Anna Chodacka
Ojcze nasz…
którędy droga?
Osoby:
Julka
Paweł
Jacek
Iza
Qwerty
Baal
Diabeł I
Diabeł II
Mefisto
Solfernus
Adariel
Emmanuel
Gabriel
Matka Julki
Ojciec Julki
Matka Pawła
Ojciec Pawła
Ekspedientka
SCENA I
Po odsłonięciu kurtyny na scenie widać stojącą nieruchomo w pozach wskazujących na spory konflikt grupę młodych ludzi. Rozlega się dźwięk cofanej taśmy i wszyscy w przyspieszonym tempie schodzą tyłem ze sceny.
Akcja rozpoczyna się od początku. Na scenę wchodzi Anka z Jackiem.
Jacek
Jak ci poszło na biologii. Kilka razy rzuciłem okiem w twoim kierunku, ale cały czas zawzięcie skrobałaś. Pomyślałem, że dorwałaś jakiegoś gotowca…
Julka
Umiałam…
Jacek
No, bez jaj, nie zdarzyło ci się to jeszcze w tym roku…
Julka
Uczyłam się z Pawłem…
Jacek
Nie rozśmieszaj mnie - ten goguś miałby pomagać tobie? Ale wymyśliłaś bajeczkę! (śmieje się)
Julka
Jeśli chcesz wiedzieć, przyjaźnimy się… on jest… moim chłopakiem…
Jacek
Kim? (zaśmiewa się) Dawno nie słyszałem lepszego dowcipu. Chłopakiem… Od kiedy?
Julka (obrażona)
Nie mam zamiaru ci się tłumaczyć. Pomagał mi nie pierwszy raz…
Jacek
Julka, daj spokój, przecież to rozpieszczony bachor. Myślisz, że będzie z tobą. Zobacz, ile głupich lasek ciągnie wszędzie za sobą…
Julka (zdenerwowana)
Zachowaj te idiotyczne komentarze dla siebie! Jest … przystojny, podoba się, to jakiś grzech? Zazdrościsz mu i tyle. A może uważasz, że ktoś taki jak ja nie może spotykać się z…
Jacek (przerywa jej)
Przestań rozczulać się nad sobą. Wiesz dobrze, że zawsze uważałem cię za świetną dziewczynę i dlatego myślę, że takie cudo jak Pawełek powinno trzymać się od ciebie z daleka … a ty od niego. Zresztą patrz…
Na scenę wchodzi Paweł z Izą i Qwerty. Są tak zajęci sobą, że nie dostrzegają w ogóle stojących z przodu sceny Jacka i Julki.
Iza
Paweł byłeś już na najnowszym Zmierzchu, może poszedłbyś z nami…
Paweł
Nie mam czasu - tylko w tym tygodniu czekają mnie jeszcze ze trzy sprawdziany. Muszę przysiąść - zaraz po świętach będą wystawiać oceny.
Qwerty
Wyluzuj, nauka nie zając. I tak masz najlepsze oceny w klasie. Słyszałam nawet, że poduczałeś Julkę…
(pokazuje Izie gest, po którym obie chichoczą)
Paweł
I co z tego. Nie wiem, dlaczego się z niej nabijacie, to całkiem fajna dziewucha…
Iza i Qwerty (robią do siebie gest jakby miały odruch wymiotny)
Jasne!
Iza
Jest totalnie daremna…
Qwerty
Ubiera się jak …
Iza
… własna babcia (obie chichoczą)
Qwerty
… miss lumpeksu…(śmiech)
Iza
A widziałaś, jaką ma komórkę?
Qwerty
Model z epoki kamienia łupanego…(chichot)
Paweł
I to dlatego tylko uważacie, że jest gorsza? Oceniacie ją po ciuchach, komórce?
Iza (przymila się, łasi)
Paul, daj spokój, w nosie mam to, co ona wkłada na siebie, dziwi mnie tylko, że takie ciacho jak ty, marnuje czas z takim dziwadłem…
Paweł (zmieszany)
Żal mi jej…
Julka
Co takiego?! Żal ci mnie? Dzięki za łaskawość, wasza wysokość, ale racz nie zaprzątać już sobie głowy moją skromną osobą. Jak mogłam być taka głupia, by uwierzyć, że taka gwiazda mogłaby się zniżyć do mojego poziomu…
Paweł
Julka, ja…(próbuje złapać ją za rękę)
Julka
Odczep się, nigdy więcej nie zbliżaj się do mnie! Nienawidzę cię!!!
Wszyscy na scenie nieruchomieją, zasuwa się ekran.
