Anna Chodacka
NAJWIĘKSZA JEST MIŁOŚĆ
opowieść o Apostole Narodów, na motywach zaczerpniętych z Dziejów Apostolskich i listów św. Pawła
OSOBY:
Scena I
Szaweł
Matka Szawła
Scena II
Kasjus - przyjaciel Szawła z Tarsu
Szymon
Rachela
Ruth
Sara
Panna Młoda, Pan Młody, Druhny
(Szaweł)
Scena III
Gamaliel - nauczyciel Szawła
Szczepan
Józef
Nataniel
Symeon
Faryzeusze
(Szaweł, Kasjus)
Scena IV
Ananiasz
(Szaweł, Kasjus)
Scena V
Sergiusz Paulus - prokonsul rzymski na Cyprze
Barjezus - wróżbita, mag, doradca prokonsula
Lidia - przebywająca w gościnie u dostojnika mieszkanka macedońskiego miasteczka
(Szaweł - Paweł, Kasjus, Ananiasz)
INTRO - „Taniec z Bogiem”
Układ choreograficzny obrazujący historię relacji człowieka i Boga od stworzenia, poprzez grzech i odejście od Stwórcy, błądzenie i szukanie dróg dających pozorne szczęście: pieniądze, alkohol, narkotyki, moda, aż do wyzwolenia przez Boga z więzów grzechu.
SCENA I - „Matka”
Noc. Sceneria ogrodu (drzewa, krzewy, greckie kolumny w tle, fontanna). Na ekranie z tyłu sceny rozgwieżdżone niebo, księżyc. Szaweł przeżywa rozterki związane z zaplanowanym wyjazdem do Jerozolimy na naukę w świątyni. Nie jest pewien, czy rzeczywiście powinien tam wyruszyć, bo w Tarsie czeka go spokojne życie i dostatnia przyszłość.
SZAWEŁ
Postawiłeś na rozstaju moją duszę,
Dróg widoki oczom moim pokazałeś,
lecz którędy pójść mam, sam wybierać muszę,
na samotność serce moje dziś skazałeś.
MATKA
Nie śpisz, noc bezsenna nie sprzyja podróży,
Powinieneś wypocząć sił świeżych nabrać
Gdyś zmęczony najkrótsza droga cię nuży ,
Bladym świtem w drogę trzeba ci się wybrać.
Do świątyni podróż długa i niełatwa,
Noc niejedną przyjdzie Ci bez dachu przebyć,
A Jerozolima także nieprzyjazna,
Może nie dać zrazu wygód ci potrzebnych.
SZAWEŁ
Spać nie mogę, matko, wszystkie myśli moje
Kłębią się w mej głowie wciąż i nieustannie.
Czy przed najwłaściwszą ścieżką właśnie stoję,
Czy nauka w świątyni jedną drogą dla mnie?
Może powinienem tu nauczać Tory,
Miejscowym rabinem zostać w imię Boże,
Czy tam łatwiej będzie złu dawać opory,
Czy lepiej przed Bogiem tu serce otworzę?
MATKA
Znasz Torę od dziecka, wiesz, co nakazuje:
Najpierw Bogu winien jesteś posłuszeństwo,
Jemu miłość, bo człeka nad wszystko miłuje,
Przede wszystkim Jego winno być pierwszeństwo.
On każe: nie kradnij, nie zabijaj, nie grzesz,
Na cudze łakomym okiem nie spoglądaj,
I przed fałszem wszelkim duszę swoja ustrzeż,
A bliźniego swego żony nie pożądaj.
SZAWEŁ
Z mlekiem Twoim, matko, wyssałem te prawa,
Według nich me życie dalej się potoczy…
MATKA ( pojawia się motyw muzyczny - „Eve” zespołu Nightwisch)
Jedno, bez którego nic nie można zdziałać,
Bo nakazem, siłą nie da się jednoczyć.
MATKA (Śpiewa.)
Spośród wszystkich Boskich praw
to największe musisz znać,
Wszechpotężną siłą jest
Miłość, która scala świat.
Więc miłować Boga masz,
całym sercem z wszystkich sił,
A bliźniego tak jak siebie kochaj dziś.
Miłość wielka jest, nienawiści niesie kres,
Tylko ona ludzkiemu istnieniu daje sens,
Przezwycięża zło i nadziei znakiem jest,
Drzwi otworzy ci do ludzkich serc.
SZAWEŁ
Sercem moim będę tu,
gdzie miłości twojej cud,
Od najmłodszych moich lat
znaczył troską każdy trud.
I gdziekolwiek poszedłbym
I kimkolwiek zostałbym,
Zawsze wracał będę tu, gdzie twój próg.
Miłość dałaś mi wielki dar twoich dni,
Jest mi skarbem najdroższym, oświetla drogę mi,
Wezmę słowa twe, w sercu swym zamknę je
I poniosę w świat po życia kres.
