I. KOBIECOŚĆ I PRYMAT CIAŁA W KULTURZE WSPÓŁCZESNEJ
Degradowane przez wieki -jako miejsce i /rodło grzechu, źródło nieestetycznej fizjologii jak również „.siedlisko" prowadzących do śmierci chorób oraz widomy znak starości — ciało wkracza dziś triumfalnie na scenę,„Dusza", „serce", a nawet „rozum" czy „intelekt" wydają się być w kulturze konsumpcji w odwrocie, niekiedy stają się jedynie dodatkiem do ciała. O zjawisku tym Z. Melosik pisze w sposób następujący: „W kulturze współczesnej tożsamość jest stopniowo wymywana z tego, co tradycyjnie nazywano umysłem lub duszą i przenoszona na „powierzchnię”- zaczyna być odgrywana przez ciało. Niekiedy w procesach wizualizacji ciała tożsamość staje się ciałem. Tożsamość ciała staje się ciałem tożsamości. Tożsamość jest wówczas uosabiana poprzez wizualne reprezentacje". Jednocześnie jak utrzymuje ten sam autor, występująca wśród wielu kobiet orientacja na ciało i na kontrolę ciała, stanowi swoiste remedium na typowe dla współczesności poczucie braku kontroli nad życiem (kontrola nad życiem redukowana jest przez wiele kobiet do kontroli nad ciałem).
Kolejna część książki - Scenariusze Tożsamości i dala w kulturze globalnej - poświęcona jest pewnym szczególnym sposobom przejawiania się kobiecości w kulturze współczesnej, pewnym wybranym wersjom kobiecości. Będę więc pisała o kobiecie, która jest przedmiotem seksualnym, kobiecie -anorektyczce, kobiecie - kulturystce i cyber-kobiecie. Dlaczego właśnie wybrałam „takie kobiecości"? Przecież w kulturze współczesnej odnaleźć można dziesiątki innych; z różnych punktów widzenia można określić je jako: kobiety-feministki. bussines-women, „nowe kobiety", kobiety fatalne, kobiety-artystki, kobiety-patronki ogniska domowego itd.. Wymieniać można by bez końca. Logika mojego wyboru wynikała z dwóch głównych przyczyn. Po pierwsze, wymienione przeze mnie cztery wersje kobiecości łączy jedna zasadnicza cecha - orientacja na wizualność, szczególnie tą, która uosabia ciało. Po drugie, to właśnie one — jak jestem o tym przekonana - uosabiają zarówno swoisty „dramat tożsamości" kobiety współczesnej, jak i pewne ważne kulturowe kontrowersje, które „rozgrywają się" wokół kobiety.
Prawdopodobnie całe życie każdy z nas boryka się z niepewnością dotyczącą własnego ciała. Owa niepewność wynika zapewne z trzech przyczyn. Pierwsza wiąże się z pamięcią dzieciństwa, kiedy nasze fizyczne istnienie było związane z „utrzymywaniem" i pielęgnowaniem naszego ciała Nasze ciało było noszone, myte, pudrowane, karmione, poddawane różnorodnym zabiegom i rytuałom. Druga przyczyna związana jest z podatnością naszego ciała na choroby i śmierć. Jest ono nieustannie narażone na atak wirusów i bakterii, przeziębienie i zranienie. Śmierć naszego ciała oznacza przy tym nieodwołalnie śmierć naszej tożsamości (przynajmniej na tym świecie). Wreszcie po trzecie, nasza socjalizacja w niezwykle skrupulatny sposób uwrażliwia nas na wszystkie „nie-adekwatności" naszego ciała. Jego kształt, waga i wzrost, wygląd poszczególnych części jest nieustannie szacowany i porównany; może być źródłem poczucia niższości i kompleksów. Wynikająca, z omówionych trzech czynników niepewność stanowi z kolei znakomitą „pożywkę" dla kulturowo konstruowanych „sezonowych panik", które go dotyczą i obejmują na przykład sposoby odżywiania, kształt piersi czy bioder, kolor włosów, styl zakładanej sukienki itp.
Trudno nie dostrzec, że społecznie presje, dotyczące akceptowanych sposobów „bycia kobietą" sprawiają, iż część współczesnych kobiet koncentruje swoją, uwagę i energie na wybranym aspekcie swojego życia bądź tożsamości. Niekiedy staje się on dla nich najważniejszy, lub nawet „jedynie ważny" (dobrym przykładem jest tu kobieta, która za wszelką cenę pragnie być niezależna i samowystarczalna, lub kobieta, dla której jej dzieci są „wszystkim"). W przypadku czterech wymienionych wyżej typów kobiecości ich zaangażowanie życiowe koncentruje się wokół „fizyczności" oraz obowiązującego w społeczeństwie „ideału ciała", który jest najważniejszym układem odniesienia dla ich poczucia „własnego ja". W konsekwencji, kobiety te stają się niejako „dodatkiem" do swoich ciał. Część 7 nich dąży obsesyjnie do ucieleśnieniu społecznie pożądanych cech ciała, inne z kolei w sposób ekstremalny próbują tym cechom zaprzeczyć; tak czy inaczej występuje bez wątpienia zjawisko przerysowania -• w jedną lub drugą stronę.
W przypadku anorektyczki dążenie do perfekcyjnego urzeczywistnienia ideału szczupłego ciała (i uzyskania wagi „zero kilogramów"), powoduje iż jej „ucieczka od ciała" może zakończyć się nawet śmiercią. W przypadku kulturystki marzenie kobiety o posiadaniu silnej dorównującej mężczyznom fizyczności (i tożsamości) sprawia, iż staje się ona zwykle karykaturą kobiecości, zbiorem mięśni, wzbudzających ambiwalentne odczucia estetyczne. Z kolei kobieta wchodząca w rolę przedmiotu seksualnego uosabia ideę kobiecości zredukowanej do pasywnej seksualnej lalki, pokornie czekającej na swojego macho--zdobywcę. Wreszcie cyber-kobieta, jako wyraz - doprowadzonej do ekstre-rnum - wolności w zakresie kreowania kobiecości i seksualności, stanowi ostateczne potwierdzenie tej tendencji kulturowej, która upowszechnia tożsamość prowizoryczną i sfragmentaryzowaną. Cztery formy kobiecości, cztery formy „przerysowania" (cztery kicze?), cztery konteksty dramatu kobiety, która poszukuje swojego miejsca w rzeczywistości społecznej przełomu tysiącleci.
Trudno nie zauważyć, że we współczesnym społeczeństwie kobiecość konstruowana jest „wokół konsumpcji". Po pierwsze, kobieta jest zdecydowanie (choć zwykle niezdecydowana) konsumentką. Po drugie, jej tożsamość jest konstruowana przez „konsumowanie" różnorodnych image. Po trzecie wreszcie - w innej perspektywie - kobiecość i kobieta są „przedmiotem" konsumpcji. Przyjrzyjmy się nieco bliżej tym trzem ważnym społecznym kontekstom funkcjonowania kobiecości.
W społeczeństwie konsumpcji postrzegamy siebie (i jesteśmy postrzegani przez innych) w coraz większym stopniu w kontekście ciała. Wielowiekowe podejście do wzajemnych relacji między tym, co duchowe a tym, co cielesne, wyrażało się w sformułowaniu „ja i moje ciało" i zakładało bezwzględny (wywodzący się z tradycji Kartezjańskiej) dualizm. Ciało znajdowało się w posiadaniu człowieka. Obecnie ciałem jesteśmy, niekiedy ma się wrażenie, że jedynie nim jesteśmy. Odpowiedź na pytanie „kim jestem?" w coraz większym stopniu zredukowana została do kontekstu fizycznego - „jestem tym, czym jest (lub wydaje się być) moje ciało".
Nie ulega przy tym wątpliwości, że we współczesnych mediach ukazywana jest pewna wybrana reprezentacja ciała - „prze-estetyzowana" i „idealna". W konsekwencji, ciało - tak jak jest ono portretowane w popularnych przekazach - wydaje się być pozbawione wnętrza i fizjologii. To. co wewnątrz - organy produkujące różnorodne „wydzieliny" - wydaje się być nieestetyczne. Logika konsumpcji żąda sterylnej „czystości" i estetyczności, którą jest znacznie łatwiej sprzedać. Ciało redukowane jest więc do „czystej z e wnętrzności", swojej widzialnej powłoki.
