ZYGMUNT BAUMAN „PŁYNNA NOWOCZESNOŚĆ”
WSTĘP
Płynność
Płynność - uleganie ciągłym przekształceniom; cecha cieczy i gazów. Stanowić może przewodnią metaforę obecnej fazy nowoczesności.
Płyny nie organizują ani przestrzeni, ani czasu. Czas jest dla nich istotny o tyle, że ich kształt jest chwilowy, a więc ograniczony w czasie. Przestrzeń z kolei istotna jest dla ciał stałych.
Płyny skutecznie omijają przeszkody i wychodzą bez szwanku z kolizji z ciałami stałymi.
„Płynność” była swoistą metaforą już w „Manifeście komunistycznym”. Komuniści chcieli „rozpuścić” znaną im statykę układów socjalnych, ale nie w celu uzyskania płynności, lecz miejsca, dla nowych (najlepiej idealnych) ciał stałych. Podobnie tendencje i motywy kierowały każdą rewolucją czy zmianą.
zastany porządek upłynnienie nowy porządek
By przejść do czasów nowożytnych, jako pierwsze upłynniono tradycyjne postawy lojalnościowe (chodziło o usunięcie bezproduktywnych zobowiązań) - jedynym łącznikiem między ludźmi miał być pieniądz.
Wobec braku bezproduktywnych zobowiązań (więzi rodzinnych, przyjaźni), rozstrzygającą rolę przejąć miała gospodarka; bazą, fundamentem miał być pieniądz.
Roztapianie uwalnianie gospodarki z okopów tradycyjnych zależności politycznych, etycznych, kulturowych. Nowy początek miał powstać w kategoriach ekonomicznych (przez swą nieczułość miał być trwalszy).
Pojawia się dominacja nowego porządku, gdyż wszystkie niezwiązane z nim elementy stopniowo okazują się niewidoczne. Powstaje sztywny porządek społeczny, zamknięty na nowe idee.
Brak jakiejś „centrali dowodzenia” równa się brakowi rewolucjonistów, gdyż nie istnieje nic co można by fizycznie obalić. Dlatego też znika dotychczasowy cel i mechanizm „roztapiania”.
Obecnie roztapianie są dotychczasowe wzory komunikacji i koordynacji indywidualnych strategii życiowych i polityczne działania zbiorowe.
Roztapianie niegdyś: zastane instytucje, ramy dopuszczalnych działań (np. przynależność stanowa); każda rozbita forma była natychmiast zastępowana nową; wolność miała służyć wpasowaniu się w przegródkę nowego porządku.
Roztapianie obecnie: pojawia się brak zasad, przesłanek, które pomagałyby odnaleźć odpowiednią przegródkę; całe życie nastawione jest na zmiany i nieustanne, bezowocne poszukiwanie i wypróbowywanie przegródek.
Przeniesienie mocy roztapiających z „systemu” do „społeczeństwa”, z „polityki” do „strategii życiowych”, z „makrospołecznego” do „mikrospołecznego”.
Nowoczesność zostaje sprywatyzowana.
Roztapianie wzorców zależności i wzajemnych relacji; łatwiej nadać kształt, trudno go utrzymać (podobnie jak w przypadku ciał płynnych).
Cechy „płynnej nowoczesności”: brak struktur systemowych, płynny stan kształtowania strategii życiowych.
Trzeba zdecydować które z pojęć opisujących te strategie są „żywe” (czy „zdolne do ożycia”) i wymagają tylko przystosowania, a które „martwe” (te należy skutecznie zniszczyć).
Nowoczesność
Zaczyna się w chwili, w której czas i przestrzeń pojawiają się jako dwie odrębne i niezależne od siebie kategorie; przestrzeń jest nieelastyczna, ale czas, w którym ją pokonujemy - tak.
Czas nowoczesny jest narzędziem podboju przestrzeni.
„Moc” (kontrola) w nowoczesności staje się eksterytorialna; nie trzeba „być na miejscu: by wydać rozkaz; czas przepływu sygnału zbliżony do zera.
PANOPTICON - instytucja, w której pensjonariusze mieli dokładnie określony rytm życia, którego przestrzegali ze względu na nieustanny nadzór strażników, wyłączonych z tego rytmu, ale przywiązanych do Panopticonu koniecznością nadzoru pensjonariuszy; metafora władzy przed pojawieniem się telefonu komórkowego czy Internetu.
Obecny etap nowoczesności jest POSTPANOPTYCZNY. Oznacza koniec ery „obustronnego zaangażowania” kontrolujących i kontrolowanych. Zniknęła konieczność opieki nad nadzorowanym terenem. Pojawienie się nowego typu działań wojennych: „zadaj cios i zmykaj”. Stawką nie podbój terytorium, ale likwidacja odmiennych stylów rządzenia, wprowadzanie gospodarki wolnorynkowej za pomocą siły.
Elementem „stałej” nowoczesności było wychwalanie osiadłego trybu życia i negacja wartości życia koczowniczego (wyższość więzów z ziemią nad więzami krwi).
„Płynna” nowoczesność powraca do idei koczowniczych, jest mobilna. Celem polityki - likwidacja granic, umożliwienie szybkiego pokonywania przestrzeni.
Synonimem postępu staje się zwiększenie mobilności; ideałem jest czerpanie korzyści, będąc w ruchu, unikając niewygód przywiązania do jednego miejsca.
Skutkiem, ale i warunkiem nowej techniki sprawowania władzy jest rozpad więzi społecznych. Technika ta skupia się bowiem na braku zaangażowania i sztuce błyskawicznej ucieczki.
„Roztopienie się” wiąże się z dążnością „mocy” do zlikwidowania wszelkich barier, granic i przeszkód, w tym tej, którą tworzą więzi społeczne.
1. EMANCYPACJA
W latach spokoju po II wojnie światowej idea „wyzwolenia się” nie miała poparcia społecznego; emancypacja nie była ani zdefiniowana ani pożądana.
Wolność to uczucie braku ograniczeń, swobody, równowaga pomiędzy pragnieniami, a możliwością ich zaspokojenia. Gdy ta równowaga istnieje, nie ma dążności do „wyzwolenia”.
Wolność obiektywna - jak wyżej. Wolność subiektywna - poczucie, że spełnia się warunki wolności, choć tak naprawdę jest się w błędzie. Dlatego pojawiła się teoria, że ludzie potrzebują oświeconego przewodnika, który w razie potrzeby sprawi, że odczują pragnienie wolności obiektywnej.
Wady i zalety wolności
„Wolność” wartością nadrzędną nowoczesności. Mimo to nie wszyscy jej pragną (nie są gotowi, boją się). Ci którzy są niegotowi to „lud ogłupiony”, „lud leniwy” i „kultura masowa”. Ci, którzy się boją: wątpią w korzyści, wolność uznają za źródło niedoli, samotność wolnej jednostki to zbyt ciężkie brzemię). Te dwa podejścia prowadza do konkluzji, że albo o wolność nie warto walczyć, albo jest czymś innym niż tylko radzeniem sobie samodzielnie/zaspokajaniem samemu własnych potrzeb.
Istnieje przekonanie, że jednostka wyzwolona może przypominać bestię.
Emil Durkheim mówiąc o przymusie społecznym określa normy jako wyzwolenie z niewoli aspołecznej, wewnętrznej natury człowieka. Rezultatem buntu przeciw tym normom („wyzwolenia”) może być zamiana w bestię lub wieczna niepewność co do swojego postępowania. Od braku norm może być gorsza tylko ANOMIA czyli nieprzejrzystość istniejących norm (normy zakazują bądź nakazują, a nieprzejrzyste normy tylko zakazują)
Podobny konflikt spojrzeń na wolność jednostki już pomiędzy Diderotem (zwolennikiem rutyny w pracy) a A. Smithem (przeciwnikiem rutyny).
Obecnie odczuwa się brak tych istotnych rutynowych czynności, pochodzących z natury, a nie z ustaleń ludzkich.
Rozkład świata na fragmenty uniemożliwił płynnej nowoczesności ponowne uzyskanie jakiejś „całości” w przyszłości.
Pojawia się opinia, że człowieka nie definiuje się już jako istoty społecznej, a wolność została już prawie całkowicie osiągnięta.
Nie ma już grup, które określałyby tożsamość jednostki; musi ona poradzić sobie sama.
Przypadki i zmienne losy krytyki
Problemem społeczeństwa jest to, że przestało kwestionować własne zasady (pogodziło się ze stanem obecnym). Równocześnie nadal obecna jest krytyka (gdyż jest ona nieodłącznym elementem życia jednostki), ale ta krytyka nie wpływa na podstawowy „program” życia, jego zasady.
Obecne społeczeństwo („ponowoczesne”, „późnonowoczesne”, „drugiej nowoczesności”) przyjmuje krytykę, lecz nie próbuje jej wcielić w życie, jest obojętne na skutki. Jest to odmienne od jego zachowania w okresach wcześniejszych, kiedy to nieustanna krytyka miała doprowadzić do wykształcenia się optymalnych zasad. Zmiana ta ma źródło w transformacji sfery publicznej.
„Stara” nowoczesność: ciężka, stała, zwarta, systemowa, z centralizacją władzy; miała skłonność do totalitaryzmu. Jej symbolami były: fabryka fordowska (automatyzm wykonywanych przez robotników czynności), biurokracja (pozostawianie „w szatni” więzów społecznych i tożsamości), Panopticon, Wielki Brat (wieczny stróż, kontrola), obóz koncentracyjny (i Gułag).
„Nowa” nowoczesność: lekka, płynna, rozproszona, sieciowa; rozproszenie władzy.
Celem istniejącej (sformułowanej) w starej nowoczesności teorii klasycznej krytyki było usunięcie z systemu totalitarnego elementu.
Kiedy stare lęki („Rok 1984” Orwella, Panopticom) odeszły, a pojawiły się nowe, zupełnie inne, okrzyknięto osiągnięcie wolności i „koniec nowoczesności”.
Obecne społeczeństwo jest „inaczej” od XX-wiecznego nowoczesne, ale ma najważniejszą cechę wszystkich nowoczesności: wieczną MODERNIZACJĘ.
Nowoczesność oznacza niezdolność do zatrzymania się i pozostania w bezruchu. Wynika to z niemożliwości osiągnięcia zaspokojenia.
Tożsamość jest ciągle niedokonanym projektem.
Odmienność naszej nowoczesności od poprzedniej:
- zniknięcie wiary w kres dążeń, drogi
- prywatyzacja modernizacji (pozostawienie tego procesu jednostkom, przejście od „sprawiedliwego społeczeństwa” do „praw człowieka”)
Ewentualny system („Wielki Brat”) ma być dla odmiany obserwowany przez jednostkę, która może znaleźć w niecoś pożytecznego, podpowiedź dotyczącą samodzielnego rozwiązywania własnych problemów.
Pojedynek jednostki z obywatelem
Nowoczesne społeczeństwo istnieje za sprawą nieustannego procesu „kształtowania indywidualności”. Pojęcie „indywidualizacji” zmienia swe znaczenie. Obecnie: trwający i niedokończony proces, nie dążący do konkretnego celu, lecz raczej „ku horyzontowi”. Jest to element nieustannej modernizacji. Najogólniej: przemiana tożsamości z „danej” w „zadaną”
Zatraca się tożsamość wrodzoną, trzeba „stać się kim się jest”.
Wczesna nowoczesność wykorzeniała „odgórnie”, ukorzenić się należało samodzielnie.