(parlando)
Serce me na zawsze przy tobie zostanie,
Gdziekolwiek podążę, kimkolwiek się stanę.
Dałaś mi nie tylko życie i kochanie,
Słowa Twe w ciemnościach świecą jak kaganek.
Choć nie jestem godzien twej wielkiej miłości,
Żadna ma zasługa, że mam w Tobie matkę,
Nie mam dostatecznych słów dla mej wdzięczności,
Życiem udowodnię miłość mą przed światem.
RAZEM
Miłość wielka jest, nienawiści niesie kres,
Tylko ona ludzkiemu istnieniu daje sens,
Przezwycięża zło i nadziei znakiem jest,
Drzwi otworzy ci (mi) do ludzkich serc.
Bohaterowie żegnają się, rozchodzą się w dwie strony: Szaweł schodzi ze sceny w stronę widowni, a Matka odchodzi za kulisy.
SCENA II - „Geneza nienawiści”
Od strony widowni wchodzą na scenę Szaweł wraz z towarzyszem.
W tym czasie po drugiej stronie sceny Kupiec i jego Żona ustawiają swój stragan. W tle na ekranie zdjęcia miasta (ulica, budynki).
KASJUS (siada na kamieniu ulokowanym na proscenium po Jego prawej stronie, zdejmuje sandały i rozciera obolałe stopy)
Dwa tygodnie w drodze, zbyt wiele mym nogom,
Ponad miarę jestem zmęczony podróżą,
Nauki w Jeruzalem… kogóż kusić mogą?
Tylko zapaleńców, którym przyszłość wróżą.
Od dziecięcia byłeś ambitny, gorliwy,
Tobie wśród starszyzny błyszczeć i mędrkować,
Mnie zawód do ręki dać byle uczciwy,
A nie na obczyźnie czas tylko marnować.
SZAWEŁ (ze śmiechem)
Robiłbyś tam stoły albo rzucał sieci?
A może orałbyś pole świtem bladym?
Zostaw te powiastki niewiastom dla dzieci,
I to tym mniej mądrym, głupim bajkom radym.
Wstawałbyś ze słońcem, jak ci najemnicy,
Pocił się w spiekocie, pod ciężarem słaniał?
Ty, który sandałów bez swej służebnicy
Nie potrafisz ubrać bez utyskiwania?
Nie żartuj, Kasjusie, zbyt słabym do śmiechu,
Może w Jeruzalem Bóg ci wskaże drogę,
W Tarsie spróbowałeś niejednego grzechu,
Obiecałem twej matce, że ci dopomogę…
KASJUS (z ironią)
Jeśli nauka będzie zbyt ciężkim brzemieniem…
Powiedz raczej, że masz zostać stróżem moim…
Bym tam popracował nad swoim sumieniem,
I wstydu nie przyniósł jak z pospólstwa goin.
SZAWEŁ
Przyjacielem twoim jestem, nie strażnikiem,
Twoja matka tylko troszczy się o ciebie,
Prosiła bym nigdy nie zostawiał z nikim,
Kto Cię może skrzywdzić, zostawić w potrzebie.
To miłość mój bracie, najprawdziwsza miłość,
Tę troskę i czułość wielką jej dyktuje,
KASJUS (zawstydzony)
Wiem, bracie mój, wybacz przeklętą złośliwość,
Której tu zmęczenie i głód sekunduje.
SZAWEŁ
Nie czas na kajanie, miasto widzę w dali,
Tam wytchnienie damy obolałym nogom…
KASJUS (wstaje szybko i nadsłuchuje)
Słyszysz gra muzyka, jakby świętowali,
SZAWEŁ (do siebie)
Najlepsze lekarstwo, kiedy troski bolą.
Dziewczęta wprowadzają z dwóch stron młodą parę.
TANIEC
KASJUS (do stojącego obok niego kupca)
Cóż za święto w mieście, tańców korowody,
I z oddali słychać, że muzyka gra wciąż?
SZYMON
Trafiłeś, mój panie, na weselne gody,
Córka kupca Jana dziś wychodzi za mąż.
RACHELA
Ojciec jej bogaty, ona w rodzie jedna,
I zięcia godnego znalazła im swatka.
W takie wielkie święto, muzyka potrzebna…
SARA (z zadumą, do siebie)
Żebyż mogła teraz córkę widzieć matka…
KASJUS
Czemuż nie ma matki przy córce w tej chwili?
RUTH
Smutna to historia i czasy niestare…
RACHELA
Zmarło się biedaczce, choć do niej przybyli,
Uczniowie Chrystusa sprawować ofiarę.
SZAWEŁ
Uczniowie Chrystusa? Lekarze, wróżbici?
Cóż było kobiecie, że to ich wezwano?
