Siemka!!Jest dłuuuuugi łikend,ale ja wcale nie wypoczywam!Pracuję nad nowym fickusiem,ale moja schizofrenia wciąż się powiększa i muszę coraz to więcej pisać.Oł maj God!Sze's mad!-powiecie.
No,może i mój mózg fiknął koziołka nie w tę stronę,ale ja uważam,że tak objawia się moja samotność.Zamykam się w pokoju i piszę.I tak oto,pewnego zimnego dnia,postanowiłam napisać coś... takiego.
Pragnę przeprosić za błędy,niedopowiedzenia lub przeoczenia,które się najprawdopodobniej zjawią.
A także chcę pozdrowić moją siorkę,Megami Yume,jej siostrę bliźniaczkę (nie,to nie ja) Hime,ich wspólną psiapsiółkę Torimi i moją naj-naj-naj-naj-najlepsiejszą psiapsiółkę Akane Ikeda.
To właśnie dla niej powstaje ten fick.
Akai Murasaki akai07@op.pl
.~<<<<<<dla Akane Ikeda>>>>>>~.
``````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
Miasto Seyruun.Centrum Białej Magii i ostoja sprawiedliwości.Głupstwo.Po co w ogóle tu przychodził?Tylko się ośmieszy...Podobno byli tu też Lina i Gourry,a w okolicy mieszkali Xellos i Filia.No i oczywiście Amelia.
Zel powoli ruszył przed siebie.Nie wiedział po co tu idzie.Minęły już dwa lata od pokonania Dark Stara.Potem wyruszył szukać lekarstwa na to przeklęte ciało i....tak długo go tu nie było...
Ciekawe czy go jeszcze pamiętają?
[Uwierz mi,Zel.Takiej gęby się nie zapomina.-Murasaki^^]
[Dzięki -_-' -Zel]
Ciekawe co u Liny i Gourrego?Pewnie nadal pustoszą wszystkie restauracje w okolicy...-_-'
Filia i Xellos?Razem?To dowodzi,że wszystko może się zdarzyć...
I jak tam u Amelii..?
Sam nie chciał się do tego przyznawać,ale właśnie na tej informacji najbardziej mu zależało...Ale nigdy nikomu o tym nie powie.Nawet jej...Bo przez tą klątwę...
-ZEEEEEEL???!!!!-odwrócił się.No tak.
-Cześć Lina.Witaj Gourry.-właśnie wychodzili z baru "Pod świergotającym Barankiem" [-_-' czy wspominałam już o mojej schizofrenii?]
Ruda i szermierz rzucili się na Zela z uściskami. [Dobra,koniec tych czułości!Bo próchnicy dostanę!]
-Miło cię widzieć!Rany,stary!
-Nic się nie zmieniłeś!-zaskoczył Gourry.
-Taaa...dzięki -_-'
-Idziesz do pałacu?-spytała niepewnie Lina.
Kurde,co odpowiedzieć?!Przecież...go wyśmieją...
-No,idę.-Lina spojrzała na Gourrego.
-To miło,ehehehe...to idziemy!
[dop.odautorski-Coś mi tu śmierdzi....I to wcale nie są moje skarpetki...]
[A miał być poważny fick...-_-' -Megami]
Ruszyli w stronę wielkiego,białego zamku.
`
Po drodze Zel dowiedział się od Liny,że Xellos mieszka u Filii.[Też mi nowina -_-']
W końcu dotarli do pałacu.Na placu zamkowym widniały liczne kwiatowe ozdoby,girlandy,lampiony.
-Mają jakieś święto?
-Nooo....coś jakby..^^'-odparła Lina.-Idziemy.
-Ale Lina,nie powiesz mu o...
-ZAMKNIJ SIĘ NA CHWILĘ GOURRY!!!
-O czym mi nie powiesz?-ruda spojrzała na szermierza z wyrzutem.Blondynek zrobił żałosną minkę.
-Ech...ty paplo...
-Psieprasiam...!
-No dalej,mówcie!O czym nie chcieliście mi powiedzieć?
-O ślubie ^^-usłyszeli znajomy głos.Odwrócili się.
-Xellos?Filia?
-O jakim ślubie?
