Tarnowskie Góry, 2009.03.22
Instytut Maszyn i Urządzeń
Energetycznych Politechniki
Śląskiej
ul. Konarskiego 22
44-100 Gliwice.
Opowieść o losie polskiej energetyki zgotowanym jej przez jednego agenta SB.
Część czterdziesta ósma
Powody pozostawienia polskich kotłów rusztowych w stanie zacofania technicznego
z okresu pierwszych lat istnienia Peerelu.
E. Wyjaśnienie dlaczego inż. J. Kopydłowski musiał zostać i pozostać jedynym z prawdziwego zdarzenia konstruktorem wszystkich zespołów kotłów rusztowych oraz projektantem kotłowni dla nich.
II. Skutki nieskorzystania przez Centralne Biuro Konstrukcji Kotłów nawet z myśli technicznej inż. J. Kopydłowskiego w postaci opatentowanych przez to biuro jego wynalazków oraz pozostawionych przez niego do dyspozycji kompletnych dokumentacji konstrukcyjnych (warsztatowych) kotłów - wszystkich jako wykonanych poza działalnością służbową.
Część czwarta (ciąg dalszy): W sprawie dozowników węgla paleniska narzutowego, na okoliczność rzekomego nieprzeniesienia „wielu chybionych rozwiązań konstrukcyjnych” z uruchamianego przez prawie cztery lata kotła WRp46 w Wałbrzychu na jeden kocioł parowy typu ORp50 z wielu wyprodukowanych do tego czasu kotłów typoszeregów WRp i ORp.
O błahych powodach ogromnego kociokwiku powstałego po uruchomieniu
w listopadzie 1986 r. kotłów typu OR40-010 w obecnej kotłowni SFW ENERGIA.
Do kociokwiku tego doszło w związku z uruchomieniem na sezon grzewczy 1986/1987 dwóch kotłów typu OR40-010 w obecnej kotłowni SFW ENERGIA, jako będącej wówczas kotłownią Zakładów Tworzyw Sztucznych „Erg”, z dokonywaniem tego uruchomienia od 1985 r. przez Zakłady Pomiarowo-Badawcze „ENERGOPOMIAR”, gdzie na ten czas, tak jak w przypadku naukowców z IMiUE, nie znano nawet zasady działania paleniska narzutowego.
Dokumentacja kotłów typu OR40-010 o unikatowej w skali światowej konstrukcji według wynalazku CBKK nr 82638 została opracowana w Biurze Projektów „PROERG” w 1976 r., w oparciu o dokumentację kotła typu OR16-110 wykonaną przez inż. J. Kopydłowskiego w 1974 r. w reakcji na polecenie agenta SB dostarczenia fabrykom dokumentacji pod przewidzianą w planie produkcję 25 kotłów typu OR16-102, ze znanymi im obu wieloma złymi rozwiązaniami konstrukcyjnymi, co też się stało, jedynie z ograniczeniem produkcji tych kotłów do 14. Kocioł typu OR40-010 w swoim zasadniczym rozwiązaniu różni się od kotła typu OR16-110 tym, że jest dwa razy od niego szerszy, mając jeśli chodzi o zespół zasilania paleniska węglem cztery narzutniki z dozownikami zgrzebłowymi, zamiast dwóch, jak w kotle typu OR16-110.
W dokumentacji tego zespołu, z rysunkiem zestawieniowym nr 1-182633 wykonanym w sierpniu 1976 r. przez mgr inż. Karola Machurę, powtórzone zostały rozwiązania z kotła typu OR16-110. Konstrukcja samego narzutnika według wynalazku CBKK nr 93374 w odróżnieniu od wykonania dla kotła typu OR16-110 miała tylko spawany korpus narzutnika i oprawy jego łożysk oraz już przyspawane łopatki wirnika narzutnika, nie różniąc się rozwiązaniem sprawdzonym ruchowo w sezonie grzewczym 1978/1979 w kotle WLM2,5-2 w POLIFARB-Cieszyn.
Dozownik zgrzebłowy według wynalazku CBKK nr 95639 był taki sam jak w kotle typu OR16-110, a jego sprawne działanie także potwierdziła praca kotła typu WLM2,5-2. Zakładom Urządzeń Kotłowych w Stąporkowie wyprodukowanie ośmiu takich dozowników, dla dwóch zespołów zasilania węglem palenisk kotłów typu OR40-010, fabryka FAKOP-Sosnowiec - jako główny wykonawca tych kotłów - zleciła już 25 lutego 1977 r., które to Zakłady przez następne dwa lata wykręcały się na wszystkie sposoby od przyjęcia tego zlecenia. Doszło nawet do tego, że w tym czasie FAKOP zwrócił się do ZTS „Erg”, aby cały zespół zasilania paleniska węglem wykonały sobie same, lub zleciły komuś innemu. Końcowym pretekstem miała być niemożliwość wykonania przez nie łańcuchów pociągowych według Polskiej Normy, wykonywanych wcześniej przez Fabrykę Palenisk Mechanicznych w Mikołowie dla 14 kotłów typu OR16-110, a następnie dla kotłów typu OR6,5-011. Informacja inż. J. Kopydłowskiego, ponawiana jeszcze pismem z 22 czerwca 1979 r., że łańcuchów tych wcale nie muszą wykonywać, kupując handlowe , została jednak zignorowana.
