Zasady metody socjologicznej, Dokumenty studia Socjologia


Przedmowa do drugiego wydania

rviedy książka ta pojawiła sie po raz pierwszy [IS95J. wywołała dość żywe spory. Przedstawiciele opinii potocz­nych, zbici z tropu, stawili z początku tak gwałtowny opór. ze przez czas pewien głos autora prawie nie dawał się słyszeć. Nawet w tych punktach, gdzie wypowiedzieliśmy sie najjaśniej, przypisywano nam bezpodstawnie poglądy, z którymi nie marny nic wspólnego, s odrzucając je. uwa­żano nas za pokonanych. Chociaż stwierdzaliśmy wielo­krotnie, ze świadomość, zarówno indywidualna, jak i spo­łeczna, nie jest dla na> niczym substancjalnym, lecz tylko mniej lub bardzie? usystematyzowanym zespołem zjawisk w<; i'fiuris posadzono nas o realizm i ontologizin. Chociaż posiedzieliśmy wyraźnie i powtarzaliśmy na wszystkie sposoby, ze żvcie społeczne składa sie w całości z wyob­rażeń, oskarżono nas o wyłączanie elementu duchowego z socjoiosii. W walce przeciwko nam odnowiono nawet chw\t\ d\sku^vjne. które wvdawałv sie ostatecznie porzu­cone. Wmawiano nam mianowicie pewne opinie, których nie podtrzymywaliśmy, pod tym pretekstem, ze pozostają


Pnedmowa do dnigiego wydania

Przedmowa do dmgiego wydania



0x08 graphic
0x08 graphic
„w zgodzie z naszymi zasadami". Z doświadczenia znane są wszakże wszystkie niebezpieczeństwa tej metody, która, pozwalając dowolnie kształtować dyskutowane systemy, pozwala zarazem triumfować nad nimi bez kłopotu.

Czujemy się w prawie powiedzieć, iż od tej chwili opory stopniowo słabły. Oczywiście, niejedno z naszych twierdzeń jest jeszcze podawane w wątpliwość. Te zbawcze kontro­wersje nie dziwią nas ani nie martwią; jasne jest przecież, że nasze sformułowania w przyszłości będą musiały zostać zre­formowane. Stanowiąc wytwór naszej własnej i ograniczonej z konieczności praktyki, winny one z pewnością ulegać zmianom o tyle, o ile będziemy rozporządzali rozleglejszą i głębszą wiedzą o rzeczywistości społecznej. Metoda jest zresztą zawsze prowizoryczna; metody zmieniają się w miarę postępów wiedzy. Prawdą jest w każdym razie, że w ciągu ostatnich lat sprawa socjologii obiektywnej, swoistej i meto­dycznej, mimo sprzeciwów bez przerwy zyskiwała zwolen­ników. Założenie ,JL'annee sociologique" przyczyniło się z pewnością do tego. Ponieważ pismo to obejmuje cały obszar naszej nauki, mogło lepiej niż jakiekolwiek dzieło specjalne dać wyobrażenie o tym, czym socjologia może i winna się stać. Można było zobaczyć, iż socjologia nie jest skazana na pozostanie gałęzią filozofii ogólnej i może zająć się szczegółami, nie wyradzając się w czystą erudycję. Nie moglibyśmy przecenić zapału i oddania naszych współ­pracowników; to dzięki nim właśnie można było poddać naszą naukę próbie faktów i rozwijać ją dalej.

Jakkolwiek realny jest wszakże ów postęp, nie ulega wąt­pliwości, że uprzedzenia i nieporozumienia nie zostały jesz­cze całkowicie rozproszone. Oto czemu chcielibyśmy sko-

rzystać z drugiego wydania, aby dorzucić kilka wyjaśnień do wyjaśnień dawniejszych, odpowiedzieć na niektóre kry­tyki oraz sprecyzować swe stanowisko w kilku sprawach.

1

Propozycja traktowania faktów społecznych jak rzeczy -leżąca u podstaw naszej metody - znalazła się pośród naj­bardziej kontrowersyjnych. Skojarzenie świata społecznego ze światem zewnętrznym uznano za paradoksalne i skanda­liczne. Było to najzwyczajniejsze niezrozumienie sensu i za­sięgu tego skojarzenia, którego celem jest nie sprowadzenie wyższych form bytu do niższych, lecz, wprost przeciwnie, rewindykacja dla tych pierwszych stopnia rzeczywistości co najmniej równego temu, jaki świat przyznaje tym drugim. Nie twierdzimy przecież, że fakty społeczne są materialnymi rzeczami, lecz jedynie, że są one rzeczami na tej samej za­sadzie co rzeczy materialne, aczkolwiek w odmienny sposób.

Bo czymże jest rzecz? Rzecz jest przeciwstawna idei jako to, co poznaje się z zewnątrz, temu, co poznaje się od wewnątrz. Rzeczą jest wszelki przedmiot poznania, który nie jest ze swej natury przenikalny dla inteligencji; wszyst­ko, o czym nie możemy wytworzyć sobie adekwatnego pojęcia poprzez zwykłą analizę myślową; wszystko, cokol­wiek może być zrozumiane jedynie pod warunkiem wyjścia poza samego siebie, jedynie w drodze obserwacji i ekspe­rymentów, stopniowego przechodzenia od cech najbardziej zewnętrznych i bezpośrednio dostępnych do cech mniej widocznych i głębszych. Traktowanie takich lub innych faktów jak rzeczy nie polega więc na zaliczaniu ich do


Przedmowa do drugiego wydania

Pnedmowa do dmgiego wydania



0x08 graphic
0x08 graphic
takiej lub innej kategorii rzeczywistości; oznacza zajęcie wobec nich pewnej postawy myślowej. Polega ona na uzna­niu w chwili rozpoczęcia studiów słuszności zasady, iż nie wiemy absolutnie niczego o tym, czym rzeczy są; a zarów­no ich cechy charakterystyczne, jak i nieznane przyczyny, od których zależą, nie mogą zostać odkryte w drodze naj -bystrzejszej nawet introspekcji.

Przy określeniu w ten sposób terminów, nasza propozycja nie będzie paradoksem; mogłaby uchodzić zgoła za truizm, gdyby nie była wciąż nazbyt często zapoznawana w naukach o człowieku, a zwłaszcza w socjologii. W tym znaczeniu można przecież powiedzieć, iż rzeczą jest każdy przedmiot nauki, z wyjątkiem, być może, przedmiotów matematycz­nych; gdyż jeśli te ostatnie tworzymy my sami, poczynając od najprostszych, a kończąc na najbardziej złożonych, by wiedzieć, czym one są, wystarczy wejrzeć w siebie i zbadać wewnętrzny proces myślowy, którego są wynikiem. Kiedy jednak chodzi o fakty w ścisłym tego słowa znaczeniu, to w chwili, gdy zaczynamy tworzyć naukę o nich, są one dla nas nieznane, są rzeczami nieznanymi, gdyż wyobrażenia, jakie w toku życia można sobie wyrobić na ich temat, two­rzone bez metody i bez krytyki, są pozbawione wartości naukowej i powinny być odsuwane na bok. Fakty z zakresu psychologii indywidualnej też posiadają zresztą tę właści­wość i winny być rozpatrywane pod tym kątem, bo choć są ex definitione wewnętrzne, świadomość nasza nie ujawnia ani ich natury, ani ich genezy. Pozwala nam ona do pewnego stopnia na ich poznanie, ale tak tylko, jak wrażenia pozwalają nam poznać ciepło lub światło, dźwięk lub elektryczność; dostarcza nam ona pomieszanych, nietrwałych, subiektyw-

nych wrażeń, a nie jasnych i precyzyjnych pojęć, koncepcji wyjaśniających dane zjawisko. Z tego właśnie powodu ukształtowała się w naszym stuleciu psychologia obiektyw­na, której podstawową zasadą jest badanie zjawisk myślo­wych od zewnątrz, tj. jak rzeczy. Istnieje jeszcze poważniej­szy powód, by postępować w ten sposób, jeśli chodzi o fakty społeczne - gdyż do ich poznania świadomość jest jeszcze mniej zdolna, niż do poznania swego własnego życia1. Przeciwstawi się temu twierdzenie, iż fakty te to nasze własne dzieła, wobec czego wystarczy zdobyć świadomość samych siebie, by wiedzieć, co w nie włożyliśmy i jak je ukształtowaliśmy. Przede wszystkim jednak znaczna część instytucji społecznych została nam w stanie gotowym prze­kazana przez pokolenia wcześniejsze; nie braliśmy udziału w kształtowaniu owych instytucji, a więc dopytywanie się samych siebie o przyczyny ich narodzin nie doprowadzi nas do niczego. Co więcej, nawet wówczas, gdy przyczyniliśmy się do ich powstania, z największym trudem i w sposób wysoce niedokładny, a często zgoła nieścisły, domyślamy się prawdziwych przyczyn, jakie powodowały naszym działa­niem i określały jego charakter. Nawet wtedy, gdy chodzi po prostu o nasze prywatne zabiegi, kiepsko znamy ich stosun­kowo proste pobudki; uważamy się za bezinteresownych, podczas gdy działamy jako egoiści; wiemy, że kieruje nami nienawiść, podczas gdy rzekomo powodujemy się miłością; zdaje się nam, że słuchamy rozumu, podczas gdy jesteśmy

0x08 graphic
' Aby przyjąć ten pogląd, nie trzeba-jak widać - twierdzić, iż życie społeczne nie wywodzi sie z wyobrażeń. Wystarczy powiedzieć, że wyobrażenia, zarówno jednostkowe, jak i zbiorowe, mogą być nauko­wo badane jedynie wówczas, gdy się je bada obiektywnie.


10

Przedmowa do drugiego wydania

Pnedmowa do drugiego wydania

11



0x08 graphic
0x08 graphic
niewolnikami nierozumnych przesądów itd. Jakże więc moglibyśmy jaśniej dostrzegać skomplikowane przyczyny zabiegów zbiorowych? Każdy z nas bierze w nich przecież udział li tylko jako najmniejsza cząstka; mamy wielu współ­pracowników i umyka nam to, co odbywa się w innych świa-domościach.

