Tak to przeżywali cudzoziemcy smoleńsk 2010


Tak to przeżywali cudzoziemcy 

Są gośćmi na polskiej ziemi, ale także im udzielił się nastrój ostatniej tragicznej soboty

Swoimi emocjami podzielili się z czołowym francuskim dziennikiem "Le Monde".

W radiu Chopin...

Nadia Bouacid

Polska w rozpaczy. Wciąż nie może uwierzyć, że właśnie zginęło 96 osób. Osób, które stanowiły część codzienności. Osób, z którymi często się nie zgadzano, lecz które były wszystkim tak dobrze znane. Z radia płynie muzyka Chopina - to rok szopenowski. Na małym ekranie wywiady z politykami, którzy wydają się teraz tak ludzcy, tak bliscy zwykłym obywatelom.

W Krakowie słychać dzwon Zygmunta - jak zawsze, gdy trzeba ogłosić radosną lub tragiczną wiadomość. Na ulicach widać opuszczone na znak żałoby flagi. Znowu, jak po śmierci papieża, która też miała miejsce w kwietniu, ludzie się zjednoczyli. W radiu ciągle Chopin…

Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Nowy Katyń?  

Guillaume Charroux

Dla Polaków to prawdziwy szok. Ogłoszono tygodniową żałobę narodową. Polska delegacja leciała do Katynia na obchody rocznicy wymordowania polskiej elity przez NKWD na początku drugiej wojny światowej. Po raz pierwszy Rosja wysłała na te uroczystości polityka najwyższej rangi (premiera Putina) - to bardzo pozytywny gest wobec Polski po latach zażartych polityczno-historycznych sporów.

Dziś mówi się o nowym Katyniu - zginął przecież prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, zginęło wielu posłów i senatorów, większość dowództwa sił zbrojnych. Na razie ludzie są w szoku. Myślę, że dopiero w poniedziałek, w pracy będzie można ocenić rozmiar tej traumy. Media zajmują się tylko tą tragedią, dziennikarze martwią się, jakie konsekwencje będzie ona miała dla funkcjonowania państwa.

Polska opłakuje swojego prezydenta

Paul V.

Jestem Belgiem mieszkającym w Polsce. Rano słuchając radia dowiedziałem się, co się stało. Wkrótce zaczęli dzwonić do mnie moi polscy przyjaciele; mówili o swoim smutku. Idąc na zakupy na wielu domach w Zakopanem widziałem opuszczone biało-czerwone flagi. Spotkani w sklepach ludzie byli przygnębieni, zakupy odbywały się w niemal całkowitej ciszy. Sprzedawczyni w spożywczym miała łzy w oczach. Niektórzy obawiają się, że to mógł być zamach, inni nie rozumieją, jak to się stało; wszyscy są smutni. Polacy znów cierpią, widać to na twarzach mijanych na ulicach ludzi. Niektórzy martwią się o przyszłość…

Osłupienie

Piguet Géraldine

Zwykły sobotni poranek w Bytomiu. Jestem w pracy, po kolei zjawiają się moi koledzy. Ostatni przychodzi o 9.40. Ze łzami w oczach mówi o śmierci prezydenta. Mimo wszystko, po szybkim przejrzeniu informacji w internecie,  zabieramy się do naszych zadań. Przychodzą dzieci (pod moją opieką są dzieci w wieku od 4 do 14 lat), które nie wiedzą przecież, co się dzieje. Szefowa oficjalnie zakazuje nam wspominać im cokolwiek na ten temat. Ale trudno jest zachować sekret, o którym mówi cały świat.

Od kierowcy autobusu po kasjerki - wszyscy mają to jedno na ustach. Szefowa wyłącza radio, żeby dzieci nic nie usłyszały. Nie zmienia to faktu, że trzy godziny później już wiedzą. Zaczynają się żarty: „Kaczyński kaput”. Moi koledzy strofują dzieci i ze łzami w oczach tłumaczą, jaka to tragedia.

Wkrótce zostaje ogłoszona żałoba narodowa. Wszystkie koncerty i inne wydarzenia są odwołane. Na ulicach prawie nie ma ludzi.

