KSYLITOL, czyżby nasze słodkie zbawienie?
Z przeprowadzonych badań wynika, że przeciętny Amerykanin spożywa rocznie, w różnej formie, około 68 kg. Cukru. W Polsce, aż tak „dobrze” jeszcze nie ma, ale spożycie słodyczy wzrasta w niepokojącym tempie. Słodycze błyskawicznie dostarczają energii, oczywiście na chwilę, dlatego sięgamy po następne porcje i następne, nie zdając sobie sprawy jak wielkie szkody czynimy w organizmie.
Cukier jest związkiem chemicznym łatwym do strawienia, bo jest praktycznie gotowym do użycia podstawowym nośnikiem energii, bez wysiłku ze strony organizmu. Jest przez to niestety bardzo kuszący, dlatego z taką przyjemnością sięgamy po słodycze.
Regularne spożywanie dużych ilości cukru, w jakiejkolwiek postaci, (białej, brązowej, sacharozy, fruktozy, glukozy, maltozy, laktozy, różnych syropów, słodu, miodu), czyni ogromne spustoszenie w organizmie, nadmiernie go zakwaszając.
Powoduje hipoglikemię, które z kolei prowadzą do otyłości i cukrzycy, zarówno u dzieci jak i u dorosłych.
Spożywany w takich ilościach cukier zubaża organizm z soli mineralnych i witamin, podnosi ciśnienie krwi, odpowiada za wzrost trójglicerydów i za zły cholesterol (LDL). Tym samym zwiększa ryzyko zawału serca, przyczynia się do powstawania próchnicy zębów, zapalenia ozębnej i ogólnego zainfekowania organizmu.
Dzieci spożywające nadmiar słodyczy mają kłopoty z uczeniem się i koncentracją. Dorośli- kłopoty z pamięcią.
Cukier jest czynnikiem inicjującym niewydolność układu immunologicznego, co w konsekwencji powoduje takie choroby jak: artretyzm, astma oraz alergie. Zakłóca równowagę hormonalną i wspomaga wzrost komórek nowotworowych.
Ksylitol jest znany chemii organicznej od roku 1891. W roku 1930 istniał już w formie oczyszczonej. W czasie II wojny światowej, w cierpiącej na niedostatek cukru Finlandii, „odkryto” ponownie ksylitol. Chemikom udało się go ustabilizować i tak stał się praktycznym niskokalorycznym słodzikiem wytwarzanym z miejscowego surowca , którym stała się kora brzozowa.
Chemicznie ksylitol jest pięciowęglowym alkoholem (pentanolem), co oznacza, że ma właściwości bakteriobójcze i zapobiega rozwojowi bakterii. Odkryto także, że związek ten w organizmie ulega przemianie zupełnie bez udziału insuliny.
W latach 60 ksylitol był stosowany w Niemczech, Szwajcarii, Związku Radzieckim i Japonii jako słodzik zalecany w diecie diabetyków oraz jako źródło energii w kroplówkach podawanych pacjentom z zakłóconą tolerancją glukozy i insulinoopornością. Od tej pory w wielu krajach, w tym Włochy i Chiny, zaczęto wytwarzać ksylitol do użytku domowego z doskonałym skutkiem zdrowotnym.
Ksylitol w naturalny sposób jest wytwarzany w naszych organizmach; każdy z nas wytwarza go dziennie ok. 15 gramów. Jest produktem pośrednim, regularnie powstającym w procesie przemiany glukozy w organizmach: ludzkim, zwierzęcym, a także u wielu roślin i mikroorganizmów.
Ksylitol jest naturalna substancją, obecną w włóknistych jarzynach, owocach, w kolbach kukurydzy oraz drzewach liściastych np. brzoza. Ksylitol wygląda i smakuje jak cukier. Ze względu jednak na jego wpływ zdrowotny jest jego niemal dokładną przeciwnością. Podczas gdy cukier sieje w ustroju spustoszenie, ksylitol goi i naprawia; wzmacnia układ immunologiczny, zapobiega degeneracjom, chronicznym chorobom, a nawet opóźnia procesy starzenia się tkanek i całego ustroju.
Wszystkie formy cukru, w tym sorbitol (kolejny alternatywny słodzik) są sześcio, lub dwunastowęglowymi cukrami, które, wszystkie zakwaszają tkanki, tym samym wzmacniają, wytwarzają sprzyjające warunki dla bakterii i grzybów. Ksylitol ma bowiem charakter zasadowy.
Zatwierdzony w 1963 r. przez Amerykański Urząd ds. żywności i leków (FDA), nie posiada żadnych właściwości toksycznych. Jedyny objaw jaki może wystąpić na początku, przy spożyciu większych ilości, to łagodna biegunka osmotyczna lub lekkie kurcze łydek.
Z uwagi na to, że organizm wytwarza codziennie ksylitol, tudzież enzymy powodujące jego rozkład, wszelkie niedomagania ustępują zazwyczaj po kilku dniach, po przystosowaniu organizmu do większych jego dawek.
Ksylitol ma o 40% mniejszą kaloryczność. Jest absorbowany na całej długości jelit i przetwarzany we krwi powoli, co prowadzi do bardzo małych, nieistotnych zmian w wydzielaniu insuliny. Około jedna trzecia spożytego ksylitolu jest absorbowana przez wątrobę, a pozostałe dwie trzecie w przewodzie pokarmowym.
Ksylitol jest obecnie dostępny pod wieloma postaciami; w formie krystalicznej może zastępować cukier do potraw gotowanych i pieczonych, lub jako substancja słodząca do napojów. Stosuje się go również w gumach do żucia, miętówkach i w aerozolach do nosa.
KSYLITOL a zdrowie jamy ustnej
Nadmiar cukru nie jest obojętny dla stanu naszego uzębienia. Powoduje osłabienie układu odpornościowego oraz zakwaszenie środowiska jamy ustnej, będącej siedliskiem ponad 400 szczepów drobnoustrojów, z których większość jest na szczęście nieszkodliwa, organizmy te znakomicie namnażają, i czują się w zakwaszonym środowisku, rozwijając się nadmiernie na resztkach pokarmowych zalegających w jamie ustnej po zwykłych posiłkach, a zwłaszcza po słodkich deserach, w efekcie powodując zapalenie dziąseł i ozębnej.
Drobnoustroje te wydzielają wtedy znaczące ilości kwaśnych toksyn powodujących rozkład tkanki dziąseł i pogłębiają każdą infekcję. Objawem choroby jest osadzająca się na zębach lepka mieszanina śliny i pożywienia.
Ten nieusunięty osad, przez szczoteczkowanie zębów, twardnieje i wytwarza tak zwany kamień nazębny.
Ta stała, mało intensywna infekcja bakteryjna, atakuje wtedy również układ immunologiczny. Jeśli choroba zlokalizowana wzdłuż linii dziąseł nie jest w porę zlikwidowana, może doprowadzić do poważnego zakażenia i alergizacji całego organizmu.
Zapalenie ozębnej przybiera zasadniczo dwie formy: proste zapalenie dziąseł (gingivitis) oraz poważniejsze, zapalenie ozębnej (peridentitis), które może doprowadzić do utraty zębów i zaniku dziąseł.
Proste zapalenie powstaje w wyniku nasilenia się choroby i podrażnienia dziąseł oraz tkanki okołozębowej przez kamień nazębny.
Parodontoza rozwija się gdy zapaleniu dziąseł towarzyszy uszkodzenie kości i wiązadeł zębów i zębodołów.
Krwawienie z dziąseł zwykle jest pierwszym objawem zapalenia ozębnej. Może stać się przyczyną bardzo poważnych schorzeń; dwukrotnie zwiększa ryzyko wylewu, trzykrotnie zawału serca, wcześniactwa dzieci u kobiet w odmiennym stanie, przyczynia się do zapalenia oskrzeli, zapalenia płuc i rozedmy płuc.
Te same bakterie, które powodują choroby dziąseł, mogą stać się pośrednią lub bezpośrednią przyczyną chorób serca i naczyń krwionośnych. Badania przeprowadzone w 1998 r. na Uniwersytecie Stanowym w Minnesocie dowiodły, że u królików zakażonych zapaleniem ozębnej utworzyły się skrzepy powodujące zawał serca. Może to wynikać z tego, że bakterie, które najpierw atakują kości w jamie ustnej i dziąsła, przedostają się do krwiobiegu poprzez niewielkie pęknięcia w zębach i dziąsłach.
Spożywanie zwykłego cukru stwarza wysoce kwasowe środowisko w jamie ustnej. Kwasy niszczą szkliwo i osłabiają zęby, czyniąc je podatnymi na infekcje bakteryjne a tym samym na próchnicę poprzez wcześniejszą ich demineralizację.
W normalnych warunkach ślina, mając odczyn alkaliczny, neutralizuje kwasy produkowane przez drobnoustroje jamy ustnej wywołujących fermentację i procesy gnicia w zakamarkach jamy ustnej, przy zębach, i remineralizuje zęby. Wymywa także resztki zalegającego w tych miejscach pożywienia, oraz pomaga w trawieniu pokarmów.
Kiedy wnętrze jamy ustnej, pod wpływem spożywania cukru, ma odczyn kwaśny, staje się znakomitym miejscem do namnażania się bakterii i innych niekorzystnych drobnoustrojów jamy ustnej. Ksylitol odwraca te niepożądane efekty spożywania cukru. Sam nie poddaje się fermentacji i pomaga w przywracaniu równowagi kwasowo zasadowej w jamie ustnej.
Odczyn zasadowy, który posiada i wytwarza po rozpuszczeniu w ślinie ksylitol, nie sprzyja rozwojowi szkodliwych bakterii, a szczególnie streptococus mutans i jest skutecznym inhibitorem w rozwoju tego zakażenia. Stosowany po umyciu zębów znakomicie, chroni i goi zęby oraz dziąsła.
Właściwie stosowany zatrzymuje procesy fermentacji i tłumi najbardziej szkodliwe szczepy bakterii jamy ustnej, doprowadzając do trwałych korzystnych przetasowań w ich charakterze. Wzmacnia mineralizację szkliwa zębowego i jest efektywny w leczeniu małych ubytków próchniczych. Duże ubytki nie zasklepiają się, ale się utwardzają i stają się mniej podatne na dalszy rozwój próchnicy. Ułatwia to znacząco dentyście wyleczenie tego ubytku.
Konsekwentne stosowanie niewielkich ilości ksylitolu na zęby wzmacnia ochronne czynniki w ślinie. Stymuluje jej napływ i wspomaga utrzymanie zawartych w niej soli mineralnych w użytecznej dla szkliwa formie. Nie jest to bez znaczenia dla osób cierpiących na objaw suchości w ustach spowodowany chorobą, podeszłym wiekiem lub ubocznym skutkiem przyjmowania niektórych leków. Znacząco zmniejsza ponadto ryzyko zachorowań na pleśniawki lub infekcję drożdżakową, mogącą wywołać stan zapalny jamy ustnej oraz wystąpienie zajadów w kącikach ust.
Stałe spożywanie ksylitolu alkalizuje środowisko jamy ustnej, dlatego zaleca się po posiłkach, żucie gumy ksylitolowej lub ssanie ksylitolowych dropsów. Najnowsze badania wykazują, że leczniczy wpływ ksylitolu jest długotrwały, a być może i trwały.
KSYLITOL a infekcje ucha, nosa i gardła.
Powtarzające się infekcje ucha środkowego, najczęściej występujące w ciągu dwóch pierwszych lat życia, stanowią wielkie niebezpieczeństwo dla zdrowia dzieci. Mogą spowodować ubytek słuchu, tym samym trudności w uczeniu się, znaczne opóźnienie umiejętności czytania. Regularne przemywanie nosa aerozolem zawierającym ksylitol zmniejsza liczbę szkodliwych bakterii. Czysty nos, to mniej problemów z alergią i astmą, których źródłem jest podrażnienie przewodów nosowych przez alergeny. Zmniejsza także ryzyko wystąpienia infekcji zatok.
Ksylitol skutecznie przeciwdziała poważnej drożdżakowej kolonizacji układu trawiennego (candida albicans) oraz szkodliwym bakterią jelit, w tym helicobacter pylori, wiązanej z zapaleniem jamy ustnej, cuchnącym oddechem, owrzodzeniem żołądka, a nawet rakiem żołądka.
KSYLITOL a osteoporoza.
Ksylitol jest pomocny w przywracaniu naturalnej konsystencji kości. Przypuszczalnie jego zdolność do wzmacniania kości wynika z tego, że stymuluje on wchłanianie wapnia w jelitach.
Fińscy naukowcy zalecili stosowanie ksylitolu przy osteoporozie w leczeniu ludzi. Proponowana dawka to 40 g dziennie.
KSYLITOL a insulinooporność, nadciśnienie cukrzycowe i brak równowagi hormonalnej
Nadmierne spożywanie cukru i in. oczyszczonych węglowodanów powoduje gwałtowne podniesienie stężenia glukozy we krwi. W reakcji na to, trzustka wydziela insulinę aby skierować glukozę do komórek, gdzie jest przetwarzana na energię. Gwałtownie pojawiający sie nadmiar glukozy wywołuje w organizmie poważny stress i po pewnym czasie osłabia reakcję komórek na insulinę. Stan ten nazywamy insulinoopornością. Jest to poważny problem zdrowotny, który dotyka coraz więcej osób.
Insulinooporność wiąże się następnie z zaburzeniami w poziomie cholesterolu i trójglicerydów, nadciśnieniem, zwiększonym ryzykiem zawału serca oraz cukrzycą.
Wzrost od połowy dwudziestego wieku liczby przypadków cukrzycy typu dwa, wiąże się bezpośrednio ze wzrostem konsumpcji cukru.
Długoterminowe badania wykazały, że wysokocukrowa dieta o małej zawartości błonnika, zwiększa ryzyko zachorowań na cukrzycę typu dwa o 250%. Jest też najważniejszym czynnikiem ryzyka zawału serca.
Badania kliniczne wykazały, że metabolizm ksylitolu przebiega bardzo wolno. Na indeksie cukrowym, obrazującym szybkość przechodzenia konkretnej substancji do krwi, ksylitol ma wskaźnik 7, a cukier 100.
Ksylitol jest naturalnym stabilizatorem insuliny. Nie powoduje nagłych spadków oraz przyrostów tego hormonu, co ma miejsce w przypadku cukru.
Ksylitol hamuje łaknienie na słodycze i węglowodany. Jest doskonałym słodzikiem dla cukrzyków, jak i osób z nadwagą.
Naukowcy i gerontolodzy są przeświadczeni, że utrzymanie niskiego poziomu insuliny jest kluczowym czynnikiem programu przeciwdziałania przedwczesnemu starzeniu się organizmów.
Insulinooporność wiąże się również z zaburzeniami równowagi hormonalnej. Wysoki poziom insuliny powoduje zwiększone wytwarzanie estrogenu, zakłócając proces normalnego jajeczkowania. Jest też główną przyczyną powstawania zespołu wielotorbielowatości jajników (policystic ovarion syndrome; w skrócie PCOS), powodującej brak jajeczkowania; co oznacza, że cykliczny proces wytwarzania estrogenu, a następnie progesteronu ustaje, albo jest on ułomny.
Insulina stymuluje ponadto jajniki do wytwarzania głównie męskich hormonów, co w połączeniu z wyższym jej poziomem oraz zwiększonym poziomem glukozy powoduje wzrost masy ciała w okolicach pasa, co daje typ organizmu podatny na rozwój nowotworów piersi.
Oznakami zbyt wysokiego poziomu męskich hormonów jest trądzik, utrata włosów na głowie, zwiększenie owłosienia reszty ciała. Obniżenie poziomu insuliny jest istotne nie tylko w leczeniu PCOS, ale rozwiązuje cały szereg powikłań wynikających z braku równowagi hormonalnej.
Dr. John Lee, autor książki „To czego Ci Twój lekarz może nie powiedzieć o raku piersi'' pisze dosłownie:
„Przekarmianie się małowartościową żywnością czyni z nas osobę otyłą. Zwiększona ilość tłuszczu i brak ćwiczeń fizycznych prowadzą do insulinooporności. Insulinooporność prowadzi do zwiększenia łaknienia cukrów i generalnie smaku słodkiego, aby generować energię dla organizmu. W wyniku większego spożywania węglowodanów wyzwala się większa ilość insuliny, co prowadzi do jeszcze większej nadwagi.
Większa ilość tłuszczu prowadzi do zwiększonej ilości estrogenu, a ten z kolei do wcześniejszego wykształcenia piersi i przedwczesnej menstruacji. Wcześniejsze zapoczątkowanie menstruacji prowadzi do zwiększonej ilości cykli jajeczkowania i większego wystawienia organizmu na działanie estrogenów, bez odpowiedniej ilości progesteronu. A to zwiększa ryzyko raka piersi.
