Swiadectwa część 2, ►CZYTELNIA


Chodziłam z metalem

     Bóg uchronił mnie przed bagnem satanistycznego black i death metalu. Chcę wszystkich przestrzec przed słuchaniem takiej muzy. Metal - w wykonaniu zespołów satanistycznych - niszczy od środka, zabiera chęć do życia, zabija!

     Kiedy poznałam Darka, miałam dwadzieścia lat. Dla niego muzyka była sposobem na życie, była bogiem... Ja - wierząca kontra on - metalowiec. Myślałam, że sobie poradzę.

     Darek od dwunastu lat słuchał takich zespołów, w domu miał ponad dwieście kaset - niemal wszystkie liczące się zespoły tego światka. Nie był satanistą, był tylko namiętnym słuchaczem tej muzyki. Nie potrafił cieszyć się życiem, wszędzie widział zło, winę innych, nienawidził świata, ludzi i siebie. Pisał wiersze - przeczytałam ich ponad trzydzieści - we wszystkich tylko śmierć, groza, trupie czaszki, samobójstwo, a także bluźnier-stwa przepełnione orgiami seksualnymi. Nie potrafił kochać nic i nikogo, mnie też nie - ale zrozumiałam to dopiero później. Nie był złym człowiekiem. Z całą odpowiedzialnością mówię, że to był bardzo dobry chłopak, szukający piękna, ale doszczętnie zniszczony przez złą muzykę - epatującą śmiercią, zniszczeniem i kultem Szatana.

     Myślałam, że uda mi się go zmienić, pokazać mu światełko w tunelu. Starałam się ponad siedem miesięcy, ale on niewiele zrozumiał; nie potrafił uwierzyć w miłość, w dobro, w drugiego człowieka. Co gorsza, zaczął mnie niszczyć - właściwie nie on, lecz zło, które było w nim. Oddaliłam się od Boga, sama zaczęłam wpadać w depresję, bać się ludzi. Całe szczęście, że miał się kto za mnie modlić!

     Dopiero po połowie roku poszłam do spowiedzi, dzięki temu, że we wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym przeżywaliśmy seminarium. Kiedy wróciłam do Jezusa, zaczęłam czuć lęk przed Darkiem, źle się czułam przed spotkaniem z nim. Zdawało mi się, że się kontaktuję z czymś bardzo złym. Boję się wypowiedzieć, ale trzeba to nazwać po imieniu - ten człowiek był opętany przez Złego, przez diabła. On, nie był już sobą. Często mówił o rozdwojeniu swojej osobowości - tej drugiej połówki sam się bał. Przez cały czas, kiedy z nim chodziłam, odczuwałam strach, a po zerwaniu tej znajomości trudno mi było dojść do siebie. Wiem, że to Zły także mnie próbował zniszczyć. Wiem też, że jedyne, co mogło Darkowi pomóc, to egzorcyzmy, ale... jak go do tego przekonać, skoro nawet chrześcijanie nie wierzą w istnienie diabła?! Modlę się za niego i Was również o to proszę.

     Jeszcze raz zwracam się z apelem: muzyka satanistyczna to narzędzie Złego. Kiedy słuchacie takiej muzyki, nawet wtedy, gdy nie rozumiecie tekstu, otwieracie się na Szatana! Czcicie go przez słuchanie czy śpiewanie tekstów mu poświęconych. "Nie można dwóm panom służyć!".

     Nie ma drogi pośredniej: życie albo śmierć; Jezus albo Szatan - wybór należy do Ciebie!

Milka M

0x01 graphic

ks. Aleksander Posacki SJ

Ojciec Aleksander Posacki SJ wskazuje na różne formy obecności kultu Zła we współczesnej kulturze, rozrywce, a nawet nauce. Jego rzetelna, zdyscyplinowana analiza nie budzi wątpliwości, rozświetlając wiele zakamarków mrocznej duszy współczesnego człowieka..

Nie babraj się w dragach!

     Przez prawie 20 lat babrałem się w dragach. Zajmowałem się produkcją, diiowaniem i zdarzyło się coś takiego, że dragi zeżarły mnie, całe moje życie, skasowały absolutnie wszystko, co miałem. Dokładnie wszystko: dom, rodzinę, wszystko, czego się dorobiłem wcześniej - absolutnie wszystko.

     Myślałem, że mam silną wolę, że dragami można się bawić, że mam silny charakter i osobowość. Okazało się, że co do ćpania, to to nie działa w ogóle - to nie są te przebiegi, zupełnie inny mechanizm. Równolegle pracowałem w show-biznesie całe życie - do dzisiaj zresztą pracuję. Spotykałem się z różnymi ludźmi, znanymi z okładek gazet, słyszałem wiele różnych opinii na temat narkotyków - mądrych, mniej mądrych, głupich i bardziej głupich... Chciałem właśnie o tym pogadać, o tych wszystkich rzeczach. Nie chcę mówić nikomu, co ma robić. Każdy w życiu decyzję podejmuje sam, każdy sobie może pytanie takie zadać: dokąd zmierzam? - i sam sobie na nie odpowiedzieć. Ludzie swoimi wyborami kształtują swoją przyszłość - i to jest pewne, że jak sobie narobisz gnoju w życiu, to sam sobie możesz podziękować. Jak będziesz miał fajnie, to generalnie też jest kwestia twoich wyborów jakichś tam, wcześniej.

     W show-biznesie różni ludzie różne rzeczy gadają. Dzisiejsza przykładowo kultura hiphopowa promuje jaranie, sprzedaje to jako coś świetnego - że trzeba to legalizować. Leroy twierdzi, że to w ogóle powinno leżeć w spożywczaku na półce, koło majeranku - i tak by było najlepiej ... Możliwe, ale nigdy tak nie było i nie wiadomo, co by było za parę lat. Widać, co jest w Holandii...

     Ja wiem, że każdy człowiek, który zaczyna jarać albo jara jakiś krótki czas, gada tak samo. Wszyscy twierdzą, że im to nie szkodzi, że mogąprzestać, kiedy chcą, i że generalnie nie oddziałuje to na ich życie. Ale ja poznałem wielu ludzi - z mojej ekipy, z nie mojej ekipy... Przykładowo - miałem kolegę Magika (kojarzycie, o kim mówię: Magik, z Kalibra)... Magik też twierdził, że zioło nie szkodzi, że trzeba je legalizować - i sprzedawał takie treści na płytach, wszędzie. No i co? Miały być święta, miało być fajnie, wszyscy kupowali prezenty, a Magik przypikował sobie przez okno... I tyle Magika widzieli. Jak to jest?

     Takich ludzi jest wielu, ja znam więcej takich osób. Dragi zmieniają życiorysy wszystkim ludziom - wszystkim, którzy ćpają. Ja nie znam człowieka, który by zaczął ćpać, nie znam ludzi, którzy by się zetknęli z dragami, zaczęli wrzucać i by się nie zmienił im życiorys. Wszyscy.

     Takich ludzi naprawdę jest bardzo wielu! Od korzenia koleżanka - Karolina. Ona już w przedszkolu potrafiła czytać. Całą szkołę miała świadectwo z paskiem - najlepsza w szkole. Poszła do liceum - to samo. W drugiej klasie liceum spotkała taką koleżankę, z takim... wystrzelonym ego - w kosmos, która to twierdziła, że wszystko wie najlepiej. Na wszystko miała receptę. I też jej powiedziała, że "dragi nie szkodzą", że "wystarczy mieć trochę silnej woli i trochę rozumu w głowie i da się ćpać bezpiecznie"... I tak se jarały skuna raz w tygodniu, czasami jakąś krechę amfy... Cały czas pełna kontrola. I nagle coś się zaczęło chrzanić w jej organizmie. Poszła do lekarza, ten ją wysłał na badania... I lekarz jej mówi: "Pani przekwitła! Pani jest przekwitnięta! W wieku lat 18 pani przekwitła!". "Co się dzieje?!" - mówi. "Pani nigdy dzieci nie będzie miała!"... Tak zegar biologiczny przyśpieszył u niej - na maksa. Ale tu się okazało, że to nie jest największy problem w jej przypadku! Ona później maturę zdawała. I nie zdała żadnego przedmiotu. Genialne dziecko... Okazało się, że ośrodek pamięci w mózgu se uszkodziła... Trzy razy już podchodziła do matury - i jej nie ma. I totalna zmiana planów życiowych: defekt mózgu. Nie wiadomo, co będzie robić w przyszłości - czy czasem nie będzie na garnku rodziców całe życie...

    Dragi potrafią zmienić życiorys otoczeniu. Potrafią zmienić życie ludziom, którzy są wokół ciebie. Moi kumple kiedyś znaleźli ziemię obiecaną - jeździli do Taszkientu, do Uzbekistanu, bo tam zielsko rośnie na ulicach. Tam to jest chwast, tak jak u nas pokrzywa. I latali radzieckimi liniami za sto dolców - na drugi konieć świata... A tam za 300 dolarów szło się bawić cały rok, bo tam wszystko było tak tanie. Wóda tania, ludzie fajni, zielsko rośnie wszędzie... I siedzieli tam - po pół roku, po rok... I mój kumpel jeden wrócił stamtąd. Półtora roku późnej urodził mu się syn. Syn ma defekt - nie ma dłoni... O, takie ręce - ciach, coś wyrasta takiego dziwnego... Po prostu koszmarny widok! Ten chłopak se na pewno zadaje pytanie codziennie, czemu on, czemu to on nie ma dłoni. Skoro wszyscy mają... Żona tego mojego kumpla jest analitykiem medycznym, robi badania organów, które idą do przeszczepów. Zbadała go, mówi: "Facet, tyś się zdefektował na poziomie DNA! Tyś se kod genetyczny pochrzanił!"... Rozumiecie: jego dzieciak do końca życia będzie chodził z takim... po prostu... I nic za to nie może. Ja nawet nie chcę myśleć, co ten mój kumpel nosi za ciężar teraz - całe życie chodząc ze świadomością, że zaserwował taką przyszłość swojemu dzieciakowi! No po prostu fatalna sprawa! Teraz już nie ma co szukać winnych, nie ma sensu gadać, czyja wina, bo to jest bez sensu, no!... To by tylko pogorszyło sprawę.

