Rozdział II. Technika wczesnej analizy
W pierwszym rozdziale tej książki, z jednej strony próbowałam pokazać unikalne mechanizmy psychologiczne małego dziecka, w odróżnieniu od mechanizmów dorosłego, a z drugiej paralelizm, który istnieje między nimi. Owe podobieństwa i różnice, wymagające specjalnego podejścia, doprowadziły mnie do rozwinięcia techniki analizy zabawy.
Na niskim stoliku, w moim pokoju analitycznym, leży multum małych, prostych zabawek - mali drewniani mężczyźni i kobiety, furmanki, wagoniki, samochodziki, pociągi, zwierzątka, klocki i domki, ale także papier, nożyczki i kredki. Nawet dziecko, które jest dobrze obeznane z takimi zabawkami, w końcu rzuci na nie okiem, dotknie je, aż w końcu da mi pierwszy wgląd w swoje konflikty, poprzez sposób, w jaki zaczyna się nimi bawić czy też odkłada na bok, albo przez swój ogólny stosunek do zabawek.
Zademonstruję podstawowe zasady techniki zabawy na przykładzie analizy małego chłopca. Peter, lat 3 i 9 miesięcy, był bardzo trudny w kontakcie; mocno zafiksowany na swojej matce i silnie ambiwalentny. Miał bardzo niską tolerancję na frustrację, był całkowicie zahamowany w zabawie i sprawiał wrażenie skrajnie bojaźliwego, płaczliwego i mało chłopięcego dziecka. Od czasu do czasu bywał agresywny i szyderczy, źle postępował z innymi dziećmi, szczególnie ze swoim młodszym bratem. Jego analiza miała być w głównej mierze profilaktyką, gdyż w rodzinie stwierdzono przypadki ciężkiej nerwicy. Jednakże w trakcie okazało się, że chłopiec sam cierpi na ciężką nerwicę, i to w takim stopniu, że z pewnością nie mógłby sprostać wymaganiom szkoły i życia i wcześniej czy później załamałby się.
Na samym początku pierwszej sesji, Peter wziął wagoniki i samochodziki i ustawił je jedne za drugimi, a następnie obok siebie. Zmienił te ustawienie parokrotnie. W międzyczasie wziął dwie furmanki ciągnione przez konie i uderzył je o siebie, tak, że kopyta koni zderzyły się, i powiedział: „Mam nowego, małego brata, który nazywa się Fritz.” Zapytałam go, co te furmanki robiły. Powiedział: „To nie jest ładne” i w jednej chwili przestał uderzać je o siebie, ale po chwili znowu zaczął. Potem w ten sam sposób uderzał dwa koniki. Wówczas powiedziałam: „Popatrz, koniki są dwojgiem ludzi uderzających o siebie”. Najpierw powiedział: „Nie, to jest nieładne”, ale potem: „Tak, to dwoje ludzi uderzających o siebie”. I dodał: „Koniki też uderzały o siebie i teraz idą spać”. Potem przykrył je klockami i powiedział: „Teraz są całkiem martwe. Pochowałem je”. Na drugiej sesji od razu zaczął od ustawienia furmanek i wagoników w ten sam sposób - w długi rząd, a potem jeszcze po bokach; i w ten sam sposób zaczął uderzać dwa wagoniki o siebie, a potem dwie lokomotywy - tak, jak na pierwszej sesji. Następnie położył koło siebie dwa dzwonki, i pokazując mi wewnętrzną, dłuższą część, która zwisała i się kołysała, powiedział: „Patrz, jak to się majta i uderza”. Kontynuowałam interpretacje. Wskazując na „majtające się” dzwonki, lokomotywy, wagoniki i konie, powiedziałam , że w każdym przypadku to jest dwójka ludzi. „Tatuś i mamusia zderzający swoje ten teges” (jego słowa określające genitalia). Zaprotestował mówiąc, „Nie, to nie jest ładne”, ale
.
kontynuował uderzanie o siebie furmanek i powiedział: „Tak zderzali ze sobą swoje ten teges”. Natychmiast po tym zaczął znowu mówić o swoim małym bracie. Jak już mogliśmy zobaczyć przy okazji pierwszej sesji, jego uderzanie o siebie dwóch wagoników i koników poprzedzało wspomnienie, że chłopiec ma jeszcze brata. Wobec tego kontynuowałam swoją interpretacje mówiąc: „Pomyślałeś sobie, że Tatuś i Mamusia zderzali swoje ten teges i w taki właśnie sposób przyszedł Twój mały braciszek Fritz”. Chłopiec wziął kolejną furmankę i zderzył ze sobą wszystkie trzy. Interpretowałam: „To twoje własne ten teges. Chciałeś zderzyć swoje ten teges razem z ten teges Tatusia i Mamusi”. Wtedy dodał czwartą furmankę i powiedział: „To jest Fritz”. Następnie wziął dwie mniejsze furmanki i położył każdą na lokomotywie. Pokazał na wagonik i konika i powiedział: „To jest tatuś” - kładąc kolejną przy nim - „To jest mamusia”. Jeszcze raz wskazał na tatusiowego konika i furmankę i powiedział: „To ja” - i na mamusiowego - „To też ja”, identyfikując się w ten sposób z rodzicami w akcie płciowym. Po czym parokrotnie uderzył o siebie dwie małe furmanki i powiedział, jak on i Fritz wpuścili do ich sypialni dwa kurczaki, żeby się uspokoili, ale że oni zaczęli błaznować (hałasować) i pluć. „On i Fritz” dodał, „nie byli niegrzecznymi, ulicznymi chłopcami i nie pluli”. Kiedy powiedziałam mu, że kurczaki były jego i, że ten teges Fritza uderzały o siebie i pluły - znaczy, że się masturbował - zgodził się ze mną po chwili oporu.
Mogę tutaj tylko krótko zreferować drogę w wyniku której fantazje dziecka, ujawniane w trakcie zabawy, stawały się coraz bardziej swobodne i odpowiadały na ciągłą interpretację; jak jego zahamowanie w zabawie powoli słabło, a zakres zabaw stopniowo powiększał się; i jak niektóre szczegóły powtarzały się w kółko, dopóki nie zostały sklaryfikowane na drodze interpretacji, i ustąpiły miejsca nowym detalom. Tak jak skojarzenia z elementami snu prowadzą do odkrycia utajonych wątków snu, podobnie elementy dziecięcej zabawy, które odnoszą się do tych asocjacji, pozwalają dojrzeć ukryte treści. Analiza poprzez zabawę, podobnie jak analiza dorosłych, poprzez systematyczne traktowanie sytuacji rzeczywistej jako sytuację przeniesieniową i odnoszenia jej do sytuacji, które faktycznie zostały przeżyte lub wyobrażone, daje dziecku możliwość całkowitego przeżycia i przepracowania sytuacji rzeczywistej w fantazjach. Robiąc to i odkrywając swoje wczesno dziecięce doświadczenia i pierwotne podłoże seksualnego rozwoju, analiza pozwala pozbyć się fiksacji i skorygować błędy rozwojowe.