Jednocześnie zwiększone spożycie prostych węglowodanów, prowadzi w połączeniu z insulinoopornością do zespołu wielotorbielowatości jajników i braku owulacji w czasie cykli miesiączkowych, co wywołuje nadmierną produkcję androgenów i estrogenów przy jednoczesnym braku właściwej ilości progesteronu. Nadmierna produkcja estrogenu przy braku progesteronu prowadzi do dominacji estrogenu i znów wzrasta ryzyko zachorowania na raka piersi. Stosowanie hormonalnych środków antykoncepcyjnych zwiększa insulinooporność, co jeszcze bardziej zaostrza wyżej wymienione dolegliwości.''
Stosowanie ksylitolu zamiast cukru i ograniczenie spożycia oczyszczonych węglowodanów, znacznie podwyższających ilość glukozy we krwi, zmniejsza ryzyko pojawienia się torbieli, mięśniaków, endometriozy, PMS (premenstrual syndrome), uderzeń gorąca, przybierania na wadze oraz depresji.
Zwiększona konsumpcja cukru degeneruje kulturę zachodu, wtrącając ją w otchłań wypełnioną coraz większą ilością chorób. A to z kolei doprowadza systemy ochrony zdrowia do ogromnych napięć.
Czyżby ksylitol był cudownym środkiem zaradczym i odpowiedzią na nasze bolączki?
Ponad 1500 przeprowadzonych badań naukowych dowodzi, że im więcej spożywamy ksylitolu, tym bardziej eliminujemy łaknienie cukru, ograniczamy poziom insuliny w organizmie, alkalizujemy organizm.
To wielka pomoc na drodze ku dobremu zdrowiu i długiemu życiu.
(Na podstawie książki Sherill Sellman opracował dla Akademii Długowieczności lekarz Jan Pokrywka Kłodzko 2007)
Powszechne dziś błędy żywieniowe a niebezpieczny śluz TAN
Starożytna medycyna chińska bardzo prosto i klarownie poucza nas jak mamy się odżywiać. Winniśmy postępować stosownie do strefy klimatycznej, w której przebywamy. Generalnie strefy te dzielą się na: gorące czyli tropikalne, ciepłe, umiarkowane, chłodne i zimne czyli polarne. Podobnie potrawy, ze względu na oddziaływanie na nasz organizm możemy podzielić na pięć kategorii: potrawy wyziębiające - w języku chińskim - Han, wychładzające - Liang, natury obojętnej - Ping, ogrzewające - Wen oraz w końcu potrawy natury gorącej - Re.
Mieszkając w Polsce - żyjemy w klimacie umiarkowanym chłodnym, dlatego jedzenie, które spożywamy winno być natury rozgrzewającej - Wen i obojętnej - natury Ping. Należy natomiast unikać potraw wychładzających - natury Liang i wyziębiających - natury Han.
Współczesność niesie ze sobą wielkie błędy żywieniowe. Pojawiły się różne nowe, nie sprawdzone przez pokolenia produkty odżywcze. Rozwój transportu spowodował, że dostępne są masowo owoce południowe.
Reklamy zachęcają nas do spożywania wody mineralnej i źródlanej w butelkach oraz "wspaniałych" napoi na bazie tej wody, "cudownych" ekologicznych jogurtów z dużymi kawałkami owoców z dodatkiem mleka w proszku.
Niestety powszechnie zaleca się również spożywanie mleka krowiego, surowych owoców i warzyw mamiąc nas wielką zawartością "niezbędnych" witamin i innych "cennych" składników. Reklamodawcy, kierując się głównie chęcią zysku, opierają się na wątpliwych badaniach naukowych.
Rzetelne natomiast badania statystyczne w USA dowodzą, że pierwszą przyczyną marskości wątroby w tym wielkim kraju jest nadmiar spożywanej witaminy A - beta karotenu - wchodzącej w skład wielu produktów spożywczych m. in. jako "naturalny" barwnik.
W praktyce jednak odżywiamy się głównie pożywieniem kanapkowym, zimnym - wychładzającym i wyziębiającym. Napoje wzbogacamy np. kostkami lodu z wody mineralnej. By taką masę pokarmową ogrzać fizycznie i energetycznie do temperatury, której wymaga proces trawienia, żołądek musi wydatkować wiele własnej energii CZI, staje się on z upływem czasu coraz słabszy zabierając energię ze śledziony - trzustki, powodując jej wychłodzenie, a i tak proces trawienia staje się coraz bardziej upośledzony, niedostateczny. Nie dość strawione resztki stanowią dla organizmu balast, który odkłada się i tworzy nadwagę.
Głównym składnikiem tej nadwagi jest galaretowata substancja TAN, której wagowo największym składnikiem jest związana z tą galaretą, bardzo trudna do usunięcia, woda. Na środki odwadniające ww. substancja reaguje słabo i natychmiast po odwodnieniu środkami moczopędnymi śluz TAN ponownie zatrzymuje wodę.
Bardzo niebezpieczny dla zdrowia, a nawet życia jest właśnie stan wychłodzenia narządów wewnętrznych, charakteryzujący się tworzeniem i gromadzeniem w organizmie ciężkiego, lepkiego śluzu zwanego przez Chińczyków śluzem TAN. Ciało staje się wówczas nadmiernie i nienaturalnie ciężkie. Utrudnione jest krążenie krwi, płynów ustrojowych i energii CZI. Przyczyna tkwi w niewłaściwej pracy - wychłodzeniu, lub nawet wyziębieniu śledziony - trzustki.
Śluz TAN jest bardzo trudny do usunięcia normalnymi metodami, a proces ten, gdy trwa nie zatrzymany, doprowadza do monstrualnej nadwagi, a w konsekwencji do śmierci. Widocznym przykładem gromadzenia się śluzu TAN w tkance podskórnej jest zjawisko określane mianem celulitis, śluz TAN najbardziej widoczny jest na wewnętrznej stronie ud i podudzi. Bywa powszechnie mylony z otłuszczeniem tego obszaru. Także wyraźnie wystający brzuch, twardy i sprawiający dolegliwości jest objawem gromadzenia się śluzu TAN w tkance zaotrzewnowej.
Tkanki, mięśnie, mózg i narządy wewnętrzne takiego nieszczęśnika są w stałym głodzie. Wtedy to człowiek odczuwa brak energii i sił oraz niemal ciągły głód, drżenie mięśni itp. Głód ten jednak nigdy nie ulega zadowalającemu zaspokojeniu, nawet po sutych posiłkach. Przyswojone składniki pokarmowe zamiast zamieniać się w niezbędną dla organizmu energię CZI, ulegają przekształceniu w nieproduktywny śluz TAN będący niczym innym jak gromadzącymi się w luźnej tkance łącznej mukopolisacharydami, wiążącymi stale duże ilości wody i elektrolitów.
Stan ten bywa przez podobieństwo zewnętrzne mylony z otłuszczeniem prostym, niestety nie ma on z nim prawie nic wspólnego. O ile otłuszczenie proste łatwo jest usunąć, o tyle śluz TAN, dawniej można było usunąć jedynie poprzez długotrwałą dietę rozgrzewającą trwającą niekiedy całe lata. Proces rozgrzewania narządów wewnętrznych na szczęście przyśpieszają zabiegi energetyzujące np. akupunktura, ziołolecznictwo itp.
Niektóre osoby jednak nie dysponują już tak długim czasem życia, by proces rozgrzewania wychłodzonych narządów udało się przeprowadzić u nich skutecznie. Po prostu wcześniej niż uwolnienie się od śluzu TAN przyjdzie śmierć. Dlatego w takich przypadkach chorzy muszą sobie "kupić" ten brakujący im czas poprzez ww. procedury przyspieszające odśluzowywanie.
W obecnych czasach poprzez proces chelatacji dysponujemy szybką i skuteczną metodą powodującą oczyszczanie się organizmu m. inn. ze śluzu TAN. O tak skutecznej metodzie jeszcze kilkanaście lat temu nie mogli nawet marzyć najlepsi lekarze, nie wspominając już o lekarzach starożytnych.
Dzięki możliwościom związanym z chelatacjami EDTA możemy ww. śluz TAN usuwać znacznie szybciej. Nie znamy szczegółowego wytłumaczenia tego zjawiska, ale po powtarzalnych efektach obserwujemy, że chelatacja oczyszcza narządy wewnętrzne przez co ociepla je i rozgrzewa. Śluz TAN znika po pewnym czasie, pacjent gubi wtedy nadwagę np. 8, 10, 15, a nawet więcej kilogramów. Jest to istotny postęp w przywracaniu zdrowia dzięki rozwojowi współczesnej technologii medycznej.
Produktami wybitnie zaśluzowującymi organizm człowieka są słodycze oraz mleko krowie.
Teraz w największym skrócie powiem, które produkty współcześnie masowo konsumowane są wyziębiające (natury Han) i wychładzające (natury - Liang), powodujące wychłodzenie narządów wewnętrznych, co w konsekwencji doprowadza do nasilenia się procesów degeneracyjnych oraz między innymi do tworzenia się śluzu TAN.
Wyziębiająca jest: surowa woda, woda mineralna, woda niegazowana i wszystkie produkty na bazie tej wody, w tym piwo. Ponadto z przypraw wyziębia sól i kwas.
Produkty mniej wyziębiające, a zatem wychładzające to niemal wszystkie surowe warzywa i owoce.
Wyjątkami tu są: z warzyw czosnek (natury - Re, gorące), cebula i por (natury - Wen, ogrzewające), a z owoców dojrzałe słodkie mandarynki brzoskwinie i morele (natury - Wen, ogrzewające).
Wystarczy użyć procesu kulinarnego - gotowania - by wychładzające i wyziębiające produkty zmienić w obojętne lub w rozgrzewające. Dodatkowo, przyprawy rozgrzewające (pieprz, chili, imbir, kminek, majeranek, cynamon, goździki itp.) podnoszą rozgrzewającą naturę potrawy. Chińczycy uważają, że podczas wrzenia ogień przenika do potrawy zmieniając jej naturę na cieplejszą. Np. woda mineralna - natury Han wyziębiająca, gdy ją przegotujemy staje się obojętna - natury Ping, i nie powoduje wyziębienia, nawet gdy potem spożywamy ją schłodzoną, pomimo schłodzenia, wciąż jest natury Ping.
I odwrotnie, woda surowa, nawet gdy ją podgrzejemy do 90 stopni i spożywamy gorącą, nadal jest natury wyziębiającej. Warzywa i owoce wychładzające, po przegotowaniu stają się w większości obojętne natury Ping.
Może zabrzmieć to jak truizm, ale najlepszym pożywieniem dla człowieka w naszym klimacie jest po prostu długo gotowana, porządna zupa, dobrze przyprawiona, a najlepiej przyrządzana zgodnie z prawem pięciu smaków, o którym to prawie od setek pokoleń naucza tradycyjna medycyna chińska. Dla uspokojenia dodam, że kuchnia staropolska nie odbiega zasadniczo w swoich zaleceniach od prawa pięciu smaków.
Wystarczy poczynić jedynie kosmetyczne zmiany, a wszystko będzie w należytym porządku i zgodne z prawem pięciu smaków. Dieta wybitnie wyziębiająca - surowa nieprzegotowana woda, surówki - na stałe, jest szkodliwa nawet w klimatach tropikalnych i pustynnych. Gdy mimo tych sugestii spożywamy produkty wyziębiające i wychładzające to należy równoważyć je potrawami natury gorącej - Re. W przeciwnym razie musimy liczyć się z następstwami wychłodzenia i w konsekwencji z gromadzeniem się śluzu TAN, jak również możliwością wielu innych chorób przewlekłych, degeneracyjnych a wynikających przyczynowo z wychłodzenia organizmu.
Mocno rozgrzewające - Re - są: alkohol (15 - 20 gram na dobę w przeliczeniu na spirytus), papierosy (10, do 15 na dobę), kawa naturalna, przeróżne tłuszcze, mięso z rusztu itp. Wszystko jednak w umiarkowanej ilości bowiem nadmierne spożywanie potraw natury Re, czego klasycznym przykładem jest dieta nisko węglowodanowa dr Kwaśniewskiego doprowadza, w naszym klimacie, również do złych następstw - nadmiernego rozgrzania narządów wewnętrznych. Dieta ta, owszem jest optymalna ale w klimacie polarnym. Przejściowo może być użyteczna, a nawet lecznicza, w sytuacji chorobliwego wyziębienia organizmu również w naszym klimacie, niemniej należy wiedzieć kiedy należy ją zastąpić już dietą normalną.
Proces kulinarny a istota zdrowotnego działania pożywienia
Do naszych praktyk lekarskich, gdzie stosujemy leczenie z udziałem chelatacji, przychodzą ludzie w różnym stanie zdrowia. Przychodzą bardzo ciężko chorzy, niemalże umierający, przychodzą też ludzie lekko chorzy, którzy chcieliby wzmocnić swoje zdrowie nadszarpnięte czasem i ogólnie mówiąc czynnikami cywilizacyjnymi. Przychodzą ludzie starzy i w średnim wieku. Okresowo zjawiają się też ludzie młodzi, np. z immunopatiami, mocnymi alergiami i podobnymi nietypowymi chorobami.
Z perspektywy kilku lat wykonywania chelatacji zdajemy już sobie sprawę, że leczenie z udziałem chelatacji potrafi na tyle zmobilizować naszą odporność, że po tym działaniu potrafimy otrząsnąć się z gnębiących nas chorób i najróżniejszych dolegliwości.
Jeżeli jednak po wyzdrowieniu wracamy do tych samych warunków i niewłaściwych przyzwyczajeń, które doprowadziły do powstania wyżej wymienionych niedomagań to, niestety obserwujemy nawrót tych samych chorób lub innych dolegliwości.
Powinniśmy zatem powiedzieć sobie jasno które przyzwyczajenia mają wpływ pozytywny, a które, powszechnie uważane za tak zwane prozdrowotne są zdecydowanie szkodliwe.
W tym wykładzie skupię się na wpływie diety co ma związek z nadwagą, gdyż jedzenie wzbudza najwięcej kontrowersji.
Trzeba też sobie powiedzieć prawdę o właściwej ilości posiłków w ciągu dnia i co ta wiedza sobą implikuje.
Ogólnie nie ma na tym świecie żadnej rzeczy, czy zjawiska, wyłącznie złego lub tylko dobrego. Ta sama rzecz np. potrawa, może w konkretnej sytuacji być trucizną, czyli może szkodzić, jak również w innej - może być cudownym lekarstwem, czyli jak najbardziej być pomocną. Jedną z rzeczy, najbardziej wpływających na nasz stan zdrowia jest właśnie jedzenie.
Jeśli jedzenie jest dla nas właściwe to jego wpływ na nasze zdrowie jest uzdrawiające. Jeśli natomiast nieodpowiednie, jest chorobotwórcze.
Aby udzielić właściwych wskazań dietetycznych najpierw należy stwierdzić, w jakim stanie energetycznym jest dany człowiek, i wtedy należy dać mu właściwe wskazania odnośnie odżywiania się.
Człowiek zdrowy, to człowiek zrównoważony energetycznie, nie potrzebujący ani rozgrzewania ani ochładzania. Takich osób praktycznie nie spotykamy w naszych praktykach lekarskich.
Człowiek zrównoważony nawet, gdyby przez niezbyt długi czas spożywał pożywienie niezrównoważone nie spowodował by u siebie większych problemów zdrowotnych - zdolność do homeostazy organizmu. Dopiero długotrwałe niewłaściwe jedzenie doprowadziłoby do zburzenia tej korzystnej zdrowotnie sytuacji.
Osoba energetycznie zrównoważona ma stałą wagę ciała, odpowiednią do wzrostu, wystarczające zdrowie, skóra o normalnej konsystencji i zabarwieniu. Dla tego człowieka zaleca się jedzenie zrównoważone, w naszym klimacie jest to dieta kuchni staropolskiej.
Człowiek wyziębiony, lub wychłodzony, takich osób jest w obecnych czasach najwięcej w naszych gabinetach lekarskich - większość, charakteryzuje się nadwagą wynikającą z gromadzenia się śluzu TAN w tkankach, czyli gromadzenia się glikanów zwanych też mukopolisacharydami i związaną z nimi trudną do usunięcia wodą. Skóra takich ludzi jest najczęściej obrzęknięta jasna, trudno opalająca się.
Osoby te pomimo niedojadania nadal mają nadwagę, której nie mogą w żaden sposób zredukować, a po głodówce występuje efekt jojo. Dla tej sytuacji zdrowotnej jedzenie winno być rozgrzewające, a nawet przejściowo gorące. Wskazana jest tu również dieta bez skrobii za to z zawartością tłuszczów, oraz z niewielką ilością alkoholu (15 -20,0 na dobę w przeliczeniu na spirytus), która to dieta, dla tych ludzi jest lekarstwem.
