Zbigniew Wolak
Problemy współczesnej filozofii i etyki
(notatki do wykładów)
Temat wykładów, zgodnie z zasadami typograficznymi i marketingowymi (a studia to też rodzaj marketu informacji, zaświadczeń i - oby - mądrości), powinien być krótki, treściwy oraz trafiający w sedno. Te zasady nasz tytuł z grubsza spełnia, ale lepiej byłoby go wyrazić sformułowaniem dłuższym, ale za to celniejszym i bardziej trafiającym do przekonania: problemy współczesnego człowieka i świata formułowane, rozważane, rozwiązywane przez filozofię i etykę (wprawdzie filozofia czasami wymyśla swoje problemy, ale częściej pomaga tylko nazywać problemy, które niesie życie, świat i jego poznawanie). Filozofia od samego początku dążyła do lepszego zrozumienia świata i człowieka, próbowała też - z większym lub mniejszym zapałem i powodzeniem - świat i człowieka doskonalić. Te próby poprawy, zdaniem wielu na szczęście, bardzo rzadko były podejmowane na większą skalę. Talent do filozofowania rzeczywiście niezbyt często łączy się z wybitnymi zdolnościami reformatorskimi, choć reformatorzy z filozofii czerpią wiele swoich idei.
Niniejsze notatki do wykładów zawierają nieco wiedzy o filozofii w ogóle, bo trudno sobie wyobrazić jakiekolwiek studiowanie filozofii, także współczesnej, bez najpobieżniejszej choćby znajomości jej problematyki. Następnie przedstawiam przegląd podstawowych współczesnych poglądów filozoficznych z podkreśleniem pojawiających się w nich zagadnienień etycznych. Notatki te są z zasady nierówne, są fragmenty opisujące dokładnej niektóre poglądy i podejmujące skromną dyskusję. Pomaga to zakosztować smaku filozofowania, które jest bardziej szukaniem prawdy, aniżeli jej „wkuwaniem” na pamięć. Są też fragmenty pobieżne, niemal anonsy pewnych zagadnień, problemów, kierunków - ich zadaniem jest uświadomienie czytelnikowi/słuchaczowi, że współczesna myśl filozoficzna jest mocno zróżnicowana. Przenosi się to na kulturę i dlatego musimy tym bardziej czuć odpowiedzialność za to, jakich wyborów dokonujemy, bo dziś nie można zbytnio polegać na jakimś powszechnym etosie czy światopoglądzie, który dostarczy nam gotowych, a jednocześnie wartościowych wzorców myślenia i postępowania. Niezależnie od tego, czy wolność nazwiemy darem pięknym, czy nieznośnym, używać jej musimy, i lepiej, żebyśmy to robili odpowiedzialnie i z jak najlepiej rozumianym pożytkiem.
Wprowadzanie w świat filozofii
Na początek kilka luźniejszych refleksji na temat filozofii.
Filozofia jest świadectwem sprawności nie fizycznej, ale umysłowej. Przypomina o pięknie i wartości rozumu ludzkiego, o tym, że i on jest szczególnym darem i tajemnicą.
Czesław Miłosz, Zaklęcie
Piękny jest ludzki rozum i niezwyciężony.
Ani krata, ni drut, ni oddanie książek na przemiał,
Ani wyrok banicji nie mogą nic przeciw niemu.
On ustanawia w języku powszechne idee
I prowadzi nam rękę, więc piszemy z wielkiej litery
Prawda i Sprawiedliwość, a z małej kłamstwo i krzywda.
On ponad to, co jest, wynosi, co być powinno,
Nieprzyjaciel rozpaczy, przyjaciel nadziei.
On nie zna Żyda ni Greka, niewolnika ni pana,
W zarząd oddając nam wspólne gospodarstwo świata.
On z plugawego zgiełku dręczonych wyrazów
Ocala zdania surowe i jasne.
On mówi nam, że wszystko jest ciągle nowe pod słońcem,
Otwiera dłoń zakrzepłą tego, co już było
Piękna i bardzo młoda jest Filo-Sofija
I sprzymierzona z nią poezja w służbie Dobrego.
Natura ledwo wczoraj święciła ich narodziny,
Wieść o tym górom przyniosły jednorożec i echo.
Sławna będzie ich przyjaźń, ich czas nie ma granic.
Ich wrogowie wydali siebie na zniszczenie.
Niektóre problemy filozoficzne są jednocześnie żywotnymi problemami większości ludzi, inne są bardziej specjalistyczne, związane z historią problemów przewijających się przez historię filozofii czy na przykład z rozwojem nauk. Nie jest możliwe dziś objąć jednym ludzkim umysłem całą wiedzę, w związku z czym nie można odczuwać także wszystkich problemów filozoficznych. Jednak świadomość ich istnienia pomaga lepiej rozumieć świat, w jakim żyjemy.
Cenną umiejętnością, szczególnie w naszych nad miarę nieraz pluralistycznych czasach, jest biegłość w rozpoznawaniu kompetencji różnych znawców i umiejętne korzystanie z ich wiedzy i sprawności. Jak pisze o tym Platon w Eutydemie:
Żadna − odparł − odmiana sztuki łowieckiej nic więcej nie potrafi, jak tylko upolować i dostać w ręce. A jak dostaną w ręce to, co upolowali, nie umieją się tym posługiwać, tylko myśliwi i rybacy oddają połów kucharzom; a ci, co uprawiają geometrię i astronomię i rachunki − to są też łowcy: oni sami nie wytwarzają tych układów i kombinacyj, o których mówią, − oni tylko odkrywają te, które są17, a że nie wiedzą, co z nimi począć, tylko na nie polować umieją − więc oddają te swoje odkrycia na użytek dialektyków, o ile tylko do cna nie są obrani z rozumu.
Nie można jednak ukrywać, że filozofia i w ogóle nauka oraz ludzka kultura zmienia nasze widzenie świata, może nam czasami odebrać beztroskę w doświadczaniu świata i poczucie pewności, które dla wielu jest miłym schronieniem przed niepewnością ludzkiego losu i ludzkiej wiedzy. Może też stać się tak, że słowa przesłonią rzeczy, a problemy teoretyków zastąpią problemy żywych ludzi. Jak u Tuwima:
Julian Tuwim
Sitowie
Wonna mięta nad wodą pachniała,
kołysały się kępki sitowia,
Brzask różowiał i woda wiała,
wiew sitowie i miętę owiał.
Nie wiedziałem wtedy, że te zioła
będą w wierszach słowami po latach
i że kwiaty z daleka po imieniu przywołam,
zamiast leżeć zwyczajnie nad wodą na kwiatach.
Nie wiedziałem, że się będę tak męczył,
słów szukając dla żywego świata,
nie wiedziałem, że gdy się tak nad wodą klęczy,
to potem trzeba cierpieć długie lata.
Wiedziałem tylko, że w sitowiu
są prężne, wiotkie i długie włókienka,
że z nich splotę siatkę leciutką i cienką,
którą nic nie będę łowił.
Boże dobry moich lat chłopięcych,
moich jasnych świtów Boże święty!
Czy już w życiu nie będzie więcej
pachnącej nad stawem mięty?
Czy to już tak zawsze ze wszystkiego
będę słowa wyrywał w rozpaczy,
i sitowia, sitowia zwyczajnego
nigdy już zwyczajnie nie zobaczę?
Aby rozumieć filozofię, trzeba choć z lotu ptaka spojrzeć na jej historię. Trudno byłoby na przykład zrozumieć postawy pragmatystów bez świadomości długowiecznej historii sporów o naturę dobra czy zrozumieć obronę istnienia przez egzystencjalistów bez pobieżnej choćby znajomości zmagań o odkrycie natury rzeczy, istotę, formę itp. Pewne, najczęściej bardzo skromne, nawiązania do historii pojawią się przy prezencji współczesnych zagadnień filozoficznych, a na razie kilka uwag o historii filozofii w ogóle.
O filozofii i jej historii
Non necesse est vivere, navigare necesse est
Historia filozofii jest w rzeczywiści historią człowieka myślącego - o sobie, o świecie, o relacjach między światem i ludźmi. I o tym, skąd to wszystko się wzięło, i ku czemu zmierza.
Czym jest filozofia? Diogenes Laertios napisał:
„Terminu «filozofia» (φιλοσοφία) pierwszy użył Pitagoras i on też pierwszy sam siebie nazwał filozofem (φιλόσοφος) mianowicie w Sikionie, w rozmowie z Leonem, władcą Sikionu czy też Fliuntu. Wtedy to - jak stwierdza Heraklides z Pontu w piśmie O zmarłej - Pitagoras powiedział, że żaden człowiek nie jest mądry, mądry jest tylko bóg. Przedtem filozofię nazywano mądrością (σοφία), a człowieka uprawiającego filozofię i już w niej wydoskonalonego - mędrcem (σοφός); natomiast filozofem (φιλόσοφος) tego, który mądrość miłuje. Mędrcy [czyli filozofowie] byli też nazywani sofistami (σοφισταί), zresztą nie tylko oni, lecz także poeci; na przykład Kratinos, kiedy w Archilochach wychwala Homera i Hezjoda, mówi o nich także jako o sofistach.”
Ucząc się historii filozofii poznajemy nie tylko terminologię tej nauki, szkoły, kierunki i style, ale wchodzimy w dziedzictwo mądrości, której - jak się wydaje - człowiek nie potrafi odrzucić, nie potrafi bez niej przez dłuższy czas żyć.
Filozofia, jak pisze Tatarkiewicz, daje pogląd na świat, jest nauką, której zakres jest najobszerniejszy, pojęcia najogólniejsze; jest to nauka o tym, co dla ludzi najważniejsze i najcenniejsze [T1, 13]. Dla Russella filozofia to coś pośredniego między nauką a teologią (jednak - naszym zdaniem - w pewnym sensie poprzedza i naukę, i teologię) (Russell, XIII). Problemy z definicją filozofii: Bocheński daje coś w rodzaju def. indukcyjnej (B, 16-17) - podaje zespół zagadnień, jakimi filozofia się zajmuje: związanych z poznaniem i nauką; wyróżnia zagadnienia ontologiczne, psychofizyczne, aksjologiczne (etyka, estetyka, religia) i związane z Absolutem.
Jest filozofia miłością mądrości, ale Cicero powiedział: „Nie ma takiego głupstwa, którego nie można by znaleźć w księgach filozofów” (Dur, XXVI). Możemy się z tym zgodzić, ale warto przyjąć, że studium filozofii ma pomóc w tym, by tamte głupstwa pozostały w swoich księgach, a nie zarażały umysłów. I trzeba przyznać, że głupstwa filozofów są mądrością wobec głupstw prawdziwych głupców i innych ludzi, dla których prawda nie istnieje lub jest tylko narzędziem dla ich własnych interesów.
Filozofowie nie tylko miłowali prawdę i starali się ją poznać, lecz również przybliżyli wiele mądrości innym ludziom. Pięknie o tym opowiada esej Franciszka Bacona, który naukę i filozofię porównuje do Sfinksa, stawiającego człowiekowi trudne pytania, ale też obiecującego królestwo - rozumienie samego siebie. Edyp, mędrzec, pokonał potwora i objął królestwo, ale na tym nie kończy się historia ze sfinksem:
„Baśń o sfinksie kończy się bardzo sprytnie: ciało pokonanego potwora położono na grzbiecie oślicy - nawet bowiem najbardziej mętne i niezrozumiałe rzeczy , skoro już raz zostały pojęte i ogłoszone światu, dają się objąć i tępemu rozumowi.”
Nierzadko filozofię traktuje się jako uprawianie teorii nie mającej nic wspólnego z praktycznym życiem. Opinia taka jest w dużej mierze słuszna, jeśli bierzemy pod uwagę czas teraźniejszy: to, czym się filozofowie zajmują teraz, może nie mieć większego wpływu na rzeczywistość obecną, ale będzie miało później. Henry Ward Beecher powiedział: „Filozofia jest zdrowym rozsądkiem przyszłego stulecia”. Podobnie wyrażał się polski logik i filozof, dominikanin Józef Bocheński. Dlatego choć może być pewna racja w powiedzeniu Eugene E. Brussell, że filozof to ktoś, do kogo nigdy nie należy chodzić po poradę w konkretnych sprawach, to jednak w życiu ludzkim i w całej kulturze filozofia odgrywa niepoślednią rolę. Warto zapamiętać powiedzenie Tadeusza Kotarbińskiego, polskiego filozofa i logika, twórcy prakseologii, że najlepsza praktyka to dobra teoria.
Przy charakterystyce filozofii zwraca się uwagę na trzy istotne elementy tej nauki: przedmiot materialny, przedmiot formalny i metodę. Przedmiot materialny, czyli „dany”, dla filozofii jest wspólny z innymi naukami szczegółowymi, jest nim świat rzeczy łącznie z człowiekiem i jego działaniem. Do tego dołączają się nierzadko przedmioty leżące poza doświadczeniem. Przedmiotem formalnym, czyli „zadanym”, jest aspekt badania tej rzeczywistości ujętej w przedmiocie materialnym oraz wyróżnienie specyficznej problematyki, jaka ma być badana w ramach rozważań filozoficznych. Wreszcie metoda, a raczej metody, filozofii zawierają zbiory reguł, według których można uprawiać filozofię. Te trzy wyróżnione czynniki pozwalają bliżej określić specyfikę filozofii: jej przedmiotem zainteresowania jest cała rzeczywistość w najbardziej ogólnych aspektach, a jej metody, np. stosowanie logiki w szerokim zakresie, wykorzystywanie poznania intuicyjnego, pomijanie własności ilościowych i inne, wskazują wyraźnie na różnice między filozofią i innymi naukami.
