Święty koszmar
Ilustrowana historia mordów i okrucieństw religijnych
James A. Haught
Przedmowa: Przez mord do raju
Zabójstwo dla Boga i w imię Boga, zjawisko stare jak świat, osiągnęło swoją przerażającą kulminację 11 września 2001 roku. Zbrodnia, której dopuściła się nieliczna grupa szukających śmierci fanatyków, przyjęła niepojęte rozmiary. Zszokowana ludzkość zrozumiała, że kilkunastu uzbrojonych w noże mężczyzn może porwać cztery amerykańskie samoloty pasażerskie i wykorzystać je do samobójczego ataku na wieżowce World Trade Center w Nowym Jorku i siedzibę Pentagonu w Waszyngtonie. W wyniku ataku nowojorskie wieże i fragment budynku rządowego w stolicy USA obróciły się w ruiny. Zginęło ponad 3 tysiące osób, wśród nich sami zamachowcy. Miliardy ludzi na całym świecie oglądało te dramatyczne wydarzenia na ekranach telewizorów. Ameryka zamarła. Wszyscy, którym nieobce są ludzkie uczucia, z przerażeniem myśleli o losie pasażerów porwanych samolotów i ludzi uwięzionych w płonących wieżach, z których część szukała ratunku przed ogniem, skacząc z wysokości na pewną śmierć.
Dlaczego? Dlaczego ktoś miałby popełnić tak okrutny i samobójczy czyn? Pytanie to zadawały sobie miliony ludzi na całym świecie. Jakie mogły być motywy tego szaleńczego zamachu? Przyczyn upatrywano w różnicach kulturowych, w amerykańskiej polityce zagranicznej lub zderzeniu cywilizacji. Co zdumiewające, w większości przypadków nie zwracano uwagi na fakt, że ów akt ludobójstwa był jednocześnie aktem wiary, jednym z tysięcy okrucieństw i niegodziwości, które w ciągu stuleci popełniono w imię wiary religijnej.
Cóż innego niż fanatyczna wiara mogło popchnąć dziewiętnastu młodych muzułmanów do tego szaleńczego kroku? Jak inaczej można wyjaśnić motywy ich działania? Ludzie ci złożyli uroczystą, samobójczą przysięgę, następnie odbyli podróż do Stanów Zjednoczonych, gdzie udawali lojalnych obywateli, ukończyli kursy pilotażu i jak wszyscy inni pasażerowie weszli na pokład samolotu po to tylko, by poświęcić życie własne i tysięcy nieświadomych i niczemu niewinnych ludzi. Nic poza ślepą wiarą nie mogło równie skutecznie stłumić w nich zdolności do współodczuwania z ludźmi, wśród których żyli. Nic poza niezachwianą wiarą nie mogło zastąpić tych ludzkich uczuć pragnieniem mordu.
Znalezione w bagażu zabójców zeszyty zapełnione były modlitwami. Każde zawarte w nich słowo dotyczyło Boga i wiary. Znajdowało się tam również kilka egzemplarzy swoistego kazania, tak zwanej egzorty, będącej rodzajem religijnego wezwania lub zachęty do działania. Kontemplacja tego arabskiego tekstu miała przygotować zamachowców do samobójczej śmierci. Warto się zapoznać z jego treścią, gdyż - jak się zdaje - bardziej nas ona przybliża do zrozumienia motywacji zabójców niż najbardziej nawet staranna analiza ich zachowania. Kazanie zawiera obietnicę. Allach przyrzeka w nim, że sprawcy zamachu zostaną zaliczeni do grona męczenników i że otwarte będą przed nimi bramy muzułmańskiego raju, gdzie trafią wprost w objęcia spragnionych ich pieszczot hurys. Tu nie może być wątpliwości. Zamachowcy z całego serca wierzyli, że ich ludobójczy czyn zaprowadzi ich wprost do nieba. Oto kilka fragmentów tego jedynego w swoim rodzaju kazania:
Oczyśćcie swoją duszę z tego, co nieczyste. Zapomnijcie o wszystkim, co zwą „tym światem". Zapomnijcie o zabawie, nadszedł czas powagi...
Zachowajcie spokój, albowiem czas, jaki dzieli was od zaślubin (w niebie) jest krótki. Potem rozpoczniecie szczęśliwe życie. Gdy Bóg będzie z was zadowolony, nadejdzie okres wiecznej szczęśliwości...
Zapamiętajcie słowa Wszechmocnego Boga: „Wypatrywaliście bitwy, zanim nadszedł jej czas, teraz ujrzycie ją na własne oczy". Wspomnijcie: jakżeż często garstka ludzi zwyciężała w boju przeważające siły, tylko dlatego, że taka była wola Boga. Oto jego słowa: „Nikt nie pokona tego, komu Bóg zapewnia bezpieczeństwo"...
Gdy jedziecie taksówką na lotnisko, niech wasze myśli będą cały czas przy Bogu... Gdziekolwiek się udajecie, módlcie się, uśmiechajcie i zachowajcie spokój, gdyż Bóg jest z tymi, którzy mają wiarę, a aniołowie będą was chronić ode złego ...
Módlcie się tymi słowy: „Panie, na nich skieruj swój gniew i prosimy cię, byś chronił nas od zła, jakie czynią". I proście: „Panie, niech zaniewidzą, żeby nie dostrzegli tego, co ich czeka ... Bóg sprawi, że nie powiodą się knowania niewiernych"...
Nikt nie powinien widzieć, gdy wypowiadacie te pokorne słowa: „Nie ma Boga wartego czci prócz Allacha". A jeśli wypowiecie je tysiąc razy, nikt nie powinien wiedzieć, czy jesteście tak spokojni, czy też cały czas myślicie o Bogu. Każdy, kto z całego serca wypowie te słowa: „Nie ma Boga wartego czci prócz Allacha", zapewnioną ma drogę do nieba.
Nie okazujcie zmieszania ani innych oznak napięcia. Bądźcie szczęśliwi, radośni i spokojni, ponieważ Bóg umiłował to, czego chcecie dokonać i w jego oczach znajdzie to uznanie. A jeśli taka będzie jego wola, bliski będzie dzień, który spędzicie z hurysami w raju...
Nie zapominajcie, że walka toczy się w imię Boga... Pamiętajcie o nim, gdyż zapisano w Księdze: „Panie, daj nam cierpliwość i spraw, byśmy mocno stanęli na nogach. Daj nam zwycięstwo nad niewiernymi" ... Módlcie się za siebie i za swoich braci, żeby ich było zwycięstwo i żeby trafili w wyznaczone cele ... Proście Boga, by uznał was za męczenników w obliczu wroga ...
Gdy dojdzie do bezpośredniej konfrontacji, czyńcie, co do was należy jak mistrz, który nie chce już powrotu do tego świata. Wołajcie: „Bóg jest wielki", gdyż słowa te budzą trwogę w sercach niewiernych. Rzekł Bóg : „Uderz w ich głowy i w ich kończyny". Wiedzcie, że rajskie ogrody czekają na Was w całym swoim pięknie, a w nich rajskie kobiety, które wołają: „Przybywajcie, przybywajcie, boży przyjaciele". Tymi słowy powitają was hurysy przyodziane w swoje najpiękniejsze szaty...
Uderzajcie w imię Boga, a biorąc niewiernych w niewolę, naśladujcie proroka: weźcie jeńca i zabijcie go... Przypomnijcie swoim braciom, że wasz czyn jest aktem bożej woli...
A gdy wybije godzina prawdy, godzina zero, z radością powitajcie śmierć w imię Boga waszego. Nigdy o nim nie zapominajcie. Módlcie się w ostatnich sekundach przed uderzeniem w cel albo wypowiedzcie te słowa: „Nie ma Boga wartego czci prócz Allacha, a Mahomet jest jego wysłannikiem. Kiedyś, jeśli taka będzie wola boża, wszyscy się spotkamy w najwyższym kręgu niebios.
Niewiarygodne! Te magiczne wizje raju urozmaicone seksualnymi fantazjami typowymi raczej dla dojrzewających seksualnie młodzieńców wystarczyły tym wyznawcom Allacha, by zabili samych siebie i blisko 3 tysiące niczemu niewinnych Amerykanów. Czy owe własnymi rękami spisane świadectwa wiary nie powinny zamknąć ust tym wszystkim, którzy powodów tragedii upatrują w problemach gospodarczych, napięciach etnicznych, niesprawiedliwej polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych itp.? Na całym świecie żyją miliony ludzi biednych i prześladowanych, jednak tylko nieliczni spośród nich gotowi są do popełnienia samobójstwa i masowego mordu. Czy coś innego niż żarliwa wiara może popchnąć człowieka do popełnienia takich okrucieństw? Wszystkie znane z historii zamachy samobójcze noszą wyraźne znamiona szaleństwa, ucieczki od rzeczywistości niemal zawsze cechującej fanatyczną wiarę.
W następnych tygodniach doszło do kolejnych dramatycznych wydarzeń. Niektóre redakcje i instytucje rządowe otrzymały nadane 11 września listy zawierające śmiertelne zarazki wąglika, w wyniku czego zachorowali i umarli ludzie, wśród nich m.in. pracownicy urzędów pocztowych. Wszystkie listy, jakie dotarły do redakcji New York Post, do znanego spikera telewizji NBC, Toma Brokaw oraz do przywódcy senackiej większości, Toma Daschle, zawierały następujące słowa: „Śmierć Ameryce. Śmierć Izraelowi. Allach jest wielki".
Za ironię losu należy przy tym uznać fakt, że ziarno tragedii z roku 2001 zasiała niemal ćwierć wieku wcześniej Amerykańska Agencja Wywiadowcza, uzbrajając muzułmańskich fanatyków prowadzących świętą wojnę z Rosjanami.
Gdy sięgniemy w głąb dziejów, zauważymy, że tą górzystą krainą położoną na północ od Pakistanu zawsze rządziła brutalna siła, a zamieszkujące ją zacofane plemienne społeczności wyznawały przesądy, trzymając jednocześnie kobiety w poddaństwie, ukryte za zasłoną. W latach siedemdziesiątych XX wieku Związek Radziecki przeznaczył na pomoc dla Afganistanu 1,5 miliarda dolarów, zarówno na zwalczanie skutków zgubnej suszy, jak i krzewienie marksizmu. W roku 1978 afgańscy lewacy przejęli władzę w kraju i zaprowadzili w nim „naukowy socjalizm". Afgańskie kobiety mogły wreszcie uwolnić się od zakrywających całe ciało zasłon chadri, a ich córkom zezwolono na naukę w szkole. Wkrótce tysiące młodych Afganek podjęło studia uniwersyteckie, swoim wyglądem nie różniąc się od wyzwolonych zachodnich nastolatek. Muzułmańscy fanatycy patrzyli na to ze zgrozą. Niektórzy polewali odsłonięte twarze dziewcząt żrącym kwasem. Mudżahedini (święci bojownicy) rekrutujący się z górskich plemion podjęli walkę z nowoczesnym rządem. Socjalistyczni przywódcy zabiegali o wsparcie Moskwy, aż ich błagania zostały wysłuchane i Armia Czerwona wkroczyła do Afgani-8 stanu, żeby obronić marionetkowy reżim. Już wkrótce jednak Rosjanie zdradzili zainstalowany przez siebie rząd i poparli zamach stanu, który doprowadził do jego upadku.
Podczas radzieckiej okupacji kobiety stanowiły 60 proc. nauczycieli w afgańskich szkołach średnich, 50 proc. urzędników państwowych i 40 proc. lekarzy. Pracowały także jako prawniczki, pisarki, pielęgniarki, uprawiały sztuki piękne i wiele innych zawodów tradycyjnie zarezerwowanych dla mężczyzn.
Amerykańscy zimnowojenni „jastrzębie" w Waszyngtonie dostrzegli dla siebie szansę na zaszkodzenie Związkowi Radzieckiemu. Centralna Agencja Wywiadowcza, działając w najgłębszej tajemnicy, uzbroiła i wyszkoliła oddziały muzułmańskich partyzantów. Prezydent Ronald Reagan nazwał ich „bojownikami o wolność narodową". W ten sposób, nie przyznając się do tego otwarcie, amerykański rząd stanął po stronie tych, którzy niedawno poparzyli twarze afgańskich dziewcząt kwasem. Rozpoczęła się trwająca długie lata wojna. Do Afganistanu zaczęły napływać tysiące młodych, żarliwych muzułmanów pragnących walczyć za Allacha. Z Egiptu przybył niewidomy, ale przez to wcale nie mniej gwałtowny, szejk Omar Abdul Rahman, którego synowie przyłączyli się do mudżahedinów, a on sam wezwał muzułmanów, by zabijali niewiernych w imię Boga. Z Arabii Saudyjskiej przyjechał niejaki Osama bin Laden, syn bogatego saudyjskiego przemysłowca, ojca pięćdziesięcioroga siedmiu dzieci, urodzonych przez jego kilkanaście żon. Pobożny Osama, działając pod wpływem fundamentalistycznego ruchu wahhabitów, wykorzystał odziedziczone po przodkach miliony dolarów do rekrutacji i finansowania działalności islamskich bojowników.
W roku 1989 fanatycy ostatecznie zmusili Armię Czerwoną do wycofania się z Afganistanu, po czym przez następne trzy lata poświęcili się niemal bez reszty likwidacji ocalałych członków dawnego, reformatorskiego rządu. Wkrótce zwycięskie oddziały partyzanckie zwróciły się przeciw sobie, doprowadzając do wybuchu krwawej wojny domowej, która obróciła w ruiny to, co zostało jeszcze ze zniszczonego przez dziesięcioletnią wojnę kraju.
Ostatecznie, w roku 1996, wojska talibów (uczniów szkół muzułmańskich) przejęły władzę w całym kraju i zaprowadziły w nim surową teokrację. W Afganistanie nastał terror. Kobietom nakazano noszenie zakrywających całe ciało zasłon i zabroniono im wykonywania pracy zawodowej. Afganki utraciły wszystkie uzyskane wcześniej swobody. Zmuszono je, by pozostawały w czterech ścianach własnych domów, w praktyce skazane na areszt domowy. Wiele ukamienowano za naruszenie skrajnie restryktywnych przepisów dotyczących życia seksualnego lub poddano chłoście, gdy którejś z nich spod zasłony wymknął się kosmyk włosów. Kobietom nie wolno było się śmiać, a mężczyznom golić brody. Obowiązkowe za to stały się wielokrotne modlitwy - nie mniej niż pięć razy dziennie. Na mocy przepisów drakońskiego prawa islamskiego (szariatu) nawet błahe przewinienia były karane obcięciem dłoni lub stóp. Okna w domach prywatnych były zamalowane na czarno, żeby przechodzący mężczyźni nie mogli ujrzeć przez szybę kobiecej twarzy. Talibowie zakazali oglądania telewizji, słuchania muzyki, korzystania z internetu, tańca, gry w szachy, puszczania latawców i wszelkich innych rozrywek. Lekarzom nie wolno było leczyć kobiet, które w praktyce nie mogły korzystać z żadnej pomocy medycznej, nawet podczas porodu. Pracownikom zagranicznych organizacji charytatywnych zarzucano krzewienie chrześcijaństwa, co uważano za bluźnierstwo wobec Allacha i karano uwięzieniem. Hindusi, buddyści i wyznawcy innych religii musieli nosić identyfikatory, podobnie jak Żydzi w Trzeciej Rzeszy pod rządami faszystów. Starożytne posągi buddyjskie w Bamjanie, powszechnie uznawane za najcenniejsze zabytki Afganistanu, zniszczono wbrew protestom cywilizowanego świata, gdyż zdaniem fanatycznych „poszukiwaczy prawdy" mogły one sprowadzić prawowiernych muzułmanów na religijne manowce. W każdy piątek na stadionie miejskim w stolicy kraju Kabulu odbywały się publiczne egzekucje. Najbardziej religijny rząd na świecie odznaczał się także największym okrucieństwem.
Po wycofaniu się Armii Czerwonej wielu zagranicznych bojowników, którzy przybyli do Afganistanu walczyć z niewiernymi, powróciło do swoich krajów ojczystych i tam próbowali spożytkować nabyte wśród mudżahedinów doświadczenie, co doprowadziło do silnych napięć na tle religijnym. Ożywili się islamscy fundamentaliści w Egipcie, Algierii i wielu innych krajach. Niektórzy z tych muzułmańskich bojowników udali się na Bałkany, by stanąć po stronie swoich współwyznawców w tragicznej wojnie domowej, która toczyła się w byłej Jugosławii. Szejk Rahman wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie zajął się rekrutacją muzułmańskich radykałów. Osama bin Laden powrócił do Arabii Saudyjskiej w glorii bohatera, ale wkrótce popadł w niełaskę, po tym, jak potępił króla tego kraju za umożliwienie „niewiernym" Amerykanom prowadzenia wojny w Zatoce Perskiej z baz położonych na świętej ziemi Mahometa. Utracił nawet saudyjskie obywatelstwo. Wraz ze swymi trzema żonami i dziećmi bin Laden przeniósł się do Sudanu, gdzie rozpoczął nowy etap swej działalności: tworzenie przy udziale rozproszonych dotąd islamskich radykałów tajnej organizacji terrorystycznej pod nazwą al-Qaida (w języku rabskim „baza").
Pierwszym aktem terroru, którego autorstwo przypisuje się Bazie było podłożenie i zdetonowanie bomby w podziemnym garażu World Trade Center w 1993 roku. W wyniku wybuchu zginęło sześć osób, a ponad tysiąc odniosło obrażenia. Straty materialne sięgnęły setek milionów dolarów. Ramzi Yousef i Abdul Rahman zostali uznani za organizatorów zamachu przygotowanego przy pomocy zespołu gotowych na wszystko ochotników. Nazwisko bin Ladena wymieniano wśród współorganizatorów zamachu, nie postawiono mu jednak zarzutów ani nie został zatrzymany.
Jeszcze w tym samym roku bin Laden udzielił wsparcia grupie fanatyków, którzy zamordowali osiemnastu amerykańskich żołnierzy sił pokojowych w Somalii. W latach 1995 i 1996 przyjął także odpowiedzialność za podłożenie bomb pod amerykańskie samochody wojskowe, w wyniku czego zginęło ponad dwudziestu żołnierzy w bazie wojskowej USA w Arabii Saudyjskiej. Według danych wywiadu Osama bin Laden był także zamieszany w spiski, mające na celu zamordowanie kilku przywódców politycznych. Do zamachów jednak nie doszło. W roku 1996 Waszyngton wywierał na Sudan naciski, mające doprowadzić do wydalenia bin Ladena z tego kraju.
Terrorysta powrócił do Afganistanu, gdzie udzielił hojnego wsparcia sprawującym już rządy talibom. W rok później, według amerykańskiego Departamentu Stanu, bin Laden sfinansował zamach terrorystyczny w jednej ze świątyń egipskich w pobliżu Luksoru, w którym śmierć poniosło 62 turystów i przewodników.
W roku 1998 Osama bin Laden ogłosił utworzenie nowej organizacji pod nazwą Międzynarodowy Front Islamski na rzecz Świętej Wojny przeciwko Żydom i Chrześcijanom. Wydał wtedy religijny edykt (fatwę), w którym czytamy między innymi:
Zabijanie Amerykanów i ich sojuszników, zarówno cywilnych, jak i wojskowych, jest osobistym obowiązkiem każdego muzułmanina, który jest do tego fizycznie zdolny, wszędzie gdzie to tylko jest możliwe... Za bożym przyzwoleniem wzywamy wszystkich muzułmanów, którzy wierzą w Boga i mają nadzieję, iż za posłuszeństwo jego woli spotka ich nagroda w niebie, by zabijali Amerykanów i grabili ich własność zawsze i wszędzie, gdzie ich napotkają i gdzie to będzie możliwe. Wzywamy także muzułmańskich ulemów, przywódców, młodzież i bojowników, by atakowali wojska amerykańskich diabłów i ich sprzymierzeńców jako pomocników szatana.
Wkrótce okazało się, że nie było to pustosłowie. Po kilku miesiącach podłożone w samochodach bomby obróciły w perzynę amerykańskie ambasady w Kenii i Tanzanii, zabijając 224 osoby i raniąc tysiące. Tym razem o zbrodnię oskarżono bin Ladena, jednak pozostał on na wolności w Afganistanie. Nowojorski sąd skazał później jego czterech współpracowników na dożywocie. Pod koniec roku 2000 w jednym z jemeńskich portów doszło do samobójczego zamachu na pokładzie amerykańskiego niszczyciela USS Cole. Wybuch bomby zabił 17 amerykańskich marynarzy.
Wreszcie, 11 września 2001 roku, fanatyczni zamachowcy przeprowadzili ludobójczy atak na wieżowce World Trade Center w Nowym Jorku i budynek Pentagonu w Waszyngtonie. W obliczu tej masakry wszystkie wcześniejsze akty terroru mogą się wydawać niewinną psotą. Ogrom zbrodni sprawił, iż amerykański rząd zdecydował się użyć wojska, żeby przepędzić talibów z Afganistanu oraz pojmać bin Ladena i jego ludzi. Na wieść o amerykańskiej decyzji wielotysięczne tłumy muzułmanów w wielu krajach głośno wyrażały swoje poparcie dla idei świętej wojny przeciwko Ameryce. „Allach jest wielki!" - skandowali demonstranci. Umiarkowani władcy muzułmańscy ociągali się z wyrażeniem swojego poparcia dla amerykańskiego odwetu w obawie przed zemstą rodzimych fundamentalistów. Na Bliskim Wschodzie i w innych krajach islamskich zapanował duch świętej wojny.
Popełniane przez ćwierć wieku zbrodnie w imię wiary, od wystąpienia afgańskich mudżahedinów przeciwko oświacie kobiet w latach siedemdziesiątych, aż po nowojorską apokalipsę, przejdą do historii jako wieloletnia wojna religijna. Część obserwatorów dostrzegła zasadniczo religijny charakter zamachu z września 2001 roku. Anthony Lewis z New York Times'a stwierdził np.: Niemożliwe jest porozumienie z ludźmi, którzy głęboko wierzą, iż w nagrodę za zabijanie Amerykanów, po samobójczej śmierci, pójdą wprost do nieba". Inny dziennikarz, William Safire, dodał: „Samobójcze misje mogły się powieść tylko dzięki temu, że naturalny instynkt samozachowawczy sprawców został stłumiony przez pseudo-religijne fantazje, w których sprawców zbrodni czeka wieczne pocieszenie w objęciach rozmiłowanych w nich rajskich dziewic.
Krwawe wydarzenia w Afganistanie, działalność Osamy bin Ladena i terrorystów z al-Qaidy są tylko jednym z przejawów szerszego zjawiska, jakim było odrodzenie się w XX wieku islamskiego fundamentalizmu. Od irańskiego przewrotu z roku 1979, w wyniku którego doszło do obalenia szacha i utworzenia brutalnej teokracji pod przywództwem imama Chomeiniego (por. rozdz. 26), w wielu innych krajach muzułmańskich radykalny nurt w islamie umocnił się i rozszerzył swoje wpływy. W niektórych krajach muzułmanie podjęli walkę z wyznawcami innych religii, w innych wystąpili przeciwko rządom islamskim, które ich zdaniem były za bardzo zaprzątnięte sprawami tego świata. W imię moralnej sanacji wielokrotnie popełniano najokrutniejsze zbrodnie. Oto kilka przykładów:
• ALGIERIA
Do drugiej połowy lat osiemdziesiątych, gdy umocniły się wpływy islamskich fanatyków, był to relatywnie nowoczesny kraj, w którym stosunki społeczne i dominująca obyczajowość dalekie były od religijnego rygoryzmu. Niezadowoleni z tego stanu rzeczy mułłowie wezwali wiernych do świętej wojny. Na ulice wyległy tłumy najgorliwszych wyznawców Allacha. Atakowano nocne kluby, salony piękności i koedukacyjne plaże. W roku 1990 fundamentalistyczny Front Zbawienia Narodowego odniósł miażdżące zwycięstwo w wyborach do samorządów lokalnych i wszystko wskazywało na to, że przejmie władzę w kraju po wyborach parlamentarnych pod koniec roku 1991. Jednak sprawujący w Algierii władzę wojskowi odroczyli wybory krajowe i unieważnili wyniki wyborów lokalnych. Islamiści zorganizowali zbrojne bojówki. W kraju zapanował terror. Kilkunastoletnie dziewczęta rozstrzeliwano tylko za to, że przychodziły do szkoły z odsłoniętą twarzą. Nauczycielom pracującym w szkołach koedukacyjnych podrzynano gardła. Bojówkarze zatrzymywali autobusy i mordowali pasażerów, terroryzowali i masakrowali ludność wielu wiosek, zabijali lokalnych działaczy politycznych i popełniali wiele innych okrucieństw. Zabijali dziennikarzy i publicystów, którzy krytycznie oceniali ich zamiar wprowadzenia systemu teokratycznego. Wobec Żydów i chrześcijan prowadzili tzw. „politykę likwidacji", w ramach której zabijali katolickich księży i zakonnice. W ciągu dekady tej świętej wojny, w wyniku terroru i niekiedy równie brutalnej odpowiedzi władz, w Algierii życie straciło ponad 100 tysięcy osób.
• EGIPT
Plaga fundamentalizmu dotknęła ten kraj już we wczesnych latach powojennych, gdy grupa islamskich fanatyków próbowała zorganizować zamach na prezydenta Gamala Abdel Nasera. Spisek zakończył się niepowodzeniem. Mniej szczęścia jednak miał kolejny egipski prezydent, Anwar Sadat, który zginął z rąk zamachowców w 1981 roku. W ostatnich latach działające w podziemiu islamskie szwadrony śmierci, dążące do ustanowienia teokracji, okresowo mordują koptyjskich chrześcijan, podpalają kluby nocne, strzelają do zachodnich turystów, organizują napady na posterunki policji etc. Najtragiczniejsze z tych wydarzeń miało miejsce w roku 1997 na terenie starożytnej świątyni Hatszepsut w pobliżu Luksoru, gdzie fanatycy zamordowali 58 turystów i czterech Egipcjan. W późniejszych latach brutalne działania policji i prokuratury egipskiej doprowadziły do ograniczenia zakresu tej formy religijnego terroryzmu.
• IZRAEL
Konflikt Izraelczyków z Palestyńczykami, który trwa ze zmiennym nasileniem od kilkudziesięciu lat, w latach dziewięćdziesiątych nabrał bardziej religijnego charakteru. W ostatniej dekadzie dwudziestego wieku sfrustrowani młodzi muzułmanie masowo przyłączali się do takich organizacji terrorystycznych, jak Hezbollah (Partia Boga), Islamski Dżihad (Święta Wojna) i Hamas (to słowo utworzone z pierwszych liter nazwy Islamski Ruch Oporu, w języku arabskim znaczy „gorliwość"). Poza walkami pomiędzy uzbrojonymi w kamienie arabskimi młodzieńcami i używającymi nowoczesnej broni żydowskimi żołnierzami, po obu stronach coraz częściej dochodzi do konfliktów na tle religijnym. Punktem zapalnym okazało się w tym przypadku jerozolimskie Wzgórze Świątynne, święte miejsce trzech wielkich religii. W roku 1990 wśród ludności arabskiej pojawiła się plotka, że Żydzi zamierzają odbudować na wzgórzu swoją historyczną świątynię. Wyznawcy Allacha obawiali się, że może to doprowadzić do wyburzenia części słynnego Meczetu Skały, według religijnego mitu wzniesionego w miejscu, w którym Mahomet wraz ze swym rumakiem wzniósł się do nieba. Muzułmanie zebrali się, by bronić swego duchowego centrum. Doszło do walk, podczas których izraelscy żołnierze zabili 19 i ranili 140 Arabów, co spowodowało wybuch zamieszek. Jednocześnie grupy izraelskich bojówkarzy, działających w niezachwianym przekonaniu, iż Ziemia Święta jest darem, który Żydzi otrzymali od Boga, zajęły terytoria arabskie na Zachodnim Brzegu. Założone przez nich osiedla sprowokowały niekończące się pasmo zabójstw po obu stronach konfliktu. W roku 1994 jeden z żydowskich osadników, Baruch Goldstein, dokonał krwawej rzezi Palestyńczyków w Grocie Praojców w Hebronie. Ten religijny fanatyk otworzył ogień do grupy modlących się muzułmanów, zabijając 29 spośród nich. W roku 2000 arabski sektor Wzgórza Świątynnego odwiedził premier Izraela, Ariel Sharon, chroniony przez oddział żołnierzy. Spowodowało to kolejny wybuch gniewu wśród ludności arabskiej i serię samobójczych ataków na znienawidzonych Żydów.
• ROSJA
W południowych prowincjach Rosji, w większości zdominowanych przez ludność muzułmańską, spokój panował tak długo, jak długo żelazną ręką trzymała je w ryzach Armia Czerwona. Po upadku władzy radzieckiej w rejonie doszło do kilku powstań islamskich. Największy zasięg i najbardziej dramatyczny charakter ma wojna w Czeczenii, gdzie rebelianci zadali rosyjskim wojskom ciężkie straty, a Rosjanie zniszczyli znaczną część kraju.
• PAKISTAN
Kraj ten utworzono w 1947 roku w północno-zachodniej części Indii Brytyjskich, gdzie przeważała ludność muzułmańska. Pakistan po dziś dzień należy do krajów, w których radykalny islam odgrywa szczególnie ważną rolę w życiu społecznym i politycznym. W 1991 roku wprowadzono tam szariat, rygorystyczne prawo islamskie, na mocy którego nieślubni kochankowie są kamienowani, złodziejom ucina się dłonie lub stopy, a „bluźniercy" są skazywani na śmierć. W ostatnich latach szczególnie głośny był przypadek dr Yunisa Shai-kha, którego 18 sierpnia 2001 roku sąd w Islamabadzie skazał na śmierć, za bluźnierstwo. Dr Shaikhowi zarzucono, iż podczas jednego z wykładów obraził Mahometa, insynuując, że ani on sam, ani jego rodzice nie mogli być muzułmanami zanim Allach przez swego posłańca nie objawił swemu prorokowi w Mekce treści pięciu pierwszych wersetów sury XCVI Koranu. Warto przypomnieć, że ojciec Mahometa zmarł jeszcze przed jego narodzeniem, a matka zaledwie kilka lat później, gdy przyszły założyciel islamu liczył sobie 6 lat. Tymczasem według tradycji archanioł Gabriel przekazał mu pierwsze objawienie Koranu około roku 610 n.e., gdy prorok dobiegał już czterdziestki. Wszystkie te fakty w niczym jednak nie wpłynęły na ocenę sądu, podobnie zresztą jak nie wpłynął na nią brak jakiegokolwiek dowodu, iż oskarżony faktycznie wypowiedział bluźniercze słowa. Przeciwnie, w toku postępowania wykazano, że w dniu, w którym miał według oskarżenia dopuścić się zbrodni, dr Shaikh nie prowadził żadnych wykładów, a nawet wcale nie był obecny w szkole, w której pracował. Islamskie sądy nie przejmują się jednak takimi drobiazgami. W tej tradycji do uznania winy i skazania wystarczy „świadectwo dwóch dorosłych mężczyzn, którzy wydają się prawdomówni i którzy prowadzą życie wolne od głównych grzechów", a dorosłych i prawowiernych mężczyzn w tym zamieszkałym przez 140 milionów ludzi islamskim kraju nie brakuje. Ich świadectwo zresztą nie zawsze jest potrzebne, gdyż nierzadko zdarza się, że oskarżeni o bluźnierstwo są mordowani przed wyrokiem przez policjantów, fanatyków spośród publiczności w sądzie lub nawet przez prowadzących postępowanie sędziów.
Po terrorystycznym zamachu z 11 września 2001 roku, tysiące pakistańskich muzułmanów wyległo na ulice miast z okrzykiem „Bóg jest wielki!", wyrażając w ten sposób poparcie dla idei świętej wojny z cywilizacją Zachodu.
• BANGLADESZ
W Bangladeszu dochodzi do regularnych starć pomiędzy fundamentalistami i muzułmańskimi liberałami. Ich miejscem są na ogół campusy uniwersyteckie. W 1993 roku rozruchy na tle napięć religijnych zmusiły władze do zamknięcia trzydziestu uniwersytetów i innych szkół wyższych. Redakcje wielu gazet zaatakowano butelkami z benzyną. Fanatyczni mułłowie obiecali wysoką nagrodę temu, kto zamorduje feministyczną pisarkę Taslimę Nasrin, która niejednokrotnie krytykowała okrucieństwo kar orzekanych na mocy prawa islamskiego. Oskarżono ją o świętokradztwo i skazano na śmierć. Wszystkie kraje Unii Europejskiej zaproponowały jej azyl polityczny jako ofierze prześladowań religijnych.
• SUDAN
Miliony mieszkańców tego kraju poniosło śmierć w ciągu trwającej pół stulecia wojnie religijnej, którą muzułmańscy władcy z północy toczyli i wciąż toczą z plemionami z południa, gdzie zdecydowaną większość stanowią wyznawcy chrześcijaństwa i animizmu.
• NIGERIA
Mieszkańcy tego kraju dzielą się na dwie równe części: połowa to chrześcijanie, a druga połowa - muzułmanie. Obie grupy mordują się wzajemnie.
• INDONEZJA (Timor Wschodni)
W 1976 roku islamski rząd Indonezji dokonał aneksji tego katolickiego kraju, po czym nastąpił trwający ćwierć wieku okres religijnych i politycznych prześladowań. W roku 1999 Timorczycy w referendum masowo opowiedzieli się za zerwaniem kolonialnych więzów z potężnym sąsiadem, a 19 maja 2002 roku o północy czasu miejscowego nowo wybrany prezydent Timoru Wschodniego, Xanana Gusmao, proklamował formalnie niepodległość tego państwa.
• FILIPINY
Na Filipinach niemal nieprzerwanie toczy się wojna domowa z islamskimi bojownikami, którzy dążą do utworzenia republiki islamskiej w południowej części archipelagu, na wyspie Basilan. Tylko jedna z tych milicyjnych formacji, grupa Abu Sayafa, zarobiła miliony dolarów porywając turystów, misjonarzy i pracowników ośrodków turystycznych.
• JUGOSŁAWIA
W 1992 roku bośniaccy muzułmanie opowiedzieli się za oddzieleniem się tej republiki od Jugosławii i utworzeniem niepodległego państwa. Mieszkający w Bośni prawosławni Serbowie przestraszyli się, że rządy w kraju przejmą islamscy fundamentaliści, i wystąpili przeciw muzułmańskiej większości. Wkrótce wybuchły walki między prawosławnymi Serbami, katolickimi Chorwatami i bośniackimi muzułmanami. Po zakończeniu okrutnej wojny domowej w Bośni, w roku 1999 muzułmanie i prawosławni chrześcijanie starli się w pobliskim Kosowie, a w roku 2001 podobny scenariusz powtórzył się w Macedonii.
Choć każdy konflikt jest inny, nie podobna zaprzeczyć, że muzułmanie w wielu rejonach świata toczą śmiertelne boje z innowiercami, lub nawet z nie dość gorliwymi wyznawcami islamu. Przyczyną nagłego rozkwitu wojującego islamskiego fundamentalizmu był między innymi koniec zimnej wojny. W 1990 roku, w londyńskim Sunday Timesie ukazał się artykuł, którego autor przestrzegał: Zagrożenie ze strony państw Uktadu Warszawskiego maleje z miesiąca na miesiąc. Jednocześnie jednak, z roku na rok, do końca dwudziestego wieku i w pierwszej dekadzie wieku następnego, rosnąć będzie zagrożenie ze strony islamskiego fundamentalizmu. W roku 1992 włoskie pismo Europa przestrzegało: Ubóstwo i korupcja w krajach islamu przeciera drogę do sukcesu dla religijnych, fanatyków, od krajów Maghrebu aż do zachodniej Azji. Rok później magazyn Life opublikował artykuł, 18 którego autor poczynił następujące spostrzeżenie: W naszych dniach, po upadku komunizmu, islam stanowi ostatni monolityczny system wojującej wiary i - zdaniem wielu ludzi Zachodu - najpoważniejsze zagrożenie dla nowego ładu światowego. Jeszcze jedno ostrzeżenie wygłosił znany pisarz, Leon Uris, który nazwał odradzający się islamski fundamentalizm „wściekłą bestią złożoną z miliarda ludzi". Wszystkie te przestrogi okazały się trafne.
Islam nie jest jedyną religią, w której odrodził się i umocnił nurt fundamentalistyczny. W Stanach Zjednoczonych rosną wpływy radykalnego chrześcijaństwa. Amerykańscy ekstremiści z ruchu antyaborcyjnego mordują pracowników klinik ginekologicznych, w których wykonuje się zabiegi przerywania ciąży. Inni fanatycy podkładają bomby zapalające w nocnych klubach dla homoseksualistów. Fundamentalizm religijny znajduje coraz więcej zwolenników w Izraelu. Żydowscy ortodoksi żądają wprowadzenia restrykcji w zakresie życia seksualnego, a religijni bojówkarze organizują zamachy na muzułmańskie miejsca kultu położone na terenie Wzgórza Świątynnego. Agresywność fundamentalistów religijnych nasila się także w Indiach. Niedawno tłum fanatycznych wyznawców tej religii zniszczył meczet, co wywołało falę zamieszek w całym kraju.
Wszystkie wspomniane wyżej dramatyczne wydarzenia są elementem szerszego zjawiska: obecnego w każdej religii, we wszystkich krajach i we wszystkich czasach, mrocznego mechanizmu, który jest źródłem ludzkich cierpień i przyczynia się do rozlewu krwi. Za sprawą wiary, łatwiej niż z jakiejkolwiek innej przyczyny, ludzie popełniają czyny, które zasługują na miano barbarzyństwa. W zależności od czasu i miejsca przyjmuje ono najróżniejsze oblicza.
