Zel i Amelia zostali w obozie sami.Amelia starała się zrobić prowizoryczne ziółka.Zel cośtam obliczał na piasku.Westchnął.Amelka ucierała liście jakichś ziół na proszek.
Przyjrzał się jej z uwagą.
Obawy wróciły.
A jeśli...ona naprawdę....odejdzie...?
Nie chce zostawać znowu sam....
Podszedł do niej i objął ją od tyłu.Spojrzała na niego pytająco.Przytulił ją mocniej.Chwyciła go za rękę i uśmiechnęła się.
-Ame,obiecaj mi,że nie odejdziesz...Ani na chwilę...Proszę,obiecaj...-wtulił swoją głowę w jej.
-Nigdzie nie idę.Ale ty też już nie odejdziesz,prawda..?-uśmiechnął się.
-Nie zostawię cię.-odwróciła się do niego twarzą i zarzuciła mu ręce na szyję.
Nachylił się do jej ust.
Usłyszeli śmiech.Szyderczy i straszny.Rozglądali się wkoło.Zel zasłonił Amelię,która wczepiła się w jego ramię.Na plaży nie było nikogo.
-Co jest..?-nagle przed nimi pojawiła się Adnarim.
Zela przeszedł dreszcz.
Jej oczy były puste,bez życia.
Zasłonił jeszcze bardziej Amelię.Adnarim spojrzała na nich z odrazą.
-Głupiś,chimero....Co ci z tego przyjdzie?-wskazała głową na Amelię.
-Nie twój biznes.-Adnarim roześmiała się.
-Mój ukochany był taki jak ty.Tajemniczy,zamknięty w sobie....Chyba dlatego cię polubiłam....A ty, mała,lepiej uważaj,żeby ci go nie odebrali...Tak,jak zrobiono to mnie....-Zel ścisnął Amelię za rękę.Przysunęła się bliżej,Adnarim kontynuuowała.
-I nagle poznałam was.I ciebie,chimero.Przypominasz mi mego małżonka...aż do bólu....I wiesz co? Sprawię,że staniesz się moim jedynym.A dla naszego dobra zabiję tę małą....-w jej ręku pojawiła się olbrzymia kosa.Ruszyła z ogromną prędkością na Zela i Amelię.Chimerek chwycił księżniczkę wpół i odskoczył w bok.
-Fire Ball!!-Adnarim oberwała.
Zel i Amelia uciekli do lasu.Przedzierali się przez gąszcz.Najpierw Zel,potem Amelia....
Wybiegli na polanę usianą kwiatami.Zastygli w bezruchu.
-.....Ten sen.....-wyszeptała Amelia.Zel myślał gorączkowo.
Gdzie jego opanowanie?!
Musi się uspokoić,bo inaczej nie obroni Amelii!
Już zrozumiał.
To przeznaczenie.
Nie uniknione....
-Amelia,musimy stąd uciekać!-pociągnął ją mocno,ale ona nadal stała.
-No rusz się!Bo inaczej....Inaczej...ona cię zabije...-spojrzał na nią błagalnie.Uśmiechnęła się ciepło i pogładziła go po twarzy.
-Ty wiesz,że to i tak się stanie.Przed pzeznaczeniem nie uciekniemy.
-Nieprawda!Słyszysz?To kłamstwo,zwyczajne kłamstwo!!-oczy zaszły mu mgłą.
Amelia,jego Amelia....Dlaczego?
Dlaczego nie może z nią być?
Nie chce jej tracić....
Nie teraz,kiedy już jej wszystko powiedział....
Kiedy wreszcie zrozumiał....
Przytuliła się do niego.Łzy spływały po jego policzkach.
Zelgadis,który płacze....
Nigdy nie chciała tego zobaczyć....
Chce,by był szczęśliwy....
Pogładziła go po twarzy i otarła łzy.Chwycił jej dłoń i pocałował ją.
-Amelia....Ame...-pocałował ją.
Serce boli...
Dlaczego pożegnanie..?
Jak sen....
....tyle,że prawdziwy....
Ostatni raz jest z nią....