Za główne źródło filozofii uznaje się, za Arystotelesem, zdziwienie. Ono jest u początku wszelkiego poszukiwania wiedzy i prowadzi do jej poszerzania. Drugim istotnym źródłem filozofii jest zwątpienie, które poddaje w wątpliwość to, co inni uznali za pewne. Zdziwienie możemy połączyć z filozofiami maksymalistycznymi, które dążą do budowania systemów opisujących całą rzeczywistości, natomiast wątpienie prowadzi do filozofii minimalistycznych, które wskazują na ograniczone możliwości poznania rzeczywistości
Czasami filozofię traktuje się jak rodzaj literatury pięknej. Podobieństwa, w zależności od rodzaju filozofii i literatury, bywają różne, jednak generalnie różnią się one zasadniczo. Marian Przełęcki ciekawie przedstawia tę różnicę: „Opis filozoficzny jest abstrakcyjnym opisem świata rzeczywistego; opis literatury jest konkretnym opisem świata fikcyjnego.
Po przedstawieniu filozofii zastanówmy się nad rolą jej historii. Czym jest historia? Na jej różne znaczenia zwraca uwagę Bocheński. Przypomnijmy tylko, że historia filozofii to głównie historia nie faktów, lecz doktryn, dla której inne rodzaje historii są jedynie tłem. (por. Boch., 9-14; L, 10). Russell kładzie nacisk w swojej historii na związki między filozofią a życiem społeczno-politycznym, dzięki czemu możemy sobie lepiej uświadomić, że ta historia doktryn nie dokonuje się w pustce, że wspomniane wyżej tło nierzadko przebija się również na bliższy plan (Russell, IX). Wpływ doktryn na życie ludzkie, wbrew opinii krytyków, jest wielki (B, 13). Również odwrotnie, na rozwój filozofii często mieli wpływ nie-filozofowie (Russell, X).
Nasz bieg przez życie, powiada Bergson, to nie samotna wędrówka, lecz szarża na czele oddziałów kawalerii, które są obrazem przeszłości (B, 11). To porównanie uświadamia nam ważność historii, szczególnie w dziedzinie filozofii. Starożytni powiadali: Historia magistra vitae est, czyli historia jest nauczycielką życia. Tym niemniej jest sporo nie tylko dowcipu, lecz i prawdy w powiedzeniu: „Historia uczy tylko jednego: że nigdy nikogo niczego nie nauczyła”. Aby historia uczyła życia, trzeba historię nie tylko znać, ale i rozumieć oraz umieć odpowiednio odnieść do teraźniejszości. W każdym razie niemało jest ludzi, którzy ciągle powtarzają stare błędy sprzed wieków (Arystoteles chciał oprzeć wiedzę na oczywistych i niezawodnych zasadach, a dziś niejeden też chciałby się chlubić niezawodną i odporną na wszelkie krytyki wiedzą). Warto zadbać o to, by poznawanie filozofii nie tylko dawało okazję spotkania innych myślicieli, ale i nas uczyło rozumu.
Wielkie idee powracają. Empedokles powiedział: „Co warto powiedzieć raz, to warto też powiedzieć i dwa razy”. Trzeba się liczyć z tym, że czasami filozofia mówi rzeczy trywialne, oczywiste, a czasami dziwne i niepojęte. Najczęściej jednak jedne i drugie się przeplatają. Czyja to wina? Świata czy życia, które jak powiedział Szekspir w „Makbecie”, „jest przelotnym cieniem, snem wariata, aktorem, co się napuszy i zniknie”? Filozofia raz chce być wieczysta, innym razem ulotna czy nawet przecząca samej sobie (Wittgenstein, dekonstrukcjonizm itp.), ale jeśli zależy nam na poznaniu świata, a zwłaszcza człowieka, nie możemy jej odrzucić. Historia ludzkiej myśli filozoficznej to historia ludzkiego umysłu i jego tworów.
Historia filozofii wymaga szczególnie wiele wysiłku i kompetencji (B, 12; T1, 8). Także pewnego rodzaju umiłowania (por. Dur, XIV - autor opisuje głębokie przeżycia jakich doznał pewien czytelnik dzieła Spinozy). Filozofowie to święci i męczennicy myśli (Dur, XXVIII). Z pewnością odnosi się to przynajmniej do niektórych filozofów.
Funkcja wychowawcza filozofii - uwolnienie od esprit primaire (ciasnego dogmatyzowania) (Boch. 18). Filozofia jest siostrą światopoglądu, nawet jeśli je od siebie odróżnimy i chwilowo odseparujemy. W naszej rzeczywistości światopogląd to często wiara religijne, dlatego warto też mieć świadomość ważności filozofii dla teologii. Podobnie jak nie ma filozofii bezzałożeniowej, nie ma również teologii „bezfilozoficznej”. Każda refleksja nad Objawieniem posługuje się pewnym językiem wypracowanym przez filozofię, tak się dzieje nawet w przypadków różnych fideizmów, a w sposób oczywisty w teologiach racjonalnych. W związku z tym jest często ważne byśmy uprawiając teologię nie traktowali prawd filozoficznych jako objawionych, a objawionych jako filozoficznych, a jednocześnie mieli świadomość, że dochodzenie do prawdy wymaga łączenia jednych i drugich.
Podział filozofii - por. T1, 14; B, 24-25.
Główne zagadnienia filozoficzne: teoriopoznawcze, inaczej epistemologiczne (prawda, poznanie), ontologiczne i kosmologiczne (również antropologiczne) jako treści poznania (dziś logika i matematyka nabierają sensu ontologicznego: geometrie nieeuklidesowe - Kuzn, 8-9), aksjologiczne (estetyczne, etyczne i religijne) (B, 23-24).
Stosunek działów filozofii między sobą i naukami szczegółowymi (Atlas, 12).
Okresy filozofii:
Starożytna: VII p.Ch - III po Ch. (obojętna wobec religii),
Średniowieczna: IV - XV po Ch., przerwa w wiekach VI-IX (zaangażowana religijnie),
Nowożytna (obojętna wobec religii, ważny stos. do nauk przyrodniczych),
Współczesna.
Filozofia współczesna
Pozytywizm
Pozytywizm w zamyśle swojego twórcy Augusta Comte'a (1798-1857) pragnie realizować starożytne zjednoczenie prawdy, piękna i dobra, a że opiera się na wierze w możliwość samourzeczywistnienia się człowieka, zasługuje na miano humanizmu. Nie będzie to wszakże humanizm klasyczny, który najwyższą prawdę chce poznawać przy pomocy intuicji i pozanaukowej twórczości, zwłaszcza poezji. Pozytywiści właśnie w nauce, a nie w sztuce, widzieli miejsce, gdzie odnajduje się człowiek.
Teza humanizmu wiąże się mocno z tzw. kwestią komunikacji. Chodzi mianowicie o to, czy człowiek jest podmiotem (odrębnym od świata samodzielnym „ja”), czy przedmiotem (jedną z rzeczy świata) oraz czy i jak może przebiegać komunikacja między człowiekiem a światem oraz innymi ludźmi. Pogląd pozytywistów można nazwać metafizyką obecności (choć słowa „metafizyka” nie uznawali), bo świat przedmiotów dany jest człowiekowi, aby je poznawał i nad nimi panował. Tak optymistyczne spojrzenia na ludzką naturę i naukę sprawia, że ich pogląd możemy nazwać humanistyczną utopią.
Leszek Kołakowski wiąże z pozytywizmem cztery następujące reguły: regułę fenomenalizmu (zajmujemy się tym, co się nam zjawia, a nie istotami rzeczy), regułę nominalizmu (istnieją indywidualne przedmioty, a nie istnieją przedmioty ogólne, np. człowiek jako gatunek, jako powszechnik, uniwersale), regułę zaprzeczającą wartości poznawczej sądom oceniającym i wypowiedziom normatywnym (należą one nie do nauki, ale do światopoglądu) i regułę jasności metody wiedzy.
Według Comte'a pozytywizm jest naturalną i nieuchronną fazą rozwoju ludzkości, a rozwój jednostek replikuje tę ewolucję. Oba te rozwoje przechodzą trzy fazy: teologiczną (światem rządzi wola bogów), metafizyczną (światem rządzą jakieś pozaempiryczne siły) i pozytywną (liczą się tylko fakty). Oczywiście ostatni okres jest szczytem i kresem poznania. Pierwsze dwie fazy są dla Comte'a okresami alienacji (łac. alienus = obcy) człowieka, który dopiero w ostatniej fazie odnajduje swój właściwy sposób bycia i używania rozumu.
Empiryzm jako filozofia wyrastał z przekonania, że człowiek, choć uzależniony od przyrody, może ją poznawać i dzięki temu panować nad nią. Dla wielu filozofów empiryzm łączy się blisko z humanizmem, bo wynika z „woli uzyskania (czy zachowania) poczucia pewności, panowania, spokoju” (Misiek, 19). Daje on też jakiś rodzaj poczucia pewności odnośnie poznania, a to przenosi się na pewność dotyczącą działania. Wprawdzie racjonaliści również chlubili się posiadaniem pewności, ale ona była dawana przez Boga (logos etc.), natomiast w empiryzmie ta pewność pochodzi bezpośrednio ze świata. Empiryzm miał swoje niemałe trudności (choćby krytyka empirii, w tym związku przyczynowego, przez Hume'a), ale starał się o tym zapominać (i Hume też). „Oto jeszcze jeden dowód, że empiryzm to raczej manifestacja pewnych wartości - w takich bowiem przypadkach zasada nadziei jest ważniejsza niż wszelkie argumenty teoretyczne” (Misiek, 20).
Comte był świadom tego, że badanie naukowe nie daje absolutnego poznania prawdy o świecie, ale zakłada pewne sposób widzenia świata („prawdziwa filozofia pozytywna jest w gruncie rzeczy nie mniej daleka od empiryzmu, jak od mistycyzmu”) oraz zależy od sposobu obecności człowieka w świecie, stosunków społecznych itd. Tym niemniej rozwój wiedzy nie jest dowolny, ale zmierza ku poznaniu coraz doskonalszemu głównie dzięki korespondencji wiedzy, czyli związku między teoriami i różnymi sposobami oraz fragmentami poznania. Jest to jednocześnie ważny składnik humanistycznego myślenia. Celem nauki jest odkrycie praw dotyczących faktów oraz przewidywanie przyszłych faktów. Zainteresowanie przedmiotami realnymi wraz z wyżej wymienionymi zasadami ma prowadzić, zdaniem Comte'a, do powszechnie uznawanego systemu umysłowego.
Jedność duchowa osiągnięta dzięki takiemu podejściu do poznania świata i obecności człowieka w tym świecie jest najważniejszym czynnikiem właściwej koncepcji socjologii (Comte był twórcą tego terminu) przebudowy społecznej. Harmonia, korespondencja, ewolucja, humanizm wraz z uniwersalizmem - takie cechy rozwoju społecznego widział Comte w fazie pozytywnej. Aby faza ta się zaktualizowała, potrzeba wyzwolenia z alienacji, co najłatwiej przyjdzie proletariuszom. Zasadniczą siłą moralną będzie zasada altruizmu, solidarności. Comte tak był przejęty wzniosłymi ideami swego programu, że w drugim okresie swojej twórczości odszedł od właściwego pozytywizmu do mistycznej „religii ludzkości”. Ludzkość to niemal bóstwo:
„Do tej jedynej prawdziwej Wielkiej Istoty, której niezbędne człony stanowimy w sposób świadomy, odnosić się będzie obecnie nasze życie indywidualne i zbiorowe we wszelkich swych aspektach, nasze rozpamiętywania zmierzające do jej poznania, nasze uczucia prowadzące do miłości ku niej i nasze czyny mające jej służyć”.
Takie podejście do filozofii, poznania i rozwoju społecznego stawia Comte'a w rzędzie utopistów. Z jego kultu nauki wyrasta scjentyzm (od. łac. scientia - nauka), czyli wiara w moc nauki, do której można zredukować wszelkie wartościowe poznanie. Burzyli się przeciwko scjentyzmowi ci, którzy podkreślali wagę poznania humanistycznego i ci, którzy wskazywali na tragiczne nieraz skutki prób „naukowego” naprawiania ludzkości.