Nasza zasada nie wymaga tedy żadnej koncepcji meta­fizycznej, żadnej spekulacji na temat istoty rzeczy. Żąda je­dynie, by socjolog wprawił się w taki stan ducha, w jakim znajdują się fizycy, chemicy czy fizjologowie wtedy, gdy zapuszczają się w nie zbadane jeszcze regiony swej dzia­łalności naukowej. Trzeba, aby socjolog, wchodząc w świat społeczny, miał świadomość tego, że wkracza w świat nie­znany. Trzeba, by czuł, że znajduje się w obliczu faktów, których prawa są tak samo nieodgadnione jak prawa życia w czasach, gdy nie istniała jeszcze biologia. Trzeba, aby był przygotowany na dokonanie odkryć, które zaskoczą go i zakłopocą. Otóż daleko jeszcze socjologii do tego stopnia dojrzałości intelektualnej. Podczas gdy uczony badający naturę fizyczną ma żywe poczucie oporu, jaki mu ona stawia i który z największym trudem musi przezwyciężać, socjolog zdaje się poruszać pośród rzeczy doskonale przejrzystych dla ducha, z łatwością uznaje on bowiem za rozwiązane problemy najbardziej zawiłe. Przy obecnym stanie nauki, nie wiemy naprawdę, czym są zasadnicze instytucje spo­łeczne, takie jak państwo czy rodzina, prawo własności czy umowa, kara czy odpowiedzialność. Nie wiemy prawie niczego o przyczynach, od których zależą funkcje owych instytucji oraz prawa ich ewolucji. Zaledwie gdzieniegdzie zaczynamy dostrzegać pierwsze przebłyski wiedzy. Wystar-

czy wszakże przejrzeć dzieła socjologiczne, by zobaczyć, jak rzadka jest świadomość tej ignorancji i tych trudności. Autorzy nie tylko poczytują za swój obowiązek wypowiadać się stanowczo o wszystkich problemach jednocześnie, lecz wierzą w zdolność dotarcia na niewielu stronach i w niewie­lu zdaniach do istoty najbardziej złożonych zjawisk. Oznacza to, iż podobne teorie wyrażają nie fakty (te bowiem nie mogą być z taką szybkością wyczerpane), lecz wyob­rażenie o nich powzięte przez autora przed jakimkolwiek ich badaniem. To, co myślimy o praktykach zbiorowych, o tym, czym są lub czym być powinny, jest niewątpliwie czynni­kiem rozwoju tych praktyk. Ale i to nasze myślenie jest fak­tem, który w celu należytego określenia musi być badany od zewnątrz. Warto bowiem wiedzieć nie to, jak ten czy ów myśliciel wyobraża sobie jako jednostka jakąś instytucję, lecz to, jaka jest na ten temat koncepcja grupy, gdyż tylko ona jest społecznie skuteczna. A poznać jej poprzez zwykłą obserwację wewnętrzną nie można, gdyż w żadnym z nas nie zawiera się ona w całości. Trzeba znaleźć jakieś jej znamiona zewnętrzne, które uczynią ją zmysłowo uchwytną. Co więcej, owa koncepcja nie zrodziła się z niczego; jest ona skutkiem zewnętrznych przyczyn, które należy znać, aby móc ocenić ich rolę w przyszłości. Tak czy inaczej, uciec się musimy w końcu do tej samej metody.

Nie mniej żywo była dyskutowana druga propozycja: ta mianowicie, która przedstawia zjawiska społeczne jako zewnętrzne wobec jednostek. Przyznaje się nam dziś dosyć


12

Przedmowa do drugiego wydania

Przedmowa do drugiego wydania

13



0x08 graphic
0x08 graphic
chętnie, iż fakty życia jednostkowego i fakty życia zbio­rowego są do pewnego stopnia heterogeniczne. Można na­wet powiedzieć, iż w tej sprawie wytwarza się jeżeli nie jednomyślność, to nader powszechne porozumienie. Nie ma już socjologów, którzy odmawialiby socjologii wszelkiej swoistości. Ponieważ jednak społeczeństwo składa się tylko z jednostek2, myśleniu potocznemu wydaje się, iż podło­żem życia społecznego może być tylko świadomość indy­widualna; w przeciwnym razie wydaje się ono zawieszone w próżni.

To wszakże, co tak łatwo uznaje się za nie do przyjęcia w poglądach na fakty społeczne, przyjęte jest powszechnie odnośnie do innych dziedzin natury. Ilekroć jakieś elemen­ty łączą się, wyłaniając przez to połączenie zjawiska nowe, tylekroć należy przypuszczać, że owe zjawiska polegają nie na swoich elementach, lecz na całości utworzonej przez ich związek. Żywa komórka nie zawiera niczego prócz mine­ralnych cząsteczek, tak samo jak społeczeństwo nie zawie­ra niczego poza jednostkami. Oczywiste jest wszakże to, że nie można wyjaśnić charakterystycznych zjawisk życia za pomocą atomów wodoru, tlenu, węgla i azotu. Jakże bowiem procesy życiowe mogłyby się wytworzyć z nie­ożywionych elementów? Jak zresztą właściwości biolo­giczne byłyby rozdzielone między te elementy? Nie mogą występować na równi we wszystkich, gdyż każdy jest inny, węgiel nie jest azotem, nie może więc ani posiadać tych samych właściwości, ani odgrywać tej samej roli. Nie

0x08 graphic
2 Twierdzenie to jest zresztą tylko częściowo słuszne. Elementami społeczeństwa są nie tylko jednostki, lecz także rzeczy. Prawdą jest tylko to, że jednostki są jedynymi elementami czynnymi.

można też przyjąć, że każdy aspekt życia, każda z jego cech zasadniczych wcielone są w inną grupę atomów. Życia nie można rozłożyć w ten sposób na składniki, jest ono jedno­ścią, toteż za siedzibę musi mieć żywą substancję jako całość. Życie jest w całości, nie w częściach. To nie martwe cząsteczki komórki karmią ją i reprodukują, słowem - żyją. Żyje komórka i tylko komórka. A to, co powiedzieliśmy o życiu, można powtórzyć odnośnie do wszelkich syntez. Twardość brązu nie bierze się ani z miedzi, ani z cyny, ani z ołowiu, z których go wytworzono, gdyż są to ciała mięk­kie i giętkie; powstaje ona z ich połączenia. Płynność wody, odżywcze i inne jej właściwości nie znajdują się w dwóch gazach, z których się ona składa, lecz w złożonej substancji utworzonej z ich połączenia.

Zastosujmy tę zasadę do socjologii. Jeżeli, jak to się nam przyznaje, ta synteza sui generis, jaką jest wszelkie społe­czeństwo, wyłania nowe zjawiska, odmienne od tych, które zachodzą w świadomościach samotnych, trzeba też przyjąć, iż owe swoiste fakty tkwią w wytwarzającym je społeczeń­stwie, nie zaś w jego częściach, tzn. jego członkach. W tym sensie są one więc zewnętrzne wobec świadomości indywi­dualnych rozpatrywanych jako takie - zupełnie tak samo, jak cechy szczególne życia są zewnętrzne w stosunku do mineralnych substancji, z których składa się istota żywa. Bez popadnięcia w sprzeczność nie można tych cech spro­wadzić do elementów składowych, ponieważ ex definitione zakładają one coś innego niż to, co zawierają te elementy. Oto jeszcze jedno usprawiedliwienie dla przeprowadzone­go przez nas rozdziału między psychologią w ścisłym tego słowa znaczeniu, czyli nauką o jednostce, a socjologią.


14

Przedmowa do drugiego wydania

Przedmowa do drugiego wydania

15



0x08 graphic
0x08 graphic
Fakty społeczne różnią się od psychicznych nie tylko ilo­ściowo; mają one inne podłoże, zachodzą w innym środo­wisku, zależą od innych warunków. Nie chcemy przeczyć, iż w pewnym sensie są one również psychiczne, wszystkie polegają bowiem na sposobach myślenia i działania. Stany świadomości zbiorowej mają wszakże inny charakter, ani­żeli stany świadomości jednostkowej; są to przedstawienia innego rodzaju. Mentalność grupy to nie mentalność po­szczególnych osób; ma ona swe własne prawa. Psychologia i socjologia różnią się więc od siebie tak wyraźnie, jak tylko mogą się różnić dwie nauki, bez względu na to, jakie są lub mogłyby być związki pomiędzy nimi.

Niemniej jednak godzi się zrobić w tym miejscu pewne rozróżnienie, które rzuci, być może, na dyskusję nieco światła.

Oczywiste wydaje się nam to, że twoiiywa życia społecz­nego nie da się wyjaśnić za pomocą czynników czysto psy­chologicznych, tj. przez stany świadomości indywidualnej. Tym, co znajduje wyraz w przedstawieniach zbiorowych, jest sposób myślenia grupy o sobie samej w jej stosunkach z dotyczącymi jej przedmiotami. Otóż grupa ukształtowana jest inaczej niż jednostka i dotyczące jej rzeczy mają inny charakter. Przedstawienia, które nie wyrażają ani tych samych podmiotów, ani tych samych przedmiotów, nie mogą zależeć od tych samych przyczyn. Aby zrozumieć sposób, w jaki społeczeństwo przedstawia samemu sobie siebie i otaczający je świat, trzeba brać pod uwagę charak­ter społeczeństwa, a nie poszczególnych osób. Nawet sym­bole, jakimi się posługuje, zmieniają się odpowiednio do tego, czym jest. Jeśli np. uważa, iż pochodzi od zwierzęce-

go przodka, to dlatego, że tworzy jedną z tych szczególnych grup, które zwie się klanami. Tam, gdzie zwierzę zostaje zastąpione przez przodka ludzkiego, ale równie mityczne­go, klan zmienił już swą naturę. Jeżeli społeczeństwo czuje się uzależnione nie tylko od bóstw lokalnych lub rodzin­nych, ale także od bóstw innego rodzaju, dzieje się tak dla­tego, że składające się na nie grupy lokalne i rodzinne zmie­rzają ku koncentracji i zjednoczeniu, a stopień jedności panteonu religijnego odpowiada osiągniętemu w danym momencie stopniowi jedności społeczeństwa. Jeśli potępia ono pewne rodzaje postępowania, to dlatego, że urażają one jakieś jego fundamentalne uczucia, które zależą od jego budowy, tak samo jak uczucia jednostki zależą od jej tem­peramentu fizycznego i organizacji umysłowej. Gdyby więc nawet psychologia indywidualna nie miała dla nas żadnych tajemnic, nie byłaby nam ona w stanie dać rozwią­zania żadnego z tych problemów, gdyż wiążą się one z nie­znanymi jej faktami.