SCENA II
Na proscenium przed ekranem wchodzi po schodach z lewej strony Baal ubrany na sportowo, ale w same markowe ciuchy z najwyższej półki z dużym pilotem w ręce. Jego postawa wyraża zadowolenie, dumę z własnych czynów.
Baal
No cóż, muszę przyznać, że trochę musiałem się nagłowić, jak wywołać tę awanturę. Zapowiadało się całkiem niebezpiecznie. Ona zaczęła regularnie chodzić do szkoły, a nawet się uczyć. Wiesz, przecież, Szefie, że to dość udany egzemplarz, jest bestia inteligentna, jak na taką rodzinkę (chichocze)… Kolejny figiel Tego na górze! Więc jak pierzaści namieszali, żeby tych dwoje spiknęło się ze sobą, mogli nam narobić niezłego bałaganu. Ale na szczęście Baal trzymał rękę na pulsie. To był majstersztyk! (Diabeł I patrzy na niego z podziwem, śmieje się do niego)
Na widowni z krzesła podnosi się Mefisto w ciemnych okularach, garniturze, a za nim ubrany podobnie Diabeł I, D II i III dochodzą do nich z bocznych wyjść. Na znak jeden z nich przyklęka, a drugi pochyla się, tak, że ich plecy tworzą schody, po których na scenę wchodzi Mefisto. Diabły przyspieszonym krokiem wychodzą na scenę po schodach i ustawiają się po bokach w pozach ochroniarzy. Mefisto zwraca się do stojącego po tej stronie ekranu Diabła II.
Mefisto
Zabierzcie stąd tego durnia! Niech idzie do działu reklam. Najbardziej nada się do zachwalania blondynkom zakupów - choćby i psiej karmy. Dostał pierwsze poważne zlecenie i schrzanił robotę dokładnie. Wołać mi tu Solfernusa!
Baal
Ależ, szefie, ja przecież…
Mefisto
Precz, łamago!
Diabeł I wyprowadza go, tymczasem na scenie pojawia się Solfernus, ubrany w skórzany płaszcz, glany. Skłania się z galanterią.
Solfernus
Jestem, pani.
Mefisto
Wiem, że odwołuję cię od innej pracy, ale otaczają mnie sami idioci, a sprawa jest bardzo poważna.
Pamiętasz Kucharskiego?
Solfernus
Podałem mu ongiś pomocną dłoń..
Mefisto
Taaa - z kieliszkiem wódki…
Solfernus
…i pomogłem zdobyć intratną pracę na budowie…
Mefisto
… w gronie pięciu nałogowych alkoholików, którzy po robocie codziennie mieli przystanek w barze „Pod śledzikiem”. Zawsze podziwiałem twoje metody. Jesteś mistrzem w swoim fachu…
Solfernus
Dziękuję… Czyżby mój podopieczny zgłosił się na leczenie… Bez obaw - to prosta sprawa.
Mefisto
Nie chodzi o niego - dzięki twojej interwencji nic i nikt już nie może mu pomóc… Chodzi o jego córkę!
Solfernus
Tak, panie?!
Mefisto
Mała nie jest głupia, co znacznie utrudnia sprawę…
Solfernus
To nie jest problem…
Mefisto
Nie dla ciebie, wiem… tam jednak dodatkowo mieszają skrzydlaci. Próbowała już różnych rzeczy, ale jest silna. Ostatnio, któryś spryciarz z góry skojarzył ją z synem komendanta policji…
Solfernus
O, ciekawa konfiguracja… obiecująca…
Mefisto
Właśnie - przy dobrych układach gigant czy odlot na imprezie, to najmniejsze zło, do jakiego mogłoby dojść. Wysłałem tam Baala…
Solfernus
A on skłócił oboje…
Mefisto
Słyszałeś?
Solfernus
Domyślam się.
Mefisto
Musisz wziąć tę sprawę w swoje ręce - święta tuż, tuż, a biali nie śpią… Daję ci wolną rękę… Mała musi być nasza… Chłopak zresztą też…
Solfernus
Twoje słowo jest dla mnie rozkazem, panie…
Mefisto
Spraw mi się dobrze, a w nagradzaniu nie dam się prześcignąć samemu Lucyferowi…
SCENA III
Ekran się odsuwa, rozlega się muzyka. Na scenie tańczą anioły ich układ jest pełen dostojeństwa, ale i radości. W określonym momencie na scenę wpada anioł Adariel.
Adariel
Wy tu sobie beztroskie pląsy urządzacie, a tam się diabły do szturmu gotują.
Gabriel
Uspokójże się, Adarielu, przecież oni wciąż coś knują, mieszają. Po to zaś przy każdym anioł stróż czuwa, żeby te zakusy na niczym spełzały i, by w razie czego, naszej pomocy zawezwać.