Empiriokrytycyzm
Uściśleniem pozytywizmu w kierunku dopracowania zasad metody empirycznej był empiriokrytycyzm, którego głównymi przedstawicielami byli Richard Avenarius (1843-1896) i Ernst Mach (1838-1916). Wierzyli w naukę i podobnie jak Kant, nie pytali, czy jest ona możliwa, ale jak jest możliwa. Jednakże sprzeciwił się podstawowej idei kantowskiej o istnieniu czystych form poznawczych, przeprowadził krytykę introjekcji (czyli rzutowania do wewnątrz - postrzegane rzeczy są poznawane poprzez obrazy w umyśle). Naturalne pojmowanie świata zakłada trzy przeświadczenia: 1. jestem ja, bliźni i przedmioty, 2. bliźni są podobni (czyli np. mogą się komunikować, co jest ważnym składnikiem humanizmu), 3. rzeczy są niezależne od percepcji (choć nie wiadomo, czy w istnieniu, w jakościach, czy w jednym i drugim). Oczywisty i nierozerwalny związek między niezmiennym podmiotem a zmieniającymi się przedmiotami (także przedmiotami poznania) nazywał koordynacją zasadniczą. Tym samym podmiotowość człowieka ulega osłabieniu i z tego powodu Avenrius zasłużył na miano immanentysty czy nawet subiektywisty. Można jego poglądy interpretować też w duchu teorii ekonomii poznania czy instrumentalizmu (nieempiryczne przedmioty pełnią rolę wygodnych instrumentów w opanowywaniu świata). (Por. Miś, 32 - różne interpretacje myśli Avenariusa).
Pozytywizm a Wittgenstein
Niektóre tezy Ludwiga Wittgensteina (1898-1951) doskonale korespondują z pozytywizmem, np. „Świat jest wszystkim, co jest faktem” itp. Ściśle naukowa filozofia powinna nie mówić nic poza tym, co mówią nauki, ale właśnie dla człowieka najważniejsze jest to, co poza wiedzą naukową: „O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć”, ale właśnie to, o czym trzeba milczeć jest najważniejsze. To wskazuje na złudność pozytywistycznej nadziei. Wittgenstein, Popper i inni wskazują (w różny sposób - np. u Wittgensteina można dostrzec instrumentalizm) na to, że zdania ogólne, którymi są także prawa przyrody, wykraczają poza doświadczenie i nie mają ostatecznego potwierdzenia w indukcji. A właśnie poszukiwanie takich praw jest „najdonioślejszym zadaniem fizyka”, jak stwierdził Einstein.
Filozofia analityczna
Z pozytywizmem wiążą się głównie trzy nurty filozofii analitycznej, te które: 1. chciały się zająć przede wszystkim językiem nauki, 2. chciały skonstruować język do prawidłowego opisu doświadczenia zmysłowego, 3. pewną wiedzę chciały uczynić środkiem do osiągnięcie pełnej komunikacji między ludźmi. Ta humanistyczna nadzieja wspólna była filozofii analitycznej i pozytywizmowi. Jednym z najbardziej znanych filozofów analitycznych jest Bertrand Russell (1872-1970), który głosił pluralistyczny realizm (istnieje wszystko, o czym mówi się w języku), w związku z nim izomorfizm (odpowiedniość jedno-jednoznaczną języka i świata) oraz atomizm logiczny (zdania mówią o faktach, a logika bada zależności między zdaniami, jakby były atomami, niepodzielnymi cząstkami).
Pozytywizm Koła Wiedeńskiego
Moritz Schlick skrajnie, ale krótko i trafnie wyraził zasadniczy aksjomat Koła Wiedeńskiego: „Wszystkie realne problemy są pytaniami nauki, żadnych innych nie ma”. Wszystkie prawdziwe problemy pochodzą z doświadczenia i doświadczenie udziela na nie odpowiedzi oraz je potwierdza. Wszystkie inne problemy są w istocie pseudoproblemami, mają tylko pozory zdań, ale naprawdę łamią reguły gramatyczne, bo słowa w nich występujące nic nie znaczą. Bezsensowne są szczególnie zdania religii i metafizyki. Podstawowym problemem jest kwestia weryfikacji, czyli doświadczalnego uprawomocnienia twierdzeń. Rudolf Carnap (1891-1970) stwierdził, że żadne zdanie, może poza sprawozdaniem z aktualnej obserwacji - nie jest w pełni weryfikowalne. Z danego zdania (np. „ten klucz jest z żelaza”) możemy, wraz z innymi zdaniami, wyprowadzić nieskończenie wiele twierdzeń i nigdy nie wiem, czy któreś z nich nie zostanie przez doświadczenie obalone. W związku z tym w każdym zdaniu naukowym, a szczególnie w każdym prawie, jest zawarty znaczy element konwencji, swobodnego wyboru. Dalej jeszcze poszedł Popper, który stwierdził, że doświadczenie ani nie weryfikuje, ani nie konfirmuje (zwiększa prawdopodobieństwo) zdań nauki, ale może je tylko falsyfikować. Popper chciał otwartości dla nauki, czyli wolności przyjmowania hipotez i ich testowania (metoda hipotetyczno-dedukcyjna) oraz dla społeczeństwa (Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie). I w drugą stronę - jak rozwojem społeczeństwa rządzą mechanizmy ewolucyjne, podobnie rozwój nauki podlega ewolucji, tyle że w rozwoju nauki giną nie uczeni, ale ich teorie.
Badania nad nauką podjęte przez Koło Wiedeńskie, następnie przez Poppera doprowadziło do rozwoju nowej gałęzi filozofii, filozofii nauki, która traktuje naukę jako ciekawe zjawisko filozoficzne. Filozofia nauki, wraz z pomocniczymi naukami, takimi jak psychologia nauki, socjologia nauki itp. stara się znaleźć mechanizmy rządzące rozwojem nauki oraz opisać (a czasami też opracować) metodologię nauk. Dawniej dość powszechna była tzw. ogólna metodologia nauk, czyli praktycznie zastosowanie logiki do badania naukowego. Dziś lepiej dostrzega się to, że każda nauka obok pewnych ogólnych zasad, ma bardzo wiele elementów metodologicznych właściwych jej samej. Trudno na przykład porównać nie tylko metodologię historii i mechaniki kwantowej, ale nawet metodologię fizyki i biologii. Ponadto metody naukowe ulegają nieustannemu rozwojowi i współdziałają z pewnymi ontologicznymi założeniami teorii naukowych. Chodzi o to, że dawniej ontologia wyprzedzała (w sensie logicznym) naukę i była wspólna dla wszystkich nauk. Dziś praktycznie każda teoria naukowa może mieć odmienną ontologię i musimy to traktować jako cenę za możliwość rozwoju naukowego poznania świata. Oczywiście możemy żywić nadzieję, że powstanie „teoria wszystkiego”, a wraz z nią pojawi się jakaś podstawowa ontologia, jako nauka o podstawowych obiektach rzeczywistości badanej przez naukę, albo raczej o strukturze tej rzeczywistości. Kolejnym etapem „pomieszania metod” jest powstawanie dziedzin i zagadnień interdyscyplinarnych.
Koncepcje rozwoju nauki
Zapoczątkowane przez Koło Wiedeńskie zainteresowanie nauką pociągnęło innych filozofów i uczonych. Za głównego opozycjonistę Poppera uważa się Thomasa Kuhna (ur. 1922), który stworzył koncepcję rewolucji naukowych i paradygmatu. W przeciwieństwie do Poppera nie uważał, że rozwój nauki jest kumulatywny, czyli że wyniki naukowe kumulują się prowadząc do nieustannego rozwoju wiedzy. Uważał, że nauka rozwija się w sposób rewolucyjny, skokowy. W czasie rewolucji naukowej następuje zmiana paradygmatu, czyli podstawowych założeń dotyczących obrazu świata, metodologii naukowej i w ogóle sposobu poznawania. Kuhn był fizykiem, który w pewnym momencie zajął się - wydawało się z początku, że na chwilę tylko - historią nauki i przy niej już pozostał. W szczególny sposób zajął się przewrotem kopernikańskim, w którym widział typowy przykład rewolucji naukowej ze zmianą paradygmatu. Przewrót ten daje sposobność do szczególnego połączenia koncepcji Kuhna i Poppera. Mianowicie Kuhn rzeczywiście opisuje zmianę obrazu świata i przełamanie wielu naukowo-filozoficzno-światpoglądowych dogmatów, przekonań, które zagradzały wówczas drogę do postępu w astronomii i całej wiedzy. Jednak mimo owych przełomów możemy dostrzec ciekawy korespondencyjny, czyli zachowujący dobrze określoną ciągłość, związek między matematyczną strukturą teorii Ptolemeusza, Kopernika, a potem Tychona de Brache, który wydoskonalił pewne fragmenty koncepcji Kopernika.
W ogóle możemy powiedzieć, że opozycja między Kuhnem i Popperem wcale nie oznacza ich wykluczania się, ale raczej uzupełnianie. Podejście Kuhna uskrajnił Paul Feyerabend (1924-1994), sławny zwłaszcza z określenia „metody naukowej”: anything goes (wszystko ujdzie). Jego krytyka dotyczy zresztą nie tyle samej nauki, ile traktowania jej jako najwyższego osiągnięcia ducha ludzkiego:
„Osiągnięcia nauki z punktu widzenia jednych tradycji wydają się wspaniałe, z punktu widzenia innych - odrażające, warte jedynie ziewnięcia dla innych jeszcze. Oczywiście uwarunkowania naszych współczesnych materialistów owocują wybuchami entuzjazmu wobec takich wydarzeń, jak wystrzelenie rakiety na księżyc, odkrycie podwójnej spirali czy termodynamiki stanów nierównowagi. Spójrzmy na te fakty z innego punktu widzenia, a okażą się tylko śmiesznymi i jałowymi zabawami. Potrzeba było miliardów dolarów, tysięcy dobrze wyszkolonych asystentów, lat ciężkiej pracy, aby kilku naszych współczesnych, nie potrafiących się wysłowić i dość przy tym ograniczonych, wykonało bez wdzięku parę podskoków w miejscu, którego nie odwiedziłby nikt przy zdrowych zmysłach - na wysuszonej, gorącej skale, gdzie nie ma czym oddychać. A przecież mistycy, ufni tylko w moc swoich umysłów, podróżowali przez sfery niebieskie do samego Boga, oglądając go w całej wspaniałości i otrzymując siłę do dalszego życia, oświecenie dla siebie i swoich bliźnich. Tylko analfabetyzm szerokich mas i ich nauczycieli - intelektualistów, ich zadziwiający brak wyobraźni, sprawia, że takie porównania odrzuca się bez większego namysłu. (Feyerabend, Przeciw metodzie)
Doniosłość idei Feyerabenda polega na tym, że zakwestionował, przez nikogo wcześniej nie podważane przekonanie o istnieniu ponadhistorycznej racjonalności postępowania badawczego (ponadhistorycznych reguł metodologicznych), zastępując je lansowaną przez siebie tezą anything goes (którą poparł badaniami nad historią nauki).
Sens reguły anything goes wyrazić można tak: „Dla dowolnej reguły metodologicznej prawdą jest, że z biegiem czasu hamować zacznie rozwój nauki, a w związku z tym korzystniej będzie, nie chcąc tego rozwoju hamować, zastąpić ją regułą inną, co do której również oczekiwać należy, że, z biegiem czasu, zostanie zastąpiona inna regułą. Nigdy nie wiemy, co tak naprawdę może być, zwłaszcza w przyszłości, dla rozwoju nauki korzystne, a zatem: wszystko jest dozwolone”.
Kompromisu między poglądami Poppera i Kuhna dokonał Imre Lakatos (1922-1974), węgierski filozof matematyki i nauki.
„Dla Lakatosa to, co uważamy za "teorie" to w gruncie rzeczy zespoły teorii odwołujących się do wspólnych idei - twardego rdzenia (ang. hard core) w terminologii Lakatosa. Owe zespoły teorii Lakatos nazwał programami badawczymi - uczeni zaangażowani w dany program badawczy będą starali się chronić jego rdzeń przed falsyfikacją za pomocą hipotez pomocniczych. Podczas gdy dla Poppera podejście takie dyskredytuje tworzone ad hoc hipotezy, Lakatos pokazuje, że budowanie pasa ochronnego hipotez roboczych wokół rdzenia programu badawczego nie zawsze jest czymś złym. Zamiast pytać, czy hipoteza jest prawdziwa czy fałszywa, Lakatos sugeruje, by rozważyć, czy program badawczy jest postępowy czy się degeneruje. Postępowy program badawczy rozpoznajemy po odkrywaniu przez niego nowych i zdumiewających faktów. Program, który się degeneruje przejawia się brakiem rozrostu, lub tym, że jego pas ochronny nie prowadzi do niczego nowego”.
Koncepcje rozwoju nauki Poppera nazywa się także internalizmem, bo według Poppera wpływa na rozwój nauki ma wewnętrzna jej logika i w ogóle to, co się dzieje w samej nauce. Natomiast stanowisko Kuhna nazywane jest eksternalizmem, bo według niego wpływ na naukę mają czynniki zewnętrzne wobec samej nauki: psychologiczne, społeczne czy inne. W szczególny sposób oba te podejścia łączy koncepcja nauki Michała Hellera (ur. 1936, fizyk, kosmolog, filozof i teolog, laureat nagrody Templetona przyznawanej za wkład w badania nad relacjami między religią i nauką). Uważa on, że do trzech światów Poppera (1 - przedmioty, 2 - podmioty, 3 - wytwory intelektualne) trzeba dołączyć jeszcze czwarty świat - historię nauki. Gdy zaś idzie o rozwój nauki, łączy on kumulatywizm Popperowski z elementami rewolucji Kuhnowskiej. Cała idea oparta jest na wykorzystaniu efektów pewnej teorii fizycznej jako modelu do opisu rozwoju nauki. Teorią tą jest termodynamika nierównowagowa (matematycznie: nieliniowa), która w odróżnieniu od termodynamiki klasycznej dotyczy układów dalekich od równowagi i dyssypytywnych, czyli nie izolowanych, ale czerpiących energię z otoczenia. W układach takich ewolucja przebiega deterministycznie bez zawirowań do momentu, gdy pojawiają się tzw. punkty bifurkacji, wrażliwe na tzw. fluktuacje, czyli drobne oddziaływania, które mogą pchnąć układ na jedną z możliwych ścieżek ewolucyjnych.
