.:. Liczba - jeden .:.
Nic nie jest doskonałe na tym świecie.
Szarooka zmrużyła nieco oczy, gdy zimny, przepełniony drażniącymi rogówkę maleńkimi okruchami lodu wiatr uderzył w jej twarz. Blondynka wyciągnęła skostniałe dłonie z kieszeni płaszcza i podciągnęła kołnierz ku górze, jednocześnie opuszczając jak najniżej sakkat. Krok za krokiem brnęła przez głęboki śnieg, marząc, by w końcu ta cała przeklęta burza śnieżna już się skończyła.
Ktoś objął ją wpół, osłaniając twarz własnym płaszczem i rękoma. Dziewczyna uniosła nieco wzrok i zauważyła Hidana, który z niezadowoloną miną podciągał dokładnie zapięty kołnierz płaszcza ku górze jedną ręką, drugą trzymając na ciele Dealupus.
-Mała... - jęknął, mrużąc oczy. - ...jak zaraz nie zatrzymamy się gdzieś, gdzie nie wieje, przymarznę do tej przeklętej drogi.
Blondynka tylko skinęła głową i wcisnęła się pod ramię Jashnisty, by choć trochę osłonić się przez mroźnym wiatrem. Jej skostniałe dłonie wykonały kilka gestów i w oczach zabłysnął biały byakugan.
-Chodź ze mną - poleciła mu.
Złapawszy chłopaka za rękę, pociągnęła za sobą. Jej palce kurczowo zaciskały się na zimnej dłoni białowłosego tak, jakby blondynka nie do końca ufała swoim przemarzniętym kończynom.
-Cholera!... - usłyszała nagle.
Odwróciwszy się, zauważyła Hidana, który z niezadowoloną miną osłaniał twarz przed wiatrem. Jego sakkat właśnie pędził gnany mroźnymi podmuchami powietrza w sobie tylko znaną stronę. Nim dziewczyna się obejrzała, z jej głowy także zerwany został kapelusz. W oczy blondynki gwałtownie uderzył mroźny wiatr, przez co Dealupus automatycznie odwróciła się i osłoniła rękoma.
-Mała... - usłyszała jęk Hidana.
Zacisnąwszy palce na dłoni fioletowookiego, ruszyła dalej, a kilkanaście metrów, jakie mieli pokonać, dłużyło jej się niemal w nieskończoność. W końcu jednak dwójka stanęła w ruinach starego zamku. Skruszone mury nie chroniły przed zimnem, gdzieniegdzie leżał nawet śnieg, ale przynajmniej nie wiało tu tak, jak na zewnątrz.
-Ale dziura... - szepnął chłopak.
-Lepszego miejsca nie ma - powiedziała cicho.
Dwójka zagłębiła się w korytarze, aż w końcu zaleźli się w jednej z lepiej osłoniętych i nie zalęgających śniegiem komnat. Jedyne wejście wyglądało dość mrocznie, ale w końcu i blondynka, i chłopak należeli do elitarnej organizacji przestępczej, więc ciemne miejsca wcale nie przerażały ich tak bardzo. Blondynka szybko rozpaliła ognisko i ściągnęła z siebie przemoczony płaszcz, wieszając go na wbitym przez siebie w ścianę kunai. Hidan po chwili to samo zrobił ze swoim płaszczem i podciągnął pod szyję biały, obcisły golf, który dziewczyna wcisnęła na niego przed misją.
-Jashinie, zimno! - chłopak potarł własne ramiona.
-Mówiłam, żebyś się ubrał cieplej - mruknęła, siadając obok niego przy ognisku. - Dobrze, że przynajmniej to ubrałeś.
-Drapie - westchnął.
-Ale jest ciepłe - zauważyła, szperając w kieszeni bluzy. - Jesteś głodny?
-Nie - odpowiedział. - Zimno mi tylko.
Dziewczyna westchnęła i potarła swoje ramiona. Jej oczy powoli przymykały się, a ciało opadało na ramię Jashinisty, gdy nagle jej oczy rozszerzyły się gwałtownie, a wszystkie zmysły zaczęły pracować na najwyższych obrotach. Hidan także wstał, trzymając w ręku kunai.
Dealupus jako pierwsza opuściła broń, gdy jej oczy dostrzegły dwójkę dzieci stojących u wejścia do komnaty. Hidan zerknął na blondynkę, ale widząc, że dziewczyna rozluźniła się, sam schował broń i cofnął się o krok.
Dwójka dzieci spojrzała niepewnie na Jashinistę i Dealupus, ale widząc, że opuścili oni broń, podeszli trochę pewniej do ogniska.
-Jest wam zimno? - zapytała nagle Szarooka.
Dźwięk głosu dziewczyny poderwał dzieci nie mniej niż duży huk. Zaraz jednak sens zdania dotarł do umysłów i sześcioletni może brunet skinął głową, otoczywszy młodszą może od niego o dwa, trzy lata blondynkę.
-Chodźcie tutaj - poleciła im Szarooka, wyciągając rękę. - Nic wam nie zrobimy.
Dzieci podeszły niepewnie, a Dealupus okryła je swoim i Hidana płaszczem. Ubrania były zbyt długie, ale pozwalały skutecznie ogrzać się dzieciom. Nagle brunet złapał siostrę za rękę i uciekł pod ścianę, chowając ją za siebie.
-Stało się coś? - zapytała ich spokojnym głosem Dealupus.
-B-brzask... - jęknął brunet. - Jesteście z Brzasku!...
Szarooka zrobiła nieco głupią minę, ale zaraz uśmiechnęła się ciepło.
-Nic wam nie zrobimy - zauważyła. - Brzask nie morduje wszystkich naokoło. A już zwłaszcza dzieci. Siadajcie, ogrzejcie się, zaraz wam dam coś do zjedzenia. Bo jesteście głodni, prawda?
Chłopak dopiero po długiej chwili skinął głową i podszedł do ogniska, okrywając siostrę jednym z płaszczy.
-Jak macie na imię? - zapytał ich Hidan, wyjmując z kieszeni spodni mały zwój i podając go Dealupus.
-Tommy - odpowiedział mu brunet. - A to moja siostra, Kathno.
-Jedźcie - poleciła im Szarooka, podając rozpieczętowane przez siebie jedzenie. - Smacznego.
Dzieci niemal natychmiast rzuciły się na jedzenie, pochłaniając w siebie kolejne kęsy z zadziwiającą wręcz prędkością. Szarooka usiadła obok Hidana, obserwując, tak samo jak i białowłosy, wygłodniałe dzieci.
-Skąd się tu wzięły? - zapytał cicho Jashinista.
-Pewnie przepędzono je ze Skały - odpowiedziała szeptem. - Tam nie trzymają sierot. Niedaleko była wioska, ale została chyba zniszczona przez ANBU, gdy dostali informacje, że ponoć była to osada przestępczych ninja.
-A nie była? - zapytał Hidan.
-Nie - odpowiedziała. - Zetsu to sprawdzał, bo też chcieliśmy wiedzieć. To była zwykła osada. ANBU zmiotło z ziemi zwykłą osadę zwykłych ludzi.
-I to my niby jesteśmy tymi złymi - parsknął Hidan.
-Zło to pojęcie względne - zauważyła dziewczyna. - To nasze wybory czynią nas złymi lub dobrymi w oczach innych. A jesteśmy na tyle dobrzy, na ile sami sobie pozwolimy.
Jashinista skinął tylko głową, zapamiętując słowa dziewczyny, by przemyśleć je w wolnej dla siebie chwili.
-Co zrobimy z nimi? - zapytał Hidan, wskazując na dzieci.
-Nie wiem - przyznała.
-Zabijecie nas? - zapytał cicho Tommy.
Szarooka uniosła nieco oczy i uśmiechnęła się ciepło do chłopaka.
-Wątpię - przyznała. - Gdybyśmy chcieli was zabić, nie marnowalibyśmy na was jedzenia. Zresztą... nie stanowicie żadnej wartości dla Brzasku.
-Nie doceniasz nas! - warknął chłopak.
-Jesteście sierotami - zauważyła dziewczyna. - Gdyby nie to, być może byłbyś godzien stanąć wobec mnie do walki. Ale tak... nawet nie masz podstaw, by utrzymać w ręku kunai. Gdyby los skierował cię na inny tor, mógłbyś zostać dobrym ninja.
Chłopak zaczerwienił się lekko, gdy blondynka wypomniała mu jego statut. Jego siostra natomiast załkała cicho i wtuliła się w nogawkę spodni brata.
-To, że jesteśmy sierotami czyni nas gorszymi od ciebie? - zapytał ją.