RUTH
Zły duch ją opętał, mieli go wyrzucić,
SARA
O cudach Jezusa wszędzie powiadano.
Że uczniowie Jego moc wielką dostali,
W Jeruzalem, w świątyni kaleki i chromych
Słowem i spojrzeniem samym uzdrawiali…
Więc ich Jan zawezwał do swojej Salomy.
SZYMON
Oni po przybyciu, głośno się modlili,
Ręce swe nad nieszczęsną w górę wyciągali.
Wygnaniem demona wielki cud sprawili,
Po miesiącach cierpień ukojenie dali.
Mąż oniemiał, zastygł, dziwiąc się ich mocy.
Więc odeszli w ustronne miejsce za murami.
RACHELA
Tam Jan, gdy się ocknął, udał się tej nocy.
By za uzdrowienie obsypać darami.
RUTH
Kiedy podszedł blisko, oni się modlili,
Nie chcąc im przeszkadzać, cicho w cieniu stoi.
Oni zaś: „Na wieki żyć będzie” - mówili-
„Kto je Ciało Jezusa i Krwią się poi”
SZYMON
Gdy Jan to usłyszał z obrzydzenia jęknął,
Wszak wszyscy w tu mieście o tym rozprawiali,
Że Jezus w Jeruzalem umarł i pogrzebion,
Teraz oni Jego ciało spożywali?
SARA
Więc do biednej żony pobiegł zgrozą zdjęty,
Wszak idąc, bez opieki, samą ją zostawił,
Lecz demon szaleństwa, niech będzie przeklęty,
Opuszczając członki, życia ją pozbawił.
RACHELA
Ciało wycieńczone szatańskim działaniem,
Do dalszego życia nie miało już siły,
Ale śmierci moment był jej pojednaniem,
Modły jej ostatnie chwile wypełniły.
KASJUS
A uczniowie, co z nimi?
SZAWEŁ (z oburzeniem)
Uniknęli śmierci?!
SZYMON
Nigdzie ich nie było, gdy szukać zaczęto,
Ktoś widział, że rankiem spokojnie odeszli.
RUTH
Mordercami Salome ich nie okrzyknięto,
Wszak po ich modlitwie przyszło ukojenie.
SARA
Lecz wieść o sromocie nas zgrozą przeszyła,
Nim z upływem czasu poszła w zapomnienie
SZAWEŁ
Boże, w swej mądrości, nie daj aby żyła
Nauka, która rodzi takie potworności,
Daj uczniów Jezusa nienawidzić, ścigać,
Niech przed ich zagładą nie spoczną me kości.
Kurtyna
SCENA III - „Jeruzalem”
Faryzeusze gromadzą się w świątyni na modlitwę, ustawiają się w kręgu.
Modlą się.
KANTOR (intonuje)
Tyś jest Bogiem Jahwe, Tyś nasz Bóg i Pan,
Ty nam dałeś Torę, o wielki dawco praw,
Jedyny stwórco nasz
WSZYSCY (śpiewają)
Niech Ci będzie chwała za zbiór świętych praw,
Bądź nam pochwalony Boże, co uczysz nas jak żyć,
Bo Tyś wybrał naród nasz.
Ich modlitwa przechodzi powoli w żydowski taniec do melodii „Tradition” ze „Skrzypka na dachu”. Wszyscy poruszają się w koło i śpiewają.
MODLITEWNY TANIEC ŻYDOWSKI
Taneczny trans przerywa Szaweł, który wpada zdyszany do sali i krzyczy.
SZAWEŁ
Bracia, jeśli chcecie tę herezję dalej
Znosić i w cichości serca się buntować,
Wykorzystam zaraz władzy swej przywilej,
Niszczyć ich będę, bez litości katować.
Po Piotrze rybaku następny apostoł
Święte mury kala, do grzechu namawia.
Wiernych tłum i pogan coraz większy posłuch
Daje mu bo greką wciąż do nich przemawia.
Grek to z urodzenia Szczepanem nazwany,
Postawa i głosu ton jedna mu tłumy,
Pięknie mówić potrafi, mami ich sztuczkami,
Więc ciągnie za sobą głupich i rozumnych.
NATANIEL
Pora przeciwdziałać , odstępstwu tak wielu,
Co imię Chrystusa głoszą, wychwalają,
Nową ich religię, Szawle, przyjacielu,
Ruchem wielkim, nie sektą wszyscy nazywają.
JÓZEF
Spod naszej kontroli wszystko się wymyka,
Oni swoją prawdę odważnie wyznają,
Czas skrócić zuchwalstwo, zdusić przeciwnika
Coraz większe rzesze posłuch im tu dają.
SYMEON
Wielu naszych braci na złą drogę wchodzi,
Przez matactwa tamtych i jakoweś czary,
Nie możemy dłużej, by z wiarą żyć w zgodzie,
Znosić wciąż bluźnierstwa, rzucane bez miary.