Czarny kir spowija Warszawę

Jacques

Warszawa znalazła się jakby za czarną zasłoną. Flagi opuszczono na znak żałoby. Ulice w centrum miasta opustoszały, a szare niebo pogłębia ponury nastrój. W radio nadają muzykę klasyczną. W telewizji słyszymy wypowiedzi zapłakanych Polaków. Warszawiacy schodzą się pod pałacem prezydenckim, składają tam całe stosy kwiatów.  Symboliczny wymiar śmierci polskiego prezydenta na rosyjskiej ziemi zwiększa jeszcze ogromny psychiczny ciężar, jaki spadł na naród pozbawiony w wyniku tej katastrofy znacznej części dygnitarzy.

"Cudownie ocaleni". W dobrej wierze oddali bilety

Wśród ocalałych jest prezes PiS, którego w ostatniej chwili zastąpił w delegacji Zbigniew Wassermann.

Ktoś musiał zginąć, by ktoś inny mógł żyć. Część polityków w najlepszej wierze oddała swoje miejsca innym - tym, którzy niedługo potem zginęli na smoleńskiej ziemi. Lista nazwisk zmieniała się w ostatnich dniach. "Cudownie ocalonych" jest wielu, ale i tak mniej niż poległych w służbie państwu.

Grzegorz Schetyna (PO), Stanisław Żelichowski (PSL), Jolanta Szczypińska (PiS), Zofia Kruszyńska-Gust (Kancelaria Prezydenta), Tadeusz Iwiński (SLD), Jarosław Kaczyński (PiS), Jan Ołdakowski (PiS) oraz gen. Marian Janicki (szef BOR). I to nie wszyscy, którzy mogli zginąć pod Smoleńskiem.

Fot. REUTERS

0x01 graphic



Wśród ocalałych jest prezes PiS, którego w ostatniej chwili zastąpił w delegacji Zbigniew Wassermann. Prezes PiS chciał lecieć, ale tuż przed wylotem wraz z prezydentem Lechem Kaczyńskim ustalili, że jeden z braci musi zostać i czuwać przy ciężko chorej matce Jadwidze.

Niezwykle dramatyczne chwile wspomina Marek Suski, poseł PiS. Oczekiwał on, wraz z innymi politykami, na katyńskim cmentarzu na przyjazd delegacji z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Docierały do nich kolejne strzępy informacji: najpierw, że były kłopoty z lądowaniem, potem, że samolot się rozbił. W pewnym momencie dotarła informacja, że na pokładzie był i Jarosław Kaczyński, prezes PiS. Też miał zginąć. - Zadzwoniłem do kolegów z Warszawy. Okazało się, że prezes jednak jest w stolicy i żyje - mówi nam Marek Suski. Ale dodaje: - Jarosław Kaczyński był na pierwszej liście.

Grzegorz Schetyna (PO) oddał swój bilet na pokład prezydenckiej maszyny Grzegorzowi Dolniakowi (PO), swojemu zastępcy. Jak powiedział szef klubu parlamentarnego Platformy, początkowo miał on lecieć do Katynia w sobotę, a więc w dniu katastrofy. Do tego jednak nie doszło. - Premier prosił mnie, żebym leciał z nim z delegacją rządową. Dlatego za mnie poleciał Grzegorz Dolniak, a ja poleciałem z premierem w środę, tak się podzieliliśmy, taki los - mówił Grzegorz Schetyna.

Poseł SLD Tadeusz Iwiński otrzymał propozycję wyjazdu do Katynia około dwóch-trzech tygodni temu. Zwrócono się do niego, bo zajmuje się tematyką stosunków międzynarodowych i - jako jeden z niewielu posłów - biegle mówi w języku rosyjskim. Jednak nie poleciał. Jak nam powiedział, odmówił i oddał swój bilet, bo w Katyniu już był dwukrotnie. Potem zwrócono się do Jolanty Szymanek-Deresz, ale jak podkreśla poseł Tadeusz Iwiński, składy delegacji parlamentarnych zmieniały się dynamicznie.

0x01 graphic

0x01 graphic

Skomentuj materiał »

0x01 graphic
0x01 graphic


Ze wzruszeniem opowiada o jednym z ostatnich spotkań z tragicznie zmarłym Jerzym Szmajdzińskim. Spotkali się na pogrzebie Krzysztofa Teodora Teoplitza. Kolejny raz spotkają się już podczas ostatniej drogi wicemarszałka.