Uznając wszakże tę heterogeniczność, można zapytać, czy przedstawienia jednostkowe i przedstawienia zbiorowe nie są jednak do siebie podobne, ponieważ zarówno jedne, jak i drugie są przedstawieniami, a następnie, czy w wyni­ku owych podobieństw pewne najogólniejsze prawa nie są wspólne obu dziedzinom. Mity, legendy ludowe, pojęcia religijne wszelkiego rodzaju, wierzenia moralne itp. wyrażają rzeczywistość inną niż indywidualna, ale, być może, sposób ich przyciągania się i odpychania, łączenia i rozłączania jest niezależny od treści i wiąże się jedynie z ogólnymi właściwościami wszystkich przedstawień. Zrobione z odmiennego tworzywa, w stosunkach pomiędzy


16

Przedmowa do dmgiego wydania

Pnedmowa do drugiego wydania

17



0x08 graphic
0x08 graphic
sobą zachowałyby się one tak samo jak wrażenia, obrazy czy idee jednostki. Czyż nie można uważać np., że grani­czenie i podobieństwo, kontrasty i antagonizmy logiczne działają zawsze tak samo, niezależnie od tego, jakich rzeczy przedstawienia dotyczą? Dochodzi się w ten sposób do uznania możliwości czysto formalnej psychologii, która byłaby czymś w rodzaju wspólnego terytorium psychologii indywidualnej i socjologii; być może to właśnie przeszka­dza niektórym uczonym wyraźnie odróżnić te dwie nauki.

Mówiąc ściśle, przy aktualnym stanie naszej wiedzy na pytanie tak postawione nie sposób dać kategorycznej od­powiedzi. Wszystko, cokolwiek wiadomo o łączeniu się idei indywidualnych, sprowadza się do kilku nader ogólni­kowych i mglistych twierdzeń zwanych prawami asocjacji idei. Prawa rządzące ideami zbiorowymi są jeszcze mniej znane. Psychologia społeczna, której zadaniem powinno być ich wykrycie, jest tylko słowem oznaczającym wszela­kie ogólniki, zróżnicowane i nieścisłe, pozbawione określo­nego przedmiotu. Trzeba badać - przez porównywanie tematów mitycznych, legend i przekazów ludowych, języ­ków - w jaki sposób przedstawienia społeczne przywołują się i wykluczają, stapiają się jedne z drugimi lub wyodręb­niają. Problem ten zasługuje na zainteresowanie badaczy, ale można powiedzieć, że został on zaledwie podjęty; do­póki nie znaleziono przynajmniej niektórych z owych praw, dopóty niemożliwością jest wiedzieć na pewno, czy są one powtórzeniem praw psychologii indywidualnej, czy też nim nie są.

Nie mając pewności, można wszakże uznać za prawdo­podobne, że choć istnieją podobieństwa między dwoma ro-

dzajami praw, różnice są nie mniej wyraźne. Wydaje się, iż nie sposób przyjąć, że tworzywo przedstawień pozostaje bez wpływu na sposoby ich kombinacji. To prawda, że psy­chologowie mówią czasami o prawach asocjacji idei tak, jak gdyby były one takie same dla wszystkich rodzajów przed­stawień indywidualnych. Nic jednak nie jest mniej prawdo­podobne: obrazy nie łączą się ze sobą tak jak wrażenia, a po­jęcia tak jak obrazy. Gdyby psychologia była bardziej za­awansowana, stwierdziłaby bez wątpienia, iż każda kategoria stanów umysłowych ma właściwe sobie prawa formalne. Jeżeli tak jest, należy a fortiori oczekiwać, iż prawa odpo­wiadające myśli społecznej okażą się tak samo swoiste jak ta myśl. Nawet mając nasze niewielkie doświadczenie z tym szeregiem faktów, trudno nie wyczuwać ich swoistości. Czyż nie z tego powodu dziwny wydaje się nam ów szczególny sposób, w jaki koncepcje religijne (które są przede wszyst­kim społeczne) mieszają się lub rozdzielają, przekształcają się jedne w drugie, rodzą połączenia sprzecznych elementów całkiem odmienne od zwykłych wytworów naszego prywat­nego myślenia? Jeśli więc nawet możemy przyjąć, iż pewne prawa mentalności społecznej są rzeczywiście podobne do pewnych praw ustalanych przez psychologów, nie znaczy to, iż te pierwsze są jedynie szczególnym przypadkiem tych dru­gich; między jednymi i drugimi istnieją - prócz doniosłych z pewnością różnic - podobieństwa, które abstrakcja zdoła odsłonić. Na razie są one ciągle jeszcze nie znane. Oznacza to, że socjologia nie może w żadnym razie po prostu zapożyczać od psychologii takich czy innych pomysłów w celu stosowania ich bez zmiany do faktów społecznych. Cała myśl społeczna - z uwzględnieniem zarówno formy, jak


18

Przedmowa do drugiego wydania

Przedmowa do dmgiego wydania

19



0x08 graphic
0x08 graphic
i tworzywa - winna być badana jako taka z wyczuciem tego wszystkiego, co jest dla niej swoiste. Przyszłości trzeba pozostawić szukanie podobieństw między myślą społeczną a indywidualną. Jest to zresztą problem bliższy filozofii ogól­nej i abstrakcyjnej logice, niż naukowemu badaniu faktów społecznych3.

Pozostaje nam powiedzieć kilka słów o definicji faktów społecznych, jaką daliśmy w pierwszym rozdziale tej książki. Za fakty społeczne uznaliśmy sposoby postępowa­nia lub myślenia, rozpoznawalne jako fakty społeczne dzię­ki temu, że są zdolne wpływać przymuszająco na świado­mości indywidualne. W związku z tym powstało nieporo­zumienie, na które warto zwrócić uwagę.

Nawyk stosowania w socjologii form myślenia filozoficz­nego jest tak mocny, że często widziano w tej definicji wstęp­nej coś w rodzaju filozofii faktu społecznego Twierdzono, że wyjaśniamy fakty społeczne przez przymus, tak jak Tarde wyjaśnia je przez naśladownictwo. Nie mieliśmy bynajmniej takiej ambicji i nie przyszło nam nawet do głowy, że można ją nam przypisać, tak obca jest ona bowiem całej naszej metodzie. Chodziło nam nie o to, by antycypować wnioski nauki za pomocą filozofii, ale by wskazać, jakie znamiona

0x08 graphic
3 Zbędne byłoby pokazywanie, iż z tego punktu widzenia koniecz­ność badania faktów od zewnątrz jest tym bardziej oczywista, że fakty te są wytworem syntezy, która ma miejsce poza nami i nie może być przedmiotem nawet tej niewyraźnej percepcji, jakiej dostarcza nam świadomość w wypadku zjawisk wewnętrznych.

zewnętrzne pozwalają rozpoznać fakty, którymi owa nauka ma się zajmować. Chodziło o to, by uczony umiał dostrzegać je tam, gdzie są, i nie mieszał ich z innymi faktami. Należało w miarę możliwości ograniczyć pole badania, miast zdawać się na wszechogarniającą intuicję. Tak więc godzimy się chętnie z zarzutem, iż definicja ta nie podaje wszystkich cech faktu społecznego, a tym samym nie jest jedyną możliwą definicją. Nie ma zaiste nic niepojętego w tym, że fakt społeczny może być charakteryzowany na wiele różnych sposobów; gdyż nie ma powodu, aby miał on tylko jedną cechę wyróżniającą4. Ważne jest tylko to, aby wybrać taką cechę, która wydaje się najlepsza z punktu widzenia wyt­kniętego celu. Jest nawet bardzo możliwe wykorzystywanie obok siebie wielu kryteriów odpowiednio do okoliczności. Przyznaliśmy sami, iż w socjologii jest to niekiedy koniecz­ne, gdyż bywają wypadki, kiedy to cecha przymusu okazuje

0x08 graphic
4 Zdolność wywierania przymusu, jaką przypisujemy faktowi spo­łecznemu, do tego stopnia go nie wyczerpuje, że może on posiadać cechę wręcz przeciwną. Otóż instytucje narzucają się nam, ale nam na nich zależy; zobowiązują nas, a my je kochamy; przymuszają nas, a my uważamy za korzystne dla nas zarówno ich funkcjonowanie, jak i ten właśnie przymus. Jest to antyteza, na którą moraliści często zwracali uwagę, mówiąc o dwóch pojęciach dobra i obowiązku, wyrażających różne, acz jednakowo realne aspekty życia moralnego. Być może nie istnieją praktyki zbiorowe, które nie działają na nas w taki dwoisty spo -sób, który zresztą tylko pozornie kryje w sobie sprzeczność. Jeżeli owych praktyk nie zdefiniowaliśmy przez to szczególne przywiązanie, zarazem interesowne i bezinteresowne, to po prostu dlatego, że nie ujawnia się ono za pośrednictwem łatwo dostrzegalnych oznak ze­wnętrznych. Dobro jest czymś bardziej wewnętrznym; bardziej intym­nym od obowiązku, a przez to trudniej uchwytnym.


20

Przedmowa do drugiego wydania

Przedmowa do drugiego wydania

21



0x08 graphic
0x08 graphic
się trudna do rozpoznania5. Ponieważ chodzi o definicję wstępną, trzeba jedynie tego, by cechy wykorzystywane były bezpośrednio uchwytne i dostrzegalne przed badaniem. Otóż tego właśnie warunku nie spełniają definicje, które przeciw­stawiano czasami naszej. Mówiono np., że fakt społeczny to „wszystko, cokolwiek wytwarza się w społeczeństwie i przez społeczeństwo" lub „to, co interesuje grupę i w jakiś sposób jej dotyczy". Wiedzieć, czy społeczeństwo jest czy też nie jest przyczyną jakiegoś faktu albo czy dany fakt ma skutki społeczne, można dopiero wówczas, gdy wiedza jest już roz­winięta. Definicje takie nie mogą więc służyć za określenie przedmiotu badania, które się zaczyna. Aby można było z nich korzystać, trzeba już znacznego dorobku studiów nad faktami społecznymi, a tym samym wcześniejszego odkrycia jakiegoś środka wyróżniania ich spośród innych faktów.

Naszą definicję uznawano za nazbyt wąską, a jedno­cześnie stawiano jej zarzut, iż jest zbyt szeroka i obejmuje niemal całą rzeczywistość. W gruncie rzeczy - mówiono -całe środowisko fizyczne wywiera przymus na istoty pod­ległe jego działaniu, są one bowiem w pewnej mierze zmu­szane do tego, by się do środowiska przystosować. Między tymi dwoma rodzajami przymusu istnieje jednak taka różnica, jaka oddziela środowisko fizyczne od moralnego. Nacisk wywierany przez jedno lub wiele ciał na inne ciała lub nawet na wolę nie powinien być mieszany z presją świadomości grupy na świadomość członków tej grupy. Osobliwością przymusu społecznego jest to, że płynie on nie z mocy takich czy innych układów molekularnych, ale

0x08 graphic
5Zob. s. 41.

z prestiżu, jaki mają pewne przedstawienia. Prawdą jest, że tę samą właściwość mają pod pewnymi względami jedno­stkowe i dziedziczone przyzwyczajenia. Panują one nad nami i narzucają nam wierzenia lub praktyki. Problem pole­ga tylko na tym, że przyzwyczajenia panują nad nami od wewnątrz, są w całości w każdym z nas. W przeciwieństwie do nich wierzenia i praktyki społeczne działają na nas od zewnątrz: tak więc wpływ wywierany przez jedne i przez drugie jest w istocie bardzo różny.