W polskim palenisku narzutowym elementami transportującymi węgiel są odpowiednio zgniecione pod prasą rurki o średnicy 21,3 mm (1/2”). Rurki te z obu końców przyspawane są do łańcuchów podobnych do rowerowych, tylko kilka razy większych, z których każdy podobnie jak w rowerze obraca się na dwóch kołach zębatych osadzonych parami na tylnym i przednim (napędowym) wale dozownika.
Z jakimi łańcuchami wyprodukowały ostatecznie dozowniki ZUK, tego nie wiadomo. W 1985 r. przy próbach ich uruchomienia okazało się, że w ogóle nie chcą się kręcić nawet bez węgla.
Na interwencję w tej sprawie do ZUK, otrzymano odpowiedź, że owe nie podejmują się uczynić ich sprawnymi w działaniu. O tym, aby uczynić je sprawnymi w dziale głównego mechanika ZTS „Erg”, jako bardzo dużego przecież zakładu, z zasięgnięciem porady u inż. J. Kopydłowskiego, nikt oczywiście nie myślał. Wcześniej zignorowano przecież nawet jego propozycję usprawnienia ich konstrukcji uzupełnieniem jej o wynaleziony przez niego w 1981 r. rozdrabniacz i wahadłową klapę - wyrażoną pismem z 1983.05.23 do ZTS „Erg”.
Natomiast na początku 1986 r. dyrektor d/s inwestycji inż. Ryszard Książkiewicz poinformował go, że w uzgodnieniu z generalnym projektantem BP „PROERG”, w osobie inż. Henryka Rataja obsługującego ten zakład, postanowili wymienić je na dozowniki konstrukcji CBKK, które ZUK zobowiązał się zaraz im sprzedać.
Stwierdzenie inż. J. Kopydłowskiego, że zrobią bardzo źle, było przysłowiowym „grochem o ścianę”. Sam ów dyrektor odmówił mu wtedy nawet wejścia na budowę kotłowni, w którym to celu przyjechał wtedy do Gliwic.
W efekcie tej decyzji, dokładnie w tym samym czasie, kiedy w kotle WRp46 w Wałbrzychu przed sezonem grzewczym 1986/1987 zdemontowano cały zespół zasilania paleniska węglem konstrukcji CBKK i produkcji ZUK, zastępując go takim zespołem z polskiego paleniska narzutowego produkcji rzemieślnika, przed tym samym sezonem grzewczym dozowniki kotłów OR40-010 zastąpiono dozownikami konstrukcji CBKK i produkcji ZUK-Stąporków. I tu i tam kotły uruchomiono na koniec 1986r., z tym że według prezesa Fortum Heat Polska od tego czasu skończyły się tam problemy z kotłem WRp46, a w Gliwicach problemy z kotłami OR40-010 dopiero się zaczęły. I to jakie!
Dowiedziawszy się o ogromnym dymieniu nowej kotłowni ZTS „Erg”, inż. J. Kopydłowski wysyła tam kolejny list z 20 stycznia 1987 r., w którym pisze między innymi: „Informuję, że znam wszystkie przyczyny szybko postępującej dewastacji eksploatowanego przez Was kotła typu OR40-010 mojej konstrukcji oraz urządzeń pomocniczych kotłowni. Główną przyczyną są zastosowane w kotle dozowniki węgla nieudolnie skonstruowane przez Centralne Biuro Konstrukcji Kotłów. O tym jakie skutki pociągnie za sobą ich zastosowanie, uprzedzałem rok temu dyrektora d/s inwestycji w obecności dyrektora technicznego i głównego mechanika z Zakładów Mleczarskich w Lidzbarku Warmińskim.