GAMALIEL
Izraelscy mężowie, pomyślcie zanim
Zadecydujecie, co najlepiej zrobić,
Z ukrzyżowanego Jezusa uczniami,
Zostawić w spokoju, czy nań miecza dobyć.
Bo jeśli dziełem ta nauka jest ludzkim,
Jak dotąd już wiele, poszumi i zgaśnie,
Ale gdy myśl boża nowej prawdzie świeci,
Baczcie byście z Bogiem nie walczyli właśnie.
Gdy potężny Jahwe dopuścił do tego,
Aby w świętym mieście nauki swe głosili,
Trzeba ostrożności, rozumu wielkiego,
Byśmy męczenników wierze nie tworzyli.
Wezwijmy Szczepana, niech nam sam ogłosi,
Prawdzie czy bluźnierstwu służą jego słowa,
Spokój i rozsądek owoce przynosi,
Większe niźli pełna nienawiści głowa.
WSZYSCY
Sprowadzić Szczepana! Przesłuchać go trzeba!
Dwaj strażnicy świątynni wprowadzają Szczepana.
SZAWEŁ
Oto jest wichrzyciel, najbardziej zawzięty,
Nie lęka się Boga ani kary z nieba!
Bluźnierstwem obraża nasz przybytek święty.
Ten człowiek oszczerstwa nie przestaje głosić
Przeciw tej świątyni, prawom naszym przeciw,
Wielu świadków mam, którzy mogą potwierdzić
Nauczał, że Jezus wielką burzę wznieci.
GAMALIEL
Prawdą jest, Szczepanie, co ci w twarz rzucono?
Ciężkie twe przewiny, gdy nie kłamią słowa.
Cóż na swą obronę mówić Ci sądzono?
Waż słowa, bo kara wisi nad twą głową.
SZCZEPAN
Bracia i ojcowie, Bóg Abrahamowi
Wskazał ziemię, do niej iść niezwłocznie kazał,
Więc opuścił wszystko, czego się dorobił
Patriarcha wielki i wyruszył zaraz.
I choć swą wiernością na skarby zasłużył
Nie dał Bóg mu nawet jednej piędzi ziemi,
Bo ważne, byś życie z Bogiem w sercu przeżył,
Nie zaprzątał głowy troskami ludzkimi.
Znacie dzieje przodków: Jakuba, Józefa,
Wiecie jak Mojżesza Bóg wywiódł z niewoli,
Ziemia obiecana wszystkich miała czekać,
Lecz wielu zobaczyć Bóg jej nie pozwolił.
A potem Salomon wielki mąż i prawy,
Zbudował tę świątynię dzieciom Izraela,
Ale Bóg, jak to mówi nam prorok sędziwy,
Nie zamieszka nigdy w ludzkiej ręki dziełach.
Niebo Bożą stolicą, podnóżkiem mu ziemia,
Cóż za dom zbudować możecie dla Boga?
Wszak wszystko jest dziełem Bożego tworzenia!
A serca Wasze twarde i pokrętna droga!
Zawsze byliście przeciw Świętemu Duchowi,
Z dziadów, ojców na was przechodzi ta wada,
Brak w was wiary Bogu, Jego prorokowi,
Nawet gdy Mesjasza przyjście zapowiada.
Bóg posłał Wam Syna, na znak pojednania,
Wyście Go zdradzili i na śmierć skazali,
Wy którym anioły niosły przykazania,
Nigdyście naprawdę ich nie przestrzegali!
SZAWEŁ
Dość tego mym uszom, serce nie wytrzyma!
Może jeszcze czegoś brak wam do wyroku?
Śmierci wołam: to bluźnierstwo - jego wina!
Gdy umierać będzie, nie odwrócę wzroku.
WSZYSCY
Śmierci, kary, męki, ukamienowania!
SZAWEŁ
Dalej bracia do dzieła, ojców wiara święta
Dziś krwi się domaga i zdecydowania,
By wreszcie zginęła nauka przeklęta!
Wszyscy zgromadzeni w sali kolejno ścielą swe płaszcze przed stopami Pawła i zabierają kamienie i powoli zbliżają się do Szczepana, który cofa się przed nimi.
Kurtyna Zaciemnienie. Motyw muzyczny, odgłos upadających kamieni, a potem cisza.
SZCZEPAN (glos z offu)
Widzę niebo otwarte, Człowieczego Syna
Po prawicy Boga pieśni chwały słucha!
Nie poczytaj grzechu, to nie jest ich wina,
Panie Jezu, przyjmij teraz mego ducha…
SCENA IV - „Nawrócenie”
Szaweł w towarzystwie Kasjusa zmierza w stronę Damaszku. Postój w drodze. Dekoracje stanowią kontury budynków, jako widok miasta z oddali, jakaś studnia, drzewa itp.