Kolejny obrazek, który przytoczę z analizy Petera ma na celu pokazanie, że interpretacje dane podczas pierwszych sesji zostały potwierdzone przez dalszą analizę. Pewnego dnia, tydzień później, kiedy jeden z drewnianych ludzików się przewrócił, Peter wpadł w szał. Natychmiast po tym zapytał mnie, jak zabawkowy samochodzik został zrobiony i „dlaczego mógł stać”. Następnie pokazał mi wątłego jelonka, który się przewracał i powiedział, że musi zrobić siusiu.1 W ubikacji zwrócił się do mnie: „Robię numer jeden - Ja mam ten teges”. Kiedy wróciliśmy do pokoju, wziął drewnianego
1 W rozdziale I dałam już powody, dla których z dziećmi, nie mniej niż z dorosłymi sytuacja analityczna i jej utrzymywanie, jest możliwe tylko wówczas, kiedy w stosunku do pacjenta przyjmujemy postawę analityczną. Jednakże w pracy z dziećmi, trzeba wprowadzić do zasady pewne konieczne modyfikacje. Dla przykładu, jeżeli mały pacjent chce iść do łazienki, i nie nawykł jeszcze do robienia tego samodzielnie, moim zadaniem jest pójść z nim. Pomagam mu jednak jak najmniej, usuwam z tego procesu wyrazy miłości, których dziecko nieświadomie pragnie, lub przynajmniej redukuję je do niezbędnego minimum; przez cały czas demonstruję postawę przyjaznej rezerwy, która jest konieczna dla ustanowienia i utrzymania sytuacji terapeutycznej, zarówno w przypadku dzieci jak i dorosłych. Ważnym jest również, żeby wyłapać w interpretacji te momenty analizy, które sprawiają dziecku satysfakcję i nieświadome motywy, które za tym stoją, i powiązać je ze skojarzeniami lub zabawami, które poprzedzają je lub po nich następują. W przypadku Petera, po tym jak zrobił siku, i powiedział: „Robię numer jeden - Mam ten teges”, zaczął bawić się chłopcem siedzącym w ubikacji. Szczegóły zabawy, która nastąpiła po jego wyjściu do łazienki, a mianowicie, że substytut ojca - pies nie miał widzieć chłopca w ubikacji, ale kobieta miała go widzieć, ujawniły przyczyny pragnienia Petera, żeby zrobić siusiu, i żebym ja była przy tym obecna. W ten sam sposób bardzo dokładnie analizuję, dlaczego dziecko chce, żebym grała taką a nie inną rolę w zabawach w udawanie, albo dlaczego wymaga takiej a nie innej pomocy dla siebie, swoich lalek albo zwierzaków. Jak dalece możemy ustanowić sytuację analityczną w terapii dzieci, można zobaczyć na przykładzie tego, że nawet najmłodsze dzieci nie mają zwyczaju wprowadzać na sesję zachowań exhibicyjnych i bardzo rzadko się zdarza, żeby dziecko wdrapało mi się na kolana i pocałowało czy uścisnęło mnie. Niepowściągliwość również rzadko ma miejsce podczas analitycznej godziny, nawet z bardzo małymi dziećmi.
ludzika, którego nazwał chłopcem i który siedział w małym domku, który z kolei nazwał ubikacją, i usadowił go tak, żeby pies, którego posadził obok, „nie mógł go ani widzieć ani ugryźć”. Jednakże drewnianą lalkę umieścił tak, że mogła ona go widzieć i powiedział: „Tylko jego tatuś nie może go widzieć”. Wówczas stało się jasne, że zidentyfikował psa, który był w jego oczach obiektem strachu, ze swoim ojcem, a załatwiającego się chłopca z sobą samym. Poczym kontynuował zabawę z samochodzikiem, którego konstrukcję już zdążył podziwiać, i posuwał go do przodu raz za razem. Nagle zapytał ze złością: „Kiedy to się wreszcie skończy?” i dodał, że niektóre z drewnianych ludzików nie mogą nim jeździć, po czym posadził je tyłem do samochodziku, naokoło którego postawił tak jak poprzednio całe rzędy samochodzików i wagoników. Następnie wyraził nagłe i silne pragnienie, żeby oddać stolec, ale zadowolił się pytaniem załatwiającego się zabawkowego chłopca, czy już skończył. Następnie wrócił do zabawy samochodzikiem, podziwiał go i nieprzerwanie zaczął robić rozróżnienie pomiędzy podziwianiem go a gniewem w związku z jego ciągłym ruchu, pragnieniem oddania stolca a pytaniem „chłopca” czy już skończył.
W opisanej tutaj analitycznej sesji, Peter przedstawił następujące rzeczy: zabawkowego ludzika, jelenia, itd., które nieustannie się przewracały, reprezentujące jego własnego penisa, i jego niższość w porównaniu do nabrzmiałego członka jego ojca. Jego chęć oddania moczu natychmiast potem, miała udowodnić różnicę jemu i mnie. Samochodzik, który nie przestawał się poruszać i który wywołał zarówno gniew chłopca jak i jego podziw, był penisem ojca w trakcie aktu płciowego. Kiedy chłopiec poczuł dla niego uwielbienie, zezłościł się i chciał pójść do ubikacji. Było to powtórzeniem jego oddania stolca, wówczas, kiedy był świadkiem pierwotnej sceny. Zrobił to, żeby przeszkodzić rodzicom w kopulacji, a w sferze fantazji, żeby skrzywdzić ich swoimi ekskrementami. Dodatkowo, stolec jawił się chłopcu jako substytut dla jego gorszego penisa.
Musimy teraz spróbować połączyć ten materiał z pierwszą sesją analityczną Petera. Ustawiając samochodziki jeden za drugim, odnosił się do potężnego penisa swojego ojca; ustawiając je po bokach, symbolizował ciągłe powtarzanie się aktu płciowego - tzn., potencji jego ojca - i później zrobił to ponownie za pośrednictwem ciągle poruszającego się samochodziku. Gniew, który poczuł widząc akt płciowy swoich rodziców, został wyrażony już podczas pierwszej sesji, kiedy to chciał, żeby dwa konie, które szły spać, były „martwe i pogrzebane” i potwierdzając to życzenie odpowiednim działaniem. To, że obraz sceny, od której zaczął swoją analizę odnosił się do rzeczywistej, wypartej przez niego sytuacji, zostało potwierdzone przez jego rodziców. Dziecko dzieliło sypialnię z rodzicami tylko przez jeden okres, w wakacje, kiedy miało 18 miesięcy. W tym czasie stał się bardzo trudny w kontakcie, źle sypiał i zaczął się znowu brudzić, pomimo, że wcześniej umiał już utrzymywać czystość. Okazało się, że barierki kojca nie zapobiegły zobaczeniu przez dziecko zbliżenia jego rodziców, tylko je utrudniło, co zostało symbolicznie przedstawione za pomocą chłopca, usadzonego tyłem do samochodzików. Przewracanie się zabawek także symbolizowało jego poczucie własnej impotencji. Aż do tego okresu, pacjent przepadał bawić się swoimi zabawkami, ale po tym nie mógł się powstrzymać od niszczenia ich. Już tak wcześnie, jak na pierwszej sesji zademonstrował istniejący związek pomiędzy niszczeniem zabawek a aktem płciowym. Jednego razu, kiedy ustawił rząd samochodzików, symbolizujących penisa jego ojca, jedne za drugimi, i poruszył je do przodu, rozzłościł się i rozrzucił je po pokoju mówiąc: „Zawsze od razu niszczymy nasze gwiazdkowe prezenty; żadnych nie chcemy”. Niszczenie zabawek w jego nieświadomości było niszczeniem genitalii ojca. Ta przyjemność z niszczenia i zahamowanie w zabawie, które wprowadził do swojej analizy, zostały stopniowo przezwyciężone i zanikły razem z innymi trudnościami podczas całego procesu.