Większość z nas wierzy, że za sprawą religii stajemy się dobrzy i żywimy wobec bliźnich braterskie uczucia. To jednak tylko część prawdy. Religia ma także inną, mroczną, by nie powiedzieć niegodziwą stronę. Jak to się dzieje, że wiara w bóstwa i związane z nią treści kultury i obyczajowości skłaniają ludzi, by zabijali się wzajemnie? Jak dotąd nikomu nie udało się udzielić zadowalającej odpowiedzi na to pytanie.
Samobójczy zamach na budynki Pentagonu i World Trade Center zrobił na nas tak piorunujące wrażenie i przyniósł tak tragiczne skutki, że wydaje się nie mieć precedensu w dziejach. W rzeczywistości jednak nie byt niczym więcej niż kolejnym przejawem tego samego odwiecznego przekleństwa. Postępki równie okrutne, ale w mniejszej skali, zdarzają się niemal codziennie, jak świat długi i szeroki.
Nie ma tygodnia, by agencje informacyjne nie donosiły o kolejnych przypadkach przemocy: oto muzułmańscy bojówkarze ostrzeliwują z broni maszynowej modlących się w meczecie wyznawców konkurencyjnego odłamu tej religii; grupa afrykańskich wyznawców kultu voodoo dokonuje linczu na kobiecie podejrzanej o czary; na Cejlonie wyznający hinduizm Tamile i buddyjscy Syngalezi prowadzą wojnę domową, w której zginęło kilkadziesiąt tysięcy ludzi; w tokijskim metrze członkowie sekty religijnej dokonują terrorystycznego zamachu na pasażerów przy użyciu trującego gazu; protestanckie i katolickie szwadrony śmierci w Ulsterze korzystają z każdej okazji, by uśmiercić swoich chrześcijańskich współwyznawców, jeśli tylko należą oni do innego wyznania; w meksykańskich wioskach katolicy i zielonoświątkowcy toczą między sobą krwawe walki przy użyciu narzędzi rolniczych.
W roku 1995 ortodoksyjny Żyd, działając „na polecenie Boga", zamordował izraelskiego premiera, Yitzhaka Rabina. Podobni mu fanatycy muzułmańscy zastrzelili także prezydenta Egiptu, Anwara Sadata i m.in. trzech wybitnych polityków z rodu Gandhich: Mohandasa, Indire i Rajiva. Wszyscy pamiętamy także masowe samobójstwa członków sekt religijnych Davida Koresha w Waco, w Teksasie i Jamesa Jonesa w Gujanie, gdzie na życzenie guru jego 900 wyznawców zażyło śmiertelną dawkę cyjankali.
Zabójstwa w imię wiary to zjawisko powszechne, ale rzadko badane przez socjologów lub dyskutowane w krajach, w których religia trzyma się mocno, tak jak w Polsce czy w Stanach Zjednoczonych. Jego rodowód sięga czasów, gdy bogowie domagali się ofiar z ludzi. W następnych stuleciach przyjmowało niemal nieskończenie różnorodne formy: wojen krzyżowych, inkwizycji, polowań na czarownice, muzułmańskich świętych wojen, wojen w okresie reformacji, pogromów Żydów, mordowania anabaptystów, konfliktów etnicznych na tle plemiennych sporów religijnych i wielu innych. Okrucieństwa i zbrodni Aszantowie, Aszanti, lud afrykański zamieszkujący centralne rejony Ghany i przyległe obszary Wybrzeża Kości Słoniowej, a także Togo. Należą do grupy ludów Akan. Posługują się językiem twi (tszi) z grupy kwa. W XVII w. utworzyli państwo Aszantów. Społeczność Aszantów liczy ok. 3,3 min osób (1983). Podstawą organizacyjną są matrylinearne rody. Część z nich to chrześcijanie lub muzułmanie, większość wyznaje animizm. Wśród licznych bóstw (obosom), związanych z siłami przyrody, największe znaczenie ma Njame (Atoapome, Ojankopon) - Stwórca, pan nieba, następnie bożkowie rzek, zwłaszcza rzeki Tano. (Przyp. tłum.) e na tle religijnym przyjmują najróżniejsze formy i cechują się ogromną odpornością na upływ czasu.
Ta ponura strona religii, strona, o której rzadko słyszymy i jeszcze rzadziej mówimy, jest tematem tej książki.
Wstęp
W 1766 roku w Abbeville we Francji, kawalera De la Barre, który liczył sobie wówczas nie więcej niż dziesięć lat, oskarżono o śpiewanie bezbożnych pieśni, kpiny z najświętszej Maryi Dziewicy, uszkodzenie krucyfiksu i odmowę zdjęcia kapelusza, gdy w pobliżu przechodziła procesja. W owym czasie nieposłuszeństwo wobec kościoła było karane śmiercią. Młodzieńca skazano na obcięcie języka i prawej ręki oraz - jakby inaczej - na spalenie na stosie. W jego obronę zaangażował się sam Voltaire, dzięki czemu odwołanie od wyroku trafiło do francuskiego parlamentu w Paryżu. Deputowani ze stanu duchownego żądali śmierci chłopca, przestrzegając jednocześnie przez nieobliczalnymi skutkami szerzenia się plagi religijnego zwątpienia. Parlament okazał bluźnlercy łaskę, odwołując wyrok okaleczenia i spalenia żywcem. Chłopca skazano jedynie na ścięcie. Przed egzekucją, która miała miejsce 1 lipca 1766 roku, skazańca poddano jeszcze rutynowym torturom, mającym na celu nakłonienie go do złożenia bardziej wyczerpujących zeznań. Jego ciało spalono wraz z egzemplarzem Słownika filozoficznego Voltaire'a.
W roku 1980 w mieście Moradabad w indyjskim stanie Uttar Pradeś zwykła świnia stała się przyczyną zamieszek i mordów, w których udział wzięto kilkuset bogobojnych muzułmanów i hindusów. Zwierzę wywołało gniew wyznawców Allacha, wkraczając na teren, uznawany przez nich za święty. Muzułmanie, którzy uważają świnię za wcielenie szatana, zarzucili hindusom, że ci rozmyślnie zapędzili zwierzę w zakazane miejsce. Ogarnięci szałem wyznawcy obu religii mordowali się wzajemnie przy użyciu kijów i noży. W rozruchach, które objęty kilkanaście miast, życie straciło ponad 200 osób.
W szesnastowiecznym Meksyku, w teokratycznym państwie Azteków w ofierze bogom składano tysiące niewinnych ludzi. Aztekowie wierzyli, że słońce przestałoby świecić, gdyby je pozbawić codziennej strawy z ludzkich serc wyrwanych z piersi ofiar na kamiennym ołtarzu. Chcąc przebłagać boga deszczu, azteccy kapłani torturowali i mordowali dzieci, których łzy miaty w magiczny sposób wywołać upragniony opad. W obrzędach na cześć bogini kukurydzy dziewica musiała tańczyć przez dwadzieścia cztery godziny, po czym zabijano ją i obdzierano ze skóry. Jej skórę nakładali potem na siebie kapłani, którzy kontynuowali rytualny taniec.
W roku 1980 w Iranie pod panowaniem szyitów rządzący w imieniu Allacha mułłowie wydali dekret nakazujący zabicie każdego wyznawcy bahaizmu, który odmówi nawrócenia się na islam. W wyniku tego zarządzenia życie straciło około 200 bahaitów, powieszonych lub rozstrzelanych przez pluton egzekucyjny. Dalszych 40 tysięcy wyznawców tej religii opuściło ów miłujący Boga kraj.
W roku 1583 w Wiedniu pewna szesnastoletnia dziewczyna doznała bolesnego skurczu żołądka. Wezwano jezuickich egzorcystów, którzy przez osiem tygodni uwalniali ją od złych mocy. Zakonnicy ogłosili, że z ciała opętanej wypędzili 12 652 demony, które babka dziewczyny przetrzymywała w szklanym słoju. Staruszkę torturami nakłoniono do przyznania się, że jest czarownicą i obcuje cieleśnie z szatanem. Następnie spalono ją na stosie. To typowa historia jednej z okoła miliona ofiar polowań na czarownice prowadzonych przez ponad trzy stulecia.
W któryś z niedzielnych poranków 1983 roku, w Darkley, w Północnej Irlandii, grupa katolickich terrorystów uzbrojonych w broń automatyczną wdarła się do protestanckiego kościoła i otworzyła ogień do obecnych, zabijając trzech i raniąc siedmiu uczestników nabożeństwa. To tylko jeden z wielu setek przykładów podobnych dramatów, które kosztowały życie blisko 3 tysiące osób w okresie trwających dwadzieścia lat konfliktów religijnych w tym kraju.
W roku 1096, na apel papieża Urbana II, wzywający do udziału w wyprawie do Ziemi Świętej i wypędzenia z niej niewiernych, odpowiedziały nieprzeliczone rzesze chrześcijan ze wszystkich stanów. W Niemczech grupa krzyżowców wdała się w pościg za zaczarowaną gęsią, która zawiodła tych gorliwych obrońców wiary do dzielnicy żydowskiej, gdzie wymordowali większość mieszkańców.
„Człowiek nigdy nie czyni zła tak starannie i tak chętnie, jak wtedy, gdy działa z pobudek religijnych" - stwierdził niegdyś Blaise Pascal.
Do historii przeszły także słowa Jonathana Swifta, który w swych rozważaniach nad okrucieństwami popełnianymi od wielu stuleci w imię kościoła i religii skonstatował: „Religii mamy w sam raz tyle, ile trzeba, by móc nienawidzić się wzajemnie, za mało jednak, byśmy mogli się kochać".
Thomas Jefferson zawarł w swych Notes on Virginia, następującą myśl: Odkąd nastało chrześcijaństwo spalono, poddano torturom, ukarano grzywną lub uwięziono miliony niewinnych mężczyzn, kobiet i dzieci. Nie przybliżyło nas to jednak do upragnionej jedności. Wynikiem religijnego przymusu i masowych prześladowań jest to, że potowa ludzkości to głupcy, a druga połowa to hipokryci.
Jednak chrześcijaństwo nigdy nie miało monopolu na zabójstwa w imieniu Boga i dla Boga. Jeszcze przed narodzeniem Chrystusa rzymski poeta Lukrecjusz przestrzegał: Niepodobna zważyć zło, które zrodziło się z wiary w bogów!
Badanie ludzkich dziejów ujawnia ponurą prawidłowość: Wszędzie tam, gdzie religia uzyskała dominujący wpływ na życie społeczne, stała się przyczyną krwawych prześladowań i okrucieństw. Im silniej ludzie wierzą w nadnaturalne byty, tym bardziej nieludzkie są ich uczynki. Kultury zdominowane przez kościoły i religie są bez wyjątku nietolerancyjne lub okrutne wobec tych, którzy ich nauk nie podzielają, a często również wobec własnych wyznawców.
Gdy religia bez reszty dominowała w Europie, za jej przyczyną szeroko rozlała się tu rzeka krwi. Tysiące ludzi straciło życie podczas wojen krzyżowych. Na potrzeby inkwizycji, w każdym, nawet niewielkim mieście, powstawały izby tortur, prowadzono masową eksterminację heretyków, mnożyły się pogromy Żydów, a miliony kobiet spalono, utopiono, rozczłonkowano, powieszono, zmiażdżono lub uśmiercono w inny sposób. Pomysłów na zadawanie bliźnim cierpień lub pozbawianie ich życia nigdy w kościele Chrystusa nie brakowało.
Miliony ofiar pochłonęły także wojny religijne, do których doszło w okresie reformacji. „Wiek wiary" był w rzeczywistości wiekiem rzezi. Koncepcja praw i wolności człowieka zrodziła się dopiero wtedy, gdy stopniowo zaczęły słabnąć wpływy religii.
W naszych czasach wiele krajów tzw. trzeciego świata w dalszym ciągu tkwi w okowach wiary. W Indiach sikhowie, hindusi i muzułmanie wciąż mordują się wzajemnie. W Iranie szyiccy fundamentaliści zniewolili kobiety, a „bluźnierców" skazują na śmierć. Równie tragiczna jest sytuacja w Libanie, gdzie walczą ze sobą sunnici, szyici, druzowie i maronici. Na Sri Lance krwawą wojnę prowadzą buddyści z hindusami, a w Sudanie - wyznawcy animizmu, islamu i chrześcijaństwa. Wśród myślących ludzi przyjęło się uważać, że religia nie jest rzeczywistą przyczyną tych konfliktów i zbrodni, że jest tylko maską, za którą kryją się prawdziwe motywy zwalczających się stron. To nieprawda. Religia dzieli ludzi i każe im tkwić we wrogich obozach. Myślenie w kategoriach odrębności plemiennej czy etnicznej jest na ogół nieodłączne od myślenia w kategoriach tożsamości religijnej, a jedno i drugie przygotowuje grunt pod rozlew krwi. Bez religii młodzi ludzie łatwiej podejmowaliby wyzwania współczesności, częściej dochodziłoby do małżeństw między członkami różnych grup etnicznych i łatwiej byłoby zapomnieć dawne krzywdy. Religia podtrzymuje i pogłębia podziały, a wszystko, co sprzyja podziałom, sprzyja także konfliktom.
Paradoksalnie, pomimo swej krwią pisanej historii, religię powszechnie uważa się za siłę na rzecz dobra i źródło braterskiej miłości. Byty amerykański prezydent Ronald Reagan uważał ją za ostoję porządku moralnego, a George Bush twierdził, że religia kształtuje charakter, dzięki któremu mamy siłę stawić czoło trudnościom życia codziennego.
Religia ma dwa oblicza, jak Dr Jekyll i Mr Hyde, z tym że dr Hyde pozostaje w cieniu swojego lepszego alter ego. Współcześni mieszkańcy krajów Zachodu, przyzwyczajeni do życia w wolnym i świeckim społeczeństwie, niemal całkiem zapomnieli, co się kryje za wiarą w nadprzyrodzone byty. W roku 1989 Europejczycy i Amerykanie z niedowierzaniem przyjęli wiadomość, że ajatollah Chomeini wydał wyrok śmierci na angielskiego pisarza, który rzekomo popełnił bluźnierstwo, sugerując, iż nauki Mahometa być może nie pochodziły wprost od Allacha. Powszechne zdumienie najlepiej świadczy o tym, jak słabo ludzie Zachodu pamiętają, czym w istocie jest religia.
W okresie największego nasilenia międzynarodowego kryzysu wywołanego tym morderczym dekretem na uniwersytecie bostońskim odbyła się konferencja naukowa na temat „anatomii nienawiści". W obradach uczestniczyła między innymi córka byłego prezydenta Egiptu, Anwara Sadata, zamordowanego przez islamskich fundamentalistów, którzy uznali go za zdrajcę świętej sprawy islamu. Harwardzki teolog, Krister Stendahl, stwierdził podczas dyskusji: „Religia, to bardzo niebezpieczna rzecz. Drzemią w niej potężne siły... Ma ona swoją ciemną stronę, której przyczyn nie znamy.
Książka, którą macie w ręku, opowiada właśnie o tej ciemnej stronie religii oraz o tym, ile cierpień religia przyniosła i ile zła uczyniła w ciągu ostatnich dziewięciuset lat.
Wyprawy krzyżowe
Według legendy wyprawy krzyżowe były wspaniałą, romantyczną przygodą, w której pierwszoplanową rolę odgrywali szlachetni rycerze w płaszczach zdobnych w karmazynowe krzyże. Tymczasem krucjaty były jednym wielkim koszmarem, odrażającym pasmem zbrodni, gwałtów i grabieży popełnianych w imię wiary, która więcej miała wspólnego z magią niż z religią. Krzyżowcy zabili niemal równie wielu chrześcijan i Żydów, co muzułmanów, którzy byli ich oficjalnym wrogiem.
Papież Urban II ogłosił pierwszą krucjatę w roku 1095. Jej celem miało być wyzwolenie Ziemi Świętej z rąk niewiernych. Zewsząd rozlegało się wołanie: Deus Vult (Taka jest wola boża). W całej Europie masy religijnych fanatyków, rzesze biedoty, chłopstwo, rozbójnicy i zubożałe rycerstwo łączyło się w hufce, które w większości przypadków bardziej przypominały zbójeckie bandy niż regularne wojsko. Na czele tej rzeszy biedoty stanął charyzmatyczny duchowny, Piotr Pustelnik, który uzasadniał swoje przywódcze zapędy, przedstawiając ludziom ze swojego otoczenia list, napisany rzekomo osobiście przez Boga, a przekazany mu przez Jezusa. Drugim przywódcą pierwszej krucjaty był ubogi rycerz zwany Walterem Bez Mienia.
O ruchach wojsk krzyżowców decydowały niekiedy osobliwe względy. Na przykład jeden z oddziałów w dolinie Renu przez jakiś czas podążał za gęsią, którą uznano za zesłaną przez Boga przewodniczkę chrześcijańskich wojsk. Do tej grupy przyłączyły się hufce pod wodzą niejakiego Emicha, który utrzymywał, że na jego piersi pojawił się święty znak krzyża. Żołnierze Emicha uznali, że zanim wyruszą w daleką wędrówkę, by zabijać Saracenów w Jerozolimie, ich obowiązkiem jest wyciąć w pień „niewiernych wśród nas", czyli Żydów z Moguncji, Wormacji i innych miast niemieckich. Ci obrońcy wiary wdarli się do żydowskich dzielnic, ogniem i mieczem mordując tysiące bezbronnych mężczyzn, kobiet i dzieci. Wielu Żydów, pozbawionych wszelkiej nadziei na ratunek, ukrywając się za barykadami ustawionymi na granicach dzielnic żydowskich, z rozpaczy mordowało swoje dzieci i popełniało samobójstwo w obawie przed okrucieństwem chrześcijańskich hord. Do podobnych pogromów doszło także w czeskiej Pradze i Ratyzbonie, w Bawarii, gdzie masakry dopuściły się wojska krzyżowców pod wodzą Volkmara i Gotszalka. W niektórych przypadkach ofiary, z mieczem przystawionym do gardła, mogły uratować życie, bezzwłocznie nawracając się na chrześcijaństwo.
Wędrując przez chrześcijańskie Węgry i Bułgarię, te chłopskie armie grabiły okoliczną ludność w poszukiwaniu żywności i często prowokowały bitwy z wojskami lokalnych feudałów. W jednej z nich, prowadzone przez Piotra Pustelnika wojsko dokonało rzezi 4 tysięcy chrześcijańskich mieszkańców serbskiego miasta Zemun, wówczas pod władzą Węgier, a następnie puściło z dymem pobliski Belgrad. Wkrótce potem, w Bułgarii, doszło do walk, w których życie straciły dalsze tysiące krzyżowców. Niewielu przetrwało z tej armii prostaków i zabijaków spod ciemnej gwiazdy, gdy dotarli wreszcie do muzułmańskiej Turcji, gdzie zostali zdziesiątkowani przez wojska tureckie pod Nikeą i nieopodal wioski Drakon.
Po krucjacie ludowej i tzw. niemieckiej, do wojny z Saracenami przystąpiło europejskie rycerstwo. Armii krzyżowców towarzyszyli biskupi, którzy błogosławili popełniane przez rycerzy zbrodnie. Pokonanym muzułmanom chrześcijańscy żołnierze obcinali głowy, zatrzymywane jako wojenne trofea. Podczas oblężenia Nikei, Antiochii i Tyru, krzyżowcy, przy użyciu katapult, miotali zdobyczne głowy przez mury obronne, chcąc w ten sposób obniżyć bojowe morale obrońców tych miast. Po zwycięskiej bitwie w okolicy Antiochii frankijscy rycerze powrócili do swego obozu z pięciuset głowami swoich wrogów. Trzysta spośród nich zatknięto na palach ustawionych w pobliżu murów obronnych, co miało przyczynić się do jeszcze większego udręczenia obrońców miasta. Jeden z duchownych kronikarzy tej wyprawy odnotował, iż obecny wśród krzyżowców biskup nazwał nadziane na pal głowy radosnym spektaklem dla pobożnych ludzi. Pozostałych dwieście głów wystrzelono katapultami do obleganej Antiochii. W rewanżu, muzułmańscy obrońcy miasta obcięli głowy swoim chrześcijańskim sąsiadom i wystrzelili je na zewnątrz murów obronnych w tyleż koszmarnej, co groteskowej wymianie ognia. Ostatecznie, 3 czerwca 1098 roku, krzyżowcy wdarli się do miasta i dokonali rzezi jego mieszkańców.
Wtedy nadciągnęła armia muzułmańska, okrążyła zajęte przez chrześcijan miasto i rozpoczęła oblężenie niedawnych agresorów. Gdy Frankowie byli już bliscy śmierci głodowej, pewien mnich imieniem Peter Bartholomew ogłosił, że ukazał mu się anioł, od którego dowiedział się, że włócznia, którą przebito bok Chrystusa podczas ukrzyżowania, została zakopana pod chrześcijańskim kościołem w Antiochii. Włócznię wykopano i jako świętą relikwię przedstawiono chrześcijańskim rycerzom, co rozpaliło w ich sercach pobożny żar i wzbudziło w nich żądzę mordu. Urządzono wypad poza mury obronne. Chrześcijanie runęli na oblegających z tak fanatycznym zapamiętaniem, że muzułmanie wpadli w panikę i rzucili się do ucieczki, porzucając na łaskę chrześcijan swój obóz i żony. W kronice niejakiego Fulchera z Chartres znajdujemy na ten temat taki oto dumny zapis: Gdy Frankowie odkryli, że w porzuconych przez Saracenów namiotach znajdowały się ich żony, nie uczynili im nic złego ponadto, że zanurzyli swe lance w ich brzuchach.
Duchowni kronikarze wypraw krzyżowych nie zastanawiali się, czy wydobyta spod kościoła włócznia była prawdziwa. W ówczesnym chrześcijaństwie panował kult relikwii, które miały być świadectwem prawdziwości opowieści biblijnych. Adorowano fragmenty „prawdziwego krzyża", pozostałości „ciał świętych", wciąż wilgotne łzy Chrystusa, kolce z jego „korony", bieliznę Marii Dziewicy, przetrzymywane w zdobnych szlachetnymi kamieniami relikwiarzach. Władca Saksonii szczycił się posiadaniem 17 tysięcy relikwii, a wśród nich, między innymi, gałęzi z płonącego krzaka z wizji Mojżesza i pióra ze skrzydła archanioła Gabriela. W katedrze Canterbury wystawiono grudkę gliny, która pozostała Bogu po ulepieniu Adama. Według Charlesa Mackay'a, tylko w kościołach hiszpańskich znajdowało się sześć lub siedem kości udowych Najświętszej Dziewicy, a przechowywanymi w różnych kościołach paznokciami św. Piotra można by wypełnić spory worek. Voltaire odnotował ironicznie, iż podczas obrzezania Jezusowi usunięto aż sześć napletków. Późniejsi badacze doliczyli się piętnastu.
Walczący o wyzwolenie Ziemi Świętej krzyżowcy zdobyli Jerozolimę i „oczyścili" to symboliczne miasto, mordując jego mieszkańców. Żydów, którzy szukali schronienia w synagodze, spalono żywcem wraz z ich świątynią. Ulice miasta pokryte były górami ludzkich ciał. Rajmund z Aguilers w swojej kronice zdobycia Jerozolimy zawarł następującą relację:
Naszym oczom ukazały się cudowne rzeczy. Wielu Saracenom odcięto głowy. Innych zabito strzałami z łuku lub zmuszono do skoku z wieży. Jeszcze innych torturowano przez kilka dni, a potem rzucono w ogień. Na ulicach walały się ludzkie szczątki: głowy, ręce i stopy. Na każdym kroku musieliśmy omijać ciała ludzi i koni..:.
W podcieniu Salomona brodziliśmy we krwi sięgającej końskich kolan - a nawet uzd. Zaprawdę, sprawiedliwe i cudowne są wyroki boskie, za sprawą których to miejsce spłynęło krwią niewiernych.
W ciągu kolejnych dwustu lat doszło do siedmiu dalszych wypraw krzyżowych, a większość z nich zaczęła się tak jak pierwsza: od masakry ludności żydowskiej.
Podczas trzeciej wyprawy krzyżowej, po zajęciu przez Ryszarda Lwie Serce w roku 1191 izraelskiej Akki, angielski król rozkazał wyprowadzić poza miasto i zabić 3 tysiące jeńców, w tym wiele kobiet i dzieci. Krzyżowcy otwierali ciała mordowanych w poszukiwaniu połkniętych kamieni szlachetnych. Biskupi śpiewali pobożne pieśni, błogosławiąc zabójcom. Kronikarz Ambroise relacjonował: Ani jeden z jeńców nie uniknął śmierci. Chwalmy za to Stwórcę! Życie niewiernych nie miało żadnej wartości. Jak stwierdził Bernard z Clai-rvaux w swoim wystąpieniu wzywającym do drugiej krucjaty: Śmierć poganina przynosi chwałę chrześcijanom, gdyż w ten sposób sławi się imię samego Zbawiciela.
Podczas czwartej krucjaty krzyżowcy zmienili cel wyprawy, najpierw łupiąc chrześcijańskie miasto Zara w Dalmacji, potem zaś, 13 kwietnia 1204 roku, biorąc szturmem Konstantynopol. Następnie, w roku 1212 rozpoczęła się tzw. krucjata dziecięca, do której doszło wskutek poglądu, jakoby rycerstwo nie było godne odzyskania Ziemi Świętej, a dokonać tego mogły jedynie istoty niewinne - dzieci.
Wiara w cuda po raz kolejny nie przyniosła oczekiwanych skutków. Większość dzieci poniosła śmierć w drodze do Ziemi Świętej.
Wszystko się skończyło w roku 1291, gdy Saraceni odbili ostatni bastion krzyżowców, Akkę i dokonali masakry garnizonu tego miasta w odwecie za rzeź zarządzoną sto lat wcześniej przez Ryszarda Lwie Serce. Ziemia Święta ponownie znalazła się w rękach muzułmanów. Dwa stulecia barbarzyńskich rzezi i zniszczeń okazały się daremne. Późniejsi papieże próbowali organizować kolejne krucjaty, ich nawoływania spotykały się jednak z niewielkim odzewem. Ostatnia z tych prób miała miejsce niemal trzy wieki później, w odpowiedzi na zajęcie Konstantynopola przez wojska muzułmańskie. Papież Pius V wezwał świat Zachodu do krucjaty, a chrześcijańscy władcy wystawili armadę pod dowództwem ks. Juana de Austria. Francuski historyk, Henry Daniel-Rops, w następujący sposób opisał bitwę, która zdecydowała o losach tamtej wyprawy:
Siódmego października 1571 roku żołnierze Chrystusa, śpiewając psalmy, wydali Turkom bitwę w zatoce Lepanto. To, co nastąpiło potem, bez przesady nazwać można ponurą rzezią. Sam dowódca stał na dziobie swego okrętu flagowego z krucyfiksem w ręku. Gdy nad zatoką zapadł wieczór, w powietrzu unosił się smród spalonego drewna i ludzkich ciał. Wszystkie okręty niewiernych zostały zatopione lub zdobyte przez flotę Ligi Świętej, a na pokładzie Marguesa ranny żołnierz nazwiskiem Miguel de Cervantes, którego ramię zostało rozszarpane podczas bitwy, zaintonował Te Deum.
Ofiary z ludzi
Ludziom współczesnym trudno zrozumieć, że w niektórych dawnych kulturach zdominowanych przez religie i stan kapłański ludzie oddawali swoje dzieci na uduszenie, ścięcie, spalenie, utopienie, obdarcie ze skóry, zmiażdżenie lub śmierć zadaną w jakiś inny sposób po to tylko, żeby zadowolić któregoś z bogów.
Z dzisiejszej perspektywy składanie ofiar z ludzi wydaje się szaleństwem, jednak dla naszych dalekich przodków, którym powtarzano w nieskończoność, że powinni drżeć przed bóstwem w postaci pierzastego węża, niewidzialną boginią zbiorów, boginią zniszczenia lub jakimś innym nadprzyrodzonym stworem było to działanie najzupełniej naturalne.
Składanie ofiar z ludzi praktykowano w różnych epokach i w różnych częściach świata. Ludzi poświęcano bogom w czasach najdawniejszych, o których opowiada Pismo Święte, ale także stosunkowo niedawno, w kulturach Inków, Majów i Azteków w Ameryce Południowej.
Na przestrzeni wieków praktyki te przybierały różne formy. Starożytni Fenicjanie wysyłali młodych chłopców na stos, aby ucieszyć Adonisa lub innych bogów. Upadek Kartaginy tłumaczono słabą wiarą miejscowej szlachty, której przedstawiciele nierzadko składali na ołtarzu dzieci swych niewolników zamiast własnych. W Galii druidzi uśmiercali swoje ofiary, umieszczając je wewnątrz wielkich figur przypominających ludzi, które następnie podpalano. Rytualnych zabójstw dokonywali także tybetańscy szamani wyznający religię bon.
Afrykańscy Aszanti poświęcali bogom sto ofiar każdego września, aby wybłagać u nich dobre zbiory. Na Borneo budowniczowie domów na palach przebijali pierwszym palem ciało dziewicy, by w ten sposób przebłagać boginię ziemi.
Rytualny holokaust przeżywał swój największy rozkwit w wysoko zorganizowanych teokracjach Ameryki Środkowej. W XI wieku, w wyniku wzajemnych wpływów kultury Majów i ościennych plemion, ofiary z ludzi składano w celu obłaskawienia bóstwa przyrody, czczonego w kształcie pierzastego węża Kukulkana (później, przez Azteków, zwanego Quetzalcoalt), jak również innych bóstw. W specjalnie poświęconych studniach topiono dziewice, inne ofiary pozbawiano głów, zabijano z łuków lub wyrywano im serca.
W Peru szczepy preinkaskie zabijały dzieci w „księżycowych domach". Z początkiem XIII wieku Inkowie zaczęli tworzyć złożony system teokratyczny, zdominowany przez kapłanów, którzy odczytując magiczne znaki wyznaczali ofiary dla licznych bóstw. Podczas ważniejszych ceremonii składano na stosach do 200 dzieci. Matki przyprowadzały na śmierć swoje ubrane w zwiewne stroje, przybrane kwiatami dzieci. Młode dziewczęta - które musiały byś dziewicami - wysyłano do Cuzco, by tam pełniły rolę „wybranych" - kobiet pełniących funkcje kapłańskie. Kobiety te często odrywano od ich świątynnych obowiązków i duszono.
Bodaj najbardziej mordercza była religia Azteków, która kosztowała życie około 20 tysięcy ludzi rocznie. Azteccy kapłani głosili, że bóg-słońce zagaśnie bez codziennej ofiary z serc i krwi.
Tysiące ofiar dobieranych przeważnie spośród więźniów wojennych oddawało życie na kamiennych ołtarzach, na których kapłani wykrawali im serca przy użyciu obsydianowych noży. Ciało z ramion ofiar zjadano w celach rytualnych, a ich czaszki umieszczano na specjalnych wieszakach, mieszczących do 10 tysięcy ludzkich czerepów. W celu zdobycia kandydatów na stół ofiarny urządzano najazdy zwane przez Azteków „wojnami kwiatów".
Kapłani mordowali również samych Azteków. W ofierze składano między innymi dzieci, wcześniej doprowadzane do tez, które miały sprowadzić upragniony deszcz. Aby zadowolić boginię kukurydzy, porywano, zmuszano do tańca i ścinano dziewice, po czym zdartą z nich skórę nakładali na siebie kapłani i kontynuowali taniec.
Kiedy w 1487 roku zbudowano wielką aztecką świątynię w stolicy państwa Tenochtitlan, osiem grup kapłanów w ciągu czterech dni złożyło w ofierze 20 tysięcy jeńców - całą męską ludność trzech podbitych plemion.
Hiszpańscy konkwistadorzy położyli kres tym rytualnym mordom, niszcząc cywilizacje Majów, Inków i Azteków. Siłą narzucili im religię chrześcijańską, od czasu do czasu paląc na stosach tych, którzy byli im nieposłuszni. Jednak ślady dawnej wiary przetrwały. Jeszcze w 1868 roku, w stanie Chiapas, złożono w ofierze bogom indiańskiego chłopca.
Na Dalekim Wschodzie w XIX wieku brytyjskie władze kolonialne zakazały pięciu różnych form zabójstw rytualnych.
Pierwszym nich był praktykowany przez bengalski lud Khondów zwyczaj ćwiartowania ofiar, tzw. meriah, na drobne części, które palono i zakopywano na polach, co miało zapewnić obfite zbiory.
Drugą zakazaną przez Brytyjczyków formą krwawego kultu był cotygodniowy rytuał praktykowany przez wyznawców hinduskiej bogini Kali, którzy składali w ofierze każdego piątku wieczorem małych chłopców w świątyni w Tańdźawur w południowych Indiach.
Trzecim był hinduski zwyczaj sati, który wymagał, aby wdowa - z wolnej woli lub zmuszona - rzuciła się na stos, na którym płonęły zwłoki zmarłego męża. Mimo wydanego w roku 1829 przez władze brytyjskie zakazu, zwyczaj ten trwał dalej. (Gdy bramini z prowincji Sind sprzeciwili się decyzji władz, twierdząc, iż zwyczaj sati jest uświęcony tradycją, gubernator Charles Napier miał odpowiedzieć: Mój naród pielęgnuje inny zwyczaj. Gdy mężczyzna pali żywcem kobietę - wieszamy go, a trzeba wam wiedzieć, że naród nasz z wielkim szacunkiem odnosi się do własnej tradycji.
W roku 1854 w Birmie ówczesny król buddyjski, przenosząc stolicę kraju do Mandalaj, poświęcił nowe miasto, grzebiąc żywcem pod jego murami obronnymi wielu „niesplamionych grzechem mężczyzn". W 1861 roku odkryto, iż dwa spośród tych grobów są puste.
Wówczas królewscy astrolodzy orzekli, że należy natychmiast zabić i pochować pięciuset mężczyzn, kobiet, chłopców i dziewcząt lub całkowicie porzucić stolicę. Około stu osób zostało pogrzebanych, zanim władze brytyjskie przerwały tę ceremonię.
Jednak najohydniejsze rytualne mordy popełniali thugowie, hinduscy zbójcy, którzy uważali się za wyznawców Kali, bogini zniszczenia. Przez setki lat, zanim Brytyjczycy nie ukrócili ich religijnych praktyk, mordowali oni około 20 tysięcy ofiar rocznie. Ocenia się, że począwszy od XVI wieku liczba zamordowanych przez nich ludzi sięgnęła 2 milionów. Thugowie wierzyli, że Brahma - Stwórca powołuje do życia więcej istnień niż zabójczy Siwa może ich zniszczyć. Dlatego też Kali, żona Siwy, nakazała jego wyznawcom zamienić w proch jak najwięcej istnień ludzkich. Thugowie zwykle napadali na podróżnych w odludnych miejscach. Ofiary były duszone, ceremonialnie okaleczane i grzebane, po czym Thugowie spożywali na ich grobach rytualny posiłek. Nie trzeba dodawać, że niejako przy okazji wchodzili w posiadanie mienia swoich ofiar, co zapewne umacniało ich religijny zapał. Brytyjczycy w końcu położyli kres temu procederowi, wieszając lub pozbawiając wolności 3 tysiące sześciuset osiemdziesięciu dziewięciu wyznawców tego kultu, lub wypalając dla przestrogi na ciałach podejrzanych znamię „thug". Podczas procesu sądowego w roku 1840 tylko jednego z nich oskarżono o zamordowanie dziewięciuset trzydziestu jeden osób.
W innych miejscach świata rytualne morderstwa trwały nadal. W XIX wieku pewien król ludu Aszanti, chcąc zabezpieczyć swój nowy pałac przed niebezpieczeństwem, poświęcił dwieście dziewcząt, mieszając ich krew z zaprawą murarską. W roku 1838 amerykańska Indianka ze szczepu Pawnee została pocięta na drobne kawałki, którymi następnie użyźniono świeżo obsiane pole. W XIX wieku znajdowano ciała złożonych w ofierze dzieci w indyjskich świątyniach Kali. Podczas głodu w Rosji w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku dwunastu fanatyków religijnych zostało skazanych na dożywotnie więzienie za zamordowanie grupy osób, które najpierw powieszono do góry nogami na drzewach, a potem wyrwano im serca, co miało złagodzić gniew boga ziemi Kourbane.
Dżihad - święte wojny w Islamie
Prowadzenie krwawych wojen w celu krzewienia religii, która głosi współczucie i miłosierdzie, może się wydawać wewnętrznie sprzeczne, a jednak to w ten właśnie sposób rozpowszechnił się islam, druga spośród największych religii światowych. Wkrótce po utworzeniu nowej religii jej wyznawcy zaczęli się dzielić na wrogie frakcje, które prowadziły ze sobą święte wojny.
Walka i wojna stanowiły nieodłączny atrybut islamu od jego powstania. Prorok Mahomet zdobył Mekkę w drodze podboju. Sam uczestniczył w dziewięciu bitwach, wydał siedem dalszych. Głosił Koran, który uznaje wojnę, dżihad, za uprawnione narzędzie krzewienia wiary. (Koran dopuszcza także dżihad bez przemocy, przez serce, język i dzieła ludzkich rąk).
Nowa wiara przyczyniła się do zjednoczenia wojowniczych plemion Beduinów z Półwyspu Arabskiego, którzy od wielu stuleci toczyli między sobą krwawe walki plemienne. Beduini odgrywali w świętych wojnach islamu rolę wojsk specjalnego przeznaczenia.
