ZESŁANIE DUCHA ŚW, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE


- 1 - 

Na katechezie kl. VIII w związku z 10-leciem pontyfikatu Jana Pawła II zadałem pytanie: co najbardziej się Tobie podoba u obecnego papieża? Różne były wypowiedzi. Jedna z nich dała mi dużo do myślenia: proszę księdza, jestem szczęśliwa, że należę do tego Kościoła i bardzo cieszę, że nasz Papież Jan Paweł II wszystkim narodom, bogatym i biednym, ukazuje, że Kościół Jezusa Chrystusa żyje".

Ks. Gościniak H., Narodziny Kościoła, BK 3-4 /1989/, s. 161-162

- 2 -

Kilka lat po drugiej wojnie światowej na Placu św. Piotra w Rzymie zebrała się olbrzymia rzesza młodzieży i dzieci. Przemawiał do nich papież Pius XII. Wskazując ręką na potężną bazylikę, największy Kościół świata, mówił: "Gdybyście nawet ujrzeli kiedyś ruiny tego wspaniałego zabytku sztuki i serca chrześcijaństwa, jakim jest Katedra Piotra... pamiętajcie... to nie koniec Kościoła, lecz tylko zburzenie wspaniałej jego świątyni. Kościołem bowiem jesteście wy, wszyscy, razem i każdy z was z osobna".

 Ks. Gościniak H., Narodziny Kościoła, BK 3-4 /1989/, s.161-162

- 3 -

"Uwaga! Uwaga! Kościół ruszył... z miejsca: Pod takim tytułem ukazał się we wrześniu 1962 r. artykuł w jednym z tygodników w Polsce, w związku z przesunięciem zabytkowego kościoła Karmelitów na Lesznie, w Warszawie. Chodziło o poszerzenie jezdni, w wyniku czego kościół stanąłby pośrodku. Trzeba było dokonać przesunięcia. Znalazł się główny inżynier, przygotowano sześć torów, szyny, wykopy, wały itd. Ciężar olbrzymi, bo 6 tysięcy ton. Na oczach kilku tysięcy widzów, przy blaskach reflektorów i kamer telewizyjnych, dokonano przesunięcia. Kościół ruszył z miejsca, z szybkością 5 cm na minutę, a po 7 godzinach stanął na właściwym miejscu.

  Ks. Gościniak H., Narodziny Kościoła, BK 3-4 /1989/, s.161-162

- 4 -

10 kwietnia 1912 r. z angielskiego portu Southampton wypłynął "Titanic" - nowy olbrzymi statek pasażerski, największy wtedy na świecie. Statek wyruszył w drogę do Ameryki. Był tak zbudowany, że jego zatonięcie miało być wykluczone. Tymczasem o północy z 14 na 15 kwietnia ten pozornie najbezpieczniejszy statek poszedł na dno oceanu - po zderzeniu z górą lodową. Zginęła połowa pasażerów. To są rzeczy znane. Nieznane jest to, że na burcie okrętu był napis, który brzmiał "Nie ma Boga, który by zdołał pogrążyć ten okręt w odmętach morskich". A na drugiej burcie: "Nawet Chrystus nie zatopi tego okrętu". Na spodniej części okrętu, poniżej linii wodnej, było wymalowane godło głównego budowniczego "Titanica" i napis: "Ani Boga, ani Pana".

Ks. Gościniak H., Narodziny Kościoła, BK 3-4 /1989/, s.161-162

- 5 -

Ewa ostatnio bardzo się zmieniła: jest koleżeńska, pomaga innym. Ale wszystko zaczęło się od gwiazdkowego prezentu. Na Boże Narodzenie Ewa dostała od babci z Holandii zestaw wspaniałych, kolorowych pisaków. Radość była duża. Po świętach Ewa zabrała je ze sobą do szkoły, by pochwalić się nimi przed swoją klasą. Ale kiedy jej przyjaciółka Basia chciała na chwilę pożyczyć jeden z nich, Ewa zrobiła obrażoną minę i powiedziała, żeby sobie kupiła, a nie wypisywała jej własności. Zrobiło to na całej klasie niemiłe wrażenie...

Po kilku dniach Ewa przyzwyczaiła się już do swoich pisaków, nie dbała o nie tak jak na początku, często nie zamykała nakładką, rozrzucała po całym domu. Pisaki gubiły się, wysychały. Kiedy w końcu trzeba było zrobić kolorowy wykres z geografii, pisaki odmówiły posłuszeństwa. Ewa musiała wrócić do starych kredek. Przez niedbalstwo Ewy z pisaków nikt nie skorzystał, łącznie z samą właścicielką. I to właśnie wydarzenie jakoś zmieniło Ewę.

Ks. Molenda B., Dojrzały owoc miłości, BK 3-4 /1988/, s.165

- 6 -

W ubiegłym roku w listopadzie bardzo przeżyłem w swojej parafii wiadomość o śmierci dość młodej mamy. Przyszedł drugi zawał serca. Odprawiłem ten pogrzeb. Nad trumną stanął mąż 10 dzieci. Serce ściskało się bardzo mocno. Zanim trumna została złożona do grobu, do licznie zgromadzonej rodziny, znajomych, nauczycieli i uczniów powiedziałem: "Moi drodzy, są pogrzeby, na których trzeba zamilknąć. Dzisiaj ta gromadka - 10 dzieci - stojąca nad trumną matki, woła o milczenie. Oni są bez matki. Wierzymy, że ich zmarła matka, Danuta, będzie u Boga orędowała za swoimi dziećmi".

Gdy odchodziłem od grobu, strasznie żal mi było tych dzieci bez matki - sierot.

Ale dam wam inny obraz umierającej matki. Do otaczających ją dzieci mówiła: "Przynieście mi obraz Matki Bożej. Kiedy dzieci przyniosły - pobłogosławiła je tym obrazem i powiedziała: "Do tej pory ja prowadziłam was przez życie tu na ziemi i kierowałam do życia wiecznego w niebie. Ja już schodzę bo taka jest wola Pana Boga. Od tej pory prowadzić was będzie do Boga i do nieba Matka Najświętsza - Maryja.

Ks. Gościniak H., "Matko moja, moja Matko", BK 3-4 /1993/, s.198

- 7 -

Zbigniew Hołdys, piosenkarz i kompozytor wielu znanych przebojów młodzieżowych jak "Autobiografia" czy "Chcemy być sobą" zauważa, że życie składa się z wielu niepowodzeń: "Kiedy się rodziłem - mówił do redaktora jednego z czasopism katolickich - Kaczor Donald, Myszka Miki i kilka innych bajek sugerowało, że świat będzie fajny. Potem następuje rozczarowanie. Pierwsza narzeczona, którą się kocha, odchodzi.., Wiedza, do której się człowiek garnie, okazuje się niesprawdzalna albo niepotrzebna i tak dalej... Aspiracje i marzenia są konfrontowane z brutalnym życiem. (...) Drugie rozczarowanie następuje, kiedy człowiek dowiaduje się co to znaczy iść do pracy i co w tej pracy można zrobić. Tęsknota za ideałem jest tak silna, że niełatwo z niego zrezygnować. Nie sądzę, by był w tym kraju człowiek, który ma lat 18 czy 20 i jest szczęśliwy. Powiedziałem w tym kraju, ale tak prawdopodobnie jest na całym świecie. (Autobiografia ze Zbigniewem Hołdysem, "Powściągliwość i praca" 1984/12). Ta wypowiedź idola młodzieżowego zdaje się wskazywać, jakby czuł się zrezygnowany, jakby wątpił w zrealizowanie swoich życiowych marzeń i planów...

Ks. Marek Kaiser DZIAŁANIE W MOCY DUCHA BK 86/3

- 8 -

Może ktoś czytał książkę Dawida Wilkersona pt. Krzyż i sztylet o pracy, w głoszeniu Ewangelii wśród przestępczej młodzieży amerykańskiej. Autor tej książki był w Polsce i powiedział do młodzieży: "Bóg wlał w moje serce miłość do Polski... Modliłem się przed przyjazdem za młodych ludzi w Polsce, bo młodzi ludzie na całym świecie są tacy sami i mają takie same problemy. Z tymi problemami nie chcą jednak przyjść do kościoła, bo według nich to  często tak, jak iść na pogrzeb - w kościele nie ma życia... Jeśli idziesz do stajni, nie stajesz się koniem, jeśli idziesz do kościoła, nie stajesz się przez to chrześcijaninem. Chrześcijaninem stajesz się wtedy, gdy osobiście przyjmiesz Boga.

Ks. Jan Chrzanowski DOJRZAŁY OWOC MIŁOŚCI BK 88

- 9 -

Na początek kilka przykładów z życia

- Rekolekcjonista zapytał młodzież, która nudziła się w czasie pierwszej nauki rekolekcyjnej: Czego oczekujecie od rekolekcji? Oto odpowiedź jednej dziewczyny: "Jestem tutaj dlatego, że tak chce mama. Jestem tu dla świętego spokoju, by można było w domu żyć. Ja niczego nie chcę od tych rekolekcji!"

- "Czy nie wierzysz"? - zapytał ksiądz. Wzruszyła ramionami: "Nie na tyle, by chodzić na rekolekcje, bo mnie to nudzi".

- Ktoś tak bardzo formalnie wyrecytował grzechy, które popełnił, że spowiednik zaproponował temu człowiekowi: Popatrz na spowiedź od strony wiary, od strony Chrystusa, przecież wobec Niego stoisz... „Jeżeli ksiądz pozwoli - powiedział penitent - to ja się jeszcze raz wyspowiadam".

- "Jestem ateistą" - mówi młody człowiek. A co to jest ateizm - rozmówca nie potrafi dać odpowiedzi. Pytam więc dalej: Co zadecydowało o tym, że jesteś niewierzącym? - "Nie mogę zmieścić się w religii. Religia dla mnie to zakazy i nakazy. A poza tym przeczytałem parę książek, które zadecydowały o tym, że jestem ateistą". - Czy sprawę wiary lub niewiary można załatwić przeczytaniem Paru książek? Czy zdobyłeś przeświadczenie, że Bóg nie istnieje, a ludzie wierzący popełniają jakąś tragiczną pomyłkę? - Młody rozmówca spojrzał na mnie zdumionymi oczyma. - "Mój ateizm nie jest aż tak głęboki. Ukułem sobie własną filozofię, która w jakimś stopniu uzasadnia moje postępowanie".

