Grupa teatralna paragraf(-2)
„Familijne elfy (elfy odsłona piąta)”
występują:
Pani Ważniakowa
Kuki
Lolo
Bojo jojo
Super ktoś
Cezary
(pod sceną na dole stoi mikrofon, podchodzi do niego elf w okularach, jest trochę nieśmiały, sprawdza czy mikrofon działa i delikatnym głosem mówi)
pani ważniakowa - dzień dobry witam wszytskie dzieciaczki bardzo ciepluchno, chciałabym przedstawić historie pewnej świątecznej i jakże dziarskiej rodzinki, ale za nim do tego przejdę powiem tylko, że jestem sobie takim małym elfem i mam spiczaste uszka i garbaty nosek i tak naprawdę jestem strasznie malutka, ale na potrzeby przedstawienia musiałam troszkę urosnąć. Ano przejdźmy więc do początku. Kochane dzieci, wyobraźcie sobie, że jest strasznie zimno, no chociaż tego sobie nie musicie wyobrażać. Wystarczyłoby otworzyć drzwi do tej sali i wybić szyby w tych wielgaśnych oknach. No więc jest zimno i pada śnieg, dużo śniegu, tak dużo, że wszystko wokół jest zakryte przez białą pierzynkę i w śród tego śniegu znajduje się taka mała chatka, a w niej mieszkają sobie elfy razem ze świętym Mikołajem i panią Mikołajową.
No więc poznajmy pierwszego z elfów, ma na imię Kuki i uwielbia ciasteczka., zawsze mu powtarzamy nie jedz tyle ciasteczek bo cie brzusio będzie boleć...ale nie....Kuki się objada ehh...zawołajmy go wszyscy razem
(Dzieci wołają Kukiego, Kuki pojawia sie na scenie, charakteryzacja dowolna, wg uznania, w każdym razie ma ciasteczko...wchodzi na scenę z bolącym brzuchem, ale może udawać)
pani ważniakowa - oo i jest nasz kuki
kuki - ojejjj...ałaa...
pani ważniakowa - co sie stało, dlaczego tak mruczysz żałośnie ?
kuki - bo mnie brzuszek boli
pani ważniakowa - a dlaczego cie boli brzuszek ?
kuki - nie powiem
pani ważniakowa - no powiedz
kuki - bo boli i już, bo on tak czasem sobie lubi poboleć
(pani ważniakowa zwraca się do dzieci)
pani ważniakowa - wiecie co, ja chyba wiem dlaczego go znowu boli ten brzuszek, a wy wiecie?
(pani ważniakowa bierze jednego dzieciaka z sali i prosi go aby przez mikrofon powiedział do Kukiego, że go brzuszek boli dlatego, że „zżarł” za dużo ciasteczek)
kuki - ale ja wcale za dużo nie jadłem, one tak same
pani ważniakowa - dobra dobra kuki, my już swoje wiemy, a powiedz Kuki, co wam robicie teraz co?
kuki - no ja pomagam świętemu Mikołajowi czyścić sanie, i musiałem nakarmić nasze renifery.
pani ważniakowa - ale nie karm ich czasem ciastkami
kuki - nie nie, one ciastek nie lubią, za to święty Mikołaj ile już zjadł ho ho
pani ważniakowa - dobra idz już sobie Kuki, wracaj do pracy
kuki - no dobra, to do zobaczyska hehe
(kuki schodzi ze sceny)
pani ważniakowa - ach, to właśnie był Kuki, a teraz chciałabym abyście poznali Lolo
(Lolo jest lalusiem [patrz Laluś w Smurfach] i wchodzi na scenę z lusterkiem w dłoni i pięknej czapeczce.
pani ważniakowa - Lolo...chodź na chwilkę, przedstaw się dzieciom
(zza sceny)
lolo - już już tylko znajdę moje lusterko
(wchodzi Lolo)
lolo -ooch witam was kochne dzieci, popatrzcie jaki jestem piękny, jak cudownie wyglądam ahh
pani ważniakowa - tak, wlaśnie, lolo nie wiele nam pomaga bo jak mówi, nie ma zabardzo czasu, z resztą trudno pracować skoro w jednej ręce zawsze trzyma swoje lusterko.
lolo - no ale ja nie mogę go odłożyć, a jak zapomnę gdzie je położyłem
pani ważniakowa - ach cóż to by był za cudowny dzień
lolo - co co , bo niedosłyszałem?
pani ważniakowa - a nic nic, tak sobie cos plotę pod nosem, lolo powiedz nam co dziś robiłeś, oczywiście po za ciągłe gapienie sie w lusterko ?
lolo - no podałem mikołajowi jeden malutki prezencik i wypiłem herbatę jaśminową.