Zastosowanie natomiast wody mineralnej (surowej wody) u osób wyziębionych jest ewidentnie szkodliwe, powoduje to dalsze wyziębianie ustroju. Można by powiedzieć, że woda mineralna, jak również inne produkty wychładzające (sól, kwas, oraz surowe warzywa i owoce) jest dla tych osób w dłuższej perspektywie "trucizną". Trzeba to dobitnie stwierdzić, pomimo obiegowej opinii o bezwarunkowo dobroczynnym wpływie wody mineralnej oraz surówek na ciało człowieka.
Człowiek zanadto rozgrzany, rozpalony energetycznie, charakteryzuje się najczęściej niedowagą, skóra ogorzała łatwo opalająca się, "człowiek jak z pieca". Takich osób jest w obecnych czasach zdecydowana mniejszość, w szczególności gdy popatrzymy na przekrój osób odwiedzających gabinety lekarskie. Ludzie ci pomimo nawet obfitego jedzenia nie przybierają na wadze. W tym przypadku należy zastosować dietę wychładzającą np. śródziemnomorską, wzbogaconą nawet wyziębiającą narządy wewnętrzne wodą mineralną.
Dietę tę należy stosować do momentu zrównoważenia, potem już dietę normalną. Zastosowanie u osób przegrzanych wody mineralnej (surowej wody) oraz surówek jest lekarstwem.
Zalecanie natomiast tym ludziom diety rozgrzewającej jest dla nich ewidentnie zdrowotnie szkodliwe.
Generalnie ludzie winni odżywiać się stosownie do klimatu w jakim żyją, stąd powstały różne kuchnie w różnych regionach klimatycznych świata.
Każdy z nas jest w konkretnej sytuacji energetycznej, a co za tym idzie - zdrowotnej i dlatego pod tym względem dieta winna to indywidualnie uwzględniać.
Żyjemy w Polsce w konkretnej strefie klimatycznej, w klimacie przejściowym chłodnym. Klimat chłodny, rozpoznaje się po tym, że przez większość dni w roku trzeba podgrzewać pomieszczenia w których przebywamy.
Wobec powyższego, również jedzenie, które winniśmy spożywać mieszkając w takich warunkach powinno być rozgrzewające i zrównoważone energetycznie. Nie powinno być ani nadmiernie rozgrzewające - gorące, a broń Boże wyziębiające.
Mieszkając w klimacie gorącym człowiek powinien spożywać potrawy wychładzające, czyli orzeźwiające, a nawet niewielkie ilości potraw wyziębiających.
Klimat zimny wymusza natomiast jedzenie potraw gorących, mocno rozgrzewających.
Nasz klimat w Polsce wymaga jedzenia jedynie rozgrzewającego i zrównoważonego.
Większość przewlekle chorych osób w Polsce jest w mniejszym lub większym stopniu wyziębiona lub wychłodzona. Osoby te stosują bowiem najczęściej przez długie lata w swojej diecie trendy zawarte w reklamach (woda mineralna, źródlana, surówki, owoce południowe) i opartych na nich sugestiach płynących zewsząd. Środki przekazu mają w tym wielki udział.
Ludzie ci bowiem, nie mając daru widzenia następstw swoich zaleceń i działań nawet w perspektywie dwóch tygodni, nie wspominając o perspektywie pokolenia, czy dziesięciu pokoleń, nie są w stanie nakłonić się do tradycji przekazywanych przez lekarzy wcześniejszych pokoleń, które odbiegały by od aktualnie reklamowanych trendów, wobec czego osoby te wpadają w różnorakie kłopoty, również zdrowotne, z chorobami cywilizacyjnymi na czele.
W starożytnej medycynie chińskiej mówi się o tzw. wychłodzeniu, bądź gdy stopień wychłodzenia jest większy, o wyziębieniu poszczególnych organów lub nawet całego organizmu.
Tłumacząc to na nasz europejski język lekarski można by powiedzieć o zmniejszonym, spowolnionym krążeniu krwi i zmniejszaniu się kalibru naczyń krwionośnych wszystkich poziomów w poszczególnych organach i narządach lub nawet o obecności takich zmian w całym organizmie.
Wtedy mówi się o wyziębieniu i wychłodzeniu całego organizmu, a dzieje się to poprzez oblepianie tych naczyń, najpierw nietrwałymi kompleksami antygen - przeciwciało, a potem poprzez już trwałą miażdżycę. Starożytni określali to również mianem zastoju energetycznego w takim narządzie.
Organy tak zmienione starożytni Chińczycy określali mianem wychłodzonych bądź wyziębionych. My lekarze europejscy określilibyśmy taką sytuację, jako zmiany degeneracyjne i miażdżycowe w organie lub narządzie oraz mówilibyśmy o różnych immunopatiach zależnie od jakości stwierdzanych kompleksów antygen - przeciwciało.
Najważniejszym i powszechnie zaburzonym w swej funkcji w dzisiejszych czasach "narządem" metabolicznym jest narząd - funkcja "śledziona - trzustka" odpowiedzialna za metabolizm skrobii i węglowodanów, a przez to za patologiczną nadwagę.
Wychłodzona "trzustka", produkuje z dostarczonej skrobii i z cukrów prostych substancje galaretowate znane z biochemii jako glikany lub mukopolisacharydy, nazywane są one natomiast przez Chińczyków od niepamiętnych czasów śluzem TAN.
Właśnie śluz TAN jest istotą patologicznej otyłości a nie jak dziś błędnie powszechnie się uważa - tłuszcz. Te glikany, zwane też mukopolisacharydami, wraz ze związaną z nimi wodą, a nie tłuszcz są główną przyczyną nadwagi i otyłości w dzisiejszej dobie.
Dlatego właśnie, jeśli z pożywienia radykalnie wykluczymy skrobię i nadmiar cukrów prostych, to znaczy - wszystkie kasze, mąkę, ziemniaki, groch i fasolę oraz słodycze a pożywienie oprzemy na mięsie i tłuszczu, jajkach, twardych serach, gotowanych warzywach i gotowanych owocach oraz ziołach, dochodzi do, wydawałoby się nieracjonalnego spadku wagi jak obserwujemy to po diecie Atkinsa.
Jest to jednak zupełnie racjonalne, gdyż trzustka nie ma wtedy substratu do produkcji glikanów, czyli mukopolisacharydów, a więc one wtedy powstają w zdecydowanie mniejszej ilości. Powstawać, owszem mogą nadal, ale dopiero z glukoneogenezy po zmetabolizowaniu tłuszczów lub białek do acetylokoenzymu A.
Tę glukoneogenezę obserwujemy u ludzi, którzy spożywają tłuszcze i białka - w nadmiarze. Wtedy waga takiego człowieka nie spada, a sporadycznie może przejściowo się zwiększyć.
Powstaje pytanie. Dlaczego waga przy nadmiarze białek i tłuszczów zwiększa się jedynie przejściowo?
Ponieważ spożywanie tłuszczy i białek działa rozgrzewająco na "trzustkę śledzionę" a wtedy zaprzestaje ona produkcji glikanów, czyli śluzu TAN.
Jeśli w tym czasie, czasie wykluczenia skrobii z pożywienia, nie doprowadzimy jednak "trzustki" do jej "ogrzania", i wrócimy zbyt szybko do normalnej dla naszej strefy klimatycznej diety zawierającej skrobię, sytuacja się cofnie i znów pojawi się nadwaga - efekt jojo.
Jeśli jednak pod wpływem diety rozgrzewającej, trwającej wystarczająco długo, lub dołączymy inne procedury rozgrzewające i doprowadzimy do właściwego "rozgrzania trzustki", to powrót do diety z zawartością skrobii nie spowoduje już wzrostu wagi, i nie wystąpi efekt jojo.
I właśnie po tym, czy waga wzrasta po spożywaniu skrobii, czy utrzymuje się na tym samym poziomie wnioskujemy, czy trzustka jest właściwie ogrzana, czy nie, czy do końca spala skrobię, czy tylko ją potrafi przekształcać na glikany, czyli mukopolisacharydy.
Sytuację wyziębienia trzustki można na szczęście stopniowo odwrócić poprzez różne w miarę szybko skutkujące energetyzujące oddziaływania lekarskie z akupunkturą na czele. Obecnie doszły jeszcze bezpieczne działania chemiczne z chelatacją EDTA na pierwszym miejscu, wykonywaną już od lat w Polsce. Chelatacja ma bowiem tę wyjątkową moc polegającą na destabilizacji i rozpuszczaniu nietrwałych, a nawet trwałych złogów w naczyniach krwionośnych przez co poprawia się ukrwienie, a zatem działa ona ogrzewająco na wszystkie narządy. Chelatacja w działaniu, jest elementem ognia w kroplówce, gdyż ma działanie ognia - ogrzewa narządy.
Rozgrzanie "trzustki - śledziony" bez możliwości jaką daje chelatacja osiągamy normalnie poprzez konsekwentnie i długotrwale stosowaną rozsądną dietę rozgrzewającą lub nawet okresowo, dietę gorącą - bezskrobiową - jaką jest dieta Atkinsa, u nas znana też pod nazwą diety doktora Kwaśniewskiego.
Niemniej dieta ta jest zbyt gorąca jak na nasz klimat do stosowania na stałe i jeśli zbyt długo ją stosujemy, jak nierozważnie zalecają ją niektórzy propagatorzy diety Atkinsa, uważając ją za jedyną najlepszą, wtedy doprowadzamy do przegięcia w drugą stronę, do nadmiernego rozpalenia organów i potem całego organizmu, co daje inne, wcale nie mniej groźne objawy chorobowe.
Określanie tej mocno rozgrzewającej diety - dietą optymalną - jest oczywistą pomyłką, gdyż np. dla konkretnego nadmiernie rozgrzanego człowieka dieta prawdziwie optymalna to dieta wyziębiającą, czyli przeciwieństwo diety Atkinsa. Dla osób wyziębionych owszem dieta Atkinsa jest optymalna, ale jedynie do czasu rozgrzania, potem już wcale nie jest optymalna i staje się stopniowo coraz bardziej szkodliwa proporcjonalnie do postępu procesu rozgrzewania.
Powiedzmy sobie jasno, dla przeciętnego człowieka w warunkach Polski dietą optymalną jest dieta kuchni staropolskiej.
Teraz krótko o potrawach i produktach wyziębiających, o których przez wieki poucza tradycyjna medycyna chińska.
Jeśli mamy objawy wychłodzenia i wyziębienia powinniśmy unikać używania tych wyziębiających potraw i to przez długi czas, gdyż procesy rozgrzewania i wyziębiania za pomocą pożywienia zachodzą powoli, miesiącami a nawet latami.
Nasze organizmy są wyziębiane przede wszystkim poprzez spożywanie: surowej wody, niezależnie od tego czy jest ciepła, czy zimna, wody mineralnej, wody źródlanej, wody nie gazowanej oraz wszystkich napoi na bazie tej surowej to znaczy nie przegotowanej wody: oranżady, toniki, pepsi ale również, pomimo zawartości alkoholu - piwo. Wyziębiają również przyprawy i produkty słone z solą na czele oraz przyprawy i produkty kwaśne.
Produkty wychładzające to niemal wszystkie surowe owoce i warzywa oraz przyrządzane z nich tak chętnie surówki i surowe sałatki.
To wychładzające działanie warzyw i owoców wynika głównie z zawartości w nich surowej wody.
Jeżeli będziemy unikać tych produktów i potraw przestaniemy napędzać i przyśpieszać procesy wychładzania i wyziębiania naszych narządów wewnętrznych, które są potem przyczyną zmian degeneracyjnych, czyli procesów przedwczesnego starzenia się.
Ciało człowieka, pomimo bardzo wielu podobieństw do ciał przedstawicieli innych gatunków królestwa zwierząt, ma jednak coś, co zdecydowanie go od reszty odróżnia, tym czymś jest świadomość, a tym co na zewnątrz i na co dzień o tej świadomości zaświadcza, jest proces kulinarny.
Wszystko cokolwiek człowiek wkłada do ust winno być poddane mądremu procesowi kulinarnemu.
Przypomnijmy, iż osobisty kucharz na dworze starożytnych cesarzy chińskich był najważniejszym urzędnikiem w państwie.
Jeśli proces kulinarny jest właściwy i wynika ze zrozumienia kierujących światem naturalnych praw, odbierzemy właściwe owoce w formie przyzwoitego stanu zdrowia i sił a co za tym idzie zdrowej długowieczności.
Procesem kulinarnym jak i resztą dziedzin życia odnoszących się do ciała człowieka, rządzi prawo pięciu elementów.
Prawo to przybiera w tym wypadku formę prawa pięciu smaków. Jest to jednak temat - odżywianie się według prawa pięciu smaków - na zupełnie inną i w dodatku bardzo długą bajkę i temat na poważne warsztaty z gotowania według tego prawa.
Jakie natomiast potrawy i produkty ogrzewają a nawet rozpalają nasze organy i nasze ciało?
Przede wszystkim potrawy gorzkie, słodkie i ostre: czosnek, cebula, por, wszystkie przyprawy rozgrzewające: goździki, cynamon, imbir, kurkuma, pieprz, czili, kminek, majeranek, tymianek, ponadto rozgrzewają: alkohol, oleje i masło, tłuste sery, kawa naturalna, z mięs głównie mięsa tłuste: jagnięcina, baranina, wołowina, cielęcina, tłuste ryby.
Ugotowanie owoców i warzyw, z przeważnie wychładzających, czyni je w głównej liczbie obojętnymi czyli zrównoważonymi lub lekko rozgrzewającymi.
Przegotowanie surowej wody, która jest klasyfikowana jako, aż wyziębiająca, i jest smaku słonego czyni z niej produkt o działaniu obojętnym - zrównoważonym - a smak ma już zupełnie inny - bo gorzki.
Właśnie to, gotowanie, jak od wieków twierdzą starożytni Chińczycy wnikanie ognia do potrawy i jej ogniowa przemiana, jest piątą esencją - quintessentio - sztuki kulinarnej na całym świecie i jest istotą magii kuchni.
Druga prawda o paleniu i o papierosach
Czytając materiały z chińskich tłumaczeń dotyczących prawa pięciu elementów, oraz wpływie różnych działań leczniczych, leków i diet zauważyłem następujący akapit. Brzmiało to ni mniej ni więcej tak: w przypadku niedoboru ognia na sercu, i słabego serca pomocnym jest stosowanie pożywienia zawierającego element ognia, oraz pomocne w tym wypadku są. .mocne papierosy.
W tym momencie doznałem kolejnego szoku w moim życiu, i zacząłem się z siebie śmiać, że ja stary wróbel, uporczywy rewizjonista, a wiec ten, który bada nie tylko prawdziwość samych zjawisk ale również korzenie tych zjawisk i zachowań dałem się złapać na prymitywną politpoprawność naiwnie nam wmawiającą, że palenie papierosów ma tylko jedną stronę, tę złą a nie ma strony dobrej.
Zwyczaj palenia papierosów przywędrował do Europy z Ameryki po wielkich odkryciach geograficznych i był po Europie głównie rozpowszechniany przez ówczesnych lekarzy jako bardzo pomocny środek wykrztuśny w przypadku astmy oskrzelowej, który to środek do dziś bardzo wysoko sobie cenią astmatycy widząc i odczuwając na sobie znacznie ułatwione wykrztuszanie flegmy już nawet po dwóch zaciągnięciach się dymem tytoniowym.
Z grzeczności nie mówią o tym fakcie swoim lekarzom wychowanym na politpoprawności.
Nie tak dawno mogliśmy przecież kupić w aptekach środek o nazwie Astmosan - tytoń, do sporządzania papierosów dla chorych na astmę oskrzelową i podobne zespoły objawów.
Palenie tytoniu jest z punktu widzenia wewnątrzustrojowej energetyki postępowaniem mocno rozgrzewającym nasz organizm, podobnie rozgrzewający wpływ ma alkohol i kawa dlatego osoby energetycznie wyziębione czują się znacznie lepiej po wypaleniu papierosa.
Podobnie do palenia papierosów działają napary z ziół rozgrzewających, jednak znacznie mniej efektywnie pod względem rozgrzewania.
Zwyczaj palenia papierosów jest obecnie, szczególnie przez pewną część lekarzy i dziennikarzy związanych z medycyną, oceniany jako jednoznacznie zły.
Ta ocena wynika z zawartości różnych substancji chemicznych w dymie tytoniowym, które to substancje zastosowane w ilościach znaczących, zwłaszcza przy nadużywaniu tytoniu, należą do tak zwanych carcinogenów, czyli substancji rakotwórczych.
