Modlitwa od strony psychologicznej, Dokumenty(3)


Modlitwa od strony psychologicznej

Spojrzenie od strony psychologicznej poszerza wiedzę o modlitwie, a do teologii modlitwy wprowadza nieco uściśleń i bardziej zrozumiałą czyni modlitwę człowieka.

Rozum, jak już było wspomniane, ukazuje człowiekowi jego słabość, wielkie ograniczenie, a zarazem wielkie pragnienia prawdziwego życia, jakie człowiek nosi w sobie. Szukając bowiem w sobie najgłębszych racji swego istnienia, w swoim małym ja odnajduje wielkie Ja, na wzór którego został stworzony. Religia potwierdza mu wyniki jego niepokojów i poszukiwań. Całe zaś objawienie, szczególnie ewangeliczne, mówi mu, że jego pragnienia pełni są nie tylko prawdziwe, lecz nadto, że Bóg chce go obdarzyć pełnią życia, wprowadzając w uczestnictwo z Sobą.

To wszystko odnajduje na modlitwie w obliczu Boga, przed którym, nieustannie odnajdywanym, a zawsze szukanym, staje. Te jego modlitewne spotkania z Bogiem przebiegają w zależności od stopnia więzi, jaką z Nim nawiązał, albo w postaci rozmowy ustnej, lub rozmowy myślnej, czy też w prostym trwaniu przy Panu.

Spotyka się twierdzenie, że człowiek jest najwyżej zdolny do mówienia do Boga, a i ono sprawia mu wielką trudność, gdyż tego Boga nie widzi. Na pewno istnieje poważna trudność nawiązania modlitewnego i żywego kontaktu z Bogiem, szczególnie jeśli idzie o stałą modlitwę. Nie można jednak podważać zdolności człowieka do modlitwy. W rzeczywistości bowiem człowiek potrafi, i często tak czyni, rozmawiać z nieobecnym; nawet z kimś, kogo nigdy nie widział. Wystarczy, że wie o jego istnieniu. Wielu ludzi przeprowadza rozmowy na przykład z Ojcem Świętym. Zdarza się, że kiedy przyjdzie im stanąć przed nim i mają możność mówienia, nie znajdują słów. To samo trzeba powiedzieć o modlitwie myślnej, rozmyślaniu. Człowiek jest zdolny do myślenia o kimś istniejącym, znanym jedynie z opowiadania. Jest wobec tego zdolny do myślenia o Bogu. Ułatwia mu te rozmowy ustne, czy pojęciowe, życzliwość pełna miłości, jaka powstaje w nim, kiedy słyszy o Jego dobroci, szerokości serca. Wszystkiego tego może doznawać w swoich osobowych więzach z Bogiem. Podobnie jest zdolny, bo często czyni to w odniesieniu do ludzi, do adorowania Boga, uwielbiania Go, dziękowaniu Mu za dobro, przepraszania za popełnione winy i do zadośćuczynienia. Można powiedzieć, że wszystkie te akty modlitwy chrześcijańskiej są czymś naturalnym dla człowieka, który odnalazł Boga poprzez wiarę, nadzieję i miłość.

Modlitewna rozmowa z Bogiem może być różna i jest uzależniona, od stopnia życia religijnego. W początkach jest ona zazwyczaj bardzo przyziemna i szczegółowa. Człowiek bowiem przeżywa jeszcze mocne związanie z doczesnością. Jego prośby, do których przede wszystkim ogranicza się jego modlitwa, dotyczą spraw ziemskich: powodzenia, pieniędzy, uznania, zabezpieczenia dla swoich bliskich, uchronienie od choroby, itp. Jeśli ktoś rozpoczął modlitwę zwaną myślną, jego rozmyślania są bardzo szczegółowe. Z biegiem czasu, przy wierności modlitwie, prośby zaczynają obejmować sprawy innych ludzi, potrzeby Kościoła i te wysuwają się na pierwsze miejsce. O sobie i swych potrzebach jakby zaczyna zapominać. Modlitwa myślna powoli się upraszcza; nie potrzebuje już długich i drobiazgowych roztrząsań. Wystarcza mu nieraz jedno zdanie, czy słowo. Przy tym modlitwa, jak każda czynność człowieka, jest mniej lub więcej egoistyczna; może lepiej, zaprawiona egoizmem. Człowiek się modli. On staje przed Bogiem. On odnajduje Boga. On kocha. Trzeba wiele czasu i współdziałania z łaską Bożą, by ten ciężar gatunkowy modlitwy z siebie przesunął się na Boga i by Bóg stał się wyłącznym ośrodkiem człowieka modlącego się.

Nie wnikając w wielką różnorodność psychik ludzkich, można wyróżnić dwa typy psychiki: typ rozumowy i typ wolitywny.

Jeśli ktoś jest typem intelektualnym lub skłonnym do logicznego myślenia, do wnioskowania, wtedy jego modlitwa jest przede wszystkim rozważaniem tajemnic Bożych, wnikaniem w obecność Bożą i najczęściej przebiega w formie rozmowy z Bogiem obecnym.

Jeśli przeważa usposobienie wolitywne, wzrasta szybko miłość i łatwo bywają rozbudzane uczucia. Człowiek tego typu możliwie łatwo przechodzi w stan zjednoczenia. Takimi byli w większości święci. Oni mniej "modlili się" w znaczeniu mówienia, myślenia, a więcej przeżywali, byli z Panem, trwali przed Jego obliczem.

Są to dwa skrajne ujęcia. Czystych typów intelektualnych i wolitywnych nie jest zbyt wiele. Stąd i modlitwa poszczególnych ludzi będzie miała coś z jednego i drugiego typu psychiki, w zależności od tego, czy jego psychika bardziej skłania się do jednego czy drugiego.

Znane jest w nauce o religii ujęcie Boga jako misterium tremendum i misterium fascinosum. W rzeczywistości bowiem Bóg każdego człowieka raz przejmuje lękiem, innym razem przyciąga wielką zażyłością. U wielu ludzi w odniesieniu do Boga zdaje się przeważać tajemnica lęku, bojaźni. Może istnieć bojaźń, która znosi lęk i związane z nim oddalenie, czy unikanie częstych spotkań. Jest to bojaźń dziecięca lub obawa wynikająca z pragnienia oglądania Boga, którego z własnej winy można by nie osiągnąć. Ten ostatni stan dobrze został wyrażony przez św. Pawła: "Poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za nieprzydatnego" (1 Kor 9,27), czy też: "Przejęci bojaźnią Pana, przekonujemy ludzi" (2 Kor 5,11), albo: "Oczyśćmy się... dopełniając uświęcenia naszego w bojaźni Bożej" (tamże, 7,1). Intensywne życie religijne, które człowieka przejmuje dziecięcą bojaźnią i wyraża się w modlitwie, zmniejsza dystans pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Ten sam św. Paweł napisze: "W Nim żyjemy ..." (Dz 17, 28) oraz "Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus" (Ga 2,20). W tym stanie zanikają słowa, wyobrażenia, a przychodzi ogląd wewnętrzny, który jest zarazem widzeniem, słyszeniem, dotykaniem, kosztowaniem, co oznacza jakby zanikanie działania poszczególnych zmysłów według ich właściwości.

Opierając się na badaniach psychologii trzeba stwierdzić, że modlitwa, podobnie jak wszystko co człowiek przeżywa i czym żyje, może przez niego być przeżywana jako akt i jako czyn. Przez akt modlitwy rozumie się podejmowanie modlitwy w określonych czasach, wymiarze czasu, na przykład: modlitwa rano, wieczór, Msza św., rozważanie słowa Bożego, znak krzyża, itp. Modlitwa natomiast jako stan, oznacza rozmodlenie się, wyjście poza obowiązek modlitwy i przeżywanie Boga w całości swego życia. Obydwa ujęcia posiadają wielką wartość i w zasadzie są ze sobą powiązane. Akty modlitwy w normalnym biegu rzeczy prowadzą do stanu rozmodlenia się. One są jak drzewo dorzucane do ognia. Dzięki więc tym aktom ogień modlitwy może nieustannie płonąć. Gdyby zabrakło aktów, człowiek utraciłby stan rozmodlenia. Istnieje jednak niebezpieczeństwo ograniczenia modlitwy jedynie do aktów rzadko spełnianych. Może być nawet wierność tym aktom, na przykład modlitwie rano i wieczór. Lecz jest to jakby praktyka świadomie nie powiązana z życiem. Coś w rodzaju przyzwyczajenia, zaliczenia. Oczywiście i taka modlitwa posiada swoją wartość.

Ta sama psychologia stwierdza, że modlitwa, podobnie jak każda czynność człowieka, może być przeżywana przez niego w stanie podświadomości, w stanie świadomości normalnej i w stanie nadświadomości. Modlitwę podejmowaną w stanie podświadomości trudno byłoby nazwać modlitwą. Raczej będzie to automatyczne zaliczanie. Do modlitwy, bardziej niż do każdej innej czynności człowieka, potrzeba świadomego działania. Modlitwa w stanie świadomości normalnej ma miejsce wtedy, kiedy człowiek wie co robi, do kogo mówi lub z kim przestaje i w modlitwę wkłada należną uwagę, do niej się przygotowuje. Taki stan jest podstawowym wymogiem każdej modlitwy. Optymalnym stanem modlitwy jest stan nadświadomości, tzn. Bóg zajmuje całą jaźń człowieka, staje się, jeśli tak można powiedzieć, pasją jego życia, a przyjazne obcowanie z Nim i nieustanna poufna rozmowa jakby drugim oddechem.

I jeszcze jedno spojrzenie na modlitwę od strony tego, co mówi psychologia. Współczesna psychologia stwierdza, że w życiu człowieka wszystko jest podporządkowane miłości. Nawiasem mówiąc taki sam jest pogląd na miłość mistyków wszystkich czasów. Wystarczy wgłębić się w doktrynę św. Jana od Krzyża, aby to samo stwierdzić. I teraz sprawa najważniejsza: modlitwa jest przede wszystkim sprawą miłości. Modlitwa jest bowiem przeżywaniem miłości Boga ku sobie i swojej miłości do Boga. Wobec tego w życiu religijnym człowieka wszystko powinno być podporządkowane modlitwie i ona w rzeczywistości jest termometrem życia religijnego i w nim miarą stopnia miłości.

Zewnętrzne uwarunkowania modlitwy

Do nich bezsprzecznie należą: czas modlitwy, miejsce modlitwy oraz ułożenie ciała na modlitwie.

Czas modlitwy

W szerokim znaczeniu modlić się trzeba zawsze i wszędzie. słowo Boże mówi o rozważaniu w dzień i noc Prawa Bożego (por. 1 P 4,7). Modlitwą w szerokim znaczeniu może być przeżywanie wszystkiego razem z Bogiem, odnoszenie wszystkiego do Niego, przez praktykę obecności Bożej, odnajdywanie Boga w sobie, w drugim i adorowanie Go, wielogodzinne studium Pisma św. każdego dnia, dzień cały przerywany aktami modlitwy, czytaniem duchowym i pełen aktów strzelistych.

W ścisłym znaczeniu idzie o konkretny czas przeznaczony na modlitwę, w którym człowiek oderwany od innych zajęć w szczególny sposób ześrodkowuje się na Bogu i wyłącznie Jemu daje swój czas. Czas ten jest uzależniony od rytmu aktywności człowieka oraz zaciągniętych obowiązków. Wśród nich dobrze jest ustalić sobie stały rytm czasu poświęconego na modlitwę. Na przykład higiena pracy domaga się uwzględnienia przerw w działalności. Przerwy te mogłyby być wykorzystane na akty modlitwy.

Ponieważ doświadczenie uczy, że zaniedbania w częstej modlitwie prowadzą do zaniedbań w życiu religijnym, każdy powinien ustalić sobie czas na modlitwę. Poza modlitwami wyjątkowymi, na przykład w pokusach, czy też w okresie szczególnego udzielania się Boga, należy zachować - można tak go określić - rytm normalny. Przez rytm normalny należy rozumieć modlitwy, które powinny się znaleźć w życiu religijnym każdego wierzącego. Zbyt wielkie odchylenia od tego rytmu będą groziły oziębieniem życia religijnego. Jaki więc jest ten normalny rytm modlitwy?

Modlitwa rano i wieczór. Sposób tej modlitwy jest obojętny. Może być tzw. pacierz, może być Anioł Pański, mogą być Godzinki o Najśw. Maryi Pannie lub każda inna modlitwa.

- Modlitwa przy stole: wspólna, osobista, znak krzyża, odmówienie konkretnych modlitw lub słów spontanicznych.
- Wspólny "pacierz" z rodzicami w domu, dokąd jest to możliwe bez gniewu i mocnego sprzeciwu dorastających dzieci.
- Modlitwa z racji uroczystości rodzinnych: imienin, radości z udanych wydarzeń czy osiągnięć, w doznanych cierpieniach, w czasie żałoby, w okresie oczekiwania potomstwa, itp.
- Czas przeznaczony na czytanie Pisma św. i na modlitwę myślną, choćby bardzo krótką.
- Modlitwy związane z okresami liturgicznymi, na przykład w czasie Adwentu, Wielkiego Postu. Nowenny do Ducha Świętego.

W ten rytm zwyczajny modlenia się mogą wejść także inne modlitwy, jak: modlitwa w drodze do pracy, modlitwa przy zmianie zajęcia, okazyjne spotkanie z przyjaciółmi lub sobie niechętnymi czy dla kogoś niesympatycznymi, branie do ręki gazety czy jej odkładanie, czekanie na pociąg, autobus, spóźniający się pojazd, itp. Okazji można znaleźć bardzo wiele. Zazwyczaj czas ten przechodzi na niczym lub na denerwowaniu się, czy próżnych myślach.