pani ważniakowa - i co, to wszystko?
lolo - no tak, i w dodatku przez te straszliwe przenoszenie prezentu złamałem sobie paznokieć
pani ważniakowa - o jej, to straszne, może chcesz go przykleić , mam klej
lolo - nie nie, sam odrośnie, no to ja już pójdę, bo mi herbatka ostygnie, to pa
(Lolo schodzi ze sceny)
pani ważniakowa - ach święta, lusterka i paznokcie, jak wszystko pięknie do siebie pasuje. Poznaliście już kukiego, który zresztą upiekła nam na święta mnóstwo ciasteczek i no i Lolo, który co roku na święta dostaje w prezencie od mikołaja nowe lusterko, bo co roku przy starym rączka od trzymania sie przeciera i lusterko się łamie. No a teraz poznajmy Bojo jojo, nie mylcie z atomówkami i Mojo jojo. Zawołajmy razem....Bojo jojo!!
(bojo jojo wchodzi na scenę, ma czerwony kubraczek i parasol, wchodzi na scenę pełen obaw)
pani ważniakowa - bojoj jojo czego się tak boisz ?
bojo jojo - jak to czego , no śniegu się boje
pani ważniakowa - śniegu?, a dlaczego boisz sie śniegu ?
bojo jojo - bo on pada i jest taki zimny
pani ważniakowa - bojo jojo podejdź chodź tutaj do mnie
(bojo jojo, schodzi ze sceny, idzie do pani ważniakowej, z parasolem oczywiście przez cały czas rozłożonym)
pani ważniakowa - bojo jojo oddaj mi ten parasol
bojo jojo - nie
pani ważniakowa - bojo jojo, no przecież jesteśmy w pomieszczeniu, tutaj śnieg na ciebie nie spadnie, co najwyżej może spaść lampa,. a po za tym, śniegu nie trzeba się bać, śnieg jest cudowny, prawda dzieci?
(ponownie pani ważniakowa bierze chętną osobę i pyta się jej, co można robić ze śniegiem i czy on sie także (ten dzieciak) śniegu boi...powinien odpowiedzieć, że ze śniegu można ulepić bałwana i można po nim jeździć na sankach)
pani ważniakowa -no widzisz bojo jojo, dzieci się śniegu nie boją, a ty się boisz?, a co będzie jak będziesz musiał pomóc świętemu Mikołajowi w rzucaniu prezentów przez kominy na dachu, tam bedzie mnóstwo śniegu...
bojo jojo - no nie wiem, to ja sie zastanowię, czy ja sie boje śniegu, czy już tak troszkę mniej.
pani ważniakowa - no dobra, ale teraz parasol możesz mi oddać.
bojo jojo - nie
(pani ważniakowa odwraca jego uwagę)
pani ważniakowa - o zobacz wiewiórka
bojo jojo - gdzie? (bojo jojo się rozgląda, a wtedy pani w. wyrywa mu parasol z ręki, przestraszony bojo jojo zakrywa sobie głowę rękami i krzyczy )
bojo jojo - śnieg, śnieg, ratunku, pada na mnie śnieg !!
pani ważniakowa - nic na ciebie nie pada
bojo jojo - nie pada ?
pani ważniakowa - dach choć stary to jednak dziur nie ma.
( bojo jojo konstatuje, że faktycznie śnieg nie pada )
bojo jojo - no faktycznie nie pada
pani ważniakowa - no widzisz
( na scenę wchodzi Lolo nadal z lusterkiem)
lolo - Bojo jojo, co tam robisz, chodź wreszcie, święty Mikołaj cię woła
bojo jojo - lolo, zauważyłeś tutaj śnieg nie pada !
lolo - fascynujące, doprawdy fascynujące , ale chodź już.
( bojo jojo wraca za scenę, na Sali są w jednym przeznaczonym do tego miejscu prezenty, wielkie pudła, kartony. Ku scenie od strony biblioteki zmierza Super ktoś Ma czapkę czerwoną , szlafrok i dziarskie kapcie, idzie, przeciąga się, ziewa, dopiero co wstał, może podrapać się po głowie, albo gdzieś tam. Idzie wprost na paczki, nie widzi ich i wpada na nie, przewraca się, nie widząc pani ważniakowej zaczyna mówić)))
super ktoś - na jajka wielkanocne, ale mi się dobrze spało, bierze do ręki kubek z „mlekiem” i popija sobie , ojej, która to godzina? (pyta się dzieci - spodziewana pozytywna reakcja dzieci) ha, a ja przecież miałem wstać o ósmej rano, troszkę mi się zaspało hehe. no nic poczekam sobie tutaj na nich no bo przecież dziś mieliśmy pakować prezenty dla grzecznych dzieci, no dla niegrzecznych też i wójtowi też coś tam się skrobnie hehe.