Nie wspominają jednak, co powinno dziwić, o rzeczy znacznie istotniejszej zdrowotnie, o sporej zawartości kadmu - dość toksycznego metalu ciężkiego implikującego powstawanie znacznych ilości wolnych rodników tlenowych w organizmie - z którym to metalem jednak nasze organizmy z czasem dają sobie radę, szczególnie, gdy organizm nie jest nim na bieżąco i nadmiernie przeciążany.
Kadm, ołów i rtęć, to główni metaliczni truciciele w naszym organizmie, z których tylko kadm, zawarty w papierosach, jest przez nasz organizm naturalnie usuwany z biegiem czasu, a dwa pozostałe niestety nie! i stopniowo kumulują się. Bez zastosowania chelatacji ołów i rtęć są nie do usunięcia.
Takie przekonania o wyłącznie negatywnym działaniu papierosów wynikają jednak bardziej z politycznej poprawności niż z trzeźwego oglądu rzeczywistości, gdyż w kontekście tego co zostało powyżej powiedziane palenie jest wręcz lecznicze w przypadku osób energetycznie wyziębionych.
Nie mówię tu oczywiście o nadużywaniu tytoniu. Nadużywanie nie tylko tytoniu jest niewątpliwie i zawsze szkodliwe, i tu nie mamy żadnych wątpliwości.
Istotnie szkodliwe i to mocno jest stosowanie tytoniu w przypadku osób przegrzanych, jak np. po zbyt długo stosowanej diecie Atkinsa, a prawie obojętne w przypadku ludzi energetycznie zrównoważonych, pod warunkiem, przypomnę ponownie, że zwyczaju tego nie nadużywamy.
Alkaloidy tytoniu, lobelina i podobne, ekstrahowane w temperaturze stu stopni Celsjusza czyli w klasyczny napar, są znacznie mniej aktywne biologicznie od tych samych alkaloidów ekstrachowabych w temperaturze 800 stopni, czyli ekstrachowanych ogniem.
To właśnie do ludzi przegrzanych energetycznie, i właściwie tylko do tej, w dzisiejszych czasach garstki przegrzanych osób napisy umieszczane na paczkach papierosów ostrzegające o zgubnym wpływie palenia tytoniu na organizm człowieka niosą ładunek prawdy.
Reszta osób, szczególnie osoby wychłodzone, których jest w naszych czasach mnóstwo a objawia się to nadwagą, oraz osoby zrównoważone powinny podchodzić z rezerwą do tych histerycznych opinii o paleniu tytoniu, które w dzisiejszych czasach rozpowszechniane są w mediach.
Powtórzę to jeszcze raz na koniec, co jest głównym przesłaniem tej wypowiedzi:
Nadużywanie, nie tylko tytoniu, jest niewątpliwie a nawet zawsze szkodliwe, i tu nie mamy żadnych wątpliwości, rozsądne używanie, również tytoniu, jak i alkoholu jest zdrowotnie korzystne.
Zarówno tytoń jak i alkohol mają swoje zdecydowanie złe jak i zdecydowanie dobre strony zależnie jak tym narzędziem się posłużymy.
Ścieżka rewitalizacji - całościowa koncepcja profilaktyczno-terapeutyczna
Rewitalizacja to powrót do życia i do właściwych dla danego wieku sił życiowych oraz odpowiedniej aktywności. Na aktualne nasze zdrowie i na nasze siły mają bezpośredni wpływ dwa procesy:
proces regeneracyjny, czyli samoistnej, naturalnej naprawy naszych tkanek, w starożytnych Chinach nazywano to korzeniem JINN - dostarczanie organizmowi energii CZI.
proces degeneracyjny, samoistnej destrukcji, czyli psucia się naszych tkanek i naszego całego zdrowia, w starożytnych Chinach nazywano to korzeniem JANG - spalanie, zużytkowywanie energii CZI - utrzymywanie metabolizmu czy nadmierne wysiłki fizyczne.
Jeżeli regeneracja przewyższa degenerację, mocny korzeń JINN, organizm jest w pełni zdrów, nie ma objawów degeneracji tkanek, nie ma objawów bólowych, obniżonej sprawności organów, narządów i całego organizmu. Ustrój jest wtedy wystarczająco ogrzany, ciepłe są stale dłonie i stopy. Wszystkie narządy i organy dysponują wtedy wystarczającą do ich funkcjonowanie ilością energii wewnętrznej CZI, w takiej sytuacji organizm zdąży naprawić na bieżąco uszkadzane wolnymi rodnikami komórki i tkanki. Ilustruje to na wykresie grupa dobrego zdrowia.
Jeżeli natomiast przeważają procesy degeneracyjne, mocniejszy korzeń JANG, czyli procesy samoistnego psucia się tkanek powstają najprzeróżniejsze dolegliwości, objawy chorobowe jak również bóle. Ilustruje to na wykresie grupa wyraźnie chorzy i ciężka choroba.
Z charakteru i lokalizacji tych dolegliwości fachowiec może wyciągać wnioski co do bezpośredniej ich przyczyny, jak również obrać drogę i metodę ich usunięcia.
Objawy chorobowe mogą pojawiać się zarówno jako znak
Słabego korzenia JINN - obniżenia przyswajania energii CZI z pożywienia i powietrza, a wynikających np. z braku Higienicznego, przez duże "H", stylu życia, przy normalnych nie nasilonych procesach degeneracyjnych, wtedy wystarczą zalecenia Higieniczne, albo w wyniku uszkodzenia funkcji bądź struktury narządów przyswajających energię CZI i wtedy należy wdrożyć właściwe leczenie.
Zbyt rozwiniętego korzenia JANG - nadmiernego zużywania energii życiowej CZI na naprawianie szkód wynikających z nadmiernie aktywnych procesów degeneracyjnych organizmu. Energia ta również może być nadmiernie zużywana na patologiczne emocje lub wysiłki fizyczne. W takiej sytuacji należy zastosować zalecenia Higieniczne jako krok pierwszy, jako krok drugi nasilić regenerację - właściwe leczenie, i jako krok trzeci zahamować degenerację - poprzez chelatację lub antyoxydanty.
Jeżeli chelatacja zahamuje procesy destrukcji w narządach biorących udział w przyswajaniu energii CZI z pożywienia i powietrza i w ten sposób poprawi przyswajanie energii CZI, to wzmocni ona również korzeń JINN. Można by zatem powiedzieć, że chelatacja może w tym wypadku wpływać na obydwa procesy równocześnie. Jak stąd widzimy procesy te jednak są ze sobą splecione zależnościami wzajemnie zwrotnymi.
Procesy degeneracji, według współczesnego stanu wiedzy medycznej, bezpośrednio napędzane są mechanizmem wolnych rodników, w których wolne rodniki tlenowe odgrywają decydującą rolę, i na który to mechanizm od ponad 30 lat, po raz pierwszy w historii, mamy bezpośredni i długofalowy wpływ poprzez proces Chelatacji.
Wobec powyższego na rewitalizację składają się dwa kierunki działań:
Nasilanie regeneracji, wzmacnianie korzenia JINN - wszystkie metody mobilizujące zdrowie w tym zalecenia Higieniczne. Działanie to nie powoduje hamowania degeneracji czyli nie osłabiają korzenia JANG, a jedynie ją na różnie długi czas przewyższa i wtedy następuje zdrowienie.
Hamowanie degeneracji, osłabianie korzenia JANG - długotrwale efektywna metoda - chelatacja, lub mniej, krócej efektywna metoda - antyoksydanty. Działanie to nie powoduje nasilenia regeneracji, czyli nie wzmacniania korzenia JINN, a jedynie procesy degeneracyjne na długi czas obniża, tak iż nie podwyższona regeneracja przewyższa degenerację i następuje zdrowienie.
Dotychczas, wielcy lekarze starożytni jak również ich współcześni kontynuatorzy zajmujący się procesem rewitalizacji mogli znacząco wpływać tylko jedną stronę tego procesu - punkt pierwszy, to znaczy mogli przez swoją sztukę nasilać z różnym powodzeniem procesy REGENERACJI u konkretnego chorego - wzmacniali korzeń JINN. Na korzeń JANG wpływ ich terapii był znacząco mniejszy, a w niektórych przypadkach np. w zatruciach metalami był zerowy.
Rozwijali przez wieki i doskonalili techniki mobilizacji zdrowia wykorzystując odpowiednie metody leczenia, wiodące do samowyzdrowienia takie jak:
Oddziaływania bezpośrednie - na energię CZI: akupunktura, akupresura, schiatsu, moxa, reiki, bioenergoterapia, aromatoterapia, elektrostymulacja, mobilizacje kręgosłupa i stawów, oddziaływanie leczniczym ciepłem i zimnem, leczniczym światłem, polem magnetycznym, informatycznym itp.,
Oraz cała grupa oddziaływań pośrednich
oddziaływania pośrednie - poprzez przewód pokarmowy - dietoterapia, ziołolecznictwo, homeopatia, w tym również leki chemiczne, witaminy, mikro i makroelementy itp.,
oddziaływanie pośrednie - poprzez ruch - joga, czi kung, tai czi, gimnastyka i sporty itp.,
oddziaływanie pośrednie - przez narząd słuchu i wyobraźnię - sugestia, hipnoza, afirmacje, muzykoterapia i najogólniej cała domena pracy z umysłem.
Zdarzało i zdarza się nierzadko, że nawet najwięksi eksperci leczenia tymi powyższymi metodami osiągając wyraźne pobudzenie procesów regeneracyjnych wzmacniając korzeń JINN nie byli i są w stanie przełamać wybitnie nasilonych procesów degeneracji napędzanych mechanizmem wolnych rodników, których w takich przypadkach jest tak wielka ilość, że trzeba by siły regeneracyjnej np. dwóch ludzi by je zrównoważyć i opanować.
W takim wypadku w sukurs przychodzi nam dziś proces chelatacji usuwający źródło wolnych rodników z organizmu wypłukując nadmierne ilości metalicznych cząstek. One to dostarczają główną masę wolnych rodników tlenowych, a na to mamy bezpośredni wpływ chelatacją.
Przed epoką chelatacji mieliśmy jedynie możliwość neutralizacji wytworzonych i istniejących w organizmie wolnych rodników przez stałe utrzymywanie w naszym wnętrzu wysokiego poziomu tak zwanych antyoxydantów.
Typowymi przedstawicielami antyoxydantów są witamina C, A, E, wielopierścieniowe barwniki warzyw i owoców zawarte np. w winach i wiele innych substancji pochodzenia najczęściej roślinnego. Substancje te, pomimo swego dobroczynnego wpływu na nasz organizm nie wpływają w najmniejszy nawet sposób na samo źródło stale produkujące nowe wolne rodniki. Ponadto nadmierne ilości tych zbawiennych substancji nie pozostają jednak bez ujemnego wpływu na nasze zdrowie. Przykładem niech tu będzie witamina A, obecnie główna przyczyna marskości wątroby w USA.
Źródłem, które stale, w dzień i w nocy produkuje wolne rodniki są rozproszone - nieprawidłowo usytuowane - w naszym ciele, i w nadmiarze, cząsteczki metali ciężkich, które mają właśnie takie właściwości fizykochemiczne iż co chwilę rozrywają przylegającą do nich cząstkę wody na dwa wolne rodniki H- i O+. Cząstki metali ciężkich jako skażenie żywności, wody i powietrza sukcesywnie wnikają do naszych wnętrz i ulegają tam zjawisku kumulacji, czyli nadmiernego gromadzenia się.
Kumulują się, ponieważ organizmy biologiczne nie mają naturalnie, skutecznego na taka skalę, mechanizmu pozbywania się takich ilości metali ciężkich, a dotyczy to w szczególności dwóch metali mylonych z własnymi metalami "odżywczymi" przez nasz organizm, to jest ołowiu i rtęci . Dlatego proporcjonalnie do upływu lat i poziomu skażenia środowiska w którym żyjemy, metali ciężkich jest w naszych wnętrzach coraz więcej - potęgując destrukcyjny korzeń JANG. Najbardziej niebezpieczne metale to: rtęć, ołów i kadm. Ten ostatni zagraża głównie palaczom tytoniu.
Implikuje to coraz większą ilość produkowanych przez nie wolnych rodników, te z kolei są bezpośrednim "paliwem" procesów degeneracji, a gdy do tego dodamy - słabnący korzeń JINN - malejącą z upływem lat naszą naturalną zdolność regeneracji tkanek to otrzymujemy w konsekwencji ciało człowieka w wieku 70 lat tak krańcowo schorowane i zdegenerowane że dysponuje potencjałem życiowym energii CZI jaki nierzadko spotyka się u człowieka w wieku 100 i więcej lat.
Nic zatem dziwnego, że śmierć ludzi w wieku około 70 lat w dzisiejszej dobie wcale nie jest rzadkością.
Przy prawidłowym, Higienicznym, przez duże "H", trybie życia, przekroczenie wieku 90 lat w przyzwoitej kondycji jest zupełnie możliwe do osiągnięcia.
Co zatem składa się na Higieniczny tryb życia? - Ośmioraka ścieżka.
Prawidłowy rytm snu i czuwania w trakcie doby.
Prawidłowe, stosowne do strefy klimatycznej odżywianie się.
Prawidłowe, stosowne do strefy klimatycznej ubieranie się.
Prawidłowe, stosowne do strefy klimatycznej warunki mieszkaniowe.
Prawidłowa ilość ruchu.
Higiena psychiczna.
Higiena ciała.
Prawidłowe, nie uszkadzające organizm leczenie na wypadek choroby.
A oto rozwinięcia powyższych punktów - Higieniczny tryb życia.
Prawidłowy rytm snu i czuwania w trakcie doby.
Doba składa się z trzech 8 godzinnych części. Każda służy do innej naszej aktywności.
Od 3:00 do 11:00 gun mądrości dobra i spokoju, czas aktywności wewnętrznej, planów, przygotowań, uczenia się, pracy duchowej.
Od 11:00 do 19:00 gun pasji, czas aktywności zewnętrznej, wysiłków fizycznych, pasji, realizacji zamierzeń.
Od 19:00 do 3:00 gun ignorancji niewiedzy i głupoty, czas regeneracji sił i zdrowia, czas snu i odpoczynku.
Godziny snu w tym zakresie czasowym od 19:00 do 3:00 można z powodzeniem liczyć podwójnie, gdy chodzi o regenerację sił, przespanie tych 8 godzin daje taką regenerację jak spanie w pozostałych 16. Stąd rytm ten jest obserwowany w starych klasztorach, gdzie cisza nocna zaczyna się o 19:00 a o 21:00 jest cisza bezwzględna. Mnisi natomiast wstają często już o 3 - 4:00.
Prawidłowe, stosowne do strefy klimatycznej odżywianie się. W strefie klimatycznej umiarkowanej i chłodnej jaka panuje w Polsce jedzenie winno być energetycznie zrównoważone i rozgrzewające. Unikać należy pożywienia wyziębiającego i wychładzającego np. nagminnie, i dziś nadmiernie stosowanej wody mineralnej surowych warzyw i owoców. Nie przesadzać z jedzeniem natury gorącej - Re - tłuszcze, smażone i alkohol - umiar. Najlepiej spożywać potrawy przygotowane wg zasady 5 smaków. Najogólniej, na co dzień, odżywiać się skromnie, głównie, w naszym klimacie, jedzeniem gotowanym. Patrz plansza "Jogini".
Prawidłowe, stosowne do strefy klimatycznej ubieranie się. Prawidłowe, stosowne do strefy klimatycznej warunki mieszkaniowe.
Ubiór i mieszkanie winno umożliwić na bieżąco utrzymywanie właściwej ciepłoty naszego ciała. Nie powinno być ani za zimno, ani za gorąco. Ani za wilgotno, ani za sucho, umiar i złoty środek. Organizm winien być wystarczająco ogrzany, dłonie i stopy winne być stale ciepłe.
Prawidłowa ilość ruchu.
Ruch - 30 minut marszu dziennie zaspokaja nasze zapotrzebowanie na ruch fizyczny. Ruch ma być płynny, bez nadmiernych wysiłków i szarpań podobny do tańca, taki ruch ma lekko rozgrzewać nasze ciało. Przy takim ruchu ciało winno się nieznacznie spocić, by zaraz po tym szybko wyschnąć wzmacniając kwasową barierę ochronną skóry i jej energię ochronną CZI-WEI. Bardzo wskazana jest np. praktyka: jogi, czi kung, tai czi, rekreacyjne sporty itp.
Higiena psychiczna.
Aktywność intelektualna stosowna do naszego statusu. Proces religijny. Codzienna praktyka duchowa. Służba potrzebującym naszej pomocy. Właściwa służba rodzinie i najbliższemu otoczeniu. Oto główne hasła wymagające rozwinięcia, a przekraczające rozmiary tego opracowania.
Higiena ciała.
