- Mała, Mała! Gdzie jesteś? - chłopiec wykrzykiwał w niebo.
Mała skulona pod schodami tarasu przekładała kartki albumu. Czarno-białe fotografie pokazywały jak daleko odeszła od Walizkowego Wzgórza i jak bardzo zbliżyła się do małego chłopca w niebieskiej czapeczce.Na początku byli obok siebie, potem zaczęli towarzyszyć sobie jakby trochę na przekór. Zbliżyła ich do siebie samotność i pragnienie bliskości. A może na odwrót. I nawet, gdy Chaos próbował ich rozdzielić powrócili do siebie, sobie tylko znanymi ścieżkami.
- Mała, Mała!
Dziewczynka zamknęła album i otrzepała sukienkę. Wychodząc spod schodów uśmiechnęła się najpiękniej jak potrafiła.
- Nie możesz nie odpowiadać, gdy cię wołam! - Tede ze złością tupnął nogą - Gdy nie odpowiadasz, z każdą minuty ciszy Chaos jest coraz bliżej, a wszystko, co wspólne niknie w cieniu.
Mała zamrugała zalotnie i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Często widzimy to, czego nie ma, oczywiste omiatając niewidzącym wzrokiem. - powiedziała Mała z przekonaniem i przytuliła się do Tede. Miała nadzieję, że nie brzmi przemądrzale, ale gdy spojrzała w oczy chłopca zobaczyła w nich łagodne lubienie.
Zaczynała się noc, a jutro miał wstać Nowy, Dobry Rok.
- Czy to pomoże? - Mała z przestrachem wpatrywała się w zburzone fale.
Tede raz po raz wrzucał do wody kolejne listy. Morze niecierpliwie zabierało je i z głośnymi mlaśnięciami zabierało w głąb. Fala za falą małe białe koperty znikały im z oczu.
- Tede, wiesz? Tyle czasu pisaliśmy je, a tak naprawdę nie wiemy, czy dotrą do adresata.
- To prawda, Mała - chłopiec uśmiechnął się wyrozumiale - Tylko widzisz, gdybyśmy nie spróbowali, to nigdy byśmy nie dowiedzieli się, co słychać za Walizkowym Wzgórzem i czy jej mieszkańcy mają się dobrze?
- Przecież i tak nie wiemy- Mała ze złością wzruszyła chudymi ramionkami - Już trzeci dzień wrzucamy te listy, a one toną w ciszy. A tak chciałam wiedzieć, czy już zakwitło Drzewo Dobrych Życzeń - dziewczynka niespodziewanie wybuchnęła płaczem.
Tede w milczeniu objął ją, nie przestając wrzucać do wody kolejnych, małych kopert. Morze szumiało gniewnie, zbliżał się wieczór i robiło się coraz chłodniej.
- Tede?
- Tak, Mała?
- Czy ty naprawdę wierzysz, że przyjdzie odpowiedź?
Chłopiec zawahał się, żłobiąc w piasku coraz większą dziurę.
- Wierzę w Czas. Niecierpliwość i gniew i nie są najlepszymi doradcami. Wierzę w ciszę, która pozwala ułożyć się z tym, co nas spotyka. Może tam za Walizkowym wzgórzem Czas zatrzymał się w ogrodzie i zbiera słodkie maliny? A może wspina się po drzewach i rwie słodko-kwaśne wiśnie? Pozwólmy mu się nasycić. Kto wie, co go czeka na kolejnej ścieżce?
- I nie niecierpliwisz się? - Mała przestał chlipać i tylko w wielkich oczach lśniły wysychające łzy.
- Oczywiście, że się niecierpliwię. Jest mi też trochę smutno, że tyle słów tonie w morzu i tylko jego mlaskanie jest jedyną odpowiedzią, ale wiesz co, Mała?
Mała energicznie zadarła głowę do góry.
- Ważne, że w tym czekaniu mamy siebie i nawet, gdy przyjdzie nam czekać nie wiadomo jak długo, Czas nas nie ominie. I kto wie, może już jutro przyjdzie odpowiedź pachnąca zaczarowanym ogrodem pełnym słodkich malin i słodko-kwaśnych wiśni.
- Tede, czy ja kiedyś będę umiała czekać jak ty i w tym czekaniu nie unosić się dumą?
Chłopiec skinął głową i chwyciwszy ją za rękę pobiegli w kierunku wydm, zza których unosił się dym z komina.
Morze z zadowoleniem pożerało ostatnie tego wieczoru listy.
- Wychodźcie, szybko! - zawołała Mała i z trudem otworzyła wielkie drzwi szafy.
Maleńkie postacie mrużyły w słońcu oczy i wydawało się jakby każda z nich była niewidoma.
- No szybko, szybko - Mała śmiała się serdecznie - czas na wiosnę! Lalkarz w towarzystwie Chaosu wyjechał na północ. Mamy tylko czas do jutra, a tyle muszę wam pokazać.
Postacie ani drgnęły. Jedyną oznaką tlącego się w nich życia były szybko mrugające oczy.
- No, dlaczego się nie ruszacie?! Tak niewiele czasu zostało, a wy tyle czasu siedzieliście w zamknięciu. Jeżeli teraz nie wyjdziecie to, to...
Mała przestała się śmiać, a w jej oczach zalśniły łzy.
- No przecież na Walizkowym wzgórzu zakwitły żółte podbiały, na grządkach za rogiem mienią się niebieskookie szafirki, a bazie zamieniły się już w puchate gąsienice. Musicie to zobaczyć - dodała pociągając nosem.
Na półeczkach szafy zaszurały małe nóżki, ale żadna z marionetek nie wyszła z zamknięcia, mimo, że drzwi stały otworem. Mała przysiadła zrezygnowana i schowała buzię w dłoniach. Od czasu do czasu jej drobnym ciałem wstrząsał szloch, nawet nie słyszała jak od strony Młyna Czasu nadszedł Tede.
- Mała? Co się stało? Dlaczego płaczesz?
Ale zanim usłyszał odpowiedź zobaczył otwarte drzwi szafy i kilkanaście par paciorków oczu wpatrzonych w niego uważnie i już prawie wiedział. Usiadł obok Małej i poprawił jej przesuniętą kokardę. Potem objął ją ramieniem i spytał cichutko:
- No mów. Co się dzieje?
- Bo, bo - Mała rozszlochała się na dobre i łzy jak grochy zaczęły kapać na sukienkę - bo ja chciałam im pokazać wiosnę i kwiaty, i gniazdo małego trzciniaka. No i myślałam, że skoro Chaos i Lalkarz są daleko to oni pójdą ze mną - głośno pociągnęła nosem. To na pewno moja wina, że nie chcą wyjść, za szybko otworzyłam szafę, słońce ich oślepiło na zawsze i dlatego boją się wyjść - dziewczynka rozpłakała się na dobre.
- Mała, to nie twoja wina.
- Nieee?
- Nie. Bo widzisz, to jest tak: jeżeli zbyt długo siedzisz w zamknięciu i jesteś zależna od kogoś tak bardzo, że nie musisz martwić się tym, co będzie jutro, i gdy nagle stajesz przed całkiem innym wyborem jesteś przerażona - stawiasz na to, co znasz. Złe, ale oswojone. Nowe ma wielkie oczy jak strach, który rośnie w silę, gdy nie wiesz, co cię czeka.
Mała bez słowa podeszła do szafy i pomalutku zamknęła jej drzwi. Dopiero teraz zauważyła, że nie było w nich zamka.
- Tede, widzisz tych ludzików?