Nie chce....
-Ame,kocham cię...Pamiętaj...-przytuliła się do niego mocno.
-Nie zapomnę...-drgnięcie.
Zel otworzył oczy.Amelia krwawiła mocno.
Kosa Adnarim zraniła ją dogłębnie.
Osunęła mu się w ramiona.
Adnarim zniknęła.
-Uzdrowienie!!Uzdrowienie!!Uzdrowienie!!-starał się wiedząc,że to na nic.
Patrzyła na niego z uśmiechem.
Chciała,aby właśnie taką ją zapamiętał.
Radosną,bo jest z nim.
Uniosła rękę,pogłaskała go po główce.
Nadbiegli Lina,Gourry,Xellos i Filia.
-ZEEEL!!!!AMELIAAAA!!!-krzyczała czarodziejka.
Zel nie słuchał.
Patrzył na martwą Amelię,która po chwili rozpłynęła mu się w ramionach.
Po niebieskim policzku popłynęła łza.
`
Znowu płynęli przez ocean.Xellos przeniósł ich do pobliskiego portu i tam wynajęli łódź.Wśród załogi panowała grobowa cisza.Zel stał oparty o burtę statku i wpatrywał się w horyzont.
Amelia lubiła morze....
Spuścił smutno głowę.
Lina przyglądała się mu ze smutkiem.Razem z Gourrym nie mieli na nic apetytu.Lina była zła na siebie,że nie pożegnała się z Amelią...Że nie mogła jej pomóc....Że jej nie było....A gdy już przyszła na miejsce....
Okazało się,że jest za późno....
Zacisnęła pięści.Gourry położył jej dłoń na ramieniu.
-Nie możesz się za to winić.Nikt z nas nie może.Tak musiało być....-powiedział blondynek.
-Heh...Powiedz to jemu...-wskazała na Zelgadisa.
-Ty to zrób.
-Ja?!
-Przecież jesteś jego przyjaciółką.Powinnaś mu pomóc.
-Ale....
-Ja się nie pogniewam,idź.-uśmiechnął się do niej i wypchnął lekko.
Podeszła do Zela i oparła się obok niego.Nie odezwał się od...jej śmierci.
-Jak samopoczucie?-spytała beztrosko.Beztrosko-tylko z pozoru.
-..Bywało lepiej,ale dzięki za troskę.-Linka zamyśliła się.
-W sumie to nie moja sprawa,ale...to była Adnarim?
Skinął głową.
-Zemsta za to,że ją odtrąciłem.Tylko dlaczego do cholery zabiła Amelię?!-Lina spojrzała na niego.
No tak,w końcu ten kamieniasty facet też ma uczucia......
-Słuchaj,Zel...Ja się tam na pocieszaniu nie znam,ale...wiesz,nam też jest ciężko i w ogóle....
-Dokąd teraz płyniemy?-uciął.
Nie chciał słów pocieszenia.
Ta rana jest zbyt głęboka.
-Tam gdzie zmierzaliśmy wcześniej,na wyspę Burjan.Po Berło Aphokalipsy.Idę coś zjeść.Trzymaj się!!
Poszła.
Nadal patrzył w bezkresną,błękitną wodę.
Błękitne jak jej oczy.....
Zacisnął usta.
Nie może teraz płakać.
Nie teraz....
Na drewno pokładu upadła łza.
`
Siedzieli pod pokładem i jedli kolację.O dziwo,bez żadnych przepychanek i kłótni.Cicho,spokojnie... Weszła Filia i zauważyła brak dwóch osób.
-Xellos zaraz przyjdzie,a gdzie Zelgadis?
-Poszedł spać.-wymamrotała Lina znad udka indyka.
-Mówił coś o snach.-powiedział Gourry zabierając się za potrawkę z dzika. [Jestem głodna!BURK!]
-Aha...No,to smacznego...-powiedziała i dołączyła do posępnego grona.Wszedł Xellos.
Na widok wyciszonej grupki zamrugał oczkami.
