Historia Kakate Hatake...
...czy miłość potrafi naprawdę przetrwać wszystko?
Przywitajcie Kakate Hatake!
Było już dość ciemno, gdy przed bramą Konohy pojawiła się niewysoka postać w czarnym płaszczu z kapturem. Stanęła przed strażnicą bramy.
-Dokumenty! - wrzasnął strażnik, lustrując postać wzrokiem.
Bez słowa wyjęła papiery i podała je strażnikowi. Ten po chwili oddał je i przepuścił postać przez bramę. Zaczęło robić się coraz ciemniej, aż wreszcie całkowity mrok opanował Kanohę. Postać odrzuciła kaptur.
W nikłej poświacie lamp ulicznych można było dostrzec szare włosy dziewczyny, okalające twarz, której dolna część zasłonięta była przez ciemny materiał maski. Złote źrenice wpatrywały się z uporem w niewielki dom, stojący w oddali. Dziewczyna dostała się do niego w ciągu kilku minut. Stanęła przed drzwiami i pogładziła opuszkami palców miękkie drewno.
Otrząsnęła się ze wspomnień i zapukała do drzwi. Po chwili otworzyły się, zalewając dziewczynę światłem, wydostającym się z wewnątrz. Dziewczyna ujrzała przed sobą wysokiego mężczyznę o dziwnej, szarej czuprynie, opasce Konohy, zaciągniętej na prawe oko i w masce, zasłaniającej dolną część twarzy.
-Witaj, bracie - przywitała się dziewczyna.
Obudziła się, gdy pierwsze promienie słońca zawitały do jej pokoju. Z niechętnym pomrukiem założyła kołdrę na głowę i westchnęła ciężko. Po chwili odrzuciła pościel i zwlekła się z łóżka. Odświeżywszy się trochę w łazience, podeszła do szafy i wyjęła z niej kilka ubrań. Długie, ciemne spodnie, granatowy bezrękawnik z wysokim kołnierzem, dzięki któremu można było ukryć brzeg maski, wysokie buty i ciemna kurtka. Założyła to wszystko na siebie, podciągnęła maskę na twarz i zeszła do kuchni.
Na dole czekał już na nią Kakashi. Siedział przy stole, czytając swoje nieśmiertelne „Icha Icha Paradisu”. Dziewczyna usiadła obok brata i ściągnąwszy maskę, zabrała się za przygotowaną przez szarowłosego jajecznicę.
-Kakate... - zaczął spokojnie Kakashi.
-Hm? - zamruczała.
-To moja jajecznica... - zauważył beznamiętnie.
Przełknęła kilka ostatnich kęsów.
-I tak by ci wystygła - dogryzła mu.
Westchnął ciężko, nawet nie odwracając wzroku od swojej książki. Kakate skończyła jeść śniadanie i pozmywała za sobą talerze.
-Będę później - rzuciła, całując Kakashi'ego w policzek.
-A ty gdzie? - zapytał zdziwiony.
-Wybacz, ale nie było mnie w Konoha przez dwa lata - syknęła, naciągając maskę na twarz. - Chyba się coś zmieniło, nie?
Wzruszył ramionami. Kakate przewróciła oczami i wyszła z domu, zostawiając Kakashi'ego samego.
Przechodziła uliczkami Konoha, pozdrawiając mieszkańców. Niewiele się tu zmieniło. Kilkulatków, których Kakate jeszcze nie znała, można było policzyć na palcach obu rąk. Do Konoha sprowadziło się kilka rodzin, a dwie, czy trzy wybyły do innych wiosek. Icharaku Ramen stał nadal tam, gdzie był i tam właśnie Kakate skierowała swoje kroki. Usiadła na jednym z krzeseł.
-Jeden mały ramen, proszę - powiedziała radośnie.
-Kakate? - spytał zdziwiony Teuchi.
-Już wróciłam! - zawołała optymistycznie. - Dostane ramen, Teuchi-san?
-Oczywiście! - odparł, uśmiechając się do niej przyjaźnie. - Dawno wróciłaś?
-Wczoraj wieczorem - odpowiedziała. - Niewiele się tu zmieniło. Zaledwie kilka nowych rodzin, gromadka dzieciaków. A to były aż dwa latka...
Teuchi uśmiechnął się do niej, podając jej miskę z parującym ramenem.
-Ty też niewiele się zmieniłaś, Kakate - powiedział. - Nadal nosisz się jak Kakashi.
-Chodzi ci o maskę? - zapytała. - Wiesz, że to dla zabawy. Nie ubóstwiam kawałka materiału tak, jak mój braciszek.
Ściągnęła maskę i zabrała się do jedzenia.
-Zawsze robiłaś mu na złość - zauważył Teuchi. - Ale przynajmniej dzięki tobie nie załamał się po stracie Obito i Rin.
-Jak widać przeżył - powiedziała, przełykając trochę zupy. - Zawsze był twardy. Co do robienia na złość... Od tego jest przecież rodzeństwo, co nie? Świat byłby nudny, gdyby nikt nikomu nie robił na złość. Wiem po sobie.
Teuchi zaśmiał się.
-Tak, tak... Pamiętam jeszcze te wasze miłosne sprzeczki - zaczął.
-Miłosne sprzeczki? - powtórzyła, rzucając mu zaskoczone spojrzenie. - Teuchi-san, a chodzi ci o...?
-Nie udawaj, że go nie pamiętasz, Kakate - skarcił ją. - Zawsze na wszystkich misjach się z nim kłóciłaś. Nie wiem, czy to twoja własna inwencja, czy to, że klan Hatake nie może się po prostej dogadać z klanem Uchiha...
-Uchiha? - znów powtórzyła po nim. - Teuchi-san! Dopiero co przyjechałam, a ty mi musisz z tym kretynem wyskakiwać!
-Acha, czyli już pamiętasz... - zaśmiał się.
-Aż za dobrze - mruknęła.
Szybko zjadła zupę i podziękowała za posiłek, naciągając maskę na twarz.
-Do zobaczenia, Kakate! - pożegnał się z nią.
Pomachała mu na odchodnym. Skierowała się na swoją ulubioną polanę treningową.
Spotkanie z przedstawicielami klanu Uchiha.
Na polanie już ktoś ćwiczył. Kakate podeszła bliżej i zauważyła być może ośmioletniego chłopaka, który z uporem rzucał coraz to nowe kunai w drzewo. Miał czarne włosy, ciemne oczy i charakterystyczne rysy twarzy. Rozciągnięta koszulka miała na sobie logo klanu Uchiha. Oprócz tego chłopak miał na sobie krótkie szorty.
„Niemożliwe... - pomyślała Kakate. - Aż tak wyrósł przez te dwa lata?”
Podeszła do chłopaka.
-Ohayo, Sasuke-san! - przywitała się.
Odwrócił się do niej. W ręku trzymał gotowy do rzutu kunai.
-Ohayo - przywitał się niepewnie.
Stanęła obok niego.
-Wyrosłeś - mruknęła, przeczesując mu ręką włosy.
Chłopak cofnął się przed ręką dziewczyny i zrobił niechętną minę. Kakate usiadła obok niego na ziemi. Sasuke chwilę zastanawiał się, aż skoczył na Kakate, przygniatając ją do ziemi.
-Kakate-san! - zawołał. - Już wróciłaś!
Zaśmiała się, przytulając go do siebie.
- Jak widać - mruknęła.
Sasuke zszedł z niej i usiadł obok na trawie.
-Gdzie byłaś, Kakate-san? Fajnie było? Czemu tak długo? - zalewał ją pytaniami. - Przyjdziesz do nas? Itachi się ucieszy!
-Spokojnie, Sasuke-san - zaśmiała się. - Miałam dwuletni trening, który trwał dwa lata i na którym trenowałam. Było beznadziejnie, bo nie miałam przy sobie mojego kochanego młodszego braciszka z klanu Uchiha. Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłam!
-A ostatnie pytanie? - naburmuszył się Sasuke.
-Spryciula - westchnęła Kakate. - Może przyjdę. Jeśli mnie Itachi nie wyrzuci.
Sasuke od razu się rozpromienił.
-Nie wyrzuci, bo on strasznie za tobą...
-...nie przepadał - wciął się Sasuke w słowo inny głos, zimny i beznamiętny.
Kakate już doskonale wiedziała, kto za nią stoi. Nie miała jednak zamiaru reagować na starszego Uchihę. Podparła głowę dłonią, uśmiechając się znacząco do Sasuke.
-Tak że ciągnąc dalej, Sasuke-san... - zaczęła głosem, który idealnie pasował do wybujałej opowieści. - ...trening trwał rok i rok, zważając na to, że ten drugi rok poświęcony był nadprogramowemu i arcytrudnemu w opanowaniu treningowi pod tytułem: „Jak skutecznie rozruszać słup lodu, czyli sposób na podryw Itachi'ego Uchihy”. Słuchaj, Sasuke-san! Gorszych bzdetów to ja w życiu nie słyszałam! Przykład pierwszy: Itachi Uchiha jest przystojny! No to było normalnie kłamstwo w żywe oczy! Itachi przystojny? Do pięt się nie umywa mojemu kochanemu braciszkowi z klanu Uchiha. Jaka głupia poszłaby za Itachi'm?!
Sasuke mimowolnie zaczął się śmiać, choć groźny wzrok Itachi'ego, posyłany zza pleców Kakate, próbował osadzić go na miejscu.
-Przykład kolejny: Itachi Uchiha jest wspaniały - ciągnęła swoje Kakate. - Tylko ciekawe z której strony? Chyba tej, co nawet w lustrze nie widać, gdy się na jodze wygina we wszystkie strony!
-Kakate-san... - usłyszała głos Itachi'ego.
-Albo inny - zawołała, całkowicie ignorując starszego Uchihę. - Itachi Uchiha jest wymarzonym chłopakiem i powinno się o niego walczyć wszystkimi możliwymi sposobami. To dopiero bujda, Sasuke-san! Wymarzony chłopak to starsza wersja ciebie, Sasuke-san. I jeszcze to walczenie o niego... Kurczaki, to on jest shinobi, czy nie? Co ja mam go bronić? A to on sam nie umie? I do ANBU należy! Ja od razu wiedziałam, że to ANBU to gorsze badziewie, niż sharingan Itachi'ego, a warto zaznaczyć, że sharingan wyżej wymienionego osobnika to najgorsze Kekkei Genkai świata! Nie to, co twoje, Sasuke-san! Twój sharingan jest lepszy niż jakikolwiek wcześniejszy! A poza tym...
-Kakate-san!
Wreszcie Kakate odwróciła się i zlustrowała wzrokiem stojącego za nią chłopaka. Miał szesnaście lat, czarne i długie włosy, spięte w kucyk. Ubrany był w koszulkę z emblematem klanu Uchiha na plecach i ciemne, długie spodnie. Zimny, beznamiętny wzrok wpatrywał się prosto w szare oczy Kakate.
-O rany! Itachi-san! - zawołała radośnie. - Jak miło cię widzieć! Właśnie siedzimy sobie tak z Sasuke-san i rozmawiamy o moim treningu. Niesamowita sprawa wiesz... Tylu rzeczy można się dowiedzieć przez dwa lata.
-Słyszałem - mruknął.
-Naprawdę? - zapytała radośnie. - Tak, tak. Te wodne jutsu są fantastyczne.
Sasuke zaśmiał się głośno. Kakate przymrużyła oczy.
-Sasuke idziemy - powiedział spokojnie Itachi. - Ojciec już na nas czeka.
-Już? - zapytał niechętnie.
-Chodź.
Kakate wstała z ziemi. Podobnie zrobił Sasuke. Dziewczyna ukucnęła przy młodym Uchiha.
-O której masz jutro trening? - zapytała.
-O dwunastej pewnie tutaj będę - powiedział.
-Do jutra, Sasuke-san - powiedziała.
Ściągnęła maskę i ucałowała mocno Sasuke w policzek. Po chwili naciągnęła z powrotem maskę i wyprostowała się.
-Do widzenia, Itachi-san! - pożegnała się ze starszym Uchiha.
-A jemu buziaka na pożegnanie? - zapytał Sasuke z uśmiechem.
Kakate spojrzała na Itachi'ego. Chłopak beznamiętnie wpatrywał się w jej oczy.
-Dostanie od swojej dziewczyny - powiedziała Kakate.
-Nienawidzę Hinabi... - szepnął Sasuke.
Kakate natychmiast pochwyciła wątek. Jej to nigdy dużo nie trzeba...
Nie lubimy Hyuuga Hiabi, a chodzimy z Uchihą.
-Hinabi? - podchwyciła Kat.
Podeszła do Sasuke i posadziła sobie chłopaka na plecach. Sasuke objął jej szyję rękoma.
-Sasuke, nie czas na żarty - zaczął Itachi.
-Cichaj! - przerwała mu Kakate.
Szybko ruszyła naprzód, przez co trochę zaskoczony Itachi został w tyle.
-No to opowiadaj, Sasuke-san - zachęciła go Kakate.
-Hinabi jest z klanu Hyuuga, ale sprowadziła się do Konoha z Taki jakiś rok temu - zaczął przyciszonym głosem Sasuke, mówiąc prosto do ucha Kakate. - Wszyscy mówią, że jest dobrą kunoichi. I leci na Itachi'ego.
-Hej, Sasuke-san... - zaśmiała się Kakate. - A ty skąd znasz takie słownictwo, huh?
-Uczę się - powiedział radośnie.
Kakate zacmokała z przekąsem.
-Tak, tak... Trzeba będzie tu z kimś pogadać. Tylko jeszcze nie wiem z kim - zaśmiała się. - No ale co z tą Hinabi?
-Bo ona mnie nie lubi - pożalił się. - Ale ja też jej nie lubię. I chyba Itachi też nie.
-No co się nie dzieje w tej Konoha! - zawołała Kakate. - Chłopak nie lubi swojej dziewczyny! Ha!
Sasuke uśmiechnął się. Po chwili jednak jęknął przeciągle.
-Co jest?! - zapytała Kakate. - Sasuke-san! Nie opuszczaj mnie! Walcz z tym! Pomogę ci, ale musisz mi zaufać. Bądź silny! Jesteś Uchiha! Nie szkodzi, że masz brata idiotę. Jesteś silny, pokonasz to! Wróć do mnie, Sasuke-san!
Mimowolnie uśmiechnął się znowu. Po chwili dyskretnie wskazał na idącą z naprzeciwka dziewczynę. Czarne włosy i białe oczy od razu zdradzały jej pochodzenie.
-Hinabi... - szepnęli jednocześnie Kakate i Sasuke.
Zaśmiali się do siebie na skutek tak zgranej ze sobą reakcji. W tym momencie dołączył do nich Itachi. W minutę, czy dwie cała trójka spotkała Hinabi.
-Ohayo, Itachi-kun - przywitała się Hyuuga. Spojrzała na Kakate. - Och! Nie przedstawisz mnie Itachi-kun?
-Daj spokój, Itachi-san - zawołała radośnie Kakate, gdy zauważyła, że Uchiha otwiera już usta. - Dam sobie radę. Jestem Kakate Hatake. Wybacz, że nie podam ręki, ale nie chcę, żeby najcudowniejszy chłopak świata spadł z moich pleców.
-Tak, najcudowniejszy... - powtórzyła z sarkazmem Hinabi. - Jestem Hinabi Hyuuga. Nie widziałam cię wcześniej w Konoha.
-Dopiero co wróciłam - powiedziała Kakate. - Wyszłam, żeby się spotkać z moim chłopakiem.
Cała trójka spojrzała na nią. Sasuke z niedowierzaniem, Itachi swoim zimnym spojrzeniem, a Hinabi z zaskoczeniem.
-Chłopakiem? - powtórzyła Hinabi.
-No tak - zaśmiała się. - Jestem dziewczyną Uchihy, nie wiedziałaś?
Hinabi spojrzała ze złością na Itachi'ego.
-Itachi-kun... Wytłumaczysz mi to?
-Co tu tłumaczyć? - Kakate znów wryła się w nawet nie rozpoczętą wypowiedź Uchihy. - Ja go kocham, on mnie kocha, to ze sobą chodzimy, nieprawdaż, Sasuke-kun?
Sasuke spojrzał na nią zaskoczony. Po chwili uśmiechnął się radośnie.
-Kochasz Itachi'ego? - zapytała prawie ze łzami w oczach Hinabi.
-Że co?! - wrzasnęła Kakate. - Co ty mi tu wmawiasz kobieto?
-No ale sama mówiłaś, że kochasz Uchihę - zaczęła się irytować Hinabi.
-Co to jeden Itachi ma na nazwisko Uchiha? - zdziwiła się Kakate. - Wiecie co? Jacyś nienormalnie jesteście. Oboje. Idziemy stąd, Sasuke-kun! Nie pozwolę byś ty, jako mój chłopak, był deprawowany przez takich ludzi.
Ruszyła zamaszystym krokiem w stronę uliczki, przy której mieścił się klan Uchiha. Po chwili dogonił ich Itachi. Nie było tego po nim widać, ale Kakate czuła emanującą od niego wściekłość. Uśmiechnęła się pod nosem - już w pierwszy dzień pobytu w Konoha dopięła swojego odwiecznego celu.
Randka. Z kim? Z Uchihą? Ślub na szybko.
Kakate wróciła do domu. W salonie zauważyła Kakashi'ego, który, zapomniawszy o całym świecie, czytał swoje „Icha Icha Paradisu”. Kakate zajrzała do kuchni. Jak zwykle. Nawet gdyby Kakashi zdychał z głodu nie opuściłby swojej książeczki. Kakate szybko przyrządziła talerz naleśników i postawiła je na stole. Poszła do salonu i złapawszy Kakashi'ego za brzeg bluzy, zaprowadziła go do kuchni.
-Jeszcze jeden rozdział... - jęknął.
Wyrwała mu książkę z ręki i posadziła przy stole. Podsunęła mu pod nos talerz naleśników. Kakashi zabrał się do jedzenia.
-Masz stawić się jutro u Hokage - rzucił szarowłosy.
-O której? - zapytała.
-O dziewiątej - powiedział Kakashi. - A co? Już masz randkę?
-Mhm... - zgodziła się, przełykając kawałek naleśnika. - Z Uchihą.
Spojrzał na nią autentycznie zaszokowany.
-Eee... Kakate... - zaczął. - Z tym Uchihą?
-No tak, z tym - ciągnęła. - Wiesz, już chodzimy ze sobą.
Kakashi zakrztusił się kawałkiem naleśnika.
-Już? - zapytał. - Przecież wy się nienawidzicie.
-Ależ, Kakashi! - zawołała, doskonale wiedząc o kogo chodzi bratu. - My się kochamy. On kocha mnie, ja kocham jego!
-Eee... Kakate... - zaczął znowu. - Kiedy ty pokochałaś Itachi'ego?
Wypluła część obiadu, którą miała akurat w ustach.
-Co do tego ma Itachi? - zawołała.
-No... Kochasz go i z nim chodzisz... - zauważył Kakashi.
-Z tym kretynem?! - zawołała. - W życiu!
Rzucił jej trochę zdezorientowane spojrzenie.
-To o kogo ci...? - zaczął.
-Chodzę z Sasuke - mruknęła Kakate.
Tym razem to Kakashi wypluł swoją część posiłku. Po chwili zamruczał coś niechętnie. Kakate uśmiechnęła się do niego złośliwie.
Następnego dnia punkt dziewiąta stanęła w gabinecie Trzeciego Hokage.
-Dobrze, że już wróciłaś - zauważył z uśmiechem Sarutobi. - Masz ochotę na misję?
-Dzisiaj? - zapytała.
-Nie, nie - odpowiedział szybko. - Odpoczniesz kilka dni i coś dla ciebie znajdę. Wezwę cię jakby co.
-Arigato, Hokage-sama.
Pożegnała się z Sarutobi'm i wyszła z gabinetu. Spojrzała na zegarek - dziesiąta. Szybko pobiegła na polanę treningową. Na miejscu zaczęła sama ćwiczyć. Zaczęła od tradycyjnego rzucania kunai i shuriken, potem pobawiła się chwilę Katonami i jutsu wodnymi. Na koniec spróbowała na jednym z drzew swoje jutsu - Chiregan. Pień złamał się na pół pod naporem ogromnej siły. Zadowolona z siebie Kakate usiadła pod innym, całym drzewem i oparła się o jego pień.
-Kakate-san! - usłyszała radosny głos Sasuke.
Podniosła się i pomachała młodemu Uchice. Sasuke podbiegł do niej zasapany.
-Już jestem, Kakate-san - rzucił uradowany.
-No i dobrze, Sasuke-kun - zaczęła Kakate. - To co będziemy trenować?
-Pokażesz mi swoje jutsu? - zapytał. - Te, których się nauczyłaś?
Skinęła głową i razem stanęli na środku polany.
-Technika nazywa się Pióra Feniksa i jest jedną z ognistych jutsu - wyjaśniła Kakate. - Patrz uważnie, bo mam zamiar cię tego nauczyć, Sasuke-kun.