-Nie - zaprzeczyła. - Ja też jestem sierotą. I nie uważam się za lepszą od ciebie, Tommy. Chciałam zauważyć, że jesteś młodszy i niewykształcony w byciu ninja. Nawet z dużą wolą walki nie miałbyś ze mną szans.
Brunet spuścił tylko głowę i przytulił do siebie siostrę, która zaczęła cicho łkać na jego ramieniu.
-Ninja są źli - zauważył nagle brunet.
-Ninja to tylko ludzie - odpowiedziała Dealupus. - A ludzie bywają źli.
-Zabili wszystkich, którzy dali nam schronienie - szepnął Tommy. - Całą wioskę. To była biedna osada, ale ludzie byli tam dobrzy. Zaopiekowali się nami. Nie przeżył nikt, oprócz nas.
-I co masz zamiar z tym zrobić? - zapytała go.
-A co ja mogę?! - warknął. - Sama przyznałaś, że jestem tylko słabym, nie dokształconym młokosem.
-To, kim jesteś, oceniam ja, ale tworzysz ty - odpowiedziała. - Zrób coś, byś nie żałował swojego losu.
-Kiedy nie wiem, co mam robić! - warknął.
-Odkryj, co masz zrobić - odpowiedziała twardo. - Ja ci nie wskażę drogi. Jestem tylko mordercą z Brzasku.
Dziewczyna wstała i szybko wyszła z pomieszczenia, zostawiając w komnacie Hidana z dwójką dzieci. Jashinista westchnął, przewracając oczyma i wcisnął się w kąt, przymykając oczy, by oddać się w błogą krainę snu.
-Kim ona jest? - zapytał cicho Tommy.
Hidan otworzył jedno oko i zachichotał.
-Katuś? - zapytał. - To zwykła dziewczyna z niezwykłymi umiejętnościami i łebskim mózgiem. Opiekuje się Brzaskiem, jest... jakby to określić ...naszą najważniejszą osobą w organizacji.
-Panoszy się - mruknął brunet.
-O nie - zaprzeczył Hidan. - Chciała po prostu zwrócić ci uwagę. Chyba jej się udało, nie uważasz? Katuś nigdy nie była dobra w czułych słówkach i pocieszaniu. To twarda dziewczyna, wie, że ból uczy.
-Naprawdę chciałbym coś zrobić - przyznał chłopak. - Ale nie wiem co.
Hidan uniósł się nieco i spojrzał uważnie na bruneta.
-A co chciałbyś zrobić? - zapytał. - Na czym ci zależy?
Tommy nie odpowiedział wprost, ale przytulił do siebie tylko przysypiającą już siostrę. Blondynka odruchowo wtuliła się w jego pierś, chowając nos pod płaszczem Brzasku.
-Bardzo ją kochasz, prawda? - bardziej stwierdził, niż zapytał Hidan. - Więc chcesz ją chronić. Ale z ostatniego ataku ledwo uszedłeś z życiem. Masz jakiś pomysł, co zrobić, aby to się więcej nie powtórzyło?
Brunet najpierw pokręcił głową, a zaraz zacisnął wargi.
-Muszę... - wyszeptał. - ...musze zostać ninja.
Hidan uśmiechnął się tylko pod nosem.
-I o to właśnie chodzi, młody - rzucił. - Abyś walczył o własne życie, a nie przyglądał się jego rozwojowi.
-Ale jak ja mogę zostać ninja? - zapytał Tommy. - Przecież w Iwa mnie nie przyjmą, jestem sierotą.
-Poproś Kat - rzucił Jashinista, zwijając się w kłębek. - Ona będzie wiedzieć, co robić.
Białowłosy przymknął oczy, a Tommy chcąc, nie chcąc, musiał na resztę pytań odpowiedzieć sobie sam.
Szarooka potarła ramiona rękoma i kichnęła nieco.
-Nie uważasz, iż przesadziłaś w rozmowie z tym młodzieńcem? - zapytał siedzący obok niej brunet.
-Nie, Wokamina - zaprzeczyła. - Ja nigdy nie miałam ręki do dzieci. Nawet Tobi'emu nie oszczędzałam twardych słów. Ale nigdy nie narzekał, ani nigdy nie płakał.
-Tobi jest inny - zauważył Wokamina. - Ma Uchihańską krew, nie będzie się przejmował słowami, ale sprawi, że w niedługim czasie okażą się nieprawdą. Ale młodzieniec tamten... nie wiesz, jak może mieć miękkie serce i nietrwałą duszę.
Dziewczyna tylko westchnęła i mocniej przytuliła się do demona.
-Każdego traktuję tak samo, Wokamina - przyznała. - Bez względu na jego psychikę i siłę.
Brunet tylko pokręcił głową i potarł ramię dziewczyny.
-Winnaś już wracać - zauważył. - Twój kamrat może martwić się o twą osobę.
Dziewczyna tylko skinęła głową i wstała, a jej demon zamienił się w pył, który wchłonął się w jej ciało. Blondynka wróciła do komnaty, w której znajdował się jej obóz. Hidan spał w kącie, co kilka minut poruszając się niespokojnie z zimna. Mała blondynka także spała, wtulając się w swojego brata. Chłopak natomiast obejmował siostrę, wpatrując się w płomienie ogniska. Gdy tylko Dealupus weszła do środka, uniósł wzrok i ostrożnie odsunął na bok swoją siostrę.
-Szkól mnie - zażądał, patrząc Kat w oczy.
Dziewczyna wyprostowała się i spojrzała przeciągłym wzrokiem na chłopaka.
-Wiesz w ogóle o co prosisz? - zapytała.
-Chcę zostać ninja - zauważył twardo. - Chcę mieć siłę, żeby obronić Kathno. Musze zostać ninja. Szkól mnie.
-Nie - odpowiedziała krótko dziewczyna.
-Dlaczego? - zapytał brunet.
-Nie wytrzymałbyś godziny na moim treningu - szepnęła.
Brunet zrobił niezadowoloną minę.
-Kazałaś mi coś zmienić w moim życiu - zauważył. - Chcę coś zmienić. Chcę zostać ninja. Szkól mnie. Musze być silnym ninja.
-Idź do którejś z ukrytych wiosek - podsunęła mu. - Liść chętnie przyjmuje sieroty. Tam wyszkolą cię na ninja.
-Nie chcę tam - zaoponował brunet. - Szkól mnie.
-Czemu ja? - zapytała, siadając naprzeciw chłopaka przy ognisku. - Jestem mordercą z Brzasku, zapominałeś?
Tommy pokręcił głową.
-Brzask to potęga - zauważył cicho. - Każdy z was ma niewyobrażalną siłę. Szkól mnie.
Blondynka uniosła nieco głowę i zaśmiała się.
-Albo jesteś szalony, albo bardzo zdesperowany - zauważyła. - Nie będę cię szkolić. Ale jeśli ty i twoja siostra pójdziecie z nami... dam ci nauczyciela, który wskaże ci drogę. I nauczy wszystkiego, co potrzebne jest ninja. Zgoda?
Tommy po chwili skinął głową.
-Dlaczego nie ty? - zapytał cicho.
-Moje treningi są zbyt ciężkie - przyznała. - Szkoliłam jednego chłopaka. Jest jednym z najlepszych ninja na świecie, ale nie było treningu, z którego by nie wychodził zmordowany do granic ostateczności. Zawsze wracał z ćwiczeń ranny lub mocno poobijany, z podpalonymi ubraniami, cały mokry, ubłocony. Nie raz na skraju załamania... a jednak co dzień na nowo stawiał się przede mną na nowy trening. Jeśli dam ci nauczyciela i okaże się, że mógłbyś dać sobie rade u mnie... wyszkolę cię na najlepszego ninja. Ale jak na razie, nie proś mnie o trening bo nieopatrznie mógłbyś go dostać.
Brunet zmiesił tylko nieco głowę i skinął nią po chwili.
-Kto mnie będzie szkolił? - zapytał cicho.
-Ktoś na pewno się znajdzie - odpowiedziała mu. - Teraz idź spać. Jutro ruszamy do twojego nowego domu.
Nim chłopak zdążył zapytać o coś jeszcze, Dealupus zwinęła się w kłębek obok Hidana i zasnęła.
.:. Liczba - dwa .:.
Róża ma kolce, o czym dobrze wiecie.
Hidan kichnął głośno i potarł nos o rękaw płaszcza, mrużąc oczy ze zmęczenia. Idąca obok Kat wyglądała na wypoczętą i pełną energii, choć przecież i ona przeszła razem z białowłosym i małym Tommym kilkadziesiąt kilometrów. Jedynie Kathno miała na tyle szczęścia, że Hidan zgodził się przetransportować ją na swoich plecach, gdy zimno i zmęczenie zaczęły za bardzo jej dokuczać.