W podobny sposób rozwija się, zdaniem Hellera, nauka, która zasadniczo kieruje się własnym dynamizmem, logiką, poszukiwaniem prawdy, ale w niektórych momentach otwiera się na działania zewnętrzne, na idee filozoficzne, teologiczne (np. pojęcie materii pochodzi z teologii), społeczne itp. Nie jest to jednakże odejście od ideału poznania prawdy, ale wybranie jakiejś ścieżki do niej, a ścieżek takich może być wiele. Heller (i w zasadzie wszyscy pozostali filozofowie nauki) w pewien specjalny sposób bliski jest też Feyerabendowi, ponieważ i on uważa, że metoda naukowa nigdy nie jest ustalona raz na zawsze, ale podlega nieustannemu rozwojowi, któremu towarzyszy m.in. rozwój w obrazie świata oraz programowa rezygnacja z pewnych aspektów poznania na rzecz innych. Galileusz, Newton, zrezygnowali z poznania istot rzeczy, aby mierzyć ich masę, przyśpieszenie i energię. Einstein dopuścił, że ciało może mieć inny ciężar, energię itp. w różnych układach odniesienia, Planck wbrew własnej ochocie przyjął nieciągłość przyrody itp. Nie wiemy, dokąd nas doprowadzi nauka, ale uczeni czują się czasami jakby prowadzeni za rękę i realizm poznania naukowego odczuwają jako coś bardziej przemożnego i twardego aniżeli stal i beton.
Szkoła lwowsko-warszawska
Najwybitniejszym polskim zbiorowym przedsięwzięciem naukowym, na skalę światową, była filozoficzno-logiczno szkoła lwowsko-warszawska (SLW). Zapoczątkowana pod koniec XIX wieku we Lwowie okres rozkwitu przeżywała w latach 1918-1939. II Wojna Światowa zakończyła jej wspaniały rozwój, ale do dziś działają uczniowie i zwolennicy tej szkoły. Najbardziej znani jej przedstawiciele to: Kazimierz Ajdukiewicz, Tadeusz Kotarbiński, Stanisław Leśniewski, Jan Łukasiewicz i Alfred Tarski.
W szkole działali wybitni uczeni, ale też dydaktycy i myśliciele zaangażowani społecznie, logika była dla nich nie tylko dziedziną naukową, ale narzędziem naprawy i budowy społeczności ludzkich. Tarski (Żyd i mniej się przejmował religią) mówił, że religia (ideologia) dzieli ludzi, a logika ich łączy, natomiast Łukasiewicz (porządny katolik) mawiał, że logika jest etyką myśli i mowy. Z kolei Bocheński (filozof, logik i dominikanin) stwierdził, że łatwiej się mu rozmawia z szanującym logikę ateistą niż z katolikiem, który z logiką się nie liczy. Filozofowie SLW stawiali przed filozofią wymaganie takie, jak przed innymi naukami: chcieli, by posługiwała się ona jasnymi pojęciami, posiadała dobre uzasadnienia i stanowczo odróżniała się od światopoglądu, czyli zbioru tez podstawowych dla postawy życiowej, ale niemożliwych do naukowego uzasadnienia. Sprzeciwiali się także irracjonalizmowi, co wyrażało się w tym, że żądali od filozofii, by była wyrażana językiem komunikowalnym i głosiła tezy możliwe do sprawdzania. Postulaty te zbliżają SLW do Koła Wiedeńskiego, ale SLW nie odrzucała żadnego z głównych działów filozofii, zwłaszcza metafizyki.
SLW miała również wiele osiągnięć w logice, w szczególności w zakresie rachunku zdań. Łukasiewicz odkrył kilka układów aksjomatycznych, wraz z najkrótszym aksjomatem, opracował logikę trójwartościową. Leśniewski stworzył trzy uogólnione systemy logiczne: prototetykę (uogólniony rachunek zdań), ontologię (logikę nazw) i mereologię (teorię części i całości, czyli teorię zbiorów kolektywnych). Tarski opracował semantyczną, niesprzeczną teorię prawdy, która dotychczas wikłała się w różne paradoksy, zwłaszcza w paradoks kłamcy. SLW ma również ogromy wkład w historię logiki, zajmowała się również filozofią logiki i matematyki, pewne ich idee dziś przenikają na przykład do filozofii fizyki.
SLW zajmowała się także etyką. Tatarkiewicza stawał w obronie bezwzględności dobra wbrew relatywizmowi. Uzasadniał, że nawet w różnych kulturach i sytuacjach możemy wyróżnić absolutne składniki dobra i zła, jak również możemy „znormalizować motywację” (czyli dotrzeć do najważniejszych motywów), która zawsze wskaże na pragnienie absolutnego dobra. Kotarbiński w swojej bogatej teorii etycznej, do której zaliczał felicytologię (naukę o szczęściu), prakseologię (naukę o praktyczności) i deontologię moralną (etykę właściwą) wskazał i na ideał „opiekuna spolegliwego”. Jego próba zbudowania etyki niezależnej nie do końca się powiodła, ale z kolei ideał wspólnego rozpoznania dobra i zła biorącego się z „oczywistości serca” i możliwość racjonalnej dyskusji na tematy etyczne może być doskonałym wzorcem dla jednoczącej się Europy (a nawet w ramach danego państwa), gdzie trudno osiągnąć jakikolwiek consensus etyczny w sytuacji tak ogromnej wielości światopoglądów.
Jedną z najbardziej znanych prac etycznych SLW jest Summa de beatitudine, czyli O szczęściu Władysława Tatarkiewicza, skądinąd również autora doskonałej Historii filozofii i wielu prac z estetyki. Tatarkiewiczowska refleksja nad ludzkim szczęściem nie chciała wskazywać konkretnych dróg do niego, ale miała pomóc lepiej zrozumieć to ogromnie ważne pojęcie, alby móc lepiej życiem swoim w kontekście szczęścia kierować. Autor we wstępie stwierdził: „W rozległej literaturze o szczęściu z tych paru tysięcy lat nie ma naprawdę książki, która by objęła całokształt jego zagadnień i zestawiła ich rozwiązania. Pełna książka o szczęściu nigdy nie była jeszcze ogłoszona, rzecz prawie nie do wiary wobec tego, że istnieje tyle książek o sprawach mniej dla ludzi doniosłych”.
Nie jest możliwe w tak pobieżnym wykładzie przedstawić choćby z grubsza osiągnięcia wielkiej szkoły filozoficznej o tak licznych zainteresowaniach i utrzymującej tak wysoki standard naukowy. Warto zwrócić uwagę na to, że SLW powstała i działająca w kraju, który zaliczony być może do prowincji naukowej, zdobyła się na wyniki na poziomie światowym. Jako przykład można podać skrajny konwencjonalizm, reizm, semantyczna epistemologia, które określane są jako filozoficzne perły. Osiągnięcia te nie są tak znane jak osiągnięcia filozofów z innych krajów, ale przynajmniej w naszym kraju trzeba, by były znane i rozwijane.
Pragmatyzm
W podejściu do filozofii, zarówno teoretycznej, zwłaszcza poznania, jak i praktycznej, czyli etyki, możemy wyróżnić dwie zasadnicze postawy. Pierwsza to postawa fundamentalistyczna, która na pierwszym miejscu stawia w filozofii teoretycznej poznanie prawdy dla samej prawdy, a w filozofii praktycznej - zasady, które należy zachowywać niezależnie od skutków, do jakich może to prowadzić. Taką postawę etyczną wyraża formuła przypisywania św. Augustynowi (354-430): „Pereat mundus, sed fiat iustitia” (niech zginie świat, byle działa się sprawiedliwość). Postawa druga jest pragmatyczna (od gr. pragma - działanie), w której podstawą wszelkich ludzkich działań i przekonań jest użyteczność praktyczna. Ta użyteczność nie zawsze jednak była redukowana do korzyści materialnych, ekonomicznych czy hedonicznych, czasami chodziło o sprawy poznawcze i dlatego pragmatyzm w znacznej mierze skupił się na logiczno-epistemologicznej kwestii asercji. Kwestia ta wypływa z powszechnego doświadczenie mówiącego, że różni ludzie uznają różne poglądy i potwierdzenia dla nich szukają w tradycji, oczywistości, objawieniu, autorytecie, spójności wewnętrznej (koherencji) itp. Natomiast pragmatyści twierdzą, że powszechnie stosowanym nadrzędnym kryterium asercji jest, szeroko rozumiana, praktyczna użyteczność uznawanej wiedzy.
William James (1842-1910) twierdził, że kryterium weryfikowalności praktycznej jest nadrzędne wobec kryterium prawdziwości. Ludzie uznają niektóre prawdziwe sądy, a nie wszystkie. Interesują ich tylko te, które mogą być narzędziami użytecznego działania. Nie jest to oczywiście pogląd nowy i wyjątkowy, bo na przykład w filozofii nauki podkreśla się to, że prawdy naukowe muszą mieć więcej cech, aniżeli samą prawdziwość, muszą wnosić jakieś informacje ciekawe i ważne z punktu widzenia danej teorii. Dla biologa może nie mieć znaczenia sposób szczekania jakiegoś psa czy miauczenia jakiegoś kota, a to właśnie może być nadzwyczaj ciekawe dla poety lub policjanta. Tym niemniej James podkreślał rolę użyteczności o wiele bardziej i w sensie praktyczniejszym niż skłonni są to czynić filozofowie nauki.
Charles Sanders Peirce (1839-1914) w słynnym artykule Jak uczynić nasze myśli jasnymi? pisał: „Proces myślowy rodzi się wraz z wątpieniem, a kończy z chwilą osiągnięcia przekonania. W ten sposób jedyną funkcją myślenia jest wytwarzanie przekonań”. Jednocześnie człowiek kieruje się takimi przekonaniami, które są zgodne z jego naturalną, biologiczną skłonnością do zachowania zdrowia, życia i innych podstawowych dóbr. Pragmatyści nie odrzucają prawdy w klasycznym, korespondencyjnym, sensie (prawda to zgodność sądu z rzeczywistością). Przeciwnie, uważają, że przekonania służące pożytkowi muszą być prawdziwe w zwykłym sensie, ale musimy się liczyć z tym, że nasze poglądy nie są zwykłym odzwierciedleniem, odbiciem rzeczywistości, ale pewnego rodzaju narzędziem, które nieustannie jest doskonalone. Nasza wiedza nigdy nie jest ostatecznie uprawomocniona, co Peirce nazwał fallibilizmem (od łac. fallax - omylny, zwodniczy).
James często posługiwał się pojęciem instrumentalizmu, który w jego poglądach oznaczał przekonanie, iż nasza wiedza i przekonania są narzędziem opanowania rzeczywistości i określenia w niej swojego miejsca. W szczególny sposób pogląd ten znalazł zastosowanie w koncepcji religii. Uważał on, że religia służy przede wszystkim pocieszeniu człowieka, daje mu poczucie bezpieczeństwa i dlatego jest na pierwszy miejscu użyteczna. Czasami jednak wyrażał się on tak, jakby był przekonany, że prawdy religijne opisują prawdziwie świat nadprzyrodzony także w klasycznym sensie prawdy. Jego poglądy w tej kwestii są niejasne. Przyznawał on, wbrew swojemu polemiście Cliffordowi, że człowiek ma prawo do wiary, powtarzał za Pascalem: „serce ma swoje racje, których rozum nie zna”. James jednak szedł generalnie w kierunku postawienia na pierwszym miejscu użyteczności wiary. Na przykład z aprobatą cytował następujący fragment pewnego artykułu: „Gdy tylko Bóg jest użyteczny, świadomość religijna nie pyta o nic więcej. Czy Bóg rzeczywiście istnieje? Jak istnieje? Czym jest? - wszystko to pytania pozbawione znaczenia”. Jest to znowu niejasny fragment, bo tak na religię można by patrzeć z boku, ale wierzący wierzy w Boga uznając Jego istnienie, a nie użyteczność jakiejś idei. Nie jest to chyba trudność niepokonana, w każdym razie filozofowie religii i teologowie przypominają, że nawet jeśli religia pełni jakieś pragmatyczne funkcje, nie znaczy to, że nie istnieje rzeczywistość nadprzyrodzona, o której religia mówi.
Pragmatyzm na pierwszym miejscu stawia dobro konkretnych ludzi, prawda jest mniej istotna. Takie postawienie sprawy pozwala odnaleźć także w pragmatyzmie przejaw słynnej zasady podejrzliwości, której mistrzami zwą Marksa, Nietzschego i Freuda. Pragmatyści są nieufni wobec metafizyki i związanej z metafizyką etyki - nie interesuje ich prawda, która nie służy bezpośrednio dobru człowieka. Podobną postawę prezentowali pozytywiści, ale oczywiście z innych powodów. Pragmatyzm, który już za czasów swoich twórców zaczął tracić popularność, dziś na nowo znajduje zwolenników (Richard Rorty), który propaguje postawę antropocentryczną, a kwestionuje logocentryczną.