Jeśli idzie o czas trwania modlitwy, trudno podać obowiązkową miarę. Zależy ona od możliwości fizycznych i moralnych. Człowiek prawdziwie religijny nie pójdzie na minimum, bo ono graniczy już ze spychaniem modlitwy i życia religijnego na dalszy plan. W zasadzie modlitwy nie powinny być zbyt krótkie, bo można w ogóle nie nawiązać kontaktu z Bogiem. Mogą być jednak krótsze w zależności od okoliczności, na przykład w wypadku koniecznej pracy, wielkiego zmęczenia, niesienia koniecznej pomocy bliźniemu. Żarliwość krótkich modlitw połączona z tęsknotą za Bogiem może wtedy wynagrodzić długość modlitwy.

Miejsce modlitwy

Człowiek zawsze stoi przed Bogiem. Bóg po prostu jest, a człowiek stoi przed Jego obliczem. Wobec tego każde miejsce jest dobre do modlitwy. Miejsce, które człowiek wybiera na modlitwą, tym samym staje się miejscem świętego spotkania z Panem. Miejscem więc modlitwy jest przestrzeń, w której człowiek staje przed Bogiem wiecznie i wszędzie obecnym. Ponieważ modlitwa jest łaską i Jego łaska może wszędzie człowieka doścignąć, Bóg właściwie jest tym, który wybiera miejsce modlitwy, a człowiek tym, który przyjmuje łaskę modlitwy i warunki, jakie stawia przed nim Bóg. Niemniej istnieją pewne miejsca ustalone, jakby szczególnie przeznaczone na modlitwę. Dotyczy to szczególnie modlitw codziennych lub miejsc, w których Bóg zwykł się więcej udzielać, czy też jest wiadomo, że on tam jest obecny. Stawanie w tych miejscach przed Panem jest zostawione człowiekowi do dyspozycji. Nieprzewidziane miejsca Bóg sam wybiera.

Zanim zostaną ukazane stałe miejsca modlitwy, czy też przypomniane miejsca wybierane przez Pana na rozmowy z ludźmi, warto przypatrzeć się miejscom modlitwy Chrystusa. Poza modlitwami wspólnotowymi i liturgicznymi we wspólnocie ustalonymi przez przepis prawa, Chrystus na miejsce modlitwy wybierał miejsca samotne: spędza czterdzieści dni na pustyni (Łk 4,1-2) czy też często modli się na samotności (Mk 1,35; Łk 4,42). Uczy modlitwy w samotności: "Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu" (Mt 6,5-6). Słowa te są wypowiedziane w kontekście modlitwy faryzeuszów, którzy modlą się, "aby pokazać się ludziom". Jeśli idzie o modlitwę wspólnotową, nawet ona jest wejściem w najgłębsza samotność, tzn. w sam na sam z Bogiem. Ona jest bowiem także zamknięciem drzwi na wszystko inne, co jest w człowieku i co jest na zewnątrz niego: we wspólnocie człowiek staje się anonimowym, tzn. jednym z modlących się wspólnie. Nawet kapłan jest jednym z kapłanów, którzy przewodniczą Ludowi Bożemu. I jeszcze to stwierdzenie, że Bóg jest w ukryciu, czyli można go znaleźć jedynie w ciszy i samotności. Byłaby to refleksja wynikająca z szerokiej interpretacji rozmowy Chrystusa z Samarytanką (J 4,24-25).

Stałe miejsca modlitwy

Do stałych miejsc modlitwy bezsprzecznie należą:

- kościoły i kaplice, a w nich tabernakulum z Chrystusem Eucharystycznym; także inne domy modlitwy, w których wierni zbierają się na modlitwy;
- w domu miejsce naznaczone krzyżem, obrazami - jakby ołtarz pośrodku rodziny dla Pana lub też kąt, w którym najlepiej się modli;
- własny pokój - te dwa miejsca, szczególnie w rodzinach, mają mocną podbudowę w słowach Chrystusa: "Gdziekolwiek dwóch albo trzech zebranych jest w imię moje, tam jestem pośród nich" (Mt 18,20), czy wspomniane pouczenie Pana o wejściu do swej izdebki.
- miejscem modlitwy dla poszczególnych osób może być całe piękno przyrody: góry, lasy, morze, niebo roziskrzone gwiazdami ...
- jednym odpowiada modlitwa w ciszy i samotności, innym we wspólnocie. Niektórzy noszą w sobie swój własny mały świat. W zależności od tego powinni dobierać sobie miejsce modlitwy.
- sanktuaria są szczególnym miejscem modlitwy. Są to bowiem miejsca, w których Bóg zwykł udzielać swoich łask w obfitości, a modlący się może mieć w nich pewność wysłuchania. Istnieją takie od wieków lub lat znane miejsca, jak: Częstochowa. Lourdes, Fatima i inne.

Miejsca wybrane przez Boga

W Piśmie św. jest tych miejsc ukazanych wiele. Oto kilka z nich tak wiele mówiących o możliwym miejscu spotkania z Panem.

W miejscowości koło Sychem, przy dębie More, ukazuje się Pan Abrahamowi i potwierdza swe obietnice. "Abram zbudował tam ołtarz dla Pana, który mu się ukazał" (Rdz 12, 6-8). Tych jego spotkań z Panem było wiele. Miejscem jednego z nich jest miejsce rozbicia namiotów, w którym Pan przychodzi w gościnę do Abrahama, a potem ta cudowna rozmowa jego z Panem w sprawie Sodomy (Rdz 18). Tym razem miejscem modlitwy jest droga prowadząca do Sodomy.

Jakub w Luz, które później nazwał Betel, ujrzał drabinę sięgającą nieba i rozmawiał z Bogiem (Rdz 28,10-22). Miejsce zaś tego spotkania Pana nazwał domen Bożym i bramą niebios, podkreślając: "Prawdziwie Pan jest na tym miejscu". Inne jeszcze miejsce wybrał Bóg na spotkanie i rozmowę z Jakubem: było nim pobliże potoku Jabbok i tam to przedziwne zmaganie się z Panem (Rdz 32, 24-31). Jakub o tej modlitwie powie: "...widziałem Boga twarzą w twarz...".

Dla Szawła z Tarsu takim miejscem wybranym przez Boga na rozmowę ze swoim prześladowcą była droga pod Damaszkiem (Dz 9,1-9). Owocem tej rozmowy jest nawrócenie Szawła i uczynienie z nieprzyjaciela przyjaciela. Dla św. Teresy od Jezusa Bóg wybrał na spotkanie z sobą, na modlitwę przemieniającą jej życie, korytarz klasztorny z obrazem Chrystusa przy słupie biczowania (Ż 9,1-3).

Te przykłady powinny wystarczyć. Pan może wybrać każde miejsce na modlitewne spotkania z człowiekiem. Najczęściej tym miejscem wybranym przez Pana jest wnętrze człowieka. Człowiek także sam najczęściej w nim szuka Pana i z obecnym nawiązuje dialog.

Pozycja ciała na modlitwie

Modli się cały człowiek. Wobec tego i ciało powinno w modlitwie mieć swój udział. Rozważając ten temat można mówić o ułożeniu ciała na modlitwie, o znakach, gestach.

Słowo Boże wspomina o postawie ciała na modlitwie. Niektóre momenty warto sobie przypomnieć. I tak: Chrystus Pan w Ogrojcu upadł na ziemię i modlił się (Mk 14, 35). Piotr przed wskrzeszeniem dziewczyny "padł na kolana i modlił się" (Dz 9,40). Paweł na ojca Publiusza włożył ręce i modlił się (Dz 28,8). Tenże św. Paweł podaje pewne wskazania o ułożeniu ciała, gestach na modlitwie: mężczyzna ma się modlić z odkrytą głową, kobieta zaś z zakrytą (1 Kor 11,3 nn), mężczyźni mają się modlić na każdym miejscu "podnosząc ręce czyste, bez gniewu i sporu" (1 Tm 2,8). Wspomina także o skromności ubrania kobiet na zebraniach modlitewnych (tamże, 9-10).

Postawa więc na modlitwie ma swoje uzasadnienie. Więcej, nie jest ona obojętna. Świadomość pewnej postawy na modlitwie mają wszyscy ludzie i modląc się, korzystają z odpowiadających im postaw, układów ciała, ze znaków i gestów. Jak one mogą być różne, wystarczy przypomnieć modlitwy kapłanów Baalama z okazji "zawodów" z prorokiem Eliaszem: wołają, wyciągają ręce, tańczą, ranią się nożami (1 Krl 18,27).

Jaka więc postawa na modlitwie może być czy powinna być stosowana? Jeśli istnieje uzasadniony powód, każda postawa ciała jest dobra. Takim powodem może być choroba, wielkie zmęczenie. Jest takie powiedzenie: Pan Bóg patrzy na ręce, a nie na kolana. Niemniej istnieją pewne ułożenia ciała najbardziej godne stania przed Panem.

Na pewno szczególną pozycją na modlitwie jest postawa klęcząca. Podobną do niej jest pochylenie się na klęczkach do ziemi, czy leżenie krzyżem. Przez słowo "szczególna" nie należy rozumieć najbardziej właściwa. Istnieją różne godne postawy w różnych kręgach kulturowych. Przyklęknięcie jednak czy postawa klęcząca prawie u wszystkich ludów jest bardzo godną postawą, wyrażającą swe poddanie i uzależnienie.

Nie można odmówić godności pozycji stojącej. Kościół w liturgii nieraz zaleca tę postawę.

Za godną pozycję trzeba także uznać siedzenie pełne skromności. W modlitwie liturgicznej Kościoła i wielu ludów pozycja często stosowana. Znana w hinduizmie pozycja Buddy.

Basset w książce na temat modlitwy pt. "Zacznijmy się modlić" poddaje pozycję leżącą. Opis tej pozycji przez niego podany wskazuje, że ma on na myśli całkowite psychiczne wyciszenie siebie, odprężenie. Celem tego wyciszenia jest ześrodkowanie wszystkich władz na Bogu. Inni w tym celu stosują tzw. kontrole oddechu, po wiele razy wypowiadane słowa o tej samej treści, bicie całej serii pokłonów, itp.

Istnieją także różne gesty modlitewne, jak: złożone ręce, wyciągnięte ręce na krzyż czy wzniesione w górę, pochylania się przynajmniej na pewne słowa, zresztą szeroko stosowane w liturgii.

Znane są także inne formy znaków i gestów. Na przykład: tańce religijne - także Dawid tańczy przed Arką Przymierza (2 Sm 6,5) - różne obrządki, jak: okadzenia, wypowiadania słów, śpiewy, błogosławieństwa z wyciąganiem rąk, znakiem krzyża i wiele innych.

Jaka jest ogólna ocena postawy ciała na modlitwie? Pozycja ciała na modlitwie ma większe znaczenie niż zwykło się jej przypisywać. Dusza wypowiada się na zewnątrz, a ciało wspomaga ducha. Stanowią bowiem jedną substancjalną całość. Nie można jednak na niej opierać całej wartości modlitwy. Ona jedynie ma być na usługach woli i miłości. Nie można także w tym wypadku kierować się jedynie spontanicznością. Duża część modlitw - modlitwa liturgiczna nie może zresztą kierować się spontanicznością. W niej prawie wszystko zostało już ustalone. Jeśli idzie o znaki i gesty, mogą one być różne, szczególnie w indywidualnej modlitwie. Trzeba jednak zwrócić uwagę, by nie przesłaniały samej modlitwy i nie przeszkadzały w modleniu się. Dobrze także jest sobie uświadomić, że pewne postawy ciała, na przykład zbyt długo trwające pochylenie do ziemi sprawia większy napływ krwi do mózgu, a ucisk mięśni brzucha i piersi może powodować pewne odczucia. Wrażenie, które w związku z tym powstają mogą nie mieć nic wspólnego z modlitwą, a nawet mogą być jej zaprzeczeniem. Jedno pewne, pozycja ciała, znaki i gesty muszą być godne Boga i proste, wypływające z głębi serca. Bogu nie potrzeba ładnych słów, okrągłych gestów i teatralnie wyciągniętych ramion.

Rodzaje modlitwy

Rodzaje modlitwy można rozważać od strony celu, dla którego są podejmowane oraz od strony podmiotu.

Rodzaje modlitwy od strony celu

Modlitwa, podobnie jak ofiara, posiada poczwórny cel: uwielbienie, dziękczynienie, przebłaganie i prośbę. Zasadniczo w każdej modlitwie są one wszystkie cztery, chyba że człowiek któryś z nich świadomie i dobrowolnie wyłączy. Na pierwszy jednak plan zwykle wybija się jeden z tych celów i on ukierunkowuje całą modlitwę. Dwa pierwsze cele modlitwy, które są zarazem jej rodzajami, uwielbienie i dziękczynienie, odnoszą się bezpośrednio do Boga. Są one w najpełniejszym tego słowa znaczeniu modlitwą. Uwielbienie bowiem i dziękczynienie jest wyrazem miłości Boga dla Niego samego, miłości, która jest u podstaw każdej modlitwy chrześcijańskiej. Miłość także kieruje, a przynajmniej powinna rządzić dwoma następnymi rodzajami modlitwy: przebłaganiem i prośbą.

Modlitwa uwielbienia

Modlitwa jest częścią integralną cnoty religijności. Do istoty tej cnoty należy chwała Boża - uwielbienie Boga . Wobec tego także do istoty modlitwy należy uwielbienie Boga.