-Długo jeszcze będziemy iść? - zapytał nagle Tommy.
Dealupus zerknęła na niego i bez słowa złożyła kilka pieczęci, by obok niej, w kłębie szarego dymu, pojawił się czarny wilk. Zwierzę przysiadło na zadzie i pozwoliło się pogłaskać Hidanowi, który z dziwnym uśmiechem zaczął drapać basiora za uchem.
-Nie rozpieszczaj go, Hidan - mruknęła Kat.
-Nic mu nie będzie - zachichotał białowłosy.
-Um... mocniej... o tak... tu, tu... o tak... - mruczał wilk. - ...mocniej... o tak...
-A w ogóle nic mu nie będzie - westchnęła Kat. - Pelid, opanuj się.
Wilk natychmiast odsunął głowę od ręki Hidana, na co białowłosy zachichotał.
-On mówi - zdziwił się Tommy.
-Ty też, no i? - zapytał zadowolony z siebie wilk.
-Wskakuj na niego, Tommy - poleciła Kat. - Hidan, jeśli ci ciężko, posadź Kathno obok Tommy'ego.
-Daję sobie radę, mała - uśmiechnął się Hidan.
Tommy wdrapał się na wilka i przytulił się do jego sierści tak, że zdołał ogrzać się ciepłem zwierzęcia. Wilk szedł tuż za Dealupus, która jako pierwsza torowała pozostałym drogę przez zaspy śnieżne. Pochód zamykał Hidan, trzymający na plecach przytuloną i okrytą jego płaszczem Kathno. I Jashinista i Pelid nucili cicho znane tylko im, ale komponujące się w ładną całość melodie.
-Hidan!
Białowłosy na okrzyk Dealupus zareagował natychmiast, ściągając ze swoich pleców blondynkę i osłaniając ją własnych ciałem. W jego plecy wbiło się kilka kunai, przez co chłopak krzyknął głośno, zaciskając powieki. Uniósłszy głowę do góry, zdołał zauważyć Pelida, który zdjął z siebie Tommy'ego i usadził go obok drżącej ze strachu Kathno. Wilk spuścił łeb i zawarczał, widząc jak w stronę pochodu Brzasku idzie kilku ninja.
-Czego chcecie? - zapytała spokojnie Kat.
-Oddajcie dzieci! - polecił im obcy wojownik.
Dealupus zmrużyła nieco oczy i pochyliła głowę, przyglądając się napastnikom. Było ich zaledwie trzech, ale dziewczyna podejrzewała, że gdzieś kryją się także zapewne i inni. W jej oczach zalśniły na moment Białe Oczy klanu Hyuuga, zniknęły jednak tak szybko, że jedynie dobry obserwator, stojący dość blisko, mógłby zorientować się, że coś się na chwilkę zmieniło.
-To oni... - jęknął cicho Tommy. - ...oni nas zaatakowali.
Kat zerknęła ku dzieciom, ale widząc, że przerażone wpatrując się w obcych ninja, odwróciła się do ANBU. Kocie maski ukryte były nieco pod kapturami białych płaszczy, ale niezaprzeczalnie skrytobójcy pochodzili z szeregów specjalnych oddziałów.
-A po cóż wam te dzieci? - zapytała rozbawiona Dealupus. - Swoich nie możecie mieć? Biedaki...
-Porwaliście je! - zawołał jeden z ANBU.
-Won mi stąd, pchlarze - warknęła Szarooka. - Nie mam czasu na zabawy z wami!
ANBU jednak zamiast wykonać polecenie blondynki, zaatakowała, na co dziewczyna westchnęła ciężko. Sama ruszyła do ataku, w biegu ścierając się z pierwszym z trzech przeciwników. Ninja upadł nieprzytomny na ziemię, a Dealupus chwyciła za kołnierz płaszcza kolejnego i rzuciła nim mocno o ostatniego. Dwójka zderzyła się ze sobą i bezwładnie opadła na ziemię.
-Wirujące Chaosu Cięcie!
W ręce dziewczyna pojawiła się granatowa kula, która spłaszczywszy się, zaczęła obracać się wokół własnej osi, wypełniając polanę głośnym, nieprzyjemnym jazgotem. Dealupus wyrzuciła swoją technikę, a ta ścięła kilka drzew, przez co czający się tam ninja musieli wyjść z ukrycia.
-Wilczy Skowyt!
Zza pleców Dealupus wystrzeliły pasma chaosu, które uformowały się w bardziej lub mniej ukształtowane wilki. Zwierzęta uderzyły w napastników, szybko się z nimi rozprawiając. W końcu na polanie nie ostał się nikt zdolny do reakcji oprócz Kat, Hidana i dwójki dzieciaków.
-Wszyscy, Katuś? - zapytał Hidan, zakładając kosę za plecy.
-Tak, to już wszyscy - potwierdziła. - Możemy ruszać dalej.
Białowłosy skinął głową i wsadził Tommy'ego oraz Kathno na Pelida. Dziewczynka z początku nie chciała nawet zbliżyć się do zwierzęcia, ale szybko przekonała się do niego, gdy zamruczawszy cicho, wilk polizał ją po zarumienionym z zimna policzku.
-Czym się martwisz, Katuś? - zapytał po chwili dziewczynę Hidan.
-Niczym... - odparła. - ...chociaż. Czemu oni chcieli z powrotem dzieciaki?
-A bo ja wiem! - Hidan założył ręce na kark i przymknął oczy, nucąc coś pod nosem. - Może faktycznie nie mogli mieć swoich.
-Hidan... - westchnęła blondynka.
Dziewczyna spojrzała na dwójkę, jadącą na Pelidzie. Tommy tulił do siebie siostrę, tępym wzrokiem wpatrując się w przestrzeń przed sobą.
-Tommy... - zaczęła Dealupus.
Chłopak natychmiast uniósł wzrok i spojrzał na dziewczynę.
-Czemu oni was szukają? - zapytała. - Czemu was?
Chłopak zacisnął szczękę i spuścił wzrok.
-Szukają Kathno - zauważył. - Ona... ona jest inna niż większość ludzi.
-To znaczy? - drążyła Kat, nie przerywając pochodu.
-Jest niemową... - zaczął cichutko chłopak. - ...ale potrafi mówić tak, że to słychać w myślach. I potrafi sprawić, że ludzie coś robią.
-Telepatia - szepnęła Dealupus. - Jak bardzo jest mocna?
Chłopak wzruszył ramionami, ale za to Kathno uniosła oczy i spojrzała w szare źrenice Katharsis. Dealupus zmrużyła oczy i skinęła głową, uśmiechając się pod nosem.
-Nie, nie wpuszczę - szepnęła. - Nie tylko ty potrafisz mieszać ludziom w umysłach. I ochronić się też nie tylko ty potrafisz przed tym.
Kathno zamrugała kilka razy oczyma.
-To nie jest widok dla dzieci, mała - mruknęła Dealupus, odwracając wzrok. - Lepiej nie proś o los mojego życia.
-Potrafisz rozmawiać z Kathno? - zdziwił się Tommy. - Potrafisz to, co ona? Umiesz to wyleczyć?
-Czemu uważasz, że twoja siostra jest chora? - zdziwił się Hidan.
Młody brunet zamrugał tylko oczyma i zaczerwienił się mocno, a blondynka w jego ramionach zadrżała z zimna.
-Bo... - zaczął.
-Telepatia to nie choroba - przerwała mu Dealupus. - To dar. Bardzo potężny. Jeśli twoja siostra choruje, nie ze względu na telepatię, ale na coś innego. Jeszcze nie wiem co, ale dowiem się. Jak dotrzemy na miejsce.
-Miejsce? - zapytał Tommy. - Gdzie idziemy?
-Do siedziby Brzasku, młody - zaśmiał się Hidan.
Tommy pobladł nieznacznie i zdenerwowany, usiadł niespokojnie na wilczym grzbiecie.
-Tam dostaniesz nauczyciela - zauważyła Dealupus. - I tam będziecie od teraz oboje mieszkać. Jeśli macie zamiar odejść, to teraz. Gdy znajdziemy się na granicy siedziby, nie będzie już odwrotu. Macie czas do jutrzejszego ranka. Zastanówcie się, oboje, co chcecie ze sobą zrobić. Żyć z nami jak przestępcy, czy dostać się którejś z wiosek?
-Ja... - zaczął cicho Tommy.
-Nie odpowiadaj teraz - przestrzegła go. - Hidan, idę na zwiad. Uważaj na nich, dobrze?
-Jasne, malutka - Jashinista uśmiechnął się radośnie. - Będzie im jak w niebie.