Adariel
Daremna jednak będzie strażników opieka i pomoc nasza odrzucona, jeśli człowiek sam do złego dążyć będzie podszeptami najgorszych spośród upadłych uwiedziony.
Gabriel
Mów, co wiesz!
Adariel
Widziałem dziś Solfernusa, który kręcił się koło dziewczyny. (odgłos oburzenia pomieszanego ze zdziwieniem, że sprawa musi być poważna, skoro zaangażowany został ktoś taki),
Gabriel
Solfernus? Musi piekłu nieziemsko na tej duszy zależeć, skoro samego Solfernusa posyłają. Emmanuelu, bracie - to zadanie dla ciebie. My zaś przed obliczem najwyższego o powodzenie misji będziemy prosić!
Wszyscy schodzą ze sceny - zostaje tylko Emmenuel, który przechodzi na proscenium i śpiewa piosenkę „Wolna wola” (muz. Grupa Nightwisch). W jej słowach skarga na bezmyślność ludzi miesza się z prośbą, by Bóg ulitował się nad nimi.
Czasem gdy nie mogą w nocy spać,
Siadam tuż, by słyszeć ich myśli bieg.
Czuję ból, widzę skulony strach,
Kołatanie krwawo zranionych serc.
Tak bardzo chciałabym,
Pochwycić mocno ich dłonie
ogrzać ich chłód moim tchnieniem.
Błogim snem otulić mokrą twarz,
Tego zawsze pragnie Najwyższy z nas.
Czeka na gest woli,
Najmniejsze serdeczne drgnienie 2x
Odruch oddania, pragnienie.
Na niepewnych tysiąc dróg.
Wolną wolę dał im Bóg.
W każdą z dobrych i złych dróg
Wolną wolę dał im Bóg.
SCENA IV
Po rozsunięciu kurtyny na scenie zaaranżowane jest wnętrze domu komendanta policji. Na środku stoi choinka powstała z dwóch stojących postaci. Wokół niej porozkładane są pudła z bombkami. Matka stoi w pozie jakby stroiła choinkę. Z boku fotel i telewizor. Wchodzi Paweł i dotyka ramienia matki. Dotknięcie budzi ją, przesyła sztuczny uśmiech synowi i mechanicznym ruchem, rytmicznie schyla się po bombkę do pudełka, po czym podaje ją synow , wskazując, gdzie ma ją powiesić. Syn szybko przejmuje rytm matki i w nim schyla się po kolejne ozdoby, po czym wiesza je. Choinka zaczyna w tym samym rytmie kręcić się wokół własnej osi. Wszystko dzieje się w bardzo zwolnionym tempie. Odgłos trzaśnięcia drzwi powoduje nagłe zatrzymanie akcji na scenę wchodzi ojciec i chrząknięciem budzi rodzinę z odrętwienia, okrąża choinkę nadając swoim głośnym krokiem nowy, szybszy rytm całemu ruchowi, po czym siada na fotelu. Matka podchodzi wówczas do fotela podkłada mu poduszkę, a on zabiera pilota i naciska rytmicznie na niego, co powoduje odgłos zmienianych kanałów, który odbywa się w poprzednim rytmie. Nagle gałązka choinki upuszcza bombkę, która upadając wydaje przeraźliwy hałas. Matka z miną przerażenia schyla się bezładnie próbując pozbierać skorupy, Paweł również wystraszony pozostaje w pozie oczekiwania. Ojciec wstaje szybkim krokiem podchodzi do matki podnosi ją za ramiona i zaczyna potrząsać. Matka nie próbuje się bronić, biernie się poddaje. Syn w końcu chwyta ojca, odrywa go od matki i odpycha, tak, że ten się zatacza. W pierwszym momencie jest zupełnie osłupiały, jednakże po chwili, zaciska pięści, kumuluje w sobie złość, po czym z ręką wyciągniętą do ciosu rusza w stronę syna. Ten spogląda raz na niego, raz na matkę, ale ona powolnym ruchem odchodzi w stronę choinki i znów w rytmie zaczyna wieszać na niej bombki. Wówczas syn ucieka. Ojciec nieruchomieje z wyciągniętą ręką, matka przy choince. Wówczas jedna z postaci tworzących choinkę przechodzi do przodu, zdejmuje z głowy zielony kaptur. Okazuje się, że jest to Solfernus.