-Ktoś umarł,a ja nic nie wiem?AAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!-na mazoku posypały się różnego rodzaju talerze,sztućce,filiżanki i......
-FIRE BALLLLL!!!!!!!!-no właśnie.
-Uuuuu,boooli....
-To bądź bardziej taktowny!!-wrzeszczała na niego Lina.
-Ja chciałem tylko rozładować sytuację!
-TO ŹLE SIĘ ZA TO ZABRAŁEŚ!!!!!!!!-wpieniała się ruda.
-Wybaczcie^^'
Tymczasem w kajucie Zela....
Położył się na łóżku i przymknął oczy.Chciałby,aby z nim teraz była...
Jak sobie bez niej poradzi..?
Chciałby mieć teraz inny sen...Taki,w którym ona jest...W którym są szczęśliwi...
I żeby ten sen stał się rzeczywistością....
Zasnął.
Ciemność...Wszędzie ciemność....Boi się....Panika....Dlaczego tu jest?Dlaczego jest sam?Czy ktoś tu jest?Oprócz niego?Czy ktoś go widzi?Czy ktoś go słyszy?
Poczuł za sobą czyjąś obecność.Odwrócił się gwałtownie.
Ciepły uśmiech,roześmiane oczy,delikatna skóra....
-Amelia..?
Podeszła i przytuliła się do niego.
Już nie czuje strachu,nie boi się....Czuje ciepło...
I nagle rozpływa się w jego ramionach.Znika.
Próbuje ją powstrzymać,ale to na nic....
Ciemność pochłania go kompletnie.Nie broni się.
Stracił ją.
I już jej nie odzyska...
Wszędzie ciemność...
Światełko?
W rękach chimery pojawiło się małe,jasne światełko.Uśmiechnął się,gdy przeobraziło się w Amelię.
-Nie możesz się bać.Ja jestem z tobą.
-Nie ma cię...Przecież...widziałem...-przytuliła się do niego.
-Nic nie mów...Po prostu bądź przy mnie....
Obudził się z powrotem w swojej kajucie.Usiadł i zrezygnowany spuścił głowę.
-......To był tylko sen.....
-WYSPAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!-usłyszał wrzask Liny.
Wstał i wyszedł na pokład.
`
Lina skakała i cieszyła się.Gourry uśmiechał się pod nosem.Filia i Xellos pili z tej okazji herbatkę w różowych filiżankach.
-Co jest?-spytał Zel.
-WYSPA!!!WIDAĆ WYSPĘ!!!JESTEŚMY NA MIEJSCU!!!!-ruda uczepiła się ramienia blondynka.
Zel jakoś nie podzielał jej entuzjazmu.Teraz było mu już wszystko obojętne.
Bo jej już nie ma.
-Lina-san,ja bym poczekał troszkę.-powiedział Xellos.
-A to niby dlaczego?
-A jak Adnarim się tu zjawi?Wiedziała,że tu przybędziemy.Mogła zastawić pułapki.
-Noooo,możesz mieć trochę racji.Poczekamy do wieczora.Hihihihihi!
-Z czego się śmiejesz?-spytał chimerek.
-Właśnie mi się coś przypomniało.O Berle. [Nie,nie "Merle".Ale,byliście blisko!Jak chcecie Merle to czytajcie ficki mojej siostry!Niom!^.^]
-Co takiego?-spytała zaciekawiona Filia.
-NO CZY WAM KTOŚ PRANIE MÓZGU URZĄDZIŁ CZY JAK?!Berło Aphokalipsy może spełnić KAŻDE życzenie.Tak przynajmniej wynika z książki,którą....-Lina ugryzła się w język.-Sorry,zapomniałam....
-Do czego zmierzasz?
-Boshe,ruszcie mózgownicami!!Skoro potrafi spełnić KAŻDE życzenie,to może też sprawić,że przywrócimy Amelię do życia,tłumoki!!!!!!!
-Lina,a o co chodzi?-wyskoczył Gourry.
-AAAAAAAAAAAAGGGGGGGGGRRRRRRRRRRRRRRR!!!!!!!!!!!!!!!!-Lina rzuciła się na blondyna z pęściami.