Jednak nacisk jedynie na to „co widać" ma swoje głębsze konsekwencje -redukcjonizm współczesnych przekazów kulturowych dotyczy nie tylko fizjologii, ale także i tego, co w różnorodnych tradycjach nazywano „sercem", „duszą" czy „intelektem". To, co czujemy i jak myślimy ustępuje temu Jak wyglądamy" („pokaż się, a powiem ci kim jesteś"). W rezultacie, w społeczeństwie współczesnym coraz więcej ludzi koncentruje swoją energię życiową na pogoni za „nieuchwytnym", wymykającym się ideałem ciała. Pragniemy stać się tym ideałem, stać się idealnym ciałem, które współcześnie staje się naszym „kulturowym kapitałem" - to znaczy symbolem naszej osobowości, cech charakteru i możliwości życiowych.
Ciało uosabia jednak współcześnie jeden jeszcze kontekst przemian kulturowych: staje się bodaj czy nie najważniejszym „centrum" przyjemności. Przez wieki w kulturze naszej przyjemność, szczególnie ta, która dotyczyła ciała, była represjonowana. Współcześnie ciało jest zarówno „medium" seksu, jak i centrum doznawania innych przyjemnych doznań zmysłowych oraz oczywiście obiektem nieustannego podniecającego „przystrajania".
Druga polowa wieku dwudziestego przejdzie zapewne do historii ludzkości jako Upadek Wielkich Oświeceniowych Metanarracji. Eksplozja różnorodnych
i sprzecznych ze sobą wartości, wyłanianie się medialnej hiperrzeczywistości i potwierdzenie konsumpcji jako styki życia, stopniowy zanik „normatywności" w zakresie pożądanego kształtu tożsamości - to tylko niektóre symptomy naszych czasów. Krytycy stwierdzają jednoznacznie: wchodzimy w epokę relatywizmu i chaosu. Inni obserwatorzy uważają jednak, że oto nadeszła tak długo oczekiwana wolność w zakresie konstruowania własnej tożsamości i stylu życia. Tak czy inaczej nie ulega jednak wątpliwości, że w sytuacji braku jakiegokolwiek „porządku" w otaczającym nas świecie (trudno jest rozróżnić, co jest ważniejsze: „wielkie ideały", czy dobrze przygotowane kolorowe „party") tracimy poczucie kontroli nad własnym życiem, a nawet nad kształtem własnej tożsamości.
Nie ulega więc wątpliwości, że jednym z najważniejszych wyróżników naszych czasów jest fragmentaryzacja -zarówno otaczającej nas rzeczywistości, jak i tożsamości. Powtórzę raz jeszcze: w ostatnich dekadach świat, który nas otacza stracił - chyba ostatecznie - swoją m ono lity c znoś ć. Przesta! być jasno określony, jest każdy/dowolny/sprzeczny wewnętrznie. Trudno jest doszukać się w nim jakiegokolwiek uporządkowania i logiki. Wszelkie granice i rozgraniczenia, które kiedyś ułatwiały tworzenie i utrzymanie względnie spójnej i stabilnej tożsamości dziś już nie istnieją. Wszystko jest płynne, w ruchu, niemal iluzoryczne. Wszystko może być wszystkim, mamy dostęp do wszystkiego i to niemal natychmiast.
Kultura współczesna stanowi mozaikę różnorodnych i często sprzecznych ze sobą fragmentów. Jest jak rozbite na tysiące kawałków lustro; nie sposób złożyć ją w całość, nie sposób znaleźć jakąkolwiek „ogólną prawidłowość" jej rozwoju. Fragmenty rozbitego lustra (stanowiącego w swojej całości metaforę modernistycznych metanarracji) są rozrzucone, niekiedy - niczym w słońcu -oślepiają się wzajemnie. W przeszłości, gdy lustro stanowiło jeszcze spójną całość, człowiek mógł się w nim przeglądać, odnaleźć siebie takim, jakim się czul, jakim był. W rzeczywistości, w której żył, nieustannie widział siebie samego. Był on bowiem, podobnie jak wszyscy jego współobywatele - dzięki „drobiazgowej' i „detalistycznej" socjalizacji - nośnikiem tej właśnie rzeczywistości, jej wartości, symboli. Obraz w lustrze był jasny, niezmącony, dawał poczucie pewności, stabilności, trwałości.
Rozbite lustro dezorientuje. Człowiek panicznie poszukuje całościowego obrazu, całościowej koncepcji życia i „wizji" siebie samego. Daremnie: wydaje się, że lustro jest rozbite „ostatecznie", fragmentaryzacja kultury współczesnej, a wraz z nią tożsamości człowieka przełomu tysiącleci jest „nieodwołalna". Świadomość tego staje się coraz bardziej powszechna, a reakcja na nią może być dwojaka - ucieczka w fundamentalizm (religijny, polityczny, inny), który daje poczucie „niezmąconej pewności", bądź zgoda na życie w nieustannych sprzecznościach i fragmentach. W konsekwencji mówi się nawet współcześnie o „kryzysie tożsamości", który paradoksalnie wynika z „nadmiaru wolności" w zakresie kreowania własnej tożsamości216. Człowiek pragnie posiadać jasno określone poczucie tożsamości - wiedzieć kim jest, kim ma być i co ma zrobić, aby „bardziej być" właśnie takim. Poszukuje „jednoznaczności", zarówno w zakresie kształtu własnego „ja", jak i swojego miejsca w rzeczywistości. Życie w „totalnej ambi-walencji" czy nieustannych sprzecznościach wywołuje poczucie alienacji, nie-adekwatności. W dzisiejszym, pełnym niepewności i dwuznaczności świecie, wielu ludzi tęskni za jasno określonym rytmem życia, za stabilnymi regułami życiowej gry.-" Wbrew jednak tym oczekiwaniom, rzeczywistość zmienia się nieustannie, podobnie jak wymagania odnośnie do tego, kim powinniśmy być.
W tym kontekście niewola wydaje się być niekiedy przyjazna i słodka (choć bez wątpienia uciążliwa). Człowiek żyje w niej w oparciu o z góry narzucone reguły i zasady, a jego codzienne funkcjonowanie jest niezwykle szczegółowo wyznaczone, przy czyni jakiekolwiek próby „wyłamania się" wywołują zdecydowane reakcje ze strony „strażników ustalonego porządku". Jednak może sytuacja taka jest lepsza niż „dezorientująca wolność?" [dla każdej z tych czterech wersji przybranie tego, a nie innego ciała było wyrazem wolności!. A jednak uzyskana w ten sposób pewność jest tylko pozorna. Paniczna ucieczka prowadzi do wynaturzeń, kolejnych form alienacji, kolejnego wariantu poczucia klęski. Poza tym jasno określone wybory - ucieczki w obiekt seksualny, w ciała, od ciała, czy w rzeczywistość wirtualną - zostały już przewidziane i nawet wyznaczone przez kulturę konsumpcji. Kobieta ucieka w kolejną pułapkę narzuconej konstrukcji społecznej.
Zasygnalizowane wyżej zjawiska w zdecydowany sposób odnoszą się również i do kobiety współczesnej. Posiada ona do swojej dyspozycji nieograniczoną ilość „źródeł kulturowych", które może wykorzystać do konstruowania własnej tożsamości. W przeszłości socjalizacja kobiet była (okrutnie) „dyscyplinująca". Kobieta zamykana była w gorset - dosłownie r w przenośni. Miała spełniać społeczne oczekiwania, które byty bardzo jednoznaczne. Gorset byt bardzo obcisły - definiował kim może być, a kim nie, jak ma wyglądać, siedzieć przy stole i poruszać się, jak myśleć. Nie było szans, aby było inaczej.
Dziś „wszystko jest możliwe" - kobieta może konstruować się i rekonstruować się niemal w sposób dowolny, a szeroko rozumiana kultura popularna daje jej nieograniczoną liczbę wyborów w tym zakresie. Nie znaczy to, że współcześnie gorset nie istnieje - paradoksalnie jednak, tworzy go nieograniczona wolność w zakresie konstrukcji własnego ja i kulturowy nacisk na nieustanne „przestrajanie się", zgodnie ze zmieniającymi się wymaganiami odnośnie do kształtu ciała i tożsamości. Dyskursy kobiecości wirują coraz szybciej. Kobieta ma co prawda bezprecedensową w historii wolność wyboru, jednak (znów - paradoksalnie) jej zniewolenie polega na tym, że musi nieustannie wybierać. Na przykład w zakresie ciała, moda, reklama, przemysł kosmetyczny i czasopisma kobiece przekazują jedno zasadnicze przesianie - „nadążaj". Kobieta „przeskakuje" więc od image do image. Rekonstruuje się, zgodnie ze zmieniającym się co rok, co porę roku, co miesiąc, niemal co chwili;, rytmem zmiany.