Blackout
SCENA V
Julka idzie wzdłuż widowni, słychać „natłok jej myśli”: przeplatające się na zasadzie echa głosy Pawła i dziewcząt z pierwszej sceny. Zaczyna się od powtarzającego się kilkakrotnie „żal mi jej”, „dziwię się, że taki facet jak ty marnuje czas z takim dziwadłem” a później „daremna”, „ubiera się jak własna babcia”, „miss lumpeksu”. Idzie wolno, ciężki krok dudni po schodach wiodących na scenę. Wychodzi na środek proscenium, chwyta się za głowę, pochyla ją po czym zwraca uwagę na swoje mocno zniszczone i niemodne już spodnie, ogląda je, zauważa, że na dole są podarte. Wtedy na scenę wchodzi Emmanuel i podnosi jej głowę, i pochyla w jej stronę, jakby szeptał jej coś do ucha.
Julka
Święta - może …
Odwraca się i kieruję w stronę kurtyny, która rozsuwa się. Na scenie dom Julki - z lewej strony stoi łóżko, a obok niego taboret, na którym stoi butelka z piwem. Na środku matka siedzi na niskim taborecie i obiera ziemniaki. W łóżku leży w ubraniu ojciec Julki nakryty kocem. U wezgłowia stoi anioł. Emmanuel podbiega do matki, która z pochyloną głową, nie patrząc, próbuje wrzucić obrany ziemniak poza garnek, delikatnym ruchem nakierowuje jej rękę do naczynia, dzięki czemu kartofel trafia do celu. Nie zauważa córki
Julka
Cześć mamo…
Matka (żali się)
Jesteś wreszcie. Tyle mam jeszcze pracy, a ty się gdzieś włóczysz.
Julka
Jestem. … Musiałam … coś załatwić po szkole. Zaraz ci pomogę …
W tym momencie ojciec coś zaczyna mruczeć, porusza się i próbuje sięgnąć po butelkę stojącą na taborecie. Anioł stojący u wezgłowia lekkim ruchem strąca ją z taboretu, poczym odsuwa rękę ojca, okrywa go kocem.
Julka (ironicznie, przestawiając taboret bliżej garnka z kartoflami)
Ojciec jak zwykle z pracy wrócił bardzo zmęczony…
Matka
Julka, tyle razy cię prosiłam…
Julka (sarkastycznie wylicza)
Tak, wiem. To choroba, ojciec jest dobrym człowiekiem - pod warunkiem, że zdarzy mu się wytrzeźwieć. Jakoś ostatnio nieczęsto mu się zdarza….
Matka
Ciszej, obudzisz go…
Emmanuel odchodzi od łóżka i szepcze słowo
Emmanuel
Wigilia.
Julka
Jutro wigilia… Może…
Mama (jakby do siebie)
Właśnie tyle mam jeszcze roboty
Z lewej kulisy wychodzi Solfernus
Solfernus
Zakupy…
Matka
…powinnam jeszcze dokupić mięso na drugi dzień świąt, ale chyba nie wystarczy mi już… Solfernus pobrzękuje sakiewką z pieniędzmi…
Solfernus
…pieniędzy…
Julka
Tato nie przyniósł znów wypłaty?! Przecież miał dostać coś więcej na święta - tak mówiłaś, gdy w listopadzie prosiłam cię o
pieniądze na spodnie…
Mama
Nie wypłacili mu…
Emmanuel
…w całości,
Mama
… wszystkiego. Ale zaraz po nowym roku dostanie…
Emmanuel
Wyrównanie
Mama
…wyrównanie..
Solfernus
Ładna bajeczka!
Julka
Tak ci powiedział, czy zmyśliłaś to na poczekaniu?
Mama
Julka, przestań natychmiast!
Julka
A ja głupia myślałam, że mogę Ci wierzyć.
Solfernus
A policja, leczenie…
Julka
Miałaś zgłosić się na policję, oddać ojca na leczenie…
Solfernus
Alimenty, wypłata…
Julka
Mówiłaś, że wystąpisz o alimenty albo chociaż poprosisz na budowie, by nie wypłacali mu pieniędzy, powinnaś…
Solfernus
Odejść od niego…
Matka
Wiesz, że to nie takie proste…
Solfernus (do Julki)
A ty się nie liczysz?
Julka
A ja, mnie jest łatwo?!!! Popatrz, jak wyglądam - inne dziewczyny sto razy lepsze ciuchy pakują do śmietnika, a ja w takich szmatach muszę chodzić dotąd, aż same za mnie nie zlecą.
Emmanuel
Prezent…
Mama (wyjmuje z kieszeni i podaje córce zawiniątko)
Mam coś dla ciebie…
Julka (rozpakowuje)
Dla mnie?
Matka
Zawsze marzną ci ręce…
Solfernus (wybucha śmiechem)
A to dobre, rękawiczki z resztek włóczki.
Julka
Ostatnie spodnie zaraz spadną mi z tyłka, a ty dajesz mi rękawiczki?!!! Tego już za wiele!
