Slide
Nazywam się Slide. To słowo, MOJE imię, wybrałem ponieważ odnalazłem w nim SIEBIE. Oswoiłem je i z MOJEJ woli stało się MNĄ. Było to 67 lat temu. Dwa lata po otrzymaniu wolności, MOICH narodzinach.
Przez wiele lat kształtowałem SIEBIE, szukałem własnego celu, odkrywałem SWĄ osobowość. Poszukiwałem, więc byłem wędrowcem. Tułaczem. W samotności odkrywałem i doskonaliłem to co było MNĄ. Wkrótce dostrzegłem, że zamiast przeciwstawiać się, blokować drogę przeciwnościom losu, lepiej jest podążać wraz z nimi w taki sposób, by nie pochłonęły MNIE w swych odmętach. Rzucałem się w wir wydarzeń, ryzykowałem, ale nie przyjmowałem na SIEBIE naporu ich siły. W pełni kontrolowanie prześlizgiwałem się po ich powierzchni. Tak samo walczyłem - ustępując, wykorzystując siłę przeciwnika. Byłem więc taki, jak MOJE imię.
Wtedy też stworzyłem SWOJĄ twarz. Tą, którą noszę do dziś. To ona jest Slidem, to ona jest MNĄ. Rysy, które noszę są obrazem MOJEJ świadomości i moich wspomnień. Właśnie te rysy i to imię kojarzone jest z rozwikłaniem zagadki jednostek czasu, a więc i z teorią mnogości światów, określanych także tajemniczo brzmiącą nazwą „ciał niebieskich” (zagadki tego sformułowania niestety nadal nie udało się rozwikłać). Z teorią, która sama w sobie jest już legendą, a jednocześnie iskrą która rozpaliła wiele mitów.
Przeciwstawiając się interronom, marionetkom Technosfery, chciałem żeby widzieli MOJĄ twarz, żeby utrwalali jej obraz w sygnale, żeby wiedzieli, że umierają bo JA tego chcę, że to nie narzucony mi rozkaz, a MÓJ kaprys. A potem zdejmowałem twarz, by mogli zobaczyć swoje odbicie, by ich to zastanowiło. I choć żaden nie mógł zrozumieć tego w pełni, to czasem pozostawiałem któregoś działającego (nie mówię, że żywego, gdyż tego słowa nie można użyć stosunku do interronów). Liczyłem na ich inteligencję. Są bezwolnymi kukłami, ale posiadają ułamek swobody niezbędny dla skuteczności działania. I wierzę, że wśród miliardów możliwych sytuacji, przytrafią się takie, których program nie przewidział, a wtedy pamiętając MNIE podejmą właściwą decyzję. Być może któryś z nich w krytycznej sytuacji nie zabije jednego z nas, znajdzie drogę by ominąć rozkaz. Być może dzięki MNIE, narodzi się do życia, stanie się SOBĄ. Tak jak JA.
Czasem jednak waham się, czy nie oszczędzałem przeciwników, bo po prostu było MI ich żal. Są, jak nasi przodkowie. W jakiś sposób z nami połączeni, podobni do nas. Choć ułomni, choć wrodzy, przecież nie ze swojej winy.
Teraz, gdy MOJA droga wędrowca doprowadziła mnie do poszukiwanego celu, gdy stałem się Mentorem, staram się wpoić nowonarodzonym szacunek dla siebie samych i dla atrybutów tożsamości. Imion i twarzy. Będą je kształtować, a one będą kształtować ich życia. Będą odróżniać ich od interronów, których twarze są fałszywe, a imiona bez znaczenia.
Intrygujące jest, że potrzebowałem lat samotniczej tułaczki, by zrozumieć, że MOJE miejsce jest wśród MOICH braci, a co więcej, że wszystko to, co przeżyłem, przygotowało mnie do zajęcia tego miejsca.
Adam: Projekt Link
Dnia pierwszego Nowej Ery o godzinie 0:01 otworzyła się pierwsza kapsuła w genotanku Omikron-01. Kapsuła o numerze 001 odznaczała się spośród innych symbolem PL. Litery te, o czym wiedział jedynie budzący się właśnie do życia człowiek, były skrótem. Skrótem jego przeznaczenia. Ostatnią wolą poprzednich generacji. Projekt Link, takie miano dostał jeszcze przed narodzinami.