„Tyrania wyborów" dotyczy oczywiście nie tylko wizualnych aspektów tożsamości kobiecej, ale także jej cech charakteru. Kobieta powinna być -w zależności od społecznego układu odniesienia, w którym znajduje się - bądź pasywną i niezdolna do podejmowania decyzji „kurą domową" bądź dynamiczną, przedsiębiorczą i aktywną „business-woman", „drobiazgową" bądź „syntetyczną", podporządkowaną względnie dominującą, niedostępną lub uwodzicielską, otwartą/zamkniętą, skromną/seksualną, gotową do poświecę ń /egocentryczna, kruchą/silną, empatyczną/asertywną itd. Jak więc odnaleźć się w nieustannym pragnieniu, aby być super-kobiecą i pożądaną przez mężczyzn, pełną „kobiecego uroku i czaru", a jednocześnie osiągać społeczne i zawodowe sukcesy, którym bez wątpienia nie sprzyja urokliwy i pełen empatii sposób myślenia i bycia? Jak być jednocześnie dobrą matką i żoną oraz perfekcyjnie prowadzić dom i jednocześnie rozwijać swoje zainteresowania i rozwijać się wewnętrznie?
Niekiedy ma się wrażenie, że kobieta powinna być jak radio - „nastawiać się" w danym momencie na daną falę i być „odpowiednią" do sytuacji; że powinna posiadać nieograniczony potencjał w zakresie „dostrajania się". Być jednocześnie i taką i taką i taką jeszcze i jeszcze inną. Powinna być każdą. Jednak ona sama pragnie zazwyczaj być „jakąś konkretną" i jasno określoną, a nie tylko zbiorem „wymiennych" i dowolnie przekształcanych image.
W „kulturowym bałaganie" przełomu wieków kobieta coraz częściej czuje się jak aborygen na ulicach Nowego Jorku - nie wie jak odnaleźć się w plątaninie sprzecznych ze sobą image i pragnień, które konstruuje w niej społeczeństwo. Urodzić dziecko czy napisać doktorat?; przyjąć eksponowane stanowisko i podróżować po świecie, czy robić porządki w domu i być szczęśliwą, kiedy mężowi smakuje zupa? Nosić się zwiewnie kobieco i na wysokich obcasach czy wejść w nieomal męski garnitur? Być empatyczną, miękką i dobrą (i przegrać wszystko, co się da), czy twardą i zdecydowaną (i pozostać wiecznie samotną lub trzykrotną rozwódką)? Coraz więcej kobiet poszukuje jasnych odpowiedzi na swoje życiowe dylematy, jasnych odpowiedzi na pytania kim być?; jak być?; jak myśleć?
Kultura konsumpcji ani myśli odpowiadać na te pytania. Wręcz przeciwnie - dyskursy kobiecości przekształcają się coraz szybciej. Logika (czy interes) społeczeństwa konsumpcji wymaga niepewności w zakresie własnej tożsamości, braku stabilności i poszukiwania coraz to nowych image. Fragmenty tożsamości leża. na półkach supermarketów, są wizualizowane na stronicach ulubionych czasopism, w narracjach ulubionych mydlanych oper. Żadnych odpowiedzi -tylko wybory. Tyrania wyborów, tyrania wolności, zagubienie w wolności119.
Tego typu sytuacja - jednoczesnego chaosu kulturowego i tyranii wolności w zakresie wyborów odnoszących się do kształtowania własnej tożsamości -wywołuje u wielu kobiet reakcje paniczne, wręcz ucieczkowe. Uciekają od totalnej ambiwalencji i totalnej wolności. Usiłują nadać swojemu życiu sens;
przez przyjęcie określonego rytmu, skoncentrowanie się na rytuałach, które mają przynieść kulturową i psychologiczną „pewność", mają wymazać dwuznaczności, pomóc uciec od dręczących i sprzecznych wewnętrznie pytań, pomóc uciec od dręczącej wolności.
Kim być?, kim się stawać?, jak żyć? - pytania te przestają już drażnić nas swoją banalnością. Ponownie nabierają wymiaru egzystencjalnego. Przeszukujemy rzeczywistość - po to, aby znaleźć punkty zaczepienia, które nadawałaby rytm naszemu istnieniu. I w takiej sytuacji -jak pisze Zbyszko Melosik -to właśnie „«wycofanie się w ciało» sianowi jedną z możliwych racjonalnych odpowiedzi". „Kontrolowanie własnego ciała (niekiedy, co do każdej kalorii i każdego pociągnięcia pomadką) daje poczucie kontroli nad życiem, jakkolwiek nie przemieszczona jest ta kontrola".
Takie podejście wynikać może z posiadanego przez większość z nas nieodpartego wrażenia, że jeśli coś na tym świecie należy „tak naprawdę" do nas, to właśnie ciało. „Moje ciało jest moje" - bez wątpienia większość z nas posiada takie właśnie przekonanie (z moim ciałem mogę zrobić wszystko, co chcę). W konsekwencji zarysowanych wyżej zjawisk występuje współcześnie, w przypadku coraz większej liczby ludzi, redukcjonistyczne w swojej istocie „przemieszczenie" - marzenia o panowaniu nad rzeczywistością i przebiegiem własnego życia zastąpione zostają przez dążenie do panowania nad swoim ciałem, bowiem - powtórzmy raz jeszcze- wierzymy, że przynajmniej nad nim możemy zapanować. Jednocześnie dostrzec można drugi kontekst rozważanego tutaj problemu. Oto żyjąc w poczuciu rozpraszania się naszej tożsamości pragniemy ją „zatrzymać" - choćby iluzorycznie. Pragniemy ją „mieć" - choć- _ by jedynie jako „cielesną wizualizację". Nasze obsesyjne - zorientowane na ciało - wysiłki są więc niczym innym, jak tylko paniczną próbą ratowania jednoznaczności naszej tożsamości, naszego „ja"; dramatyczną próbą określenia i granic naszej tożsamości. Tyle tylko udało nam się z niej uratować...
Opisane zjawisko bez wątpienia w większym stopniu dotyczy kobiet niż mężczyzn. Nic w tym dziwnego. W każdej chyba kulturze (również i we współczesnej) kobieta - w większym stopniu niż mężczyzna - staje się poprzez swoje ciało. Kobieta spełnia się poprzez swoje ciało (z kolei mężczyzna poprzez podbój rzeczywistości i podbój kobiet). Po pierwsze, kobieta jest permanentnym obiektem męskiego spojrzenia. Po drugie, kobieta spełnia się przez dziecko, które jej ciało rodzi. I to nie tylko, gdy je rzeczywiście rodzi, ale także przez „potencjalność" w tej sferze. Możliwość „bycia matką" (względnie obawa przed tym) w dużej mierze konstytuuje tożsamość kobiety. W konsekwencji, ciało kobiety jest dla niej źródłem i kryterium jej kobiecości i tożsamości; stanowi też płaszczyznę „wdrukowania" różnorodnych kulturowych niepokojów.
Nie ulega przy tym wątpliwości, że wiele współczesnych kobiet pragnie posiadać władzę nad swoją cielesnością, a także nad męskim spojrzeniem i tożsamością mc/.c/y/.n (którymi poprzez ciało może bez wątpienia w pewnych
okolicznościach manipulować). Próbuje za pomocą swojego ciała kształtować swoją tożsamość i swoje życie. Próbuje też - poprzez orientację na ciało - odnaleźć się w nieustannym „szoku przyszłości", w nacisku na permanentna zmianę i zdolność do posiadania w sobie niezliczonej liczby image.
W kolejnej części książki podejmę próbę ukarania kilku wybranych form takiej „ucieczki" w ciało kobiet współczesnych, która wynika z trzech opisanych wyżej tendencji: wieloznaczności współczesnego świata, dającej poczucie zasadniczej niepewności; redukowania kulturowych sposobów portretowania jednostki do jej wizualnej cielesności oraz poczucia swoistej „własności posiadanego ciała". Niepokój związany z brakiem kulturowej stabilności powoduje, że uciekamy w ciało - po to, aby związane z nim rytuały wyznaczyły nam rytm życia...
Główna linia narracji tej części książki wynika z zarysowanych wyżej założeń, a jej podstawowa teza jest następująca: kobieta w swoim pragnieniu zachowania kontroli nad swoim życiem i swoją tożsamością czyni swoją wizualność, a w szczególności ciało, podstawowym układem odniesienia. Ciało jest tu postrzegane jako katalizator zdobywania wolności i władzy (naci własnym słabościami, ale też nad mężczyznami); oczywiście z perspektywy krytycznego obserwatora ciało staje się dla takich kobiet ich więzieniem"'. Zaobserwować można przy tym dwie tendencje: ucieczkę do ciała (lub może lepiej -ucieczkę w ciało) oraz ucieczkę od ciała. Ta pierwsza tendencja uosabiana jest przez kobietę-przedmiot seksualny, kobietę - kulturystkę, ta druga - przez anorektyczkę i cyber-kobietę.