Marksizm-leninizm
Marksizm-leninizm zgodnie z zamiarem twórców wpłynął bardzo mocno na dzieje świata w XX wieku, choć niekoniecznie wpłynął tak, jakby sobie jego twórcy życzyli. Nie jest to typowa filozofia, ale raczej ideologia wsparta perswazją wykorzystującą konkretne warunki historyczne, a następnie przemocą. Intelektualne i społeczne rozliczenie się z tą ideologią pozostaje ważnym zadaniem naszego pokolenia, które uczy się nowego patrzenia na świat i na człowieka. Główną częścią marksizmu jest ekonomia polityczna, Marks uważał, że najważniejszym wyznacznikiem egzystencji ludzkiej jest właśnie całokształt stosunków ekonomicznych. A. Miś wyróżnia trzy modele filozofii Karola Marksa (1818-1883) (Miś, s. 68-83), których początki znajdujemy u Marksa, a rozwijane były przez marksistów, którzy nierzadko byli w sprzeczności z innymi marksistami.
Teoria alienacji istoty człowieka. Idea alienacji, nieidentyczności człowieka jest w filozofii stara. Na przykład św. Bernard z Clairvaux, dwunastowieczny filozof i święty, mawiał, że człowiek popełniający grzech staje się obcy, niepodobny, Bogu i sobie samemu. W bardziej świeckiej myśli alienacja oznacza sytuację, gdy człowiek nie może realizować swoich zamiarów. Łączy się ona z fałszywą świadomością, której nie można zmienić, dopóki nie zmieni się świata. Takie podejście zakłada, że można poznać prawdziwą istotę człowieka i stworzyć warunki, w których owa istota znajdzie odpowiednie warunki do ujawnienia się i rozwoju (istota człowieka przestanie być obca jego egzystencji). Marks pod wpływem różnych myślicieli (Hegla, Feuerbacha, Hessa) uznał, że dla człowieka najistotniejsze jest to, by wspólnie z innymi mógł przekształcać świat materialny. Stąd wynika postulat uspołecznienia pracy. W ten sposób odnajdzie on swoje autentyczne istnienie i wyzwoli się z alienacji, w której żyje zarówno proletariusz, jak i kapitalista. Ludzkość nieuchronnie musi przejść przez wszystkie fazy swojego rozwoju, ale wejście na drogę komunizmu wymaga „czynu rewolucyjnego”. Marks odszedł od idei alienacji, która zakłada uprzednie poznanie nieznanej istoty człowieka i stwierdził, że człowieka naprawdę kształtuje jego tryb życia, a zwłaszcza wytwarzanie.
Teoria rynku. Założeniami tej teorii jest prawo niezamierzonych skutków ludzkich działań (własność prywatna to puszka Pandory) i prawo rozwoju sił twórczych (są one niezależne od ludzkich jednostek i kształtują prawo i inne formy świadomości społecznej). Stosunki produkcji stają się niezależne od ludzi i ich zamiarów, przejawem tego są tzw. periodyczne kryzysy względnej nadprodukcji. Tylko zrozumienie istoty rynku i celowe działanie może prowadzić od przejścia od kapitalizmu do komunizmu.
Teoria walk klasowych. Mimo innego modelu i tutaj stosunki produkcji odgrywają zasadniczą rolę. Jednak w tej teorii nie pojawiają się niezamierzone efekty ludzkich działań, ale raczej efekty działań celowych - każda klasa dba o swoje interesy. Wprawdzie skutkiem walki klas jest wejście w określone stosunki produkcji, które są niezależne od ich woli, ale sama walka klas jest czymś podstawowym i nieredukowalnych do innych czynników. Klasa panująca formuje społeczeństwo zgodnie ze swoimi interesami.
Byt określa świadomość - od tego, w jakich warunkach żyje człowiek, w jakich stosunkach produkcji, od tego, jaki świat chce tworzyć zależy jego świadomość. Z kolei istnienie fałszywej świadomości wskazuje na to, że filozofami i uczonymi kierują nierzadko ukryte motywy, z których oni nie zdają sobie sprawy. Jest to przejaw ucieczki od prawdy i myślenia życzeniowego (wishful thinking). Zadaniem człowieka jest wyzbycie się tej fałszywej świadomości i pogodzenie poznania prawdy z praktyką życiową.
Wybitnym znawcą filozofii sowieckiej, czyli sowietologiem, był o. J. Bocheński. W swoich pracach przedstawiał i analizował teoretyczne aspekty marksizmu-leninizmu, jak również opisywał praktykę i metody komunistyczne, które dały w historii bezprzykładny ogrom zadanego cierpienia. Sam był uczestnikiem wojny z Sowietami w 1920 r. Gdy idzie o osiągnięcia gospodarcze, to mieli oni tylko jedno - rozwinęli przemysł ciężki. Religię traktowali jako wynaturzenie (od opium ludu do opium dla ludu), twierdzili, że człowiek nie ma potrzeb religijnych, a jedyną wartością najwyższą jest zwycięstwo partii, wszystkie inne wartości są względne. Zarówno zbrodnie komunistyczne, jak i sprzeczności w ideologii powinny skłaniać do tego, aby wszyscy, którzy pragną dziś na tej myśli opierać swoje przekonania czy programy partyjne, rozliczyli się i z praktyki, i z teorii komunizmu. Naczelna zasada etyczna komunizmu mówiąca, że najwyższym dobrem jest dobro rewolucji w praktyce prowadziła do wielu nadużyć i produkowała kolejne „okresy błędów i wypaczeń”.
Egzystencjalizm
Egzystencjalizm nie jest szkołą ani kierunkiem filozoficznym, ale raczej postawą wobec tradycyjnych zagadnień filozoficznych. Ogólnie rzecz biorąc, można powiedzieć, że najważniejszą cechą egzystencjalizmu jest zainteresowanie problemem ludzkiej wolności. Jest on również swoistą mieszanką elementów emocjonalnych i intelektualnych, które uwydatnił szczególnie Husserl (więcej o nim przy fenomenologii). Dziś jest on ukończonym nurtem filozoficznym, ale niewątpliwie nie stracił wpływu na myśl współczesną.
Człowiek jest egzystencją, co znaczy dla egzystencjalistów, że nie tylko istnieje, ale też nie stoi w jednym miejscu, nie ma określonej raz na zawsze pozycji w świecie; nie jest zakorzeniony, zadomowiony w bycie, ale raczej jest nicością (Sartre), nie ma esencji, która by poprzedzała i określała naszą egzystencję. Najbardziej znani egzystencjaliści to Sören Kierkegaard (1813-1855), Karl Jaspers (1883-1969) i Jean-Paul Sartre (1905-1980).
Kierkegaard - jak pisze Kołakowski - pierwszy próbował odsłonić subiektywność jako świat, który nie może być opisany w żadnych kategoriach odnoszących się do bytu przedmiotowego”. Ludzka egzystencja nie może być skonceptualizowana, czyli ujęta w jakieś pojęcia o określonym znaczeniu. Najwłaściwszą postawą człowieka wobec zastanej rzeczywistości jest ironia, która wyraża naszą obcość wobec rzeczywistości: „Ironia jest nieskończenie lekką grą z nieskończonością”. Jest ona także wyrazem buntu wobec świata i wezwaniem do autentycznego życia (czyli uwolnienia się z alienacji). Postawa ironiczna utożsamia się z życiem w wierze, które jest ostatecznym celem i powołaniem człowieka. Stadium to jest poprzedzone etapem estetycznym lub etycznym (Albo - albo, czyli nie można ich pogodzić). Życie estetyczne, czyli związane ze zmysłami, bezrefleksyjnym poleganiu na nich, wyraziło się w paradygmantyczny sposób w historii Don Juana, który „dziko goni, sam siebie mija, wciąż prędzej, wciąż zwrotniej, wciąż gwałtowniej”. Konsekwencją takiego życia jest pustka, rozczarowanie i samotność. Życie etyczne nie jest nastawione na przyjemność, ale na dobro. Pomaga to wyzwolić się z estetycznej alienacji: „Teraz człowiek wziął w posiadanie samego siebie; dzięki temu, że posiada siebie w ten sposób, ujawnia się totalne przeciwieństwo między dobrem i złem”. Jest to postawa wznioślejsza od estetycznej, ale jednak powołaniem człowieka nie jest estetyka ani etyka (bo dla zasad etycznych nie ma ostatecznego ugruntowania w tym świecie), lecz religia.
Religia polega na „skoku w Boga”, a wzorem tego skoku jest Abraham: „Wiara tam się zaczyna, gdzie myślenie się kończy”. Człowieka wierzącego nie można zrozumieć i to wiąże się ze wspomnianą wyżej ironią. Rzeczywistość może zrozumieć Bóg, ale nie człowiek, który jest jedynie wezwany do wiary - dlatego egzystencjalizm Kierkegaarda jest rodzajem apelu egzystencjalnego wzywającego do istnienia autentycznego.
Myśl Jaspersa wiąże się z tzw. sytuacjami granicznymi, które przypominają, że człowiek jest egzystencją: „Przeżywać sytuacje graniczne i egzystować to jedno i to samo”. Są cztery takie sytuacje: „to że stale znajduję się w jakichś sytuacjach, że nie mogę żyć bez walki i cierpienia, że biorę na siebie winę i nie mogę tego uniknąć, że muszę umrzeć” (Miś, s. 104). Każda sytuacja, podobnie jak moje istnienie, jest szczególna, wyjątkowa, a nie ogólna. Szczególnie pokazuje to śmierć, która jest radykalnym absurdem i nie pozwala nam bezpiecznie wtopić się w świat. Reakcją na to jest rozpacz. Podobnie cierpienie przywraca wzrok i pozwala żyć autentycznie: „Szczęście zagraża bytowi autentycznemu”. Z kolei walka przypomina, że ciągle jestem bytem niedokończonym, zaś poczucie winy przypomina, że moje czyny przynoszą niechciane przeze mnie skutki, co świadczy o nieprzystosowaniu się do świata.
Człowiek jest bytem sprzecznym i filozofia nie może go wyjaśnić, ale jedynie rozjaśnić egzystencję. Nie można uprawiać metafizyki jako obiektywnej wiedzy o wszystkim, co istnieje, a jedynie ontologię, mówiącą o tym, co człowiek może pomyśleć (o możliwościach bytowych). Na tym nie kończy się tajemnica ludzkiego istnienia, bo „nie ma egzystencji bez transcendencji” (niektórzy mówią, że chodzi o Boga chrześcijańskiego, inni, że raczej nie). Poznać tej transcendencji, podobnie jak bytu, nie można, ale w dziejach ludzkości odnajdujemy szyfry transcendencji, szczególnie różne teorie filozoficzne, które są świadectwem poszukiwania absolutu i poczucia jedności bytu, w które w głębi wierzymy. Odczytując te szyfry odnajdujemy Wszechogarniającego, którego umysłem pojąć nie można.
Jean Paul Sartre, literat i filozof, przedstawia świat jako „nieprzejrzysty” i nienazywalny. Bohater powieści Mdłości próbuje oswoić, nazwać świat, ale: „Rzeczy oswobodziły się od swoich nazw”. To doświadczenie przekonuje, że świadomość jest czymś zupełnie innym od świata rzeczy, oznacza to stanowcze odrzucenie paralelizmu psychofizjologicznego, obecnego na przykład u Spinozy. Świadomość jest przede wszystkim wolna i jest to wolność transcendentalna, czyli jest koniecznym warunkiem wszystkich naszych działań. Ta wolność, która dla wielu filozofów jest nośnikiem sensu, dla Sartre'a jest raczej nośnikiem bezsensu, który bierze się między innymi z oddalenia wobec świata, który inni zdawali się rozumieć i w nim chcieli fundować sens ludzkiego życia. Sartre powiada: „Absurdem jest, żeśmy się urodzili i absurdem, że umrzemy”. Człowiek jest skazany na wolność, a nie obdarzony nią.
W koncepcji człowieka „egzystencja poprzedza esencję”, czyli nie ma żadnej istoty człowieka, która by była czymś w rodzaju Arystotelesowskiej entelechii, człowiek egzystuje, to znaczy stwarza się sam. Nie ma poza tym przejścia między bytem-w-sobie (rzeczy) i bytem-dla-siebie (człowiek). I nie jest możliwe uchwycenie w pojęcia bytu ludzkiego, który ciągle się zmienia, a wszystko, co można o nim powiedzieć, może być poddane neantyzacji, czyli unicestwieniu. Takie rozumienie człowieka, jakie znajdujemy u Sartre'a, prowadzi to tzw. etyki heroicznej. Etyka ta wiąże się z odpowiedzialnym wykorzystaniem wolności bez obietnicy nagrody. O tę interesowność posądzane są wszelkie etyki hedonistyczne, pragmatyczne, a także religijne, które za dobre życie obiecują nagrodę w przyszłym życiu.