    Defekty po dragach często nie wychodzą od razu - czasami wychodzą za 20 lat. Dzisiejsze dragi tak nie zabijają jak heroina, tylko defektują. Delektują leb, mózg, defektują flaki... Ludzie się starcami stają w krótkim czasie... A wyglądają normalnie - wygląda na to, że nic się nie zmieniło...

     W Olsztynie był taki sportowiec, taki chłopak - 17 lat miał czy 18. Lekkoatleta, całe życie trzeźwy jak bąk. Były jakieś zawody, które go tam jakoś kłasyfikowały do zawodów wyższej rangi. I pojawił się jakiś kolega, który mówi: "Wciągaj krechę, stary, to przelecisz to jak odrzutowiec!". On wciągnął krechę i przeleciał... ale do połowy. Nie wiedział, że ma wadę serca. Sport tego nie wykazywał. A amfa go zabiła - jedna mała krecha... Nigdy nie był ćpunem. Cóż za niefart!...

     W Tomaszowie dwie dziewczyny na przykład. Też dobre uczennice. Ktoś im sprzedał info, że po amfie człowiek się może lepiej uczyć. Kupiły se wora, wciągnęły po kresce... Jedna sobie zdefektowała serducho i zmarła tego samego dnia. Druga zdefektowała se łeb: do dzisiaj leży, patrzy w sufit, od paru lat już... Jest całkowicie sparaliżowana. Nigdy nie były ćpunkami... Nigdy nie wiesz, co w tym worze jest, co kupujesz...

     Takich ludzi jest mnóstwo, tylko oni już często nie mają możliwości, żeby mówić, że robić pewnych rzeczy się nie opłaca, że za duży stopień ryzyka, żeby pewne rzeczy robić. I tutaj silna wola ani silna osobowość nie mają nic wspólnego z tym! Z narkotykami jest tak, że one się nie wydalają w 100% z organizmu. Dlatego często defektują po czasie. THC przykładowo wiąże się z tłuszczem, który jest wszędzie, w całym organizmie. Montuje się w osłonkach mielinowych w mózgu i kumuluje się tam; jest tego coraz więcej. I dlatego ludzie często jak ćpają, jak jarają, to mają zmiany postrzegania rzeczywistości i innymi kategoriami zaczynają myśleć. Inaczej świat widzą. Inna logika się włącza.

     W Łodzi było młode małżeństwo, mieli małe dziecko, takie 4-5-tygodniowe. Poszli na techno party, nawrzucali się kwasów, ekstaz... Przyszli do chaty - do piekarnika coś wrzucili, zjedli... Rano się budzą - okazało się, że własne dziecko wmłócili... I co? I to się nie chce wierzyć w taką bajkę, bo to brzmi jak... jak dowcip, nie? Jak bajka. Ale to było! To było dwa lata temu w Łodzi... Siedzą w pierdlu. Wiecie, co mają we łbie codziennie, jak idą na obiad?... Ja bym nie umiał żyć z takim obciążeniem, przypuszczam, że bym se w łeb strzelił. Nie umiałbym z czymś takim żyć... Nawet nie wiedzieli, kompletnie nie rozróżniali... Co musiało w ich głowach się pojawić?!... I nie chce się wierzyć w takie historie, a one są - one są wszędzie!...

     Powiem wam historię, o której żeście zapewne słyszeli. W Szczecinie co się działo, jak ojciec przyniósł dzieciaka, 7-miesięcznego, na pogotowie - pobitego?... Słyszeliście o tym? W Wiadomościach o tym gadali. Dziecko zmarło. Okazało się, że jest zgwałcone do tego wszystkiego jeszcze. Sąsiedzi mówią, że w chacie była przez cały czas techniawka i dragi. No to powiedzie mi - co on musiał w głowie mieć, ten facet?!... Co on musiał zobaczyć, co on za projekcje musiał mieć, żeby do takiej tragedii doszło?!... I to jeszcze widziała rodzina, ludzie z bliska na to patrzeli i nie reagowali... Co się musiało wydarzyć w ich umysłach, po prostu, że dopuścili do czegoś takiego?!... Szok!

     Takie rzeczy są - to nie jest żadna bajka! To jest rzeczywistość! Dragi zmieniają postrzeganie rzeczywistości - i to bardzo poważnie. Ja wiem po sobie.

     Jak to jest, że dragi, które, kurcze, nie szkodzą, są miękkie, a ludzie takie rzeczy robią?!... O co chodzi?! Ja wam powiem. Zielsko jest dzisiaj tylko nośnikiem do serwowania ludziom twardych dragów - o czym mało kto wie. I ćpają wszyscy, i się cieszą, że nic się nie dzieje... Skun nie jest rośliną - skun to jest cyber! Każda roślina, żeby rosnąć, potrzebuje słońca - skun nie potrzebuje. W skunie jest tyle chemii po prostu, że nie wiem... Więcej być nie może: to jest sama chemia. Bo to ziemi nie widzi.

     Nie wiem, czy wiecie, że amfetamina przykładowo, wychodząc od producenta, jest mieszana ze strychniną. Strychnina to jest trutka na szczury. Bardzo silna trucizna. Zabija w ten sposób, że powoduje rozerwanie naczyń krwionośnych i wylewy wewnętrzne - krew się wylewa do środka organizmu. Szczur potrafi zdychać parę dni, zanim skona. Strychnina jest w każdej amfie. Po co? Strychnina jest takim katalizatorem, że pomimo kilkukrotnego zwiększenia masy amfy poprzez dosypanie tam różnych środków konsument ma złudzenie tego samego kopa cały czas. Że ten koleś, który kupuje wora, pomimo tego, że tam jest tylko 20% amfy, on ma złudzenie, jakby to był czysty towar. Taki sam kop jest! Taka ściemka nieszkodliwa... Mówię o amfie, która wychodzi z laboratorium, bo to ona przechodzi jeszcze przez las rąk. I każdy dosypuje od siebie coś, żeby zwiększyć masę tego towaru. I trafiają tam najróżniejsze rzeczy - wystarczy, że są białe i gorzkie... To jest jedyny warunek, który one muszą spełniać. Spotkałem dilerów, którzy dosypywali środków farmakologicznych, które działały w drugą stronę niż amfa - np. uspokajające środki. Koleś wciągał krechę i się robił zielony: piana z dzioba, fioletowe usta - i go wywozili. A lekarze głupieli - mówią: "Kurcze, on jest przyśpieszony czymś na maksa, a serce mu puka, jakby spał!". I nie wiadomo, co mu dać: czy w lewo, czy w prawo - bo to i to go zabije. .. I naprawdę - ludzie głupieli, a koleś się przekręcał na ich oczach! I nie wiedzieli, co robić, nie...

     Wyobraźnia dilerów jest po prostu maksymalna! Często ludzie w swojej nieświadomce, głupocie tam pakują różne rzeczy, nie zdając sobie sprawy z tego, jak to może podziałać na konsumenta. Ale diler o tym nie myśli, bo on to sprzedaje, a nie, kurcze, testuje!... Dlatego jego to za bardzo nie interesuje - on patrzy, żeby jak najszybciej pozbyć się towaru... To nie są żadni fajni kolesie, którzy chcą wam imprezę umilić. To są kolesie, którzy chcą was łupić, którzy potrzebują twojego szmalu! Oni chcą, żeby każdy, kto raz kupi wora, do końca życia szmal w zębach przynosił. I to jest cała filozofia! Producenci mają jeden cel: żeby drag, który uchodzi za nieszkodliwy, uzależniał od pierwszego razu. Dokładnie po to: żeby taki koleś się stawał dostawcą kasy.

     Na dilowaniu nie da się zarobić! Wielu ludzi tak myślało... Znałem kupę dilerów. Każdy z nich to była góra... w porywach do 3 lat dilowali i się powalali. Wskakiwali na takie działy, z których już wyskoczyć nie umieli, albo poszli siedzieć. I w pierdlu im nikt nie pomaga! Takich ludzi w pierdlach jest mnóstwo, takich 16-, 17-, 18-latków, którym się wydawało, że na ćpaniu idzie zarobić. Bajka! Z dragami nikt nie wygrał! Dragi kasują wszystkich - kasują dilerów, tak zwanych odbytów (to są ci uliczni dilerzy), kasują grubych dilerów, kasują producentów... Wszystkich! Me ma kozaków - kozaki umierają pierwsze.

     Ludzie jak zaczynają ćpać, potrzebują szmal. Dragi tanieją, ale działy rosną - i na to samo wychodzi. Jedni są z bogatych domów, potrafią starych kręcić przez dłuższy czas, mają dużo kasy - co się finalnie okazuje dla nich po prostu pułapką na maksa - inni kradną, sprzedają to, co mają. Dziewczyny na ulicach lądują często finalnie... Może któraś z was ma w planie zostanie prostytutką w przyszłości? Nikt nie ma takich planów! Faceci z pedrylami się zaczynają zadawać, zbokolami różnymi... Tak się dzieje! 75% prostytucji na świecie to są ludzie, którzy na ćpanie zarabiają! Wiecie o tym? W Polsce jeszcze tego nie widać tak, ale do Berlina macie blisko, rzut beretem - tam to jest bardzo czytelne. Nie znam faceta, który by miał w planie zostać jakimś bojem sadomacho i w gumowych ciuchach z cwekami, na smyczy chodzić... Ale takie rzeczy się dzieją! Dragi tak zmieniają łeb i tak okoliczności życiowe się zmieniają, że w takie zaułki prowadzą!... Naprawdę! I to nie są żarty, to nie jest żadna bajka! Ja znam bardzo wiele takich osób, które dokładnie takie życiorysy miały. Wylądowali gdzieś na drugim końcu świata i robią rzeczy, o które nigdy wcześniej by się nie podejrzewali...