Poprzez odkrywanie kawałek po kawałku pierwotnej sceny, mogłam zdobyć dostęp do bardzo silnej, pasywnej homoseksualnej skłonności Petera. Po przedstawieniu aktu płciowego jego rodziców, fantazjował o stosunku pomiędzy trzema osobami. Wywołały one w nim silny lęk, i nastąpiły po nich fantazje, w których chłopiec ulegał stosunkom z własnym ojcem; odnosząc to do zabawy, gdzie pies, samochodzik czy lokomotywa - wszystkie reprezentujące jego ojca - wspinały się na furmankę albo ludzika, które symbolizowały jego samego. W tym procesie furmanka była zepsuta albo ludzik miał coś odgryzione; a wówczas Peter okazywał wielki strach, albo ogromną agresję w stosunku do zabawki, reprezentującej jego ojca.
Teraz omówię ważniejsze aspekty mojej techniki w świetle powyższych przybliżeń z autentycznej analizy. Tak szybko, jak tylko mały pacjent daje mi rodzaj wglądu w swoje konflikty - czy to poprzez zabawę, rysunki czy też swoje ogólne zachowanie - interpretacje mogą i powinny mieć miejsce. Nie kłóci się to z dobrze ugruntowaną zasadą, że analityk, zanim zacznie interpretować, powinien poczekać na wytworzenie się przeniesienia, ponieważ w przypadku dzieci przeniesienie pojawia się od razu, a analityk uzyska dowody, świadczące o jego pozytywnej naturze bezpośrednio. Jednakże kiedy dziecko okaże nieśmiałość, lęk czy choćby brak zaufania, takie zachowanie może być traktowane jako oznaka negatywnego przeniesienia, a w takim przypadku interpretacje powinny zacząć się jak najszybciej. Dzieje się tak, ponieważ interpretacje redukują negatywne przeniesienie, przyporządkowując negatywne uczucia z powrotem do ich pierwotnych obiektów i sytuacji. Dla przykładu, Rita,1 która była bardzo ambiwalentnym dzieckiem, czuła taki opór, że natychmiast chciała opuścić pokój, wobec czego szybka interwencja poprzez interpretację pozwoliła ten opór osłabić. Jak tylko wyjaśniłam jej przyczynę jej oporu - zawsze odnosząc go do pierwotnych obiektów i sytuacji - rozwiązał się, a dziewczynka stała się na powrót ufna, przyjazna i kontynuowała zabawę, w której dawała mi kolejne dowody na poparcie słuszności mojej interpretacji.
W innym przypadku miałam okazję niezwykle jasno zobaczyć potrzebę natychmiastowej interpretacji. Tak było z Trude, która, jak to zapamiętałam, przyszła do mnie na pojedynczą sesję w wieku 3 lat i 9 miesięcy, po czym jej terapia musiała zostać odłożona z przyczyn zewnętrznych. Dziecko było niezwykle neurotyczne i zafiksowane na swojej matce. Weszła do mojego pokoju niechętnie i pełna lęku, co zobligowało mnie do analizowania jej niskim głosem przy otwartych drzwiach. Wkrótce jednak dała mi pojęcie o naturze swoich konfliktów. Upierała się, żeby kwiaty w wazonie zostały usunięte; wyrzuciła małego ludzika z furmanki, na której sama go umieściła i zasypała go obelgami; chciała, żeby pewien mężczyzna w wysokim kapeluszu, który był narysowany w jej książeczce został z niej usunięty; i zadeklarowała, że poduszki w pokoju zostały porozrzucane przez psa. Moja natychmiastowa interpretacja tych dosłowności była taka, że pragnęła ona pozbyć się penisa ojca,2 ponieważ siał spustoszenie w jej matce (co reprezentował wazon, furmanka, książka obrazkowa i poduszki), na co lęk dziewczynki całkowicie znikł. Wyszła z mojego gabinetu ufniejsza niż przyszła i powiedziała w domu, że chętnie jeszcze raz by mnie odwiedziła. Kiedy, 6 miesięcy później, mogłam z powrotem zacząć analizę tej dziewczynki, okazało się, że pamięta każdy szczegół tej jednogodzinnej analizy, i że moja interpretacja poskutkowała pozytywnym przeniesieniem czy też obniżeniem się poziomu przeniesienia negatywnego.
Kolejną fundamentalną zasadą techniki zabawy jest to, że interpretacja musi być adekwatna, żeby sięgnąć do tej warstwy mentalnej, która została uaktywniona. Dla przykładu, na swojej drugiej sesji Peter, po tym jak pozwolił samochodzikom potoczyć się, położył zabawkowego ludzika na ławce, którą nazwał łóżkiem, poczym zrzucił go i powiedział, że jest on nieżywy. Następnie zrobił to samo z dwoma kolejnymi ludzikami, wybierając do tego celu lalki, które już były uszkodzone. W tym czasie, zgodnie z
1 Patrz rozdział I
2 Niezwykle silny kastracyjny lęk Trude odgrywał bardzo konspiracyjną rolę i na pewien czas zdominował obraz jej analizy. Pod tym konfliktem, analiza ujawniła istnienie innego lęku, który okazał się bardziej podstawowym - lęk przed atakiem matki, kradzież zawartości jej ciała i jej dzieci i wyrządzenie jej krzywdy. (Patrz rozdział I)
bieżącym materiałem, interpretowałam, że pierwszy ludzik był jego ojcem, którego chciał wyrzucić z łóżka swojej matki i zabić, a drugi ludzik był nim, któremu ojciec zrobił to samo1. W związku z klaryfikacją pierwotnej sceny, która teraz została uzupełniona w szczegółach, Peter powracał w różnych formach do motywu dwóch zepsutych ludzików. Okazało się teraz, że temat ten zdeterminowany był przez strach w stosunku do matki, jako postaci kastrującej. W jego fantazji, wciągnęła ona penis ojca do środka, i nie oddała go; wobec czego stała się obiektem lęku, ponieważ teraz nosiła w sobie przerażający penis ojca (=ojciec).2
Poniżej kolejny przykład z tego samego przypadku. Na drugiej sesji Petera moja interpretacja pojawiającego się materiału był taka, że on i jego brat wzajemnie się masturbowali. Siedem miesięcy później, kiedy chłopiec miał 4 lata i 4 miesiące, przytoczył on długi sen, bogaty w materiał skojarzeniowy, który pokrótce opiszę. „Dwie świnie były w chlewie i w moim łóżku. Jadły razem w chlewie. Również dwaj chłopcy byli w moim łóżku na łódce; ale oni byli dosyć duzi, jak wujek G - (dorosły brat jego matki) i E - (starsza koleżanka, którą uważał za prawie dorosłą). Większość asocjacji, które wzięłam z tego snu miała charakter werbalny. Pokazywały, że świnie reprezentowały jego i jego brata, a ich wspólne jedzenie wzajemne fellatio. Jednocześnie symbolizowały kopulujących rodziców. Okazało się, że jego seksualny związek z bratem bazował na identyfikacji z ojcem i matką, gdzie Peter przyjmował rolę raz jednego raz drugiego. Po tej interpretacji, Peter zaczął kolejną sesję od zabawy wanienką. Włożył dwa ołówki w gąbkę i powiedział: „To jest łódka, do której wsiadł Fritz i ja”. Następnie zaczął mówić niskim tonem - często robił tak, kiedy do głosu dochodziło jego super ego - i krzyknął na dwa ołówki: „nie możecie obchodzić się ze sobą i robić świńskich rzeczy”. To karcenie przez część super ego, skierowane do niego i brata, a także wymierzone w rodziców (reprezentowanych przez wujka G - i dorosłą koleżankę E)3, wyzwoliło w nim te uczucia, które czuł do rodziców podczas pierwotnej sceny. Uczucia te, pośród innych rzeczy, ujawniły się już na jego drugiej sesji, kiedy chciał, żeby konie, które się zderzały były martwe i pogrzebane. A teraz, po siedmiu miesiącach, analiza tego materiału nie została jeszcze zakończona. Stało się jasne, że moje głębokie interpretacje, dostarczane w pierwszych stadiach analizy, w żaden sposób nie przeszkodziły w wyjaśnieniu związku pomiędzy tym doświadczeniem i całościowym rozwojem seksualnym dziecka (a w szczególności, w jaki sposób determinowało to kierunek jego relacji z bratem), ani nie zapobiegło przepracowywaniu ujawnianego materiału.