Proponowałbym przynajmniej zapoznać się ze sprawą kotła WRp46 zainstalowanego w WPEC w Wałbrzychu. Rok temu trzeba tam było zdjąć ze stanowiska dyrektora naczelnego, aby jego następca zwrócił się do mnie o pomoc. Jaki efekt dało w tych kotłach tylko zastąpienie narzutników i dozowników konstrukcji CBKK urządzeniami skonstruowanymi przeze mnie, łatwo dowiedzieć się nawet telefonicznie. ... Życzę pójścia w końcu po rozum do głowy, bo jeśli nie, to na pewno alarm przyjdzie z góry, to znaczy ze szczytu komina kładącego zasłonę dymną na okolicę”
Dopiero to pismo okazało się skuteczne, ponieważ już z 30 stycznia 1987 r. pochodzi otrzymana przez inż. J. Kopydłowskiego kopia pisma skierowanego do BP „PROERG”, z taką oto treścią: „Nawiązując do pisma Obywatela mgr inż. Jerzego Kopydłowskiego z dnia 87.01.20 (odpis w załączeniu) prosimy o jego wnikliwą analizę pod kątem wykorzystania proponowanych rozwiązań oraz podjęcie niezbędnych działań mających na celu szybkie doprowadzenie do poprawy sytuacji poprzez odpowiednie zmiany w dokumentacji konstrukcyjnej kotłów i urządzeń towarzyszących. Żądamy od Was, jako od wiodącego Biura Projektów pilnego zainteresowania się tą sprawą. Pragniemy zwrócić uwagę, że mgr inż. Jerzy Kopydłowski przedkłada swoją propozycję ponownie, o czym informowaliśmy Was pismem z dnia 83.07.27.” Tą wcześniejszą propozycję sprzed prawie czterech lat, bo z 23 maja 1983 r., zignorowali oczywiście wcześniej wspólnie z BP „PROERG”. Również jednak i wtedy wcale im się razem nie śpieszyło.
Dopiero bowiem w dniu 25 czerwca 1987 r., kiedy komin makabrycznie dymił już ponad pół roku, zjawili się w mieszkaniu inż. J. Kopydłowskiego inż. Henryk Rataj oraz kierownik pracowni zamiejscowej BP „PROERG” w Tarnowskich Górach, przywożąc już ze sobą (po uprzednim telefonicznym uzgodnieniu) kopię zamówienia ZTS „Erg” z 20 czerwca 1987 r. do Spółdzielni Rzemieślniczej Remontowo-Usługowej w Lidzbarku Warmińskim, na wykonanie dwóch kompletnych zespołów zasilania paleniska węglem dla kotłów OR40-010. Na zamówieniu była adnotacja: „Dokumentację adaptowaną przez inż. J. Kopydłowskiego prześlemy w najbliższym czasie.” Natomiast realizujący to zamówienie rzemieślnik, zrzeszony w tej spółdzielni, na produkcję ową przestawił się trzy lata wcześniej z produkcji okuć do bram i podobnych akcesoriów. Pod większość dostarczonej rzemieślnikowi dokumentacji inż. J. Kopydłowski, tak jak w wielu już innych przypadkach od 1982 r., korzystał z oryginałów rysunków na kalce technicznej wykonanych w BP „PROERG” już w 1979 r., jako będących w wyłącznym prywatnym jego posiadaniu.
Inż. J. Kopydłowski wspomnianą dokumentację wysłał rzemieślnikowi już przy piśmie z 20 sierpnia 1987, nie wykonując następnie żadnego rysunku na coś innego. Natomiast pierwsze kociokwikowe informacje zamieszczane w prasie pochodzą z Trybuny Robotniczej z 29 września 1987 r., będąc relacjami z odbytej dzień wcześniej w Urzędzie Miejskim w Gliwicach rozprawy karno-administracyjnej przeciwko ZTS „Erg”.
Pod powyższe dwie daty chyba dostatecznie wymowne jest stwierdzenie w owej gazecie, że na rozprawie zarówno uczestniczący w niej wiceprezydent Gliwic Marek Nowicki, „ ani inni obecni nie otrzymali odpowiedzi na głośno postawione pytanie: ilu projektantów, ile godzin dziennie pracuje nad rozwiązaniem tego nie tylko ekologicznego błędu, ilu wreszcie ludzi pracuje bezpośrednio w kotłowni, by nieprawidłowości te usuwać.”
Prawdziwą odpowiedzią mogło być tylko, że na ten czas z projektantów już nikt, a grasująca w kotłowni ekipa rozruchowa z ZPB „ENERGOPOMIAR” do końca ani w ząb nie pojmowała o co chodzi. Ten fakt nie przeszkodził oczywiście w zamieszczeniu dokładnie trzy miesiące później w Trybunie Robotniczej z 29 grudnia 1987 r. takich oto bredni: „Nie można powiedzieć, by ZTS „Erg”, które borykać się muszą z cudzymi błędami, a także projektanci, sprawę nowej kotłowni zbagatelizowali. Wręcz przeciwnie, nie tylko spędza im ona przysłowiowy sen z powiek, ale „wzięli ją” ponownie na projektancki warsztat.” W BP „PROERG” mógłby się zajmować tym wyłącznie inż. J. Kopydłowski, o którym jednak z Dziennika Zachodniego z 10 października 1987 r. można się było dowiedzieć, że na ową rozprawę karno-administracyjną „nie przybył, ponieważ przed rokiem przeszedł na emeryturę”, chociaż zgodnie z prawdą został zwolniony w pierwszym kwartale 1982 r., nie mając jeszcze 50-ciu lat.