Bezpośrednio po śmierci Mahometa w roku 632, sprawujący rządy kalifowie podjęli niekończącą się serię świętych wojen: najpierw przeciwko plemionom, które po śmierci proroka chciały się usamodzielnić, a następnie przeciwko sąsiednim narodom. Fanatyczni Beduini zaatakowali niczego nie podejrzewających sąsiadów. W krótkim czasie podbili Syrię, Irak, Palestynę, Egipt i Persję. Następnie płomień świętej wojny powędrował na wschód, do Indii i na zachód, przez Północną Afrykę i Hiszpanię, aż jego marsz został ostatecznie powstrzymany w roku 732, w decydującej bitwie pod Tours we Francji.
Jednocześnie dochodziło do nieustannych buntów i walk pomiędzy przedstawicielami różnych odłamów islamu. Szyiccy zwolennicy zięcia Mahometa, kalifa Alego ibn Abu Taliba, organizowali powstania i toczyli beznadziejne boje z sunnicką większością. Najbardziej purytańskim odłamem w islamie byli charydżyci, zwani „ludźmi postu i modlitwy". Ich celem było przywrócenie islamowi pierwotnej czystości, opartej na równości i braterstwie wszystkich wyznawców Proroka, a skażonej przez świeckie rządy Omajjadów. Prowadziło to w praktyce do walki z wszelką władzą. Powodowani skrajnym fanatyzmem, potępiali wszelkie przyjemności: muzykę, sztukę, luksus w ubiorze i jedzeniu. Najokrutniejszym odłamem sekty charydżytów, byli azrakici, zwani tak od nazwiska przywódcy Nafi ibn al-Azraka. On to w drugiej połowie VII wieku wystąpił z tezą, że wszyscy muzułmanie usposobieni pokojowo są odstępcami i powinni być wymordowani razem z rodzinami. Po ogłoszeniu tej tezy w ruchu charadżytów nastąpił rozłam. Azrak i jego fanatyczni wyznawcy mordowali wszystkich, którzy nie chcieli uznać ich sekty.
Szczególną odmianę świętej wojny prowadzili asasyni, niewielka sekta, której przywódcy uważali sunnickich kalifów za wrogów religijnych. Byli nie dość nieliczni, by prowadzić otwartą walkę, dlatego wysyłali samotnych zabójców, którzy - działając w przebraniu - usiłowali zbliżyć się i zamordować któregoś z sunnickich przywódców. Były to zwykle misje samobójcze. Zorganizowane mordy, z których byli znani również w Europie, były najskuteczniejszą bronią i obowiązkiem religijnym, ich podstawowe zasady wiary nakazywały im bowiem walkę z przeciwnikami religijnymi przez szerzenie terroru.
Siedzibą asasynów byty górskie twierdze, zakładane przez nich przede wszystkim w Iranie i Iraku. Członkami sekty byli najbardziej gorliwi fanatycy, gotowi na męczeńską śmierć. Pewien podróżnik, który odwiedził jeden z górskich zamków asasynów, opowiadał, że ich przywódca, zwany Starcem z Gór, chcąc zademonstrować gościom dyscyplinę i posłuszeństwo wśród swoich zwolenników, nakazał jednemu z odzianych w białą szatę strażników, by ten skoczył z wysokiego muru zamkowego. Żołnierz zasalutował i rzucił się w przepaść na pewną śmierć. Marko Polo i inni podróżnicy utrzymywali, że szaleńcza odwaga asasynów brała się z rytualnego zażywania haszyszu - brak jednak na to rozstrzygających dowodów.
Przez dwa stulecia swojego istnienia asasyni zabijali muzułmańskich duchownych, sunnickich mężów stanu i dowódców wojskowych. Zabili także dwóch kalifów. Muzułmańscy przywódcy z tamtego okresu musieli nosić zbroję pod ubraniem, gdy wybierali się do meczetu lub w inne publiczne miejsca. Podczas wojen krzyżowych asasyni podjęli dwie próby zamachu na muzułmańskiego wodza, Saladyna i zabili chrześcijańskiego księcia Konrada z Montferrat.
Ostatecznie zostali rozbici przez Mongołów i sułtana egipskiego, Bajbarsa, który zdobył ostatnią twierdzę asasynów w górach Libanu - Masnat. W języku angielskim przetrwała nazwa tej sekty. Słowo „assassin" znaczy tyle, co zabójca lub zamachowiec.
Do nowej fali świętych wojen islamskich doszło w połowie XVIII wieku, wraz z powstaniem wahhabitów, ruchu fundamentalistycznej odnowy islamu, założonego przez Muhammada Ibn Abd as-Wahhaba, który głosił potrzebę powrotu do pierwotnego islamu, wolnego od narosłych przez stulecia deformacji. Środkiem do naprawy islamu miał być ogień i wojna z „niewiernymi" w łonie tej religii. Po jego śmierci beduińskie wojska w pierwszych dekadach XVIII wieku zajęły kilka miast i dokonały rzezi ich mieszkańców. Podboje i masakry wywołały kontruderzenie wojsk tureckich i egipskich, które zmusiły „heretyków do ucieczki na pustynię, gdzie schwytano i ścięto ich przywódców. Po upływie stulecia, na początku XIX wieku, wahhabici odzyskali dawne wpływy, i jako fanatyczni „bracia islamscy" zajęli Półwysep Arabski, tworząc współczesne królestwo Arabii Saudyjskiej.
„W latach 1745 - 1934" - napisał historyk, Daniel Pipes - „wahhabici toczyli wojny wyłącznie przeciw swym islamskim wrogom. Innych muzułmanów uważali za zdrajców wiary, a wojnę z nimi uznawali za swój święty obowiązek. Przyczyną tych wojen z pewnością były różnice i spory na tle religijnym".
W roku 1804, Usman dan Fodio, Nigeryjczyk przez wielu uważany za świętego wezwał do dżihadu przeciwko sułtanowi Gobiru. W trwającej cztery lata wojnie życie straciło tysiące ludzi, a sułtana odsunięto od władzy.
W roku 1854 na obszarze dzisiejszej Republiki Mali inny święty mąż, niejaki Umar al-Hajj, ogłosił świętą wojnę przeciwko afrykańskim poganom i muzułmańskim Fulanom. Jego licząca około 10 tysięcy wojowników armia sterroryzowała ludność regionu, masowo ścinając swoich przeciwników. Tylko jednego dnia stracono 300 jeńców. Wojsko Umara ostatecznie poniosło klęskę, a jego wódz ukrył się w jaskini, gdzie zginął od wybuchu prochu strzelniczego.
W latach osiemdziesiątych XIX wieku w Sudanie niejaki Muhammad Ahmad przyjął tytuł mahdiego (mesjasza) i ogłosił kolejną świętą wojnę przeciwko niewiernym. Dowodzone przez niego wojsko pokonało armię Egiptu, po czym dokonało masakry obrońców Chartumu, zabijając między innymi brytyjskiego generała Charlesa Gordona, zwanego Paszą. Po śmierci mahdiego jego następca zamierzał prowadzić świętą wojnę przeciwko wszystkim państwom islamskim, jego wojsko zostało jednak rozbite przez połączone siły brytyjsko-egipskie. Podczas walk jeden z oddziałów pod dowództwem sir Herberta Kitchenera i młodego oficera nazwiskiem Winston Churchill, zastosował karabin maszynowy typu „maxim", dzięki czemu tylko w ciągu jednego dnia zabito około 20 tysięcy żołnierzy następcy samozwańczego mesjasza.
Legenda o mordach rytualnych
Przez wiele stuleci kościół katolicki nazywał Żydów zabójcami Chrystusa. Św. Grzegorz określał ich mianem wrogów i morderców Boga oraz jego proroka. Św. Hieronim dorzucił „żmije" i „przekleństwo chrześcijan". Kolejny święty, Bernard z Clairvaux, uznał Żydów za ludzi zdegradowanych i wiarołomnych. Gdy jeden z biskupów spalił synagogę w Callinicum w Mezopotamii, Św. Ambroży napisał: „Kogóż może obchodzić, że spalono synagogę, gdzie kwitnie szaleństwo i fałszywa wiara!" W podobnym duchu wypowiadał się także św. Jan Chryzostom: „Żydzi składają swoje dzieci w ofierze szatanowi... Są gorsi niż dzikie zwierzęta ... Synagogi to domy publiczne, to nory, w których chronią się kundle, to świątynie demonów uprawiających bałwochwalcze kulty, miejsca przestępczych zgromadzeń Żydów - zabójców Chrystusa". Wiarołomni Żydzi byli bohaterami religijnych pieśni, a w pasyjnych dramatach przedstawiano ich jako okrutników szydzących z Chrystusa. Stulecia tej przepojonej nienawiścią propagandy przyniosły spodziewane skutki. Antysemityzm stał się nieodłącznym atrybutem chrześcijaństwa. Żydów wykluczono ze społeczeństwa, co dodatkowo umocniło nieufność i przesądy na ich temat. Trudno się dziwić, że w tych warunkach szerzyły się budzące grozę legendy o żydowskich mordach rytualnych.
W roku 1144 w pobliżu Norwich w Anglii znaleziono ciało dwunastoletniego chłopca imieniem William. Okolicę obiegła pogłoska, iż chłopiec został złożony w ofierze przez Żydów, którzy mieli użyć jego krwi w jednym ze swych budzących odrazę rytuałów. Dużą popularnością cieszyło się pełne drastycznych opisów opracowanie Tomasza z Monmouth, zakonnika, który twierdził, że Żydzi rutynowo składają w ofierze chrześcijańskie dzieci. Ta mroczna legenda rozprzestrzeniała się z szybkością błyskawicy. Wzniesiony w Norwich kościół imienia młodziutkiego męczennika stał się celem pielgrzymek i miejscem, w którym miało się wydarzyć wiele cudów.
Legenda o krwawych rytuałach obiegła całą Europę. W kolejnych miastach wyłapywano i zabijano Żydów jako zabójców dzieci. Oto garść przykładów:
W roku 1171 w Blois we Francji, trzydziestu ośmiu starszych gminy żydowskiej skazano na śmierć tylko dlatego, że jeden ze służących burmistrza tego miasta stwierdził, iż widział Żydów wrzucających do rzeki ciało małego dziecka. Oskarżonym nic nie pomogło, że w okresie, którego dotyczył zarzut, nie znaleziono ciała, ani nie stwierdzono zaginięcia żadnego dziecka. Otrzymali szansę uratowania życia pod warunkiem natychmiastowego nawrócenia się na chrześcijaństwo, odmówili jednak. Zamknięto ich w drewnianej szopie, którą spalono wraz z ofiarami oszczerczego oskarżenia.
W roku 1255 w Lincoln, w Anglii, z należącej do pewnego Żyda studni wydobyto ciało ośmioletniego chłopca imieniem Hugh. Wybuchła antysemicka histeria. Według relacji benedyktyńskiego kronikarza, Mateusza Parisa, dziecko było tuczone przez 10 dni białym chlebem i mlekiem, po czym niemal wszystkich angielskich Żydów zaproszono na jego rytualne ukrzyżowanie. Żydzi gwałtownie zaprzeczyli oskarżeniu - na próżno jednak. Osiemnastu spośród nich poddano torturom i powieszono za rzekome zabójstwo, a małemu Hugh z Lincoln oddawano odtąd cześć we wzniesionej ku jego pamięci świątyni.
Trzydzieści lat później w Monachium na pastwę płomieni oddano stu osiemdziesięciu Żydów, gdy miastem wstrząsnęła pogłoska, że w żydowskiej synagodze chrześcijańskie dziecko wykrwawiło się na śmierć.
W roku 1294 w szwajcarskim Bernie zamordowano lub wypędzono całą żydowską ludność z powodu opowieści o rytualnych zabójstwach dzieci. Nieco później w tym mieście wystawiono fontannę „pożeracza dzieci", przedstawiającą zjadającego dziecko odrażającego Żyda, dźwigającego wór pełen małoletnich ofiar.
Według chrześcijańskiej, antysemickiej tradycji, w roku 1475 we włoskim Trydencie Żydzi dokonali rytualnego mordu na małym dziecku imieniem Szymon. Przed sądem postawiono niemal całą żydowską ludność tego miasta. Oskarżonych poddano torturom i spalono. Wydarzenia te przedstawiono na pełnych okrutnych szczegółów drzeworytach, które zachowały się do naszych czasów. Szymona z Trydentu kanonizowano jako katolickiego męczennika, corocznie obchodzono jego dzień, a w kościele jego imienia w Trydencie doszło do wielu cudownych wydarzeń.
W roku 1491 oprawcy św. Inkwizycji torturami zmusili grupę Żydów do przyznania się, iż w grocie w pobliżu miasteczka La Guardia dokonali oni rytualnego mordu na chrześcijańskim dziecku. Oskarżonych spalono, zaś pozostałych członków tej żydowskiej społeczności wymordowano. „Święta dziecina z La Guardia" stała się bohaterem religijnej legendy. W rzeczywistości nigdy nie istniało ani takie miasto, ani takie dziecko.
Legendy o żydowskich mordach rytualnych przetrwały niemal do naszych czasów. W roku 1801, w Bukareszcie, duchowni prawosławni oskarżyli Żydów o rytualne spożywanie krwi niewinnych dzieciątek. Oburzeni chrześcijanie wdarli się do dzielnicy żydowskiej i poderżnęli gardła 128 osobom.
U schyłku XIX wieku prawosławni zakonnicy w carskiej Rosji powtarzali średniowieczne legendy o tajnych żydowskich obrzędach ofiarnych, co stało się pożywką dla nienawiści, która znalazła wyraz w późniejszych pogromach."
W roku 1934 gazeta niemieckich faszystów Der Stürmer rozbudziła antysemickie namiętności, publikując ilustracje przedstawiające Żydów spijających krew z gardeł niewinnych, maleńkich blondasków.
W roku 1965 Watykan ostatecznie zakazał kultu Szymona z Trydentu. Stało się to wkrótce po potępieniu przez postępowego papieża Jana XXIII kościelnych pieśni, w których mowa była o wiarołomnych Żydach.
Ukrzyżowanie hostii
W roku 1215 czwarty sobór laterański nakazał, aby Żydzi zamieszkali w krajach chrześcijańskich nosili wyróżniające ich plakietki lub stroje - oznaki wstydu podobne do tych, które narzucili im dwudziestowieczni naziści. Ta decyzja oraz papieskie zarządzenie nakazujące Żydom osiedlenie się w gettach, spowodowały nasilenie ostracyzmu wobec tej grupy religijnej i narodowościowej. Żydzi stali się obiektem powszechnej nienawiści.
Jednak pewna inna decyzja biskupów zaszkodziła Żydom jeszcze bardziej. Było nią przyjęcie przez sobór doktryny transsubstancjacji, czyli zachodzącego podczas mszy świętej cudownego przeistoczenia się hostii w ciało Chrystusa.
Wkrótce wśród zabobonnego ludu rozeszły się pogłoski, że Żydzi kradli święte opłatki i miażdżyli je lub przebijali gwoździami, by w ten sposób raz jeszcze ukrzyżować Chrystusa. Zachowało się wiele relacji, wedle których przekłute opłatki krwawiły lub jęczały, że ulatywały z nich duchy, albo że zamieniały się w białe gołębie lub anioły i odtruwały.
Na podstawie takiego zarzutu, w roku 1243 w niemieckim mieście Belitz spalono na stosie grupę Żydów - była to pierwsza z ponad stu rzezi dokonanych na podstawie oskarżenia o bezczeszczenie hostii.
W roku 1298 pewien ksiądz rozpuścił pogłoskę o żydowskich praktykach krzyżowania hostii, w wyniku czego zamordowano 628 żydowskich mieszkańców miasta, a wśród nich słynnego uczonego, Mordechaja Ben Hilella. W tym samym roku rycerz imieniem Rindfliesch stanął na czele zbrojnej bandy, która napadała na bezbronne żydowskie osiedla, żeby się na nich zemścić za rzekome bezczeszczenie hostii. W ciągu zaledwie sześciu miesięcy dzielny rycerz i jego towarzysze wyrżnęli w pień ludność 146 gmin żydowskich.
W roku 1337 w mieście Daggendorf w Bawarii po rozprzestrzenieniu się pogłosek o bezczeszczeniu hostii, na śmierć w płomieniach skazano całą żydowską ludność miasta, w tym kobiety i dzieci. W jednym z katolickich kościołów otwarto wówczas wystawę szesnastu obrazów olejnych, ukazujących Żydów znęcających się nad opłatkami przy pomocy młotków, kolców lub ognia. Księża dołączali do obrazów takie np. objaśnienia: „Święta hostia jest rozdrapywana do krwi przez nędznych żydłaków". Wciągu kilkuset lat jej istnienia, aż do lat sześćdziesiątych XX wieku, wystawę oglądało co najmniej 10 tysięcy pielgrzymów rocznie.
W roku 1370 w Brukseli, ktoś ujawnił, że widział Żyda łamiącego opłatek, w wyniku czego dokonano masakry całej żydowskiej ludności Belgii. Według jednej z relacji spalono stu Żydów. Inny świadek opowiadał, iż: „pięciuset Żydów, kobiety i mężczyzn, dzieci i starców, najpierw wleczono ulicami Brukseli, po czym znęcano się nad nimi i zadawano im rany aż pomarli". Miejscową katedrę przyozdobiono wówczas osiemnastoma malowidłami przedstawiającymi Żydów torturujących opłatki, z których część krwawiła. Wystawa przetrwała do ostatnich lat.
Plotki na temat bezczeszczenia hostii i masakry rzekomych sprawców powracały od czasu do czasu w różnych katolickich krajach. Na przykład w roku 1453, gdy pewna kobieta z Breslau (dzisiejszego Wrocławia) stwierdziła, iż widziała Żyda, który dźgnął hostię nożem, spalono czterdziestu jeden członków tej społeczności. W roku 1492 w Mecklenburgu miejscowych Żydów torturowano tak długo, aż przyznali się do zbezczeszczenia hostii, za co spalono dwudziestu siedmiu spośród nich. W roku 1510 w mieście Spandau, pewien torturowany Żyd przyznał się, że spowodował krwawienie opłatka oraz że rozesłał hostię w tym stanie do okolicznych rabinów. W wyniku tych zeznań, śmierć w płomieniach znalazło trzydziestu ośmiu spośród nich.
W oparciu o równie absurdalne zarzuty wielu Żydów stracono w Nancy, we Francji, jeszcze w roku 1761.
Zabijcie ich wszystkich, Bóg rozpozna swoich!
Chrześcijanie zabijali muzułmanów podczas wojen krzyżowych i dopuszczali się ludobójstwa wobec Żydów. W końcu zaczęli również mordować swoich współwyznawców, którzy zeszli na doktrynalne manowce, czym - zdaniem kościoła - zasłużyli na miano heretyków i najsurowszą karę - karę pozbawienia życia.
W pierwszym tysiącleciu istnienia chrześcijaństwa kara śmierci za doktrynalne odstępstwa była rzadkością. Od tej zasady istniało jednak kilka ważnych wyjątków. Pierwszymi heretykami, którzy zostali straceni przez chrześcijańskie władze, byli kaznodzieja i biskup Avili, Hiszpan Pryscylian i jego zwolennicy, którzy zawinili biskupom, odrzucając dogmaty o Trójcy Świętej i zmartwychwstaniu Chrystusa. W roku 415 w Aleksandrii ówczesna wybitna uczona, Hypatia, która kierowała słynną biblioteką aleksandryjską, została pobita na śmierć przez mnichów i uczniów św. Cyryla, którego stosunek do nauki nie różnił się wiele od tego, jaki tysiąc lat później kościół miał do działalności Galileusza.
W roku 550 w Konstantynopolu bizantyński cesarz Justynian zabił wielu nonkonformistów, dążąc do umocnienia pozycji kościoła. Poza tymi przypadkami w pierwszym tysiącleciu naszej ery herezja nie była uważana za poważny problem.
Prześladowania heretyków zaczęły się mnożyć wraz z nastaniem drugiego tysiąclecia. W grudniu 1022 roku król francuski Robert II Pobożny zwołał synod w Orleanie, który skazał na stos trzynastu członków ruchu mistycznego orleańczyków, uznanych za niebezpiecznych heretyków. Przypisano im ponadto kult diabła, rytualne orgie i używanie popiołu spalonych dzieci jako środka magicznego. Podobne zarzuty stawiano wówczas prawie wszystkim posądzonym o herezję. Kolejny przypadek egzekucji za kacerstwo miał miejsce w mieście Goslar w Niemczech, gdzie w roku 1051 powieszono grupę chrześcijańskich dysydentów, którzy m.in. sprzeciwiali się zabijaniu kur. W roku 1141, filozofa i teologa Piotra Abelarda skazano na dożywocie, ponieważ w swoim dziele, Tak i nie, zamieści! listę sprzeczności w nauczaniu kościoła.
Wkrótce, w XII wieku, w Europie rozpoczęły się masowe polowania na heretyków. Ich ofiarą padli najpierw albigensi, zwani także katarami, zamieszkujący okolicę miasta Albi, w południowej Francji. Albigensi kwestionowali biblijną wersję stworzenia świata, uważali Jezusa za anioła, a nie za Boga, odrzucali doktrynę transsubstancjacji i domagali się bezwzględnego przestrzegania celibatu przez osoby duchowne. Biskupi wydali wyrok śmierci na kilku przywódców tego ruchu - bez skutku jednak. Popularność katarów nadal rosła. W roku 1179 trzeci sobór laterański ogłosił przeciw nim krucjatę, jednak apel biskupów spotkał się ze skromnym odzewem i wyprawa zakończyła się fiaskiem.
Dopiero w roku 1208 papież Innocenty III wezwał do decydującej rozprawy z albigensami. Na jego apel odpowiedziało około 20 tysięcy rycerzy i chłopstwa, tworząc armię, która spustoszyła południową Francję, masakrując ludność miast, w których herezja uzyskała szczególnie szerokie wpływy. Po zdobyciu jednego z ważniejszych ośrodków katarskich w Beziers, uczestnicy krucjaty zwrócili się do papieskiego legata Arnauda Amalrica z pytaniem, jak wśród pojmanych obrońców miasta odróżnić heretyków od prawowiernych chrześcijan.
- Zabijcie ich wszystkich, Bóg rozpozna swoich! - poradził im duchowny. Zdyscyplinowani krzyżowcy wymordowali całą ludność miasta, z niemowlętami włącznie. Legenda głosi, że tylko w jednym kościele, gdzie schronili się mieszkańcy, zabito 7 tys. osób! Przed śmiercią ofiarom wyłupiano oczy i włóczono je ulicami miasta. Łucznicy wykorzystywali pojmanych jako cele ćwiczebne. W swoim raporcie dla papieża legat zapisał: „Bóg w swojej nieskończonej mądrości okazał mieszkańcom tego miasta swój słuszny gniew".
Wydarzenia, o których tu mówimy, to tylko początek długiej serii „wewnętrznych" wypraw krzyżowych organizowanych przeciwko religijnym dysydentom i nieposłusznym feudałom.
Innym ruchem religijnym, który stał się przedmiotem eksterminacji, byli waldensi, zwolennicy Piotra Waldésa z Lyonu, świeccy kaznodzieje, którzy nauczali na ulicach miast. Kościół zakazał im prowadzenia działalności, rezerwując prawo do wygłaszania kazań dla prawidłowo wyświęconych kapłanów. Waldensi nie podporządkowali się jednak tej decyzji. Wówczas, na synodzie w Weronie w roku 1184, ekskomunikowano ich jako heretyków i zwołano przeciw nim kolejną krucjatę. Waldensów mordowano przez kolejne pięć stuleci. Ci świeccy kaznodzieje szukali schronienia w Niemczech i Włoszech, gdzie jednak również byli ścigani i traceni na stosach. Część z nich ukrywała się w górskich grotach. Papież Innocenty zorganizował kolejną krucjatę przeciwko waldensom z regionu Savoy, we Francji.
Wśród potępionych przez kościół znaleźli się również amalrycjanie. Francuski filozof i teolog, Amalryk z Bene nauczał, że wszyscy ludzie są potencjalnie święci oraz że kościelne obrzędy nie są potrzebne do zbawienia duszy. Po śmierci Amalryka w roku 1206 (lub 1207) jego zwolenników spalono żywcem jako heretyków. Spalono także, uprzednio w tym celu wykopane z grobu, ciało samego Amalryka.
Podobny los spotkał członków ruchu Braci Apostolskich, którzy publicznie nauczali i śpiewali pobożne pieśni. Animatora tego ruchu, Gerharda Sagarelli, spalono na stosie w Parmie w roku 1300. Jego następca, Dulcino (zwany również bratem Dulcynem) wyprowadził członków ruchu w góry, gdzie osiedli w dobrze ufortyfikowanej twierdzy, w której skutecznie odpierali ataki wojsk biskupich. Fortecę zdobyły w końcu oddziały biskupa Mediolanu. Jej obrońców wymordowano, a Dulcyna spalono na stosie w roku 1307.
W roku 1318 grupę celestynów, odłamu zakonu franciszkanów, spalono na stosie, ponieważ postanowili oni odejść od reguły zakonnej akcentującej rolę ubóstwa i prostoty w życiu zakonnym. Wyroki śmierci wykonywano także na członkach wielu innych heretyckich wspólnot, takich jak, begardzi, beginki lub Bracia Wolnego Ducha, mistycznej sekty, która usiłowała pogodzić filozofię Arystotelesa z teologią chrześcijańską, co prowadziło do podkreślenia prymatu ludzkiej woli oraz życia w zgodzie z tzw. „wolnym duchem" pobożności.
W roku 1307 we Francji obiektem prześladowań stali się templariusze, członkowie zakonu rycerskiego założonego w celu ochrony pielgrzymów w Ziemi Świętej. Oskarżono ich o plucie na krucyfiks i uprawianie kultu szatana. Rycerzy poddano nadzwyczaj okrutnym torturom, w wyniku czego kilku z nich zmarło, a inni „przyznali" się do winy. Około siedemdziesięciu templariuszy spalono na stosie.
Zabijanie heretyków cieszyło się pełnym poparciem papieży i świętych. Jedni i drudzy chętnie cytowali Stary Testament, a w nim takie słowa, jak: „Ten, który bluźni imieniu Pana, będzie pozbawiony życia". Św. Tomasz z Akwinu napisał kiedyś: „Jeśli na śmierć skazujemy oszusta lub innego złoczyńcę, tym bardziej sprawiedliwe jest zgładzenie heretyka".
Inkwizycja
Próby wytępienia herezji doprowadziły do utworzenia Świętej Inkwizycji, instytucji, która po dziś dzień okryta jest złą sławą. W drugiej połowie XII wieku biskupi otrzymali prawo do ścigania heretyków, stawiania ich przed sądem i wymierzania im kar. Gdy biskupi działali nieskutecznie, z Rzymu wysyłano do nich wędrownego papieskiego inkwizytora, zwykle dominikańskiego duchownego, który podejmował stosowne kroki.
Odkąd w roku 1252 papież Innocenty IV zatwierdził stosowanie tortur, katownie inkwizycji stały się miejscem, które zasłużenie budziło najwyższą trwogę. Oskarżeni o herezję byli ścigani i osadzani w lochach. Nie wolno im było widzieć nikogo z rodziny ani znać imion oskarżycieli. Jeśli natychmiast nie przyznali się do winy, stawali się ofiarą niewypowiedzianych okrucieństw. Szwajcarski historyk Walter Nigg stworzył następujący opis stosowanych przez inkwizycję tortur:
W większości przypadków najpierw stosowano zgniatacz. Palce torturowanego umieszczano między dwoma zaciskami, a następnie dokręcano łączącą je śrubę. Ze ściskanych palców tryskała krew, a po jakimś czasie zostawała z nich tylko krwawa miazga. Podejrzanych często sadzano na tzw. tronie inkwizytorskim, krześle wyposażonym w żelazne kolce, które mogły być podgrzewane za pomocą paleniska umieszczonego pod krzesłem lub w jego konstrukcji. Potem skazańcom nakładano tak zwane buty hiszpańskie, służące do miażdżenia goleni. Inną często stosowaną torturą było wyrywanie kończyn. Ofiarę przywiązywano za ręce i nogi do kola lub specjalnego rusztowania, które na zmianę podciągano i opuszczano, jednocześnie obciążając skazańca ciężkimi kamieniami. Usta ofiary zatykano kneblem, żeby jej krzyki i jęki nie przeszkadzały katom w pracy. Trzy lub czterogodzinne tortury nie byty niczym niezwykłym. Używane do kaźni narzędzia często spryskiwano święconą wodą.
Od ofiary wymagano przyznania się do winy, a ponadto oskarżenia o herezję własnych dzieci, żony, przyjaciół i innych osób, co dawało podstawy do zastosowania wobec nich tej samej procedury. Sprawcy drobniejszych wykroczeń, jak również ci, którzy natychmiast przyznawali się do winy, otrzymywali lżejsze kary. Obarczeni cięższą winą heretycy, którzy wyrażali skruchę, byli skazywani na dożywotnie więzienie, a ich majątek podlegał konfiskacie. Innych skazywano na stos. Wydany w roku 1231 papieski dekret jednoznacznie zalecał spalenie na stosie jako karę podstawową. Same wyroki nie były jednak wykonywane przez osoby duchowne, lecz przez świeckich katów, co miało chronić dobre imię kościoła.
Część inkwizytorów wyróżniała się szczególnie zatrważającą skutecznością. Robert le Bourge wysłał na stos 183 osoby w ciągu jednego tygodnia. Bernard Gui uznał winę dziewięciuset trzydziestu podejrzanych, w każdym przypadku zarządził konfiskatę majątku skazańca, trzystu siedmiu spośród nich wysłał do więzienia, a czterdziestu dwóch na stos. Konrad z Marburga skazywał na śmierć na stosie każdego podejrzanego, który nie przyznawał się do winy. Konrada inkwizytora spotkał smutny koniec, gdy oskarżył pewnego księcia o to, że podczas obrzędu ku czci szatana urządzał sobie przejażdżki na ogromnym krabie, co zostało przyjęte z niedowierzaniem przez arcybiskupa, który uznał zarzuty za bezpodstawne. Wkrótce potem Konrad został zamordowany, prawdopodobnie przez ludzi księcia.
Historia inkwizycji dzieli się na trzy etapy: średniowieczną eksterminację heretyków, tzw. Inkwizycję Hiszpańską, która rozpoczęła działalność w XV wieku i właściwą Inkwizycję Rzymską, utworzoną w roku 1542 w celu powstrzymania postępów protestantyzmu.
W Hiszpanii tysiące Żydów nawróciło się na chrześcijaństwo, gdyż tylko w ten sposób mogli się uchronić przed śmiercią w jednej z wielu masakr. Podobnie czyniło wielu muzułmanów. Jednych i drugich, na ogół słusznie, podejrzewano, że ich przejście na nową wiarę było nieszczere i że w ukryciu nadal praktykowali swoją dawną religię.
W roku 1478 papież Sykstus IV upoważnił króla Ferdynanda II Katolickiego i jego żonę Izabelę do wznowienia działalności inkwizycji, która miała się zająć tropieniem „utajnionych Żydów" i ich muzułmańskich odpowiedników. Spowiednik królewskiej pary, dominikański zakonnik, Tomàs de Torquemada, który został najpierw zastępcą inkwizytora (1482), a potem Wielkim Inkwizytorem Kastylii i Aragonii (1483), po dziś dzień jest symbolem religijnych okrucieństw. Torturom poddano dziesiątki i setki tysięcy osób, a co najmniej 2 tysiące zostało spalonych na stosie.
Okres rzymski istnienia inkwizycji datuje się od roku 1542, gdy papież Paweł III postanowił ograniczyć wpływy protestanckie w Italii. W okresie pontyfikatu Pawła IV inkwizycja wprowadziła terror, masowo mordując heretyków na podstawie najbardziej nawet błahych zarzutów. Wśród ofiar znalazł się między innymi uczony i filozof Giordano Bruno za swoje poparcie dla teorii Mikołaja Kopernika. Bruno został spalony na stosie w Rzymie w roku 1600.
Inkwizycja prześladowała tysiące ludzi w wielu krajach przez setki lat. W Portugalii na przykład żywcem spalono 184 osoby, a w specjalnych procesjach z udziałem tych, którzy okazali skruchę, mogło uczestniczyć jednocześnie nawet tysiąc pięćset grzeszników. Hiszpanie wprowadzili inkwizycję do swych amerykańskich kolonii, gdzie prześladowano przede wszystkim Indian, którzy porzucali wiarę w Chrystusa i powracali do miejscowych wierzeń. W drugiej połowie XVI wieku w Meksyku odbyło się łącznie 879 spraw przeciwko heretykom.
Inkwizycja przetrwała aż do czasów współczesnych. W Hiszpanii została rozwiązana przez Józefa Bonapartego w roku 1808, przywrócona do życia przez Ferdynanda VII w roku 1814, znowu rozwiązana w 1820, przywrócona w 1823 i ostatecznie potępiona w roku 1834.
Lord John Acton, który sam był przedstawicielem liberalnego nurtu w katolicyzmie, napisał pod koniec XIX stulecia: „Zasady, jakimi kierowała się inkwizycja, były mordercze... Papieże byli nie tylko zbrodniarzami na wielką skalę, ale uczynili morderstwo podstawą prawną działania kościoła katolickiego i warunkiem zbawienia".
Czarna śmierć
Nienawiść religijna łatwo się zamienia w nienawiść etniczną. Antysemityzm, który powstał w wyniku zderzenia różnych religii, wkrótce zaczął żyć własnym życiem. Żydów najpierw uznano za pariasów religijnych, a potem obwiniano o różne problemy społeczności chrześcijańskiej, nawet jeśli nie miały one żadnego związku z religią.
Gdy w roku 1348 Europę nawiedziła epidemia dżumy, w wyniku której zmarła niemal połowa ludności tego kontynentu, chrześcijanie uznali, że zarazę spowodowali Żydzi zatruwający studnie. W trzystu miastach doszło do masakr ludności żydowskiej. Rozjuszona chrześcijańska tłuszcza wdzierała się do żydowskich dzielnic, w większości przypadków mordując wszystkich mieszkańców, z wyjątkiem garstki osób, którym pozwolono przeżyć pod warunkiem przyjęcia chrztu.
W mieście Spira w Niemczech ciała zamordowanych Żydów układano w olbrzymich beczkach po winie, które następnie wrzucano do Renu i pozwalano im swobodnie spływać z prądem rzeki. W Strasburgu grupa 2 tysięcy Żydów została zapędzona do szopy, którą następnie podpalono. 24 sierpnia 1349 roku, tylko w ciągu jednego dnia, grupa wzburzonych chrześcijan dokonała rzezi ok. 6 tysięcy Żydów w Moguncji, a w kilku dalszych miastach północnych Niemiec Żydzi byli zamurowywani w domach, gdzie umierali z głodu lub braku świeżego powietrza.
W Benfeld kilku Żydów spalono, a innych utopiono w bagnie. W Bawarii zbrojny w sierpy i widły tłum zaatakował osiemdziesiąt osiedli i dzielnic żydowskich, mordując około 10 tysięcy osób. W Bazylei, w Szwajcarii, starsi gminy chrześcijańskiej spalili na stosie sześciuset Żydów oskarżonych o zatruwanie wody w studni, a sto czterdzieści żydowskich dzieci odebrano rodzicom, przymusowo ochrzczono i oddano na wychowanie w rodzinach chrześcijańskich. W ten sposób społeczność żydowska w Bazylei przestała istnieć.
Biczownicy, zwani także flagellantami, stanowili wędrowną armię pokutników, którzy smagali się do krwi, by w ten sposób uzyskać
odpuszczenie grzechów i ubłagać Boga o zakończenie zarazy. W lipcu 1349 roku flagellanci weszli do Frankfurtu, gdzie dokonali masakry mieszkańców dzielnicy żydowskiej. W Brukseli same pogłoski o zbliżającej się armii biczowników wprowadziły miejscowych chrześcijan w stan religijnego amoku, w którym zamordowali sześciuset Żydów.
W niektórych miejscach sprawujący władzę książęta lub królowie próbowali bronić Żydów przed grupami fanatycznych zabójców, gdzie indziej jednak chętnie się do nich przyłączali. Na przykład książę Turyngii pysznił się tym, że spalił wszystkich swoich żydowskich poddanych dla boskiej chwały i wezwał innych władców do tego samego.
Historyk Philip Ziegler doliczył się trzystu pięćdziesięciu masakr Żydów w okresie trzech lat epidemii czarnej śmierci. Według tego autora „to co zrobili Europejczycy w reakcji na bodaj największą naturalną katastrofę, jaka wydarzyła się na ich kontynencie, próbując swoim okrucieństwem dorównać bezwzględności natury, ujawniło najciemniejszą stronę ludzkiej natury".
Polowania na czarownice
W XV wieku Święta Inkwizycja skupiła się na tępieniu czarów i czarownic. Przez następne trzy stulecia Europa była świadkiem obłąkańczej fali prześladowań kobiet i mężczyzn podejrzanych o konszachty z diabłem. Kościelni funkcjonariusze poddawali torturom niezliczone rzesze oskarżonych o czary, próbując wymusić na nich przyznanie się do latania na miotłach, współżycia seksualnego z szatanem, przyjmowania postaci takiego lub innego zwierzęcia, stawania się niewidzialnym i wielu innych grzesznych uczynków. Zdecydowana większość oskarżonych poniosła śmierć na stosie. Ich liczbę szacuje się różnie: od 100 tysięcy do 2 milionów.
Zabijanie czarownic po raz pierwszy zalecił w XIII wieku papież Grzegorz IX. Odtąd sporadycznie odbywały się sądy o czary, jednak dopiero w XV wieku prześladowania na tym tle przyjęły masowy charakter. W roku 1484 papież Innocenty VIII wydał bullę, w której potwierdził rzeczywiste istnienie czarownic. Odtąd wszelkie co do tego wątpliwości uznawano za herezję. Ruszyła fala procesów o czary. W ciągu roku od wydania bulli wyróżniający się gorliwością inkwizytor Cumanus skazał na stos czterdzieści jeden kobiet, a pewien jego kolega z włoskiego Piemontu zarządził egzekucję stu czarownic.