SZAWEŁ
Pospiesz się Kasjusie, chciałbym przed wieczorem
Znaleźć się w Damaszku, pod przyjaznym dachem.
Jeśli zmitrężymy bram zamknięcia porę,
Możem za murami znów się objeść strachem.
Chciałeś ze mną jechać, to nie był mój pomysł,
Teraz marsz opóźniasz, gdzieś myślami błądzisz,
Żaden z ciebie towarzysz, coś ci mąci umysł,
Od jakiegoś czasu jak w letargu chodzisz.
KASJUS
Czemu się zgodziłeś zabrać mnie w tę drogę?
Wszak wiedziałeś, podróż nie jest łatwa ze mną!
Lecz powód zwlekania, przyznać ci się mogę,
Inny niż lenistwo, skrywam go daremno.
SZAWEŁ
O czym mówisz, bracie, trudno pojąć słowa,
Może jednak zbyt ciężka ta droga dla ciebie?
Jakie ciężkie myśli skrywa twoja głowa,
Jesteś chory, głodny, a może w potrzebie…
KASJUS
Nie wiem już, kim jesteś, bo nie z Tarsu bratem,
Słyszałem, co mówisz, widziałem twe czyny,
W imię nienawiści kreujesz się katem,
Rzucasz oskarżenia na ludzi bez winy…
SZAWEŁ
Zamilknij, Kasjusie, by nie rzec zbyt wiele,
Za mniejsze przewiny karałem bluźnierców,
Nie chcę tego słuchać, boś mi przyjacielem,
Nie chcę myśleć, żeś przystał do tych przestępców.
KASJUS
Jednym z nich nie jestem, ale kiedy Szczepan
Ginął bez litości pod kamieni gradem,
Coś pękło w mym sercu, skończył się mój letarg,
Hodowany twojej nienawiści jadem.
Wiem, dlaczego celem Damaszek twej drogi,
Sam prosiłeś, by cię właśnie tam posłano,
Gdzie uczniów Jezusa wyrósł zastęp mnogi,
Władzę, byś mógł szerzyć zniszczenie, ci dano!
Nie chcę więcej niemym być obłędu świadkiem,
Dość widziałem zbrodni z ręki przyjaciela,
Dawno wprost do Tarsu uciekłbym ukradkiem,
Gdyby nie twego opamiętania nadzieja!
SZAWEŁ
Jam cię zawsze miłował, czuwałem nad tobą,
Od czasów dzieciństwa zawsze byłem bratem.
Tyś przyjaźni mojej wyparł się dla kogoś,
Kto chce, depcząc prawa, panować nad światem?
Bądź przeklęty zdrajco! Nienawidzę ciebie!
W tym momencie rozlega się grzmot, a światła imitują błyskawicę, po której gasną. Kurtyna zostaje zasłonięta. Szaweł przewraca się i leży na proscenium. Zapada dłuższa cisza, po której na leżącego pada słup światła, zdziwiony, przestraszony Szaweł podnosi głowę i rozgląda się bezradnie. Nagle rozlega się głos.
JEZUS
Szawle! Szawle! Dlaczego mnie prześladujesz!
SZAWEŁ
Kim Ty jesteś, Panie, skąd przychodzisz nie wiem?
JEZUS
Jam jest Jezus! Do mnie nienawiścią płoniesz!
Wstań i idź do Damaszku, tam ktoś ci powie,
Co masz dalej czynić z twoim nowym życiem.
Szaweł podnosi się, próbuje się iść, ale nic nie widzi, więc po kilku krokach upada. Światło gaśnie, znów na dłuższą chwilę zapada ciemność. Później zapalają się światła oświetlając cała scenę niezbyt jasno, jakby imitując świt. Na scenę od strony widowni wchodzi Kasjus z Ananiaszem.
KASJUS
Tutaj, Ananiaszu, leży z Tarsu człowiek,
Znany ci zapewne Szaweł, nauczyciel.
ANANIASZ
Wiem kim jest, zła sława jak cień za nim idzie,
Wielu naszych braci krew ma na sumieniu.
Lecz wyroki Pana trudno nam przewidzieć,
Śniłem dziś o jego świętym nawróceniu.
Wezmę go do siebie, zamieszka wśród braci,
Chrzest i naszą wiarę przyjmie w imię Boże.
Łaska pańska w różnej przybywa postaci,
Taki człowiek wiele dobra zdziałać może…
Obaj pomagają Pawłowi wstać i sprowadzają go ze sceny.
