Brytyjczycy na tropie nazistowskiego skarbu. Czy to 38 ton złota zrabowanego z Banku Polskiego?
Porucznik James J. Rorimer sprawdza złoto, które udało się odzyskać amerykańskim wojskom,
Naukowcy i pasjonaci na całym świecie zajmują się tropieniem zaginionej Atlantydy, Świętego Graala i Arki Przymierza. Tymczasem w zasięgu ręki poszukiwaczy znajduje się prawdopodobnie skarb nie mniej wartościowy. Wszelkie znaki na niebie i Ziemi wskazują na to, że na dnie jednego z niemieckich jezior ukryte są skrzynie ze złotem, które na rozkaz marszałka Hermanna Goeringa zostały w nim zatopione tuż pod koniec drugiej wojny światowej. Brytyjczycy poinformowali niedawno, że już wkrótce ruszą z akcją przeczesywania dna jeziora. Są niemal pewni, że niedługo zatrzęsą światem dzięki sensacyjnemu odkryciu.
Ekspedycja, która ma na celu odnalezienie oraz wydobycie wielkiego bogactwa, ma ruszyć już w październiku. Za jej organizację odpowiedzialna jest grupa brytyjskich biznesmenów, którzy specjalnie na ten cel zorganizowali łódź podwodną - poinformował dziennik "Rzeczpospolita".
Zdjęcie pokazuje około 100 ton złota, które ukryto w kopalni soli, w miejscowości Gotha w Niemczech. Złoto odnaleźli 7 kwietnia 1945 roku Amerykanie, dowodzeni przez generała Pattona.
Skąd wiadomo, że na dnie jeziora spoczywa nazistowski skarb? Udało się to ustalić na podstawie wiarygodnych relacji świadków oraz zapisów znajdujących się w kronikach. Jedną z osób, która podobno widziała akcję, w ramach której 18 skrzyń ze złotem poszło na dno, był kapłan z położonego nieopodal Himmelpfortu kościoła. Z zeznań księdza wynika, że na rozkaz Niemców topieniem złota zajmowali się Polacy, którzy tuż po wykonaniu zadania zostali rozstrzelani. Rozkazy miał wydawać sam Hermann Goering, który obawiał się, że jeśli operacja zatopienia złota nie zostanie przeprowadzona, to trafi ono w ręce żołnierzy Armii Czerwonej.
Na skarb, który poszedł rzekomo na dno, a w poszukiwania którego na wielką skalę zaangażowali się Brytyjczycy, składa się przede wszystkim złoto, które zostało podobno zrabowane z Banku Polskiego w 1939 roku. Jego łączna wartość miałaby wynosić około 1 miliarda euro.
Tysiące obrączek ślubnych odnalezionych przez armię amerykańską w jaskini położonej w okolicach Buchenwald. Obrączki pochodziły od więźniów obozów koncentracyjnych i miały zostać przetopione na sztabki złota.
Dość sceptycznie na całą sprawę patrzą jednak przedstawiciele administracji z niemieckiego archiwum w Koblencji. Dopytywani przez dziennikarzy „Rzeczpospolitej”, urzędnicy zarzekają się, że w ich zbiorach nie istnieją żadne materiały, które potwierdzałyby rewelacje pojawiające się ostatnio w mediach. Nadmieniają też, że 39 ton złota, które zostało skradzione na początku drugiej wojny światowej, trafiło prawdopodobnie do Francji. Z powątpiewaniem do historii ze skarbem na dnie jeziora podchodzą też niemieccy historycy, którzy uważają, że jest mało prawdopodobne, by Goering zdecydował się na taki krok.
Dokładne personalia biznesmenów, którzy zamierzają sfinansować operację wydobycia złota, nie są znane.
Hermann Goering, sprawca całego zamieszania
Oczywiście nasuwają się pytania. Skoro złoto rzeczywiście znajduje się na dnie jeziora we wschodniej części Niemiec, to dlaczego nie zainteresowano się nim wcześniej, np. jeszcze w czasach NRD?
„W czasach NRD nie było technologii, która we właściwy sposób pozwoliłaby przeszukać dno jeziora” - powiedział cytowany przez dziennik „Daily Mail”, 77-letni dziś ksiądz Erich Koehler. „Ale jest wystarczająco dużo ludzi, którzy wciąż mieszkają w okolicy, i którzy wiedzą, że złoto tam jest. Są tam też ciała tych biednych duszyczek, które zostały zmuszone, by wrzucić złoto do wody”