Motywy ucieczki w ciało kobiety-przedmiotu seksualnego są bardzo proste. Redukuje się ona do swojego ciała (i jego „dopracowanego piękna") po to, aby (zwykle pasywnie, a niekiedy mniej lub bardziej przekornie lub przewrotnie) podporządkować się zasadom typowym dla patriarchalnych stosunków płciowych. Pokornie czeka na swojego zdobywcę; choć coraz częściej jest to tylko gra, w której świadoma swojej cielesności kobieta „wystawia się" na pokaz w celu realizacji jasno określonych potrzeb psychicznych lub materialnych. Tak czy inaczej, kobieta-obiekt seksualny oddaje władzę nad swoim życiem i cielesnością - mężczyźnie, a rytm jej codzienności wyznaczony jest przez rytuały upiększania się i uwodzenia. Z kolei kulturystka uosabia te tendencje, która nakazuje kobietom dorównywanie mężczyznom we wszystkich dziedzinach - w tym również i fizyczności. Kulturystka przenosi marzenia o kontrolowaniu życia na kontrolowanie przyrostu mięśni. Kobieta wówczas jest jak mężczyzna (lub jak twierdza krytycy „jest mężczyzną"). Anorektyczka ucieka od ciała (w nicość), aby potwierdzić swoją „moc psychiczna", niezależność i doskonałość swojego ducha. Pragnie kontrolować swoje życie przez kontrolowanie każdej kalorii i redukowanie wagi swojego ciała. Wreszcie cyber-kobieta - zgodnie z regułami gry typowej dla społeczeństw ponowoczesnych - w sposób dowolny (re)konstruuje swoje ciało i swoja tożsamość. Pozbawiona na pozór cielesności, jest jednak przedstawiana niemal wyłącznie za pomocą obrazu, z pomocą (hiperrzeczywistego) ciała.
2. KOBIETA - OBIEKT SEKSUALNY
Oto ona - piękna kobieta, obiekt pożądania. Nie ulega wątpliwości, że pojęcie „piękna kobieta" zawiera w sobie całą historię płci i seksualności. Kobiety zawsze pragnęły być - niekiedy za wszelką cenę - piękne. W naszych umysłach pojęcia „piękno" i „kobieta" są ze sobą nierozerwalnie związane. Sformułowanie „piękna kobieta" ma swój wymiar seksualny, estetyczny, niemal metafizyczny. Który mężczyzna nie marzy o tym, aby posiadać piękną kobietę? Można przecież, bez większej przesady stwierdzić, że dzieje mężczyzn to dzieje poszukiwania pięknych kobiet. Mężczyźni zachwycali się nimi, zakochiwali się w nich, popełniali dla nich wielkie szaleństwa.
Analizując ideały urody kobiecej w poszczególnych epokach trudno nie zauważyć, że były one bardzo odmienne. Piękno nie jest bowiem kategorią uniwersalną, ponadczasową - stanowi ono konstrukcję społeczną. W różnych miejscach i czasach istniały bardzo różne ideały pięknego ciała, pięknej sylwetki czy twarzy, odpowiednich piersi, dłoni, a także - nadających kobiecie urok - strojów. To, co w jednej kulturze wydaje się być „absolutnie piękne", w innej może być postrzegane jako nieatrakcyjne lub nawet nieestetyczne (wydatny brzuch będący symbolem pożądania i drobne piersi w Średniowieczu w konfrontacji z dzisiejszym ideałem płaskiego brzucha i raczej obfitych piersi - wydają się dość groteskowe). Niekiedy, patrząc na portrety kobiet z dawnych wieków lab - tym bardziej - zdjęcia kobiet pochodzących z plemion Afryki czy Ameryki Południowej, trudno jest nam zrozumieć, dlaczego w swojej społeczności uznawane są za piękne. Powtórzmy wiec raz jeszcze - piękno jest kategorią dynamiczną i zmieniającą się zgodnie z typowymi dla danego okresu i społeczeństwa wymaganiami kulturowymi.
Socjobiologowie nic mają wątpliwości - piękna kobieta symbolizuje płodność i zdrowie; przekazuje ona wiadomość: .jestem znakomicie wyposażona genetycznie". Stąd mężczyźni pragną, aby to ona właśnie stała się matką ich dzieci. Z kolei z punktu widzenia kobiet, piękno ma przyciągnąć biologicznie najbardziej atrakcyjnych mężczyzn. Dotyczy to również fizyczności („przystojności") mężczyzn; ich postawa, prezencja, silą, a także żywotność są gwarantem zdrowego potomstwa, jak również zdolności do sprawowania opieki nad rodziną
W dużej mierze mamy tu wiec sytuacje podobną, jak w świecie zwierząt, w którym atrakcyjność zewnętrzna osobnika jest miara jego żywotności, młodości i zdrowia. Znakomitą egzemplifikacje sianowi tutaj problem „przydatności" pawiego ogona. Jak dowodzą W. D. Hamilton i M. Żuk, „jaskrawość pawiego ogona jest rzetelnym wskaźnikiem zdrowia osobnika, kolory te bowiem biedną i szarzeją tym bardziej, im większą ilością pasożytów jest dotknięty elany osobnik". Ogon służy więc pawiom w rywalizacji z konkurentami, ponieważ jego okazałość, będąca jednocześnie oznaką zdrowia osobnika, decyduje
o wyborze danego samca (a właściwie jego ogona) przez samicę.
Nie mam zamiaru podważać koncepcji łączących wygląd ze zdrowiem
i płodnością; tym niemniej jednak niektóre współczesne konstrukcje kobiecości, szczególnie w zakresie ciała, są bez wątpienia z nią w sprzeczności. Czyż współczesne ultra-szczupłe top-modelki, owe ideały piękna kobiecego, mogą stanowić symbol potencjalnego macierzyństwa, lub kobiety-matki, zdolnej do poświęceń na rzecz swojej rodziny? Na pewno nic. Wydaje się więc, że w naszych czasach piękno „oderwało się" od swojej pierwotnej biologicznej funkcji, jaką było wzajemne przyciąganie pici w celach prokreacyjnych. Dziś piękno służy zapewne w większym w stopniu celom stricte estetycznym, a także ekscytacji i seksualności (nie jest to więc, jak się niekiedy twierdzi, piękno „bezużyteczne"). Zapewne pierwotnym źródłem fascynacji mężczyzn pięknymi modelkami jest chęć rozpowszechniania własnych genów, jednak w tym przypadku... kultura „oszukuje" biologię. Ciało modelki „oszukuje" mężczyznę; zakodowane w jego genach dążenie do posiadania dzieci z piękną-płodną kobietą zostało „skanalizowane" w poszukiwanie takiej wersji społecznie skonstruowanego piękna, takiej kobiety pięknej, która w żadnym przypadku nie może być uznana za dobrą kandydatkę na matki1 (przynajmniej w znaczeniu biologicznym).
Pierwotny mit piękna jako symbolu płodności był (w historii) przekształcany w różnorodny sposób. Oto przypowieści o Pięknym Kopciuszku, jego niezbyt urodziwych siostrach i brzydkiej Macosze, oto Piękna Śnieżka i nie dorównująca jej urodą Okrutna Królowa, piękna Śpiąca Królewna... W (pięknych baśniach) piękno nieodłącznie związane jest z dobrocią, ze szlachetnością, ze zmianą świata „na lepsze". Z kolei brzydota postrzegana jest jako kara za zarozumialstwo, pychę, zło. Bywa też i odwrotnie - brzydkie ciało jest źródłem „brzydkiego ducha"... czarownice, karły, złe duchy. Odwieczny związek między tym, co piękne i tym, co dobre występuje nie tylko w baśniowym świecie.