Zel uśmiechnął się.Ogarnęło go jakieś takie ciepło,nie wiedział co mu jest....
"Chyba nie wytrzymam do wieczora..."-pomyślał.
Lina skończyła okładać pięściami szermierza.
-Uuuu...zemszczę się kiedyś w nocy....-odgrażał się Gourry.Lina zarumieniła się.
-To czekamy do wieczora?-upewnił się Zel.
-Nieee.Sądzę,że lepiej będzie wyruszyć już teraz.-powiedziała Lina.
Wiedziała,że to niebezpieczne,ale Zelgadis na pewno się teraz cieszy...
Miała nadzieję,że nie pomyliła się co do Berła.....
-No,co tak jeszcze stoicie?!PAKOWAĆ MANATKI I PŁYNIEMY!!!
-TAAAAK!!!-odkrzyknęli zgodnie.
`
Dopłynęli do wyspy.Plaża jak każda inna,las,muszle....ślady stóp?
-Ktoś tu był przed nami....-powiedział Xellos i otworzył ślepka. [Filia się rozpuszcza,ale...^^]
-Adnarim?-spytała Lina.
-Możliwe....
-Trudno.Musimy znaleźc berło...-ruszyli w głąb wyspy Burjan.
Po dwóch godzinach marszu.....
Zel na przedzie,potem Lina niesiona przez Gourrego(potknęła się i skręciła kostkę),pochód zamykali Filia i Xellos,którzy....pili herbatkę oczywiście. [Dajcie mi trochę,co?W końcu piszę o was!]
Filia & Xellos: SPADAJ,TO NASZE!!!!
Murasaki: Dobra,po co ta nerwówka...^^'
Doszli do podnóża jakichś gór.No,co tu dużo pisać...Góry jak góry.Żadne Jurassic Park,ani nic...Góry i już.A jak ktoś nie wie,jak góra wygląda,to niech się pakuje i w góry jedzie,o.Sama tam jeszcze nigdy nie byłam,ale oglądałam zdjęcie i przez to wiem,jak góra wygląda i....EJ?!Gdzie oni są?!!?!
Aaaa,już sobie poszli!!!Jak oni mogli mnie zostawić....CZEKAJCIE!!KTO BĘDZIE NARRATOROWAŁ!?!?!?
`
Ufff....Uff....Wewnątrz góry...Ale biegłam....ufff....Dobra,spokój.Wewnątrz góry znajdowała się wykopana jaskinia.Polegając na książce szli długimi korytarzami,unikali pułapek i takie tam....
W końcu doszli do końca tunelów.Ujrzeli ogromną salę,w której piętrzyły się różnego rodzaju kosztowności.Gdy to Lina zobaczyła.....
-$_$ FORSAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!-i rzuciła się na najbliższą górkę pieniążków.
Filia potajemnie pakowała forsiaczkę do torby.
-A tobie to po co,kotku?
-Żeby nasz interes rozkrecić,złotko.-uśmiechnęła się do Xellosa.Demonek nachylił się i pomógł jej pakować złoto do torby.Gourry szedł uspokoić Linę.Zel roglądał się po komnacie.Nie chciał złota.
Potrzebował Berła Aphokalipsy.
Chodził po sali i szukał czegoś,co by chociaż berło przypominało.Niczego takiego nie znalazł.
Czyli Adnarim znalazła je wcześniej....
Już nie odzyska Amelii....
-Cholera!-Lina i reszta już się uspokoili i patrzyli teraz na Zela.Obrócił się w ich stronę.
-Adnarim nas wyprzedziła.Tutaj nie ma żadnego Berła.
Lina spojrzała z niedowierzaniem.
Starali się na próżno?
-Szukamy dalej!Może jednak gdzieś tu jest....
Filia i Xell przetrząsali dalej skarbiec.Starali się zabrać dla siebie jak najcenniejsze rzeczy.
Nagle spod góry kosztowności Filia wyciągnęła jakąś pałkę.
-Co to jest?-trzymała w ręku berło.Na dole trupia czaszka z czarną perłą.