Wykonała kilka pieczęci i wypuściła z ust kilka kul ognia. Płomienie przeleciały przez polanę i wypaliły się, ukazując ukryte w środku kunai. Ostrza po chwili wbiły się w drzewo.
-Sugoi! - krzyknął Sasuke. - Musisz mnie tego nauczyć, Kakate-san!
-I to lubię! - zawołała Kakate. - No to zaczynamy, Sasuke-kun!
Pokazała chłopakowi kombinację pieczęci, którą bez problemu zapamiętał.
-Wyobraź sobie, że tworzysz kulę ognia, tyle że mniejszą i stwórz ich kilka - poleciała. - Na kunai ukryte w środku jeszcze przyjdzie pora.
Sasuke skinął głową i dokładnie odtworzył szereg pieczęci, potrzebnych do uaktywnienia jutsu. Wypuścił z ust trochę ognia, który w rezultacie splątał się i poleciał w przód. Sasuke spojrzał zrezygnowany na Kakate.
-Bo i ja od razu to umiałam, wiesz! - zawołała. - Po jednym razie to nawet sam Trzeci Hokage nie dałby rady zrobić to idealnie. Ćwicz, Sasuke-kun!
Skinął ochoczo głową i zabrał się za trening. Po kilkunastu próbach przy udziale wskazówek od Kakate, zdołał wytworzyć na raz trzy kule ognia. Kakate widziała, że chłopak jest już zmęczony.
-Starczy ci na dziś, Sasuke-kun - zakończyła trening. - Chodź, odprowadzę cię do domu, bo i tak pewnie twój ukochany braciszek tu lezie.
Sasuke skinął głową i za namową Kakate, wskoczył dziewczynie na plecy. Pogwizdując cicho, ruszyła z młodym Uchihą na plecach. Po drodze, tak jak się spodziewała, spotkali Itachi'ego. Chłopak zapewne wracał wprost z misji, gdyż nawet nie zdążył zdjąć stroju ANBU. Maska wisiała u jego boku, a on sam miał na ramieniu niedużą ranę ciętą, z której leniwie sączyła się jasnoczerwona krew.
-Itachi Nee-chan, jesteś ranny! - zauważył Sasuke, zeskakując z pleców Kakate.
-O nie! - wrzasnęła dziewczyna. - Itachi Nee-chan jest rany! On umiera! Ratujcie Itachi'ego! Chłopak musi żyć, choćby nawet dlatego, że mój Sasuke-kun go lubi! Itachi! Nie umieraj! Nie zostawiaj swojej przyszłej szwagierki! I swojego brata, który się kiedyś ze mną ożeni!
Itachi spojrzał na nią beznamiętnie i westchnął ciężko.
-A kiedy ślub? - zapytał.
-Ślub? - powtórzyła, podchodząc do niego. - A no tak! Ślub! Sasuke-kun, kiedy bierzemy ślub?
-Jutro - zawołał. - Nie! Teraz!
-Zaraz - poprawiła go z uśmiechem.
Złożyła kilka pieczęci i wokół jej ręki pojawiła się zielona, lecznicza forma chakry. Przyłożyła rękę do ramienia Itachi'ego. Chłopak spojrzał na nią i drgną lekko. Zmarszczyła nieznacznie brwi, po chwili kręcą głową. Musiała sobie coś ubzdurać. Przecież Itachi nie zadrżałby od jej dotyku.
-Udzielisz nam ślubu, Itachi-san? - zapytała niewinnie, gdy rana była już uleczona.
-Jasne - rzucił, ocierając krew. - Żyjcie długo i szczęśliwie z gromadą dzieci. Jesteście już małżeństwem.
Kakate krzyknęła radośnie i przytuliła do siebie Sasuke. Ściągnęła maskę i mocno ucałowała chłopaka w policzek.
-I teraz jesteśmy małżeństwem na mocy słowa Itachi'ego-san! - powiedziała uroczyście, naciągając maskę z powrotem na twarz. - Chodź, Sasuke-kun!
Chłopak z powrotem wskoczył na jej plecy. Kakate skierowała się uliczką w całkiem przeciwną stronę niż ta, gdzie znajdowały się domy klanu Uchiha.
Ramen. Rozmowa braterska jest zawsze szczera.
-Kakate-san, gdzie idziesz? - zapytał Itachi.
-Do domu panny młodej skonsumować związek - rzuciła przez ramię.
-A co to znaczy? - zapytał zaciekawiony Sasuke.
-Nic! - krzyknął Itachi, doganiając dziewczynę. - Kakate-san...
-Idziemy na ramen - rzuciła uspokajająco Kakate. - Sasuke-kun się należy.
Odetchnął z ulgą.
-Idziesz z nami, Itachi Nee-chan? - zapytał Sasuke.
-Właśnie, drogi bracie mojego męża? - dodała radośnie Kakate.
-Idę - odparł beznamiętnie.
Ruszyli w stronę Icharaku Ramen. Kakate nucąc coś pod nosem, przeskakiwała nad kamieniami i dziurami w drodze, a Sasuke, nadal siedzący na jej plecach, śpiewał w rytm nuconej przez Kakate melodii. Po chwili dotarli do budki. Sasuke zeskoczył z pleców Kakate i usiadł na jednym z krzeseł. Po oby jego stronach przysiedli Kakate i Itachi.
-Trzy rameny! - zawołał radośnie Sasuke.
-Ale mi uczta weselna - zaśmiała się Kakate, gdy Teuchi podał im miski zupy.
-Weselna? - zdziwił się rameniarz.
-Ano weselna, Teuchi-san - rzuciła Kakate. - Dosłownie przez kilkoma minutami wyszłam za mąż za Uchihę.
Teuchi rozszerzył oczy ze zdumienia, wodząc wzrokiem od Kakate, do Itachi'ego.
-To już? - zapytał. - I nic nam nie powiedzieliście?
-Zrobiliśmy to pod wpływem impulsu - zaczęła Kakate, przełknąwszy trochę zupy. - Itachi udzielił na ślubu. I tak oto Sasuke-kun został moim mężem!
Potargała włosy młodego Uchihy, który tylko uśmiechnął się do zaszokowanego Teuchi. Po chwili rameniarz zaśmiał się i pokiwał głową.
-Teuchi-san... - zaczął Sasuke. - A co to znaczy skonsumować związek?
Kakate wypluła swoją zupę, krztusząc się. Itachi z trudem przełknął porcję, którą akurat trzymał w ustach. Teuchi spojrzał zaszokowany na Sasuke i po chwili znów zaśmiał się, patrząc na czerwoną od wstydu Kakate.
-Myślę, że znaczy to tyle, co dobrze przeżyć ucztę weselną - zaczął powoli. - Żeby się dobrze bawić, ale nie upić i nie objeść ponad miarę. Kulturalnie i z umiarem.
Kakate zaczęła się chichotać nad swoją zupą z ramenem. Itachi rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie. Sasuke skończył swoją zupę z zadowoloną miną. Po chwili cała trójka wyszła z budki. Przeszli razem kawałek, aż wreszcie Kakate musiała skręcić w stronę swojego domu.
-Do jutra, Sasuke-kun - szepnęła, kucając przy nim.
-Pa! - zawołał.
Ucałował ją w policzek, dotykając ustami materiału maski. Kilka sekund później Kakate ruszyła swoją drogą, podśpiewując wesoło. Itachi odprowadził ją wzrokiem, aż zniknęła za rogiem ulicy.
-Itachi Nee-chan! - usłyszał głos Sasuke. - Idziemy?
-Co? A tak, już, już... - zamruczał.
Wziął Sasuke na plecy i ruszył z nim powoli w stronę uliczki klanu Uchiha.
-Itachi Nee-chan... - zaczął Sasuke. - Lubisz Kakate-san?
-Lubię - odpowiedział machinalnie. - Co? Yyy... Znaczy się...
-Kochasz ją? - dopytywał się ze stoickim spokojem Sasuke.
-Tak! To znaczy nie! - krzyczał Itachi. - Eh... Przestań zadawać takie pytania, Sasuke-kun. Nie teraz, gubię się w swoich myślach.
-To znaczy, że ją kochasz - ucieszył się Sasuke. - Ją, a nie tą całą Hinabi!
Itachi westchnął ciężko.
-Sasuke-kun... Hinabi jest tylko moją koleżanką z ANBU - zaczął Itachi. - A Kakate... Jest po prostu znajomą. Żadnej z nich nie kocham.
-Nieprawda! - zaprzeczył Sasuke. - Kakate jest najlepszą dziewczyną na świecie! Nie może być tylko znajomą!
Itachi zaśmiał się cicho.
-Sasuke-kun... Czy ty mnie próbujesz swatać? - zapytał. - Przypominam ci, że Kakate ma już męża i jest mu bardzo wierna.
-Itachi Nee-chan! Kakate-san ma rację! - zawołał Sasuke.
-W czym? - zainteresował się.
-Czasami z ciebie kretyn... - szepnął Sasuke, zwieszając głowę.
Koniec treningów. Misja klasy A.
Już od kilku dni terowała z Sasuke nad Piórami Feniksa. Ćwiczenia dały duże efekty, bo mały Sasuke potrafił stworzyć nawet kilkanaście sporych kul ognia i ukryć w nich kunai. Kakate była zadowolona z postępów chłopaka.
-Czego mnie teraz nauczysz, Kakate-san? - zapytał rozochocony Sasuke, gdy Kakate oświadczyła mu, że teraz wystarczy już tylko ćwiczyć Pióra Feniksa dla samej wprawy. - Nowe jutsu?
-Wybacz, Sasuke-kun - szepnęła cicho. - Od jutra będę mieć misje, więc prawdopodobnie przed jakiś czas nie będziemy ćwiczyć.
-Ale... - zaczął Sasuke.
Kakate przytuliła go do siebie mocno.
-Przepraszam, Sasuke-kun - wyszeptała mu wprost do ucha. - Czasami przydaje się odpoczynek od treningów. Poza tym musze nazbierać trochę pieniędzy na misjach. Kakashi już mnie nazywa darmozjadem. Obiecuję, że niedługo znów zaczniemy coś ćwiczyć.
Naburmuszył się trochę, ale widocznie zrozumiał jej słowa.
-Pokażesz mi jakieś jutsu? - zapytał.
-No, dobrze - uśmiechnęła się. - Jaki żywioł?
-Katon! - zawołał.
-Aleś ty napalony na ten ogień - zaśmiała się.
Złożyła kilka pieczęci i ułożyła rękę przed sobą tak, jakby chciała posłać komuś całusa. Delikatnie dmuchnęła na rękę.
-Ale nic się nie stało - zaczął zdziwiony Sasuke.
-Jeszcze - zamruczała. Ułożyła przed twarzą jedną rękę, złożoną w pieczęć tygrysa. - Katon!
Powietrze przed nią eksplodowało i w przód wyleciał potężny płomień. Sasuke krzyknął z radości.
-Tak, nauczę cię tego, Sasuke-kun - uprzedziła jego pytanie. - Już niedługo.
Skinął głową. Kakate odprowadziła go pod jego dom i sama pognała do biura Hokage.
-Mamy misje klasy A lub S - powiedział Sarutobi, gdy dziewczyna zapytała go o jakieś zadania. - Na te z S zostanie ci przydzielony niewielki oddział. Na te z A pójdziesz sama lub z góra jednym innym shinobi.
-Wolę te z A - zadecydowała.
-No dobrze - zamruczał. - Jutro o siódmej bądź pod główną bramą Konoha. Tam będzie czekał na ciebie już twój partner. Będzie znał wszystkie szczegóły misji, więc ci wytłumaczy, na czym będzie poległo zadanie. Idziecie do Taki-guarde.
-Hai! - krzyknęła radośnie.
Wyszła z gabinetu i dopiero w połowie drogi zdała sobie sprawę, że nie zapytała, jak ma nazywać się jej partner.
„Eee, tam. Nieważne - pomyślała radośnie. - Nie będzie tak źle. Ważne, że idę na misję. Wreszcie!”
W domu uprzedziła Kakashi'ego, że na kilka dni rusza na misję. Hatake mruknął coś znad swojej książki. Kakate przewróciła oczami i poszła spakować się na misję. Nie brała plecaka, sprawdziła jedynie stan kunai i shurikenów oraz naostrzyła swoją katanę. Wzięła gorącą kąpiel i położyła się wcześnie spać.
Punkt szósta zerwała się z łóżka. Szybko umyła się i ubrała. Wychodząc z domu naciągnęła na twarz maskę. Spojrzała na zegarek i wolnym krokiem skierowała się do głównej bramy. Już z daleka widziała wysoką postać, opartą o mur. Podeszła bliżej i o mało co nie zawróciła do Sasrutobi'ego, by powiedzieć mu, że rezygnuje z misji.
-Kakate-san? - na miejscu zatrzymał ją nieco zaskoczony głos Itachi'ego.
-Itachi-san... - zaśmiała się. - Czekasz na kogoś?
-Pewnie na ciebie - odpowiedział. - Mamy razem iść na misję rangi A do Taki-guarde, nieprawdaż?
Zaklnęła cicho pod nosem. Czemu cały świat sprzeciwił się jej myślom. Dlaczego akurat Uchiha? TEN Uchiha?
-Tak, Taki-guarde - rzuciła radośnie, przeklinając w myślach Sarutobi'ego. - Idziemy?
Skinął głową i razem przeszli przez bramę.
-Hej, Kakate-san! - dziewczyna usłyszała głos Kotetsu, strzegącego bramy wraz z Izumo. - A ty gdzie?
-Na misję - jęknęła. Po chwili jednak jej głos przybrał radosny ton. - Wyrwać się trochę z Konoha! Tydzień tutaj to za dużo na mnie! Ale wiecie co? Czuję, że za murami będzie jeszcze gorzej!
Zaśmiali się, doskonale łapiąc aluzję obecności Uchihy. Kakate pomachała im na pożegnanie i zrównała krok z Itachi'm. Milczeli przez całą drogę i Kakate nie zdziwiła by się, gdyby przemilczeli nawet całą misję. Pod wieczór mieli już za sobą połowę drogi do Taki-guarde. Zatrzymali się na niewielkiej polanie leśnej. Itachi rozpalił niewielkie ognisko, a Kakate szybko przyrządziła posiłek z zapasów Uchihy. Ściągnęła maskę, by zjeść kolację i wtedy poczuła na sobie wzrok Itachi'ego. Podniosła oczy i jej spojrzenie skrzyżowało się z czarnymi źrenicami chłopaka.
-Dlaczego mi się przyglądasz, Itachi-san? - zapytała po chwili.
Natychmiast spuścił wzrok.
-Wydaje ci się - rzucił oschle.
Wzruszyła ramionami. Cały Itachi. Dałby się zabić, byleby tylko nie przyznać się do tego, że przed chwilą się w nią wpatrywał. Kakate lubiła spojrzenie jego czarnych tęczówek, chociaż nie raz denerwowała ją ta obojętność w nich zawarta. Kochała i jednocześnie nienawidziła rzeczowego tonu jego głosu. Często wyobrażała sobie, jak mógłby wyglądać uśmiechnięty, ale bardzo rzadko jej się to udawało. Nie rozumiała, jak człowiek może być tak wiecznie ponury i beznamiętny. Kakate przypatrywała się Itachi'emu dobrych kilka minut, aż z zamyślenia wydarł ją głos chłopaka.
-Dlaczego mi się przyglądasz, Kakate-san?
Automatycznie spuściła wzrok.
-Wydaje ci się - rzuciła oschle.
Dopiero po kilku minutach zdała sobie sprawę, że powtórzyła dokładnie sytuację, kiedy to Itachi przyglądał się jej. Zaśmiała się sama do siebie, chowając głowę po płaszczem. Po chwili zasnęła.
W Taki. Powrót i kłopoty w drodze.
Cały następny dzień przeżyli także w milczeniu. Przeszli ostatni odcinek drogi do Taki-guarde i weszli do wioski przed ukryte przejście za wodospadem. Zameldowali się u Shibuki - wodza osady, i oddali mu dokumenty od Hokage. Ten przekazał im kilka zwoi.
-Nie mieliście żadnych problemów z dojściem? - zapytał.
Pokręcili przecząco głowami.
-Z powrotem może być gorzej. Ruch oporu wokół Taki chce zdobyć te zwoje - zaczął. - Za wszelką cenę. Jeśli chcecie mogę wam przydzielić kilku shinobi do ochrony.
-Damy sobie radę - odpowiedział spokojnie Itachi.
-Jak chcecie - rzucił Shibuki. - Kidy wyruszacie?
-Jutro z samego rana - odpowiedziała Kakate. - Chcemy jak najszybciej wrócić do Konoha.
Shibuki skinął głową.
-Możecie zatrzymać się w jednym z hoteli, albo w siedzibie Starszyzny - podsunął.
-Znajdziemy jakiś hotel - odpowiedział Itachi.
Chwilę później wyszli z biura Shibuki i przemierzali uliczki w poszukiwaniu jakiegoś hotelu. Wybrali niewielki motel na obrzeżach miasta. Wynajęli dwa pokoje i każdo zniknęło w swoim.
Kakate wzięła szybki prysznic i położyła się na łóżku. Maskę zsunęła na szyję. Wpatrywała się w biały sufit na sobą, myśląc o wszystkim i o niczym.
Dwa lata nie było jej w Konoha, a tak niewiele się zmieniło. Kakashi nadal czytał swoje „Icha Icha Paradisu”, spóźniając się ponad miarę i rzucając wszędzie nieśmiertelne teksty Obito. Sasuke nadal był rozkosznym dzieciakiem, którego zawsze traktowała jak młodszego braciszka. A Itachi... No właśnie Itachi. On w ogóle się chyba nie zmienił. Chłodny profesjonalista - tak miała w zwyczaju go określać. Zero emocji w jego oczach, chłodne myślenie i oschły stosunek do innych. Odstraszało to innych ludzi, co wcale nie przeszkadzało Uchice. Wręcz przeciwnie - zachowywał się tak, jakby właśnie całkowita samotność była jego celem.
Kakate westchnęła, przymykając oczy. Ona zawsze prowadziła beztroski styl życia. Balansowanie na krawędzi, ryzyko, niefrasobliwość - właśnie to ją cechowało. Miała cięty język i doskonale potrafiła z niego korzystać. Wolała się śmiać się do rozpuku, aby potem płakać, niż nawet nie uśmiechnąć się lekko, byleby potem nie uronić łzy. Wiedziała, że ukrywanie uczuć to błąd, a smutki i radości muszą się ze sobą przeplatać, aby można było lepiej czuć smak tego drugiego.
Uśmiechnęła się sama do siebie. Za dwa dni ponownie będzie w Konoha. Weźmie jeszcze kilka misji i znów zacznie trening z Sasuke.
Po chwili zasnęła. Rankiem obudziła się, gdy ktoś zdarł z niej pościel.
-Aaaaaa! Gwałcą! - krzyknęła.
Wyrwała Itachi'emu pościel i znów się pod nią schowała. Chłopak zdarł z niej kołdrę ponownie i odrzucił ją w kąt pokoju.
-Kakate-san, już rano - powiedział spokojnie. - Musimy iść.
Spojrzała na niego ze złością i rzuciła w niego poduszką. Idealnie uchylił się przed ciosem. Kakate wstała i poszła wziąć szybki prysznic. Gdy wyszła Itachi siedział na zaścielonym łóżku i widocznie na nią czekał. Chwilę później bez zbędnych komentarzy opuścili Taki. Szli w milczeniu, aż nawet drzewo, pod którym ukryta była wioska, znikło im z oczu.
Nagle Itachi zatrzymał się. Kakate nie zdążyła wyhamować, wpadła na niego i zaliczyła cudowne lądowanie na tyłku.
-Nie stój na środku drogi, Itachi-san - syknęła, podnosząc się z ziemi.
Nie odpowiedział jej. Kakate wstała i otrzepując się z kurzu, rozejrzała dyskretnie wokół. W lesie wokół drogi zauważyła cień kilku z ninja. Zaklnęła cicho pod nosem.
-Nie ma co uciekać i tak będą z nami walczyć - zauważył Itachi. - Lepiej teraz, niż jak będziemy zmęczeni drogą.
Kakate spojrzała na niego i skinęła głową. Uchiha już uaktywnił swój sharingan. Dosłownie minutę później oboje zostali zaatakowani przez wrogich ninja. Itachi zajął się kilkoma z nich, od razu powalając dwójkę celnymi rzutami kunai. Kakate wyjęła swoją katanę i złożywszy pieczęć tygrysa, rozpaliła ostrze miecza. Zaczęli walczyć, a po kilku minutach wszyscy wrodzy shinobi leżeli pokonani na ziemi.
Itachi spojrzał na wciąż płonącą katanę Kakate. Z jego oczu znikł już sharingan. Dziewczyna ugasiła płomień i schowała broń do pochwy na plecach.
-Tego uczą na treningach dwuletnich? - zapytał po chwili Itachi, gdy ruszyli w dalszą drogę.