Oto na początku wieku dwudziestego, jeden z uczonych - Harold Davison -opisał, bynajmniej nie w bajce dla dzieci: „u kobiet piękność i dobroć zawsze razem występują”). Piękna kobieta wszędzie, gdziekolwiek stąpi, pociąga za sobą serca, jest już kochaną dla swej piękności, zanim jeszcze cokolwiek uczyni, aby być kochaną. Podziwienie jakie jej towarzyszy, robi ją wesołą, a przy tym usposobieniu łatwo da się wytłumaczyć jej uprzejmość" Oto na końcu tegoż wieku Robert Cialdini - w swojej znakomitej książce „Wywieranie wpływu na ludzi" - pisze: „mamy automatyczną skłonność do przypisywania ludziom ładnym takich pochlebnych cech, jak utalentowanie, sympatyczność, uczciwość i inteligencja (...) Są bardziej lubiani i postrzegani jako obdarzeni licznymi cnotami, łatwiej przekonują innych i częściej uzyskują od nich pomoc". Badania wykazują, że uroda umożliwia otrzymanie lepszej pracy, łagodniejszego wyroku sądowego, a także pomocy w potrzebie.
W dziewiętnastowiecznym czasopiśmie dla kobiet możemy przeczytać tekst, pisany oczywiście męską ręką, traktujący o utrzymaniu prostej postawy u dziewcząt. Gimnastyczny traktat zaczyna się od słów: „Dążenie do piękna jest przymiotem wrodzonym kobiecie"". Piękno, jako główne powołanie kobiety, nie jest zatem wynalazkiem naszych czasów. Obowiązek podobania się i bycia pożądaną towarzyszy jej przez wieki. Jest jej przywilejem i niezbędnym atrybutem. Od prekambryjskich jaskiń, poprzez średniowieczne dwory aż do czasów współczesnych, kobiece ciało było zawsze przedmiotem obsesji i zainteresowania obojga płci. U schyłku dziewiętnastego wieku, Harriet Hubbard Ayer w swoim dziele „My Lady's Dressing Room by Baroness Blanche A Staffe" ostrzegała: „Kobieta, która nie zwraca uwagi na swój wygląd, nie może liczyć na to, że zachowa podziw swojego męża, W tym względzie mężczyzna lubi być oszukiwany i ma racje. Czymże jest życie, czym jest miłość bez złudzeń?". Po czym kontynuowała: „to zawsze mąż kobiety prostej, nie umalowanej, znużonej i zbyt naturalnej nieuchronnie pada ofiarą sztuczek Dalili lub ulega sztucznemu urokowi Iezebel".
Sto lat później, nurt feminizmu radykalnego „odkrył" krytycznie jakże podobną prawidłowość: „Presja mężczyzn od wieków zatrzasnęła kobiety w tej matni. I one same, zniewolone psychicznie patrzą na siebie tylko, czy głównie, w kategoriach «bycia obiektem seksualnym». Skłania je do tego dobrze pojmowany interes własny. Od dziewczęcych już lat rozumieją przesianie: w życiu powiedzie ci się jeśli uda ci się zdobyć odpowiedniego męża. A uda ci się jeśli będziesz seksualnie pociągająca (...) Mężczyznę trzeba złowić, liczy się przede wszystkim sex-appeal, potem jest już szansa, że się go jakoś utrzyma.
W badaniach, opisywanych przez Russell Belk stwierdzono, iż „kobiety postrzegają swoje ciała - szczególnie części zewnętrzne takie, jak oczy, włosy, nogi i skórę -jako bardziej istotne dla ich tożsamości. Nie stwierdza się tego w przypadku mężczyzn™". Jak pisze E. Kaschack, każdy aspekt ciała kobiety mówi coś o jej wartości. „Ona po prostu jest swoim ciałem i twarzą. Osadowi jednak podlega jej wygląd, a nie silą, zdrowie czy zdolność do efektywnego działania. Ocenia się nie szybkość czy zręczność ciała, lecz jego wielkość i kształt oraz to, w jakim stopniu pasuje do męskich standardów kobiecości. Jeśli wygląd zostanie zaakceptowany oznacza to, że kobieta jest pociągająca i odpowiednio będzie traktowana. Jeśli ocena wypada negatywnie, to jej [oceny] obiekt jest mniej wartościowy. (...) Wygląd nie jest po prostu jej cechą, jak w wypadku mężczyzny; ona jest swoim wyglądem".
PIĘKNO I PRZEMOC. KOBIETA W PUŁAPCE LUSTRA
Wiele feministek postrzega piękno jako formę zniewolenia. Uważają one, że „kobiety są zmuszane do konformizmu wobec narzuconych im (i urzeczywistnianych poprzez ciało)
standardów piękna". W takim rozumieniu kobiety znajdują się w „pułapce bez wyjścia", bowiem odrzucenie obowiązujących standardów urody utrudnia im (bądź nawet uniemożliwia) zdobycie partnera i seksualnopłciową samorealizacje; z kolei akceptacja „systemu piękna" sprawia, iż stają się one niewolnicami własnego ciała i wymagań, które stawia im kultura.
Zdaniem wspomnianej grupy feministek, piękno jest „integralnym elementem składowym społecznego podporządkowania kobiet. Sianowi ono «idealny sposób utrzymywania kobiet na granicy» - poprzez nieustanne podsycanie ich czujności w sferze sprawowania kontroli nad własnym ciałem". W konsekwencji, kobiety stają się „więźniami swojego ciała i całe życie dążą do przystrajania swojego więzienia"".
Zdaniem Naomi Wolf: „Uroda to waluta, podobnie jak pieniądz. Tak jak w przypadku wszelkiego rodzaju gospodarki, decyduje o niej polityka, a współcześnie na Zachodzie jest to ostatni, najlepszy system wierzeń, który chroni męską dominacje". I jak dopełnia tę myśl N. Etcoff: „Uroda to poręczna fikcja, jakiej używają obracające miliardami dolarów gałęzie przemysłu, kreując jej wyobrażenia i sprzedając je, niczym opium, tłumom kobiet. Uroda umieszcza kobiety na pozycji zgodnej z życzeniem mężczyzn - poza struktura władzy"5".
W rezultacie, zdaniem R. P. Seid, kobiety „dążą do realizacji nierealistycznego standardu [piękna] ponieważ stał się on w naszym społeczeństwie imperatywem moralnym i ponieważ - wbrew działaniom feminizmu - marzenie o fizycznym pięknie pozostaje nadal bardzo głębokie. Nawet na płaszczyźnie praktycznej, samoocena kobiety, jej sukces społeczny i ekonomiczny (...) jest często w dużej mierze zdeterminowany przez jej piękno'".
W tym kontekście warto przywołać twierdzenie Abrahama Lincolna, według którego z rysów twarzy człowieka można wyczytać jego życie. Interpretująca je E. Kaschack zadaje pytanie, jakie refleksje na własny temat taka lektura może nasunąć mężczyźnie, a jakie kobiecie? Otóż, pisze ona, iż doświadczenia kobiety nie są, a właściwie nie powinny być -jak się powszechnie uważa - widoczne na jej twarzy. Kobieta zatem „nie ma, nie powinna, nie może mieć doświadczeń. Twarz kobiety nie wyraża żadnego znaczenia - jest tylko piękna. Doświadczenie kobiety jest pozbawione znaczenia. Musi (powinno) ono pozostać ukryte, nie rnoże być widoczne, szczególnie na twarzy. Wszyscy wiemy, jakie jest doświadczenie kobiety, ponieważ jest ono jej przypisane, naturalne i jednakowe dla wszystkich kobiet
W powyższym ujęciu zakłada się, iż piękno (lub raczej jego poszczególne „wersje") są kobiecie narzucane przez mężczyzn. Piękno jest więc u podstaw androcentryczne, napiętnowane symboliczną przemocą - kobieta staje się piękna na „obraz i podobieństwo" męskich oczekiwań. Kategoria piękna nabiera w tym ujęciu charakteru represywnego - historia piękna jawi nam się jako historia męskiego panowania nad ciałem i tożsamością kobiety. Z. Melosik pisze o tym w sposób następujący: „Większość radykalnych feministek uważa piękno za jeden z podstawowych instrumentów opresji kobiet (...) Kobiety są zmuszane do konformizmu wobec narzuconych im (i urzeczywistnianych poprzez ciało) standardów piękna". W tej perspektywie piękno staje się więc instrumentem służącym podporządkowaniu kobiet, obsesyjnie poszukujących sposobów „wpisania" w swoje ciało obowiązujących kanonów urody (które -przynajmniej w obecnych czasach - są coraz bardziej nieuchwytne i pełne sprzeczności)"8. „Standardy piękna opisują w precyzyjnych formach związki, jakie jednostka [kobieta] ma mieć ze swoim ciałem. Określają granice jej ruchliwości, spontaniczności, możliwe do przyjęcia pozy ciała, sposób poruszania się (...)