Przytoczyłam powyższe przykłady, aby wesprzeć mój pogląd, oparty na empirycznych obserwacjach, że analityk nie może uciekać przed głębokimi interpretacjami, nawet na początku analizy, ponieważ treści przynależne głębszym warstwom umysłu, powrócą później i zostaną przepracowane. Jak już powiedziałam, funkcją głębokich interpretacji, jest po prostu otwarcie wrót do nieświadomości, zmniejszenie lęku, który został wzbudzony i w ten sposób przygotowanie gruntu pod pracę analityczną.
Wielokrotnie kładłam nacisk na zdolność dziecka do tworzenia spontanicznego przeniesienia. Do pewnego stopnia dzieje się tak, ponieważ dziecko ma predyspozycję do odczuwania dużo bardziej dotkliwego lęku niż osoba dorosła i w związku z tym ma gotowość do reagowania właśnie lękiem. Jednym z największych, jeżeli nie największym zadaniem psychologicznym, które dziecko musi osiągnąć, i które angażuje większą część
1 powinnam wspomnieć, że ta interpretacja - jak wszystkie interpretacje dotyczące pragnienia śmierci przez dzieci - wywołała gwałtowny opór Petera. Jednakże potwierdził ją na kolejnej sesji, pytając: „A gdybym to ja był tatusiem, a ktoś chciałby mnie zrzucić z łóżka i uczynić martwym, co ja bym o tym myślał?”
2 Patrz rozdział VII
3 Wybrał dwa długie ołówki, z całej kolekcji ołówków różnej wielkości, jeszcze raz wyrażając fakt, pokazany już poprzez asocjacje z dnia poprzedniego, kiedy to dwaj winowajcy - świnie - reprezentowali nie tylko jego i jego brata, ale także i jego rodziców, i że w swojej obopólnej masturbacji identyfikował siebie i brata z rodzicami.
jego mentalnej energii, jest ujarzmienie lęku. W swojej nieświadomości, wstępnie ewaluuje obiekty odnośnie tego, czy uspokajają czy wywołują lęk, i odpowiednio rozwijają przeniesienie pozytywne lub negatywne. Małe dzieci, które mają ogromną tendencję do reagowania lękiem, często od razu odpowiadają negatywnym przeniesieniem w postaci autentycznego strachu, podczas gdy u starszych dzieci, szczególnie tych w okresie latencji, negatywne przeniesienie przyjmuje formę nieufnej rezerwy lub zwyczajnego nielubienia. Wplątane w walkę ze swoim strachem w stosunku do obiektów najbliższych, dziecko ma tendencję do łączenia strachu z obiektami dalekimi (dopóki przemieszczenie jest jedyną drogą radzenia sobie ze strachem), widząc w nich ucieleśnienie swojej „złej” matki czy „złego” ojca. Z tych właśnie powodów neurotyczne dziecko, które czuje się zagrożone przez większą część czasu, i które ciągle jest nastawione na wychwytywanie „złej” matki czy ojca, będzie reagowało na obcych właśnie lękiem.
Musimy zawsze pamiętać o gotowości małego dziecka do reagowania lękiem, co występuje w mniejszym zakresie również u starszych dzieci. Nawet jeżeli zaczną swoją analizę z przeniesieniem pozytywnym, musimy się przygotować, że wkrótce pojawi się przeniesienie negatywne, jak tylko analiza dotknie treści konfliktowych. Natychmiast, gdy tylko analityk wyłapie oznaki negatywnego przeniesienia, powinien zapewnić ciągłość pracy analitycznej i ustanowić sytuację terapeutyczną, a jednocześnie, z pomocą interpretacji, próbować przypisać pojawiające się treści do pierwotnych obiektów i sytuacji, kanalizując w ten sposób znaczną część lęku. Jego interpretacje powinny dotykać w pewnym punkcie treści nieświadomych, otwierając w ten sposób nieświadomy umysł dziecka. Gdzie ten punkt jest, okaże się poprzez częste powtarzanie, często w różnych formach, reprezentacji tego samego „pomysłu na zabawę” (w przypadku Ptera na jego pierwszej sesji spotkaliśmy się z ustawianiem samochodzików jeden za drugim i obok siebie, i z ciągłym zderzaniem ze sobą koników, bryczek, lokomotyw itp.), a także poprzez intensywność, z jaką dziecko realizuje ten pomysł, co jest miarą afektu wiążącego się z danym tematem. Jeżeli analityk przeoczy nagłą potrzebę dziecka, przejawiającą się właśnie w ten sposób, wówczas dziecko najpewniej przerwie zabawę i okaże silny opór lub nawet otwarty lęk, a nieczęsto także pragnienie natychmiastowej ucieczki. Stąd poprzez wygłaszanie od czasu do czasu interpretacji - tzn. wtedy, kiedy pojawią się odpowiednie treści - analityk może ukrócić lęk dziecka, czy raczej go zregulować. Stosuje się to także w tych przypadkach, kiedy analityk zaczął pracę od przeniesienia pozytywnego. Szczegółowo uzasadniłam już, dlaczego natychmiastowe interpretowanie, jak tylko pojawia się lęk, opór czy negatywne przeniesienie, jest absolutnie konieczne.
Powiedziałam już wcześniej, że ważne jest, aby interpretacje były dawane nie tylko w odpowiednim czasie, ale także były odpowiednio głębokie. Jeżeli jesteśmy pod wrażeniem siły prezentowanych treści, musimy wytropić nie tylko zawartość reprezentacyjną, ale także związane z nią lęk i poczucie winy i sprowadzić je prosto do tej warstwy umysłu, która została zaktywowana. Jeżeli jednak przyjmiemy model i zasady analizy dorosłych, i w pierwszej kolejności będziemy chcieli nawiązać kontakt z powierzchniowymi sferami umysłu - tymi znajdującymi się blisko ego i rzeczywistości - nie uda nam się ustanowić sytuacji terapeutycznej z dziećmi ani zredukować ich lęku. Wielokrotnie przekonałam się o tym w praktyce. Odnosi się to także do dosłownego tłumaczenia symboli, interpretacji, które dotyczą tylko symbolicznych reprezentacji treści, a nie do związanych z nimi lęku i poczucia winy. Interpretacja., która nie trafia do warstw, uaktywnionych przez pojawiające się treści, która nie dotyka miejsca najsilniejszego, ukrytego oporu ani nie dokłada wszelkich starań, żeby zredukować lęk tam, gdzie jest on najsilniejszy i najbardziej obecny, nie odniesie żadnego skutku, może jedynie wywołać większy opór, bez możliwości późniejszego jego rozwiązania. Jednakże, jak usiłowałam wyjaśnić na przykładzie analizy Petera, interpretacje te (właśnie wymienione) w żaden sposób całkowicie nie rozwiązują lęku pochodzącego z głębszych warstw umysłu. Podobnie jak w żadnym wypadku, głębsze interpretacje dane wcześnie, nie zahamują pracy analitycznej w warstwach płytszych - tzn. analizy dziecięcego ego i jego powiązania z rzeczywistością. Ustanowienie relacji dziecka z rzeczywistością, podobnie jak ugruntowywanie jego ego, następuje w analizie dziecka krok po kroku, w związku z progresem rozwoju ego. Stanowią one rezultat, a nie warunek wstępny pracy analitycznej.