Stanisław Żelichowski, szef klubu parlamentarnego Polskiego Stronnictwa Ludowego, odstąpił swoje miejsce w prezydenckim samolocie koledze, Wiesławowi Wodzie. Politykowi PSL trudno o tym mówić. Jednak opisuje, jak do tego doszło: z klubu ludowców w gronie, które poleciało wraz z premierem Donaldem Tuskiem, znalazł się poseł Eugeniusz Grzeszczak (wiceszef klubu PSL), a prezydentowi miał towarzyszyć właśnie Żelichowski. Tak się jednak ostatecznie nie stało.

Kolega szefa klubu, czyli Wiesław Woda, bardzo prosił go o możliwość wyjazdu właśnie 10 kwietnia. Był bardzo zdeterminowany, gdyż tuż przed wylotem na własną prośbę wyszedł ze szpitala - leczył się tam, bo w Krakowie padł ofiarą pobicia. Żelichowski się zgodził i odstąpił mu swoje miejsce w samolocie. Poseł Woda poleciał. I zginął w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem, wraz z 95 innymi osobami.

- Jak w całej Polsce, wszyscy jesteśmy w szoku - tak Żelichowski opisuje atmosferę po tragedii. Dodaje, że wszyscy trzej tragicznie zmarli posłowie PSL byli jego kolegami. Z innymi ofiarami wypadku, Grażyną Gęsicką (PiS) i Jerzym Szmajdzińskim (SLD), był już umówiony na spotkania po powrocie z Katynia. - Wszystko prysło jak bańka mydlana - mówi szef ludowców.

Gdy tragiczna informacja dotarła do niego, jechał do radia na wywiad. - Nie wierzyłem, że to jest możliwe - mówi. Sam też latał feralnym Tu-154. - Z Aleksandrem Kwaśniewskim byliśmy w Johannesburgu. Mechanicy pracowali kilka godzin, aby maszyna mogła lecieć - wspomina Żelichowski. Ostatni lot „tutka” odbyła do Smoleńska. Nikt nie doleciał.

Zofia Kruszyńska-Gust również ocalała. Paradoksalnie zawdzięcza to kłopotom zdrowotnym. Współpracowniczka prezydenta Lecha Kaczyńskiego, która miała udać się na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, w ostatniej chwili zrezygnowała z lotu prezydenckim samolotem. Jest ona jedyną osobą, która nie stawiła się do odprawy



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
To był zamach, Katyń - Smoleńsk 2010, Katyń 2010 - 02, Publicystyka
Biala Ksiega Smoleńsk 2010
Śmierć Grzegorza Michniewicza, Katyń - Smoleńsk 2010, Katyń 2010 - 02, Publicystyka
Czy w twoim środowisku zauważyłeś patologie społeczne Jeśli tak to określ ich typ i przyczyny
Pieniądze to nie wzystko Operon 2010 PEG2010-Human-kartoteka
raport ZEN, Katyń - Smoleńsk 2010, Katyń 2010 - 06, Publicystyka
1[1].Tak to się zaczeło
Rosja nie jest wiarygodna w tym śledztwie(rozmowa z Mariuszem Pilisem), Katyń - Smoleńsk 2010, Katyń
Smoleńsk 2010 tajemnicze zgony lista ofiar, SMOLENSKN 10 04 2010 MORDERSTWO W IMIE GLOBALIZACJI
Tajemnicze, Katyń - Smoleńsk 2010, Katyń 2010 - 02, Publicystyka
15 PRAWDOMÓWNYCH DONIESIEŃ, Katyń - Smoleńsk 2010, Katyń 2010 - 04, Publicystyka
O cnocie czystości; Czystość jest Twoim skarbem; Czy dziewictwo to przeżytek; Twoje życie duchowe
smolensk 2010 samolot blizniak, SMOLENSKN 10 04 2010 MORDERSTWO W IMIE GLOBALIZACJI
Gruppenführer, Katyń - Smoleńsk 2010, Katyń 2010 - 02, Publicystyka
Asfalt i żółtek tak Polacy wyzywają cudzoziemców
EWOLUCJA Czy istnieją dusze roślin i zwierząt a jeśli tak to skąd się one biorą

więcej podobnych podstron