Precyzyjnie definiują płaszczyzny jej wolności fizycznej. Nie ulega przy tym wątpliwości, że związek między tą formą wolności a rozwojem psychicznym, możliwościami intelektualnymi i potencjałem twórczym [kobiety] nabiera charakteru kluczowego. W naszej kulturze żaden fragment kobiecego ciała nie jest pozostawiony w spokoju, nie pozostaje niezmieniony (...) Od głowy do stóp (...) każdy segment jej ciała jest przedmiotem modyfikacji,
przekształceniu. Mają one charakter permanentnego, powtarzalnego procesu (...) od jedenastego lun dwunastego roku życia, aż do dnia swojej śmierci, kobieta spędzi dużą ilość czasu, pieniędzy i energii na oprawianiu się ramkę (...) malowaniu i perfumowaniu się". Kobiety stają się więźniarkami czy nawet niewolnicami swojego ciała...
Zwracając uwagę na popularną konstrukcję dyscyplinujących rytuałów takich, jak makijaż czy układanie włosów, nazywanych „kreatywnym wyrażaniem siebie", S. Bordo zauważa: „Istnieje jedna uwaga, która odnosi się do kobiecego braku satysfakcji płynącego z jej wyglądu. Trywializuje ona ten brak satysfakcji i umieszcza go poza granica kulturowej krytyki: «to moda»". Uwaga ta oznacza w rzeczywistości: „to tylko moda", której kapryśna i politycznie neutralna, zmienność dostarcza niekończącej się rozrywki dla odwiecznych kobiecych sztucznych wartości (popularne powiedzenie głosi: „kobiety nigdy nie są z siebie zadowolone"). Jeśli nigdy nie jesteśmy z siebie zadowolone, oznacza to, że jest to zgodne z naszą kobiecą naturą, nie możemy być więc brane zbyt poważnie. Zamiast postrzegania kobiecego poczucia nieadekwatnościi z powodu własnego image jako kwestii społecznej -jako konsekwencji winternalizowanych w kobietę niemożliwych do zakwestionowania oraz urzeczywistniania kanonów urody - popularny dyskurs instruuje ją, jak zabawić się w kreację „nowej siebie"; zawsze oryginalnej, erotycznej i modnej, a czasami - egzotycznej. Jeśli przy tym kosmetyczne zmiany, takie, jak rozjaśnienie czy zakręcenie włosów, założenie kolorowych soczewek kontaktowych i operacja plastyczna pomagają wykreować nową siebie, to konkursy piękności są-jak ujmuje to S. Banet-We-iser - po prostu forum dla ekspresji tych „aktów stworzenia"34".
Powyższe interpretacje znajdują swoje znakomite uzupełnienie w metaforze lustra. Uważa się często, że w kulturze współczesnej „kobiety reprezentowane 54 najczęściej jako obiekty potencjalnego spojrzenia męskiego", które „zwykle ma charakter inwazyjny". W konsekwencji, mężczyzna posiada „władzę nad image kobiety". „Jego spojrzenie zawiera wiec normatywny męski punkt widzenia, a kobiety reprezentowane są jako obiekty męskiego pragnienia (które każdorazowo zawiera określony zestaw recept odnośnie do preferowanej kobiecej estetyki, począwszy od makijażu i sylwetki poprzez ubiór, aż do głosu, zapachu i fryzury)". Z kolei, narcystyczna przyjemność kobiety wynika z postrzegania siebie jako „obiektu męskiego spojrzenia", „Z tej perspektywy, patrząca na siebie potencjalnym, męskim okiem kobieta doznaje przyjemności w sytuacji, gdy traktuje siebie jako obiekt męskiego pożądania". „Kobieta «jest zawsze na scenie» (...), ponieważ we własnym umyśle zawsze odgrywa rolę dla męskiej widowni". Podobne podejście prezentuje J. Ray-mond, który pisze: „Spojrzenie kobiety i spojrzenie mężczyzny jest różne; spojrzenie kobiety na mężczyznę nadaje mu podmiotowość (...) Spojrzenie
mężczyzn na kobiety, gapienie się, pożądliwe wpatrywanie się - uprzedmiotawia kobiety"242.
Dla zobrazowania „sytuacji ciała kobiecego" w kulturze współczesnej Z. Melosik wprowadza kategorię plaży: „Kultura plaży, której istotą jest nagość kobieca stanowi jedną z najbardziej jaskrawych form triumfalizmu męskiego oka (...) Na plaży kobiety są rzeczywiście nieustannie obserwowane, totalnie widzialne (...) na plaży ich ciała stają się - poprzez krytyczne męskie spojrzenie - przedmiotem taksonomii według obowiązujących (męskich: estetycznych i seksualnych) kryteriów piękna i młodości. Rywalizują one de facto o to, która w bardziej perfekcyjny sposób uosabia idealny przedmiot męskiej percepcji (...) Kobieta na plaży jest nieustannym spektaklem, mężczyzna wygodnie usytuowanym widzem (...) Metafora plaży może zostać wykorzystana (...) do wszystkich aspektów życia współczesnej kobiety. Oko męskie, które ją szacuje, staje się do tego stopnia jejintegralną, że nawet gdy samotnie przegląda się w lustrze, czuje się jak na plaży. Przekonanie o jej całkowitej widzialności i przezroczystości staje się jej wewnętrzną cechą. Mężczyzna nie musi być obecny, aby był obecny. Kobieta natomiast jest zawsze gotowa na jego spotkanie i jego taksujące spojrzenie (,..)243". W konsekwencji, jak ujmuje to Wendy Bantam: „Każdy dzień w życiu kobiety to wybieg na wyborach Miss America244".
Wspomniane lustro stanowi kolejną metaforę kobiecości. Wielu krytyków kultury współczesnej (a w szczególności feministki) twierdzi, że w ostatnich dekadach dwudziestego wieku, w sytuacji, kiedy kobieta zaczyna zdobywać ważną pozycję w społeczeństwie, mężczyzna raz jeszcze „posyła ją przed lustro", po to, aby „zaczęła poszukiwać oznak swojej nieadekwatne ci", aby goniła - za pomocą odwiecznych „kosmetycznych sztuczek" - za uciekającą urodą, pięknem, młodością. Lustro nie jest „płciowo neutralne - lustro patrzy na kobietę okiem mężczyzny". Niczym w areszcie śledczym, kobieta - jak podejrzany o przestępstwo - wie, że szklana tafla kryje za sobą widza, Wielkiego Krytyka, który poszukuje znamion przestępstwa: zmarszczek, fałdek, tłuszczu, braku właściwych proporcji. Metafora lustra dobrze oddaje - uwewnętrznione w trakcie socjalizacji - poczucie kobiety, że żyje w świecie pełnym luster, że od męskiego oka uciec nie można. Poddawana - od wczesnego dzieciństwa - nieustannemu oglądowi kobieta pozwala w końcu męskiemu oku stać się integralną częścią swojej tożsamości. Lustro jest w niej -Wielki Krytyk zagnieżdża się w jej mózgu, jej podświadomości. Kobieta patrzy na siebie męskim okiem, pragnie wyglądać tak, jak sądzi, że mężczyzna pragnąłby, aby wyglądała. „Kobieta po/naje samą siebie oczyma mężczyzny i pragnie istnieć nie dla siebie, ale tak, jak je j istnienie określa mężczyzna246".
Magia lustra-pisze S. de Beaiwoir- pozwala kobiecie odchodzić i wracać do siebie. „Odbicie daje się upodobnić do jaźni, zwłaszcza jeśli chodzi o kobietę. Męska uroda jest oznaką transcendencji. Kobieta ma natomiast w sobie bierność immanencji, gdyż ona właśnie istnieje po to, by ściągać ku sobie spojrzenie, może więc zostać schwytana w nieruchomą pułapkę lustrzanej tafli. Mężczyzna, który czuje się - i chce być - czynnym podmiotem, nie rozpoznaje się we własnym nieruchomym odbiciu, nie pociąga go ono, gdyż ciało mężczyzny nie jest dlań oblekłem godnym pożądania. Kobieta zaś wiedząc, że jest przedmiotem, czyniąc z siebie przedmiot, myśli naprawdę, że widzi w lustrze siebie: odbicie bierne i nieuchronne; jest -jak ona sama-przedmiotem, a ponieważ pożąda ona ciała kobiecego - swego ciała - tchnie swój podziw, swe pożądanie w bezwładne zalety, które dostrzega (...) Każda kobieta zatopiona w swym odbiciu panuje nad przestrzenią i czasem, samotna i wszechwładna, ma wszelkie prawa do mężczyzny, do majątku, do sławy, do rozkoszy". Lustro stanowi, jak pisze L. Nead, substytut obrazu. Doświadczając własnego odbicia w lustrze, kobieta definiuje ramy swojej kobiecości, staje się dla samej siebie obrazem i wyobrażeniem. Lustro pozwala na dokonanie ewaluacji własnej formy, a jednocześnie zmusza kobietę do poddania się samodyscyplinującym praktykom243.