Modlitwa jest skierowana do Boga w Nim samym i w całej Jego rzeczywistości: Stwórcy, Najwyższej Doskonałości, Wszechpotęgi, Miłości, Boga w Trójcy Jedynego, Ojca, Przyjaciela, Oblubieńca, Odkupiciela... Kiedy człowiek zatrzymuje się na tej rzeczywistości Boga, staje przed nim cała Jego wielkość i przed tą wielkością się pochyla. Pochyla się nie jak niewolnik, lecz z wewnętrznym podziwem, w rozmodleniu, w pobożności z pełną zdecydowania uległością. Jest to skutkiem uświadomienie sobie, że Bóg jest wielki, a człowiek mały, że Bóg istnieje z własnej mocy, z siebie i w sobie, a człowiek ma istnienie z mocy Boga, od Boga, że jest światłością, a człowiek posiada światłość życia od Boga, żyje w Jego światłości i w Bogu ma swe granice istnienia. Człowiek więc pochyla się w kornym uwielbieniu, bo Bóg jest dla niego wszystkim, treścią jego życia, sensem jego istnienia i z tego powodu jest godzien uwielbienia i chwały. Tak człowiek pochyla się przed Bogiem wraz ze Starcami z Apokalipsy, razem z nimi powtarzając: "Godzien jesteś, Panie, Nasz Boże, wziąć cześć i chwałę, i moc..." (Ap 4,11).

Uwielbienie jest właściwym ustawieniem siebie wobec Boga. Uwielbienie bowiem Boga jest nie tylko podziwem dla Jego wielkości, wyrazem należnej Mu czci, lecz także uznaniem swej godności dziecka Bożego. Gdyby nie było tego odniesienia pełnego uwielbienia człowieka do Boga, prawie niemożliwą rzeczą stałoby się zanoszenie do Boga prośby.

Owocem uwielbienia Boga jest modlitwa pochwalna. Nie ma ona w sobie nic z upokarzającego wychwalania, "nadskakiwania" Bogu. Jest ona wynikiem odnalezienia w Bogu sensu życia, odnalezienia w Nim radości życia i za to wychwalanie Go dla Niego samego.

Jakże wiele jest uwielbienia Boga i modlitwy pochwalnej w słowie Bożym, począwszy od ofiary Abla, poprzez adorację "Trzech" Abrahama, wielu ofiar na uczczenie Boga poprzez Psalmy, "Benedictus", "Magnificat", "Nunc dimittis", "Chwała na wysokości", po "Ciebie Boga wysławiamy". Wystarczy wspomnieć Psalm 126: "Chwalcie Pana, bo dobry, bo Jego łaska na wieki", czy też Psalm 146: "Chwalcie Pana z niebios...Chwalcie Go wszyscy aniołowie... Chwalcie Go, słońce, księżycu...wszystkie gwiazdy na niebie... władcy, sędziowie, młodzieńcy, dziewice, starcy z młodzieżą niech imię Pana wychwalają". Zapewne i ten psalm był natchnieniem dla św. Franciszka.

Trzeba z przykrością stwierdzić, że mało spotyka się u ludzi modlitwy pochwalnej i uwielbienia Boga. Jakże rzadko ktoś prosi o Mszę św. w wyłącznej intencji uwielbienia Boga !

Modlitwa dziękczynienia

We wszystkich religiach świata znana jest modlitwa dziękczynienia za otrzymane dary. Często są składane ofiary dziękczynne. Do takich należy także ofiara prymacjalna. Proszę zwrócić uwagę, że wieczerza paschalna miała charakter dziękczynny. Eucharystia jest przede wszystkim dziękczynieniem. Jak wiele jest tego dziękczynienia w Psalmach, na przykład: "Przyjdźcie, radośnie śpiewajmy Panu... przystąpmy z dziękczynieniem przed Jego oblicze" (Ps 95), czy dziękczynny hymn ocalałych: "Wysławiajcie Pana, bo dobry ..." (Ps 107) lub "Będę Cię sławił, Panie, z całego mego serca, bo usłyszałeś słowa ust moich" (Ps 138).

Chrystus Pan wyraźnie uczył wdzięczności. Wymowne w tym względzie jest wydarzenie z uzdrowieniem dziesięciu trędowatych. Kiedy tylko jeden z nich powrócił, aby podziękować, zapytuje: "Żaden się nie znalazł, który by oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec" (Łk 17,11-19). Św. Paweł wielokrotnie zachęca do wdzięczności, między innymi, kiedy wylicza potrzebne wierzącym cnoty, doda: "I bądźcie wdzięczni... I wszystko, cokolwiek działacie słowem lub czynem, wszystko [czyńcie] w imię Pana Jezusa, dziękując Bogu przez Niego" (Kor 3,15-17). Kościół przejął postawę Chrystusa i Jego pouczenie o wdzięczności. Często składa dziękczynienie Bogu i o potrzebie wdzięczności wiernym przypomina: "Dzięki Ci składamy, bo wielka jest chwała Twoja..." (Gloria), czy "Dzięki składajmy Panu Bogu naszemu... Prawdziwie godne to jest i sprawiedliwe, abyśmy Tobie, Ojcze Święty składali dziękczynienie" (Prefacja).

Człowiek wierzący nie może więc w swej modlitwie zapomnieć o wdzięczności. Ona jest cnotą naturalną. Za dary należy się podziękowanie. Za należne rzeczy często człowiek, nie dziękuje. Pojęcie jednak "należne" może być bardzo subiektywne. Trzeba więc umieć podziękować także za to, co jest należne. Niemniej chrześcijańska wdzięczność idzie o wiele dalej. Uznaje bowiem ona Opatrzność Bożą. Poczucie bowiem chrześcijańskiego istnienia jest całkowicie związane z wiarą w Bożą Opatrzność. Wierzący nie może pominąć rozważania o Opatrzności w całej Historii Zbawienia. Ona ukazuje mu, że świat spoczywa w rękach Boga-Ojca: "Ojciec Wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie... Nie troszczcie się więc zbytnio..." (Mt 6, 31-32). Aby ta wiara w Bożą Opatrzność zwyciężyła w człowieku świat, tzn. naturalistyczne i deistyczne podejście do wszystkiego, trzeba koniecznie rozważyć sens działania Opatrzności w dziejach człowieka i świata oraz ujrzeć siebie w planach Opatrzności - odnaleźć tę "swoją godzinę"; bez tej wiary nie można uczciwie zmówić "Ojcze nasz".

Żyjąc w wierze, człowiek wie, że wszystko, co posiada jest darem miłości, że jemu nic się nie należało i nadal nic nie należy. Z wdzięcznością więc przyjmuje wszystko z rąk dobrego Ojca. Dziękuje więc Bogu:

Istnieje jeszcze bardzo wiele innych i niemniej ważnych powodów do zanoszenia do Boga modlitwy dziękczynnej. Trzeba jedynie chcieć dziękować, mieć w sobie potrzebę wdzięczności. I tę potrzebę trzeba sobie wypracować, rozwijając naturalną cnotę wdzięczności.

Modlitwa dziękczynna, wsparta na wierze w Bożą Opatrzność, potrafi dobrze kształtować życie człowieka w odniesieniu do Boga; potrafi podnieść i dźwigać nawet to, co trudne i ciężkie; potrafi przemieniać chwile "złe" na dobre. Trzeba jednak dość mocno podkreślić, że modlitwa dziękczynienia nie może się jedynie ograniczyć do dziękowania za wysłuchane prośby. Ona musi objąć wdzięcznością wszystko, nawet to, co trudne, czego człowiek nie rozumie, bo to wszystko pochodzi z rąk Dobrego Ojca, który troszczy się o każdego.

Modlitwa przebłagalna

Uwielbienie i dziękczynienie nie byłoby szczere i prawe, gdyby równocześnie nie było przeproszenia za odrzucanie miłości, czy też jeszcze niepełne odpowiadanie na wezwanie Boga. Modlitwa miłości jest także ukorzeniem się przed Panem. Miłujący bowiem zawsze ma poczucie, że mógłby jeszcze więcej miłować i być bardziej do dyspozycji Umiłowanego.

Ukorzenie się przed Panem: na modlitwie posiada wiele stopni w zależności od stanu wewnętrznej więzi z Bogiem. I tak:

Bez tej wiary jest jedynie miejsce na rozpacz. A tam, gdzie jest rozpacz, nie ma miejsca na modlitwę. W modlitwie chrześcijańskiej nie byłoby modlitwy ukorzenia w obliczu Boga i przebłagania Go, gdyby nie było nadziei w nieskończone miłosierdzie Boże. Modlitwa przebłagalna jest żalem przemienionym przez bezgraniczne zawierzenie zbawczemu miłosierdziu. Dopiero wtedy człowiek przestaje myśleć o sobie samym, a zaczyna myśleć o przeogromnej miłości Boga przebaczającego, który został wzgardzony przez grzech. Człowiek pragnie tę miłość przebłagać i znów stać się dzieckiem Bożym. Taki żal rzuca człowieka do stóp Zbawcy, jak to uczyniła Maria Magdalena. Te treści ukorzenia, przebłagania Boga można odnaleźć w "Miserere", w "De profundis" i w całym modlitewnym charakterze liturgii Wielkiego Postu.

Na modlitwie człowiek staje z sercem skruszonym w obliczu Boga. Chce być czystym, bo wie, że inaczej nie zdoła wejść w głąb tajemnicy Boga Najczystszego. Kiedy zaś wnika w nieskończoną miłość Boga, a modlitwa jest przeżywaniem tej miłości, czuje się prochem i niczem i wtedy samo przychodzi przebłaganie za wszelkie winy. Ono otwiera człowieka na Boga. Ono nie tylko oczyszcza, lecz i napełnia miłością.

Modlitwa prośby

Przejęty żalem wierzący człowiek prosi Boga o przebaczenie, o miłosierdzie, o odkupienie. On już odnalazł nadzieję zbawienia i kocha Boga, mimo całej swej słabości, miłując Go, zanosi do Niego swe prośby.

Modlitwa chrześcijańska jest więc także modlitwą prośby. Chrystus Pan, kiedy uczy swych uczniów modlitwy swoim przykładem i słowami, poddaje modlitwę, która jest jedną wielką prośbą. Kościół posługuje się Psalmami. W nich i przez nie zanosi do Boga liczne prośby, na przykład: "usłysz, Panie, moje słowa, zwróć na mój jęk uwagę, natęż słuch na głos mej modlitwy, Mój Królu i Boże!" (Ps 5,2-3), czy "Wznoszę swe oczy ku górom: Skądże nadejdzie mi pomoc. Pomoc moja od Pana, co stworzył niebo i ziemię" (Ps 121,1-2).

A św. Paweł zachęca: "O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem" (Flp 4,6). Tu trzeba zwrócić szczególną uwagę na ustawienie prośby: "Prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie". Z tego wynika, że istnieje rzeczywistość modlitwy, poza przedstawieniem prośby oraz że jest i taka modlitwa, na której można Boga prosić. Wobec tego można modlić się, prosząc Boga o coś. Modlitwa jest więc także prośbą, lecz nie tylko prośbą. Ta prośba, według słów św. Pawła, może być bardzo usilna, często powtarzana, nieustępliwa. Taka treść kryje się za jego słowami: "przedstawiajcie w błaganiu". Wydaje się także zachęcać do zanoszenia próśb "z dziękczynieniem". Uprzednie bowiem podziękowanie za wysłuchanie, tego, który jest proszony, zobowiązuje.

Zanoszenie prośby do Boga jest nie tylko wołaniem o pomoc i to jeszcze jedynie w swoich potrzebach. Pierwsze trzy prośby Ojcze nasz odnoszą się bezpośrednio do Boga, a tylko pośrednio człowiek prosi, aby on sam uwielbiał Imię Boże, troszczył się o Jego królestwo i Jego wolę wypełniał. Nadto prośba jest wyznaniem wiary we wszechmoc Boga; jest wyrazem uznania, że człowiek istnieje przez Boga i dla Boga.

Człowiek staje więc przed Panem zatroskany o Jego chwałę oraz jako potrzebujący czegoś dla siebie, dla drugich. Prośba jego apeluje nie do sprawiedliwości Bożej, lecz do Jego pełnej miłości szczodrobliwości. Prośba jakby puka własną biedą, swoją potrzebą. Człowiek staje przed Bogiem ze swymi prośbami. Jeśli staje świadomie, cała jego istota jakby prosi, stając się krzykiem i wołaniem. Można odwołać się do przykładu wdowy z Naim. Ona słowami o nic nie prosiła. Stanęła przed Panem z krzykiem bólu. Z tym, że poprawniej byłoby powiedzieć, że to Pana stanął na jej drodze i zniewolony jej cierpieniem wskrzesił jej syna (Łk 7,11-17). Cud ten jest doskonałym komentarzem do słów Chrystusa: "Wie Ojciec wasz czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie" (Mt 6,8). Niemniej chce, aby do Niego zanosić prośby. Po tych bowiem słowach Chrystus przekazuje uczniom Ojcze nasz.

Prośba jest zanoszona do Ojca, a więc z pozycji dziecka i z całą ufnością dziecka. Człowiek otrzymał dar dziecięctwa Bożego. Rzeczywiście jest dzieckiem Bożym. Może więc jak dziecko prosić o wszystko, gdyż zwraca się do miłującego go Ojca, gdyż oczy swoje zwraca na Ojca, który chce dobre dawać dary swoim dzieciom (Mt 7,11).

Trzeba jeszcze zwrócić uwagę na hierarchię dobra, o które się prosi. Jest ona doskonale ustawiona przez samego Chrystusa w Ojcze nasz oraz w "Modlitwie Arcykapłańskiej". W tym duchu zostały ułożone klasyczne zestawy Modlitwy powszechnej we Mszy św. oraz prośby w Liturgii Godzin.