- "Ja jestem wierzący, tylko mam za dużo niewiadomych i to mnie męczy. Ja lubię fakty i jasność, a w wierze to więcej pytań niż faktów. Jednak bez wiary nie mógłbym żyć. Dla mnie potrzebny jest jakiś fundament bardziej pewny niż człowiek. Szukam go w wierze".

Czy w tych ludziach i ich wypowiedziach nie odnajdujemy trochę siebie? Skoro tak, to czy możemy z przekonaniem powiedzieć, że Kościół - to my w płomieniach Ducha Świętego"?

Może trzeba nam z pokorą powtarzać słowa Brandstaettera z jego "Litanii do Ducha Św.:

"Spójrz Duchu Święty

na mędrców, którzy ulepili golema

na własne podobieństwo i na własną zgubę ... Jesteśmy jak ci, którzy nie wiedzą, co czynią Zstąp i krąż nad nami

Ludźmi chaosu, kłamstwa i obłędu ... I wybaw nas od głupoty udającej mądrość od kłamstwa... od ślepoty... od pychy...".

Ks. Ireneusz Fołcik - NARODZINY KOŚCIOŁA BK 89

- 10 -

Kiedy św. Dominik, znakomity kaznodzieja i duszpasterz, założyciel zakonu znanego dziś pod nazwą wywodzącą się od jego imienia, leżał w 1221 r., złożony śmiertelną chorobą, w klasztornej celi, świadom, że zbliża się kres jego dni, poprosił do siebie współbraci i oświadczył im, że chciałby przed śmiercią publicznie wyznać pewną swoją słabość, o której oni - być może - nie wiedzieli? Zaniepokojeni, ale chyba także i nieco zaciekawieni mnisi otoczyli jego łoże, a gdy się wszyscy zgromadzili, Dominik powiedział słabym już głosem: "Bracia moi, przez całe życie chętniej rozmawiałem z kobietami niż z mężczyznami, i to raczej z młodymi, niż ze starszymi. Nie umiałem tej słabości w sobie pokonać".

Zapewne żaden z zakonników nie był zdziwiony takim wyznaniem. Raczej wszyscy byli zbudowani, że ich przełożony w obliczu śmierci tę właśnie cechę uznał za swoją największą słabość. Można by jednak zapytać, dlaczego ów wielki święty taką właśnie postawę uznał za przejaw słabości. Przecież podobne zachowanie jest czymś zupełnie naturalnym; to chyba normalne, że większość ludzi woli zjeść na śniadanie bułkę z masłem i szynką niż suchy chleb... Czyżby w słowach zakonnika zawarta była jakaś dziwaczna chęć do działania wbrew ludzkiej naturze? Zapewne nie; chodziło mu o coś innego.

Umierający Dominik wiedział, co mówi; zdawał sobie dobrze sprawę, że on, tak bardzo przez Boga obdarowany, powinien był wszystkim przychodzącym do siebie ludziom służyć z taką samą życzliwością i nie kierować się w kontaktach z nimi naturalnymi tylko skłonnościami, Jeżeli więc na moment przed śmiercią publicznie przyznał się do tegoż, czego wielu innych nawet nie uważało za słabość, to, dlatego, że był człowiekiem wysoko stojącym pod względem moralnym. On sam nie przypuszczał nawet, ale orzekli to inni - już po jego odejściu, że był świętym.

Św. Dominik miał przed śmiercią skrupuły, że nie potrafił do końca opanować swoich  naturalnych skłonności, mimo że nie było w nich nic grzesznego. Jakże smutne jest jednak zjawisko zaniku świadomości grzechu u niejednego katolika, który przez całe lata nie klęka przy konfesjonale, bo nikogo nie zabił, nie podpalił cudzego domu, nie pozbawił sąsiada jego dobytku... Jak bardzo takiemu właśnie człowiekowi potrzebne jest światło Ducha Świętego, aby poznał prawdę o sobie?

Ks. Śniegocki J. Z książki IDŹCIE I NAUCZAJCIE

- 11 -

W trakcie wizyty duszpasterskiej gospodarze domu dzielą się z odwiedzającym ich księdzem swoimi wrażeniami na temat wyboru w 1978 roku naszego rodaka Kard. Wojtyły na Ojca św. - Muszę księdzu szczerze wyznać - powiedział gospodarz domu, - te nasze związki z Kościołem były do tej pory bardzo luźne. Zazwyczaj ograniczały się one do uczestnictwa we Mszy św. na Boże Narodzenie i na Wielkanoc. Tak było do października 1978 roku - wtedy przeżyliśmy spotkanie z Ojcem Świętym. To nic, że odbyło się to tylko za pośrednictwem telewizji. Jaka jest moc w tym człowieku, że na odległość potrafi zapalić ludzi swoim płomieniem? Ojciec Święty wyzwolił w nas ogromną tęsknotę. Chcieliśmy być razem z Nim, chcieliśmy kochać Boga, którego On kocha. Poczuliśmy, że jeśli będziemy dalej żyć tak jak dotychczas, to się udusimy - zakończył swoje wyznanie gospodarz domu.

Jeżeli Ojciec święty, który jest tylko człowiekiem, posiada tak wielką siłę oddziaływania na ludzi, to jak niewyobrażalnie potężną siłę przemiany ludzkich serc posiada Duch Święty, którego Uroczystość Zesłania na Apostołów dzisiaj świętujemy?

KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ - A -

- 12 -

Doświadczyli młodzi Ducha Świętego i Jego języka podczas Światowego Dnia Młodzieży w Rzymie w 1984 i 1985 r., wołając wobec świata, że Jezus jest ich Przyjacielem i Mistrzem kształtowania ich charakterów. Widzieli młodzi działanie Ducha Świętego w Buenos Aires w 1987 r., zaświadczając wobec rówieśników, że warto uwierzyć miłości Boga i żyć nią na co dzień. Obwieszczali młodzi w Santiago de Compostella 1989 r., że Chrystus jest dla nich Prawda, Drogą i Życiem. Naocznie przekonali nas młodzi w Częstochowie w 1991 r., że w Duchu Świętym wszyscy jesteśmy braćmi niezależnie z jakiego kraju, narodu się wywodzimy. Zaś w Denver 1993 r. młodzi powiedzieli wobec świata, że Chrystus jest Dobrym Pasterzem i daje nam życie w obfitości. W tym roku w Manili młodzież poczuła się posłana z orędziem Ewangelii do swoich braci w Azji, jak ongiś apostołowie pod przewodnictwem Piotra w dniu Pięćdziesiątnicy.

Ks. Ireneusz Oliwkowski - KOŚCIÓŁ MÓWI JĘZYKIEM DUCHA ŚWIĘTEGO BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(134)            1995

- 13 -

Tatiana Goriczewa w swojej książce Duchowe doświadczenia prześladowanego Kościoła, wydanej w 1994 r., opisuje sytuację Kościoła w Rosji lat osiemdziesiątych naszego wieku. Ukazuje w niej wrogie podejście władz Związku Radzieckiego do chrześcijan, przedstawia ich prześladowania. Wiele miejsca poświęca swojemu nawróceniu i działaniu wspólnoty chrześcijan w byłym Związku Radzieckim. Pisze o sobie: "Byłam wychowana w zupełnie niewierzącej rodzinie, podobnie jak prawie wszyscy moi przyjaciele. Moi rodzice są obojętnymi ateistami... Ale ja chciałam znaleźć inna drogę i szukałam prawdy. Nie chciałam żyć w strachu, tak jak wszyscy nasi sąsiedzi, jak całe społeczeństwo . Podjęła studia filozoficzne, ponieważ tam chciała znaleźć prawdę o ludzkim losie. Zainteresowała się filozofią egzystencjalna. Jednak ten kierunek filozoficzny tylko potwierdził jej przekonanie o kruchości ludzkiego życia. I dalej pisze: "Ale na tej nowej drodze coraz bardziej odczuwaliśmy duchową pustkę, ponieważ propozycje egzystencjalizmu nie zawierały żadnych nowych rozwiązań. Bóg jeszcze się nie objawił jeszcze dla nas nie istniał. Dlatego wydawaliśmy się sobie chorzy na jakąś chorobę bez przyszłości... Dlatego szukaliśmy Boga w religiach, które były dla nas nowe, przede wszystkim w jodze". Dzięki praktykowaniu jogi odkryła wiele prawd. Przede wszystkim doświadczyła realności duchowej rzeczywistości. Ale nie znalazła Boga!

Dopiero podczas medytacji nad słowami Ojcze nasz Tatiana stwierdza: "Bóg wysłuchał tych zimnych słów. Wysłuchał mnie, był to Bóg osobowy. I odpowiedział mi. To była moja pierwsza rozmowa z Bogiem. Wtedy zrozumiałam, że jestem kochana po raz pierwszy w życiu". Odczuła prawdziwą miłość, wobec której blednie wszystko, co się dotychczas w jej życiu zdarzyło. Zrozumiała, że Bóg potrzebuje jej miłości. Wszystko, co wcześniej wyśmiewała, stało się dla niej obecnie najważniejsze. Stwierdza: "Dzięki Duchowi Świętemu pojęłam tajemnicę Boga... Jestem chrześcijanka: moje życie powinno być poświęcone tylko Kościołom, bo bardzo dobrze wiem, co to znaczy żyć poza wiarą, egzystować poza doświadczeniem obecności Boga..."

Ks. Ireneusz Oliwkowski - KOŚCIÓŁ MÓWI JĘZYKIEM DUCHA ŚWIĘTEGO BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(134)            1995

- 14 -

Nie zamykajcie się w sobie! Otwórzcie się na dobro, prawdę i miłość. "Otwórzcie drzwi Chrystusowi", który tak nas umiłował że życie swoje dał abyśmy mieli pełnię życia. Pozwólcie się prowadzić Duchowi Chrystusa. Wołajmy słowami współczesnego poety:

"Z głębokości wołamy do Ciebie, Duchu Święty,

Albowiem jesteśmy bezwolnym narzędziem, W rękach naszych lekkomyślnych dzieł. Jesteśmy jak ci, którzy nie wiedzą, co czynią. Zstąp

Na ziemię samounicestwienia, Na rakowate miasta i wsie,

Na trędowate domy,

Na zatrute zboża, ogrody i sady, Na martwe rzeki i morza,

I krąż nad nami, Ludźmi chaosu, Kłamstwa i obłędu

Krąż, . Jak ongi krążyłeś w genezyjskim locie

Nad chaosem niepokornych żywiołów."