( w tym momencie odzywa się pani ważniakowa, odzywa sie w chwili, w której akurat super ktoś popijał mleka, przestraszony gwałtownie wypluwa z siebie mleko)
pani ważniakowa - Ooo nasz kochany ktosiek się wreszcie raczył obudzić, no jak miło i jak się spało?
Super ktoś - a dobrze dziękuję, miałem taki piękny siło mi się, że jestem takim strasznym łakomczuchem i objadłem się strasznie czekoladą, tak jadłem jedną za drugą, tak strasznie dużo i tak mi brzuszek rósł i rósł i rósł i był po prostu coraz większy (chwila grozy) i on jak był taki strasznie duży to …to on pękł!
pani ważniakowa - no widzisz łakomczuchu jak to jest, masz ostrzeżenie jak będziesz się opychał to wszystko ci popęka.
(pani ważniakowa dotyka jego nosa)
pani ważniakowa - i ten twój mały nosek urośnie i zrobi bum
super ktoś - nie
pani ważniakowa - tak tak, i uszka ci urosną…i bum!
Super ktoś - wcale nie
pani ważniakowa - i szyja będzie taka wielka i nóżki i paluszki
super ktoś - przestań już, wcale nie, straszysz mnie tylko
pani ważniakowa - nie wolno się opychać, a ty zawsze to robisz w święta i potem jesteś jak taki balonik, no dobra, starczy, Święty Mikołaj na pewno na ciebie czeka
super ktoś - pani ważniakowa?
pani ważniakowa - co ?
super ktoś - bo ja jestem głodny
pani ważniakowa - śniadanie było rano, teraz pracujemy
super ktoś - no tak, ale ja jestem głodny
(pani w. podaje mu suchą bułkę)
pani ważniakowa - masz, smacznego, a teraz w drogę
super ktoś - a gdzie ?
pani ważniakowa - nie gdzie tylko dokąd
super ktoś - no przecież mówię
( w tym momencie na scenę wbiega Cezary)
Cezary - o cześć łosiu hehe, święty Mikołaj was woła
pani ważniakowa - mnie też?
Cezary - tak, ciebie też, mamy mu pomów w wniesieniu choinki, bo kupił w tesco po promocyjnej cenie
Pani ważniakowa - po promocyjnej?
Cezary - no, bo już nie miała kilku gałązek i jest stroszkę krzywa, ale co tam, będzie fajnie, aha i ty śpioch…
Super ktoś - nie mów na mnie śpioch,
Cezary - Mikołaj kazał ci posprzątać sanie, ale migiem, bo zaraz leci nałożyć nowy lakier, jutro przecież sanie musza być gotowe do drogi.
Super ktoś - ach idę, idę
(super ktoś kieruje się za scenę )
pani ważniakowa - jak to nowylakier, no przecież dałam Mikołajowi kasę w tamtym roku na nowe sanie!
Super ktoś - no tak, ale one też były kupione w Tesco, bo w Tesco wszystko najtaniej.
Cezary - się szef obija w drodze o kominy, to trzeba teraz odmalować.
(dzwoni telefon, najlepiej, żeby to dzwonił stary telefon z dziarską słuchawką [patrz telefon Asi z przedstawienia o plecach] Cezary odbiera telefon)
Cezary - Hallo?, aha, aha, aha, no, no, no, tak, tak, tak.
(odkłada telefon)
pani ważniakowa - no, kto dzwonił?
Cezary - a kto mógł dzwonić …
Super ktoś - krasnoludki ?
Pani ważniakowa - sierotka Marysia ?
Cezary - nie, no Święty Mikołaj, zaraz tu będzie właśnie kazał powiadomić wszystkie dzieci o swoim przybyciu, a więc informuję was kochane dzieci, że Mikołaj zacny i święty za chwilkę do nas wpadnie hehe.
(na scenę wchodzą kuki i lolo i jest tam takżei super ktoś i Cezary , głośno rozmawiają na temat przyjścia świętego Mikołaja
(liczę na odrobinę wyobraźni i samodzielności aktorów, po chwili rozmowę przerywa im pani ważniakowa )
pani ważniakowa - przepraszam, kochane elfy, czy ja mogę prosić o chwile ciszy
(elfy się uspokajają )
pani ważniakowa - ja chciałam tylko powiedzieć dzieciom i młodzieży, aby przygotowały sobie pioseneczki i wierszyki, które powiedzą jak przybędzie Mikołaj. No i to była nasz cudowna rodzinka, a teraz czekamy na Mikołaja.
(przychodzi Mikołaj )
koniec
autor: Grzegorz Śmiałek
2006-12-03
5