0x08 graphic

Przymioty modlitwy i problem "modlitw niewysłuchanych"

Te dwa zagadnienia łączą się bezpośrednio ze sobą. Przymioty bowiem modlitwy, szczególnie dziecięcość, ufność, pokora i natarczywość wraz z wytrwałością, do których Pan zachęca, mówią o tym, że Bóg wysłuchuje proszącego. A jednak niektóre prośby, jak się wydaje oparte na tych przymiotach, zostają "niewysłuchane". Problem ten zostanie omówiony w oparciu o naukę Ojców Kościoła i Pisarzy Kościelnych.

Modlitwa ufna

Chrystus Pan wielokrotnie mówi o potrzebie zaufania Bogu. Przy tym podaje bardzo prostą i zrozumiałą motywację: "Ojciec wasz, wie, czego wam potrzeba" oraz "Ojciec da to, co dobre tym, którzy go proszą", czy też: "O cokolwiek prosić będziecie, da wam" (Mt 6,32; 7,11; J 14,13). Tekstów jest wiele. W nich jest zawarta podstawowa treść: dziecko może i powinno zaufać ojcu, człowiek - dziecko Boże powinien zaufać Bogu - Ojcu.

Hermas w "Pasterzu" zachęca do ufnej modlitwy słowami: "Oddal wątpliwości; jeśli będziesz wątpił, nie otrzymasz i wtedy oskarżaj siebie, a nie Boga". Ktoś bowiem, kto wątpi w możliwość wysłuchania, nie ma postawy dziecięcej, nie prosi całym sercem. Niemniej i w takim wypadku, poucza Hermas, Bóg może wysłuchać człowieka. Przykładem może być postępowanie Mojżesza, który, znając moc Pana, zawahał się w Jego obliczu wątpiąc wobec ludu, czy zdoła wyprowadzić wodę ze skały. Pan zarzuca brak ufności. Mimo to dokonuje jednak cudu, zapewne jako odpowiedź na krzyk spragnionych, a stojących przed Nim (Lb 20, 2-13). Obok ufności na modlitwie i Hermas wymaga wiary, pisząc: "Doskonali w wierze o wszystko proszą, ufając Panu i otrzymują, gdyż proszą bez wahania, nie wątpiąc" (Mand. 9,5-8).

Ta ufność oparta na wierze jest przedmiotem pouczenia Pseudo-Makarego. Na temat ufnej modlitwy pisze: "Bóg widząc tak postępującego człowieka, przynaglającego samego siebie do dobra, udzieli" (De custodia cordis, 13). Człowiek więc, żyjący według swej wiary, troszczący się o dobre postępowanie; może mieć ufność wysłuchania u Boga, szczególnie jeśli prosi o owoce Ducha Świętego.

Modlitwa według woli Bożej

Jednym z warunków modlitwy jest Chrystusowe: "Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie" (Łk 22,42). Poddanie się woli Bożej sprawia, że zanoszona prośba, podejmowane postanowienie, wewnętrzne ustawienie człowieka na modlitwie podoba się Bogu, który według swoich planów rządzi wszystkim. Takie poddanie się we wszystkim Panu, nie wyklucza swoich pragnień, zawiera jedynie przyjęcie tego, czego Bóg chce. Tak św. Paweł, pragnąc zbawienia wszystkich, w tym celu chce przybyć do Rzymu, by i tam głosić Chrystusa. Poddaje się jednak w tym całkowicie woli Bożej (Rz 1,10), że Pan spełni jego pragnienie. Św. Teresa nieco inaczej podobną myśl ukazuje, kiedy prosi św. Józefa, aby zanosił jej modlitwy do Boga, usuwając z nich wszystko, co nie byłoby zgodne z wolą Bożą (Ż 6,7).

Modlitwa wytrwała

Św. Jan Chryzostom omawiając całe wydarzenie z Kananejką oraz jej wytrwałość w proszeniu, daje zachętę: "Nie ustawaj [w proszeniu] aż otrzymasz: u końca prośby jest dar otrzymania". Potem zaś podejmując temat, że wielu prosi, a nie otrzymuje, dodaje: "Wielu wchodzi do kościoła, i robią to wiele razy, a nie wiedząc co mówili, ruszają wargami, a sami nie słyszą. Ty sam nie słyszysz swojej prośby, a chcesz by Bóg usłyszał. Ciało twoje było w kościele, a myśl na zewnątrz" (In Dimis Chan. 10). Pierwsza jego wypowiedź wyraziście mówi o wytrwałości w modlitwie, druga natomiast, jakkolwiek ukazuje pewną wytrwałość w zanoszeniu prośby, wyjaśnia jej bezskuteczność bezmyślnością, brakiem należnej uwagi na modlitwie.

Także na ten temat wypowiada się św. Ambroży: "Modlić się oznacza wołać całym sercem. Nasze serce woła nie głosem ciała, lecz wzniosłością myśli, przy wtórze cnót. Wielkie jest wołanie wiary. W duchu przybrania za dzieci wołamy Abba-Ojcze! i Duch Święty woła w nas. Naszym głosem jest sprawiedliwość, czystość... Kiedy się modlisz proś o wielkie rzeczy, tj. o rzeczy wieczne, a nie o przemijające. Nie módl się jedynie o pieniądze, bo rdzą tylko są... Taka modlitwa nie dochodzi do Boga" (Do Ps 118). Do omawianego przymiotu modlitwy, wytrwałości, odnoszą się słowa mówiące o modlitwie cnót. Cnota jest trwałym przyzwyczajeniem. Dlatego prośba poparta sprawiedliwością, czystością, innymi cnotami, dochodzi do Boga.

Warto zwrócić uwagę, że obaj Ojcowie Kościoła mówią o wewnętrznej postawie człowieka. Z niej wypływa skuteczność modlitwy.

Św. Ambroży jakby nawiązując do słów z Listu św. Jakuba mówi: "Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie" (Jk 4,3). Można tu dorzucić stwierdzenie Chrystusa skierowane do Jana i Jakuba: "Nie wiecie o co prosicie" (Mt 20,22).

Modlitwa skuteczna

Wielu Ojców Kościoła podkreśla, w oparciu o słowa Chrystusa, skuteczność modlitwy. Już poprzednie przymioty, jak wytrwałość, wprowadzały w skuteczność zanoszonej prośby. Wytrwałość jest jednym z jej warunków. Niemniej nie tylko wytrwałość w mówieniu, lecz przede wszystkim wytrwałość w wierze, w cnocie.

Istnieje wiele wspaniałych tekstów na temat modlitwy jako wszechmocy proszącej. Tak na przykład Tertulian pisze: "Jedynie modlitwa może zwyciężyć Boga" i wylicza możliwości, jakie posiada modlitwa: Może "wskrzeszać umarłych, słabych umacniać, chorych uzdrawiać... upadłych podnosić... Modlitwa jest murem wiary" (De oratione, 29). Podobnie opisuje skuteczność modlitwy Jan Climacus w "Scala Paradisi" (28).

Problem skuteczności modlitwy podejmuje św. Hieronim w "Komentarzu do Mateusza", "Proście a będzie wam dane..." (Mt 7,7-11). W tekście przytacza także Ewangelię św. Jana: "Aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek go poprosicie w imię Moje" (J 15,16). Taki wyprowadza wniosek: "Jeśli ten, który prosi, otrzymuje, jeśli szukający znajduje, a kołaczącemu otworzą, wobec tego, komu nie dano, kto nie znalazł, komu nie otworzono, jasną jest rzeczą, że w sposób niewłaściwy prosił, szukał i pukał" (I,7,7). I kończy: "Jeśli nie otrzymaliśmy, to z naszej winy" (3,17,18). Niezwykle wymowne jest także jego wyjaśnienie do Ewangelii: "Gdzie dwóch albo trzech będzie prosić, otrzymają" (Mt 18,19-20). Pisze tam: "Jeśli duch wraz z duszą i ciałem o jedno proszą, otrzymują, tzn. jeśli nie ma między nimi walki... (ciało nie pożąda przeciw duchowi)" (3,18,8). By modlitwa była skuteczna, przede wszystkim potrzeba, aby sam człowiek był w sobie scalony i ześrodkowany na Bogu; potrzeba więc wielkiej czystości serca. Człowiek przywiązany jeszcze do spraw ciała, nie będzie prosił z pełną wiarą.

Św. Augustyn w komentarzu "In Joannem" (73,3), wyjaśnia słowa: "O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię Moje, Ja to spełnię" (J 14, 14), wtedy wnikliwie zaznacza: "On jest Dawcą i wtedy, kiedy daje, i kiedy nie daje. A nie daje, kiedy prosimy przeciw zbawieniu". Dla jasności wyrażonej myśli podaje porównanie z postępowaniem lekarza, który wie, co jest dobre dla chorego i odmawia mu tego, co mogłoby mu zaszkodzić. Jest to prosta próba wyjaśnienia próśb nie wysłuchanych: Bóg wie, co dla nas jest dobre. Trzeba mu w pełni zaufać. W swych rozważaniach św. Augustyn idzie jeszcze dalej, kiedy komentuje słowa: "O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje" (J 16,23 - In Joannem 102,1). Usiłuje w swym rozważaniu ukazać, i rozjaśnić problem niewysłuchania. Poddaje myśl, że Bóg nie odmawia proszącemu, lecz nieraz spełnienie prośby odciąga na później. Przy tym uwypukli słowa "da wam". Bóg bowiem nigdy nie odmawia łaski. Można, idąc po jego myśli, rozważyć przykład prośby Matki Bożej zaniesionej do Chrystusa w Kanie Galilejskiej. W danej chwili Chrystus zdaje się odmawiać. Ona tym się nie zraża. Daje polecenie sługom. Wie, że On wysłucha (J 2, 3-7). Św. Pawłowi, kiedy ten Go prosi o oddalenie "ościenia dla ciała", zdaje się odmawiać wysłuchania, lecz słowa: "Wystarczy ci mojej łaski" (2 Kor 12,9), mówią o wysłuchaniu z tym, że trochę w innym zakresie. Pan daje łaskę i w oparciu o nią Święty nie tylko może przezwyciężyć trudności, lecz nawet wyjść z nich mocniejszy (2 Kor 12,7-9).

Bóg daje proszącemu. Bóg nigdy nie odmawia łaski. Człowiek modli się za siebie, za drugich. Czy zawsze Bóg wysłuchuje? Św. Augustyn odpowie, że Bóg da proszącemu, czyli dar otrzymuje modlący się za siebie, nie zaś za innych. Tak otwiera się problem nieomylności wysłuchania zanoszonej prośby. Oczywiście istnieje podstawowy warunek: prośba dotyczy łaski Bożej, dobra duchowego i jest zanoszona w imię Jezusa. Święty, pisząc na ten temat, komentuje słowa Jana: "...otrzymacie, aby radość wasza była pełna" (J 16,24) Podkreśli, że nie idzie tu o radości cielesne, lecz duchowe. Jeśli w imię Jezusa ktoś prosi o te radości, otrzyma. Kto o co innego prosi, o nic nie prosi - powie zdecydowanie - bo w porównaniu z tym dobrem wszystko jest niczym. W takim znaczeniu prośba za siebie posiada nieomylność wysłuchania.

Trochę inaczej przedstawia się sprawa prośby zanoszonej za drugich, nawet prośby o łaskę. Prośba ta może mieć wynik omylny. W tym wypadku bowiem wchodzi w drogę wolna wola drugiego człowieka. On musi chcieć wziąć dar. Nawet Bóg nie może na siłę uszczęśliwić człowieka. Można tu jedynie dopowiedzieć coś bardzo ważnego, co nadaje sens modlitwie za drugich, mianowicie Bóg ma różne sposoby zmiękczenia serca ludzkiego i opornej jego woli i nadto chce zbawienia wszystkich. Proszony o to i przynaglany modlitwami sprawiedliwych, będzie poddawał środki potrzebne do nawrócenia. Niemniej wynik modlitwy za drugich może być i pozostać niepewny.

Pozostaje jeszcze do wyjaśnienia ważny problem relacji, jaka zachodzi pomiędzy prośbą a przeznaczeniem. Jest on dobrze ustawiony przez św. Grzegorza Wielkiego w jego "Dialogach". Napisze tam: "W żaden sposób nie można otrzymać tego, co nie jest przeznaczone. To, co święci wypraszają tak jest przeznaczone, że przez prośbę może być otrzymane" (1,8). Idąc po myśli Świętego, trzeba powiedzieć, że woli Bożej nie da się zmienić prośbą. Niemniej równocześnie należy podkreślić, że Bóg chce każdego obdarzyć dobrem w najwyższym stopniu. Więcej, "Wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim Go poprosicie" (Mt 6,8). Bóg chce, aby Go proszono. Chrystus uczy w Ojcze nasz prosić. Przy wskrzeszeniu Łazarza zwróci się do Ojca ze słowami: "Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał" (J 11,41). On nie musiał prosić. Był przecież Bogiem. Daje więc przykład zanoszenia prośby. Bóg chce, aby Go prosić natarczywie. Przypowieści o przyjacielu proszącym o chleb i niesprawiedliwym sędzi (Łk 11,5-13; 18,1-8) jednoznacznie o tym mówią. Niemniej podkreśla, że nie idzie o wielomówność na modlitwie: "Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani" (Mt 6,7). Jedyną podstawą wysłuchania jest miłość i przewidziane przez Pana modlitwy, a ze strony Boga Jego ojcowska łaskawość, która pragnie dobre dary dawać dzieciom swoim (Mt 7,11).

Człowiek więc jest przeznaczony do chwały. Może jej nie otrzymać z własnej winy, po prostu może jej nie wziąć. Jeśli będzie się modlił, otrzyma. Pan bowiem przeznaczając go do chwały, przewidział te jego modlitwy. One wyrażają wolę człowieka wzięcia daru i tę jego wolę potwierdzają.