(Z "Litanii do Ducha Świętego" R. Brandstaettera, Księga Modlitw, Poznań 1985, 7-8)

O. Gerard Kusz - "WEŹMIJCIE DUCHA ŚWIĘTEGO!" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(136) 1996

- 15 -

George Orwell w Notatnikach w drodze opisuje "okrutny figiel, jaki kiedyś spłatał osie". Przy śniadaniu przekroił ją nożykiem wpół, gdy wyjadała dżem z talerzyka. "Osa nie zareagowała, po prostu jadła jakby nigdy nic, a z jej poszarpanego przewodu pokarmowego wypływała cieniutka niteczka dżemu. Dopiero kiedy usiłowała odlecieć, uświadomiła sobie, jaka tragedia ją spotkała". Podobnie niejeden ze współczesnych nam ludzi zajętych konsumpcją, "spijaniem konfitur", nie zauważa chwili, gdy zostaje "pozbawiony" duszy. Tacy ludzie "odarci z duszy", w dzień zajęci zdobywaniem pieniędzy, w nocy zaś "używaniem" życia, tworzą dziś to, co Ojciec Święty nazywa "antycywilizacją" lub "cywilizacją śmierci". Kobieta staje się dla mężczyzny przedmiotem służącym zaspokajaniu zmysłowych pragnień, mężczyzna zaś dla kobiety - odwiecznym wrogiem. Dzieci dla rodziców - przeszkoda na drodze do realizacji własnych celów. Rodzina - instytucją ograniczającą wolność swoich członków. W swoich parlamentach dopominają się o prawo do zabijania ludzi z „czystym sumieniem". Zabiegają o nasze pieniądze i o nasze głosy w wyborach, próbują nas przekonać w gazetach do swoich poglądów i, niczym syreny, zwieść nęcącą reklamą. "Ludzie pozbawieni ducha" to ci, którzy ludzi postrzegają jako przedmioty, dzięki którym można uzyskać władzę i bogactwo niezależnie od tego, na jakie powołują się idee.

Ks. Piotr Mazurkiewicz - DUCH, KTÓRY DAJE ŻYCIE BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997

- 16 -

Przed laty w warszawskim kościele św. Anny dorosłemu mężczyźnie, dopiero co ochrzczonemu podczas niedzielnej Mszy św., koledzy postawili pytanie, czy chciałby im coś ważnego powiedzieć w tak uroczystym dniu. "Owszem - odpowiedział. Przede wszystkim chciałbym wyrazić moje ogromne zdumienie. Nie spodziewałem się, że zobaczę tutaj tylu moich kolegów i znajomych, których nigdy bym nie podejrzewał o to, że są katolikami. Jak wy to robicie, że potraficie się ze swoja wiarą tak dokładnie ukryć?" Gdy myślimy, dlaczego tak trudno głosi się Ewangelię, dlaczego tak trudno przeciwstawić się "antycywilizacji" i budować "cywilizację miłości", jednym z powodów jest to, że chrześcijanie, ludzie bierzmowani tak doskonale potrafią się ukryć, zamaskować, także w zakładzie pracy, na uczelni czy w szkole...

Ks. Piotr Mazurkiewicz - DUCH, KTÓRY DAJE ŻYCIE BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997

- 17 -

Kilka klas ósmych przygotowywało się do przyjęcia sakramentu bierzmowania. Na jednej z lekcji religii katecheta zapytał uczniów, do kogo modlą się najczęściej. Posypały się różne odpowiedzi. Ksiądz stwierdził, że uczniowie najczęściej modlą się do Pana Jezusa i Matki Najświętszej. Znalazło się kilku uczniów, którzy stwierdzili, że modlą się także do Anioła Stróża i swego patrona. Dwie dziewczynki powiedziały, że modlą się również do Ducha Świętego. Ich odpowiedź poparł Heniek przypominając modlitwę do Ducha Świętego, którą odmawiamy często przed lekcją religii. Kto z was pamięta jej początek? - "Duchu Święty, który oświecasz serca i umysły nasze..."

O. Korneliusz Jackiewicz O. Cist. - ZESŁANIE, KTÓRE CIĄGLE TRWA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997

- 18 -

Znam chłopca, który ma na imię Czesław. Do sakramentu bierzmowania przystąpił już w klasie siódmej. Po szkole podstawowej zdał egzamin do technikum samochodowego, zawsze interesował się mechaniką, podobnie jak wielu tu obecnych chłopców. Czesiek zamieszkał w internacie. Nigdy nie wstydził się tego, że jest wierzący, że chodzi do kościoła. W jego sypialni mieszkało czterech kolegów. Z początku on sam modlił się przy łóżku przed spaniem. Po miesiącu już wszyscy chłopcy odmawiali wieczorny pacierz. W stołówce szkolnej Czesiek zawsze przeżegnał się przed posiłkiem. Niektórzy chłopcy zaczęli go naśladować, inni natomiast żartowali sobie z niego. On jednak dalej tak czynił. Czesiek miał tylko jedną odpowiedź: zawsze będę wyznawał swoją wiarę. Kto dał temu uczniowi takiego ducha mocy? Oczywiście, że Duch Święty.

O. Korneliusz Jackiewicz O. Cist. - ZESŁANIE, KTÓRE CIĄGLE TRWA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997

- 19 -

Po drugim czytaniu, przed Ewangelią, w Uroczystość Zesłania Ducha Świętego śpiewamy piękną pieśń, nazywaną sekwencją, w której nie prosimy o dar języków, tylko o rozjaśnienie, upiększenie, czyli uświęcenie naszych serc. Aż cztery razy jest w tej pieśni słowo "serce". Śpiewamy: "Przybądź... Słodka serc radości!... Serc wierzących wnętrza poddaj Twej potędze!... Ulecz serca ranę!... Rozgrzej serca twarde!"

W miesięczniku dla dzieci o nazwie "Mały Gość Niedzielny" w numerze z czerwca 1997 r. jest na str. 5 taki oryginalny "Sercowy słownik". "Serce może być: chore słabe - silne - zdrowe - sztuczne - anielskie - ciche - dobre - gołębie - macierzyńskie siostrzane... Ale także: kamienne - harde - nieczułe - oschłe - zimne - z piernika..." A Pan Jezus powiedział, że wszystko co dobre i złe, pochodzi z serca człowieka. I dlatego naszym sercom jest potrzebny Duch Święty, by serce mogło: nie tylko uderzać, ale i kochać, nie tylko zamierać z trwogi, ale i promieniować z radości... Żebyśmy mogli do tego serca przytulić nie tylko tatę i mamę, brata i siostrę, ale - jak to czyniła Matka Teresa z Kalkuty - także smutnych, biednych, samotnych, chorych, byśmy umieli okazać komuś serce i pójść za głosem serca, jeżeli w nim Duch Święty rozpalił swoje światełko.

Kiedyś jechałem pociągiem. Widać było po sutannie, że jestem księdzem. Był tłok, stałem na korytarzu. Na kolejnej stacji wpadła jak burza na ten korytarz gromada młodzieży. Koło mnie stanęło trzech chłopaków. Dowiedziałem się potem, że byli z kl. II technikum. Zaczęli bardzo wesoło rozmawiać. Cieszyłem się, że maja dobry humor, ale martwiło mnie, że co drugie, trzecie słowo, to było takie ordynarne powiedzonko, którego tu nawet pierwszej litery nie powiem... Powiedziałem: "Przepraszam, ale powiedzcie mi: czy takiego języka polskiego uczą was w szkole?..." - Zamilkli, a jeden odpowiedział: "Przecież tak wszyscy mówią!" - A ja: "Ja na przykład nie!" A oni: "Bo ksiądz to ksiądz!" Ale potem rozmawialiśmy już w czwórkę i okazało się, że to brudne słówko nie było potrzebne. Jakieś dobre światełko wpadło w te młode, dobre serca...

Ks. Ludwik Warzybok - MÓWIĆ RÓŻNYMI JĘZYKAMI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998

- 20 -

Ania nie miała ani siostry, ani brata. Jej rodzice nie chcieli mieć więcej dzieci, a Ania myślała czasem, że nie chcieli mieć także jej. Mama nigdy nie miała dla niej czasu. Szczególnie jednak ojciec nie był dla niej dobry: często niesłusznie karał, wyzywał, nigdy nie miał dobrego słowa. Ania czuła, że ojciec jej nie kocha i nie lubiła go. Miała na szczęście bardzo dobrych dziadków. Oni mieli dla niej dużo serca, starali się jak najlepiej Anię wychować, nauczyli ją modlić się i być dobrą dla innych. Było to dla Ani bardzo trudne, ale zdobywała się nawet na codzienną modlitwę za swoją mamę i swojego tatę.

Kiedy Ania miała piętnaście lat, jej ojciec ciężko zachorował - okazało się, że jest to choroba nowotworowa, być może śmiertelna. Ojciec trafił do szpitala, po skomplikowanych badaniach przeszedł trudna operację i - choć operacja się udała - nadal nie było wiadomo, czy ojciec Ani będzie żył. Długie miesiące spędzone w szpitalu okazały się jednak dla niego bardzo ważne. Ojciec miał dużo czasu na myślenie o swoim życiu. Dostrzegł, że wiele rzeczy, które dotychczas wydawały mu się najważniejsze, tak naprawdę nie mają żadnej wartości. I wtedy nagle spojrzał inaczej na swoją córkę. Jej obecność zawsze mu przeszkadzała, a teraz nagle zrozumiał, jak bardzo ją krzywdził. Czuł, że nie ma prawa oczekiwać przebaczenia swej córki, ale mimo wszystko chciał naprawić to zło, które dotąd czynił......