-Mniej więcej - odparła. - To tylko broń z zapieczętowanym w niej żywiołem, który uaktywnia się przez pieczęć. Nic więcej.
-Nie jest łatwo zamknąć żywioł w czymkolwiek - przyznał Itachi.
-Wiem - odpowiedziała. - Stopiłam kilkanaście katan zanim pojęłam o co chodzi.
Spojrzał na nią z uznaniem. Po chwili jednak odwrócił wzrok. Zamykanie żywiołu w broni to poziom sage, a nawet kage, a Kakate była ledwo jouninem.
Uczeń.
Kakate zmęczona opadła na łóżko. To już trzecia misja rangi A w tym tygodniu. Ponad to miała jeszcze jedną samotną rangi S. Jak na siedem dni to dość dużo. Ale przynajmniej zebrała trochę pieniędzy i Kakashi nie będzie jej wyzywał od darmozjadów. Ona darmozjad? Phi! Gdyby nie ona, jej starszy braciszek nadal jadałby na mieście z braku czasu na przygotowywanie obiadów. A wszystko przez te książeczki. Kakate czasem myślała, że słowa Jiraiyi wystarczą Kakashi'emu do życia. Jak chleb i woda.
Następnego dnia obudziła się, gdy Kakashi zdarł z niej pościel i przezornie wyrzucił ją na korytarz.
-Rany! Spać! - wrzasnęła, nakrywając głowę niewielką poduszką. - Spać!
-Nie śpij, już rano - zaśmiał się Kakashi. - Poza tym masz misję od Hokage.
-Co?! - wrzasnęła, siadając na łóżku. - Ale wczorajsza miała być ostatnia.
-Ubierz się, czekam na dole - rzucił Kakashi.
Niechętnie zwlekła się z łóżka i wzięła szybki prysznic. Ubrała się i zeszła do kuchni. Kakashi podsunął jej talerz jajecznicy, który szybko w siebie wcisnęła.
-Zaniesiesz to... - powiedział Kakashi, podając jej zapieczętowaną kopertę. - ...do Fugaku Uchihy.
-Co? Czemu ja? - zapytała.
-Bo ty i już! - krzyknął. - Nie sprzeciwiaj się bratu! I Hokage!
Zamruczała coś pod nosem o wykorzystywaniu młodszego rodzeństwa. Wzięła kopertę i wybiegła z domu, kierując się uliczkami w stronę domostw Uchiha. Po chwili znalazła się w ogrodzonym ogródku jednego z domów. Zdołała usłyszeć ciche błaganie Sasuke, który próbował wyciągnąć na trening Itachi'ego. Kakate od razu założyła, że starszy Uchiha się nie zgodził.
„Zadufaniec.” - podsumowała myślach.
Zapukała do drzwi, które po chwili otworzyły się.
-Ohayo, Mikoto-san - przywitała się z kobietą. - Mam wiadomość dla Fugaku-san od Hokage-sama.
-Wejdź, Kakate - uśmiechnęła się kobieta.
Mikoto zaprowadziła dziewczynę do kuchni, gdzie nad kubkiem parującej herbaty siedział Fugaku.
-Ohayo, Fugaku-san - przywitała się z nim Kakate. - List od Hokage.
Podała mężczyźnie list akurat w chwili, gdy mały Sasuke wpadł do kuchni.
-Tato! Tato! - krzyczał.
-Sasuke, mamy gościa - syknał Fugaku.
Młody Uchiha dopiero teraz zobaczył Kakate.
-Ohayo, Kakate-san - przywitał się.
-Hej, Sasuke-kun - odpowiedziała mu.
-Tato - zaczął już o wiele ciszej Sasuke. - Pójdziesz ze mną potrenować?
-Teraz nie mogę, Sasuke - powiedział Fugaku, czytając list.
Sasuke zrobił cierpiętniczą minę. Kakate postanowiła wykorzystać sytuację i oficjalnie wziąć młodego Uchihę pod opiekę.
-Fugaku-san - zaczęła. - Mam do ciebie prośbę.
Spojrzał na nią zaszokowany.
-Czy mogłabym trenować Sasuke? - zapytała. - Mam czas, a chłopak się marnuje.
Widziała, że dokładnie analizował jej słowa. Klan Uchiha bardzo rzadko oddawał swoich pod opiekę innych, ale Kakate wiedziała, że Kakashi i ona są wysoko szanowani w klanie Uchiha. Po chwili Fugaku spojrzał na Mikoto, a kobieta wzruszyła porozumiewawczo ramionami.
-Niech będzie - zgodził się Fugaku. - Masz wielkie szczęście, Sasuke.
Sasuke uśmiechnął się i podbiegł do Kakate, obejmując ją w pasie rękoma.
-Arigato, Fugaku-san - podziękowała. - To my już może pójdziemy. Chodź, Sasuke-kun. Do widzenia.
-Pa, tato! Pa, mamo! - pożegnał się z nimi.
Mikoto uśmiechnęła się do syna i po chwili Kakate i Sasuke wyszli z domu. Po drodze spotkali Itachi'ego, który wracał właśnie ze sklepu z zakupami dla matki.
-Ohayo, Itachi-san - przywitała się Kakate.
-Ohayo - mruknął niechętnie.
-Itachi Nee-chan! - zawołał rozochocony Sasuke. - A Kakate-san będzie mnie trenować. Ja już mam sensei'a Itachi Nee-chan!
Itachi spojrzał beznamiętnie na Kakate. Dziewczyna odpowiedziała mu podobnym wzrokiem. Starszy Uchiha przeniósł wzrok na brata.
-Hinabi miała cię nauczyć jednego jutsu - zauważył. - Nie pamiętasz?
-Nie chcę, żeby Hinabi mnie uczyła - odpowiedział Sasuke. - Poza tym ona nie umie ognistych jutsu. A Kakate-san umie świetne Katony!
-Naprawdę? - zapytał Itachi.
Spojrzał w oczy Kakate. Dziewczyna poczuła, że policzki palą ją nienaturalnie. W takich chwilach cieszyła się, że nosi maskę. Wzrok Itachi'ego nie był zimny. Był zaciekawiony i brak było w nim tej oschłości.
-Może mnie też czegoś nauczysz, Kakate-san? - zapytał.
-Taaa... Jasne! - zaśmiała się, chcąc ukryć zażenowanie. - Żebym tylko mogła. Spoko, nie ma sprawy.
-Itachi Nee-chan, przyjdziesz na trening? - zapytał Sasuke. - Proszę, przyjdź.
-Spróbuję - mruknął, uśmiechając się do Sasuke.
Kakate myślała, że zaraz zacznie krzyczeć z oszołomienia. Itachi Uchiha się uśmiechnął! To było za dużo jak na jeden dzień.
Pocałunek Smoka.
-Pamiętasz to jutsu, które pokazywałam ci dwa tygodnie temu? - zapytała Kakate. Sasuke skinął głową. - Nazywa się Pocałunkiem Smoka. Nie jest trudne, ale problem polega na tym, że chakrę zmieszaną z powietrzem, z której tworzy się ogień, nie wolno podpalać od razu. Dopiero pieczęć ma wyzwolić zapłon. To tak jakby zrobić kulę z ognia, ale nie wykonać ostatniej pieczęci.
-To trudne, Kakate sensei - jęknął Sasuke.
-Dasz radę, Sasuke-kun - dodała mu otuchy.
Pokazała mu szereg pieczęci, które zapamiętał od razu. Następnie zaczęły się żmudne ćwiczenia. Mimo wielu prób, Sasuke zawsze podpalał powietrze zmieszane z chakrą. Kakate jednak zauważyła, że zdołał wypuścić część powietrza bez zapłonu. Podopalanie następowało zawsze w ostatniej chwili, gdy Sasuke wypuszczał już resztki powietrza z ust.
-To się nie udaje, Kakate sensei - pożalił się.
-Spróbuj wypuścić tylko trochę powietrza - podsunęła. - Tyle co na małą kulkę ognia.
Skinął głową i wykonał polecenie. Tym razem nie zapalił powietrza.
-Pieczęć - zarządziła Kakate.
Sasuke złożył jedną ręką pieczęć tygrysa i powietrze przed nim zapłonęło. Nie było tego wiele, ale Kakate wiedziała, że młody Uchiha załapał już o co chodzi.
-Udało się, Kakate sensei! - cieszył się, skacząc wokół niej. - Udało się!
-Co się udało? - usłyszeli głos Itachi'ego.
Kakate, stojąca do Itachi'ego plecami, mrugnęła porozumiewawczo do Sasuke. Młody Uchiha skinął głową, doskonale rozumiejąc intencje Kakate. Był ciekaw w co dziś dziewczyna ma zamiar wkręcić Itachi'ego.
-Muszę cię jednak ostrzec, Sasuke-kun - zaczęła swoim wybujałym głosem. - Pocałunek to wcale nie taka łatwa sprawa. Musi być ta chęć, to pragnienie od ciebie. Poza tym nie wolno zapomnieć o tym, że jeden pocałunek może ponieść za sobą duże konsekwencje.
Sasuke widział, jak Itachi, stając za Kakate, unosi brwi do góry.
-Pytałeś wcześniej, czy się jej to spodoba - ciągnęła swoje Kakate. - Zapewniam cię! Taka forma pocałunku, jaką ja cię nauczyłam rozpali ją natychmiast, wierz mi!
Itachi uśmiechnął się do Sasuke zza pleców Kakate. Młody Uchiha skinął głową. Wiedział, że co jak co, ale tylko jego brat potrafi jednym słowem zagiąć Kakate Hatake. O zgrozo działało to także w odwrotną stronę.
-Dajesz lekcje całowania, Kakate-san? - zapytał cicho Itachi, nachylając się nad Kakate i szepcząc jej wprost do ucha. - A dasz mi choć jedną?
Czuł, że dziewczyna zadrżała. Powoli wdychał zapach jej włosów, rozkoszując się ciepłem, jakie od niej biło.
-Zboczeniec - skwitowała, odwracając się do niego gwałtownie.
Kosmyki jej włosów przejechały po jego twarzy, drażniąc nienaturalnie skórę.
-Ja tu uczę Sasuke-kun Pocałunku Smoka - zaczęła hardo, ukrywając speszenie. - To jutsu ogniste! A ten mi z całowaniem wylatuje! Sasuke-kun, jakiego ty masz brata?!
-Najlepszego - odpowiedział.
Kakate prychnęła niechętnie.
-Cholerna męska solidarność - syknęła cicho.
Sasuke zaśmiał się i podbiegł do brata. Pociągnął jego rękę tak, żeby ten nachylił się do niego. Zaczął coś szybko mówić Itachi'emu na ucho. Kakate z obrażoną miną, odwróciła się do nich plecami. Po chwili Sasuke przebiegł obok niej i w kilka minut opuścił polanę treningową. Kakate z westchnięciem ruszył za nim powoli.
-Kakate-san... - zatrzymał ją głos Itachi'ego.
-Coś się stało, Itachi-san? - zapytała.
-Chciałem ci podziękować - szepnął, stając przy niej. - Za to, że trenujesz Sasuke.
-Nie ma sprawy - odpowiedziała. - Odprowadzisz go do domu? Chciałabym już wrócić do siebie.
Skinął głową. Dziewczyna wyszeptała jakieś podziękowanie i opuściła polanę.
Rozmyślania.
Leżąc na łóżku, zsunęła maskę na szyję i spojrzała w sufit. Co się z nią działo? Głupie reakcje. Czemu się zaczerwienił pod jego domem? Czemu zadrżała, gdy stanął za nią? I czemu nagle poczuła chęć ucieczki, gdy znalazła się z nim sam na sam?
-To chore... - szepnęła sama do siebie.
Nawet nie próbowała odpędzić od siebie myśli, w których główną rolę grał Itachi. Wiedziała, że i tak nic by to nie dało. Zastanawiał się tylko, dlaczego tak a nie inaczej zachowało się jej butne ciało przy nim.
Ten jego wzrok pod domem Fugaku. Nie był zimny, o nie! I właśnie to najbardziej zdziwiło Kakate. Przecież zawsze pamiętała jego wzrok jako ten, w którym aż przelewała się oschłość i beznamiętność.
I ten jego uśmiech. Ciepły... Przyjazny... Niespotykany. Obraz jego uśmiechu nie mógł jakoś odejść od jej umysłu.
Na domiar złego ta sytuacja na polanie. Doskonale wiedziała, że poczuł jak drży. Tak, zadrżała. Jego bliskość, zapach odurzających zmysły perfum i dziwne ciepło działało na nią jak narkotyk. Oszałamiało, odrzucało od chłodnego myślenia, zachwiało jej świadomość...
-Cholera... - zaklnęł cicho. - Naćpałam się Itachi'ego.
Zaśmiała się szczerze, gdy sens słów dotarł do niej w pełni.
-Żebym się tylko nie uzależniła... - zaśmiała się jeszcze głośniej.
Gwałtownie zmniejszył temperaturę wody w prysznicu. Lodowate strumienie opływały jego ciało, co wcale nie pomogło mu tak, jak wcześniej myślał.
Co się z nim dzieje? Czemu tak na nią reaguje? Co ona takiego ma?
Jej bliskość... ciepło... zapach... miękkość włosów... Wszystko to sprawiało, że człowiek czuł się dziwnie bezsilny i uległy. Tak, jakby nic poza nią nie miało znaczenia.
„A ma?” - zapytał sam siebie.
-Sasuke-kun, nie śpisz jeszcze? - zapytał Itachi, wchodząc do pokoju młodego Uchihy.
-Nie - odpowiedział mu.
-Powinieneś iść już spać - szepnął, siadając obok niego na łóżku. - Jutro masz trening z Kakate.
Spojrzał na niego roześmianymi oczami.
-Kakate sensei jest wspaniała, prawda? - zapytał.
-Tak - odpowiedział mu nieco zamyślony Itachi.
-Więc dlaczego wolisz Hinabi? - dopytywał się.
-Wcale nie wolę Hinabi - zaprzeczył. - Po prostu...
-Więc dlaczego nie powiesz Kakate sensei, że wolisz ją od Hinabi? - przerwał mu.
Westchnął ciężko.
-Za dużo główkujesz - rzucił.
-Nieprawda! - zaprzeczył, wciskając się pod pościel. - Dlaczego jej nie powiesz?
-Bo to nic nie da - odpowiedział mu. - Nie ma sensu mówić takich rzeczy, Sasuke-kun.
Prychnął wściekle spod kołdry.
-I poproś jutro Kakate, żeby puściła cię przed trzecią - zaczął Itachi. - Mamy specjalny przyjęcie dla ojca.
-Ktoś przychodzi? - zapytał Sasuke.
-Tak - odpowiedział mu. - Kilkoro ludzi z klanu i z Konoha. Trzeci Hokage. Tsume Inuzuka. Yamanaka. Akamichi. Hinabi ze swoim ojcem. Bez sprzeciwów, Sasuke-kun! Masz być i już!
Przyjęcie. Specjalne i wybuchowe.
-Kakate sensei! Kakate sensei! - zawołał ochoczo Sasuke. - Itachi prosił, żebyś mnie odprowadziła do domu przed trzecią. Możesz, Kakate sensei?
-Jasne, Sasuke-kun - odpowiedziała mu wesoło. - A coś się stało?
-Nie - odpowiedział zadziornie. - Po prostu prosił.
-No dobrze - mruknęła. - A teraz ćwiczenia! Raz, raz, Sasuke-kun!
Kakate skończyła trening kilkanaście minut przed trzecią. Sasuke wskoczył jej na plecy i szybkim krokiem ruszyli w stronę domu Uchihy.
-Kakate sensei... - zaczął Sasuke. - Ludzie powinni być dla siebie szczerzy, prawda?
-Jasne, Sasuke-kun - odpowiedziała.
-Będziesz szczera, gdy cię o coś zapytam? - pochwycił.
-Oczywiście, Sasuke-kun - zawołała wesoło. - Nie mam tajemnic przed moim braciszkiem vel mężem. Wszystko zostaje w rodzinie!
Sasuke uśmiechnął się zadowolony.
-Kakate sensei, lubisz Nee-chan Itachi'ego? - zapytał.
-Hm... - zaczęła. - Podliczając wszystkie głosy za i przeciw, bo w końcu jest cały jeden mój... Tak! Nawet go lubię.
-A kochasz? - dopytywał się.
-To trudne Sasuke-kun - zaczęła. - Ale nie. Nie kocham Itachi'ego.
-A mogłabyś kiedyś pokochać? - zapytał już trochę cichszy głosem.
Westchnęła ciężko. Co miała mu powiedzieć? Że oczywiście, a właściwie to nawet już prawie go pokochała? Nie mogła mu tego wyjawić. Nagle zdała sobie sprawę o czym myśli. Kochać Itachi'ego? Nie da się pokochać kogoś, kto jest obojętny na wszystko. Miłość wymaga odwzajemnienia, w innym przypadku jest tylko jej namiastką. Czy więc mogłaby pokochać Itachi'ego?
-Właściwie to nie wiem, Sasuke-kun - odparła zgodnie z prawdą. - To dość ciężkie do określenia. Nie umiem przewidywać przyszłości.
-Kakate sensei... Lubisz Hinabi? - ciągnął swoje.
-Praktycznie jej nie znam - przyznała. - Nie chcę jej oceniać na podstawie jednego spotkania. Ale raczej nie chciałabym mieć kolejnych, Sasuke-kun.
Zamilkł, bo odpowiedzi, udzielone przez Kakate, widocznie dostatecznie go zadowoliły. W kilka minut doszli do domu Sasuke. Nawet na zewnątrz słychać było głośne rozmowy, dobiegające z wnętrza domu.
-Uuuuaaa! - zaśmiała się Kakate. - Impreza się u was szykuje.
Sasuke uśmiechnął się do niej. Kakate zapukała do drzwi, które po chwili otworzyły się, ukazując w nich odświętnie ubraną Mikoto.
-Ohayo, Mikoto-san - przywitała się Kakate. - Przyszłam odprowadzić Sasuke. To ja już lecę...
-Ależ nie, Kakate, poczekaj - zatrzymała ją kobieta. - Mamy małe przyjęcie, wejdź.
-Nie sądzę, że to dobry pomysł - zaczęła dziewczyna, przypominając sobie rozmowę z Sasuke. - Nie jestem ubrana i w ogóle...
-Daj spokój, Kakate. Ciebie ostatnią posądzałabym o przejmowanie się strojem - przerwała jej Mikoto. Kakate zaklnęła w myślach. Beztroskie podejście do świata obróciło się teraz przeciw niej. - Fugaku się ucieszy, jeśli zostaniesz choć na chwilkę.
-Kakate sensei! Wejdź, proszę - błagał Sasuke.
-No dobrze... - westchnęła, nie potrafiąc odmówić Sasuke. - Na chwilę.
Sasuke pociągnął ją do wnętrza domu, a Mikoto zamknęła za nimi drzwi. Spojrzał krytycznie na swojego syna.
-Na górę i przebierz się szybko - powiedziała. - I ześlij tu Itachi'ego.
Młody Uchiha natychmiast pognał na górę schodami. Po chwili na dół zszedł Itachi. Zatrzymał się w połowie schodów, gdy zauważył Kakate, jednak szybko się opanował i stanął przed matką.
-Itachi zajmij się Kakate - rzuciła Mikoto i przeszła do salonu, zanim którekolwiek zdążyło powiedzieć cokolwiek.
Przyjęcia ciąg dalszy.
-Itachi-san...
-Kakate-san...
Zaczęli mówić jednocześnie. Oboje po tym zamilkli jak zaklęci. Stali tak w korytarzu długo, aż wreszcie przyszedł do nich Fugaku.
-Itachi, nie stój tak na korytarzu - rzucił do syna. - Hinabi cię szukała. A ty Kakate wejdź do salonu.
Dziewczyna poszła za Fugaku, nawet nie patrząc na Itachi'ego. Po chwili zaczepia ją Tsume Inuzuka.
-Kakate! Słyszałam, że szkolisz Sasuke - zaczęła radośnie. - Fugaku mi wspominał, że chłopak zrobił naprawdę duże postępy.
-Kakate jest świetną trenerką - potwierdził Fugaku. - Myślę, że Hokage-sama powinien w niedługim czasie przydzielić jej jakąś drużynę.
-Ciekawy pomysł - włączył się do rozmowy Yamanaka. - Co ty na to Kakate?
-Na razie jeden uczeń mi starczy - odpowiedziała. - W przyszłości nie planuję mieć więcej dzieci na głowie.
Zaśmiali się, gdy usłyszeli jej żart.
-Nie mów, że nie zamierzasz wyjść za mąż, Kakate - zaczęła Tsume. - Chłopcy na pewno ustawiają się do ciebie w kolejkach.
-Produktów po przecenie nie warto sprzedawać - zaśmiała się Kakate. - A te idą najszybciej. Do zdobycia męża mi się nie śpieszy.
Znów zaśmiali się. Nagle Kakate poczuła szarpnięcie ręki.