Te rozważania na temat skuteczność modlitwy podsumować można ujęciem Kasjana. W jego spojrzeniu modlitwa jest owocem:

Nadto niezawodnie Pan wysłucha:

Stopnie modlitwy

W Instrukcji Kongregacji do spraw życia konsekrowanego i Stowarzyszeń Apostolskich, noszącej tytuł: "Wskazania dotyczące formacji w instytutach zakonnych", Kościół przypomniał o znanym określeniu modlitwy - "Lectio divina". Podał także znaczenie tego pojęcia. "Lectio divina" zostało podane w cudzysłowiu, by uniknąć dosłownego tłumaczenia tego określenia. Lectio bowiem automatycznie łączy się z czytaniem. Jest to jednak jedno ze znaczeń słowa lectio. Gdyby wziąć lectionem divinam w tym zaciśniętym pojęciu, określenie dosłownie tłumaczone oznaczałoby czytanie o rzeczach Bożych, czyli czytanie duchowne. Tradycja Kościoła podstawia pod te słowa treść o wiele szerszą. Zanim do niej przejdziemy, warto przyjrzeć się innym znaczeniom słowa lectio. Oznacza ono także częste czytanie, powtarzanie, zbieranie. W tym ujęciu lectio divina oznacza częste czytanie o rzeczach Bożych, zainteresowanie się na stałe rzeczami Bożymi, powtarzanie zaś treści oznacza utrwalanie w sobie przeczytanych rzeczy Bożych. Lectio może także oznaczać wybór, gromadzenie. Wtedy będzie oznaczać dogłębne odczytywanie rzeczy Bożych, które skłania do wyboru treści przeczytanej, rzeczy Bożych, czy też gromadzenie w sobie tych treści. Lectio może oznaczać także sam przedmiot. W tym czytaniu chodzi o rzeczy Boże, odnoszące się do Boga, o samego Boga.

W popularnym znaczeniu lekcja oznacza pewien wymiar czasowy poświęcony uczeniu się. W takim znaczeniu mówi się: idę na lekcję, np. religii, odrabiam lekcję, czyli przyswajam sobie treść, zdobywam wiedzę. W naszym wypadku chodzi o rzeczy Boże, lectio więc będzie oznaczało uczenie się o Bogu, zdobywanie wiedzy o Bogu. Uczenie się może mieć wiele stopni: mogę czytać, mogę przeczytaną treść medytować, mogę ją sobie stawiać przed oczy, uświadamiać, mogę cały na niej się ześrodkować. W tym duchu tradycja Kościoła dzieli "Lectionem divinam" - modlitwę na cztery stopnie: czytanie, medytację, modlitwę i kontemplację. Różna jest jednak wartość tych stopni. Dwa pierwsze stopnie: czytanie duchowne i medytacja mają w odniesieniu do modlitwy charakter wprowadzający, stanowią jej uwarunkowanie. Dwa następne: modlitwa i kontemplacja są w ścisłym znaczeniu modlitwą. Pierwsza jest modlitwą czynną, tzn. łaską modlitwy podejmowaną przez człowieka współpracującego z otrzymanym darem łaski. Druga jest modlitwą bierną, wlaną, której udziela i nią rządzi sam Bóg.

O modlitwie i kontemplacji powiemy za chwilę. Obecnie zatrzymamy się na pierwszych stopniach modlitwy: czytaniu duchownym i medytacji.

Czytanie duchowne

Czytanie duchowne jest stopniem modlitwy. To czytanie może stanowić odrębną od czasu modlitwy dłuższą lub krótszą chwilę, którą człowiek religijny poświęca czytaniu treści religijnej, lub także krótkie czytania na początku modlitwy jako przygotowanie treści do konkretnej rozmowy z Bogiem, lub też pomaganie sobie czytaniem w wypadku roztargnień na modlitwie. W tym ostatnim wypadku ma ono charakter sposobu zachowania się w czasie roztargnień i oschłości.

Każdy modlący się wie o tym, że bez czytania duchownego (lektury) rozmyślanie na dłuższą metę staje się jałowe, wręcz niemożliwe. Modlitwa bowiem karmi się słowem Bożym, od niego wychodzi i doń powraca. Studium biblijne - czytanie i rozważanie - wprowadza w całe bogactwo modlitwy. Nie można więc czytania duchownego oderwać od całości życia modlitwy. Kiedy bowiem zabraknie pokarmu, życie modlitwy zaczyna się stopniowo kurczyć i zanikać. Jeśli bowiem przestanie się dorzucać do ognia, ten zgaśnie. Przy czytaniu nie tyle chodzi o ilość przeczytanych książek, co o ich jakość, a także o przyswajanie sobie czytanej treści.

Co czytać? Jak było już wspomniane najwięcej treści może nam dostarczyć słowo Boże. Przedmiotem czytania duchownego może być także tekst liturgiczny czy też całe bogactwo tradycji ascetyczno-chrześcijańskiej. Czytanie duchowne by było owocne, powinno czytającemu odpowiadać, budzić zainteresowanie, przynaglać do przemyśleń, rozbudzić wolę i przynaglać ją do wyboru Boga. Ponieważ jest ono stopniem modlitwy, powinno być jak sama modlitwa: codzienną, a przynajmniej częstą praktyką.

Rodzi się pytanie: jeśli jest to praktyka konieczna i stopień modlitwy, jak ją odnieść do ludzi, którzy nie umieją czytać? Jakkolwiek niewielu w rzeczywistości jest nie umiejących czytać, tacy istnieją. Rzeczywiście mogą oni mieć trudności w zdobywaniu głębszej wiedzy religijnej. Nie są jednak jej całkowicie pozbawieni. Jako wierzący przynajmniej uczestniczą we Mszy św., słuchają słowa Bożego, homilii, Msze św. są także transmitowane przez radio. W trudnościach mogą poprosić o przeczytanie im czegoś religijnego lub opowiedzenie. Rzadko bardzo zdarzają się równocześnie głuchoniemi i zarazem ślepi. Jedno jest wiadome, że człowiek religijny, który odnajduje w sobie głębszą więź z Bogiem, na różne sposoby szuka także pogłębienia w sobie wiedzy o Bogu i drodze do Niego.

Medytacja

Z czytaniem duchownym związana jest medytacja przeczytanych treści. Treści te bowiem trzeba sobie przyswoić, rozważyć w odniesieniu do siebie. Podobnie jak przy czytaniu duchownym, przy medytacji rozważającemu towarzyszy światło Ducha Świętego. Medytacja może także mieć miejsce w oparciu o treści zasłyszane, dawniej czytane, czy rozbudzone tajemnicami, jakie stają przed człowiekiem. Te medytacje obejmują dogłębne rozważanie prawd podstawowych, jak: sens życia, zbawienie, ograniczoność człowieka, znikomość wszystkich rzeczy, rzeczy ostateczne itp. Równocześnie lub w dalszej kolejności medytacje ześrodkowują się na tajemnicy Wcielenia, Odkupienia i Zmartwychwstania Chrystusa i naszego w nich udziału. W początkach cała modlitwa może być jedną wielką medytacją, w dalszym etapie życia modlitwy może ona być bezpośrednim przygotowaniem do modlitwy lub jej wstępną częścią. Może nadto być użyteczną zawsze podczas modlitwy, kiedy zbyt mocno nękają roztargnienia, by dopomóc powrócić do bliskości z Bogiem.

W praktyce istnieje wiele sposobów medytacji. Ponieważ podejmowanie medytacji jest działaniem człowieka współpracującego w modlitwie z łaską, człowiek może sobie dobierać najbardziej odpowiednie dla niego sposoby medytacji czy też techniki ześrodkowania na treści rozważanej. Trzeba jedynie mieć przy tym świadomość, że one są na usługach modlitwy. Medytacja bowiem jest stopniem modlitwy. Nadto żadna technika sama przez się nie wprowadzi w rozmodlenie. Medytacja jest jedynie sposobem wejścia, pomagającym do wejścia w modlitwę. Jakkolwiek medytacja nie jest samą modlitwą, jest nieodzowną choćby w formie skróconej, chyba że sam Bóg inaczej pokieruje.

Modlitwa od strony podmiotu

Istnieją różne podziały modlitwy od strony podmiotowej. I tak Sobór Watykański II rozróżnia: modlitwę liturgiczną (SC 33), modlitwę biblijną (tamże 90), modlitwę prywatną (tamże 1), modlitwę kontemplacyjną i czynną (LG 41) i modlitwę wspólnotową (SC 7, 12, 26, 33 nn). Ancilli rozróżnia modlitwę: publiczną i indywidualną. Można by im nadać nazwy: modlitwa liturgiczna i osobista, choć te w pełni nie pokrywają się z poprzednimi. Co do sposobu zaś wyrazu modlitwy odróżnia on modlitwę myślną od modlitwy ustnej. Obie mogą być publiczne i indywidualne.

Tu zostanie przyjęty podział na modlitwę liturgiczną i modlitwę osobistą z zaznaczeniem, że modlitwa liturgiczna może być wspólnotową, a modlitwa osobista może być indywidualna lub odprawiana we wspólnocie. Nadto zostanie uwzględniony drugi podział na modlitwę myślną i modlitwę ustną, z których obie mogą być modlitwą publiczną i indywidualną.

Dwa wymiary modlitwy

Podstawowym podziałem modlitwy jest rozróżnienie na modlitwę liturgiczną i osobistą. Ten podział opiera się na modlitwie Chrystusa oraz Kościoła.

W modlitwie Chrystusa odnaleźć można oba te wymiary modlitwy. Modlitwa liturgiczna rzuca się na pierwszy plan. Chrystus modli się w synagodze, gdzie odmawia psalmy i kantyki, czyta Pismo św. i je komentuje. Chrystus uczęszcza do Świątyni na wszystkie święta. Jest to Jego pielgrzymowanie na dzień święty. Chrystus spożywa paschę. Niemniej uwidoczniona jest w życiu Chrystusa modlitwa osobista. Chrystus Pan modli się na pustyni, a w czasie publicznej działalności często udaje się na miejsce samotne, aby się modlić. Chrystus samotnie modli się w Ogrojcu i samotnie umiera na krzyżu. Na początku tych rozważań o rodzajach modlitwy warto o tym przypomnieć.

Kościół na wzór Chrystusa podejmuje modlitwę w tych dwóch wymiarach. od samego początku ukazuje się jako wspólnota modląca się. Przede wszystkim słowo Boże ukazuje modlitwę liturgiczno - wspólnotową. Pierwszy Kościół to wspólnota wierzących w Chrystusa zebrana na modlitwie wraz z Maryją, Matką Chrystusa. Apostołowie chodzą do świątyni, schodzą się na łamanie chleba, śpiewają psalmy i czytają słowo Boże (Dz 1, 14; 2, 42; 3,i nn).

Może nieco trudniej jest dostrzec modlitwę indywidualną pierwszego Kościoła, lecz ona wyraźnie istnieje. I tak św. Piotr modli się w Jafie na dachu Szymona, u którego przebywa, a owocem tej modlitwy jest dane mu przez Pana zrozumienie, że Bóg także pogan wezwał do udziału w Ewangelii. To na modlitwie jednoznacznie go pouczył, aby bez wahania poszedł z wysłańcami Setnika (Dz 11, 4 nn). Św. Paweł także pozostawił świadectwo modlitwy osobistej. Za taką trzeba uznać nawiedzenie go przez Pana pod Damaszkiem. Potem modli się on, oczekując dalszych poleceń Pana, atakże przebywa dłuższy czas na Pustyni arabskiej (Dz 1, 17). Przypuszczalnie do tego ostatniego wydarzenia odnoszą się słowa św. Pawła z Drugiego Listu do Koryntian o podniesienie go do trzeciego nieba (12,1 nn).

Stopniowo w Kościele następuje rozwój modlitwy dwuwymiarowej. Trzeba podkreślić, że to właśnie na modlitwie Kościół rozpoznaje siebie i swoje posłannictwo w świecie. Na modlitwie bowiem zebrani w Wieczerniku uświadomili sobie, mocą Ducha Świętego zstępującego na rozmodlonych, kim są i rozpoczęli tworzyć Kościół. Tak więc Kościół ukazuje się jako rzeczywistość, która rodzi się ze czci oddawanej Bogu. W pierwszym okresie to rodzenie się i pierwsza żywotność Kościoła przede wszystkim dokonuje się w modlitwie wspólnotowej i liturgicznej. Życie bowiem pierwszego Kościoła jest szczególnie ześrodkowane wokół sakramentów: chrztu i Eucharystii oraz bierzmowania. Dalszy rozwój modlitwy Kościoła wyraźnie idzie w kierunku modlitwy liturgii sakramentów.

Obok modlitwy liturgicznej nie brak w modlitwie pierwszego Kościoła modlitwy osobistej. Zauważa się różne w niej kierunki, drogi i wzory; życie czysto pustelnicze, ascetoria dziewic poświęconych Bogu, ciekawa forma życia oddanego Bogu słupnicy oraz pierwsze wspólnoty mnichów. W nich wszystkich dominuje dążenie do kontemplacji. Nadto ich modlitwa posiada wyraziste znamiona prorockie, tzn. dawanie świadectwa, pouczanie. Nieco później pouczenia te oraz ich świadectwo zostają spisane i tak powstają z biegiem czasu szkoły modlitwy. One zaczynają się od aleksandryjskiej szkoły duchowości Origenesa i Klemensa z jej neoplatonizmem, który na stale zadomowił się w teologii życia wewnętrznego. Istnieje bardzo mocne świadectwo o modlitwie prawie nieustannej w pismach św. Augustyna, szczególnie w jego "Wyznaniach" i "Soliloquiach", w pismach św. Ignacego Loyoli, św. Teresy od Jezusa, św. Franciszka Salezego. Na większą uwagę zasługują pisma św. Augustyna i św. Teresy. Ich autobiografie są jedną wielką modlitwą, rozmową z Bogiem, są świadectwem, że człowiek może przez modlitwę wejść w taką zażyłość z Bogiem, że wszystko razem z Nim przeżywa i omawia.