- Widzę, Mała. Dzianie się przyciąga ciekawych i ciekawskich. Jedni będą tylko chcieli zobaczyć, co się dzieje. Inni będą próbowali wpływać na to, co widzą, pomimo, że to ich nie dotyczy. Kolejni, choć powinni zareagować, odwrócą się i pójdą w swoją stronę. Są też tacy, których zechcesz bliżej poznać i zrobisz wszystko, by stali się częściej twojej muzyki. Czasem zawiedzie instrument, czasem ucząc się zagrasz fałszywe tony, lecz kolejne powtórzenia sprawią, że melodia będzie coraz czystsza.
Mała z zachwytem w oczach przyglądała się Tede, który stał na środku sceny wsparty na jaworowych skrzypkach. Krąg światła obejmował drobną postać chłopca i sprawiał, że chłopiec wyglądał jak świetlista zjawa. W powietrzu wirowały drobinki kurzu, a wpadające słońce sprawiało, że te drobinki wyglądały jak słoneczny pył. W takich chwilach Mała miała wrażenie, że Tede jest nie z tego świata i była dumna, że jest jego częścią. Czasami niezbyt dobrze rozumiała, co Tede mówi, ale wiedziała, że chłopiec nie pozwoli by zwątpiła w jego słowa i że za jego słowami nie kryje się Chaos, ten który dotknięciem sztywnych palców mrozi serca i usypia na zawsze przyjaźnie.
Dziewczynka z przejęciem słuchała Tede i chciała jak najwięcej zrozumieć.
- Pamiętaj Mała, że zawsze sami gramy swoją melodię. Czasami ktoś odważy się podejść bliżej. Im mniejszy dystans, tym coraz więcej słyszysz dźwięków i czyjaś interpretacja staje się po trosze twoją. Zaczynasz wtedy nieśmiało wtórować melodii i z każdym akordem i każdym dysonansem coraz zgodniej wychodzi to wspólne granie. Granie na cztery ręce nie jest łatwe, ale gdy już tego się nauczysz, wtedy muzyka ma tyle odcieni, ile w pojedynkę nie sposób wyczarować.
- Tede? - szepnęła cichutko Mała
- Tak?
- Pamiętasz? Pytałeś, co chciałabym dostać na urodziny? - dziewczynka wpatrując się w podłogę, zamilkła na chwilę - Chciałabym dostać flet - wydukała nieśmiało.
Tede uśmiechnął się, kiwnął głową i zaczął grać. Słoneczne dźwięki wypełniły szczelnie całą salę i zaczęły wypływać na zewnątrz. Za oknem zaczynała dziać się wiosna.
- Tede, słyszysz? Tede!
Tede otworzył oczy i przeciągnął się. W pierwszym momencie nie wiedział, gdzie jest? Mała siedziała skulona w kącie łóżka i szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w okno.
- Mała, co się dzieje?
I nagle usłyszał ten dźwięk - huczący, głęboki, jakby ktoś rozkołysał wielkie dzwony. Dźwięk był przenikliwy i sprawiał, że wszystko drżało jakby ktoś chciał cały świat wybić z rytmu mu przypisanemu. Tede zmrużył oczy i już wiedział, gdzie słyszał ten dźwięk. Objął Małą ramieniem i przytulił do siebie.
- Musiało stać się coś niespodziewanego- wyszeptał.
Mała wpatrywała się w chłopca nie rozumiejąc.
- Pewnego dnia każdy z nas musi odejść. Tak naprawdę nie wiemy, dokąd. Idziemy w ciemno i chcąc nie chcąc nic nie możemy zrobić, by to zmienić - pewnego dnia nasz czas się skończy.
Tede ciaśniej otulił ramieniem Małą.
- Gdy żyjemy w zgodzie z sobą Koniec Końców brzmi cichutko i tylko w chwilach zwątpienia kładzie się cieniem. Gdy ktoś odchodzi na zawsze leciutkie dzwoneczki budzą zaświaty - w krainie Końca Końców czekają i szykują miejsce dla tych, których czas się wypełnił.
- Tede, ale to nie są leciutkie dzwoneczki - Mała miała oczy pełne łez.
- Bo widzisz Mała, gdy sami decydujemy, kiedy kończy się nasz czas, wtedy TenKtóryWszystkoWie całym ciężarem wiesza się na największym dzwonie Krainy Końca Końców i budzi całą krainę. Nikt się nie spodziewał nowego przybycia, dlatego trzeba się spieszyć, by wszystko przygotować. TenKtóryWszystkoWie nazywa ten dźwięk dzwonem na trwogę. Im więcej z nas go słyszy, wtedy dźwięk staje się mniej przeraźliwy i łatwiej temu, komu się spieszyło, trafić do krainy Koniec Końców - po prostu krócej błądzi.
Chłopiec uważnie wpatrywał się w oczy dziewczynki.
- Witaj, Mała, w gronie tych, którzy skracają drogę odchodzącym.
Tede przytulił Małą i razem wsłuchiwali się w cichnący dzwon TegoKtóryWszystkoWie.
- Jedźmy tam! Nigdy tam razem nie byliśmy. To niedaleko Walizkowego Wzgórza. Zobaczysz, Zielonooka się ucieszy! Nareszcie będziecie mogły się poznać - Tede uśmiechał się szeroko.
Mała zmarszczyła czoło i nie wiedziała, skąd w niej ten strach? Kłębił się gdzieś pod skórą, by zacisnąć się ciasno na żołądku. Może to wspomnienie Walizkowego wzgórza, może chłód listopada, a może niepewność? Myśl o podróży i poznaniu Zielonookiej niezmiennie smakowały goryczą. Ilekroć Tede o niej opowiadał Mała wymyślała tysiące rzeczy do zrobienia niecierpiących zwłoki: gotowała obiad na jutro, wycierała kurze, myła wcale nie brudne szyby. Wszystko to po to, by Tede nie zauważył lęku szklącego w jej w oczach.
- Mała? Dlaczego nic nie mówisz? - Tede usiadł obok na kanapie i przyglądał się jak dziewczynka to pruła, to znów zszywała swoją sukienkę.
- Tede, ale ja teraz nie mogę. Obiecałam, że pomogę w cerowaniu chmur, rozwiewaniu beznadziei. Miałam też wziąć udział w prostowaniu dróg... - Mała z namysłem wymieniała sprawy "na wczoraj".
- Przecież to może poczekać-powiedział chłopiec z przekonaniem-Pamiętasz jak mówiłaś, że gdy tylko nadarzy się okazja to pojedziemy do Zielonookiej? Ona nie może się już doczekać.
- Nie wątpię - mruknęła pod nosem Mała i niebezpiecznie szybko zaczęła mrugać oczami. Spruty rękawek od sukienki spadł na ziemię - Tede, musimy teraz jechać? Mamy tyle pracy: trzeba zagrabić ogród przed zimą i poprawić plot od strony sadu i ...
- Wiesz co Mała? Teraz rozumiem, co miał na myśli ten, który powiedział: nie chcieć, to wymyślać odległość - rzucił Tede i wyszedł z domu.
Mała walczyła ze łzami nie wiedząc, co zrobić? Pamiętała każdy uśmiech Tede, gdy opowiadał o Zielonookiej, każde jego spojrzenie, jakim obejmował ją, gdy oglądał album ze zdjęciami... W takich chwilach nie mogła zapomnieć, że dawno temu Zielonooka była dla Tede ważna.
Spojrzała na drzwi, za którymi szumiał wiatr. Tede nie wracał. Mała już nie walczyła ze łzami-płynęły nieprzerwanie. Nagle otworzyły się drzwi. Chłopiec podszedł do Małej i wziął ją bez słowa za rękę i poprowadził w stronę wyjścia.