W rok później dwóch dominikańskich inkwizytorów, Jakub Sprenger i Heinrich Krämer (Henricus Institoris) ogłosiło drukiem swoje tyleż wielkiej, co wątpliwej sławy dzieło, Malleus Maleficarum, czyli Młot na czarownice, w którym zamieścili długą listę magicznych praktyk uprawianych przez czarownice i ich diabelskich kochanków, wszelkie zjawy, widma, demony, sukkuby i inkuby. Autorzy objaśnili także, w jaki sposób zaprzedane złu kobiety niszczyły zasiewy, pożerały dzieci, wywoływały choroby i rzucały uroki. Książka pełna jest opisów rozpasania seksualnego czarownic i przedstawia kobiety jako istoty zdradzieckie i godne najwyższej pogardy. „Wszelkie czary biorą się z żądzy cielesnej, której u kobiet nie można zaspokoić" -pisali bogobojni zakonnicy. Współczesna psychoanaliza rozpoznaje u obu duchownych czytelne symptomy nerwicy seksualnej, jednak przez setki lat ich wyrażająca w dużej mierze osobiste obsesje
książka była oficjalnie uznanym podręcznikiem, z którego korzystali inkwizytorzy, wysyłając kobiety na okrutną śmierć.
Polowania na czarownice prowadzone były w wielkiej skali we Francji, w Niemczech, na Węgrzech, w Hiszpanii, we Włoszech, Szwajcarii, Szwecji, Polsce i niemal we wszystkich innych zakątkach Europy. Fala prześladowań dotarła z czasem także do Anglii, Szkocji i na drugi brzeg oceanu, do kolonii nad Zatoką Massachusetts. Ofiarami były w większości stare kobiety, których dziwactwa budziły podejrzliwość sąsiadów. Dużą grupę stanowiły również kobiety młode i piękne. Za czary skazywano także mężczyzn. W wielu przypadkach były to po prostu osoby wskazane przez ofiary tortur, którym kazano wymienić znajome czarownice lub czarowników. Tortur nie stosowano w Anglii, dzięki czemu w tym kraju zginęło proporcjonalnie mniej osób oskarżonych o czary.
Podczas procesów stosowano rutynową procedurę pozbawiania wolności i wymuszania zeznań, wzbogaconą o jeden specyficzny element: ofiary byty rozbierane do naga, golone od stóp do głów i „nakłuwane". Autorzy Młota na czarownice pouczali bowiem, że każda czarownica nosi na ciele „diabelskie znamię" w formie stwardnienia na skórze, które można wykryć dźgając podejrzaną ostrym przedmiotem. Inkwizytorzy poszukiwali także tzw. „cycków czarownicy", nadliczbowych, ukrytych sutków, które mieli ssać ich szatańscy kochankowie.
Jeśli poszukiwanie znamion na ciele nie przyniosło spodziewanych skutków, zarządzano tortury. Ofiarom najpierw wyrywano paznokcie. Ich piersi były rozszarpywane rozżarzonymi do białości cęgami. Według wybitnej znawczyni historii inkwizycji, Nancy van Vuuren, stosujący tortury mężczyźni szczególnie wiele uwagi poświęcali narządom seksualnym kobiet. Ich ciała były rozciągane i łamane na kołach lub specjalnych wieszakach. Erica Jong napisała: „Gdy ramiona ofiar wyrywane były ze stawów, szatan uchodził przez usta nieszczęsnych, nawet gdy byli całkiem niewinni". W zasadzie wszyscy, których poddano mękom, przyznawali się do winy i trafiali na stos za odrażające czyny, jakie opisali w swych zeznaniach.
W północnej Hiszpanii, w kraju Basków, w kronikach kościelnych zanotowano, że niejaka Maria z Ituren pod wpływem tortur zeznała, iż ona sama i jej czarcie siostry zamieniły się w konie i galopowały po niebie. Tylko w jednym dystrykcie we Francji sześćset kobiet przyznało się do cielesnego obcowania z szatanem.
Całkowita liczba ofiar polowań na czarownice jest trudna do oszacowania. Nie wszystkie kroniki przetrwały do naszych czasów. Według różnych autorów ogółem 5 tysięcy osób spalono na stosach w Alzacji, dziewięćset w mieście Bamberg w Niemczech, około 2 tysięcy w Bawarii, 311 - we francuskim Vaud; 167 - w Grenoble; 157 -w Wurzburgu, w Niemczech, a 133 - tylko jednego dnia - w Saksonii. Były wsie, w których mordowano całą ludność.
Obsesja na tle czarów utrzymywała się do XVIII wieku. W roku 1722 w Szkocji spalono na stosie pewną staruszkę za to, że zamieniła swoją córkę w kucyka, dosiadła jej i pojechała wierzchem wprost na sabat. W roku 1749 w Wurzburgu na rynku miejskim spalono żywcem zakonnicę, gdy jej koleżanki zeznały, że pod postacią świni wspięła się na klasztorny mur. Ostatnia egzekucja za czary miała miejsce w Szwajcarii w roku 1782.
W okresie Oświecenia wielu uczonych i filozofów poddało w wątpliwość faktyczne istnienie czarownic, co w końcu doprowadziło do zakończenia prześladowań.
Szczególnie uderza w polowaniach na czarownice fakt, iż nie były one prowadzone przez przesądnych dzikusów, lecz wykształconych biskupów, sędziów, profesorów i innych członków elit ówczesnych społeczeństw. Trzy stulecia istnienia tego obłędu są kolejnym świadectwem groźnej potęgi wierzeń religijnych.
Reformacja
Rozpasana korupcja wśród katolickich hierarchów nie była dla nikogo tajemnicą już w okresie średniowiecza. Papież Jan XII nie krył się ze swoimi romansami, a majątkiem kościelnym dzielił się ze swoją kochanką. Kazał także wykastrować jednego ze swoich przeciwników i oślepić drugiego. Papież chętnie przywdziewał kolczugę, by osobiście, na polu walki, dowodzić wojskiem. Benedykt IX sprzedał stanowisko papieża swemu następcy za tysiąc pięćset funtów złota. Urban VI torturował i mordował swoich kardynałów. Innocenty VII natomiast chełpił się swoimi dziećmi i każde z nich uczynił majętnym człowiekiem, czerpiąc obficie z kościelnego skarbca.
W X wieku papież Bonifacy VII, którego imię usunięto z oficjalnej listy papieży kościoła katolickiego, zamordował dwóch swoich rywali do papieskiego stolca. W ten sam sposób wyeliminował swoich konkurentów papież Sergiusz III. Jego rządy zapoczątkowały okres tzw. pornokracji, czyli najgłębszego upadku moralnego papiestwa. Benedykt V uwiódł młodziutką dziewczynę i zbiegł z zagrabionym z watykańskiego skarbca majątkiem. Klemens V zabawiał się z kochanką w gronostajowej pościeli. Bonifacy VIII wysłał wojsko, które miało zabić wszystkich mieszkańców Palestriny i zrównać miasto z ziemią. Klemens VII, gdy był jeszcze legatem papieskim, także rozkazał wymordować wszystkich (włącznie z dziećmi) mieszkańców Ceseny - liczącego sobie osiem tysięcy mieszkańców miasta w północnych Włoszech. W roku 1415 na soborze w Konstancy zdetronizowano i postawiono przed sądem papieża Jana XXIII. Według Edwarda Gibbona, autora Zmierzchu cesarstwa rzymskiego: „Najpoważniejsze zarzuty wobec papieża zostały zatuszowane. Następcę Chrystusa oskarżono tylko o piractwo, morderstwa, zgwałcenia, sodomię i kazirodztwo". Aleksander VI przekupił kardynałów, żeby na niego głosowali. Później organizował orgie seksualne z udziałem swoich dzieci, Cezara i Lukrecji Borgiów.
Na temat Aleksandra znana badaczka papieskich dziejów, Barbara Tuchman, napisała: Pewnego razu Aleksander przewodniczył bankietowi wydanemu przez jego syna w Watykanie. Wydarzenie to przeszło do historii pornografii jako „balet kasztanów". Uczestniczyło w nim pięćdziesiąt kurtyzan, które tańczyły z gośćmi, najpierw w odzieniu, a potem nago. W sali balowej, wśród stojących na posadzce ozdobnych świeczników, rozsypano kasztany, a kurtyzany, pełzając na rękach i na kolanach, podnosiły je z podłogi. Papież, jego syn Cezar i córka, Lukrecja, przypatrywali się zabawie. Następnie goście połączyli się w pary z kurtyzanami, a ci z nich, którzy okazali się szczególnie wytrwali w miłosnych zmaganiach, otrzymali w nagrodę tuniki ze świetnego jedwabiu i płaszcze.
Kardynałowie, arcybiskupi, opaci, biskupi, zwykli księża i zakonnicy mieli konkubiny, defraudowali majątek kościoła, podejmowali zbrojne wyprawy i bogacili się w drodze tzw. świętokupstwa, handlując beneficjami i godnościami kościelnymi (tytułami, stanowiskami, urzędami) i związaną z nimi władzą sprawowania sakramentów. Papież Innocenty III potępił stan duchowny tymi słowy: „Wszyscy oni, od najwyższego do najniższego szczebla, czynią wszystko, przed czym przestrzegali prorocy: są skąpi oraz łasi na prezenty i nagrody. Za niewielką łapówkę gotowi są nazwać bezbożnika człowiekiem szlachetnym".
Niepowstrzymana chciwość duchownych wywoływała coraz więcej protestów. Już w XII wieku ksiądz Arnold z Brescii w północnych Włoszech wezwał do przeprowadzenia reform. Został za to usunięty ze stanu kapłańskiego, skazany na zesłanie i ekskomunikowany, jednak nie poddał się, podburzając mieszkańców Rzymu. Ostatecznie, w roku 1155 schwytano go i powieszono, a jego ciało spalono na stosie.
W czternastowiecznej Anglii ksiądz-profesor John Wiklef potępił korupcję w kościele, odrzucił doktrynę transsubstancjacji i naruszył prawo kościelne, dokonując przekładu Biblii na język angielski, gdyż chciał, żeby Pismo Święte było czytane przez zwykłych ludzi. Po śmierci Wiklefa, jego zwolenników, zwanych lollardami, uznano za heretyków. Wielu schwytano, uwięziono i zmuszono do wyrzeczenia się wiary. Część spalono na stosie.
W czeskiej Pradze teolog i kaznodzieja Jan Hus, działając pod wpływem pism Wiklefa, również potępił niemoralność wśród duchownych. Wkrótce pozyskał wielu oddanych zwolenników. W roku 1412 trzech spośród nich stracono za krytykę handlu odpustami. Husa także ekskomunikowano i skazano na zesłanie, on jednak nie poddał się. W roku 1415 udał się na obrady soboru w Konstancji, zwołanego w celu położenia kresu masowej korupcji wśród księży. Jednak sobór potępił poglądy Husa i przekazał go władzy świeckiej, która uwięziła go, osądziła i skazała na spalenie na stosie w Konstancji, ignorując gwarancje bezpieczeństwa udzielone mu przez króla czeskiego Wacława IV.
Śmierć Husa wywołała gniew jego czeskich zwolenników, którzy utworzyli przymierze na rzecz niezależności religijnej. Papież Marcin V wystał przeciw nim wojska, które kilkakrotnie zostały pobite przez husytów. Ostatecznie kościół zaproponował kompromis w kwestii pewnego sporu teologicznego, który dzielił husytów na dwa obozy, pozyskując dla siebie jedną z frakcji, która przyłączyła się do katolickiego wojska i wspólnie z nim pokonała swoich niedawnych współwyznawców.
We Florencji dominikanin Girolamo Savonarola podjął wezwanie do przemian w kościele. Jego gwałtowne ataki na panujące w tej instytucji obyczaje skłoniły przeciwników reformatora do wysunięcia żądania, by teologa ekskomunikowano. On jednak kontynuował nauczanie. Wreszcie, w roku 1498, został uwięziony, potępiony przez papieską komisję, powieszony i spalony na stosie wraz z dwoma zwolennikami.
Po tych sporadycznych wybuchach sprzeciwu wobec nadużyć wśród duchowieństwa, prawdziwy ruch protestu narodził się w roku 1517, gdy Marcin Luter przybił na drzwiach kościoła w Wittenberdze słynne 95 tez, dając w ten sposób początek reformacji, w wyniku której świat chrześcijański pogrążył się w trwającym około stu lat krwawym konflikcie pomiędzy katolikami I protestantami.
Kilka lat po słynnym wystąpieniu Lutra jeden z jego najwierniejszych niemieckich uczniów, Thomas Munzer, wezwał do orężnej walki o realizację „królestwa Bożego" na ziemi, do czego chciał doprowadzić m.in. mordując wszystkich bezbożników. W roku 1525 stanął na czele 8 tysięcy chłopów i mieszczan, którzy wystąpili zbrojnie z postulatami zniesienia wyzysku feudalnego i radykalnej 68 reformy religijnej. Jego żołnierze ruszali do boju, intonując święte hymny, co jednak nie pomogło im w walce z dobrze wyszkoloną regularną armią feudalnych władców. Samego Münzera pojmano po bitwie pod Frankenhausen, poddano rutynowym torturom i ścięto.
W Szwajcarii wybuchła jeszcze jedna rebelia pod wodzą Ulricha Zwingliego. Miasta tego kraju przyjęły jego zmodyfikowaną wersję chrześcijaństwa, podczas gdy kantony wiejskie pozostały katolickie, co doprowadziło do wybuchu wojen domowych. W drugiej z nich Zwingli poniósł śmierć.
W Niemczech, luterańscy książęta i przedstawiciele protestanckich miast spotkali się w saksońskim miasteczku Schmalkalden, gdzie w 1531 roku zawarli związek obronny (tzw. Związek Szmal-kaldzki) przeciwko kościołowi katolickiemu. Cesarz Karol V wysłał przeciw protestantom wojska, którym rozkazano zetrzeć ich z powierzchni ziemi. Cesarska armia odniosła kilka zwycięstw, ostatecznie jednak, w 1555 roku, zmuszona została do zawarcia pokoju w Augsburgu. Na jego mocy około trzystu lokalnych władców otrzymało prawo do decyzji, jakie wyznanie będzie obowiązywać na obszarze ich panowania.
Pokój augsburgski zagwarantował protestantom prawo do życia w Rzeszy, inne kraje katolickie nie były jednak tak tolerancyjne. W Hiszpanii inkwizycja przystąpiła do eksterminacji wszystkich podejrzanych o sympatię dla protestanckiej herezji. W roku 1559, podczas wielkiej uroczystości na cześć króla Filipa II, syna Karola V, wielu z nich uduszono i spalono. Arcybiskup Bartolome de Carranza z Toledo został skazany na siedemnaście lat więzienia tylko dlatego, że wyraził poparcie dla tolerancyjnych poglądów holenderskiego myśliciela, Erazma z Rotterdamu. W roku 1542 we Włoszech przywrócono do życia inkwizycję, żeby skutecznie ścigać wyznawców I sympatyków protestanckiej herezji.
Po śmierci Zwingliego przywódcą protestantyzmu szwajcarskiego został Jan Kalwin, który utworzył w Genewie surowy system władzy religijnej. Policja obyczajowa kontrolowała najdrobniejsze szczegóły postępowania mieszkańców, również wtedy, gdy przebywali w czterech ścianach własnych domów. Surowe represje, do kary śmierci włącznie, groziły za wulgarne wypowiedzi, taniec, grę w karty, picie napojów alkoholowych i wszelkie inne rozrywki. Religijnych nonkonformistów wysyłano na stos. Taki los spotkał między innymi Michała Serveta, jednego z twórców antytrynitaryzmu. Za otwartą krytykę sprawującego władzę w mieście duchowieństwa stracono także Jacquesa Grueta, wybitnego i szanowanego mieszkańca Genewy, którego oskarżono o ateizm i bluźnierstwo. Kalwin był także gorącym zwolennikiem palenia czarownic.
W Europie okresu Reformacji toczono niezliczone wojny religijne, popełniano rzezie i tysiące ludzi palono na stosach. Poniżej przedstawiamy garść przykładów najbardziej krwawych konfliktów między przedstawicielami różnych odłamów chrześcijaństwa.
Francja
Gdy protestantyzm pojawił się we Francji, król Henryk II poprzysiągł jego zniszczenie. Król ten utworzył specjalny sąd dla heretyków, który przeszedł do historii jako „płonąca komnata", gdyż niemal bez wyjątku wysyłał na stos oskarżonych hugenotów, czyli francuskich kalwinistów. W roku 1559 Francja i Hiszpania podpisały traktat, na mocy którego oba kraje zobowiązały się całkowicie wyplenić protestantyzm na swoich terytoriach.
W pierwszym okresie królowa matka, Katarzyna Medycejska, pozwalała hugenotom praktykować swoje wyznanie w niektórych okolicach. Jednak katoliccy książęta wysyłali przeciwko nim zbrojne oddziały, które dokonywały rzezi uczestników nabożeństw, wywołując kolejne wojny religijne. Ogółem, w latach 1562-1589 we Francji doszło do ośmiu wojen między katolikami i hugenotami. Obie strony byty wobec siebie równie brutalne. Żołnierze hugenoccy rozbijali ornamenty kościelne i ścigali katolickich duchownych jak zwierzęta. Pewien kapitan protestancki nosił naszyjnik z uszu zamordowanych księży. Francuski kronikarz zanotował: „Żadne pióro nie opisze okrucieństw, jakich dopuszczają się obie strony konfliktu. Hugenoci niszczą święte obrazy i grobowce. Katolicy zaś palą lub topią każdego podejrzanego o herezję, aż wypełnione ciałami zamordowanych rzeki występują z brzegów".
Papież Pius V wysłał do Francji wojsko, które miało pomóc miejscowym katolikom w walce z hugenotami, a jego dowódcy nakazał zabijanie wszystkich jeńców bez wyjątku. W roku 1712 ten pobożny mąż został zaliczony w poczet świętych kościoła katolickiego.
Po trzeciej wojnie domowej Katarzyna Medycejska zadeklarowała chęć przerwania łańcucha wzajemnych okrucieństw, aranżując małżeństwo swojej córki, Małgorzaty de Valois, z hugenockim przywódcą, Henrykiem III, królem Navarry. Jednak gdy hugenoci, którym zagwarantowano osobiste bezpieczeństwo, przybyli do Paryża na uroczystości weselne, katoliccy książęta, działając w porozumieniu z królową, dokonali próby zamachu na dowódcę hugenockich wojsk, admirała Gasparda de Coligny. Zamachowiec chybił, zaledwie raniąc admirała. Wtedy Katarzyna i książęta zdecydowali się wymordować wszystkich hugenotów, zanim zdołają oni zorganizować kontruderzenie. Nocą z 23 na 24 sierpnia 1572 roku katolicy dokonali mordu około 3 tysięcy hugenotów. Zginął również admirał Coligny. Na wieść o paryskiej masakrze doszło do pogromów w wielu innych miastach Francji.
Głowę dowódcy admirała Coligny wysłano do Rzymu, gdzie następca Piusa V, papież Grzegorz XIII przyjął prezent z radością. Jego świątobliwość i wszyscy członkowie kolegium kardynalskiego odprawili mszę dziękczynną. Papież kazał wybić medal upamiętniający zwycięstwo katolików i zamówił fresk, który miał przedstawiać ich triumf nad hugenotami.
Wydarzenia nocy św. Bartłomieja doprowadziły do wybuchu czwartej wojny hugenockiej. W następnych dekadach, aż do roku 1598, doszło do czterech kolejnych wojen między francuskimi katolikami i protestantami. Ostatecznie Henrykowi, królowi Navarry, obiecano koronę Francji, jeśli nawróci się na katolicyzm. Oferta została przyjęta. Henryk wydał wówczas edykt nantejski, w którym protestanci otrzymali gwarancje wolności wyznania. Po jego śmierci hugenotom odebrano jednak niemal wszystkie swobody obywatelskie i poddano ich bezwzględnym prześladowaniom, w wyniku czego w trzeciej dekadzie XVII wieku doszło do wybuchu kolejnych wojen domowych. W roku 1715 król Ludwik XIV z dumą ogłosił światu, że protestantyzm we Francji przestał istnieć.
W okresie prześladowań setki tysięcy hugenotów musiało opuścić rodzinny kraj. Jedna z pierwszych protestanckich kolonii w USA powstała na Florydzie. W roku 1565 hiszpańska ekspedycja wojskowa wymordowała wszystkich jej mieszkańców. Dowódca hiszpańskiego wojska pozostawił w miejscu masakry tablicę pamiątkową, na której wyryto napis głoszący, iż osadnicy zostali straceni „nie jako Francuzi, lecz jako protestanci".
Niderlandy
Gdy protestantyzm na dobre zapuścił korzenie w Niderlandach, katoliccy władcy tego kraju uroczyście ślubowali, że zrobią wszystko, co możliwe, żeby tę herezję zetrzeć z powierzchni ziemi. Maria, regentka Flandrii, nakazała stracenie wszystkich heretyków. „Trzeba mieć tylko baczenie, by nie doprowadzić do wyludnienia całych prowincji". Maria zarządziła także, że protestanci, którzy ukorzą się i wyrzekną herezji, nie zostaną spaleni na stosie: mężczyźni będą zabici mieczem, a kobiety zostaną pogrzebane żywcem.
W roku 1544, wielkiego flamandzkiego kartografa Gerarda Merkatora aresztowano wraz z grupą ludzi podejrzanych o wyznawanie herezji luterańskiej. Spośród tych, których uwięziono wraz z nim, dwie osoby zostały spalone, dwie inne spalono żywcem, a jedną ścięto. Samego Merkatora ostatecznie zwolniono dzięki wstawiennictwu księdza z miejscowej parafii.
Król Hiszpanii, Filip II, władca Niderlandów, żywił prawdziwą obsesję na punkcie zdławienia ruchu protestanckiego w podległych sobie krajach. Filip przywrócił do życia inkwizycję i wydał polecenie, by „wszystkich więźniów skazywać na śmierć i nie pozwolić, aby przez brak należytej staranności, słabość lub brak wiary u sędziów, mogli oni uniknąć śmierci". W odpowiedzi doszło do protestanckiej rebelii, podczas której m.in. spalono czterysta kościołów katolickich. Zadanie wymazania z powierzchni ziemi protestanckich miast powierzono księciu Albie. Prowadzona przez niego ekspedycja karna przeszła do historii pod mianem „hiszpańskiej furii". Alba ponosi odpowiedzialność za śmierć tysięcy mieszkańców Antwerpii i masakrę protestantów w mieście Haarlem w 1573 roku. Książę utworzył także sąd specjalny dla heretyków, popularnie określany jako „krwawy trybunał". Holenderski kronikarz zanotował: „Na szubienicach, słupach przy stosach całopalnych i drzewach wzdłuż dróg wisiały ciała lub kończyny tysięcy powieszonych, ściętych lub spalonych".
Wśród ofiar znalazł się między innymi książę Egmont, którego męczeństwo upamiętnił Ludwig van Beethoven w tzw. uwerturze programowej Egmont z 1810 roku.
W północnych prowincjach Niderlandów protestanci pod wodzą Wilhelma I Orańskiego ogłosili niezależność od katolickiej Hiszpanii. Filip zaproponował 25 tysięcy koron w złocie temu, kto zamorduje księcia zwanego Milczącym. W roku 1584 zginął on z rąk katolickiego fanatyka. Jego śmierć nie zabiła jednak ducha walki u jego kalwińskich towarzyszy. Kontynuowali oni walkę tak długo, aż wywalczyli niepodległość dla północnych prowincji.
Anglia
Kościół katolicki zakazał drukowania Biblii w językach innych niż łaciński, rezerwując dostęp do Pisma Świętego dla uczonych i duchownych. Wydanie Biblii w języku narodowym z myślą o zwykłych czytelnikach było zabronione pod groźbą kary śmierci. W latach trzydziestych XVI wieku William Tyndale zabiegał o pozwolenie na przekład Nowego Testamentu na język angielski, aby mógł się z nim zapoznać „każdy chłopak od pługa". Starania te spowodowały, że jego życie znalazło się w niebezpieczeństwie. Tyndale zmuszony był opuścić kraj. Udał się do protestanckiej części Niemiec, gdzie ukończył tłumaczenie. Następnie przeszmuglował kopie do Anglii, gdzie wpadły one w ręce katolickich biskupów, którzy nakazali ich natychmiastowe spalenie. Ostatecznie Tyndale stanął przed sądem, który skazał go na uduszenie i spalenie na stosie. W późniejszych latach obszerne fragmenty wspaniałego przekładu Tyndala zostały włączone do Biblii Króla Jakuba.
Angielski król Henryk VIII, który cynicznie wykorzystywał religię do walki o władzę, także próbował schwytać i osądzić Tyndala. Potępił także Marcina Lutra i cały protestantyzm, za co papież okazał mu wdzięczność, nazywając go „obrońcą wiary".
Jednak gdy angielski król chciał się rozwieść z Katarzyną Aragońską, a papież odmówił mu swojego pozwolenia, niepokorny monarcha przeprowadził rozwód Anglii z katolicyzmem. Parlament ogłosił, że odtąd to król, a nie papież, będzie głową kościoła w tym kraju. Henryk dobrał sobie posłusznego arcybiskupa, Tomasza Cranmera, który udzielił mu rozwodu. Henryk zlikwidował także klasztory katolickie w Anglii i przejął należące do nich dobra. Został za to ekskomunikowany przez papieża, który próbował zorganizować krucjatę przeciwko Anglii. Europejscy władcy katoliccy odmówili jednak udziału w tej religijnej wojnie. Henryk VIII ustanowił formalnie kościół anglikański, zachowując większość katolickich dogmatów. Jakiekolwiek wątpliwości co do ich słuszności miały być karane śmiercią. Uznania króla za głowę kościoła w Anglii odmówił między innymi kanclerz i słynny pisarz polityczny Thomas Morus, co spowodowało oskarżenie go o zdradę stanu, osadzenie w więzieniu i stracenie. Henryk posłał także na stos wielu luteranów, którzy odmawiali przyjęcia doktryny transsubstancjacji. Po śmierci króla i wstąpieniu na tron jego dziesięcioletniego syna, Edwarda VI, arcybiskup Cranmer sprawił, że rozziew między kościołem katolickim i anglikańskim stał się jeszcze głębszy.
Następcą Edwarda na tronie Anglii była Maria I Tudor, córka Henryka VIII i Katarzyny Aragońskiej. Monarchini ta przeszła do historii pod wiele mówiącym przydomkiem „krwawej Mary". Maria - gorliwa papistka - usiłowała terrorem przywrócić Anglię na łono kościoła rzymskiego. W ciągu zaledwie trzech lat spaliła żywcem trzystu protestantów. Arcybiskup Cranmer przeżywał rozterki, w wyniku których najpierw przyjął katolicyzm, a potem go odrzucił. W końcu, jak wielu przed nim i po nim, trafił na stos, jednak tuż przed śmiercią zaimponował tłumowi, deklarując, iż wstydzi się tego, że zaparł się wiary i wkładając w płomienie rękę, która go zdradziła, podpisując przysięgę wierności papieżowi.
Gdy na stos szli kolejni biskupi, Nicholas Ridley i Hugh Latimer, drugi z nich zwrócił się do pierwszego tymi słowy: „Niech cię nie opuszcza pogoda ducha Mistrzu Ridley. Zachowaj się, jak przystało na prawdziwego mężczyznę. Wierzę z całego serca, że płomień, jaki dzisiaj z bożej łaski rozpalimy w Anglii, już nigdy nie zagaśnie". Biskup miał słuszność. Anglicy, oburzeni masowymi egzekucjami i pod wrażeniem odwagi męczenników, umocnili swoje przywiązanie do protestantyzmu.
Po krwawej Mary na tronie Anglii zasiadła Elżbieta I, która chciała położyć kres religijnym mordom. Naraziło ją to na ataki obu stron konfliktu. Katolicy zawiązali spisek przeciw jej życiu i wzniecili powstanie na północy kraju, a ekstremiści w obozie protestanckim, purytanie i separatyści, wystąpili przeciwko papieżowi i jego poplecznikom w kościele Anglii. W odpowiedzi parlament przyjął surowe prawa, uznające udział we mszy katolickiej za zdradę stanu. Deputowani zakazali także odbywania nabożeństw w rycie purytańskim. Jednocześnie nałożono na wszystkich obowiązek uczestnictwa w nabożeństwach anglikańskich, a uchylający się mieli płacić grzywnę w wysokości dwudziestu funtów miesięcznie.
W okresie panowania Elżbiety stracono około dwustu katolików. Na ścięcie skazano także Marię, królową Szkocji, rzekomo za to, że zamieszana była w spisek zmierzający do obalenia Elżbiety i przejęcia władzy w swoje ręce. Wyroki śmierci wydawano także na sfanatyzowanych członków sekty purytanów. W tym samym czasie król hiszpański Filip II wysłał swoją armadę ze świętą misją przywrócenia zbłąkanej Anglii na łono katolicyzmu. Wyprawa zakończyła się niepowodzeniem, a Anglia już na dobre pozostała w świecie protestanckim.
Szkocja
Zanim Maria, królowa Szkotów, trafiła pod topór angielskiego kata, sama czynnie uczestniczyła w bratobójczych walkach pomiędzy katolikami i protestantami w Szkocji.
Reformacja w tym kraju przebiegała równie dramatycznie, jak gdzie indziej. Katolicki parlament zakazał wydawania i czytania luterańskich książek oraz nauczania tej religii. Kardynał Dawid Beatón posłał na stos protestanckich przywódców Patricka Hamiltona i Goeorga Wisharta. W odpowiedzi ich zwolennicy zamordowali Beatona, wywiesili jego ciało na murach obronnych zamku św. Andrzeja, a sami zabarykadowali się wewnątrz.
Przywódcą obleganych w zamku protestantów byt John Knox. Gdy szkoccy katolicy przy wsparciu wojsk francuskich zdobyli w końcu zamek, Knoxa i jego towarzyszy sprzedano w niewolę. Dziewiętnaście miesięcy później uwolniły ich wojska angielskie, z którymi Knox powrócił do Anglii. W następnych latach był wędrownym kaznodzieją.
Regentka Szkocji Maria księżna de Guise, z lotaryńskiego rodu Gwizjuszów, uznała szkockich protestantów za heretyków. Protestanccy właściciele ziemscy zbuntowali się, wezwali Knoxa, by przybył z Genewy i był ich rzecznikiem, a następnie wyruszyli na wojnę z katolikami. Zajęli Edynburg i wkrótce potem, z angielską pomocą, przejęli kontrolę nad całą Szkocją. Protestancki parlament odrzucił autorytet papieża i wprowadził karę śmierci dla każdego, kto co najmniej dwukrotnie uczestniczył w katolickiej mszy.
Gdy Maria de Guise zmarła, tron Szkocji objęła jej osiemnastoletnia córka, również Maria, która przybyła w tym celu z Francji. Nowa królowa, która panowała jako Maria Stuart, znalazła się w trudnej sytuacji. Była gorliwą katoliczką, a przyszło jej sprawować rządy w kraju na wskroś protestanckim. Swoim postępowaniem nie ułatwiała sobie życia. Najpierw wyszła za mąż za katolika, następnie zawiązała spisek na jego życie, a w końcu wyszła za mąż za jednego z zabójców pierwszego męża. Protestanccy lordowie wzniecili kolejną rebelię, pokonali katolickie wojska w bitwie pod Carberry Hill w pobliżu Edynburga i uwięzili królową w zamkowej wieży. W roku 1568 Maria zdołała zbiec z niewoli i sformowała nową armię, która jednak - po raz kolejny - została rozbita przez siły protestanckie. Królowa uciekła do Anglii, gdzie na rozkaz Elżbiety uwięziono ją, a po 19 latach - oskarżoną o udział w spiskach przeciw Elżbiecie - ścięto.
Wojna trzydziestoletnia
Ostatni wielki zryw ruchu Reformacji przyniósł więcej krwi i cierpień niż wcześniejsze wojny i prześladowania. Wojna trzydziestoletnia, która trwała od roku 1618 do 1648, doprowadziła do śmierci milionów ludzi w Europie i do całkowitej ruiny gospodarczej Niemiec.
Wojna wybuchła, gdy władcy Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego z dynastii Habsburgów próbowali zdławić umacniający się kalwinizm w regionach, w których już tliły się konflikty między katolikami i protestantami. Protestanccy książęta sformowali przymierze obronne - Unię Protestancką. Ich przeciwnicy natomiast utworzyli Ligę Katolicką. Stosunki między nimi byty coraz bardziej napięte, aż wreszcie doszło do wybuchu z powodu pewnej drobnostki: protestanccy wielmoże wkroczyli do pałacu cesarskiego w czeskiej Pradze i wyrzucili przez okno, wprost na kupę gnoju, dwóch katolickich duchownych. Incydent ten okazał się iskrą, która rozpaliła płomień wieloletniej wojny.
Najpierw wojska katolickie wycięły w pień zastępy protestantów. Być może oznaczałoby to koniec wojny, gdyby katolicki cesarz Ferdynand II nie postanowił do reszty wytępić znienawidzonych luteranów. Ich wyznanie zostało wyjęte spod prawa, po czym nastąpiły okrutne prześladowania.
Protestanci poprosili o pomoc swoich zagranicznych współwyznawców. Pierwszy odpowiedział król Chrystian IV, który wysłał im wojsko na ratunek. Na pomoc pospieszyli także luterańscy i kalwińscy książęta niemieccy. Jednak wojska katolickie po raz kolejny pokonały protestantów. Ferdynand II ponownie wszczął represje, a prześladowani protestanci po raz kolejny zwrócili się o pomoc.
Tym razem udzielił jej król szwedzki Gustaw Adolf, którego armia przybyła do Niemiec, aby ratować swoich luterańskich współwyznawców. Jego wojsko ruszało do boju z luterańskim hymnem EinTeste Burg na ustach. Doszło do krwawej rzezi. Katolicka armia zajęła Magdeburg i dokonała masakry protestanckich mieszkańców miasta. Król Gustaw poniósł w bitwie śmierć, a jego żołnierze zemścili się na katolickich chłopach.
Z upływem lat wojna nabierała coraz bardziej politycznego charakteru. Katolicka Francja stanęła po stronie protestantów, chcąc osłabić wpływy Habsburgów. Koszmar trwał dziesiątki lat, aż obie wyczerpane walką strony straciły zdolność do jej kontynuowania.
Wojna trzydziestoletnia była jedną z największych tragedii w dziejach ludzkości. W jej wyniku zaludnienie Niemiec zmniejszyło się o ok. 20 proc. (od ok. 20 do ok. 16 milionów). Po wojnie, na zdziesiątkowaną ludność spadła klęska głodu. Brakowało ludzi, żeby obsiać pola, odbudować miasta, kształcić dzieci i prowadzić handel.
Wojna trzydziestoletnia doprowadziła do rozluźnienia związków między chrześcijaństwem i polityką. Podpisany w roku 1648 pokój westfalski położył między innymi kres zwierzchnictwu papieży nad rządami cywilnymi w Europie.
Anabaptyści
Choć katolicy i protestanci byli śmiertelnymi wrogami przez niemal cały okres reformacji, oba wyznania zjednoczyły się, by wspólnie mordować anabaptystów, członków chrześcijańskiego ruchu religijnego, którzy dopuszczali się odrażającego przestępstwa podwójnego chrztu.
Brytyjski historyk, Bamber Gascoigne, zauważył, że wśród anabaptystów więcej było ofiar męczeńskiej śmierci niż w jakimkolwiek innym odłamie chrześcijaństwa, nawet jeśli uwzględnimy pierwszych chrześcijan, których anabaptyści chcieli naśladować.
Anabaptyści odrzucili tradycyjny chrzest niemowląt. Według ich nauk, chrzest powinien być udzielany ludziom dorosłym, zdolnym do samodzielnego myślenia, tak więc ponownie chrzcili wszystkich, którzy przystępowali do ich ruchu. W roku 1525, w Szwajcarii, po pierwszych ceremoniach według nowego rytu przywódcy protestanckiej gminy w Zurychu skazali ich na śmierć, opierając wyrok na przepisach Kodeksu Justyniana, który przewidywał karę śmierci za podwójny chrzest. Szwajcarskich anabaptystów utopiono. Tę formę egzekucji uznano bowiem za najwłaściwszą dla tych, którzy tak bardzo domagali się ponownego zanurzenia.
Pomimo prześladowań ruch anabaptystów w szybkim tempie rozprzestrzeniał się w Niemczech i w Niderlandach. W roku 1529, na sejmie w Spirze, katolicy i luteranie uzgodnili, że wymordują wszystkich anabaptystów. W roku 1531, w jednym ze swoich publicznych wystąpień, wyrok na nich poparł Marcin Luter. W całej Europie anabaptystów topiono, palono na stosach i ścinano.
W okresie prześladowań grupa anabaptystów przejęła kontrolę nad niemieckim miastem Munster, gdzie skazano na banicję wszystkich katolików i protestantów, którzy odmówili nawrócenia na nową wiarę. Wkrótce jednak katolicki biskup Munster zdołał zgromadzić wojsko i rozpoczął oblężenie miasta. Wewnątrz murów obronnych przywódca anabaptystów, Jan z Lejden, ogłosił się królem Nowego Syjonu, zawarł małżeństwo z kilkoma kobietami i wprowadził karę śmierci za najdrobniejsze wykroczenia. Według Hendricka van Loona życie w mieście zamieniło się w koszmar:
Głodujący i ciężko chorzy dorośli i dzieci popadali w obłęd; nastał okres zbiorowych halucynacji. Tysiące mężczyzn i kobiet zgromadziło się na miejskim rynku, oczekując pojawienia się Archanioła Gabriela z nieodłączną trąbką. Potem nadszedł okres trwogi, gdy prorok podtrzymywał morale swej trzódki, organizując krwawą orgię, podczas której podciął gardło jednej ze swoich królowych.