To wszystko działo się w Kościele i jest świadectwem życia Kościoła oraz życia Kościołem. To wszystko dokonuje się pod autorytatywnym kierownictwem Kościoła, który jest Kościołem modlącym się.

Wzajemne powiązanie modlitwy liturgicznej i osobistej

Jest jedna tajemnica modlitwy. Nie inna, co do istoty, jest modlitwa liturgiczna i nie inna osobista. Obie też formy muszą się znaleźć w autentycznej modlitwie chrześcijańskiej. Obie bowiem te modlitwy mają swe miejsce w nauczaniu Kościoła i odpowiadają Jego wymaganiom. To przede wszystkim modlitwa w tych dwóch wymiarach sprawia żywotność Kościoła, tzn. że Kościół jest wspólnotą ludzi żywych i żyjących Bogiem. Dlatego trzeba zdecydowanie podkreślić, że modlitwa liturgiczna nie może się obejść bez modlitwy osobistej. Bez niej bowiem szybko stanie się ona jedynie formalizmem. Podobnie modlitwa osobista potrzebuje wsparcia ze strony modlitwy liturgicznej, bo inaczej szybko może przejść w sentymentalizm i intymizm religijny. Człowiekowi trzeba nie tylko konkretów, których dostarcza modlitwa liturgiczna, lecz przede wszystkim mocy łaski, która spływa na modlącego się poprzez życie sakramentalne.

W dobie obecnej dość często spotyka się sprzeciw odnośnie modlitwy osobistej na korzyść modlitwy wspólnotowej i liturgicznej, czy paraliturgicznej. Owszem, istnieje dość mocny ciąg do modlitwy, lecz on obejmuje jedynie pewne grupy. Rzadko jednak skłania się on do modlitwy w całym tego słowa znaczeniu wewnętrznej. Wielu nawet nie potrafi dłuższy czas trwać w modlitewnym milczeniu. Oni nie są przeciwni takiej modlitwie osobistej, lecz nie widzą jej potrzeby.

Może rzadziej występuje już obecnie sprzeciw odnośnie modlitwy liturgicznej, chociaż i ten się spotyka. Ponieważ jednak oba wymiary modlitwy są w modlitwie Chrystusa i Kościoła, nie można ich w swoim życiu pominąć. Przeciwnie, trzeba podjąć troskę, by one, podobnie jak to było w życiu Chrystusa, wzajemnie się przenikały.

Wzajemne przenikanie się modlitwy liturgicznej i osobistej

Poprawnie ustawiając problem, trzeba stwierdzić, że modlitwa osobista jest przygotowaniem do modlitwy liturgicznej i w niej się przedłuża. Jan Paweł II w rozmowie z Frossardem mówi o potrzebie wejścia modlitwą osobistą we Mszę św. i Komunię św. Zarazem należy jasno sobie uświadomić, że modlitwa liturgiczna powinna się przedłużyć w zamknięciu domowym, w pracy, w podziwianiu przyrody, w cierpieniu, w agonii. Człowiek religijny na spotkaniu liturgicznym, które stara się pogłębić przez osobiste dziękczynienie po Komunii św., modlitwą wchodzi w swój codzienny rytm życia. Ta modlitwa przenika w całość jego codzienność. Ona wprowadza w rozmodlenie i w nim trwanie przed Panem prawie w każdej chwili dnia.

W tym miejscu trzeba zwrócić uwagę na bardzo ważny problem życia chrześcijańskiego, mianowicie: modlitwa nie może pozostać jedynie jednym z ćwiczeń czy praktyk życia religijnego chrześcijanina. Oznacza to, że nie może ona kończyć się wraz z aktem modlitwy. Nie będzie dobrze, jeśli modlitwa zostanie jedynie liturgią, słowami, rzewnymi uczuciami. Modlitwa musi przeniknąć całe życie człowieka. Przy tym modlitwa musi wzrastać i rozwijać się aż po modlitwę zjednoczenia, która obejmuje całe życie wierzącego. Modlitwa może wzrastać przez żywy kontakt ze słowem Bożym rozważanym w "izdebce serca" i przez przyjazne obcowanie z Bogiem-Miłością. Rozwój w modlitwie zapoczątkowanej idzie w kierunku trwania przed Panem, by w dalszym rozwoju przejść do obcowania z Nim w gotowości przyjęcia z rąk Jego wszystkiego, co w wierze zostanie poznane.

Modlitwa ustna

Modlitwa ustna może być liturgiczna i osobista. Modlitwa ustna jest najbardziej znaną i uznawaną przez wszystkich formą modlitwy.

Człowiek przede wszystkim modlił się, i nadal to czyni, ustnie. Kiedy Anna, żona Elkana, modliła się bez głośnego wypowiadania słów, lecz spontanicznie otwarła swe serce przed Panem, arcykapłan Heli posądza ją o coś niewłaściwego, nie rozumie jej (1 Sam 1). Człowiek chętnie wypowiadał się w Psalmach i nadal to czyni. Dla większości ludzi modlitwa oznacza odmówienie pewnej ilości pacierzy i uczestniczenie, najchętniej przez śpiewanie, we Mszy św. Wielu ludzi jakby zapomina o ostrzeżeniu Chrystusa: "Nie bądźcie na modlitwie gadatliwi" (Mt 6,7). Niemniej modlitwa ustna może być i rzeczywiście jest autentyczną modlitwą. Na czym ona polega?

Modlitwa ustna jest modlitwą wewnętrzną ujętą w słowa, czy też wypowiedzianą zmysłami przez znaki i gesty. Podział więc na modlitwę ustną i myślną nie zależy od ust otwartych lub zamkniętych. Modlitwa nie przestaje być myślną, jeśli rozmowa z Bogiem jest wypowiedziana zmysłami. Niektórzy różnice pomiędzy nimi widzą w tym, że modlitwa ustna posiada formuły modlitewne ustalone. Modlitwa zaś myślna zwraca się do Boga spontanicznie. Trudne są te rozgraniczenia. Modlitwa bowiem zawsze jest obcowaniem z Bogiem. Zarazem jest początkiem wszelkiego obcowania człowieka z Panem. U jej podstaw jest wewnętrzne poruszenie woli, serca. Może ona wyrażać się przez gesty, znaki. Właściwą jednak jasność otrzymuje przez słowa. W słowie bowiem człowiek się ujawnia i zobowiązuje.

Duża cześć modlitwy jest ustna. Msza św., która jest najważniejszą modlitwą i przede wszystkim modlitwą, jest modlitwą ustną. Trzeba z tego sobie zdać sprawę.

Podstawową dla wszystkich jest Modlitwa Pańska. Nasuwa ona - modlitwa ustna - jednak wielu ludziom spore trudności. Stąd potrzeba wyjaśnienia:

Słowa modlitwy

Bardzo ważną sprawą przy modlitwie ustnej jest rodzaj języka - słowa, jakimi człowiek się posługuje. Nie można mówić, że w tej modlitwie idzie jedynie o wewnętrzne usposobienie, a same słowa nie są ważne. To byłoby zbyt wielkie uproszczenie. Te używane słowa mogę być niezgrabne, niedoskonale, otrzymane i własne.

Słowa niezgrabne. Człowiek może mieć trudność wyrażania się na modlitwie. I nie ma w tym nic dziwnego. Staje bowiem przed Bogiem i chce do Niego mówić. Często znajduje w sobie słowa niezgrabne i boleje nad tym. Jego jednak te słowa niezgrabne mogą być lepsze od słów bogatych, pięknych i poprawnie wypowiadanych. Człowiek nie musi się na modlitwie przejmować formowaniem takich słów. Nie jest jednak obojętne jakiego używa się języka, słowa, kiedy mówi się do Pana. Św. Teresa od Jezusa mocno domaga się, by były to słowa godne Boga. Człowiek Boży i prawego serca, rozmiłowany w Bogu, zawsze znajdzie w sobie godziwe słowo. Przede wszystkim odnajdzie w sobie gotowe słowo Pisma św., dane mu przez Boga, aby mógł z Nim porozmawiać Jego językiem, porozumieć się i wspaniale wyrazić swą miłość. Człowiek więc ma do dyspozycji słowo godne Boga. Stając przed Nim, z niego zapożycza. Tak na przykład Najśw. Maryja Panna, w tym dobrze znanym sobie słowie, wypowiedziała swą radość i wdzięczność za tajemnicę Wcielenia, która w Niej się dokonała, śpiewając swoje "Magnificat".

Słowa niedoskonałe. Niedoskonałym i niedostatecznym słowem na modlitwie to słowo gadatliwe, sentymentalne, napuszone, oficjalne, na pokaz itp. Takie słowa odsłaniają puste wnętrze człowieka.

Słowa płynące z serca. Najbardziej żywą mową modlitwy jest ta, która sama wypływa z serca modlącego się. Taką jest modlitwa człowieka, kiedy on staje przed Bogiem i wypowiada swą skruchę, swą radość, pochyla się w adoracji. Jest to najwłaściwszy język modlitwy. Jest on owocem wnętrza człowieka, który żyje Bogiem, dla Boga, przed Bogiem i daje Bogu to, co Mu chce dać.

Nieraz to własne słowo łatwo przychodzi. Z pełności serca usta mówią. Ma to miejsce wtedy, gdy człowiek odczuwa bliskość Boga lub kiedy w cierpieniu oddaje się w ręce Boga. Musi jednak mocno czuwać, by te słowa były prawdziwe. Człowiek bowiem ma skłonność do zgrywania się przed sobą samym i nawet przed Bogiem. Innym razem człowiek jest pusty i nie ma nic do powiedzenia. Wtedy pozostaje proste wyrażenie wiary, ufności, czci i gotowości. Akty strzeliste z nich formułowane są dobrym słowem i w danej chwili niezastąpionym. Nic nie przeszkadza, że one w danej chwili najczęściej są zapożyczone, bo na własne słowo nie stać człowieka. Niemniej nawet w trudnościach nie należy zbyt łatwo uciekać się do obcego słowa.

Trudności są dobrą szkołą modlitwy i wypowiadania się przed Bogiem; lepszą niż książka. Wystarczy wtedy na przykład powiedzieć: Polecam siebie i swoich Twojej pieczy. Tego nie da się zastąpić czytaniem pobożnej książki.

Otrzymane słowo. Nie należy jednak z góry odrzucać słowa drugich. Kiedy zaistnieją trudności i nie tylko wtedy, należy się posłużyć czyimś słowem. To także jest swego rodzaju Świętych obcowanie, tzn. wspólnota rzeczy świętych, kiedy ktoś bierze słowa modlitwy, które kiedyś wytrysnęły z serca modlącego się.

Z tych słów rozmodlonych ludzi można wiele się nauczyć, nimi bezpiecznie się posłużyć.

Modlitwy bowiem ludzi pobożnych przekazują ich wiarę, ich doświadczenie i zwycięstwo nad światem. Mogą więc w każdym obudzić, co dotąd było uśpione. Dobra modlitwa - formułka może stać się chlebem dla głodnego, lekarstwem dla chorego.

Te modlitwy ludzi pobożnych stanowią część pobożności nowego stworzenia. One przede wszystkim związane są ze sprawowaniem i przyjmowaniem sakramentów. Duża część tych modlitw pochodzi wprost od Boga i stanowi depozyt Objawienia, na przykład Psalmy. One biorą człowieka jakby za rękę i prowadzą go po bezpiecznych drogach.

Z nimi są związane, chociaż na innej płaszczyźnie, modlitwy liturgiczne Kościoła. Nie można ich przeceniać, lecz one mają za sobą XX-wieków wypowiadania się Kościoła. One mogą poruszać umysł i serce człowieka. Na przykład słowa hymnu "Ciebie Boga wysławiamy", czy "Przyjdź Duchu Święty", lub "Pod Twoją obronę".

I jeszcze jedno. Słowo, które człowiek wypowiada, szczególnie słowo otrzymane oddziałowuje na wnętrze. Ono może dać i stworzyć na modlitwie usposobienia wewnętrzne i je czyni dobrym lub nie najlepszym. Wiele zależy od słowa.

Trzeba umieć znaleźć właściwe modlitwy. Nie wszystkie modlitwy mają obiektywną tę samą wartość, a i najlepsze z nich nie zawsze będą poruszać człowieka. Stąd istnieje konieczność doboru najbardziej właściwych modlitw. Nawet modlitwy objawione: Ojcze nasz, Psalmy, by stały się dla kogoś prawdziwą modlitwą, musi on uczynić je swoimi. Jeżeli idzie o różne zbiory modlitw zebrane w modlitewnikach, trzeba podkreślić, że wiele z nich jest bezużytecznych, szczególnie te, które nie posiadają aprobaty Kościoła. Niemało jest takich modlitw, które są jak opium lub zepsuty pokarm. Może się jednak zdarzyć, że ktoś przez ich pośrednictwo autentycznie się modli. Nie trzeba zaraz i wszystkiego, co nam nie odpowiada, odrzucać i uważać za złe.