SCENA V - „Prawda”
Szaweł, od chrztu w Damaszku przyjmuje imię Pawła rozpoczyna swą misyjną działalność. Jego droga prowadzi na Cypr do domu prokonsula rzymskiego Sergiusza Paulusa, który jako człowiek uczony, dociekliwy, ciekawy wszelkich nowości zaprasza Pawła, by ten wyłożył mu podstawy swej nauki. Apostoł wyrusza tam w towarzystwie Ananiasza i Kasjusa, który po nawróceniu nie odstępuje przyjaciela. Bohaterowie wychodzą na proscenium do strony widowni. Toczą rozmowę przed zasłoniętą kurtyną.
PAWEŁ
Oto Cypr przed nami otwiera podwoje,
Pomyśl, Ananiaszu, jakie działań pole.
ANANIASZ
O, jakże radosne jest oblicze twoje,
Trudno dziś uwierzyć w niedawną twą rolę.
PAWEŁ
Wszystko mogę w Tym, który wciąż umacnia mnie,
Jako człowiek słaby zaś, nie czynię dobra,
Którego chcę, lecz to zło, którego nie chcę.
ANANIASZ
Oto jest słabości ludzkiej pełny obraz!
Lecz On cię jak owcę pośle między wilki,
Byś życiem swoim świadczył o miłości.
Dziś otworzył dla nas konsula dom rzymski,
Jutro każe cierpieć, ginąć dla światłości.
KASJUS
Prawda, Ananiaszu, wszystko w Jego rękach!
ANANIASZ
Chodźmy, oto pałac rzymskiego konsula.
Przed kurtynę wychodzi służąca Rzymianina.
PAWEŁ
Jestem Paweł z Tarsu, pan twój na nas czeka.
SŁUŻĄCA (usiłuje przed nim uklęknąć, ale Paweł ją podnosi)
Paweł?! Ty apostoł Niebieskiego Króla,
Siewca Jego słowa wchodzisz w rzymskie progi?
Czemóż się narażasz na niebezpieczeństwo,
Ten człowiek w pogańskie tylko wierzy bogi,
I w nauki potęgę, rozumu pierwszeństwo!
PAWEŁ
Jak Cię zwą? Skąd jesteś?
SŁUŻĄCA
Jestem Marta! W domu,
Sergiuszowym w Rzymie w niewoli zrodzonam,
Matka nim umarła rzekła po kryjomu,
Że gdzieś z kraju Ligów była przywieziona.
PAWEŁ
Nie lękaj się, Marto, bo jeśli Bóg z nami,
Którz przeciw nam stanie, kto się nam sprzeciwi?
A jeśli nam cierpieć przyjdzie albo krwawić
Dla Jego Imienia, będziemy szczęśliwi.
Niech Cię błogosławi, Pan nasz i Zbawiciel,
Prowadź w Imię Boże!
SŁUŻĄCA
Za mną pójść musicie!
Kurtyna się rozsuwa ukazując wnętrze pałacu prokonsula. Dekorację stanowią półki z księgami, bogaty świecznik, taca z owocami. Widoczny jest bogato zdobiony zydel, na którym siedzi ubrany w rzymską togę Sergiusz Paulus. Za nim stoi Jego doradca, wróżbita Barjezus.
PAWEŁ
Wezwałeś mnie, panie, więc przybywam dzisiaj,
Z braćmi, Ananiaszem i Kasjusem z Tarsu…
SERGIUSZ
Witam w imię bogów jak każe obyczaj,
Waszą naukę śledzę, ciekawi mnie bardzo!
PAWEŁ
Jesteś mędrcem, Panie, szukasz Prawdy jednej,
Jakże bliski jesteś jej odnalezienia…
SERGIUSZ
Każdy nauczyciel służy prawdzie swojej.
PAWEŁ
Prawda jest jedna!
BARJEZUS (zaczepnie, z ironią)
Ta twoja bez wątpienia!
PAWEŁ
Ty swoją wciąż głosisz i dlatego kłamiesz!
Magia, czary, wróżby - cała prawda twoja!
BARJEZUS
A ty, czymże nowym nas tu oczarujesz?
W jakichże twój umysł błądzi paranojach?
PAWEŁ
Moja prawda to najświętsze Imię nosi:
Jezus Chrystus Zbawca, który dał nam życie!
SERGIUSZ
Opowiedz mi o nim…
BARJEZUS
Panie, sługa prosi,
Byś nie słuchał bredni, to zwykły wichrzyciel!
Jego słowa rażą człeka rozumnego.
KASJUS
Jego słowa tylko głupca razić mogą.
BARJEZUS (oburzony)
Mówisz w obecności legata rzymskiego!
PAWEŁ
Głoszę Słowo Boże!
SERGIUSZ (do Barjezusa)
Milcz i odejdź, sługo!
(do Pawła) Opowiedz mi o Jezusie…
PAWEŁ
Ananiaszu!
Słyszałeś od Jana pieśń o narodzeniu,
Opowiedz o nadziei i o Mesjaszu,
Zesłanym od Boga ku win odkupieniu.