Nie należy się zresztą dziwić, że inne zjawiska natury przejawiają w innych formach tę samą cechę, za pomocą której określiliśmy zjawiska społeczne. To podobieństwo pochodzi po prostu stąd, że zarówno jedne, jak i drugie są rzeczami realnymi. Wszystko bowiem, co realne, posiada określony charakter, który się narzuca, z którym trzeba sie liczyć, który nie zostaje nigdy całkowicie przezwyciężony nawet wówczas, gdy udaje się go zneutralizować. I w grun­cie rzeczy, w pojęciu przymusu społecznego to właśnie jest najważniejsze, gdyż zakłada ono jedynie, iż zbiorowe spo­soby działania czy myślenia odznaczają się realnością zewnętrzną wobec jednostek, które w każdej chwili muszą się im podporządkowywać. Rzeczy te mają swą własną egzystencję. Jednostka zastaje je gotowe i nie może spra­wić, by nie istniały lub były inne niż są, jest więc zmuszo -na liczyć się z nimi i jest jej tym trudniej (nie mówimy, że jest to niemożliwe) przekształcać je, w im większym stop­niu uczestniczą one w materialnej i moralnej przewadze społeczeństwa nad jego członkami. Jednostka odgrywa bez wątpienia pewną rolę przy powstawaniu faktu społecznego. Aby jednak fakt taki miał miejsce, trzeba, by zmieszały się


3 - Zasady metody socjologicznej


22

Przedmowa do drugiego wydania

Przedmowa do drugiego wydania

23



0x08 graphic
0x08 graphic
ze sobą działania wielu jednostek i z tej kombinacji wyło­niło się coś nowego. A ponieważ owa synteza odbywa się na zewnątrz każdego z nas i łączą się w niej liczne świa­domości, jej skutkiem jest nieuchronnie ustalenie, ustano­wienie poza nami pewnych sposobów działania i pewnych sądów, które nie zależą od żadnej wziętej z osobna woli. Jak już zauważono6, istnieje słowo, które pod warunkiem rozszerzenia nieco jego zwykłego znaczenia wyraża dość dobrze ów szczególny sposób egzystencji: słowo „instytu­cja". Nie naruszając sensu tego wyrażenia, można nazywać instytucją wszelkie wierzenia i wszelkie sposoby postępo­wania ustanowione przez zbiorowość. Socjologię można tedy określić jako naukę o instytucjach, o ich genezie i funkcjonowaniu7.

Bezużyteczne wydaje się nam powracanie do innych kon­trowersji wywołanych przez tę pracę, gdyż nie dotyczą one

0x08 graphic
6 Zob. hasło Sociologie Paula Fauconneta i Marcela Maussa w: La
grandę encydopedie, t. 30, Paris 1901, s. 165-176.

7 Stąd, że wierzenia i praktyki społeczne przenikają nas w ten spo­
sób od zewnątrz, nie wynika, iż przejmujemy je biernie i nie poddajemy
ich żadnym zmianom. Myśląc o instytucjach zbiorowych, przyswajając
je sobie, indywidualizujemy je, nadajemy im piętno mniej lub bardziej
osobiste. Tak właśnie każdy z nas, myśląc o świecie zewnętrznym, za­
barwia go na swój sposób, różne zaś podmioty różnie przystosowują się
do tego samego środowiska. Dlatego każdy z nas tworzy sobie w pew -
nej mierze swoją moralność, swoją religię, swoją technikę. Nie ma kon­
formizmu społecznego, który nie obejmowałby całej gamy odcieni
indywidualnych. Zakres dozwolonych odmian jest jednak ograniczony.
Jest żaden lub znikomy w kręgu zjawisk religijnych i moralnych, gdzie
odmiana staje się łatwo zbrodnią; jest znacznie szerszy we wszystkim,
co dotyczy życia gospodarczego. Ale nawet w tym ostatnim wypadku
wcześniej czy później natrafia się na nieprzekraczalną granicę.

spraw zasadniczych. Ogólna orientacja metody nie zależy od tego, jakie stosuje się procedury już to klasyfikacji typów społecznych, już to odróżniania normalności od patologii. Zastrzeżenia w tych sprawach pochodzą zresztą nierzadko stąd, że odrzuca się lub przyjmuje tylko częściowo naszą zasadę podstawową: obiektywną rzeczywistość faktów spo­łecznych. Na tej zasadzie opiera się ostatecznie wszystko i wszystko się do niej sprowadza. Z tego powodu uważaliśmy za pożyteczne uwydatnić ją raz jeszcze, odsuwając na bok wszystkie kwestie pochodne. Jesteśmy przekonani, że przy­pisując jej tak wyjątkowe znaczenie, pozostajemy wierni socjologicznej tradycji, gdyż ta właśnie koncepcja była punk­tem wyjścia całej socjologii. Nauka ta mogła się narodzić dopiero wówczas, gdy zrodziło się przeczucie, iż zjawiska społeczne, nie będąc materialnymi, są jednak rzeczywistoś­cią wymagającą badania. Aby dojść do tego wniosku, trzeba było zrozumieć, że istnieją one w określony i trwały sposób, a ich natura nie zależy od kaprysu jednostki i rodzi stosunki konieczne. Tak więc historia socjologii jest po prostu długim wysiłkiem sprecyzowania tego poczucia, jego pogłębienia, wyciągnięcia wszystkich płynących z niego konsekwencji. Jednakże mimo wielkich postępów w tym kierunku w dal­szym ciągu tego dzieła okaże się, iż pozostało jeszcze wiele przeżytków postulatu antropocentrycznego, który w socjolo­gii, tak jak i gdzie indziej, zagradza drogę nauce. Człowiek niechętnie wyrzeka się nieograniczonej władzy nad porząd­kiem społecznym, jaką długo sobie przypisywał, i zdaje mu się, że jeśli rzeczywiście istnieją siły zbiorowe, jest on nie -uchronnie skazany na poddanie się im bez możliwości ich modyfikowania. To właśnie skłania go do negowania egzy-


24

Przedmowa do dmgiego wydania



0x08 graphic
stencji tych sił. Próżno liczne doświadczenia pouczały go, że owa wszechmoc, której iluzję z upodobaniem podtrzy­muje, była dlań zawsze źródłem słabości; że jego władza nad rzeczami zaczęła się naprawdę od chwili, kiedy uznał, iż mają one swą własną naturę, i zdecydował uczyć się tego, czym są. Wygnany ze wszystkich innych nauk, żałosny ów przesąd trzyma się uporczywie w socjologii. Nie ma więc rzeczy pilniejszej, niż ostateczne oczyszczenie z niego naszej nauki. Taki jest główny cel naszych wysiłków.

Wprowadzenie


Aż do tej pory socjologowie mało zajmowali się charakte­rystyką i definicją metody, jaką stosują do badania faktów społecznych. Tak więc w całym dziele Spencera problem metodologii w ogóle się nie pojawia, ponieważ Wstęp do socjologu, którego tytuł może być pod tym względem my­lący, poświęcony jest trudnościom i szansom socjologii, nie zaś procedurom, jakimi winna się ona posługiwać. Mili zaj­mował się wprawdzie problemem dość długo1, ale przepuścił on tylko przez filtr swej dialektyki to, co powiedział Comte, nie dodając do tego niczego od siebie. Jeden rozdział Cours de philosophie positive to niemal jedyne oryginalne i doniosłe studium przedmiotu2.

To widoczne zaniedbanie nie powinno nas zresztą zdumie­wać. Wielcy socjologowie, których nazwiska wymieniliśmy, niedaleko wychodzili poza ogólniki na temat natury społe­czeństw, stosunków między socjologią i biologią, ogólnego

0x08 graphic
' Zob. John Stuart Mili, System logiki dedukcyjnej i indukcyjnej, tłum. Czesław Znamierowski, t. 2, Warszawa 1962, ks. 6, rozdz. 7-12.

2 Zob. wyd. 2, t. 4, s. 294-336 [zob. także Auguste Comte, Metoda pozytywna w szesnastu wykładach, i. Emile Rigolage (skróć), tłum. Wanda Wojciechowska, Warszawa 1961, wykł. 10: Socjologia].


26

Wprowadzenie



0x08 graphic
przebiegu postępu. Nawet obszerna socjologia Spencera ma za jedyny cel okazanie, jak prawo powszechnej ewolucji sto­suje się do społeczeństw. Otóż do rozprawiania o tych filozo­ficznych kwestiach niepotrzebne są żadne specjalne i skom­plikowane procedury badawcze. Zadowalano się więc porów­nywaniem zalet dedukcji i indukcji oraz pobieżnym rozważa­niem środków stosowanych w badaniach socjologicznych. Nieokreślone pozostawały natomiast zasady obserwacji fak­tów, sposób stawiania zasadniczych problemów, pożądany kierunek dociekań, specjalne metody, które zapewniłyby im owocność, zasady przeprowadzania dowodu.

Szczęśliwy zbieg okoliczności, z których najważniejszą była łaskawa dla nas inicjatywa wprowadzenia na Wydziale Humanistycznym uniwersytetu w Bordeaux stałego wykładu socjologii, pozwolił nam poświęcić się dostatecznie wcześnie studium nauki społecznej i uczynić z niej nawet przedmiot naszych zajęć zawodowych. Dzięki temu byliśmy w stanie wykroczyć poza owe nazbyt ogólne kwestie i podjąć pewną ilość problemów szczegółowych. Tak więc same wypadki doprowadziły nas do stworzenia metody bardziej określonej i - chciałoby się wierzyć - lepiej dostosowanej do swoistej natury zjawisk społecznych. Te właśnie rezultaty naszej prak­tyki chcielibyśmy tutaj wyłożyć w całości i poddać pod dys­kusję. Są one, oczywiście, zawarte implicite w książce, którą ogłosiliśmy niedawno, O podziale pracy społecznej [1893]. Wydaje się nam jednak, iż warto je stamtąd wydobyć, sfor­mułować, dołączając dowody oraz ilustracje wzięte zarówno z tego dzieła, jak i z prac jeszcze nie wydanych. Tak więc niniejsza książka pozwoli lepiej osądzić orientację, jaką stara­my się nadać badaniom socjologicznym.

Co to jest fakt społeczny?

rozpoczniemy poszukiwanie metody, która nada­wałaby się najlepiej do badania faktów społecznych, powin­niśmy wiedzieć, jakie to fakty są nazywane w ten sposób.