Wyszli na ganek. Dookoła robiło się coraz ciemniej, tylko w kącie paliło się małe światełko. Gdy podeszli bliżej Mała już wiedziała, skąd bierze się ta jasność. Na stoliku, w kącie ganku, chłopiec ustawił wielką dynię, która jaśniała wydrążonym uśmiechem. Tede położył dłonie Małej na dyni i nakrył je swoimi dłońmi. Dziewczynka spojrzała na niego pytająco.
- Bo widzisz Mała, dopóki nie zapalisz światła każdy kształt wydaje się czającym się Chaosem. I dopóki nic nie zrobisz, ten będzie się karmił twoim strachem i rósł w siłę. Zapal światło, Chaos zniknie. Gdy pytasz, staje się jasność. Zapytaj mnie, Mała!
Dziewczynka podniosła na niego oczy.
- Tede, czy jestem dla ciebie ważniejsza niż Zielonooka? - spytała cicho
Chłopiec przytulił Małą.
- Jesteś moim wszystkim, zapomniałaś?
Dynia mrugała ciepłym światłem.
- Tede?
- Tak?
- Co to jest miłość?
- Nie wiem, Mała, ale Lalkarz mówił kiedyś, że nas kocha. Jeśli tak, to miłość musi być goryczą...
Tede zamyślił się i przeniósł się daleko stad. Namiot cyrkowy był ogromny. Wysoko w górze, pod samą kopułą, na mocno napiętej linie migotała niebieska sukienka. Tede zamiatał arenę i gdy Lalkarz na niego nie patrzył, chłopiec zerkał w górę. TaOdMotyli tańczyła bardzo niepewnie. Nie dziwił się jej wcale. On nigdy nie odważyłby się tak wysoko wejść, nie mówiąc o poruszaniu się na wąskiej, stalowej linie. Gdy przyglądał się dziewczynce w niebieskiej sukience widział strach w każdym ruchu, każdym spojrzeniu.
- Dalej! Wyżej unieś nogę! Co za niezdarę wybrałem. I to ty jesteś tą, którą najbardziej kocham i dla której od roku mam upodobanie, poświęcając jej cały swój czas?! - ryczał na cały głos Lalkarz - Kocham tchórza! - grzmiał nieustannie - Pamiętasz, co ci mówiłem? Jak będziesz posłuszna, to będziesz wolna! Dalej!
Tede po raz ostatni zerknął w górę i zobaczył jak TaOdMotyli zachwiała się i nagle poszybowała w dół. Ostatkiem sił powstrzymał się, by nie krzyknąć z przerażenia. Dziewczynka głucho spadła tuż pod stopy zdziwionego Lalkarza. Jeszcze ten trącił końcem zakurzonego buta nienaturalnie ułożone ciało dziewczynki i się zawahał. Spojrzał niespodziewanie na Tede i widząc jego przerażenie roześmiał się na cały głos.
- Widzisz??? Spełniłem obietnicę. Jest wolna! Moja miłość ją uwolniła! Czego tak stoisz?! - ryknął - Idź i zawołaj mi tu Sprzątacza, niech zabierze tę miłość sprzed moich oczu! - chichotał opętańczo.
Tede ze łzami w oczach wybiegł z namiotu i podbiegł w kierunku stojącego niedaleko taboru. Wtedy po raz pierwszy pomyślał, że nigdy nikogo nie pokocha, bo miłość przynosi łzy albo obłęd...
- Tede, Tede wracaj! - Mała szarpała chłopca za rękaw koszuli - Nie rób mi tego. Wyglądałeś jakby wcale cię tu nie było, a bez ciebie to tyle rzeczy traci sens: i kisiel poziomkowy, i ściganie ważek, i rosa na płocie, i pierwsze jesienne mgły...
Tede uśmiechnął się widząc rozemocjonowanie dziewczynki. Poprawił jej kokardę na włosach i patrząc prosto w oczy powiedział:
- Lubię cię, Mała.
- A pokażesz mi mi tę jaszczurkę mieszkającą obok kamienia, o której mi opowiadałeś dziś rano?Pokażesz? - Mała przy Tede uczyła się być dzieckiem.
Chłopiec złapał ją za rękę i pobiegli w kierunku stawu.
Tede i czekanie
- A gdy mnie było, czekałeś na mnie? - Mała wysoko zadzierając głowę szukała potwierdzenia w oczach chłopca.
- Nie mogłem czekać, bo wtedy cię nie znałem, ale wypatrywałem znaków. Zakwitałaś w szybach wystaw, pachniałaś wiatrem od łąki. Wiedziałem, że się zbliżasz. Nie wiedziałem jak wyglądasz, jak masz kolor oczu i czy lubisz sukienki? To nie miało znaczenia. Wiedziałem, że któregoś dnia się spotkamy i będzie tak jakbyśmy byli sobie obiecani - Tede podniósł się i zerwał kartkę z kalendarza.
Za oknem przysiadł zmrok i coraz głośniej szumiał wiatr w kominie.
- A gdy się spotkaliśmy, pamiętasz, tam na Walizkowym Wzgórzu, to już wiedziałeś, że to ja ? - Mała nie dawała za wygraną.
- Najpierw pomyślałem, co taka Mała robi sama na tym obcym Wzgórzu i jak daje radę dźwigając tę wielką walizkę, A potem usłyszałem w twoim dzień dobry tyle uśmiechu, mimo zmęczenia w oczach - one też się uśmiechały. I zapytałem, co masz w tej walizce?
- Pamiętasz, co odpowiedziałam?
- "Marzenia, które szukają miejsca, dwa niedokończone wiersze i odrobinę wiary, która obiecała urosnąć, gdy tylko dotrzemy na miejsce" - bez zająknięcia wyrecytował Tede.
Mała uśmiechnęła się zachwycona.
- A potem dodałeś: Nie wiem, czy to na ciebie czekam, ale jeśli tak jest, to wiara może być spokojna. Wypróbujmy nasze szczęście - wziąłeś moją walizkę i wzgórze opuściliśmy we dwoje. Tede?
-Tak?
- A co by było, gdybyśmy się pomylili?
- Nic. Ludzie zjawiają się w naszym życiu po coś - nieliczni zostają, inni odchodzą, gdy ich czas się wypełni. Bo widzisz Mała, gdy się czeka zbyt długo przestaje się oddychać, a wtedy umiera się spodzianie. Nie można czekać w nieskończoność.
Tede uśmiechnął się i podał Małej kubek poziomkowego kisielu. W pokoju zapachniało latem.Czas się wypełniał.
- Wiesz, Mała ? Są listy, które przychodzą za późno. Listy, na które się czeka, powinny się zapowiadać zanim się zjawią. Wtedy można by, czekając na nie, przekładać papeterie, by wybrać tę najładniejszą. Można by też pieczołowicie układać uczucia i liczyć, że zabrzmią.
- Papeterię?
- Tak, to takie opakowania dla myśli, w które możesz je schować, a potem pozwolić by żyły dalej, w innych dłoniach.
- Tede, przecież teraz wszyscy piszą maile. Kto pisze listy?
- Ci, którzy wierzą, że to, co napisane odręcznie ma moc spełniania dobrych życzeń, a także ci, którzy mówią, że słowa przesiąkają emocjami, gdy je gładzisz dłonią. Papierowe listy czytasz znów i znów. A gdy Ci źle, sięgasz do szuflady i nawet ich nie musisz czytać. Dotykasz je i znowu mieszka w tobie spokój, tak samo jak za pierwszym razem, gdy starannie rozcinałeś kopertę, by nie skaleczyć tego, co w środku. Staranność jest bardzo ważna... Byle jak rozrywam koperty, gdy wiem, że nie ma tam dobrych emocji - dodał z mocą Tede.