-Całe państwo mówi tylko o tym...Eeech...
-Filia,jak ci się wiedzie?
-No wiesz,nie najgorzej.Xelluś dużo zarabia i....
Murasaki:Nie chciałabym przerywać,ale wiecie...Tu się rozgrywa życiowy dramat Zela!
-A tak,właśnie...
And now back to our show.
-O jakim ślubie?-powtórzył Zelgadis.Miał złe przeczucia....
-O ślubie Amelii Will Tesla Seyruun i Kirkora Don Kirk.-poinformował Zela Xell.-Mamy nawet zaproszenia na bal!^^
-Wybacz,Zel...Amelia ci wszystko opowie...-machnął tylko ręką.
Nie mógł zdobyć się choćby na jedno słowo.Wychodzi za mąż..?Amelia..?
-To co?Idziemy?-dalej już prowadził Xellos.
`
Pukanie do drzwi.Cisza.Lina znowu puka.Cisza.W końcu Lina nie wytrzymała.
-AMELIA DO JASNEJ JESTEŚ TAM?!?!?!?!?!?!?!-Zel był trochę przygnębiony.
W sumie to co on sobie wyobrażał?Imbecyl z niego.Przecież jest chimerą....To nie to samo co książę z bajki...Ale on...
-Szukacie mej małżonki?Nie ma jej tu.-ujrzeli gościa,który wyglądał jak jakiś Sperma-man. [Oj,sory...miał być Super-man,a tu mi jakieś zboczeństwa wychodzą...A miał być poważny fick...]
-Jeszcze nie jest twoja,Kirkor.-powiedziała Lina przez zęby.
-Dla ciebie książę Don Kirk,dziewko!
-Dla mnie jesteś zwykłym kara...-Gourry położył Linie rękę na ramieniu.
-Spokojnie,Lino.On wie,że nam nie wolno go obrazić.
-Masz rację,Gourry.
-Gdzie jest Amelia?-spytał Zel.Ten cały Kirkor nie przypadł mu do gustu.
-A to co za pajac?Chimera?Moja przyszła żonka ma ciekawych znajomków!Chyba zakażę jej widywania się z wami....-w Zelu zagotowała się krew.Już miał coś powiedzieć,gdy dało się słyszeć znajomy głos.Tak bardzo przez Zela wytęskniony...
-Ani mi się waż,Kirkor.
-Amelia?Gdzieś ty była?!
-Na rozmowie z ojcem,panno Lino.
-Jakieś zmiany..?
-Niestety,nie.-zwiesiła głowę.
-A widzisz?!Mówiłem ci,że będziesz moja!!I nic tego nie zmieni!!-zaśmiał się Kirkor.
-Rany,ale gość ma tupet...-szepnął Xellos do Filii,gdy Kirkor się oddalił.Amelia westchnęła.
-Wejdziecie?-otworzyła drzwi do pokoju.
Zel zauważył na jej prawej ręce metalową branzoletę z dziwnymi napisami runicznymi.Była mocno zapięta.
-A podasz herbatkę?^^-spytał przymilnie Xellos.
-Oczywiście,zaraz będzie.
-Super!-i mazoku wszedł do pokoju.
`
Rozsiedli się wygodnie po caaaaałym pokoju.[Czy wspominałam,że pokój Ame jest mniej więcej takich rozmiarów jak pospolite m2?]Xellos i Filia popijali herbatkę.
-Dobra,to tera wyjaśnij Zelowi o co chodzi.Ja idę pogadać z Filem.
-Panno Lino,to na nic.Tata i tak nie zmieni zdania...-zwiesiła głowę.
O co tu kurde mol chodzi?!
[Też bym chciała to wiedzieć -_-']
-Zobaczysz,że da!!!Może przynajmniej przełoży datę!!!Xellos!!Filia!!
-Taaaaak?-spytali równocześnie znad filiżanek.
-Idziecie do Zadymkowej!!!!Ale już!!!I próbować wiecie co zrobić!!!!-Xell i Filia wstali niechętnie.
-I ZOSTAWCIE TE FILIŻANKI!!!!!!!!!!!!!!!!!!Gourry!Idziemy!-wyszli.
Amelia została sama z Zelem.