Nie minęło wiele czasu, gdy biskupie wojsko wdarło się do miasta i odwiecznym zwyczajem zdobywców przystąpiło do masakrowania jego obrońców. Przywódców anabaptystów torturowano rozgrzanymi do białości cęgami, a ich ciała umieszczono w żelaznych klatkach, które zawieszono na kościelnej wieży. Pozostały tam przez długie lata.
Ci, którym udało się ujść z rzezi w Munster, byli ścigani jak króliki i zabijani wszędzie, gdzie ich schwytano - opowiada van Loon.
Ocaleni z pogromu anabaptyści utworzyli z czasem nowe ruchy religijne mennonitów, amiszy i hutterianów.
Purytanie
W historii Anglii miały miejsce dwa rozłamy religijne. Pierwszy z nich, w wyniku którego powstał niezależny od Rzymu kościół anglikański, zakończył się serią egzekucji. Jeszcze bardziej tragiczne żniwo zebrał rozłam drugi, w którym purytanie oddzielili się od państwowego kościoła Anglii.
Choć ruch purytański oficjalnie zdelegalizowano za panowania królowej Elżbiety I, sekta ta szybko się rozwijała, jednocześnie umacniając swe rygorystyczne podejście do spraw religii i moralności. Ich głównym celem było oczyszczenie kościoła anglikańskiego z wszelkich pozostałości katolicyzmu. Historyk, J.R. Green, opowiada o nich w następujący sposób:
Dążenie purytanów do pełnej zgodności z „wolą Wszechmogącego" stawało się coraz bardziej rygorystyczne i z czasem doprowadziło do całkowitej utraty poczucia miary w drobnych sprawach życia codziennego. W ogniu ich żarliwej religijności nawet najdrobniejsze sprawy urastały do rangi tragedii. Pobożni ludzie np. unikali katolickich potraw i księży w dniu Bożego Narodzenia z równym zapałem, jak grzechu kłamstwa lub nieczystych myśli. Codzienne życie przebiegało w klimacie bezwzględnego moralizmu, stało się sztywne, bezbarwne i przepojone surową powagą.
Purytanie potępiali wszelką zabawę i przyjemności. Lord Macaulay zauważył, że ich ataki na popularne wówczas walki psów z niedźwiedziami nie brały się z chęci ulżenia cierpieniu tych zwierząt, lecz z dążenia do wyeliminowania radości, jaką z widowiska czerpała zgromadzona na widowni gawiedź".
Gdy purytanie wezwali króla Jakuba I, by przeprowadził reformę kościoła anglikańskiego, monarcha stanowczo nakazał im podporządkowanie się legalnemu kościołowi państwowemu. „Albo się z tym pogodzą, albo ich wypędzę z kraju lub powywieszam"- powiedział. Królewskie represje skłoniły wielu purytanów do wyjazdu, najpierw do Holandii, a później do Nowej Anglii w Ameryce.
Po Jakubie na tron wstąpił jego syn, Karol I. Działając z inspiracji i wspólnie z arcybiskupem Canterbury, Williamem Laudem, rozpoczął on zakrojone na szeroką skalę prześladowania purytanów. Biskup organizował sądy nad purytanami w tzw. Sądzie Gwiaździstym , który - zgodnie z wolą biskupa i króla - skazywał ich na chłostę, publiczne pohańbienie przy pręgierzu lub uwięzienie. W niektórych przypadkach skazańcom obcinano uszy, wypalano piętno na czole lub rozłupywano nosy.
Biskup Laud chciał narzucić szkockim kongregacjom obowiązek korzystania z angielskiego modlitewnika, co spotkało się w roku 1639 z ich ostrym sprzeciwem, w wyniku którego wybuchła tzw. wojna biskupia. Król zwołał wówczas parlament, żeby zebrać fundusze na wysłanie wojska do Szkocji. Jednak ten tzw. „Krótki Parlament" nie mógł się zdecydować, czy spełnić żądanie króla, który, zniecierpliwiony, podjął decyzję o jego rozwiązaniu. Wkrótce - jak się potem okazało na swoją zgubę - król zwołał nowy, tzw. Długi Parlament, w którym przewagę miała opozycja purytańska. Deputowani podjęli działania osłabiające rząd, biskup Laud został uwięziony, a w roku 1645, na mocy uchwały parlamentu, skazany na śmierć i ścięty. Rozwiązano Sąd Gwiaździsty. Parlament przyjął także uchwałę podporządkowującą mu kościół anglikański. Karol podjął nieudaną próbę aresztowania purytańskich przywódców, co zmobilizowało ich do utworzenia opozycyjnego rządu i powołania własnego wojska. Król zbiegł z Londynu i wezwał wierne mu regimenty do wojny. Tak rozpoczęła się słynna rewolucja angielska.
Na czele purytańskiej armii (w skład której weszli również prezbiterianie i członkowie innych dysydenckich kościołów) stanął jeden z deputowanych, Oliver Cromwell. Ten wybitny strateg dobrze rozumiał, że zapał religijny może umocnić morale wojska w stopniu zapewniającym mu zwycięstwo. Jego żołnierze, tzw. żelaznobocy, wyruszali do boju z egzemplarzem Biblii w ręku i świętymi hymnami na ustach. Cromwell opóźniał rozpoczęcie bitwy, by odmówić wspólną modlitwę lub odśpiewać psalmy, po czym wzywał swych ogarniętych fanatycznym zapałem żołnierzy do zabijania wrogów. Zasługę za zwycięstwa przypisywano bogu. Po rzezi sił anglikańskich Cromwell powiedział: „To sam Bóg sprawił, że wrogie wojska kładły się pod naszymi mieczami, jak łany zboża pod wprawną ręką kosiarza".
Zwycięski Cromwell doprowadził do egzekucji króla Karola, po czym na czele swych wojsk wyruszył do Irlandii z zamiarem wybicia do przysłowiowej nogi tamtejszych niepokornych katolików. Jego regimenty stanowiły nadzwyczaj sprawną maszynę do zabijania. Irlandzki historyk, Seumas Mac Manus opisał wojska Cromwella w następujący sposób:
Sam kwiat purytańskich wojsk stanowiło 17 tysięcy wspaniałych wojowników, zwanych „żelaznobokimi", studiujących Pismo Święte, śpiewających psalmy żołnierzy Boga - nieustraszonych, fanatycznych, nienawidzących papistów, uznających te ziemie za dar, jaki otrzymali od Stwórcy, a samych siebie za jego wybranych obrońców. Mieszkańców podbitego kraju uważali za czczących fałszywych bożków kanaanitów, przeklętych przez Boga, których trzeba wyciąć w pień. Ich umysły ogarnięte były żarem...
Pierwszym znaczącym zwycięstwem tych pobożnych zabijaków było zajęcie miasta Droichead Atha w północno-wschodniej części Irlandii. Katoliccy mieszkańcy miasta i ich duchowni poddali się wojskom Cromwella, który rozkazał zabić ich wszystkich, nazywając swój ludobójczy czyn „słusznym wyrokiem, jaki Bóg wydał na tych nędznych barbarzyńców". W następnych miesiącach ten sam los spotkał mieszkańców kolejnych irlandzkich miast, aż katolicki opór został zdławiony. Żelaznobocy mordowali kobiety, dzieci i kapłanów. Thomas Carlyle pisał o nich z najwyższym zachwytem:
Oliver Cromwell nadszedł jak żołnierz sprawiedliwego boga, straszny i nieubłagany jak śmierć, wykonując boskie wyroki na wrogach Pana.
Cromwell powrócił do Anglii i ogłosił się świętym dyktatorem, lordem protektorem. Po jego śmierci do władzy powrócili anglikanie. Ciało Cromwella wykopano z grobu i powieszono, a jego głowę nadziano na pal na terenie Opactwa Westminsterskiego. W kraju wprowadzono anglikańskie prawa uniformizacyjne, co spowodowało, że tysiąc ośmiuset proboszczów purytańskich musiało opuścić swoje stanowiska w kościele Anglii. Baptyjski pastor, John Bunyan, zostat skazany na dwanaście lat więzienia, gdzie napisał swoje słynne Pilgrims Progress. Na prowincję wysyłano żołnierzy z poleceniem ścigania wyznawców innych wyznań w lasach i na polach.
Uwieńczeniem tej fali prześladowań było wprowadzenie kary śmierci za udział w nabożeństwach w obrządku innym niż anglikański. Kobiety i dzieci poddawano torturom, jeśli nie chciały ujawnić miejsca pobytu swoich mężów i ojców, którzy uciekli z niewoli. Pewną osiemnastoletnią dziewczynę utopiono w rzece za odmowę wyrzeczenia się prezbiterianizmu. W latach 1666 - 1679 w wielu miejscach wybuchały bunty religijne. Okres panowania króla Jakuba II w latach osiemdziesiątych XVII wieku, gdy nasiliły się polowania na sympatyków radykalnego odłamu prezbiterianizmu nazywanych kameronianami, przeszedł do historii jako „czas mordów".
Jednocześnie purytanie, którzy zbiegli przed prześladowaniami do Massachusetts w Ameryce, wkrótce po osiedleniu się w nowym miejscu przystąpili do represji wobec wyznawców innych wyznań. Utworzyli wyznaniowe państwo policyjne, w którym wszelkie odstępstwa religijne karane były chłostą, pręgierzem, zesłaniem, powieszeniem, odcięciem uszu lub przebiciem języka przy użyciu rozgrzanego do białości żelaznego pręta. Głoszenie nauki kwakrów karane było śmiercią. Czterech spośród nich, którzy odmówili podporządkowania się nowemu prawu, skazano na powieszenie. W latach dziewięćdziesiątych XVII wieku tę purytańską kolonię ogarnął paniczny lęk przez czarami i czarownicami. Pod tymi zarzutami stracono dwadzieścia kobiet, a dalsze sto pięćdziesiąt uwięziono.
Wojny w chrześcijaństwie wschodnim
Pięć stuleci prześladowań religijnych - od XI do XVI wieku -zdziesiątkowało żydowską ludność Europy Zachodniej. Jak się szacuje, w tym okresie z rąk chrześcijan zginęło około 3,5 miliona Żydów. Miliony innych ocaliło życie, nawracając się na chrześcijaństwo. Nieznana liczba żydowskich dzieci została odebrana rodzicom i przymusowo ochrzczona. Władze wielu krajów przejmowały majątki wypędzanych. Ci, którym pozwolono pozostać w kraju, musieli osiedlać się w gettach i nosić znaki identyfikacyjne.
Wygnani, bez środków do życia, poszukujący nowej, bezpiecznej ojczyzny, Żydzi zaczęli masowo napływać do Polski, gdzie mogli się legalnie osiedlać i budować swe życie na nowo. Polska szlachta chętnie powierzała im zarząd nad swoimi dobrami i nadzór nad pracownikami rolnymi. Po przyłączeniu ziem późniejszej Ukrainy w roku 1569 ludnością żydowską zasiedlano wschodnie rubieże kraju. W tym okresie populacja Żydów polskich wzrosła do 500 tysięcy osób i była największa na świecie.
Podczas gdy Żydzi miewali się coraz lepiej, wyznający prawosławie ukraińscy Kozacy coraz częściej buntowali się przeciwko polskim panom i żydowskim zarządcom. Atmosfera stawała się coraz bardziej napięta, aż wreszcie w roku 1648 sytuacja dojrzała do wybuchu powstania. Na jego czele stanął setnik czechryński Bohdan Zenobiusz Chmielnicki, który popadł w osobisty konflikt z magnatem polskim Aleksandrem Koniecpolskim oraz z jego urzędnikiem -Czaplińskim, który uwiódł mu ukochaną kobietę. Chmielnicki zdecydował się stanąć na czele Kozaków. Był człowiekiem o wybitnych zdolnościach dyplomatycznych, wojskowych i politycznych. Rozumiał dobrze, że tylko scalenie całej Kozaczyzny (rejestrowych, nie-rejestrowych i czerni) oraz pomoc z zewnątrz dawała mu szanse na zwycięstwo. Tym sojusznikiem zewnętrznym stali się Tatarzy, którzy udzielili pomocy Kozakom w celu osłabienia państwa polsko-litewskiego. Chan Islam III Gerej zawiązał z Chmielnickim sojusz i wysłał mu na pomoc oddziały konne pod dowództwem Tuchaj-beja. Przymierze to miało duże znaczenie militarne dla Kozaków, którzy mieli świetną piechotę, lecz nie posiadali konnicy, co było przyczyną klęsk w bitwach ze znakomitą polską kawalerią. Tatarzy zapewnili im, oprócz przewagi liczebnej, szybką i zwinną lekką jazdę, zdolną nawiązać walkę z kawalerią polską. Chmielnicki ślubował ponadto, że zawsze będzie nienawidził Żydów i polskich katolików, dzięki czemu do powstania przyłączyło się wielu prawosławnych duchownych i chłopów.
Powstańcy dokonali masakr żydowskiej ludności w Niemirowie, Tulczyniu, Barze, Narolu i wielu innych miastach. Ci, którym udało się przeżyć, uciekali z powrotem do Polski, w wielu przypadkach ścigani przez kozackie hordy.
Przez wzgląd na religijny charakter powstania Chmielnickiego nazywano niekiedy kozackim Cromwellem. Gdy sytuacja powstańców pogorszyła się, zagrożeni klęską Kozacy zwrócili się o pomoc do Rosjan, którzy wkroczyli na terytorium Polski i przyłączyli się do antyżydowskich pogromów. Ogółem w tym okresie zamordowano około 300 tysięcy Żydów w 300 miejscowościach.
W wyniku powstania doszło do podziału Ukrainy wzdłuż Dniepru pomiędzy Rzeczpospolitą i Rosję. W polskiej części Ukrainy zlikwidowano wojska kozackie i przywrócono zniesioną przez Chmielnickiego unię religijną.
Oświecenie
Wiek XVIII przyniósł pierwsze widoczne symptomy osłabienia wpływów religii i kościołów w Europie. Religijne zabójstwa nadal się zdarzały, jednak ich liczba stopniowo malała. Oto garść przykładów:
W roku 1723 biskup polskiego Gdańska zażądał wydalenia z miasta całej ludności żydowskiej. Rajcy miejscy odmówili, ale biskupie apele podburzyły miejski motłoch, który wtargnął do getta i dokonał masakry jego mieszkańców.
W dalszym ciągu zdarzały się przypadki palenia czarownic: w Szkocji - w roku 1722; w Niemczech - w 1749 i w Szwajcarii - w 1782.
Podejmowane przez Ludwika XIV próby zdławienia protestantyzmu jako siły religijnej i politycznej doprowadziły w roku 1702 do wybuchu powstania w południowej Francji. Protestanccy chłopi, tzw. kamizardowie, palili katolickie kościoły i mordowali księży. Wysłane do objętego powstaniem regionu wojsko dokonało rzezi całej ludności wielu wsi i miast. Przywódców kamizardów stracono.
W Europie, przede wszystkim w Hiszpanii, nadal działała inkwizycja. Jednak liczba jej ofiar była w tym okresie niewielka - być może dlatego, że w tym bogobojnym kraju zabrakło już utajnionych Żydów, muzułmanów i protestantów, którzy tradycyjnie byli obiektem prześladowań.
W roku 1715 doszło do brutalnych represji wobec protestantów w Nadrenii Palatynacie (kraju związkowym Niemiec), a w roku 1732 arcybiskup Firmian siłą wydalił 20 tysięcy protestantów z Salzburga i okolic.
Chrześcijanie w dalszym ciągu oskarżali Żydów o wykradanie i bezczeszczenie hostii motywowane rzekomym pragnieniem ponownego ukrzyżowania Chrystusa. Wyrok śmierci za niszczenie hostii wykonano w Nancy, we Francji, w roku 1761. Żydów w dalszym ciągu oskarżano o porywanie dzieci w celach rytualnych, jednak masakry były w tym okresie rzadkością. Jednym z wyjątków od tej zasady był pogrom w Bukareszcie w roku 1801, do którego doszło w wyniku oskarżenia ze strony prawosławnych duchownych. W stolicy Rumunii zamordowano wówczas 128 Żydów.
Ktoś może zapytać, dlaczego w XVIII wieku mordy, egzekucje i inne okrucieństwa religijne stawały się w Europie coraz większą rzadkością. Odpowiedzi należy szukać w zmieniającym się klimacie umysłowym w tej części świata. Nastał wiek rozumu - oświecenie. George Wilhelm Friedrich Hegel nazwał tę epokę „wiekiem inteligencji". Upowszechnienie się naukowego myślenia i swobodnej wymiany myśli zrodziło zainteresowanie prawami człowieka m.in. przekonanie, wedle którego ludzie mają prawo wyrażać wszelkie poglądy bez obawy, że zostaną za to zabici lub uwięzieni.
Jednak wolność nie przyszła sama. Wywalczyli ją oświeceniowi myśliciele i pisarze, często z narażeniem własnej skóry. Na przykład angielski filozof Thomas Woolston, który otwarcie wyraził wątpliwości co do prawdziwości biblijnej opowieści o zmartwychwstaniu Chrystusa i czynionych przez niego cudach, został na resztę swego życia umieszczony w areszcie domowym. Za krytykę religii do więzienia trafił również Denis Diderot, filozof i główny (obok J. d'Alemberta) redaktor Wielkiej Encyklopedii Francuskiej. Nadal konfiskowano i palono dzieła autorów, którzy nie wykazywali dostatecznego szacunku dla obowiązującej doktryny i praktyki religijnej.
Jednym z najwybitniejszych ludzi epoki oświecenia był Francois Marie Arouet, znany jako Voltaire. Ten powszechnie ceniony pisarz i mędrzec w późniejszych latach swego życia stał się nieustraszonym bojownikiem przeciwko religijnym okrucieństwom. Nie przejmując się osobistym bezpieczeństwem, Voltaire w bezkompromisowych słowach opisywał barbarzyństwa popełniane w imię kościoła i religii.
Każdy rozumny człowiek, każdy szlachetny człowiek musi odczuwać grozę na myśl o tej chrześcijańskiej sekcie - stwierdził. W rozmowie z Fryderykiem Wielkim uznał chrześcijaństwo za „najbardziej absurdalną, idiotyczną i krwawą religię, jaka kiedykolwiek nawiedziła ten świat".
Krytyczne uwagi na temat religii naraziły ich autora na prześladowania. W Paryżu i w Genewie publicznie spalono jego nie dość pobożny Słownik filozoficzny, który znalazł się na liście ksiąg zakazanych Świętego Oficjum. Ludwik XIV skazał go w końcu na banicję. Ostatnie dwadzieścia lat życia Voltaire spędził na wygnaniu we własnej posiadłości Ferney na granicy francusko-szwajcarskiej. Zmyślny filozof wybrał to miejsce, by móc zbiec do Szwajcarii, gdyby ścigali go francuscy katolicy lub do Francji, gdyby przyszli po niego szwajcarscy kalwiniści. Ze swojej samotni prowadził korespondencję z myślicielami z całej Europy. Z czasem zyskiwał coraz więcej zwolenników, którzy przyłączali się do jego walki o tolerancję. Voltaire protestował przeciwko represjonowaniu protestantów przez francuskich katolików. Potępił na przykład wydany w roku 1752 edykt unieważniający protestanckie chrzty i małżeństwa. Osobiście udzielał wsparcia ofiarom prześladowań, wynajmując dla nich adwokatów i prowadząc długotrwałe batalie sądowe w ich obronie. Oto garść przykładów:
Jean Calas, hugenota i handlarz bawełną, został oskarżony o zamordowanie swojego syna, rzekomo dlatego, że zamierzał on nawrócić się na katolicyzm. W rzeczywistości młodzieniec, który nigdy nie planował zmiany wyznania, popełnił samobójstwo pod wpływem ataku melancholii. W roku 1762 katolicki sąd uznał winę całej rodziny i skazał ojca na śmierć w męczarniach: najpierw połamano mu ręce i nogi, a potem go uduszono. Jego ciało spalono. Majątek rodziny uległ konfiskacie, a jej członkowie musieli opuścić Francję. Oburzony Voltaire pisał artykuły potępiające ten skandaliczny wyrok. Apelował także do swoich wpływowych przyjaciół o pomoc w uzyskaniu sprawiedliwego orzeczenia. Nowy proces rozpoczął się w roku 1765. Czterdziestu sędziów jednomyślnie uznało, że Calas nie ponosił żadnej winy za śmierć syna. Rodzinie zwrócono majątek, a król wypłacił wdowie odszkodowanie.
Dwóch nastolatków z Abbeville, we Francji, kawalerów de la Barre i d'Etallonde, oskarżono o śpiewanie bezbożnych pieśni, kpiny z najświętszej Maryi Dziewicy, uszkodzenie krucyfiksu i odmowę zdjęcia kapeluszy, gdy w pobliżu przechodziła procesja. D'Etallonde zdołał zbiec przed katolicką sprawiedliwością, ale jego towarzysza skazano na obcięcie języka, prawej ręki i wreszcie -spalenie na stosie. Voltaire zabiegał o złagodzenie wyroku. Sprawa trafiła do francuskiego parlamentu w Paryżu, gdzie deputowani ze stanu duchownego twardo żądali śmierci chłopca, przestrzegając jednocześnie przez nieobliczalnymi skutkami szerzenia się plagi religijnego zwątpienia. Parlament przychylił się do ich żądań, łagodząc jednak sposób wykonania kary śmierci. Chłopca skazano jedynie na ścięcie. Przed egzekucją, która miała miejsce 1 lipca 1766 roku, młodzieńca poddano rutynowym torturom, mającym na celu nakłonienie go do złożenia bardziej wyczerpujących zeznań. Jego ciało spalono wraz z egzemplarzem Słownika filozoficznego. Voltaire pomógł drugiemu z oskarżonych wstąpić do armii pruskiej i czynił starania o jego rehabilitację przed sądem.
Jean Pierre Espinas spędził dwadzieścia trzy lata w niewoli jako wioślarz na karnym galeonie. Ta surowa kara spotkała go za udzielenie na jedną noc gościny protestanckiemu pastorowi. Voltaire po latach starań zdołał uzyskać jego zwolnienie.
Claude Chaumont otrzymał ten sam wyrok za udział w protestanckim nabożeństwie. Voltaire przywrócił mu wolność.
Dzięki zaangażowaniu Voltaire'a, los tych i wielu innych ofiar religijnych prześladowań stał się przedmiotem uwagi światłych ludzi w całej Europie. Ten czołowy myśliciel oświecenia występował także przeciwko krzywdom, które nie miały bezpośredniego związku z religią. W wyniku jego krytyki Francja zrezygnowała ze stosowania tortur i okaleczenia skazańców. Jego działalność pokazała wielu bratnim duszom na całym świecie, w jaki sposób należy walczyć o prawa człowieka.
Idee oświecenia trafiły na podatny grunt w nowej demokracji, która w tym okresie rodziła się w Ameryce. Jeden z jej ojców, Thomas Jefferson, wybitny prawnik i uczony, posiadał rozległą wiedzę na temat mordów i innych okrucieństw religijnych w Starym Świecie i zaprojektował mechanizmy zabezpieczające przed ich wystąpieniem w Stanach Zjednoczonych. W nowej demokracji państwo i kościół miały być od siebie oddzielone, tak by kościół nie mógł się wtrącać do spraw państwa i vice versa. Jefferson był dumny ze swojej ustawy o wolności religijnej, którą przygotował dla stanu Wirginia - jej pierwsze słowa kazał wyryć na swoim nagrobku:
Nikt nie może być zmuszony do uczestnictwa lub poparcia dla żadnej religii, miejsca kultu lub głoszącego ją duchowieństwa.
Inny wybitny pisarz polityczny i działacz okresu oświecenia, Thomas Paine, w swoich późnych latach, podczas pobytu w Anglii i Francji, również wydał wojnę prześladowaniom na tle religijnym. W swoim Wieku Rozumu potępił chrześcijaństwo jako system przesądów, który rodzi fanatyzm i despotyzm. Gdy jego książkę zaczęto sprzedawać w Anglii, kilku księgarzy oskarżono o bluźnierstwo i uwięziono.
Z upływem lat, krok po kroku, działalność i poglądy głoszone przez ludzi oświecenia zaczęły przynosić owoce. Wiara religijna stała się zbyt płytka, by mogła utrzymać się społeczna akceptacja dla tortur lub kary śmierci przez spalenie na stosie wymierzanej tylko ze względu na różnice religijne. Nadszedł kres morderstw religijnych w Zachodniej Europie.
Jednak w niektórych innych częściach świata mordy i inne okrucieństwa na tle religijnym trwają po dziś dzień.
Powstanie Sipajów
Złowieszcza potęga przesądów religijnych ujawniła się z całą mocą w Indiach w roku 1857. W wyniku jednoczesnego naruszenia hinduskich i muzułmańskich zakazów religijnych doszło tam do powstania, które kosztowało życie tysiące ludzi.
Brytyjska Kompania Wschodnich Indii, de facto sprawująca władzę w kolonii i ciągnąca z niej olbrzymie zyski, zakupiła dla swoich najemników, zwanych sipajami, nowe karabiny. Używano do nich papierowych nabojów, które należało nagryźć przed załadowaniem. Pech chciał, że naboje byty nasycone tłuszczem zwierzęcym, co obrażało uczucia religijne hindusów, którzy nie godzili się na wykorzystanie tłuszczu krów, i muzułmanów, którzy obawiali się, że użyto tłuszczu ze świń - zwierząt uznawanych w islamie za nieczyste.
Powstanie rozpoczęto się w mieście Merath, gdy osiemdziesięciu pięciu sipajów odmówiło używania nowych nabojów. Brytyjscy oficerowie kazali ich zakuć w łańcuchy i skazali na dziesięć lat pobytu w obozie pracy. Kilka dni później hinduscy żołnierze garnizonu wpadli w szał. Uwolnili swoich towarzyszy i podpalili obóz.
Grupa sipajów ruszyła na stolicę kraju, Delhi, gdzie dokonali rzezi europejskich mieszkańców miasta. Dalej powstanie szerzyło się wzdłuż doliny Gangesu. W mieście Kanpur oblężeni i wygłodzeni żołnierze brytyjscy poddali się powstańcom, gdy uzyskali od nich gwarancje bezpieczeństwa dla siebie i swoich rodzin. Jeńców odprowadzono do samej rzeki Ganges, gdzie wszyscy zostali zamordowani. Niektóre kobiety trzymano w niewoli przez kilka dni, po czym zabito je nożami. W mieście Lucknow niewielki oddział żołnierzy brytyjskich przy wsparciu kilku lojalnych sipajów bronił się przez pięć miesięcy, do czasu gdy nadciągnęły posiłki.
Szczęśliwie dla Brytyjczyków, sikhowie z Pendżabu, którzy w tym samym stopniu nienawidzili muzułmanów, co hindusów, pozostali lojalni, czym w znacznej mierze przyczynili się do stłumienia buntu. Sposób, w jaki rozprawiono się z uczestnikami buntu, był równie krwawy jak okrucieństwa popełnione przez samych sipajów.
Nikt oczywiście nie twierdzi, że tłuszcz, którym smarowano naboje, był jedyną przyczyną powstania sipajów. Wielu Hindusów żywiło nienawiść do brytyjskiego imperium, które okupowało ich kraj. Sprzeciw budziły także brytyjskie próby ingerencji w lokalną kulturę: zakaz praktykowania sati i dzieciobójstwa czy zezwolenie wdowom na ponowne zawarcie małżeństwa. Do wzrostu napięć przyczyniło się nadto rozpowszechnienie chrześcijańskiej działalności misyjnej. Tłuszcz zwierzęcy na nabojach karabinowych był tylko Iskrą, która wyzwoliła wybuch od dawna gromadzącej się nienawiści i zdawał się usprawiedliwiać okrucieństwa popełniane na tych, którzy nie okazywali należytego szacunku dla lokalnych bogów.
Po tych dramatycznych wydarzeniach parlament brytyjski rozwiązał Kompanię Wschodnich Indii i ustanowił bezpośredni nadzór królewskiego rządu nad kolonią.
Bahaici
Bahaizm to najmłodsza ze światowych religii - powstała zaledwie półtora wieku temu. Jej wyznawcy od pierwszych dni cierpieli najokrutniejsze prześladowania z rąk muzułmanów. Bahaizm wywodzi się z nurtu w islamie szyickim, określanego jako „szyizm dwunastu imamów", który - jak sama nazwa wskazuje -uznaje dwunastego, tzw. „ukrytego" imama, Muhammada al-Mahdiego, który uważany jest za axis mundi - niewidocznego władcę wszechświata. Przed końcem czasu dwunasty imam ma powrócić na ziemię, przynosząc równość i sprawiedliwość i wypełniając świat pokojem.
W roku 1844 pewien świątobliwy człowiek imieniem Ali Mohammad przyjął imię Bab, co w języku perskim oznacza „bramę". Przez tę „bramę" dwunasty imam miał kontaktować się z ludźmi. Mohammad zgromadził wokół siebie zwolenników, których nazywano babistami. Była wśród nich między innymi młoda poetka, która domagała się uwolnienia muzułmańskich kobiet z poddaństwa.
Duchowieństwo i islamski rząd Persji dążyły do likwidacji nowego ruchu religijnego. Nastąpiły prześladowania. Bab trafił na wiele lat do więzienia, a w końcu, w roku 1850, został rozstrzelany. Jego zwolennicy gwałtownie zaprotestowali, a rząd nasilił wobec nich represje. W roku 1852 dwóch babistów próbowało zabić szacha, co wywołało krwawy odwet. Sity rządowe dokonały masakry ok. 20 tysięcy babistów, zabijając między innymi feministyczną poetkę. Ulice Teheranu spłynęły krwią.
Ocaleni z pogromu przywódcy babistów i ich rodziny zmuszeni byli do opuszczenia Persji. Trafili najpierw do Bagdadu, potem do Konstantynopola, a następnie do Adrianopola w Turcji. Jeden z przywódców tego ruchu religijnego imieniem Bahaullah ogłosił powstanie nowej religii i nadał sobie tytuł świętego posłańca. Jeden z jego kuzynów ubiegał się o ten samym zaszczyt, w wyniku czego w grupie nastąpił rozłam. Władze tureckie umieściły zwolenników Bahaullaha w więzieniu w Akrze. Druga grupa, której przewodził kuzyn Bahaullaha, została zesłana na Cypr.
Z miejsca uwięzienia Bahaullah pisał liczne listy do rosnącego grona wyznawców bahaizmu. Potępiał w nich między innymi stosowanie przemocy. Gdy twórca nowej religii zmarł w roku 1892, jego dwaj synowie podjęli spór o duchową sukcesję. Przywódcy bahaitów zostali zwolnieni po pięćdziesięciu latach pobytu w więzieniu, w roku 1908, dzięki tzw. Rewolucji Młodoturków.
W tym samym czasie bahaici perscy na wolności cierpieli bardziej niż ich uwięzieni przywódcy. Szyiccy mułłowie oskarżali ich o herezję i czary. Od czasu do czasu byli także nękani przez grupy agresywnych fundamentalistów islamskich. W roku 1896 oskarżono ich o zamordowanie szacha, choć w rzeczywistości padł on ofiarą zamachu z rąk terrorystów islamskich. Odtąd bahaitów skazywano na śmierć za prozelityzm. W roku 1987 w Egipcie czterdziestu ośmiu zwolenników nauki Bahaullaha skazano na karę więzienia za praktykowanie ich religii.
Do kolejnej masakry bahaitów doszło w Iranie w latach osiemdziesiątych, po przejęciu władzy przez fundamentalistycznych szyitów. Bahaicka „herezja" została wówczas wyjęta spod prawa. Werdykt ogłoszony przez naczelnego sędziego religijnego Iranu brzmiał:
Naród Iranu postanowi! powołać rząd Boga na ziemi. Dlatego nie możemy tolerować zdeprawowanych bahaitów, którzy są uczniami szatana i narzędziem w ręku supermocarstw... Wszyscy bahaici muszą odrzucić i potępić swoje heretyckie wyznanie.
W następnych latach członkowie tej liczącej sobie około trzystu tysięcy osób grupy wyznaniowej byli mordowani, torturowani, zamykani w więzieniach i zmuszani do porzucenia swojej wiary. Wielu padło ofiarą linczu. Wyrzucano ich z pracy, szkół i z domów rodzinnych. Odbierano im renty. Około dwustu bahaitów, w tym kobiety i dzieci, którzy odmówili nawrócenia się na islam, zostało straconych. Mordowano nawet uczennice szkół średnich. W niektórych przypadkach rodzinom skazańców oddawano ich ciała, jednak pod warunkiem pokrycia kosztów egzekucji. W wyniku masowych prześladowań Iran opuściło około czterdziestu tysięcy osób.
W roku 1985 ponad stu członków Kongresu Stanów Zjednoczonych podpisało rezolucję potępiającą władze Iranu za bezwzględne represje i akty okrucieństwa wobec bahaitów. Szef wydziału praw człowieka Departamentu Stanu określił religijny fanatyzm w Iranie jako powrót do myślenia w kategoriach średniowiecznego despotyzmu.
Pogromy w Rosji
Stulecie po stuleciu, kraj po kraju, Żydzi byli mordowani i prześladowani przez chrześcijan w całej Europie. W wieku XIX przyszła kolej na Rosję.
Rosyjscy carowie zagrożeni wzrostem nastrojów rewolucyjnych wśród robotników i chłopów próbowali odwrócić uwagę ludu od prawdziwych przyczyn niezadowolenia, pomagając grupom prawosławnych antysemitów rozbudzić nienawiść do Żydów. Miały miejsce trzy fale pogromów: w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku, w pierwszych latach nowego stulecia i podczas rewolucji bolszewickiej.
Do pierwszego pogromu doszło w roku 1881 po zamordowaniu liberalnego cara Aleksandra II Romanowa przez członków Narodnoj Woli. Wśród sześciu nihilistów skazanych na śmierć za udział w zamachu znalazła się pewna młoda Żydówka, co ułatwiło wzbudzenie antysemickich nastrojów. Ogarnięty żądzą zemsty motłoch wdzierał się do osiedli żydowskich, łupiąc i bijąc mieszkańców - przypadki morderstw były jednak rzadkością. Przyjęto surowe prawo antyżydowskie. Z Moskwy wygnano wówczas 35 tysięcy Żydów.
W roku 1903, w przededniu pierwszego wybuchu rewolucyjnego w Rosji, rząd tego kraju, blisko związany z hierarchią kościoła prawosławnego, umocnił antysemickie nastroje, przypisując wzrost napięcia w kraju „żydowskim machinacjom". Wiece i marsze protestacyjne określano mianem „żydowskich demonstracji", co miało na celu odwiedzenie prawosławnej ludności od zamiaru przyłączenia się do rozruchów. Rozpoczęty się napady na żydowskie dzielnice - tym razem jednak ich sprawcy nie ograniczali się do bicia i kradzieży. Trzystu Żydów zabito w Odessie, stu dwudziestu w Jekaterinosławiu, wielu innych w setkach innych wiosek i miasteczek. W późniejszych latach stwierdzono, że ulotki wzywające do udziału w pogromach były drukowane na maszynach należących do tajnej policji carskiej.
Podczas rewolucji bolszewickiej pogromy stały się tak liczne i tak krwawe, że bez żadnej przesady można je określić jako ludobójstwo. Kilku masakr dopuściła się Armia Czerwona pod hasłem „bij Żydów i burżujów", jednak większość była dziełem antykomunistycznych „białych" i wojsk ukraińskich, które wymordowały tysiące Żydów we wsiach i w miasteczkach znajdujących się na drodze ich przemarszu. Ogółem zaatakowano pięćset trzydzieści miast i osiedli żydowskich i wymordowano około 60 tysięcy ich mieszkańców.
Na pierwszy rzut oka antyżydowskie pogromy nie miały charakteru religijnego. Czy jednak byłyby możliwe, gdyby nie wyznaniowe podziały w społeczeństwie rosyjskim? Religią zdecydowanej większości Rosjan było prawosławie. Żydzi traktowani byli nieufnie, jako obcy - w sensie religijnym i kulturowym. Czyniło ich to naturalnym celem ataków ze strony sfrustrowanej większości.
Armenia
Przyczyny konfliktów między jednostkami i całymi społecznościami są na ogół bardzo złożone. Większość wojen, domowych i międzynarodowych, wynika z napięć na tle religijnym, politycznym, narodowościowym, rasowym lub etnicznym. Nie inaczej było z jedną z największych tragedii w historii ludzkości, do której doszło podczas pierwszej wojny światowej w Armenii. W wyniku konfliktu między dwiema dominującymi w tym regionie religiami życie straciło około miliona chrześcijan i muzułmanów.
Armenia, niewielki kraj położony na Zakaukaziu, była i jest po dziś dzień chrześcijańską enklawą w świecie islamu. Kraj od XIV wieku wchodził w skład zdominowanego przez islam imperium otomańskiego, stąd obecność na jego obszarze mniejszości muzułmańskiej. Spory i konflikty między głównymi grupami wyznaniowymi nie były rzadkością. Często wtrącała się w nie Rosja, udzielając pomocy stronie chrześcijańskiej. Jedna z rosyjskich interwencji doprowadziła w roku 1854 do wybuchu wojny krymskiej. Car Mikołaj I ogłosił wówczas, że Rosja będzie obrońcą chrześcijan i miejsc świętych na obszarze imperium otomańskiego, na co sułtan turecki odpowiedział wypowiedzeniem wojny.