Blondynka westchnęła ciężko i odskoczyła na bok, szybko prując przez śnieg w stronę drzew, gdzie wskoczywszy na gałęzie, mogła szybciej poruszać się po zaśnieżonym terenie.
Tymczasem Hidan szedł obok Pelida, który na swoim grzbiecie niósł dwójkę dzieci. Dziewczyna nagle pociągnęła za rękaw płaszcza brata i w milczeniu spojrzała mu w oczy.
-Proszę pana... - zaczął cicho Tommy.
-Hidan - rzucił radośnie Jashinista. - Mów mi Hidan, młody.
-Hidan... - poprawił się brunet. - Siostra pyta, dlaczego ona?
-Że co? - zdziwił się Jashinista, robiąc nieco głupią minę. - Jaka ona? I w ogóle, o co chodzi?
Chłopak przez chwilę milczał, a zaraz potem wzruszył ramionami.
-Dlaczego pani Katharsis? - zapytał. - Dlaczego ona, a nie inna?
Hidan nagle zamarł, a po chwili przełknął ślinę i uśmiechnął się nieco smutno.
-To nie ma znaczenia - przyznał. - Los nie był na tyle łaskawy, by na to pozwolić, więc to nie ma znaczenia.
-Dlaczego uważasz, że to zależy od losu? - zdziwił się brunet.
-Bo to los raz po raz zsyła na jej drogę kogoś, kogo tak naprawdę kocha - zauważył Hidan. - Chcąc, nie chcąc, nie potrafi o nim zapomnieć. I nie chce. Ja mam tu tylko etat całodobowego przyjaciela.
-Czemu choć raz nie walczyłeś? - zapytał wiedziony myślą siostry Tommy.
-Czy twoja siostrzyczka nie za bardzo wpina się w obce myśli? - fuknął Hidan.
-Mówi, że i tak zbyt wiele blokujesz, jak na zwyczajne standardy - stwierdził chłopak. - Czy też masz jakiś dar?
-Nie, co to, to nie - zaśmiał się Hidan. - Ale Katuś nam potworzyła bariery, zarówno mentalne, jak i fizyczne. Te ostatnie nie działają co prawda w bliskich spraingach, ale ochronią przed wybuchem na tyle, by nie zginąć. Co do tych pierwszych... są na tyle duże, by powstrzymać ciekawskich ninja, specjalizujących się w szperaniu w cudzych myślach, aby przypadkiem nie dowiedzieli się czegoś, co byłoby nie na rękę Brzaskowi.
Tommy skinął tylko głową i przez kolejne kilka minut zapewne rozmawiał z siostrą, gdyż milczał, wpatrując się tylko w jej oczy.
-Dlaczego przystąpiłeś do Brzasku? - zapytał po chwili.
-Szczerze? Żeby móc bezkarnie wytłuc wszystko, co chodzi i krzyczy, że mnie zabije - odpowiedział z uśmiechem.
-Siostra mówi, że to nie wszystko - stwierdził brunet.
-Mówiłem, sio z mojego umysłu - ofuknął go Jashinista. - To był główny powód. Może jeszcze dla zabawy. A jeśli pytanie o to, dlaczego teraz tu jestem... cóż to całkiem inna bajka.
-Więc? - drążył chłopak. - Dlaczego teraz jesteś w Brzasku?
-Może to dla ciebie dziwne, ale Brzask to mój dom - stwierdził szczerze Hidan. - I jedyna rodzina, jaką mam. Jedyni bliscy.
-Nawet ten rozkrzyczany dzieciak z maską na twarzy i ta blond dziewczyna z białymi ptakami? - zapytał Tommy.
-Tobi? - zaśmiał się Hidan. - Nawet on. A Deidara to nie dziewczyna. To chłopak i lepiej uważaj... ma fioła na punkcie swojego wyglądu, jest trochę babski, ale zaręczam, to facet.
-Skąd wiesz? - drążył brunet.
-Zbiorowe kąpanie - wyszczerzył się Hidan. - A zresztą, Katuś własnym łapkami sprawdzała.
Tommy zaczerwienił się nagle mocno, tak samo zresztą, jak jego siostra. Hidan natomiast wybuchnął śmiechem i podrapał się w tył głowy, patrząc rozradowanymi oczyma na dwóję dzieci.
-Lepiej się przyzwyczajcie do takich odpałów - stwierdził Hidan. - Jeśli tylko zostaniecie z nami, będziecie mieli to na co dzień.
Przeskakując z gałęzi na gałąź dziewczyna nie tyle, że sprawdzała cały teren, co zbierała myśli i odbierała od Paina potrzebne jej informacje. Lider wysyłał jej cały czas dane członków Brzasku, a w szczególności miejsca ich pobytu. W końcu w siedzibie pozostał tylko Kakuzu oraz Nagato, reszta miała misje w terenie. Nawet wszystkie ciała Paina rozproszyły się po świecie ninja.
Nagle dziewczyna zatrzymała się na jednej z gałęzi i odskoczyła w tył, a w miejscu, gdzie stała, wbił się kunai.
-Hej! - zawołała z wyrzutem. - Na mnie?!...
Z dołu, spomiędzy drzew dobiegł do niej cichy śmiech i ponure mruczenie. Po chwili zza drzew wyłonił się ubrany w ciemny płaszcz Tobi, który natychmiast doskoczył do Dealupus i mocno się do niej przytulił.
-Siostrzyczko, siostrzyczko, siostrzyczko! - zawołał. - Tęskniłem, siostrzyczko!
-Ja za tobą też, Tobirama - szepnęła mu do ucha. - Nie zmarzłeś?
-Nie, jest ciepło - stwierdził z lekkim wyrzutem. - Nie jestem już dzieckiem, siostrzyczko.
-Jesteś - stwierdziła, przeczesując mu włosy palcami. - Jesteś tylko dużym, wyrośniętym dzieckiem, który zna masę niebezpiecznych technik, Tobi.
-Siostra... - mruknął, odsuwając się.
-Ej! Może już skończycie się obściskiwać?! - zawołał ktoś z dołu. - Nie mam zamiaru na was czekać, dzieciaki!
-Sasoruś! - zawołała dziewczyna, zeskakując z gałęzi wraz z Tobim. - Sasoruś, mój ty mrukliwy kochanku kochany!
Dziewczyna wtuliła się w lalkarza, a ten z niechętną miną poddał się pieszczocie blondynki. W końcu jednak mruknął niechętnie i odsunął od siebie Dealupus.
-Nie przesadzaj - rzucił, mijając ją.
-Też cię kocham, Sasoruś - rzuciła za nim.
-Cześć, Katuś - przywitał się z nią Itachi, uśmiechając lekko. - Jak misja?
-W porządku, Ita - odpowiedziała, na przywitanie całując bruneta w policzek. - Zimny jesteś, wiesz?
-Domyślam się - odparł. - A gdzie Hidan?
-Z dziećmi - rzuciła mimochodem.
-Dziećmi? - podłapał od razu Sasori. - Katuś, jakie dzieci?
-Siostra, ty z Hidanem... no wiesz... taka szybka ciąża? - zapytał Tobi.
Dealupus spojrzała na niego spode łba i popchnęła go do największej zaspy śniegu, gdzie wylądował z krzykiem brunet.
-Znaleźliśmy dzieci, sieroty, rodzeństwo - odparła. - Zabieramy je do siedziby.
-Ale Lider... - zaczął Itachi.
-Przecież powiedziałam, że zabieramy je do siedziby - stwierdziła krótko dziewczyna.
-Um... jasne, Katuś - szepnął Itachi, wyciągając Tobiego z zaspy za kołnierz.
Czwórka ninja ruszyła w stronę, którą wskazała im dziewczyna. Po chwili w oddali zdołali zauważyć Hidana oraz Pelida, na którego to grzbiecie jechała dwójka dzieci.
-Dzieci! - zawołał radośnie Tobi.
Chłopak przytulił się i do Tommy'ego i do Kathno, na co dzieci spięły się widocznie, ale nie odsunęły od siebie bruneta. Tobirama wskoczył na grzbiet Palida, który na dodatkowy ciężar syknął tylko z niesmakiem.
-Tobi... - westchnął. - ...swoje ważysz, wiesz?
-Jestem ponętny i mam odpowiednią wagę - zaoponował brunet, wypinając dumnie pierś. - I od teraz będę pilnował tych oto młodych ludzi.
-Zrobiłbyś swoje dzieci, a nie zbierał Katuś i Hidanowi - zauważył ze śmiechem Itachi.
-Ita! - warknął Hidan.
Dealupus tylko prychnęła na Uchihę, na co ten uśmiechnął się złośliwie pod nosem.