Zmiana „stanów” (przynależało się z urodzenia) na „klasy” (przynależy sicze względu na własne zasługi). Niższe klasy współdziałają wewnątrz, im wyższa klasa, tym większy nacisk na samodzielność. Samookreślenie polegało na wpasowaniu się w odpowiednie, istniejące już nisze. Obecnie: brak takich nisz, tylko zmienne, płynne, co zmusza do nieustannego ruchu, poszukiwań i zmian nisz, bez możliwości „osiągnięcia celu”.
Indywidualizacja jest losem, a nie wyborem jednostki. Społeczeństwo wytwarza ryzyko i sprzeczności, ale to jednostka musi sobie z nimi samodzielnie poradzić. Obecnie trudno coś wspólnie zmienić, gdyż problemy jednostek najczęściej mają charakter NIEADDYTYWNY (tj. nie sumują się we „wspólną sprawę”). Mogę być podobne, ale nie tworzą całości, nawet będąc w grupie, każdy musi stawić im czoła samotnie.
Jednostka obdarzona wolnością staje się obojętna na los innych, nie stworzy więc dobrego obywatela.
Wspólność ogranicza korzyści, jakie można mieć w pojedynkę lub po prostu ogranicza swobodę.
Problemem współczesności jest to, że główną metodą „budowania wspólnoty” są wzajemne zwierzenia. Jednostka ma wolność, ale ponowi całkowitą odpowiedzialność za swoje działania.
Los teorii krytycznej w społeczeństwie jednostek
Modernizacja = nieustanna krytyka; prywatyzacja modernizacji prowadzi do nieustannej Samokrytyki.
Jednostka jest sama odpowiedzialna za swoje błędy. Jest to ciężkie brzemię, więc społeczeństwo wyszukuje sobie indywidualne ofiary, na które przerzuca swe leki.
Istnieje przepaść między jednostką „de iure” (każdą) a jednostką „de facto” (która sama kształtuje swój los).
Obecnie sprawy prywatne kolonizują sferę publiczna (a nie, jak kiedyś, na odwrót). Sfera publiczna ma być wg. jednostki odbiciem sfery prywatnej w powiększeniu.
„Moc” ucieka z rzeczywistych instytucji do Internetu. Strategiami działania są obecnie: ucieczka, unik i brak zaangażowania.
Połączenie sfer powoduje, że przejście ze stanu „de iure” do „de facto” jest jeszcze trudniejsze. Etapem przejściowym tej zmiany jest bowiem obywatelstwo, a postawy obywatelskie są obecnie wypierane (właśnie przez połączenie sfer).
Społeczeństwo było zawsze równocześnie wrogiem i warunkiem autonomii.
Zadaniami krytyki są więc obecnie: ponowne zawiązanie tego, co rozdarła formalna indywidualizacja, zaprojektowanie i zaludnienie „agory” (przestrzeni życia publicznego).
Nowe spojrzenie na teorię krytyczną
Wartość myśli jest tym większa, im trudniej objaśnić ją w kategoriach zysków i korzyści.
Rozumienie myśli ma związek z kontekstem jej wyrażenia.
Ludzie nie chcą „wglądu” wgłąb siebie, gdyż naiwna prostoduszność daje im poczucie bezpieczeństwa. Człowiek skazany jest na błąkanie się miedzy „czystą myślą” a „pragmatycznym panowaniem”. Odrzucenie I wersji prowadzi do totalitaryzmu, a II - do bezsilności, jałowości. Postulatem filozofii i polityki jest kompromis I i II. Innym problemem jest wybranie formy wyrażenia myśli, by była ona atrakcyjna, ale nie sprzeniewierzała się sobie. Problemem jest również sposób przekonania do myśli tak, by nie pojawiły się kontridee.
Ostatecznym celem filozofii jest uznanie i przyjęcie przez nią ciała politycznego. Polityka ma być mostem między filozofią a światem. Ma być miejscem spotkania idei („salą konferencyjną” a nie „polem bitwy”), choć jest to stwierdzenie utopijne. Spotkanie filozofii i społeczeństwa jest prawie niemożliwe.
„Ciężka” nowoczesność nie brała pod uwagę możliwości lekceważenia prawodawców, skupiała się tylko na tym, czy stosunek z państwem byłby rywalizacją czy współpracą.
Krytyka polityki życia
Państwo nie chce występować w roli pełnomocnika rozumu. Znikają nie tylko narzędzia, ale i cel walki.
Zwolennicy teorii krytycznej są niechętni zmianie przedmiotu krytyki, gdy tymczasem jest to jedyna droga, by kontynuować proces emancypacji (zmieniając jej obiekt).
Teoria krytyczna zarzucała nieudolność tym, którzy mieli przygotować ludziom pole do samorealizacji, głównie przez krepowanie wolności wyboru. Jednak skutkiem tego obecne swobodnie działające jednostki mają wiele problemów, sprzeczności, np.: tożsamość (powinna być równocześnie twarda - by być tożsamością i miękka - by dostosowywać się do warunków) oraz związki (które muszą radzić sobie z dodatkowymi obciążeniami bez dodatkowego wsparcia).
Krytyka powinna pomóc w rozwiązaniu tych problemów, łącząc się ponownie z programem polityki społecznej. Równocześnie teoria krytyczna miała w sobie szczyptę anarchizmu. Obecna emancypacja ma służyć przekształceniu się jednostek „de iure” w jednostki „de facto”. Proces wyzwolenia zakładał przejście przez „wolność negatywną” do „wolności pozytywnej”, ale okazało się, że w stanie „wolności negatywnej” zniszczono środki, które miały pozwoli na dojście do kolejnego etapu.
Istnieje potrzeba poszerzenia sfery publicznej i obrony przed zajęciem jej przez sferę prywatną, bu (paradoksalnie) zwiększyć wolność jednostki.
2. INDYWIDUALNOŚĆ
Wizje przyszłości: antyutopie „Nowy wspaniały świat” (Huxley, ludzie beztroscy i szczęśliwi) i „Rok 1984” (Orwell, ludzie biedni i zastraszeni). Element łączący: świat ściśle kontrolowany, bez indywidualnej wolności, choć drogi, które do tego świata doprowadzą - odmienne. Przyczyną pisania - poczucie wzrastania przepaści między kontrolerami a kontrolowanymi. Wydawało im się, że odebranie możliwości indywidualnego działania jest nieodłącznym elementem przyszłości.
Kapitalizm - ciężki i lekki
Historie powyższe należą do dyskursów („metajęzyków, uczących ludzi jak żyć po ludzku”) Jozuego, przeciwstawiających się dyskursowi genezyjskiemu (w którym regułą jest nieład, a ład wyjątkiem). Dyskurs Jozuego przedstawia świat wokół wyraźnego centrum, sztywność zasad, granic, regułą jest ład - regularność, powtarzalność, przewidywalność, nie ma przypadków, świat nadzorowany, wszystko służy Celowi, działania są użyteczne względem celu, nie same w sobie.
Idee klas panujących stają się ideami panującymi. Wcześniej był to dyskurs Jozuego, obecnie coraz bardziej - genezyjski.
Dyskurs Jozuego był charakterystyczny dla świata fordowskiego. Fordyzm - modelowy przykład regulacji (m.in. oddzielenie od siebie intelektualnego i manualnego aspektu pracy, kontrola pracowników).
Ludzie zazwyczaj patrzą na świat prakseomorficznie tj. wizję rzeczywistości kształtuje aktualny stan wiedzy na temat tego co i jak można zrobić.
Fabryka fordowska oddzielała projekt od wykonania i inicjatywę od wypełnienia poleceń; została układem odniesienia dla tych, którzy próbowali zrozumieć świat. Fordyzm był tak podświadomie podstawowy, że wszystkie „sprzeczki” (Huxley/Orwell, socjalizm/kapitalizm) były rozgrywane jakby „wewnątrz” niego. (Socjalizm był tylko ulepszenie fordyzmu, usuwającym niedoskonałości wynikające z istnienia wolnego rynku).
Fordyzm był elementem „stałej” fazy nowoczesnego społeczeństwa. Jego istotą było przywiązanie pracowników do miejsca pracy (np. przez podwyżki)., obecnie nieistniejące.
Tzw. „ciężki kapitalizm” - obsesja wielkości i masywności, granic, przywiązanie kapitału „do ziemi”.
Obecnie - kapitał ruchomy, pracownicy, choć nadal nieruchomi, nie czują się przywiązani do miejsca pracy.
Dyskurs Jozuego traci sens.
„Ciężki Kapitalizm” - jak statek, którego kapitan miał prawo stać na mostku kapitańskim, bo miał doprowadzić do portu przeznaczenia; pasażerowie mieli zapewnioną wygodę, w zamian mieli przestrzegać przepisów.
„Lekki Kapitalizm” - jak samolot, sterowany automatycznym pilotem, bez określonego kierunku lotu, miejsca lądowania, kierowników odpowiedzialnych za wybór lotniska. Nikt nie zna regulaminu, który mógłby ewentualnie zwiększyć bezpieczeństwo lotu.
Mam auto, mogę jeździć
W ciężkim kapitalizmie przewidywano doskonałą kontrolę i biurokrację oraz tryumf „racjonalności instrumentalnej” w przyszłości. Cel miał być znany, a społeczeństwo miało skupić się na doborze środków działania. (wg. Maxa Webera)
Drugą wizją M. Webera było istnienie działania wartościowo-racjonalnego, czyli realizacji wartości dla samej wartości (np. etyka, religia, estetyka, czyli tego, co było dla kapitalizmu szkodliwe). Obecny kapitalizm nie ma związku z tą wizją, choć nie jest również idealnie instrumentalno- racjonalny (bo nie jest oparty na „absolutnych” wartościach).
Skutkiem przejścia od ciężkiego do lekkiego kapitalizmu - zniknięcie niewidzialnych instytucji, akceptujących „absolutne” wartości czy też określających istotne cele.
Pojawia się wiele instytucji, walczących o zajęcie tej pozycji, co uaktualnia problem odkrycia jakiegoś realnego i osiągalnego celu. Lekki kapitalizm interesuje się więc kwestią wartości. Świat okazał się być pełen szans i okazji.
Dlatego też nie powstają obecnie antyutopie - jednostki są wolne, działają na własną rękę, nie otrzymując wsparcia, ale i nie będąc pilnowanym. Wszystko zależy od jednostki, która dąży do zdefiniowania i osiągnięcia celu, który dałby jej maksimum zadowolenia.
By możliwości pozostały nieograniczone, żadna z nich nie może „stężeć”; równocześnie jednostka może stać się kimkolwiek, ma nieograniczony wybór, równocześnie nie jest w stanie osiągnąć spełnienia całkowitego.
Żyjemy w świecie nadmiaru, co sprawia, że odczuwamy cierpienie w związku z brakiem możliwości spróbowania każdej z możliwości. Wybierając, człowiek nigdy nie popełnia błędu, ale i nigdy nie może być pewny swojej racji. Jego wybór nigdy nie jest słuszny, ani mylny.
Przestań mnie pouczać, pokaż!
Ciężki kapitalizm był światem autorytetów (były jednostki zarządzające). Lekki kapitalizm pozwolił na mnożenie się równorzędnych autorytetów, wewnętrzną sprzeczność (prawda jest prawdą tylko będąc pojedyncza). Jedynym skutecznym autorytetem jest ten, kto pomiędzy oferowanymi autorytetami wybiera.