Łańcuch zgrzebłowy każdego z czterech dozowników jednego zespołu według wynalazku CBKK nr 95639 ważył 107,2 kg. W przypadku, gdyby BP „PROERG” i ZTS „Erg” skorzystały z jego propozycji z maja 1983 r., nawet przy konieczności wykonania nowych łańcuchów zgrzebłowych, dla jednego kotła ważyłyby one 430 kg. Do tego doszłoby wmontowanie do dozowników wyprodukowanych przez ZUK: rozdrabniaczy, z których każdy ważyłby 44 kg oraz części wprawiania w ruch wahadłowej klapy o wadze około 4 kg. Razem nie więcej niż 500 kg. Urządzenia dostarczone przez rzemieślnika ważyły natomiast 4300 kg, przy masie stalowej konstrukcji kotła o wadze 170 ton. Poniesiony koszt ich wyprodukowania trzeba jednak jeszcze uzupełnić o zdemontowane z kotła znacznie cięższe same dozowniki konstrukcji CBKK z przenośnikiem z odżużlacza zgrzebłowego, kupione w międzyczasie od ZUK-Stąporków.
W wytycznych inż. J. Kopydłowskiego montażu nowych urządzeń można przeczytać: „Instalacja zasilania węglem paleniska kotła typu OR40-010 składa się z czterech narzutników o szerokości 700 mm wg wynalazku Centralnego Biura Konstrukcji Kotłów nr 93374 (dwóch prawych i dwóch lewych), z czterech dozowników zgrzebłowych (również dwóch prawych i dwóch lewych) według wynalazku Centralnego Biura Konstrukcji Kotłów nr 95639 oraz z ich napędów.”
Również, że: „Przed przystąpieniem do montażu należy zdemontować wszystkie urządzenia konstrukcji Centralnego Biura Konstrukcji Kotłów, przeznaczając je zgodnie z ich wartością użytkową na złom. Z urządzeń tych można wykorzystać niektóre elementy łańcucha zgrzebłowego oraz jego łożyskowanie jako części zamienne dla odżużlaczy.”
Co natomiast wyłącznie miały dać te nowe urządzenia, to wynika z zawartej z nim przez BP „PROERG” 17 lipca 1987 r umowy Nr 9/TP/87 w brzmieniu: „Zleceniodawca zleca, a zleceniobiorca przyjmuje do wykonania zadanie udoskonalenia instalacji zasilania paleniska węglem kotła typu OR40-010 pracującego w Zakładach Tworzyw Sztucznych „Erg” w Gliwicach.”, z zawartą w niej klauzulą: „Zleceniobiorca gwarantuje, że w wyniku realizacji umowy uzyska się prawidłową pracę urządzeń narzutowych, równomierne pokrycie rusztu węglem i wyeliminuje się unieruchamianie narzutnika bez względu na jakość dozowania węgla (mokry i suchy).”
WYJAŚNIENIE
powodu ogromnego dymienia kotłów typu OR40-010
od czasu ich uruchomienia w listopadzie 1986 r., do końca 1987 r.
Nieco ponad miesiąc przed planowanym zakończeniem montażu w kotle urządzeń wyprodukowanych przez rzemieślnika, inż. J. Kopydłowski otrzymał alarmujące pismo od dyrektora BP „PROERG”, z powodem jego napisania znajdującym wyjaśnienie w kolejnym kociokwikowym artykule z 1987.11.02 Trybuny Robotniczej (patrz załącznik), aby przedstawił swoje stanowisko z jego uzasadnieniem odnośnie prawidłowości rozwiązań konstrukcyjnych kotła typu OR40-010. Podstawą do tego miało być twierdzenie gliwickiego „Energoprojektu”, że przyczyną złej pracy kotłowni jest wadliwa konstrukcja samych kotłów, w której widzą oni przyczynę emisji do atmosfery nadmiernej ilości sadzy, tlenku węgla i koksiku, a głównym ma być za niska komora paleniskowa i wadliwa instalacja nawrotu lotnego koksiku. Również, że ZPB „ENERGOPOMIAR” jedyne rozwiązanie tego problemu widzi w przebudowie kotłów. Jakiej - tego w piśmie nie było - ale wszystko po kolei.
Odpowiedzią było pismo z 1987.11.15 na jedną stronę, z takimi jego fragmentami: „Uprzejmie informuję, że po wyrzuceniu mnie z 1982 r. z pracy w Biurze Projektów „PROERG”, jednym z moich marzeń było aby doszło do uruchomienia kotłów typu OR40-010 w ZTS „Erg”. Dzięki wyjątkowo tępackiej inicjatywie zastąpienia dozowników mojej konstrukcji dozownikami skonstruowanymi przez Centralne Biuro Konstrukcji Kotłów ... wyszło wyjątkowo „bombowo”, przekraczając wszystkie moje pierwotne przewidywania.
Co do gliwickiego „Energoprojektu”, to znają oni kotły z paleniskiem narzutowym jedynie z opowiadań, a „ENERGOPOMIAR” badał dotychczas jedynie kotły z paleniskiem narzutowym konstrukcji CBKK, gdzie taka praca jak dotychczas w Gliwicach jest zjawiskiem normalnym. Przecież nie byłoby sprawy, gdybyście z reakcją na moje pismo ze stycznia 1987 r. nie czekali do czerwca. Po dozownikach konstrukcji CBKK dawno nie byłoby już śladu. Obecnie nie pozostaje nic innego, jak konsekwentnie realizować program przedstawiony przeze mnie w lecie.”