W drugiej połowie XIX wieku nasiliła się działalność misjonarzy protestanckich w Armenii. Wkrótce okazało się, że przynosi ona znakomite rezultaty. Rosła liczba nawróceń na protestantyzm, co stało się źródłem napięć z zakorzenionymi w tym regionie kościołami: prawosławnym i katolickim. Jednym ze skutków tego ożywienia religijnego było powstanie masowego ruchu na rzecz stworzenia niepodległej, chrześcijańskiej Armenii. W latach dziewięćdziesiątych XIX wieku doszło na tym tle do rozruchów, które wkrótce zamieniły się w masakry; te zaś przekształciły się w konflikt zbrojny. Jak się szacuje, w ostatniej dekadzie XIX w. w wojnie o niepodległość zginęło około 200 tysięcy Ormian, a dalsze 20 tysięcy - w roku 1909.
Jeszcze więcej ofiar przyniosły rzezie z roku 1915, gdy Turcja przystąpiła do pierwszej wojny światowej po stronie Niemiec. Ormiańscy chrześcijanie, przy wsparciu Rosji, wystąpili wówczas
przeciwko Turcji, masakrując muzułmańską ludność kraju. Na przykład w mieście Wan w dzisiejszej wschodniej Turcji zamordowano 30 tysięcy muzułmanów i spalono islamską dzielnicę. Rząd turecki skierował przeciw Ormianom regularne wojska, które zmusiły ludność wielu miast i wsi do opuszczenia rodzinnych stron. Konflikt przyniósł tragiczne żniwo. Życie straciło wówczas dziesiątki tysięcy ludzi. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej wzajemne mordy między chrześcijanami i muzułmanami trwały dalej, aż do roku 1920, gdy w Armenii proklamowano republikę sowiecką.
Od tamtych czasów uchodźcy ormiańscy w wielu krajach świata protestowali przeciwko eksterminacji swego narodu przez Turków. Po dziś dzień ormiańscy terroryści dokonują zamachów na przedstawicieli władz tureckich.
Część historyków twierdzi jednak, że w wojnie w Armenii zginęło więcej muzułmanów niż chrześcijan. Doktor Justin McCarthy z uniwersytetu z Louisville szacuje na przykład, że w latach 1915-1920 w Armenii zginęło około 600 tysięcy Ormian i 2,5 miliona muzułmanów. W roku 1985, gdy Izba Reprezentantów Kongresu Stanów Zjednoczonych przyjęła rezolucję potępiającą zagładę Ormian, Doktor McCarthy i sześćdziesięciu ośmiu innych uczonych wykupiło w New York Timesie ogłoszenie, w którym upomnieli członków kongresu:
...Co zaś do zarzutu ludobójstwa, trzeba podkreślić, że właściwa ocena tych tragicznych wydarzeń musi uwzględniać cierpienia ludności muzułmańskiej. Dowody wskazują, że w Armenii mieliśmy wówczas do czynienia z rodzajem wojny domowej toczonej pomiędzy dwiema społecznościami: ludnością cywilną wyznania muzułmańskiego i chrześcijańskiego, podobnie jak to niedawno miało miejsce w Libanie. Liczba ofiar konfliktu, zarówno po stronie chrześcijańskiej, jak i muzułmańskiej, była ogromna.
Walki na tle religijnym w Armenii nie ustały nawet w okresie władzy sowieckiej. W roku 1988 rozruchy pomiędzy ormiańskimi chrześcijanami i ich szyickimi sąsiadami z Azerbejdżanu kosztowały życie ponad sto osób i zmusiły sowieckie władze do wysłania w region walk oddziałów regularnego wojska. Konflikt trwał jedenaście miesięcy i zakończył się dopiero po tragicznym trzęsieniu ziemi, które nawiedziło Armenię w grudniu 1988 roku.
Holokaust
Na ogół uważa się, że najbardziej monstrualna rzeź w ludzkich dziejach - nazistowski Holokaust - nie miała nic wspólnego z religią. Prawda jednak jest całkiem inna. Religia chrześcijańska i głoszące ją kościoły przez wiele stuleci wskazywały na tych, którzy mieli być przedmiotem pogardy: na Żydów, „morderców Chrystusa", „wrogów Pana Boga", owo „żmijowe plemię". W ciągu tysiąca lat religijnych mordów i prześladowań - gdy krzyżowcy masakrowali niewiernych, gdy inkwizytorzy ścigali odstępców, a zabobonny motłoch szukał pomsty za rzekome ofiary rytualnych mordów, bezczeszczenie hostii i zatruwanie studni - zawsze obwiniano, potępiano i mordowano Żydów.
Gdy kolejni papieże nakazywali im noszenie oznak hańby, gdy zamykano ich w gettach lub wypędzano z rodzinnych krajów, dobrzy chrześcijanie otrzymywali sygnał, że Żydzi to rasa pariasów, niegodnych tego, by żyć wśród przyzwoitych ludzi.
Misteria pasyjne, w których Żydzi przedstawiani byli jako okrutnicy szydzący z Chrystusa i malowidła, na których dokonywali ohydnych mordów rytualnych, podsycały nienawiść do tych, których kościół nazywał „perfidnymi Żydami".
W konsekwencji, gdy Adolf Hitler zrozumiał, że dla pozyskania poparcia większości i przejęcia władzy potrzebny mu będzie kozioł ofiarny, nie miał żadnych wątpliwości, kto najlepiej nadaje się do tej roli. Po prostu sięgnął do tradycji ukształtowanej przez kościół katolicki. To dzięki niej chrześcijańskie społeczeństwo w Niemczech i innych krajach europejskich tak łatwo poddało się hitlerowskiej propagandzie podsycającej nienawiść do wyznawców religii mojżeszowej.
„Jest rzeczą oczywistą, że Holokaust był gorzkim owocem tysiąca lat chrześcijańskiego antysemityzmu" - stwierdził dr Franklin Littell, dziekan wydziału religioznawstwa uniwersytetu Tempie w Filadelfii. Littell wezwał do prowadzenia badań, dzięki którym ludzie uczciwi mogliby się dowiedzieć, jakie błędy popełniło chrześcijaństwo i jakie były ich przyczyny.
Redaktor naczelny New York Timesa, A.M. Rosenthal zapytał retorycznie, jak to możliwe, że współcześni wykształceni ludzie mogli dopuścić do Holokaustu. „W imię Boga" - odpowiedział sam sobie. „Holokaust nie byłby możliwy, gdyby imienia Boga nie używano przez stulecia do krzewienia nienawiści do obcych - do Żydów.
Podobną myśl wyraził Clark Williamson z Chrześcijańskiego Seminarium Teologicznego w Indianopolis: Długie wieki nienawiści chrześcijan do Żydów stworzyły klimat, w którym Holokaust byt w ogóle możliwy. Hitlerowskie ludobójstwo, mimo pewnej specyfiki, było po prostu uwieńczeniem wielowiekowej chrześcijańskiej tradycji prześladowań Żydów. Holokaust pokazał, jak demoniczne i potężne siły drzemią w tej nienawiści.
Chrześcijański antysemityzm przysłużył się nazistom na kilka sposobów: po pierwsze spowodował, że to Żydów wybrano do roli kozłów ofiarnych; po drugie pozwolił nazistom realizować swój plan eksterminacji praktycznie bez sprzeciwu ze strony społeczeństwa, a po trzecie dawał chrześcijanom pretekst do usprawiedliwiania współpracy z nazistami.
Teolog Richard Rubenstein zauważył, że: Faszyści nie wymyślili nowego chłopca do bicia. Nie wymyślili nic nowego. Byli po prostu kontynuatorami liczącej blisko 2 tysiące lat tradycji. Przyczyn powstania obozów śmierci należy szukać w mitologicznej strukturze chrześcijaństwa. Mity na temat demonicznej roli Żydów istniały w chrześcijaństwie od samych jego narodzin.
Tę samą myśl wyraził jezuicki teolog, były ksiądz, Peter de Rosa: Haniebna nauka katolicka przygotowała grunt pod hitleryzm i tak zwane ostateczne rozwiązanie. Kościół katolicki w ciągu wielu stuleci swego istnienia opublikował ponad sto antysemickich dokumentów. W ani jednym dekrecie synodalnym lub soborowym, w ani jednej encyklice lub bulli papieskiej, w ani jednym liście pasterskim nie znalazła się wzmianka sugerująca, iż ewangeliczne przykazanie „kochaj bliźniego swego jak siebie samego" odnosi się także do Żydów.
W swojej książce Vicars of Christ ów były jezuita napisał: Żydów przepędzano z jednego kraju do drugiego. Jeden z papieży dał im miesiąc czasu na opuszczenie domów rodzinnych, wskazując jednocześnie dwa konkretne miejsca, gdzie wolno im się było osiedlić. Podczas wypraw krzyżowych tysiące Żydów zamordowano z miłości do Chrystusa. Żyda, który w Wielki Piątek wystawił nos poza drzwi własnego domu, można było uznać za samobójcę, choć główny bohater Ewangelii, ten który zginął na krzyżu, również miał żydowski nos. Nie podobna zaprzeczyć, że istnieje bliski związek między papieskim nauczaniem, pogromami, komorami gazowymi i krematoriami w nazistowskich obozach śmierci.
Badacze Paul Grosser i Edwin Halperin stwierdzili: Nawet jeśli hitlerowskie prześladowania żydów nie były chrześcijańskie w tym samym stopniu, co pogromy i masakry z przeszłości, to z pewnością istnieje między nimi bliska więź historyczna.
...Do naszych czasów, gdy religijne motywy działania stały się zbyt słabe, by móc usprawiedliwić prześladowania i pogromy, antysemickie przesądy tak głęboko zakorzeniły się w świadomości społecznej, że zaczęty żyć własnym życiem. W konsekwencji Żydzi stali się główną ofiarą ludzkiej skłonności do szykanowania bliźnich i obrzucania ich oszczerstwami".
Historyk Dagobert Runes (którego matkę zamordowali naziści) obwinia chrześcijaństwo za Holokaust z gniewem typowym dla proroków Starego Testamentu: Wszystko to, co Hitler uczynił Żydom, te wszystkie przerażające, niewypowiedziane okrucieństwa, kościoły chrześcijańskie uczyniły po tysiąckroć swoim ofiarom w przeszłości. Zamykanie Żydów w gettach', obowiązkowe naszywanie gwiazdy Dawida, palenie żydowskich książek, a w końcu także palenie ludzi - tego wszystkiego Hitler nauczy! się od kościoła katolickiego, z tym tylko, że kościół nakazywał palenie żydowskich kobiet i dzieci żywcem, podczas gdy Hitler zapewniał im szybszą śmierć, dusząc ich najpierw gazem.
Ludzie kościoła, księża czy biskupi, nie mówią nam, kogo mamy zabić; mówią nam tylko, kogo mamy nienawidzić. Już chrześcijańskie dzieci dowiadują się, że to Żydzi zamordowali syna Bożego i że to Bóg-ojciec ukarał ich, oddając ich święte miasto na pastwę płomieni i nakazując im żyć w rozproszeniu, bez własnej ojczyzny. Bóg przeklął żydowskie plemię po wsze czasy.
Niektórzy chcą wierzyć, że te barbarzyństwa miały miejsce tylko w tzw. ciemnych wiekach, jakby to cokolwiek wyjaśniało. To nieprawda. Gdy George Washington był prezydentem Stanów Zjednoczonych, w sąsiednim Meksyku Żydów palono na rożnach. Antysemityzm istnieje wszędzie tam, gdzie stoją chrześcijańskie kościoły.
Indie
W języku hindi - od roku 1950 ogólnopaństwowym języku Indii - istnieje słowo dharmiklarai oznaczające „przemoc na tle religijnym". Podobne słowa występują także w innych językach subkontynentu. To nie przypadek - język, jakim mówimy, jest rodzajem sita, w którym osadza się doświadczenie pokoleń, a Indie były i są po dziś dzień krajem przeklętym, w którym od stuleci panuje nienawiść pomiędzy hinduistami, muzułmanami i sikhami.
W epoce kolonialnej niechęć do brytyjskiego okupanta i wprowadzanych przezeń zakazów uprawiania okrutnych praktyk i zwyczajów religijnych sprawiła, że wzajemna wrogość między przedstawicielami lokalnych wyznań przejściowo osłabła. Za ironię losu trzeba przy tym uznać takt, iż jeden z największych pacyfistów w dziejach, Mahatma Gandhi, przyczyniając się do wyzwolenia Indii z rąk brytyjskich kolonistów, doprowadził do wzrostu napięć religijnych i fali morderstw na tym tle.
W latach trzydziestych, gdy Gandhi uzyskał pewne koncesje od władz kolonialnych, muzułmanie uznali, że porozumienie z Brytyjczykami jest dla nich niekorzystne i zażądali daleko idących przywilejów. Wybuchł spór, a następnie zamieszki, w których zginęło wielu wyznawców obu religii.
Po drugiej wojnie światowej, gdy Brytyjczycy szykowali się do opuszczenia Indii, wybuchły kolejne konflikty, tym razem na tle udziału hindusów i muzułmanów w przyszłym rządzie nowego państwa. Rozruchy przyjęły masową skalę, a kraj znalazł się na progu anarchii. Dla wszystkich stało się jasne, że po odejściu Anglików Indie pogrążą się w krwawej wojnie domowej. Żeby uniknąć rzezi, w roku 1947 utworzono dwa państwa: Indie dla hindusów i Pakistan dla muzułmanów. Już wkrótce okazało się, że podział kraju nie zapobiegł katastrofie.
Hindusi zamieszkujący tereny, które przypadły Pakistanowi, rozpoczęli masowy exodus do Indii, a muzułmanie w Indiach ruszyli na emigrację do Pakistanu. Tylko we wrześniu 1947 roku granicę pomiędzy tymi krajami przekroczyło ponad 4 miliony emigrantów. Nienawiść między członkami obu wędrujących w przeciwnych kierunkach grup religijnych doprowadziła do wielu konfliktów i masakr. Dharmiklarai (przemoc religijna) wybuchła w wielu miastach, niosąc śmierć i zniszczenie. W prowincjach Kaszmir i Gudźarat wybuchł konflikt zbrojny. Jak się szacuje, podziału kraju spowodował śmierć około miliona ludzi. Życie stracił także Gandhi zamordowany przez hinduskiego fanatyka, którego zdaniem Mahatma okazał się zbyt pro-muzułmański.
Od tamtych czasów Indie nawiedzają kolejne fale masakr i prześladowań na tle religijnym. Drobne zatargi powodują wybuchy nienawiści i żądzy mordu. W roku 1980 dwieście osób zabito w mieście Muradabad w stanie Uttar Pradeś, tylko dlatego, że wałęsająca się po okolicy świnia wkroczyła na teren, który miejscowi muzułmanie uważali za święty. Wyznawcy Allaha oskarżyli hindusów o celowe zwabienie „nieczystego zwierzęcia" w to miejsce i wszczęli zamieszki.
W roku 1983 w północno-wschodniej części prowincji Assam, w walkach między hindusami i muzułmanami zginęło ponad 2 tysiące osób.
W roku 1984 w pobliżu Bombaju jeden z hinduskich przywódców wygłosił anty-islamskie przemówienie. W odwecie muzułmanie zawiesili parę brudnych sandałów na jego portrecie, co hindusi uznali za obrazę ich uczuć religijnych. Wkrótce na ulice miasta wyległy tłumy wzburzonych muzułmanów i hindusów, uzbrojonych w noże, karabiny, dzidy i bomby zapalające. Walki i podpalenia trwały tydzień, a ich żniwo to dwustu szesnastu zabitych, siedmiuset pięćdziesięciu sześciu rannych, 13 tysięcy bezdomnych i ponad 4 tysiące aresztowanych.
W roku 1989 członków muzułmańskiej procesji wędrujących przez miasto Indaur w środkowych Indiach, w stanie Madhja Pradeś, przestraszył odgłos pobliskiej eksplozji. Zagniewani muzułmanie zaatakowali mieszkających w okolicy hindusów, wszczynając zażartą bitwę przy użyciu broni palnej, kamieni i pałek. Podpalano sklepy i samochody. Zginęło co najmniej 15 osób, a obrażenia odniosło dalszych siedemdziesiąt pięć. W tym samym roku w mieście Ajodhja w północnych Indiach, w stanie Uttar Pradeś, doszło do walk i
wzajemnych mordów na tle sporu o prawo do działki budowlanej. Hindusi chcieli zbudować świątynię w miejscu, w którym według mitu miał się urodzić Rama, legendarny król Ajodhji uważany za wcielenie boga Wisznu. Jednak w upatrzonym miejscu stał już meczet, a muzułmanie odmówili jego usunięcia. Doszło do wzajemnych morderstw i innych okrucieństw. Włóczące się po okolicy bandy hindusów podpalały muzułmańskie domy.
W latach osiemdziesiątych najwięcej ofiar przyniosły podejmowane przez sikhów starania na rzecz utworzenia na terytorium Pendżabu niepodległego, teokratycznego państwa - Khalistanu, „kraju czystych". Idea znalazła wielu zwolenników, którzy kierowali się nauczaniem fundamentalistycznego kaznodziei, Jarnaila Bhindranwale, który głosił, że religijnym obowiązkiem każdego sikha jest wysłanie do piekła wszystkich przeciwników sikhizmu. Sikhowie podjęli kampanię terroru, mordując setki bezbronnych hindusów, w tym kobiet i dzieci.
W roku 1984 grupa sikhijskich ekstremistów zabarykadowała się w Złotej Świątyni w Amritsarze, podczas gdy inni popełniali kolejne zamachy terrorystyczne w okolicy. Ówczesna premier Indira Gandhi wysłała do miasta wojsko, które miało opróżnić świątynię. W walkach zginęło ponad tysiąc osób po obu stronach konfliktu. W odwecie dwóch sikhijskich żołnierzy ze straży przybocznej pani premier dokonało na nią zamachu. Indirę Gandhi zamordowano pięćdziesięcioma strzałami z broni palnej. Jej śmierć wywołała wybuch nienawiści wśród hinduskiej większości. Doszło do masowych pogromów, w których w ciągu trzech kolejnych dni zamordowano 5 tysięcy sikhów. Rozwścieczona tłuszcza wywlekała znienawidzonych innowierców z ich mieszkań, ze sklepów, autobusów i pociągów, katowała ich i zabijała. Niektórych oblewano naftą i podpalano. Sikhijskich chłopców kastrowano.
Rzezie nie zakończyły sikhijskiego terroru. Fundamentaliści tego wyznania nadal podkładają bomby w samolotach Air India i mordują bezbronnych hindusów. W okresie pierwszych pięciu miesięcy 1988 roku ekstremiści zabili 1168 hindusów, organizując zasadzki podczas świąt lub obrzędów weselnych. Terroryści sikhijscy ponownie zajęli Złotą Świątynię i zabili co najmniej trzystu umiarkowanych współwyznawców, którzy sprzeciwiali się mordom jako strategii realizacji marzenia o „kraju czystych".
Sudan
Sudan, ten największy kraj afrykański, po odejściu angielskich władz kolonialnych pogrążył się w morzu krwi przelanej w kolejnych wojnach i masakrach na tle religijnym.
Od lat dziewięćdziesiątych XIX wieku, gdy samozwańczy mahdi - „wiedziony przez Boga" wezwał do świętej wojny przeciwko innowiercom, faktyczna władza w Sudanie przeszła w ręce władz brytyjskich, które skutecznie zapewniały pokój na terenie całego kondominium egipsko-brytyjskiego. Po odejściu Brytyjczyków i proklamowaniu niepodległości kraju w roku 1956 na nowo ujawniły się zastarzałe konflikty pomiędzy muzułmańskimi Arabami z północy i chrześcijanami oraz animistami z południa.
Mieszkańcy południowej części kraju obawiali się, że zamieszkująca północ większość narzuci im islamskie prawo i system polityczny. Do pierwszych wystąpień przeciwko muzułmanom doszło w roku 1955, jeszcze przed wycofaniem się wojsk brytyjskich. Z czasem incydenty przekształciły się w „świętą wojnę", która trwała przez siedemnaście lat, doprowadzając do śmierci około 500 tysięcy osób wśród ludności cywilnej i pozostawiając następne 750 tysięcy bez dachu nad głową. Zawieszenie broni nastąpiło dopiero w roku 1972.
Nie minęło nawet dziesięć lat, gdy wojna wybuchła od nowa. Jej główną przyczyną było wprowadzenie przez prezydenta Dżaafara Muhammada an-Nimajriego surowego prawa koranicznego, na mocy którego złodziejom ucinano stopy i dłonie, kochanków bez ślubu kamienowano, a sprawców nawet najdrobniejszych wykroczeń poddawano chłoście.
W okresie następnych osiemnastu miesięcy czterystu złodziei zostało pozbawionych dłoni i stóp. Okaleczeni ludzie żebrali na ulicach miast. Wybuchły międzynarodowe protesty. Amerykański Departament Stanu wydał oświadczenie stwierdzające, że narzucenie prawa koranicznego ludności chrześcijańskiej stanowi naruszenie praw człowieka oraz że amputacje powinny być uznane za okrutną karę zakazaną przez prawo międzynarodowe.
Protestowali nawet niektórzy muzułmanie. Mahmoud Mohammed Taha, przywódca sekty „Braci Republikańskich" wezwał do zniesienia szariatu. W roku 1985 skazano go za herezję i powieszono publicznie w obecności skandującego tłumu 2 tysięcy fanatyków. Sekta, której przewodził, została zdelegalizowana.
Władze starały się, by egzekucje wykonywano w jak najbardziej widowiskowy sposób. Zamieszczane w gazetach ogłoszenia o zbliżających się „dniach amputacji" ściągały do chartumskich więzień tłumy pobożnych muzułmanów. Publiczność skandowała religijne hasła, a pomocnicy katów wymachiwali z dumą odciętymi dłońmi i stopami.
Posiadanie napojów alkoholowych było karane publiczną chłostą. Karze tej poddano między innymi pewnego katolickiego księdza, przy którym znaleziono butelkę mszalnego wina.
Patrole policji religijnej ze szczególną czujnością poszukiwały nieślubnych par podejmujących współżycie seksualne. Małżonkowie nie rozstawali się z dokumentami potwierdzającymi zawarcie ślubu, bo w wielu przypadkach tylko w ten sposób można było uniknąć aresztowania. Mężczyźni podróżujący ze swoimi nastoletnimi córkami w obawie przed oskarżeniem o cudzołóstwo nosili przy sobie ich świadectwa urodzenia.
Wprowadzenie szariatu wywołało gwałtowny sprzeciw chrześcijan i animistów z południa kraju. W wyniku konfliktu życie straciło tysiące zwykłych ludzi. Chrześcijańscy rebelianci często napadali na wioski, rabując znalezioną żywność i skazując mieszkańców na śmierć głodową. Te same wioski były łupione przez wojska rządowe, które następnie puszczały je z dymem.
W roku 1985 Nimajri stracił władzę po udanym zamachu stanu, a jego miejsce zajął prawnuk historycznego mahdiego, Sadiq al-Mahdi. Nowy Mahdi zapowiedział zniesienie prawa koranicznego, lecz musiał porzucić ten zamiar z powodu ostrego sprzeciwu islamistów w rządzie.
Wojna domowa zaostrzyła się. W roku 1988 Mahdi polecił pracownikom międzynarodowych agencji pomocowych zaprzestanie dostarczania żywności i lekarstw do pustoszonych przez wojnę wiosek południa. Jak się szacuje, tylko w roku 1988 w południowym Sudanie zmarło z głodu 250 tysięcy ludzi.
W roku 1989 Mahdiego obalono i wtrącono do więzienia razem z innymi członkami gabinetu. Nowy przywódca, Omar al-Baszir, również obiecał zniesienie szariatu i zaapelował o zakończenie walk.
Według szacunków z roku 2001, trwająca od 1983 roku po dziś dzień wojna domowa w Sudanie kosztowała życie blisko dwa miliony mieszkańców tego kraju, a kolejne cztery miliony zmuszone były opuścić dotychczasowe miejsce zamieszkania.
Irlandia Północna (Ulster)
Zabójcza mieszanka religii, polityki i nacjonalizmu uczyniła Irlandię Północną jednym z najbardziej przepojonych nienawiścią krajów świata.
W tym kraju katoliccy i protestanccy terroryści bezustannie mordują się wzajemnie, zabijają żołnierzy sił pokojowych i zwykłych ludzi, którzy znajdą się na ich drodze lub po prostu zbyt głośno mówią, co myślą. Katolicy podejrzani o nielojalność wobec swoich współwyznawców karani są przez fanatycznych bojówkarzy postrzałem w kolana.
Irlandia Północna jest miejscem, w którym katoliccy i protestanccy robotnicy mieszkają w ufortyfikowanych dzielnicach i boją się wejścia na terytorium wroga. Jedni i drudzy nie pozwalają swoim dzieciom oddalać się od domu. Sektory zamieszkałe przez wyznawców obu wyznań oddzielają od siebie sześciometrowe „mury pokoju" - dość wysokie, by schronić się przed kulami snajperów, zbyt niskie jednak, by zatrzymać kamienie i butelki z benzyną.
Jak to się stało, że w Ulsterze - jak określa się Irlandię Północną -życie płynie w cieniu mordów i wzajemnej nienawiści. Odpowiedzi na to pytanie szukać trzeba w dziejach tego kraju, a zwłaszcza w historii konfliktów religijnych i politycznych, które wstrząsały „zieloną wyspą" w ciągu ostatnich czterystu lat.
Próby podporządkowania Irlandii przez Anglię sięgają czasów, gdy oba kraje zaliczały się do kręgu wyznania katolickiego. W wieku XVI, gdy Henryk VIII stworzył kościół anglikański, przyjął również tytuł króla Irlandii i próbował narzucić nowe wyznanie temu krajowi, inicjując w ten sposób religijny konflikt, który trwa nieprzerwanie do naszych czasów. Elżbieta I stłumiła katolickie powstanie i doprowadziła podbój Irlandii do końca.
Królem, który radykalnie zmienił sytuację w Ulsterze, był Jakub I. Monarcha ten nakazał konfiskatę majątków należących do katolików i przekazał je protestantom z Anglii i Szkocji. Wypędzeni ze swoich dóbr katolicy głodowali wśród wzgórz, gdzie szukali schronienia. Niektórzy powracali do swoich dawnych włości, błagając nowych właścicieli o pracę w charakterze robotników rolnych. Z czasem utworzyli przepełnioną goryczą i nienawiścią mniejszość katolicką Ulsteru.
W całej Irlandii nieustające protesty katolików wywoływały odwetowe działania władz brytyjskich. Należała do nich inwazja purytańskiej armii Cromwella. Osiemnastowieczny kodeks karny wyjął katolicyzm spod prawa, a księży tego wyznania skazywano na banicję. Praktykujący w utajnieniu katolicy byli ścigani przez władze, nierzadko przy użyciu psów gończych. Wielu zapłaciło życiem za lojalność wobec kościoła rzymsko-katolickiego.
Katolicyzm ponownie zalegalizowano w XIX wieku, ale jego wyznawcy musieli płacić podatki na rzecz kościoła anglikańskiego. Spowodowało to wybuch w roku 1831 tzw. „wojny o datki", w której obie strony dopuszczały się okrucieństw.
Walka o autonomię, a następnie o pełną niepodległość Irlandii trwała niemal nieprzerwanie aż po wiek dwudziesty, gdy w roku 1921 południowa część wyspy uzyskała status dominium, a później w latach 1937- 49 pełną niezależność od Wielkiej Brytanii. W nowym państwie katolicy stanowili 95 proc. mieszkańców. Protestanci w Ulsterze, obawiając się wchłonięcia przez żywioł katolicki, opowiedzieli się za pozostaniem przy Wielkiej Brytanii.
W ten właśnie sposób ukształtowały się pełne wzajemnej nienawiści stosunki między katolikami i protestantami w Irlandii Północnej.
W latach pięćdziesiątych podziemna organizacja paramilitarna, znana jako Irlandzka Armia Republikańska, sięgnęła po terror jako sposób walki o zjednoczenie z republiką w południowej części wyspy. W roku 1962 IRA odrzuciła zabójstwo jako metodę działań politycznych, jednak nadal sporadycznie dochodziło do aktów przemocy.
W latach 1968 i 1969 zaprotestowali katolicy, dyskryminowani w życiu gospodarczym prowincji. Protestanccy bojówkarze odpowiedzieli ogniem karabinowym i bombami. Dokonali też wielu podpaleń katolickich barów i domów mieszkalnych. W odwecie fanatyczni „provos" z radykalnego, tzw. tymczasowego skrzydła IRA dokonali serii zabójstw politycznych. Na pomoc protestantom przybyły regularne oddziały wojsk brytyjskich. Barykady, posterunki wojskowe i zasieki z drutu kolczastego podzieliły wówczas Ulster na dwa wrogie światy.
Rozlew krwi nie ustawał jednak. Nasilił się zwłaszcza w latach siedemdziesiątych, by nieco zelżeć w następnej dekadzie. Na przykład w roku 1985, uważanym za nadzwyczaj spokojny, doszło do pięćdziesięciu czterech zabójstw, stu czterdziestu ośmiu zamachów bombowych i dwustu trzydziestu siedmiu przypadków wymiany ognia. Rany odniosło dziewięćset szesnaście osób, trzydzieści jeden zostało postrzelonych w kolana, a pięćset dwadzieścia dwie oskarżono o udział w akcjach terrorystycznych. Skonfiskowano 3,3 tony materiałów wybuchowych i wiele sztuk broni palnej. A to wszystko w maleńkim kraju zamieszkałym przez półtora miliona ludzi.
Piekło w Ulsterze jest dziełem czterech znanych organizacji terrorystycznych i kilku nieznanych. Na przykład w roku 1983 uzbrojony mężczyzna wdarł się do kościoła w Darkley i otworzył ogień z broni automatycznej do obecnych, zabijając trzy i raniąc dalszych siedem osób. Kilka dni później odpowiedzialność za atak przyjęła na siebie nieznana dotąd organizacja „Katolickie Sity Reagowania".
Nienawiść pomiędzy dwiema społecznościami trwa nadal. W rejonach przygranicznych, gdzie dzielnice protestanckie stykają się z katolickimi, policyjna i wojskowa obecność jest niezbędna dla powstrzymania ataków. Ściany budynków po obu stronach „murów pokoju" naznaczone są śladami pocisków.
Charakterystycznym przykładem protestanckiego ekstremizmu jest demagogiczny i kabotyński pastor lan Paisley, członek parlamentu brytyjskiego i europejskiego, który utworzył swój własny kościół, tzw. wolny kościół prezbiteriański, którego zadaniem jest walka z katolicyzmem. Wielebny ów utrzymuje, że kościół rzymski nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem, a katolickie nabożeństwa nazywa bluźnierczymi. Szydzi także z celibatu i kultu wizerunków. Z drugiej strony irlandzcy katolicy nie zgadzają się, by ich dzieci chodziły do szkół, w których naukę pobierają również dzieci z rodzin protestanckich.
Próby uleczenia choroby wzajemnej nienawiści byty jak dotąd daremne. Jeden z duchownych protestanckich, wielebny David Armstrong złożył wizytę dobrej woli w pobliskiej kongregacji katolickiej.
Jego gest nie spotkał się jednak ze zrozumieniem współwyznawców. Doszło do gwałtownych protestów w jego własnej kongregacji i pastora zmuszono do opuszczenia Irlandii. Niewielkie grupy katolików i protestantów utworzyły wspólną Partię Przymierza, chcąc osłabić wrogość pomiędzy dwiema grupami wyznaniowymi. Partia uzyskała jednak niewielkie poparcie w wyborach. Dwie kobiety, katoliczka i protestantka, otrzymały w roku 1976 Pokojową Nagrodę Nobla za starania na rzecz porozumienia - ich wysiłki jednak okazały się daremne.
Na początku lat dziewięćdziesiątych liczba ofiar dwudziestu lat konfliktu w Ulsterze zbliżała się do 3 tysięcy.
Jonestown
W roku 1978 światem wstrząsnęły doniesienia o zbiorowym samobójstwie na tle religijnym, w którym życie straciło ponad dziewięciuset członków amerykańskiej sekty religijnej, tzw. Świątyni Ludu. Do tragedii doszło po zastrzeleniu przez strażników sekty kilku polityków i dziennikarzy amerykańskich, którzy przybyli do siedziby sekty w Gujanie w celu wyjaśnienia zarzutów wobec przywódcy tej religijnej grupy.
Odpowiedzialność za tragedię ponosi pastor Jim Jones, niegdyś młody idealista z Indiany, założyciel Świątyni Ludu - wielorasowej kongregacji grupującej ludzi niezamożnych lub w inny sposób upośledzonych społecznie. Wielebny Jones zapewniał strawę głodującym, dostarczał schronienia ludziom starszym i używanej odzieży tym, którzy nie mieli okrycia. Jones próbował położyć kres segregacji rasowej w restauracjach, kinach i teatrach południowych stanów USA. W roku 1961 został szefem Komisji na Rzecz Praw Człowieka w Indianapolis.
Z czasem z założonego przez Jonesa kościoła zaczęły napływać niepokojące wiadomości. Jego przywódca najpierw ogłosił się boskim prorokiem, a potem samym Jezusem Chrystusem. Chcąc dowieść swej boskiej mocy, czynił cuda: leczył raka i uzdrawiał cierpiących na inne choroby. Sceptycy twierdzili, że wydobywane przez niego podczas zabiegów „guzy nowotworowe" były w rzeczywistości kurzymi wątrobami. Jones na krótko wyjechał do Brazylii do pracy w misji. W roku 1964 uzyskał święcenia kapłańskie w kościele „uczniów Chrystusa". Później ogłosił, że koniec świata nastąpi piętnastego lipca 1967 roku. Jego proroctwo - jak wiemy - nie potwierdziło się.
Któregoś razu Jones przeczytał artykuł zawierający listę miejsc najmniej zagrożonych opadem radioaktywnym podczas przyszłej wojny nuklearnej. Na liście znalazło się między innymi miasteczko Ukiah w Kalifornii. Jones załadował na ciężarówki około stu pięćdziesięciu swoich zwolenników i przeprowadził się na farmę w pobliżu tego miasta. Jego sekta rozkwitła. Wkrótce liczba jej członków sięgnęła 5 tysięcy. W roku 1971 Świątynia Ludu sprowadziła się z powrotem do jednej z murzyńskich dzielnic San Francisco. Jones zorganizował tam darmową stołówkę, ośrodek leczenia uzależnień, bezpłatny gabinet lekarski, biuro pomocy prawnej, przedszkole, świetlicę i dom opieki dla osób w podeszłym wieku. Liczba jego zwolenników wzrosła do 20 tysięcy.
Wiele osobistości ze świata polityki i sztuki popularnej chętnie spotykało się z Jonesem. Był wśród nich byty gubernator Kalifornii Jerry Brown, burmistrz San Francisco George Moscone i słynna aktorka, Jane Fonda. Moscone mianował Jonesa przewodniczącym miejskiego wydziału budownictwa mieszkaniowego San Francisco. Politycy dobrze rozumieli, że zwolennicy Jonesa w dniu wyborów będą stanowili znaczącą siłę polityczną.
Jednocześnie jednak coraz więcej mówiono o ciemnej stronie działalności sekty Jonesa. Krążyły pogłoski o znęcaniu się nad dziećmi i o dziwacznych praktykach seksualnych. Według plotek, dorosłych członków sekty zmuszano do oddawania na rzecz sekty osobistych majątków lub zasiłków z pomocy społecznej. Niektórzy twierdzili nawet, że zwolennicy Jonesa przygotowują się do popełnienia zbiorowego samobójstwa. Członkowie sekty coraz więcej czasu spędzali w Jonestown, w zakupionym przez sektę gospodarstwie rolnym w Gujanie, w Ameryce Południowej.
W roku 1977, pismo New West opublikowało relacje, w których byli członkowie sekty ujawnili nadużycia popełniane przez jej przywódców. Według ich słów wiele osób chciało opuścić kościół Jonesa, ale nie miało dość odwagi, by to uczynić. Dwoje odważnych, którym udało się odejść, opublikowało zawierającą dramatyczne relacje książkę Sześć lat z Bogiem. Na początku 1978 roku pięćdziesięciu członków rodzin osób przebywających w siedzibie sekty w Jonestown zwróciło się do Sekretarza Stanu, Cyrusa Vance'a z prośbą o pomoc w uwolnieniu krewnych z „obozu koncentracyjnego". Wysłano także petycje do członków Kongresu Stanów Zjednoczonych.
W listopadzie 1978 roku republikański kongresman z Kalifornii, Leo Ryan, wybrał się do Jonestown, by na miejscu sprawdzić zasadność zarzutów. Kongresman zabrał ze sobą kilku pomocników, grupę dziennikarzy, urzędników z Departamentu Stanu i grupę członków rodzin mieszkańców tej religijnej kolonii. Wylądowali w jednym z miast Gujany położonym w pobliżu farmy. Przyjęto ich serdecznie i oprowadzono po gospodarstwie. Wszystko zdawało się być w najlepszym porządku. Jednak drugiego dnia klimat wizyty się pogorszył. Jeden z kolonistów wsunął któremuś z dziennikarzy kartkę z błaganiem o pomoc w opuszczeniu Jonestown. Inny członek sekty, uzbrojony w nóż, zaatakował kongresmana Ryana. Członkowie delegacji postanowili natychmiast opuścić kolonię. Szesnastu członków sekty wyraziło wolę wyjechania wraz z nimi. Wszyscy zabrali się ciężarówką na lotnisko. Gdy wsiadali do samolotów, jeden z rzekomych uciekinierów, a faktycznie agent Jonesa, wyciągnął pistolet i zaczął strzelać do wyjeżdżających. Następnie na pasie startowym pojawiło się trzech uzbrojonych w karabiny mężczyzn, którzy otworzyli ogień do członków delegacji. Ryan został ranny. Obrażenia odniosło także dwóch reporterów telewizji NBC i dziennikarz z San Francisco Examiner. Zaraz potem cała czwórka została z zimną krwią zabita strzałami w głowę. Zamordowano także jedną z kobiet, która usiłowała uciec z sekty. Pozostali zbiegli do dżungli. Uratowali się, gdyż zabójcy w pośpiechu opuszczali lotnisko w obawie przed interwencją stacjonujących w pobliżu żołnierzy gujańskich.