Gdy zaczyna się opowieść Ananiasza na scenie powoli gasną światła. Oświetlone jest tylko miejsce, gdzie znajdują się bohaterowie. Wraz z poszczególnymi wydarzeniami prezentowanymi w opowiadaniu na ekranie pojawiają się związane z treścią slajdy, a na scenie pojawiają się różne postacie, które gestem i tańcem ilustrują słowa apostoła.
ANANIASZ
Był oczekiwany przez dziadów i ojców,
Jestem Żydem, panie, czytaliśmy Pisma,
Pełne wiary słowa natchnionych proroków
I z tęsknotą Jego czekaliśmy przyjścia.
Był nam obiecany, każdy myślał: „Przyjdzie
Jako król i zniszczy tych, co lud ciemiężą,
Sprawiedliwie rządził Izraelem będzie,
Jego prawa z nędzą, uciskiem zwyciężą”.
Ale Bóg odmienne plany miał od naszych,
Wybrał z Nazaretu niewinną dziewczynę.
Anioł się jej zjawił, trochę ją przestraszył,
Lecz o macierzyństwie przekazał nowinę.
Drżała, kiedy „Amen” Bogu powiedziała.
Chociaż niemożliwe posłaniec zwiastował,
Więc matką Mesjasza w tej chwili się stała,
Gdy „Niech mi się stanie” wyszeptała słowa.
Cieśla z Nazaretu pojął ją za żonę,
Opieką otoczył zgodnie z wolą Boga.
Tuż przed rozwiązaniem brzemienną matronę
Czekała niełatwa do Betlejem droga.
I narodził się Jezus na sianie w stajence,
Matka w żłobie twardym Dziecię położyła,
A kiedy płaczące wzięła w swoje ręce,
Cudna gwiazda nagle niebo rozjaśniła.
Gdy król Herod o Dziecku usłyszał nowinę,
Kazał swym siepaczom w całej okolicy
Wymordować każdą niewinną dziecinę,
By Jezus na jego nie zasiadł stolicy.
LIDIA
Cóż za tyran straszny władzę swą utwierdza
Krwią niewinnych dzieci zlewając koronę?
SERGIUSZ
Wybacz, oto Lidia, czasem mnie odwiedza,
Krewny z Macedonii pojął ją za żonę.
LIDIA
Przebaczcie, panowie, jam prosta kobieta,
Za zasłoną stojąc słucham urzeczona,
Jednak wasze słowa sprawiły ten nietakt,
Że z ukrycia swego wybiegłam szalona.
Powiedzże mi, panie, z niepokoju płonę,
Czy ratunek Dziecię w porę otrzymało,
Czy wraz z rodzicami opuściło stronę,
Gdzie niewygód i bólu tyle przeżywało.
ANANIASZ
Bóg ochronił, Lidio, Syna przed pogromem,
Anioł ostrzegł we śnie Józefa przed mordem,
Więc uciekli nocą, gdzieś w Egiptu stronę,
Tam Jezus dorastał pod rodziców okiem.
SERGIUSZ
Takiego Mesjasza potrzebowaliście?
Dziedzica bez tronu, armii i korony?
Wszakże wyzwolenia oczekiwaliście,
Nie obietnic, w które wierzy człek szalony.
PAWEŁ
Tak, królestwo Jego nie jest z tego świata,
Lecz w naszą historię wszedł granice depcząc,
Pochylał się nad każdym, kogo ból przygniata,
Leczył ducha i ciało, czasem tylko szepcząc.
Ale nade wszystko być człowiekiem uczył,
Czynić dobro, własną słabość przełamywać,
Szukać celu, co kres cierpienia wyznaczył,
Sensu życia w jednym słowie upatrywać.
SERGIUSZ
Czyżbyś znał to słowo? Wyjaw jego brzmienie.
PAWEŁ
To słowo najświętsze, wciąż niedoceniane,
Najpiękniejsze, a tak deptane codziennie,
Najprostsze, a przecież wciąż nierozumiane.
SERGIUSZ
Mówisz zatem, że sensem życia jest…
PAWEŁ
…miłość!
LIDIA
Miłość…
SERGIUSZ
Miłość?… Tak po prostu… ona.
BARJEZUS
Nie słuchaj panie tego wywrotowca,
Wciąż cię mami jego mowa posrebrzona,
Pozwól, że poproszę naszego wędrowca,
By i śmierć Jezusa była ujawniona.
SERGIUSZ
Śmierć?! Więc umarł ten, którego chwałę głosisz?
BARJEZUS
Głosicielu prawdy, czemu nic nie mówisz?
ANANIASZ
Przyszedł do swoich, a oni go nie chcieli.
Za to krzyż postawili, na nim Go rozpięli.