W sprawie rzekomo zbyt niskiej komory paleniskowej kotłów typu OR40-010, to wyjątkowo „udanymi” okazali się nie tylko wypowiadający się w tej sprawie na czas owego kociokwiku - ale wszystko po kolei. Pozostanie oczywiście faktem, że na czas pracy kotłów od listopada 1886 r. do końca 1987 r. nic by nie dała nawet komora paleniskowa wysoka na 110 metrów, jak ów niemiłosiernie wtedy dymiący komin.
Powód ogromnego dymienia był bowiem taki, że jego ponad roczna całkowita nieświadomość
przez ZPB „ENERGOPOMIAR” w normalnym kraju musiałaby powodować
wybuch śmiechu na samo wymienienie nazwy tej instytucji.
Inż. J. Kopydłowskiemu nie pozwolono nawet na dokończenie dokumentacji kotła typu OR40-010. W tym, nie została wykonana przez niego dokumentacja obmurza kotła - wobec pozostawienia go przez 1981 r., do 10 grudnia 1981 r., kiedy otrzymał wypowiedzenie umowy o pracę, bez jakiegokolwiek zajęcia służbowego. W sprawie dokumentacji tego obmurza przyjechał następnie do jego mieszkania projektant z gliwickiej „Termoizolacji”, jednak inż. J. Kopydłowski odpowiadał wyłącznie na zadawane przez niego pytania, a ten w ogóle nie wiedział o co trzeba było pytać.
Komora paleniskowa kotła typu OR40-010, przedstawionego na Rys. 36, znajduje się nad rusztem. Normalnie, to (tak jak w każdym kotle o układzie pionowym) spaliny ze spalającego się na ruszcie węgla i spalających się nad nim odgazowujących z węgla części lotnych unoszą się w tej komorze do góry, skąd przepływają z niej znajdującym się za nią pierwszym ciągiem konwekcyjnym w dół, gdzie u jego dołu znowu zmieniają kierunek, płynąc kolejnym drugim ciągiem konwekcyjnym w górę. Dalszy przepływ tych spalin akurat na okoliczność powstałego kociokwiku nie ma znaczenia.
Spód pierwszego ciągu konwekcyjnego pokrywa jednak rząd skośno ustawionych rur wyprowadzonych z dolnego walczaka kotła. Rury te są ustawione z przerwami między nimi nieco większymi od ich średnicy wynoszącej 57 mm. Te przerwy miały być zalane betonem ogniotrwałym, co jest niezbędne do takiego przepływu spalin, jak opisany wyżej. Pod zachowanie takiego przepływu inż. J. Kopydłowski (analizując wcześniej konstrukcję kotłów typu OR16-102 w takim rozwiązaniu również według wynalazku nr 82638) poszedł jednak dalej. Trójkątną przestrzeń znajdującą pod owymi skośnymi rurami i za rurami tworzącymi dolną część tylnej ściany komory paleniskowej zamknął ze wszystkich stron wstawionymi do niej blachami, zamykającymi ją szczelnie od wewnątrz.
W dokumentacji obmurza nie przewidziano jednak zalania betonem przerw między skośno ustawionymi rurami ograniczającymi tą przestrzeń od góry, a projektant z gliwickiego Zakładu Badawczo-Projektowego „ENERGOCHEM”, gdzie zlecono nadzór nad montażem kotła, dodatkowo nie dopilnował aby ową przestrzeń wyłożono blachami.
Na czas uruchomienia kotłów w listopadzie 1986 r., powstało więc połączenie między dołem tylnej ściany komory paleniskowej i ciągami konwekcyjnymi, do swobodnego przepływu spalin tamtędy, bez konieczności ich płynięcia w górę komory paleniskowej.
W prawidłowo wyregulowanym polskim palenisku narzutowym, przez otwarte z przodu tego paleniska drzwi włazowe widać ścianę ognia, zaczynającą się zaraz za przednią ścianą komory paleniskowej. Kiedy jednak inż. J. Kopydłowski zajrzał przez te drzwiczki do paleniska, zauważył że z przodu było w nim ciemno, z rusztem pokrytym nieco nadpalonym i całkowicie schłodzonym koksem, spadającym w takim stanie do leja żużlowego. Natomiast płomień było widać na samym tyle rusztu, gdzie na wysokości do około półtora metra od niego wnikał w tylną ścianę komory paleniskowej, przy komorze tej mającej sześć metrów wysokości. Wysokość płomienia półtora metra odpowiadała wysokości szczelin między rurami tworzącymi dolną część tylnej ściany komory paleniskowej.