-Bywam wredny - stwierdził.
-I to jeszcze jak - odparła dziewczyna.
.:. Liczba - trzy .:.
I nawet w niebie anioły świetliste.
Dealupus uniosła nieco wzrok znad swojej pracy i z uśmiechem przyglądnęła się Tobiemu, który zabawiał dwójkę dzieci kształtowanymi przez siebie płomieniami. Pomiędzy jego palcami prześlizgiwały się złoto-czerwone ogniki, czasami zamieniając się w smoki, w innym momencie w galopującego konia. Pokazom przyglądał się również Hidan, natomiast Sasori szperał we wnętrzu jednej ze swoich marionetek. Itachi, jako jedyny nieobecny, wybył z obozowiska na zwiad, sam zgłaszając się na ochotnika do tego zadania.
-Nie powinniście już spać? - mruknął cicho Sasori.
-Jeszcze wcześnie... - jęknął Tobirama.
-Nie chodziło o ciebie, Tobi - stwierdził ze sceptycznym spojrzeniem lalkarz.
-Daj spokój, Sas - machnęła ręką Kat. - Jutro w południe będziemy w siedzibie, jeśli dzieciaki będą zmęczone, prześpią się trochę.
-A gdzie ich ulokujemy, siostrzyczko? - zapytał radośnie Tobi. - Mogą spać u mnie? Tommy, Kathno, chcecie spać u mnie?
Dziewczynka pokiwała ochoczo głową, wtulając się w Uchihę, natomiast Tommy tylko wzruszył ramionami.
-Widzisz, siostra - chłopak wypiął dumnie pierś. - Tobi zajmie się nimi.
-No nie wątpię, Tobi - rzuciła radośnie Dealupus. - W końcu zostaniesz ich mistrzem.
Tobi nagle pochylił się, widocznie zdziwiony słowami dziewczyny. Tommy natomiast zerknął na bruneta, a zaraz potem na Kat.
-Ale... - zaczął.
-Obiecałam ci trenera, dostałeś go właśnie teraz, Tommy - przerwała mu. - I zaręczam ci... jeśli zdołasz przejść treningi Tobiego, poradzisz sobie być może nawet u mnie.
-Siostrzyczko... - zaczął cicho Uchiha, kręcąc się niespokojnie w miejscu. - ...ja chyba muszę ci coś powiedzieć. Ale chyba na pewno teraz, siostrzyczko. Teraz.
Dealupus skinęła głową i wstała, a zaraz za nią to samo zrobił Tobi. Dwójka odeszła od obozowiska na pewną odległość, rozmawiając ze sobą cicho.
-Ale się porobiło... - westchnął Hidan.
-Taa... Tobi trenerem - dodał Sasori. - Tego to jeszcze nie było, co nie?
-Jest złym trenerem? - zapytał nagle Tommy.
-On? - zaśmiał się Hidan. - On potrafi wykonać jedną technikę.
-Nie, nawet o tym nie mów, Hidan - westchnął Sasori. - To uwłacza opinii naszej organizacji.
-Co to za technika? - zapytał ciekawy chłopak.
-Technika Agawy Kołnierzastej - parsknął śmiechem Jashinista. - Staje się na gałęzi do góry nogami i pozwala opaść płaszczowi na dół. Jak Tobi złoży tak dziewie ręce przed sobą, to nawet jest śmieszy widok.
Tommy zrobił nieco niechętną minę, zdając sobie sprawę, jaki trener właśnie ma go szkolić na ninja.
-Ale może jest w czymś dobry - zauważył cicho.
-We wkurzaniu ludzi jest mistrzem - stwierdził Sasori, nawet nie odwracając się od swojej marionetki. - Poza tym niewiele umie. To taki duży, rozwrzeszczany dzieciak, który nie wiedzieć czemu znalazł się u nas.
-Nie wiedzieć, nie wiedzieć... - rzucił Hidan. - ...Pain go wziął. Ale fakt faktem, nie wiedzieć skąd go wytrzasnął.
Tommy westchnął ciężko i dopiero oderwał się od ponurych myśli, gdy jego siostra pociągnęła go za rękaw płaszcza.
-Ten Tobi zawsze jest z panią Katharsis, prawda? - zapytał.
-A no tak - rzucił Hidan. - Często ze sobą przebywają.
-Nie są prawdziwym rodzeństwem? - drążył chłopak.
-Wątpię - tym razem odezwał się Sasori. - Dealupus ma około osiemdziesięciu lat, Tobi może dwadzieścia, dwadzieścia pięć. Ale zachowuje się jak pięciolatek, choć czasami ma przebłyski inteligencji z wieku starszego. Rzadko.
Tommy westchnął ponuro.
-No i potrafi uciekać - rzucił jeszcze Hidan.
-A no tak, mistrzem ucieczki też jest - stwierdził Sasori. - Jeśli nie chce, byś go znalazł, nie znajdziesz go. Choćbyś przeszukał cały świat.
Itachi westchnął ciężko i pokręcił głową, patrząc spode łba na stojącego przed nim mężczyznę. Brunet chodził w kółko po śniegu, wydeptując już na nim pokaźną ścieżkę.
-Możesz przestać? - rzucił chłodno Itachi. - To robi się denerwujące, Madara.
Starszy z Uchiha prychnął, ale posłusznie usiadł na jednym z pni drzew, niespokojnie rozglądając się jednak w około.
-Nie pojawi się tu, nie martw się - stwierdził spokojnym tonem Itachi. - To ja mam zwiad, a ona ma zamiar spędzić tę noc grzecznie, o dziwo, przy ognisku, wymyślając bajki dla dzieci.
-Dzieci? - zdziwił się Madara.
-Przygarnęła dwie sieroty - rzucił w odpowiedzi młodszy. - Nie wiem po co i dlaczego, ale zrobiła to i choćby dla tego, że to jej decyzja, nie mam zamiaru jej negować. Więc możemy skończyć ten temat.
-Uważaj na słowa, Itachi - syknął Madara. - Robisz się niemiły, a ja tego nie lubię.
Itachi tylko odwrócił głowę i zmrużył nieco oczy.
-Wiem, że cię nie pokonam, ale wiem też, że dla ciebie są gorsze rzeczy niż śmierć, rany i krew - odparł Itachi.
-Hamuj się - warknął Madara. - I nawet nie myśl, żeby zrobić jej...
-Nigdy bym jej nie skrzywdził - przerwał mu twardo. - W przeciwieństwie do ciebie, ja jej nigdy nie zraniłem, Madara.
Starszy z Uchiha zareagował natychmiast, wyciągając zza pleców katanę i tnąc powietrze tam, gdzie dosłownie przed sekundą stał Itachi. Młody brunet jednak odskoczył, a broń zaryła w drzewo, tnąc korę i rozbryzgując ją na kawałeczki.
-Jeszcze jedno takie zdanie, a przysięgam ci... - zaczął szeptem Madara, wlepiając spojrzenie Kopiujących Oczu w ziemię. - ...nie chybię.
Itachi zacisnął tylko szczękę i podciągnął kołnierz płaszcza w górę.
-Nie zbliżaj się do obozowiska - rzucił. - Ona cię wyczuje, a nie chcesz tego ty i nie chcę tego ja. Trzymaj się od nas z dala, Madara.
-Siostrzyczko, to nie jest najlepszy pomysł - jęknął Tobi. - Przecież ja ich nic nie nauczę. Nie ja.
-Nauczysz - stwierdziła pewnie, wpatrując się w widoczne w oddali ognisko. - Jesteś przecież dobrym ninja, na pewno dasz sobie radę jako nauczyciel.
-Nie chodzi tylko o to - zauważył, pociągając nosem. - Wiesz, że oficjalnie potrafię wykonać tylko Agawę Kołnierzastą...
Dealupus zaśmiała się cicho na wspomnienie techniki Tobiramy, a sam chłopak, który na czas rozmowy z dziewczyną ściągnął maskę, zaczerwienił się nieco ze wstydu.
-Tobirama, za niedługo wszystkie demony będą nasze - stwierdziła, przeczesując chłopakowi włosy. - I będzie można skończyć z tą całą farsą przebierania się i ukrywania. Zresztą, na treningach nikt wam nie będzie przeszkadzał. Przecież możesz pokazać, co potrafisz.
-Ale... - jęknął chłopak.
-Tobi... - szepnęła, patrząc na niego ciepło. - Itachi przecież wie wszystko. Pain i Konan tak samo. Kakuzu domyśla się, bo na ostatniej misji ktoś wykonał Ognistego Smoka i to w miejscu, gdzie stałeś ty. Dziś bawiłeś się ogniem, Splotem dodatkowo też, przecież Hidan i Sasori to widzieli. A Deidarze ratujesz tyłek niemal na każdej misji, choć on rzadko to zauważa. Więc się nie martw i pokaż w końcu, że potrafisz o wiele więcej niż Agawę Kołnierzastą, dobrze, Tobirama?