Spojrzał na nią ukradkiem.Zaczerwieniona do ostateczności.Musi coś zrobić,żeby się rozluźniła...
[Łups,dwuznacznie to zabrzmiało...^^'][Jestem zboczona, bo mi wychodzi jednoznacznie!!!!-Megami]
Wstał.
-Chodźmy się przejść.-spojrzała na niego trochę zdziwiona.Speszył się.Wstała jednak i poprowadziła Zela do ogrodu. [Łeeeeeee.....-Megami]
`
Lina szła wściekła.Za nią Gourry,który ciągle przepraszał za to,że wygadał Zelowi tajemnicę.
-Lina...ja przepraszam,nie chciałem!-stanęła i odwróciła się w jego stronę.
-Eeeech...to nie twoja wina,że masz mały rozumek.-podeszła do niego i stanęła na palcach.-Ale właśnie takiego cię lubię^^-i cmoknęła go w usta.Dalej szermierz szedł za nią totalnie uspokojony.I zadowolony. [^.^]
Natomiast panna Inverse przeniosła swą złość na Fila.
-CO ON SE KURDE WYOBRAŻAAAAAA???????!!!!!!!!!-zapukała[jeżeli tak można nazwać wyważenie nogą drzwi]do komnaty królewskiej.
Na tronie siedział Fil.
`
W ogrodzie było przecudnie.Drzewa szumiały,lilie na jeziorze wydawały słodką i kojącą woń.
Usiedli na huśtawce pod rozłożystym dębem.Amelia spojrzała na miasto widoczne gdzieś w oddali.
Co ją tak gryzie..?Nie będzie jej naciskał.Gdy zechce,sama powie.Swoją drogą,ma ładny profil...
Tfu!Co to za myśli?!Przecież wychodzi za mąż...Może chce go poprosić na świadka?
[No wiesz,Zel...Dziewczyna ma kłopoty,a ty o....Zawiodłam się.Oj,zawiodłam.]
-Zelgadis-san...Czy ktoś kiedyś pana do czegoś zmuszał..?-zaczęła.
"Lina,wiele razy -_-'"-pomyślał.
-Dlaczego pytasz?
-Słyszał pan zapewne o tym ślubie...I poznał pan już mojego "narzeczonego"...-jej głos był taki smutny,jakby bez życia...
-Masz rację.Do czego zmierzasz?
-...Rok temu zdarzył się wypadek.Zawaliła się wschodnia wieża(Zel oczywiście o tym słyszał, zastanawiał się nawet czy nic nie jest Amelii).Gruzy spadły na pobliskie domostwa,wiele osób zginęło.Uratowano pewną kobietę.Tata ulitował się nad nią i zamieszkała w zamku.A teraz ta kobieta jest moją macochą.-głos jej się lekko załamał.
-...Macochą..?Przecież twój ojciec nie chciał się żenić powtórnie...
-Ta kobieta,Zadymkowa,jest wiedźmą.Rzuciła na tatę urok i sprawiła,że się z nią ożenił.Potem stwierdziła,że czas poszukać dla mnie "idealnej partii" i znalazła.
-Kirkor Don Kirk.
-Właśnie.Zawiadomiłam pannę Linę.Próbowałyśmy zdjąć z taty urok,ale na nic to się nie zdało. Zadymkowa nas znalazła.Wyrzuciła pannę Linę i Gourrego,a mnie dała to.-wskazała na branzoletę.-Przez to coś nie mogę czarować.-zamilkła.Zel nie wiedział,co odpowiedzieć.
-Dlaczego Lina nie pokona tej jędzy?
-...Bo powiedziała,że...mnie..zabije...I nie macie się wtrącać.
-...Dlaczego mi to mówisz..?
-Ja wiem,że panna Lina tego nie zrobi,ale...ja chciałabym o coś pana prosić,Zelgadisie.-Zel trochę speszony.
-Ooo co?-zwiesiła głowę.Wiatr powiał trochę mocniej i sprawił,że nie dosłyszał jej cichych słów.
Po chwili jednak usłyszał.
I pożałował tego.
`
Filia szła przed Xellosem i zastanawiała się jak urządzić salon oraz jak wykorzystać [^^] przy tym Xella.Demonek zaglądał jej przez ramię.