Nie przesadzać z chemicznymi środkami czystości: mydłem, szamponami, pastą do zębów, kosmetykami, kremami, itp., niezbyt często zmywać kwasową ochronę naszej skóry powstającej z wyschniętej warstwy potu, nie wystawiać się nadmiernie przez to na atak agresywnych czynników zewnętrznych. Z ciałem postępować zgodnie z zasadami naturalnej fizjologii a nie z wyobrażeniami estetycznymi pięknych kobiet.
Prawidłowe, nie uszkadzające organizm leczenie na wypadek zachorowania.
Jeżeli zachodzi konieczność interwencji lekarskiej należy pilnie baczyć, by ingerencja ta była jak najmniej inwazyjna i jak najmniej ograniczała ewentualną późniejszą zdolność naszego ciała do samowyzdrowienia. Idealnie było by leczyć się u lekarza, który właśnie posługuje się metodami stymulującymi nasze zdolności samowyzdrowienia, a nie jak jest to dziś powszechnie praktykowane, że usuwa się jedne bardziej dolegliwe i widoczne objawy zamieniając je na inne, mniej dolegliwe i mniej widoczne, ale za to groźniejsze a często w dodatku paraliżujące - uniemożliwiające prawdziwe późniejsze wyzdrowienie - tzw. skazanie na leki do końca życia. Lekarz do którego się zwracamy, głównie winien myśleć, nie jaki obecnie lek zapisać pacjentowi, ale jego główną troską winno być w jaki sposób i kiedy będzie można go od tego leku, bądź leczenia uwolnić.
Wobec powyższego wszystkich terapeutów - lekarzy i nie lekarzy można podzielić na:
Terapeutów słabych - kiepskich, którzy stosują mało skuteczne leczenie, leki marnie działające a często nawet działające szkodliwie. Występujące działania szkodliwe tłumaczą działaniami ubocznymi leków i metod leczniczych, którymi się posługują.
Terapeutów dobrych, zapisujących leczenie skuteczne i stale leczących swoich chorych. Ci terapeuci mocno troszczą się jaki by tu lek zapisać swoim chorym, najlepiej działający i zastosować najlepiej działające leczenie. Ci terapeuci mają niewiele działań szkodliwych i nie tłumaczą ich jak wyżej.
Są też terapeuci bardzo dobrzy, którzy swoich pacjentów uwalniają od leków, i od innego leczenia na długie okresy czasu. Ich uwagę zaprząta stała troska jak odszukać najkrótszą i najmniej uciążliwą drogę do wyzdrowienia ich pacjentów.
Każdy z terapeutów jest po trosze tym pierwszym, drugim i trzecim. Cały dowcip w tym by tym trzecim być jak najczęściej, a ideałem było by być tym trzecim stale.
Opracował lekarz Jan Pokrywka, Kłodzko 2005
1. Plansza Korzeń JINN, JANG.
REGENERACJA - KORZEŃ JINN
CZYNINKI PRZYSPIESZAJĄCE CZYNNIKI HAMUJĄCE
Właściwa higiena Niewłaściwa higiena
Właściwe leczenie Nieprawidłowe leczenie
DEGENERACJA - KORZEŃ JANG
CZYNINKI PRZYSPIESZAJĄCE CZYNNIKI HAMUJĄCE
Wolne rodniki tlenowe Chelatacja - efektywność długofalowa
Zatrucia metalami i inne Antyoksydanty - efektywność krótka
2. Wykres możliwych stanów zdrowia - modyfikacja diagramu doktora Huato - drugie stulecie naszej ery.
Jogini
Uczeni Wedyjscy od wieków nauczają, że ci którzy jedzą trzy, lub więcej razy dziennie, to rogini, ci którzy jedzą dwa razy dziennie to bhogini, a ci którzy zjadają tylko jeden posiłek w ciągu dnia, to jogini. Jogini jedzą zwykle jeden posiłek około południa. Osoby, które spożywają dwa posiłki w ciągu dnia, czyli bhogini, jedzą zazwyczaj o wpół do dziesiątej rano i wpół do siódmej wieczorem.
Rogi - człowiek chorowity, zapadający na zdrowiu.
Bhogie - człowiek przywiązany do rzeczy tego świata, oddający się ziemskim przyjemnościom.
Wywiad o chelatacji z dr Antonim Krasickim z Gdyni
Jak to jest z ołowiem w naszych kościach? Dlaczego właśnie ołów jest tak wyjątkowy? - wywiad o chelatacji z doktorem Antonim Krasickim z Gdyni.
Po co przeciętnemu człowiekowi chelatacja EDTA, oraz wiedza na ten temat, którą to procedurę profilaktyczno leczniczą zorganizował Pan Doktorze w Polsce?
Niemal wszystkie osoby, które przeżyły lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte dwudziestego wieku, to znaczy niemal cała współcześnie żyjąca populacja ludzka, muszą sobie zdawać sprawę, że są pod pewnym względem absolutnie wyjątkowe, jeśli chodzi o ich stan zdrowia. Wyjątkowość ta polega na tym, że posiadają niespotykaną w dziejach ludzkości na taką skalę, ogromną zawartość metali ciężkich w ustroju w tym ołowiu, w swoich kościach, jest to przekroczenie średnio około dwa tysiące razy. Ludzie współcześni mają aż 2000 razy większe stężenie ołowiu niż np. populacja ludzi w wieku dziewiętnastym. Prostą przyczyną tego groźnego dziś stanu rzeczy jest między innymi motoryzacja, błogosławiona dla gospodarki i komfortu życia, znakomicie rozwijająca się w epoce benzyny ołowiowej, a właściwie to nie motoryzacja a sama epoka benzyny ołowiowej w motoryzacji.
Czy obecna epoka, epoka benzyny bezołowiowej jest pod tym względem wyraźnie lepsza?
Naturalnie że tak, ale tylko jeśli chodzi o zatrucie ołowiem. Następne pokolenia będą zdecydowanie mniej zagrożone nadmiarem ołowiu, a może nawet okazać się to w skali ogólnej zagrożeniem nieistotnym. To w zasadzie tylko my, populacja tych co żyli w epoce benzyny ołowiowej jest zagrożona w sposób dla zdrowia istotny, ale na szczęście, dzięki chelatacji, w sposób nie beznadziejny.
Dlaczego skupiamy się właściwie jedynie na ołowiu, przecież wiemy o wielu innych pierwiastkach, nawet bardziej toksycznych jak np. kadm, arsen, oraz na innych związkach chemicznych, Np. rakotwórczych?
Z naszego, ludzkiego punktu widzenia, ołów jest na prawdę wyjątkowy, podobnie jest tylko z rtęcią i glinem, czyli aluminium. O ołowiu mówimy jednak dlatego, że jest go absolutnie najwięcej, ale mówimy również o rtęci i aluminium, których na szczęście jest mniej, a tę szczególną uwagę przykładamy tylko dlatego, że jedynie te trzy metale są przez organizm człowieka mylone z własnymi metalami odżywczymi, to znaczy ołów mylony jest z wapniem i wbudowywany jest do kości, stąd tak duża koncentracja właśnie w kościach, a rtęć mylona jest z magnezem i wbudowywana jest do mózgu natomiast nadmiary aluminium koncentrują się w mózgu i nerkach. Obecnie coraz więcej uczonych i lekarzy nadmiar aluminium obwinia jako przyczynę choroby Alrzcheimera. Z całej tablicy pierwiastków Mendelejewa jedynie te trzy metale prawie zupełnie nie są przez ustrój wydalane, a wręcz są przez nasz organizm chronione przed ich utratą, i w związku z tym, tych szkodliwych składników ciągle nam wewnątrz przybywa, jak tylko organizm zetknie się z tymi pierwiastkami od razu je przyswaja i kumuluje.
Czym, tak naprawdę skutkuje taka wybitnie wysoka zawartość ołowiu w naszych organizmach?
Głównie tym, że dziś różnorakie procesy zwyrodnieniowe obserwujemy niemal u każdego człowieka poczynając już od około 30 roku życia, a potem to już tylko gorzej. Mechanizm jest następujący. Niewłaściwie usytuowana cząstka metalu ciężkiego w tym wypadku ołów, co chwilę doprowadza do rozerwania przylegającej do niej cząstki wody. Popularnie nazywane jest to powstawaniem wolnych rodników tlenowych WRT. Wolne rodniki tlenowe to właśnie "paliwo" zwyrodnień. Zwyrodnienia przyjmują najróżniejsze formy, między innymi formę zmian wytwórczych w stawach i kościach - naddatki kostne, zaniki chrząstki stawowej, formę zmian wytwórczych w naczyniach tętniczych - miażdżycy, zmian wytwórczych w naczyniach żylnych - żylaki, w formie zwyrodnień w narządach wewnętrznych np, miopatie, hepatopatie itd. Wolne rodniki tlenowe są również nie bez racji obwiniane o współudział w karcinogenezie, czyli w mechanizmie powstawania nowotworów jak również w wielu innych chorobach, tak zwanych cywilizacyjnych.
Czy dotychczas lekarze nie wiedzieli o tych zagrożeniach, czy pan również o tym nie wiedział? Dlaczego dopiero teraz zaczyna się powszechniej o tym mówić? Dlaczego pan nie mówił o tym wcześniej swoim pacjentom?
Owszem, zarówno ja jak i większość moich szanownych kolegów lekarzy o tym zagrożeniu wiedzieliśmy. Ponadto znamy nawet już od ponad pięćdziesięciu lat skuteczny, sprawdzony i bezpieczny sposób leczenia ostrego zatrucia ołowiem tzw. ołowicy, jednak o zatruciach przewlekłych niewiele się mówiło, bo i objawy nie były tak spektakularne jak w zatruciach ostrych. Nic konkretnie dobrego by jednak nie wynikało z naszego mówienia o tym konkretnym skażeniu - zatruciu przewlekłym. Po prostu nie mieliśmy praktycznych możliwości, czyli narzędzi, do zmiany tego niekorzystnego stanu na stan dobry. Byłoby to zwykłe straszenie ludzi, a straszenie bez podania drogi uniknięcia tego poważnego zagrożenia jest ewidentnie szkodliwe.
Dlatego jako praktykujący lekarz nie mogłem po prostu o tym mówić, gdyż dodawał bym dodatkowych zmartwień i tak zmartwionym cierpiącym. Byłoby to - użyję tu zupełnie niemodnego dziś słowa - NIEETYCZNE. Po prostu pacjent zatruty ołowiem ale nie przestraszony czuje się znacznie lepiej i jego zdrowie jest lepsze niż chory zatruty, a w dodatku beznadziejnie przestraszony, to znaczy bez nadziei na odtrucie.
Co chciałby pan konkretnie przekazać czytelnikom, którzy w tej chwili z tego tekstu dowiedzieli się po raz pierwszy, iż noszą w sobie taką zwyrodnieniową bombę z opóźnionym zapłonem - nadmierną zawartość ołowiu w swoich kościach?
Przede wszystkim słynne już słowa: "NIE LĘKAJCIE SIĘ" co wcale nie oznacza, że nic nie róbcie. Wręcz przeciwnie. Chciałbym uświadomić moim szanownym czytelnikom, że w zasięgu ręki mają skuteczny, bezpieczny i wcale nie specjalnie drogi mechanizm, procedurę, usunięcia z naszych organizmów nadmiaru ołowiu i innych metali ciężkich będących smutną pozostałością beztroskiej epoki benzyny ołowiowej. Chelatacja ponadto skutecznie usuwa znacznie bardziej toksyczny kadm, który głównie dobija zdrowie palaczy tytoniu. Kadm jednak, co odróżnia to groźne zatrucie od zatrucia ołowiem, aluminium i rtęcią, po zaprzestaniu palenia, po kilkunastu latach wydali się w końcu sam, gdy nie ma już zagrożenia dalszego zatruwania się tym metalem poprzez palenie.
Ostateczny dobroczynny - odtruwający - efekt chelatacji jest uzależniony tylko i wyłącznie od ilości przetoczeń, a nie od częstotliwości i rozkładu przetoczeń w tygodniu. Może to być nawet tylko jeden wlew kroplowy w miesiącu, co wcale nie jest poza zasięgiem możliwości finansowych przeciętnego emeryta, który w szczególności mógłby być zainteresowany poprawieniem swego, nadwątlonego upływem czasu zdrowia. Jedno przetoczenie kosztuje bowiem sto czterdzieści złotych. Rzadkie przetoczenia mają jeszcze ten dodatkowy walor, że nie trzeba sztucznie - tabletkami - uzupełniać metali odżywczych, których przy częstych przetoczeniach może przejściowo być za mało.
Jaka ilość przetoczeń jest nieodzowna do standardowego odtrucia z ołowiu i metali ciężkich?
Profilaktycznie, standardowo robi się dwadzieścia przetoczeń kroplowych. Przy zwyrodnieniach robi się ich trzydzieści, niekiedy indywidualnie więcej. Przy częstotliwości jeden raz na miesiąc, po dwóch i pół roku sprawa zahamowania zwyrodnień może być zupełnie zrealizowana.
Jeszcze sakramentalne pytanie szczególnie interesujące potencjalnych zainteresowanych - jaka jest szkodliwość chelatacji EDTA?
Owszem szkodliwość istnieje, jak każdej substancji chemicznej i jest ona dokładnie policzona przez farmakologów i wynosi trzy przecinek pięć razy mniej niż szkodliwość aspiryny. Ponadto niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia w trakcie przetoczeń kroplowych policzył w USA doktor Cranton i porównał z takim samym zagrożeniem podczas jazdy samochodem średnio ruchliwą ulicą i wynik wyszedł około tysiąc razy mniejszy od zagrożenia życia i zdrowia podczas jazdy.
W Internecie, po wprowadzeniu hasła "chelatacja" lub "EDTA", można spotkać mnóstwo reklam tabletek zawierających EDTA, w których producenci zachwalają, iż uzyskują taką samą skuteczność jak po dożylnych wlewach kroplowych. Twierdzą ponadto, że. .Lepiej! Więcej! Taniej! A w dodatku przyjemniej. Co pan na to?
Powiem krótko i dobitnie: naciąganie i niebezpieczne szkodzenie naiwnym odbiorcom tych reklam! A dlaczego? Każdy średnio rozgarnięty człowiek sam może do tego dojść zapoznawszy się z treścią zapisu w Kalendarzu Chemicznym dotyczącym EDTA. Kalendarz Chemiczny, tak zwana biblia dla chemików, opisujący właściwości EDTA już w latach pięćdziesiątych przestrzegał przed podawaniem EDTA doustnie, nie ze względu na swoją toksyczność, która jest znikoma, a ze względu na to, iż aminokwas ten, zupełnie zgodnie z zaplanowaną przez jego twórców funkcją ułatwia przenikanie cząstek metali, szczególnie metali ciężkich, przez wszystkie błony biologiczne, w tym wypadku przez błonę jelit, wszędobylskiego ołowiu z treści jelitowej do wnętrza organizmu, czyli ostrzegał przed skażeniem ołowiem gdy EDTA dostanie się do jelit.
Doktor Cranton z USA, był tym bardzo zaskoczony, że dotychczas amerykańscy prawnicy puszczają to płazem, gdyż na tak szkodzących pacjentom firmach producentach suplementów żywnościowych można bardzo łatwo zarobić oddając sprawę do sądu. Ponadto amerykańscy badacze obliczyli teoretycznie, że aby osiągnąć efekt leczniczy jednego dożylnego przetoczenia należałoby przez 30 dni spożywać po 15 gram - 30 dużych tabletek po 0,5 grama EDTA, przy czym w spożywanym podówczas jedzeniu nie mogło by być ani śladu wszędobylskiego ołowiu i innych szkodliwych metali ciężkich, które wniknęły by niechybnie, a ślady metali ciężkich jest wyjątkowo trudno wyeliminować z normalnego pożywienia. Prawdopodobnie jednak nastąpiłaby wtedy niebezpieczna demineralizacja ustroju. Nikt jednak dotychczas nie odważył się przeprowadzić takiej próby.
Jedynie, podkreślam to szczególnie, podanie EDTA dożylnie, to znaczy z ominięciem przewodu pokarmowego a szczególnie jego górnego odcinka powoduje właściwe działanie i szybkie jego wydalenie przez nerki, co daje automatyczne wydalenie ołowiu i innych metali ciężkich z wnętrza organizmu na zewnątrz do moczu, ostatecznie usuwając je z organizmu. I właśnie taki, optymistyczny koniec skażenia ołowiem, z pomocą chelatacji, każdy rozsądny człowiek powinien dla siebie zrealizować przy tym zagrożeniu.
Pytanie osobiste, czy pan już to zrobił dla siebie?