Filozofia życia
Bliska egzystencjalizmowi jest filozofia życia, dla której właśnie życie jest najważniejszą kategorią w myśleniu filozoficznym. Kultura zachodnia wiąże się bardo mocno z rozróżnieniem na podmiot i przedmiot. Jedni chcą budować jedność między sobą i światem, ale inni, jak filozofowie życia, zalecają „wytrzymać” tę dysharmonię między sobą i światem, gdyż naprawdę nie można jej uniknąć, a ona jest rzeczywistym wyznacznikiem naszego losu. Widać tu podobieństwa do egzystencjalizmu i rzeczywiście niektórzy filozofowie życia są do tamtego nurtu zaliczani. Filozofia życia odrzuca uniwersalizm, obiektywizm, mówi o chaosie, a językowi przypisuje funkcję nie tyle opisową, co perfomatywną, bo każde jego użycie jest apelem egzystencjalnym. Poznanie abstrakcyjne zabija życie, tylko sztuka zdolna jest uchwycić to, co żyje.
Fryderyka Nietzschego (1844-1900) nazywają arcyfilozofem życia. Krytykuje on religię i metafizykę. Religia wyrasta z resentymentu (to rodzaj duchowego samozatrucia) wobec życia, które chciałoby sobie podporządkować świat, a gdy tego nie potrafi, zaczyna nim gardzić i wymyśla inny świat. Chrześcijaństwo z jego apologią krzyża szczególnie staje przeciwko życiu. Religia staje po stronie tego, co „słabe, niskie, niewydarzone”, a za ideał człowieka uznaje „bladawą, chorobliwą idiotycznie marzycielską istotę, tak zwaną świętość - świętość będącą samym tylko szeregiem zbiedzonego, pozbawionego energii, nieuleczalnie zniszczonego ciała”. Bóg musi umrzeć, aby narodził się człowiek. Człowiek musi pozostać wierny ziemi, musi przechodzić od moralności niewolników do moralności panów, aby żyć wedle mocy, którą posiada. Zdaniem tego filozofa moralność nie jest uprzednia wobec czynów, ale powstaje post factum: człowiek najpierw działa, a potem wartościuje. Prawda jest traktowana instrumentalnie: dla życie czasami lepiej być oszukanym, a nawet samemu się oszukiwać. Filozofia Nietzschego to nie poznawanie idei, ale ich tworzenie.
Jednocześnie jego filozofia nawołuje do wyjątkowej odpowiedzialności za swoje czyny, czyli powagi, teoria wiecznych powrotów zachęca, byśmy na nasze czyny patrzyli tak, jakby miały trwać wiecznie. Wola mocy ma się objawiać nie tylko w życiu wewnętrznym, ale również w panowaniu nad światem, dlatego Nietzsche krytykuje związek przyczynowy.
Nietzsche nie chce tylko burzyć poglądy dotychczasowe, ale daje też program „hodowli”, jak się wyraził, nadczłowieka, który wykracza ponad to, co małe w człowieku. To nowy Dionizos, przepełniony wolą mocy. Różnie ocenia się filozofię Nietzschego, ale należy zwrócić uwagę na to, że przypomniał on, iż uprawianie filozofii nie jest czymś niewinnym. To pewien wybór egzystencjalny, pewna decyzja moralna. Za celność jego krytycznego podejścia do filozofii, A. Miś określa go mianem arcyfilozofa po prostu, już bez żadnych dookreśleń.
Wilhelm Dilthey (1833-1911) chciał wyposażyć filozofię życia w naukową refleksję, stąd nazywany jest twórcą naukowej humanistyki. Jego zdaniem przyrodę wyjaśniamy, a życie duchowe - rozumiemy. Ten antynaturalizm (metodologiczny często łączony z ontologicznym) uwydatnia wyjątkowość człowieka i jego nieredukowalność do świata przyrody. Ważnym problemem jest, jak zrozumieć drugiego człowieka. Są dwa rozwiązania: psychologistyczne, czyli powtórne przeżycie czyich doświadczeń przy pomocy wczucia się, empatii (całkowita harmonia dusz to jednak utopia); oraz antypsychologistyczne, poprzez rekonstrukcję kontekstu kulturowego, czyli systemu przekonań, wartości itp. Ogólnie rozumienie jest możliwe tylko dzięki temu, że człowiek żyje we wspólnocie i tworzy kulturę, której integralną częścią jest język. Filozofia ma kształcić hermeneutów, czyli znawców kultury i jej dzieł: „Ostatecznym celem postępowania hermeneutycznego jest lepiej zrozumieć autora, niż on sam siebie rozumiał”. Człowiek jest „skazany na interpretację”, musi nadawać porządek światu i sens własnemu życiu. Dilthey chciał prowadzić także filozoficzną refleksję nad historycznym rozwojem filozofii, co nazywamy metafilozofią. Takie podejście kontynuują niektóre współczesne nurty w filozofii, na przykład postmodernizm.
Dilthey, wbrew opinii niektórych filozofów, na przykład Husserla, który chciał tworzyć filozofię jako naukę ścisłą, uważał, że każda filozofia jest światopoglądem. Wyróżnił trzy rodzaje światopoglądów: 1. Naturalizm (człowiek jest częścią natury i choć góruje nad nią rozumem, podlega instynktom i prawom przyrody), 2. Idealizm wolności (człowiek jest bytem autonomicznym, w rzeczywistości odnajduje logos lub Boga, zaś w poznaniu kieruje się racjonalizmem), 3. Idealizm obiektywny (poprzez kontemplację bytu dochodzi się do uczucia „uniwersalnej sympatii” - duch i materia stanowią jedność). Optymistyczna wizja filozofii życia wiąże się z przekonaniem Diltheya, że „życie nigdy nie jest samotne”. Jednak decyzja o tym, jak włączyć się nurt życia powszechnego i kultury, podejmowana jest w samotności.
Henri Bergson (1859-1941) również podkreślał wyjątkowość człowieka i uważał, że jakakolwiek komunikacja między człowiekiem a światem i innym ludźmi może się dokonać jedynie dzięki pewnej pierwotnej intuicji. Myślenie pojęciowe niszczy płynność rzeczywistości, podobnie jak nauka spacjalizuje (uprzestrzennia) czas i pozbawia go trwania, które jest właściwe naszemu doświadczeniu wewnętrznemu. Bergson nie chciał w swojej twórczości filozoficznej (nagrodzonej nota bene Noblem za walory literackie) opisywać rzeczywistości, ale raczej wzywać do samodzielnego używania intuicji: raczej ewokował nastroje niż wypowiadał twierdzenia. Jak większość intuicjonistów, i on podkreślał wyższość sztuki nad inne sposoby widzenia świata. Pisał: „W poszczególnych dziedzinach sztuki odnajdujemy więc bardziej bezpośrednią wizję rzeczywistości; artysta postrzega więcej rzeczy niż inny człowiek dlatego właśnie, że mniej myśli o zużytkowaniu swoich postrzeżeń”.
Bergson bliski jest Marcelowi Proustowi w widzeniu życia jako strumienia czasu, wpłynął też na Bolesława Leśmiana. Odkrywanie intuicji wiązało się u Bergsona z odkryciem nieświadomości, która i we Freudowskiej psychoanalizie odgrywa zasadniczą rolę. Tylko przy pomocy intuicji możemy sięgnąć do ruchomej rzeczywistości przenikniętej wszechobecnym élan vital (pędem życiowym).
Psychoanaliza
Zygmunt Freud (1856-1939) przez jednych jest traktowany jako znaczący filozof, jeden z trzech „mistrzów podejrzeń” (obok Marksa i Nietzschego), którzy podważali pewne principia etyczne oraz myśliciel, który w czasach współczesnych odnowił filozofię miłości , przez innych uważany jest za twórcę psychologii naukowej, przez innych wreszcie rodzajem nawiedzonego literata, który myśl i duszę niemal oddał niezbyt zdrowym pomysłom na temat ludzkiej natury. Niezależnie jednak od tego, musimy go uznać za inicjatora nowych podjeść w kilku dziedzinach, które dzięki temu zyskały nowe perspektywy rozwojowe. Freud położył nacisk na seksualne podłoże głównych mechanizmów psychicznych, rozwijał jednocześnie techniki terapeutyczne i pozwolił sobie na użycie „skłonności do spekulacji”, co zbliżyło go mocno do filozofii życia. On sam odnalazł również silne związki między swoją koncepcją i poglądami Empedoklesa, wedle którego „w życiu zarówno świata, jak i duszy, są dwie zasady, pozostające w stanie permanentnej walki”, czyli miłość i niezgoda, które „są z nazwy i funkcji tym samym, co nasze prapopędy, eros i destrukcja”. Te dwie siły, eros i tanatos, sprawiają, że to nie tyle my żyjemy, ile jesteśmy „życi” przez te siły. Takie rozumienie mechanizmów rządzących naszym życiem wiązało się z opisem struktury człowieka, w której Freud wyróżnił trzy elementy: a) id (łac. to - siedlisko sprzecznych popędów, które kierując się zasadą przyjemności chcą być zaspokojone), b) ego (łac. ja - jest efektem konfrontacji popędów z realiami życia), c) superego (nadjaźń - ideały i wymagania moralne, które mogą pełnić rolę sumienia).
Freuda uważa się za odkrywcę nieświadomości, która choć mocno związana z id, nie pokrywa się z nią, ale ma bardzo mocny wpływ na nasze zachowania i normy, którymi się kierujemy. Takie rozumienie genezy moralności stawia Freuda w rzędzie „mistrzów podejrzliwości” obok Nietzschego i Marksa. Taka postawa wyraża się w hermeneutyce podejrzeń, która nakazuje, aby badając ludzkie działania i motywy pod deklarowanymi doszukiwać się ukrytych pobudek i zamiarów. Takie podejście spotkało się z zarzutami o uprzedmiotowienie człowieka, na co trudno się zgodzić i z racji doświadczenia własnego człowieczeństwa i z racji praktycznych - zgoda na to prowadziłaby do „uśpienia cywilizacji”. Opór budzi też panseksualizm Freuda, który wyraźnie ogranicza wielość motywów poznania i działania, jakimi kieruje się człowiek. Twierdzi się, że psychoanaliza jest bardziej wizją filozoficzną niż teorią naukową, a jako filozofia jest poznawczo jałowa. Z drugiej strony Freud i swoją teorią, i terapią chciał się przyczynić do uwolnienia człowieka od przemocy popędów i dać mu większe możliwości kierowania swoim losem. Ponadto zapoczątkował on wiele ważnych nurtów badań nad ludzką psychiką i nawet sama psychoanaliza ciągle znajduje swoich zwolenników, którzy ją popierają lub próbują naprawiać i rozwijać.
Współczesna filozofia chrześcijańska
Toczy się spór o to, czy można w ogóle używać określenia „filozofia chrześcijańska”, bo skoro filozofia korzysta z rozumu i doświadczenia, to światopogląd i religia nie mają tutaj znaczenia. Niektórzy jednak uważają, że chrześcijańską można nazwać tę filozofię, dla której teologia jest normą negatywną, tzn. filozofia taka nie zawiera tez sprzecznych z teologią. Ponadto związki z ośrodkami naukowymi, z chrześcijańską kulturą i inne mogą sprawiać, że jakiejś filozofii przypisze się cechę „chrześcijańskości”. W historii taki przymiotnik można przypisać praktycznie całej europejskiej filozofii średniowiecznej, w której zarówno filozofowie byli chrześcijańscy, jak i większość zagadnień dotykała kwestii istnienia i natury Boga. Wiąże się to też z tym, że średniowiecze było głównie metafizyczne, a trudno sobie wyobrazić pełną metafizykę (czyli teorię bytu i jego przyczyn) bez absolutu, który nie tylko wtedy jest najczęściej kojarzony z Bogiem.
Pod koniec XIX wieku pewne katolickie ośrodki akademickie, a potem papież Leon XIII, podjęły próbę nawiązania bliższego kontaktu ze współczesną myślą filozoficzną i naukową przez odnowienie filozofii św. Tomasza. Myśl była w zasadzie dobra (Tomaszowy realizm, nastawienie metafizyczne, doskonała antropologia i troska o logiczną poprawność są bliskie wielu współczesnym nurtom filozoficznym), ale wykonanie nie do końca udane. Podjęto badania historyczne, jak również pewne próby rozwinięcia tomizmu. W Polsce rozwinął się tzw. tomizm egzystencjalny na KUL, ale o wiele ciekawsza inicjatywą było Koło Krakowskie, które dokonało najśmielszej chyba i najciekawszej próby konfrontacji filozofii św. Tomasza z myślą i nauką współczesną. I konfrontacja ta wypadła o wiele bardzie pomyślniej niż gdzie indziej. Salamucha zbadał logiczną strukturę jednego z Tomaszowych dowodów istnienia Boga, badał naturę dedukcji u Tomasz itd. Bocheński również formalizował dowody Tomaszowe, zajął się logiką religi itp. Drewnowski stworzył własny system symboliczny, w którym starał się uchwycić zarówno wyniki współczesnej nauki i filozofii, jak i podstawowe elementy metafizyki św. Tomasza.
Koło Krakowskie (1932-1939, ale ostatni członek Koła, J. Bocheński, zmarł w 1995 r.) podejmowało także pewne zagadnienia etyczne, podejście do tych zagadnień było nierzadko ciekawym i twórczym połączeniem subtelnej etyki św. Tomasza, badań nauk empirycznych i logicznej analizy. Oto niektóre dziedziny zainteresowań etycznych Koła:
Zagadnienie wolnej woli (Salamucha: wola działa nie jak napęd, ale jak semafor), rola przymusu i hierarchii wartości w życiu społecznym.