-Panie i panowie wybaczą - zaczęła. - Powinność sensei'a wzywa.
Szybko ulotniła się wraz z Sasuke. Chłopak zaprowadził ją do ogrodu, gdzie było tylko kilka osób. Kakate usiadła na niewielkiej huśtawce, a Sasuke usiadł na jej kolanach. Dziewczyna od niechcenia bujała się w przód i w tył.
-Kakate sensei... Jesteś zła? - zapytał.
-Za to, że mnie wcisnąłeś na to przyjęcie? - zapytała poważnie. - Skąd, Sasuke-kun! Przecież wiem, że byś się tu tylko nudził sam. Tylko nie rób więcej takich wypałów, bo się głupio czuję na przyjęciach w treningowych spodniach i koszulce po przecenie, do tego trochę opaćkanej błotem. Nie wspominając o bluzie, z której nie dało się sprać plam krwi i z trawy. I o masce, która w ogóle nie jest wyjściowa.
Zaśmiał się i mocno do niej przytulił.
-Kakate-san... - dziewczyna usłyszała dziewczęcy głos. - Czy moglibyśmy porozmawiać?
Kakate podniosła wzrok i spojrzała w białe oczy Hinabi.
-Jasne, mów - rzuciła.
-Na osobności? - syknęła Hyuuga.
Kakate poczuła, że Sasuke mocniej zaciska ręce na jej talii.
-Jesteśmy same lub i w towarzystwie, które jest dyskretne - odparła Kakate. - Mów.
-Sasuke, idź poszukaj kogoś w swoim wieku - syknęła Hinabi.
Młody Uchiha niechętnie zszedł z Kakate i z obrażoną miną poszedł do domu.
-Czego chcesz? - warknęła Kakate, zła, że Hinabi tak potraktowała Sasuke.
-Odczep się od Itachi'ego - rzuciła w jej stronę Hyuuga. - On jest mój.
Kakate spojrzała na nią zaskoczona, a po chwili zaśmiała się szczerze.
-Głupia! - powiedziała. - Ty myślisz, że ja mam coś do Itachi'ego? Weź go sobie i żyjcie w szczęściu i zdrowiu z gromadką dzieci. Ten Uchiha nic mnie nie interesuje.
Wstała z huśtawki i podeszła do Hyuugi tak, że stykały się ramionami.
-A i jeszcze jedno - powiedziała, a ton jej głosu stał się chłodny i zimny. - Jeśli jeszcze raz wyprosisz w mojej obecności Sasuke... pożałujesz.
Pokój na górze.
Kakate weszła z powrotem do domu i wzrokiem odnalazła Sasuke, siedzącego w kącie. Dziewczyna podeszła do niego i potargała mu włosy na głowie. Złapał ją za rękę i pociągnął za sobą na górne piętro. Weszli do jednego z pokoi.
-Hinabi jest niedobra! - pożalił się Sasuke, rzucając na łóżko.
-Masz rację - przyznała Kakate, siadając obok niego. - Wredny babsztyl.
-Kakate sensei... - zaczął Sasuke. - Mogę do ciebie mówić Nee-chan?
Zdziwiła się jego pytaniem.
-Hm... - zaczęła. - Jeszcze jeden braciszek? Eh... Z Kakashi'm sobie nie radzę, a w końcu jest ode mnie starszy... Jasne, że możesz, Sasuke Nee-chan!
Przytulił ją mocno w podzięce. Nagle do pokoju ktoś wszedł.
-Sasuke, co ty... - zaczął Itachi. - Kakate-san?
-Aaaaa! Nakryli nas, Sasuke-kun! - zawołała Kakate. Mocniej przytuliła do siebie młodego Uchihę. - Nie zabierzesz mi go! Idź stąd duszo nieczysta i zostaw tego biednego chłopca w spokoju!
Itachi westchnął ciężko. Usiadł obok Sasuke na łóżku i spojrzał w oczy Kakate. Dziewczyna znów poczuła się nieswojo - oczy Itachi'ego nie były zimne, wręcz przeciwnie, zawierały w sobie nutkę ciepła.
-Dlaczego ty zawsze...? - zaczął. - Dlaczego zawsze obracasz wszystko w żarty?
-Co? - zapytała zdziwiona.
-Dziwna jesteś - skwitował Itachi.
Spojrzała mu zaszokowana w oczy. Poczuła, że robi jej się ciepło na policzkach. Nagle drzwi znów otworzyły się i Kakate poczuła, jak Sasuke mocniej ściska ją w talii.
-Sasuke, wyjdź - syknęła Hinabi. - Chcę porozmawiać z Kakate i Itachi'm.
Sasuke już miał puścić Kakate, ale ta zatrzymała go przy sobie.
-Czego chcesz, Hinabi? - warknęła.
-Niech Sasuke wyjdzie! - krzyknęła Hyuuga.
-To jego pokój - wtrącił się Itachi. - Jeśli już, to my możemy stąd wyjść.
Kakate poczuła, jak ramiona Sasuke drżą nieznacznie. Posłała wściekłe spojrzenie ku Hinabi.
-Czego ty ode mnie chcesz? - zapytała, powoli sącząc słowa i wypełniając je pogardą i niechęcią. - Już ci powiedziałam. Nie mam nic do Itachi'ego. Chcesz to go sobie weź, wisi mi to. Chcę tylko trenować Sasuke, więc z łaski swojej daj mi spokój.
Poczuła na sobie spojrzenie Itachi'ego, ale zignorowała je, wpatrując się w Hinabi. Hyuugę widocznie trochę zatkało. Nie spodziewała się takich słów w obecności Itachi'ego. Kakate z wrednym uśmiechem czekała na jej reakcję, trzymając ręce na ramionach Sasuke.
-Ty! - syknęła Hyuuga. - Jutro na polanie treningowej przy Pomniku Poległych ja...
-...będziesz robić striptiz dla Uchihy? - wcięła jej się w słowo Kakate.
-Żądam zadośćuczynienia! - krzyknęła Hinabi.
-To idź do sądu - skwitowała Kakate.
Odsunęła od siebie Sasuke i wstała gwałtownie, gdy Hinabi zaatakowała ją, wymierzając mocny cios w twarz. Kakate bez problemu zatrzymała cios otwartą dłonią i wykręciła Hyuudze rękę.
-Bądź pewna, że będę - syknęła.
Pchnęła Hinabi tak, że dziewczyna o mało co nie wylądowała na ścianie. Po chwili Hyuuga wyszła obrażona z pokoju. Kakate usiadła z powrotem na łóżku i przygarnęła do siebie Sasuke.
-Nie martw się, Sasuke-kun - zaczęła uspokajającym głosem. - Będzie dobrze.
-Przepraszam, Kakate Nee-chan - wyszeptał Sasuke. - To moja wina.
-Nieprawda - zaprzeczyła, starając się zignorować natarczywy wzrok Itachi'ego. - To wina Hinabi, nie twoja. Co się martwisz, Sasuke-kun? Czyżbyś nie wierzył w swoją sensei?!
-Wierzę - odpowiedział pewnie.
-To dobrze - szepnęła. - Przyda mi się twoja wiara.
Tuliła go mocno w ramionach i nawet nie zorientowała się, gdy zasnął.
-Kakate-san... - zaczął cicho Itachi, wyrywając ją tym samym z otępienia. - On już śpi.
Kakate skinęła głową i ostrożnie ułożyła Sasuke na łóżku, przykrywając go kołdrą. Ściągnęła maskę i pocałowała go w czoło. Naciągnęła maskę z powrotem i odwróciła się. O mało co nie krzyknęła - tuż za nią stał Itachi tak, że gdy się odwróciła, stykali się prawie nosami.
W drugim pokoju na górze.
-Zwariowałeś? - szepnęła. - Nie strasz mnie tak.
-Przepraszam - powiedział cicho. - Możemy porozmawiać?
-O czym? - zapytała, wychodząc z pokoju.
-To ważne - mruknął, łapiąc ją za rękę.
Nie zaprotestowała, gdy Uchiha pociągnął ją do pokoju naprzeciwko. Było tu o wiele ciemniej, zasłony były pozaciągane, nie przepuszczając nikłego światła księżyca. Kakate poczuła, że Itachi puszcza jej rękę. Stanęła zdezorientowana - w tej ciemności niewiele widziała. Właściwie to nic nie widziała.
-Eee... Itachi-san... Nie żebym się narzucała, czy co - zaczęła. - Ale nie posiadam latarek w oczach, a tu jest ciemno ja w du... dużym ciemnym pokoju.
-Chodź - szepnął, znów łapiąc ją za rękę.
Nagłe szarpnięcie spowodowało, że potknęła się i wylądowała na Uchice. Chłopak spojrzał w jej oczy. Kakate poczuła, że leży na nim i mimowolnie cała się zaczerwieniła. W duchu dziękowała ciemności i masce. Oparła się dłońmi o podłogę, nie chcą sprawiać Uchice dużego ciężaru.
-Kakate-san... - zaczął szeptem Itachi. - Zejdziesz ze mnie?
-Tak, tylko... - mruknęła.
Poczuła jego sile ręce na swojej talii, które przyciskały ją do ciała Itachi'ego. Próbowała wstać, ale to nic nie dało. Jedna ręka Itachi'ego przesunęła się po jej talii, przez ramię i szyję, aż do brzegu maski.
-...tylko - ciągnęła, czując narastającą w niej panikę. - Nie bardzo mogę.
-Kakate-san... - szepnął Itachi. - Dlaczego?
-Bo mnie do siebie przyciskasz? - podsunęła, beztroskim tonem głosu próbując ukryć panikę. - To ciut komplikuje sprawę, wiesz. Jestem zdolna ogólnie, ale...
Zahaczył palcami o brzeg maski i delikatnie pociągnął materiał w dół.
-...nawet ja nie potrafię wstać, gdy ktoś mnie do siebie przyciąga - zakończyła.
-Kakate-san... - znów zamruczał, dotykając opuszkami palców jej policzka. - Mówiłaś, że mnie czegoś nauczysz.
-Naprawdę? - zapytała drżącym głosem. - No może. Nie lepiej jednak było by się uczyć różnych jutsu w pozycji stojącej?
Przejechał kciukiem po jej wargach, przez co rozchyliła nieznacznie usta.
-Kakate-san... - szepnął prawie niedosłyszalnie. - Ja nie chcę lekcji jutsu.
-A czego? - zapytała.
-Chcę, żebyś dała mi lekcje całowania - wyszeptał.
-Całowania? - zapytała, czując ucisk w żołądku i dziwną wojnę w dolnej części brzucha. - Teraz? Wiesz, bo to...
Nie dokończyła, gdyż Itachi uniósł się nieznacznie i musnął wargami jej usta. Zamilkła, a dreszcz podniecenia przebiegł przez całe jej ciało. Itachi pogłębił pocałunek. Czuła, że zaraz oszaleje. Jego usta ...tak delikatne ...tak miękkie ...tak gorące, wprost doprowadzały ją do szaleństwa. Nieśmiało oddała mu pocałunek, czując duży ucisk w żołądku i gromadę motyli w brzuchu. Bijące od niego ciepło odurzało zmysły, zapach zatracał świadomość. Otworzyła nieznacznie usta, a on wślizgnął się do nich językiem. Zamruczała cicho, gdy zaczął pieścić jej podniebienie.
Odsunęli się od siebie, gdy obojgu zaczęło brakować powietrza.
-Kakate-san... - wyszeptał Itachi. - Zejdziesz ze mnie?
Zamruczała coś w odpowiedzi, schodząc z Uchihy. Czuła się oszołomiona. Naprawdę oszołomiona.
Hyuuga vs Hatake. Byakugan vs Chiregan.
-Tak, tak... Wiem Kakashi - zamruczała, poprawiając zapięcie rękawicy. - Uczyłeś mnie, żeby się nie wdawać w bójki. Tyle że mój kochany brat wcale taki święty nie był. A z Obito to się kto bił po treningach?
Zamruczał coś niechętnie w odpowiedzi. Kakate uśmiechnęła się i zerknęła na brata. Nijak nie dało się go przekonać, żeby nie szedł na walkę. Dziewczyna spojrzała na Hinabi, przygotowującą się do walki po drugiej stronie polany.
-Jest dobra - zaczął Kakashi. - Nawet bardzo.
-To zacznij jej kibicować - fuknęła niezadowolona.
-Głupi nie jestem - odpowiedział. - Stawiam na wygranego, nie przegranego.
Pokręciła głową, uśmiechając się w duchu. Cały Kakashi.
-Nee-chan Kakate! - usłyszał głos Sasuke.
-Nee-chan? - podchwycił Kakashi, patrząc na Itachi'ego i Sasuke, idących w ich stronę. - Czy ja o czymś nie wiem? Kakate! Podrzucili cię w szpitalu i ty nie jesteś Hatake, tylko Uchiha! Jak mogłaś mi wcześniej nie powiedzieć?! A ja cię w domu trzymałem!
-Sam się podrzuciłeś w szpitalu - warknęła na niego. - Ignorant!
-Nee-chan Kakate! - krzyknął Sasuke, obejmując dziewczynę w talii. - Wygrasz prawda?
Już chciała odpowiedzieć, ale Kakashi był szybszy.
-Ta niedojda? - zapytał. - A skąd. Przegra i trzeba będzie ją szufelką z polany zmiatać.
-Żeby ciebie zaraz nie trzeba było zeskrobywać z drzewa, Kakashi! - wydarła się na niego.
-Lubię drzewa - skwitował Kakashi.
Prychnęła na niego wściekle. W tym czasie Hinabi przygotowała się już i podeszła do grupy Kakate.
-Itachi-kun... - zaczęła przesłodzonym głosem. - Przyszedłeś popatrzeć jak wygrywam?
-Nie - odparł beznamiętnie. - Przyszedłem, bo Sasuke chciał zobaczyć jak wygrywa Kakate.
Kakate o mało co nie parsknęła śmiechem. Sasuke uśmiechnął się do niej, a ona mrugnęła porozumiewawczo do młodego Uchihy. Kucnęła przy nim.
-Dostanę buziaka na szczęście? - zapytała.
Pocałował ją w policzek, dotykając ustami maski. Kakate przytuliła go do siebie i wyprostowała się, przeczesując ręką włosy Sasuke.
-A od Itachi'ego nie weźmiesz? - zapytał Sasuke.
-Nie mogę - powiedziała. Nachyliła się nad uchem Sasuke tak, że tylko on słyszał jej słowa. - On da buziaka Hinabi.
-On ją będzie całował? - zapytał zaszokowany.
Skinęła głową z powagą.
-Łeeee! - skrzywił się. - Fuj! Fuj! Fuj!
-O co wam chodzi? - zapytał Itachi.
-O nic! - krzyknęli oboje jednocześnie.
Itachi nieznacznie zmrużył oczy, gdy oboje jednocześnie parsknęli śmiechem.
-Możemy już zaczynać? - zapytała zirytowana Hinabi.
Kakate skinęła głową i stanęła naprzeciw Hyuugi na środku polany.
-Walczycie aż któraś nie będzie zdolna do dalszego pojedynku lub aż przerwę walkę - ogłosił spokojnie Kakashi. - Choć jak dla mnie to możecie się nawet pozabijać.
Kakate posłała mu wściekłe spojrzenie. Kakashi wzruszył ramionami, mrużąc oko.
-Zaczynajcie! - krzyknął.
Hyuuga od razu aktywowała swój Byaukugan i zaatakowała Kakate. Dziewczyna zgrabnie unikała ciosów, wyprowadzając swoje. Obie walczyły znakomicie, unikając bezbłędnie swoich ciosów i atakując.
-Harichakra! - krzyknęła Hinabi.
Uderzyła Kakate mocno lewe przedramię. Dziewczyna syknęła krótko i uderzyła Hyuugę pięścią w twarz. Sama odskoczyła na kilka metrów i podciągnęła rękaw bluzy. Na ręce uwidoczniły się tenketsu ręki - punkty chakry. Kakate spojrzała na Hinabi. Hyuuga posłała jej wredny uśmiech.
-Zablokowałam ci punkty chakry lewej ręki - zauważyła, ostrożnie do niej podchodząc. - Teraz nie wykonasz już żadnego jutsu.
-Chciałabyś - warknęła Kakate.
Zaatakowała Hyuugę, która sparowała atak. Obie dziewczyny darowały sobie walkę wręcz i sięgnęły po swoje kunai.
-O co jej chodziło, Kakashi? - zapytał Itachi.
-Kakate pokazywała mi swoje umiejętności, które nabyła w czasie dwuletniego treningu - zaczął szarowłosy. - Kilkanaście zwykłych jutsu na poziomie jounina, kilka takich, którymi posługują się sage oraz jeszcze jedna, bardzo przydatna umiejętność. Tak zwana Jedna Ręka Wojownika.
-Co to jest? - zapytał zdziwiony Itachi.
-Zaraz się przekonasz - szepnął Kakashi.
Tymczasem Kakate zaatakowała Hyuugę tak, że ta musiała zablokować cios jedną ręką. Kakate uśmiechnęła się i wyciągnęła przed siebie prawą dłoń.
-Zablokowanie jednej z ręki u zaledwie kilku ninja nie kończy się blokadą możliwości wykonywania jutsu - zaczęła Kakate. - Masz pecha Hinabi. Jestem jedną z nich.
Zaczęła szybko wykonywać pieczęcie jedną ręką. W jej dłoni pojawiło się jasne światło. Hyuuga chciała się wycofać, ale Kakate załapała jej rękę, popychając na drzewo, stojące za Hinabi. Przerażona Hyuuga nie ruszyła się nawet z miejsca.
-Poznaj potęgę klanu Hatake! - krzyknęła Kakate. - Chiregan!
Wzięła zamach ręką i uderzyła. Krzyk Hyuugi rozniósł się po polanie.
Ranny młody ninja.
Drzazgi rozsypały się wokół Kakate i Hyuugi. Drzewo, o które opierała się Hinabi, zostało przełamane na pół pod naporem Chiregan. Kakate nachyliła się nad przerażoną i niezdolną do żadnej reakcji Hinabi.
-Mówiłam, że pożałujesz, jak jeszcze raz wyprosisz w mojej obecności Sasuke - szepnęła. - Nigdy więcej się do niego, ani do mnie nie zbliżaj.
Zostawiła Hyuugę pod zdewastowanym drzewem i podeszła do Kakashi'ego.
-A ja nawet szufelkę zamówiłem - zauważył.
-I się nawet nie spóźniłeś - dogryzła mu.
-Naprawdę? - przymrużył oko. - Zdarzają się potknięcia.
Kakate pokręciła głową i złapała wpół Sasuke, okręcając go wokół własnej osi.
-Wygraliśmy! Wygraliśmy! - krzyczeli, skacząc dokoła Kakashi'ego i Itachi'ego.
-Kocham swoje młodsze rodzeństwo - westchnął Kakashi. - A ty, Itachi?
-Tak, kocham twoje młodsze rodzeństwo - mruknął na wpół przytonie.
-Serio? - zapytał. - Dobrze, że Kakate tego nie słyszała.
Itachi spojrzał na niego zaszokowany i po chwili syknął.
-Podpuszczasz mnie, Kakashi - rzucił niechętnie.
Jounin zaśmiał się i złapał przebiegającą akurat obok niego Kakate.
-Wracamy do domu - syknął. - I pogadamy sobie o odpowiednim użyciu Chidori, Rasengan i Chiregan.
Kakate westchnęła ciężko i pomachała Sasuke na pożegnanie. Po chwili razem z Kakashi'm opuściła polanę treningową. W kilkanaście minut byli już w domu. Kakate usiadła w salonie, a Kakashi ułożył się wygodnie w fotelu naprzeciw niej. Po chwili wyjął swoje „Icha Icha Paradisu”.
-Nie będziemy rozmawiać? - zapytała zdziwiona.
-A dałoby coś to? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Rzuciła w niego poduszką. Nawet nie zareagował, gdy pacnęła go w głowę. Nadal zaczytany w swojej książeczce, podniósł ją z podłogi i wcisnął sobie pod głowę. Kakate westchnęła ciężko i także ułożyła się wygodniej na kanapie, wpatrując w biały sufit.
Następnego dnia powoli szła na polanę treningową. Sasuke i Itachi pewnie już tam są, ale nie bardzo się tym zmartwiła.
Nagle zauważyła biegnącą uliczką postać. Rozpoznała od razu czarne włosy i charakterystyczny strój. Itachi biegł jak na złamanie karku, na rękach niosąc Sasuke.
-Itachi? - zapytała Kakate, gdy ten przebiegł obok niej.
Nie odpowiedział, a Kakate zauważyła kilka kropel krwi, skapującej za Uchihą. Zaklnęła pod nosem i pobiegła za Itachi'm. Po chwili zrównała się z nim. Z przerażeniem zauważyła, że Sasuke bezwładnie leży na ramionach Itachi'ego, a z jego boku sączy się czerwonawa krew.
-Nie... - jęknęła.
W biegu złożyła kilka pieczęci i jej ręce rozbłysły jasnozielonym światłem.