     Dzisiejsza filozofia mówi, że wszystkiego trzeba spróbować w życiu. Że wszystko jest dla ludzi... A ja twierdzę inaczej: że nie wszystko jest dla ludzi. Może ktoś z was skonsumował kiedyś kupsko? Nie jedliście kupy nigdy? No co wy - jacyś dziwni? Przecież miliardy much nie mogą się mylić - no co wy? I nawet gdyby ci ktoś to zaserwował w kryształowym pucharku, z waflem, z bitą śmietaną i z ananasem - nie ruszysz tego! Ale gdyby była taka sytuacja, że przez x lat by ci ktoś serwował informację, że kupsko - pomimo niezbyt dobrego smaku - jest bardzo zdrowe, dobrze robi na cerę i na włosy, lepiej się możesz uczyć po kupsku, trądzik znika i jest świetny haj na imprezie - to wiecie, co by się działo, nie? Od razu by się pojawiło kupsko w proszku, kupsko w kochach, kupsko w kremie... I dokładnie, analogicznie, ta sama sytuacja jest z dragami! To jest chemia, która nie jest żadnym środkiem konsumpcyjnym! Nie pomaga nikomu amfa w nauce - to jest kit sprzedawany przez producentów! Gdyby amfa pomagała w nauce, to byś w każdej bibliotece szkolnej miał wory z amfą. Przychodzisz, robisz se krechę, wciągasz i jesteś mądry. Książkę łykasz w 15 minut i pasuje. I wszyscy by na to mówili: "Amen, jest świetnie!". Ale tak nie jest! To jest kit!

     Ja wam powiem - dragi bardzo wiele powodują defektów. Takich nie kojarzonych z dragami: dziury w mózgu, utrata pamięci... Ludzie mają rozkojarzki, nie potrafią się uczyć... Zapominają o oczywistych rzeczach. Ludzie, którzy jarają, są bardzo niepunktualni, niekonkretni - możesz się z nim pięć razy umawiać, a on zawsze gdzieś zapomni. I dotyczy to nie tylko ludzi, którzy jarają: wszystkich, którzy ćpają, którzy piją - to dotyka wszystkich! Zdebilowacenie - tak jak powiedziałem - to jest drugi taki czynnik. Zespoły amotywacyjne - że taki koleś się rano budzi i on nie umie odpalić, on nie umie se napędu znaleźć, on nie widzi sensu w niczym! Depresje jakieś! Mnóstwo ludzi w świrowniach siedzi, którym dragi zdefektowały łeb! Schizofrenie... Takie zapętlenia, że już do końca życia wyskoczyć z tego nie idzie... To wszystko robią dragi, niestety... Często to nie jest w ogóle kojarzone, często po iluś latach to wychodzi.

     Ja jestem jedynym człowiekiem z ekipy, która zaczęła herę grzać, który wrócił do normalnego życia. Żyje może... jeszcze cztery osoby może żyją z tej ekipy, z którą zacząłem heroinę walić. Wyglądają jak zombi, jak stare dziady w tej chwili! Naprawdę - mają po 35 lat, a wyglądają jak 70-latki!... Nie da się wygrać z heroiną! Ja jestem jedynym człowiekiem, jakiego znam. Niektórym się udało, zaczęli nowe życie. Założyli rodziny, przestali ćpać 10 lat temu - czy tam ileś... I stała się dziwna rzecz w zeszłym roku: dwóch z nich zmarło. Lekarze mówią, że zmarli śmiercią naturalną. Jak to jest - w wieku 35 lat naturalną śmiercią?... Dragi tak potrafią życie ciachnąć - nieprzewidywalnie dla ciebie... O połowę ci skrócić na przykład... A ty myślisz, że już wyszedłeś i jest wszystko w porządku. .. Nie, nie jest w porządku - jest sto kilometrów od "w porządku"! Człowiek, który wychodzi z dragów, nigdy już nie będzie normalny. Już będzie takim kiszonym ogórem do końca życia. Nigdy nie będzie zielonym ogórem. Tak się dzieje...

     Życzę wam dobrych wyborów w życiu! Dzięki serdeczne!

Bodek


     "Kiedy już myślisz, że nie ma dla Ciebie nadziei,
wiedz, że jest nadzieja! Jezus ogarnia Cię swoją miłością i mówi:
»Pragnę Cię zbawić. Przyszedłem, aby Cię wyzwolić ze wszystkich zniewoleń.
Pozwól Mi zmartwychwstać w Tobie, a Ja zgładzę wszystkie Twoje grzechy«".

     Jego uzdrawiającej w sakramentach i ciężkiej pracy
mocy doświadczyło już wielu! Dla Ciebie też jest szansa!

     Wspólnota dla narkomanów Cenacolo,
Giezkowo k. Koszalina
Dom Maryi Niepokalanej
Giezkowo 1
76-024 Świeszyno
(0-94) 318-39-38
(0-22) 610-49-08
poloniace@yahoo.com


0x01 graphic

nr 2-2007

0x01 graphic

ks. Aleksander Posacki SJ

Pierwsza w Polsce kompleksowa ocena terapii Hellingera i Kinezjologii Edukacyjnej. W swojej godnej polecenia książce Autor wnikliwie i erudycyjnie analizuje rozmaite wcielenia pseudopsychologii, która często okazuje się jakąś zamaskowaną formą religii, duchowości, a nawet spirytyzmu. .

Podpisałam pakt własną krwią

     Po prawie 2 latach bycia daleko od Boga, chciałabym się podzielić tym, jak szatan może działać na człowieka.

     Zaczyna się niewinnie, podpisałam z nim pakt własną krwią, oddałam mu wszystko, a potem to juz wszystko poszło łatwo i z górki....w coraz większe bagno. Biblia szatana, rytuały, samookaleczenia, profanacja...to tylko niektóre. Coraz bardziej zbliżałam się do szatana, a oddalałam od Boga, Jego miejsce zajął szatan, to do niego się modliłam, jemu oddawałam cześć, jemu dziękowałam za każdy dzień. To szatanowi oddałam moje życie by w nim królował, oddałam mu swoje ciało, wszystko. Jeżeli ktoś z moich znajomych chciał mi pomoc, zrywałam ta znajomość. Coraz bardziej zamykałam się w sobie, w miejsce miłości wchodziła coraz większa nienawiść, w miejsce pokoju-coraz więcej lęku... Bóg mnie szukał, a ja wciąż mówiłam Mu-NIE! On mówiła mi jak bardzo mnie kocha i czeka, ale ja Go nie słuchałam, nie chciałam go słuchać, tylko coraz bardziej Go nienawidziłam, bluźniłam, również publicznie.

     Po roku zdałam sobie sprawę jak bardzo jestem pusta, jak bardzo zjechana duchowo, Byłam w stanie zabić kogoś kogo wcześniej kochałam i się przeraziłam. Zastanawiałam się gdzie to dobro, które obiecywał mi szatan? I wiecie co? Dopiero wtedy zobaczyłam, ze to co on daje, to wielkie gówno, ze mu tak naprawdę wcale na mnie nie zależy! Chciałam wrócić do Boga, ale to juz było bardzo trudne... Zaczęło się piekło: bezsenne noce, jak juz zasnełam-koszmary, totalne zwidy, paniczny lęk, takiego strachu nie życzę nikomu, myśli samobójcze (kilka razy próbowałam się zabić i zawsze było tak, że ratowano mnie w ostatnim momencie), straciłam wszystko-prace, mieszkanie, a przede wszystkim swoja godność. Po wielu miesiącach powiedziałam szatanowi - NIE.

     Od wielu miesięcy próbuje się pozbierać. To jest tak, ze na nowo musze się uczyć miłości, zaufania... Walczę z wieloma uzależnieniami... i nie jest łatwo. Bardzo często mam wrażenie, ze juz nigdy nie uda mi się wrócić do Jezusa, ale z drugiej strony wiem dlaczego tak myślę.

     I chce Wam powiedzieć, jak bardzo szatan zniewala, jak bardzo niszczy człowieka, jak go ogranicza. Sprawia, ze człowiek przestaje myśleć normalnie... Przestawia się wszystko do góry nogami. Wiele razy robiłam cos co tak naprawdę mnie obrzydzało i nie potrafiłam przestać. Tego wszystkiego nie da się opisać. Tak samo jak nie da się opowiedzieć o wszystkim co taki człowiek przechodzi.

     I dlatego chciałabym Was prosić, byście nigdy w to nie wchodzili! NIGDY!

     Nie chce nikogo pouczać, nie chce tutaj moralizować na forum, ale chce powiedzieć, ze szatan zniszczył moje życie i zniszczy każdego kto się mu odda. Niech nikt się nie łudzi, ze dostanie cos od szatana za darmo. Tylko Bóg kocha i obdarowuje bezwarunkowo. Tylko Bóg daje prawdziwe szczęście. Tylko On jest pewną Drogą, jedyna Prawdą i Prawdziwym życiem, nie wegetowaniem, ale życiem. Ja powtarzam to sobie każdego dnia.

     To co robiłam było straszne i wstydzę się tego bardzo... A pisze , by przestrzec innych, by nie wchodzili w to bagno, bo wyjście z tego jest strasznie trudne.