Związek miłości i innych wartości etycznych z charakterem (Salamucha: dziś podobne podejście wyraża tzw. etyka cnót - etyka charakteru).
Podkreślali niezupełność etyki katolickiej (Salamucha - dziś to samo jest podkreślane w etyce cnót).
Teoria miłości - związek miłości z charakterem i sytuacją społeczną: miłość wielowymiarowa (Salamucha).
Koncepcja miłości i zawierania się duchowego w tzw. schemacie przestrzennym Drewnowskiego.
Sens życia u Bocheńskiego: używanie życia lub dążenie do celu.
Pojęcie społeczeństwa wolnego: dla każdego x, (jeśli x jest członkiem społeczności y, to x jest wolny w dziedzinie γ). Po dodaniu kwantyfikacji wobec podmiotu i dziedziny otrzymujemy 12 rodzajów społeczeństwa wolnego, np. dla każdego x istnieje dziedzina γ, w której x jest wolny - dla przykładu w Polsce każdy jest wolny w kwestii zawierania małżeństwa.
Zagadnienie autorytetu (Bocheński). Autorytet to relacja trójczłonowa między dwoma osobami i dziedziną: deontyczny (sankcji i solidarności) - tego, który może rozkazywać i autorytet epistemiczny - tego, który wie.
Dziś ich podejście kontynuują niektórzy filozofowie warszawscy (Nieznański, Policki). W Krakowie rozwijają się dwa kierunki filozofii chrześcijańskiej: tzw. holistyczna filozofia nauki i przyrody z elementami filozofii Boga (Heller, laureat nagrody Templetona, Ośrodek Badań Interdyscyplinarnych) oraz filozofia dramatu (Tischner i jego uczniowie).
Innym nurtem jest personalizm chrześcijański, który podkreślając strukturę osobową człowieka uwydatnia jego odrębność od świata przyrody. Jacques Maritain (1882-1973), nawołując do „humanizmu integralnego” chce antropocentryzm współczesny zastąpić teocentryzmem, czyli prymatem porządku transcendentnego (nadprzyrodzonego). Zwrócenie uwagi na osobową strukturę człowieka, obecny w nim pierwiastek duchowy i poczucie wspólnoty chroni przed indywidualizmem i totalitaryzmem. Emmanuel Mounier również krytykuje indywidualizm i kładzie nacisk na wyzwolenie człowieka od dwóch rodzajów alienacji: alienacji Narcyza (skupienie na własnym wnętrzu) i alienacji Herkulesa (skupienie na działaniu). Sposobem na te zagrożenia jest przejście od traktowania innych jako zagrożenie do postawy: „Być - znaczy kochać”. Personalizm chrześcijański, choć nie zapomina o nadprzyrodzonym powołaniu człowieka, pamięta doskonale o jego osadzeniu w sytuacji i warunkach tego świata. Dzięki temu stosunkowo łatwo kierunek ten nawiązał kontakt z myślą współczesną.
Do ruchu personalistycznego zalicza się też Karola Wojtyłę. Jego „Osoba i czyn” jest analizą osoby ludzkiej pod kątem struktury osobowej i działania etycznego, natomiast „Miłość i odpowiedzialność” wskazuje na nierozerwalne związki między bytowaniem (esse) i działaniem (operari). Wojtyła stara się wykazać, że uznanie etyki heteronomicznej (pochodzącej z zewnątrz) nie umniejsza człowieka, ale przeciwnie daje mu wolność i możliwość prawdziwej samorealizacji przez miłość, pracę i inne czyny. W ten sposób najlepiej można właściwie wyważyć i połączyć „być” i „mieć”.
Jednym z najbardziej znanych myślicieli chrześcijańskich ostatnich czasów był Pierre Teilhard de Chardin (1881-1955). Był znanym paleontologiem (współodkrywca tzw. człowieka pekińskiego) i twierdził, że człowieka najlepiej można poznać w jego rozwoju historycznym. Twierdził, że rozwój ewolucyjny całego świata prowadzi do coraz większej kompleksyfikacji, która poprzez noosferę (sferę myśli) prowadzić będzie do punktu Omega (który jednocześnie jest punktem Alfa), czyli Chrystusa. Dążenie do pełniej personalizacji dokonuje się w trzech fazach: „Najpierw istnieć, następnie - kochać, na końcu zaś - wielbić. Oto naturalne fazy personalizacji”. Myśl Teilharda, z jednej strony mająca znamiona raczej wizji niż filozofii, z drugiej oparta na naukowym obrazie świata, była ciekawą próbą „filozofowania w kontekście nauki”. Dziś myśl chrześcijańska poszukuje tzw. bridge-people (ludzi-pomostów), którzy potrafią połączyć czynną (a nie tylko nabytą przez lekturę prac popularnych) znajomość nauk przyrodniczych ze znajomością teologii.
Fenomenologia
Edmund Husserl (1859-1938) chciał przeciwdziałać kryzysowi w nowożytnej kulturze, spowodowanym sceptycyzmem. Rozpoczął od krytyki psychologizmu, polemizując, a jednocześnie współpracując z Gottlobem Frege, wybitnym twórcą logiki współczesnej. Wedle antypsychologizmu prawa logiki nie są prawami naszego myślenia, ale transcendentalnymi normami opisującymi zależności między zdaniami. Chciał poznać powszechne prawa i rzeczy takimi, jakimi są, a nie jakimi zjawiają się nam w zmiennym poznawaniu, stąd hasło „z powrotem do rzeczy samych”. Chciał uprawiać filozofię jako naukę ścisłą, co miało być osiągnięte przy użyciu redukcji transcendentalnej (epoche), która pozwala dotrzeć do transcendentalnych, powszechnych prawd i pojęć, którymi będą istoty rzeczy. Jest to jednocześnie badanie intencjonalnych przedmiotów czystej świadomości, zwanych przez Husserla fenomenami. Tym sposobem dochodzimy do ontologii, czyli teorii bytu możliwego.
Podejście Husserla do natury poznania filozoficznego graniczyło z solipsyzmem, czyli przekonaniem, że istnieje tylko moja jaźń, a reszta rzeczy uznawanych za istniejące jest jej produktem. Kołakowski nazwał to najciemniejszą stroną filozofii Husserla. Jej jasną stroną jest próba zrozumienia sensu świata, stworzenia filozofii sensu, który nie do końca jest wpisany w świat, ale też musi być światu nadawany przez nas i przez naszą (transcendentalną) świadomość. Ów sens nie zostanie osiągnięty na podstawie zgody powszechnej, ale wymaga cierpliwego i metodycznego badania. Fenomenologia jest niejednorodną filozofią, oscyluje na przykład między realizmem (przyjmującym istnienie eidosów, czystych istot) i idealizmem (wedle którego owe eidosy są jedynie tworem świadomości).
Martin Heidegger (1889-1976), niemiecki filozof, kojarzony jest z fenomenologią i egzystencjalizmem, ale często przedstawia się go w osobnych rozdziałach poświęconych tylko jemu. Z pewnością we współczesnej filozofii stanowi on postać wyróżniającą się i budzącą ciągle wiele zainteresowania. Heidegger nawiązuje do średniowiecznego mistyka Mistrza Eckharta, który mówi o człowieku zanurzonym w aktualnej codzienności i chce ją zawłaszczyć (wiedzieć, chcieć, mieć), ale w ten sposób separuje się od Boga i traci swoją wewnętrzną wolność. Również Heideggerowi chodzi o to, by człowiek współczesny korzystający z dobrodziejstw techniki i innych efektów postępu cywilizacji nie poprzestał na „myśleniu rachującym”, na tym, co można mieć i jak działać, ale aby umiał też zdobyć się na „kontemplacyjny namysł”, który pozwoli odkrywać sens świata i na nawo zakorzenić się w życiu. Tym sposobem może się uwolnić od alienacji (w kolejnym znaczeniu). W istocie Heidegger nie tyle chce argumentować za swoją koncepcją postawy wobec świata i życia, ile wytworzyć odpowiedni nastrój, który wyzwoli w nas potrzebę poszukiwania sensu. Język Heideggera pełen neologizmów i składniowych innowacji jest też elementem tej próby przejścia od postawy rachującej do kontemplacyjnej.
Stosunek Heideggera do wiary i teologii jest nieco dwuznaczny. Z jednej strony twierdzi, że wiara nie potrzebuje „myślenia bycia”, a gdyby go potrzebowała, przestaje być wiarą; Bóg bowiem jest rozumiany jako fundament całego bytu, a nauka o nim jest ontoteologią. Z drugiej strony uważa się, że myśl Heideggera rozwija „gotowość do wiary i łaski”. Odkrycie prawdziwego bycia bytu nawiązuje do koncepcji harmonii, sophon: Bycie gromadzi byt razem, jest zebraniem bytu - czyli Logosem. Sam człowiek jest bytem-ku-śmierci, tylko on jeden ma świadomość czekającego go śmierci.
Heidegger chciał stworzyć ontologię fundamentalną, która sięgnie głębiej niż Husserla pytanie o eidos, Heidegger pyta, w jaki sposób cokolwiek może się nam jawić - a do tego można dojść tylko przez analizę bytu ludzkiego. Dzięki tej analizie lepiej rozumiemy, że człowiek jest „pasterzem bycia”: „Zyskuje istotowe ubóstwo pasterza, którego godność polega na tym, że samo bycie powołuje go do strzeżenia swej prawdy”. Nie jest to jednak skupienie się wyłącznie na subiektywnym istnieniu, ale poprzez odkrycie innych ludzi dochodzimy do odkrycia ducha obiektywnego. Najlepiej odkrywają tego ducha obiektywnego twórcy filozofii i sztuki, zwłaszcza poeci.
„Poezja buduje istotę zamieszkiwania. Poezja
i zamieszkiwanie nie tylko się nie wykluczają,
lecz przynależą raczej do siebie, potrzebując
się nawzajem.” Poetycko mieszka człowiek”.
Czy my mieszkamy poetycko?”
/M. Heidegger w „...poetycko mieszka człowiek"/.
Dekonstrukcjonizm i postmodernizm
„Dekonstrukcja” jest terminem, który wiąże się głównie z analizą tekstów, ale też bywa rozumiany szerzej jako postulat i metoda (stosowana w językoznawstwie, antropologii, estetyce, teorii edukacji itp.) odkrywania ukrytych zasad rządzących instytucjami społecznymi i politycznymi. Do filozofii termin ten przeniósł Jacques Derrida (ur. 1931). Towarzyszył temu kontekst krytyki antyhumanizmu we współczesnej kulturze. Człowiek wyposażony w narzędzia techniczne, panujący nad światem i powiększający gwałtownie wiedzę o nim gubi samego siebie, popada w alienację (tym razem humanistyczną, związaną z życiem wewnętrznym, sensem, poczuciem panowania nad własnym rozwojem). Odkrycie antyhumanizmu nie jest łatwe, bo - jak pisze Tadeusz Kroński - nawet w historii prześladowano chrześcijan, heretyków, muzułmanów itp., ale nigdy człowieka. Łatwo dać się oszukać pozornym humanizmem, który jakoby staje po stronie sprawiedliwości, a w istocie zapomina o człowieku. Heidegger posądzał dotychczasowe humanizmy o to, że są metafizykami, czyli teoriami istoty człowieka, zapominającymi o jego byciu. Jednakże gdy dla Heideggera mowa jest „domostwem bycia”, dla Dirridy „mowa”, jak i „świadomość” są nomadyczne, czyli zawsze w drodze, nigdy nie u celu, nigdy nie dokończone.
Omawiany tutaj nurt filozoficzny wiąże się również z modernizmem i postmodernizmem. Były one wyrazem odwrócenia się od obiektywności, szukania korzeni wszelkich przekonań w podświadomości, przekonania o tym, że nie jest możliwa komunikacja człowieka z sobą, ze światem i z innymi. Rozum i jego twory stały się podejrzane. Jacques Derrida wychodzi naprzeciw temu przekonaniu i chce podać sposób komunikacji z cudzymi tekstami, a zatem i z innymi osobami. Przekonanie, że poznanie jest rodzajem odbicia rzeczywistości zostaje podważone, mamy wiele powodów, aby uważać, że w każdym poznawaniu rzeczywistości obecne (podobnie jak u Kanta) są elementy konstrukcji naszego umysłu. Dekonstrukcja ma ukazać te elementy. Derrida idąc częściowo za Heideggerem, odrzuca jednak jego przekonanie o możliwości dotarcia do Bycia. Nie ma bycia ani bytu, tylko wszechobecna różność („różnia”). Nie ma wiedzy i poznania, tylko ciągłe „pisanie”, wytwarzanie sensu. Termin „dekonstrukcja” pojawił się najpierw w lingwistyce, gdzie oznacza czynność pomieszania słów w zdaniu zapisanym w jednym języku, aby ułożyć je w sposób właściwy dla innego języka. Dokonując podobnych zabiegów na tekstach filozoficznych Derrida chce zwalczać „mit obecności”. Ponieważ poglądy Derridy od strony filozoficznej nie wprowadzają zbyt wiele nowych wątków, ale raczej czerpią z innych nurtów filozofii współczesnej - a z kolei nasz wykład jest zbyt krótki, by te wątki bardziej szczegółowo rozważyć - poprzestańmy na sloganie, który z lotu ptaka pomoże uchwycić myśl tego filozofa: myśl Derridy to dekonstrukcja poglądów „mistrzów podejrzeń”.