- Tak jak list od Chaosu?
- Pamiętasz! Ten sam! - zawołał chłopiec - Rozrywając kopertę, rozdarłem jego samego na pół. Na końcu było:
"nie całuję os".
"Cha" skończyło marnie pod moimi palcami- zaśmiał się Tede.
Mała uśmiechnęła się niewyraźnie.
- Tede, Ty się nie boisz?
- Czego?
- Noo, Chaosu - dziewczynka niebezpiecznie szybko zaczęła mrugać. Szklanymi oczami patrzyła na przyjaciela.
- Oczywiście, że się boję - przytulił ją do siebie - wtedy piszę do niego listy. Składam je w ciemnym kącie pod schodami, a gdy nazbiera się spora gromadka zaproszę cię na ognisko. Spalimy niedobre emocje i strach. Spokój dzielony na dwoje, mimo podziału, ma większą moc. Pomożesz mi, kiedy przyjdzie czas?
Mała energicznie pokiwała głową. Tede spojrzał na dziewczynkę z filuternym uśmiechem.
- Gdy spałaś, ze strychu od WszystkocoWażne przyniosłem łyżwy. Chodźmy na lodowisko. Porą na naukę! Już czas!
Mała pisnęła z uciechy. A gdy przechodzili obok schodów dziewczynka rzuciła przerażone spojrzenie w najciemniejszy kąt. Tede jakby wyczuł jej wahanie i mocniej ścisnął ją za rękę.
- Nie bój się. Gdy wrócimy, zrobimy sobie ognisko - i figlarnie puścił do niej oko.
Za progiem w słońcu wirowała zima.
- Co robisz? - spytała Mała, przypatrując się wielkiej płachcie papieru, na której przysiadł Tede. Wydawał się taki bezbronny.
- Zapisuję niepokój- odpowiedział, nie odwracając głowy.
Stalówka zgrzytała po papierze, ze stołu spadały kolejne zapisane kartki.
- Do kogo piszesz?
- Do Chaosu.
- Chaosu? - oczy jej rozszerzyły się strachem - Nie możesz do niego wysłać, no nie możesz! - Mała rozpaczliwie zaczęła szlochać - No, przecież zjawi się po słowach, a za nim przyjdzie Lalkarz i...i nie będzie nas.
Już nie było łez, tylko złość panoszyła się po całej kuchni.
- Jak możesz narażać nas na niebezpieczeństwo i jeszcze mówisz to z takim spokojem! No jak?! Tede! Sam mówiłeś, że musimy być ostrożni, że nie możemy ryzykować, i że zawsze będziemy razem, i że... A ty piszesz do niego list?!
Tede patrzył na Małą ze spokojem. Wiedział, że nie powinien teraz nic mówić. Nie wolno jej przerywać. Gdy słowa się przeleją, przyjdzie spokój. Gdyby teraz próbował przerwać tę lawinę, efekt byłby odwrotny. Byłoby jak kiedyś, gdy Mała trzasnęła drzwiami i nie było jej trzy dni. Mówili, że zamieszkała na zapleczu Teatrzyku Marionetek i płakała twierdząc, że Tede jej nie lubi i nie ma już po co wracać do Walizki. Wtedy pomógł list, który do niej wysłał. Z jednym zdaniem: Poduszka jest taka zimna bez ciebie. Pomogło - wróciła.
Właśnie wtedy nauczył się, że Mała nie potrzebuje gotowych rozwiązań. Ona chce być wysłuchana i na początku wystarczy jej współczująca obecność. Słowa są potrzebne później, tak jak jego ramię.
- Powiedz, że to żart! Powiedz, że nie wyślesz tego listu! - Mała znowu zaczęła szlochać. Czarne scenariusze spadały razem ze łzami.
- Nie wyślę - powiedział spokojnie Tede i objął ją ramieniem - czy ja powiedziałem, że go wyślę?
- Ale...- Małej brakowało słów.
- Pamiętasz, jak opowiadałem o Szufladzie?
Dziewczynka pokiwała głową.
- Każdy ma swoją szufladę, w której chowa niewysłane listy; gorzkie tajemnice, które czasem budzą się niespodzianie i dopominają się o pamięć. Te moje karmię listami do Chaosu-wsuwam je potem do szuflady, a one zasypiają na jakiś czas. Wspomnienie Chaosu pozwala mi być szczęśliwym. Tu i teraz. Łatwiej jest pisać niż mówić. Najtrudniej się mówi, gdy boli. Wtedy piszę długie listy. Nazwane boli coraz mniej. Pamięć poleruje to, co uwierało, z wielką czułością. I nie pozwala zapominać o Walizce na dwoje. Gdy twój strach krzyczy, pozwałam mu wybrzmieć. A wtedy wiem, że poduszka nigdy nie będzie zimna.
Dziś Tede był bardzo dorosły.
- Popatrz, we dwoje idzie nam całkiem szybko- Mała z uwagą przytrzymując łatkę, starannie przyszywała jej brzegi. Spojrzała z wdzięcznością na Tede.
Chłopiec, trąc materiałem o tarę, nawet nie zareagował.
- Dobrze się czujesz?- spytała zaniepokojona.
Tede myślami był daleko stąd: tracił kilometry w kieszeni Lalkarza, to znów wirował na ogromnej szachownicy, na której odpadały co słabsze lalki, a potem przez zakratowane okno oglądał gwiaździste niebo i tak bardzo chciał nie być. Przypomniał sobie Malwina, który wolał umrzeć niż tańczyć pod dyktando Lalkarza oraz Marietę, która przecisnąwszy się przez wyrwę w murze, wpadła prosto w pułapkę - na zawsze zamieszkała w ciemnej szufladzie Stwórcy Lalek. Widział Modelarza i Mirelę, Makroniusza i Malwinę... Wiedział, że to tylko jego pamięć pozwala mu ich widzieć - od dawna słuch o nich zaginął. Powiadają, że Lalkarz dowiedziawszy się o buncie postanowił ich porozdzielać na zawsze. Oddzielni stali się bezwolnymi wykonawcami jego rozkazów - już nigdy nie wrócili do siebie.
- Tede?- Mała była coraz bardziej przerażona.
- Pamiętasz Mała, jak Ci opowiadałem o Lalkarzu? - spytał cicho chłopiec.
Oczy dziewczynki zalśniły strachem.Tede przytulił ją.
- Nie bój się. Czasem wspomnienia rzucają cień na to, co jest. I coraz staranniej trzeba we dwoje cerować dziury w niebie. Można to robić samemu, ale wtedy potrzeba dwa razy tyle czasu, dwa razy tyle siły, a czasem i tak Chaos potrafi prześliznąć się przez zdawałoby się niewidoczne skazy. Czworo oczu szybciej zauważy Chaos, czworo uszu szybciej usłyszy jego przenikliwe pogwizdywania... Na cztery ręce łatwiej łatać codzienność - Tede uśmiechnął się do Małej.
- Gdy jesteśmy we dwoje, jesteśmy całkowici - dodał, gładząc ją po głowie.
Dziś Tede pozwolił Małej być małą.
Całkowitość pozwala być słabym.
- Od kilku dni mniej ciebie i mniej- szepnęła Mała płaczliwie.
- Nic się nie dzieje - Tede patrzył gdzieś ponad głową dziewczynki.
- Nic nie mówisz, a ja nie wiem dlaczego i nie potrafię ci pomóc- wychlipała.
- Gdybyś wiedziała, też nie potrafiłabyś- powiedział miękko Tede- Są takie chwile, gdy nikt nie może nam pomóc-sami musimy uporać się z demonami, które w nas mieszkają. Gdybym pozwolił ci je przeganiać, one wróciłyby mocniejsze wiedząc, że sobie z nimi nie radzę. Strachy układają się z Czasem...