Justyna


     P.S. Jeżeli ktoś chciałby porozmawiać, może zmaga się z podobnym problemem albo waha się komu powierzyć swe życie, jestem otwarta na rozmowę mój e-mail: teojg@op.pl

0x01 graphic

Francisco Bamonte

Codziennie jesteśmy bombardowani reklamami typu: zadzwoń na numer 0700... a dowiesz się, co spotka cię w najbliższych dniach, wyślij sms na numer... a codziennie będziemy ci przesyłać horoskop przygotowany specjalnie dla ciebie. Czy poddawać się tej aktualnej modzie, czy też bronić się przed nią?...

Okultyzm otworzył mnie na działanie szatana

     Nie wiedziałem, że trzymanie w domu różnych posążków, talizmanów, kart tarota, książek uzdrowicieli jest grzechem.

     Chciałbym dać świadectwo tego, jak bardzo niebezpieczny - choć z początku niewinnie wyglądający - jest grzech bałwochwalstwa, od którego uwolnił mnie Jezus. To On wyleczył moje rany, On wydobył mnie z piekła i pomaga mi teraz wzrastać w miłości i świętości.

     Mam 59 lat. W latach siedemdziesiątych nieświadomie zacząłem igrać z ogniem przez zaangażowanie się w praktyki okultystyczne. Byłem wówczas człowiekiem "wierzącym" i "praktykującym": dwa razy w roku chodziłem do spowiedzi i Komunii św., nie znałem Pisma św., nie żyłem zgodnie z Ewangelią. Byłem katolikiem nijakim i niebezpiecznym, bo dawałem innym zły przykład. Nie wiedziałem, że trzymanie w domu różnych posążków, talizmanów, kart tarota, książek uzdrowicieli, czasopism pornograficznych jest grzechem, że Bóg naprawdę troszczy się o mnie i zależy Mu na mnie i moim szczęściu.

     Kiedy miałem 23 lata, poznałem dziewczynę. Była niepraktykująca, a jej matka była rozwódką, systematycznie korzystającą z usług tarocistki. Nie wiedziałem wtedy, że grzech rodziców, szczególnie grzech bałwochwalstwa, często przenosi się na dzieci. Wzięliśmy ślub i mieszkaliśmy pod jednym dachem z teściową. Urodziło nam się dwoje kochanych dzieci, jednak po pięciu latach małżeństwa żona stwierdziła, że kocha innego i że między nami wszystko skończone. Wziąłem walizkę i wyprowadziłem się. Przeżyłem załamanie nerwowe, uciekałem w alkohol i leki. Nie chciałem pić, a musiałem; chciałem się zapić na śmierć - nie mogłem...

     W 1991 r. w audycji radiowej usłyszałem ogłoszenie: "Joga, relaks, dobre samopoczucie. Zajęcia pod wskazanym adresem". Po mniej więcej trzech miesiącach uczestnictwa w zajęciach relaksu, medytacji wschodnich, ćwiczeń jogi czułem się znacznie lepiej. Nauczyciel był bardzo miły; podarował mi nawet koszulkę, która mi się bardzo podobała, czym zdobył sobie moje bezgraniczne zaufanie. Byłem nieświadomy tego zła, na zewnątrz ładnie wyglądającego i dającego pozytywne efekty (przestałem pić i palić), brnąłem więc dalej w to bagno. Dużo medytowałem. Po wyjeździe na szkolenie do Holandii sam zacząłem prowadzić zajęcia z relaksu i dopiero wtedy odkryłem, dlaczego jest on taki skuteczny. Otóż prowadzący wykonuje mantrę, która naprawdę otwiera człowieka na działanie złego ducha. Celem tych zajęć jest "oświecenie" - stan równy Bogu (100% pychy!).

     Bywały okresy w moim życiu, że chciałem się z tego wycofać, bo zaczynałem widzieć zło, jakie się pod tym wszystkim kryje, jednak nie potrafiłem, gdyż działa to gorzej niż nałóg. Dopiero w 2002 r. modlitwa mojej mamy została wysłuchana. Był taki moment, kiedy na oczach guru ukląkłem i poprosiłem Boga: "Boże, powiedz, co tu jest grane, gdzie ja jestem?". Pan zlitował się nade mną i otrzymałem światło dla umysłu. Dotarto do mnie, że to jest sekta, że guru kieruje naszymi umysłami i że jesteśmy ubezwłasnowolnieni. Moja decyzja była natychmiastowa: muszę stąd uciekać! Wówczas prysnął mit dobrego samopoczucia, a zaczął się horror. Szatan zabrał mi siły, energię i chęć do życia. Zostałem bez pieniędzy i jakiegokolwiek dowodu tożsamości. Te dziesięć lat w sekcie, setki godzin medytacji o różnych bóstwach i mocach szatańskich, studia sufizmu, buddyzmu i tarota dały szatanowi przystęp do mojej duszy. Miało być oświecenie, a skończyło się ruiną duchową, psychiczną, fizyczną i materialną...

     Po spowiedzi odbytej w krakowskich Łagiewnikach, w sanktuarium Bożego Miłosierdzia, przez pół roku walczyłem sam ze sobą, żeby móc wejść do kościoła i normalnie się modlić, szczególnie na różańcu, który jest bronią atomową przeciwko szatanowi. Dziś wiem, że byłem wtedy głęboko w piekle i że dopiero po moim nawróceniu zaczął się proces mojego oczyszczania i przywracania do życia, w Chrystusie. Wyrzuciłem wszystkie posążki Buddy, wszystkie tzw. talizmany szczęścia, a książki innych religii i sekt spaliłem. Przestałem też kupować kolorowe śmieci z horoskopami i pornografią. Trafiłem do Odnowy w Duchu Świętym, gdzie kapłani i animatorzy modlili się nade mną. Pan Jezus na modlitwie pokazał mi moje zranienia: od dziecka byłem przeklinany, a więc duchowo poraniony. Poświęcone zostało również moje mieszkanie, w którym działy się różne dziwne rzeczy, tak że nie mogłem w nim spać. Jezus Chrystus podczas Eucharystii, adoracji Najświętszego Sakramentu dawał mi nieskończenie więcej wszystkiego, niż szatan zabierał. Doświadczałem też, czytając codziennie Pismo św., że słowo Boże jest żywe i zawsze aktualne. Zacząłem poznawać naukę Chrystusa, czytałem wiele religijnych książek i nastąpiła we mnie przemiana. Jest to proces wymagający czasu i konsekwencji. Ale nareszcie zaczynam budować swoje życie na Skale. Na pierwszym miejscu w moim życiu jest teraz Pan Bóg, a nie jakieś bożki.

     Wszystkim ludziom poranionym przez grzech proponuję cierpliwość i systematyczność w życiu duchowym. Ja odrodziłem się fizycznie, psychicznie i duchowo - trochę jak św. Augustyn. Skoro więc on został wielkim świętym, to i ja - stary grzesznik - też chcę zostać wielkim świętym! I Wy też bądźcie wielkimi świętymi!

Wiesław



0x01 graphic

nr 4-2007

Brała

     Jestem sześćdziesięcioletnim mężczyzną, ojcem dwóch dorosłych córek. Wydarzenia, które opiszę, dotyczą młodszej z nich. Głęboko odcisnęły one piętno na moim życiu, a ponieważ mam przy tym pełną świadomość, że nie jestem przypadkiem odosobnionym, zdecydowałem się dać świadectwo, które być może będzie pomocne innym.

     Kiedy się zorientowałem, że moja córka jest uzależniona od narkotyków, przeżyliśmy razem z żoną niemały wstrząs psychiczny, dlatego że z tej samej przyczyny kilkanaście lat wcześniej straciłem młodszego brata. Nigdy nie ukrywałem faktów dotyczących jego śmierci - wprost przeciwnie, wszystko, co było związane ze śmiercią mojego brata, było tematem wielu rodzinnych rozmów - ku przestrodze. Wydawało mi się wtedy, że wcześniejsze bolesne doświadczenia związane z narkotykami nie będą już nigdy więcej dotykać mnie i mojej rodziny. Życie pokazało, jak bardzo się myliłem. Mieszkaliśmy wtedy w Warszawie i środowisko, w którym dorastała nasza młodsza córka, było w znacznym stopniu skażone problemem narkotyków - a raczej jego chorobą.

     Szukaliśmy ratunku przede wszystkim w ośrodkach i kuracjach odwykowych, które dla naszej córki kończyły się zawsze tak samo - ucieczką z ośrodka i powrotem do narkotyków. Piekło było coraz większe - córka nie miała kompletnie żadnych hamulców i nie przebierała w środkach, aby zdobyć pieniądze na prochy - głównie przez kradzieże w najróżniejszych formach i miejscach.

     Po długich staraniach udało nam się umieścić ją w specjalnym ośrodku siostry Elwiry we Włoszech (ośrodki takie działają już także w Polsce). Niestety, po niespełna trzech miesiącach - córka zameldowała się w domu - wróciła bez pieniędzy i z kolejnym długiem do spłacenia. Dodatkowo próbowała nam wmówić, że jest wolna od nałogu, co było oczywistą nieprawdą. Piekło szybko wróciło...

     Namówieni przez lekarza terapeutę do zmiany środowiska, postanowiliśmy się przeprowadzić. Los nam sprzyjał, gdyż po śmierci rodziców został do dyspozycji domek letniskowy na wsi niedaleko Warszawy, który w tempie ekspresowym został zaadaptowany na mieszkanie całoroczne, po czym w środku zimy - w styczniu 2000 roku - zgodnie z zaleceniem zmieniliśmy środowisko. Jeszcze przed, zmianą adresu okazało się, że córka jest w stanie błogosławionym, z czym wiązaliśmy wielkie nadzieje, wiedząc od lekarzy, że może to dać korzystne wyniki w leczeniu narkomana. Jej chłopak miał być,człowiekiem, który chciał jej pomóc w wyjściu z impasu. Jak się później okazało, zostaliśmy oszukani - on również był narkomanem i trzeba było szybko rozdzielić tę parę, aby nie dopuścić do tragicznych konsekwencji.