-A zasłony zrobię...Hmmm....-zastanawiała się głośno smoczyca.
-Tylko nie różowe,tylko nie różowe..!-modlił się po cichu Xellos.
-Hmmmmmm.....różowe!
-Nieeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-Filią wstrząsnał krzyk.
-CZY MUSISZ MI KRZYCZEĆ DO UCHAAAA??!!!!!!!!!!
-Prze...Przepraszam,złotko....
-Tylko nie złotko!!!!!!
-Ależ,skarbie....
-DARUJ SOBIE!!!!
-Ale..!-odwróciła się uśmiechnięta.
-Żartowałam.Możesz mnie tak nazywać.-przytulił ją.
-A....namagomi?^^
<ŁUP!>
Ostatnie co zobaczył Xellos przed utratą przytomności to to,że Filia chowa maczugę i puka do drzwi Zadymkowej.
`
Lina wrzeszczała na Fila.Gourry próbował go "obudzić" z uroku waląc po pysku.[Ależ wulgarne określenie,łojojojojooooj!^^]
Zero rezultatu.-_-'
-Te,Murasaki!Jak jesteś taka mądra to go sama obudź!!
-Spox,Li-san.Mogę wam powiedzieć,jak to zrobić.
-Jak??
-To proste,Go-san.Musiecie zabić Zadymkową.^^
-Aleś wymyśliła -_-'
-Ja nie kapuję!
-Nie ważne.Dobra.FILIONEL!!!!!!!!OBUDŹ SIĘ!!!!!!!!!!
I nic.
-Ja tą Murasaki chyba zatłukę....
-Ojć,to ja spadam...^^'
<WZIU!>
Za autorką ciągnęły się piaski prerii....
-JAKIEJ ZNOWU PRERII???????!!!!!!!!!!!COŚ TY ZNOWU ZJADŁA????!!!!!!!!!!
-Właśnie nic,dlatego mi tak odbija ^^ Czy ktoś widział moją dmuchaną żyrafę Kunegundę? [Ja widziałam, jest teraz w Ameryce, robi karierę w tokszołach^^-Megami]
-Murasaki,shut up!!!!!
-Ołkej!
-Lina,to jak my go....
-Gdzie moja córka..?-usłyszeli słaby głos Fila.
-FIL!Ty....
-Wyjdzie ona za mąż za Kiroka Don Kirk.I decyzji mej nie zmienię.
-Nadal nie jesteś sobą....
`
Nie mógł w to uwierzyć.To,co Amelia powiedziała....
-Niech mnie pan zabije.
I patrzy na niego z uśmiechem.
Niemożliwe...Czy ona...
-Oszalałaś?!-dlaczego serce tak boli?Dlaczego...Patrzy na niego tak spokojnie...z ufnością...
I te oczy...Już nigdy nie miałyby na niego spojrzeć..?
Nigdy więcej tego głosu?
Nie...Nie może!!!
Nie potrafiłby...
Nie chce...
-Zelgadis-san...Innego wyjścia nie ma..!Musi pan mnie zabić...proszę!Ona wam nie da spokoju!
-Czy ty wiesz,o czym ty mówisz?!Musi być inne wyjście!!Musi!!-łapie go za rękę.
-Zelgadis-san...Błagam...Błagam..!-poczuł łzy na swojej ręce.
Nie może...Nie...
Ręka mimowolnie wędruje w kierunku miecza.
Nie chce...Przecież...
Ostrze lśni złowrogo w słońcu.
On ją...
Zamach.
Kocha...
Miecz wbił się w ziemię.
Oczy chimery zaszły mgłą.Amelia spojrzała na niego.W jej oczach także szkliły się łzy.
-Dlaczego...
-Jeszcze się głupia,pytasz...-nachylił się do jej ust. [Yeeeeeeeaaaaaa!!!!-Megami]
`
Xellos jakimś cudem zdołał pozbierać się po wspaniałym ciosie Filii.Weszli do komnaty Zadymkowej.
-Pani Zadymkowa?-spytała nieśmiało Filia.Chuda postać odwróciła się od okna.