Wiesz, że nad groblą czuć już jesień? Niekiedy myślę, że marnotrawię nas. Jednostajnością, niezmiennością, stałym porami. Niezaskoczeniem. A za jakiś czas przychodzi refleksja, że właśnie nimi jestem szczęśliwy. Tą jednostajnością, niezmiennością, niezaskoczeniem... Potrzebujemy ludzi, by im opowiadać, bo pamięć potrafi być kapryśna-coś zabierze, to znów coś doda, więc opowiadam, a potem wracam do miejsc na mapie pamięci i mówię "to ja, a to ty-dobrze, że się spotkaliśmy". A dziś potrzebuję ciszy. Nie szukaj mnie w czarnych scenariuszach. Jestem taki sam, może odrobinę bardziej milczący, ale taki sam.
- Wyglądasz jakby coś cię bolało-wydukała ostrożnie Mała.
- Bo czasem się tęskni za Niewiadomoczym, mając Wszystko na wyciągnięcie ręki - powiedział cicho Tede i szperając chwilkę w kieszeni wyciągnął w kierunku Małej kawałek zielonego szkiełka-To na szczęście - wyszeptał - Zrobimy budyń, ty moje wszystko?
- Tede?- wyszeptała.
- Tak, Mała?
- A możesz jeszcze raz opowiedzieć mi o Aniele od słów? - Dziewczynka głębiej wsunęła się w kopertę i spojrzała w oczy Tede. A może tylko jej się zdawało, bo tak naprawdę było dość ciemno i tylko Księżyc zawadiaka jak zwykle zbierał opowieści, za nic mając szepty nie dla niego...
Tede patrzył w granatowe niebo...
- Wiesz, Mała? W katalogach znów jesień. Pani otulona ciepłym płaszczem uśmiecha się wprost do obiektywu. Lubię to czekanie na szelest liści, na złote kolory. Powinniśmy pojechać w Bieszczady. Koniecznie jesienią. Może tam właśnie wybrał się Anioł od słów, którego mi brakuje? Aniołowie mają zdolność przemieszczania się w czasie, wiec pewnie ubrany w ciepły sweter patrzy na szczyty i pali fajkę. Anioł od słów musi palić fajkę. Taką pachnącą amforą i czymś nieuchwytnym. Czymś, co odeszło. I tym, co trwa zaplątane miedzy dniami leniwie oddychającymi wakacjami - szeptał cicho Tede.
- Ale jesień... Jesień jest miodowa. Ma półdługie włosy i lubi rękawiczki-całuski. Wiem wiem. Pewnie zaprotestuje, że ona lubi te długie, sięgające daleko za nadgarstek. Zamszowe koniecznie.
A Anioł od słów uśmiecha się z gór. Nie z góry. Gdy go nie popędzam ma dla mnie kilka chwil z codzienności. Pykając fajeczkę obiecuje powroty, gdy na mojej ulicy rozsiądzie się październik. Na Klonowej dziesiąty miesiąc przysiada na topoli i gości tam błyskając żółtymi ślepiami. Czeka na Zimę, zazdrosny o jej bycie Niewiadomogdzie, Niewiadomozkim.
Wczoraj jeszcze pachniało latem. Złapany przez deszcz uśmiechałem się do mego jesiennego anioła. Dziś na stole znalazłem okruszki zasuszonego tytoniu. Pachniały amforą - chłopiec zamilkł.
- Tede?
- Tak?
- Czy widziałeś go kiedykolwiek?
- Anioła od słów? Oczywiście, że widziałem.
Mała zdumiona szeroko otworzyła oczy.
- I jak? Jak wygląda?
- Najczęściej wygląda jak ty - uśmiechnął się Tede i wziąwszy Małą za rękę zamknął oczy.
W górze gwiazdy mrugały porozumiewawczo.
- Nie będę kiełko, nie będę kiełko...
Mała uniosła głowę znad poduszki i wpatrywała się w ciemność, w której rozchodził się szept. Najpierw myślała, że coś jej się przyśniło, ale po chwili z miejsca, gdzie stało łóżko Tede, usłyszała wyraźnie:
- Nie będę kukiełką, nie będę kukiełką...
- Tede? - zawołała w ciemność - ciii, to tylko sen - dziewczynka z daleka próbowała uspokoić Chłopca, gdy nagle ciemność odpowiedziała głosem malca.
- Ja nie śpię.
Mała zsunęła bose nóżki z łóżka i zeskakując złapała w ostatniej chwili za szyję Żyrafę Z Fastrygowanym Brzuchem. Małe stópki cicho klaskały o podłogę. Te kilka metrów, dzielących oba łóżka, wydawały się Małej niezmierzonym oceanem. Gdy była już tuż tuż przycisnęła do siebie mocno Żyrafę i zawołała z lekkim przerażeniem, zadzierając główkę do góry:
- Jesteś?!
I wtedy poczuła ciepłą dłoń, która dotknęła jej ramienia.
- Złap za róg poduszki!- usłyszała głos Tede.
Gdy chwyciła podsunięty materiał, po chwili była na górze. Tu było odrobinę jaśniej. Przez szybę wpadało zamglone światło księżyca. Za oknem snuła się mgła, a ciężkie chmury raz po raz przykrywały księżyc granatowym chmurami. Tede siedział zwinięty w rogu łózka i wpatrywał się w ciemność. Dziś był wyjątkowo małomówny. Mała spoglądała na niego z niepokojem.
- Śniło ci się coś. Wolałeś przez sen. To musiało być coś strasznego.
Tede spojrzał na Małą i otuliwszy ją i Żyrafę kocem, wyszeptał:
- To nie sen. On wrócił...
W pokoju zapadła złowroga cisza
- Ale kto? - Mała nic nie rozumiała.
- Pamiętasz, jak opowiadałem ci o Lalkarzu?
- Ooo tyyyym straaasznym Lalkarzu?- Mała aż zaczęła się jąkać.
Tede wpatrywał się w Małą, to znów zerkał za okno. Mgła była coraz gęstsza.
- Lalkarz nie jest straszny, tylko się pogubił - powiedział Tede z pewnością w głosie. On mnie stworzył, a ja pewnego dnia już nie mogłem być tylko kukiełką. Gdybym nią pozostał, nie byłoby nas - Tede przytulił Małą - Pamiętasz, jak się spotkaliśmy tam na Wzgórzu Walizek? Właśnie wtedy od niego uciekłem.
- Czy on był dla was niedobry?-spytała Mała
- Nie, to nie tak. On pozwolił nam mówić, żyć, poruszać się, zwiedzać światy. Dzięki niemu poznaliśmy, co to śmiech i co to płacz. Mieliśmy zawsze jedzenie na czas i nigdy nie było nam zimno. Mówił do nas, uczył nas nowych słów, pokazywał Nowe, cerował nam nasze ubranka, gdy się przecierały... - Tede zamilkł i patrzył niewidzącym wzrokiem za okno.
- Nie rozumiem - wyszeptała Mała - wiec dlaczego od niego uciekłeś?
- Naprawdę nie rozumiesz? My żyliśmy jego życiem i tylko jego. Lalkarz stworzył nas po to, byśmy byli mu ślepo posłuszni...
- Co się działo z tymi, którzy mu się sprzeciwili? - dopytywała Mała coraz mniej rozumiejąca i coraz bardziej przerażona.
- Przestawali być. A teraz wrócił. Na ryneczku powiadają, że szuka swoich dawnych Lalek, by zabrać je z powrotem do siebie. Odkąd większość z nas go opuściła Lalkarz zachorował na samotność. Za radą Chaosu chce odbudować Teatr Marionetek. Nie chcę tam wrócić!