To wyłącznie narzucanie węgla na ruszt maksymalnie do tyłu spowodowało, że uruchomione w listopadzie 1986 r. kotły OR40-010 przestawiono na instalacje do produkcji sadzy. W instalacji do jej wytwarzania z gazu ziemnego, jest on spalany z bardzo dużym niedomiarem powietrza, dzięki czemu powstaje tylko sadza oraz tlenek węgla, który jest następnie spalany w kotłach odzysknicowych. W kotłowni ZTS „Erg” ta sadza i tlenek węgla przez ponad rok odprowadzane były przez komin do atmosfery.
Działo się tak z tego powodu, że części lotne, odgazowujące z węgla wrzucanego na ruszt pod samą tylną ścianę komory paleniskowej, działaniem znacznie większego podciśnienia panującego u dołu drugiego ciągu konwekcyjnego zasysane były do przestrzeni pod ciągami konwekcyjnymi, gdzie przede wszystkim nie było żadnego powietrza do ich spalenia na dwutlenek węgla. Tylko w minimalnej również ilości powietrze to przepływało od spodu rusztu przez usypywaną w tylnej jego części grubą warstwę węgla. Cała podstawowa masa powietrza podmuchowego przepływała przez pozostałą część rusztu, gdzie jedynie gasiła rozżarzony koks, i tylko w ten sposób podgrzane powietrze płynęło do góry komory paleniskowej, która w tym - aż nazbyt oryginalnym - procesie produkcji sadzy w ogóle nie brała udziału, co zarazem czyniło jej wysokość całkowicie bezprzedmiotową.
Wystarczyło jednak w tym ponad rocznym okresie czasu otworzyć drzwiczki włazowe do przestrzeni pod ciągiem konwekcyjnym, lub drzwiczki u dołu pierwszego ciągu konwekcyjnego, aby stwierdzić że przestrzenie te wypełnia płomień, którego ani w jednej, ani w drugiej nie powinno było być.
Dlaczego nie miano tej świadomości, to gdyby ekipa rozruchowa Zakładów Pomiarowo-Badawczych „ENERGOPOMIAR” składała się wyłącznie z ludzi przybyłych wprost z afrykańskiego buszu, odpowiedź byłaby prosta.
Chociaż owi akurat, nawet tam nie zaglądając, zaraz by się zorientowali, że z tym ogniskiem na ruszcie kotła typu OR40-010 jest coś całkowicie nie tak, jako że z ogniska rozpalonego w buszu płomień leciałby przecież do góry. Jak normalnie przepływają spaliny w kotle typu OR40-010, przedstawionym na Rys. 36, to ilustrują strzałki białe. Jak natomiast przepływały w tym kotle przez ponad rok, to przedstawiają te czarne, o kolorze owego dymu z komina.
Tego bezpośredniego połączenia dołu komory paleniskowej z przestrzenią pod ciągami konwekcyjnymi wcale nawet nie zlikwidowano po zamontowaniu w kotłach na koniec 1987 r. zespołów zasilania węglem z polskiego paleniska narzutowego. Po ich zamontowaniu wystarczyło bowiem wyregulowanie przez inż. J. Kopydłowskiego narzutników do pokrywania rusztu pod prawidłowy proces spalania węgla w palenisku narzutowym, a nie jak w kotłach z paleniskiem narzutowym konstrukcji CBKK, z rzucaniem węgla na sam tył rusztu - nie tylko pod teorię zimnego spalania autorstwa naukowców z IMiUE, lecz zarazem do intensywnej produkcji sadzy.
Jaki natomiast z powodu tego połączenia, przy zastosowaniu w kotle dozowników konstrukcji CBKK, urządzono niebotyczny kociokwik, to treść załącznika przedstawia go wyjątkowo fragmentarycznie.
Załączniki: Rys. 36 i Załącznik - z wybraną pod temat treścią z Trybuny Robotniczej i Dziennika Zachodniego.
(-) Jerzy Kopydłowski
Do wiadomości: 1. Raciborska Fabryka Kotłów „RAFAKO” ul. Łąkowa 31; 47-300 Racibórz 2. Sędziszowska Fabryka Kotłów „SEFAKO” ul. Przemysłowa 9; 28-340 Sędziszów 3. Fabryka Palenisk Mechanicznych ul. Towarowa 11; 43-190 Mikołów 4. Zakłady Urządzeń Kotłowych „Stąporków” ul. Górnicza 3; 26-220 Stąporków 5. Krajowa Agencja Poszanowania Energii ul. Mokotowska 35; 00-560 Warszawa 6. SFW ENERGIA, Członek Zarządu mgr inż. Bernard Barteczko ul. Bojkowska 37; 44-101 Gliwice 7. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska ul. Powstańców 41 a; 40-024 Katowice |
|
.
Załącznik do pisma do IMiUE z 2009.03.22
Jak w 1987 r. niedoceniano możliwości uniknięcia emisji do atmosfery sadzy i tlenku węgla przez prawidłowe pokrycie rusztu węglem urządzeniami jego narzutu na ruszt z polskiego paleniska narzutowego.