„Być kobietą - pisze E. Kaschack - oznacza żyć w świecie lustrzanych odbić, choć nie są to lustra zwyczajne (...) Ponownie odbite zostają tylko te części i cechy, które społeczeństwo maskulinistyczne oraz indywidualni mężczyźni uznają za ważne; a więc to, co służy do oceny atrakcyjności i kobiecości danej osoby. Obraz kobiety powraca do niej oceniony i ukontekstualizowany, to znaczy zniekształcony. Niektóre części zróżnicowanej i złożonej całości zostają rozbite na fragmenty, inne przestają być widoczne. W lustrze kobieta widzi, jak daleko od ideału odbiegają jej wymiary, kształt, rasa czy wiek'
W tym kontekście warto przytoczyć przykład ze sfery kultury popularnej. „Wyglądać pięknie i ponętnie! Tak powinnaś zawsze wyglądać. Dlatego jako prezent otrzymasz od nas to lusterko kieszonkowe - zupełnie za darmo!""" -tak brzmi slogan reklamowy domu wysyłkowego Bellvit.
Struktura konkursu piękności, a szczególnie części poświeconej występowi w strojach kąpielowych doskonale potwierdza władzę męskiego panopticonu. Kobiety w kostiumach kąpielowych są wystawione na pokaz w jaskrawym świetle jupiterów, podczas gdy - bezkompromisowi obserwatorzy niedoskonałości ciał - sędziowie siedzą w zaciemnionej części sali, „pozbawieni twarzy". Przechadzające się po wybiegu ciała kobiet nie są. naturalne. Ich idealna kobiecość została wypracowana, po to aby ukryć choćby niewielkie ślady rzeczywistej cielesności. Ciała stają się niejako bezcielesne, nie mogą falować, pulsować, zdradzać choćby najmniejszego dowodu istnienia ich fizjologii. Doskonale nienaturalne, stanowią metaforę strachu przed wewnętrznymi procesami fizjologicznymi pozostającymi poza kontrolą- tętnem, głodem, pragnieniem231.
Dziewczęta odczuwają ogromną presję związaną z urodą i mają świadomość, że ich wygląd jest ustawicznie poddawany ocenie. Modelki stanowią krystalizację tej tezy. Krystyna Pirowa, modelka z agencji Red Stars, należąca do pierwszej dziesiątki najlepszych rosyjskich modelek chodzących po wybiegu, w taki sposób ujmuje satysfakcje płynącą ze swojej pracy; „Gdy zaczyna-łam podobały mi się sesje zdjęciowe, ale od czasu gdy wyszłam na wybieg, rozkochałam się w nim. Patrzą na ciebie tysiące oczu, to po prostu cudowne!"". Spojrzenia mężczyzn są dowodem wartości modelki, powodują, iż czuje się ona usatysfakcjonowana: „Z zasady nie pracuję w klubach nocnych, nie przepadam zresztą za nowoczesnością. Niektóre dziewczyny nic mają wyjścia, potrzebują pieniędzy - przyjechały z innego miasta, wynajmują mieszkania... A ja nie chcę - tam gapią się na ciebie ludzie, którzy jedzą i piją... Ja lubię show, kiedy ludzie są tobą oczarowani, wpatrują w oczy..2"". Modelki są świadome faktu, iż mężczyźni traktują je często jako obiekty seksualne. Zdają się jednak być uzależnione od męskiego podziwu i wzroku: „Sama byłam świadkiem przykrej sceny na pokazie Haute Couture. Po swoim występie poszłam na salę, by obejrzeć występy moich koleżanek. Przede mną siedziało trzech facetów (...) wygadywali takie świństwa! To okropne. Ale jak się przed tym bronić? Oczywiście każda z nas chce, by mężczyźni zwracali na nas uwagę. Ale prawdziwych mężczyzn jest tak mało"4".
Przedstawiona wyżej androcentryczność kategorii piękna przekłada się w sposób zasadniczy na praktykę społeczną, w której -jak twierdzi wielu obserwatorów - występuje zjawisko „symbolicznego zniewolenia kobiety". Jedną z jego zasadniczych form - na płaszczyźnie kultury popularnej - jest fragmentaryzacja ciała kobiecego; widoczna szczególnie w reklamie współczesnej. Z. Melosik podaje w tym kontekście przykład reklam kosmetyków Diora, które przedstawiają „zazwyczaj zdepersonalizowane fragmenty.ciała". „Abstrakcyjne, wypielęgnowane «do ostateczności*, pozbawione tożsamości ciało prezentowane jest jako idea! estetyczny - w który może potencjalnie wpisać się każda kobieta. Kosmetyki posiadają tu czarodziejską moc, stanowią punkt wyjścia metamorfozy jej ciała i tożsamości". Reklamy Diora stanowią przykład „wizualnego dzielenia ciała kobiecego na strefy konsumpcji" - pokazuje się oddzielnie -jako małe fragmenty - usta, oczy, policzki, włosy, piersi, skórę, ręce, biodra, uda, talię. „Ma się wrażenie, że ciało można rozłożyć na części, poprawić i złożyć z powrotem -już w jego wersję bardziej estetyczną. Pragmentaryzacja ciała (...) stanowi przejaw typowego dla zachodnich społeczeństw myślenia o kobiecie. Zakłada się mianowicie, że ciało kobiece jest przeznaczone do tego, aby «być na pokaz», nie jest związane z umysłowością lub emocjami kobiety. Fragmentaryzacja sianowi tutaj formę dehumanizacji, a ukryty przekaz zakłada - aby ująć to metaforycznie - że jeśli kobieta ma długie nogi, to kogo obchodzi reszta?" Z. Melosik nie ma wątpliwości: „mężczyźni zachęcani są do koncentrowania spojrzenia na częściach ciała kobiecego jako fetyszach i do szacowania wartości kobiety w oparciu o wartość tych fragmentów. Z kolei kobiety uczone są postrzegania ciała w kontekście konieczności „poprawiania” jego wyizolowanych części”.
W tysiącach otaczających nas reklam kobieta i jej ciało służy erotyzacji, czy seksualizacji konsumpcji. Pragnę podać tylko kilka wybranych i do pewnego stopnia przypadkowych przykładów. W każdym z nich ciało i tożsamość kobiety zaprasza mężczyznę do „inwazji". Najbardziej „seksistowskim" obszarem erotyzacji dóbr konsumpcyjnych są reklamy alkoholu. Seks występuje w nich zazwyczaj w dwóch kontekstach. Pierwszy z nich odwołuje się do przekonania, iż „kobieta pod wpływem alkoholu jest łatwiejsza"; można ją zdobyć bez większych problemów, bowiem alkohol „rozluźnia obyczaje". Drugi kontekst sugeruje, że mężczyzna - dzięki pewnej ilości alkoholu - staje się „prawdziwym macho" - odważnym i hiperseksualnym. Oto reklama piwa Old Milwaukee przedstawia kobiety w bikini, lądujące ze spadochronami na plaży, po to, aby zaspokoić seksualne fantazje mężczyzn pijących piwo. Reklama Royal Copeuhagen ukazuje na wpoi rozebraną kobietę całującą mężczyznę. Hasło reklamowe brzmi; „Najśmielsze rzeczy dzieją się pod pokładem156". Seksualizacja alkoholu ma miejsce niemal na wszystkich reklamach piwa EB; począwszy od wykorzystania biblijnego toposu nagości Adama i Ewy, po butelkę piwa w kształcie ciała kobiecego. Jeden w wykorzystywanych w reklamie EB sloganów brzmiał: „Pora na miłość. Czas na EB". Ilustrację hasła stanowiły plemniki i komórka jajowa symbolizowane przez kapsle od piwa. Inna reklama przedstawiała mężczyznę i kobietę w barze, patrzących sobie w oczy i popijających piwo. Pytanie „myślimy o tym samym?" znajdujące się w tle dawało jednoznacznie do zrozumienia że cała zabawa... skończy się w łóżku2". Z kolei reklama piwa Grolsch stawiała znak równości miedzy satysfakcją seksualną płynącą z kontaktu cielesnego mężczyzny z kobietą a wypiciem tego alkoholu. Na reklamie przedstawiono spowitą jedynie w przejrzysty szyfon kobietę oraz butelkę piwa. Sugestia zawarta w napisie była jednoznaczna: „O niektóre rozkosze trzeba zabiegać... po niektóre wystarczy sięgnąć". W końcu reklama piwa Okocim - „Mariola ma oczy piwne, Mariola okocim spojrzeniu". Na zdjęciu widnieje blondynka z rozchylonymi ustami i pokaźnym dekoltem, patrząca naprawdę kocim wzrokiem (a wiec uwodzącym, tajemniczym, pełnym wdzięku i seksu) na potencjalnych amatorów napoju.
