O zgniłej Polsce mamy zapomnieć
- NKWD wpadli jak wilki z naganami i sztyletami do naszego domu, zaczęli niszczyć obrazy święte, łamali meble, wyzywali nas od polskich burżuij - wspominał kilkunastoletni chłopiec z Wołynia.
Sowieckie piekło. Polacy na Kołymieźr. wikipedia
Posłuchaj
Czytaj także
10 lutego 1940 roku władze sowieckie przeprowadziły pierwszą z masowych deportacji Polaków.
Według danych NKWD do północnych obwodów Rosji i na zachodnią Syberię wywieziono około 140 tys. ludzi. Decyzję o deportacji wydała 5 grudnia 1939 roku Rada Komisarzy Ludowych. Przez następne dwa miesiące trwały przygotowania do jej przeprowadzenia, w czasie których sporządzano listy i prowadzono "rozeznanie terenu". Wywózka objęła chłopów, mieszkańców małych miasteczek, rodziny osadników wojskowych oraz pracowników służby leśnej. Jej przebieg nadzorował osobiście Wsiewołod Mierkułow - zastępca szefa NKWD Ławrientija Berii.
Deportacja odbyła się w straszliwych warunkach, które dla wielu były wyrokiem śmierci. Temperatura dochodziła nawet do minus 40 st. C. Na spakowanie się wywożonym dawano kilkanaście minut. Bywało i tak, że nie pozwalano zabrać ze sobą niczego.
Wtargnięcie sowieckich funkcjonariuszy tak opisywał kilkunastoletni chłopiec z powiatu dubieńskiego na Wołyniu: "N.K.W.D. wpadli jak wilki z naganami i sztyletami do naszego domu, zaczęli niszczyć obrazy święte, łamali meble, wyzywać nas od polskich burżuij. Ojca z oka nie spuszczali wciąsz pytali się o broń, której tatuś nie miał, więc poczęli wyrywać deski z podłogi, wyżucać ubranie z szaf, łamać łóżka. Po godzinnym zniszczeniu naszego domu kazano nam zbierać się przyczym wolno nam było zabrać trochę odzierzy i tylko 5 kg mąki, choć wywieziono nas 5 cioro. Jak więźni pod naganem wprowadzono nas na sanie i powieziono przez miasto jako pośmiewisko do stacji". (W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali - Polska a Rosja 1939-1942 - Bogusław S.; zachowano oryginalną pisownię tekstu)
Deportowanych przewożono w wagonach towarowych z zakratowanymi oknami, do których ładowano po 50 osób, a czasami więcej. Podróż na miejsce zsyłki trwała niekiedy kilka tygodni. Warunki panujące w czasie transportu były przerażające, ludzie umierali z zimna, z głodu i wyczerpania. Mieszkanka Grodna, żona podoficera WP wspominała: "Droga była wprost nie do opisania, gdyż niedość, że podczas snu przymarzały włosy, ubrania i kołdry do ścian, to jeszcze podczas jazdy trzęśli wagonami tak, że ludzie spadali na palące się piecyki i na ziemię, ulegając poważnym uszkodzeniom ciała, po trzy dni nie dawali wody, a gdy łapaliśmy przez okienka śnieg to gdy milicjant zauważył to bił kolbą po ręku i po naczyniu. Na koniec 4 marca przyjechaliśmy na posiołek Kwitesa, Irkuckiej obłasti, rejonu Tajszet. W barakach w których nas umieszczono ogłaszano nam, że o zgniłej Polsce mamy zapomnieć na zawsze, a tu mamy dokończyć życia naszego, nie zapominając o tem, że wszyscy musimy pracować ..." - (W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali. Polska a Rosja 1939-1942" -Maria Sz.)
Po dotarciu na miejsce zsyłki zesłańców czekała niewolnicza praca, nędza, choroby i głód. Kolejne deportacje obywateli polskich przeprowadzono w kwietniu i czerwcu 1940 roku. Ostatnią rozpoczęto w przededniu wojny niemiecko-sowieckiej pod koniec maja 1941 roku. W sumie według danych NKWD w czterech deportacjach zesłano około 330-340 tys. osób. Ich celem była eksterminacja elit oraz ogółu świadomej narodowo polskiej ludności, miały one rozbić społeczną strukturę, dostarczając jednocześnie totalitarnemu sowieckiemu imperium siłę roboczą.
Liczba wszystkich ofiar wśród obywateli polskich, którzy w latach 1939-1941 znaleźli się pod sowiecką okupacją, do dziś nie jest w pełni znana. Prof. Paczkowski odnosząc się do tej kwestii pisał: "Uważa się, że w ciągu niespełna dwóch lat władzy sowieckiej na ziemiach zabranych Polsce represjonowano w różnych formach - od rozstrzelania, poprzez więzienia, obozy i zsyłki, po pracę wpół przymusową - ponad 1 milion osób, a więc co dziesiątego obywatela Rzeczypospolitej, który mieszkał lub znalazł się na tym terytorium. Nie mniej niż 30 tys. osób zostało rozstrzelanych, a śmiertelność wśród łagierników i deportowanych szacuje się na 8-10 proc., czyli zmarło zapewne 90-100 tysięcy osób". ("Czarna księga komunizmu" - A. Paczkowski "Polacy pod obcą i własną przemocą").
POSŁUCHAJ - Opowieść wspomnień ludzi, którzy byli deportowani.
O swoich przeżyciach na "nieludzkiej ziemi" opowiadają Irena Bąkowska-Mazurko, Jan Truszkowski, Ryszard Prokopowicz i Ryszard Tymiński. Występuje również dr Sławomir Kalbarczyk z Instytutu Pamięci Narodowej.
"Opowieść o ludziach twardszych niż stal" - reportaż Ewy Michałowskiej
tagi: Beria, deportacje, II wojna światowa, Kresy, NKWD, wywózki, zbrodnie sowieckie, ZSRR
Poleć znajomemu
Adres email znajomego
Komentarz
Podpis
REKLAMA
Wasze komentarze
Komentarz
Imię / nick
Wpisz kod z obrazka
Zaloguj się, nie będziesz musiał wpisywac kodu obrazkowego!
2 komentarzy
tim (gość) | 2011-02-10 11:41:03 We wszystkich deportacjach Polaków jako przewodnicy i informatorzy a także żołnierze i oficerowie NKWD uczestniczyli Żydzi. Rabowali wiekami nagromadzone dobra polskiej inteligencji ze wschodnich obszarów Rzeczpospolitej. Była to część akcji AB, która trwała do 56 roku. Jej wynikiem jest to że Polska ma taką pierwszą DAMĘ jaką ma i takiego prezydenta. Wieczna im hańba.
cbtom (gość) | 2011-02-10 14:21:38 poprzedni Prezydent też chyba był od nich...
Polecane
Zamach na kata Warszawy
Codziennie na Pawiak trafiało po kilkaset osób. Aby zastraszyć mieszkańców stolicy, Kutschera rozkazał przeprowadzać publiczne egzekucje na masową skalę.
Armia Czerwona nie uratowała Krakowa
Przez lata pisano, że genialny manewr marszałka Koniewa uratował Kraków od zniszczenia. Tymczasem prawda jest inna. Niemcy nie zamierzali burzyć miasta, a czerwonoarmiści nie mieli najmniejszej ochoty na jego zdobywanie.
REKLAMA
Inni słuchali
REKLAMA