Postawienie tego pytania jest tym bardziej konieczne, że określenia tego używa się bez większej ścisłości. Stosuje się je potocznie dla oznaczenia niemal wszystkich zjawisk zachodzących w ramach społeczeństwa, jeśli tylko są one dostatecznie powszechne, aby budzić społeczne zaintereso­wanie. Można jednak powiedzieć, iż pod tym względem nie ma wydarzeń ludzkich, które nie mogłyby zostać nazwane społecznymi. Każda jednostka pije, je, rozumuje, społe­czeństwo zaś jest ze wszech miar zainteresowane, aby czynności te były wykonywane regularnie. Gdyby więc te fakty były społecznymi, socjologia nie miałaby swojego własnego przedmiotu, a jej zakres zachodziłby na zakresy biologii i psychologii.

Jednakże w każdym społeczeństwie jest określona grupa zjawisk odznaczających się cechami, które wyraźnie różnią je od zjawisk badanych przez inne nauki przyrodnicze.


28

/. Co to jest fakt społeczny?

/. Co to jest fakt społeczny?

29



0x08 graphic
0x08 graphic
Kiedy wypełniam swoje zadanie brata, małżonka czy obywatela, kiedy wywiązuję się z podjętych zobowiązań -dopełniam obowiązków, które zostały wyznaczone nieza­leżnie ode mnie i moich czynów w prawie i obyczajach. Na­wet wtedy, gdy są one zgodne z moimi własnymi uczucia­mi i odczuwam je jako swą rzeczywistość wewnętrzną, nie przestają być one rzeczywistością obiektywną, ponieważ to nie ja je stworzyłem, a jedynie przyswoiłem je sobie poprzez wychowanie. Ileż to zresztą razy nie znamy szcze­gółowo swoich zobowiązań i aby je poznać, musimy zasię­gać porady w Kodeksie albo u jego autorytatywnych interpretatorów? Tak samo wierny, przychodząc na świat, znajduje wierzenia i praktyki życia religijnego w pełni uformowane; skoro istniały one przed nim, to znaczy, że istnieją one poza nim. System znaków, jakim posługuję się, aby wyrazić swe myśli; system monetarny, z jakiego korzystam, aby płacić swe długi; środki kredytu, jakich używam w swoich stosunkach handlowych; praktyki, jakich trzymam się przy wykonywaniu zawodu itd., itd. -funkcjonują niezależnie od użytku, jaki ja z nich robię. Jakiegokolwiek członka społeczeństwa weźmiemy pod uwagę, o każdym będzie można powtórzyć to samo. Oto więc sposoby działania, myślenia i odczuwania, posiadające tę godną uwagi właściwość egzystowania na zewnątrz świadomości indywidualnych.

Te typy postępowania lub myślenia są nie tylko zewnętrz­ne wobec jednostki; zawdzięczają one swoje istnienie imperatywnej i przemożnej sile, przez co narzucają się jed­nostce, czy chce ona tego, czy nie chce. Bez wątpienia wtedy, gdy podporządkowuję się owej sile z własnej woli,

przymus - jako niepotrzebny - nie daje się odczuć lub jest odczuwalny tylko w niewielkim stopniu. Niemniej jednak jest cechą istotną tych faktów, czego dowodem to, że daje

0 sobie znać natychmiast, jeśli usiłuję się opierać. Gdybym
spróbował pogwałcić przepisy prawa, działałyby one prze­
ciwko mnie w ten sposób, ażeby czyn mój udaremnić, jeżeli
nie został jeszcze popełniony; ażeby go anulować i przy­
wrócić wszystko do stanu normalnego, jeżeli czyn został już
popełniony, ale da się naprawić; albo też, ażeby zmusić
mnie do ekspiacji, jeżeli nie można mojego czynu naprawić
inaczej. Czy chodzi o maksymy czysto moralne? Świado­
mość publiczna powściąga wszelkie akty, skierowane prze­
ciwko sobie, za pomocą nadzoru, jaki roztacza nad postępo­
waniem obywateli, oraz specjalnych kar, jakie ma do swej
dyspozycji. W innych przypadkach przymus jest mniej
gwałtowny, ale nie przestaje istnieć. Jeśli nie podporządko­
wuję się konwenansom światowym, jeśli w swoim stroju nie
uwzględniam zwyczajów, przestrzeganych w moim kraju

1 mojej klasie, śmiech, jaki wywołuję, izolacja, w jakiej się
znajduję, dadzą - acz w łagodniejszy sposób - te same
skutki, co kara we właściwym tego słowa znaczeniu. Zresztą
przymus, będąc jedynie pośrednim, okazuje się nie mniej
skuteczny. Nie jestem obowiązany rozmawiać ze swoimi
rodakami po francusku ani korzystać z prawnych środków
płatniczych, ale nie jest możliwe, bym postępował inaczej.
Gdybym próbował uchylić się od tej konieczności, usiłowa­
nie to zakończyłoby się żałosną porażką. Jako przemysłow­
cowi nikt nie zabrania mi wykorzystywać techniki i metod
z innego stulecia, ale jeśli będę tak pracował, czeka mnie
niezawodnie krach. Nawet wtedy, gdy mogę wyzwolić się


30

/. Co to jest fakt społeczny?

/. Co to jest fakt społeczny?

31



0x08 graphic
od owych reguł i z powodzeniem je pogwałcić, nigdy nie może się obyć bez walki z nimi. Nawet ostatecznie prze­zwyciężone, dają odczuwać swą przymuszającą siłę w opo­rze, jaki nam stawiają. Nie ma najszczęśliwszego nawet nowatora, którego przedsięwzięcie nie napotykałoby tego rodzaju opozycji.

Oto więc szereg faktów, odznaczających się bardzo szcze­gólnymi cechami: polegają one na sposobach działania, myślenia i odczuwania, zewnętrznych wobec jednostki, a za­wdzięczających swoje istnienie potędze przymusu, za po­mocą której narzucają się jednostce. Nie można ich tedy mie -szać ani ze zjawiskami organicznymi, gdyż polegają na wyobrażeniach i działaniach, ani ze zjawiskami psychicz­nymi, które istnieją wyłącznie w świadomości indywidualnej i dzięki niej. Stanowią one zatem nowy gatunek faktów i dla nich właśnie należy zarezerwować określenie „fakty społeczne". Pasuje ono do nich, ponieważ jasne jest, iż nie mając za swój substrat jednostki, nie mogą mieć innego podłoża niż społeczeństwo - czy to społeczeństwo politycz­ne w jego całokształcie, czy to któraś z grup cząstkowych, z jakich się ono składa: wyznanie religijne, szkoła polityczna czy literacka, korporacja zawodowa itd. Z drugiej strony, określenie „społeczny" odpowiada wyłącznie tej klasie fak­tów, gdyż słowo to ma określony sens jedynie pod warun­kiem, że oznacza zjawiska nie należące do żadnej kategorii faktów, które zostały już ustalone i nazwane. Fakty społeczne są więc właściwą dziedziną socjologii. To prawda, że słowo „przymus", za pomocą którego je definiujemy, gotowe od­straszyć gorliwych stronników absolutnego indywidualizmu. Ponieważ wierzą oni w doskonałą autonomię jednostki, zdaje

się im, że zostaje ona pomniejszona zawsze wtedy, gdy daje się jednostce odczuć, iż nie zależy tylko od siebie samej. Wszelako nie da się już zaprzeczyć, że większość naszych idei i skłonności nie została przez nas wypracowana, lecz przyszła do nas z zewnątrz. Nie mogła przeniknąć w nas inaczej, jak tylko się narzucając. Definicja nasza nie znaczy niczego innego. Wiadomo zresztą, iż przymus społeczny nie musi wykluczać indywidualnej osobowości1.

Ponieważ wszystkie przykłady, jakie przytoczyliśmy (normy prawne, moralne, dogmaty religijne, systemy finan­sowe itd.), polegają na ustalonych wierzeniach i prakty­kach, można byłoby na tej podstawie sądzić, iż fakt społeczny ma miejsce jedynie tam, gdzie istnieje określona organizacja. Są jednak takie fakty, które - nie mając form tak skrystalizowanych - posiadają zarówno taką samą obiektywność, jak i taki sam przemożny wpływ na jednost­kę. To właśnie nazywa się prądami społecznymi. Tak więc wielkie porywy entuzjazmu, zgorszenia czy litości, wytwa­rzające się w jakimś zgromadzeniu, nie mają początku w żadnej z jednostkowych świadomości. Przychodzą one do każdego z nas od zewnątrz i są w stanie nas ogarniać wbrew naszej woli. Poddając się im bez zastrzeżeń, można niewątpliwie sprawić, że nie będzie się odczuwać nacisku, jaki na nas wywierają. Ale uwydatnia się on wtedy, gdy sta­ramy się stawiać opór. Niechaj jednostka spróbuje przeciw­stawić się jednej z owych manifestacji zbiorowych, a uczu­cia, których się wypiera, obrócą się przeciwko niej. Otóż,

0x08 graphic
' Nie mówimy poza tym, że wszelki przymus jest normalny. Powrócimy do tego nieco dalej.


32

/. Co to jest fakt społeczny?

/. Co to jest fakt społeczny?

33



0x08 graphic
jeśli ta siła zewnętrznego przymusu ujawnia się tak wydat­nie w przypadkach oporu, to istnieje ona również, acz nie uświadamiana sobie przez jednostki, w przypadkach prze­ciwnych. Ulegając złudzeniu, wierzymy, że to, co narzuca się nam z zewnątrz, zostało stworzone przez nas samych. Wszelako uległość, z jaką pozwalamy się prowadzić, mas­kuje tylko doznane pchnięcie, bynajmniej go nie likwi­dując. Tak samo powietrze nie przestaje ważyć, choć jego ciężaru zupełnie nie odczuwamy. Nawet wtedy, gdy żywio­łowo współdziałaliśmy w wytworzeniu stanu emocji zbio­rowej, doznane przez nas wrażenie jest zgoła inne aniżeli to, jakiego moglibyśmy doświadczyć w pojedynkę. Dlatego też, kiedy zgromadzenie uległo już rozproszeniu, wpływy społeczne przestały na nas działać i znaleźliśmy się sam na sam ze sobą, przebyte wzruszenia wydają się nam czymś obcym i nie możemy siebie w nich rozpoznać. Spostrze­gamy wówczas, że nie stworzyliśmy ich, ale ulegliśmy im. Zdarza się nawet, iż są one do tego stopnia sprzeczne z naszą naturą, że nas przerażają. W taki to sposób jednost­ki w większości wcale nieagresywne mogą - połączone w tłumie - dać się wciągnąć do aktów okrucieństwa. To, co mówimy o tych przejściowych wybuchach, stosuje się w równej mierze do trwalszych poruszeń opinii, jakie nie­ustannie mają miejsce wokół nas: już to na skalę całego społeczeństwa, już to na skalę bardziej ograniczoną -w sprawach religijnych, politycznych, literackich, artys­tycznych itd.