Zadymkowa okazała się być staruchą o ostrych,ściągniętych rysach twarzy i kościstej figurze.Na głowie miała olbrzymi kok z szaro-gołębich włosów.Nosiła ciemno-zieloną,obcisłą suknię wykańczaną koronkami. [Wzorowałam się na takiej jednej babie z mojego osiedla...]
Xellos chrząknął nerwowo.Zadymkowa przyjrzała się im uważnie.
-Tak,to ja.W jakiej sprawie przybywacie?
-Chcemy prosić o odwołanie ślubu.-kobieta zaśmiała się szyderczo.
-Czyżby przyszła królowa nie miała odwagi sama tu przyjść i prosić mię o to?Musi wysługiwać się mazoku i ryuzoku?Żałosne.
-Przyszliśmy tu bez wiedzy Amelii.-powiedział Xellos i otworzył oczy.
Kobieta rozpoznała w nim mazoku,a Filię jako ryuzoku.Musi być potężna...
-Ach tak...A po co miałabym odwoływać ten ślub?Ładna z nich parka...
-Unieszczęśliwiasz tę rodzinę!-oburzyła się Filia.
-I co z tego?
-Nie obchodzi cię to..?Jesteś bez serca...
-A może ona kogoś ma?Na przykład...ten niebieski pacan...Hmmm...Ma tupet,żeby całować się z dziewczyną przed ślubem....Ułihihihihihihihihihihihihi!
-Zelgadis..?
-A małej się to podoba...Każę go aresztować.I ściąć mu głowę.
-Co?Jak możesz!!!-Xellos pociągnął Filię w kierunku drzwi.Jednak niewidzialna fala zamknęła je im przed nosem.To Zadymkowa działała.
-Nie wyjdziecie stąd.-Xell uśmiechnął się.
-Zapomniałaś o jednym szczególe,Mitriil.-Zadymkowa wzdrygnęła się.
-Skąd...skąd wiedziałeś?!
-Sore wa himitsu desu ^^-teleportował siebie i Filię.
A raczej spróbował.
-Gdzie my..?-spytała przerażona Filia.
-W lochach...shimatta!!Zmieniła tor teleportacji,żebyśmy tutaj wylądowali...
-Zgadłeś,Xell.-pojawiła się przed nimi Zadymkowa.A raczej Mitriil.Wyglądała teraz zupełnie inaczej.Miała blado-niebieskie oczy,niebieskie włosy,a cała reszta miała kolor bieli.
[A co?Myśleliście,że zostawię jej takie durne imię i wygląd?No way!!!]
-Mitriil...Bądź przeklęta...
-Te mury są magioodporne.Aha,spodziewajcie się współlokatorów...-zaśmiała się szyderczo i odeszła.
-A niech cię szlag!!!!!!-Filia przestraszyła się Xellosa.Po raz pierwszy widziała go takiego wkurzonego.Dotknęła jego ramienia.Przytulił ją mocno.
-Xellos...
-Nie oddam cię.Nikomu.
[Yeeeeeeeeeaaaaaaa Again!!!!-Megami]
`
To było na nic.Próbowali z Gourrym wszelkich sposobów.Ale Fil nadal był pod działaniem klątwy.
Lina westchnęła zrezygnowana.
-To na nic.Murasaki ma rację,trzeba zabić tę babkę...
-Told ya!^^Jestem autorką,więc chyba ja wiem najlepiej,ne?
-Tak,tak...Tylko jak to zrobić,żeby Amelia nie ucierpiała na zdrowiu?
-Mnie się pytasz?
-PRZECIEŻ JESTEŚ AUTORKĄ!!!!!!!!
-Ale gdyby nam powiedziała,to by nie było akcji^^-zabłysnął Gourry.
- -_-'
- -_-' O jakiej akcji on gada?Przecież ja to piszę na głodniaka!GDZIE MOJA KOLACJA!!!!Ej?Gdzie wy...Ano tak.Mitriil zabrała ich do lochów.Teraz Xell wyjaśnia im całą sytuację,przy czym Lina strasznie się dziwi,że Zel...No,ekhem,wiecie...i Amelka...Teges...Wróćmy lepiej do ogrodu,co?^^'
`
Cephiedzie...Co on zrobił..?Ale była tak blisko...