Ojciec Ani po miesiącach spędzonych w szpitalu wrócił do domu. Nie był już tak zdrowym człowiekiem jak wcześniej, ale za to zaczął prawdziwie kochać swoją córkę, zaczął zdobywać się na dobre słowo, nauczył się być wrażliwym i delikatnym, czuł się szczęśliwy mogąc znowu pracować dla swoich najbliższych. Także mama Ani zaczęła się cieszyć tą zmianą - okazało się, że może poświęcać więcej czasu rodzinie; teraz ten czas w domu stał się czymś najpiękniejszym w jej życiu. A wszystko zaczęło się od modlitwy Ani...

Jak to się dzieje, że człowiek - czasem bardzo zły - w ciągu kilku tygodni, miesięcy tak bardzo się zmienia? (próba dialogu z dziećmi) Ciężka choroba, myśli o śmierci, modlitwa Ani! Tak, to wszystko razem było bardzo ważne, bo dzięki modlitwie i własnemu, trudnemu położeniu ojciec Ani mógł otworzyć się na działanie Pana Boga - Ducha Świętego. Tylko Duch Święty może dokonać takiej przemiany w sercu człowieka.

Kim On jest? Jak działa?

Ks. Szymon Likowski - POSŁANI Z DUCHEM ŚWIĘTYM BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(142)1999

- 21 -

W Galerii Trietiakowskiej w Moskwie możemy podziwiać słynną, piętnastowieczną ikonę Andrieja Rublowa, zatytułowaną "Trójca Przenajświętsza". Przedstawia ona trzech młodzieńców wyobrażających Boga Ojca, Syna Bożego i Ducha Świętego. Ich spojrzenia są skierowane tak, że Ojciec patrzy na Syna, Syn zaś na Ducha Świętego. Jakże wymowny staje się ten obraz, kiedy pomyślimy o minionym roku kościelnym i tym, który rozpoczęliśmy w I Niedzielę Adwentu roku Pańskiego 1997...

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 22 -

Wydarzenie to miało miejsce pod koniec ubiegłego stulecia w niemieckim mieście portowym - Hamburgu. Pewnego dnia do ratusza miejskiego przyszedł znany kaznodzieja chcąc przedłożyć burmistrzowi nietypową prośbę: chciał uzyskać zgodę na wygłoszenie kazania w centrum miasta, na rynku. Początkowo burmistrz nie chciał nawet o tym słyszeć tłumacząc, że przecież jest tyle kościołów, w których można głosić kazania bez przeszkód, zaś zorganizowanie takiego wystąpienia na miejskim rynku wymaga wielu przygotowań. Jednakże po drugiej rozmowie przystał na prośbę księdza stawiając jednak wyraźny i zdecydowany warunek: "Ksiądz będzie miał na wygłoszenie swojego kazania tylko dziesięć minut. Ni minuty więcej!"

W wyznaczonym dniu na rynku postawiono platformę, z której kaznodzieja miał głosić kazanie. Kiedy rozpoczął, można było zauważyć, jak nie którzy z przechodzących przystawali, zainteresowani niecodziennym widokiem; inni przechodząc uśmiechali się ironicznie; jeszcze inni przebiegali w pośpiechu udając całkowity brak zainteresowania i obojętność. Kaznodzieja nie zdążył jeszcze dobrze rozwinąć swojego kazania, gdy policjant stojący obok platformy i pilnujący porządku, zwrócił się do niego zdecydowanym tonem: "Ojcze, twój czas się skończył! Proszę zejść z platformy!" I wtedy kaznodzieja dopowiedział jeszcze jedno zdanie: "Przyjdzie taki dzień i taka chwila, kiedy każdy z nas usłyszy podobne słowa: «Twój czas się skończył! Zejdź z platformy twego życia!»"

Kto wie, może to właśnie twój, mój ostatni czas? Może stoję już na końcu wielkiego adwentu mojej ziemskiej wędrówki prowadzącej na spotkanie z przychodzącym Panem? Któż z nas to wie?

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 23 -

W jednym przedziale pociągu siedziało dwóch podróżujących mężczyzn. Jeden z nich spokojnie czytał sobie gazetę, drugi zaś sprawiał wrażenie ogromnie zaniepokojonego. Przy każdej stacji, na której zatrzymywał się pociąg, wstawał z miejsca i patrzył zatroskany przez okno, a gdy pociąg ruszał - siadał znowu i wzdychał. Przy którejś z kolejnych stacji współtowarzysz podróży powiedział: "Wydaje mi się, że jest pan czymś wyraźnie zdenerwowany. Może dzieje się coś złego?" Człowiek ów spojrzał na niego i rzekł: "Od dawna wiem, że jadę w złym kierunku i powinienem wysiąść i przesiąść się do innego pociągu, ale jest tu tak wygodnie i ciepło, a na dworze zimno i deszczowo..."

Może to właśnie ta ostatnia stacja, na której powinienem wysiąść z wygodnego i ciepłego przedziału, aby przesiąść się do pociągu, którym pojadę we właściwym kierunku?

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 24 -

To wydarzenie stało się moim udziałem rok temu. Kiedy w styczniu zastanawiałem się, jak rozpocząć rekolekcje wielkopostne, oto pewnego dnia otrzymałem list od młodej osoby. W nim była zawarta odpowiedź: "Ostatnio mieliśmy spotkanie opłatkowe, na które trzeba było przywieźć jakiś prezent i dołączyć jakiś cytat, który byłby myślą przewodni 1997 roku. Otóż wylosowałem prezent z następującym cytatem: «Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!» Ojcze Kazimierzu! Niech ojciec powie tym ludziom, którym będzie głosić rekolekcje właśnie to: "odwagi!" Tego nam często brakuje - nam, przeciętnym chrześcijanom. Brakuje nam odwagi... Czasem tej cichej, ale ciągle odwagi... Proszę, Niech ojciec nie zapomni!..."

Przekazuję zatem to wielkie wołanie nadziei: "Odwagi! Nie bójcie się!" On świat zwyciężył miłością.

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 25 -

Pewnego razu wielki pan i możnowładca rozesłał heroldów we wszystkie zakątki swojego księstwa z niecodziennym zaproszeniem. Było ono skierowane do wszystkich jego poddanych: z okazji swoich urodzin zapraszał do zamku na wielkie przyjęcie i bal. Nadto obiecał każdemu, kto zechce odpowiedzieć i przybyć - niespodziankę. Jednakże postawił mały warunek: przybywając na zamek należy przynieść ze sobą czystej wody do picia tyle, ile każdy uzna za stosowne, gdyż zawartość zbiorników zamkowych jest już na wyczerpaniu. Ludzie, jak to ludzie, w różny sposób przyjmowali tę wiadomość i w różny sposób reagowali na to niecodzienne zaproszenie. Jedni byli bardzo szczęśliwi i pełni wdzięczności dla swojego możnowładcy. Inni, a tacy zawsze są pośród nas, od razu zaczęli się doszukiwać jakiegoś podstępu ze strony swojego pana, krytykując jednocześnie pomysł z przynoszeniem wody na zamek: "Przecież ma dość służby - mówili - która może napełnić zbiorniki. Po co my mamy to robić?" Jednak większość postanowiła odpowiedzieć pozytywnie na zaproszenie.

W wyznaczonym dniu można było zobaczyć ciekawy korowód ludzi idących w stronę zamku ze wszystkich zakątków księstwa. Każdy miał ze sobą "bilet wstępu" w postaci czystej wody. Wdzięczni i szczęśliwi, chcąc wynagrodzić panu za jego wspaniałomyślną szczodrość, ciągnęli na wózkach całe beczki pełne życiodajnego płynu. Inni nieśli wiadra, jeszcze inni kubki, a wielu niosło wodę w kieliszkach i zwykłych naparstkach. Po przekroczeniu zamkowej bramy każdy wylewał zawartość swojego naczynia do wielkiego zbiornika, stawiał je pod numerem i wchodził na ucztę. Przy suto zastawionym stole i pośród radosnych tańców czas szybko mijał. Kiedy na zamkowym zegarze wybiła północ, pan pożegnał gości dziękując wszystkim za przybycie. Uczta i bal dobiegły końca.

Pośród wychodzących można było usłyszeć wiele słów radości i wdzięczności dla solenizanta za wspaniałe przyjęcie. Byli jednak i tacy, a nigdy ich

nie brakuje, którzy nie tylko przynieśli najmniejsze naczynia z wodą, ale znowu narzekali: "Przecież obiecał nam jeszcze jakąś niespodziankę". Każdy kierował się do wyjścia, a potem udawał się po odbiór swojego naczynia, w którym przyniósł wodę na zamek. Wkrótce pod zamkowym murem, gdzie zostały one pozostawione, można było usłyszeć radosne okrzyki, smutne jęki i przeraźliwe przekleństwa. Otóż w czasie trwania przyjęcia pan kazał napełnić po brzegi złotymi monetami każde z przyniesionych przez poddanych naczyń...

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 26 -

W powieści Fiodora Dostojewskiego zatytułowanej Idiota, autor opisuje pewną sytuację i związaną z nią rozmowę pomiędzy Rogożynem a księdzem: "Nad drzwiami do sąsiedniego pokoju wisiał jeden obraz, dość dziwny ze względu na format, mający dwa i pół arszyna długości i nie więcej niż sześć cali szerokości. Obraz przedstawiał Zbawiciela, dopiero zdjętego z krzyża. «Na ten obraz lubię popatrzeć» - mruknął po chwili milczenia Rogożyn. «Na ten obraz!» - zawołał nagle książę pod wpływem nowej myśli na ten obraz!? Ależ od tego obrazu niejeden może utracić wiarę!"