Można zresztą potwierdzić tę definicję faktu społecznego za pomocą charakterystycznego doświadczenia. Wystarczy w tym celu przyjrzeć się sposobowi wychowywania dzieci.

Jeśli rozpatruje się bezstronnie fakty, uderza w oczy, że wszelkie wychowanie polega na ciągłym wysiłku narzu­cenia dziecku sposobów widzenia, odczuwania i działania, do których nie doszłoby ono spontanicznie. Od pierwszych chwil życia zmuszamy je do jedzenia, picia i spania

0 określonych godzinach, do czystości, spokoju i posłu­
szeństwa, później zaś do tego, aby liczyło się z innymi, sza­
nowało zwyczaje i konwenanse, aby pracowało itd., itd.
Jeżeli z biegiem czasu przymus ten przestaje być wyczu­
walny, to dzieje się tak dlatego, że doprowadza on do
powstania nawyków, wewnętrznych skłonności, które go
czynią zbytecznym; ale mogą go one zastąpić jedynie dzię­
ki temu, że mają w nich swój początek. To prawda, że -
według Spencera - racjonalne wychowanie powinno potę­
pić tego rodzaju praktyki i pozostawić dziecku pełnię swo­
body. Ponieważ jednak ta teoria pedagogiczna nie została
nigdy wypróbowana przez żaden ze znanych ludów, jest
tylko osobistym desideratum, nie zaś faktem, który można
byłoby przeciwstawić faktom, jakie wyżej przytoczyliśmy.
Szczególnie pouczającymi czyni te ostatnie okoliczność, że
zadaniem wychowania jest właśnie stworzenie istoty
społecznej: możemy na jego przykładzie oglądać jak gdyby
w miniaturze sposób kształtowania się tej istoty w dziejach.
Ów nieustający nacisk, jakiemu podlega dziecko, nie jest
niczym innym, jak naciskiem środowiska społecznego,
które dąży do uformowania go na swoje podobieństwo;
rodzice i nauczyciele są tu jedynie przedstawicielami

1 pośrednikami.

Powszechność nie może być tedy uważana za cechę wy­różniającą zjawiska socjologiczne spośród innych zjawisk.


34

/. Co to jest fakt społeczny?

/. Co to jest fakt społeczny?

35



0x08 graphic
0x08 graphic
Myśl, znajdująca się we wszystkich świadomościach party­kularnych, odruch, powtarzany przez wszystkie jednostki, nie są bynajmniej przez to samo faktami społecznymi. Jeżeli przy definiowaniu faktów społecznych poprzestaje się na tej ich właściwości, to dlatego, że miesza się je niesłusznie z tym, co można byłoby nazwać ich jednostko­wymi wcieleniami. Tym, co konstytuuje fakty społeczne, są wierzenia, skłonności i praktyki grupy, wziętej jako zbioro­wość. Czymś zupełnie innym są formy, jakie przybierają stany zbiorowe, załamując się w jednostkach. Okoliczność, że te dwa porządki faktów występują często w stanie rozłą­czenia, pokazuje najlepiej ten naturalny podział. W rzeczy­wistości, niektóre z owych sposobów działania lub myśle­nia nabierają w wyniku ich powtarzania swego rodzaju zwartości, która je - można powiedzieć - utrwala i odróżnia od poszczególnych zdarzeń, będących ich odbiciem. W ten sposób oblekają się one w ciało, we właściwą im formę zmysłową, tworząc rzeczywistość sui generis, bardzo różną od faktów indywidualnych, w jakich znajduje wyraz. Zbio­rowy zwyczaj nie istnieje tylko immanentnie w następują­cych po sobie aktach, jakie określa, ale na mocy przywile­ju, pozbawionego odpowiednika w biologii, zostaje raz na zawsze wyrażony w formule, która przechodzi z ust do ust, przekazywana jest przez wychowanie, utrwala się nawet na piśmie. Taki jest początek i taka jest natura przepisów mo­ralności i prawa, aforyzmów i przysłów ludowych, ko­deksów dobrego smaku, stwarzanych przez szkoły literac­kie, artykułów wiary, w jakich sekty religijne lub politycz­ne streszczają swoje wierzenia itd. Żadna z owych reguł nie wyczerpuje się w zastosowaniach, jakich dokonują po-

szczególni ludzie, ponieważ mogą one istnieć nawet wtedy, gdy nikt ich w danym momencie nie stosuje.

Oczywiście, podział ten nie zawsze występuje z jedna­kową wyrazistością. Wystarczy jednak, aby ponad wszelką wątpliwość istniał w ważnych i licznych wypadkach, jakie przytoczyliśmy, a będzie można dowieść, że fakt społeczny jest czymś różnym od swoich reperkusji jednostkowych. Zresztą jeżeli nawet podział ten nie jest bezpośrednio dostępny obserwacji, można go często dokonać za pomocą pewnych metodycznych zabiegów. Co więcej, przeprowa­dzenie takiej operacji jest nieodzowne, jeżeli chcemy pozbawić fakt społeczny wszelkich domieszek i obserwo­wać go w stanie czystym. Tak więc istnieją pewne prądy opinii, które - w zależności od epoki i kraju - popychają nas z większą lub mniejszą intensywnością np. do małżeń­stwa, samobójstwa, większej lub mniejszej rozrodczości. Są to, oczywiście, fakty społeczne. Na pierwszy rzut oka wydają się one nieodłączne od form, jakie przybierają w poszczególnych wypadkach. Statystyka dostarcza nam jednak środka do ich wyodrębnienia. Fakty te przedstawia się ze sporą dokładnością w postaci procentu urodzin, związków małżeńskich i samobójstw, tj. liczb, jakie uzys­kujemy, dzieląc całość średniej rocznej liczby ślubów, uro­dzin i dobrowolnych śmierci przez liczbę ludzi w wieku małżeńskim, prokreacyjnym i samobójczym2. Ponieważ każda z tych liczb obejmuje bez różnicy wszystkie poszcze­gólne przypadki, jednostkowe okoliczności mogące mieć

0x08 graphic
2 Samobójstwa nie są popełniane ani niezależnie od wieku, ani z jednakowym we wszystkich rocznikach nasileniem.


36

/. Co to jest fakt społeczny?

/. Co to jest fakt społeczny?

37



0x08 graphic
0x08 graphic
pewien wpływ na pojawienie się zjawiska wzajemnie się neutralizują i dzięki temu nie odbijają się na jego charakte­rystyce. Każda z tych liczb wyraża jedynie pewien stan duszy zbiorowej.

Oto, czym są zjawiska społeczne, uwolnione od wszel­kiego obcego elementu. Ich prywatne manifestacje mają wprawdzie w sobie coś społecznego, gdyż odtwarzają częś­ciowo model zbiorowy, ale każda z nich zależy również, i to w dużej mierze, od organiczno-psychicznej konstytucji jednostki oraz szczególnych warunków, w jakich się ona znajduje. Nie są to więc właściwe zjawiska socjologiczne. Należą one jednocześnie do dwóch dziedzin i można było­by je nazwać zjawiskami socjopsychicznymi. Interesują one socjologa, nie stanowiąc bezpośredniego przedmiotu badań socjologicznych. Tak samo wewnątrz organizmu mają miejsce zjawiska o charakterze mieszanym, którymi zajmują się takie nauki mieszane, jak chemia biologiczna.

Ale - może ktoś powiedzieć - zjawisko może być zja­wiskiem zbiorowym tylko wtedy, gdy jest wspólne wszyst­kim członkom społeczeństwa lub przynajmniej ich więk­szości, a więc gdy jest powszechne. Bez wątpienia, ale jest ono powszechne dlatego, że jest zbiorowe (tzn. mniej lub bardziej obowiązujące), nie zaś zbiorowe dlatego, że jest powszechne. Pewien stan grupy powtarza się u wielu jed­nostek, ponieważ się im narzuca. Jest on w każdej części dlatego, że jest w całości, a nie odwrotnie. Szczególnie wyraźnie widać to na przykładzie tych wierzeń i praktyk, które zostały nam przekazane w stanie gotowym przez pokolenia wcześniejsze. Przyjmujemy je i akceptujemy, ponieważ, będąc dziełem zbiorowym i wiekowym zarazem,

wyposażone są w specjalny autorytet, który wychowanie nauczyło nas uznawać i szanować. Otóż trzeba zaznaczyć, iż przeważająca większość zjawisk społecznych dochodzi do nas tą drogą. Ale istota faktu społecznego pozostaje bez zmiany nawet wtedy, gdy swoje istnienie zawdzięcza on częściowo naszej bezpośredniej współpracy. Uczucie zbio­rowe, które pojawia się w jakimś zgromadzeniu, nie jest po prostu wyrazem tego, co wspólne wszystkim uczuciom jed­nostkowym. Jest - jak to pokazaliśmy - czymś zupełnie innym. Wynika ono ze wspólnego życia, jest wytworem akcji i reakcji, jakie zachodzą między jednostkowymi świa-domościami, a jeśli znajduje oddźwięk w każdej z nich, to dlatego, że obdarzone jest swoistą energią, którą zawdzię­cza właśnie swojemu kolektywnemu pochodzeniu. Jeżeli wszystkie serca biją wspólnym rytmem, powodem tego nie jest spontaniczna i przedustanowiona zgodność, ale dzia­łanie zbiorowej siły, która je w ten sposób porusza. Całość wciąga każdego.

Dochodzimy więc do ścisłego przedstawienia sobie za­kresu socjologii. Obejmuje on jedynie pewną określoną grupę zjawisk. Fakt społeczny poznaje się po sile zewnętrz­nego przymusu, jaki wywiera lub jest w stanie wywierać na jednostki; obecność tej siły poznaje się z kolei bądź po ist­nieniu jakiejś określonej sankcji, bądź po oporze, jaki fakt stawia każdemu przedsięwzięciu indywidualnemu, które zmierza do zadania mu gwałtu. Wszelako można go rów­nież zdefiniować, odwołując się do jego rozpowszechnienia w grupie, byle tylko pamiętać o dorzuceniu do definicji jako drugiej i zasadniczej cechy tego, że istnieje on niezależnie od jednostkowych form, jakie przybiera, rozpowszechnia-


4 - Zasady metody socjologicznej


38

/. Co to jest fakt społeczny?