- Nie znajdzie nas, prawda? - wyszeptała Mała.
Tede uśmiechnał się. Nie chciał straszyć dziewczynki.Wiedział, że to nie będzie łatwe.
- Czy mogę dziś spać z Tobą?
Tede pokiwał głową otulając szczelnie Małą i Żyrafę Z Fastrygowanym Brzuchem. Dziewczynka po chwili leciutko posapywała przez sen. Tej nocy Chłopiec musiał czuwać - sny zapowiadały zbliżającego się Lalkarza.
- Nie będę kukiełką - wyrzucił z przekonaniem w ciemność.
Za oknem Księżyc uśmiechał się wszechwiedząco.
- Widzisz to? -wyszeptała Mała z lękiem.
Tede, kiwając głową, potwierdził bezgłośnie.
- Co to? - Mała ciasno przytuliła się do chłopca i szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w jaśniejące za progiem światło.
Chłopiec spojrzał na Małą.
- To miłość.
- Miłość? - dziewczynka szybko zaczęła mrugać oczami, nie rozumiejąc.
- Tak - z przekonaniem powiedział Tede - Gdy kochasz, jesteś jak lampa, która jaśnieje i rozprasza mrok. Jasność trwa dopóty, dopóki starczy paliwa. Gdy kochasz i jesteś kochana, nafty nigdy nie zabraknie.
- Skąd to światło w naszym domu? - nie dawała za wygraną dziewczynka - Przecież my jesteśmy tutaj.
Tede spojrzał z uśmiechem na Małą.
- To światło mieszka tam zawsze i sprawia, że chcesz wracać do siebie... Gdy jesteś obok, nie potrzebuję jasności, bo mam pewność. Gdy znikasz z walizeczką w swoje niezliczone podróże, światło zostaje ze mną. Jest zamknięte w szafie z twoimi ubraniami, w pudełeczku twoich tabletek na ból głowy, w obrazie na ścianie, który namalowałaś dla mnie. Jesteś daleko, a jednocześnie bardzo blisko. To światło w naszym domu nie pozwala mi zbłądzić, gdy znikasz mi z oczu, a Chaos zagląda przez okno naszej sypialni.
Mała wzruszona zadarła głowę do góry, spojrzała w mądre oczy przyjaciela i uśmiechnęła się.
Gdy Tede i Mała zamykali drzwi do swego domu, Chaos patrzył z ciemności mocno zaciskając usta. Czekał na swój czas...
- Może mnie wreszcie tam zaprowadzisz? Może WszystkoCoPotrzebne, o którym mi opowiadałeś, już tam nie mieszka? - wyszeptała Mała nachylając się nad chłopcem- A może WszystkoCoTrudne opanowało cały strych?
Tede przerwał zabawę i z uwagą wpatrywał się w dziewczynkę.
Wyglądała na taką odważną, a nie dalej niż wczoraj, kiedy za oknem przerażająco zawodził wiatr, tłumaczyła mu, że będzie im razem cieplej i przekonywała, by położył się obok niej nim zaśnie. Teraz z przerażeniem zerkała na schody porośnięte lepkimi pajęczynami. Tu na dole było jasno, tam w górze - przerażająco ciemno. Tede wiedział, że pewnego dnia będzie musiał pokazać jej strych. Sam niezbyt chętnie wchodził po tych schodach. Te za każdym razem niebezpiecznie trzeszczały, jakby chciały go odwieść od wizyty na poddaszu.
- No dobrze, chodźmy. Trzymaj się blisko mnie - powiedział nazbyt głośno, jakby sam siebie próbował przekonać. Nim weszli na pierwszy stopień chłopiec spojrzał na długie schody, które ginęły gdzieś wysoko w ciemności. Chwycił Małą za rękę i rozpoczęli wspinaczkę.
- Tede, czy myślisz, że tam wszystko jest tak jak było? - z przestrachem zapytała Mała
- Mam nadzieję. Wiesz, strychy są bardzo potrzebne, ale przy tym wymagające. Zaniedbane zaczynają żyć własnych życiem, a wtedy WszystkoCoTrudne, zajmuje coraz więcej przestrzeni i zaczyna grać pierwsze skrzypce. Wtedy WszystkoCoPotrzebne nie ma miejsca. Widziałem jeden jedyny raz, w Dawnym Domu, gdy odeszło WszystkoCoPotrzebne. Spakowało do wielkiej skrzyni: listy przewiązane czerwoną wstążeczką, kosmyk włosów, pierwsze rysunki, zasuszony kwiatek, mały sweterek, misia z naderwanym uchem, samochodzik na resorach, starą książkę z autografem.I gdy tak stało nad otwartym wiekiem, z najciemniejszego kąta tuż za kominem, pojawiło się WszystkoCoTrudne i machnąwszy połą płaszcza dało znać ciemnej postaci stojącej tuż za nim. Gdy WszytkoCoPotrzebne miało już zamknąć na trzy ważne słowa skrzynię, na jej wieku przysiadło Zapomnienie, a przez maleńkie okno w dachu ze świstem wleciał Chaos. Wiesz, ten o zimnych dłoniach.
Mała pokiwała głową, mocniej ściskając chłopca za rękę i szli dalej i nie było widać końca schodów.Chłopieć opowiadał dalej, jakby głos miał rozproszyć ciemności - Wtedy WszystkoCopotrzebne zaczęło blednąć i po paru chwilach zniknęło, jakby nigdy nie istniało. Pamiętam, że jeszcze tamtej nocy opuściłem Dawny Dom - dziewczynka spojrzała na niego pytająco- W domach, których rzadzi Zapomnienie nie ma miejsca na ważne słowa. Zawsze musi być równowaga. WszystkoCoPotrzebne i WszystkoCoTrudne, dzień i noc - szeptał Tede, uśmiechem dodając otuchy Małej.
Schody przestały skrzypieć i już byli na samych szczycie. Chłopiec wyciągnąl z kieszonki mały srebrny kluczyk i włożył go do zamka ostrożnie przekręcając.
- A może wracajmy? - odezwała się płaczliwie Mała - Może tam rządzi WszystkoCoTrudne?
Tede pokręcił głową.
- Lepiej sprawdzić niż żyć pytaniami. I nie zapominaj, że WszystkoCoPotrzebne liczy na nas. Skoro już tu jesteśmy...- powiedział Tede i pchnął drzwi.Te się otworzyły skrzypiąc i ...
nic się nie stało. Wpadające przez małe okno światło księżyca oświetlało starą skrzynię, w której spało WszystkoCoPotrzebne. Za kominem WszytkoCoTrudne lekko posapywało przez sen.
Mała szczęśliwa przytuliła się do chłopca.
- Równowaga - wyszeptała.
Tede wziął ją za rękę i poprowadził na prawo od komina do miejsca, w którym promień księżyca oświetlał wiszącą na ścianie makatkę. Mała przeczytała na niej starannie wyszyte trzy ważne słowa: wiara, nadzieja, miłość. Już wiedziała jak zatrzymać WszystkoCoPotrzebne.
- Jeśli nie przestaniesz płakać, to znów będziemy musieli wspinać się na dach. No, już przestań, bo nas zapłaczesz - Mała wyciągnęła chudą rączkę, w której trzymała chusteczkę.