Jak dotąd skupialiśmy się głównie na typowym rozpoczęciu i kierunku wczesnej analizy. Teraz chciałabym rozważyć pewne nietypowe trudności, z którymi się spotkałam i które zobligowały mnie do zastosowania specjalnych metod. Przypadek Trude1, która była tak bardzo zalękniona, kiedy pierwszy raz weszła do mojego mieszkania, nauczyła mnie, że w przypadku takich pacjentów natychmiastowe interpretacje były jedynym sposobem zredukowania lęku i uruchomienia procesu analizy. Moja mała pacjentka Ruth, lat 4 i 3 miesiące, była jednym z tych dzieci, u których ambiwalencja objawia się silną fiksacją na matce i innych ważnych kobietach, a także niechęcią do pozostałych, przeważnie obcych. Już w bardzo wczesnym wieku nie była w stanie przyzwyczaić się do nowej niani; ani nawiązać przyjaźni z innymi dziećmi. Cierpiała nie tylko z powodu otwartego lęku, który często przechodził w ataki lękowe, i innych symptomów neurotycznych, ale także z powodu szeroko pojętej wrażliwości. Podczas pierwszej sesji stanowczo odmówiła pozostania ze mną w pokoju sam na sam. Dlatego poprosiłam jej starszą siostrę, żeby była obecna podczas analizy.2 Moją intencją było ustanowienie pozytywnej konotacji, żebym w dalszej perspektywie czasowej mogła pracować z dziewczynką sama; ale wszystkie moje próby, takie jak zabawa z nią, zachęcanie do mówienia itp., były na próżno. Podczas zabawy, zwracała się tylko do swojej siostry (pomimo, że ta ostatnia pozostawała obojętna), całkowicie mnie ignorując. Siostra powiedziała mi, że moje wysiłki nie mają szansy powodzenia i, że nie zdobędę zaufania dziecka, nawet gdybym spędziła z małą tydzień, a nie tylko godzinę. Znalazłam się w sytuacji, w której byłam zmuszona przyjąć inny punkt odniesienia - sposób, który po raz kolejny udowodnił skuteczność interpretacji w redukcji lęku i negatywnego przeniesienia pacjenta. Pewnego dnia, kiedy Ruth, jak zwykle poświęcała całą uwagę siostrze, narysowała kubek z małymi, białymi kulkami w środku i czymś w rodzaju pokrywki. Zapytałam ją po co jest ta pokrywka, ale nie odpowiedziała mi. Kiedy jej siostra powtórzyła pytanie, powiedziała, że po to „żeby kulki nie wypadły ze środka”. Wcześniej, podeszła do torby siostry i zamknęła ją „żeby nic z niej nie wypadło”. Zrobiła to samo z portmonetką, żeby monety bezpiecznie były zamknięte. Co więcej, treści, które teraz ujawniała, był dla mnie całkowicie jasne nawet na poprzednich sesjach.3 Obecnie jednak podjęłam próbę i powiedziałam Ruth, że kulki w kubku, monety w portmonetce i zawartość torby, wszystkie one oznaczały dzieci w brzuszku jej mamusi, i że chciała ona utrzymać je tam bezpiecznie zamknięte, żeby nie mieć już więcej braci ani sióstr. Skutek mojej interpretacji był zadziwiający. Po raz pierwszy Ruth zwróciła na mnie swoją uwagę i zaczęła się bawić w inny, mniej zahamowany sposób.4
Niemniej jednak, nadal nie mogłam zostać z nią sama, ponieważ reagowała atakami lęku. Od kiedy zauważyłam, że analiza stabilnie zmniejsza jej negatywne przeniesienie na korzyść przeniesienia pozytywnego, zdecydowałam się kontynuować analizę w obecności siostry. Po trzech tygodniach siostra niespodziewanie zachorowała i znalazłam się przed alternatywą przerwania analizy lub narażenia małej na atak lęku. Za przyzwoleniem jej
1 Patrz rozdział I
2 Właściwie to była jej przyrodnia siostra. Była starszą od Ruth o 12 lat, bardzo inteligentną dziewczynką, która sama też przechodziła analizę. Miałam też inny przypadek, w którym musiałam się zgodzić na obecność osoby trzeciej. W obu przypadkach sytuacja się rozwiązała w bardzo dogodnych okolicznościach; niemniej jednak, z wielu powodów, nie polecam takiej procedury, chyba że w ostateczności.
3 W tym procesie analitycznym pragnienie dziecka, żeby okraść ciało swojej matki, i następujące po nim uczucia lęku i poczucia winy, od samego początku zdominowały obraz. Początek nerwicy Ruth miał miejsce po ciąży jej matki i urodzeniu się młodszej siostry.
4 Jak już zostało powiedziane, interpretacja wpływa na zmianę sposobu zabawy dziecka i sprawia, że prezentowane treści stają się jaśniejsze.
rodziców zdecydowałam się na drugą możliwość. Niańka wręczyła mi dziewczynkę przed moim pokojem i odeszła, pomimo płaczu i krzyku małej. W tej bardzo bolesnej sytuacji usiłowałam uspokoić dziecko w nieanalityczny, matczyny sposób, jak zrobiłaby każda zwyczajna osoba. Starałam się ją rozweselić i sprawić, żeby zaczęła się ze mną bawić, ale na próżno. Kiedy zobaczyła, że jest ze mną sama, zaczęła za mną chodzić po pokoju, ale dalej nie mogłam nic z nią zrobić. Zrobiła się blada z przerażenia, krzyczała i okazywała wszystkie oznaki ciężkiego ataku lęku. W międzyczasie usiadłam przy stoliku z zabawkami i zaczęłam bawić się sama,1 cały czas opisując to co robię przerażonemu dziecku, które teraz siedziało w kącie. Podążając za chwilową inspiracją, przyjęłam za temat mojej zabawy treści, które dziewczynka sama wprowadziła na poprzedniej sesji. Na końcu bawiła się wanienką, karmiła lalki, dając im ogromne kubki mleka itp. Teraz ja robiłam to samo. Położyłam lalkę spać i powiedziałam Ruth, że dałabym jej coś do jedzenia, pytając jednocześnie, co by to mogło być. Przerwała swoje krzyki, i powiedziała „mleko” i zauważyłam, że wykonała ruch dwoma palcami w kierunku ust (miała w zwyczaju je ssać przed pójściem spać), ale szybko je cofnęła. Zapytałam ją, czy ma ochotę je possać, a ona odpowiedziała: „Tak, ale należycie”. Zorientowałam się, że chciała powtórzyć sytuację, jak miała miejsce codziennie wieczorem w domu. Położyłam ją więc na sofie i na jej prośbę przykryłam kocem. Wówczas zaczęła ssać palce. Wciąż była bardzo blada i trzymała oczy zamknięte, ale była wyraźnie spokojniejsza i przestała krzyczeć. W międzyczasie zaczęłam znów się bawić, powtarzając jej zabawę z poprzedniej sesji. Kiedy położyłam mokrą gąbkę obok jednej z lalek, tak samo jak ona wczoraj, na powrót wybuchła płaczem i krzyknęła: „Nie, ona nie może mieć dużej gąbki, ona nie jest dla dzieci, tylko dla dorosłych!” Powinnam zaznaczyć, że podczas poprzednich sesji dziewczynka wniosła dużo treści świadczących o jej zazdrości w stosunku do matki. Teraz zinterpretowałam te treści w oparciu o jej protest przeciwko dużej gąbce, która reprezentowała penisa jej ojca. Pokazałam jej bardzo szczegółowo jaką nienawiścią i zazdrością darzy swoją matkę, ponieważ ta ostatnia zinkorporowała penis jej ojca podczas aktu płciowego, jak chciałaby ukraść go matce, razem z dziećmi znajdującymi się w jej wnętrzu, a następnie ją zamordować. Wytłumaczyłam jej, że to było powodem jej strachu i przekonania, że zamordowała matkę, albo zostałaby przez nią opuszczona. Dałam taką interpretację w następujący sposób. Przez chwilę mówiłam te interpretacje do lalki - pokazując w trakcie zabawy, jak lalka płacze i krzyczy, podając przy tym powód jej zachowania - następnie kontynuowałam interpretację, którą dałam lalce, odnosząc ją do osoby dziewczynki. W ten sposób ustanowiłam sytuację analityczną. Kiedy to robiłam, Ruth stała się wyraźnie spokojniejsza, otworzyła oczy, pozwoliła mi przenieść stolik, na którym się bawiłam, bliżej niej i kontynuować zabawę. Stopniowo podniosła się i obserwowała kierunek zabawy z rosnącym zainteresowaniem, a nawet wzięła w niej aktywny udział. Kiedy sesja dobiegła końca i po dziewczynkę przyszła niania, bardzo się zdziwiła widząc ją uśmiechniętą i przyjaźnie żegnającą się ze mną. Na początku kolejnej sesji, kiedy niania ją zostawiła, prawdą jest, że ponownie okazała lęk, ale nie miała typowego ataku lęku ani nie wpadła w płacz. Przeciwnie, natychmiast uciekła na sofę i przyjęła taką samą pozycję, jak wcześniej, zamykając oczy i ssąc palce. Mogłam usiąść przy niej i kontynuować zabawę z poprzedniej sesji. Cała sekwencja zachowań z dnia poprzedniego została powtórzona, ale w skróconej, łagodniejszej formie. Po kilku sesjach zrobiłyśmy taki postęp, że doświadczałyśmy jedynie śladu ataku lęku na początku sesji.