Miliony wyrzucone „w błoto”; Trybuna Robotnicza, 1987.09.29:
Wczoraj (czytaj: 28 września 1987 r.) w Urzędzie Miejskim w Gliwicach odbyła się rozprawa karno-administracyjna przeciwko Zakładom Tworzyw Sztucznych „Erg” za przekroczenie wielkości dopuszczalnej emisji zanieczyszczeń w nowo wybudowanej kotłowni. Uczestniczyli w niej przedstawiciele projektantów oraz społeczeństwo Gliwic. Jasno powiedziano, iż żadna modernizacja kotłów, ani korekta urządzeń ochronnych nie przyniesie zamierzonych skutków. Błąd tego przedsięwzięcia tkwi w projekcie. Ciekawe tylko, dlaczego nadal najbardziej zainteresowani, czyli winowajcy (biura projektowe) i gospodarz nieszczęsnej kotłowni - Erg łamią sobie głowę i łudzą się, iż uda im się coś niecoś w tej kotłowni poprawić, ulepszyć. To prawda, że pieniądze zostały wydane nie tylko na dwa, ale na cztery podobne kotły i niepasujące do nich urządzenia ochronne. Ale to nie powód, by dalsze miliony wyrzucać w błoto, zatruwając życie innym.
Wobec tego faktu raz jeszcze z naszych łamów stawiamy głośne pytanie - czy za konkretne błędy projektowe, konkretnej inwestycji, odpowiedzialności nie da się ustalić? Mamy nadzieję, że tym razem tak nie będzie. Sprawą gliwickiej kotłowni zainteresowana jest również Prokuratura Rejonowa w tym mieście.
A projektanci nie przejmują się; Dziennik Zachodni, 1987.10.10-11:
Uczestniczący na rozprawie (czytaj karno-administracyjnej 28 września 1987 r.) Józef Mędrek, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej złożył oficjalny wniosek o wszczęcie dochodzenia przez Prokuraturę Rejonową, ponieważ wydanie na budowę kilkuset milionów złotych było oczywistym marnotrawstwem.
Zdaniem specjalistów z ENERGOPOMIAR-u konieczna jest całkowita przebudowa paleniska i urządzeń ochronnych istniejącego kotła, jak również trzech pozostałych (które niebawem mogą być uruchomione stwarzając podobne kłopoty, ale w zwielokrotnionej skali.
Nie ma już czasu na pseudoeksperymenty, Bez pobłażania dla trucicieli; Trybuna Robotnicza, 1987.11.02:
Wprawdzie nie otrzymaliśmy od głównego projektanta, czyli PROERG-u merytorycznych opinii w kwestii optymalnego „uporania się” z całkowicie nieudanym przedsięwzięciem, jakim jest nowa kotłownia gliwickiego „Erg-u”, niemniej jednak, na podstawie informacji, jaka dotarła do Urzędu Wojewódzkiego, możemy wysnuć wniosek, że cena popełnionego błędu, związanego z lokalizacją, wadliwym projektem i wykonawstwem kotłowni „Erg” nadal idzie w górę. I to tylko dlatego, że główny projektant tej inwestycji - PROERG - podjął działania, które nazwać można w świetle przedstawionych przez to Biuro Projektowe wyjaśnień, pseudoeksperymentami robionymi kosztem głównego zainteresowanego, czyli ZTS „Erg”, środowiska i mieszkańców Gliwic.
Konkretnie! W oparciu o nowe rozwiązania projektowe PROERG-u wykonywane są obecnie zmodernizowane elementy wadliwych kotłów, które mają poprawić warunki ich eksploatacji. Mają być one zamontowane na pierwszym z kotłów jeszcze w grudniu br., natomiast zainstalowanie ewentualnych nowych urządzeń odpylających, w miejsce tych które okazały się nieprzystosowane do konstrukcji kotłów, uzależnia się od potwierdzenia zamówień na ich dostawę. Wobec deficytu urządzeń ochrony środowiska w kraju, jest to nic innego, jak „budowanie zamków na lodzie”
Techniczny skandal; Dziennik Zachodni, 1987.11.12; od autorki artykułu (w związku z pismem CBKK do Dziennika Zachodniego informującym, że nie są konstruktorami kotła typu OR40-010):
To prawda, ale tylko częściowa, ponieważ określenia „piec” było dopuszczalną dla felietonowej formuły przenośnią. W istocie oznaczało cała kotłownię, w której zastosowano szereg urządzeń, między innymi dozowniki węgla projektu właśnie CBKK .
Zestawił: inż. Jerzy Kopydłowski
.
Przez co poza energetyką zawodową dysponuje ona kotłami o konstrukcjach pochodzących sprzed wojny i sięgających w zakresie kotłów o małych wydajnościach okresu wojen napoleońskich.
Zdaniem naukowców z IMiUE - patrz pismo z 2009.02.15 do IMiUE.