Modlitwa zawsze powinna być prawdziwa, tzn. wyrażać całą prawdę wnętrza człowieka. Dlatego modlitwa napuszona nie jest prawdziwa. Nieprawdziwą jest także modlitwa słodka i sentymentalna, bo taka nie powinna mieć miejsca u człowieka zdrowego i dojrzałego. Nieprawdziwą jest modlitwa tego, kto rozkoszuje się własną grzesznością, tkwiąc w fałszywej pokorze. Nikt nie może mieć radości z własnych grzechów. O czci Bożej mówi się "chwała". Ona zaś ma miejsce wtedy, gdy oddaje rzeczywistość. A rzeczywistość modlącego się to ukorzenie się w poczuciu winy, ból z jej powodu i prośba o przebaczenie, czy też radość z otrzymanego dziecięctwa Bożego.

0x08 graphic

Modlitwa Kościoła

Pierwszy Kościół wyrósł na Starym Przymierzu i w dużej mierze przejął jego sposób modlenia się. Nic dziwnego. Zresztą nie sposób modlenia się jest ważny. Liczy się rozmodlenie. Właśnie pierwszy Kościół przejął ducha modlitwy. Jeśli zaś idzie o sposób, przejął on zbieranie się na czytanie słowa Bożego, odmawianie psalmów i śpiewanie pieśni (Dz 4, 23 nn). Wiadomo, że zbiera się także na łamanie chleba. Lecz to już jest inny problem.

Ojcowie pustyni oparli swoją modlitwę i kontemplację na odnawianiu psalmów i czytaniu słowa Bożego. Z biegiem czasu modlitwa ta została przeładowana ilością słów i praktykami pobożnymi, szczególnie pokutnymi. Wpłynęły one ujemnie na samą modlitwę wewnętrzną i nastąpił u niektórych przynajmniej brak powiązania modlitwy ustnej z wewnętrzną. Tak było na Wschodzie. Na Zachodzie rozdział pomiędzy jedną a drugą modlitwą stał się jeszcze większy, bo i nie znano języka. Mówiono więc często automatycznie. Oczywiście nie można twierdzić, że wszyscy tak czynili. Pod koniec Średniowiecza zaczęły iść obok siebie modlitwa ustna - liturgiczna i modlitwa myślna. Tak doszło do podejmowania wielu praktyk życia religijnego, a wśród nich modlitwy ustnej i rozmyślania jako jednego z ćwiczeń ascetycznych. Nierzadko zdrowa pobożność łączyła ze sobą w jedno bogate życie modlitwy. Niestety bardzo często modlitwa brewiarzowa stawała się zaliczaniem obowiązku. Wtedy zdarzały się praktyki odmawiania Brewiarza na dwa dni - od godz. 23 00 co godz. 01 - by mieć więcej czasu na działalność.

"Officjum divinum" stało się oficjalną modlitwą Kościoła i zostało uznane za publiczną modlitwę Kościoła. Czy to oznacza, że tym samym jest to modlitwa ex opere operato? Na pewno nie! Jedynie sakramenty działają "ex opere operato". Wobec tego człowiek modlący się jedynie wargami, zaliczający Brewiarz nie jest w porządku, a jego modlitwa jest czymś w rodzaju udawania i Kościół niewiele ma z niej pożytku..

Jak doszło do powstania modlitwy Kościoła? Na początku była to modlitwa powszechna wiernych. Stopniowo, z powodu wzrastającej modlitwy mnichów, nabożeństwa publiczne stawały się sprawą kleru, zakonników i garstki wiernych. Tak było na przykład do reformy liturgicznej Piusa XII z Triduum Sacrum. Uczestniczyła w nich zaledwie garstka wiernych. Tak wiernym pozostały jedynie na modlitwę niedziele i święta. Pozostały także tzw. Nieszpory Niedzielne, lecz i one powoli zanikły. Nawet przestano wymagać codziennego uczestnictwa kleru w codziennych nabożeństwach. Obowiązek ten pozostał jedynie w katedrach i kolegiatach. Officjum divinum odmawiano prywatnie. Przestało więc ono być w dosłownym znaczeniu modlitwą Kościoła, a stało się modlitwą wydelegowanych księży i osób zakonnych. Takie wydelegowanie powinno być dla tych osób wyróżnieniem i przynagleniem do dobrego modlenia. Ich modlitwa stała się i jest modlitwą Kościoła. Modlą się w imieniu Kościoła. Stąd wypływa ich podstawa gorliwości wraz z poczuciem odpowiedzialności.

W dobie obecnej Kościół pragnie przywrócić całą głębię i znaczenie modlitwy Kościoła. Konstytucja liturgiczna oraz instrukcje wykonawcze mówią:

Liturgia godzin lub jej część, tzn. Jutrznia i Nieszpory, znów powinny stać się modlitwą wspólnoty chrześcijańskiej. Istnieje bowiem jedna modlitwa Kościoła, a jedynie może być odmawiana w skróconym zakresie. Już nie istnieje tzw. "Małe Officjum", lecz odmawia się całość lub część jednej Liturgii godzin.

przypomina się nadto, że Kościół w tej modlitwie modli się razem z Chrystusem Głową Ciała Mistycznego we wszystkich potrzebach Kościoła.

Modlitwa sakramentalna

Trzeba zdecydowanie podkreślić, że sakramenty ze swego ustanowienia i ze swej istoty nie tylko przenikają całe życie człowieka mocą udzielonej łaski uświęcającej i łaski sakramentalnej każdego z sakramentów, lecz przede wszystkim mocą tej łaski jednoczą przyjmujących je z Chrystusem i upodobniają do Niego. Sprawowaniu i przyjmowaniu sakramentów towarzyszy nadto cała modlitewna oprawa, ryt sakramentów.

Istnieje więc bardzo owocna modlitwa związana z życiem sakramentalnym, i ta przy ich przyjmowaniu, i ta, która do nich przygotowuje, i ta przy ich sprawowaniu, i ta także, której życie mocą sakramentów na co dzień wymaga. Dlatego trzeba zwrócić uwagę na:

Dla przykładu można by szczegółowo rozważyć modlitwę sakramentu chrztu św. Szczególne miejsce w życiu chrześcijańskim zajmuje modlitwa Eucharystii. Wyjątkowy także jest jej wpływ na wewnętrzne życie wierzącego. Eucharystię, jako modlitwę, należy ujmować w jej trzech postaciach:

Modlitwa Mszy św., czyli sprawowanie ofiary,

Przy założeniu codziennej Mszy św. i Komunii oraz możności nawiedzenia Chrystusa w tabernakulum, nie trzeba podkreślać, jak ta modlitwa złączona z Eucharystią jest ważna i jak może ona przenikać całe życie człowieka.

Kościół zdaje sobie sprawę z mocy, jaką udzielają sakramenty oraz jak wiele zależy od ich modlitewnego sprawowania i przyjmowania. Dlatego w obecnej odnowie liturgicznej po soborze Watykańskim II Kościół tak wiele miejsca poświęcił odnowie liturgii sakramentów, tym samym przywracając im miejsce w życiu chrześcijańskim, jakie miały od samego początku. W tym przygotowaniu i głębszym korzystaniu z sakramentów na szczególną uwagę zasługują takie nabożeństwa, jak: Godzina Święta, adoracja Najśw. Sakramentu, Godzina Biblijna, nabożeństwa pokutne. Oczywiście zawsze trzeba uwzględniać podstawowe dokształcenie wiernych. Bardzo trudno byłoby dobrze korzystać z mocy sakramentów, gdyby jej się nie znało.

Modlitwa powtarzań

Przez modlitwę powtarzań rozumie się takie modlitwy, jak: Różaniec, Litanie, Anioł Pański, Godzinki, akty strzeliste. Przy tych modlitwach trzeba koniecznie zwrócić uwagę:

W ten sposób została ukazana modlitwa od strony podmiotu. Jakkolwiek nie zostały omówione tam wszystkie rodzaje modlitwy podejmowane przez człowieka, bo to zresztą nie jest możliwe, ani nawet te, które liczni autorzy wyliczają, to jednak wszystkie istotne teologiczne momenty zostały uwzględnione. Osobnym rozdziałem podpadającym pod ten temat jest modlitwa myślna. Wymaga ona obszerniejszego i osobnego omówienia.

Modlitwa myślna

Nazwy tej modlitwy są różne w użyciu: modlitwa myślna, rozmyślanie, rozważanie. Wszystkie zawierają tę samą treść.

Rozmyślanie stanowi główne zajęcie na modlitwie dla początkujących, a dla wszystkich w pewnych okresach jest wielką i nieodzowną pomocą. Polega ona na roztrząsaniu przez rozum jakiejś prawdy religijnej w celu poruszenia woli, z czego wynika, że nie należy inaczej podchodzić do rozmyślania jak tylko od jego roli usługowej wobec woli. Tak ustawia rozmyślanie Jan od Jezusa i Maryi w swej "Schola orationis" (Opera Omnia II, s. 547).

Rozmyślanie może być ujmowane jako istotny element każdej modlitwy poza stanem aktualnej kontemplacji wlanej, a także jako jeden ze stopni modlitwy, czy może lepiej rodzajów modlitwy. Tu zostanie podane ujęcie ogólne. Zanim zostanie omówiona sama modlitwa myślna i jej konieczność, trzeba krótko zatrzymać się na konieczności modlitwy w ogólności. Można było to uczynić wcześniej. Wobec jednak powszechnego faktu modlitwy nie było potrzeby z tym się spieszyć. Obecnie, kiedy należy zapytać o konieczność rozmyślania, wypada wcześniej coś powiedzieć o konieczności samej modlitwy.

Konieczność modlitwy w ogólności

Jakkolwiek błędy w tej dziedzinie nie są najważniejsze, pozwolą jednak pełniej zrozumieć samo zagadnienie.

Niektórzy zaprzeczali potrzebę modlitwy, odrzucając ją całkowicie lub częściowo:

ateiści, deiści, fataliści zaprzeczają konieczność modlitwy u samych podstaw, wynikających z ich założeń światopoglądowych. Jeśli odrzuca się istnienie Boga, nie ma miejsca na modlitwę. Jeśli Bóg nie zajmuje się światem i człowiekiem, modlitwa jest daremna. Jeśli wszystkim kieruje ślepy los, którego nie da się uniknąć, nie ma sensu podejmować modlitwy;

Te twierdzenia płynęły z dwóch źródeł: z niedoceniania łaski i porządku nadprzyrodzonego oraz z przeceniania sił natury i przesadnych mniemań o możliwościach postępu duchowego człowieka na ziemi.

Istnieli i tacy, którzy zbyt mocno podkreślali konieczność modlitwy. Wśród nich należy wyróżnić:

euchtów i messalianów. Głosili oni, że do zbawienia wystarczy sama modlitwa. Nie trzeba uczynków wiary i miłości bliźniego. Według nich człowiek ma obowiązek modlić się bez przerwy.

- illuminiści przyjmowali, że modlitwa myślna jest niezbędnie konieczna do zbawienia.

Odnośnie tych i im podobnych błędów należy przyjąć z nauczania Kościoła twierdzenie pozytywne:

istnieje pozytywny obowiązek podejmowania aktów modlitwy;

- obowiązek ten dotyczy wszystkich ludzi, nawet tych najdoskonalszych;

- modlitwa myślna nie jest jedynym sposobem spełniania tego obowiązku.

Pozytywne uzasadnienie konieczności modlitwy może być bardzo obszerne. W tym miejscu wystarczy powołać się jedynie na dwa teksty: Chrystus wyraźnie wskazuje na konieczność modlitwy i podaje uzasadnienie jej potrzeby, kiedy zwraca się do śpiących apostołów w Ogrojcu w słowach: "Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie...Duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe" (Mt 26,41). Św. Piotr wspominając koniec życia, potrzebę życia po Bożemu, w Duchu, napisze: "Bądźcie więc roztropni i trzeźwi, abyście się mogli modlić" (1 P 4,5-7). Wobec tych prawd, o których wspomina, uważa za coś bardzo ważnego modlitwę. Nadto sam Pan zaleca modlitwę. Bóg zaś nigdy nie polecał czegoś, co nie byłoby potrzebne i do czego człowiek nie byłby zdolny, do czego Bóg nie udzieliłby mu łaski wykonania.

Konieczność modlitwy myślnej

Każdej modlitwie musi towarzyszyć myśl. Wobec tego modlitwa myślna ma swe podstawy. Różna jednak może być jej konieczność do zbawienia w zależności od określenia mniej lub bardziej ścisłego modlitwy myślnej. I tak:

Można na to zagadnienie spojrzeć przez ustawienie kard. Lercaro w książce "Metodi di orazione mentale" (Genova 1957, XI). Tak ustawia problem:

Jak z podanych wskazań widać, Kardynał nie ogranicza się jedynie do określania samej konieczności, lecz wnika w jej konkretne ustawienie.

0x08 graphic

Rozmyślanie a różne możliwości człowieka

Z powodu różnorodności psychik różnie także ustawiają się możliwości oddawania się modlitwie myślnej u poszczególnych osób. Zagadnienie wydaje się być bardzo ważne, gdyż istnieje dążność, przynajmniej niektórych, do zmuszania siebie lub drugich do rozmyślania. Pochodzi to często z przekonania, że modlitwa myślna jest doskonalszą formą modlitwy i o niebo wyższą od modlitwy ustnej. Nieraz nazywa się ją drugim stopniem modlitwy. Odnośnie tych różnych możliwości ludzkich trzeba podkreślić:

- zasadniczo każdy człowiek jest zdolny do rozważania, czyli do modlitwy myślnej. Do naturalnego bowiem działania rozumu należy roztrząsanie prawdy, osądzanie jej i wyciąganie wniosków.
- jedynie ktoś może mieć trudności z logicznym i kontrolowanym myśleniem i uporządkowanym kojarzeniem. Wyjątkowo tylko ktoś nie potrafi myśleć lub też Bóg wyprowadza go z okresu modlitwy początkującej i wprowadza w modlitwę skupienia czy kontemplacji.
- niektórzy na modlitwie myślnej nie stosują żadnego środka poza lekturą duchową. Ona ich rozbudza wewnętrznie i daje natchnienie do rozważania, czy też jest połączona z rozważaniem.
- inni przystępują do modlitwy myślnej zawsze lub w pewnych okresach bez przygotowania i metod rozważania, dając się kierować spontaniczności, tzn. poruszeniom swych wewnętrznych uczuć i myśli, jakie się same nasuwają;
- wielu jest niezdolnych na stałe lub w pewnych okresach życia rozważać bez metody.