Głównie, właśnie z myślą o sobie zorganizowałem chelatację w Polsce. Miałem bowiem bardzo poważne objawy choroby wieńcowej i wcale nie robiłem sobie przetoczeń jedynie profilaktycznych, bo musiałem się spieszyć ze swoim leczeniem, przeszedłem zatem pełną szybką kurację odtruwającą - 30 przetoczeń, a obecnie profilaktycznie - przypominająco od około siedmiu lat przetaczam sobie jeden raz na 3 - 5 tygodni, bywa, że rzadziej, bowiem. . nie w pełni przestrzegam higienicznego trybu życia. Ponadto jestem stale zagrożony przez przemysł, w tym przemysł spożywczy.
I co, jak się pan czuje?
Daję w tej chwili ten wywiad, to jednoznaczny dowód, że żyję. Uwierzcie! Od lat nie biorę żadnych leków, mam już pod siedemdziesiątkę a moja sprawność fizyczna i intelektualna zadowalałaby przeciętnego czterdziestopięciolatka, "Chwalenie swego ogonka" nie jest jednak celem tego wywiadu.
Jakiego samopoczucia mógłby spodziewać się człowiek bez specjalnych dolegliwości robiący sobie czystą profilaktykę - dwadzieścia przetoczeń, co siedem - czternaście dni?
Poprawę, i ustąpienie dolegliwości mogą odczuwać jedynie osoby, które je odczuwały przed chelatacją. Osoby zdrowe i bez wcześniejszych problemów zdrowotnych nie czują po prostu nic. Osoby zdrowe po profilaktycznych przetoczeniach mogą np. zauważyć, że inni się przeziębiają a oni nie, jak również dostrzegają inne subtelne znaki zwiększonego potencjału zdrowotnego.
Jeśli natomiast ktoś chce usłyszeć coś sensacyjnego i zwalającego z nóg to winien zapytać się osób, które zjawiają się na chelatację w stanie tragicznym, co niestety zdarza się dość często, a wtedy po około sześciu miesiącach do roku od zaczęcia procedury istotnie może dowiedzieć się różnych pozytywnych i podtrzymujących na duchu niesamowitości.
Gdzie więcej można o tym poczytać?
Proszę odwiedzić stronę: rewitalizacja.pl
Pasta według dr Budwig (Kwasy tłuszczowe OMEGA 3)
Na podstawie strony http://www.bioter.pl/pm/omega.htm dla "Ośrodka Leczniczo rehabilitacyjnego Doktor Krasicki" opracował lekarz Jan Pokrywka Kłodzko 2006. Stronę opracowali Jacek i Gabriela Młynarscy oraz Maria Nowińska doradcy ds. produktów zdrowotnych.
Pionierką badań nad kwasami Omega - 3 i olejem lnianym jest niemiecka uczona - siedmiokrotnie nominowana do Nobla - biochemik, dr Johanna Budwig. Jej odkrycia pomogły już dziesiątkom tysięcy chorych ludzi na całym świecie, nawet tym, których choroba została uznana za śmiertelną.
Nowotwory, miażdżyca, choroba Alzheimera, alergia, dermatozy, depresja i wiele, wiele innych schorzeń, co najważniejsze, niezależnie od stanu ich zaawansowania można wyleczyć stosując się do prostych wskazówek doktor Budwig.
Dr Dan C. Roehm wyrażając się o dorobku i osiągnięciach doktor Budwig stwierdził dosadnie:
"Wybaczcie niegodziwcom, którzy przez tak długi czas uniemożliwiali Wam i Waszym najbliższym dostęp do tej prostej informacji."
Omega 3 jest rozpuszczalna w tłuszczach, co jest powodem bardzo małej ich przyswajalności w naturalnej postaci. Dr Budwig opracowała rewelacyjną metodę przetwarzania oleju lnianego, dzięki której omega 3 jest rozpuszczalna w wodzie, co umożliwia między innymi bardzo szybkie przyswajanie go w układzie pokarmowym oraz transportowanie we krwi i limfie do komórek przeznaczenia.
Kim jest dr Budwig?
Dr Johanna Budwig (1909-2003) - niemiecka biochemik - już siedem (!) razy była za swoje osiągnięcia naukowe nominowana do Nagrody Nobla przez wiele uznanych autorytetów światowej nauki. Jej odkrycia zasługują na miano najważniejszych osiągnięć w dziedzinie naturalnych terapii w całym dwudziestym wieku.
Jest największym, niestety już nie żyjącym, autorytetem w dziedzinie biochemii tłuszczów oraz leczenia chorób cywilizacyjnych odpowiednią dietą, którą ogłosiła w 1951 roku. Od jej nazwiska dieta ta znana jest na całym świecie jako dieta dr Budwig.
Dr Budwig uzyskała tytuł doktora nauk w dwóch dziedzinach: biochemii i naukach przyrodniczych. Oprócz tego z celującymi wynikami ukończyła farmację, fizykę, botanikę i biologię oraz przeszła odpowiednie przeszkolenie medyczne.
Swoje badania prowadziła od lat pięćdziesiątych. Rozpoczynała na Uniwersytecie w Munster. Współpracowała wtedy z wieloma szpitalami. Rząd niemiecki wyznaczył ją jako osobę odpowiedzialną w Niemczech za badania nad wpływem farmaceutyków i przetworzonej żywności na zdrowie człowieka. W 1953 roku sama zrezygnowała z tego stanowiska - jak się domyślam - pod wpływem silnych nacisków lobby producentów żywności.
Prowadziła swoją własną klinikę, w której - jak sama publicznie, wielokrotnie stwierdziła, a nikt temu publicznie nie zaprzeczył - aż 90 % pacjentów z nowotworami w stanach krytycznych, którym lekarze praktykujący akademicką medycynę odebrali już jakiekolwiek nadzieje na przeżycie, "cudownie" ozdrowiało. Podczas jej dietetycznej terapii wyleczeniu ulegają także inne choroby cywilizacyjne, takie jak: arterioskleroza, miażdżyca, cukrzyca i wiele innych.
Dr Budwig ogłosiła zasady swojej jednocześnie leczniczej i profilaktycznej diety w 1951 roku. Natychmiast spotkała się z ogromnym oporem ze strony przemysłu spożywczego, przede wszystkim ze strony producentów tłuszczów spożywczych, którzy robili wszystko, aby nie dopuścić do rozpowszechniania się tych odkryć.
Nie dziwi więc fakt, że aż 7- krotnie ponawiano nominacje do Nobla i za każdym razem wytypowano odkrycia "bardziej nadające się do nagrody", o których dziś już nikt nawet nie pamięta. To nie dziwi, choć bulwersuje. Na szczęście pomimo tego, lecznicza dieta i osiągnięcia dr Budwig nabierały stopniowo rozgłosu na całym świecie. Rzesze naukowców oraz praktykujących lekarzy, za jej przykładem rozpoczęły prace badawcze i terapeutyczne nad rolą kwasów tłuszczowych dla zdrowia i życia człowieka.
Po 40 latach, w 1990 roku, dr Dan C. Roehm - onkolog i były kardiolog - podjął się ponownego zbadania zasad diety dr Budwig. Na początku, jak sam pisze, podchodził do tematu z wielką rezerwą i niewiarą (bardzo powszechne stanowisko większości lekarzy). Po wnikliwym jednak zbadaniu, w skierowanej do środowiska lekarskiego publikacji "Townsend Letter for Doctors" oświadczył, co następuje:
" ...NOWOTWÓR JEST ŁATWO ULECZALNY. Terapia polega jedynie na odpowiedniej diecie. Reakcja na nią jest natychmiastowa; komórki nowotworowe są słabe i bardzo podatne na uszkodzenia. DR BUDWIG BARDZO PRECYZYJNIE ROZPOZNAŁA BIOCHEMICZNY PUNKT ZAŁAMANIA SIĘ NOWOTWORU, co bardzo łatwo można sprawdzić zarówno in-vitro, jak i in-vivo."
Dr Budwig opublikowała w Niemczech 11 książek, z czego dopiero dwie zostały przetłumaczone na język angielski. Dr Udo Erasmus podjął się zebrania całej, zawartej w nich, wiedzy w swoim opracowaniu pt. "Fats and oils" wyd. Alvis Books, Canada.
Dieta dr Budwig jest łatwo identyfikowana, dzięki tzw. paście - mieszaninie oleju lnianego i białego twarożku, najpowszechniej znanej i stosowanej w Niemczech, Stanach Zjednoczonych oraz Australii (np. w Klinice Nowotworowej w Melbourne oficjalnie stosuje się dietę dr Budwig w terapii pacjentów ze schorzeniami nowotworowymi). Niezwykle ważne jest, aby koniecznie spożywać olej lniany zmieszany z twarożkiem w formie pasty, gdyż spożywany w tak dużych ilościach samodzielnie nie daje tych leczniczych efektów, a nawet bywa szkodliwy.
Dieta dr Budwig w skrócie
Dr Budwig twierdzi, że przyczyną większości przewlekłych chorób, w tym nowotworów, jest nadmierna produkcja enzymu tkankowego zwanego oksydazą. Tymczasem nienasycone kwasy tłuszczowe wchodzą w skład produkowanych przez organizm innych ważnych enzymów, rozkładających wzmiankowaną oksydazę. Niestety, biologiczna aktywność nienasyconych kwasów tłuszczowych jest zniszczona, jeśli zostaną one ogrzane, gotowane, czy potraktowane azotanami (np. dodawanymi do mięsa w procesie konserwacji).
Dr Budwig zaobserwowała wspólną dla wszystkich poważnie chorych pacjentów cechę, a mianowicie brak w ich krwi - bez wyjątku - fosfatydów, lipoprotein w tym kwasów Omega - 3. Jak zauważyła, w takiej sytuacji nowotwory rozwijają się bardzo gwałtownie. Ponadto analizując obraz krwi u pacjentów z nowotworami, dr Budwig zaobserwowała, że hemoglobina zamiast zdrowego czerwonego koloru ma żółto - zielonkawy odcień. To wstrząsające odkrycie zapoczątkowało prace badawcze nad sprawdzeniem teorii w praktyce.
Chorych na nowotwory pacjentów poddano terapii. Po około 3-miesięcznym okresie uzupełniania brakujących substancji odżywczych, nowotwory zaczęły cofać się stopniowo. Ciałka krwi z powrotem "nabrały koloru", a fosfatydy i lipoproteiny ponownie pojawiły się we krwi. Anemia i osłabienie pacjentów minęły. Pacjenci odczuli ulgę ze strony objawów nowotworowych, dysfunkcji wątroby i cukrzycy.
Dr Budwig rozpoczęła wtedy poszukiwania naturalnego sposobu uzupełnienia koniecznych dla zdrowia fosfatydów i lipoprotein. Wynikiem tych poszukiwań jest znana już na całym świecie PASTA DR BUDWIG (ang. "spread"), czyli mieszanina dwóch zupełnie naturalnych składników: oleju lnianego i twarożka. Musza one być spożywane razem zmiksowane, minimum 5 min, gdyż wzajemnie uzupełniają się powodując uruchomienie korzystnych procesów biochemicznych.
Białka twarożka są bogate w siarkę - bardzo istotny składnik wszystkich tkanek oraz m.in. witaminy B1, kwasu pantotenowego i biotyny - siarka jest niezbędna do prawidłowego spalania białek węglowodanów i tłuszczów. To właśnie - siarka - decyduje o kształcie przestrzennym białek - np. za jej przyczyną kręcą się nam włosy.
Miksowanie oleju lnianego z twarogiem (koniecznie, minimum 5 minut!), który praktycznie aż w 95% stanowią kwasy tłuszczowe nienasycone, powoduje, że tłuszcz staje się znakomicie rozpuszczalny w wodzie. Jest to właściwie najważniejsza w tej całej diecie przemiana.
To właśnie ta, najistotniejsza przemiana zachodząca przy pięcio minutowym miksowaniu oleju i twarożka umożliwia między innymi bardzo efektywne przyswajanie składników oleju lnianego w układzie pokarmowym oraz transportowanie go we krwi i limfie.
Zastosowanie diety Dr Budwig
Przez 10 lat Dr Budwig obserwowała efekty zdrowotne opracowanej przez siebie diety stosując ja w leczeniu szpitalnym pacjentów z chorobami przewlekłymi. Okazało się, że jej prosta i naturalna recepta na zdrowie przyniosła pożądany skutek nawet w przypadkach uznanych przez akademicką medycynę za nieuleczalne a nawet śmiertelne.
Na podstawie tych obserwacji i długoletniej praktyki klinicznej dieta dr Budwig znalazła zastosowanie w leczeniu następujących schorzeń:
nowotwory łagodne i złośliwe,
arterioskleroza - miażdżyca,
atak i zawał serca,
arytmia,
otłuszczenie wątroby,
astma oskrzelowa,
problemy trawienne,
wrzody żołądka,
schorzenia prostaty,
artretyzm - reumatyzm,
wszelkie problemy dermatologiczne,
schorzenia wieku starczego,
problemy z nauką i pamięcią (aktywizacja pracy mózgu),
stwardnienie rozsiane,
reakcje autoimmunologiczne,
schorzenia woreczka żółciowego,
cukrzyca,
wady wzroku i słuchu,
oraz jako odżywka dla niemowląt i dzieci.
Mamy już 2006 rok. Dieta dr Budwig od ponad 50 lat pomogła wielkim rzeszom chorych na całym świecie. Zainteresowanie nią stale rośnie, przede wszystkim dzięki odzewowi innych naukowców i praktykujących lekarzy, którzy zainspirowani jej wynikami, poszli jej tropem. Dzięki temu coraz więcej placówek medycznych włącza terapię dietą dr Budwig do leczenia przewlekle chorych pacjentów, w tym chorych nowotworowo.
Niech te 50 lat, nigdy nie zakwestionowanej, a przeciwnie ciągle potwierdzanej przez coraz to nowe naukowe opracowania, praktyki dr Budwig będzie dla Państwa najlepszą rekomendacją jej skuteczności.
Nasze zaangażowanie w propagowanie tej metody leczenia wynika z przekonania, ze terapia ta, za kilka lat stanie się prawdopodobnie jedną z oficjalnie uznanych. Nie chcemy jednak czekać aż do tego czasu. Naszym celem jest otwarcie drogi do wyleczenia wielu potrzebującym ludziom już dziś, a że na własne oczy mieliśmy okazję zobaczyć jak dieta dr Budwig jest skuteczna, z całego serca ją Państwu polecamy.
Wiele badań naukowych potwierdza zdrowotne korzyści zastosowania kwasów tłuszczowych Omega - 3 przy zapobieganiu zachorowań serca i układu krążenia. Posiadają one wiele mechanizmów działania, które jednocześnie przeciwdziałają w kompleksowy sposób powstaniu tych zachorowań serca i układu krążenia. Obok właściwości hamujących odczyny zapalne, obniżających ciśnienie krwi i usprawniające ukrwienie tkanek, na pierwszym planie znajduje się znaczne obniżanie szkodliwych dla zdrowia niektórych frakcji tłuszczowych we krwi.
Nowoczesnymi koncentratami w kapsułkach Omega - 3, (micelizowana OMEGA 3 Fit Line) - efektywnie obniża się w szczególności stale jeszcze mało uwzględniane w diagnostyce i terapii trójglicerydy, które obok cholesterolu, palenia papierosów, wysokiego ciśnienia krwi są jednym z istotniejszych czynników ryzyka zwapnienia żył i zawału serca.
Pasta dr Budwig na słono, wg prawa pięciu smaków. Opracował lekarz Jan Pokrywka.
Kwaśny - 12,5 grama - pół kostki chudego twarogu plus 200 ml jogurtu,
Gorzki - dwie szczypty kurkumy,
Słodki - 8 łyżek oleju lnianego - 100 ml. na zimno tłoczonego, teraz razem miksować koniecznie pięć minut,
Ostry - 3 szczypty imbiru i 3 szczypty pieprzu, do smaku,
Słony - 3 szczypty soli - lub do smaku.
Pasta dr Budwig na słodko - ostro, wg prawa pięciu smaków.
Opracował lekarz Jan Pokrywka.
Kwaśny - 12,5 grama - pół kostki chudego twarogu plus 200 ml jogurtu,
Gorzki - dwie szczypty kurkumy.
Słodki - 8 łyżek oleju lnianego - 100 ml na zimno tłoczonego, teraz razem miksować koniecznie pięć minut,
Słodki - 5 łyżeczek miodu plus dwie szczypty cynamonu. garść wiórków kokosowych, płatków migdałowych, rodzynek, do smaku,
Ostry - dwie szczypty imbiru. Ten składnik - ostry nie jest obligatoryjny.
Uwaga! Pastę stosować 3 miesiące. Jako wyłączne odżywianie do 3 tygodni. Po dodaniu każdego smaku - chwilę miksować.
Ważne! Aby wystąpiło opisywane działanie profilaktyczno - lecznicze koniecznie miksować pastę pięć minut po dodaniu oleju lnianego!