Spojrzała na niego przestraszona.
Tego się bał.
Znienawidzi go.
Poczuł czyjąś ciepłą dłoń na swoim policzku.Otworzył oczy.
Uśmiecha się?
Ale...dlaczego..?
-..Zelgadis-san...-wtuliła się w niego.
Na twarzy Zela pojawił się delikatny uśmiech...
Nagle wyczuł czyjąś obecność.Zwrócił głowę w tamtą stronę.
Stał tam Kirkor Don Kirk z całą dostępną strażą.Książę uśmiechał się wrednie.
-No,no,no,no,noooo....Nieźle.Ładnie tak razem wyglądaliście...Tylko,niestety,ona jest moją narzeczoną i za morderstwo Amelii jestem zmuszony skazać cię na więzienie.
-O jakim morderstwie mówisz..?-strażnicy ich otoczyli.Nie było sensu walczyć.Zbyt wielu przeciwników....Dwóch mięśniaków chwyciło Zela.Kirkor podszedł do jego miecza wbitego w ziemię.
-Jak to "o jakim"?O tym,które popełniłeś.Zabiłeś Amelię.-wyciągnął ostrze z ziemi.
-O czym ty chrzanisz?Przecież Amelia żyje!-Kirkor podszedł do księżniczki.
-To ty tak myślisz.Księżna widziała,jak zamachiwałeś się mieczem.I zapłacisz za swoją zbrodnię.-myśl zakiełkowała w głowie Zelgadisa.Niemożliwe...Nie zrobi tego...
-Co chcesz...?-za późno.
Miecz Zelgadisa przedziurawił ciało Amelii.
Krew.
Bezsilność.
Zdumienie.
Nienawiść.
Zaczął się wyrywać,ale strażnicy trzymali mocno.Amelia powoli osunęła się na ziemię.Zielona trawa wokół jej ciała zabarwiła się na czerwono.
Niemożliwe...Nieprawda...
-NIEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!-nie wiedział,skąd miał w sobie tyle siły.Kirkor oddalił się,a on począł rzucać wszystkie możliwe zaklęcia.
Poskutkowało.
Większość strażników leżała martwa wokół niego.Reszta zdążyła zbiec.
Pochylił się nad Amelią.
Kapnęły łzy.
Przytulił ją mocno do siebie.
Może to zaklęcie,które poznał w czasie swojej podróży...
Tylko czy nie jest za późno..?
-Życie jedyne w ogniu płynące,którego blask przyćmiewa tylko chwała stwórcy...Niech mej prośby wysłucha,gdy pojawi się skrucha,aby życie odebrane zwrócić przygasłej gwieździe...-dotknął jej czoła.-Mirracle..!-poczuł duży ubytek siły.
Cóż,nie doskonalił tego zaklęcia...
Ale tak bardzo chciał,aby podziałało...Chociaż ten jeden raz...
Łza zatrzymała się na kamieniu.
Nawet płakać przez to ciało nie może...
-Błagam,Cephiedzie...Błagam..!
`
Tymczasem w lochach...
-Xellos,opukiwanie ścian nic nie da!-demon z zaciętą miną pukał lagą w ściany.Nie słuchał Filii.
-Może jest tu jakieś tajemne przejście?^^
-Nie bądź śmieszny...To sytuacja bez wyjścia,nic tu nie zdziałamy..!Cholewa!!!
-Lina,nie poddawaj się!-klepnął ją po plecach Gourry.Uśmiechnęła się.
Przestrzeń się załamała i pojawił się...
-Kirkor?!
-Witajcie.Podobno jest wśród was Złoty Smok...Kto to jest?-zaległa cisza.
-Myślisz,że ci powiemy,ciołku?Gdzie są Amelia i Zel?!-krzyknęła Lina.Kirkor zaśmiał się.
-Eeeech...Ten niebieski pacan prawdopodobnie walczy,a ta mała nie żyje.
-Nie..nie żyje..?Ale..jak..?Przecież...Zabiłeś ją!!!
-Och,jak na to wpadłaś,Lino Inverse?-zmienił swą postać.Blado-zielone oczy patrzyły na nich ironicznie.
-Ty potworze...