Wybiega ze sceny
Blackout
Na ekranie z tyłu sceny pojawiają się reklamy telewizyjne. Po kilku z nich scena zostaje całkowicie rozświetlona
SCENA VI
Na scenie porozstawiane są manekiny, aktorzy stojący w różnych pozach. Z boku lustro złożone z dwóch diabłów, po drugiej Jego stronie stoi Solfernus. Pomiędzy nimi ekspedientka bardziej zajęta swoim telefonem niż pracą. Muzyka świąteczna przerywana reklamami. Na ekranie pojawiają się zdjęcia reklamujące zakup różnych artykułów. Julka wchodzi na scenę. Niedługo po niej wchodzi również Paweł. On jednak od razu zauważa dziewczynę i zaczyna ją obserwować, niezauważony przez nią. Tymczasem rzeczy zawieszone na pierwszym manekinie wzbudzają ciekawość Julki, ogląda dokładnie spodnie, sprawdza cenę na metce. Wyraźnie jest zaskoczona jej wysokością. Przechodzi dalej i widzi manekiny identyczne jak Iza i Quwerty. Jest zdziwiona, ale też ma wyraźną ochotę wyładować nagromadzoną w sobie złość na manekinach, okrąża je szarpie zawieszone na nich ubrania, rozglądając się, czy ekspedientka nie patrzy w tę stronę zawiązuje na głowie szalik. Popycha jeden manekin, który porusza się delikatnie. Następnie podchodzi do wieszaka, na którym wiszą różne rzeczy. Jej zainteresowanie wzbudza bluza, wisząca na nim.
Rzuca rękawiczki które do tej pory trzymała w dłoni na kolana siedzącego obok manekina , zdejmuje swoją kurtkę, kładzie na rękawiczkach i przymierza bluzę. W tym momencie Solfernus wyjmuje komórkę i odzywa się jej sygnał. Odbiera ekspedientka.
Ekspedientka
No cześć! (rozgląda się, ścisza głos) poczekaj nie mogę tu rozmawiać.
Odchodzi na tył sceny, wyraźnie zajmuje ją tylko rozmowa, choć odpowiada półsłówkami, cicho. Julka widzi całą sytuację, podchodzi do lustra.
Solfernus
Super, wyglądasz świetnie…
Dziewczyna odwraca się. Rozgląda się, czy ekspedientki nie ma w pobliżu. Chwyta kurtkę i próbuje ubierać ją na bluzę. Tymczasem Emmanuel strąca wiszącą na ramieniu manekina z drugiej strony sceny torebkę, która upada na podłogę i zwraca uwagę ekspedientki. Dziewczyna szybko odrzuca kurtkę i rozpina bluzę, by ją odwiesić.
Ekspedientka
Nie stać cię na to, mała.
Solfernus
Złodziejka…
Ekspedientka
Chyba nie chciałaś tego…
Julka
Nie… przymierzałam tylko…
Ekspedientka
Jasne…
Julka speszona spuszcza głowę i szybko wychodzi ze sklepu.
Paweł rusza za nią. Tymczasem Emmanuel podstawia mu nogę, chłopak potyka się i wpada na siedzącego manekina, na którym Julka zostawiła rękawiczki.
Emmanuel
Rękawiczki
Paweł (bierze rękawiczki i zwraca się do ekspedientki)
Zostawiła rękawiczki! Pobiegnę za nią!
Ekspedientka spogląda na rękawiczki, a widząc, że nie pochodzą z jej sklepu wzrusza ramionami.
Blackout
SCENA VII
Julka wchodzi na scenę, za nią wbiega Paweł.
Paweł
Julka, zaczekaj!
Julka (zatrzymuje się i odwraca)
Nie mamy z sobą o czym rozmawiać (próbuje odejść)
Paweł (chwyta Julkę za ramię)
Poczekaj chwilę, … znalazłem twoje rękawiczki!
Solfernus
Rękawiczki…
Julka chce wziąć rękawiczki, ale Paweł chowa je za siebie.
Paweł
Julka, zaczekaj. Pogadajmy.
Julka
Daj mi je! Nie chcę cię słuchać, nie mam o czym z tobą rozmawiać.
Paweł
Przepraszam, głupio wyszło, ja nie chciałem…
Julka
Nie potrzebuję żadnych wyjaśnień, nie musisz mnie przepraszać! Oddaj mi rękawiczki, spieszę się!
Paweł podnosi rękawiczki, jakby chciał oddać, przygląda się im dokładnie.
Emmanuel
Ładne, pewnie to prezent.
Paweł (podaje jej rękawiczki)
Fajne, takie… inne. Prezent?
Julka zabiera je z rąk Pawła, obraca je w rękach, pilnie ogląda.