Na farmie Jones zwołał zebranie członków kolonii i poinformował ich o zamordowaniu członków delegacji kongresmana Ryana. Dodał następnie, że nadszedł już czas, by spotkać się w „innym miejscu". Wierni pozdrowili przywódcę, unosząc zaciśnięte w pięść dłonie. Teren farmy obstawili uzbrojeni w broń maszynową strażnicy.
Wtedy lekarz sekty i dwie pielęgniarki sporządzili koktajl z soku owocowego i cyjanku potasu. Koloniści ustawili się w kolejce po swoje porcje śmiertelnego napoju. Płyn wlewano również w usta niemowlętom. Gdy zatruci ludzie padali na ziemię i umierali w mękach, Jones przemawiał przez megafon, powtarzając wielokrotnie słowo: „matka". Jego ciało znaleziono później z raną postrzałową w głowie. Od kul zginęło jeszcze tylko dwóch innych członków sekty. Łącznie zmarło dziewięćset czternaście osób, w tym blisko trzysta dzieci. Kilku kolonistom udało się wymknąć do lasu i przeżyć tragedię.
Świątynia Ludu utrzymywała biuro w stolicy Gujany, Georgetown. W dniu grupowego samobójstwa, kierowniczce biura i trójce jej dzieci poderżnięto gardło. W wyniku przeprowadzonego śledztwa, władze odnalazły należące do sekty 10 milionów dolarów złożone na kontach w bankach panamskich i w innych krajach.
Rok po tragicznym wydarzeniu, Jeannie i Ali Millsowie, którzy najbardziej przyczynili się do ujawnienia nadużyć sekty Świątyni Ludu, zostali zamordowani strzałami w głowę w swoim domu w Kalifornii. Ofiarą zemsty padła także ich piętnastoletnia córka.
Komentator Newsweeka napisał wtedy, że tragedia w Jonestown jest makabrycznym dowodem słuszności znanej od dawna prawdy, iż wiara i religia bardzo łatwo przekształcają się w szaleństwo i masową histerię
Liban
Religijny trybalizm - podział społeczeństwa na wyznaniowe obozy - doprowadził w Libanie do cierpień i śmierci tysięcy mieszkańców tego niegdyś rajskiego kraju.
Libański dramat byt wynikiem długiej serii krwawych konfliktów pomiędzy wyznawcami różnych odłamów islamu: sunnitami, szyitami, druzami, alawitami, chrześcijańskimi maronitami, a także Żydami z pobliskiego Izraela. Przez co najmniej piętnaście lat światowe media poświęcały wiele miejsca relacjom o „chrześcijańskich snajperach", „atakach milicji szyickiej", „karabinach maszynowych druzów" i „sunnickich zamachowcach-samobójcach". Liczba ofiar przekroczyła 130 tysięcy i nic nie zapowiada końca konfliktu.
Tragedia Libanu jest wynikiem splotu napięć społecznych i politycznych na Bliskim Wschodzie. Chaos zrodził się stąd, że wielu Libańczyków identyfikuje się bardziej ze swoją religią niż z narodowością. Po opuszczeniu Libanu przez Francuzów w 1946 roku w kraju wprowadzono system polityczny uwzględniający prawo wszystkich wyznań do udziału w instytucjach władzy. Nowy prezydent miał każdorazowo być chrześcijańskim maronitą, na czele nowego rządu miał stać sunnicki premier, a na czele parlamentu - szyita.
Uzgodniony wówczas podział władzy utrzymał się do roku 1975, gdy w wyniku konfliktu muzułmańsko-chrześcijańskiego poszczególne stronnictwa sięgnęły po broń. Dziennikarz Mark Pantikin napisał po powrocie z Libanu: Kraj jest rozdarty na zwalczające się obozy religijne. Poszczególne wyznania tworzą własne milicje. Czy potraficie sobie wyobrazić, co by się działo w Ameryce, gdyby protestanci, katolicy i Żydzi utworzyli własne wojska, a każde z nich uzbrojone było nie tylko w karabiny, ale i w armaty?
Konflikt zbrojny nasilał się, słabł i ponownie nasilał - dzień po dniu i rok po roku. Milicje przejęły kontrolę nad swoimi wioskami i dzielnicami. Wyznaniowe stronnictwa zawierały sojusze, zrywały sojusze, powracały do walk. W wojnie domowej brało udział co najmniej dziesięć zbrojnych ugrupowań:
(1) Hezbollah, Partia Boga, organizacja bojowa szyitów, związana z Iranem; (2) milicja Amal, w skład której wchodzili szyici powiązani z Syrią; (3) fundamentalistyczna milicja sunnicka Tawheed; (4) Arabska Partia Demokratyczna Alawitów; (5) druzyjska Socjalistyczna Partia Postępu; (6) armia państwowa Libanu złożona przeważnie z maronitów; (7) Sity Libańskie, konkurencyjne stronnictwo chrześcijańskie powiązane z falangą libańską; (8) wojska syryjskie, które pierwotnie wkroczyły do Libanu jako sity pokojowe; (9) oddziały utworzone z uchodźców palestyńskich; (10) Islamski Dżihad, szyickie ugrupowanie terrorystyczne. Ponadto dwukrotnie wkroczyła do Libanu armia izraelska oraz oddziały sił pokojowych USA, Francji i ONZ.
Ofiarą wymiany ognia pomiędzy milicjami religijnymi padło wielu bezbronnych cywilów. Snajperzy strzelali do turystów, którzy przekroczyli „zieloną linię", oddzielającą sektor chrześcijański Bejrutu od dzielnicy muzułmańskiej. W obu częściach miasta wybuchały samochody-pułapki, zabijając i raniąc przypadkowych przechodniów. Świadkowie opowiadali o śladach krwi widocznych na wysokości trzeciego piętra obróconych w gruzy budynków biurowych. Muzułmańskie ugrupowania porywały lub zabijały obywateli państw zachodnich. Jedno z takich ugrupowań sfilmowało egzekucję pracownika ONZ, której towarzyszyło radosne skandowanie tłumu: „Bóg jest wielki! Niech żyje islam!"
Fanatyczni bojownicy islamscy umierają z radością w sercu. Zapewne spośród nich rekrutowali się zamachowcy, którzy w 1983 roku wjechali wyładowanym materiałami wybuchowymi samochodem na teren koszar amerykańskich na obszarze lotniska w Bejrucie. W wyniku eksplozji zginęło 241 żołnierzy. Przywódca milicji szyickiej Amal w wywiadzie dla lokalnej telewizji powiedział: My się nie boimy. Bóg jest z nami i dodaje nam sił. Ścigamy się między sobą o to, kto pierwszy się z NIM spotka. Chcę umrzeć przed moimi przyjaciółmi. Oni chcą umrzeć przede mną. Wszyscy chcemy zobaczyć Boga.
Trzeba dodać, że Amal ma opinię ugrupowania mniej fanatycznego niż konkurencyjny Hezbollah, Partia Boga.
Niektórzy bojownicy islamscy mówią o sobie „Salabein" - tak określano muzułmańskich żołnierzy Saladyna walczących z krzyżowcami w XII wieku.
W 1985 roku porwano w Bejrucie czterech pracowników ambasady radzieckiej. Zamachu dokonali najprawdopodobniej członkowie fundamentalistycznego ugrupowania Tawheed, mszcząc się za to, że radziecka broń używana była przeciw nim przez inne milicje islamskie. Ciało jednego z Rosjan zostało później porzucone w pobliżu stadionu miejskiego. Zabito go dwoma strzałami w głowę. Terroryści poinformowali agencje, że „na jednym z zakładników wykonali wyrok wydany przez Boga". Pozostałych Rosjan zwolniono w ramach „gestu dobrej woli". Brian Jenkins, ekspert w dziedzinie terroryzmu, stwierdził później, że religia przyczynia się do zaostrzenia przemocy na Bliskim Wschodzie. „Wiara w to, że Bóg aprobuje mordowanie pogan lub niewiernych, daje fanatykom przyzwolenie dla aktów zniszczenia" - powiedział Jenkins.
Analitycy nie potrafią wyjaśnić przyczyn wybuchu nienawiści religijnej w Libanie. Zapewne dlatego tak często używa się w tym kontekście słowa „szaleństwo". Laureat Nagrody Nobla Isaac Bashevis Singer, w swych rozważaniach na temat kondycji ludzkiej, zauważył między innymi:
Opanował mnie lęk i poczucie rozpaczy. Z gazet dowiaduję się, co ludzie czynią sobie wzajemnie, że się mordują i namawiają innych, by mordowali się wzajemnie. W Libanie szaleństwo ogarnęło całe społeczeństwo. W ludzkich sercach zapanowała nienawiść i żądza mordu. Czasem obawiam się, że Liban jest zapowiedzią tego, co kiedyś ogarnie całą ludzkość. Obawiam się, że dojdzie do wybuchu: może rewolucji, może kontrrewolucji - i ludzie będą pić krew swoich bliźnich.
Iran
W roku 1979 religia i jej krzewiciele przejęli pełnię władzy w Iranie. W wyniku tego mariażu islamskiego duchowieństwa i polityki powstał rząd słynący z niewysłowionego okrucieństwa.
Szyicka teokracja w Iranie stała się symbolem współczesnego barbarzyństwa. Wyroki śmierci wydaje się tam z niespotykaną gdzie indziej łatwością. Strażnicy moralności krążą po ulicach, wyławiając wszelkie oznaki bezbożności. Społeczeństwo bombardowane jest pełną nienawiści propagandą. Kobiety mają obowiązek nosić czador, zasłonę okrywającą całe ciało, z niewielkimi otworami na oczy. Tak jakby sam szatan, a nie religia, doszedł do władzy.
Dawniej, przed nastaniem teokratycznego reżimu, rządzony przez szachów Iran nie miał wiele wspólnego z demokratycznym rajem. Skorumpowani władcy tłumili wszelkie przejawy niezadowolenia przy pomocy tajnej policji Savak. A niezadowolonych było wielu. Szach Muhammad Reza Pahlavi dążył do wprowadzenia w Iranie cywilizacji Zachodu, czym wzbudził gniew szyickich mułłów, którzy okrzyknęli go heretykiem i zdrajcą. Ci święci mężowie pragnęli powrotu surowego prawa koranicznego. Popierała ich znaczna część społeczeństwa.
Najżarliwszy z fundamentalistycznych mułłów, Ajatollah Chomeini, kierował przybierającą na sile rewoltą z Francji, gdzie przebywał na wygnaniu. Punkt kulminacyjny powstania nastąpił w roku 1979, gdy szach uciekł z kraju, a triumfujący Chomeini powrócił z zesłania, aby ustanowić „rządy Boga na ziemi". Rządy Boga szybko objawiły światu swój prawdziwy charakter. Gdy szach umierał w amerykańskim szpitalu, pierwszy duchowny Iranu ogłosił, iż obowiązkiem każdego muzułmanina przebywającego w Stanach Zjednoczonych jest wywleczenie chorego ze szpitala, zamordowanie go i rozczłonkowanie jego ciała.
Irańscy duchowni przejęli władzę w parlamencie i wprowadzili rygorystyczne prawo koraniczne. Chomeini ostrzegał dysydentów: „Jeżeli nie będziecie posłuszni, zostaniecie unicestwieni". Od władzy odsunięto ludzi o umiarkowanych poglądach. Wybrany przez nowy parlament w roku 1980 prezydent Abolhassan Bani-Sadr wkrótce okazał się zbyt liberalny, za co pozbawiono go stanowiska i wypędzono z kraju. Ministra spraw zagranicznych Sadegha Ghotbzadeha postawiono przed plutonem egzekucyjnym. Przed śmiercią zdołał przekazać z więzienia wiadomość, w której przeprasza! wszystkich za poparcie udzielone „szatańskiemu reżimowi mułłów".
Iran załata fala tortur i egzekucji. Dyplomaci zamieszkujący w sąsiedztwie aresztu w Teheranie opowiadali, że nie mogli spać w nocy z powodu dochodzących stamtąd rozdzierających krzyków i strzałów. Amnesty International, międzynarodowa organizacja zajmująca się ochroną praw człowieka, zebrała szczegółowe raporty na temat 5195 egzekucji wykonanych w ciągu czterech pierwszych lat istnienia religijnych rządów. W programie amerykańskiej sieci telewizyjnej CBS, „60 minut", wyjaśniono, w jaki sposób rządy Boga radziły sobie z zawartym w Koranie zakazem zabijania dziewic. Rozwiązanie okazało się genialne w swojej prostocie: strażnicy rewolucji gwałcili je przed rozstrzelaniem. Ponadto, jak doniosła Amnesty International, wielu Irańczyków zostało zabitych lub okaleczonych na podstawie „prawa odwetu", które zezwala ofiarom przestępstw na samodzielne wymierzanie kary ich sprawcom.
Mordem o czysto religijnym podłożu byty masowe egzekucje bahaitów, którzy odmawiali nawrócenia na islam. Wieszano ich publicznie: mężczyzn, kobiety i dzieci. Ci, którym udało się zbiec za granicę, przemycili zdjęcia tych masowych mordów. Amerykański Komitet ds. Uchodźców zacytował wypowiedź jednego z szyickich sędziów, który usprawiedliwiał egzekucje wyraźnym wskazaniem Koranu: „Panie, spraw, by nie przetrwała wśród nas ani jedna rodzina niewiernych".
Kiedy Irak wkroczył na irańskie pogranicze, płomiennooki ajatollah bez wahania odpowiedział wezwaniem do wojny, wysyłając setki tysięcy źle wyszkolonych młodych Irańczyków na pewną śmierć. W grudniu 1984 roku, w dniu urodzin Mahometa, Chomeini przemówił do swego narodu:
Wojna jest błogosławieństwem dla świata i dla wszystkich narodów. Sam Bóg tchnie w nas wolę walki i zabijania. Koran powiada: „Walczcie, dopóki nie ustanie wszelkie zepsucie i nieposłuszeństwo". Wojny, jakie Prorok prowadzi z niewiernymi, są błogosławieństwem dla rodzaju ludzkiego. Zapewne niebawem wygramy tę wojnę. Czy jednak dzięki temu zwycięstwu zniknie zepsucie i nieposłuszeństwo boskiej woli? Koran nawołuje: „Wojna, wojna, aż po zwycięstwo".... Mułłowie o zepsutych sercach, którzy twierdzą, że moje słowa są sprzeczne z nauką Koranu, nie są godni miana muzułmanina. Dzięki Bogu, nasza młodzież czyni wszystko, co może, by boskie słowa stały się ciałem. Oni wiedzą, że zabicie niewiernego jest jedną z największych misji człowieka.
Iran wypowiedział również wojnę ludzkiej seksualności. Kobietom nakazano zakrywać ciało tak dokładnie, żeby nawet pojedynczy kosmyk włosów nie był widoczny. Na ulicach pojawiły się białe jeepy policji moralnej. Kobiety, które miały niedokładnie zasłoniętą twarz, aresztowano i kierowano do więzienia na trzymiesięczne kursy reedukacyjne. Zachodnie czasopisma, które sprowadzano do Iranu, najpierw trafiały na stół cenzorów, którzy starannie zamalowywali twarze kobiet, zostawiając jedynie oczy.
Kobietom pozwalano pływać i jeździć na nartach, jednak tylko na wyznaczonych plażach i górskich zboczach. Pod żadnym pozorem nie mogły także zdejmować czadoru.
Z upływem lat nie malała liczba egzekucji. Według Amnesty International, w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 1989 roku stracono 1466 Irańczyków. Wśród ofiar sądowych zbrodni były kobiety oskarżone o prostytucję. Siedemdziesiąt osiem osób ukamienowano, w większości przypadków za wykroczenia seksualne, innym na mocy prawa koranicznego odcięto dłonie i stopy.
Wszystkie te barbarzyńskie czyny, których islamscy fundamentaliści dopuszczali się na własnych obywatelach, nie zyskały większego rozgłosu na Zachodzie. Oburzenie wywołał dopiero apel, z jakim Chomeini zwrócił się do wszystkich wiernych muzułmanów, wzywając ich do zamordowania brytyjskiego pisarza, Salmana Rushdiego, za bluźnierstwo zawarte w jego dziele „Szatańskie wersety", gdzie między innymi zasugerował, iż zapisane w Koranie słowa Mahometa nie pochodzą wprost od Boga. Pisarz przez wiele lat żył w ukryciu, a kilka państw ograniczyło swoje stosunki dyplomatyczne z Iranem.
Ajatollah zmarł w roku 1989. Jego apel o zamordowanie Salmana Rushdiego zapewne najdłużej pozostanie w ludzkiej pamięci, tak
naprawdę jednak była to tylko jedna z wielu popełnionych przez go zbrodni, wcale nie najbardziej okrutna.
Inne kraje islamskie
Okrucieństwa popełniane przez islamskich fanatyków nie ograniczają się wyłącznie do Libanu, Sudanu i Iranu. W latach osiemdziesiątych stały się plagą w wielu innych krajach islamskich, często za sprawą radykalnych szyitów zachęconych do walki o państwo wyznaniowe zwycięstwem rewolucji islamskiej w Iranie. W niektórych państwach nasilenie aktywności muzułmańskich fanatyków trzeba jednak tłumaczyć innymi przyczynami. Niżej przedstawiamy w zarysie omówienie sytuacji w wybranych krajach regionu.
Arabia Saudyjska
W Arabii Saudyjskiej napięcia i zbrodnie na tle religijnym są dziełem przedstawicieli obu głównych odłamów islamu: sunnitów i szyitów. Arabia jest monarchią absolutną, w której ściśle przestrzegane jest prawo islamskie: kobiety muszą nosić zakrywający całe ciało czador i nawet w późnym wieku traktowane są jak nieletnie. Nie wolno im pracować, podróżować ani wyjść za mąż bez zgody męskiego opiekuna. Dziedziczą mniej niż ich bracia i nie mogą występować o rozwód. Choć w królestwie wahhabitów Allan i jego wola decydują o najdrobniejszych szczegółach życia codziennego, to niedawno pojawił się tam nowy mahdi, niejaki Juhaiman al Otaiba, który zapragnął oczyścić kraj z „brudu" tego świata. Nowy mesjasz był sunnitą i uczniem szejka Abdela al Baza, fundamentalistycznego rektora uniwersytetu w Medynie. Ów uczony mąż jest autorem wielu prac, w których między innymi potępił kopernikańską „herezję" i dowodził, że to Słońce krąży wokół Ziemi. W innym artykule, w podobnym duchu, stwierdził także, że Ziemia jest płaska, a amerykańskie lądowanie na Księżycu było oszustwem. Nowy mahdi zażądał wygnania z Arabii Saudyjskiej wszystkich „nie-muzułmanów", likwidacji telewizji i zaniechania oświaty kobiet.
20 listopada 1979 roku Juhaiman użył broni automatycznej jako instrumentu krzewienia wiary. Gdy 40 tysięcy pielgrzymów zgromadziło się na terenie świętego meczetu (Al-Masdżid al-Haram) w Mekce, bojownicy samozwańczego mahdiego oddali kilka serii z karabinów maszynowych, zabijając jednego kleryka, po czym rozpoczęli okupację świątyni. Przez głośniki zawiadomili przybyłych na doroczny hadżdż, że oto pojawił się nowy mesjasz. Pielgrzymom powiedziano następnie, że mogą się doń przyłączyć lub opuścić teren świątyni.
Amerykańska korespondentka z Bliskiego Wschodu, Robin Wright napisała w swej książce poświęconej między innymi temu wydarzeniu: „Zajęcie świątyni było dla muzułmanów równie szokujące, jak okupacja Watykanu byłaby dla wyznawców religii rzymskokatolickiej".
Pięć dni później, po wydaniu przez radę świątobliwych wahhabitów zgody na użycie broni na terenie meczetu, rząd wysłał do świątyni 2 tysiące żołnierzy. Przez następnych dziewięć dni na terenie meczetu toczyła się zaciekła bitwa. Walczono o każdą piędź ziemi, każde pomieszczenie i każdy korytarz. W wyniku walk życie straciło 255 żołnierzy, fanatyków i pielgrzymów, a dwa razy tyle odniosło rany. Uwięziono Juhaimana i stu siedemdziesięciu jego zwolenników. Wszyscy stanęli przed tajnym sądem religijnym. Sześćdziesięciu trzech zostało skazanych na ścięcie ceremonialnym, bogato zdobionym mieczem, a pozostali otrzymali kary wieloletniego więzienia. Egzekucje odbywały się w ośmiu miastach, gdyż władze chciały uzyskać jak największy efekt propagandowy.
W tym samym czasie w innym rejonie kraju wzrosło napięcie wśród członków mniejszości szyickiej. Rząd wahhabicki zakazał szyitom praktykowania ich krwawego rytuału samobiczowania podczas obchodów święta Ashura, które upamiętnia męczeństwo Husseina, wnuka proroka Mahometa. W roku 1979 szyici postanowili zlekceważyć zakaz. Wkroczyła policja. Doszło do zamieszek, podczas których wzburzony tłum rozbijał witryny sklepów i podpalał samochody. Z rąk policji zginęło co najmniej siedemnastu uczestników rozruchów. W rejon zamieszek wysłano 20 tysięcy żołnierzy, w większości wyznania sunnickiego. Doszło do walk, które kosztowały życie wielu członków szyickiej mniejszości.
W latach osiemdziesiątych kilkakrotnie doszło do wybuchów przemocy wśród uczestników pielgrzymek do Mekki. W roku 1987 w zamieszkach wywołanych przez irańskich szyitów zginęło czterystu pielgrzymów, a dwa lata później, w wyniku eksplozji bomby podłożonej przez szyickich terrorystów, śmierć poniósł jeden pielgrzym, a rany odniosło kolejnych szesnastu. Po kilku miesiącach przed sądem religijnym w Mekce stanęło szesnastu fanatyków z Kuwejtu. Wszyscy zostali ścięci ceremonialnym mieczem.
Egipt
Religijny fanatyzm i napięcia na jego tle nasiliły się przede wszystkim w latach osiemdziesiątych. Przypadki agresji na ogół dotyczyły muzułmanów z ugrupowania terrorystycznego Al Dżihad podkładających bomby pod kościołami chrześcijańskich Koptów. Ci muzułmańscy ekstremiści uznali prezydenta Sadata za religijnego zdrajcę, zarzucając mu między innymi, że podpisując porozumienie z Camp David uznał legalność państwa Izrael.
W roku 1981, gdy napięcia na tle religijnym coraz bardziej zagrażały bezpieczeństwu państwa i jego obywateli, Sadat podjął próbę zdławienia islamskiego terroryzmu. Policja uwięziła tysiąc sześciuset fundamentalistów koptyjskich i sunnickich. Zdelegalizowano piętnaście radykalnych organizacji islamskich oraz związanych z nimi pism i wydawnictw. Głowę kościoła koptyjskiego skazano na zesłanie do jednego z położonych na pustyni klasztorów, a przywódca Bractwa Muzułmańskiego trafił do więzienia.
6 października 1981 roku, gdy Anwar Sadat przyjmował wojskową defiladę, z grona maszerujących wystąpiło kilku muzułmańskich fanatyków i zaczęło strzelać w stronę trybuny honorowej, zabijając prezydenta i raniąc dwadzieścia innych osób, wśród których znaleźli się również amerykańscy dyplomaci. Podczas procesu przywódca zamachowców stwierdził, że jest dumny z popełnionego zabójstwa, ponieważ chodziło w nim o obronę religii. Terrorysta stwierdził, że jest u „szczytu szczęścia", gdyż już wkrótce połączy się z Bogiem. Wśród dowodów przedstawionych w sądzie znalazł się również podręcznik dla członków Al Dżihad wzywający między innymi do obalenia rządu niewiernych i tłumaczący, że najwyższą formą kultu jest święta wojna.
Warto odnotować, że zabójcy bardzo starannie unikali naruszenia islamskiego prawa. Ponieważ potrzebowali pieniędzy na zakup broni, zwrócili się do swego duchowego przywódcy, szejka Omara Abdela Rahmana, by ten wydał fatwę - orzeczenie religijne stwierdzające, iż rzeczą właściwą jest obrabowanie chrześcijańskiego jubilera w Kairze, jeśli celem włamania jest zebranie funduszy na jakiś święty cel.
Dwa dni po zamachu na prezydenta Sadata grupa islamskich fundamentalistów z miasta Asyut, na południe od Kairu, zaatakowała posterunek policji i zabiła kilku funkcjonariuszy. Do miasta wysłano oddziały wojska. Wywiązała się gwałtowna strzelanina, w wyniku której zginęło łącznie osiemdziesiąt siedem osób. Dalsze kilka setek muzułmańskich terrorystów osądzono i skazano na więzienie.
W latach osiemdziesiątych wpływy islamskiego fundamentalizmu nadal rosły, co doprowadziło do wielu starć z egipską policją. Jednocześnie masy domagały się wprowadzenia islamskich rządów i islamskiego prawa - szariatu. W roku 1987 radykałowie muzułmańscy dokonali serii napadów na przedstawicieli mniejszości koptyjskiej. Ich przyczyną była pogłoska, wedle której używali oni jakiegoś nieznanego dotąd sprayu, który powodował, że na zasłonach noszonych przez muzułmanki pojawiał się znak krzyża.
Egipski rząd wprowadził także zakaz używania nalepek na zderzaki o treści religijnej, ponieważ wywołały one zamieszki zwane popularnie „wojną o nalepki na zderzaki". W roku 1989 podczas rozruchów na tym tle aresztowano tysiąc pięciuset fanatyków muzułmańskich. Jeden z duchowych przywódców fundamentalistów, wspomniany wyżej Omar Rahman wezwał wiernych do zamordowania laureata Nagrody Nobla, pisarza Nadżiba Mahfuza, któremu zarzucił, iż jedna z jego książek stanowi obrazę islamu.
Syria
W Syrii w 1982 roku członkowie fundamentalistycznego Bractwa Muzułmańskiego zorganizowali rebelię w mieście Hama, mordując członków miejscowych władz i ich rodziny. Wywodzący się z ruchu szyickich alawitów prezydent Hafiz Assad zareagował z niezwykłą gwałtownością. Wysłał do miasta oddziały wojska z udziałem jednostek pancernych, które zamordowały około 20 tysięcy ludzi. Opano-136 wane przez powstańców dzielnice miasta zostały dosłownie zrównane z ziemią. W odpowiedzi członek Bractwa Muzułmańskiego, zamachowiec samobójca, zdetonował bombę w budynku Ministerstwa Informacji w Damaszku, w wyniku czego ten rządowy gmach uległ niemal całkowitemu zniszczeniu.
Rok później mufti Jerozolimy, szejk Sa'ad e-Din el'Alami wydał fatwę, w której obiecywał raj każdemu islamskiemu męczennikowi, który zabije prezydenta Assada.
Kuwejt
Działalność islamskich fundamentalistów w tym kraju przyjęła szczególnie skrajne formy w roku 1983, gdy dokonali oni kilku zamachów bombowych. Uczestnicy spisku trafili do więzienia, gdyż policja znalazła kciuk zamachowca - samobójcy w gruzach zniszczonego budynku, co umożliwiło ustalenie jego tożsamości. Sześciu fanatyków skazano na śmierć, a pozostałych czternastu na długoletnie więzienie. W odpowiedzi, w roku 1984, inna grupa terrorystów szyickich porwała samolot pasażerski, zmusiła pilota do lądowania w Teheranie i zaczęła zabijać obecnych na pokładzie Amerykanów, próbując w ten sposób wymusić uwolnienie zamachowców z więzienia. Na próżno jednak. Po wyrzuceniu na płytę lotniska ciała pierwszego zabitego Amerykanina terroryści ogłosili, że ich „akcja miała przede wszystkim na celu zadowolenie Allaha, a dopiero na drugim miejscu pomoc ich niewinnym braciom".
Afganistan
Wojna domowa w Afganistanie w latach osiemdziesiątych, która kosztowała życie około miliona ofiar, wynikła w dużej mierze ze sprzeciwu fundamentalistów muzułmańskich wobec nasilających się wpływów cywilizacji Zachodu i demokratyzacji kraju. Mudżahedini (święci wojownicy) walczyli nie tylko ze swoim komunistycznym rządem i wspomagającymi go oddziałami wojsk radzieckich, ale także - a niektórzy twierdzą, że przede wszystkim - ze współczesnym stylem życia i systemem wartości. Na dowód przytaczamy fragment relacji Stevena Galstera, autora książki o wojnie w Afganistanie:
W marcu 1979 roku, jeszcze przed wkroczeniem radzieckich wojsk, rząd afgański podjął szeroko zakrojoną kampanię na rzecz alfabetyzacji kobiet. Inicjatywa władz spotkała się z gwałtownym protestem muzułmańskich multów i innych konserwatywnych radykałów z miasta Herat w zachodniej części kraju. Doszło do zamieszek, podczas których zamordowano kilku afgańskich urzędników i ich radzieckich doradców. Ciała ofiar pocięto na drobne fragmenty, które sfanatyzowany tłum obnosił z dumą ulicami miasta.
W roku 1986 w angielskiej telewizji BBC pokazano film dokumentalny, w którym jeden z przywódców Narodowego Frontu Islamskiego chwalił się, że osobiście skazał na śmierć około 7 tysięcy jeńców wojennych. Co ciekawe, przywódca innego ugrupowania islamskiego, Hezb-i-lslami, nazwał tę stację telewizyjną „głosem szatana".
Sposób, w jaki mudżahedini traktowali ujętych żołnierzy radzieckich, opisał między innymi amerykański reporter John Fullerton w swoje książce Radziecka okupacja Afganistanu:
Grupę radzieckich jeńców zamordowano, a ich ciała odarto ze skóry i powieszono na hakach w sklepie rzeźniczym. Jednego z jeńców wykorzystano w zmodyfikowanej wersji tradycyjnej gry afgańskiej, zwanej buzkaszi, rodzaju lokalnego polo, w którym piłkę zastępuje ciało martwej kozy. Tym razem zamiast kozy użyto żywego człowieka, którego podczas gry dosłownie rozerwano na strzępy.
Okrucieństwa popełniane przez żołnierzy radzieckich trafiały na pierwsze strony gazet całego świata, podczas gdy barbarzyńskie czyny bojowników muzułmańskich nie zwracały niczyjej uwagi, choć doprawdy było się czym interesować. Oto jeden przykład: w roku 1989 organizacja ochrony praw człowieka Asia Watch poinformowała, że grupa wahhabickich mudżahedinów wdarła się do pewnego miasta w północno-wschodniej prowincji Kunar i całkowicie je spustoszyła, mordując, grabiąc i gwałcąc kobiety.
Choć CIA, w dążeniu do osłabienia pozycji Związku Radzieckiego, przekazała rebeliantom broń o łącznej wartości 2 miliardów dolarów, mudżahedini nigdy nie stali się sprzymierzeńcem Stanów Zjednoczonych. Amerykański publicysta Richard Reeves zauważył: Tak naprawdę mudżahedini nie widzą wielkiej różnicy pomiędzy nami i Rosjanami. I my i oni, demokraci i komuniści, to w ich oczach zwolennicy nowoczesności, a właśnie nowoczesny świat jest głównym wrogiem muzułmańskich bojowników. Większość z nich zwróci się przeciw nam w tej samej chwili, w której zaproponujemy wprowadzenie tych samych bezbożnych reform, jak te, które próbowali wprowadzić radzieccy okupanci. A reformą, jakiej afgańscy mudżahedini nienawidzą najbardziej jest upowszechnienie oświaty wśród kobiet.
Nigeria
W Nigerii w latach osiemdziesiątych doszło do kilku religijnych rebelii, w których śmierć poniosły tysiące ludzi. Na przykład w roku 1980 bojówki muzułmańskie pod wodzą niejakiego Mallama Marwy zajęły otoczone murem obronnym starożytne miasto Kano. W walkach zginęło czterysta osób, a wśród nich również Marwa. W roku 1982 jego zwolennicy, uważani przez innych muzułmanów za heretyków, wtargnęli do miasta Maiduguri, gdzie dokonali masakry „niewiernych". Gdy na ratunek mieszkańcom przybyły uzbrojone oddziały policji, fanatycy posypali swe ciała „magicznym proszkiem", który miał ich uodpornić na kule. To kule jednak okazały się odporne na magiczny puder. W trakcie czterodniowych walk śmierć poniosło tysiąc osób, w tym niemal wszyscy terroryści. W roku 1985 w mieście Gombe w innym konflikcie pomiędzy ugrupowaniami reprezentującymi różne odłamy islamu zginęło sto osób.
W roku 1987 w mieście Kafanchan pewna muzułmanka spoliczkowała chrześcijańskiego kaznodzieję, twierdząc, że jego słowa były obraźliwe dla wyznawców Allaha. W wielu miastach kraju wybuchły gwałtowne rozruchy, w których śmierć poniosło kilkadziesiąt osób. Spalono także kilkaset kościołów, a władze zakazały wygłaszania kazań poza terenem świątyni.
Pozostałe kraje
W 1981 roku w Bahrajnie grupa szyickich fanatyków zawiązała spisek mający na celu przejęcie władzy w tym niewielkim emiracie położonym nad Zatoką Perską. Policja wykryła spisek i powstrzymała jego realizację. W związku z planowanym zamachem stanu skazano i uwięziono łącznie siedemdziesięciu trzech szyitów.
W roku 1987 w Tunezji na długoletnie kary więzienia skazano islamskich terrorystów, którzy podkładali bomby w hotelach. Na Filipinach uzbrojone po zęby bojówki islamskich fundamentalistów w praktyce sprawują kontrolę nad niektórymi obszarami. W Indonezji nie ustają krwawe konflikty między muzułmanami, chrześcijanami i wyznawcami lokalnych religii plemiennych. W roku 1989 w Uzbekistanie ponad sto osób zginęło w wyniku starć pomiędzy sunnitami i szyitami. W Izraelu natomiast rząd zakazał działania fundamentalistom muzułmańskim, co jeszcze bardziej zaostrzyło konflikt między ludnością żydowską i palestyńską.
W tym samym okresie w wielu krajach wprowadzono surowe prawo islamskie. W roku 1987 w Pakistanie pewną 25-letnią kobietę skazano na ukamienowanie za pozamałżeński stosunek seksualny. W 1977 roku w Arabii Saudyjskiej publicznie stracono kilkunastoletnią księżniczkę i jej kochanka. W roku 1984 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich na ukamienowanie za stosunek pozamałżeński skazano pewnego kucharza i pomoc domową. W tym przypadku skazańcom okazano łaskę, która polegała na tym, że egzekucję odroczono do czasu urodzenia się poczętego w grzesznym zbliżeniu dziecka.
Siła na rzecz dobra?
Słowo „religia" używane bywa w tak wielu znaczeniach i nasuwa tyle, niekiedy wzajemnie sprzecznych skojarzeń, że niemal wymyka się próbie definicji.
Może odnosić się do praktykowanego przez członków „Kościoła Świętości Bożej w Sercu Jezusa" obrzędu, podczas którego wierni biorą do ręki jadowite węże i tańczą z nimi, albowiem w Księdze zapisano: „...węże brać będą do rąk" (Mk 16,17-18), a Pismu trzeba być posłusznym.
Może decydować o stosunkach między hinduskimi Tamilami i buddyjskimi Syngalezami, którzy od dziesiątków lat mordują się wzajemnie na rajskiej wyspie Cejlon.
Religijne są także pobudki, jakimi kierują się wolontariusze z ruchu „Świadków Pokoju", którzy zamieszkali w wioskach Nikaragui, by własnymi ciałami chronić miejscową ludność przed atakami partyzanckich band.
Czysto religijny charakter mają również tzw. „kulty cargo" na wyspach Pacyfiku, których wyznawcy wierzą, że dzięki ich modlitwom przybywają do nich samoloty wypełnione nowoczesnymi towarami.
Wyrazem wiary religijnej była również postawa Alberta Schweitzera, który poświęcił swe życie leczeniu afrykańskich biedaków.
Jednocześnie różnice religijne są jedną z głównych przyczyn krwawych konfliktów pomiędzy katolikami i protestantami w Północnej Irlandii oraz między muzułmanami i grekokatolikami na Cyprze.
Religia to tańczący derwisze i teolodzy z Oksfordu, zielonoświątkowcy mówiący „nieznanymi językami" i biskup Desmond Tutu odbierający nagrodę Nobla. Hindusi czczą tysiące bogów, a wśród nich Śiwę z członkiem w pełnej erekcji, podczas gdy wielu unitarian to bezbożni agnostycy. Do tego dochodzą setki religii i bogów, którzy nie przetrwali do naszych czasów: Zeus, Jowisz, Baal, Moloch, Adonis, Ra, Izyda i całe zastępy innych bóstw. Religie mają tysiące twarzy, przyjmują najróżniejsze formy, zachowując przy tym swoją religijną tożsamość.
Współczesne religie to nie tylko 1,6 miliarda chrześcijan, 900 milionów muzułmanów i 700 milionów hindusów. Według antropologów największą liczbą wyznawców nadal może się pochwalić animizm, religia plemienna, przypisująca posiadanie duszy ludziom, zwierzętom, roślinom, a nawet przedmiotom martwym.
Ta zdumiewająca różnorodność uniemożliwia stworzenie jednoznacznego wizerunku religii. Tymczasem zewsząd słyszymy, że stanowi ona główne źródło dobra. Niemal na całym świecie religię uważa się za szlachetny przejaw ludzkiej potrzeby życia duchowego. Wybitni politycy niemal bez wyjątku są członkami któregoś z wielkich kościołów i umacniają w swoich współwyznawcach przekonanie, że wiara jest filarem tożsamości narodowej. Edward Gibbon napisał w „Powstaniu i Upadku Cesarstwa Rzymskiego": Różne wyznania i formy kultu istniejące w Rzymie byty przez zwykłych ludzi uważane za równie prawdziwe, przez filozofów za równie fałszywe, a przez urzędników - za równie użyteczne.