-Dzięki za komplement.Ale wracając do sprawy smoka...
-Czego chcesz od Smoka?-wyrwał się Xell.
-Powiedzmy,że mam za życiowy cel wymordowanie wszystkich Złotych Smoków.Mitriil też.
-Nic ci nie powiemy.Spadaj stąd!!!!!!
-Och,co za temperament!Niestety,opór na nic się nie zda.Ja już i tak wiem,kto jest Smokiem...Nie chcę uszkodzić lochów,więc...może powalczymy na zewnątrz..?-nagle przenieśli się do pałacowego ogrodu.
-Co jest....Zel?ZEEEEEEL!!!!!!!!!-podbiegli do klęczącej postaci.Chimera trzymała w ramionach krwawiącą księżniczkę.Lina przyklękła przy nich.
-Cephiedzie....-Filia przytuliła się do Xellosa.
-Zel...co się stało?Zel..!-chimera podniosła głowę.Oczy pełne gniewu,żalu i nienawiści mokre były od łez.Lina nigdy go takiego nie widziała...
-Kirkor...zabił ją...mieczem...Moim mieczem...-spojrzał na unoszącego się w oddali mazoku.Po chwili pojawiła się Mitriil.
-Zel...Czy ona...
-Rzuciłem pewne zaklęcie,ale rana wciąż jest otwarta...Lino,ja już nie mam tyle siły...
-Rozumiem.FILIA!!!-smoczyca podbiegła.Xellos i Gourry osłaniali resztę.
-Rzuć zaklęcie odnowy!Aż do skutku!Powinno pomóc...Musi...
-A ty?-spytal Zel.
-No,a czym się częstuje nieproszonych gości?-wyszła na środek.Uniosła ręce do góry.
-Tyś,który od nocy ciemniejszy.Tyś,który od krwi strugi czerwieńszy.Powołuję się na imię Twe potężne,w nurcie czasu zanurzone,.Ciemności przysięgę składam,iż na wszystkich wrogów,którzy na naszej drodze stanąć mieli czelność....
`
Ciemno...Wszędzie mrok...Gdzie jest?Po co?Czy istnieje..?
Czym jest to istnienie..?
Amelia zauważyła światełko w oddali.Malutkie,lecz jasne.
Podpłynęła bliżej niego.Wyciągnęła ręce i chwyciła światełko.Poczuła ciepło.
-Tylko ona....-usłyszała znajomy głos.
-Zelgadis-san..?Gdzie jesteś..?-rozejrzała się.Ale nigdzie nikogo nie było.
-Wybacz mi...
-Zelgadisie?Gdzie jesteś?!
-Jego tu nie ma.Ale i zarazem jest.-Amelia odwróciła się.Ujrzała kobietę o ciemnych,długich włosach w czarnej,mrocznej sukni.
-Kkkim jesteś?I gdzie jest Zelgadis?
-Tutaj.Wszędzie.
-Jak to..?
-To jego dusza.A raczej:dawne wspomnienie.Jestem Nicością.Istnieję w każdym człowieku,mazoku czy też ryuzoku... Nie ma znaczenia.
-W duszy Zelgadisa..?
-Tak.Chcę ci pokazać,czy on cię naprawdę kocha.-Amelka zburaczała.
-O co ci chodzi..?
-Dopóki was nie poznał,jego dusza była ponura.Ciągłe zmartwienia,kamienna twarz....A potem poznał ciebie.
-Mnie?
-I oto jakie stało się jego życie.-wykonała ruch ręką.Przestrzeń wokół nich stała się biała.
-Jasno..!
-Czy kiedykolwiek wątpiłaś w niego..?Pare razy,prawda?Nie okazywał uczuć,bronił się przed nimi... Uważał,że to z litości.Sądził,że to niemożliwe,aby ktokolwiek pokochał chimerę.
-Z litości..?
-Amelio,on cię kocha.Nawet,jeżeli tego nie pokazuje...
-Nic,ja...ja to rozumiem.
-Rozumiesz?
-Kocham go.Nawet,gdy mi tego nie okazuje.Nie obchodzi mnie jego wygląd.Ja go kocham.
Nic uśmiechnęła się.