„Nie ma czegoś takiego jak społeczeństwo.” - M. Thatcher. Oznacza to brak społecznych utopii i antyutopii. Wszystko zależy od jednostki (również zbawienie/potępienie).
Ci, którzy twierdzę, że posiadają wiedzę, nie zostają jednak przywódcami, a doradcami (nie mogą rozkazywać, a jedynie proponować, chodzi im o dobro jednostki, nie społeczeństwa, doradzają w kwestiach „polityki życia”, a nie „Polityki”, używanie „ja” zamiast „my”).
Popularność zdobyło twierdzenie, że każdy powinien troszczyć się o siebie - jest to najskuteczniejsza metoda osiągnięcia szczęścia. Troszczenie się o innych nie uwolni ich od problemów, a tylko pogłębi nasze. Stąd potrzeba istnienia przykładu rozwiązania problemu podobnego do tego, z którym się boryka dana jednostka. Patrzenie na innych ma również na celu nazwanie tego, co mgliście czyni nas nieszczęśliwymi oraz tego, co mogłoby nas uczynić szczęśliwym, by móc potem do tego stanu dążyć..
Z kolei w książce „Księgi ćwiczeń Jane Fondy” pojawia się koncepcja odpowiedzialności za własne ciało; rezultat pracy (dowolnej) leży w rekach wykonującej ją jednostki. Fonda nie występuje jako autorytet, a jako przykład.
Występuje pewien paradoks: autorytet przyciąga nowych naśladowców, ale obecność wielu naśladowców tworzy (lub zastępuje) autorytet. Przykład jest o tyle kuszący, że pokazuje, że ludzie mają podobne problemy i radzą sobie z nimi, więc i my możemy. Poznawaniu takich historii służą programy typu talk show. Podsuwają one pomysły na nazwanie swojego problemu i poradzenie sobie z nim oraz legitymizują publiczną dyskusję o sprawach prywatnych. Pojawia się tendencja do kolonizacji sfery publicznej przez sprawy prywatne, przedefiniowania sfery publicznej. Wraz ze zmianą definicji Polityki i określaniem jako „spraw publicznych” prywatnych problemów osób publicznych, zatraca się sens dyskusji w sferze publicznej, troska o dobro społeczeństwa oraz zbiorowe poczucie odpowiedzialności za jednostki. W problemach osób publicznych, zwykli ludzie próbują doszukać się wzorców, które mogliby zastosować we własnym życiu.
Przymus w nałóg przeobrażony
Poszukiwanie rozwiązań w powyższy sposób staje się rodzajem nałogu - mają charakter destrukcyjny. Większość ofert po sprawdzeniu okazuje się być niezadowalająca lub zostaje przyćmiona, przez „nowe, lepsze”. Wyścig do bezkonfliktowego życia jest niemożliwy do zatrzymania lub ukończenia. Staje się nałogiem, ma wartość tylko ze względu na udział - ewentualne zwycięstwo tylko motywuje do szybszego „biegu”.
Archetypem (pierwowzorem) tego biegu jest robienie zakupów. Wybieranie stanowi przymus, jedyny w wolnym społeczeństwie. Praktycznie całe życie jest podporządkowane zakupom (decydowaniu, zarabianiu, zastanawianiu się, przeglądaniu oferty…). Praca, autoreklama, podnoszenie kwalifikacji, zawieranie i pozbywanie się znajomości, wszystko to jest formą zakupów. Rozwiązanie jednego problemu automatycznie rodzi inny problem, przeciwstawny do właśnie osiągniętego celu i wymagający reorganizacji „zakupów”. Nie chodzi już o zaspokojenie „potrzeb” lecz „pragnień”, niemożliwych do zrealizowania, gdyż będących celem samym w sobie.
Producenci muszą „podgrzewać” i „ukierunkowywać” pragnienia konsumentów, jak również uświadamiać je im, aż wreszcie pragnienia zastąpione są przez „zachcianki” (coraz bardziej płynne, usuwające „zasadę rzeczywistości”, ograniczającej fantazję).
Ciało konsumenta
Społeczeństwo ponowoczesne składa się w pierwszym rzędzie z konsumentów (a w drugim z producentów).
Świat producentów - uporządkowany, istnieje dolna granica potrzeb, które trzeba zaspokoić, oraz górny limit ambicji i pragnień, związany z poziomem społecznej akceptacji. Jest miejsce na rolę producenta, a głównym zadaniem jednostki jest konformistyczne umiejscowienie się „pośrodku”. Luksus jest grzechem. Standardem jest zdrowie (utrzymywanie zdolności do pracy, bycie w normie, w średniej).
Świat konsumentów - obywa się bez reguł, rządzą nim „pokusy”, nie ma granic, średnich, skupia się na porównywaniu. Dzisiejszy luksus jest tym, co jutro ma stać się standardem. Nie chodzi o to, by się dopasować, ale by ciągle się dopasowywać. Standardem powinna być sprawność fizyczna (możliwość sprostania nieznanym jeszcze wyzwaniom; brak górnej granicy sprawności fizycznej, polega na łamaniu norm i biciu rekordów; nie można jej obiektywnie opisać, trzeba jej doświadczyć, nigdy nie wiedząc czy inni doświadczają jej mocniej czy słabiej; pogoń za sprawnością nigdy się nie kończy).
Zdrowie można osiągnąć w pełni, sprawności fizycznej - nie (jest nieustannym samodoskonaleniem się). Szukanie sprawności fizycznej jest wiecznym niezadowoleniem i niepokojem.
Okazuje się, że w czasie „płynnej” nowoczesności zdrowie również traci swoją dotychczasową, niewątpliwą definicję. Dzisiejszy normalny stan, jutro może okazać się patologią. Idea choroby jest coraz bardziej mglista, staje się nieodłącznym zagrożeniem. Profilaktyka prezentuje nam coraz to nowe, często sprzeczne ze sobą teorie, a utrzymanie zdrowego trybu życia coraz częściej jest utożsamiane z nieustanną walką z chorobą. Ochrona zdrowia staje się podobna do pogoni za sprawnością fizyczną.
Pogoń za zdrowiem staje się czynnikiem patogennym, wywołującym kolejne schorzenia czy powody do leczenia.
Zakupy jako egzorcyzm
Lęki związane ze zdrowiem powinny teoretycznie pohamować zapędy społeczeństwa konsumpcyjnego. Zamiast wycofania się i spokoju, to społeczeństwo wybiera aktywność i pozytywne nastawienie. Zamiast ascetyzmu pojawia się wzrost konsumpcji produktów, mających wspomóc zdrowie.
Pojawia się wiele prób wyjaśnienia obsesji zakupów, m.in.: jako oznaki materialistycznych i hedonistycznych instynktów, czy też „komercyjnego spisku” (podsycanie pragnień). Najważniejszymi jednak są: nałóg i zakupy jako walka z niepewnością. Konsumenci gonią za przyjemnością i relaksem, a uciekają przed niepewnością, niepokojem, lekiem przed pomyłką. Towary niosą ze sobą obietnicę pewności.
Zakupy są codziennym rytuałem egzorcyzmowania własnych leków, niepewności i innych widm. Są potrzebne nie ze względu na skuteczność, ale na sam fakt odprawiania, który uniemożliwia ostateczne zwycięstwo prywatnych demonów, a do tego, jak wszystko w płynnej nowoczesności, można go odprawić samemu.
Wolność kupowania - pozorna czy prawdziwa?
Głównym źródłem cierpienia jest niemożność posiadania świata na własność. Ludziom wydaje się, że biografie innych ludzi są tym, do czego należy dążyć, postrzegane są jako ideał, gdyż nie ma możliwości zajrzenia „do wewnątrz”. Jednostka nieustannie poszukuje tożsamości czyli jakiejś harmonii, której nie udaje jej się osiągnąć. Poszukiwanie tożsamości to nieustanna próba zestalenia tego, co w nas płynne. Sukces osiąga się na krótką chwilę, a potem znów wszystko się upłynnia. Tożsamość wydaje się trwała, gdy spogląda się na nią z zewnątrz. Jedną z możliwości chwilowego sukcesu są marzenia. W zastępstwie marzeń występuje czasem moda, umożliwiająca „nabycie” tożsamości na tyle, ile się chce. Zmiana wizerunku zdaje się być zmianą tożsamości. Wymarzone życie często pokrywa się z tym, które prezentują mass media. Ludzie wykazuję tendencję do zachowywania się tak, jakby nieustannie byli obserwowani przez kamerę i „nadawani na żywo”.
Innym spostrzeżeniem jest dążność do „produkowania” ludzi dla produktów (kreowania konsumentów).
Zamiast Panopticonu występuje model synoptyczny - wielu obserwuje nielicznych, nadzór zastąpiono widowiskiem.
Tożsamość okazuje się być nieustanną oscylacją.
Droga jest wszystkim, cel niczym.
Im więcej wyboru mają bogaci, tym bardziej nieznośne dla pozostałych staje się życie pozbawione wyboru.
Wszyscy na zakupy? Tak, ale z osobna
Bogaci mają możliwość przebierania w ofertach, pozbywania się tego co nabyli, dla zaspokojenia kolejnych zachcianek, nie ponoszą też konsekwencji przemijania pragnień oraz nietrafnych wyborów.
Przemiana tożsamości jest zawsze związana ze zmianą otoczenia (zerwaniem pewnych więzi, zadzierzgnięciem innych).
Okazuje się, że biedni mają ograniczone prawo do swobodnego wyboru.
Problemem jest, że wytworzony obecnie model związków, w przypadku ludzi bogatych nie powoduje takich szkód, jak zastosowany przez ludzi biednych (zakupy, rozstania, związek tylko by dawać przyjemność, itp.).
Zmienność procesu tworzenia tożsamości obecnych czasów jest nie tyle narzędziem emancypacji (uzyskania) wolności, co raczej instrumentem je redystrybucji (ponownego rozdzielenia).
Pęd do samostanowienia ma efekty uboczne - konflikty, sprzeczne dążenia, powoduje podziały i rywalizację, gdyż każdy człowiek musi sobie poradzić samodzielnie z tworzeniem tożsamości, przy równoczesnym nierównym podziale środków.
3. CZAS I PRZESTRZEŃ
George Hazeldon zaprojektował miasto Hertitage Park, koło Kapsztadu. Ma być idealnie strzeżone przed zagrożeniami zewnętrznego świata, by jego mieszkańcy nie musieli żyć we wszechobecnym w dzisiejszych czasach poczuciu strachu oraz zapewniać różne rozrywki. Określa to jako próbę odtworzenia „wspólnoty”. Wspólnota jest ostatnią z istniejących dziś utopii - powszechnej harmonii i wzajemnej życzliwości ludzi.
Trzeba jednak zauważyć, że mieszkańcy takiego miasta nie mogą zrobić niczego wbrew ustalonym regułom, gdyż konsekwencją tego byłaby natychmiastowa, „odgórna” kara. Wcześniejsze, naturalne wspólnoty, nie potrzebowały systemu nadzoru, by utrzymywać porządek wewnątrz siebie.
W czasach współczesnych istnieje wiele osób, będących ofiarami manii prześladowczej, szukających logicznych usprawiedliwień dla swoich niepowodzeń. Obwiniają za nie bliżej nieokreślonych „prześladowców”. Miejski strach zostaje zinstytucjonalizowany, na walkę z „prześladowcami” (plebsem, łazikami, gangami, itp.) przeznacza się coraz więcej publicznych pieniędzy. Z kolei ludzie starają się unikać przestrzeni publicznej i aktywnego w niej udziału. Strach prowadzi do zaostrzania kar, wprowadzenia kary śmierci, ograniczenia wolności przez kontrole, kryminalizacji odmienności oraz, przede wszystkim, polityka separacji zamiast wypracowywania zasad współżycia.