Zamknięte do tej pory powieki uniosły się powoli ukazując ciemne, brązowe tęczówki i wielkie źrenice, które po chwili zaczęły się kurczyć, dostosowując się po raz pierwszy do natężenia padającego na nie światła. Wyraziste, regularne brwi ściągnęły się w grymasie, który nadał pociągłej twarzy stanowczości. Pierwszy mocniejszy ruch głową i pierwsza fala na długich, prostych jak struna, ciemnokasztanowych włosach. Pierwsze trzeźwe spojrzenie, gdy rozglądał się wokół. Przebudzony po kilku sekundach od uzyskania świadomości wiedział już dobrze kim jest, każda jego komórka znała swoje przeznaczenie. Jego harmonijne, mocne ciało, przez wiele miesięcy rozwijające się w idealnych warunkach, zsynchronizowało się momentalnie z jego wolą, jego myśli zaś skupiły się na dążeniu do celu, pierwszego, drugiego, całej długiej kolejki zadań do wykonania i przeszkód do pokonania. I tak już miało pozostać. Nawet później, gdy Projekt Link wykonany został co do joty.
Pierworodny wyzwolił z pozostałych genotanków całą populację omikrian i wraz z nią rozpoczął budowę miasta, pierwszego ludzkiego miasta po wielkiej wojnie. Trwało to cztery lata. W tym czasie tworzył projekty i nadzorował ich realizację. Każdy człowiek z linii genetycznej Omikron przebudził się ze swoim zadaniem, z pewną dozą umiejętności i wiedzy. Jednak ludzie szybko nauczyli się współpracować, zaś Pierworodny miał coraz więcej czasu, w którym rozpoczął planowanie dalszych swych poczynań.
Pierwsi przebudzeni nazwali go Adamem. Nie wiedzieli dlaczego, słowo to nic dla nich nie znaczyło, po prostu wiedzieli, że tak należy się do niego zwracać. On zaś przyjął to bez pytań i tak miało pozostać, choć później przylgnęło do niego wiele przydomków.
Jeszcze przed ukończeniem miasta Adam rozpoczął swe pierwsze wędrówki, coraz to dalej w obcy świat otaczający niewielką populację ludzką. Wtedy to nazwano go po raz pierwszy Wędrowcem. Zdobywał niestrudzenie wiedzę o naturze Technosfery, tworzył pierwsze mapy, gdy wracał, zawsze miał w zanadrzu wiele ciekawych opowieści. Jednak to jego przyszłe wędrówki miały stać się sławne. Nawet wśród innych ras. Zaś wśród wrogów rasy ludzkiej budzić miał lęk i szacunek.
Ci, którym dane było go wtedy poznać, z tęsknotą wspominają te antyczne dni. Adam był przewodnikiem, opiekunem i nauczycielem. Rozmawiał z ludźmi, zawsze spokojny i wyrozumiały, lecz stanowczy. Coś w jego spojrzeniu, coś w jego opanowanych gestach sprawiało, że ludzie bez wahania poddawali się jego woli. O wszystkim pamiętał i wszystkie ludzkie poczynania pod jego okiem biegły pomyślnie.
Miasto rozwijało się, usamodzielniało. Przebudzone zostały linie Kappa i Psi, o nowych, nieznanych pośród omikrian zdolnościach. Powstawały pierwsze struktury władzy, bazy danych gromadzące niezbędną wiedzę. Wtedy to Adam po raz pierwszy wyruszył na dłużej, zanurzył się w otchłani Technosfery. Od tej pory nic nie jest pewne. Krążą legendy, szeptane, śpiewane, szumiące w przewodach i eterze. Są tacy, którzy go spotkali, tacy, którzy nie mają pewności, są i tacy co do których nie ma pewności czy nie zmyślają opowieści o nim, a nawet tacy, co do których taka pewność istnieje... Szeroko znana jest opowieść o tym, jak Adam dotarł do krańca kompleksu, do każdego też dotarły pogłoski, jakoby miał opuścić swe ciało, przenieść jaźń w strumień sygnału Technosfery i stać się opiekuńczym duchem czuwającym nad losem ludzkości. Niewielu słucha rozsądku i twierdzi, że najprawdopodobniej zginął on gdzieś w dalekim zakątku nieznanego sektora. Młodzi wolą powtarzać opowieści o tym, jak siłą swej woli pokonał potężnego etelorda, lub jak hakując system bezpieczeństwa skłonił oddział interronów, by utworzyli „żywy” pomost, po którym następnie przemaszerował.
Niezależnie od tego ile kryją w sobie prawdy historie krążące z ust do ust, faktem pozostaje, iż Adam był pierwszym tułaczem, za którym wielu wyruszyło w nieznane. I choć nie wszyscy wrócili, wciąż wyruszają kolejni, których wyobraźnię rozpaliły snute opowieści . Wyruszają w poszukiwaniu legendy, prawdy, mitycznej potęgi i wiedzy. Bo jak wygląda teraz Adam? Tego być może nie wie już nikt...
Autorzy:
Zespół autorski FORGE 3K:
Paweł „Proteusz” Królak
Marcin „Mushika” Kolwas
Jan „Redbeard” Kryciński
Grafika:
Antoni Sieczkowski
Głosowanie rozpoczyna się 14 lutego i potrwa do końca miesiąca. Głosujący powinien wysłać pod numer 7316 SMS o treści:
PT.RK4:14