     W maju urodziła się nasza wnuczka Natalia. Chyba nie tylko dla nas te narodziny były cudem i kolejnym dowodem Bożej Opatrzności - gdyż z takiego związku teoretycznie nie ma prawa narodzić się normalne, zdrowe dziecko.

     Jak się później okazało, zmiana środowiska tylko częściowo pomogła; problemy wróciły jak bumerang. W krótkim czasie nasza córka podjęła dwie próby samobójcze. W obu wypadkach jakimś cudem lekarze zdążyli ją odratować.

     Szukaliśmy ratunku gdzie tylko się dało. Zresztą już wcześniej - wiedzeni jakimś instynktem lub starą prawdą: "Jak trwoga, to do Boga" - szukaliśmy ratunku w modlitwie - różańcu św. i koronce do Bożego Miłosierdzia. Tak było też po drugiej próbie samobójczej córki, kiedy przywiozłem ją ze szpitala - po długich perswazjach prawie na siłę uklęknęliśmy razem do różańca. To była najdłuższa modlitwa w moim życiu i trudno mi ją zapomnieć. Córka w czasie modlitwy tarzała się po podłodze i krzyczała niemal zwierzęcym głosem. Kiedy skończyliśmy modlitwę, zapytałem, co się z nią działo. Odpowiedziała, że przez cały czas trwania modlitwy owłosione łapy zakończone szponami próbowały ją udusić.

     Następnego dnia objawił się właściciel tych łap, który odtąd przychodził coraz częściej, nawet po kilka razy dziennie - o różnych porach i w różnych miejscach. Zawsze milczał - raz jeden tylko stwierdził: "i tak nic nie jesteś warta". Widzenia miała tylko córka, my widzieliśmy jedynie jej reakcje - zawsze przerażenie. Po dwóch tygodniach widzenia ustały, a specjalista od amnezji szybko wmówił córce, że nic takiego nie miało miejsca. Dla mnie wnioski z tych wydarzeń są oczywiste i można streścić je w następujących słowach: "Największym sukcesem szatana jest wmówienie ludziom, że on nie istnieje".

     W końcu "okrężnymi drogami" udało nam się dostać do właściwego kapłana. Po kilkugodzinnej rozmowie z nim oraz po odbytych rekolekcjach zostaliśmy "oświeceni", w czym tkwiła przyczyna naszego nieszczęścia. Sięgając do źródeł, muszę powiedzieć, że od prawie 30 lat żyliśmy z żoną w związku niesakramentalnym, w związku z czym przez cały ten czas byliśmy pozbawieni możliwości przyjęcia Komunii św. Dopiero teraz zrozumiałem sens słów, które wypowiedział Pan Jezus do św. s. Faustyny: "Mówię do was poprzez nieszczęścia i choroby". Doświadczyliśmy na sobie fizycznych skutków grzechu. Ponownie otrzymałem dowody, kto stał za narkomanią mojej córki, gdy po każdej próbie spowiedzi i Komunii św. przewracała się ,jak kłoda". Nie mogłem jej zemdlonej samodzielnie wynieść z kościoła. Czasem pomagały mi w tym dwie osoby, które nie mogły zrozumieć, dlaczego ona - tak wyniszczona chorobą - jest taka ciężka.

     Dopiero nasze spotkanie z Chrystusem w sakramencie pojednania i ślubowanie czystości rozpoczęło drogę do uzdrowienia córki oraz nawrócenia mojego i mojej żony.

     Okres po rekolekcjach był chyba dla nas przełomowy. Piekło osiągnęło wówczas swe apogeum - nieustanne ucieczki córki z domu, nocne wizyty handlarzy narkotyków, w końcu skok z okna z wysokości 4,5 m na zamarzniętą powierzchnię... Żona tego dnia odmawiała właśnie koronkę do Bożego Miłosierdzia, kiedy nagle usłyszała prośbę o pomoc. Pobiegła do pokoju, a kiedy zobaczyła otwarte okno, uświadomiła sobie, co się wydarzyło. Córka została przewieziona do szpitala. Badania wstępne wykazały u niej pęknięcie kręgosłupa i otwarte złamanie śródstopia. Ponieważ szpital, do którego ją przewieziono bezpośrednio po wypadku, nie mógł udzielić jej pomocy, została przewieziona do innego, gdzie konsylium lekarskie orzekło, że grozi jej wózek inwalidzki do końca życia. Wróciła do domu prawie cała zagipsowana. Po kilku dniach ze łzami w oczach oznajmiła nam, że już nie czuje głodu narkotykowego. Ogromne zmiany, jakie zaszły w jej zachowaniu, świadczyły, że nie jest to jej kolejny wybieg i kłamstwo.

     Dziś, po siedmiu latach od tamtych wydarzeń, mamy absolutną pewność, że uzdrowienie z nałogu narkotykowego i całkowite uzdrowienie kręgosłupa naszego dziecka nastąpiło w wyniku działania łaski. Córka jest obecnie szczęśliwą matką trojga dzieci, a jej choroba minęła - mam nadzieję, że bezpowrotnie.

     Ponadto możemy dziękować Bogu, że po dwóch prawie latach białego małżeństwa otrzymaliśmy łaskę małżeństwa sakramentalnego, a nasza "niedzielna wiara" z łaski Bożej nabrała głębi. Staramy się ją pielęgnować poprzez uczestnictwo w Eucharystii, udział w comiesięcznych rekolekcjach ewangelizacyjnych, przez codzienną modlitwę - różaniec i koronkę do Bożego Miłosierdzia - podjęcie postów oraz czytanie Pisma św., dobrych książek i czasopism katolickich.

     Teraz po tym wszystkim, co mnie i moich bliskich dotknęło, wiem, że każde bolesne doświadczenie, które nas spotyka, ma swój duchowy aspekt. Mam też pewność, że w naszym życiu nic się nie zdarza przypadkowo. Wszystkiego jednak nigdy nie zrozumiemy do końca. Jesteśmy świadkami czasów, w których walka o duszę osiąga swój szczytowy punkt.

     Mam nadzieję, że to moje małe statystyczne nieszczęście zakończone happy endem pomoże innym zrozumieć przyczynę ich problemów i rozwiązać je tak samo pomyślnie, czego z całego serca życzę.

Tadeusz


Jeżeli szukasz pomocy, kontaktuj się:
Wspólnota dla Narkomanów
"Cenacolo", Giezkowo k. Koszalina
Dom Maryi Niepokalanej
Giezkowo 1
76-024 Świeszyno
(0-94)318 39 38
(0-22)610 49 08



0x01 graphic

nr 1-2008

Zanim posłuchasz black metalu...

     Byłem bardzo religijny - całe dzieciństwo służyłem jako ministrant, bardzo modliłem się do Maryi. Niestety, Jej obraz w moim pokoju zastąpiły plakaty, zespołów trash-i blackmetalowych...

     Chciałem złożyć świadectwo, aby przestrzec Was przed wpływem złej muzyki, muzyki metalowej, szczególnie blackmetalowej i satanistycznej, przede wszystkim następujących zespołów: Celtic Frost, Slayer, Venom, Possessed, Mercyful Fate. Za najbardziej destrukcyjną uważam tę wykonywaną przez Kinga Diamonda, który koncertował w Polsce. Zacząłem słuchać tej muzyki, kiedy miałem osiemnaście lat. Szczególnie zafascynował mnie zespół Mercyful Fate ze wspomnianym wokalistą, który od wielu lat śpiewa już sam. Wszystko w tej muzyce jest przewrotne - sama nazwa �Mercyful Fate", czyli �pełnia łaski miłosierdzia" (podczas gdy teksty piosenek są satanistyczne), zakrawa na ironię. Pan Bóg obdarzył Diamonda niesamowitym głosem, co niestety przymnaża mu fanów i na co i ja dałem się nabrać. Jego dwie pierwsze płyty: Mellissa i Don 't break the oath, są typowym złożeniem hołdu Złemu i wyrazem walki z wiarą chrześcijańską. Przestrzegam Was, byście nie słuchali tych płyt, ani też późniejszych dokonań tego wokalisty - albumów Fatail portrait oraz Abigaile.

     Do tej pory nie mogłem się odważyć, żeby to napisać; przymierzałem się do tego kilka lat. Dziś jest jednak pierwsza sobota miesiąca, dzień poświęcony Maryi, a ja jestem po porannej spowiedzi i Komunii św. - i dlatego mam odwagę pisać.

     Muzyka i głos Diamonda urzekły mnie. Zdobyłem nawet jego teksty przetłumaczone na język polski; zaczytywałem się w nich, czytałem je młodszemu bratu i swojej matce. Byłem chłopcem bardzo religijnym - całe dzieciństwo służyłem jako ministrant, bardzo modliłem się do Maryi. Niestety, jej obraz w moim pokoju zastąpiły plakaty zespołów trash-i blackmetalowych...

     Wszystko to trwało od pewnej wigilijnej nocy, kiedy miałem osiemnaście lat. W dzień Wigilii rano pojechałem do kolegi, by przegrać sobie pierwszą płytę Mercyful Fate. Czułem, że źle robię, bo to przecież Wigilia, ale jednak zrobiłem to. Wieczorem położyłem się spać i nagle usłyszałem w głowie głos:, jestem w tobie... jestem w tobie" - i czułem, że jest to głos Złego. Przeraziłem się, nie wiedziałem, co mam zrobić. To był horror. Bałem się powiedzieć mamie, co się dzieje. Byłem przerażony i osamotniony w swoim cierpieniu. Pamiętam, że włączyłem" telewizor, aby się uspokoić, i oglądałem pasterkę z Watykanu, którą odprawiał Jan Paweł II. To było dwudziestego czwartego grudnia 1988 r.