Ceną życia w Heritage Park byłoby wyzbycie się więzi społecznych i obojętność na drugiego człowieka.
Kiedy obcy spotyka obcego
W mieście dochodzi do mnóstwa, nieustannych przypadkowych spotkań między obcymi sobie osobami, „niby - spotkań” bez przeszłości i przyszłości. Koniecznym warunkiem istnienia staje się uprzejmość (rodzaj maski, dzięki której nie obarczamy innych naszą osobą). By mieszkańcy przyjęli uprzejmość, „uprzejme” musi być środowisko (musi zapewniać przestrzeń, w której ludzie mogą być tylko i wyłącznie osobami publicznymi, ma być wspólnym dobrem, zadaniem).
Miejsca publiczne można zasadniczo podzielić na dwie kategorie i żadna z nich nie jest ideałem, gdyż pozostają nie-gościnne. Pierwsza to zimna przestrzeń miejska (pozbawiona życia, nie zachęca do pozostania w niej). Druga, to ta, która ma przekształcać mieszkańców miasta w konsumentów (sale koncertowe, pasaże handlowe, muzea), równocześnie nie zachęcając ich do współ-działania, interakcji. Konsumenci są zbiorowością, ale nie całością, gdyż konsumpcja jest czynnością indywidualną. Ta przestrzeń nie jest wykorzystywana do nawiązywania relacji społecznych.
Miejsca emiczne, miejsca fagiczne, niby-miejsca i puste przestrzenie
Karnawał był czasem, w którym miasto ulegało przemianie (ukazywało swe drugie oblicze). Zakupy („wyprawy do miejsc konsumpcji”) są podróżą w przestrzeni i czasie, przejściem do innego świata, a nie przemianą istniejącego. Ukazuje świat inny, nieosiągalny w życiu codziennym. Miejsca zakupów są „świątyniami konsumpcji”, gdyż ściągają do nich pielgrzymi. Istnieje samo dla siebie, oddzielone od świata, oczyszczone z gwałtownego ścierania się różnic (istnieje różnorodność, lecz łagodna), stanowi czysta, nieskażoną rozrywkę, równowagę między wolnością a bezpieczeństwem, dając poczucie wspólnoty.
Wspólnota to droga na skróty do „współ-bycia”, niewymagającego wysiłku; mit solidarności wspólnotowe, poczucie identyczności, które wyklucza istnienie naprawdę istotnych różnic, które wymagałyby dyskusji i wspólnego stanowiska.
Ludzie zmierzeni z innością innych przyjmują jedną z dwóch postaw.
antropoemiczna - rezygnacja z kontaktów z obcymi, absolutne odcięcie się od nich (obecnie: getta miejskie, segregacja rasowa, deportacje, więzienia, morderstwa). Polega na unicestwieniu innego.
antropofagiczna - przyswojeniu obcości, „połknięciu” jej (kanibalizm, przymusowa asymilacja, likwidacja „przesądów i zabobonów” lokalnych). Polega na unicestwieniu inności.
Miejsce „pierwsze” z poprzedniego akapitu, zimne, odpychające, jest przedłużeniem antropoemizmu, zaś miejsce „drugie”, przestrzeń konsumpcji, to przedłużenie antropofagizmu.
Powyższe reakcje wynikają z braku zwyczaju uprzejmości w życiu miejskim i zaniedbania nauki uprzejmości. Są próbami udowodnienia, że jest ona zbędna.
Trzecią kategorią sa „niby-miejsca” - przestrzenie pozornie publiczne, ale nie-gościnne, nie zachęcające do dłuższego pobytu, ale akceptujące możliwość takiego pobytu (w przeciwieństwie do miejsc „pierwszych”, które służą tylko temu, by je możliwie szybko pokonać), jednak ogranicza wtedy ten pobyt do współprzebywania obcych ze sobą jedynie fizycznie. Na czas pobytu w tym miejscu, indywidualność jednostki traci swój sens. Przebywanie tam nie wymaga umiejętności bycia uprzejmym, a że jest ich wiele, hamują rozwój uprzejmości.
W „pustych przestrzeniach” różnice nie znikają, a jedynie stają się niewidzialne. Miejsca te są pozbawione znaczenia, nie analizuje się ich pod względem różnic, gdyż nie uznaje się ich w ogóle. Są to np. miejsca nie skolonizowane lub nie przeznaczone do kolonizacji przez człowieka. Niektóre z nich to odpady projektów architektonicznych, inne - niezbędne składniki procesu wytyczania mapy wspólnej dal wielu użytkowników. Dla niektórych ludzi mogą to być miejsca w „mentalnej mapie”, których po prostu nie uznają, dla których np. slumsy stanowią „białą plamę”.
Nie rozmawiaj z nieznajomymi
Uprzejmość - kontaktowanie się z obcymi bez wytykania im obcości i zmuszania ich do pozbycia się jej.
Miejsca z poprzedniego akapitu, „publiczne, nie-gościnne” zakładają zbędność interakcji. Nieznajomi mają być „niesłyszani” lub chociaż „niesłuchani”, by uniknąć odciągnięcia jednostki od jej planów i zamierzeń.
Nie są idealne, gdyż ludzie muszą się ze sobą spotykać, ale umożliwiają spotkania jak najbardziej obojętne. Nie są środkiem profilaktycznym, a rodzajem lekarstwa.
Mimo wszystko najchętniej zamiast neutralizować obcych, wolelibyśmy się ich pozbyć, gdyż jest to prostsze niż opanowywanie sztuki współżycia z obcymi.
Dążenie do homogeniczności potęguje tylko problemy w przypadku ewentualnego spotkania z obcymi. Pojawia się błędne koło: coraz bardziej kojarzymy nieznajomych z zagrożeniem naszego własnego bezpieczeństwa. W końcu „nikt z nikim nie umie się porozumieć”, a oczywiste metody wyjścia z tej sytuacji (wspólne dobro, wspólny interes, wspólna tożsamość) stają się coraz bardziej mgliste i podejrzane.
Pojawia się dążność do tworzenia „odrębności terytorialnej” czyli potęgowania obcości, kierowaniu się ku „etniczności” (rodzaj tożsamości, zaistniały przed nastaniem obecnego pokolenia, pochodzący spoza ludzi, nierozerwalny) jako ucieczce przed przerażającą polifoniczną przestrzenią życia. Ludzie kreują etniczność, rzekomo wyjątkową, a w rzeczywistości sztuczną. Można jednak stwierdzić, że taka reakcja społeczeństwa jest racjonalna, jeśli weźmie się pod uwagę obecny kryzys przestrzeni publicznej oraz polityki.
Jednostki stają się biernymi obserwatorami procesów, zamiast w nich uczestniczyć, gdyż dyskusja nie dotyczy już dobra wspólnego, a prywatnych spraw osób publicznych. Równocześnie nie oczekują niczego innego ze strony sfery publicznej. Zamiast interesu społecznego pojawia się dążenie do odkrycia „tożsamości”, „prawdziwej osobowości”.
Odrzucanie Innych tylko dlatego, że są Inni (np. są cudzoziemcami), jest patologią przestrzeni publicznej.
Nowoczesność jako historia czasu
Czas i przestrzeń były niegdyś wzajemnymi funkcjami; przestrzeń to odległość, którą pokonuje się w czasie, a czas to coś, co jest potrzebne, by pokonać przestrzeń. Definicje były zbędne w czasach, w których miernikiem była siła mięśni istoty żywej.
Historia czasu narodziła się wraz z nowoczesnością; nastąpiło rozdzielenie czasu i przestrzeni. Doprowadziło do tego skonstruowanie pojazdów, które poruszały się szybciej niż istoty żywe. Czas stał się niezależny od przestrzeni, został poddany manipulacjom, zyskał wartość, stał się narzędziem. Stał się również bronią, umożliwiającą temu, kto był szybszy, zajęcie większego terytorium.
Podbój przestrzeni - szybsze środki lokomocji. Gonitwa o przestrzeń i ekspansję. Przestrzeń wartością, czas narzędziem. „Instrumentalna racjonalność” - dążenie do eliminacji marnotrawienia czasu.
Możliwość wytyczania granic i posiadanie własnego terytorium - wyznacznikiem władzy.
Od ciężkiej do lekkiej nowoczesności
Dotychczas - ciężka nowoczesność, era hardware'u; „im większe tym lepsze”. Cel: zajęcie przestrzeni, obrona granic. Era podbojów terytorialnych, odkryć, niechęci do „pustych przestrzeni” i „białych plam”. Posiadłości ziemskie symbolem szczęścia. Ospałość i nieporadność w ruchach bogactwa i siły. Postęp równoznaczny ze wzrostem wielkości i ekspansją przestrzenną. Czynnikiem zapewniającym spójność i funkcjonalność: standaryzacja (metryczność) czasu; do podbojów potrzebny był czas elastyczny, ale do poskromienia przestrzeni i zachowania jej „w ryzach” - czas sztywny, jednorodny. Pojawiło się ograniczenie swobody ruchów i rutynizacja czasu. Czas stał się czynnikiem przywiązującym do miejsca siłę robocza, nieodłącznie i koniecznie połączonym z kapitałem. Mimo to, współistnienie siły roboczej i kapitału stanowiło rodzaj „wojny pozycyjnej”.
Nadejście lekkiej nowoczesności - era software'u. Nie istnieje już kariera w dawnym znaczeniu, jako wytyczona ścieżka przez czas i przestrzeń.
Uwaga: „miękki” kapitalizm nie jest miękki sam w sobie - jest równie twardy co „ciężki” kapitalizm; tak samo płynność cieczy nie oznacza miękkości (patrz: potop, tsunami).
W lekkiej nowoczesności zaciera się różnica między „dalekim” a „bliskim”. Minimalizacja znaczenia przestrzeni (wartość ma tylko to, co wymaga jakichś wyrzeczeń przy osiąganiu). Czas przestaje być utrudnieniem; jest bliski wartości zerowej, co powoduje dewaluację przestrzeni i wszelkich potencjalnych celów (gdyż efektywność czasu przestaje być utrudnieniem, można być wszędzie w każdej chwili).
Kusząca lekkość bytu
Tracą wartość pojęcia końca i początku, gdyż wszystko dzieje się momentalnie .Nie ma pojęcia kary, gdyż zainteresowanie czynnością wyczerpuje się w momencie jej dokonania. Czas zaczyna składać się z chwil i, zniszczywszy przestrzeń, również tracić na wartości. Ma wartość o tyle, że wciąż czas potrzebny na dokonanie czegoś nie jest równy zeru. Unicestwienie przestrzeni łączy się z unicestwieniem czasu, co stanowi faktyczny cel rozwojowy obecnej nowoczesności.
Panowanie łączy się z dostępem do źródeł niepewności. Wolność rządzących jest przyczyną i warunkiem zniewolenia rządzonych i odwrotnie. Obecnie władza należy do najszybszych, a poddanymi są wolniejsi bądź ograniczeni w ruchomości do pewnego obszaru. Powolność jest brakiem możliwości buntu.