Chłopak skinął głową i założył na twarz maskę, po czym razem z dziewczyną skierował się do obozowiska. Gdy przybyli na miejsce, przy ognisku siedział już Itachi, zajmujący się swoją porcją kolacji. Po drugiej stronie obozowiska spał przy Pelidzie Hidan, a obok niego, niemal zwinięte w kłębki jak koty, spali Tommy i Kathno. Itachi i Sasori rozmawiali o czymś ze sobą cicho, nie chcąc obudzić śpiących.
-Wszystko w porządku, Ita? - zapytała Kat, siadając obok Uchihy.
-Okolica jest czysta - powiadomił.
-Pain przekazał, że na drodze też nie spotkają nas żadne niespodzianki - dodał Sasori, podając dziewczynie zwinięty arkusik papieru. - A Deidara zalał bojówkę. Ptaszek mu wybuchnął nie tam, gdzie trzeba.
-A mówiłam mu... - westchnęła blondynka. - ...jak to robi, nie sam, ale z dziewczyną jakąś.
Itachi spojrzał zaskoczony na Dealupus, a Sasori parsknął cicho śmiechem. Po chwili i Uchiha zrozumiał aluzję i uśmiechnął się lekko pod nosem.
-Nimfomanka... - rzucił tylko Sasori, unosząc nieco wzrok. - Lider mówi, że sam zajmie się naprawą, więc ty nie musisz się śpieszyć tak bardzo do siedziby, Katuś.
-I tak będziemy tam jutro w południe - stwierdziła. - Dobranoc, chłopaki. Obudźcie mnie na wartę.
-Jak zwykle, Kateńka - rzucił radośnie Itachi.
Dziewczyna wystawiła mu język i okryła się własnym płaszczem, zwijając w kłębek tuż przy Tobim, który objął dziewczynę ramionami i także ułożył się wygodniej do snu. Po chwili jedynie Sasori czuwał nad snem reszty, ze znudzeniem wpatrując się w jasne płomienie ogniska.
O tym, jak bardzo Lider jest niezadowolony z uczynku Katuś, jakim było przygarnięcie dwójki sierot, domyślili się sami, gdy zauważyli, jak rudy krąży niespokojnie przed wejściem do siedziby. Dealupus rzuciła tylko płochliwe spojrzenie ku reszcie, ale ci pokręcili głowami, dając znak, że co jak co, ale w tej sytuacji nie chcą się mieszać do sprzeczki.
-Dealupus! - zawołał Lider, widząc grupę.
-Tobi, weź dzieciaki do kuchni - poleciła brunetowi dziewczyna. - Potem pokaż im swój pokój, dobrze?
-Tak jest, siostrzyczko - zawołał chłopak.
Tobi ściągnął z grzbietu Pelida dzieciaki i wprowadził je do siedziby. Wilk zniknął w kłębach szarego dymu, odwołany przez Dealupus. Po chwili przed organizacją stała już tylko dziewczyna i Lider, reszta szybko ulotniła się do wnętrza siedziby.
-Kat, to nieodpowiedzialne - westchnął dziwnie spokojnie Pain.
-To tylko dzieci - zauważyła.
-Czemu sprawiasz sobie i nam takie problemy? - zapytał ją cicho, siadając na jakiejś skale. - Przecież wiesz, że takie postępowanie może nam zagrażać.
-Niedługo wszystkie demony będą nasze, Pain - odparła, siadając obok niego. - I będziemy musieli przygotować się do wojny, chcąc, nie chcąc, to właśnie nasz czeka, Nagato. A do wojny potrzeba ludzi.
-Katuś, to są dzieci - zaoponował mężczyzna. - Nie poślesz dzieci na wojnę.
-Nie to miałam na myśli - szepnęła. - Woja pochłania życie. Tu będą bezpieczni.
-Nie ochronisz wszystkich - rudy pokręcił głową.
-Ochronię - powiedziała pewnie, wstając. - Ochronię wszystkich tych, którzy będą chcieli ochrony.
Nagato westchnął ciężko i zerknął na dziewczynę.
-Nawet jeśli sprowadzisz tu ludzi, gdzie ich ulokujesz? - zapytał. - Dwójka dzieci to nie problem, ale przecież będzie ich więcej.
-Zbudujemy własną wioskę, Nagato - odpowiedziała pewnie.
-Że co? - zdziwił się. - Jak to własną wioskę? Katuś, ty się słyszysz? Wioski nie buduje się w ciągu sekundy...
-Wiem - zaśmiała się. - Ale razem zbudujemy ją w przeciągu kilkunastu dni.
-O nie! - zawołał, wstając rozeźlony. - Nie ma mowy! Już nadwyrężasz sobie wzrok na ciele Sasoriego, a teraz chcesz dokładać budowę całej wioski? Ty oszalałaś!
Dealupus wzruszyła tylko ramionami i spojrzała przed siebie.
-Czemu tak ci na tym zależy, Katuś? - zapytał ja cicho. - Przecież nie da się uniknąć ofiar w wojnie, wiesz o tym.
-Chciałabym uniknąć wojny, Nagato - przyznała. - Ale wiem, że to jest niewykonalne. Kraje nie poddadzą się nam od tak, więc będziemy musieli walczyć. Ale jedynie, co mogę zrobić to ochronić tych, którzy w ogóle nie powinni o wojnie słyszeć. Ninja byli, są i będą stworzeni do walki, to ich los i żywioł. To z nimi chcę walczyć o ten świat. Ale zwykłych ludzi nie powinien nawet dotyczyć odgłos szczęku mieczy, a co dopiero śmierć i krew.
-Stawiasz sobie zbyt duże cele, Kateńka - zauważył.
-Na najtrudniejszych drogach nie ma konkurencji - przyznała. - A ja nie lubię przepychanek.
-Twoje bohaterstwo cię kiedyś zgubi, mała - szepnął poważnie.
Dziewczyna zaśmiała się tylko i machnęła ręką.
-Nie jestem bohaterem, Nagato - zauważyła. - Po prostu niektóre rzeczy robię z jednej, prozaicznej przyczyny.
-Jakiej? - spytał zaciekawiony.
-Bo chcę, mimo wszystko, pozostać człowiekiem, Nagato.
Tobi, nucąc pod nosem cichą melodię, naparł łokciem na klamkę i pchnął barkiem drzwi, które otworzyły się przed nim szeroko. Na łóżku w jego pokoju siedziała dwójka dzieci, umyta i przebrana do snu w ubrania, które w kilka minut uszył Tobi przy skromnej pomocy swojej siostrzyczki. Brunet położył na łóżku koce i poduszki, po czym sam wdrapał się na miękki materac.
-Siostrzyczka mówiła, że za jakiś czas dostaniecie własne pokoje - zauważył Tobi. - A do tego czasu będziecie mogli mieszkać tutaj. I jak, podoba wam się?
Kathno skinęła od razu głową, z uśmiechem rozglądając się po pomieszczeniu. Pomarańczowe ściany raziły swoim kolorem, ale brązowy, puchaty dywan sprawiał, że kolor wydawał się być nie tyle jarzący, co ciepły i radosny. Na podłodze leżała sterta porozrzucanych papierów, a wśród nich masa kredek, ołówków i innych narzędzi piśmienniczych. Dotychczas leżące też tam ostrza i katany Tobi zebrał i wrzucił do kosza na bieliznę w łazience, dodatkowo opieczętowując do przeciw ewentualnych włamom. Jedyną bronią w pokoju była wisząca nad łóżkiem kolekcja kilku katan - dar od Keana, Boga Nawałnic Tobiego.
-A gdzie pan będzie spał? - zapytał Tommy.
-Mów mi Tobi - odparł brunet. - Na jakiś czas przeniosę się do pokoju siostrzyczki. Tam mi będzie dobrze, siostra rzadko sypia, więc nie będzie problemu, że się rozpycha na łóżku.
-A kiedy będę mieć treningi? - dopytywał się Tommy.
-Jutro zaczniemy od ósmej - odparł Tobi, zeskakując z łóżka. - Więc musisz wstać wcześniej. Nie zapomnij o treningu, bo oberwiesz, zobaczysz. Miłej nocy.
-Dobranoc, Tobi - odparł chłopak.
Kathno pomachała jedynie brunetowi i po chwili dwójka dzieci spała już najlepsze.
.:. Liczba - cztery .:.