O głodowaniu
fragmenty własnej książki "POROZMAWIAJMY O AKUPUNKTURZE"
rozdział - ROZMOWA Z DOKTOREM CORNEREM
Jest Pan tutaj znany ze stosowania długotrwałych głodówek w celach leczniczych. Głodówki te zaleca pan w pierwszej wersji, przez 7 dni, spożywać tylko wodę. Ta metoda została przez współczesną medycynę odrzucona. Stosuje się głodówki krótsze. Czy Pan stosując głodówki siedmiodniowe ma jakieś uzasadnienie? Według współczesnej medycyny jest to metoda błędna, a wręcz szkodliwa.
- To za mocne stwierdzenie, iż współczesna medycyna odrzuca, bo również ja składam się na współczesną medycynę, jak również lekarze myślący podobnie. Faktem jest, że generalnie ocena takich zaleceń jak głodowanie przez dłuższy czas, jest u większości współczesnych lekarzy negatywna. Spotykam się z opiniami, że po takiej siedmiodniowej głodówce może nastąpić gwałtowne załamanie krążenia. Usłyszałem kiedyś w telewizji, jak głodujący z pobudek politycznych powiedział, iż wie o tym, że w jego organizmie dokonują się nieodwracalne zmiany. Tego typu opinie wynikają ze zbyt małej wiedzy na temat głodowania i dla mnie są śmieszne. Niestety, muszę stwierdzić, że większość z oponentów głodówek nawet nie wie, że człowiek pijąc wyłącznie wodę żyje aż 60 dni(!), czego dowody mieliśmy w latach siedemdziesiątych, gdy była głośna seria głodówek protestacyjnych Irlandczyków z IRA.
- Myślę o przeprowadzeniu głodówki oczyszczającej, tym bardziej, że zachęcił mnie Pan do niej, ale mam opory. Po pierwsze musiałbym na jakiś czas przerwać pracę, po drugie być samemu w domu, nie mieć zbyt dużo bodźców środowiskowych związanych z obecnością jedzenia, zapachów, ludzi, bo uważam, że do tego typu leczenia potrzebny jest duży komfort psychiczny.
- Z mojego doświadczenia prowadzenia głodówek u pacjentów wynika jednak, że chorzy bez większych trudności znoszą głodowanie. Dwa, trzy pierwsze dni to okres istotnie dość trudny. Dalsze głodowanie odbywa się zazwyczaj "gładko". Oczywiście trzeba tutaj powiedzieć, że w głodówkach bardzo nieprzyjemne są tak zwane przełomy głodówkowe i tu należałoby być ostrożnym. Trzeba jednak zaznaczyć, iż bez przełomów głodówkowych nie będzie głębokich pozytywnych zmian w zdrowiu.
- Na czym polegają przełomy głodówkowe?
- W trakcie spalania się tkanki tłuszczowej oraz innych tkanek uwalniają się do krwi różne, zalegające od wielu, wielu lat substancje resztkowe i balastowe, które są toksyczne. Również w tkance tłuszczowej przez wiele lat magazynują się takie substancje, jak np.: środki ochrony roślin, np. owo słynne DDT, podlegające rozkładowi dopiero po bardzo długim czasie. W danym dniu, gdy dochodzi do oczyszczania - spalania jakiegoś obszaru tkanki tłuszczowej, w której jest nagromadzona pewna ilość tych substancji resztkowych - człowiek czuje się źle, bo jest faktycznie zatruty. Boli go głowa, mięśnie, stawy, może mieć gorączkę. Ciekawa sprawa, że często w powietrzu wydychanym przez głodującego człowieka w trakcie przełomu głodówkowego można wyczuć zapachy, np.: pewnych leków, które brał wiele lat temu. Przełom taki może trwać do kilku dni.
- Jak należy zachowywać się w przełomie głodówkowym?
- Człowiek autentycznie jest zatruty. Chory powinien więc oszczędzać się, nie pracować ciężko. W trakcie dnia okresowo leżeć i pić dużo wody, więcej niż konieczne półtora litra. Oddychać świeżym powietrzem, aby wszystko, co jest do spalenia, uległo spaleniu.
- Jak długie głodówki proponuje Pan, Doktorze?
- Głodówki zaleca się proporcjonalnie do tego, co chcemy uzyskać. Maksymalnie stosuje się pełną głodówkę, trwającą 42 dni. Gdy chcemy w połowie oczyścić się ze wszystkiego, co zanieczyszcza nasz organizm, stosujemy półgłodówkę, czyli 21 dni. Jeśli chcemy oczyścić się tylko w 1/4, wtedy skracamy czas głodówki do 10 dni.
- Przypuszczam, że aby przeprowadzić głodówkę trzeba znacznie ograniczyć aktywność fizyczną?
- Zaleciłem pełną głodówkę pewnemu pacjentowi z Nysy. Człowiek ten miał bardzo ważne powody, aby przeprowadzić maksymalne oczyszczenie organizmu i zdecydował się na przeprowadzenie pełnej, 42-dniowej głodówki. Pracował w biurze policji, więc nie miał wysiłków fizycznych. Przez cały ten czas nie był ani jednego dnia na zwolnieniu. Skarżył się na uczucie zimna, ponieważ gdy nie spożywamy posiłków, mamy większą tendencję do marznięcia.
- Stwierdzono natomiast w badaniach, że długie leżenie bardzo niekorzystnie wpływa na stan krążenia i na mięśnie. Jakie zalecenia w tym względzie by Pan podał?
- Istotnie, zbyt długie przebywanie w łóżku wpływa niekorzystnie. Większość osób głodujących czuje się jednak lekko w trakcie postu. Bardzo często ludzie ci odbywają długie spacery, zajmują się pracą umysłową, czytają książki. Leżenie w łóżku jest raczej niewskazane. Należy być maksymalnie aktywnym, jak na to pozwalają możliwości i siły.
- Czy głodujący nie skarżą się, że wszelka aktywność fizyczna pobudza ich apetyt?
- Aktywność fizyczna zwiększa ich zapotrzebowanie na jedzenie. W związku z tym należy bardzo ostrożnie wyważać obciążenie fizyczne. W trakcie głodówek przy wysiłku takim, do jakiego jest przyzwyczajony przeciętny człowiek, występują stany hipoglikemii, czyli zbyt małej ilości cukru we krwi. Objawia się to drżeniem mięśni, uczuciem głodu, takim rozdygotaniem w środku, zimnymi potami i biciem serca. Niemniej, gdy ostrożnie dawkujemy wysiłek fizyczny, można uniknąć tych komplikacji. W związku z tym należy bardzo starannie dobierać pracę, aby nie wykonywać znacznych wysiłków fizycznych.
- Czy zauważył Pan wpływ głodówek na choroby stawów?
- Głodówki są bardzo korzystne w chorobach stawów. Najczęściej jest tak, że nawet krótkie głodówki, a więc siedmiodniowe, powodują znaczne zmniejszenie bóli, dochodzące prawie do 100%. Najczęściej w trakcie głodówki u chorych z bólami stawów, w drugim, w trzecim, a czasami w czwartym dniu, pod wpływem wypijanej wody dochodzi do wymiotów żółcią. Ten objaw jest bardzo korzystny, wtedy bowiem bóle stawowe ustępują prawie natychmiast, po półgodziny od zwrócenia żółcią.
- W trakcie przeprowadzania głodówek dochodzi do obciążenia nerek, co spowodowane jest wydalanymi toksynami. Czy nie należałoby więc zmniejszyć zagrożenie wypijając, np. większą ilość płynów lub też wspomagając nerki preparatami ziołowymi, aby pomóc im wydalić te substancje?
- Istotnie, jest to bardzo ważna sprawa. Naprawdę dochodzi do znacznego obciążenia nerek toksynami. Niemniej z mojego doświadczenia wynika, że organizm nie obciążony trawieniem nowego pożywienia, radzi sobie z wydalaniem tych toksyn (część z tych toksyn, gdy nie może nadążyć wydalać przez nerki - wydala przez skórę, płuca i błony śluzowe).Można to obserwować w trakcie głodówki. Zwiększona ilość substancji aromatycznych wydala się przez płuca i powietrze wydychane przez głodujących zawiera substancje lotne, zapachowe. W mojej praktyce nie zdarzyło mi się, abym musiał wzmacniać pracę nerek, chociaż w trakcie głodówek pacjenci są poddawani nakłuciom akupunkturowym, których celem jest poprawa funkcjonowania układu energetycznego i niewykluczone, że to jest powodem braku powikłań nerkowych.
- Czy Pan, Doktorze, zajmował się leczeniem takiego schorzenia, jakim jest anemia?
- Naturalnie, zajmowałem się tym schorzeniem i najczęściej leczenie anemii daje zadowalające rezultaty, gdy wykonamy odpowiednie zabiegi akupunkturowe. Muszę jednak przyznać, że niektóre postacie anemii wymagają większego zaangażowania czynności leczniczych. Stosowaną przeze mnie chętnie metodą jest odblokowywanie szpiku- nie tak, jak się to robi w naszych europejskich warunkach (np. przez podanie sterydów), ale przez zastosowanie głodówki.
- Czy nie jest błędem zastosowanie głodówki przy tak wyczerpującej chorobie, jaką jest anemia, która wszystkim kojarzy się z tym, że anemik jest to człowiek niedożywiony?
- Istotnie, z punktu widzenia tego stwierdzenia można by tak sądzić. Jednak doświadczenie uczy, że te postacie anemii, które w większości trafiają do mnie, są to postacie szczególne. Polegają one na tym, że szpik kostny w niewystarczającym stopniu produkuje dobre czerwone krwinki. Oczywiście, nie należy tutaj odrzucać osiągnięć naszej zachodniej medycyny, gdyż w zasadzie myślenie lekarza posługującego się naturalnymi metodami jest podobne do myślenia lekarza europejskiego. Lekarz leczący metodami naturalnymi ma w ręku szereg innych możliwości, których, niestety, nie ma lekarz europejski. Przez odpowiednią stymulację za pomocą igieł akupunkturowych można poprawić funkcjonowanie błony śluzowej żołądka. Można też poprawić funkcjonowanie jelita cienkiego, co w sposób decydujący przyczynia się do poprawienia absorbcji żelaza i innych składników krwiotwórczych. Przez stymulację meridianu śledziony i trzustki mamy wpływ energetyczny na obszary krwiotwórcze, na szpik kostny. W sytuacji, gdy taka stymulacja jest niewystarczająca, sięgnięcie po głodówkę, jako metodę odblokowującą, jest ze wszech miar metodą właściwą, a praktyka potwierdza, że tak należy robić. Prowadziłem już sporą grupę ludzi cierpiących na anemię. Zdarzały się też osoby, które były otyłe, a miały anemię, co wcale nie jest takie rzadkie. Po zastosowaniu krótkotrwałej, siedmiodniowej głodówki, okazywało się, że już po dwóch, trzech tygodniach badanie poziomu hemoglobiny wykazywało znaczny jej wzrost. Interpretuję ten fakt w ten sposób, że szpik był zablokowany albo otłuszczony i przez głodówkę to otłuszczenie się wycofało, w związku z czym szpik mógł podjąć swoją funkcję krwiotwórczą.
- Co Pan sądzi na temat tej tak ostatnio głośno komentowanej i reklamowanej diety Diamondów? Tak zwanej diety śródziemnomorskiej.
- Dieta Diamondów jest istotnie bardzo ciekawie opisanym sposobem odżywiania się, tym bardziej, że jest oparta na tak pasujących nam, ludziom Zachodu, dużych ilościach surowych produktów. Jest to jednak dieta dobra jedynie dla części ludzi. Nie zawiera ona rozróżnienia wielości potrzeb różnych pacjentów. Nie jest nawet przewidziana dla przeciętnie zdrowego człowieka, gdyż zawiera za mało ognia. Nie przeczę, że dla autorów tej książki i dla sporej grupy ludzi dieta ta była bardzo przydatna. Patrząc na to poprzez pryzmat wiedzy, kuchni pięciu smaków, zauważamy, że dieta Diamondów powoduje znaczne wychłodzenie energetyczne żołądka. Jest w niej zdecydowanie za mało elementu ognia, który to element potrawy nabywają przez obróbkę cieplną. Tego nie należy lekceważyć. Natomiast w diecie Diamondów to nie jest zupełnie brane pod uwagę. Naturalnie, że dla osób z gorącym żołądkiem tego typu dieta jest wręcz rewelacyjna. I właśnie tacy ludzie piszą o rewelacyjnych efektach. Po to, aby stworzyć dietę dla konkretnego człowieka, trzeba mieć głęboką wiedzę na temat stanu energetycznego organizmu danej osoby. Najprościej jest doprowadzić większość ludzi do stanu normalnego, w którym nie trzeba będzie uciekać się do specjalnych diet. Moim zdaniem człowiek nie powinien nadmiernie zaprzątać sobie głowy doborem i przygotowywaniem diety - po prostu powinien odżywiać się normalnie, natomiast cały swój cenny czas, dany mu do życia na tej planecie, poświęcać na rozwój swojej duszy, na rozwój duchowy.
- Czy jest możliwe żyć, odżywiając się, np. wyłącznie ryżem?
- Tak, jest to zupełnie możliwe, wszakże muszą być zachowane pewne dość istotne warunki. Tak nie może odżywiać się człowiek w okresie rozwoju fizycznego, tzn. w okresie dorastania. Dziecko musi otrzymywać dużo pokarmu, który powinien być znacznie zróżnicowany. Jednak nie tak, jak się to u nas powszechnie uważa. Natomiast człowiek dorosły, który nie rośnie, więc nie buduje swojego ciała, może odżywiać się w pewnych wypadkach bardzo małą ilością pożywienia i pożywienie to może być naprawdę bardzo niskiej jakości (w naszym, europejskim, rozumieniu). Dawniej w Chinach, jak i w innych regionach po dzień dzisiejszy, był zwyczaj wynajmowania pracowników do dużych robót; ziemnych, publicznych, za miskę ryżu. Człowiek pracował cały dzień i otrzymywał za tę pracę miseczkę gotowanego ryżu. Ryż był nie łuskany, czyli cały. Ludzie ci wykonując przez cały dzień pracę, w naszym europejskim pojęciu powinni otrzymywać przynajmniej około 2400 kilokalorii. Natomiast miseczka ryżu zawiera około 1000 kcal, a nawet mniej.
- Gdzie więc jest prawda?
- Prawda, jak zwykle, leży pośrodku. Znane są opisy, w których pustelnicy w Himalajach mają swoje pustelnie w grotach tak niedostępnych, że do tej groty pustelnik spuszcza się na linie, nie ma więc możliwości dostania się tam z dołu. Pustelnik zaopatrywany jest przez współmnichów z góry. Odbywa się to w ten sposób, że na lince spuszcza mu drugi mnich dzbanek z wodą i w tej wodzie pływa włoski orzech. Pustelnik w trakcie dnia zużywa wodę z dzbanka oraz zjada w sposób specjalny ten jedyny orzech. Tak odżywiając się pustelnik żyje wiele lat. Oczywiście może on w każdej chwili opuścić swoją pustelnię, jest to zupełnie dobrowolne. Przeprowadzane obserwacje dowodzą, że ciała tych pustelników wcale nie są zniszczone, nie mają one cech zagłodzenia. Ich sprawność fizyczna jest też wystarczająca. Oczywiście pustelnik ten wykonuje cały czas pewne ćwiczenia duchowe, ćwiczenia energetyczne tak, że ciało jego funkcjonuje w sposób prawidłowy. Pewne światło na to zjawisko rzuca fakt, że człowiek ten przyswaja tę drobną porcję pożywienia, żując ją przez całą długą godzinę.
- Przytoczę teraz Państwu historyjkę, opowiadaną przez Hindusów, którzy zajmują się ustalaniem diet, a w szczególności przestrzegają przed przejadaniem się. Gdy człowiek rodzi się, Pan Bóg przed każdym człowiekiem stawia górę pożywienia. Przy jednym mniejszą, przy drugim większą. Góra ta jest ustalana w zależności od potrzeb danego człowieka. Hindusi twierdzą, że gdy człowiek w swoim życiu zjada jedzenie szybko, łapczywie i w dużych ilościach, to po zjedzeniu tego co było mu przeznaczone, musi umrzeć, bo już nie ma się czym odżywiać. Natomiast, gdy taki człowiek spożywa jedzenie oszczędnie, w małych racjach i rzadko, dokładnie wykorzystując je, wtedy wystarcza mu na o wiele więcej lat i żyje w związku z tym o wiele dłużej.
- Jak to jest naprawdę, nie wiadomo. Jednakże zauważono, że jogini, odżywiający się jedną miseczką ryżu dziennie, w większości osiągają wiek przynajmniej 90 lat życia w przyzwoitym zdrowiu.