-FILIA!!!TO JEST TO BERŁO!!!!!
-Co?-spytała inteligentnie smoczyca.
-Berło Aphokalipsy!!Mamy je!-nagle obok Fili przesunął się szybko jakiś cień i wyrwał jej Berło z ręki.Spojrzeli na ową tajemniczą postać.
-ADNARIM!!!-wykrzyknęła Lina.
-Oddawaj Berło!!!-wrzasnął Zel.Spojrzała na niego ironicznie.
-Po co?Chcesz uratować swoją dziewczynę?To powiem ci coś ciekawego....Małżonek mój siał zniszczenie, nie daje więc wtórnego życia....Berło nie spełni twego marzenia....
-Kłamiesz!!!!Oddawaj!!!-chimerek ruszył na Adnarim chcąc odebrać jej Berło.Teleportowała się w inne miejsce sali.Lina w końcu ocknęła się ze zdumienia.
-Idziemy pomóc Zelowi!!!!!Dalej!!
-Ale,Lina..Ona powiedziała,że....-zaczęła Filia.
-Dopóki nie spróbuję,nie uwierzę.Fire Ball!!!!!-trafiła w Adnarim.Walka przeniosła się na zewnątrz.
Adnarim z łatwością odpierała ich ataki.Nie dawali jej ani chwili na odpoczynek,aby nie mogła wykorzystać mocy Berła.
-Dobra,to teraz się zaczynam wkurzać....Odwróćcie jej uwagę,a ja.....
-Jasne.-ruszyli do ataku.
-...rzucę Laguna Blade'a.-zaczęła mówić półgłosem zaklęcie.
Gourry starał się zranić ja mieczem.Xellos zaatakował lagą,Filia laserem.Zelgadis rzucał najpotężniejsze zaklęcia,jakie znał.No,miał jeszcze jednego asa w rękawie.....
-Po co się wysilacie?I tak nie macie ze mną szans...Gdyby była tu z wami wasza mała przyjaciółka,to może....-to zdanie rozjuszyło Zela.
-Tyś,który od nocy ciemniejszy.Tyś,który od krwi strugi czerwieńszy.Powołuję się na imię Twe potężne,w nurcie czasu zanurzone.Ciemności przysięgę składam,iż na wszystkich wrogów,którzy na naszej drodze stanąć mieli czelność,łącząc Twą i moją siłę ześlę po równo zniszczenia moc!!!!
-Dragu Slave?!?!?
-Z drogi!!!!
-LAGUNA BLADE!!!!
-DRAGU SLAVE!!!!-fuzja dwóch potężnych zaklęć wywołała piękny efekt.
-Co to...Jak to możliwe?!!?!?!-Adnarim nie miała sznas,by obronić się przed atakiem.Upuściła berło. Xellos teleportował się i zabrał artefakt w ostatnim momencie,tuż przed wybuchem.Pojawił sie z powrotem obok Filii.
-Mam ^^
-Jesteś kochany.
Ogromny wybuch.
`
Lina leżała na ziemi.Koło niej jej przyjaciele.Uśmiechnęła się.Wygrali.I żyją.I mają Berło.
-Uuuu..!Ale przyjemnie....To co?Do roboty!-wzięła do ręki Berło,następnie książkę.
-I piszą tam,jak to uruchomić?
-Tak,Gourry.A teraz dajcie mi się skupić.-stanęli wokół czarodziejki.
-Ty,który z Lordem Koszmarów przemierzasz chaos.Ty,który wywołujesz zagłady.Wzywam Twą moc i błagam pokornie,byś zwrócił nam jedno,jedyne życie....-cisza.
Zel zacisnął pięści.
Nie udało się.
Adnarim mówiła prawdę...
Już jej nie zobaczy....Już nigdy więcej...
-JUŻ WIEM!!!BRAKUJE MI WAS!!!-wskazała na Xellosa i Filię.
-Nas?
-Wasza energia jest potrzebna do wytworzenia chaosu!!!Wtedy się uda!!!