Ciężka nowoczesność stworzyła klatkę (dla kapitału i siły roboczej), lekka uwolniła z niej jednego z partnerów. Zamiast wzajemnego zaangażowania pojawił się brak zobowiązań, nieuchwytność.
W ciężkiej nowoczesności: praca nie jest towarem, gdyż nie można jej sprzedać/kupić bez wykonawców; dodatkowo potrzebny jest nadzór pracowników. Obecnie następuje dematerializacja pracy, kapitał przestał być przywiązany do miejsca, a siła robocza przestała wchodzić w bezpośrednie interakcje z nim. Praca potrzebuje kapitału, by zaistnieć, ale kapitał stał się ulotny i nieprzewidywalny, co kreuje niepewność i jest odpowiedzialne za podziały społeczne.
W ciężkim kapitalizmie chodziło o przywiązanie do miejsca siły roboczej, obecnie pracodawcy zarządzają, pozbywając się zbędnego balastu, starając się osiągnąć maksymalną możliwą lekkość. Masywność i wielkość przestały być atutem. Równocześnie pojawia się dążenie do fuzji, która nie stoi w sprzeczności z redukcją (pozwala na likwidowanie miejsc pracy). Fuzje umożliwiają większą mobilność i globalność kapitału.
Raz rozpoczęty proces redukcji napędza się samoistnie.
Cel przestaje się liczyć, wartość ma sam udział w grze fuzji i redukcji.
Życie na poczekaniu
Mottem Billa Gatesa jest brak przywiązania do którejkolwiek z rzeczy, które posiada i którymi zarządza - jest skłonny zniszczyć wszystko, jeśli taki będzie wymóg chwili.
Momentalność każdej chwili, sprawia, że każda jest nieskończenie pojemna, więc można z niej nieskończenie wiele wyciągnąć. Płynna nowoczesność odebrała wiecznemu trwaniu realną funkcję, gdyż ideałem jest moment, a więc nie myśli się perspektywicznie, ale chwilą.
W czasie solidnej, ciężkiej nowoczesności, Michael Thompson podzielił przedmioty na „trwałe” - takie, których chcemy jak najdłużej używać i kojarzą nam się z nieśmiertelnością oraz „nietrwałe” - przeznaczone do skonsumowania. Ludzie bogaci otaczają się rzeczami trwałymi.
Obecnie ludzie bogaci wzorują się na strategii Gatesa, koncentrują się na zasadzi carpe diem, a trzymanie się długotrwałych przedmiotów jest oznaką ubóstwa.
Pojawia się dewaluacja nieśmiertelności (nieskończoność możliwości pozbawia nieskończoność czasu powabu).
Przejście do płynnej nowoczesności może być większym przełomem niż przejście do nowoczesności w ogóle, gdyż dotychczas kulturę budowano, gromadząc cząstki nieśmiertelności, która w obecnych czasach traci wolność.
Zmienia się też kwestia stosunków społecznych, współżycia ludzi.
„Teoria wyboru publicznego” - wyborcy jak klienci a politycy jak biznesmeni. Ludzie przy wyborze kierują się troską o zasobność własnego portfela.
Obecnie „racjonalny wybór” to dążenie do zaspokojenia bez ponoszenia konsekwencji i odpowiedzialności za nie. Dlatego trwałość, ciężkość i solidność staje się wadą.
Nadejście „momentalności” prowadzi nas na niezbadane terytorium. Pojawia się tendencja do zapominania o przeszłości i niewiary w przyszłość.
4. PRACA
Ratusz w Leeds (mieście zamieszkania Baumana) jest masywną budowlą, wytworem rewolucji przemysłowej. Wewnątrz niej wypisane są reguły etyki mieszczańskiej.
Henry Ford twierdzi, że postęp tworzymy dzisiaj, naszym działaniem. Historia jest tym, co właśnie tworzymy, a nawet przyszłością.
Nowa wiara we własne siły wywołał kreację nowych utopii, które stanowiły swoiste deklaracje intencji jednostek. Przyszłość była produktem, czymś do zaprojektowania i wykonania.
Aby panować nad przyszłością, trzeba panować nad dniem dzisiejszym. Postęp oznacza wiarę w nieistotność historii.
Postęp i wiara w historię
Postęp to ufność dzień dzisiejszy. Łączą się w nim przekonanie, że czas pracuje na naszą korzyść, a my mamy władzę sprawczą nad rzeczami.
Ponieważ nie żyliśmy w przeszłości, nie wiemy czy historia może wieść ku dobrej przyszłości. Są dwa powody dążenia do przyszłości: uciekanie przed przeszłością lub kuszące wizje naszych spraw w przyszłości.
Wiara we własne siły to poczucie panowania nad dniem dzisiejszym.
Brak wiary w postęp pojawia się, gdy nie ma instytucji, która może być motorem postępu (pytanie nie „co?” robić, ale „kto?” ma to robić). Słabnie nowoczesne państwo (+ kryzys dyskursu Jozuego czyli organizacji świata wokół jednego centrum), znika zdolność zmieniania świata. Moc działania jest poza zasięgiem istniejących instytucji. Po drugie, nawet gdy znajdzie się ktoś, kto będzie chciał coś zrobić i będzie dysponował siłą do działania, nadal nie będzie wiadomo co tak właściwie należy zrobić w celu ulepszenia świata. Każda utopia niesie w sobie ziarno antyutopii. Nie można stworzyć gotowego planu idealnego świata, dlatego też brak idei przewodniej działania.
Życie nowoczesnego człowieka jest zadane, trzeba je wykonać, nie szczędząc wysiłków. Również postęp jest wyzwaniem nie mającym końca. Dodatkowo uległ sprywatyzowaniu i deregulacji (oferty udoskonalenia rzeczywistości są b. liczne, różnorodne, ale ich skuteczność jest nieustannie kwestionowana).
Obecnie kwestia możliwości postępu oznacza, że jednostka musi indywidualnie panować nad swoją teraźniejszością, by móc doznać postępu. Kontrola taka w warunkach „płynnej” nowoczesności jest jednak prawie niemożliwa (żyjemy w czasach niepewności i braku zaufania).
Teraźniejszość przyniosła kryzys teorii deterministycznej (takiej, wg. której człowiek może odkryć prawa rządzące światem i już nie błądzić). Uznano, że światem rządzi przypadek, a ład jest raczej anomalią.
Praca stała się najwyższą wartością ery nowoczesnej, gdyż potrafi nadawać kształt bezkształtności, więc pomaga okiełznać przyszłość. Dlatego też powinna być wartością. Uznano, że jest stanem naturalnym człowieka, pomaga zwalczyć nędzę, prowadzi do samodoskonalenia i ogólnie jest najważniejszą z form ludzkiej aktywności.
W warunkach niepewności okazuje się, że wszystkie plany muszą być zmienne i elastyczne.
Przyszłość staje się mglista, kurczy się, brak możliwości osiągnięcia ostatecznego celu umniejsza sens wysiłków. Przyszłość jawi się jako zbiór epizodów, który każdy trzeba wykorzystać osobno.
Metaforą obecnych czasów stał się labirynt, który po próbach oswojenia i objaśnienia stał się jeszcze bardziej pogmatwany i nieprzystępny.
Również praca w takich warunkach staje się złożeniem epizodów, nie da się więc wykonać jej zgodnie z planem i w całości. Praca staje się elementem gry, cele stają się coraz bliższe, łatwiej osiągalne.
Życie także staje się złożenie epizodów, z których każdy ma osobno plusy i minusy.
Praca jest więc teraz pojedynczym aktem, wykonanym w celu osiągnięcia doraźnego skutku. Straciła przez to centralną pozycję w świecie wartości ciężkiego kapitalizmu. Obecnie zyskała znaczenie estetyczne, nie liczy się już udział pracy jednostki w ogólnym dobrobycie świata.
Rozkwit i upadek pracy
Praca - pierwsze użycie 1776 (ang. labour). Ma troistą strukturę: fizyczny trud pracy, klasa ludzi pracujących, ruchu robotniczy. Idea pracy jako źródła bogactwa pojawiła się około dwóch wieków temu, podobnie różnice w rozwoju gospodarczym państw. By zrozumieć ostatnie zjawisko, powstała ekonomia polityczna.
Nowe pojęcia opracowywano w Szkocji, gdyż była równocześnie „wewnątrz” zmian (blisko Anglii) ale i na „zewnątrz” (odporność na wpływ Anglii).
Pracę zaczęto traktować jak towar; pracę i pracowników można było przemieszczać, wykorzystując na różne sposoby i w różnych optymalnych według pracodawcy konfiguracjach. Dotychczas jako „całość” postrzegano ziemię, wtedy stała się nią praca.
Nowy ład pochodził z Wielkiej Brytanii, gdyż tam przez przekształcenie chłopów w wolnych najmitów, zniszczono chłopstwo; stali się ruchomą siłą roboczą.
Zmiana spowodowała upłynnienie wielu elementów, likwidację dotychczasowej władzy. Potrzebna była nowa władza. Tradycje straciły na wartości, pojawiło się pragnienie nowego początku. Szukano formy, w którą można by wlać upłynnione elementy starego systemu. Próbowano zaplanować przyszłość, by nie zostawiać niczego w rękach losu, jak również zmienić i ulepszyć absolutnie wszystkie elementy dotychczasowego świata. Pojawiły się marzenia o wielkości, stwarzano gigantyczne fabryki z mrowiem pracowników. „Wielkie” oznaczało władzę.
Henry Ford podwyższył zarobki swoich pracowników, by „każdego było stać na jego samochód”, a naprawdę, by przywiązać ich do miejsca pracy. Nazwisko Forda można uznać za określenie uniwersalnego modelu intencji i praktyk ciężkiego kapitalizmu. Ideałem tego okresu było nierozerwalne związanie kapitału i pracy. Związek tak faktycznie istniał, a kapitał i praca zostały „uwięzione” w murach fabryk. Fundamentem związku była transakcja kupna-sprzedaży, a podporą - państwo opiekuńcze, zajmujące się opieką socjalną, a więc utrzymywaniem robotników („pracy”) w dobrym stanie.
W ciężkim kapitalizmie wszystko było długotrwałe; fabryki, perspektywa dożywotniego zatrudnienia, majątki rodzinne. Punktem wyjściowym dla tego poglądu było przekonanie o nierozerwalności związku pracy i kapitału, a co za tym idzie, konieczność wypracowywania znośnych form współżycia między nimi. „Względna stabilność” (silne związki zawodowe, państwo opiekuńcze, wielkie korporacje) pojawiła się po II wojnie światowej. Choć było to podłożem konfliktu, poczucie nieuniknioności współpracy pracy i kapitału wymuszało kompromisy i negocjacje.
Obecnie wszystko jest „krótkotrwałe”. Wysokie tempo i częstotliwość zmian dotyczy obecnie nie tylko pracy, ale i małżeństw oraz innych związków. Hasłem jest „elastyczność”, a życie zawodowe jest naznaczone niepewnością.
Od małżeństwa do wolnego związku
Niepewność obecnych czasów jest o tyle gorsza, że ewentualne katastrofy należą do takich, którym nie można zapobiec. Dodatkowo dzieli, zamiast łączyć, jest przyczyną indywidualizacji. Znika pojęcie „wspólnego interesu”. Lęki nie łączą się we „wspólną sprawę”. To z kolei zniechęca do udziału w polityce. Nasza epoka to czas „słabych więzi”.