Ruch postmodernistyczny niesie wzniosłe przesłania o sięganiu do niezgłębionej prawdy przy użyciu wszelkich środków poznawczych, ale w praktyce ta wzniosłość przeradza się czasami w nonsens. Kilka lat temu pokazała się znana książka Alana Sokala i Jeana Bricmonta na temat języka postmodernistycznych intelektualistów, którzy obficie czerpią ze słownictwa naukowego i obracają je w stek bzdur. Trudno taką „filozofię” traktować zbyt poważnie.
Etyka należy do filozofii, ale nie zaszkodzi jej w tych wykładach wyróżnić.
D. Laertios, Żywoty i poglądy sławnych filozofów, PWN, Warszawa 1988, s. 13.
F. Bacon, Sfinks, [w:] M. Gardner, red., Wielkie eseje, Prószyński i S-ka, Warszawa 1998, s. 15-16.
Por. nieco inne ujęcie Legowicz, 8-10.
Por. Źródła filozofii: zdziwienie i inne (Atlas, 10-11: cytat z Arystotelesa); [w:] Oxford, 20-21: obraz P. Gauguine'a Skąd jesteśmy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy?, który obrazuje to zdziwienie u ludzi pierwotnych).
Zdziwienie dziecka różni się od zdziwienia dorosłego (Świat Z, 29-30). Nie każde zdziwienie prowadzi do filozofii, Plutarch napisał w związku z tym: „Głupiec lubi zdumiewać się każdym słowem” (Narecki, 77). Można też to zdanie powiązać z tezą o niemożliwości filozofii bezzałożeniowej.
Związki literatury z filozofią patrz Łojek, 16n.
Mam na myśli teologie posługujące się w refleksji nad Objawieniem różnymi metodami rozumowania, a nie teologie, które odrzucają Objawienie.
Por. A. Misiek, s. 11n.
Analogię z tym twierdzeniem znajdujemy w pewnym poglądzie biologicznym, według którego ontogeneza (rozwój osobniczy) replikuje filogenezę (rozwój rodowy).
A. Comte, Rozprawa o duchu filozofii pozytywnej. Rozprawa o całokształcie pozytywizmu. Opracowała, wstępem i przypisami opatrzyła B. Skarga, Warszawa 1973, s. 507-508.
Podobna idea przyświeca eugenice (termin wprowadzony w 1883 r. przez Galtona), która przez odpowiedni dobór (a czasami i manipulację) genetyczny chce doprowadzić do rozmnażania się osobników o doskonalszych cechach. Wiąże się ona z poradnictwem genetycznym i świadomym rodzicielstwem, ale też budzi złe konotacje w związku z nadużyciami eugeniki nazistowskiej i nie tylko nazistowskiej. Por. http://pl.wikipedia.org/wiki/Eugenika.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Paul_Feyerabend.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Imre_Lakatos.
Warto wspomnieć, że ta termodynamika daje szansę oddalenia tzw. sprzeczności między Darwinem i Carnotem, czyli między ewolucjonizmem i termodynamiką klasyczną. Pierwszy mówi o wzroście uporządkowania struktur biologicznych, druga o postępującym chaosie, czyli zmierzaniu ku maksymalnej entropii.
Por. J. Woleński, Filozoficzna szkoła lwowsko-warszawska, Warszawa 1985; tenże, http://plato.stanford.edu/entries/lvov-warsaw/.
Na przykład koncepcja Tarskiego ontologii budowanej na podstawie izomorficznych niezmienników przekształceń pewnych teorii logicznych.
W. Tatarkiewicza, O szczęściu, Warszawa 2003, s. 8. Tatarkiewicz przytacza też słowa Epikura, który powiedział, że „jedną z przyczyn, że ludzie nie są szczęśliwi, jest to, iż sobie wyobrażają, że szczęśliwi być nie mogą” (tamże, s. 9). Naprawdę trudno sobie wyobrazić człowieka, który studiuje filozofię i potrafi sobie wyobrazić, że może nie być szczęśliwym…
Znawcy wyraźnie odróżniają marksizm od leninizmu, ale w tym krótkim wykładzie nie będziemy się tym przejmować i cały ten ruch będzie nazywany marksizmem.
Wańkowiczowe chciejstwo - choć oczywiście Wańkowicz cierpiał trochę od władzy komunistycznej, wyżywali się na nim i cenzorzy.
Por. J. Bocheński, Lewica, religia, sowietologia, Warszawa 1996.
Por. tamże, s. 263-346.
Por. M. Warnock, Egzystencjalizm, przeł. M. Michowicz, Warszawa (na podst. Existentialism, Oxford University Press 1970), s. 9, 34, 160.
Za: Miś, s. 92.
Można by rzecz, że w człowieku panta rei - wszystko płynie.
Idea nieobca naszym poetom - oto jak Norwid pisze o odkrywaniu beznadziejności, nudy życia rodzącej postawię ironiczną i uleganiu konwenansom przez tych, którzy nie potrafią podjąć wezwanie do życia prawdziwego, autentycznego:
MARIONETKI
I
Jak się nie nudzić? gdy oto nad globem
Milion gwiazd cichych się świeci,
A każda innym jaśnieje sposobem,
A wszystko stoi - i leci...
II
I ziemia stoi - i wieków otchłanie,
I wszyscy żywi w tej chwili,
Z których i jednej kostki nie zostanie,
Choć będą ludzie, jak byli...
III
Jak się nie nudzić na scenie tak małéj,
Tak niemistrzowsko zrobionéj,
Gdzie wszystkie wszystkich Ideały grały,
A teatr życiem płacony -
IV
Doprawdy, nie wiem, jak tu chwilę dobić,
Nudy mię biorą najszczersze;
Co by tu na to, proszę Pani, zrobić,
Czy pisać prozę, czy wiersze - ?
V
Czy nic nie pisać... tylko w słońca blasku
Siąść czytać romans ciekawy:
Co pisał Potop na ziarneczkach piasku,
Pewno dla ludzkiej zabawy (!) -
VI
Lub jeszcze lepiej - znam dzielniejszy sposób
Przeciw tej nudzie przeklętéj:
Zapomnieć ludzi, a bywać u osób
- Krawat mieć ślicznie zapięty...!
S. Kierkegaard, Albo - albo, przeł. K. Toeplitz, Warszawa 1976, t. 2. s. 224.
S. Kierkegaard, Bojaźń i drżenie. Choroba na śmierć, przeł. J. Iwaszkiewicz, Warszawa 1972, s. 13.
J.P. Sartre, Mdłości, Warszawa 1974, s. 178.
Por. Cz. Miłosz, Przeciw poezji niezrozumiałej (za Miś, s. 122).
F. Nietzsche, Antychryst (za Miś, s. 126). Z pewnością nie odnosi się to do św. Pawła, św. Hieronima, św. Bernarda z Clairvaux, św. Alfonsa Liguori i paru innych.
Bóg umarł - Nietzsche, Nietzsche umarł - Bóg.
Dziś taka krytyka niewiele daje, bo związek przyczynowy jest podawany w wątpliwość w teoriach fizycznych, ale formalizm tych teorii tworzy struktury jeszcze bardziej odporne na wolę mocy czy cokolwiek innego podobnego rodzaju.
Pomysły i rozwiązania zaproponowane przez Nietzschego bywają szokujące, ale przypominają o tym, że rzeczywistość nie jest prosta. Na przykład powiada Nietzsche, że gdyby zło nie było dobre, to dawno by już znikło. Musimy się uważać, żeby się nie stawać zbyt dobrymi: „Człowiek musi się stawać lepszy i gorszy”. Por. W. Durant, The Story of Philosophy. The limes and opinions of the world's greatest philosophers from Plato to John Dewey, Washington Square Press1953, s. 423.
Rozumienie stanów psychicznych innych ludzi wyjaśnia się też przy użyciu analogii.
W. Dilthey, Pisma estetyczne, Warszawa 1982, s. 310.
Wprawdzie Woleński przypomina, że filozofia jest zamknięta ze względu na metafilozofię, czyli że należy ona do filozofii, inaczej niż w innych naukach, ale to nie odbiera oryginalności podejściu Diltheya.
Bergson uważał, że teoria względności Einsteina ocala dla fizyki owo trwanie wtedy, gdy obserwator patrzy na rzeczywistość z własnego punktu widzenia. Einstein zwrócił uwagę Bergsonowi, że nie rozumie on teorii względności, ten jednak trwał przy swojej interpretacji, przez co ośmieszył się w oczach uczonych.
H. Bergson, Postrzeżenie zmiany, w: tenże, Myśl i ruch. Dusza i ciało, Warszawa 1963, s. 109.
I u Leśmiana życie wewnętrzne płynie nurtem tak własnym i nieprzebytym, że przebić się przez niego niepodobna - i nie potrzeba:
„Dziewczyno, nim się w mojej odbijesz źrenicy,
Musisz przebrnąć splątane zieloności zwoje,
Co od dawna mych oczu zaprószyły głąb.
…….
Lecz choćbyś do mej piersi przywarła się blisko,
Zawsze będę cię widział cudownie daleką -
Przez ukryty w mych oczach, nie znany ci las!”
Sad rozstajny, w: B. Leśmian, Poezje, Lublin 1989, s. 26.
Z. Freud, Analiza skończona i nieskończona, w: Z. Freud, Poza zasadą przyjemności, Warszawa 1994, s. 35.
Takie podejście nie zanikło dziś, choć trudno wskazać takich, którzy by osiągali mistrzostwo w swojej podejrzliwości. Na przykład Richard Dawkins próbuje, ostatnio już słabo kontrolując swoje emocje (Bóg urojony), dowodzić na gruncie genetyki, że Bóg i Jego prawa są rodzajem wirusa, z którego ludzkość będzie się szybko leczyć. Jego zdaniem wszystko, co człowiek robi i w co wierzy jest wynikiem działania samolubnych genów. Edward Wilson z kolei wyniki entomologicznych badań nad koloniami mrówek przeniósł dość beztrosko na ludzi i stwierdził, że wszelkie normy, jakimi się kierują, są tworem ewolucji. W szczególności altruizm, który dotychczas wiązano z duchowym wyposażeniem człowieka, okazuje się być efektem optymalnej strategii ewolucyjnej. Powyższe pomysły wnoszą niewątpliwie ciekawe elementy do dyskusji nad genezą moralności i innych poglądów, ale od strony filozoficznej, argumentacyjnej, pozostawiają wiele do życzenia.
Por. L. Kołakowski, Psychoanalityczna teoria kultury, w: L. Kołakowski, Czy diabeł może być zbawiony, s. 67.
Do dziś u św. Tomasza ceni się szczególnie antropologię, a w niej między innymi teorię uczuć.
E. Mounier, Wprowadzenie do egzystencjalizmów oraz wybór innych prac, Warszawa 1964, s. 37.
L. Kołakowski, Husserl i poszukiwanie pewności, Warszawa 1987, s. 34.
Ktoś może twierdzić, że takie rozbieżności i niejednoznaczności w interpretacji fenomenologii odbierają jej walor naukowości. Jednak można twierdzić przeciwnie: właśnie ten brak ostatecznych odpowiedzi, rozwojowość metod i interpretacji zbliża filozofię do nauki. Zbyt mało tu powiedziano, aby pokusić się choćby o ślad oceny, ale warto uświadomić sobie, że pragnienie możliwie pewnego poznania jeszcze nie opuściło filozofii, mimo że tyle razy musiała się uginać pod atakami sceptycznymi.
Co dość ciekawe, bo w końcu wychodzi Heidegger od Mistrza Eckharta, mistyka uznanego przez Kościół. Z drugiej strony dogmatyka, prawo kościelne (które Heidegger studiował w kolegium jezuickim) itp. mogą być postrzegane jako pozbawione tego elementu mistycznego.
Por. B. Baran, Saga Heideggera, Kraków 1988, s. 175.
Heidegger nawiązuje do greckiej koncepcji filozofii i etymologii samej nazwy. Aner philosophos u Greków znaczyło hos philei to sophon, tego, który miłuje sophon, kto mówi Logos, w zgodzie z Logosem, kto wszystko, a w tym i siebie samego włącza w powszechna harmonię. Por. A. Miś, s. 212.
Za: A. Miś, s. 218.
Por. http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5181/q,Martina.Heideggera.myslenie.poezji; http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5182.
Ten drugi, za Misiem, traktuję zasadniczo jako kontynuację pierwszego.
Por. A. Miś, s. 242n.
Coś w rodzaju zmiany syntaksy, przy zachowaniu semantyki. Przykład por. A. Miś, s. 244.
A. Sokal, J. Bricmont, Modne bzdury. O nadużywaniu pojęć z zakresu nauk ścisłych przez postmodernistycznych intelektualistów, przeł. P. Amsterdamski, Warszawa bdw (Fashionable Nonsense: Postmodern Intellectual's Abuse of Science, 1998). Sam Sokal jest autorem głośnego żartu - napisał mianowicie artykuł “naukowy”, który przeszedł przez fachowe recenzje i został umieszczony w znanym czasopiśmie, a w rzeczywistości zawierał całą masę sprzeczności, niedorzeczności i nadużyć. Sokal pokazał w ten sposób, jak łatwo i bezmyślnie ludzie ulegają różnego rodzaju autorytetom.
1