Wobec tych różnych możliwości człowieka trzeba zdecydowanie podkreślić konieczność uchwycenia samej istoty modlitwy. Modlitwa bowiem myślna jest jedynie jedną z rodzajów modlitwy. Nadto modlitwa myślna zawsze u podstaw ma pewną spontaniczność. Jest to bowiem modlitwa, w odróżnieniu od modlitwy ustnej, opartej na stałych formułach modlitewnych, bardziej osobista, w której uwidaczniają się skłonności i potrzeby duszy. Według św. Teresy od Jezusa modlitwa to nie tylko sprawa rozumu i miłości, aktów rozumu i woli. Wyraźnie zaznaczy, że to, co powinno dziwić rozum, jest zrozumieniem miłości Boga do człowieka, i że odpowiedzią na tę miłość powinna być wewnętrzna rozmowa z Bogiem. Modlitwa bowiem w jej ujęciu jest "przyjaznym obcowaniem z Bogiem oraz poufną i po wiele razy powtarzaną rozmową z tym, o którym wiemy, że nas kocha" (Ż 8,5). Modlitwa w tym ujęciu jest czymś bardzo prostym, bez większych formalności. Jest ona odnalezieniem miłości, usiłowaniem, by wyrazić swe pragnienie miłości, i mówieniem Bogu, że Go się kocha.

Zdarza się, że ktoś podważa wartość rozmyślania jako modlitwy czy nawet wprost zaprzecza twierdzeniu, że rozmyślanie jest modlitwą. Tak postąpił Bremond. Stwierdza on, że rozmyślanie nie jest formalną modlitwą, najwyżej przygotowaniem do niej. Uważa bowiem, że modlitwa jest przylgnięciem do Boga, a w tym określeniu nie ma miejsca na rozmyślanie . Trzeba by odpowiedzieć, że rozum jest władzą duszy. Wobec tego rozważanie jest modlitwą lub przynajmniej jej częścią. Oczywiście teoretyczne rozważanie o Bogu nie będzie modlitwą, bo tak rozważający nie zamierza się modlić. Jeśli natomiast motywem rozmyślania o Bogu jest poruszenie woli do miłowania Boga, takie rozmyślanie jest bezsprzecznie modlitwą.

Modlitwa myślna a modlitwa afektywna

Problem polega na zbyt mocnym rozróżnianiu modlitwy myślnej i afektywnej, czy nawet używaniu pojęć tych zamiennie. Trzeba stwierdzić, że modlitwa myślna jest przede wszystkim czynnością rozumu, lecz ta czynność jest połączona z aktami woli i uczuć oraz na ich usługach. Nigdy nie będzie dość podkreślania, że modli się cały człowiek. Modlitwa zaś afektywna jest przede wszystkim czynnością woli, lecz wymaga ona uprzednich aktów rozumu, choćby skróconych, jak przy myśleniu intuicyjnym. Charakterystycznym składnikiem dla medytacji jest intensywna praca rozumu oświeconego wiarą w roztrząsaniu pewnych treści, by z nich człowiek wyciągnął praktyczne wnioski i pobudki dla miłości. Charakterystyczną cechą modlitwy afektywnej jest przylgnięcie wolą do Boga, najwyższego dobra i miłości.

W praktyce można odróżnić modlitwę myślną od modlitwy uczuć. Podstawą rozróżnienia może być różnica psychik, a także stan rozmodlenia. Istnieje zresztą u wielu autorów jeden z rodzajów modlitwy zwany modlitwą afektywną, czy modlitwą uczuć. Trzeba jednak wiedzieć, że modlitwa uczuć może mieć niewiele wspólnego z pociechami na modlitwie.

Modlitwa wewnętrzna czyli rozmyślanie

W tym ujęciu idzie o każdą modlitwę: ustną, medytację i kontemplację. Te rodzaje modlitwy różnią się jedynie odmiennym odniesieniem do prawdy:

- modlitwa ustna opiera się na prawdzie wiary i w oparciu o nią zwraca się do Boga, by Mu coś powiedzieć: uwielbia, dziękuje, przeprasza, prosi;
- modlitwa myślna szuka samej prawdy: czym jest królestwo Boże, miejsce człowieka w świecie, w Bogu, w Kościele. Ona z biegiem czasu musi wejść w uproszczenie aż do pełnego przylgnięcia do prawdy, czy do miłosnego poznania Boga, kosztowania Boga. Modlitwa myślna z początku jest bardziej szukaniem, potem odnajdywaniem i znalezieniem. Bardzo istotny jest ten dynamizm modlitwy, prowadzący do kontemplacji Boga.
- doświadczenie modlitewne Kościoła i świętych stwierdza, że modlitwa potrzebuje momentów kontemplacyjnych, tego prostego przylgnięcia do prawdy. Modlący się zostaje w pewnym momencie pociągnięty, porwany do pewnej postawy wobec Boga. Można tu wyróżnić: moment zdziwienia wewnętrznego i podziwu, jakby zachwycenia się Bogiem, którego owocem jest zawierzenie Mu; moment szczęścia, które przenika wszystko i przemiania w płomienną gorliwość. Oczywiście nie zawsze w kontemplacji nawet przeżywa się szczęście na sposób uczucia radości; moment rozwoju mądrości pod wpływem szczególnego działania darów Ducha Świętego.

Spojrzenie na kontemplację

W tym ujęciu idzie o podstawowe ustawienie takie, jak: miejsce kontemplacji w życiu człowieka oraz jej podstawowe źródła.

Kontemplacja wlana owocem zwyczajnego rozwoju życia łaski.

Całość zagadnienia polega na rozwiązaniu pytania, czy kontemplacja wlana normalnie, tzn. według stałych reguł, pojawia się w duszy w miarę jej postępu w świętości tak, że każda dusza święta jest mistyczna i osiąga kontemplację wlaną? Różne są odpowiedzi.

Współczesna szkoła tomistyczna, mając na uwadze jedność świętości, daje odpowiedź twierdzącą. Swoją pozycję uzasadnia twierdzeniem, że wraz ze wzrostem łaski uświęcającej rozwijają się w duszy dary Ducha Świętego. Ponieważ one stanowią fundament kontemplacji wlanej i w tym celu są udzielane, wobec tego każda dusza (człowiek) jest przeznaczony do kontemplacji. Oczywiście idzie o sprawę możliwości. Na pewno zbawieni będą kontemplować Boga przez całą wieczność. Tu na ziemi potrzebne są jeszcze pewne uwarunkowania, a przede wszystkim udzielenie tego daru ze strony Boga.

I właśnie inni, rozróżniając drogę ascetyczną od mistycznej, którą nieraz nazywają nadzwyczajną, uważają że same dary Ducha Świętego nie wystarczają do kontemplacji wlanej. Do niej jest potrzebne udzielenie specjalnego charyzmatu. Mówi się wtedy o łaskach nadzwyczajnych.

Szkoła karmelitańska posiada własne rozwiązanie. Dla niej kontemplacja wlana niekoniecznie wiąże się ze świętością, tzn. mogą istnieć święci, którzy nie otrzymali daru kontemplacji wlanej, a także w pewnych wypadkach i grzesznicy mogą doświadczać kontemplacji wlanej jako aktu. Niemniej źródłem kontemplacji wlanej są dary Ducha Świętego i dlatego kontemplacja jest w obecnym stanie człowieka podniesionego do stanu nadprzyrodzonego i uczestnictwa w życiu Bożym, czymś naturalnym i człowiek ją zazwyczaj osiąga, jeśli tylko jest do niej odpowiednio przygotowany. Jakkolwiek kontemplacja jest powiązana z darami Ducha Świętego, one jednak nie zawsze powodują kontemplację wlaną. Nieraz działają w sposób bardziej ukryty, jak to ma miejsce w kontemplacji nabytej, czy w modlitwie odpocznienia.

Kontemplacja więc wlana, jako normalny rozwój życia łaską uświęcającą, u ludzi dobrze przygotowanych, nie jest koniecznością, niemniej jest czymś normalnym i zwyczajnym: leży w normalnym zakresie łaski. Bóg jednak udziela tego daru komu chce, kiedy chce i w jakiej mierze chce.

Teologia kontemplacji

Kontemplacja wlana zaczyna się w normalnym biegu rzeczy na modlitwie drogi oświecającej, w modlitwie odpocznienia. Opiera się ona na działaniu cnót teologalnych, wspartych oświeceniami Ducha Świętego. Trzeba zatem wyjaśnić, w jaki sposób Bóg jest poznawany przez dary Ducha Świętego oraz jak działanie darów wystarczająco objaśnia doznania w modlitwie kontemplacyjnej.

Dary Ducha Świętego, przede wszystkim dar mądrości wzięty w świetle słowa Bożego, zakładają już uformowanie człowieka przez wiarę, nadzieję i miłość, które w nim istnieją i sprawiają, że człowiek łatwiej poznaje Boga na mocy tchnienia Ducha Świętego. To szczególne działanie darów polega na świetle, w którym się poznaje, a którym jest doświadczalne przejęcie się Bogiem i tym co do Niego należy. Takie przejęcie się i wejście w przedmiot dodaje nowego światła w poznanie, jakie ma już człowiek przez wiarę.

Na pewno podobne zaangażowanie się całej istoty człowieka ma miejsce w każdym przeżywaniu miłości. Tutaj jednak zaangażowanie jest bardziej intensywne, a w wyniku tego pełniejszego doświadczenia. Jest to owocem biernej miłości, w której człowiek nie jest poruszany przez siebie samego, ani cokolwiek innego, lecz Bóg go porusza od wewnątrz, skutkiem czego miłość staje się bardziej spontaniczna.

Tchnienie Ducha Świętego jest łaską działającą przez pobudzenie woli, która powodując doświadczenie miłości, równocześnie oświeca rozum. On zaś przez to zaangażowanie urabia sobie o wiele doskonalszy osąd o Bogu, niż tylko przez wiarę. W ten sposób zdobyte poznanie Boga nie jest ściśle pojęciowe, gdyż ono przede wszystkim powstaje pod wpływem miłosnego zaangażowania.

Kontemplację więc, w oparciu o wyżej przedstawione dane, można określić albo jako proste przylgnięcie rozumu do Najwyższej Prawdy i przez to samo odnalezienie Boga-Prawdy i kosztowanie Go przez wolę - miłość, która cała idzie za rozumem, albo jako miłosne poznanie Boga, gdyż wola - miłość zjednoczona z Bogiem doświadcza Boga, kosztuje Go i tym samym rozum zdobywa poznanie oparte na doświadczeniu miłości. Wszystko w określeniu kontemplacji będzie zależało od tego czy bardziej będzie się zwracało uwagę na Boga-Prawdę, czy na Boga-Miłość. Istota w każdym wypadku pozostanie ta sama. Inny będzie jedynie sposób dojścia; w praktyce zależy on od danej osobowości: bardziej intelektualnej, czy bardziej wolitywnej. Tchnienie bowiem Ducha Świętego mocą Jego darów, a szczególnie daru mądrości, działa tak na rozum, jak i na wolę, a owocem tego działania jest zawsze doświadczenie miłości, doświadczenie, jak Bóg jest dobry.

Pozostaje jeszcze do wyjaśnienia samo działanie darów Ducha Świętego. Na pewno w kontemplacji działają one wszystkie razem. Niemniej w początkach zaznacza się działanie darów: bojaźni Bożej, umiejętności i pobożności. One powodują proste oraz dziecięce doświadczenie miłości. W następnym etapie bardziej wyraźnie działają: dar męstwa, dar rady i dar rozumu. Jest to bowiem okres miłości krzyżującej. W końcu dar mądrości doprowadza do miłości ekstatycznej, która obdarza "mądrością serca", daje "jasne oczy serca" (Ef l,17-19).

Z tego, co zostało powiedziane jasno wynika, że istnieje jedna tajemnica modlitwy: od modlitwy dziecka aż po modlitwę zjednoczenia. Można ją nazwać po prostu modlitwą, lub modlitwą wewnętrzną, czy modlitwą żywą, czy też modlitwą chrześcijańską.

O tej jednej modlitwie tak pisze kard. Ballestrero: "... Dlatego, człowiek będąc tym kim jest, może odpowiedzieć Bogu, a każda odpowiedź jest modlitwą.

Jest też modlitwa, która odpowiada na Boga dalekiego, ukrytego i nieznanego. I odpowiednio modlitwa, która odpowiada na Jego bliskość, otwarcie się i objawienie.

Istnieje modlitwa, która samoistnie wytryska z prawd wiary, a mianowicie modlitewne poznanie i wyobrażenie. Lecz jest też modlitwa niewiedzy i rezygnacji przed tajemnicą. Jest też modlitwa pełni, gdyż Bóg jest w niej wyraźny.

Ale też modlitwa niedostatku, gdy Bóg odszedł i pozostaje wielka pustka, której nic nie zdoła wypełnić. Jest też modlitwa chwili, dla której wszystko jest otwarte i pełna jest ufności.

Ale też modlitwa wytrzymania, gdy się wydaje, że nie ma ona sensu, ani nadziei, ani mocy... Poza tym, wszystkie te rozmaite modlitwy należą razem do siebie..." (Droga do nowego życia, Kraków 1984, s.506).



Wyszukiwarka