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 27 -

Jest rok 1943 - grudniowa, mroźna noc. "Zbliża się godzina dwudziesta druga. Nagle w górę uniosła się wystrzelona rakieta. Chwila ciszy i nad ukraińskimi chutorami Borowego i Karpiłówki niebo pojaśniało. Od południowej strony Borowskich Budek i Dołbani dolatywały przeraźliwe okrzyki: «Pizać Lachiw!» Nie było już żadnej wątpliwości: Bulbowskie sotnie kroczyły ku trzem osamotnionym polskim wioskom. Płonęły zabudowania Dołbani i przylegające do ukraińskich chutorów pierwsze zagrody Borowskich Budek. Kilkanaście minut później paliły się już domy w Okopach. (...) obudzeni przez dyżurnych ludzie, tak jak stali, w bieliźnie, często boso, uciekali po śniegu do pobliskiego lasu. (...) Ze wszystkich stron dobiegał lament, krzyk przestraszonych dzieci i ryk oszalałego bydła. (...) Około północy kilkunastu ukraińskich zbirów wtargnęło do okopowskiego kościoła. W świetle pochodni ujrzeli na stopniach ołtarza osobę w sutannie. Pozostali. Przecież przyjeżdżał jako lekarz do ukraińskich wsi. Nie zwracając uwagi na błagalny wzrok leżącego, nie bacząc na osobę kapłana i jego zasługi w leczeniu ich pobratymców, wywlekli pobitego z kościoła, pozostawiając na ołtarzu i podłodze, jako dowód swojej ohydnej zbrodni, oderwane od sutanny guziki i księżowską koloratkę. Skatowanego, pokrwawionego związali brudnymi sznurami i załadowali na furmankę. Ks. Włodarczyk błagał - tylko: «Nie palcie kościoła!» (...).

Los księdza Ludwika Włodarczyka został przesądzony. Bulbowscy wiedzieli, kogo mają w ręku. (...) Widząc jego nieprzeciętne umiejętności, przywódcy zlecili mu wykonywanie wszelkich obowiązków lekarskich. Po kilkakrotnym namawianiu księdza do pozostania w ich szeregach w charakterze lekarza i otrzymaniu odmownej odpowiedzi, postanowili przystąpić do ostatecznego rozprawienia się z nim. (...) Po wywiezieniu księdza samochodem z Karpiłówki do uroczyska Pałki, (...) rozebranego do naga poddano nieludzkim torturom. Kłucie bagnetami i igłami, przypiekanie zbolałych nóg rozpalonym żelazem nie odnosiło pożądanego skutku. Kapłan wciąż jeszcze żył. Rozwścieczeni oprawcy przystąpili do bardziej bestialskich tortur. Widząc swą niechybną śmierć, męczennik poprosił o pozwolenie odmówienia modlitwy. Zezwolili wspaniałomyślnie. Uklęknąwszy na mchu, kapłan długo się modlił. Po zakończeniu powiedział: «Jestem gotów». Dwanaście ubranych w czerwone spódnice ukraińskich dziewcząt położyło księdza na ziemi i przywiązało do leżącej kłody drzewa. Następnie z zimną krwi poczęły przecinanie jego ciała piłą. Przerżnięto do połowy, dającego jeszcze oznaki życia, postawiły na nogi i przywiązały do rosnącego drzewa, by z kolei z odległości kilkunastu metrów otworzyć do niego karabinowy ogień. Ks. Ludwik Włodarczyk był martwy.

Po wykopaniu dołu i wrzuceniu do niego zwłok, zbrodniarze przykryli brudnym workiem z sieczką głowę swej ofiary. Na przysypany piaskiem grób nałożyli darń i kilka urwanych gałęzi. W takich to okolicznościach pierwszy i ostatni proboszcz okopowskiej parafii, misjonarz oblat ks. Ludwik Włodarczyk, zakończył swe poświęcone Bogu i Kościołowi młode, trzydziestopięcioletnie życie" (Bronisław Janik, Niezwykły świadek wiary na Wołyniu 1939 - 1943. Ludwik Włodarczyk OMI, 1993, s. 207-210).

Nie muszę już dzisiaj umierać w taki sposób, aby dać świadectwo wiary. Nawet nie wiem, czy byłoby mnie stać na takie męczeństwo, ale wiem, że ofiarować mogę wszystko przez miłość, przez całkowite zaufanie i zawierzenie, przez pójście za Panem i dla Pana do końca.

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 28 -

Opowiadają, że pewien człowiek po całodziennej pracy wyszedł na spacer. Obok bramy, która prowadziła do pięknej wilii, spotkał chodzącego tam, i z powrotem strażnika. Zapytał go: "Dla kogo pan tak chodzi?" Ten z kolei odpowiedział mu także pytaniem: "A pan dla kogo chodzi?"

Dla kogo chodzę w moim życiu? Chrystus Pan nie ogranicza mojej wolności, nie niszczy radości życia, nie wiąże człowieka ciężarami, których ten nie byłby w stanie unieść. On nie nazywa nas sługami, ale przyjaciółmi, bo objawił nam wszystko, co otrzymał. I prawdziwie wolny i naprawdę szczęśliwy jest tylko ten człowiek, który na tę szczególną przyjaźń Bożą odpowiada miłując tak Boga, jak i swego bliźniego.

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 29 -

W Centrum Misjonarek Miłości w Kalkucie, na półpiętrze domu, widnieją takie oto słowa wypisane kredą na tablicy: "Głodny miłości patrzy na ciebie. Spragniony dobroci żebrze u ciebie. Odarty ze wsparcia w tobie ma nadzieję. Dawaj aż do bólu. Podpisane: Matka".

Jeżeli człowiek odrzuca tę miłość Boga Przyjaciela, jego życie staje się smutne i pogmatwane. Bo jeśli nie chce, aby Jezus był Panem jego życia, to znaczy, że nie chce przyjąć Jego zasad życia.

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 30 -

Jeden z misjonarzy, który przez wiele lat pracował na Cejlonie, opowiedział o wydarzeniu które głęboko zapadło w jego pamięci. Pewnego dnia około południa do misji przybiegł zdyszany katecheta z jednej z chrześcijańskich wspólnot. Chrześcijanie ci żyli w wiosce oddalonej o kilka dobrych kilometrów od misji. Katecheta przybył do ojca misjonarza prosząc, aby ten natychmiast udał się z nim do ciężko chorego i umierającego chrześcijanina, proszącego o kapłana. Ten, nie zastanawiając się długo, zabrał Przenajświętszy Sakrament i oleje, i udał się w drogę prowadzony przez katechetę. Po drodze nikogo nie spotykali. Była to bowiem najgorętsza godzina dnia, a ludzie chowali się w cieniu swych domostw przed żarem słońca lejącym się wprost z nieba. Nikt rozsądny, a na pewno żaden z tubylców, nie wyruszyłby o tej porze w drogę. Misjonarz i katecheta nie mieli jednak wyboru.

Na kilka chwil odpoczynku zatrzymali się w wiosce, w której nie było jeszcze chrześcijan, ale święte prawo gościnności nakazywało tym ludziom przyjąć każdego. Misjonarz wzbudził powszechną ciekawość mieszkańców osady. Najbardziej ich interesowało, dokąd zmierza o takiej porze. Ten wytłumaczył im, że niesie Boga chrześcijan do jednego z chorych i umierających braci. Po krótkim wytchnieniu ruszyli dalej. Dotarli do wioski na czas. Chory wyspowiadał się i przyjął sakramenty, a ojciec misjonarz powrócił do misji. W dwa dni później do drzwi tejże misji zapukali niespodziewani goście. Była to delegacja z wioski, w której zatrzymał się misjonarz i katecheta w drodze do chorego. Na jej czele stał sam szef wioski. Przyszli z równie niespodziewaną prośbą. Chcieli, aby i do nich przybył ten misjonarz i przyniósł im swojego Boga i swoją wiarę, bo musi to być Bóg bardzo dobry, jeżeli idzie do swoich chorych i umierających dzieci. I musi to być bardzo silna wiara, jeżeli każe ona bardziej zważać na chorego brata niż na niebezpieczny upał. W kilka miesięcy później cała wioska przyjęła chrzest.

Dobry to musi być Bóg, skoro idzie On do swoich chorych i umierających dzieci, i silna musi być wiara w tego Boga, jeżeli dobro drugiego człowieka domaga się zaryzykowania zdrowia i życia. Ileż głębokiej i przepięknej w swej prostocie prawdy kryło się w rozumieniu tych ludzi - pogan!

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 31 -

W sobotnie przedpołudnie we Frankfurcie pewien człowiek szedł na zakupy. Przed nim kroczył Hindus. Nagle pochylił się i podniósł coś z chodnika, a z teczki wyciągnął śnieżnobiałą chusteczkę. W ręce trzymał nadgryzioną i zabrudzoną kromkę chleba. I kiedy owijał chusteczką podniesioną kromkę, powiedział: "W mojej ojczyźnie chleb jest święty". Pewien zaś znany angielski dziennikarz przeprowadził wiele mówiący nam wszystkim eksperyment. Kupił kilogramowy bochenek chleba i stanął z nim na ruchliwych skrzyżowaniach wielkich miast świata. Ofiarował ten bochenek chleba przechodniom za jedną godzinę pracy. I co osiągnął? W niemieckim Hamburgu został wyśmiany. W amerykańskim Nowym Jorku zabrała go policja. W Afrykańskiej stolicy Nigerii wiele osób chciało pracować nawet trzy godziny, aby zdobyć ten chleb, a w indyjskim Delhi bardzo szybko zgromadziło się wokół dziennikarza setki osób, którzy byli gotowi pracować cały dzień. Bo chleb się szanuje, gdyż jest nade wszystko drogocennym darem, zdobywanym w pocie czoła. Kiedy zaczyna chleba brakować - ludziom zaczyna dziać się bardzo źle.

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 32 - 

Jeden z misjonarzy, który przez wiele lat pracował na Cejlonie, szedł w skwarze cejlońskiego słońca, aby zanieść dobrego Boga choremu chrześcijaninowi, po wielu latach pracy na misjach powrócił do katolickiej Polski: schorowany, zmęczony bagażem przeżytych już lat. Któregoś roku przełożony domu wysłał go na wakacyjne zastępstwo do jednej z niewielkich parafii. Tego dnia, około południa, letnie słońce bardzo grzało, a tu przyszło wezwanie do chorego. I tak jak wtedy na Cejlonie, misjonarz ubrał się szybko, wziął Pana Jezusa i udał się w drogę. Czarna sutanna i wiek powodowały, że droga była bardzo męcząca. Niedaleko, w cieniu drzewa, koło budki z piwem, kilku mężczyzn gasiło pragnienie złocistym napojem. Widząc idącego księdza, jeden z nich powiedział: "Ciekawe, ile mu zapłacili, że tak się męczy?" Tylko, że to już nie byli poganie z cejlońskiej wioski.