W tysiącach reklam ciało kobiety i seks z (uległą) kobietą staje się towarem - dodatkiem do samochodów, drukarek, komputerów, płytek, dywanów. Wykorzystuje się tutaj mniej lub bardziej wulgarne skojarzenia i metafory seksualne; tak czy inaczej jednak seks zawsze stanowi strategię, obietnicę i gratyfikacje. Oto piękna, seksualna, uśmiechnięta blondynka (zapewne sekretarka) stoi przy niszczarce do dokumentów - reklamie towarzyszy slogan: „Włóż mi". Kilka lat temu na Targach Poznańskich jedna z firm reklamowała płytki podłogowe. Ze zdjęcia uśmiechała się zalotnie seksownie ubrana kobieta, która prezentowała glazurową posadzkę. Hasło brzmiało: „Połóż mnie, a zobaczysz jaka jestem dobra." Pragnę zwrócić uwagę, że w obu podanych przykładach nie ograniczono się do „epatowania seksem". Kobieta jest w nich skrajnie (choć symbolicznie) uprzedmiotowiona -jest utożsamiona z płytką podłogową i niszczarki do papieru (poza tym nawiązują one do potencjalnie seksualnej roli sekretarki)258. Bardzo podobna w swoim charakterze jest reklama słuchawek bezprzewodowych firmy Plantronics. Tłem reklamy jest wnętrze luksusowej limuzyny, w której piękna, młoda i elegancko ubrana kobieta w dość frywolnej pozie oddaje się słuchaniu muzyki. Mężczyzna - który jest z pewnością właścicielem, zarówno limuzyny, słuchawek, jak i kobiety - gładzi ją po odsłoniętym udzie. Hasło towarzyszące reklamie „zdobądź ją" oraz wytworzony w niej klimat sugeruje, iż mężczyzna ten jest kolekcjonerem kosztownych przedmiotów i pięknych kobiet. Z kolei głównymi bohaterkami reklamy męskich krawatów i koszul są dwie prawie nagie dziewczęta leżące na łóżku. Jedna z nich jest przykryta jedynie kilkoma krawatami, druga zaś ma niedbale założoną męską koszule. Reklama jest potwierdzeniem patriarchalnego wizerunku mężczyzny jako uwodziciela i kobiety jako uwiedzionej.
Równie seksualne są reklamy perfum. Według J. Craic, perfumy stają się miejscem wytwarzania i intensyfikowania pragnień seksualnych. Uważa ona, iż „nazwy perfum odwołują się do idei transformacji tożsamości, obiecują erotyzm i romans. Stąd ich ekscytujące nazwy: Tabu, Trucizna, Opium, Obsesja259". Reklamy perfum często wykorzystują wizerunek kobiety - obiektu seksualnego. Posługują się również nagim męskim i kobiecym ciałem, dokonując przy tym zabiegu jego fragmentaryzacji. Przykładem erotyzacji reklamy perfum jest reklama zapachu Red Door Elizabeth Arden. Widzimy na niej bardzo atrakcyjną, starannie umalowaną blondynkę w czarnej sukni i pończochach, leżącą na białej eleganckiej sofie. Dominujące na reklamie kolory czerń, biel i czerwień nawiązują do klasycznej symboliki: zmysłowości, niewinności, pożądania. Pomalowane na czerwono paznokcie i krwiste usta w połączeniu z wysoko uniesionymi, odsłoniętymi aż do ud nogami, tworzą atmosferę erotyzmu. Dziewczyna ma przy tym prowokujący uśmiech i wyraz twarzy. Odnosi się wrażenie, iż patrzy prosto w oczy odbiorcy, jest pewna siebie i świadoma własnej atrakcyjności. Analizowana przez studentów reklama wywołała ambiwalentne odczucia - część uważała, że kobieta ta jest „łatwa", cześć, że jest „niezależna", a przynajmniej - ma swoją cenę. Dodatkowe zamieszanie wywołało hasło reklamy: „Otwórz to" odwołujące się do nazwy perfum: Red Door (Czerwone Drzwiczki) sugerujący jednoznacznie, że istnieje kluczyk za pomocą, którego można zdobyć modelkę"".
Kontrowersyjna wydaje się również reklama perfum Jaipur Biicherona. Flakon perfum jest kosztownym klejnotem - bransoletą, która oplata ręce nagiej kobiety. Reklama sugeruje, że perfumy zniewalają niczym kajdanki, założone na skrzyżowane na nagich pośladkach ręce. Mamy tu do czynienia z grą znaczeń. Perfumy zniewalają kobietę, czyniąc ją uległą i oddaną mężczyźnie. Jednocześnie kobieta ta może czekać na mężczyznę i uwodzić go, odgrywając przed nim bezbronną istotę.
Innym typem reklamy wykorzystującej znaczenie seksualne jest reklama perfum Tabu. Przełamuje ona zawarte w nazwie zapachu tabu. Mamy w niej do czynienia z inwersją tradycyjnych ról płciowych. Na reklamie kobieta jest malarką, a mężczyzna jej modelem. Istotny dla odczytania reklamy wydaje się być fakt, iż kobieta ta jest ubrana, a pozujący jej nagi mężczyzna wyraźnie ją uwodzi. Reklama perfum Tabu odwołuje się do marzeń kobiety -na jej pierwszej stronie widzimy rozmarzoną twarz i flakon perfum, a dopiero na drugiej stronie umieszczona jest opisana wyżej sytuacja (która z perspektywy obowiązujących praktyk społecznych jest nieco niecodzienna) Reklamowany zapach nadaje wiec kobiecie tożsamość artystki - kobiety wyzwolonej. Perfumy te obiecują jej nie tylko przeżycie ekscytującego romansu, ale możliwość sprawdzenia się w nowej, kulturowo męskiej roli. Seksualne znaczenia są nadawane perfumom także poprzez kształty ich flakonów. Do najbardziej wyrazistych należą: popiersie kobiece i męskie u Jean'a Paula Gaultier'a i męski penis kryjący perfumy Donny Koran.
Niekiedy w reklamach perfum dla mężczyzn odwoływanie się do seksistowskiego charakteru relacji między mężczyzną a kobieta, jest bardzo oczywiste. Oto w reklamie zapachu Macho główną bohaterką jest kobieta - obiekt seksualny, która pokornie leży w łóżku i oczekuje na przyjście swojego zdobywcy. Podobny charakter ma reklama zapachu Playboy. Tło reklamy stanowią pudełka perfum, na których siedzi rozebrana kobieta. Pierwszy plan zajmuje pewny siebie mężczyzna o minie zdobywcy, w dżinsach i rozpiętej koszuli. W tym kontekście używanie perfum Playboy wydaje się gwarantować „posiadanie" kobiet. Wizerunek kobiety jako obiektu seksualnego wykorzystuje także reklama męskich perfum Ungaro. Przedstawiona jest w niej naga kobieta, z niedbale zarzuconym na ramiona żakietem (być może męską marynarką?), który z założenia bardziej odsłania niż zakrywa jej rozchylone nogi. Ma ona zamknięte oczy, otwarte usta i włosy rozwiane wiatrem. Test bardzo zmysłowa i seksualna. Na jej twarzy maluje się ekstaza, wywołana być może zbliżeniem z mężczyzny.
KULTURA I DE(KON)STRUKCJE CIAŁA KOBIECEGO
Reklama, stanowiąca znakomitą egzemplifikację zjawiska symbolicznego zniewalania i uprzedmiotawiania kobiety jest tylko jednym z tysięcy przykładów w tym zakresie. Nie ulega wątpliwości, można by raz jeszcze powtórzyć, iż w kulturze Zachodu „nie daje się spokoju" żadnej części kobiecego ciała. Można by też w tym miejscu przedstawić historię piersi, bioder, ud, oczu, włosów kobiety, wykazując w jaki sposób musiała ona przystosowywać swoje ciało do zmieniających się wymagań kulturowych i społecznych, w jaki sposób jej ciało podlegało „transformacji", a ona - pragnąc „dogonić" uciekające image - pełna nadziei i złudzeń, niepokojów i rozczarowań, spędzała swoje życie na urzeczywistnianiu tysięcy praktyk i rytuałów, zorientowanych na udoskonalanie poszczególnych części swojego ciała.