     Odtąd często odczuwałem podobne stany. W liceum zdarzało mi się to nawet podczas lekcji i musiałem wtedy wychodzić z klasy. Po maturze nie dostałem się na Uniwersytet Warszawski, gdzie chciałem studiować polonistykę, poszedłem więc do studium teatralnego. W międzyczasie moja mama zawiozła mnie do znachora, który leczył niedaleko mojej miejscowości poprzez nakładanie rąk. Byłem u niego na kilku wizytach. Człowiek ten zaprosił mnie, abym przyjechał do nich do domu, gdzie mieści się zbór jego współwyznawców. Powiedziałem mu wtedy, że zdałem do studium teatru lalek, a on wówczas stwierdził, że to świetnie, bo oni u siebie w zborze chrześcijańskim, gdzie mieszka ok. 20 osób, też zakładają teatr.

     Po kilku wizytach w jego domu, który mieścił się na Lubelszczyźnie, zostałem tam na stałe. Po roku rzuciłem studium; rodzinę - matkę, ojca i braci - także. Był rok 1991, miałem dwadzieścia lat. Wtedy jeszcze się w Polsce nie mówiło o sektach, więc, niestety, byłem nieświadomy, w co wdepnąłem. Tam poznałem swoją przyszłą żonę, która też uwielbiała Kinga Diamonda.

     Dziś wierzę, że tylko modlitwa do Pana Jezusa Miłosiernego oraz koronka do Miłosierdzia Bożego mojej wspaniałej mamy i babci sprawiła, że po pięciu latach wydostałem się z tamtej sekty i że dwójka moich dzieci dziś jest bezpieczna i zdrowa. Dzieci zostały ochrzczone i są już po Pierwszej Komunii Świętej. Niestety, moje małżeństwo nie przetrwało. Nie mieliśmy ślubu kościelnego.

     Egzorcyzmy, modlitwa wstawiennicza osób z Odnowy w Duchu Świętym, częsty różaniec, rozmowy z księżmi i psychologami pomogły mi powoli zacząć funkcjonować w społeczeństwie. Teraz staram się co miesiąc chodzić do spowiedzi, często przyjmować Pana Jezusa w Komunii św., codziennie o godzinie piętnastej odmawiam koronkę do Miłosierdzia Bożego.

     Moja żona w międzyczasie uzależniła się od alkoholu i narkotyków. Długo trwały zabiegi, by wyciągnąć ją z tych nałogów i zmusić sądownie, aby zaczęła się leczyć. W trakcie jej choroby alkoholowej modliłem się razem z dziećmi do św. Faustyny, aby żona wyszła ze swoich uzależnień i się opamiętała. Już prawie dwa lata nie pije.

     Gdy oglądam się wstecz i szukam odpowiedzi na pytanie, dlaczego zmarnowałem część swojego życia, najpiękniejsze jego lata, dlaczego to piekło mnie spotkało, przypomina mi się to, jak byłem nastolatkiem i jak powoli, krok za krokiem, odchodziłem od Kościoła, przestawałem żyć sakramentami, jak zdjąłem ze ściany obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, bo nie pasował do moich idoli - metalowych herosów z długimi włosami... Czuję, że wtedy, słuchając Kinga Diamonda i zespołu Mercyful Fate i czytając ich satanistyczne teksty, przekroczyłem niewidzialną granicę oddzielającą dobro od zła i otworzyłem się na zło, które do mnie przylgnęło.

     Kochani, przestrzegam: kiedy ktoś będzie Was namawiał do słuchania muzyki blackmetalowej, satanistycznej, Kinga Diamonda i techno, to bardzo Was proszę - nie popełniajcie mojego błędu i nie słuchajcie ich, nawet nie bierzcie tego do rąk! Ta muzyka ma w sobie coś takiego, że nawet kiedy posłucha się jej tylko na próbę, momentalnie zaczyna wciągać i trzeba naprawdę silnej woli, aby do niej więcej nie wrócić.

     Mam nadzieję, że przez to świadectwo ustrzegę choć jedną osobę przed tym, czego sam, niestety, doświadczyłem. Z Panem Bogiem!

Adam Ś



0x01 graphic

nr 2-2008

0x01 graphic

Ks. Gabriele Amorth

Światowy bestseller! Jak się bronić przed złym duchem? Jakie są objawy obecności i działania szatana? Czy istnieją gusła, czary, uroki? Czy możemy się od nich uwolnić? Autor - dzieli się długoletnim doświadczeniem egzorcysty. Zachęca do przeciwstawiania się działaniu szatana mo

Joga, okultyzm i magia

     Chciałbym dać świadectwo o tym, jak bardzo niebezpieczne są: okultyzm i magia, medytacje, praktyki i techniki pogańskiego Wschodu. Na początku wszystko to wygląda niewinnie, jednak zaangażowanie się w tego typu działania prowadzi do grzechu bałwochwalstwa, a nawet do satanizmu. W swoim życiu przeszedłem całą tę drogę. Ale, dzięki Bogu, w końcu powróciłem do Pana.

     Jako najstarszy z sześciorga rodzeństwa, nie miąłem łatwego dzieciństwa. Obowiązki przerastające dziecięce możliwości, brak miłości, złe traktowanie i przekleństwa ojca sprawiły, że od dziecka byłem poraniony i bardzo cierpiałem. Kiedy.miałem dwanaście lat, Pan Bóg dokonał w moim życiu pierwszego cudu, ratując mi życie.

     Byłem letnim, nijakim katolikiem, dwa razy w roku spowiadałem się i przystępowałem do Komunii św. Nie znałem Jezusa, Pisma Świętego ani katechizmu, nie żyłem zgodnie z Dekalogiem, ciągle łamałem któreś z dziesięciorga przykazań. Ponadto wierzyłem w zabobony (czarny kot przebiegający drogę zapowiadał mi nieszczęście, a kominiarz zwiastował szczęście itd.). Wierzyłem również w przepowiednie, chodziłem do wróżki i korzystałem z usług numerologa. Nie wiedziałem, że trzymanie w domu posążków Buddy, znaków zodiaku, książek ezoterycznych, noszenie talizmanów - zwłaszcza ostatnio modnego i bardzo niebezpiecznego pierścienia Atlantów - wiara w horoskopy, nałogowe oglądanie telewizji i złych treści w Internecie jest grzechem bałwochwalstwa, który rozwija się w człowieku jak choroba nowotworowa.

    Każdy spirytyzm, okultyzm i każda magia - jakikolwiek mają rodowód - są źródłem złych energii, promieniujących na człowieka i jego otoczenie. One powoli, ale skutecznie rujnowały moją psychikę, ciało i duszę. Nie byłem wówczas świadomy tego, że przekleństwa rodziców wyrządzają wielką duchową krzywdę dzieciom i że również one były źródłem moich cierpień i niepowodzeń. Nie wiedziałem, że jedynym lekarstwem na wypowiedziane przekleństwa jest przebaczenie, przyjmowanie sakramentów św. i modlitwa. Wielką pomocą jest także uczestniczenie w grupach modlitewnych, np. we wspólnotach Odnowy w Duchu Świętym.

     Kiedy miałem 23 lata, poznałem dziewczynę. Nie zwracając uwagi na jej charakter, oczywiste wady i brak wiary, lecz kierując się jedynie uczuciem i jej urodą, wziąłem z nią ślub. Bardzo ją kochałem. Zamieszkaliśmy u teściowej, która była rozwódką systematycznie korzystającą z usług tarocistki i kabalarki. Wkrótce urodziło się nam dwoje kochanych dzieci. Żeby odłożyć trochę pieniędzy i otrzymać szybciej mieszkanie, wyjechałem do pracy za granicę. Żona dysponowała wówczas gotówką i wolnym czasem, ponieważ naszymi dziećmi opiekowały się babcia i prababcia.

     Po pięciu latach małżeństwa moja żona nagle stwierdziła, że kocha innego i że między nami wszystko skończone. Wziąłem walizki i wyprowadziłem się do hotelu. Przeżyłem szok i załamanie nerwowe. Zamiast zwrócić się do Boga, uciekłem w alkohol. Chciałem się zapić na śmierć, a nie mogłem...

     W 1990 roku trafiłem do ośrodka leczenia nerwic. Uczestniczyłem tam w terapii grupowej: każdy opowiadał szczegółowo o sobie, o swojej rodzinie, dzieciństwie, o swoich przeżyciach negatywnych i pozytywnych; można powiedzieć, że był to rodzaj spowiedzi. Zniknął u mnie wtedy jeden objaw nerwicy: pieczenie stóp, jednak cała reszta została: niepokój, bezsenność i rozbita osobowość. Korzystałem też z leków homeopatycznych - nie wiedziałem wówczas, że mają one ścisłe związki z okultystycznymi siłami. Wtedy nie miałem pojęcia, że proces mojego uzdrawiania i "sklejania" mojej rozbitej osobowości mógłby skutecznie dokonywać się tylko w Kościele Jezusa Chrystusa.

     Podświadomie szukałem ratunku i odpowiedzi na pytanie - dlaczego?! Dlaczego od dziecka tak bardzo cierpię, dlaczego zło mnie tak dotyka!?

     Nie mogłem znieść ciszy i na przemian to słuchałem radia, to karmiłem swój wzrok i umysł programami telewizyjnymi, które jeszcze bardziej pogrążały mnie w duchowym chaosie. W 1991 r. w audycji radiowej usłyszałem ogłoszenie: "Joga - relaks, dobre samopoczucie - zajęcia pod wskazanym adresem". (Ośrodki o podobnym profilu działają aktualnie pod różnymi nazwami. Dziś bardzo boleśnie uświadamiam sobie, że zło zdobywa coraz większą siłę oddziaływania i przyciągania dzięki mediom).