-Biegnij równo i odsłoń mi go trochę! - zawołała do Itachi'ego.
Skinął głową i wykonał polecenie. Kakate biegła tuż obok Uchihy, przykładając ręce do boku Sasuke. Czuła, jak rana powoli wysysa z niej chakrę, ale nie martwiła się tym teraz. Lecząc go, dobiegli do szpitala i wpadli na korytarz.
-Sarija! - zawołała Kakate, kierując Itachi'ego korytarzami. - Sarija!
Różowowłosa kunoichi wyszła na korytarz i zauważywszy biegnącą dwójkę, od razy uchyliła im drzwi do swojego gabinetu.
-Połóż go na stole - zarządziła.
Itachi wykonał polecenie i cofnął się, pozwalając działać medic-ninja. Sarija wykonała medyczne jutsu i zaczęła leczyć rozległą ranę w boku Sasuke. Kakate rozdarła koszulkę Sasuke i całkowicie odsłoniła ranę. Także wykonała medyczne jutsu i obie kunoichi zaczęły leczyć młodego Uchihę.
Itachi osunął się po ścianie, siadając na podłodze. Próbował uspokoić nierówny oddech, choć wiedział, że to niewiele da w tej sytuacji.
Dlaczego puścił go samego? Powinien z nim iść! Jest jego bratem, miał obowiązek z nim być! Zawiódł...
-Itachi... - usłyszał cichy głos Kakate.
Porozglądał się po gabinecie. Sasuke miał już opatrzony bok, przez białe bandaże przebijała się czerwona krew. Sarija czyściła pomieszczenie.
-Itachi... Co się stało? - zapytała.
-Człowiek Orochimaru - szepnął. Zdziwił się, że jego głos był taki spokojny. - Sasuke musiał go spotkać na polanie. On... Sasuke walczył. Twoimi Katonami, ale tamten go zranił. Pokonałem go i zająłem się Sasuke. Kakate... Czy on...?
-Wyjdzie z tego - uśmiechnęła się. - Będzie dobrze, Itachi.
-Powinienem być przy nim - jęknął Itachi. - Jestem jego bratem, powinienem go chronić. Ja... Zawiodłem.
Uklękła przed nim, pomiędzy jego nogami.
-Uratowałeś go - powiedziała, delikatnie ujmując jego twarz w dłonie. - Jeszcze chwila, a wykrwawiłby się na śmierć.
-Zawiodłem... - szepnął.
Przytuliła go do siebie. Mocno wtulił twarz w jej ramię, przymykając oczy.
-Arigato, Kakate - wyszeptał jej do ucha.
Małżeńskie kłótnie - krótki kurs rozpoznawania.
Mikoto zajrzała do pokoju Sasuke i stanęła w drzwiach, uśmiechając się. Obok łóżka młodego Uchihy siedział Itachi, a na brzegu łóżka Kakate. Dziewczyna z zapałem gestykulowała rękoma.
-A potem Sasuke-kun nauczę cię Jednej Ręki Wojownika - powiedziała. - I jeszcze Chiregan! A żeby nauczyć się Chiregan, trzeba znać Chidori i Rasengan, więc tego też cię nauczę. I wiesz co? Odkryłam nową formę Chiregana, taką specjalnie dla ciebie. Ale cicho, bo...
-Jaką formę? - zainteresował się Itachi.
-...Itachi usłyszy i będzie źle - ciągnęła swoje Kakate, całkowicie ignorując starszego Uchihę. - Bo on pewnie też będzie się chciał uczyć, a ja go nie będę szkolić.
-Dlaczego? - zainteresował się Sasuke.
-To grozi śmiercią i trwałym kalectwem mentalnym - odpowiedziała. - Raz próbowałam i... I nieważne.
Mikoto uśmiechnęła się pod nosem.
-Jaki ty ze mną miałaś trening, Kakate? - zdziwił się Itachi.
-Ty już dobrze wiesz - syknęła. - Sasuke-kun, wiesz, co on chciał trenować? Mniejsza nawet o to, co chciał! Ale gdzie! Ciemno tam było jak w du... dużym ciemnym pokoju.
Nagle Itachi zrozumiał o co chodzi Kakate. Jej słowa doskonale przypomniały mu sytuację po przyjęciu.
-I co dalej? - zaciekawił się Sasuke.
-Nic! - zawołał od razu Itachi. - Trening nie przyniósł odpowiednich efektów i...
-Ignorant! - krzyknęła na niego Kakate. - Ten trening był wymuszony i niby w jaki sposób miał przynieść efekty? A w ogóle to dobrze, że nie przyniósł, bo i jakie miał przynieść?!
-Siakie - syknął na nią, zakładając ręce na pierś. - Może przynajmniej chęć do kolejnych treningów?
Do pokoju wszedł Fugaku i zobaczywszy kłócącą się parę, uśmiechnął się nieznacznie do żony. Mikoto usiadła przy łóżku Sasuke, a obok niej Fugaku.
-Kolejnych?! - zawołała Kakate, całkowicie nie zdając sobie sprawy, że w pokoju są także rodzice Uchihy, notabene podobnie jak Itachi. - Mnie jeden to aż nadto!
-Wiesz co... - zaczął Itachi. - Dobry trening to długi trening.
-To sobie trenuj z Hinabi! - wrzasnęła na niego.
-Sasuke, patrz - zaczęła Mikoto, nachylając się nad młodszym synem. - Tak wygląda typowa kłótnia małżeńska. Zaraz przedstawię ci po kolei wszystkie jej wyznaczniki. Po pierwsze: chodzi o sprawę bardzo błahą i ani jedno z nich nie przyzna się, że akurat się kłócą.
-Nie będę się z tobą kłócił - odparł Itachi.
Kakate prychnęła.
-Ja się z tobą nie kłócę - syknęła. - Po prostu wyrażam swoje zdanie na temat twoich dziwnych treningów.
-Moich? - zapytał. - Przypominał, że w tym, o który ci akurat chodzi, ty także brałaś udział. I to bardzo czynny.
-Po drugie - ciągnęła Mikoto. - Zaraz zaczną pomstować na swoje umiejętności i styl życia.
Kakate splotła ręce na piersi i spojrzała krzywo na Itachi'ego.
-Czynny? - powtórzyła. - Z twoimi umiejętnościami musiałam brać czynny udział.
-Co masz do moich umiejętności? - syknął.
-Nic - odparła spokojnie. - Nie można mieć pretensji do czegoś, co nie istnieje.
-Zapewniam cię, że w sztuce shinobi nie dorastasz mi do pięt - warknął. - Twoja beztroska kiedyś cię zgubi.
-Wolę beztroskę niż wieczne ponuractwo - syknęła. - Zachowujesz się, jakbyś miał kawałki lodu zamiast serca i co gorsza mózgu. Nikt cię nie obchodzi.
-Punkt trzeci - szepnął Fugaku, patrząc na starszego syna. - Zaraz zaczną mówić o swoich znajomych i rodzinie.
-Ty mi nie mów, kto mnie obchodzi, a kto nie - odpowiedział jej. - Jest wiele osób, na których mi zależy.
Kakate uśmiechnęła się złośliwie.
-A no faktycznie - zaczęła. - Na Hinabi to ci chyba najbardziej zależy.
-Jej w to nie mieszaj - warknął. - Nie ma nic do tego.
-Przyszła małżonka ma wszystko do twojego życia, Itachi - odpowiedziała złośliwie. - Ja to przynajmniej wybrałam sobie dobrego męża. I chciałam ci przypomnieć, że to ty mam ślubu udzieliłeś.
-Chore zabawy - warknął.
-W których brałeś udział - odpowiedziała.
Mikoto uśmiechnęła się.
-Po czwarte - szepnęła. - Zaraz któreś się zdenerwuje i wyjdzie.
-Trzeba pomagać psychicznie chorym - szepnął Itachi. - Gdybym tego nie zrobił, mogłabyś się załamać mentalnie.
-Przesadziłeś - syknęła. - Wychodzę, bo z takim ignorantem jak ty nie mam zamiaru przebywać.
Wstała i zamaszystym krokiem wyszła z pokoju Sasuke.
-Kolejny punkt - ciągnął Fugaku. - Powrót z powodu błahej sprawy, tak na złość drugiemu.
-A ty tu czego? - zapytał Itachi. - Do drzwi nie trafisz?
-Ja nie do ciebie - warknęła. - Do jutra, Sasuke-kun.
Ściągnęła maskę i pocałowała młodego Uchihę w policzek, po czym wyszła z pokoju.
-I ostatnie - zaśmiała się Mikoto. - Zaraz za nią pobiegnie.
Itachi zaczął coś mruczeć pod nosem i po chwili zerwał się z krzesła.
-Kakate! Zaczekaj, Kakate! - zawołał.
Szczere rozmowy.
-Kakate! - wołał za nią.
Zatrzymała się tak, że nie zdążył wyhamować i oboje upadli na ziemię.
-Zboczeniec! - syknęła. - Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? W końcu jestem umysłowo chora!
-No dobra, przepraszam - wyszeptał.
-Co? - zdziwiła się, wstając z ziemi.
-Nie lubię się powtarzać - warknął, także się podnosząc.
-Czy ty mnie właśnie przeprosiłeś? - zapytała zaskoczona.
Skrzywił się, jakby samo wspomnienie o tym, było dla niego drażliwe.
-Itachi, ty wariujesz - zauważyła Kakate. - Idź lepiej do lekarza.
-Co? - zapytał głupio.
-Nie wiem od czego ci się tak pomieszało w głowie - zaczęła. - Ale to, że przepraszasz, dziękujesz, uśmiechasz się i nawet nie masz tego zimnego spojrzenia... Nigdy cię takiego nie widziałam, Itachi.
-To źle? - zapytał.
-Nie - odpowiedziała szybko. - Po prostu... To niezwykłe.
Westchnęła ciężko i odwróciła się, idąc drogą do swojego domu. Itachi ruszył za nią. Po chwili Kakate skręciła i skierowała się na polanę treningową.
-Musisz za mną łazić? - syknęła, gdy Uchiha i tym razem ruszył za nią.
-Nie - odpowiedział.
-Więc czemu idziesz? - zapytała.
-Nie wiem - odpowiedział zgodnie z prawdą.
Nie odezwała się. W kilka minut doszli nad polanę, a Kakate usiadła nad niewielkim jeziorkiem. Zebrała w dłoń trochę kamieni i zaczęła je pojedynczo rzucać do wody. Itachi usiadł obok niej, obserwując jej ruchy. Nagle Kakate rzuciła wszystkie kamienie do wody.
-Musisz tu siedzieć?! - zawołała.
-Nie - odpowiedział.
-Uh! Drażnisz mnie! - wydusiła z siebie.
-Dlaczego? - zapytał zaciekawiony.
Odwróciła wzrok, aby uniknąć odpowiedzi.
-Kakate, dlaczego mnie odpychasz? - zapytał cicho.
-Ja odpycham ciebie?! - zapytała. - Chciałam ci przypomnieć, że to zazwyczaj ty traktujesz ludzi z góry, masz wszystkich gdzieś, a to twoje spojrzenie aż paraliżuje. Więc nie mów, że to ja ciebie odpycham.
Zamilkła, zdając sobie sprawę, że mogła powiedzieć za dużo. Z uporem wpatrywała się w spokojną taflę wody, marszczoną od czasu do czasu podmuchem wiatru. Myślami była jednak daleko, bardzo daleko.
-Kakate... - zaczął cicho Itachi.
Odwróciła się do niego, a ten spojrzał na nią z miną zbitego psa.
-Kakate... Ja nie potrafię inaczej - przyznał. - A ty... Ty jesteś jedyną osobą, dla której odbiegam od mojej normy. Nie wiem dlaczego, ale to z tobą chcę przebywać i z tobą rozmawiać. Tylko do ciebie się uśmiechać... Dla ciebie nie chcę mieć zimnego spojrzenia. Po prostu... Zależy mi na tobie, Kakate.
Odwróciła wzrok, by nie patrzeć w jego czarne oczy. Milczała. Chyba pierwszy raz w życiu nie wiedziała, co ma powiedzieć.
-Kakate... - położył jej rękę na ramieniu. - Ja chyba...
-Itachi-kun! - usłyszeli oboje.
Itachi od razu cofnął rękę, a Kakate znów zajęła się rzucaniem kamieni do wody. Po chwili doszła do nich Hinabi.
-Itachi-kun... Jak się czujesz? - zapytała Hyuuga przesłodzonym głosem. - Słyszałam co stało się z Sasuke... Już wszystko w porządku, prawda?
Odpowiedział jej coś szybko. Kakate nie usłyszała jego słów. A być może po prostu nie chciała.
Nie odwiedzaj w domu.
Kakate ziewnęła i wlokąc za sobą nogi, przeszła do łazienki. Było już dobrze po północy, ale dopiero teraz dziewczyna poczuła zmęczenie. Wzięła szybki prysznic i wyszła z kabiny.
-Kuso... - jęknęła. - Zapomniałam koszulki.
Owinęła się ręcznikiem i wyszła z pokoju. Zdziwiła się, gdy zauważyła, że w pomieszczeniu pali się światło. Omiotła spojrzeniem pokój i zauważyła na swoim łóżku Itachi'ego.
-Nie przesadzasz? - zapytała, podchodząc do szafy.
Podniósł się i spojrzał na nią. Po chwili rozdziawił lekko usta, widząc, że dziewczyna ma na sobie tylko ręcznik. Kakate wyjęła z szafki nocną koszulkę i spojrzała na Uchihę. Uśmiechnęła się, widząc w jakim jest stanie. Podeszła do niego i naciskając palcami lekko na podbródek, zamknęła mu usta.
-Wiesz, że głupio wyglądałeś? - zapytała, uśmiechając się.
Zniknęła w łazience i po chwili wyszła stamtąd już przebrana w koszulkę nocną. Przeszła obok Itachi'ego i wcisnęła się pod kołdrę tuż przy siedzącym na łóżku Uchice.
-Dobranoc, Itachi - powiedziała, wtulając twarz w poduszkę.
-Co? - zapytał głupio. - Kakate, nie śpij!
-Jest noc, Itachi - zauważyła. - Ludzie powinni spać. Chociaż... W końcu ty jesteś Uchiha. Uchiha nigdy nie byli normalni. Oprócz Sasuke... On jest normalny... Ty nie...
Westchnął ciężko i usiadł tak, że był zwrócony do niej twarzą.
-Kakate, ja chciałem ci coś powiedzieć - szepnął.
-To mów - zamruczała, przyciągając do siebie mocniej poduszkę.
-Teraz? - zapytał niepewnie.
Podniosła się i spojrzała zaskoczona w jego czarne źrenice.
-Możesz jutro - zaczęła. - A możesz nawet pojutrze. Możesz to zrobić w ciągu całego swojego życia, albo możesz tego w ogóle nie zrobić, Itachi. To ty tu przyszedłeś i coś ode mnie chcesz, a ja cię wysłucham, jeśli zaczniesz mówić. Jeśli.
-Kakate... - powiedział cicho. - Ja... Chciałem... Ja chciałem...
-To już wiem - przerwała mu. - Co chciałeś?
-Trening! - wypalił nagle. - Potrenujemy jutro?!
Rzuciła mu zaskoczone spojrzenie.
-Dobra - rzuciła. - O dwunastej. Chcę się wyspać. Dobranoc, Itachi.
-Taaa... Dobranoc - westchnął.
Spojrzała na niego i po chwili uśmiechnęła się. Przysunęła się bliżej niego i mocno ucałowała go w policzek. Dotknął ręką skóry, która nagle zaczęła go niemiłosiernie palić. Spojrzał na Kakate, ale dziewczyna leżała już ponakrywana kołdrą po sam czubek głosy.
Trenuj!
Złapała lecący w jej stronę kunai i rzuciła go w biegu ku Itachi'emu. Chłopak bez trudu zrobił unik i sparował mocny wykop nogi Kakate. Sam zaatakował dziewczynę, ale ta zgrabnie uniknęła ciosu i kopnęła go w brzuch. Syknął cicho, zginając się w pół. Jedną ręką złapał nogę Kakate, gdy ta chciała go kopnąć w twarz. Dziewczyna okręcił się wokół własnej osi i wysunęła nogę z jego uścisku. Odskoczyła w tył i wykonała kilka pieczęci. Ziemia wokół Itachi'ego zaczęła gorzeć i pękać, a w powietrzu zaczął unosić się zapach siarki. Uchiha odskoczył, ale dziwne zjawisko podążyło za nim.
-Co do...? - zamruczał do siebie.
Spojrzał na Kakate i zauważył jej skupiony wzrok, tkwiący gdzieś w punkcie na ziemi. Ręce miała złożone w pieczęć tygrysa. Itachi rzucił w jej stronę kunai, jednak z ziemi wyłoniła się kula ognia, która stopiła ostrze w locie. Chłopak znów odskoczył, gdyż ziemia wokół niego zaczęła się niebezpiecznie topić.
Wiedział, że wystarczyłoby zerwać połączenie Kakate z ziemią, aby pozbyć się problemu. To jutsu zapewne wymaga dużo chakry, a więc po nim dziewczyna będzie w stanie wykonać być może jedną, czy dwie kule ognia.
Zrobił kilka kroków do tyłu i odbijając się od pni drzew, skoczył prosto na Kakate, omijając o cal buchającą kulę ognia. Przygniótł dziewczynę do ziemi, zrywając jej połączenie. Ziemia scaliła się w miejscach pęknięcia, a jej temperatura spadła. Itachi spojrzał na leżącą pod nim Kakate.
-Zboczeniec! - wrzasnęła na niego. - Gdzie się rzucasz na mnie?! Idź sobie do Hinabi, jak chcesz się na dziewczyny rzucać! Ja mam już męża!
Zaśmiał się, schodząc z niej. Kakate otrzepała się trochę, siedząc na ziemi. Kątem oka spojrzała na zadowolonego Uchihę. Nie dała tego po sobie poznać, jednak była zaskoczona reakcją Itachi'ego. Chłopak rzadko się uśmiechał, nie mówiąc już o szczerym śmiechu. Kakate odwróciła obrażona głowę, zakładając ręce na piersi.
-Zboczone stworzenie... - stwierdziła.
Itachi spojrzał na nią z radosnym błyskiem w oku.
-Co w tym było zboczonego? - zapytał.
-Nie rzuca się na dziewczyny - zauważyła Kakate. - A już na pewno nie zamężne.
-Czyli jednak na poważnie bierzesz ten ślub z Sasuke? - zapytał.
-Oczywiście, że tak! - odpowiedziała.
Itachi przechylił nieznacznie głowę i spojrzał na nią rozbawiony.
-Kochasz go? - zapytał. - Ale tak naprawdę. Bez żartów, Kakate.
Spojrzała na niego trochę zaskoczona.
-Szczerze? Chyba tak... - odpowiedziała. - Kocham Sasuke jak brata.
-To dobrze - stwierdził Itachi. - On czasami mówi więcej tobie, niż mnie...
-Zazdrosny? - zapytała zaczepnie.
-O ciebie? - zastanowił się. - Chyba tak.
Rzuciła mu zaskoczone spojrzenie. Już chciała o to zapytać, ale Itachi podniósł się z ziemi i podał jej rękę.
-Powinniśmy już iść - stwierdził. - Sasuke i tak pewnie czeka na nas w domu.
Skorzystała z jego pomocy i podniosła się z ziemi.
-Itachi... - zaczęła. - O co ci...?
-Itachi-kuuuuuun! - usłyszeli głos Hinabi.
-Popełnię samobójstwo, jak jeszcze raz usłyszę „Itachi-kun” - mruknęła do siebie Kakate.
-Weź mnie ze sobą - jęknął Itachi.
Zaśmiała się głośno. W tym czasie Hinabi doszła do nich i spojrzała niechętnie na śmiejącą się Kakate. Itachi odwrócił wzrok od Hatake, aby samemu nie zacząć się śmiać, widząc jak Kakate ociera łzy z kącików oczu.
-Itachi-kun... - zaczęła Hinabi. - Pójdziemy teraz na ramen?
-Hinabi... Bo ja właściwie... - zaczął, patrząc błagalnie na śmiejącą się Kakate.
-Przecież mnie lubisz - stwierdziła. - To co? Idziemy?
-Nie - odpowiedziała Kakate, przybierając poważną postawę.
Itachi spojrzał na nią jednocześnie zaskoczony i zadowolony.
-A tobie co do tego? - warknęła Hinabi.
-Właściwie to nic, gdyby nie jeden szczegół - powiedziała Kakate. - Itachi teraz idzie ze mną.
-Gdzie? - zapytała szybko.
-Do do... - zaczęła Kakate.
-Na randkę! - krzyknął Itachi.
Uchiha sam nie wiedział, która z dziewczyn spojrzała na niego bardziej zaszokowana. Wiedział jednak, która szybciej się otrząsnęła.
-Tak! Właśnie! Randka! - wrzasnęła Kakate. - Idziemy razem teraz!