Tede nie wiedział, czemu płacze? Nie miał powodu. Była obok niego Mała, byli inni, a on im bliżej było jesieni, tym bardziej czuł się samotny. Nocami, gdy Mała zasnęła, by jej nie martwić, rozmawiał cicho z TymCoOdeszło. ToCoOdeszło zwykle pojawiało się niespodziewanie. Pożegnane wydarzenia, wspomnienia ustawiały się rzędem jakby wołały: Tadaaammm, wróciłyśmy! Tede przeglądał się w nich i nie wiedział, na ile on przychodzi ze smutków, a na ile one z niego? Kiedyś spytał o to Małą. Ta spojrzała na niego uważnie i delikatnie się uśmiechnęła, jakby chciała mu dodać otuchy, wzruszyła ramionami, dodając:
- Nie wiem, jestem tylko małą dziewczynką.
Od tamtego momentu postanowił nie zawracać Małej głowy swoimi sprawami.
ToCoOdeszło rozrastało się jego uwagą, a im bardziej się rozrastało, tym częściej Tede płakał.
Pewnego razu, gdy siedział w ciemnościach i pozwalał szaleć TemuCoOdeszło, do pokoju niespodziewanie weszła Mała:
- Udajmy, że nas nie ma. Może sobie pójdzie? - powiedziała poważnym tonem i wsunęła się na miejsce obok chłopca.
Tede otarł łzy i patrzył z niedowierzaniem na dziewczynkę.
- Od jak dawna wiesz o TymCoOdeszło?
Mała, patrząc daleko przed siebie, wyszeptała:
- Każdy zna ToCoOdeszło. To, że nic nie mówiłam, nie znaczy, że nie widziałam, co się dzieje. Byłam zawsze obok i obserwowałam cię. Pamiętasz, jak kiedyś zapytałeś mnie o smutek? Każdy radzi sobie z nim jak umie. Chciałam, byś sam miał sposobność oswoić swoje strachy i stać się silniejszy... Czasem jednak przychodzi taki czas, że trzeba powiedzieć głośno innym: Jestem. Właśnie teraz jest taki czas.
Tede spojrzał z wdzięcznością na dziewczynkę i wyszeptał:
- Dobrze, że jesteś.
Dziś Mała była starsza od niego o tysiące mądrości. A jemu było z tym bardzo bezpiecznie.
- Dlaczego tak rzadko ostatnio się spotykamy?-spytała smutno Mała wpatrując się uważnie w chłopca.
Tede siedział na podłodze i uważnie coś majstrował przy starym zegarze z kukułką.
- Wybacz mi Mała, ale ostatnio jestem bardzo zajęty. Nawet już nie śpię pięć godzin, a cztery. Tych cicho wypowiedzianych zamówień jest coraz więcej - dodał zamyślony.
- Zamówień?-Mała zapytała z zaciekawieniem i przysiadła na progu z dala od chłopca, tak by mu nie przeszkadzać: siedząc na progu łatwiej się wycofać.
- Myślę, że latem ludzie chcą nadrobić czas i robią tysiące rzeczy na raz: szybciej chodzą, szybciej mówią, szybciej się spalają.
- A może oni łapią słońce tak na zapas, bo za chwilę przyjdą te długie, ciemne wieczory?-ni to spytała, ni stwierdziła Mała.
- Tak, zapewne - ciągnął Tede, przypatrując się uważnie małej zębatce, którą obracał w palcach. Ta, w promieniach wpadającego przez okno słońca, błyszczała nadzwyczaj jasno. Chłopiec leciutko na nią chuchnął i potarł delikatnie, z zadowoleniem wsuwając ją do wnętrza zegara.W pokoju rozległe się cichutkie tykanie. Jedno zamówienie spełnione-wyszeptał cicho Tede i spoglądając uważnie na Małą, zawiesił zegar na pustym gwoździku na ścianie.
- Część z nich pragnie oszukać Czas. A tak nie można. Nie na długo. Czas jest pamiętliwy i nieubłagany.Wiesz, co się dzieje z tymi, którzy chcą go oszukać?
Mała energicznie pokręciła główką i wpatrywała się w chłopca okrągłymi oczami, w którym był i strach, i zaciekawienie.
- Czas strąca zegary. A wtedy mam dużo pracy. Czas jest nieobliczalny, choć paradoksalnie, by naprawić serce zegara trzeba to zrobić jak najszybciej, w ciągu pięciu godzin maksymalnie, potem do niczego się nie nadaje. To tyle, ile ja śpię-dodał Tede-dlatego postanowiłem spać godzinę krócej. Pięć nocy to czyjeś uratowane serce. Czas jest bezlitosny.Strąca niekiedy w zaślepieniu zegary wiszące obok.To te właśnie, gdy spadają brzmią najdonośniej-chłopiec pokazał na zegar, który przed chwilą zawiesił na ścianie.
- Ależ on malutki-powiedziała Mała, zerkając na naprawiony zegar.
- Bo to dziecięcy zegar-Tede spojrzał na dziewczynkę i rzuciwszy okiem na ścianę pełną zegarów się uśmiechnął - Wiesz co, Mała? Wyglądają jakby uśpiły czujność Czasu. Chodźmy pobiegać!
I wybiegli za próg, za którym pachniała pełnia lata.
- Ale dlaczego? - Mała z niedowierzaniem potrząsała główką, aż kokardki przekrzywiając się zasmuciły się razem z nią.
- Schowasz je, a one będą odżywać, gdy tylko na nie spojrzysz - przekonywał Tede, podając dziewczynce zwitek ciasno zapisanych kartek.
- Wyjeżdżasz? - spytała zasmucona dziewczynka i skuliwszy ramionka wpatrywała się uważnie w chłopca.
- Czasem martwię się, że się nie obudzę, albo zabraknie mi słów, albo Chaos zjawi się niespodziewanie, albo Noc mnie uwiedzie i będę spać na zawsze, i... i wtedy nie będę mógł pisać. Wtedy będę, mimo, że mnie nie będzie. Schowaj je - Tede podał Małej kartki, uśmiechem dodając jej otuchy.
- Noc mówiła, że ma inne sprawy na głowie - rzuciła rozłoszczona dziewczynka.
Zawsze reagowała złością, gdy nie wiedziała, jak opowiedzieć strach. Wtedy próbowała go przegadać. Teraz było tak samo - wpatrywała się w w Tede, a buzia jej się nie zamykała.
- Ostatnio Kominiarz zakochał się nieszczęśliwie i ta musiała ściągać go z dachu, bo siedział cały czas bez ruchu, wpatrując się w światło komina wybranki, a ta o nim nic nie wiedziała i kominiarz umarłby z tęsknoty, gdyby nie Noc, wiesz? Albo ta, no... Porcelanowa Tancerka ciągle chciała wirować. Noc musiała obiecać, że ołowiane chmury nie zabiorą Żołnierzyka i że zawsze będzie przy niej stał, nawet, gdy ta przestanie tańczyć. Wspominała też o Kocie, co zapomniał swoich dróg i chodził za Księżycem, aż ten rozłoszczony wygrażał nowiem, a to przecież jeszcze nie czas. Noc mówi, ze nie w głowie jej miłości-dodała z przekonaniem Mała i przytuliła się do niebieskiego rękawka Tede.
- Widzisz, Mała, każdy z nas ma tysiące swoich spraw. Są takie, które dają się opowiedzieć słowami. Takie, które każdy może poznać, są też takie, które potrzebują bram... Gdy znajdziemy kogoś, kto zechce nas wysłuchać i kto nas nie zdradzi, to paradoksalnie w literach zamykamy siebie otwierając bramę.
- A skąd będziesz wiedzieć, że nie zdradzi? - zapytała rezolutnie dziewczynka.
- Jeśli nie spróbujesz, nigdy się nie dowiesz. Jeśli bym się bał, nigdy nie poznałbym ciebie. Na zawsze pozostałabyś tylko małą dziewczynką, którą spotkałem przypadkiem idąc ze swoimi walizkami. Dziewczynką, która bardzo przypominała mi mnie samego, a ja nie miałem odwagi zaufać i pozwoliłem jej minąć.