/. Co to jest fakt społeczny?

39



0x08 graphic
0x08 graphic
jąc się. To drugie kryterium jest nawet w pewnych wypad­kach łatwiejsze do zastosowania od pierwszego. Zaiste, nie­trudno dostrzec przymus, kiedy występuje on na zewnątrz w postaci jakiejś bezpośredniej reakcji społeczeństwa, jak to ma miejsce w przypadku prawa, moralności, wierzeń, zwyczajów, a nawet mód, wtedy jednak, gdy jest on tylko pośredni, jak np. przymus wywierany przez organizację ekonomiczną, nie zawsze jest równie dobrze widoczny. Powszechność zjawisk w połączeniu z ich obiektywnością będzie zatem łatwiejsza do ustalenia. Zresztą ta druga defi­nicja jest tylko inną formą pierwszej, gdyż upowszechnia­nie jakiegoś sposobu postępowania, istniejącego niezależ­nie od świadomości indywidualnych, nie może odbywać się inaczej, jak poprzez jego narzucanie3.

0x08 graphic
3 Nietrudno zauważyć, jak daleka jest ta definicja faktu społecznego od definicji, która służy za podstawę pomysłowemu systemowi Tarde'a. Powinniśmy, przede wszystkim, powiedzieć, iż nasze badania nie doprowadziły nas nigdzie do stwierdzenia tego decydującego wpływu na genezę faktów zbiorowych, jaki Tarde przypisał naśladownictwu. Co więcej, z powyższej definicji, która nie jest teorią, ale prostym podsu­mowaniem bezpośrednich danych obserwacji, zdaje się wynikać nie tylko to, że pojęcie naśladownictwa nie zawsze wyraża najbardziej zasadnicze i charakterystyczne cechy faktów społecznych, ale i to, że nigdy ich nie wyraża. Wszelki fakt społeczny jest niewątpliwie na­śladowany, ma - jak to pokazaliśmy - tendencję do upowszechniania się, ale jest tak dlatego, że jest on społeczny, tzn. obowiązujący. Zdol -ność do ekspansji jest nie przyczyną, lecz skutkiem jego charakteru so­cjologicznego. Gdyby przynajmniej tylko fakty społeczne miały tego rodzaju konsekwencje, pojęcie naśladownictwa mogłoby służyć jeśli nie do ich wyjaśniania, to do ich charakterystyki. Ale stan jednostkowy, który wywołuje oddźwięk, nie przestaje przez to samo być jednostko­wym. Można byłoby poza tym zapytać, czy słowo „naśladownictwo"

Można byłoby jednak zapytać, czy nasza definicja jest kompletna. Zaiste, wszystkie fakty, które posłużyły nam za jej podstawę, są sposobami postępowania, należą do porządku fizjologicznego. Otóż istnieją również zbiorowe sposoby bycia, tzn. fakty społeczne porządku anatomiczne­go czy też morfologicznego. Socjologia nie może wyrzec się zainteresowania tym wszystkim, co dotyczy podłoża życia zbiorowego. Wszelako przy pierwszym badaniu nie wydaje się, by liczba i charakter elementarnych części, z jakich składa się społeczeństwo, sposób ich rozłożenia, osiągnięty przez nie stopień koalescencji, rozmieszczenie ludności na terytorium kraju, liczba i rodzaj szlaków komu­nikacyjnych, formę osiedli itd. można było sprowadzić do sposobów działania, czucia czy myślenia.

Ale przede wszystkim owe rozmaite zjawiska posiadają tę samą cechę charakterystyczną, która nam posłużyła do zdefiniowania tych ostatnich. Owe sposoby bycia narzucają się jednostce zupełnie tak samo, jak sposoby robienia, o których mówiliśmy. W rezultacie, jeśli chcemy poznać, w jaki sposób społeczeństwo jest administracyjnie podzie­lone, jak powstawały jego poszczególne działy, jakie ist­nieją między nimi bliższe lub dalsze związki, nie możemy tego osiągnąć za pomocą materialnej inspekcji i obserwacji geograficznych, podziały te są bowiem podziałami moral­nymi nawet wtedy, gdy mają jakąś podstawę fizyczną. Organizację tę można badać jedynie poprzez prawo publiczne, gdyż właśnie prawo ją określa tak samo, jak

0x08 graphic
jest istotnie odpowiednie dla oznaczenia propagacji, będącej rezultatem przymusu. Stosując to jedno wyrażenie, miesza się ze sobą zjawiska, które powinny zostać od siebie odróżnione.


40

/. Co to jest fakt społeczny?

/. Co to jest fakt społeczny?

41



0x08 graphic
0x08 graphic
określa nasze stosunki domowe i cywilne. Jest ona zatem nie mniej obowiązująca. Jeżeli ludność tłoczy się w naszych miastach, miast rozproszyć się po wsiach, dzie­je się tak dlatego, że istnieje prąd opinii, zbiorowy nacisk, narzucający jednostkom tę koncentrację. Formy swoich domów możemy wybierać nie bardziej, niż krój naszych ubrań; jedno i drugie jest obowiązujące. Szlaki komunika­cyjne decydują o kierunkach migracji i wymiany, a nawet

0 ich nasileniu itd. W rezultacie, do listy zjawisk, które
wyliczyliśmy jako odznaczające się cechą wyróżniającą
faktu społecznego, należałoby dorzucić co najmniej jeszcze
jedną kategorię. Ponieważ jednak owo wyliczenie nie miało
być wyczerpujące, dodatek nie jest nieodzowny.

Co więcej, byłby on bezużyteczny, ponieważ te sposoby bycia są tylko utrwalonymi sposobami robienia. Struktura administracyjna społeczeństwa to jedynie sposób, w jaki różne składające się na nią segmenty przywykły współżyć ze sobą. Jeżeli ich stosunki są tradycyjnie ścisłe, segmenty skłaniają się do łączenia ze sobą; jeżeli nie - do wyodręb -niania się wzajemnie od siebie. Typ miejsca zamieszkania, jaki się nam narzuca, jest tylko sposobem, w jaki wszyscy dookoła nas, a po części i pokolenia wcześniejsze, przy­zwyczaili się budować domy. Szlaki komunikacyjne są tylko korytem, które wydrążyło się samo dla siebie, tocząc wciąż w tym samym kierunku regularny nurt wymiany

1 migracji. Gdyby tę stałość przedstawiały wyłącznie zja­
wiska porządku morfologicznego, można byłoby bez
wątpienia wierzyć, iż stanowią one odrębny gatunek. Ale
przepis prawny jest urządzeniem nie mniej trwałym niż typ
architektury, a jest to przecież fakt fizjologiczny. Zwykła

maksyma moralna jest zapewne bardziej zmienna, ale ma ona formy znacznie sztywniejsze, aniżeli prosty nawyk zawodowy lub moda. Istnieje tedy cała gama odcieni, która bez przerywania ciągłości łączy najbardziej charakterys­tyczne fakty strukturalne z tymi swobodnymi prądami życia społecznego, które nie przybrały jeszcze żadnej określonej formy. Pomiędzy faktami społecznymi istnieją więc jedynie różnice stopnia osiągniętej konsolidacji. Wszystkie są nie czym innym, jak tylko mniej lub bardziej skrystalizowanym życiem. Badaczowi może niewątpliwie zależeć na zacho­waniu miana „morfologiczne" dla faktów społecznych dotyczących społecznego podłoża, ale nie powinien on zapominać o tym, że mają one tę samą naturę, co inne fakty społeczne. Nasza definicja obejmie tedy cały przedmiot definiowany, jeśli powiemy: Faktem społecznym jest wszel­ki sposób postępowania, utrwalony lub nie, zdolny do wywierania na jednostkę zewnętrznego przymusu; albo inaczej: taki, któiy jest w danym społeczeństwie powszech­ny, mający jednak własną egzystencję, niezależną od jego jednostkowych manifestacji*.

0x08 graphic
4 To bliskie pokrewieństwo życia i struktury, organu i funkcji, może być w socjologii łatwo ustalone, albowiem między dwoma punktami skrajnymi istnieje seria ogniw pośrednich, która wskazuje na związek pomiędzy nimi i daje się bezpośrednio obserwować. Biologia nie rozporządza takimi możliwościami. Wolno jednak wie­rzyć, iż indukcje pierwszej z tych nauk, dotyczące tego tematu, dadzą się odnieść do drugiej i w organizmach - podobnie jak w społeczeń­stwach - istnieją między owymi porządkami jedynie różnice stopnia.


Wnioski końcowe

183



0x08 graphic
Wnioski końcowe

Cechy tej metody są w streszczeniu następujące. Przede wszystkim, jest ona niezależna od wszelkiej filozofii. Ponieważ socjologia wzięła początek z wielkich doktryn filozoficznych, zachowała zwyczaj opierania się na jakimś systemie, z którym pozostaje w ten sposób solidarna. Tak więc była ona kolejno pozytywistyczna, ewolucjonistyczna, spirytualistyczna, podczas gdy powinna zadowolić się pozycją socjologii tout court. Zawahalibyśmy się nawet przed nazwaniem socjologii naturalistyczną, gdyby cho­dziło o coś więcej, niż wskazanie w ten sposób, że uważa ona fakty społeczne za możliwe do wyjaśnienia w natural­ny sposób. Ale w takim razie określenie to jest mało uży­teczne, gdyż znaczy po prostu to, że socjologia jest nauką, a nie mistyką. Odrzucamy to słowo, jeżeli jego znaczenie ma być związane z jakąkolwiek doktryną na temat istoty zjawisk społecznych; jeżeli np. chce się za jego pomocą powiedzieć, że są one sprowadzalne do jakichkolwiek innych zjawisk. Socjologia nie zajmuje stanowiska po stro­nie żadnej z wielkich hipotez, które dzielą metafizyków.

Nie wypowiada się ani za wolnością, ani za determiniz-mem. Domaga się jedynie tego, aby zasada przyczyno woś-ci stosowała się do zjawisk społecznych. Zasada ta jest zresztą przez nią wysuwana nie jako racjonalna koniecz­ność, lecz tylko jako empiryczny postulat, wytwór prawo­mocnej indukcji. Ponieważ prawo przyczynowości zostało sprawdzone w innych dziedzinach natury i stopniowo rozciągnęło swe panowanie ze świata fizyczno-chemiczne-go na świat psychologiczny, wolno nam uznać, że jest tak samo prawdziwe w odniesieniu do świata społecznego. Można już dziś dodać, iż badania przedsięwzięte na podsta­wie tego postulatu coraz bardziej je potwierdzają. Wszelako kwestia, czy charakter związku przyczynowego wyklucza wszelką przypadkowość, nie została przez to roz­strzygnięta.