Nie są bez skazy - wszak to oczywiste.
Fioletowe oczy otworzyły się gwałtownie, a po pokoju rozległ się wrzask Hidana, gdy na plecy białowłosego wylany został kubeł zimnej wody. Jashinista zerwał się gwałtownie z łóżka i z mściwym spojrzeniem zwrócił się ku dwójce dzieciaków.
-Dziś wam nie przepuszczę... - wysyczał.
Kathno tylko pisnęła i schowała się za Tommym, który odwrócił speszony wzrok na bok, obracając w ręku blaszane wiaderko. Hidan zrobił głupią minę, a po chwili zaczerwienił się mocno i okrył biodra kawałkiem pościeli.
-Won mi stąd - syknął. - I lepiej się schowajcie, bo macie na to tylko pięć minut.
Dzieci pisnęły i wybiegły z pokoju, porzucając narzędzie zbrodni, które z głośnym stukotem uderzyło o podłogę pokoju. Dwójka wypadła na korytarz i niemal od razu wpadła na kogoś, zwalając niefortunnego przechodnia z nóg.
-Aj... - westchnął Sasori. - ...czemu dziś? Ledwie człowiek od tygodnia czuje coś poza biciem serca, a już go napadają.
-Pan Sasori! - zapiszczała radośnie Kathno. - Wrócił pan! Jak się cieszę, że pan wrócił! Ale za panem tęskniłam, panie Sasori!
Dziewczynka wtuliła się mocno w rudego, który zaczerwienił się mocno i rzucił ku blondyneczce speszone spojrzenie.
-I pan się czerwieni nawet teraz - dodał z wrednym uśmiechem Tommy. - W końcu.
Sasori poczuł, że dotychczas gorące policzki palą go niemiłosiernym żarem. Lalkarz przyłożył sobie rękę do twarzy, zasłaniając ją tym samym. Druga ręką ostrożnie ściągnął z siebie Kathno i Tommy'ego, po czym wstał szybko, otrzepując płaszcz.
-Panie Sasori! Ale pan ciepły jest! - zawołała Kathno, tuląc się do nóg rudego. - Prawie jak Tobi! Tak się cieszę, że pan w końcu wrócił, bo myśmy się tak martwili, bo przecież pani Katharsis niewiele mówiła, co panu jest, ale pan teraz jest zdrowy i wszystko jest dobrze!
-Nadal trajkoczesz... - westchnął Sasori. - ...aż dziw, że kilka dni temu słowa nie mogłaś wymówić.
-Pani Katharsis mnie naprawiła - uśmiechnęła się dziewczynka.
-Uleczyła - poprawił ją Sasori.
-Naprawiła - uparła się przy swoim blondynka. - Panie Sasori! Pan nas uratuje!
-Coście zbroili? - zapytał ich poważnym tonem.
-Nic! - zawołali chórkiem.
-Gdzie one są?! - na korytarz wypadł Hidan.
Dzieci jak na komendę pisnęły z przerażeniem i wbiegły w pierwsze lepsze, otwarte drzwi do czyjegoś pokoju. Hidan tylko parsknął pod nosem i zerknął na lalkarza, po czym uśmiechnął się nikle.
-Laluś, wróciłeś - zauważył. - I jak widzę, w nowym opakowaniu.
Sasori spojrzał sceptycznie na białowłosego.
-Fart - westchnął Hidan. - Przynajmniej Katuś osobiście projektowała ci krocze.
Sasori zaczerwienił się ponownie i odkaszlnąwszy, skrył się w swoim pokoju, odprowadzony wybuchem śmiechu Hidana.
Tymczasem dwójka dzieci siedziała pod łóżkiem Konan, kryjąc się w jej pokoju przed zemstą Jashinisty. Tommy wciąż chichotał cicho i dopiero trzask otwieranych drzwi zmusił go do milczenia. Do pokoju weszła szybko Konan, a za nią Lider, zatrzaskując za sobą drzwi.
-Tommy... - szepnęła Kathno. - ...chodź stąd.
-Co, czemu? - zdziwił się chłopak.
-Chodź... - jęknęła dziewczyna.
Jej wołanie jednak zmieszało się z cichym mruczeniem Lidera i pojękiwaniem Konan. Tommy rozszerzył oczy ze zdumienia i zaczerwienił się mocno. Przez na wpół otwarte usta dostał się do jego gardła drapiący kurz, przez co chłopak nagle zaczął kaszleć głośno.
-Dzieci? - usłyszeli głos Konan.
Po sekundzie narzuta łóżka podniosła się ukazując twarz Lidera. Młoda dwójka jak na komendę, widząc błyszczące Oczy Samsary, wyczołgała się spod łóżka i z piskiem uciekła z pokoju.
-Boże, za co?... - westchnął Nagato. - I na cóż mi tyle kłopotów?
Konan tylko zachichotała i przytuliła się do pleców Lidera.
-I tak wiem, że kochasz te dzieciaki - zauważyła.
Nagato uśmiechnął się tylko nikle w odpowiedzi. Tymczasem ukochana dwójka Brzasku szukała nowej kryjówki, mającej ich ochronić zarówno przed Hidanem, jak i przed Liderem. Rodzeństwo z krzykiem wpadło do kuchni, gdzie przy stole siedział Kisame i Kakuzu, rozmawiający ze sobą o czymś cicho. Kathno wdrapała się na kolana zielonookiego, a Tommy tymczasem schronił się przy Kisame.
-Świetnie... - westchnął Kakuzu, odkładając na bok wykaz rachunków. - Znowu będzie krzyk i wrzask.
-No to co dzisiaj narobiliście, dzieciny? - zapytał z radosnym uśmiechem Kisame.
-Oblaliśmy Hidana wodą - zaczął wliczać Tommy. - I jak pan Lider i pani Konan chcieli znowu mieć napady jęków u pani Konan w pokoju, to myśmy im wyszli spod łóżka.
-I jest jeszcze pułapka na Deidarę, ale to dopiero jak wstanie - dodała Kathno.
Nagle rozległ się niemal kobiecy pisk, wrzask, który wydać mógł tylko i jedynie jeden członek Brzasku.
-No, Deidara już wstał - stwierdziła Kathno.
-I jeszcze pułapki na panią Katharsis - dodał dumnie Tommy.
-I myślicie, że tym razem wam się uda ją w nie złapać? - zapytał Kakuzu. - Przez ostatni miesiąc nawet jej nie zachlapało farbą.
-No bo Hidan się wpinał - zauważył z wyrzutem, kierowanym ku nieobecnemu Jashiniście, Tommy. - Jeśli by nie to, pani Katharsis byłaby już złapana.
-Tak, zapewne, Tommy... - usłyszeli.
Do kuchni weszła Dealupus, niosąc w ręku stalową siatkę i trzy kubły różowej farby. Tommy jęknął, widząc, że kolejna seria pułapek na Dealupus została dezaktywowana i ominięta przez blondynkę.
-Nadal mnie zastanawia, kto wam kupuje tę farbę - westchnęła dziewczyna, kładąc wszystkie rzeczy na stole. - Uwierzcie mi... dorwę tego kogoś i zrobię mu pokajanie świata. Już potrafię.
Tommy i Kathno przełknęli ślinę, wiedząc o tym, że wcale nie tak dawno temu pani Katharsis wróciła z polowania na Lisa z całkiem nowym, potężnym wzrokiem. Od tamtego czasu zdołała wraz z Liderem stworzyć pełne ciało dla Sasoriego oraz rozpocząć budowę własnej wioski.
-A tak w ogóle... macie trening za pięć minut - rzucił jeszcze blondynka, siadając do stołu i nalewając sobie herbaty. - I uważajcie na Deidarę. Wyglądał na złego i skumał się z Hidanem.
Dwójka zapiszczała i z krzykiem wybiegła z kuchni, niemal potrącając w progu Deidarę, któremu Tommy i Kathno przemknęli pomiędzy nogami. Z włosów blondyna skapywała brudna i śmierdząca ciecz.
-Za... zabiję! - zawołał.
-Śmierdzisz, Dei - zauważyła spokojnie Dealupus. - O ile się nie mylę, to muł z Wioski Mgły. Lepiej umyj to od razu, gorącą wodą.
Blondyn odetchnął głęboko i z niezadowoloną miną ruszył do swojego pokoju.
-Zrobiłaś nam pokajanie, Katuś - westchnął Kakuzu.
-Nawet z tobą i Tobim, w momencie, gdy mieliście odchyły, było spokojniej - dodał Kisame. - Ta dwójka dzieciaków może doprowadzić do szału.
-To tylko dzieci - Kat wzruszyła ramionami. - Kiedyś wydorośleją.