Julka (mówi jakby do siebie)
Prezent… na święta…
Solfernus
Prezent…(?!) - on dostanie nowego laptopa.
Julka (otrząsa się z zamyślenia, ironicznie)
Wiem, ty dostajesz lepsze prezenty.
Emmanuel
Powiedz jej…
Paweł
Taa… dlatego teraz marznę, zamiast ubierać wypasioną choinkę, pod którą znajdzie się dla mnie stos szałowych gadżetów.
Solfernus
Każdy ma swoje problemy…
Emmanuel
Zapytaj go….
Julka
Coś się stało?
Solfernus
Ciekawość - pierwszy stopień do piekła…
Emmanuel
Powiedz jej!
Paweł
Właściwie nic, normalka! Ojciec wrócił z pracy wkurzony … Ubieraliśmy z mamą choinkę. Spadła bombka… wtedy rzucił się
na matkę. Chciałem jej bronić, odepchnąłem go. Zobaczyłem w jego oczach….
Solfernus
NIENAWIŚĆ
Emmanuel
Powiedz jej…
Paweł
Pierwszy raz tak się bałem. Chciałem, żeby coś zrobiła, załagodziła całą sprawę…. Ale ona…. Wróciła spokojnie do choinki… Uciekłem spod jego zaciśniętej pięści….
Solfernus
Maminsynek…
Emmanuel
Widzisz…
Julka
Mój ojciec….
Paweł
Wiem…
Julka
Wszyscy wiedzą!!!
Paweł
Nie… Widziałem cię kiedyś z nim… Mieszkam blisko „Śledzika”, więc…
Julka (miękko)
Cały czas wiedziałeś, a mimo to…. Dlaczego?
Solfernus
Impreza.
Paweł
Mam pomysł… U Maćka jest dziś impreza - wiesz, on prawie zawsze ma wolną chatę, bo jego starzy ciągle są gdzieś w rozjazdach. Może wbijemy tam na trochę, zobaczymy, jak im leci?
Julka
Nie! Chyba jednak powinnam wrócić do domu….
Paweł
Chodź, jak będzie smętnie, zwiniemy się szybko!
Julka
Nie pójdę w takich ciuchach…
Paweł
Daj spokój, kogo obchodzi, co masz na sobie, zresztą popatrzmy… wcale nie jest tak źle! Nawet w worku wyglądałabyś dobrze!
Julka (karci go żartobliwie)
No, no - tylko się nie nabijaj…
Paweł
Gdzież bym śmiał…
Julka
Ok. przekonałeś mnie - właściwie zwisa mi co pomyślą te wszystkie twoje Barbie!
Paweł
Moje?
SCENA VIII
Oboje wychodzą za kurtynę - coraz głośniej zaczyna rozbrzmiewać imprezowa muzyka. Gdy kurtyna się rozsuwa na scenie znajduje się sporo ludzi. Kilka osób na środku tańczy. Niektórzy siedzą, piją piwo, rozmawiają. Solfernus w swoim żywiole, tańczy starając się kierować ręce chłopców nie tam, gdzie powinni, częstuje papierosami, stawia obok rozmawiających butelki z piwem, podpowiada niewłaściwe słowa. Mrugają kolorowe światła, „zadymiona atmosfera”. Wszyscy śpiewają; „Emigrant song” Zespół Led Zeppelin.
IMPREZA
A, a, a, a, a, a!!! A, a, a, a, a!!!
Ruszyliśmy ze wszystkich stron
W metaliczny uderzyć ton.
Jesteśmy tu, by dobrze bawić się,
Jesteśmy tu, bo tu nasz bóg,
Czujesz już życia smak i pełny luz?
A religia, a tradycja, obyczaje - diabłu w dym!
Mefisto: Oni są moi!!!
A, a, a, a, a, a!!! A, a, a, a, a!!!
Metaliczny ostry ton,
Papierosów duszna woń,
Jesteśmy tu, by znów zapomnieć się,
Jesteśmy tu, w koszmarnym śnie,
Nasz cel majaczy mgliście gdzieś na dnie.
A nakazy, a zakazy, wychowanie -diabłu w dym!
Nas nie zatrzyma nikt,
Tak właśnie chcemy żyć
W bezsensie i bez celu w tym miejscu zawsze tkwić.
Solfernus: To twoje królestwo, pani! Oddaję ci je we władanie.