Znakiem rozpoznawczym nowego, lekkiego kapitalizmu, jest brak zobowiązań i rozluźnienie więzi łączących kapitał z siłą robocza (pracą). Ten „wolny związek” jest zmienny, trwa tak długo, jak długo przynosi obu stronom korzyści; wchodzi się w niego za obustronną zgodą, ale można go opuścić podejmując jednostronną decyzję.
Do uwolnienia dąży przede wszystkim kapitał, poszukując coraz większej „lotności”. Obecnie jest eksterytorialny, nieskrępowany; osiągnął wysoki poziom mobilności, co pozwala mu być siłą naciskającą politycznie na rządy. Rolą polityki jest jak najdłuższe zatrzymanie kapitału w kraju, musi więc zapewniać mu wygodne warunki rozwoju („swobodnej przedsiębiorczości”)- niższe podatki, mniej reguł, „elastyczny rynek pracy”.
Zaangażowanie na stałe jest niewydajne, szkodzi rywalizacji (będącej motorem postępu). Zarządzanie sprowadza się do ucieczek i wyswobadzania się z więzów.
Coraz częściej źródłem zysku są pomysły, a nie przedmioty materialne.
Kapitał wiąże się z konsumentami, gdyż od nich zależą jego konkurencyjność, zyskowność i efektywność.
Ze względu na osłabienie i zanik związku między pracą a kapitałem, siła robocza ma bardzo niewielki wpływa na warunki, stawiane przez kapitał.
Ludzi, zajmujących się działalnością gospodarczą można podzielić na cztery kategorie:
wymyślający idee i sposób przekształcenia ich w pożądane towary
zajmujący się reprodukcją siły roboczej (np. nauczyciele, wychowawcy)
zatrudnieni w sferze „usług osobistych” (bezpośredni kontakt z klientem)
„robotnicy rutynowi” - najbardziej nietrwały i wymienny element systemu gospodarczego, nie są wyjątkowi, jest ich wielu, nie angażują się emocjonalnie w pracę, wiedząc o swojej wymienności.
Redukcje zatrudnienia obniżają morale pracowników.
Przeciwieństwem „robotników rutynowych” są ludzie, równie lekcy co kapitał; opanowali oni sztukę „poruszania się w labiryncie”, przez co idą przez życie bez zobowiązań, nie przywiązując się do niczego. Żyją poza czasem i przestrzenia, wędrują bez celu. Są duchowo dalecy od przeciętnych ludzi. Ich świat jest płynny, wieloznaczny, mętny, plastyczny, elastyczny; wpływają, z nie kontrolują, nie zajmują się „inżynierią” a „koalicjami”. Ponieważ wszystko jest płynne, wartość wiedzy dewaluuje się; wartością jest innowacyjność.
Miejsce przywództwa zajęło widowisko, a nadzoru - kuszenie. Wiadomość jest towarem. Wszechobecna informacja staje się prawem człowieka, dostarczając mu nieustannie dowodów na elastyczność świata.
Dygresja. Krótka historia odwlekania.
Cras (łac.) - jutro, nieokreślone później. Procrastinate (ang.) - odwlekać; umieścić jakąś rzecz pośród przewidzianych na jutro; działać niezgodnie z naturą rzeczy. Jest próbą przejęcia kontroli nad kolejnością zdarzeń, manipulowanie możliwościami uobecnienia się danej rzeczy. Praktyka kulturowa nowoczesności, wynikająca z nowego pojmowania czasu.
Odwlekanie jest procesem przybliżania do celu, ruchu, teraźniejszością ocenianą przez pryzmat przyszłych wartości (sama teraźniejszość jest bezwartościowa). Życie z założenia jest pokonywaniem fragmentów nieistotnej teraźniejszości, by osiągnąć coś, czego jeszcze nie ma. Ze względu na przewagę dążenia nad osiągnięciem celu, sztuką jest takie działanie, dzięki któremu mamy cel w zasięgu wzroku, ale nigdy go nie osiągamy.
„Spełnienie” wiąże się z utratą sensu życia. Celem odwlekania jest rozciąganie w nieskończoność. Jest celem samym w sobie. „Odwleka się zakończenie odwlekania”.
Podstawą obecnej nowoczesności jest zasada „opóźniania momentu spełnienia”. To ona jest przyczyną rozwoju i postępu.
Cała moc pragnienia kryje się w niezaspokojeniu. By przetrwać pragnienie musi pragnąć przetrwania.
Autodyscyplina pozwala na osiągnięcie spełnienia większej liczby pragnień, choć do spełnienia nigdy nie dochodzi. Spełnienia staje się nadrzędnym celem życia.
Odwlekanie podsyca dwie sprzeczne tendencje. Pierwsza, etyka pracy - praca dla samej pracy - odwlekanie radości wartością samą w sobie. Druga - estetyka konsumpcji - praca wartością tylko jako środek do zaspokojenia pragnień - wyrzeczenia uciążliwe, ale konieczne do spełnienia.
Odwlekanie dlatego było ważne w obu nowoczesnościach, solidnej (producenckiej) i płynnej (konsumenckiej).
Obecnie - zasada ta będąc poza etyką - jest tylko niedogodnością wiecznego czekania, nieprzyjemnym stanem życia. Estetyka konsumpcji dąży do jej zniesienia.
Żyjemy w „kulturze kasyna” - pragniemy natychmiastowej nagrody i żałujemy, że trwa krótko.
W „solidnej” nowoczesności zasada odwlekania służyła zapewnieniu ciągłości pracy, obecnie ma służyć zapewnieniu ciągłości występowania pożądania. Ponieważ jednak pragnienie, zaspokojone, znika, potrzebujemy nieustannego, ale niepełnego zaspokojenia, niepełnej satysfakcji.
Źródłem twórczego działania staje się pragnienie nie odwleczenia, ale przyśpieszenia momentu spełnienia. Walka z odwlekaniem jest ewenementem, a w nowoczesności nie ma miejsca na dystans, refleksję, historię i tradycję.
Więzi międzyludzkie w płynnym świecie
Istnieją dwie odrębne przestrzenie, zamieszkane przez dwie kategorie ludzi, różniące się wszystkim, należą jednak wspólnie do świata niepewności i pozostają w kontakcie, choć się nie komunikują. Są to świat produktów (konsumpcji) i więzi międzyludzkich.
Nowoczesność łączy w sobie uczucie nietrwałości, niepewności i zagrożenia bezpieczeństwa. Największa niepewność dotyczy pracy i zarobków, bezrobocia jako stałego elementu świata. Ma to związek ze zbędnością ludzi, ogarniającą coraz to szersze kręgi. Niepewność dotyczy każdego, wzmacnia ją tylko hasło o „elastyczności”.
W związku z tym wzrasta wartość natychmiastowej satysfakcji. Odwlekanie straciło urok. Nagrody tracą z czasem swój urok, podobnie jak nabywane umiejętności. Atuty stają się wadami, marzenia - koszmarami, moda ulega ciągłym zmianom.
Ludzie zaczynają traktować wszystko jak przedmioty jednorazowego użytku; wszystko można zastąpić „częściami zamiennymi”.
Niewykorzystanie szansy natychmiast jest zaprzepaszczeniem jej. Słowem kluczowym jest: „teraz”. Ludzie zapominają, że nie może dotyczyć to więzi międzyludzkich, które w skutek takiego myślenia bezpowrotnie się rozpadają.
Więzi i związki traktuje się jak towary, uważa się, że niektóre są na „okres próbny”. Pojawia się egoizm, brak dążenia do kompromisu, dbałość tylko o własną satysfakcję.
Ponieważ związkom nie poświęca się wystarczająco dużo czasu, konstruując je zgodnie z zasadą szybkości i licząc na natychmiastowe zaspokojenia, są one tymczasowe. Jeśli nie spełniają oczekiwań, ludzie pozbywają się ich. Podejście do związku jak do czego tymczasowego oznacza brak dbałości o niego, a więc faktycznie prognozuje rozpad w przyszłości.
Na ludzi zaczyna się patrzeć pod kątem ich przydatności w naszej pogoni za spełnieniem.
Świat konsumpcyjny powoduje rozpad więzi z jeszcze jednego powodu: produkcja wymagała długotrwałego kontaktu ludzi, konsumpcja jest zajęciem indywidualnym.
Samonapędzający się brak zaufania
Najistotniejszą cechą społeczeństwa kapitalistycznego (nowoczesnego) było zaufanie, zrównoważone pomiędzy sobą, ludźmi, a instytucjami.
Świat nie był idealny, gdyż nie istnieje nieposłuszeństwo bez zaufania; walka oznaczała istnienie zaufania, chęć zmiany w instytucji, będącej czymś trwałym.
Obecnie przeżywamy kryzys zaufania. Nie ogarniamy teraźniejszości, nie możemy więc prognozować przyszłości; żyjemy w niepewności.
Ma to również związek z tym, że kapitał stał się globalny, a praca pozostaje lokalna. Siła robocza pozostaje skazana na kaprysy nieokreślonych sił („koniunktury”, „inwestorów”, „sił rynkowych”). Nie może zaufać politykom i nie ma ochoty występować politycznie, nie wierzą w możliwość zmian, gdyż władza powoli przestaje tworzyć nowe tory, zadowalając się blokowaniem/ułatwianiem ruchu po torach już istniejących.
Historia ruchu robotniczego to historia przejście od ciężkiego do lekkiego kapitalizmu, zmiana rodzaju nowoczesności.
5. WSPÓLNOTA
Istnieje jedna, wspólna droga dla wszystkich ludzi, którą bylibyśmy w stanie wybrać za pomocą naszego rozumu, gdyby nie czynniki spychające nas z drogi: historia, tłum, przesąd, zabobon, fałszywa świadomość. Wspólnota była prastanem, a obraz samowystarczalnej jednostki jest albo szkodliwy albo nieprawdziwy. Takie sformułowanie jest istotą sporu między liberałami (głoszą wolność jednostki) a komunitarianami (głoszą wartość wspólnoty).
Obecnie spór dotyczy bardziej polityki niż „natury ludzkiej” (nie chodzi o to czy proces emancypacji zachodzi, a o to czy jest pozytywny czy nie).
Istniejące peleryny wszystkie oscylują wokół „lekkiej peleryny”, a nie „stalowego pancerza” (podział: Max Weber). Wszystkie są następstwem wyboru indywidualnego (by poprzeć jej istnienie) są więc wspólnotami postulowanymi.
Komunitarianie głoszą, że zachowanie wspólnoty wymaga wysiłku, a więc wolnego wyboru jednostki (czegoś, co jest sprzeczne z ich założeniami - pierwszy paradoks).
Idee wspólnotowe są trwale popularne. Komutarianizm jest reakcją na upłynnianie się nowoczesnego życia, a zwłaszcza na pojawiającą się przepaść między indywidualną wolnością, a bezpieczeństwem, którego brak łączy się z osłabieniem więzi społecznych, jak rónież niepewność co do pracy i zarobków.
Osłabienie więzi społecznych łączy się z prawem jednostki do realizowania własnych celów (ale osłabienie tych więzi utrudnia ich realizację - drugi paradoks).
Komutarianizm ma zwolenników, gdyż oczekują oni, że wskaże im bezpieczną, spokojną przystań i szukają przynależności. Wspólnota staje się kryptonimem dla wciąż nieokreślonej tożsamości, gdyż dokonują wyborów na podstawie przynależności (taką, jaką wg. nich podjęłaby grupa). Nie jest już tym miejscem, do którego się przynależy od urodzenia, z założenia i od zawsze. Obecnie wspólnoty są w dużej mierze podkolorowane wyobraźnią jednostek.