-Ale... Ale... - jąkała się Hyuuga. - Nienawidzę was!
Uciekła z polany z tak głośnym płaczem, że prawie cała Konoha go usłyszała. Itachi odetchnął z ulgą. Spojrzał na Kakate i od razu pożałował swoich słów.
-Ty kretynie! - krzyknęła na niego. - Ja i randka z tobą?! Marzenie! Zabiję za sam pomysł! Poćwiartuję! Usmażę! Powieszę! Uduszę! Potnę na kawałki i spuszczę kanalizacją! Pożałujesz, że w ogóle się urodziłeś! Ty...
-Kakate, proszę, daj mi to wytłumaczyć! - krzyknął rozpaczliwie.
Spojrzała na niego wściekle, ale sama zamilkła, pozwalając mu mówić.
-Dziękuję, że mi pomogłaś - powiedział. - Przepraszam za te słowa. Ale Hinabi by się nie odczepiła, gdybyś powiedziała, że idziemy do Sasuke. Ona go nienawidzi i zapewne nie przejęła by się tym, że chcę przy nim być. Ja... Wybacz, jeśli cię uraziłem.
Westchnęła ciężko, patrząc w górę. Zamruczała coś pod nosem, ale Itachi nie mógł zrozumieć z tego ani słowa.
-Chodźmy do Sasuke... - szepnęła w końcu.
Kochany starszy brat.
Kakashi szedł spokojnie ulicą Konoha, trzymając w jednej ręce torbę z zakupami, a w drugiej szóstą część „Icha Icha Paradisu”. Idealnie lawirował pomiędzy tłumem ludzi, mimo iż jego wzrok wciąż tkwił w tekście. Oderwał spojrzenie dopiero wtedy, gdy usłyszał głośny płacz.
-Hinabi, spokojnie... To na pewno jakaś pomyłka... Itachi...
-Nie! On to powiedział! I Kakate potwierdziła! Idą razem na randkę...!
-Ale...
-On ją kocha! A ona jego! To okropne...! I planują ślub!!! I dzieci!!!
Kolejne słowa zagłuszył wybuch płaczu. Hatake zatrzymał się jak wyryty. Otrząsnął się dopiero, gdy ktoś niechcący trącił go w ramię. Mrucząc niedowierzająco pod nosem, skierował się w stronę domu. W środku nie zastał Kakate, ale nie bardzo się tym zdziwił. Odstawił zakupy do kuchni i usiadł w salonie.
Czekał na siostrę ponad trzy godziny, całkowicie zapominając o przygotowaniu kolacji, posprzątaniu domu, czy nawet o swojej książeczce. Gdy Kakate wreszcie weszła do domu, zerwał się z kanapy jak oparzony.
-Cześć, braciszku - przywitała się z nim.
-To prawda? - zapytał. - Byłaś z Uchihą?
Spojrzała na niego zaszokowana.
-Eee... No tak - stwierdziła, kierując się do kuchni.
-Kochasz go? - wypalił.
-Teoretycznie rzecz biorąc tak - odpowiedziała spokojnie, stawiając wodę na herbatę.
-Kidy ślub?! - zawołał Kakashi.
Rzuciła mu zaskoczone spojrzenie.
-Ślub? Był już dawno... - stwierdziła.
Kakashi usiadł ciężko na krześle. Kakate wzięła do ręki torbę z zakupami, którą szarowłosy zostawił na stole.
-Jesteś w ciąży? - zapytał cicho.
Wszystkie produkty rozsypały się po podłodze, gdy Kakate upuściła torbę, słysząc pytanie brata.
-Co?! - zawołała. - Skąd ci to przyszło do głowy?! Kakashi, czy ty się aby dobrze czujesz? Z kim ja niby miałabym być w ciąży?
-Jak to z kim?! - zawołał. - Z Uchihą! Przecież go kochasz i wzięliście ślub!
Kakate parsknęła śmiechem i zaczęła zbierać wszystko z podłogi.
-Kakashi, ja mówiłam cały czas o Sasuke - stwierdziła. - Kocham go jak młodszego brata, a Itachi kiedyś dla żartu udzielił nam ślubu. I na pewno nie jestem w ciąży.
Kakashi jęknął.
-Kakate... - zaczął. - Ja mówię o Itachi'm. Słyszałem Hinabi. Dzisiaj byliście na randce i podobno planujecie ślub.
-Ta jasne, od razu - zaśmiała się. - Kakashi... Nie rób z siebie idioty. Nie byłam z Itachi'm na randce i na pewno nie wychodzę za niego za mąż. Hinabi zmyśla. Są ludzie i parapety, ale żeby się uszczelką urodzić, to trzeba mieć fart. Dlatego jej współczuję.
Odetchnął głęboko, przykładając głowę do stołu.
-Wariat... - stwierdziła Kakate, robiąc kilka kanapek.
-Ja z tobą nerwowo nie wytrzymam - jęknął. - Weź już wyjdź za mąż za Itachi'ego i nie będzie tylu kłopotów.
-Czy ja dobrze słyszę? - zapytała podchwytliwie. - Swatasz mnie, Kakashi?
-Chciałbym - stwierdził. - Ale się nie da.
-I dobrze, że się nie da - powiedziała. - Nie będziesz mi męża wybierał. Abstrahując, że męża mieć nie będę...
Kakashi parsknął śmiechem.
-Wyjdziesz za mąż wcześniej, niźli ja się ożenię - stwierdził. - Mogę się założyć.
-Stoi - powiedziała.
-I to będzie jeden z zakładów, który wygram - zaśmiał się.
-Marzenie - skwitowała, podając na stół kolację. - Abstrahując, że jeszcze żadnego zakładu ze mną nie wygrałeś.
Kłopoty z młodszym bratem.
Sasuke szybko wracał do zdrowia. Rana całkowicie się zaleczyła, ale ani Itachi, ani Kakate, ani już na pewno rodzice Sasuke nie pozwolili mu znów zacząć treningów. Itachi zabierał brata na wspólne wycieczki. Czasami do spacerów dołączała się Kakate, co owocowało niekontrolowanymi wybuchami śmiechu młodego Uchihy oraz pomrukami niezadowolenia tego starszego.
Dzisiaj jednak Kakate miała misję z Kakashi'm i Itachi sam wyszedł na wycieczkę z Sasuke. Chłopak siedział mu na plecach, mrucząc bliżej niezidentyfikowaną melodię - kolejny przejęty od Kakate nawyk.
-Itachi Nee-chan... - zaczął Sasuke.
-Nie pytaj mnie, czy lubię Kakate - przerwał mu od razu Itachi.
-Ale ja cię o to nie chciałem pytać - przyznał. - I tak już wiem swoje.
-Co ty niby wiesz? - zapytał zainteresowany.
-Że kochasz Kakate Nee-chan! - zawołał radośnie.
Itachi westchnął ciężko.
-To nie jest takie proste - przyznał starszy Uchiha.
-Dla ciebie zawsze jest wszystko trudne - stwierdził smutno Sasuke. - Dlaczego nie potrafisz jej powiedzieć, jak bardzo ją kochasz?
-Sasuke... Ja... Nie umiem - przyznał. - Chcę, ale nie umiem. Musisz mi wybaczyć, Sasuke. Po prostu... Nie dorosłem.
Młody Uchiha prychnął niechętnie, ale nie ciągnął już dalej tego tematu. W milczeniu szli dalej, aż wkroczyli w młody las. Jasne plamy słońca padały na ziemię, oświetlając zeszłoroczne liście. Nagle dobiegł ich dziewczęcy głos:
-Itachi-kuuuuuuun!
Starszy Uchiha westchnął ciężko i odwrócił się. Sasuke, dotychczas siedzący na plecach brata, zeskoczył z niego i stanął cicho za Itachi'm.
-Hinabi... - zaczął Itachi. - Co tu robisz?
-Taki piękny dzień, przeszłam się aby pooddychać świeżym powietrzem i zobaczyłam was - zaczęła szczebiotać. - A gdzie jest Kakate? Myślałam, że trenuje Sasuke...
-Kakate jest na misji - odpowiedział Itachi. - A Sasuke na razie nie może trenować.
-A tak... - westchnęła teatralnie. - Tak mi szkoda, Sasuke...
-Nieprawda - rzucił młody Uchiha.
Hinabi spojrzała na niego z mieszaniną groźby i ostrzeżenia w oczach.
-Co mówiłeś? - zapytała słodkim głosem, tak odmiennym od pogardliwego spojrzenia.
-Wcale ci nie szkoda, że nie trenuję - powiedział cicho Sasuke. - Nienawidzisz mnie. Jesteś okropna i...
Nie skończył, gdyż ręka Hyuugi wylądowała na jego policzku. Dziewczyna chciała go uderzyć jeszcze raz, ale jej cios został zablokowany przez dłoń Itachi'ego.
-Sasuke, tak mi przykro - zaczęła Hinabi. - Ja nie...
-Zamknij się! - usłyszała zimny głos Itachi'ego.
Spojrzała na starszego Uchihę i cofnęła się o krok. Wzrok Itachi'ego wcale nie wróżył dobrze Hyuudze. Chłopak zasłonił ręką Sasuke. Po zaczerwienionym policzku młodego Uchihy zaczęły lecieć jasne łzy.
-Itachi, ja... - zaczęła znów Hinabi.
-Mówiłem, ani słowa - powiedział chłodno, a dziewczyna zamilkła natychmiast. - Nie zbliżaj się więcej do Sasuke. Jeśli zobaczę cię kiedykolwiek przy nim... pożałujesz, że się urodziłaś.
-Itachi, ale... -jęknęła ze łzami w oczach.
-Nigdy więcej nie pozwolę, być uderzyła mojego brata - syknął głosem przepełnionym jadem i pogardą. - Zostaw jego i mnie. Po prostu się odczep.
Położył rękę na ramieniu Sasuke i odwrócił się do Hyuugi plecami. Młody Uchiha posłusznie ruszył obok brata. Hinabi obserwowała ich oddalające się sylwetki, a po jej policzkach spłynęły łzy wściekłości.
-Zapłacisz mi za to... - warknęła. - Zapłacisz... Kakate...
Wściekłość. Mnie też na nim zależy!
Kakate Hatake wracała z misji wraz ze swoim bratem, Kakashi'm. Oboje mieli złożyć dokumenty od Hokage w Suna-gakure. Nie obyło się rzecz jasna bez starcia z ruchami oporu wokół Suna, ale nie od tak w końcu i Kakate, i Kakashi mieli pozycję jouninów w Konoha. Bez problemu pokonali wrogów i złożyli dokumenty u Kazekage.
-Kakashi, chcesz? - zapytała Kakate, pokazując bratu jabłko, trzymane w dłoni.
-Mhm... Tak, jasne... - zamruczał, wodząc wzrokiem po tekście trzymanej w ręku książki. - Zgadzam się z tobą całkowicie...
-Uh... - westchnęła. - Ja wykituję przy tobie.
-Nie ma sprawy, da się załatwić... - rzucił nieprzytomnie.
Kakate przejechała ręką po twarzy w geście totalnego zrozpaczenia. Ściągnęła maskę i wgryzła się w jabłko.
-Huh? - mruknął Kakashi, podnosząc wzrok znad książki. - Ej, czemu się nie podzielisz, co? Ani krzty miłości do brata!
Kakate oddała mu jabłko, które przyjął bez słowa. Ściągnął maskę i wodząc po tekście wzrokiem, zjadł cały owoc. Kakate spojrzała na niego z wyrzutem i wyciągnęła z plecaka drugie jabłko. Kakashi wyrzucił ogryzek i naciągnął maskę z powrotem na twarz.
-Kakate... - zaczął Kakashi.
-Co? - rzucił, gryząc jabłko.
-Nie mówi się... - zaczął.
-Co się stało? - zapytała podirytowana.
-Sam zamelduję się u Hokage - powiedział, chowając książeczkę do kieszeni. - Nie śpiesz się, możesz wrócić o której chcesz...
-Kakashi, ale o co... - zaczęła.
-Pa - rzucił i zniknął w kłębie dymu.
Dziewczyna spojrzała w rozwiewający się obłoczek dymu i wzruszyła ramionami. Znów ruszyła drogą, tym razem w stronę domu. Po kilku krokach zorientowała się, o co chodziło Kakashi'emu - na niewielkiej polanie leśnej, którą widać było spomiędzy drzew, siedział Itachi i Sasuke. Kakate pokręciła głową, mrucząc coś do nieobecnego brata. Skręciła pomiędzy drzewa.
-Itachi Nii-san... - usłyszał cichy głos Sasuke.
-Już dobrze, Sasuke - uspokoił go Itachi. - Hinabi już ci nic nie zrobi.
-Itachi, ale Kakate... -znów zaczął młody Uchiha.
-Nie mów jej pod żadnym pozorem o tym - powiedział łagodnie, ale stanowczo Itachi. - Jeśli się dowie, że cię uderzyła, to...
-Co?! - warknęła Kakate.
Obaj Uchiha odwrócili się gwałtownie w jej stronę.
-Kakate... - zaczął cicho Itachi.
-Hinabi uderzyła Sasuke? - zapytała chłodno Kakate.
-Kakate, to nie tak... - powiedział Itachi.
-Odpowiedz! - przerwała mu.
-Ona... - wyszeptał. - Tak.
Kakate sama nie wiedziała, kiedy w jej ręce pojawił się Chiregan i kiedy uderzyła pięścią o drzewo, przełamując je na pół.
-Cholera! - warknęła.
Oddychała ciężko, nadal trzymając rękę na przełamanym pniu. Czuła palący od środka żar, wściekłość i złość. Gniew...
-Kakate... - zaczął Itachi.
-Przepraszam - powiedziała cicho. - Wybacz, Sasuke.
Opuściła dłoń i usiadła pod drzewem, opanowując emocje. Po chwili podszedł do niej Sasuke i wtulił się w nią mocno. Objęła go ramieniem, uspokajając oddech. Poczuła na swoim ramieniu dłoń Itachi'ego. Starszy Uchiha usiadł obok niej. Położyła mu głowę na ramieniu, przymykając oczy.
-Kakate... Obiecaj, że nic nie zrobisz Hinabi - zaczął cicho Itachi. - Proszę, obiecaj...
-Ona pożałuje... - szepnęła.
-Obiecaj! - przerwał jej.
Milczała, dokładnie analizując jego słowa. Tak trudno było jej obiecać coś, czego dotrzymać nie chciała.
-Tylko dlatego, że mnie prosisz... - powiedziała cicho. - Obiecuję.
ANBU.
Kakate weszła do domu i już po zrobieniu zaledwie jednego kroku potknęła się o coś i zaliczyła artystyczną glebę na środku korytarza.
-Kakashi! - wydarła się. - Cholera! Patrz, gdzie zostawiasz te swoje zakichane maski!
Podniosła maskę ANBU brata i rzuciła nią w Kakashi'ego, który wychylił się z salonu, mrużąc przepraszająco oko. Szaroowłosy zrobił idealny unik i maska uderzyła o ścianę.
-Pieprzone ANBU! - warknęła Kakate.
-Nie lubisz ANBU? - zapytał niewinnie Kakashi.
-Milcz, bo stąpasz po kruchym lodzie - syknęła, podnosząc się z podłogi. - ANBU to najgorsi shinobi z Konoha! Wiem, bo w końcu jeden to mój brat!
-Ja też cię kocham - rzucił, znikając w salonie.
Prychnęła niechętnie, rozcierając bolący tyłek. Weszła do kuchni i zjadła coś na szybko. Przebrała się i w drzwiach rzuciła Kakashi'emu:
-Wychodzę!
Odpowiedział jej nikły pomruk, przez co Kakate stwierdziła, że jej brat znów zaczytał się w „Icha Icha Paradisu”. Kakate skierowała się na polanę treningową. Z daleka zobaczyła ćwiczącego z Itachi'm Sasuke. Podeszłą do nich wolno. Niestety dziewczyna miała dzisiaj pecha i potknąwszy się o jakiś kamień, wylądowała jak długa na ziemi.
-Cholerne ANBU! - wrzasnęła na całą polanę.
Bracia Uchiha dopiero teraz zauważyli dziewczynę. Itachi posłał jej zdumione spojrzenie, a Sasuke z racji przynależności brata do oddziału specjalnego Konoha wyszczerzył zęby do Kakate.
-Pieprzone ANBU! - mruczała Hatake, wstając z ziemi i otrzepując się z kurzu. - Kretyni! Idioci! Baka! Baka! Baka!
-Kakate, stało się coś? - zapytał Itachi.
-ANBU to idioci! - krzyknęła.
Sasuke zaśmiał się. Dopiero teraz Kakate przypomniała sobie, że nie tylko Kakashi należy do ANBU. Spojrzała na Itachi'ego i przymrużyła niewinnie swoje oczęta.
-Ohayo, Itachi - przywitała się. - Cześć, Sasuke!
-Ohayo - odpowiedział jej, uśmiechając się nieznacznie. - Ale wracając do tematu, który odjęłaś w momencie upadku... Co tam myślisz o ANBU?
Sasuke zaczął chichotać. Kakate poczuła, że się czerwieni i dziękowała Kakashi'emu za jego pomysł z maską.
-ANBU...? Tak... - zaczęła. - ANBU to... fajny oddział.
-Naprawdę? - zapytał, przeciągając sylaby. - Hm... Mówiłaś coś innego...
-Ja?! - przerwała mu. - No coś ty, Itachi! ANBU to naprawdę... fajny oddział. Oni są tacy... tacy... zamaskowani.
-Zamaskowani? - powtórzył.
-Czepiasz się - rzuciła. - To coś dziś trenujemy?
Itachi uśmiechnął się, gdy zauważył, jak bardzo drażliwym tematem jest dla Kakate ANBU.
-Może techniki ANBU? - podsunął.
-Badziewia nie trenuję - powiedziała szybko. Po chwili jednak zmieniła zdanie i ton głosu. - Chociaż ANBU to... fajny oddział, to jednakże ich techniki są... fajne i... niech sobie je mają dla siebie.
-Jak wolisz - rzucił rozbawiony.
Kakate odetchnęła głęboko i posłała chichoczącemu Sasuke mordercze spojrzenie. Młody Uchiha zignorował je całkowicie, nadal naśmiewając się z sytuacji. Kakate wzniosła oczy ku niebu i zaczęła mruczeć coś do siebie.
-Kakate... - zaczął cicho Itachi.
-No co? - zapytała, wciąż patrząc na chmury.
-Za tobą - powiedział.
Kakate odwróciła się i błyskawicznie, z całej siły uderzyła stojącą za sobą osobę w twarz. Pięść dziewczyny wylądowała na charakterystycznej masce.
-Kakate! - usłyszała głos brata. - Nie bij! W domu cię trzymam!
-Cholera, Kakashi! - warknęła. - Po kiego nosisz tą zakichaną maskę?! I jeszcze mnie napadasz od tyłu! Cholerne ANBU! W mózgach wam się poprzestawiało?
-Kakate, ja tu po Itachi'ego - wyjaśnił Kakashi, wstając z ziemi. - Idziemy na misję. Z ANBU.
-Zakichane ANBU! - warknęła.
Kakashi podrapał się w tył głowy, a Kakate odwróciła obrażony wzrok, zakładając ręce na piersi.
-Itachi za pół godziny w siedzibie ANBU - rzucił Kakashi. - Kakate nie pobij go, bo będzie potrzebny.
-Baka! - syknęła na brata. - Mam nadzieję, że ty nie będziesz potrzebny, bo mam ochotę cię poćwiartować!
-Akurat też jestem potrzebny - wyjaśnił krótko. - Do jutra.
Zniknął w kłębie dymu. Kakate prychnęła krótko, mrucząc pod nosem bliżej niezrozumiałe słowa.
-Kakate, musze iść - zaczął Itachi.
-Wolna droga - rzuciła.
Stanął tuż przed nią i spojrzał w jej złote oczy. Dziewczyna poczuła się nieswojo pod naporem spojrzenia Uchihy.
-Do jutra, Kakate - szepnął cicho.
Pochylił się nad jej twarzą i pocałował ją w policzek, dotykając ustami materiału maski. Po chwili zniknął w kłębie dymu. Kakate wpatrywała się tępo w przestrzeń przed sobą.
-Kakate Nee-chan... - usłyszał głos Sasuke. - Zaczniemy trening, czy jeszcze będziesz się rozpływać na myśl o Itachi'm?
Posłała mu sceptyczne spojrzenie.
-Ty się tu nie wymądrzaj - syknęła. - Masz osiem lat i pstro w głowie. Co ty tam wiesz o...
Urwała szukając odpowiedniego słowa.
-...o miłości? - podsunął Sasuke.
-Właśnie! - zawołała. - O miłości! Co?! O jakiej miłości?!
-Twojej do Itachi'ego... - wyjaśnił z uśmiechem.
-Weź zacznijmy już ten trening - westchnęła ciężko.
Zadowolony z siebie młody przedstawiciel klanu Uchiha nie zaprotestował.
Widzę ducha Itachi'ego...