     Wówczas nie miałem pojęcia, co to jest joga, ale wydawało mi się, że właśnie w niej znajdę rozwiązanie swoich problemów. Zacząłem więc praktykować medytację wschodnią. Nauczyciel (guru) prowadził relaks z podkładem muzycznym i wykłady, głównie o miłości. Na pierwszym spotkaniu był bardzo troskliwy i miły. Zdjął nawet z siebie koszulę, która mi się podobała, i podarował mija. Tym gestem zdobył sobie moje bezgraniczne zaufanie. Stał się moim bożkiem numer jeden. Oczywiście przestałem chodzić do kościoła, żeby w "pełnej wolności" rozwijać się duchowo, psychicznie i finansowo...

     Uczestnikami tamtych zajęć byli ludzie po studiach, w większości bardzo uczynni i wrażliwi, jednak poranieni, z rozbitych rodzin, żyjący jak i ja w grzechu. Byli wśród nich lekarze, prawnicy, nauczyciele, biznesmeni. Po trzech miesiącach uczestniczenia w spotkaniach poczułem się znacznie lepiej, przestałem pić i palić.

     Zajęcia odbywały się w klubie osiedlowym lub szkole podstawowej. (Jest to bardzo ważny szczegół, na który w tamtym czasie nie zwracałem uwagi). Organizowano też zajęcia wyjazdowe, tzw. odosobnienia, na które składały się: intensywne ćwiczenia ciała (asana), otwierające czakry; ćwiczenia oddechu (tzw. pranayama); wykłady z buddyzmu, sufizmu i wiedzy tajemnej. Nauczyciel posługiwał się też wyrwanymi z kontekstu słowami Pisma Świętego oraz modlitwą Ojcze nasz... Ćwiczenia jogi, odpowiednie odżywianie się i wiedza miały mi zapewnić przekroczenie siebie - w celu uzyskania "stanu Buddy" (stan mistyki pogańskiej).

     Wyjeżdżałem też na szkolenia do jednego z krajów Europy Zachodniej. Naszą edukację sponsorował nauczyciel mojego guru (były minister tego kraju). To właśnie on przekazywał naszemu nauczycielowi wiedzę tajemną i inne materiały. Gościłem go również w swoim mieszkaniu. Po jego wizycie mój guru stwierdził, że powodem moich niepowodzeń i niepokojów jest krzyż, który wisi w moim pokoju, i dlatego kazał mi go usunąć.

     Jako pilny i wdzięczny uczeń, dostałem tajemne imię. Otrzymałem też nakaz prowadzenia relaksu. Prowadząc go, powtarzałem w swoim umyśle mantrę odwołującą się do sił kosmicznych. Taką mantrą, przez wymawianie imion pogańskich bożków, można wzywać również siły demoniczne. Wiadomo, że podobnym oddziaływaniom poddaje się leki homeopatyczne i niektóre inne produkty związane z okultyzmem. Na przykład kupujący na rynku kasetę relaksacyjną z podkładem muzycznym nie ma pojęcia, jak ona powstaje: w czasie nagrywania takiej kasety w studiu nagrań nauczyciel razem ze swoją najlepszą uczennicą wykonywali mantrę. W ten sposób nakłada się na kasetę tajemniczą energię, której nie słychać, a która jednak działa.

     W szkołach organizuje się akcje, w czasie których można się poddać zabiegom bioenergoterapeutów i radiestetów. Sam uczestniczyłem w festiwalu pt. Nie z tej ziemi, w czasie którego profesjonalni okultyści "leczyli" metodą reiki, kolorami, muzyką, lekami homeopatycznymi. Usługi swe proponowali bioenergoterapeuci i radiesteci. Można było też skorzystać z porad wróżbitów, astrologów i numerologów. Dostępne były również kamienie szlachetne, talizmany, żywność wegetariańska i literatura okultystyczna. Ja sprzedawałem książki dotyczące sufizmu, tarota i właśnie kasety relaksacyjne nagrane przez mojego guru. Przy tym reklamowałem prowadzone przez niego szkołę jogi i kursy tarota. Uczennice bezpłatnie wróżyły z kart tarota. Tego rodzaju festiwale i akcje mają przynieść zdrowie i szczęście, a w rzeczywistości wystawiają swych uczestników na działanie demonicznych sił.

     Wieloletni bioenergoterapeuta, który porzucił te praktyki, ocenił je jako manipulowanie przy zapalniku bomby, która w każdej chwili może wybuchnąć!

     Wszystko to nie ma nic wspólnego z wiarą chrześcijańską, ponieważ albo jest magią i okultyzmem, albo prowadzi do tego. Jest przejawem neopogaństwa, które nosi różne naukowe określenia, np.: alternatywne metody leczenia, antropozofia, teozofia, doskonalenie umysłu metodą Silvy, czy wreszcie New Age.

     Jakimi energiami leczą tzw. uzdrowiciele? Niektórzy z nich nie chcą leczyć w kościołach, ponieważ przeszkadza im obecność Najświętszego Sakramentu. Powyższe fakty pozwalają stopniowo zrozumieć tajemnicę rzeczywistego oddziaływania różnych metod i praktyk jogi. Zło działa poprzez magię w dwu kierunkach. W pierwszym etapie wydaje się, że służy człowiekowi, który często nie jest tego świadomy, że otwiera się na działanie szatana - dlatego ja bardzo szybko otrzymałem to, czego oczekiwałem: pozbyłem się nałogów i złego samopoczucia. Na samym początku uczestnicy zajęć, po inicjacji i otrzymaniu tajemnego imienia, bardzo dobrze zarabiają i świetnie się czują. Tajemne imię nadaje się w celu przerwania relacji z Jezusem Chrystusem.

     Trzeba pamiętać, że dopiero wtedy szatan zaczyna objawiać wielką agresję i usiłuje zniszczyć człowieka, gdy ten chce się od niego uwolnić i opowiedzieć radykalnie za nauką Jezusa Chrystusa. Po pewnym czasie uczestnictwa w tego typu zajęciach człowiek traci swoją wolę, jest kierowany przez nauczyciela. Mój guru długo dobierał sobie odpowiednich ludzi, aż w końcu miał ich wszędzie - w urzędzie miasta, na uczelni, w banku, sądzie, biznesie, a nawet w służbie zdrowia. Człowiek ten zawsze zachowywał się poniżej przyzwoitości, jednakże pomimo tego manipulował pokaźną grupą wykształconych, wrażliwych - aczkolwiek bardzo poranionych przez grzech - ludzi. Może on działać nie tylko poprzez osoby, ale także przez przedmioty i zwierzęta. Na przykład ja od swego guru otrzymałem kota, który się dziwnie zachowywał. A od jego uczennicy, już po wyjściu z sekty, otrzymałem kwiatek i różaniec, które też były skażone magią. Poza tym mój grzech działał na moje dzieci. Czy to przypadek, że gdy byłem w sekcie, mój syn brał narkotyki, a życie mojej córki się waliło? Ileż zła wyrządziłem nieświadomie rodzinie i znajomym...

     Były okresy, kiedy chciałem się wycofać. Nie dałem jednak rady - zajęcia relaksacyjne działały na mnie jak magnes, silniej niż nałóg. Dzisiaj mam świadomość, że były to pęta, łańcuchy szatana. Dopiero w 2002 roku nastąpił przełom, który zawdzięczam swojej mamusi. Podobnie jak święta Monika wymodliła moje nawrócenie. Po jedenastu latach niechodzenia do kościoła uklęknąłem i na oczach guru poprosiłem Boga: "Boże, powiedz, co tu jest grane?! Gdzie ja jestem?". I Pan zlitował się nade mną! Natychmiast oświeciło mnie światło Ducha Świętego. Zrozumiałem, U że to jest sekta i że guru kieruje umysłami tych, którzy uczestniczą w zajęciach jogi, że jesteśmy ubezwłasnowolnionymi narzędziami w rękach szatana.

     Moja decyzja była natychmiastowa: odchodzę, uciekam. Niestety, guru wiedział, że już wiem, kim on jest - i wówczas zwaliło się na mnie całe piekło. Skończyło się moje dobre samopoczucie, zbudowane przez szatana na piasku. Zaczął się horror, przestałem logicznie myśleć. Szatan uderzył w moje ciało, psychikę i rzeczy materialne. Po zajęciach nie mogłem wejść do domu. Spałem u znajomych. Ślusarze trzy razy otwierali drzwi mojego mieszkania za pomocą wiertarki. (...) Nie mogłem ani spać, ani jeść, ani przebywać w mieszkaniu.

     Groziła mi utrata własnościowego mieszkania i życia. Czułem, że jestem przeznaczony na śmierć, ale Pan Bóg troszczył się o mnie. Dzisiaj wiem, że przywrócenie do normalnego życia kogoś, kto był po uszy uwikłany w okultyzm i magię, jest większym cudem niż wskrzeszenie Łazarza. Czułem, że ratunkiem dla mnie jest Jezus Chrystus obecny w swoim Kościele. Pozostał jednak poważny problem: przez pół roku nie mogłem wejść do kościoła, nie mogłem się modlić, szczególnie na różańcu, który jest skuteczną bronią przeciwko szatanowi. Nie mogłem też słuchać Radia Maryja. Bardzo często leżałem przed sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach, tam było mi trochę lżej. Szatan mścił się, zabierał mi siłę, energię i chęć do życia. Moja dusza była przywalona głazami grzechu, szczególnie pychą. Każdy, kto trwa w grzechu okultyzmu, staje się ubezwłasnowolnionym narzędziem, medium, przez które działa szatan.