Rozwiązaniem komunitariańskim jest wspólnota świata totalnego, spójnego i zapewniającego wszystko, co potrzebuje jednostka.
Świat taki będzie kompletny, jeśli wszystko, co poza nim, uzna się za nieistotne, a wręcz wrogie. Poczucie wewnętrznej spójności wspólnoty daje tylko demonizowanie wszystkiego, co jest poza nią.
Nacjonalizm - wydanie drugie
Komunitariańska wizja wspólnoty przedstawia wspólnotę etniczną (gdyż etniczność wymaga, by jednostka postanowiła, że dochowa wierności swojej naturze, starając się żyć zgodnie z ustalonym modelem).Według komunitarian człowiek wybiera między przynależnością, a wykorzenieniem. Dodatkowo państwo narodowe jest modelem, który dobrze się sprawdza w obecnym świecie (choć właśnie dzięki zdławieniu autonomicznych wspólnot, unifikując państwo kulturalnie). Państwo narodowe mimo „brzydkiego wyglądu zewnętrznego” (np. czystki etniczne) uznawano za godne podziwu. Pojawiło się rozróżnienie patriotyzmu od nacjonalizmu, w którym patriotyzm był ugłaskanym i wyidealizowanym obrazem nacjonalizmu, tym niemniej rozróżnienie to jest raczej „życzeniowe”, między rzeczywistością (nacjonalizm) a szlachetną ideą (patriotyzm). Różnica tkwi jedynie w słowach. Patriotyzm jest efektem wyboru, którego może dokonać każdy (pasującym do nowoczesnego społeczeństwa) a nacjonalizm nie (przynależność jest losem).
Patriotyzm nawiązuje do antropofagii („zjadania” obcych), a nacjonalizm - antropoemii („wypluwania” obcych).
Trzeba dodatkowo pamiętać o przepaści między retoryką (tym, co się głosi), a praktyką.
Jedność - przez podobieństwo czy różnicę?
„My” - ludzie podobni do nas, „Oni” - ludzie inni. Podobieństwa „nas” przytłaczają różnice, które mogą być między jednostkami. Z kolei „oni” różnią się od nas w jakimś fundamentalnym punkcie, niezależnie od podobieństw, które mogą wystąpić między „nami” a „nimi”. Granice są jasno wytyczone.
Trzeba zauważyć jednak, że najpierw jest konflikt, podstawa oddzielenia „nas” od „nich”, a znalezione potem różnice służą jedynie potwierdzeniu teorii, które doprowadziły do konfliktu.
Choć patriotyzm jest bardziej tolerancyjny niż nacjonalizm, efekt działaniu obu ideologii jest podobny, gdyż obie nie wierzą w istnienie współpracy pomiędzy „nami” a „nimi” bez wyrzeczenia się i z możliwością kultywowania różnic.
Tymczasem współbycie ludzi jest tym lepsze, im bardziej różnorodne.
Modelowe państwo jest z definicji różnorodne, a współżycie zakłada negocjacje i kompromisy. Pluralizm jest w tym państwie zjawiskiem pozytywnym (poszerza horyzonty). Kompromisy oznaczają jedność - osiąganą, a więc lepszą od wymuszonej (republikańską, wypracowywaną wciąż na nowo).
Taką jedność można by zrealizować w warunkach płynnej nowoczesności, gdyż wartości i style życia uległy sprywatyzowaniu. Tożsamości są kruche i zmieniają się, więc nie warto walczyć z ich odmiennością. Człowiek przestaje być istotą społeczną, której wybory determinuje przynależność; nacjonalizm traci rację bytu, gdy jego podstawą ma być zachowanie jednej lub kilku wybranych jednostek, gdy nie ma konkretnej, uniwersalnej „reguły”, wspólnej wszystkim „nam”, do której mógłby się odwołać.
Tożsamość jest czymś samodzielnie tworzonym, czego trzeba bronić. Słabi starają się zebrać grupę, w celu obrony swej tożsamości. „My” to akt samoobrony, a odrzucenie obcych ma chronić przed poczuciem zagubienia.
„My” w formie np. odizolowanych, strzeżonych enklaw mieszkalnych ma zapewniać zupełnie podstawowe poczucie bezpieczeństwa, którego zapewnienie staje się coraz bardziej kwestią indywidualnych starań. Przypominają getta etniczne, gdy tymczasem są efektem wolnego wyboru.
„My”, jako uznanie, że ludzie w grupie są tacy sami, jest metoda ucieczki od trudu poznawania, przyglądania się sobie nawzajem.
Zagrożenia obecnego świata, tym gorsze, że o niesprecyzowanym pochodzeniu, to: niepewność (uncertainty), brak bezpieczeństwa (insecurity) oraz poczucie osobistego zagrożenia (lack of safety). Ponieważ nie wiemy skąd pochodzą, staramy się jak najlepiej zabezpieczyć, choć osiągnięcie prawdziwego poczucia bezpieczeństwa nie jest możliwe.
Kosztowne bezpieczeństwo
Proponowane wspólnoty - wg. Pila Cohena - są sierocińcami, więzieniami i domami dla obłąkanych, a nie źródłami wolności, tym niemniej faktem jest, że nie wolności miały służyć. Ich celem było raczej ograniczanie swobody działania na rzecz bezpieczeństwa. Komunitarianie nie uznają możliwości równoległego rozwoju wolności i bezpieczeństwa.
W świecie „płynnej” nowoczesności śmiertelne ciało okazuje się być najtrwalszym z elementów, otaczających człowieka. Wszelkie inne byty (rodzina, koledzy) czy przedmioty są mniej realne, a bardziej zmienne.
W czasach solidnej nowoczesności uważano, że społeczeństwa żyją dłużej niż jednostki, a tylko trwałe działania są warte zachodu. Ciało ludzkie nie stało się mniej ulotne, ale wszystko wokół stało się ulotne bardziej. Stąd też, jeśli ciało jest ostatnim bastionem jednostki, dążenie do jego ochrony wszelkimi środkami.
Wspólnota wydaje się być doskonale chronionym ciałem. Jej granice rozdzielają sferę zagrożenia i sferę, o którą się troszczymy.
Ponieważ ciało i wspólnota pełnią obecnie role, które niegdyś były rozłożone na wiele „jednostek”, nie są w stanie do końca wypełniać powierzonych im roli, przez co pogłębiają lęki tych, którzy im zaufali.
To osamotnienie ma związek z zarzuceniem przez państwo wielu obowiązków, związanych z dostarczaniem pewności i bezpieczeństwa.
Po państwie-narodzie
W epoce nowoczesności naród - drugie oblicze państwa. Na związku z państwem naród zyskiwał m.in. poczucie bezpieczeństwa. Obecnie korzyści narodu z związku z państwem maleją. Dodatkowo najważniejszy jest obecnie interes jednostki, więc zastosowanie tracą np. ideały wojskowego patriotyzmu. Coraz silniejsza jest potrzeba konstruowania na nowo, od zera, instytucji, trzymających naród w całości.
Zakres swobody działań państwa kurczy się na rzecz mocy globalnych, które za nieprzestrzeganie reguł wymierzają kary ekonomiczne. W przypadkach poważniejszych kary zyskują wymiar militarny (ale tylko wtedy, gdy wiadomo, że winowajca nie dysponuje środkami do obrony). Mają też być ostrzeżeniem dla innych. Przykładem może być wojna w Jugosławii.
Historia cywilizacji była dotychczas historią wpierania ludów koczowniczych na rzecz ludów osiadłych. Było to symbolem postępu. Walka o przetrwanie była walką o zajęcie terytorium.
Obecnie sytuacja odwraca się; władzę osiąga się przez prędkość, w której osiągnięciu terytorium przeszkadza. Nawet wojna w systemie „uderz-i-uciekaj” wydaje się być zbyt obciążająca dla zwycięzców, którzy chcą pozbyć się funkcji „globalnego policjanta” i pozostawić rozwiązywanie konfliktów jednostkom lokalnym. Pojawia się dążenie do zaprzestania działań wojsk NATO i pozostawiania stron konfliktu do „wykrwawienia się”. Interwencje wojskowe i następujący po nich nadzór wydają się być wątpliwe również z etycznego punktu widzenia. Pojawia się problem podcięcia korzeni państwom-narodom. Globalne siły nie chcą wiązać się zarządzaniem państwem, ale silne państwo-naród również nie sprzyja ich interesom.
Rządy państw po wojnie muszą zmierzyć się z kryzysem gospodarczym, ale i z szowinizmem etnicznym. Widoczne to jest zwłaszcza na Bałkanach, gdzie istnieje tzw. „pas mieszanej ludności”. Interwencje wojskowe powodują tylko eskalację nienawiści, ewentualnie krótkotrwałe „zamrożenie” konfliktu, który wybucha później, z większą siłą.
Globalizacja nie przyniosła równowagi, a przyczynia się do rozbudzania wrogości i konfliktów miedzy wspólnotami.
Wypełnianie próżni
Dla wielonarodowych koncernów idealnym wyjściem byłoby zaistnienie wielu małych państw, zależnych od owych koncernów. Państwa rządzone są dwutorowo - przez oficjalny system „narodowych gospodarek” orz przez nieoficjalny system ponadnarodowych jednostek i instytucji. Kryzysy wewnętrzne państw powodują ich przystanie na współpracę z „globalistami”.
Ogólnoświatowa modernizacja jest „molochem”, który każde państwo chce zwabić na swoje terytorium.
Jeśli państwa-narody zostaną pozbawione suwerenności, znikną, a pozostanie albo świat ponadnarodowy, albo pojawi się „polityka siania niepewności” - przemoc zostanie zepchnięta z poziomu prawa państw-narodów do poziomu wspólnot (ulegnie deregulacji). Powstaną wspólnoty kruche, zależne od własnej brutalności (tzw. eksplozywne, potrzebujące do powstania i trwania przemocy i zewnętrznego wroga).
Istnieje teoria, zgodnie z którą wewnątrz pokojowej wspólnoty kłębi się agresja. Wentylem zabezpieczającym jest skierowanie tej agresji na zewnątrz wspólnoty, na wybraną ofiarę (która przywraca harmonię i wzmacnia więź). Taka ofiara zastępcza musi być podobna do członków wspólnoty, ale na tyle różna, by nie można było jej pomylić z kimś ze wspólnoty. Jej „złożenie” ma przypominać o istnieniu stałego zagrożenia dla wspólnoty.
To, że ofiara nie ma więzi, łączących ją ze wspólnotą, pozwala na bezkarność czynu. Gwałt wyznacza granice wspólnoty.
Trzy uwagi:
1. Dla potencjalnych wspólnot obrzęd „składania ofiar” jest pozostałością historyczną; wspólnoty tworzyły się przy porozumieniach na polach bitew.
2. Wspólnota, popełniająca „mord założycielski” jest paradoksem, gdyż popełnia go by założyć wspólnotę, a wspólnotę zakłada, gdyż popełniła „mord”, który będzie teraz legitymizować przez coroczne powtarzanie obrzędu.
3. Brak ryzyka zemsty tuszuje się, by wróg nadal pozostawał zagrożeniem; jednokrotny, skuteczny mord, nie scementuje wspólnoty, nie wzbudza strachu.