W piśmie BP „PROERG” nr RK-3/CE/125/79, z 1979.06.22, do ZUK można przeczytać: „ ... informujemy, że w przypadku gdybyście mieli trudności w wykonaniu tego łańcucha (czytaj: wg PN-71/M84186), możecie skorzystać z naszej propozycji zastosowania łańcucha handlowego dla betoniarek 66,65 x 25,5 x 28, sprzedawanego przez Przedsiębiorstwo Zaopatrzenia Technicznego ZRMB, ul. Pszczyńska 303, 44-100 Gliwice, tel. 32.05.16. Przy zdecydowaniu się na ten łańcuch prosimy o powiadomienie nas, celem wprowadzenia zmian wymiarowych dozownika.”
ZUK dozowniki wykonał najwcześniej na koniec 1980 r., natomiast od 1982 r. dozowniki w tym rozwiązaniu bez żadnych problemów, tak jak w 1978 r. w POLIFARB-Cieszyn, wykonywały dla siebie służby utrzymania ruchu większych zakładów, nie licząc ich produkcji przez ZAMET w Tarnowskich Górach i rzemieślnika z Lidzbarka Warmińskiego.
W odróżnieniu od całkowicie bezawaryjnych dozowników zgrzebłowych konstrukcji inż. J. Kopydlowskiego ze zgrzebłami z rurek o grubości małego palca, ulegające w Wałbrzychu od 1983 r. ciągłym awariom dozowniki zgrzebłowe konstrukcji CBKK miały zgrzebła ze stalowych odkuwek grubych jak męskie przedramię. Taka produkcja „od siekiery” wyjątkowo jednak leżała także ZUK-Stąporków.
W piśmie tym napisał między innymi, że dokumentacja jest na wersję 22 takiego zespołu, natomiast wykonywany przez tego rzemieślnika w 1986 r. zespół dla kotła WRp46 w Wałbrzychu był wersją 15.
Rzemieślnik nie musiałby nawet wykonywać samych narzutników, ponieważ dokumentacją na ich wykonanie niczym się one nie różniły od dostarczonej w 1977 r. ZUK-Stąporków. Nie było jednak żadnej pewności odnośnie poprawności ich wykonania tamże.
W skali światowej równomierne pokrycie rusztu węglem paleniska narzutowego zapewnia tylko łącznie kilka wynalazków inż. J. Kopydłowskiego.
Pismo Biura Projektów „PROERG” nr TT-1/629/87, z 1987.11.11.
Równa powierzchnia tego spodu, z wypełnieniem betonem zagłębienia na wyjściu rur z walczaka dolnego, miała również zapobiegać gromadzeniu się lotnego koksiku na spodzie pierwszego ciągu konwekcyjnego.
po wpuszczeniu go w czerwcu 1987 r. po raz pierwszy do kotłowni, zaprojektowanej przez niego i z kotłami jego konstrukcji z zastosowanymi w nich kilkoma jego wynalazkami,
Pierwotna konstrukcja CBKK z 1977 r. dozowników węgla według Rys 33l na inne pokrywanie rusztu węglem jednak nie pozwalała.
Dlaczego, to bardzo długo przyjdzie opisywać, bo kotły SFW ENERGIA, mimo upływu od tego czasu ponad 20-stu lat, dalej przecież pozostają uczynionymi technicznymi bublami przez wielu, o których dokładnie nie wiadomo nawet skąd tam przyszli. Skąd akurat przyszedł tam po latach inż. J. Kopydłowski, to mu akurat powiedziano.
Według relacji ówczesnej Trybuny Robotniczej i Dziennika Zachodniego.
Oni oczywiście wcale sobie wtedy nie łamali głowy, ponieważ trzy miesiące wcześniej w końcu zwrócili się w tej sprawie do inż. J. Kopydłowskiego.
Inż. J. Kopydłowski został tam nawet następnie wezwany.
Tymi niebawem mającymi być uruchamionymi kotłami, ze spodziewanymi zwielokrotnionymi kłopotami, były montowane już w tej kotłowni dwa kotły typu ORp35 konstrukcji mgr inż. Józefa Wasylowa, również z dozownikami węgla konstrukcji CBKK i produkcji ZUK- Stąporków, będącymi wcześniej wyłącznym powodem kociokwiku urządzonego w sprawie kotłów typu OR40-010.
Tymi pseudoeksperymentami miało być wyłącznie zamówienie przez ZTS „Erg” u rzemieślnika nowego zespołu zasilania węglem z polskiego paleniska narzutowego według dokumentacji zleconej do wykonania inż. J. Kopydłowskiemu.
Te właśnie dozowniki konstrukcji CBKK (Rys. 33l) bezczelnie wtrynione ZTS „Erg” przez ZUK-Stąporków stały się wyłącznym powodem owego kociokwiku, z jego ustaniem dzięki ich zezłomowaniu i zastąpieniu unikatowymi w skali światowej takimi urządzeniami z polskiego paleniska narzutowego (Rys. 34n)
6