Emmanuel jest przerażony, próbuje coś robić, ale wychodzi mu to bardzo niezdarnie. Pod koniec kawałka muzycznego Paweł wchodzi, prowadząc za rękę Julkę, która trochę się ociąga. Muzyka zmienia się na spokojniejszą, Paweł wyciąga Julkę na środek, zaczynają tańczyć ze sobą. Julka początkowo jest bardzo sztywna, niechętnie poddaje się muzyce, ale powoli zaczyna się odczuwać nastrój, przytula się do Pawła. W tym momencie pojawiają się Iza i Qwerty wystrojone i bardzo krzykliwie umalowane. Przerywają taniec bohaterom i starają się odciągnąć Pawła od Julki.
Iza
Paul, jesteś - mówiłeś, że raczej nie wbijesz tu dzisiaj!
Qwerty
Ale czad! Super, że przyszedłeś!
Solfernus
Taniec…
Iza
Zatańczymy?
Paweł
Może nie zauważyłyście, ale nie jestem sam!
Iza
O, cześć Julka, świetny ciuch!
Robią do siebie miny z Qwerty.
Qwerty
Koniecznie mi musisz dać adres tego cicholan… butiku, gdzie kupiłaś te spodnie…
Iza
Będziemy go omijać szerokim kołem…
Solfernus
Piwo…
Qwerty (podaje Pawłowi butelkę z piwem)
Paul, może napijesz się browarka - wchodzi jak miodzik!
Paweł (bierze butelkę)
Dzięki!
Solfernus
A twoja dama?
Paweł (do Julki)
Chcesz trochę?
Julka (wyraźnie zdenerwowana)
Nie, dziękuję!
Solfernus
Mmm, dobre…
Paweł (wypija parę łyków)
Spróbuj, niezłe!
Solfernus
Przegina…
Julka
Nie wiem jak ty, ale ja się zmywam. Na razie…
Iza
Ciao, bambina!
Qwerty (do Izy)
Spadaj mała…
Solfernus (dośpiewuje)
Tam są drzwi!
Paweł (próbuje ją zatrzymać)
Julka, zaczekaj!
Solfernus
Piwo…
Iza podchodzi i podnosi rękę Pawła z butelką do jego ust. Paweł robi kilka łyków. Julka, która odeszła już parę kroków, wpada na Emmanuela, zatrzymuje się.
Emmanuel
Wracaj natychmiast!
Julka odwraca się, podchodzi do stojących, wyjmuje butelkę z rąk Pawła, opróżnia do końca jej zawartość
Julka
Gorzkie to świństwo! (do Pawła wskazując na dziewczyny) Paul, kochanie, tym paniom już dziękujemy… (do Izy i Qwerty) Napiwek - następnym razem. Idziemy?
Paweł (ubawiony całą sceną podaje Julce ramię)
Służę…
Julka chwyta go pod ramię, rzuca mu filuterne spojrzenie i oboje robią parę kroków. Gasną wszystkie światła… Słychać nastrojową, świąteczną muzykę.
Blackout
SCENA IX
Zapala się nastrojowe światło (uliczne lampy) Paweł z Julką stoją jak bezpośrednio przed wyłączeniem świateł. Na scenę wchodzą postacie z instrumentami, układają się w jednym miejscu, stroją instrumenty, ustawiają z przodu otwarty futerał z gitary na pieniądze. Solistka zaczyna śpiewać piosenkę z towarzyszeniem jednej gitary, potem dochodzą inne instrumenty, głosy, Emmanuel ze skrzypcami. W części instrumentalnej na scenie pantomima ilustrująca treść piosenki. („Tears In Haewen” Eric Clapton)
To dla ciebie świat
w jednej chwili z niczego,
Jedno tchnienie i
życie w tobie od Niego.
I cały świat u twoich stóp,
I woli twej mały gest
Posłuszeństwo.
Czymże cały świat
wobec złudy wolności
Szept czystego zła
przeciw czystej miłości,
Kto sieje wiatr, burz zbiera plon.
Wszystko, to jest także ból
I cień śmierci.
Ojciec słyszy płacz,
czuje ból i strach,
widzi łzy.
Można kochać tak,
by najdroższy skarb
Rzucić w śmierć?
Więc narodził się
W nędzy dziedzic przestworzy,
Tej miłości dar,
Co chce niebo otworzyć,
I gwiazdy cień, i nocy chłód,
cierpienia sól na ustach jest
przepowiednią.