Kakate siedziała wraz z Sasuke w kuchni domu Uchiha. Chłopak usadowił się na jej kolanach. Dziewczyna rozrysowywała kruczowłosemu plany ataków na grupy zorganizowane. Kartka, na której tłumaczyła rozkład shinobi, była już cała zamazania masą kresek, kropek, napisów i słoneczek, które młody Uchiha rysował w międzyczasie.
-Hm... - zaczęła Kakate. - Osiem... Kurczaki, a ja myślałam, że jest jedno słońce...
-Bo te siedem to się tak jakoś same przypałętały - stwierdził Sasuke.
-Przypałętały? - powtórzyła. - Jak Itachi na nasze treningi?
-Podobnie - przyznał.
Kakate parsknęła śmiechem. Sasuke zmienił upodobania i zaczął malować na kartce bliżej nieokreślone postaci. Kakate podparła głowę ręką i spojrzała na widniejący na jednej z szafek kuchennych obrazek... Rodzina Uchiha. Fugaku, Mikoto i ich dwaj synowie. Kakate nigdy nie mogłaby pochwalić się takim zdjęciem. Jej ojciec, Sakumo Hatake, słynny Biały Kieł Konoha, popełnił samobójstwo, gdy dziewczyna miała zaledwie trzy latka. Zajął się nią ośmioletni wówczas Kakashi. W domu nigdy nie wspominano imienia ojca - było jak temat tabu, a jakakolwiek wzmianka o Sakumo powodowała natychmiastowe zniknięcie Kakashi'ego z pokoju. Podobnie było z imieniem Rin i Obito...
Nagle do kuchni wszedł Fugaku.
-Ohayo, Fugaku-san - przywitała się z mężczyzną.
-Sasuke, idź do salonu, matka czeka na ciebie - powiedział, skinąwszy głową ku Kakate. - Muszę porozmawiać z Kakate...
Młody Uchiha posłusznie zeskoczył z kolan dziewczyny i wyszedł z kuchni. Fugaku usiadł obok Kakate i spojrzał na nią dziwnym wzrokiem. Dziewczyna zmieszała się - podobny wzrok prezentował jej Kakashi, gdy wspominano w domu o ojcu.
-Fugaku-san... - zaczęła cicho. - Co się stało?
-ANBU wróciło z misji - powiadomił cicho. - Mieli wejść do siedziby jednego z ruchów oporu. Kakashi i Itachi patrolowali tereny wokół. Oni... Oni nie stawili się na zbiórce. Nie wrócili i reszta ANBU nie mogła ich znaleźć...
-Co? - zapytała Kakate. - Jak to nie mogli ich znaleźć?
-Kakate..., oni zaginęli - szepnął cicho. - Nikt nie wie gdzie są.
Dziewczyna opadła całkowicie na krzesło.
-Gdzie... Gdzie mieli misję? - zapytała.
-Kakate, szukanie ich nic nie da - przerwał jej. - ANBU już przeczesuje tereny. Znajdą ich sami. Masz prawo o tym wiedzieć, ale nic nie rób.
-Cholera jasna, to mój brat! - krzyknęła. - Jak mam nic nie robić, gdy mój brat zaginął na jakiejś pieprzonej misji?!
-Tak będzie lepiej - odpowiedział spokojnie. - Kakate, zaginał mój syn. Ja też mam chęć iść go szukać, ale wiem, że to nic nie da. I Kakashi, i Itachi są doskonałymi shinobi. Uwierz mi, wrócą. Proszę cię, zo...
-Kakate! Kakate! - usłyszeli krzyk Sasuke.
Po chwili młody Uchiha wpadł do kuchni i wtulił się w dziewczynę.
-Kakate... Itachi... Itachi... On... - zaczął. - Kakate!
-Już dobrze, Sasuke - uspokoiła go, choć wcale nie czuła się spokojna. - Będzie dobrze, Sasuke.
Chłopak mocniej wtulił się w Kakate. Dziewczyna poczuła na ręce spływające z jego policzków łzy. Po chwili do kuchni weszła Mikoto. Kobieta objęła ramieniem zarówno syna, jak i Kakate.
-Proszę zostań, Kakate - zaczął cicho Fugaku. - Wiem, że w takiej chwili bycie samym w domu tylko pogarsza sprawę...
-Dziękuję, Fugaku-san - szepnęła.
-Nee-chan... Ale on wróci, prawda? - zapytał cicho Sasuke.
-Wróci - odpowiedziała. - Obaj wrócą...
Młody Uchiha wtulił się w poduszkę i znów zaczął cicho płakać. Dziewczyna z trudem powstrzymała płynące do jej oczu łzy. Siedziała w pokoju Itachi'ego, gdzie prawie siłą zaciągnął ją Sasuke. Młody Uchiha wtulił się w poduszkę. Kakate usiadła naprzeciw niego, plecami do na wpół otwartych drzwi.
Sama nie wiedziała, co bardziej ją martwi... Zniknięcie Kakashi'ego, czy Itachi'ego. Kochała brata całym sercem, a Itachi... On też nie był jej obojętny. Nigdy nie był. Nawet, kiedy wyruszała na swój dwuletni trening... Nawet grubo wcześniej... Nigdy. Kiedy jednak wróciła, coś zaczynało się zmieniać. Dawna niechęć i szukanie zwady dało początek czemuś nowemu... Czemuś, co jest za duże na określenie jako zwykłej przyjaźni. Kakate w życiu nie przyznałaby, że zakochała się w Itachi'm. Ale teraz... Nie chciała się oszukiwać - Itachi i Kakashi zaginęli na misji ANBU, co prawie równało się z ich śmiercią. Powoli w jej sercu rosło przekonanie, że jest zdolna do pokochania kogoś innego niż własnych braciszków.
-Kakate... - zaczął cicho Sasuke. - Bracia nie powinni zostawiać swojego rodzeństwa...
-Nie powinni - przyznała. - I nie zostawią.
-Kakate... - ciągnął. - Brakuje mi go teraz.
-Wiem - przyznała. - Mnie też brakuje... ich obu.
Zamilkli. Sasuke podniósł wzrok, gdy drzwi nieco się uchyliły. Jego oczy nagle roziskrzyły się, a na ustach pojawił się uśmiech. Już chciał coś zawołać, ale powstrzymał go jeden gest wchodzącej osoby. Kakate nawet nie zauważyła, że w pokoju znajduje się ktoś jeszcze. Tępo wpatrywała się w podłogę, mnąc jakąś kartkę papieru w dłoniach.
-Kakate... - zaczął już trochę innym głosem Sasuke. - Lubisz Itachi'ego?
-Wiesz, co?... Chyba nawet tak - przyznała. - Bardzo go lubię. To co prawda Uchiha i mnie wkurza jak żaden inny z twojego klanu, ale go lubię. Naprawdę...
-Kakate... - ciągnął. - Kochasz Itachi'ego?
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona i dostrzegła niemą zmianę w jego oczach. Zmrużyła własne ślepka.
-Skąd ta ciekawość? - zapytała.
-Proszę, Nee-chan... Odpowiedz - błagał.
-Eee... No cóż... - zaczęła. - Sama nie wiem. Ale chyba... Czemu ty się tak śmiejesz?
Sasuke nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. Stojąca w drzwiach postać przejechała ręką po twarzy w geście zrozpaczenia, mrucząc coś pod nosem o niekompetencji młodszego rodzeństwa. Kakate usłyszała pomruki i odwróciła się.
-Łaaaaaaa! - zawołała. - Widzę ducha Itachi'ego!
Złapała Sasuke i stanęła z chłopakiem pod ścianą. Itachi spojrzał na nich z nikłym uśmiechem na ustach.
-Cholera, on się śmieje - zauważyła Kakate.
Itachi przystąpił krok naprzód. Kakate wyciągnęła ręce w obronnym geście.
-Nie, czekaj, nie podchodź - zawołała. - Sasuke, jak to się mówi? A! Odejdź w pokoju i nie nawiedzaj świata żywych!
Obaj Uchiha posłali jej zaszokowane spojrzenie.
-Kakate, ale ja... - zaczął Itachi.
-Matko, on gada! - zawołała Kakate. - Ten duch gada! Sasuke pomóż mi! Jakieś egzorcyzmy, czy co!
-To ja pójdę po świeczki - zawołał Sasuke. - Wrócę, jak wyjdzie Kakate.
Ulotnił się z pokoju, ku zdziwieniu zarówno Kakate, jaki i Itachi'ego.
-Zostawił mnie, gówniarz mały - jęknęła Kakate.
-Kakate, ale ja nie... - znów zaczął Itachi.
-Nie... - jęknęła. - Dlaczego mnie nawiedzasz? Ty?! A gdzie Kakashi?
-U was w domu - powiedział. - Ale on żyje. Wrócił z misji żywy.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Po chwili spojrzała na Itachi'ego.
-Więc...? - zaczęła. - Dlaczego nawiedzasz akurat mnie?
-Jejku, Kakate - zaczął, przejechawszy ręką po twarzy. - Ja też żyję... Nie widać?
-Eee... No... - zaczęła. - Nie.
Itachi spojrzał na nią i podszedł do niej. Stanęła bliżej ściany, ale nie powiedziała nic. Chłopak stanął tuż przed nią. Idealnie czuła jego zapach i ciepło, bijące od jego ciała.
-Kakate... Jak mam ci to udowodnić? - zapytał.
-Nie wiem - przyznała. - To ty jesteś duchem...
Itachi uśmiechnął się. Objął ją jedną ręką w talii, palcami drugiej zahaczając o materiał maski. Ściągnął ją z dziewczyny i pochylił się nad nią.
Zaszokowana nie protestowała, gdy dotknął jej ust swoimi wargami. Delikatnie objęła go za szyję, oddając niepewnie pocałunek. Całował ja delikatnie, namiętnie, wprost doprowadzając ją tym do szaleństwa. Przymrużyła oczy, pozwalając mu pogłębić pocałunek. Oderwali się od siebie dopiero wtedy, gdy zabrakło im obojgu powietrza.
-Widzisz, że żyję? - zapytał.
-Cholera jasna! - zawołała, odpychając go od siebie. - Ty żyjesz!
Chłopak potknął się i wylądował na podłodze, przypadkiem pociągając za sobą dziewczynę. Oboje wylądowali na podłodze. Kakate leżała pomiędzy jego nogami, obejmując go w pasie.
-Nienawidzę cię... - jęczała. - Nienawidzę cię... Nienawidzę cię...
-To czemu nadal mnie obejmujesz? - zapytał.
Odskoczyła od niego natychmiast i naciągnęła na twarz maskę. Itachi uśmiechnął się.
-Kakate... - zaczął. - Naprawdę myślałaś, że jestem duchem?
Nie odpowiedziała, czerwieniąc się mocno i odwracając wzrok.
-Kakate... Całowałaś się ze mną, bo myślałaś, że jestem duchem? - zapytał po chwili.
-To ty mnie całowałeś...! - warknęła.
-A ty oddałaś pocałunek - stwierdził spokojnie.
-Nienawidzę cię... - szepnęła. - Nienawidzę Uchiha... Wszystkich...
-Kakate... Kochasz mnie? - zapytał.
Spojrzała na niego z mieszaniną złości, zdziwienia i takiego wyrazu oczu, który nawet on sam nie potrafiłby opisać... Coś jakby błaganie o pomoc w wyznaniu, a jednocześnie całkowite stwierdzenie milczenia.
-Ja... - zaczęła. - Muszę iść do Kakashi'ego.
Natychmiast wstała z podłogi i skierowała się do drzwi. Itachi złapał ją za nadgarstek i obrócił w swoją stronę.
-Kakate... - zaczął.
-Ja muszę iść - powiedziała.
Wyjęła swoja dłoń z jego uścisku i szybko wyszła z pokoju, a po chwili i z domu klanu Uchiha.
Trening z rodzeństwem.
Szybko wróciła do swojego domu i wpadła do środka. W salonie paliło się światło. Dziewczyna zatrzasnęła za sobą drzwi i wparowała do pomieszczenia. Na kanapie, jak gdyby nigdy nic, siedział Kakashi, wzrokiem śledząc linijki w tekście „Icha Icha Paradisu...”. Kakate podeszła do niego i wyrwała mu książkę, odrzucając ją w kąt. Uderzyła brata poduszką.
-Baka! - krzyczała. - Baka! Baka! Baka!
Coraz mocniej zaczęła go okładać poduszką. Kakashi obrywał raz po raz w głowę, kompletnie nie ruszając się z miejsca. Wreszcie Kakate dała sobie spokój i ciężko usiadła na kanapie obok brata.
-Idiota... - szepnęła.
-Coś się stało? - zapytał spokojnie, przeczesując ręką włosy.
-Ty się pytasz, CO SIĘ STAŁO?! - zawołała. - Cholera! Kakashi! Zaginęliście na misji! O mało co nie zwariowałam, a ty się pytasz CO SIĘ STAŁO?!
-A... O to chodzi... - przymrużył oko dziwnie zadowolony. - Eee... No... Ale już jestem!
Dziewczyna ciężko oparła głowę o ramię Kakashi'ego. Chłopak przygarnął ją do siebie. Dopiero teraz Kakate dała upust wszystkim swoim uczuciom. Z jej oczu spłynęło kilka łez.
-Kakashi... Dlaczego mi to robicie? - zapytała. - Wiecie, co ja przeżyłam przez was?
-Przepraszam - szepnął.
-Co wyście zrobili? - zapytała. - Dlaczego odłączyliście się od reszty?
-Eee... No... - zaczął. - Jutro ci opowiem... Idź spać.
Razem wstali i wyszli na górne piętro. Kakashi odprowadził dziewczynę do pokoju. Kakate szybko umyła się i przebrała. Zasnęła prawie natychmiast.
Następnego dnia obudziła się, gdy promienie słoneczne wdarły się przez okno do jej pokoju. Dziewczyna nakryła głowę poduszką, ale po minucie ktoś brutalnie zerwał z niej pościel.
-Kakashi! - wydarła się na brata. - Zabiję!
Rzuciła w niego poduszką, a ten uchylił się zręcznie przed puchatym pociskiem. Pościel wyrzucił przezornie na korytarz.
-Zbieraj się, mamy trening - zawiadomił ją.
Wyszedł z pokoju. Kakate z pomrukiem niezadowolenia zwlekła się z łóżka i poszła do łazienki. Po pół godzinie razem z Kakashi'm szła na polanę treningową. Na miejscu spotkali już ćwiczących Itachi'ego i Sasuke. Młody Uchiha także wyglądał, jakby go co najmniej zerwano o drugiej nad ranem.
-Oi... Sasuke-kun... - jęknęła Kakate. - Idziemy spać?
-Hai, Nee-chan - potwierdził, ziewając.
Oboje podeszli pod drzewo. Kakate usiadła pod nim, a Sasuke wtulił się w nią. Nagle Itachi odciągnął swojego brata, a Kakashi podniósł Kakate za brzeg kurtki.
-Oi! Zostaw! - wyrwała mu się. - Czemu mnie nie kochasz i nie dasz spać?!
-Bo czas na trening - zauważył. - Trening! Trzeba trenować!
-Ty nigdy nie trenujesz - zauważyła cierpko. - Ty zawsze na treningach czytasz to swoje pokićkane „Icha Icha Paradisu”!
-Nie tylko na treningach - zauważył Itachi.
-Fakt, wszędzie - potwierdziła. - No, może na misjach sobie odpuszcza.
-Nie - zaprzeczył starszy Uchiha, patrząc z wyrzutem ku Kakashi'emu. - Na misjach też czyta.
Kat spojrzała zaciekawiona na Itachi'ego. Podeszła do niego i usiadła na ziemi, pociągając Uchihę za rękaw w dół. Posłusznie usiadł obok niej. Sasuke usiadł obok brata, patrząc zaciekawionym wzrokiem na Kakate.
-Co się działo wczoraj na misji? - zapytała dobitnie dziewczyna.
-Mieliśmy patrolować teren wokół siedziby ruchu oporu - wyjaśnił Itachi. - Kakashi się zaczytał i zostałem sam. Znaleźli nas, rozpętała się walka, musiałem bronić siebie i twojego braciszka. Oczywiście Kakashi bronił się z minimalnym wysiłkiem, ale to on pierwszy opuścił pole walki, gdy rzecz jasna było już po wszystkim. A ja jak ten cioł zostałem, bo myślałem, że coś mu się stało.
-A potem ja szukałem jego - rzucił Kakashi, mrużąc oko w charakterystyczny sposób. - I w oczach reszty ANBU się zgubiliśmy. Wróciliśmy do kryjówki, a potem do domciu i koniec historii.
-Baka! - warknęła Kakate na Kakashi'ego. - Baka! Po kiego to czytasz na misji! Spalę ci te wszystkie książki!
Kakashi podrapał się po karku, patrząc przepraszająco na Kakate. Dziewczyna przejechała ręką w geście totalnego zrozpaczenia.
-Z kim ja żyję... - wyszeptała. - ...on nie jest moim bratem. Ja go nawet nie znam.
-Wypiera się mnie? - zapytał Kakashi.
Itachi skinął głową.
-Czyli jest źle - zauważył Kakashi. - I szlag trafił codzienne obiady.
-Baka! - warknęła Kakate. - I że też muszę z tobą mieszkać pod jednym dachem!
-Wyjdź za mąż za Itachi'ego - podsunął Kakashi. - Będziesz mieszkać z nim.
-Ja ciebie zaraz... - zaczęła Kakate.
Kakashi zaczął uciekać, gdy dziewczyna rzuciła się na niego. Biegała za nim po całej polanie, aż wreszcie szarowłosy teleportował się, co dziewczyna skwitowała wściekłym krzykiem.
-I tak cię dorwę, Kakashi! - zawołała.
Z pomrukiem niezadowolenia wróciła do dwóch braci Uchiha, którzy ze stoickim spokojem przyglądali się gonitwie. Sasuke już otwierał usta, ale dziewczyna go uprzedziła.
-Milcz, jeśli chcesz zapytać o to, o czym myślę - syknęła. - Jeśli ci życie miłe, nie pytaj o to. Dla własnych braci litości nie mam, pamiętaj!
Sasuke zamknął usta, choć nikły uśmiech błądził po jego twarzy. Itachi rzucił Kakate nieco rozbawione spojrzenie.
-A ty się w ogóle zachowuj, jakby cię tu nie było! - warknęła na niego dziewczyna. - Drugi idiota z ANBU!
Spuścił wzrok, uśmiechając się pod nosem.
-Idę na ramen - rzuciła Kakate.
Odwróciła się i ruszyła drogą, a obaj Uchiha posłusznie wstali, kierując swe kroki za dziewczyną.
Pozory, Sasuke...
-Sasuke, chodź - polecił Itachi.
-Już idę, Nii-san... - zaśmiał się chłopak.
Podbiegł do brata i razem z nim ruszył w stronę domu. Itachi w jednej ręce trzymał torbę z zakupami dla matki, natomiast drugą naciągał mu Sasuke. Obaj bracia Uchiha szybko wrócili do domu. Itachi oddał zakupy Mikoto i razem z bratem wyszedł na werandę za domem. Zebrał kilka kunai i shurikenów i usiadł w ogrodzie pod jednym z drzew. Sasuke usadowił się naprzeciw niego, patrząc jak brat starannie ostrzy broń.
-Nii-san, mogę ja? - zapytał.
Itachi spojrzał na niego uważnie. Po chwili podał mu broń i kamień do ostrzenia.
-Tylko uważaj - polecił. - Będzie źle, jeśli się choćby zadrapiesz...
-Mama nic nie powie - zauważył uradowany chłopak.
-Wiem - potwierdził Itachi. - Ale Kakate mnie utłucze. Za młodszego brata to nawet chyba poćwiartuje.
Sasuke uśmiechnął się nieznacznie pod nosem.
-A Kakate Nee-chan ma jutro urodziny - zauważył. - Co jej kupimy?
Itachi uśmiechnął się do brata.
-Nie wiem jeszcze - powiedział. - Ale jeszcze dzisiaj pójdę i coś wybiorę. Od naszej dwójki, dobrze?
Sasuke skinął głową z uśmiechem. Nagle z domu wyszła jakaś postać.
-Itachi-san! - usłyszeli znajomy głos.
Sasuke od razu skrzywił się, a Itachi posłał zdumione spojrzenie ku stojącej na werandzie Hinabi. Hyuuga podeszła do nich ze skruszoną miną.
-Itachi-san, czy moglibyśmy porozmawiać? - zapytała.
-O czym? - zapytał nieco chłodno.
-Ja chciałam... - zaczęła. - ...przeprosić.
Sasuke spojrzał na brata, ten jednak wpatrywał się beznamiętnym wzrokiem profesjonalnego shinobi na dziewczynę. Młody Uchiha wstał i bez słowa wszedł do domu, zostawiając brata i Hyuugę samych. Hinabi usiadła obok Itachi'ego na ziemi.