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 33 -

Kilka lal temu w jednej z wielkich parafii wielkomiejskich odbywała się I Komunia święta. Majowe słońce ogrzewało dzieci, rodziców i gości przygotowujących się do wejścia do kościoła. Brakowało jeszcze jednej dziewczynki. Przybiegła w ostatniej chwili. Była sama, a jej twarz wyrażała jakiś dziwny niepokój. Proboszcz, który przygotowywał dzieci do tej uroczystości, zapytał o rodziców i chrzestnych. I wtedy dziecko rozpłakało się... Chrzestni przyjechali już w sobotę rano, ale alkoholowe powitanie trwało prawie do wczesnych godzin rannych następnego dnia. Dziewczynka sama wstała, ubrała się jak potrafiła najlepiej, zabrała książeczkę i świecę, i poszła do kościoła. W domu wszyscy spali, czemu trudno się dziwić. Ksiądz Proboszcz znalazł dla dziecka zastępczych rodziców, aby jej towarzyszyli w tej uroczystej chwili życia...

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 34 -

24 kwietnia 1994 roku Jan Paweł II ogłosił błogosławioną włoską lekarkę, żonę i matkę - Joannę Molla. Gdyby żyła, miałaby dzisiaj 77 lat. Nazwano j "patronką kobiecej codzienności". Była, jak wspomina jej mąż Pietro, "kobietą wspaniałą, ale całkowicie normalną. Była piękna, inteligentna, dobra, często się śmiała. Była kobietą nowoczesną i elegancką. Prowadziła samochód. Kochała góry i dobrze jeździła na nartach. Kochała kwiaty i muzykę. Lubiła podróżować. Była kobiet, jak wiele innych, ale miała jeszcze coś więcej: wielką religijność i bezdyskusyjną wiarę w Opatrzność, której nigdy nie utraciła, nawet w ostatnich miesiącach życia".

Ofiarowała swoje piękne życie, aby uratować i urodzić dziecko. Koledzy lekarze apelowali do jej rozsądku i medycznej wiedzy: decyzja o urodzeniu dziecka jest prawie równoznaczna z decyzją o śmierci... A wszystko zaczęło się latem 1962 roku, kiedy to Joanna i Pietro oczekiwali kolejnego dziecka. W drugim miesiącu ciąży okazało się, że u matki pojawił się nowotwór. Jako lekarz doskonale rozumiała swoją sytuację. Przed operacją chirurg pytał, jakiego wyboru ma w razie konieczności dokonać: ratować ją czy dziecko? Bez wahania odpowiedziała: "Najpierw ratujemy dziecko! O mnie proszę się nie martwić!" Interwencja chirurgiczna udała się i Joanna powróciła do domu, męża, dzieci i do swojej pracy. Dziecko, dziewczynka Joanna Emanuela, podobna do matki (dziś jak matka, jest lekarką; przeżywała uroczystość ogłoszenia błogosławioną swojej matki na placu św. Piotra), przyszła na świat w Wielką Sobotę 1962 roku. Błogosławiona Joanna Molla odeszła do Pana kilka dni później, 28 kwietnia, nie mając jeszcze 40 lat.

W homilii w czasie Mszy św. beatyfikacyjnej, Jan Paweł II powiedział: "Umiała ofiarować w darze: swe życie, aby żyć mogła istota, którą nosiła w swym łonie, i która dzisiaj jest tutaj z nami!"

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 35 -

"Uświęć, Panie, te dary mocą Ducha Świętego". Uświęć, Panie, mnie samego, abym też stał się darem. Abym nie był jak to ziarno pszenicy, co "ukryło się w stodole. Nie chciało, aby je zasiać. Nie chciało umrzeć. Nie chciało się poświęcić. Chciało uratować swoje życie. Nie chciało być chlebem. Nie pojawiło się na stole. Nie zostało pobłogosławione ani podzielone. Nie dało życia. Nie podarowało radości. Pewnego dnia przyszedł rolnik. Raz z kurzem ze stodoły wymiótł również i ziarno" (Zbigniew Trzaskowski, Pierwsza Komunia święta, Kielce 1994)

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 36 -

"Gość Niedzielny" (1993, 44) donosił: "Przy okazji spotkania Najwyższego Rabina Jerozolimy, Israela Meira Laua, z papieżem Janem Pawłem II, świat usłyszał z ust żydowskiego dostojnika przejmując, a nieznaną dotychczas szerszemu ogółowi historię.

Było kiedyś małżeństwo żydowskie - opowiada Meir Lau - które pochodziło z Polski. W czasie wojny oboje musieli opuścić swoje rodzinne miasto i zostali przewiezieni do obozu koncentracyjnego. Była to ich ostatnia droga. Mieli jednak dziecko, które - na szczęście - zdążyli ocalić, przekazując je chrześcijańskim małżonkom z Krakowa. Nazwisko tej rodziny brzmiało: Jakowiczowie. Pani Jakowiczowa - kontynuuje swą opowieść rabin - pokochała przybrane dziecko i od razu, gdy tylko dowiedziała się o śmierci jego rodziców w Oświęcimiu, postanowiła je adoptować. Spytała księdza, czy nie ochrzciłby ośmioletniego chłopca. Młody ksiądz, już wtedy mający opinię mądrego i szlachetnego człowieka, poprosił, aby opowiedziała mu w skrócie historię dziecka. Kiedy zorientował się, że pochodzi ono z żydowskiej rodziny, zapytał z kolei pani Jakowiczową, czy zna ostatni wolę rodziców. "Tak - odparła kobieta cytując dalej słowa matki dziecka. - Jeśli nie wrócimy przypomnijcie mu, że jest Żydem i musi zrobić wszystko, by wrócić do Izraela" - "W takim razie - odpowiedział ksiądz - nie mogę dziecka ochrzcić. Muszę uszanować wolę rodziców".

Tym małym żydowskim chłopcem byłem ja - kończy swoją opowieść rabin Lau. - A młody polski ksiądz nazywał się Karol Wojtyła".

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 37 -

Jest takie opowiadanie, w którym głównymi bohaterami są rybak i złota rybka. Zaplątała się ona w sieci. Za uwolnienie obiecała spełnić każde życzenie rybaka pod warunkiem, że jego sąsiadowi to życzenie spełni się podwójnie. Na pytanie, jakie jest zatem jego pierwsze życzenie - odpowiedział: "Chcę stracić jedno oko!"

Największy niepokój rodzi się jednak z braku przebaczenia.

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 38 -

Stacja Reptowo, poniedziałek, 5 maja 1997 roku, godzina 12.25. Katastrofa pociągu pospiesznego "Barbakan" relacji Świnoujście - Kraków. - Trwa akcja ratunkowa. Ze zmiażdżonych wagonów, które odpięły się od składu i pojechały innym torem najeżdżając z całą siłą na stojący tam skład towarowy, wyciągani są ranni i zabici. Z jednego z wagonów klasy pierwszej ratownicy wynoszą kobietę. Jest w szoku i ciągle krzyczy: "Co mam zrobić z bagażami tej pani, która ze mną podróżowała? Poszła do Warsu. Jechała do córki, bo w końcu się pogodziły!"

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 39 - 

Zapytano młodego człowieka o jego życiowe plany: "Najpierw chciałbym skończyć szkołę średnią, uzyskać maturę i dostać się na studia prawnicze" I co potem? - "Potem chciałbym z dobrymi wynikami ukończyć te studia, dostać dobrą pracę i założyć prywatną kancelarię adwokacką." - "I co potem?" "Potem chciałbym mieć wielu klientów, zyskać uznanie i renomę" - "I co potem?" - "Potem chciałbym wybudować piękny dom, ożenić się, mieć rodzinę i cieszyć się materialnym powodzeniem."- "I co potem?" - "Potem przyjdzie czas przejścia na emeryturę i zasłużony wypoczynek. Chciałbym mieć dostatnią i naprawdę pogodną jesień swojego życia u boku kochanej żony, dzieci i wnuków." - "I co potem?" - "Potem, no cóż, trzeba będzie odejść z tego świata. Chciałbym, aby mnie dobrze wspominano". - "I co potem?!..."

Na to ostatnie pytanie nie było już odpowiedzi. To jest pytanie skierowane również do mnie, do każdego z nas: "I co potem, kiedy już swoje dni na ziemi przeżyjesz?" Co potem, kiedy usłyszysz głos: "Twój czas się skończył. Zejdź z platformy twojego życia!"

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 40 -

Wydarzenie to miało miejsce w czasie jednej z kampanii prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Ówczesny kandydat, a późniejszy prezydent, Ronald Reagan, uczestnicząc w konferencji wyborczej w wielkim mieście, otrzymał niecodzienne zaproszenie. O spotkanie prosiły dzieci ze szkoły dla niewidomych. Pomimo wielu poważniejszych zaproszeń od znaczących osobistości tego miasta, wypełniających prawie całkowicie czas przyszłego prezydenta, ten zgodził się chętnie na spotkanie z dziećmi. Postawił jednakże jeden warunek: żadnej prasy, żadnych dziennikarskich aparatów fotograficznych, żadnych kamer. Spotkanie to nie miało służyć jego kampanii. O jego przebiegu wiemy z relacji kilku członków ochrony Reagana.

Usiadł przed dziećmi, które zaczęły mu stawiać różne pytania. W pewnym momencie jedna z dziewczynek zapytała, czy może podejść i dotknąć twarzy swojego przyszłego prezydenta, bo chciałaby sobie wyobrazić, jak on wygląda. Ludzie niewidomi "widzą" przez dotyk. Reagan nieco zaskoczony, oczywiście zgodził się. Na reakcję niewidomych dzieci nie trzeba było długo czekać. Wkrótce już wszystkie stały obok niego i dotykały palcami jego twarzy, aby sobie namalować w wyobraźni obraz przyszłego prezydenta.