Analiza ataków lękowych Ruth, odsłoniła fakt, że były one powtórką pavor nocturnus2, na które cierpiała w wieku lat dwóch. W tym czasie jej matka była w ciąży, a
1 W wyjątkowo trudnych przypadkach używam tej techniki, żeby rozpocząć analizę. Odkryłam , że kiedy dzieci pokazują swój ukryty lęk, poprzez bycie całkowicie niedostępnymi, często pomaga rzucenie słowa będącego bodźcem, podczas mojej samodzielnej zabawy. Np. mogę zbudować siedzenia z klocków i posadzić koło nich małe figurki. Jedno dziecko nazwie to szkołą i na tej podstawie zacznie się bawić; inne dojrzy w tym teatr i adekwatnie do tego zacznie ruszać figurki, itp.
2 Patrz rozdział I
życzenie dziewczynki, żeby ukraść nowe dziecko z jej ciała i zabijać ją na różne sposoby, doprowadziło do silnej reakcji przeciwko tym życzeniom, manifestującej się ciągłym poczuciem winy, w konsekwencji czego stała się silnie zafiksowana na matce. Powiedzenie „goodbye” przed pójściem spać, znaczyło żegnaj na zawsze.1 Ponieważ w wyniku pragniemia, żeby obrabować i zabić swoją matkę, bała się, że matka może ją porzucić, albo, że już nigdy nie zobaczy jej żywej. Bała się także, że zamiast łagodnej matki mówiącej jej „dobranoc”, pojawi się „zła” matka, która może ją w nocy zaatakować. Fantazje te stanowiły dodatkowe powody, dla których dziewczynka bała się zostawać sama. Pozostawanie ze mną sam na sam oznaczało bycie porzuconym przez „dobrą” matkę; a jej przerażenie związane z karzącą, „złą” matką, zostało przeniesione na mnie. Poprzez analizę tej sytuacji i wyniesieniu jej na światło dzienne, udało mi się rozwiać jej ataki lęku i przygotować do normalnej pracy analitycznej.2
Technika, jaką zastosowałam w analizie ataków lękowych Ruth, okazała się bardzo skuteczna także w innym przypadku. Podczas analizy Trude, jaj matka zachorowała i została wzięta do szpitala. Stało się to, kiedy dziewczynka miała sadystyczne fantazje o ataku na nią. Opisałam już w jakich szczegółach, to mające 3 lata i 9 miesięcy, dziecko demonstrowało przede mną sceny agresji, i jak opanowane przez lęk, który po tym następował, zwykła przykrywać się poduszkami za kanapą. Jednakże nigdy nie doszło do prawdziwego ataku lęku. Kiedy przyszła na sesję po przerwie, spowodowaną hospitalizacją jej matki, miała ataki leku przez kilka sesji pod rząd. Ataki były odpowiedzią na jej na jej agresywne impulsy. Podczas tych ataków Trude, podobnie jak Ruth, przyjmowała szczególną pozycję - pozycję, w której zazwyczaj kładła się spać i kiedy zaczynały się nocne lęki. Wciskała się w kąt, okrywając poduszkami, które nazywała swoimi dziećmi, ssała palce i moczyła się. W tym przypadku interpretacje również doprowadziły do zakończenia ataków lęku.3
Moje własne późniejsze doświadczenia, podobnie jak doświadczenia pani M. N. Searl i innych analityków dziecięcych, dowiodły skuteczności opisywanej techniki w wielu przypadkach. W ciągu lat pracy, które nastąpiły po leczeniu opisanych dwóch przypadków, stało się dla mnie jasnym, że najistotniejszym warunkiem wstępnym prowadzenia wczesnej analizy - i w zasadzie głębokiej analizy starszych dzieci - jest trafność w uchwytywaniu prezentowanych treści. Poprawna i natychmiastowa estymacja istotności materiału, prezentowanego w danym czasie, pod względem światła jakie rzuca on na strukturę przypadku jak i związku z aktualnym stanem afektywnym pacjenta, a nade wszystko szybka percepcja ukrytego lęku i poczucia winy, które zawiera - stanowią podstawowe warunki poprawnej interpretacji, t.j. interpretacji, która przyjdzie w odpowiednim czasie, i która dotyka tego poziomu umysłu, który jest zaktywowany przez lęk. Pojawianie się ataków lęku w analizie może zostać zredukowane do minimum, jeżeli opisana technika jest spójnie wprowadzona. Ataki lęku powinny pojawiać się na początku terapii - jak może się dziać w przypadku neurotycznych dzieci, które są obiektem takich ataków w codziennym życiu - a odpowiednie opanowanie tej techniki pozwoli na
1 W książce „Geneza agorafobii” (1928) Helena Deutsch pokazuje, że strach przed śmiercią matki, spowodowany przeróżnymi, wrogimi życzeniami w stosunku do niej, jest jedną z najbardziej powszechnych form dziecięcej nerwicy, i ściśle łączy się z lękiem przed oddzieleniem od matki.
2 Terapia Ruth nie została zakończona, ponieważ rodzina musiała wyjechać za granicę. W związku z tym jej nerwica nie została całkowicie usunięta. Jednakże w trakcie 190 sesji byłam w stanie osiągnąć następujące efekty (utrzymywały się one dwa lata po zakończeniu analizy, kiedy ostatni raz słyszałam o Ruth): zmniejszył się jej lęk, a także ogólne zahamowanie. W efekcie tego, lepiej radziła sobie w kontaktach z innymi dziećmi i dorosłymi, a także mogła się zastosować do wymagań w domu i szkole. Zniknęła jej fiksacja na matce i poprawiła się postawa w stosunku do ojca. Nastąpiła także zmiana na lepsze w jej relacji z bratem i siostrą. Cały jej rozwój, szczególnie w zakresie kształcenia, socjalnej adaptacji i zdolności do subliminacji, był na plus.