-Itachi-san... - zaczęła. - Ja wiem, że źle zrobiłam i że ty mi pewnie tego nie wybaczysz tak łatwo, ale ja naprawdę nie chciałam wtedy uderzyć Sasuke. Ja... nie wiem, co mnie opętało. Przepraszam... Przyszłam, bo po prostu... chciałam się tylko pogodzić.
-To nic nie zmienia - rzucił chłodno Itachi. - Mówiłem ci, żebyś dała nam spokój. Poza tym, nie mnie powinnaś przeprosić, a Sasuke.
Wstał z ziemi i zebrał cała broń.
-Wybacz, muszę już iść - powiedział. - Chcę jeszcze coś załatwić na mieście.
-Może ci pomóc? - zapytała, także wstając. - Jeśli mogę...
-Nie sądzę - powiedział. - Chcę kupić coś na prezent dla Kakate. To wszystko.
-Ooo... - zamruczała dziewczyna. - Ją też chciałam przeprosić. Zachowywałam się w stosunku do niej jak jakaś kretynka. Może pójdziemy razem?
Niechętnie skinął głową i po chwili razem opuścili dzielnicę Uchiha. Sasuke zbiegł ze swojego pokoju do kuchni i powiadomił matkę, że wychodzi.
Itachi tymczasem wraz z Hinabi przechodzili ulicą Konoha, obserwując wystawy sklepowe.
-Itachi-san... - zaczęła dziewczyna. - Wiesz, martwię się o Sasuke. On... powinien mieć kogoś, komu może zaufać. Ale nie chodzi mi tu o rodzinę, czy brata. Wiele rzeczy nie można powiedzieć rodzinie... Sasuke powinien mieć kogoś, komu może się wygadać.
-Masz całkowitą rację - powiedział na wpół przytomnie.
-Wiesz, Itachi-san... - zaczęła Hinabi. - Sasuke nie bardzo mnie lubi, ale mi naprawdę na nim zależy. Może... jeśli ty byś ze mną był... ja mogłabym znaleźć wspólny język z Sasuke.
Itachi zatrzymał się i spojrzał na Hinabi. Po chwili uśmiechnął się dziwnie.
-Mogłem się tego spodziewać - powiedział. - Hinabi... Nieczęsto rezygnujesz?
-Nie, Itachi-san... - zaprzeczyła szybko. - Nie chodzi mi o to. Po prostu... Sasuke powinien mieć kogoś takiego.
-Zgadzam się z tym - powiedział. - Sasuke potrzebuje się wygadać, potrzebuje opieki innej niż ta, którą może zapewnić mu rodzina.
-Mówisz to tak, jakbyś miał na myśli kogoś konkretnego - zauważyła.
-Bo mam - powiedział.
Hinabi spojrzała na niego z niedowierzaniem.
-Ty sobie ze mnie żartujesz - powiedziała, uśmiechając się złośliwie. - Itachi-kun... Chyba nie masz na myśli tej krzykliwej Hatake?
Itachi czuł, że zaraz czymś rzuci w Hinabi, ale szybko się opanował. Krzykliwa Hatake? Jego Kakate?
Jego Kakate... Pomyślał tak chyba po raz pierwszy i spodobało mu się to. Uśmiechnął się nieznacznie.
-Owszem - powiedział. - Mam na myśli Kakate.
-Nie mogę, ty nie żartujesz! - zaśmiała się. - Itachi-kun...
Pokręcił głową.
-Musze już iść - powiedziała nagle. - Przeproś ode mnie Sasuke.
Zerknął na nią. Tego też mógł się spodziewać. Nie zależało jej na Sasuke, chciała go wykorzystać jako narządzie, dzięki któremu byłaby z Itachi'm. Nagle jego wzrok zatrzymał się na jednym ze sklepów.
-Zupełnie oszalałeś - powiedziała, patrząc za siebie.
-Tak - przyznał. - Oszalałem.
Hinabi zaciągnęła go pod wystawę sklepową.
-Pewnie dostanie jakąś błyskotkę od ciebie - powiedziała.
Wskazała mu największy pierścionek, wysadzany drogimi kamieniami. Itachi roześmiał się.
-Nie - powiedział. - Jestem tylko shinobi, nie kupuję takich rzeczy. Poza tym... i tak by się jej nie spodobał. Wolę jej raczej kupić coś innego...
Wskazał głową na stojący obok sklep z fachową bronią.
-Słodko... - zauważyła.
Wzruszył ramionami. Mogła myśleć, co chciała, nie obchodziło go to. Hyuuga uniosła rękę do góry i dotknęła ręką jego policzka.
-Itachi-kun... - zaczęła. - Życzę ci szczęścia.
-Dziękuję - rzucił, wietrząc podstęp.
Hinabi wspięła się na place i pocałowała namiętnie Itachi'ego w usta. Przyjął pieszczotę obojętnie, wręcz z niesmakiem. Nie czuł ani cienia pożądania, czy przyjemności. Odsunął od siebie dziewczynę. Hinabi zaśmiała się i poprawiła włosy.
-Tylko sprawdzałam - powiedziała.
-Nigdy więcej mnie nie całuj - rzucił chłodno.
Zaśmiała się i odwróciła, kołysząc biodrami. Itachi pokręcił głową.
Tymczasem z drugiej strony ulicy po policzkach jednego młodego Uchihy spłynęły łzy wściekłości, zawodu i rozpaczy. Sasuke odwrócił się i pobiegł tam, gdzie mógł teraz znaleźć pociechę. Do domu Hatake...
Zawód dwóch serc.
Zapukał do drzwi, starając się powstrzymywać łzy, które dopiero co otarł rękawem bluzy. Po chwili drzwi otworzyły się, ukazując w nich wysokiego mężczyznę.
-Sasuke? - zapytał Kakashi. - Co tu robisz?
-Jest Nee-chan Kakate? - zapytał.
-Wejdź - powiedział. - Kakate jest na górze.
-Dziękuję, Kakashi-san - rzucił Sasuke.
Pobiegł schodami na górne piętro i znalazł pokój dziewczyny. Kakate siedziała na podłodze, poprawiając jakieś pieczecie na zwojach.
-Nee-chan! - zawołał.
-Sasuke? - zapytała.
Chłopak objął ją mocno w talii, a z jego oczu na nowo popłynęły jasne łzy.
-Sasuke-kun?... Co się stało? - zapytała przerażona dziewczyna.
-Itachi... On... - zaczął, łkając. - On się całował z Hinabi.
Kakate zamarła. Nie wiedziała czemu, ale nagle jej serce pękło na dwoje.
-Skąd wiesz? - zapytała, próbując się opanować.
-Widziałem ich razem na mieście - powiedział. - On ją całował przed sklepem jubilerskim! Kakate Nee-chan!
„Bądź silna...” - zaczęła sobie wmawiać.
-Sasuke-kun... - szepnęła. - Powinieneś się cieszyć, że Itachi znalazł sobie kogoś...
Mówiła to i czuła, jakby właśnie wbijała sobie nóż w i tak już pęknięte na dwoje serce. Mimo wszystko... kochała Itachi'ego. Mogła sobie wmawiać, że nie, mogła zmyślać, kłamać, ale przecież siebie samego nie da się okłamać, nie da się okłamać swojego serca...
-Kakate, ale ja chcę żebyś to ty z nim była! - załkał. - Nienawidzę Itachi'ego! Nienawidzę Hinabi!
-Nie mów tak - skarciła go. - Hinabi jest piękna i...
-Nie, nie! - zawołał. - Nienawidzę jej!
-Sasuke, zobaczysz, będzie dobrze - pocieszała, sama nie wiedząc, czy siebie, czy jego. - Itachi i Hinabi...
-Nie! Nie będzie dobrze! - zaprzeczył. - Ja nie chcę, żeby ona z nim była! Nie! Nie może! Nienawidzę ich oboje!
Zerwał się z podłogi i wyskoczył z pokoju. Kakate pognała za nim, ale chłopak był szybszy. Wybiegł z domu, a Kakate na domiar złego potknęła się na schodach i jak długa wylądowała na korytarzu.
-Sasuke! - zawołała. - Sasuke, zaczekaj!
Wstała z podłogi i zrobiła jeden krok, czego od razu pożałowała. Z jękiem wylądowała ponownie na podłodze.
-Kakashi! - zawołała. - Sasuke, nie idź!
Z kuchni wypadł szarowłosy i podbiegł do siostry. Odepchnęła go szybko.
-Idź za Sasuke! - poleciała. - On uciekł! Kakashi, idź za nim!
Hatake skinął głową i wyszedł z domu. Kakate wstała, tym razem ostrożniej i z trudem doszła do łazienki na parterze. Ściągnęła but i podwinęła materiał spodni. Jęknęła, widząc, co stało się z jej nogą. Skręciła ją w kostce, a noga powoli zaczynała jej puchnąć. Dziewczyna szybko nastawiła sobie staw, a jej krzyk rozniósł się po domu. Zabandażowała stopę i założyła but. Z trudem wyszła z domu, mając nadzieję, że Kakashi zatrzymał Sasuke.
Sama pobiegła do dzielnicy Uchiha. Ból rozrywał jej kostkę, nie przejmowała się tym jednak. W końcu stanęła przed odpowiednim domem. Drzwi otworzyła Mikoto.
-Mikoto-sama - zaczęła Kakate. - Jest Sasuke?
-Nie ma - powiedziała Uchiha. - Poszedł za Itachi'm na miasto. Jeszcze nie wrócili.
Kakate zaklęła i szybko odwróciła się, nawet nie wyjaśniając Mikoto tak nagłej wizyty. Już wychodziła z dzielnicy, gdy potknęła się o jakiś kamień i jak długa wylądowała na pod czyimiś stopami.
-Kuso! - warknęła.
-Kakate? - usłyszała znajomy głos.
Itachi pomógł jej wstać.
-Sasuke uciekł! - powiedziała.
-Co? - zapytał.
-Sasuke uciekł - powtórzyła. - Był u mnie, a potem uciekł.
-Musiało coś ci się pomylić - zauważył, choć błysk w jego oczach wskazywał, że jest zdenerwowany.
-Itachi, ja nie zmyślam! - warknęła. - Sasuke widział, jak całowałeś się z Hinabi i przyszedł do mnie, a potem uciekł. Kakashi go szuka, ale nie wiem, co z nim jest!
Spojrzał na nią zaszokowany. Dziewczyna chciała już iść, ale zatrzymał ją, łapiąc za nadgarstek.
-Kakate - zaczął. - Posłuchaj mnie... Sasuke pewnie...
-Tylko nie mów, że zmyślał - warknęła na niego. - On uciekł, bo nie chciał, żebyś ty był z Hinabi!
-Kakate... Ja... Sasuke nie zmyślał... - odpowiedział zgodnie z prawdą, choć wiedział, że stąpa po bardzo cienkim lodzie. - To Hinabi mnie pocałowała. Bez mojej zgody...
-Oh, to straszne - syknęła, wyrywając swoja dłoń z jego ręki. - To nie do zniesienia, kiedy dziewczyny się na ciebie rzucają.
-Kakate... - zaczął.
-Przestań - przerwała mu. - Chcę tylko teraz znaleźć Sasuke.
Ruszyła szybko przed siebie, a Itachi dopiero teraz zauważył, że utyka. Nie powiedział jednak nic, ale ruszył tuż obok dziewczyny.
Odnaleziona nadzieja.
-Kakate! - usłyszeli znajomy głos.
-Kakashi? - zapytała. - Gdzie Sasuke?
-Uciekł mi - powiedział Kakashi.
-Co?! - zawołała. - Cholera, Kakashi! To ośmiolatek! Ośmiolatek nie może uciec shinobi klasy A! Kuso!
-Uspokój się - powiedział.
Wykonał szybko jutsu przywołania i jego drużyna psów rozpierzchła się wokoło. Sam Kakashi także ruszył przed siebie. Kakate osunęła się na kolana.
-Kakate - zaczął Itachi.
-Mogłam go powstrzymać... - powiedziała.
-Kakate... - powtórzył Itachi, kucając przed nią. - Ja nie chcę być z Hinabi. Nie z nią... Przepraszam.
-Itachi, nie chcę tego słuchać - powiedziała. - Chcę tylko, żeby Sasuke się znalazł. Daruj sobie to wszystko...
Zamarł. Teraz... Teraz, gdy myślał, że wszystko już będzie dobrze... pojawiła się znów Hinabi i wszystko zniszczyła. Stracił Kakate, Sasuke uciekł.
Nagle Kakate zerwała się i pobiegła przed siebie. Itachi podążył za nią. Oboje dostali się na polanę treningową. Kakate skierowała się nad jezioro i pod jednym z drzew, gdzie korzenie i skały tworzyły zasłonę, znalazła Sasuke. Chłopak łkał cicho, a jego ramiona drżały.
-Sasuke... - zaczęła spokojnie Kakate.
Chłopak odwrócił się do niej.
-Sasuke, nie rób mi tak - poprosiła, tuląc go do siebie.
Itachi podszedł do nich i objął oboje ramieniem.
-Nienawidzę was... - wyszeptał Sasuke.
Kakate drgnęła nieco, a Itachi opuścił ręce. Dziewczyna spojrzała w oczy młodego Uchihy.
-Sasuke... - zaczęła.
-Nienawidzę cię, Kakate - powiedział. - Nienawidzę cię, Itachi... Nienawidzę was oboje. Jesteście głupi!
-Przestań, Sasuke - skarcił go Itachi. - Posłuchaj mnie...
-Nie - jęknął Sasuke. - Chcesz być z Hinabi! Nienawidzę cię!
-Nie chcę być z Hinabi - powiedział spokojnie Itachi. - Sasuke... Nie kocham Hinabi, a to co zrobiła pod sklepem było... odrażające. Uwierz mi, ja tego nie chciałem. Sasuke... ja... kocham tylko jedną dziewczynę, a nią Hinabi nie jest na pewno.
Sasuke przestał łkać i spojrzał na brata. Itachi wpatrywał się przepraszająco w niego, nawet nie odważając się podnieść wzroku na Kakate.
-Powiedz to... - jęknął Sasuke. - Powiedz jej to...
-Musimy wracać do domu, Sasuke - zauważył Itachi, wstając.
Kakate także wstała i pomogła wstać Sasuke. Obok pojawił się Kakashi. Sasuke wpatrywał się to w Kakate, to w Itachi'ego. W końcu podbiegł do Kakashi'ego.
-Kakashi-san! - zawołała. - Jestem ranny i chcę do domu!
-A co ja mam do tego? - zapytał zdziwiony Hatake.
-Odprowadzisz mnie? - zapytał słodkim głosem.
-Co? - rzucił Kakashi. - Ale czemu...
Sasuke nie pozwolił mu dokończyć, zaciągając go daleko od Kakate i Itachi'ego. Dziewczyna westchnęła ciężko i usiadła pod drzewem, chowając twarz w dłoniach.
-Kakate... - zaczął Itachi, klękając przed nią.
-Czemu mnie prześladujesz? - jęknęła.
-Kakate... Kocham cię - wyszeptał.
Spojrzała na niego niedowierzająco. On tylko nachylił się nad nią i delikatnie odsunął materiał jej maski. Pocałował ją namiętnie w usta, czując, jak wszystkie jego zmysły szaleją. Kakate oddała mu pocałunek, otaczając ramionami jego szyję.
-Itachi... - zaczęła. - Ja... też cię kocham.
Uśmiechnął się. W końcu znalazł sens życia. Po tylu latach niemocy znalazł siłę, by żyć dalej. Znalazł miłość...
-Kakashi-san, a czy podglądanie nie jest złe? - zapytał Sasuke.
-A gdzie tam - rzucił szarowłosy, patrząc na Itachi'ego i Kakate. - No może... trochę.
Oboje siedzieli na drzewie nieopodal pary. Hatake wpatrywał się w swoją siostrę, a Sasuke obserwował brata. Nagle Kakashi zakrył ręką oczy młodego Uchihy.
-To już nie dla dzieci - powiedział.
-I tak wiem, że się całują - zauważył radośnie.
-Skąd? - zapytał Hatake.
-Tato mówił, że ja jestem już uświadomiony... - rzucił Sasuke.
Kakashi wzniósł oczy ku niebu, ale nie zdjął reki z oczy chłopaka.
-Taki mały, a już wie- zamruczał. - To nie jest normalne...
-Bo tato mówił, że ja jestem uświadomiony o tym, że jak się całują, to Kakate już na stałe będzie moją siostrą - powiedział Sasuke. - A przecież Kakate jest już moją siostrą, więc proste, że się całują.
Kakashi zmarszczył brwi.
-To jest już całkiem nienormalne - powiedział. - Wiesz co... wracajmy do domu.
-A co z nimi? - zapytał Sasuke.
-Nic - powiedział Kakashi. - Może Itachi będzie uświadamiał Kakate o czymś innym niż tylko o całowaniu...
-Czyli? - zapytał zaciekawiony Sasuke.
-Nie interesuj się, za młody jesteś... - stwierdził Kakashi, zeskakując z drzewa wraz z Sasuke.
Młody Uchiha posłusznie ruszył za Kakashi'm.
-Kakashi-san... - zaczął. - A czy ja zostanę wujkiem?
Hatake wyrąbał głową o nisko zawieszony konar.
-Skąd ta myśl? - zapytał, rozcierając czoło.
-Bo Kakate Nee-chan będzie miała dzieci... - zauważył Sasuke.
-Co?! - zawołał Kakashi. - Skąd?!
-Bocian przyniesie - rzucił Sasuke.
Kakashi zamruczał coś pod nosem. Sasuke z zadowoloną miną ruszył dalej. Hatake odprowadził młodego Uchihę do domu, tłumacząc Mikoto, że Itachi przyjdzie później.
-A ja zostanę wujkiem... - pochwalił się Sasuke.
-Jak to? - zapytała Mikoto.
-Zmyśla - zaśmiał się Kakashi, próbując ukryć zażenowanie.
-Bo Itachi całował się z Kakate - wyjaśnił Sasuke.
Mikoto spojrzała na Sasuke.
-Porozmawiamy o podglądaniu - powiedziała.
-Ale to Kakashi-san mi pozwolił - zaprzeczył Sasuke.
-Taaaaak... - zaczął Hatake. - To ja już pójdę. Dobranoc, Mikoto-sama.
Szybko ulotnił się sprzed domu Uchiha. Mikoto uśmiechnęła się i zamknęła drzwi. Spojrzała na swojego syna.
-A teraz do kuchni i opowiesz mamie, co Itachi zrobił Kakate...
Wspomnienia.
Nie lubimy Uchiha.
Kakate stanęła niepewnie w rzędzie uczniów. Trzeci Hokage właśnie mówił o obowiązku shinobi, witając tym samym młodych studentów. Dziewczyna spojrzała za siebie w tłumie rodziców innych uczniów odnajdując swojego brata. Skrzywiła się, gdy zobaczyła, że czyta to swoje nieśmiertelne „Icha icha...”. Westchnęła ciężko i odwróciła się w stronę Hokage, uśmiechając się nieznacznie. Mimo wszystko, a może właśnie przez to, kochała swojego brata najbardziej na świecie.
Po zakończeniu ceremonii podeszłą do brata, który nawet nie zorientował się, że wszyscy wokół już się rozeszli.
-Kakashi... - zaczęła. - Kakashi!
-Hę? - zapytała głupio, odrywając się od książeczki. - Już koniec?
-Usz ty! - warknęła.
-Kakashi! - usłyszeli stanowczy męski głos.
Szarowłosy natychmiast schował książkę i odwrócił się ku wysokiemu mężczyźnie o ponurym wyrazie twarzy.
-Ohayo, Fugaku-san - przywitał go. - A ty tu z powodu?
-Itachi'ego - dokończył za niego Fugaku, wskazując na czarnowłosego chłopaka o zimnym spojrzeniu czarnych jak węgiel oczu. - Ciekaw jestem, dlaczego ty tu jesteś.
-Też się zastanawiam, ale... Ała! - warknął. - No za co?!
-Za „Icha Icha...” - syknęła Kakate, zakładając ręce na pierś.
-Kakate - zaczął Fugaku. - Razem stanowicie rodzeństwo o niemałej sławie w Konoha. Widzę, że brat ma na ciebie duży wpływ, Kakate.
-Maska nie przystoi dziewczynie - zauważył stojący obok ojca Itachi.
-Głupota nie przystoi Uchiha - odwarknęła mu natychmiast. - Więc lepiej milcz, bo...
Jej dalsze słowa zagłuszyła ręka Kakashi'ego, którą Hatake położył na ustach siostry.
-Tak... Nie ma to jak kochane rodzeństwo - rzucił radośnie Kakashi, mrużąc oko w charakterystyczny sposób. - Eh... To może my już pójdziemy. Do zobaczenia, Fugaku-san. Trzymaj się Itachi!
-Tylko nie myśl za dużo, bo nieprzyzwyczajonym szkodzi - rzuciła na odchodnym Kakate, patrząc zawistnie na Itachi'ego. - Poza tym... Kakashi!
-Do domu! - warknął, ciągnąc siostrę za rękę.