-Mając takiego mistrza? - zaśmiał się Kisame. - Nie sądzę...
Dealupus uśmiechnęła się tylko nikle pod nosem.
-Ale przyznaj, Kisame... - zaczęła. - ...co, jak co, ale raczej wszyscy się cieszą, że Tommy i Kathno są tu.
-A mamy jakiś wybór? - mruknął Kakuzu, zabierając się ponownie za wykaz wydatków. - Dostaniemy od Lidera, jak się cieszyć nie będziemy.
-Nagato? - zdziwiła się Kat. - On to chyba najmniej okazuje to szczęście.
-Nie tego Lidera, mała - odparł Kakuzu. - Głównodowodzącego Lidera. Ciebie, mała.
Dziewczyna skrzywiła się delikatnie na wspomnienie tego, iż to ona tak naprawdę ma władze w Brzasku.
-Wiedziałam, że to akurat mogło zostać między mną, Tobim, a Nagato - westchnęła. - A nie teraz, ledwo gdzieś wejdziesz, już cię od Liderów wyzywają. To takie krępujące. I od przeszło miesiąca nie słyszałam „cholerna gówniara”.
-CHOLERNE GÓWNIARZE!!!...
-Ktoś przejął moją rolę - jęknęła blondynka, kompletnie nie zwracając uwagi na wrzaski dochodzące z korytarza. - I co ja teraz biedna pocznę?
Kisame parsknął śmiechem, a Kakuzu z westchnięciem dezaprobaty uniósł nieco wzrok. Tymczasem na bojówce Tobi próbował uspokoić dwójkę swoich podopiecznych, którzy z krzykiem i piskiem biegali w kółko wokół bruneta, wykrzykując coś o zemście i ratowaniu niewinnych dusz.
-Ale o co chodzi? - jęknął zrezygnowany Tobirama.
Nagle drzwi do bojówki trzasnęły głośno i do środka wpadł Hidan, Deidara i Nagato. Ten drugi, cały umazany szlamem i czerwoną farbą, a ostatni niekompletnie ubrany z morderczym wzrokiem maniaka i masowego mordercy.
-O bogowie... - szepnął Tobi, przyciągając do siebie dwójkę uczniów.
-Teraz to nawet bogowie im nie pomogą - warknął Nagato.
-Nic im już nie pomoże - dodał Deidara.
Tobi pisnął i razem z dziećmi zaczął biegać nieskładnie w różne strony po sali, machając przy tym komicznie rękoma. Na bojówkę weszła Dealupus i zerknąwszy na całe zbiegowisko, westchnęła ciężko.
-A nie możecie im tym razem przepuścić? - zapytała cicho, patrząc potulnym wzrokiem na Hidana, Deidarę i Nagato. - To w końcu tylko dzieci. Cała trójka.
Hidan parsknął śmiechem i pokręcił głową, wychodząc z sali. Po chwili i Deidara ruszył za kompanem, krzywiąc się na wskutek hałasu, jaki trójka robiła, biegając w kółko.
-Liderze... - szepnęła Kat, siadając na barierce tarasu. - A na Lidera to przypadkiem Konan nie czeka?
-Wleźli nam... no sama wiesz - warknął brunet.
-No i? - zaśmiała się. - Niech Lider drzwi zamyka, też mi problem. Nagato... to tylko dzieci.
-Przeraża mnie myśl, że ty chcesz niedługo sprowadzić więcej - westchnął mężczyzna. - Bardzo mnie to przeraża.
-Wioska Wilków jest pusta - stwierdziła dziewczyna. - Jak umarłe miasto. Tam trzeba życia, a gdzie niby jest więcej życia, niż w dzieciach?
Nagato westchnął ciężko i odgarnął z czoła opadającą grzywkę.
-Skąd ty ich weźmiesz? - zapytał.
-W Chmurze mają likwidować jeden z sierocińców - zauważyła. - Zetsu przyniósł nam te informacje. Wszyscy, i dzieci, i opiekunowie, lądują na bruku. Zabierzemy ich z Chmury i sprowadzimy do Wilczej Wioski.
-Czy to rozsądne? - spytał. - Jeśli nas zdradzą?
-Nagato, spójrz przed siebie - poleciła mu. - Ta dwójka już jest nam wierna i to nie dlatego, że dzieli naszą ideę, ale dlatego, że są ludźmi, a ludzie bywają wdzięczni za dobra, które się im daje.
-Nie wszyscy tak mają - mruknął ponuro. - Słowo „zdrajca” istnieje w twoim słowniku?
-Nie tylko, że istnieje, co ma specjalne miejsce - zauważyła. - Nagato, zaufaj mi. Oczy są zwierciadłem duszy i to tak klarownym, że wszystko z nich się wyczyta. Uwierz mi, ja dobrze dobieram swoich ludzi.
Nagato zerknął ku dziewczynie z uwagą.
-Mnie też specjalnie dobrałaś? - zapytał.
-O tak... - zaśmiała się. - W twoich oczach zauważyłam coś jeszcze, Nagato.
-Co? - zapytał.
-Dar - odparła, wychodząc z bojówki. - Dar dobrego, choć nieświadomego, dobierania ludzi. Dlatego to ty, a nie ja, jesteś tu Liderem, Liderze.
Nagato zrobił nieco głupią minę, ale w końcu dał sobie spokój z próbą zrozumienia słów dziewczyny i także wyszedł z bojówki. Tobi, widząc, że niebezpieczeństwo dla jego uczniów minęło, zatrzymał się i załapał wciąż biegającą dwójkę.
-A mówiłem! - zawołał. - Koniec z kawałami! Siostrzyczka nie będzie nam wiecznie tyłków ratować.
-Raz nam nie uratowała - zauważył Tommy.
-Była na misji z panem Kisame wtedy - dodała Kathno.
-A no tak... - przyznał Tobi. - Tylko wtedy nocowaliśmy na zewnątrz przez trzy dni!
Dwójka pisnęła i zaczęła z jękiem i płaczem przepraszać swojego mistrza za zaistniałą sytuację. Tobirama, który od czasu walki z Lisem nie nosił maski, przejechał ręką po twarzy, patrząc spomiędzy palców na rodzeństwo.
-Jesteście niemożliwi - przyznał. - Dobra, czas na trening, oporne gadziny. Ruchy, ruchy! Mistrz wam każe!
Sasori westchnął i ogarnął grzywkę z czoła, po czym uśmiechnął się do siedzącej przed nim niespokojnie pięcioletniej brunetki.
-Gotowe - powiedział. - Zdrowa jak ryba.
Dziewczynka uśmiechnęła się i pocałowała lalkarza w policzek, po czym zeskoczyła ze stołka i pobiegła do swojej opiekunki, która wyprowadziła małą z sali.
-Kolejna wakacyjna miłość? - zachichotała Dealupus, podając Sasoriemu kubek herbaty.
-Odczep się - rudy odwrócił zaczerwienioną twarz. - Zazdrościsz, bo mam większe branie niż nawet Hidan teraz.
-Tobiego nie przebijesz - zauważyła, wskazując na siedzącego wśród gromady dzieci Uchihę. - On ma największe wzięcie.
-Dzieci ciągnie do dzieci - skwitował Sasori, upijając łyk herbaty.
Kat zaśmiała się i zerknęła na widoczne przez okno szpitala budynki Wioski Wilków.
-Już niedługo... - szepnęła.
-Co niedługo? - zapytał zainteresowany.
-Niedługo cały świat będzie nasz - powiedziała pewnie. - Już niedługo Brzask zaprowadzi tutaj Nowy Dzień.
Hatake Kakashi, wraz ze stojącą przy jego boku Tsunade, zerknęli na starszą kobietę, widoczną za szybą w szpitalnym pokoju.
-Czy to aby nie Szalona An? - zapytał Hatake.
-Szalona, czy nie, właśnie przepowiedziała wróżbę Liściowi - odparła Tsunade. - Zaraz potem wszystko w jej domu zapłonęło, nieomal spaliła się żywcem.
-Co mówiła? - drążył Hatake.
-Yamanaka właśnie z niej to wyciąga - odparła Hokage.
Po chwili z sali wyszedł blondwłosy mężczyzna i zerknął nieco zdezorientowany na dwójkę.
-I co? - zapytała Hokage.
-Jedna osoba, która za wroga uważana będzie, uratuje nas od zagłady w dniu czarnym - zaczął recytację przepowiedni. - Tej osobie na imię będzie Oczyszczenie, a mianem Złotego Anioła nazwana będzie. Jej los cierniami usłany, a serce, zmiażdżone i zakrwawione, wybaczy wszystko, co złe. Gdy nadejdzie, świat zakwitnie i będzie po kres dobry.