3 Nerwica Trude objawiała się ciężkich koszmarach nocnych, lękach podczas dnia, kiedy zostawała sama, moczeniu łóżka, generalnym zahamowaniu, silną fiksacją na matce i niechęcią do ojca, zazdrością w stosunku do sióstr i rozmaitymi trudnościami wychowawczymi. Jej analiza, która trwała 82 godziny w ciągu 7 miesięcy, poskutkowała zaprzestaniem w moczeniu łóżka, zmniejszeniem lęku i zahamowania i polepszeniem jej relacji z rodzicami i rodzeństwem. Okazało się, że cierpi również na przeziębienia o podłożu psychologicznym, co również zmniejszyło się w wyniku analizy. Pomimo tych postępów jej nerwica nie została całkowicie wyleczona w momencie zakończenia terapii.
zredukowanie ich do takich proporcji, że będzie można zacząć normalną analizę. Rezultaty otrzymywane w wyniku analizy ataków lęku, poświadczają generalną rzetelność niektórych zasad leżących u podłoża techniki zabawy. Odniosę się do przypadku Trude, w którym na początku analizowałam ten sam materiał bez pojawiania się ataków lęku, pomimo, że silny lęk bez wątpienia cały czas był obecny. Dzięki ciągłym i głębokim
interpretacjom udało mi się zredukować lęk krok po kroku i dać mu ujście w małych porcjach. Podczas przerwy, spowodowanej chorobą matki i jej nieobecnością w domu, lęk narósł do takiego stopnia, że wywołał ataki lęku. Po kilku sesjach ataki lęku zatrzymały się całkowicie i dały miejsce do odnowienia się pojawiania „dozowanego” lęku.
Powinnam teraz podzielić się kilkoma uwagami natury teoretycznej w związku z atakami lęku. Mówiłam o nich jako o powtórkach pavor nocturnus; nawiązałam też do pozycji przyjmowanej przez dziecko w takich przypadkach (stanowiących próbę opanowania lęku) i wskazałam, że jest to pozycja przyjmowana przez dziecko w sytuacjach lękowych w nocy, w łóżku. Jednakże zasygnalizowałam także specyficzną wczesno lękową sytuację zdającą się leżeć u podłoża zarówno pavor nocturnus jak i ataków lęku. Moja obserwacja przypadków Trude, Ruth i Rity w kontekście zdobytej przez lata wiedzy, doprowadziły mnie do rozpoznania istnienia lęku, czy też raczej sytuacji lękowej, specyficznej dla dziewczynek i będącej odpowiednikiem lęku kastracyjnego u chłopców. Ta lękowa sytuacja dochodzi do punktu kulminacyjnego, w którym w fantazjach dziewczynki matka zniszczy jej ciało, zabierze jego zawartość, dzieci itd. Pełniej omówię ten temat w drugiej części tej książki. Chciałabym tylko zasygnalizować czytelnikowi punkty zgodne pomiędzy materiałem, jaki zebrałam w trakcie wieloletniej pracy, i jednym czy dwoma zdaniami, które Freud zawarł w Inhibitions, Symptoms and Anxiety (1926). Stwierdza w niej, że odpowiednikiem lęku kastracyjnego chłopca u małej dziewczynki jest jej obawa przed utratą miłości. Strach przed byciem samotną, porzuconą przez matkę jest ukazany bardzo jasno w materiale analiz małych dziewczynek, który przytoczyłam. Wydaje mi się jednak, że strach ten ma głębsze podstawy. Bazuje on na agresywnych impulsach dziecka w stosunku do jego matki i jego pragnieniach, wynikających z wczesnych stadiów konfliktu Oedipus, żeby ją zabić i okraść. Impulsy te prowadzą nie tylko do lęku czy strachu przed odwetem matki, ale także do strachu, że matka je opuści lub umrze.
Powróćmy teraz do rozważań na temat pytań technicznych. Forma podania interpretacji ma także ogromne znaczenie. Jak starałam się pokazać w przykładach, usiłowałam przełożyć zawartość nieświadomych fantazji tak jasno i wyraźnie jak tylko potrafiłam.1 Używam wówczas dziecięcego sposobu mówienia i myślenia, nawiązując do ich wyobrażeń.2 Peter, jak pamiętamy, wskazał na serce dzwonu i powiedział: „Popatrz, jak to się majta i uderza.” Wtedy ja odpowiedziałam: „Tak właśnie tatusia i mamusi ten teges uderzają o siebie,”, a on od razu to pojął. W innym przypadku: Rita (2 lata i 9 miesięcy) powiedziała mi, że lalki przeszkadzają jej spać; nie przestają mówić do Hansa, (męskiej lalki na kółkach): „Po prostu jeźdź swoim pociągiem w górę i w dół.” Innym razem położyła trójkątną bryłę na jednym boku i powiedziała: „To mała kobietka”;
1 W „Fragment analizy przypadku histerii” (1905) (S. E. 9, p. 48) Freud powiedział: „Możliwym jest dla mężczyzny mówienie do dziewcząt i kobiet o sprawach związanych z seksem, nie wyrządzając nikomu szkody, ani nie sprowadzając na siebie podejrzeń, jeżeli tylko po pierwsze robi to w odpowiedni sposób, i po drugie przekonać je, że jest to nieuniknione…Najlepszym sposobem mówienia o tego typu rzeczach jest bycie oschłym i bezpośrednim; w tym samym czasie metoda zostaje odarta z lubieżności, tak samo, jak tego typu tematy traktowane są przez „społeczeństwo”… J'appelle un chat un chat.” Tego typu postawa jest mutatis mutandis i stosuję ją w pracy z dziećmi. Mówię o sprawach związanych z seksem w najprostszych słowach, dopasowanych do ich sposobu myślenia.
2 Trzeba ciągle pamiętać, że dzieci znajdują się w dużej mierze pod wpływem swojej nieświadomości, a ich język, jak pokazują sny i zabawy, jest prezentacyjny i piktograficzny. Jak możemy zaobserwować dzieci mają zupełnie inny stosunek do słów niż dorośli. Oceniają je przede wszystkim ze względu na ich właściwości piktograficzne - fantazje, które opisują. Jeżeli chcemy dostać się do nieświadomości dziecka podczas analizy (czego rzecz jasna musimy dokonać poprzez ego i mowę) musimy unikać omówień i używać prostych słów.
następnie wzięła „mały młoteczek”, jak nazwała inną bryłę o długim kształcie, i uderzyła nim w leżącą bryłę, w miejscu, gdzie pokryta była tylko papierem, robiąc w niej dziurę. Powiedziała: „Kiedy młotek mocno uderzy, mała kobietka jest tak przestraszona.” Męska lalka jeżdżąca podziemnym pociągiem i uderzanie młotkiem, reprezentowało akt płciowy pomiędzy jej rodzicami, którego była świadkiem, zanim jeszcze skończyła dwa lata. Moja interpretacja: „Twój tatuś uderzył mocno, tak jak wewnątrz twojej mamusi swoim małym młotkiem, a ty byłaś tak przestraszona”, wpasowała się idealnie w jej sposób myślenia i mówienia.