-To co konkretnie mamy zrobić?-spytała Filia i na wszelki wypadek zaczerwieniła się.
-Chwycić za ręce i skupić.A jak tego nie zrobicie,to....
-Dobra.-odpowiedzieli.
-JA WAS UPRZEDZAM!!!!ZE MNĄ NIE MA ŻARTÓW!!!!
-Ale my się zgadzamy!
-BO OBERWIECIE!!!
-Lina!!!My się zgadzamy!!!!!!!!!!-wrzasnęli.
-Ooo,ehehehehe...ja tak tylko...żartowałam.No,jeszcze raz.A ty,Zel!Przygotuj się,będziesz ją łapał. Gourry!Przytrzymaj mi książkę.
-Już jesteśmy gotowi.
-To zaczynamy.Ty,który z Lordem Koszmarów przemierzasz chaos.Ty,który wywołujesz zagłady.Wzywam Twą moc i błagam pokornie,byś zwrócił nam jedno,jedyne życie....-z rąk Filii i Xellosa wystrzelił w stronę nieba jasny strumień światła.Lina osunęła się Gourremy w ramiona.
A Zel pochwycił w locie spadającą księżniczkę.
-Nareszcie jesteś....-wyszeptał.
~
Seyruun,dwa miesiące później....Jadalnia w pałacu.
-ODDAWAAAJ!!!!TO MOJE MIĘSO!!!!!LINAAAAAAAA!!!!!!!
-MAM POMYSŁ!!!!-przecięła kawałek na pół.-Masz.-podała mu.
-Dzięki.Odwdzięcze ci się.-i puścił do niej oko.Zarumieniła się.
Sklep z antykami "Biały Kruk" był najlepszym sklepem w całym Seyruun.Do przytulnego sklepiku zaglądał każdy.Można tu było nabyć porcelanowe wazy i maczugi.Każdy znalazłby coś dla siebie.
-Filia,kochanie!Zaraz otwieramy sklep!-krzyknął Xellos z głębi korytarza.
-Już idę!No i?Jak wyglądam?-pokazała mu się w błękitnej sukience.
-No,no,noooo....To dopiero widoki....
-Wiesz ty co!-udała oburzenie.
-Nie,nie wiem...Może mnie uświadomisz?^^-pocałował ją.
-A sklep..?
-Nie zając,nie ucieknie....
Leżał na boku wpatrzony w jej spokojną twarz.Jeszcze spała.Mieszka tu już od dwóch miesięcy.Jest razem z nią.I tylko to się liczy.Nic innego.Tylko ona.
Pogładził ją po policzku.
Tak mało brakowało,żeby ją stracił....Jak by wyglądało teraz jego życie bez niej?
Wolał nie znać odpowiedzi na to pytanie.
Pocałował ją delikatnie.
Uśmiechnęła się i otworzyła oczka.
-Śniło ci się coś?-zapytał z uśmiechem.
-Nic strasznego.
-Czyli?
-Lepsza przyszłość.-uśmiechnęła się ciepło.
-Ame...-przytulił ją-Wiesz co?
-Co..?
-Już się nie boję.
-Ja też nie.Bo mam ciebie.
-A ja ciebie.
~The End~
````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
O Boshe,nareszcie skończyłam!Myślałam,że mi się nie uda....Jest 23:25 a ja skończyłam pisać ficka. Boshe,jutro do szkoły....Za co?Mam nadzieję,że się podobało.
Akai Murasaki akai07@op.pl
P.S. Tia.Jak zwykle nie mam pomysłu.
P.S.2 O!Jest pomysł!Wszystkie prawa zastrzeżone!Ale oryginalna jestem,nie?
P.S.3 Nadal nie lubię Mirandy.
Lina: To po co stworzyłaś postać,której nie lubisz?
Murasaki: I tak ginie,więc po co miałam ją lubić?Poza tym,wzorowałam sie na pewnej dziewczynie ze szkoły (trzymaj się Viola).Nio.
Amelia: Mnie się tam podobało.
Zel: Mnie tesh.
Murasaki: Niom,wiem!Do następnego!^.^
14
14