-Pojęłaś istotę swego serca.Pamiętaj:żyj tak,aby niczego nie żałować.
Rozpłynęła się w bieli.
`
-.....łącząc Twą i moją siłę ześlę po równo zniszczenia moc!!!!-Lina wycelowała.Gourry i Xell wycofali się nagle zostawiając przeciwników na pastwę Dragu Slave'a.
-DRAGU SLAAAAAAAAAAAAAAAAAVEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!
<BIG BADA BUM!!!>
-Trafiony!!!Gourry!Stawiasz mi kolację!!!
-Ech,chyba nie mam wyboru...-uśmiechnął się do niej ciepło.
-Nic ci nie jest?-Filia podbiegła do Xellosa.
-Nieee...Ale,Filia...
-Słucham?
-Te zasłonki mogą być jednak różowe ^^
-Dzięki.A ty je będziesz zawieszać.
-No wiesz..!-uśmiechnęła się i pomogła mu wstać.
Zel spojrzał na Amelię.
-Dlaczego cię nie ma...?-szepnął do siebie.Pochylił głowę.-Chciałbym,abyś kiedyś tak na mnie nakrzyczała,żebym potem mógł wziąść cię w ramiona...Żebym nie musiał się o nic martwić...Tylko myśleć o tobie...-mówił to prosto z serca.Już nie może udawać.Za bardzo ją kocha....
Poczuł ciepłą dłoń na swoim policzku,która otarła łzę.
Otworzył zaciśnięte powieki.
Błękitne,roześmiane oczy,ciepły uśmiech...
-Nie płacz.Jestem przy tobie...
-Wiem.-przytulił ją mocno do siebie.Lina,Gourry,Xellos i Filia podbiegli przywitać Amelię.
-Witaj wśród żywych!^^ A co z tą herbatą?
-Xellos!-wracali do zamku w wesołych nastrojach.
`
Stał na palcach na krześle,mocując się z firankami.
-Może być?^^'-popatrzyła krytycznie.
-Nieee,bardziej w prawo!
-Eeeech..-Xellos posłusznie przechylił się w prawo i....
-AAAAAAAA!!!!!!!
<BUMS!>
....i wylądował twardo na podłodze.Filia podeszła do niego.
-No i co robisz,łamago?
-O zasłonki się martwisz,a nie o męża?
-Mąż ma twardą dupkę,a nie skorupkę!Moje zasłoooonki!
-Ale ty jesteś...No już,kupię ci nowe!
-Ale nie fioletowe?
-Jakie będziesz chciała.
-Jej!Jesteś słodki!-i dała mu cmokasa w policzek.
-No i jak tu się na nią gniewać?
`
Lina przeciągnęła się leniwie.Ciepły poranek,ptaszki śpiewają...Poczuła jak ktoś ją obejmuje od tyłu.Uśmiechnęła się do siebie.
-Wcześnie wstałaś.
-Mmmhhmmm...lubię czasem takie wczesne wstawanko.
-Niom,ja też...Lina...
-No co,Gourry?-pocałował ją.
-Eeee,nie ważne.
`
Huśtawka pod rozłorzystym dębem.Wiatr w koronach drzew,zapach kwitnących kwiatów...
Usiadł obok niej.
Milczeli przez chwilę.
-Ładny dzisiaj dzień.-powiedziała.Uśmiechnął się i chwycił ją za rękę.
-Ojciec już wie..?-spojrzał na zaręczynowy pierścionek.
-Wie.Ucieszył się i zaczął przygotowania.
-..Amelia..ja...-położyła mu palec na ustach.
-Słowa się nie liczą.Liczysz się tylko ty.-uśmiechnął się i pocałował ją.
Siedzieli potem na huśtawce do zmroku,przytuleni do siebie.
~The End~
````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
Mówiłam,że moja schizofrenia jest nieobliczalna?Uff,na szczęście udało mi się to jakoś poważnie zakończyć...Ale nie martwcie się!Już wkrótce objawię wam prawdziwe oblicza mojego niezrównoważonego temperamentu!!!I mózgownicy!!Buahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha!!!!
Akai Murasaki akai07@op.pl
P.S.1.Wszystkie prawa zastrzeżone!
9
9