     W końcu udało mi się wejść do bazyliki Bożego Miłosierdzia i przystąpić do spowiedzi. To było zaskakujące - żadnych oskarżeń. Kapłan mówił: "Jezus Cię kocha. On nie umie inaczej i odpuszcza ci wszystkie grzechy". Aleja nie mogłem się modlić, atakowały mnie czarne myśli. Zaczynałem Ojcze nasz... czy Zdrowaś Maryjo... i nie wiedziałem, co dalej. Jednak cały czas próbowałem na nowo i walczyłem.

     Dopiero odprawiona w moim mieszkaniu Msza św., modlitwa księdza egzorcysty nade mną i w moim domu zerwały łańcuchy zła. I wtedy stała się rzecz nieprawdopodobna: przeklinający mnie dotąd rodzony ojciec wreszcie mnie pobłogosławił, mój syn przestał brać narkotyki, u córki też lepiej. Zauważam, że gdy się modlę, szatan musi czekać za drzwiami mojego umysłu.

     Wziąłem pożyczkę, wyrobiłem dokumenty, wyremontowałem i umeblowałem mieszkanie. Ale dalej dzieją się dziwne, paranormalne rzeczy. Czasami, bez żadnych powodów przestaje działać w moich rękach ksero, nowa pralka, radio, a telefon komórkowy pali mnie w ręce i nie mogę go utrzymać. Wiem, że jest to zemsta szatana, ale te jego działania jeszcze bardziej go demaskują. Bóg na to pozwala, abym jeszcze gorliwiej się modlił, częściej przystępował do sakramentów i liczył tylko na Niego. Postawiłem wszystko na Chrystusa i Jego moc uzdrawiającą w Kościele. I to mnie uratowało.

     Nawiązałem kontakt ze wspólnotą księży michaelitów, powierzyłem się opiece św. Michała Archanioła. Potem trafiłem do wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym "Metanoia". Korzystałem z modlitwy o uzdrowienie i uwolnienie wielu wielkich Chrystusowych charyzmatyków: o. J. Piusa, o. J. Witki, o. Bili, ks. Johna Bashobory (z Ugandy) i posługi kapłana egzorcysty o. Piotra Gryźca oraz wielu innych.

     Doświadczyłem, czym jest mądrość, miłość miłosierna i moc Boga Ojca i Jezusa Chrystusa, który działa przez kapłanów i Kościół. Kapłani sprawują swoją posługę w imieniu i mocą Jezusa Chrystusa, dlatego proszę - módlmy się wszyscy za nich. Na modlitwie Pan Jezus pokazał mi moje poranione drzewo genealogiczne. Podczas modlitwy na Mszy św. w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu Jezus dawał i daje mi więcej, niż na to zasłużyłem - im większy był mój grzech i im większa ufność w Boże miłosierdzie, tym większa łaska. Czytając codziennie Pismo Święte, przekonałem się, że słowo Boże ma moc, że jest żywe i skuteczne. W moim wychodzeniu z niewoli okultyzmu, oprócz codziennej wytrwałej modlitwy oraz sakramentów pokuty i Eucharystii, pomagają mi post i jałmużna oraz pielgrzymki do miejsc świętych.

     Apeluję do ludzi odpowiedzialnych za media i pracujących w mediach: "Proszę, nie walczcie z Bogiem i Kościołem! Nie niszczcie siebie, swoich rodzin, znajomych, naszej wspólnej, tak bardzo poranionej ojczyzny, którą tylko sam Bóg może uleczyć, wywyższyć i uzdrowić". Ja przeżyłem horror dlatego, że ktoś wpuścił oszusta na fale eteru, a on dał ogłoszenie o miejscu, w którym uprawia się jogę. Ja to ogłoszenie usłyszałem i to był początek mojej tragedii, której tu daję świadectwo. Szatan kamufluje swoją wrogość do człowieka i dlatego wydaje się przyjazny, kiedy mu się służy. Niszczy zaś tego, kto od niego odchodzi i zbliża się do Boga.

     Iluż to ludzi korzysta z numerologii, astrologii, wróżb i ćwiczeń jogi otwierających czakry, w których zamieszkał demon, po to aby móc więcej zarobić, mieć władzę i być zdrowym... Pamiętajcie, to wszystko pochodzi od szatana! Przyjdzie czas, że on się o was upomni, bo korzystaliście z jego mocy i wiedzy. Czy jednak warto, skoro Jezus daje wszystko to, co jest nam potrzebne do szczęścia?

     Proszę, wyrzućcie z domu wszystkie rzeczy pogańskiego Wschodu czy Zachodu - książki, karty, talizmany, pornografię, pierścienie Atlantów, znaki zodiaku. One otwierają was na działanie Złego. Dlatego horoskopy, broszury, książki i inne przedmioty związane z okultyzmem proszę spalić lub zniszczyć.

     Rodzice! Nie posyłajcie swych dzieci na kursy szybkiego uczenia się, ćwiczenia jogi, kung-fu, itp. Nie pozwalajcie, aby wychowywał je Internet i telewizor. Nie pozwólcie, aby już w szkołach podstawowych, a nawet w przedszkolach Wasze dzieci brały udział w zabawach ze strojami pogańskimi, kadzidłami, świecami zapachowymi - nie wspominając o wróżbach, laniu wosku, muzyce techno czy heavy metal.

     Moce zła w nich zawarte bardzo szybko zniewalają człowieka, na początku pod pozorami dobra, aby w odpowiednim czasie go zniszczyć i zaprowadzić do piekła. To sianie ziarna przez szatana, które kiedyś wyda swój tragiczny owoc. Pamiętajmy jednak, że szatan nigdy nie pokona mądrości i mocy Boga. Dlatego dopóki żyjemy na ziemi, możemy zawsze wyrwać się z niewoli szatana, uciekając się do wszechmocy Bożego miłosierdzia.

     Na zakończenie wszystkim ludziom poranionym, uwikłanym w nałogi i sekty życzę i doradzam, aby zaufali Stwórcy, aby przebaczali i cierpliwie oraz systematycznie pracowali nad sobą: przystępowali do sakramentów pokuty i Eucharystii, codziennie czytali i rozważali Pismo św., Katechizm Kościoła Katolickiego, żywoty świętych. Wówczas stopniowo nastąpi metanoia - przemiana umysłu i serca w naszych rodzinach, naszej ojczyźnie i w nas samych.

     Doświadczyłem aktualności słów: "Jam jest Pan Bóg twój, którym cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli" (niewoli grzechu). Dlatego dzisiaj ja, Wiesław - stary grzesznik - mogę i chcę zostać wielkim świętym. Nasza świętość zacznie promieniować, gdy wprowadzimy w życie pierwsze przykazanie: "Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną". Dzisiaj jestem pewny, że powodem moich cierpień i niepowodzeń był grzech - grzech własny, grzech moich przodków, brak wiedzy i wiary. Mój błąd był zasadniczy: do 56. roku życia nie brałem pod uwagę i nie traktowałem poważnie Jezusa. Skutki tego były opłakane. Pomimo to Jezus Chrystus nigdy o mnie nie zapomniał! On jest jedynym Uzdrowicielem, który leczy ciało, duszę i psychikę. Doznałem uzdrowienia duszy i ciała (kręgosłupa). Dziękuję Ci, mój Jezu!

     W Piśmie Świętym znalazłem genialną przestrogę św. Pawła, która streszcza wszystko, o czym dałem świadectwo: "Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię, będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko tradycji, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie" (Koi 2, 8). We współczesnym świecie owe filozofie, oszustwa, ludzkie tradycje i żywioły świata funkcjonują w konkretnych organizacjach, ruchach, stowarzyszeniach, sektach i przybierają formę okultyzmu i magii. Stanowią one centrum neopogaństwa, określanego jako New Age.

     Dziękuję wszystkim kapłanom, siostrom zakonnym i osobom świeckim, którzy pomogli mi wyjść z sekty i którzy nadal mi pomagają (gdyż walka się jeszcze nie skończyła), abym mógł wzrastać w miłości i świętości - "Bóg zapłać" i "Szczęść Boże!".

Wiesław


0x01 graphic

nr 4-2008



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Swiadectwa część 1, ►CZYTELNIA
Joga doprowadziła mnie do przedsionka piekła (świadectwo), ►CZYTELNIA
ŚWIADECTWA (MIŁOSIERDZIE BOŻE) CZĘŚĆ 2
Czy płacenie kartą w Internecie jest bezpieczne Kompendium wiedzy dla Ciebie - część III, Porady róż
Przez osiem lat nosiłam pierścień atlantów (świadectwo), ►CZYTELNIA
Zanim posłuchasz black metalu (świadectwo ), ►CZYTELNIA
Bioenergoterapia - Świadectwa, ►CZYTELNIA
Narkomania - świadectwa, ►CZYTELNIA
Tradycja czy Biblia., CIEKAWOSTKI,SWIADECTWA ####################
Czy płacenie kartą w Internecie jest bezpieczne Kompendium wiedzy dla Ciebie - część I, Porady różn
ŚWIADECTWA (MIŁOSIERDZIE BOŻE) CZĘŚĆ 1
Joga doprowadziła mnie do przedsionka piekła (świadectwo), ►CZYTELNIA
10 Szacunek czy cześć (Jana 5,23)
Dr Jerzy Jaśkowski Kongres Wakcynologów czy spotkanie handlowców Argument siły czy siła argumentów
czesc trzecia TALMUD,CZY BIBLIA
12 CZY ŚWIADECTWO FLAWIUSZA O JEZUSIE ZOSTAŁO SFAŁSZOWANE
Dr Jerzy Jaśkowski Kongres Wakcynologów czy spotkanie handlowców Argument siły czy siła argumentów

więcej podobnych podstron