SERGIUSZ
Zatem zginął śmiercią…
BARJEZUS (z drwiną)
Haniebną, pan świata…
LIDIA
A miłość, sens życia…?
PAWEŁ
Krzyżem nas obdarza!
SERGIUSZ
A prawda? Gdzież ona?
PAWEŁ
Z krzyża wprost wyrasta.
Zmartwychwstał, by ludziom nadziei dać światło,
Bo umarł, by miłość największą okazać!
SERGIUSZ
Nie sposób to pojąć, ogarnąć niełatwo.
BARJEZUS
Sergiuszu, mój panie. Pozwalasz się łudzić!
Jezusa, którego ten tu zwie Chrystusem,
Zniszczyli jak innych, by zapały studzić.
Kolejny szaleniec przepadł znów z kretesem.
Przejrzyj, panie, przejrzyj!
PAWEŁ
To ty jesteś ślepy!
Podstępny i podły synu złego ducha.
Poznaj moc Boga, któremuś śmiał przeczyć.
Nic więcej nie ujrzysz - możesz tylko słuchać!
BARJEZUS
Panie, dobroczyńco! Pomóż - nic nie widzę!
Zmuś go, niech to cofnie! Żebym widział - panie!
SERGIUSZ
Coś uczynił? Otrzymałeś wielką władzę
Ale okrucieństwem jest takie karanie.
PAWEŁ
Otrzymał łaskę, na którą nie zasłużył!
SERGIUSZ
Łaskę? Nie rozumiem, prawdy twej się lękam.
Każde twoje słowo rozjaśnia i burzy,
Znaleźć sens w tym wszystkim to prawdziwa męka.
PAWEŁ
Doznał łaski, panie, która w doświadczeniu,
W ciemności i w lęku czasami przychodzi.
Ale to jest łaska, wiem, bom sam w cierpieniu,
Z mroków mojej duszy na nowo się rodził.
Przejrzy znów, by życiem świadczyć o jasności,
Tylko tak szansę dla siebie mógł dostać.
SERGIUSZ
Jakże to ogarnąć, jak pojąć tyle zawiłości?
Jeśli w tym jest prawda, zmieni świata postać.
PAWEŁ
Ponieważ jest prawdą zmieniło człowieka
I nadało sens nowy ścieżce życia jego.
SERGIUSZ
Twe słowo przeraża, ale i urzeka.
Lecz jakże żyć wiarą w ukrzyżowanego.
PAWEŁ
Dopiero z tą wiarą żyć prawdziwie można!
I miłością, bo Bóg jest miłością samą
Jednorodzonego Syna na świat posłał,
Aby nas ocalił przed śmierci otchłanią.
LIDIA
Wierzę i pragnę być nowej wiary świadkiem!
Przybądź i zamieszkaj w domu moim, panie.
PAWEŁ
Chwała Panu, bo On ten cud sprawił!
LIDIA
Pawle!
Słowa twoje wzbudziły we mnie tę wiarę!
Paweł przechodzi na proscenium i mówi wprost do publiczności. Podczas kolejnych, wypowiadanych na podkładzie muzycznym strof na ekranie pojawiają się interaktywne plansze z trasami kolejnych podróży misyjnych, a na scenę wychodzą kolejne grupy aktorów. Na koniec wszyscy razem śpiewają piosenkę finałową.
PAWEŁ
Gdybym przemawiania sam posiadał dary, i znał tego świata żywot tajemniczy,
i wiarę miał taką, co przenosi góry,
ale miłości bym nie miał, byłbym niczym.
Gdybym językami ludzi i aniołów
Mówił, a miłości nie miałbym w dostatku,
Byłby jak miedź brzęcząca potok moich słów
Albo cymbał brzmiący fałszywie w dodatku.
Gdybym swój majątek rozdał dla ubogich,
A ciało swe całe oddał na spalenie,
Ale miłości nie miałbym dla drugich,
Nic nie zyskałbym - tylko cierpienie.
PIOSENKA FINAŁOWA - Mel. zesp. Eqilibrium
Miłość jedyna jest, miłość końca nie zna,
Cierpliwa jest, łaskawa jest,
Ufa słowom i na zawsze jest wierna.
Poklask zbędny jej, nigdy nie zazdrości też,
nie szuka swych, nie pamięta zła,
Pychą ani gniewem nie unosi się.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy,
We wszystkim pokłada nadzieję,
Wszystko przetrzyma,
Nie jest bezwstydna.
Miłość nigdy nie ustaje!
Miłość jedyna jest, miłość końca nie zna,
Cierpliwa jest, łaskawa jest,
Ufa słowom i na zawsze jest wierna.
MIŁOŚĆ NAJWIĘKSZA JEST!
Spektakl zaprezentowany 11 stycznia 2009 r. w Oświęcimskim Centrum Kultury
[Wpisz tekst]
9