Czy religie są źródłem dobra? Zebrane przez nas świadectwa historyczne i bieżące wydarzenia nasuwają co do tego poważne wątpliwości. Laureat Pokojowej Nagrody Nobla, Elie Wiesel, pytał retorycznie: „Czy religia kiedykolwiek była siłą jednoczącą? Przecież za jej przyczyną wybuchło wiele wojen, za jej sprawą dokonał się bezmiar przemocy, a w jej imieniu przelano morze krwi".
Zdaniem Bertranda Russella „Religia rodzi się głownie z lęku - z lęku przed nieznanym, lęku przed porażką i przede wszystkim z lęku przed śmiercią. Lęk rodzi okrucieństwo, nic zatem dziwnego, że religia i okrucieństwo zawsze szły ręka w rękę... Mój pogląd na religię jest taki, jak Lukrecjusza. Religię uważam za zrodzoną z lęku chorobę i źródło niewypowiedzianych cierpień rodzaju ludzkiego".
Ernest Lefever, prezes waszyngtońskiego Centrum Etyki i Polityki Społecznej, zauważył, że „konflikty o podłożu religijnym są nadzwyczaj okrutne, gdyż wiara w to, że Bóg jest po twojej stronie, zdaje się usprawiedliwiać nawet najbardziej barbarzyńskie czyny".
Podobnie ocenia religię jeden z najwybitniejszych współczesnych psychologów amerykańskich, Albert Ellis: Fanatyzm religijny ponad wszelką wątpliwość był w przeszłości i z wielkim prawdopodobieństwem będzie w przyszłości źródłem konfliktów, przemocy, rozlewu krwi, mordów, waśni, wojen i ludobójstwa. Tak więc wbrew wszystkiemu, co święte księgi mówią na temat pokoju i miłości, niezachwiana - by nie powiedzieć arogancka - religijność przyniosła ludzkości ogromne szkody, rodząc ogrom nieludzkiej i antyludzkiej agresji.
Wielu ludzi głęboko wierzących z oburzeniem myśli o bezmiarze cierpienia, za jakie jest odpowiedzialna religia. Teolog Clark Williamson w następujący sposób ocenił rolę chrześcijaństwa w ukształtowaniu się i rozpowszechnieniu antysemityzmu:
Wśród wielu pytań, jakie nasuwają się ludziom, którzy dowiadują się o okrucieństwie chrześcijan wobec Żydów, niebagatelną rolę odgrywa kwestia wiarygodności. To, że pewne rzeczy mogły się w ogóle wydarzyć, wydaje się trudne do uwierzenia. A jednak to prawda... Wiemy, że chrześcijaństwo było w zmowie ze sprawcami pogromów i Zagłady... Gdzie szukać dobra na tym świecie i czym ono jest, jeśli miliony tracą życie z rąk ludzi ochrzczonych w imię Zbawiciela... Ogrom ludzkiego cierpienia i liczba Żydów zamordowanych w okresie ostatnich tysiąca pięciuset lat przez tych, którzy mienią się chrześcijanami, a jednocześnie fakt, że w oczach chrześcijan życie tych, którzy nie nawrócili się na ich religię, okazuje się pozbawione wartości, każe wątpić w wartość chrześcijańskiego nauczania o wartości życia ludzkiego...
...Chrześcijaństwo już dawno utracito wszelkie prawo do miana religii i etyki lepszej niż inne.
W roku 1989, po wydaniu przez ajatollaha Chomeiniego wyroku śmierci na rzekomego bluźniercę, Salmana Rushdiego, pewien amerykański felietonista napisał, że wydany na pisarza wyrok należał do „starożytnej tradycji mordowania heretyków i zwalczania przeciwnych poglądów". „Papieże - dodał - stali na straży czystości doktryny przy użyciu stosów, szubienic i innych instrumentów krzewienia wiary z tamtych czasów".
Nowoczesna broń sprawia, że każdy fanatyk może dzisiaj strącić pasażerski odrzutowiec, podłożyć bombę pod klinikę ginekologiczną lub zastrzelić z karabinu maszynowego grupę dzieci, a wszystko to w błogim poczuciu wierności jedynemu prawdziwemu Bogu. W swoim przemówieniu z roku 1989 Arthur Schlesinger zauważył:
Muszę się przyznać, że jako historyk z pewnym rozbawieniem słucham opinii, wedle których to tradycja judeo-chrześcijańska jest źródłem naszej troski o prawa człowieka, że to w jej tonie zrodziła się koncepcja, w myśl której każda jednostka ma prawo do życia, wolności i szczęścia na tym świecie. Prawda jest taka, że wielkie religie były i są wobec idei praw człowieka zupełnie obojętne. Nie tylko nie protestowały przeciwko ubóstwu, nierówności, wyzyskowi i prześladowaniom, ale udzielały czynnego poparcia niewolnictwu, prześladowaniom, porzucaniu dzieci, torturom i ludobójstwu...
W dziejach Zachodu religia niemal zawsze wspierała hierarchiczny porządek, silną władzę i nierówności społeczne i nigdy nie miała skrupułów co do mordowania heretyków i bluźnierców. Do końca XVIII wieku tortury stanowiły normalną procedurę śledczą w kościele katolickim jak również w systemach wymiaru sprawiedliwości większości państw europejskich...
Koncepcja praw człowieka nie ma nic wspólnego z religią. To idea świecka, owoc ostatnich czterystu lat historii cywilizacji Zachodu. Alexis de Tocqueville przekonująco wykazał, że etyka humanitarna zrodziła się z idei równości. To jej zwolennicy ostatecznie położyli kres takim przejawom istnienia religii, jak tortury, procesje pokutne i palenie na stosie. Oni również przynieśli wyzwolenie milionom niewolników. Autorami podstawowych dokumentów, które nadały idei równości konkretny kształt praw człowieka: amerykańskiej Deklaracji niepodległości (1776) i francuskiej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela (1789) nie byli przywódcy religijni, lecz polityczni.
Mówiąc ironicznie, można przyznać, iż religia pod jednym względem przyniosła postęp w zakresie praw człowieka. Tortury stosowane przez inkwizycję i Sąd Gwiaździsty, które miały skłonić heretyków do zeznań i przyznania się do winy, zainspirowały myślicieli politycznych do opracowania projektu piątej poprawki do amerykańskiej konstytucji, która stwierdza, że „nie wolno wymagać od oskarżonego w sprawie karnej, by świadczył przeciwko sobie".
Wiele o stosunku kościołów do praw człowieka mówi fakt, iż większość amerykańskich duchownych wszystkich wyznań aktywnie opowiadała się za utrzymaniem niewolnictwa. Historyk Larry Hise odnotował w swojej książce Pro-Slavery, że „duchowni byli autorami blisko połowy artykułów i książek wzywających do utrzymania niewolnictwa, które opublikowano w Stanach Zjednoczonych". Hise wymienił 275 chrześcijańskich pisarzy, którzy powołując się na Pismo Święte, dowodzili, iż biali ludzie mają prawo posiadać czarnych ludzi na własność, tak jak zwierzęta robocze.
W elżbietańskiej Anglii znany z pobożności handlarz ludźmi, sir John Hawkins, nazwał swoje okręty do przewozu niewolników: Jezus, Anioł i Boża Łaska. Jeśli któryś ze stłoczonych pod podkładem skutych łańcuchami nieszczęśników znał i rozumiał nazwę swego pływającego więzienia, musiało go to przyprawić o szczere zdumienie.
Nie więcej uwagi poświęcił kościół katolicki prawom wielu małych chłopców w siedemnastowiecznej Italii, których kastrowano tylko po to, by ich głosy w kościelnych chórach uzyskały piękniejsze brzmienie.
W naszych czasach agencje informacyjne codziennie donoszą o okrucieństwach popełnianych przez fanatyków religijnych. „Islamscy terroryści", „hinduscy zamachowcy" lub „chrześcijańscy bojówkarze" niemal codziennie goszczą w nagłówkach gazet. Według działającego w Kalifornii Santa Barbara Peace Resource Center, w roku 1988 na świecie toczyły się trzydzieści dwie wojny, z czego dwadzieścia pięć miało przyczyny etniczne, rasowe lub religijne. Zdominowana przez muzułmanów Indonezja dokonała na przykład inwazji na katolicki w większości Wschodni Timor, gdzie w ciągu następnych kilkunastu lat zamordowano kilkaset tysięcy osób. Jeśli zaś chodzi o niezliczone konflikty na Bliskim Wschodzie, teolog Martin Marty z uniwersytetu w Chicago wypowiedział się na ich temat następująco: Jeśli choć przez chwilę zastanowicie się nad sytuacją w tym regionie, zrozumiecie, że za nienawiścią i karabinami kryją się święte księgi.
Znany izraelski pisarz, Amos Elon, twierdzi, że religia i nacjonalizm stały się w dzisiejszej Jerozolimie bliskimi sojusznikami: „W tym mieście każdy nienawidzi bliźniego swego dla większej chwaty Boga".
Czy religia jest źródłem dobra? Co najmniej jedno można powiedzieć na pewno: kryje się w niej ogromny potencjał zła - potencjał, który spełniał się tysiące razy w dziejach ludzkości.
Na świecie dzieje się wiele zła, które nie ma zgoła nic wspólnego z religią. W Kambodży w drugiej połowie lat siedemdziesiątych maoistowscy Czerwoni Khmerzy wymordowali co najmniej milion mieszkańców tego kraju, wprowadzając w życie swój szaleńczy plan zorganizowania całego społeczeństwa w komunach wiejskich. W Ameryce Łacińskiej prawicowe szwadrony śmierci z pobudek politycznych mordują przywódców związkowych i nauczycieli. W Ruandzie i w Burundi, pomiędzy ludami Tutsi i Hutu okresowo dochodzi do wzajemnych masakr na tle zadawnionych konfliktów plemiennych. Różne pobudki mogą wyzwolić ludzką żądzę mordu.
A jednak mimo wszystko głęboko zasmucający jest fakt, że za sprawą religii, która miała być lekarstwem na ludzkie okrucieństwo, tak szeroko rozlało się morze krwi i że za jej sprawą ludzkie szaleństwo przyjmowało i po dziś dzień przyjmuje najbardziej zbrodniczy charakter.
Epilog
Choć zabójstwa na tle religijnym były do niedawna zjawiskiem powszechnym, a i dzisiaj nie są rzadkością, większość z nas niewiele wie na ich temat. Kto na przykład słyszał o największej w historii rzezi religijnej, w której śmierć poniosło około 20 milionów ofiar. Powstanie tajpingów, bo o nim tu mowa, wybuchło w roku 1851 w Chinach po objawieniu, w którym Bóg przemówił do pewnego chrześcijańskiego neofity imieniem Hong Xiuquan, informując go, iż jest on młodszym bratem Jezusa i nakazując mu, by „pozabijał wszystkie demony" i wprowadził w Chinach system teokratyczny. Nowy prorok powołał do życia „Związek Czcicieli Boga" i utworzył milionową armię świętych bojowników, zachęconych dodatkowo do udziału w wojnie obietnicą nagrody w postaci ziemi i innego majątku pochodzącego z łupów wojennych. W ciągu trzynastu lat wojny domowej wojska tajpingów dokonały wielu masakr, aż w końcu zostały pokonane przez armię rządową, w której walczył między innymi regiment dowodzony przez angielskiego awanturnika Charlesa Gordona, zwanego Paszą. Nieszczęsnego Gordona trzeba zapewne uznać za ofiarę religijnego przekleństwa. W kilka lat później dowodził wojskami egipskimi w wojnie z fanatykami islamskimi w dolinie Górnego Nilu, gdzie w końcu zginął z ich rąk w walkach o Chartum.
Niewielu pamięta także, że purytanie w Nowej Anglii pod karą śmierci zakazali działalności grupie wyznaniowej Dzieci Światła (kwakrom) i stracili kilku z nich za niepodporządkowanie się zakazowi. Niemal nikt nie pamięta także, że w roku 1844, w Filadelfii, na tle konfliktu katolicko-protestanckiego, doszło do wymiany ognia artyleryjskiego, w wyniku czego zginęło dwadzieścia osób. Do walk doszło, gdyż miejscowy biskup katolicki zażądał, by katolickie dzieci uczyły się z katolickiej wersji Pisma Świętego, nie zaś z Biblii króla Jakuba, narzuconej przez lokalne władze oświatowe. Grupy rozjuszonych protestantów wdarty się do dzielnic zamieszkałych w większości przez katolików, puszczając z dymem domy mieszkalne i kościoły. Na obszarze miasta wprowadzono Stan wojenny. Uzbrojone w działa wojsko federalne pospieszyło z pomocą zagrożonym katolikom. W odpowiedzi protestanci wyładowali armaty z żaglowców zakotwiczonych w miejscowym porcie, załadowali je gwoździami i śrubami i rozpoczęli artyleryjski pojedynek.
Okrucieństwa na tle religijnym są stare jak rodzaj ludzki. W Starym Testamencie znajdujemy ustępy potępiające mieszkańców Środkowego Wschodu, którzy składali swe dzieci w ofierze bogu Molochowi. Ale święte prawa dawnych Hebrajczyków byty równie nieludzkie. Na ich mocy na przykład miai być zabity każdy, kto pracował w szabat (Księga Wyjścia 31,15 oraz 35,2), a narzeczone, które nie zachowałyby dziewictwa do dnia ślubu miały być ukamienowane. (Księga Powtórzonego Prawa 22,20-21) Według Pisma Świętego na śmierć zasługują także homoseksualiści (Księga Kapłańska 20,13) i nieposłuszni synowie, których Jahwe kazał ukamienować. (Księga Powtórzonego Prawa 21,18-21). Biblia usprawiedliwia niewolnictwo (Księga Kapłańska 25,44-46) i zawiera liczne fragmenty, w których Bóg nakazuje swoim wybrańcom, by zabijali niewiernych. Na przykład w Pierwszej Księdze Samuela czytamy: Tak mówi Pan Zastępów: Ukarzę Amaleka za to, co uczyni! Izraelitom, jak stanął przeciw nim na drodze, gdy szli z Egiptu. Dlatego teraz idź, pobijesz Amaleka i obłożysz klątwą wszystko, co jest jego własnością; nie lituj się nad nim, lecz zabijaj, tak mężczyzn, jak i kobiety, młodzież i dzieci, woły i owce, wielbłądy i osty.
Inne starożytne ludy nie byty wcale lepsze. Nawet w pierwszej godnej tego miana cywilizacji, w starożytnej Grecji, prawo przewidywało wyrok śmierci dla tych, którzy powątpiewali w istnienie bogów olimpijskich.
Mordy natie religijnym nie odeszły do lamusa historii. W naszych czasach nadal zabija się w imię Boga i na jego chwałę popełnia wiele innych okrucieństw. W latach dziewięćdziesiątych w USA tzw. „obrońcy życia" dokonali wielu zamachów bombowych na kliniki ginekologiczne, w których zgodnie z prawem przeprowadzano zabiegi przerywania ciąży. W roku 1993 w mieście Pensacola na Florydzie pewien fanatyk chrześcijański zastrzelił dr Davida Gunna. Rok później w tym samym mieście zastrzelono lekarza innej kliniki. Tym razem zabójcą był duchowny. Również w 1994 roku w jednej z klinik w Massachussets religijny maniak zabił z broni palnej dwie kobiety, krzycząc do nich: „Powinnyście odmawiać różaniec". W roku 1998 wybuch bomby spowodował śmierć pracownika ochrony i ciężkie okaleczenia ciała pielęgniarki w klinice w Birmingham. Deklarujący się jako „obrońca życia" snajper zastrzelił lekarza w mieście Amherst, w stanie Nowy Jork. Zabójstwa „w obronie życia" zdarzają się także w innych krajach. W roku 2001 pracownik ochrony jednej z klinik ginekologicznych w Melbourne otrzymał postrzał w twarz od jednego z członków pikiety antyaborcyjnej.
Jednym z najbardziej szokujących wydarzeń w Ameryce lat dziewięćdziesiątych był atak agentów FBI na siedzibę sekty Gałąź Dawidowa w Waco, w Teksasie. Lokalna policja uzyskała informacje, że przywódca sekty David Ko-resh zgromadził arsenał nielegalnej broni. Gdy oddziały specjalne policji przybyły na farmę z nakazem rewizji i zamiarem skonfiskowania broni, wybuchła strzelanina, w wyniku której zginęło czterech funkcjonariuszy i sześciu członków sekty. Agenci federalni przez sześć tygodni oblegali siedzibę sekty, próbując przekonać jej członków do poddania się. Gdy negocjacje się nie powiodły, policja użyła wozów pancernych, które wybiły otwory w ścianach budynków, przez które do ich wnętrza wrzucono pojemniki z gazem łzawiącym. Zabudowania stanęły w ogniu. W płomieniach zginął Koresh i jego siedemdziesięciu ośmiu zwolenników, wśród których znalazło się osiemnaścioro dzieci. Ośmiu członków sekty, którzy przeżyli pożar, trafiło do więzienia.
A oto kilka innych przykładów dramatycznych wydarzeń o podłożu religijnym, które miały miejsce w latach dziewięćdziesiątych:
Świątynia Miłości na Florydzie była w istocie świątynią nienawiści. Przywódca sekty, Yahweh ben Yahweh, nauczał swych czarnych zwolenników nienawiści do „białych diabłów". Każdy, kto chciał uzyskać dostęp do kręgu jego bliskich współpracowników, musiał się wykazać zabiciem białego człowieka, przynosząc odcięte uszy ofiary w charakterze dowodu. W sekcie działali także zabójcy, których zadaniem było mordowanie tych członków Świątyni, którzy chcieli się wycofać z sekty. W roku 1992 Yahweh i sześciu innych przywódców skazano za zamordowanie czternastu osób.
Osiadła w stanie Oregon komuna guru Bhagwana Rajneesha rozpadła się wprawdzie w latach osiemdziesiątych, ale jej przywódcy jeszcze w następnej dekadzie byli sądzeni za różne przestępstwa, na przykład za prowadzenie w tajnym laboratorium hodowli bakterii Salmonelli, którą zakażono sałatki w setkach barów, w wyniku czego zachorowało siedemset pięćdziesiąt osób.
W roku 1994 na czołówki gazet trafiła tajemnicza sekta „Świątyna Słońca", znana także pod nazwą „Krzyż i Róża", której pięćdziesięciu członków popełniło rytualne samobójstwo w podziemnej, wyłożonej lustrami komnacie w Szwajcarii. Kolejna grupa członków tej sekty odebrała sobie życie jakiś czas później w Kanadzie. Łącznie przynależność do Świątyni Słońca kosztowała życie siedemdziesiąt cztery osoby.
Członkowie japońskiej sekty Najwyższa Prawda byli tak oddani swemu guru, że płacili 2 tysiące dolarów za wypicie wody z wanny, w której się kąpał lub 10 tysięcy za jeden łyk jego krwi. Na polecenie guru mordowali nieżyczliwe sekcie osoby. Najwyższa Prawda w tajemnicy produkowała gaz paraliżujący, sarin, przy użyciu którego w roku 1995 dokonano zamachu w tokijskim metrze. Śmierć poniosło kilkanaście osób, a dalszych 5 tysięcy wymagało pomocy lekarskiej. Przywódcy sekty trafili na długie lata do więzienia.
Członkowie kalifornijskiej sekty Bramy Niebios wykastrowali się, by tym sposobem uwolnić się od pragnień seksualnych (prawdopodobnie kierując się stówami Jezusa, że: „Niektórzy wierni uczynili się eunuchami dla większej chwaty królestwa bożego"). Po odkryciu komety Hale-Boppa członkowie Bramy Niebios uznali, iż wszyscy, którzy popełnią samobójstwo, zostaną w tajemniczy sposób przeniesieni na pokład ukrywającego się za kometą UFO. W roku 1997 czterdziestu członków sekty rzeczywiście dokonało zamachu na własne życie.
W roku 2000 zginęło 979 członków sekty Ruch na Rzecz Przywrócenia Dziesięciu Przykazań Bożych. Większość z nich poniosła śmierć w płomieniach zamknięta w kościele sekty podpalonym przez jej przywódcę w dniu, w którym wedle jego słów Matka Boska miała zabrać wszystkich jego wyznawców do nieba.
Zjawisko molestowania seksualnego dzieci przez księży katolickich i duchownych protestanckich przybrało w latach dziewięćdziesiątych rozmiary katastrofy. Ponad 400 amerykańskich księży oskarżono o niedozwolone praktyki seksualne wobec dzieci, a kościół katolicki wypłacił odszkodowania na sumę około 500 milionów dolarów.
Co zdumiewające, niektórzy mordercy religijni są po dziś dzień przedmiotem czci wśród wiernych. Weźmy przykład szesnastowiecznego księdza katolickiego, późniejszego papieża Piusa V. Jako Wielki Inkwizytor wysłał do południowych Włoch wojsko, które wymordowało około 2 tysięcy członków ruchu religijnego waldensów. Kiedy ów bogobojny człowiek został papieżem, nakazał dowódcy wojsk skierowanych do zwalczania hugenotów, by zabijał wszystkich jeńców. Pius V był także odpowiedzialny za zorganizowanie ostatniej krucjaty przeciwko islamowi. W 1571 roku utworzona z jego inicjatywy armada dokonała rzezi muzułmanów w bitwie morskiej pod Lepanto. On także przywrócił do życia inkwizycję, która miała torturować i skazywać na śmierć katolików podejrzanych o herezję. Po śmierci Pius V został zaliczony w poczet świętych kościoła katolickiego.
Jak bezwzględny i okrutny bywa człowiek z miłości do Boga! - zadumał się niegdyś angielski pisarz Somerset Maugham.
Podobną myśl wyraził słynny dramaturg Eugene Ionesco: W imię Boga ludzie budują stosy, torturują się i prześladują.
Laureat Nagrody Nobla z dziedziny fizyki Steven Weinberg odnotował:
Z religią czy bez religii są i zawsze będą dobrzy ludzie, którzy spełniają dobre uczynki i ludzie źli, którzy popełniają złe uczynki. Do tego jednak, żeby dobrzy ludzie zaczęli popełniać złe uczynki, niezbędna jest religia.
Przypisy:
39
119
139
139
Wahhabici, zwolennicy religijnego ruchu fundamentalistycznej odnowy islamu, stworzonego w polowie XVIII w. przez Muhammada Ibn Abd al-Wahhaba; propagowali powrót do islamu pierwotnego. We współpracy z rodem Saudów w XVIII w. utworzyli silne państwo na Piw. Arabskim. Obecnie działają głównie w Arabii Saudyjskiej. (Przyp. tłum.)
Według prawa islamskiego bluźnierstwo, po stwierdzeniu winy oskarżonego, jest obligatoryjnie karane śmiercią przez powieszenie. (Przyp. tłum.)
Ulemowie to muzułmańscy teologowie. Tytuł określający zwykle sędziów (mufti; kadi). Ulemowie są także obrońcami czystości islamu i przestrzegania przepisów religijnych. (Przyp. tłum.)
Według prawa islamskiego bluźnierstwo, po stwierdzeniu winy oskarżonego, jest obligatoryjnie karane śmiercią przez powieszenie. (Przyp. tłum.)
Sam Urban II szacował ich liczbę na okoto 300 tysięcy. (Przyp. tłum.)
Jefferson Thomas, 1743-1826, amerykański polityk, dyplomata i uczony; przywódca rewolucji amerykańskiej, autor Deklaracji niepodległości Stanów Zjednoczonych 1776; ideolog Partii Demokratyczno-Republikańskiej.; 1790-93 sekretarz stanu; 1797-1801 wiceprezydent, 1801-09 prezydent; jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych; przewodniczący Amerykańskiego Towarzystwa Filozoficznego. (Przyp. tłum.)
A oto, jak według Stevena Runcimana, autora „Dziejów wypraw krzyżowych" (tom 3) wyglądały pierwsze dni po zajęciu miasta przez krzyżowców: „Barbarzyństwo zdobywców Konstantynopola przeszło wszelkie wyobrażenia. Od dziewięciu stuleci to wielkie miasto było stolicą cywilizacji chrześcijańskiej. Przetrwało tam mnóstwo pomników starożytnej sztuki greckiej, na każdym kroku spotykało się arcydzieła znakomitych rzemieślników bizantyjskich. Wenecjanie znali się na wartości tych dzieł. Korzystali z każdej możliwości grabieży bezcennych skarbów i wywozili je do Wenecji, aby ozdobić nimi świątynie. Francuzów i Flamandów natomiast ogarnął szał niszczenia. Rozpasany mottoch rozbiegł się po ulicach, rabując wszystko, co błyszczało, niszcząc wszystko, czego nie można było zabrać, zatrzymując się tylko po to, aby mordować i gwałcić lub włamywać się do piwnic z winem.
Nie oszczędzono ani klasztorów, ani kościołów, ani bibliotek. W kościele Bożej Mądrości pijani żołnierze zdzierali jedwabne zasłony, rozbili na kawałki srebrny ikonostas, deptali po świętych księgach i ikonach. Kiedy rozpasani wojacy zaczęli popijać z naczyń liturgicznych, jedna z ladacznic zasiadła na tronie patriarszym i zaśpiewała karczemną piosenkę francuską. W klasztorach gwałcono zakonnice. Wdzierano się zarówno do pałaców, jak i ruder, niszcząc je doszczętnie. Na ulicach konały od ran kobiety i dzieci. Ów bestialski rozlew krwi i grabież trwały całe trzy dni, aż w końcu to piękne, ogromne miasto obróciło się w ruinę. Nawet Saraceni okazaliby więcej miłosierdzia - wołał z rozpaczą historyk Nicetas - i miał rację." (Przyp. tłum.)
Bon, bon, pierwotna religia rdzennych mieszkańców Tybetu. Wg tradycji powstać miała w Tazig, będącym częścią mitologicznej krainy Olmolungring. (Przyp. tłum.)
Aszantowie, Aszanti, lud afrykański zamieszkujący centralne rejony Ghany i przyległe obszary Wybrzeża Kości Słoniowej, a także Togo. Należą do grupy ludów Akan. Posługują się językiem twi (tszi) z grupy kwa. W XVII w. utworzyli państwo Aszantów. Społeczność Aszantów liczy ok. 3,3 min osób (1983). Podstawą organizacyjną są matrylinearne rody. Część z nich to chrześcijanie lub muzułmanie, większość wyznaje anlmizm. Wśród licznych bóstw (obosom), związanych z siłami przyrody, największe znaczenie ma Njame (Atoapome, Ojankopon) - Stwórca, pan nieba, następnie bożkowie rzek, zwłaszcza rzeki Tano. (Przyp. tłum.)
Brahma, w mitologii indyjskiej stwórca świata, bóg-stwórca, jedna z osób Indyjskiej trójcy - trimurti. Jest on utożsamiany z osobą brodatego starca siedzącego na kwiecie lotosu, posiadającego cztery głowy i cztery ramiona. (Przyp. tłum).
Brahma, w mitologii indyjskiej stwórca świata, bóg-stwórca, jedna z osób Indyjskiej trójcy - trimurti. Jest on utożsamiany z osobą brodatego starca siedzącego na kwiecie lotosu, posiadającego cztery głowy i cztery ramiona. (Przyp. tłum).
Fulanie, lud afrykański, zamieszkujący w rozproszeniu lub w wyspowych skupiskach niemal całą strefę sawannową, zwłaszcza w Senegalu, Gwinei, Mali, Nigrze, Nigerii, Kamerunie, także w Gambii, Burkinie Faso i Sudanie; ok. 17 min. (Przyp. tłum)
Innymi ważnymi ośrodkami tego ruchu religijnego były m.in. Tuluza i Beziers. (Przyp. ttum.)
Nazwę te przyjął w XIII wieku tzw. Ruch ubogich, biorący początek w XI w., postulujący powrót do ewangelicznej prostoty i ubóstwa pierwotnego Kościoła oraz pierwszych gmin chrześcijańskich. Rozwijał się dzięki wędrownym kaznodziejom, którzy zakładali nowe klasztory i zgromadzenia zakonne.
Antyfeudalny i antykościelny ruch społeczno-religijny, działający w XIII i XIV w. Zarzucał hierarchii kościelnej odejście od ideału ubóstwa. Begardzi założyli religijne stowarzyszenie męskie wzorując się na wcześniej powstałym kobiecym ruchu beginek. (Przyp. tłum)
Kobiecy ruch religijno-społeczny stojący w opozycji do oficjalnego katolicyzmu. Powstał w XII w. we Flandrii; grupował kobiety zajmujące się działalnością charytatywną.
Historia tej instytucji swoimi początkami sięga IV w., jednak jej rzeczywista działalność rozpoczęła się w roku 1184, gdy papież Lucjusz III rozkazał wszystkim biskupom zwalczanie herezji, a sądy biskupie otrzymały nazwę sądów inkwizycyjnych. (Przyp. tłum.)
W Polsce dzieło to pojawiło się dzięki tłumaczeniu Ząbkowica. Była to książka niemal kultowa, która wywarła głęboki wpływ na wyobraźnię naszych rodzimych pisarzy. W 1570 roku pojawiła się publikacja „Postępek prawa czartowskiego przeciw narodowi ludzkiemu", która zawierała dokładną definicję pojęcia „czarownica" oraz opis jej diabelskich pomocników. Żeby nie było jakichkolwiek wątpliwości, czarownica to osoba, mogąca „przeszkodzić ludzkim robotom, wieszczby powiadać, latać, grady i niepogody czynić i inne odmienności, których człowiek pospolity nie może czynić". Bardzo ciekawą pozycją okazują się również „Żywoty świętych" ks. Piotra Skargi, zawierające opowieści o życiu świątobliwych ludzi, zmagających się z różnymi przeciwnościami, wśród których ważne miejsce zajmuje walka z pokusami cielesnymi. Pomysłów księdzu nie brakowało - niemowlęta mówią, ludzie chodzą z własnymi głowami pod pachą i podpisują cyrografy z diabłem, wszetecznice uwodzą cnotliwych, itp. Najdonioślejszym chyba polskim dziełem, dotyczącym czarownic, stała się „Praktyka kryminalna", napisana w 1769 roku przez Jakuba Czechowicza. Tytuły poszczególnych rozdziałów mówią same za siebie: „O sposobie, w jaki proces formować w sprawie czarostwa", „Jakleml czarostwa dowodzić potrzeba probacjami", „O presumpcjach, które dostateczne indicium do tortur czynią", „Jako mają być karani czarownicy i czarownice z diabłem w ugodę wchodzące i jemu się oddające", „O tych, którzy nie mając wyraźnego z diabłem przymierza nauką się czartowską bawią". Według autora, który był sędzią miasta Chełmna, można wyróżnić trzy rodzaje „czarostw": specles divinatoria - wróżenie, species venefica (ewentualnie malefica) - prowadzący do nieszczęść, chorób i śmierci, species amatoria - skłaniający do lubieżności. Dla czarownika jedna jest tylko kara - śmierć. No tak, ale najpierw trzeba przeprowadzić proces, do którego wdrożenia mogły prowadzić trzy drogi. W przypadku pierwszej oskarżyciel zobowiązuje się do udowodnienia swoich zarzutów, a nawet do poniesienia kary, jeżeli mu się to nie uda. Drugi sposób był znacznie bezpieczniejszy, ponieważ donosiciel swoją denuncjację uzasadniał strachem przed karą boską lub sądową i nie musiał przytaczać żadnych dowodów. Trzecia drogato inkwizycja, uzasadniona plotkami o Istnieniu czarownic w jakimś mieście. Mogły one stać się przyczyną rozpoczęcia śledztwa, a wtedy wystarczyły zeznania jednej osoby, nawet takiej, która w „normalnych" procesach nie mogła w ogóle występować jako świadek. Najlepsze oczywiście było przyznanie się do winy przez samą oskarżoną, choćby treść jej zeznań była całkowicie niedorzeczna. Jeżeli jednak nikt nie kwapił się, by poprzeć rekryminację, trzeba było sięgnąć po najdoskonalszy sposób, czyli tortury, które były dozwolone np. wtedy, gdy u oskarżonej znaleziono garnek z robakami lub hostiami albo przy pojmaniu krzyczała ona, że już zginęła. (Przyp. tłum.)
Chodzi tu o jednego z tzw. antypapieży z pierwszych lat XV wieku, a nie dwudziestowiecznego reformatora kościoła. (Przyp. tłum.)
Antytrynitaryzmu - nurt doktrynalny w chrześcijaństwie odrzucający koncepcję Trójcy Świętej i negujący boskość Jezusa Chrystusa. (Przyp. tłum.)
Sąd Gwiaździsty (1486-1641), w okresie panowania Karola I stał się symbolem nieuczciwości i nadużyć władzy przez króla i jego otoczenie. Przy jego pomocy monarcha pozbywał się wrogów religijnych i politycznych. Posiedzenia sądu były niejawne, a jego wyroki surowe i wykonywane bezzwłocznie. Nazwa trybunatu pochodziła od gwiezdnego wzoru wymalowanego na powale komnaty w zamku Westminsterskim, w której odbywały się jego posiedzenia. (Przyp. tłum.)
Rozejm Andruszowski, zawarty 1667 roku w Andruszowie między Polską a Rosją na 13 i pół roku, zakończył wojnę polsko-rosyjską.
Sipaj, sepoy (z hindi sipahi - „jeździec, kawalerzysta"), żołnierz indyjski w służbie państwa europejskiego, zwłaszcza w wojsku brytyjskim w Indiach.
Getta żydowskie to wynalazek kościoła katolickiego. W roku 1555 papież Paweł IV wydał bullę Cum nimis absurdum, na podstawie której utworzono w Rzymie pierwsze getto żydowskie: „Wszyscy Żydzi winni mieszkać na jednej ulicy (...), ulica, względnie kwartał żydowski mają być otoczone murem i winny mieć tylko jedno wejście (...)". Synagoga mogła być tylko jedna, inne' należało wyburzyć. Powtórzono też zapis o konieczności noszenia przez ludność żydowską oznakowań (żółte kapelusze i takież welony dla kobiet) oraz zakaz leczenia chrześcijan przez lekarzy wyznania mojżeszowego. Te regulacje przetrwały w Rzymie aż do XIX w. Następnie getta powstały we wszystkich miastach papieskich. (Przyp. tłum.)
Nakaz noszenia przez Żydów specjalnie oznakowanej odzieży wprowadził papież Innocenty III, który wydał akt nakazujący Żydom noszenie znaków na ubraniu (początek XIII w.). Na przykład na Śląsku Żydzi musieli nosić wysokie kapelusze. Arcybiskup Mikołaj Trąba zmienił to oznakowanie i zamiast kapeluszy nakazał Żydom noszenie czerwonych kółek przyszytych do ubrania (Przyp. tłum)
Na przykład w języku telugu z południowo-wschodniej grupy języków drawidyjskich, używanym w Indiach w stanach Andhra Pradeś, Karnataka, Orisa, Madhja Pradeś (ok. 38-55 min mówiących), istnieje zwrot 'mata gharshana', gdzie „mata" oznacza religię, a „gharshana" - przemoc, walkę. (Przyp. tłum.)
Określenie pochodzi od angielskiego słowo ..provisional" (tymczasowa) jak określano radykalne skrzydło IRA.
Hadżdż [arab.], pielgrzymka do Mekki, obowiązująca przynajmniej raz w życiu (w miarę możliwości) każdego wyznawcę islamu; jedna z 5 zasad islamu zwanych filarami wiary (arkan).
Buzkaszi (afg.), dost. wydzieranie sobie kozy; sport, gra afgańska, w której każdy z dwu zespołów po 5-10 jeźdźców (czapandazów) usiłuje przerzucić cielę (pozbawione głowy) z jednego koła (wyrysowanego na boisku) do drugiego, przeszkadzając zarazem przeciwnikowi. (Przyp. tłum.)
Kulty cargo nazwa nowych kultów religijnych rozpowszechnionych zwłaszcza w Melanezji, których wyznawcy oczekują nastania nowego porządku (opartego na równości rasowej między białymi i kolorowymi mieszkańcami świata) i raju na Ziemi. Ich zwiastunem są dla nich przybywające zza morza statki i samoloty przywożące produkty współczesnej cywilizacji; aby przyspieszyć działania nadprzyrodzonej mocy, tubylcy budują nabrzeża dla statków, pasy startowe dla samolotów I magazyny dla przywożonych towarów; wiara w nastanie ziemskiego raju sprzęga się również z wiarą w powrót do ziemi ojczystej ich własnych przodków; z amalgamatu tych wierzeń wyłaniają się różne rytuały, rodzą się nowe wzory zachowań spot.; na obszarze Irianu Zachodniego kulty cargo istnieją już od połowy XIX wieku. (Przyp. tłum.)
Baal, kananejski bóg burzy i urodzaju. (Przyp. tłum.)
Moloch, chtoniczne bóstwo semickie czczone zwłaszcza w Kanaanie. Uważane także za boga ognia. Molochowi składano ofiary z ludzi, głównie z dzieci. (Przyp. tłum.)
Ra, w mitologii starożytnego Egiptu bóg Słońce. (Przyp. tłum.)
Izyda, egipska bogini, która początkowo była personifikacją tronu królewskiego. Według mitologii egipskiej żona Ozyrysa i matka Horusa; patronka magii. (Przyp. tłum.)
Thomas Jefferson, uważany za głównego autora Deklaracji niepodległości, napisał w roku 1800 w liście do Jeremiasza Moora: „Duchowieństwo i religia, wywalczywszy sobie oficjalny status państwowy i włączając się w maszynerię władzy, było główną siłą występującą przeciwko obywatelskim i religijnym prawom człowieka". (Przyp. tłum.)
W obronie niewolnictwa -przyp. tłum.)