Sama filozofia zainteresowana jest zresztą w emancy­pacji socjologii. Albowiem socjolog, który niezupełnie zrzucił skórę filozofa, rozpatruje rzeczy społeczne jedynie od ich strony najbardziej ogólnej, przypominającej inne rzeczy wszechświata. Otóż, o ile tak rozumiana socjologia może ilustrować filozofię ciekawymi faktami, o tyle nie jest ona w stanie wzbogacić jej o żadne nowe poglądy, gdyż w dziedzinie, jaką bada, nie sygnalizuje niczego nowego. Ale w rzeczywistości, jeżeli w społeczeństwie można odna­leźć podstawowe fakty innych dziedzin, to zawsze wystę­pują one pod swoistymi postaciami, które pozwalają lepiej zrozumieć ich naturę, będąc ich najwyższym wyrazem. Aby jednak dostrzec ten aspekt, trzeba porzucić ogólniki i wejść w szczegóły. W ten sposób socjologia w miarę swojej spe­cjalizacji będzie dostarczała refleksji filozoficznej bardziej


184

Wnioski końcowe

Wnioski końcowe

185



0x08 graphic
0x08 graphic
oryginalnych materiałów. Już na podstawie jej dotychcza­sowego rozwoju można przewidywać, iż ukaże ona w zupełnie nowym świetle takie zasadnicze pojęcia, jak pojęcie gatunku, organu, funkcji, zdrowia i choroby, przy­czyny i celu. Zresztą, czy to nie socjologia właśnie powo­łana jest do pełnego uwypuklenia idei, która mogłaby się stać podstawą nie tylko psychologii, ale wszelkiej filozofii, a mianowicie idei asocjacji?

W stosunku do doktryn praktycznych nasza metoda poz­wala i zaleca zachować taką samą niezależność. Rozumiana w ten sposób socjologia nie będzie ani indywidualistyczna, ani komunistyczna, ani socjalistyczna, w znaczeniu, jakie nadaje się pospolicie tym pojęciom. Będzie ona z zasady ignorowała te teorie, w których nie dostrzega wartości nau­kowej, ponieważ dążą one bezpośrednio nie do wyjaśniania faktów, ale do ich reformowania. W każdym razie będzie się nimi interesowała tylko o tyle, o ile zobaczy w nich fakty społeczne, mogące pomóc w zrozumieniu rzeczywistości społecznej poprzez ujawnianie potrzeb społeczeństwo nur­tujących. Wszelako nie znaczy to, że ma się ona wyrzekać zainteresowania kwestiami praktycznymi. Przeciwnie, moż­na zauważyć, iż staraliśmy się stale o takie zorientowanie socjologii, aby nie traciła ona z pola widzenia celów prak­tycznych, jakie mogłaby osiągnąć. U kresu swych badań napotka ona nieuchronnie te zagadnienia. Ale przez to samo, że staną one przed nią dopiero w tym momencie, wynikając z faktów, a nie namiętności, można przypuszczać, iż wystąpią one dla socjologa w zupełnie innej postaci niż ta, w jakiej widzi je tłum, rozwiązania zaś, zresztą cząstkowe, których będzie on mógł dostarczyć, nie będą odpowiadać

dokładnie żadnemu z rozwiązań, na jakich poprzestają par­tie. Rola socjologii powinna z tego punktu widzenia polegać na wyswobodzeniu nas spod władzy wszelkich partii poprzez nie tyle przeciwstawianie doktryny doktrynom, ile wyrabianie u ludzi szczególnej postawy wobec owych kwes­tii - postawy, jaką zapewnić może tylko nauka w drodze bezpośredniego kontaktu z rzeczami. W istocie jedynie ona może nas nauczyć traktowania z szacunkiem, ale bez fety-szyzmu, historycznych instytucji, jakiekolwiek by one były, dając nam jednocześnie odczuć ich konieczność i przejścio-wość, siłę trwania i nieskończoną zmienność.

Po drugie, nasza metoda jest obiektywna. Panuje w niej idea, że fakty społeczne są rzeczami i powinny być trakto­wane jak rzeczy. Tę samą zasadę można bez wątpienia odnaleźć w nieco innej formie u podstaw doktryn Comte'a i Spencera. Ale ci wielcy myśliciele raczej dali formułę teo­retyczną, niż zastosowali ją w praktyce. Aby nie była ona martwą literą, nie wystarczyło ją ogłosić; trzeba ją było uczynić podstawą całej dyscypliny - czymś, co uczony przyjmuje od pierwszego momentu swych badań i co towa­rzyszy mu potem na każdym kroku. Na tym polega ustano­wienie tej dyscypliny, z którą jesteśmy związani. Pokaza­liśmy, w jaki sposób socjolog powinien się pozbywać powziętych z góry wyobrażeń o faktach, aby stanąć naprze­ciw samych faktów; w jaki sposób powinien podchodzić do nich od strony ich najbardziej obiektywnych właściwości; w jaki sposób powinien żądać od nich samych kryterium podziału na fakty zdrowe i chorobliwe; w jaki sposób, wreszcie, powinien on trzymać się przy wyjaśnianiu tej samej zasady, co przy uzasadnianiu wyjaśnień. Kiedy już


186

Wnioski końcowe

Wnioski końcowe

187



0x08 graphic
0x08 graphic
mamy poczucie, że znajdujemy się wobec faktów, przesta­jemy nawet myśleć o ich wyjaśnianiu za pomocą utylitar­nych kalkulacji lub też innego rodzaju rozumowań. Zbyt dobrze rozumiemy różnicę między takimi przyczynami i takimi skutkami. Rzecz jest siłą, którą wytworzyć może tylko inna siła. Aby zdać sprawę z faktów społecznych, szuka się więc energii zdolnych do ich wytwarzania. Nie tylko wyjaśnienia są inne, ale inny jest też sposób ich przed -stawiania. Należałoby raczej powiedzieć, iż dopiero wtedy zaczyna się odczuwać potrzebę udowadniania. Jeżeli zja­wiska socjologiczne są tylko systemami idei obiektywnych, to dla ich wytłumaczenia wystarczy przemyśleć je ponow­nie w ich porządku logicznym i wytłumaczenie to będzie samo dla siebie dowodem; co najwyżej można je tu uzupeł­nić kilkoma przykładami. W przeciwieństwie do tego, rze­czom można wydrzeć ich tajemnicę jedynie za pomocą metodycznych doświadczeń.

Jeśli jednak rozpatrujemy fakty społeczne jak rzeczy, to jak rzeczy społeczne. Trzecią cechą charakterystyczną na­szej metody jest więc to, że jest ona wyłącznie socjologicz -na. Wydawało się często, iż zjawiska te na skutek ich nie -zwykłej złożoności bądź są w ogóle dla nauki nieuchwytne, bądź też mogą się w niej znaleźć jedynie pod warunkiem zredukowania ich do stanów elementarnych, psychicznych lub organicznych, tzn. pozbawienia ich cech swoistych. My wyrzekliśmy się nawet tego, by sprowadzić tę niematerial-ność sui generis, która je charakteryzuje, do - dosyć prze­cież złożonej - niematerialności zjawisk psychologicznych; jeszcze poważniejsza przyczyna zakazała nam roztopić ją, śladem szkoły włoskiej, w ogólnych własnościach materii

organicznej1. Zwróciliśmy uwagę, iż fakt społeczny może być wyjaśniony tylko przez inny fakt społeczny. Pokaza­liśmy jednocześnie, w jaki sposób takie wyjaśnienie jest możliwe, sygnalizując wewnątrz środowiska społecznego zasadniczy motor ewolucji zbiorowej. Socjologia nie jest więc aneksem do żadnej innej nauki; sama jest odrębną i autonomiczną nauką, poczucie zaś tego, co swoistego ma w sobie rzeczywistość społeczna, jest do tego stopnia nie­zbędne socjologowi, że tylko specjalne socjologiczne przy­gotowanie może go uczynić zdolnym do zrozumienia fak­tów społecznych.

Wydaje się nam, iż postęp pod tym właśnie względem jest obecnie najważniejszym zadaniem socjologii. Nie ulega wątpliwości, że nauka znajdująca się w fazie powsta­wania zmuszona jest odwoływać się do jedynych wzorców, jakie istnieją, tzn. do wzorców nauk już ukształtowanych. Są one skarbnicą gotowych doświadczeń i bezsensowne byłoby ich niewykorzystanie. Wszelako nauka nie może się uważać za uformowaną w pełni dopóty, dopóki nie wyrobi sobie niezależnej osobowości. Nie ma ona bowiem innej racji bytu, jak badanie takiego rodzaju faktów, którym nie zajmują się inne nauki. Otóż jest niemożliwe, aby te same pojęcia mogły być tak samo odpowiednie do rzeczy o różnym charakterze.

Takie są - jak się wydaje - zasady metody socjologicznej.

Ten zespół zasad wyda się, być może, niepotrzebnie skomplikowany w porównaniu ze sposobami postępowania będącymi teraz w powszechnym użyciu. Cały ten aparat

0x08 graphic
Nietrafne jest więc nazywanie naszej metody materialistyczną.


188

Wnioski końcowe



0x08 graphic

środków ostrożności zdawać się może nazbyt wypracowa­ny dla nauki, która, jak dotąd, nie wymagała od swoich adeptów niczego poza ogólną i filozoficzną kulturą. Pewne jest przy tym, że rezultatem wprowadzenia w życie takiej metody nie będzie zwiększenie zainteresowania rzeczami socjologicznymi. Kiedy jako warunek wstępnej inicjacji stawia się ludziom żądanie, aby pozbyli się pojęć, które przywykli stosować do jakiegoś porządku rzeczy, oraz przemyśleli te rzeczy na nowo, nie można się spodziewać licznej klienteli. Nie taki wszakże cel sobie postawiliśmy. Przeciwnie, wierzymy, iż nadeszła dla socjologii chwila wyrzeczenia się sukcesów światowych i przybrania tego ezoterycznego charakteru, który właściwy jest każdej nauce. Zyska ona w ten sposób na godności i autorytecie to, co utraci, być może, na popularności. Albowiem jak długo nie przestaje się ona mieszać do walk partyjnych, tak długo poprzestaje na opracowywaniu z większą, niż czyni się to potocznie, dozą logiki obiegowych idei i w rezultacie nie odznacza się żadną specjalną kompetencją, nie ma prawa przemówić dostatecznie głośno, by zmusić do milczenia namiętności i przesądy. Dalekie są jeszcze z pewnością czasy, w których będzie ona mogła odgrywać skutecznie tę rolę, ale po to, by uczynić ją kiedyś do niej zdolną, musimy już dzisiaj pracować.



Wyszukiwarka