Opisując moją metodę analizy, często wspominałam o małych zabawkach, pozostawionych do dyspozycji dziecka. W tym miejscu powinnam wytłumaczyć pokrótce, dlaczego zabawki te zasługują na specjalne zainteresowanie w technice analizy zabawy. Ich niewielkie rozmiary, ilość i różnorodność dają dziecku szeroki wachlarz możliwości zabawy reprezentacyjnej, podczas gdy ich prostota umożliwia zastosowanie zabawek w najróżniejszych zabawach. Stąd zabawki dobrane są tak, żeby mogły wyrażać fantazje i doświadczenia bardzo szczegółowo. Różnorodne dziecięcy „pomysły na zabawę” i związane z nimi afekty (które częściowo mogą być rozpoznane na podstawie tematu zabawy, a częściowo są wyrażane wprost) są prezentowane jedne przy drugich i na małej przestrzeni, co daje nam możliwość zaobserwowania generalnych powiązań i dynamiki procesów mentalnych, które dziecko prezentuje, a także, odkąd bliskość w przestrzeni często jest zbieżna z bliskością czasową, układ fantazji i doświadczeń dziecka w czasie.
Z tego co zostało powiedziane można by wywnioskować, że analiza dziecka polega na położeniu przed nim zabawek, a ono natychmiast zacznie się nimi bawić, łatwo i bez zahamowań. Wcale tak się nie dzieje. Zahamowanie w zabawie, jak już wielokrotnie podkreślałam, w mniejszym lub większym stopniu występuje nagminnie i stanowi bardzo powszechny symptom neurotyczny. Zabawki są bardzo pomocne w rozpoczęciu analizy, szczególnie wtedy, kiedy inne sposoby dotarcia do pacjenta zawiodły. Rzadko jednak się zdarza., żeby nawet zahamowane dziecko, nie spojrzało w końcu na zabawki i nie wzięło do ręki jednej z nich. Nawet jeżeli natychmiast przestanie się bawić - jak zrobiła to Trude - już powinniśmy mieć jakąś ideę o jego nieświadomości, na której oprzemy dalszą pracę analityczną, posiadając wiedzę na temat rodzaju zabawy, momentu, w którym pojawił się opór, jak dziecko zachowało się w związku z tym oporem itd. Czytelnik zobaczył już, jak analiza, przy pomocy interpretacji, pozwala dziecku bawić się bardziej i bardziej swobodnie, a zawartość jego reprezentacji staje się bogatsza i bardziej dostępna, wobec czego zmniejsza się zahamowanie w zabawie.
Zabawki nie są jedynymi rekwizytami w analizie zabawy. W pokoju powinno znajdować się więcej materiału ilustrująego. Najważniejsza jest tutaj wanienka z bieżącą wodą. Do momentu późniejszych stadiów analizy jest ona mało używana, ale pod koniec procesu analitycznego ma ogromne znaczenie. Przeszłam przez pełną fazę analizy dziecka bawiącego się wanienką (przy której znajduje się także gąbka, szklaneczka, jeden czy dwa małe statki, łyżeczki i papier). Zabawy z wodą umożliwiają nam głęboki wgląd w fundamentalne, pre-genitalne1 impulsy, a także stanowią ilustrację seksualnej świadomości dziecka, dając nam wiedzę na temat relacji pomiędzy jego sadystycznymi fantazjami a formacją reakcji przeciwnych,2 a także pokazują bezpośredni związek pomiędzy jego pre-genitalnymi i genitalnymi impulsami.
W wielu analizach dużą rolę odgrywa rysowanie i wycinanie. W innych - szczególnie z dziewczynkami - gro czasu zajmuje dziecku robienie ubranek i ozdób dla siebie, lalek czy zwierzątek, albo przystrajanie się kokardkami i innymi ozdobami. Każde dziecko ma łatwy dostęp do papieru, kolorowych kredek, nożyków, nożyczek, igieł i nici, a także kawałków drewna i sznurka. Często zdarza się, że dzieci przynoszą ze sobą własne
1 Przypadek Ruth. Podczas zabawy wanienką dziewczynka wniosła treści związane ze swoimi niezaspokojonymi pragnieniami oralnymi.
2 Przeciwieństwem zabaw wodą są zabawy ogniem. Często dziecko najpierw bawi się wodą, a potem zapala papier zapałkami albo odwrotnie. Związek pomiędzy moczeniem i paleniem staje się jasny podczas tego rodzaju zachowań, podobnie jak istotność urethral sadyzm.
zabawki. Wyliczanie tutaj wszystkich możliwych artykułów i tak nie wyczerpie możliwości. Sposób, w jaki dziecko użyje poszczególnych zabawek, daje nam dużo wiedzy, podobnie jak sposób, w jaki zmienia zabawki w trakcie zabawy. Całe umeblowanie pokoju, krzesła, poduszki itp., pozostaje do dyspozycji dziecka. W zasadzie, umeblowanie pokoju analityka dziecięcego powinno być specjalnie dobrane. Fantazje i gry wyobraźni, które rozwijają się w trakcie zwyczajnej zabawy, mają ogromne znaczenie. W zabawach typu w udawanie dziecko gra swoją osobą, podczas gdy w innych, szczególnie we wcześniejszych stadiach analizy, gra poprzez zabawki. W tych zabawach analitykowi przypisywana jest jedna lub wiele ról, a jego zadaniem jest zrobić tak, żeby dziecko opisało te role jak najbardziej szczegółowo.
Niektóre dzieci preferują zabawy w udawanie, inne bardziej pośrednią formę reprezentacji, używając zabawek. Typowa zabawa w udawanie jest odgrywana pomiędzy matką a dzieckiem, bawiąc się w szkołę, budowanie i urządzanie domu (z pomocą krzeseł, kawałków mebli, poduszek itd.), wyjazd za granicę, podróż pociągiem, wycieczkę do teatru, w doktora, pracę w biurze, w sklepie itd. Z analitycznego punktu widzenia, wartość takich zabaw w udawanie jest związana z tym, że stanowią one metodę bezpośredniej reprezentacji, i konsekwentnie większego bogactwa werbalnych asocjacji. Jak już zostało wspomniane w pierwszym rozdziale, jednym z podstawowych warunków pozytywnie zakończonego oddziaływania, jest to, żeby dziecko, nawet małe, używało w analizie języka do granic swoich możliwości.
Żaden opis, jak wierzę, nie może wyrazić koloru, życia i złożoności wypełniających godzinę analizy zabawy, mam jednak nadzieję, że powiedziałam wystarczająco dużo, żeby dać czytelnikowi pewne pojęcie o ścisłości i rzetelności wyników, jakie możemy osiągnąć w ten sposób.
Mogę dodać, że pod koniec analizy, która zajęła aż 278 sesji, jego trudności znikły i nastąpiła ogromna zmiana na lepsze w cały charakterze i skłonnościach chłopca. Pozbył się nie tylko swoich śmiertelnych lęków, ale generalnie zahamowań i stał się szczęśliwym, żywym dzieckiem. Przezwyciężył swoje zahamowanie w zabawie i zaczął nawiązywać lepsze kontakty z innymi dziećmi, szczególnie ze swoim bratem. Od tego czasu jego rozwój przebiegał znakomicie. Według ostatnich wiadomości o nim, 6 lat po zakończeniu analizy, dobrze radził sobie w szkole, interesował się różnymi rzeczami, uczył się dobrze i miał wyniki w sporcie. Był łatwy w obejściu i zdolny sprostać wszystkim społecznym wymaganiom swojego wieku. Warto również wspomnieć, że w późniejszych latach został poddany niezwykle silnym naciskom w związku z wielkimi zmianami w życiu jego rodziny.
Zawsze wcześniej dowiaduję się od matki, jakich słów dziecko używa dla nazywania genitali, procesów wydalania itd. , żebym mogła później zwracać się do niego tymi słowami. Dla jasności jednak, nie powtarzam tych słów w raportach
1