- A tak jestem twoją Małą...- oczy dziewczynki zalśniły niebezpiecznie.
- Mhm - potwierdził Tede.
Mała ostrożnie złożyła zapisane kartki i wsunęła je do wewnętrznej kieszonki czerwonego płaszczyka. W powietrzu unosił się zapach farby drukarskiej.
- I co z nimi zrobimy? - dziewczynka chudą rączką pokazała na gromadkę listów.
- Pozwolimy im, by nabrały siły w samotności - powiedział Tede i zamyślił się - Wiesz, że tu są też moje listy?
- Twoje? - zapytała z niedowierzaniem dziewczynka i szeroko otworzyła niebieskie oczy.
- Dlaczego tak to cię dziwi? Każdy ma takie niewysłane listy. Niektórzy z wielką pieczołowitością kaligrafują ich treść, inni szybkim, mało starannym pismem wyrzucają na papier swoje myśli, nim uciekną. Uciekające myśli potrafią boleć zapomnieniem.Wiedziałaś o tym?
Dziewczynka energicznie pokręciła głową.
- Czasami jest tak, że znajdujemy nasze słowa napisane obcą ręką i z niedowierzaniem patrzymy jak te ożywają. One dostają drugie życie. Pierwsze i ostatnie kończą w szufladzie niewysłanych listów. Tych pilnujemy.
- Żeby nie uciekły? - dopytywała mała.
- Głupiutka jesteś -odpowiedział z uśmiechem Tede - Pilnujemy, żeby nie umarły. Co jakiś czas musimy je wyciągnąć z szuflady i przewietrzyć.
- Wystarczy, że poleżą na wierzchu?
- Nie. Musimy je poczytać. Niektóre, te poszarpane przez czas, trzeba uwolnić.
- Uwolnić?
- Uwolnić znaczy nadać im nowe znaczenie. Potem można je spalić. Uwolnione listy płoną zielonym ogniem. A potem już ani adresata, ani nadawcy nie bolą niewypowiedziane słowa z niewysłanych listów- Tede zapatrzył się w jasny płomień zapałki.
- Widzisz, co Chaos zrobił z moim balonem? - zrezygnowany Tede spojrzał na swój przebity niebieski balonik - Dziś jego zimne ręce były jak igiełki lodu. Obiecywał, że nic nie zrobi. Jak mu mogłem nie wierzyć? Myślałem, że przez pamięć dawnych, wspólnych dni dotrzyma słowa. Kiedyś przecież mieszkaliśmy razem... Uwierzyłem, że będzie dobrze - Tede pociągnął nosem - Najpierw było cudownie. Bujałem w obłokach, byłem lekki jak piórko, byłem jak...jak ptak.
Dziewczynka uważnie słuchała Małego i od czasu do czasu kiwała ze zrozumieniem głową. Nie mogła już patrzeć, gdy siedział taki smutny z chudymi nóżkami wyciągniętymi na zimnym bruku.
W oczach Tede zalśniły łzy.
- I wiesz, ja mu wierzyłem. Chaos unosił się bez przeszkód obok mnie, sam. Prosiłem go, by tylko nie zbliżał się zbytnio, a on śmiał się, że przecież jest moim przyjacielem. I w tym śmiechu nie było nic dobrego. Tylko Chaos potrafi tak się śmiać. To tylko dźwięk, wiesz? Głośny dźwięk, nic więcej. Ty, gdy się śmiejesz promienieje od ciebie ciepło, uśmiechasz się cała. Nawet twoje kokardy naprężają swoje węzełki, by być częścią twego uśmiechu. Gdy śmieje się Chaos, jego oczy są tak samo zimne, jak jego ręce. Dlaczego tego nie widziałem wcześniej?
- Bo byłeś szczęśliwy bujając w obłokach na swym niebieskim baloniku? - podpowiedziała nieśmiało Mała.
Tede pokiwał głową i utkwił nieruchomy wzrok w niebieskim skrawku leżącym na bruku. Dziewczynka podbiegła do sprzedawcy balonów. Z kieszonki sukienki wyciągnęła mały pieniążek, który dostała na swoje urodziny i już w rączce trzymała wielki, czerwony balon, który wesoło kołysał się na wietrze.
- Chodź! - zawołała i wyciągnęła rączkę do Tede - Ten balon uniesie ciebie i mnie.
Tede niepewnie spojrzał na dziewczynkę.
- Myślisz, że da radę?
- Na pewno! - zaśmiała się radośnie Mała i chwyciła Tede za rączkę. I już czerwony balon unosił ich oboje do nieba. Zanim minęli dach można było słyszeć jak Mała mówi:
- We dwoje przyjemniej jest bujać w obłokach.
W górze rozniósł się śmiech Tede. Okna kamienic uśmiechały się szeroko.
- Wiesz, wyjeżdżam - Tede spojrzał na swoje stare walizki: jedna była większa, druga mniejsza. Do każdej przyczepiony był długi pasek.
- Wrócisz?
- Oczywiście, że wrócę - zapewnił Tede i wyraźnie zmęczony przysiadł na chwilę - Walizki muszą być dwie: ta większa jest na smutki i wspomnienia, które mnie bolały; druga, mieści radości i dobre spojrzenia. Muszę je zabrać obie... By pamiętać.
- Zawsze będziesz dźwigał te walizki? Muszą być bardzo ciężkie, zwłaszcza dla takiego małego ludzika jak ty - spojrzałam na niego uważnie.
- Myślę, że niedługo. Mam nadzieję, że za jakiś czas będę podróżował z jedną - uśmiechnął się rozmarzony Tede - Widzisz te porzucone walizki? - wskazał chudą rączką dookoła - To są walizki, których już nie potrzebowano. Każdy właściciel podróżował ze swoją łzawą walizką aż do czasu, gdy każdy smutek, każde zapłakane wspomnienie zostało przepracowane i uleczone...Po prostu spełniło swoją rolę i już nie było potrzebne. A potem mógł iść dalej, lżejszym krokiem z jedną walizeczką, pełną dobrych chwil.
Tede wstał i zarzuciwszy paski walizek na ramiona, dodał z pewnością w głosie:
- Muszę już iść. Niedługo wrócę. Może nie sam?
Daleko, na horyzoncie pojawiła się podobna do Tede dziewczynka i podobnie jak on niosła dwie walizki.
- Co robisz?
- Pilnuję chmur.
- Pilnujesz chmur?
Energicznie pokiwał głową.
- Tak. By każdy miał swój kawałek nieba - popatrzył w górę i chwyciwszy za miotłę, omiótł nią nieboskłon nadzwyczaj starannie.
- Kim jesteś?
- Wołają na mnie Tede - podrapał się po głowie i uśmiechnął szeroko.
- Prawie jak Lete. Rzeka zapomnienia - dodałam, porządkując skojarzenia.
- O nie! Ja nie mogę zapominać! - zaprotestował gwałtownie Tede - Czy wiesz, co byłoby, gdybym zapomniał? - gwałtownie łapał powietrze.
Patrzyłam na niego z zaciekawieniem. Nie czekając na odpowiedź, wyszeptał:
- Pojawiłby się Chaos. On ma zawsze takie zimne ręce. Wiesz, czasem mi smutno, był moim przyjacielem. Kiedyś mieszkaliśmy razem...
- I co się stało?
- Pani ze sklepu z marionetkami mówi, że dorosłem. Nie mogę więcej powiedzieć. Teraz pilnuję. Przyjdziesz jeszcze? - Tede energicznie pociągnął za linę i wielka chmura poszybowała na zachód.