O. Kazimierz Zdziebko OMI - POŚLĘ WAM DUCHA POCIESZYCIELA-ON WAS WSZYSTKIEGO NAUCZY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 41 -

Stąd trzeba nieraz napiętnować krzywdę społeczną, samowolę, bronić godności każdego człowieka, wolności jego przekonań. W swoim czasie tak rozumiał swą służbę prawdzie biskup krakowski św. Stanisław ze Szczepanowa. Tak też rozumiał swe posłannictwo świetlanej pamięci ks. Prymas Stefan Wyszyński, którego 4 rocznicę śmierci będziemy obchodzili w najbliższy wtorek. Otwarty na światło Ducha Świętego umiał wskazać granicę między prawdą a fałszem, wypowiadać słowo prawdy wobec ludzi zniewolonych strachem lub kierujących się samowolą. Umiał w imieniu Kościoła zdecydowanie powiedzieć: "nie możemy", choć za to wypadło mu pójść na lata więziennego odosobnienia. W tym duchu rozumiał też służbę kapłańską ks. Jerzy Popiełuszko. W homilii na jego pogrzebie w dniu 3 listopada ub. r. ks. kard. Józef Glemp, Prymas Polski, powiedział: "Żegnamy Księdza Jerzego Popiełuszkę w naszych szeregach robotniczych, a więc w tej warstwie społecznej, do której Ksiądz Jerzy w sposób szczególny adresował ciepło swego duszpasterskiego serca. W chwilach napięć odwracał od robotników nienawiść, mówił o miłości, o prawdzie, o sprawiedliwości, o sumieniu". (Tygodnik Powszechny, nr 46, 1984).

Ks. Wiesław Walk - UROCZYSTOŚĆ ZESŁANIA DUCHA ŚWIĘTEGO Współczesna Ambona - Kielce 1985 Rok XIII Nr 2

- 42 -

Zaraz na początku swego pontyfikatu, 1979 r. Ojciec św. udzielił w kaplicy paulińskiej na Watykanie ślubu 22-letniej ekspedientce, córce robotnika oczyszczania miasta 24-letniemu elektrykowi. Przy tej okazji wygłosił przemówienie złożył nowożeńcom w darze Pismo św. oraz Różańce. Przez to Ojciec św. chciał zaakcentować, że małżeństwo i rodzina chrześcijańska posiadają w sobie wielką godność, niezależnie od pochodzenia, wykształcenia czy zamożności małżonków.

Ks. Wiesław Walk - UROCZYSTOŚĆ ZESŁANIA DUCHA ŚWIĘTEGO Współczesna Ambona - Kielce 1985 Rok XIII Nr 2

- 43 -

Kilka lat temu ukazała się książka pt. "Ty, ja i Jezus". Autorem książki jest Cliff Richard - piosenkarz, który w latach szcześćdziesiątych należał do grona super-gwiazd rock-and-roll`a. Jego imię skandowano na całym świecie, a piosenki w jego wykonaniu stawały się szlagierami. I właśnie ten człowiek, otoczony sławą i bogactwem, mający "wszystko w nadmiarze", przeżywa wielką duchową przemianę. Zmienia styl życia, zwraca się ku Chrystusowi, staje się Jego świadkiem jako artysta - piosenkarz. Książka zawiera jego duchowe przeżycia. Pisze on, że jego nawrócenie jest owocem działania Ducha Św. Sam przyznaje, że do końca nie potrafi zgłębić istoty Ducha Św. Nie może Go dotknąć ani zobaczyć, ale wie, że On działa. Czasami działa w sposób niezwykły i daje specjalne dary uzdrowienia i mówienia obcymi językami. Czasami działa dyskretnie, ale równie gruntownie. Pisze: "Jeśli jesteś chrześcijaninem, bądź spokojny - Bóg obdarzył już cię swoim Duchem. Musisz tylko uznać Jego obecność, nauczyć się Go słuchać i dać Mu możliwość swobodnego działania." Przykład ten, to tylko jedna z wielu cudownych, niezwykłych przemian i nawróceń, które są wpisane w dwutysiącletnią historię chrześcijaństwa. Wszystkie te przemiany to przede wszystkim skutek obecności i działania Ducha Św. Jaką rolę spełnia Duch Św. w naszym życiu? Czy jest nam potrzebny?

Ks. Jan Marczewski - PRZYJDŹ DUCHU ŚWIĘTY Współczesna Ambona - Kielce 1992 Rok XX Nr 2

- 44 -

Pewna chińska legenda opowiada o wdowie, której umarł syn. Zrozpaczona kobieta zwróciła się do świątobliwego starca, prosząc o pomoc i pociechę. Starzec kazał jej znaleźć dom, którego mieszkańcy nigdy nie zaznali nieszczęścia i przynieść zeń ziarenko gorczycy. Owo ziarenko miało być cudownym lekarstwem na smutek. Kobieta udała się na poszukiwanie. Ale już w pierwszym domu usłyszała o tylu i tak wielkich nieszczęściach, że pozostała w nim jakiś czas, aby pocieszyć jego mieszkańców. Kobieta przez całe lata szukała domu bez bólu i cierpienia, ale wszędzie napotykała ludzkie strapienia i pociechą próbowała im zaradzić. Czyniąc to, zapomniała nie tylko o uzdrawiającym ziarenku, lecz również o swojej rozpaczy.

Ciemne okulary (kaznodzieja je pokazuje) sprawiają, że widzimy świat bardzo szaro, w ciemnych kolorach. Tak patrzyła na świat kobieta z legendy oraz apostołowie po śmierci Pana Jezusa. Ucieszyli się, gdy Go ujrzeli zmartwychwstałego. Bali się jednak, wątpili, ale nieustannie razem się modlili. Nadszedł pięćdziesiąty dzień po Zmartwychwstaniu: Duch Święty napełnił ich mocą, "zdjął ciemne okulary". Apostołowie zaczęli zdobywać świat dla Chrystusa. Zapominali o sobie.

Ks. Roman Froń - "PRZYBĄDŹ, DUCHU ŚWIĘTY, ZEŚLIJ Z NIEBA WZIĘTY ŚWIATŁA TWEGO STRUMIEŃ" Współczesna Ambona 1998

- 45 -

Dwaj alpiniści, przedzierając się przez śnieżną burzę, dostrzegli leżącego na zboczu człowieka. Jeden poszedł dalej, uważając, że nie jest zobowiązany do niesienia pomocy, jeśli sam może przy tym zginąć. Drugi zszedł na dół, wziął poszkodowanego na plecy i zaczął się z tym ciężarem wspinać do góry. Ten wysiłek rozgrzał go. Ciepło jego ciała udzieliło się także skostniałemu z zimna człowiekowi. Po drodze minęli zwłoki pierwszego alpinisty, który ze zmęczenia ułożył się w śniegu i zamarzł. Alpinista zrozumiał wówczas, że ratując bliźniego, uratował siebie.

Ks. Roman Froń - "PRZYBĄDŹ, DUCHU ŚWIĘTY, ZEŚLIJ Z NIEBA WZIĘTY ŚWIATŁA TWEGO STRUMIEŃ" Współczesna Ambona 1998

- 46 -

Niezwykłe zdarzenie z życia człowieka, którego do dziś oszukuje Ks.Biskup Stanisław Dziwisz - osobisty sekretarz papieża. "Dwadzieścia lat temu przechodził obrzeżami placu Świętego Piotra w Rzymie młody człowiek, narkoman. Trafił akurat na inaugurację pontyfikatu nowego Papieża. Usłyszał słowa pierwszej homilii Jana Pawła II "Otwórzcie drzwi Chrystusowi". Słowa te tak wstrząsnęły tym młodym człowiekiem, że w cudowny sposób przeżył nawrócenie. Po pewnym czasie zrozumiał potrzebę ewangelizowania, odkrył w sobie powołania i został księdzem.

Ks. Andrzej Gajewski NASZ POCIESZYCIEL w WIERZĘ W BOGA OJCA - Materiały Homiletyczne Rok A - Pod red. Ks. dr Stanisław Sojka Tarnów 1999

- 47 -

Carlo Carretto w książce pt. "Bóg naszym Ojcem", napisał takie słowa: "Gdy rozmyślam nad tym, co się dzieje na świecie, w Kościele, który jest jego sumieniem, i we mnie, rejestrującym impulsy z obu tych ośrodków, mam niekiedy wrażenie, że dostaliśmy się w samo oko cyklonu. Wieje wiatr, do którego niewielu z nas przywykło, a ziemia, dotychczasowy symbol trwałości, w obliczu tylu niepokojów, wyczerpania się energii i postępującego zanieczyszczenia wydaje się niezdolna, aby nas pomieścić, wykarmić. Nawet sam Kościół - to miasto na górze, deska ratunku, wieża nie do zdobycia, najpewniejsza przystań - wprost boi się przekazać nam to poczucie pewności, do którego dotychczas byliśmy przyzwyczajeni i które przecież napawało zawsze otuchą i ufnością tego, kto nie miał zamiaru brać na siebie odpowiedzialności. Dzisiaj strach zakrada się do naszych miast. Dzisiaj strach zakrada się nawet do Kościoła.

To, że miasto żyje w strachu, wcale mnie nie dziwi, gdy tak nagminnie szerzy się przestępczość oraz zuchwałość terrorystów. Ale mnie najbardziej boli strach, który zakrada się do Kościoła, gdyż jest on smutnym znakiem braku naszej wiary w zmartwychwstałego Chrystusa, w Chrystusa, Króla historii. Ten posoborowy Kościół, ten nasz Kościół współczesny, ryzykuje, że przejdzie do historii jako Kościół ogarnięty strachem. Dziwi to tym bardziej, że nie ma on żadnego powodu, by się lękać".

To poczucie lęku i zagrożenia, które przeżywa pojedynczy człowiek, ale także całe społeczności, również Kościół - bo przecież my tworzymy Kościół - rodzi się z braku autentycznej wiary, zawierzenia działaniu Ducha Świętego. A On przynosi pokój. On, jak pisze Mieczysław Bednarz, "daje tym jałowym przestworzom moc życia (...) Ten Duch wprowadza ład w chaos, ożywia to, co było martwe, pobudza do działania to, co było bierne, wprowadza nowe formy z bezkształtnej masy. Kiedy wionie, niesie z sobą nasiona życia; po jego przejściu kołyszą się kwitnące drzewa, śpiewają ptaki, w wodach kłębi się życie. Odnowione jest oblicze ziemi..."