Dla popełniających ludobójstwo największym złem są bezstronni świadkowie zbrodni. Stanowią oni (niezależnie od możliwości powstrzymania ludobójstwa lub świadczenia o nim) dowód, że w konflikcie niekoniecznie trzeba należeć do „nas” lub „nich” i przeczą teorii zabijania jako jedynej metodzie przeżycia.
Metodą przyłączenia się do wspólnoty jest osobisty udział w morderstwie. Musi być ono popełnione otwarcie i jawnie, by wiadomo było, kim są sprawcy (gdyż świadomość współudziału jest motorem dla stworzenia wspólnoty i jedyną nadzieją sprawców na uniknięcie kary).
Czystki etniczne utrwalają, stwarzają i przedłużają zależność między sprawcą a ofiarą. Zazwyczaj są dokonywane w obecności świadków. Istnienie świadków jest ważnym czynnikiem powstania wspólnoty eksplozywnej. Wspomnienie o zbrodni, nie może zgasnąć. Eksplozywne wspólnoty powstają parami, nawzajem napędzając system „nas” i „ich”. Następuje eskalacja przemocy.
Szczególnie groźny i napędzający ten mechanizm jest „czynnik terytorialny”. Choć terytorium było ważne w czasach solidnej nowoczesności, to wspólnoty eksplozywne przywiązują do niego wagę obecnie, w czasach nowoczesności płynnej, tworząc dziwną mutację, na zmianę posługującą się „antropofagią” i „antropoemią”.
Osiadłe wspólnoty stawiają opór będącym obecnie w natarciu siłom koczowniczym. Sytuacja z czasów „solidnej” nowoczesności uległa odwróceniu.
W rzeczywistości NATO, przeciwdziałając czystkom etnicznym, przeciwdziała napływowi wyrzuconych z innych terenów mniejszościom do krajów interweniujących.
Wspólnoty szatniowe
W czasach płynnej nowoczesności wspólnoty eksplozywne są eksterytorialne, nawet jeśli ich ekspansja ma charakter terytorialny. Ich siłą jest poczucie niepewności, gdyż zmusza to ich członków do większego zaangażowania emocjonalnego.
Wiele cech charakterystycznych takich wspólnot oddaje określenie „wspólnota szatniowa”. Chodzi o ten typ wspólnoty, jaką przedstawiają ludzie w teatrze, którzy przez chwilę są razem, tak samo zostawiają rzeczy w szatni, interesują się przedstawieniem i wychodzą, przestając być członkami wspólnoty. Wspólnoty takie połączone są na chwilę wspólnym zainteresowaniem, ale nie mają „interesu grupowego”. Widowiska zastępują „wspólną sprawę”.
Kolejnym określeniem może być „wspólnota karnawałowa”. Wybuchowy żywot wspólnoty jest jak zdarzenie (karnawał), przełamujące monotonię codzienności.
Wspólnoty takie codziennie oferują inny cel swoim członkom. Są nieodłącznym elementem płynnej nowoczesności.
Ich cechą jest to, że blokują powstanie prawdziwych wspólnot, starając się odgrywać ich rolę. Rozpraszają energię popędu uspołecznienia. Są przyczyną nieładu społecznego płynnej nowoczesności.
POSŁOWIE.
O pisaniu
Historia i poeci nie wymyślają, a odkrywają. Historia czyni to mimochodem, dla poetów jest to wielki wysiłek. Wszystkie zastane oczywistości poeci muszą „zniszczyć”. Ci, którzy głoszą to, co oczywiste, to poeci fałszywi. Podobne zasady obowiązują socjologów; muszą oni przebijać się prze „ideologiczne mody”, ujawniając prawdę o możliwościach człowieka.
Choć wiersze „są od zawsze”, nie można tego powiedzieć o ludzkich możliwościach. Odsłanianie może być również tworzeniem; historia jest tworzona przez ludzi i ludzi stwarza.
Ważnym pojęciem w socjologii jest autopoiesis czyli autokreacja. Podsumowuje ono kondycję ludzką, wskazuje pokrewieństwo historii i poezji, dwóch równoległych nurtów. Socjologia z kolei jest trzecim równoległym nurtem. Czasem popełnia pomyłki, uznając, że odnalazła ostateczną granicę ludzkich możliwości.
Przed dwoma wiekami artyści widzieli swą rolę w podtrzymywaniu narodowości, a politycy w budowaniu państw narodowych. Podżeganiem do buntu stało się stwierdzenie Musseta, że „wielcy artyści nie mają ojczyzny”. Były kontrowersyjne, ale na tle nacjonalizmów wydają się być słuszne - artyści nie powinni popierać tego, co doprowadza do śmierci ludzi.
Kolejną uwagą co do pisania (pochodząca od hiszpańskiego pisarza Goytisolla) jest umiejętność zachowania bliskości i dystansu równocześnie. Bliskość to poznanie, ale dystans to głębsze zrozumienie. Przykładem może być pozycja języka ojczystego - bliskiego - dla osoby na wygnaniu. Ponieważ język łączy jednostkę z krajem, a równocześnie na wygnaniu nie jest używany na co dzień, jednostka zaczyna inaczej do niego podchodzić.
Warto również „myśleć podróżą”, dostrzegać uroki „nieznanego” (myśl francusko-amerykańskiego pisarza Derridy). „Bycie w drodze”, „bezpaństwowość kulturowa” pozwala na przebywanie na rozdrożu kultur, budowanie w oparciu o język. Rozdroże pozwala na przetestowanie możliwości języka. .
Wyłaniają nam się stąd trzy przesłania: dwa ostatnie sprzeciwiają się pierwszemu, twierdząc, ze artysta może, zazwyczaj ma i powinien mieć wiele ojczyzn. Pozwala to na połączenie zaangażowania z bezstronnością.
Język jest skarbnicą wielu sensów. Niektórzy uważają, że największymi spośród pisarzy są ci, którzy poruszali się swobodnie wśród wielu językowych światów (Beckett, Nabokov).
(Uwaga: każda przestrzeń, w której jesteśmy, jest językowa, gdyż to słowa nadają sens otoczeniu). Poznanie wielu takich światów umożliwia odkrycie ich i świadomy udział w wysiłku kulturowym.
Tworzenie to łamanie reguł. Wygnańcy łamią reguły z konieczności - w nowym miejscu są dla nich obce. Nie są więc mile widziani tam, gdzie przybywają. Mimo to mogą obdarować miejsce, do którego przybyli czymś, czego nie uzyskałoby z innych źródeł.
Wygnanie to odmowa integracji (niekoniecznie fizyczne usunięcie), wyodrębnienie się z ogółu, autonomiczny stosunek do przestrzeni, sprzeciw, obrona prawa do wydawania sądów.
By utrzymać się w płynnym terytorium, samemu trzeba być płynnym, niejednoznacznym. Przez „bycie w drodze” nieustannie pozostają w stanie zdystansowania.
Z kolei słabe jednostki jedyną szansę na bezpieczeństwo mają w szybkości. Pośpiech nie sprzyja jednak dalekowzrocznemu myśleniu.
„Los” jest wynikiem działań; „przeznaczenie” jest czymś odmiennym. Żeby to zauważyć i uniknąć fatalizmu (czyli wiary w zdeterminowanie ludzkiego losu przez przeznaczenie), trzeba znaleźć czas na myślenie i zdystansowanie.
Powołaniem socjologii jest budowanie dystansu i refleksja.
O pisaniu socjologii
Socjologia stanowi odpowiedź na pytanie czy jest szansa na demokrację, w której istnieje otwarta debata na temat tego czy chcemy żyć na zaproponowanych nam warunkach. Szansa ta jest niepewna, gdyż choć mamy pełną wolność słowa, nie wiemy o czym tak naprawdę mielibyśmy rozmawiać. Dlatego też opinie wyrażają głównie eksperci, przez co mamy do czynienia z „ekspertokracją”. Wykazujemy też tendencje do negowania ryzyka, choć wtedy zagrożenie z jego strony wzrasta, zamiast maleć.
To wszystko prowadzi do wzrostu znaczenia socjologii w obecnym świecie, by pokazać ludziom zależności między dolegliwością (obiektywną) a doświadczeniem (subiektywnym). Jest ot jedyna nauka, która rozwiązuje problem „wyjaśnienia służącego zrozumieniu”.
Ważne jest zrozumienie sieci przyczyn, które nadają kształt losowi i odróżniają go od przeznaczenia. Żeby działać w świecie, trzeba wiedzieć, jak działa świat. Celem oświecenia proponowanego przez socjologię jest powrót do kwestii wyjaśnienia, która ma doprowadzić do zrozumienia.
Społeczeństwa i jednostki mogą przegrać lub wygrać sprawę swej autonomii, ale tylko razem. Społeczeństwo autonomiczne to takie, w którym wolno każdemu nadawać znaczenie swojemu życiu zgodnie z indywidualną decyzją; to takie, które wie, że jest chaosem na powierzchni chaosu, że nigdy nie osiągnie ostatecznego kształtu; to takie, które wie, że nie ma niepodważalnych znaczeń. Autonomia społeczeństwa i osobista wolność jego członków warunkują się wzajemnie. Bezpieczeństwo można osiągnąć tylko poprzez rozpoznanie i stawianie czoła konsekwencjom niepewności ludzkiego życia.
Socjologia solidnej nowoczesności zajmowała się problemem posłuszeństwa jednostki wobec oczekiwań społecznych. Socjologia nowoczesności płynnej wspiera autonomię i wolność. Skupia się więc na indywidualności: samoświadomości, rozumienia świata, odpowiedzialności.,
Dylemat solidnej n.: opozycja konformizmu i sprzeciwu. Dylemat płynnej n.: wybór miedzy podjęciem odpowiedzialności, a szukaniem schronienia przed odpowiedzialnością.
Życie w świecie wielu wartości pełne jest dylematów, ryzyka, więc ucieczka przed odpowiedzialnością za swoje czyny wydaje się być bardzo kusząca.
Tęsknota za tym schronieniem zastąpiła bunt, który przestał być sensowny (nie ma władzy, którą można by obalić i zastąpić inną).
Przejawami tego poszukiwania nie mają wyrazu w polityce, a w przejawach ksenofobii czy rasizmu, które są wyrazem taktyki szukania kozła ofiarnego i lepszą alternatywą niż ukrycie się w świecie prywatności.
Rolą socjologii jest odkrycie tych symptomów, których nie widać, gdyż są ukryte bądź zafałszowane. Brak „diagnozy” wywołany tendencją do ignorowania ryzyka jest przełomowym momentem „choroby” społeczeństw. „Społeczeństwo jest chore, gdy zaprzestaje autodiagnozy”. Diagnoza i terapia stapiają się w jedno (tak jak odkrycie i tworzenie, wyjaśnianie i rozumienie).
Choć uświadomienie sobie przyczyn problemów, nie likwiduje ich, socjologia ma wartość właśnie dlatego, że pozwala na to uświadomienie. Nie można negować tego, że każdy porządek społeczny ma ludzki, przygodny i poddający się zmianom charakter.
Socjologia pozwala na odkrywaniu możliwości współżycia z różnorodnością i eliminacji cierpienia.
Nie istnieje socjologia neutralna, „niezaangażowana”. Nie istnieje stanowisko neutralne, gdzieś pomiędzy liberalizmem a komunitarianizmem. Działania socjologów mają charakter światopoglądowy. Ich powołaniem jest dbałość o to, by codzienne wybory człowieka były świadome i autentycznie wolne, pozostają znamieniem człowieczeństwa.