Osoba I (Recytacja: Z. Herbert „Rozmyślania pana Cogito o odkupieniu” na podkładzie ostatniej zwrotki piosenki finałowej)
Nie powinien przysyłać syna
Osoba II
zbyt wielu widziało
przebite dłonie syna
(kolejno wychodzą poszczególne osoby grające w przedstawieniu i dodają)
Osoba III
jego zwykłą skórę
Osoba IV
zapisane to było
aby nas pojednać
Osoba V
najgorszym pojednaniem
Osoba VI
zbyt wiele nozdrzy
chłonęło z lubością
zapach jego strachu
Osoba VII
nie wolno schodzić
nisko
Osoba VII
bratać się krwią
Osoba VIII
nie powinien przysyłać syna
Osoba IX
lepiej było królować
w barokowym pałacu z marmurowych chmur
Osoba X
na tronie przerażenia
Osoba XI
z berłem śmierci
(po zakończeniu piosenki)
Paweł i Julka (do siebie)
Nie powinien przysyłać syna (słowa te przekazywane są dalej, z ust do ust)
Emmanuel
Nie powinien przysyłać syna,
Ale kocha…
Kocha ponad miarę…
Paweł
Mnie?
Julka
Mnie?
Emmanuel (wskazując w stronę widowni)
I… ciebie
Wszyscy rozchodzą się poczynając od stojących na środku bohaterów
Solfernus (próbuje zatrzymać rozchodzących się ludzi)
Zaraz, dokąd idziecie? Przecież nie do domu? Dajcie spokój, kto chciałby takiej miłości… Jest inna droga… Łatwiejsza, przyjemniejsza…
W końcu na scenie pozostaje tylko Solfernus i Mefisto.
Solfernus
Pani, to tylko drobny błąd w sztuce. Wkrótce wszystko wróci do normy.
Mefisto
Precz… łamago!
Mefisto wychodzi zdenerwowana, a za nią podąża Solfernus
Solfernus
Ależ, pani… (schodzi ze sceny za Mefisto)
Baal (wchodzi na proscenium, słania się ze śmiechu )
Solfernusik, galancik, taki utalentowany, mistrz w swoim fachu, a robótkę spartaczył. Skrzydlatym w pole się dał wywieść jak ostatni łamaga! Było słuchać Baala? Miałyby dzieciaki święta … w poprawczaku!!! (chichocze). Tymczasem…
Mefisto (z offu)
Baal, wracaj do pracy. Oglądalność twojej reklamy leci na łeb na szyję…
Baal (pokornie)
Tak, pani…
Premiera 11 lutego 2010r
w Oświęcimskim Centrum Kultury
PIOSENKI
EMMANUEL
Czasem gdy nie mogą w nocy spać,
Siadam tuż, by słyszeć ich myśli bieg.
Czuję ból, widzę skulony strach,
Kołatanie krwawo zranionych serc.
Tak bardzo chciałabym,
Pochwycić mocno ich dłonie
ogrzać ich chłód moim tchnieniem.
Błogim snem otulić mokrą twarz,
Tego zawsze pragnie Najwyższy z nas.
Czeka na gest woli,
Najmniejsze serdeczne drgnienie 2x
Odruch oddania, pragnienie.
Na niepewnych tysiąc dróg.
Wolną wolę dał im Bóg.
W każdą z dobrych i złych dróg
Wolną wolę dał im Bóg.
IMPREZA
A, a, a, a, a, a!!! A, a, a, a, a!!!
Ruszyliśmy ze wszystkich stron
W metaliczny uderzyć ton.
Jesteśmy tu, by dobrze bawić się,
Jesteśmy tu, bo tu nasz bóg,
Czujesz już życia smak i pełny luz?
A religia, a tradycja, obyczaje - diabłu w dym!
Mefisto: Oni są moi!!!
A, a, a, a, a, a!!! A, a, a, a, a!!!
Metaliczny ostry ton,
Papierosów duszna woń,
Jesteśmy tu, by znów zapomnieć się,
Jesteśmy tu, w koszmarnym śnie,
Nasz cel majaczy mgliście gdzieś na dnie.
A nakazy, a zakazy, wychowanie -diabłu w dym!
Nas nie zatrzyma nikt,
Tak właśnie chcemy żyć
W bezsensie i bez celu w tym miejscu zawsze tkwić.
Solfernus: To twoje królestwo, pani! Oddaję ci je we władanie.
FINAŁ
To dla ciebie świat
w jednej chwili z niczego,
Jedno tchnienie i
życie w tobie od Niego.
I cały świat u twoich stóp,
I woli twej mały gest
Posłuszeństwo.
Czymże cały świat
wobec złudy wolności
Szept czystego zła
przeciw czystej miłości,
Kto sieje wiatr, burz zbiera plon.
Wszystko, to jest także ból
I cień śmierci.
Ojciec słyszy płacz,
czuje ból i strach,
widzi łzy.
Można kochać tak,
by najdroższy skarb
Rzucić w śmierć?
Więc narodził się
W nędzy dziedzic przestworzy,
Tej miłości dar,
Co chce niebo otworzyć,
I gwiazdy cień, i nocy chłód,
cierpienia sól na ustach jest
przepowiednią.
10