Ks. Janusz Kręczek Pokój - darem Ducha  Świętego w Materiały Homiletyczne Cykl C Z GWIAZDĄ EWANGELIZACJI W TRZECIE TYSIĄCLECIA - Tarnów 2000/2001

- 48 - 

Prymas Polski Stefan kardynał Wyszyński, którego szczególnie w tym roku wspominamy, mówił w jednym ze swych przemówień: "Musimy pamiętać, że pokój nie rodzi się gdzieś w przestworzach, ale w naszych duszach, w umyśle, woli i sercu ludzkim! Pokój rodzi się w rodzinach i we współżyciu domowym. Dlatego też, jeśli pragnie się pokoju, pierwszym obowiązkiem jest dać prawdziwy pokój Boży człowiekowi. Trzeba dać pokój jego umysłowi, woli, sercu, jego tęsknocie za prawdą i pragnieniu wolności. Trzeba dać pokój rodzinom i współżyciu społecznemu. Dopiero wtedy powstanie pokój w narodzie. A tak ugruntowany w każdej rodzinie narodowej, zrodzi ogólną atmosferę pokoju, gorące pragnienie i powszechną wolę pokoju świata." (S. Wyszyński, Białystok 02.05.1963)

Ks. Janusz Kręczek Pokój - darem Ducha  Świętego w Materiały Homiletyczne Cykl C Z GWIAZDĄ EWANGELIZACJI W TRZECIE TYSIĄCLECIA - Tarnów 2000/2001

- 49 -

Tego właśnie pragnął i nadal pragnie Ojciec Święty Jan Paweł II. Przypomnijmy te słowa: "Pragnę Wam dziś przekazać tego Ducha [...] Więc mówię za Chrystusem samym: «Weźmijcie Ducha Świętego» (J 20,22). I mówię za Apostołem: «ducha nie gaście!» (1 Tes 5,29). I mówię za Apostołem: «Ducha Świętego nie zasmucajcie!» (Ef 4,30). Musicie być mocni, drodzy Bracia i Siostry [...] mocą wiary [...] musicie być mocni mocą nadziei, która przynosi pełną radość życia [...] musicie być mocni mocą miłości, która jest potężniejsza niż śmierć!"

Te słowa Ojca Świętego, podyktowane troską o przyszłość naszą i Kościoła, są dla nas drogowskazem na przyszłość, na dni walki o odnowę duchową i moralną naszego życia osobistego, rodzinnego i społecznego. A tej odnowy mogą dokonać jedynie ludzie pełni mocy i łaski, mądrości i prawdy, miłości, męstwa i pokoju Ducha Świętego.

Ks. Janusz Kręczek Pokój - darem Ducha  Świętego w Materiały Homiletyczne Cykl C Z GWIAZDĄ EWANGELIZACJI W TRZECIE TYSIĄCLECIA - Tarnów 2000/2001

- 50 -  

Znany nasz alpejczyk, Andrzej Bachleda wygrał kiedyś slalom zaliczany do punktacji pucharu świata. Gdy konkurencja się skończyła i mógł sobie doliczyć 10 punktów do zwycięstwa, stała się rzecz dziwna. Oto Andrzej podchodzi do stolika komisji sędziowskiej i zeznaje: - opuściłem jedną bramkę, nie mogę stanąć na podium. Jakże musiał być pełen ducha, by wypowiedzieć prawdę, pozbawiającą go zwycięstwa.

Ks. Ryszka K. Niech zstąpi Duch Twój, BK 3(108) /1982/, s. 171

- 51 - 

W jednym z paryskich kościołów jest duży witraż, przedstawiający Ducha Świętego. Pewnego dnia grupa wyrostków urządziła sobie zabawę, rzucając kamieniami w witraż. Zaalarmowano proboszcza przyłapał ich na gorącym uczynku. Widać jednak nie przestraszyli się bardzo dobrodusznej postaci kapłana, skoro jeden z nich niby tłumacząc się, zażartował: "Chcieliśmy wypuścić Ducha Świętego z kościoła, by nawrócić Paryż”. Nie za bardzo się pomylili. To pierwsze spotkanie z proboszczem stało się początkiem serdecznych kontaktów z kapłanem i drogą, na której spotkali Boga.

Ks. Grzesica J., Weźmijcie Ducha Świętego, BK 3-4(94) /1975/, s. 173

- 52 -

Św. Ludwik IX, król francuski był ochrzczony w zamkowej kaplicy. Koronowany natomiast na króla był we wspaniałej katedrze w Reims. Ponieważ częściej modlił się w kaplicy zamkowej, niż w pięknej katedrze, zapytano go pewnego razu:

- Dlaczego Jego królewska Mość modli się częściej tu w kaplicy, a nie w katedrze, gdzie został koronowany na króla Francji? Św. Ludwik dał wtedy następującą odpowiedź:

- W zamkowej kaplicy przyjąłem chrzest św., a przez to stałem się dzieckiem Boga. W katedrze zostałem ukoronowany, przez co stałem się królem Francji. Godność Synostwa Bożego jest wyższa niż godność królewska. Godność królewską stracę przy śmierci, a jako dziecię Boże pozyskam wieczną szczęśliwość.

  Ks. Śliwański J., Duch Jezusa wprowadza nas w tajemnicę życia Bożego, BK 5/1972/, s.293

- 53 -

 Do śmiertelnie chorego starca w Ugandzie wezwano lekarza. Badając chorego lekarz pyta:

- Ile Pan liczy lat?

- Dwa panie doktorze - odpowiedział spokojnie starzec. Lekarz zaczął się uśmiechać. Chory wyjaśnił:

- Praktycznie liczę sobie 82 lata, ale zacząłem dopiero prawdziwie żyć, gdy przyjąłem sakrament chrztu św.

  Ks. Śliwiński J., Duch Jezusa wprowadza nas w tajemnicę życia Bożego, BK 5/1972/, s. 294

- 54 -

Jeden z bohaterów powieści "Cud ojca Malachiasza" napisanej przez angielskiego autora Bruce Marshalla chciałby dostać fotografię Ducha Świętego. Wówczas, tak mu się wydawało, wiedziałby, kto to jest Duch Święty. Śmieszne pragnienie. Przecież wiadomo, że można sfotografować tylko to, co jest materialne, co ma ciężar, długość, szerokość i wysokość oraz jakiś kolor. A przecież Duch Święty jest duchem, więc jest niematerialny, nie ma trzech wymiarów ani jakiegoś koloru. Nie ma i nie będzie takich aparatów, które mogłyby sfotografować ducha.

Jak więc możemy poznać Ducha Świętego, jeśli nie można Go dotknąć, zobaczyć ani sfotografować? Możemy Go poznać tylko z tego, co mówił o Nim Pan Jezus oraz z Jego działania na ludzi, na nasz rozum, wolę i uczucia. Nawet niektórych rzeczy materialnych nie widzimy, a poznajemy je tylko z działania. Tak na przykład poznajemy elektryczność, siły przyciągania czy magnetyczne.

Ks. S Klimaszewski  MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988

- 55 -

Zrozumiała to dobrze pewna dziewczynka przygotowująca się do bierzmowania. "Gdy matka przed bierzmowaniem upinała jej welon, ona powiedziała: Mamusiu, wydaje mi się, że już Go otrzymałam. Kogo, moja droga? Ducha Świętego. Dlaczego tak ci się wydaje? Bo cały czas mam chęć dobrze czynić innym" (wg Caffarella). Ta dziewczynka, jak i wszystkie dzieci chrześcijańskie, otrzymała Ducha Świętego w zarodku, jakby małe ziarenko, podczas Chrztu świętego. Przez dobre postępowanie, ten zarodek coraz bardziej się w niej rozwijał. A teraz przed bierzmowanie mjej umysł i serce były gotowe, aby w pełni przyjąć Ducha Świętego i Jego dary.

Ks. S Klimaszewski  MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988

- 56 -

Jeden z księży (L. Zenetti) opisuje taką przygodę. Grupa dzieci wyczytała w gazecie o istnieniu "Klubu Dobrych Uczynków". Spodobał im się ten pomysł. Postanowili coś takiego urządzić i w swoim zespole. Znaleźli dużą skrzynkę, podobną do pocztowej. Wymalowali ją pięknie i umieścili na niej napis: "Skrzynka pomocy". Kto miał jakąś potrzebę, mógł wrzucić do niej kartkę z zapotrzebowaniem. Dzieci postanowiły w miarę możności pomóc tym potrzebującym. Pierwszego dnia prawie co godzinę otwierały tę skrzynkę. To było dla nich czymś w rodzaju wspaniałej zabawy. W następnych dniach już trochę rzadziej. A różne zapotrzebowania napływały. Ktoś potrzebował pomocy przy zakupach. Jakiś staruszek prosił o gazety z poprzednich dni, bo miał dużo czasu, a nie miał co czytać itd. Po pięciu tygodniach list z zapotrzebowaniem leżał już niewyjęty dwa dni. Zapał mijał. A po pół roku dzieci w ogóle zapomniały o istnieniu tej skrzynki.

Czy coś podobnego nie dzieje się z waszymi dobrymi postanowieniami, które robicie przy spowiedzi albo na początku roku szkolnego? Duży zapał i gorliwość na początku, a potem powolne zapominanie. Każdy z was z zawstydzeniem mógłby przypomnieć sobie takie wypadki w swoim życiu. Brak wytrwałości, łatwe zapominanie, to cechy wieku dziecięcego, to oznaka braku dojrzałości ludzkiej i chrześcijańskiej. A na pewno chcielibyście, aby było inaczej.

Ks. S Klimaszewski  MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988

 

 



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
PIERWSZA KOMUNIA ŚW, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
ŚW PERPETUA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
ŚW AP PIOTRA i PAWŁA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
ŚW RODZINY, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
PASYJNE, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
W imię Ojca i Syna i Ducha św 1, katecheza, NABOŻEŃSTWA, adoracje
WIELKI PIĄTEK, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
MB BOŻEJ RODZICIELKI, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
ROCZNICA WYBUCH WOJNY, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
MB GROMNICZNEJ, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
MB NIEUSTAJĄCEJ POMOCY, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
MB FATIMSKIEJ, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
CH 03 ZESŁANIE DUCHA ŚW
NIEDZIELA PALMOWA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
TYDZIEŃ MIŁOSIERDZIA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
WIELKA SOBOTA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
TRÓJCY PRZENAJŚWIĘTSZEJ, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
ZAKOŃCZENIE ROKU SZKOLNEGO, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE

więcej podobnych podstron