- Przeciętny Polak natomiast, jedzący trzy posiłki dziennie, umiera dużo wcześniej - około 60-70 roku życia. Oprócz tego dość często choruje, najczęściej wskutek przejadania się.
Co to jest "witamina F"?
Opracował dla Akademii Długowieczności lekarz Jan Pokrywka, Kłodzko 2007
Przyjęło się uważać, że witaminy są to substancje chemiczne o bardzo ważnym działaniu biologicznym, bez których organizm zapada na różnorakie zespoły dolegliwości, charakterystyczne dla niedoboru określonej witaminy.
Zespoły objawów braku poszczególnych witamin są wyczerpująco opisane w fachowej literaturze, są one dość łatwo identyfikowalne po wyraźnych objawach i dolegliwościach i nazywane są awitaminozami.
Charakterystyczną cechą awitaminoz jest to, że stosunkowo szybko wszystko wraca do normy po uzupełnieniu konkretnej brakującej witaminy. Nie jest to działanie lecznicze witamin, choć na zewnątrz może tak wyglądać, jakby witaminy były lekarstwami na "chorobę" - na awitaminozę.
Przyzwyczailiśmy się ponadto, że dzienne zużycie, a zarazem dzienne zapotrzebowanie na witaminy oraz na mikroelementy jest nieduże, tak, że wystarczy połknąć jedną drażetkę na przykład multiwitaminy, by dostarczyć organizmowi całe dzienne zapotrzebowanie na te niezbędne substancje.
Ponadto przemysł spożywczy, w przeciętnie zjadanych produktach, zabezpiecza odpowiednią ich ilość, tak, że objawy awitaminoz i niedoborów mikroelementów występują dziś rzadko, głównie w wypadkach zaburzeń przyswajania składników pokarmowych w jelitach, czyli w chorobach jelit i narządów układu pokarmowego.
Współczesna nauka o żywieniu poucza, że oprócz witamin, mikroelementów i niektórych aminokwasów, których to substancji organizm w żaden sposób nie może wytworzyć sobie sam z innych spożywanych składników, występują jeszcze dodatkowo inne substancje, których organizm również nie może sam zsyntetyzować, a są to niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe, zwane też NNKT. Niektórzy naukowcy odpowiednią mieszaninę NNKT nazywają właśnie witaminą F.
Odpowiednia mieszanina niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych oznacza właściwą proporcję kwasów tłuszczowych konfiguracji optycznej "cis": omega - 3, omega - 6, omega - 9, omega -19, omega - 23 i w mniejszych ilościach innych. Właściwe takie proporcje znajdują się na przykład w mięsie surowych dzikich ryb (np. potrawa "suszi").
Na szczęście NNKT omega - 19, omega - 23 i w mniejszych ilościach inne, organizm człowieka może już zsyntetyzować sam, jednak pod warunkiem, że będzie dysponował odpowiednią ilością i we właściwej proporcji NNKT omega - 3, - 6, -9.
Ważne jednak jest to, by stosunek omega - 3 do omega - 6 był około dwa do jednego. W przeciętnej diecie Amerykanina oraz juz coraz częściej i europejczyka, stosunek ten jest jeden do piętnastu. Oznacza to, iż omega - 3 jest aż trzydziestokrotnie za mało w stosunku do omega - 6. Ma to bardzo poważne konsekwencje zdrowotne, powoduje to nasilenie procesów zwyrodnieniowych i zapalnych. Jeśli odwrócimy te proporcje ulegają one zahamowaniu.
Właśnie taką, odpowiednią proporcję kwasów tłuszczowych omega, zawiera z dostępnych na rynku olei, jedynie specjalny olej lniany zwany wysokolinolenowym, a proporcja ta wynosi - 50% omega - 3, 25% omega - 6, i 15% omega - 9.
Jeśli taką mieszaninę kwasów omega, na co dzień ma do dyspozycji nasz organizm to wytworzenie pozostałych długołańcuchowych NNKT nie przedstawia problemu i jest wystarczające zaopatrzenie w EPA i DHEA, tak zwane czynniki młodości i szczęścia.
W przeciwieństwie do witamin i mikroelementów NNKT organizm potrzebuje ilościowo znacznie więcej niż wszystkich witamin i mikroelementów nawet razem wziętych.
Potrzebuje ich dziennie od 7 do 16 gram, gdyż właśnie takie jest ich dobowe zużywanie. Przeliczając to na kapsułki ważące przeciętnie pół grama dawałoby to nam od 14 do 32 kapsułek dziennie. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że NNKT są niezmiernie labilne i w porównaniu z takim na przykład smalcem jełczeją około tysiąc razy szybciej, zatem kapsułki takie miały by bardzo krótki okres przydatności do spożycia, bądź musiałyby zawierać nieobojętne dla zdrowia utrwalacze - antyutleniacze.
NNKT są, bowiem niezwykle labilne, znacznie labilniejsze, niż nawet wrażliwe witaminy i w znakomitej większości szybko ulegają utlenieniu do nasyconych kwasów tłuszczowych zupełnie tracąc swoją wyjątkową biologiczną funkcję pozostając tylko zwykłym "paliwem" dla metabolizmu. Proces ten nazywamy jełczeniem tłuszczy spożywczych. Biologiczna aktywność nienasyconych kwasów tłuszczowych jest ponadto zniszczona, jeśli zostaną one ogrzane powyżej 50 stopni, gotowane, czy potraktowane azotanami np. dodawanymi do mięsa w procesie konserwacji.
Nie bez znaczenia dla utraty biologicznej aktywności NNKT jest obróbka żywności metalowymi ostrzami maszyn przemysłu spożywczego, a następnie dłuższe niż kilka dni przechowywanie gotowej żywności. Oznacza to praktycznie, że w spożywanych przetworzonych, gotowych produktach spożywczych, niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe - NNKT - otrzymujemy w znikomej, zdecydowanie niewystarczającej, ilości.
Ponadto dostarczane organizmowi w normalnej formie, to jest w formie ciała oleistego, wchłaniają się jedynie w 25%, a pozostałe 75% przechodzi do stolca i nie ulega wchłonięciu. Zatem aby wchłonęło się 7 do 16 gram NNKT należałoby spożyć 28 do 64 gram to jest dwie do czterech stołowych łyżek, co zaczyna być już problemem. Zwiększałoby to codzienną ilość pochłanianych kapsułek do liczby 56 do 128. Taka ilość oleju wywoływałaby już odruch przeczyszczający, który dodatkowo zmniejszyłby przyswajalność NNKT.
Profesor Joanna Budwig opracowała rewelacyjną, prostą i niedrogą metodę, przekształcania oleju lnianego, dzięki której kwasy tłuszczowe serii omega stają się rozpuszczalne w wodzie, co umożliwia między innymi bardzo szybkie, a w dodatku stuprocentowe przyswajanie ich w układzie pokarmowym oraz bezproblemowe transportowanie we krwi i limfie do komórek przeznaczenia.
Metoda ta polega na emulgacji poprzez mechaniczną homogenizację, miksowanie oleju lnianego - 100ml. z chudym białym serem twarogowym - około 100 gram i dwa razy większą ilością jogurtu lub kefiru, do momentu uzyskania emulsji, przeciętnie około 5 minut.
Dziś na szczęście mamy już i inne sposoby przetwarzania tego oleju w emulsję, ale jest to temat na osobne spotkanie. Emulsja charakteryzuje się tym, że naczynia, w których się znajduje nie wymagają przy ich myciu detergentu, wystarczy ciepła woda. Jeżeli tak umyte naczynie jest tłuste emulsja jest niezupełna.
Skutki niedoborów NNKT nie są wcale łatwo zauważalne, niekiedy nawet przez długie lata. Trzeba na to czasem perspektywy na przykład 10 - 20 lat. Ten niedobór może objawiać się jedynie skróceniem długości życia - przedwczesnym wyczerpaniem się sił życiowych, częstszym występowaniem złośliwych i niezłośliwych nowotworów, alergiami, skłonnościami do przeziębień, tak zwanymi chorobami cywilizacyjnymi itp. Są to wszystko objawy niespecyficznego spadku sił biologicznych organizmu, a nie jakimiś specyficznymi dolegliwościami.
Jak ważną sprawą jest odpowiedni poziom NNKT w pożywieniu najbardziej spektakularnie przekonała się o tym profesor Budwig, niemiecka biochemiczka, która w swojej barwnej praktyce terapii właściwą dietą leczniczą uzyskiwała do 90% wyleczeń z nowotworów złośliwych, gdy udało jej się na czas uzupełnić NNKT u swoich chorych.
Innym spektakularnym przykładem znaczenia NNKT jest dziś obserwowane zjawisko na japońskiej wyspie Okinawie. W 150 milionowej Japonii żyje osiemset tysięcy stupięciolatków. Statystycy obliczyli ponadto, że w roku 2012 będzie ich najwięcej, bo aż dwa i pół miliona.
Niestety, w następnych latach będzie ich coraz mniej by po pewnym czasie zniżyć się do standardu amerykańskiego, co ma związek ze zamerykanizowaniem życia i porzuceniem tradycyjnego, i jak się dziś okazuje, optymalnego sposobu odżywiania się. Ma to również związek ze skażeniem metylortęcią i innymi chemikaliami mórz i oceanów, a zatem i mięsa współcześnie odławianych ryb.
Skażenie metalami ciężkimi to temat na inne nie mniej zajmujące spotkanie.
Właściwa i praktyczna wiedza o "witaminie F" ma umożliwić nam świadome zrobienie właśnie tego, co obecni stupięciolatkowie w Japonii czynili około pięćdziesiąt lat temu, nie zdając sobie nawet z tego sprawy jak było to ważne dla ich długowieczności. Odżywiali się oni wtedy dość prosto, bo surowym mięsem rybim - "suszi" i odpowiednimi roślinami i glonami, wszystko w tradycyjny odwieczny sposób. Podówczas w Japonii panowała bieda.
Z niedoborami kaloryczności, z zaburzoną proporcją mikro i makro elementów, oraz z niedoborami większości witamin współczesny przemysł spożywczy jakoś już sobie poradził. Również farmacja potrafi dziś nam dostarczyć aktywne witaminy w przyzwoitych jakościowo preparatach witaminowych.
Dostarczenie jednak wystarczającej ilości i jakości NNKT, ze względów technologicznych i organizacyjnych, zupełnie do dziś leży na łopatkach i obawiam się, że jeszcze długo nie będzie zadowalająco rozwiązane. Pozostaje nam, zatem samemu zadbać, o NNKT dla siebie i swoich bliskich poprzez okresowe spożywanie pasty doktor Budwig.
Zatraciliśmy, bowiem właściwe zdrowotnie tradycje jedzenia świeżego oleju lnianego, jakie mieli jeszcze nasi dziadkowie i ulegliśmy modzie na nowoczesność.
Jak się, bowiem okazuje, podobnie jak doktor Budwig, z NNKT, nie znając nawet ich uczonej nazwy, robili nasi ojcowie i dziadkowie, co relacjonują niektórzy starsi ludzie, a propos zalecania im oleju lnianego w celach terapeutycznych. Często opowiadają oni, iż nawet osobiście zanosili siemię lniane do wioskowej tłoczni, by następnie świeżutki olej spożywać jako: polewkę na ugotowane ziemniaki, albo z chlebem zamoczonym w oleju.
Odpowiednio długie przeżuwanie w ustach takiej potrawy powoduje powstanie czegoś podobnego do emulsji pasty doktor Budwig.
Trzeba jednak zauważyć, że spożywanie oleju lnianego w formie pasty doktor Budwig, poprzez przetworzenie go w prawdziwą emulsję, jest zdrowotnie efektywniejsze.
Dlaczego koniecznym jest dostarczanie organizmowi NNKT (izomery cis) dla zachowania zdrowia? Ponieważ lipoproteidy - podstawowe elementy błony komórkowej - których istotną częścią są NNKT odgrywają ważną rolę w określaniu integralności i płynności błon komórkowych, która to płynność zmienia się w zależności od rodzaju obecnych w lipoproteidach kwasów tłuszczowych.
Naukowcy uważają, że komórka jest tak zaprogramowana by wybiórczo włączać różne i właściwe typy kwasów tłuszczowych w celu utrzymania optymalnej funkcji błony komórkowej.
W rzeczywistości jednak to, co komórka włącza do swojej błony, zależy głównie od indywidualnego sposobu odżywiania.
Standardowa dieta europejska i amerykańska, złożona w głównej mierze z tłuszczów nasyconych, cholesterolu i kwasów tłuszczowych trans, prowadzi do tworzenia błon komórkowych, które są znacznie mniej płynne, niż błony komórkowe osób spożywających optymalną ilość zarówno kwasów tłuszczowych omega 3, jak i omega 6.
Niedobór NNKT w błonach komórkowych powoduje, że błona komórkowa praktycznie nie może pełnić zadowalająco swoich podstawowych funkcji życiowych: działać jako wybiórcza bariera, która właściwie kontroluje transport substancji pomiędzy komórką a środowiskiem zewnętrznym, oraz uczestniczyć w przekazywaniu sygnałów z organizmu do wnętrza komórki.
Innymi słowy, poprzez zaburzenia w strukturze chemicznej następuje zaburzenie w funkcji błony komórkowej, praktycznie zostają zakłócone wtedy wszystkie jej procesy życiowe.
Co zatem robić, by zwalczyć tę "awitaminozę F"?
W związku z tym, iż dostępne dziś w handlu mięso ryb nie zawiera zadowalającej ilości NNKT, gdyż pochodzi w przeważającej ilości z hodowli, należy stwierdzić, że mięso ryb nie jest już dziś dobrym źródłem NNKT jak było jeszcze 50 lat temu w Japonii. Dochodzi do tego niebezpieczne skażenie ryb metylortęcią i innymi toksynami.
Zatem, spożywanie świeżego oleju lnianego wysokolinolenowego w formie pasty doktor Budwig wydaje się, na obecny czas, najefektywniejszym, a zarazem najbezpieczniejszym rozwiązaniem w pielęgnowaniu zdrowia, a zatem i długowieczności. Nasiona lnu to pierwsze ogniwo łańcucha pokarmowego, nie wchodzi tu w grę zjawisko kumulacji jak w mięsie ryb, a skażenie samych nasion można pominąć.
Olej lniany, wysokolinolenowy, który zasługiwałby na naszą uwagę, wytwarzany jest obecnie jedynie w specjalnych tłoczniach mogących prowadzić precyzyjny nadzór jakościowy nad olejem, jak również odpowiednią kwalifikację odmian nasion lnu.
Jak dotychczas takie warunki spełnia w Polsce jedynie tłocznia Pietrzykowice koło Wrocławia, telefon (071 316 94 56), która ponadto stworzyła kurierski system szybkiej dystrybucji, by świeżo wytłoczony olej nie uległ zjełczeniu w transporcie.
Ten wysokolinolenowy olej lniany nie może być rozprowadzany przez typowe, zwykłe sklepy, gdyż w znakomitej większości byłby on w chwili sprzedaży już zjełczały i w związku z tym niemal bezużyteczny zdrowotnie.
To zagrożenie obchodzi się w ten sposób, że na magazynie w tłoczni olejowej stan gotowego oleju jest niemal zawsze zerowy. Dopiero po otrzymaniu zamówienia przystępuje się do tłoczenia i konfekcjonowania produktu, by jeszcze w tym samym dniu wysłać szybką pocztą do odbiorcy. Tam ma być stale przechowywany w lodówce, aż do zużycia, a okres przydatności - bez istotnej zmiany zawartości NNKT - jest zaledwie, i to w warunkach lodówki, tylko dwa miesiące.
Wobec czego, ponieważ miesięczne spożycie oleju dla jednego człowieka jest maksymalnie trzy litry, dzienna dawka nasycająca przez trzy miesiące jest 100 ml. Nie należy praktycznie zamawiać więcej niż trzy litry, by za miesiąc znów zamówić świeży olej.
Po trzymiesięcznym nasyceniu organizmu, by na stałe utrzymać ten korzystny stan zdrowotny należy spożywać dawkę podtrzymującą, to znaczy jedną taką porcję oleju, około 100 ml., na tydzień. Daje to jeden litr oleju na dwa miesiące.
Reasumując, niemal cała współcześnie żyjąca populacja ludzi jest w stałym głębokim niedoborze NNKT, czyli w niedoborze "witaminy F". Znacząca zaś część współczesnych plag - choroby cywilizacyjne i nowotworowe - mogłaby w znaczącym stopniu być zredukowana bo są one po prostu nasilonymi objawami awitaminozy "witaminy F".
Metale ciężkie w organizmie człowieka
W szczególności kobalt, żelazo, selen, chrom, wapń, magnez, sód i potas a w mniejszym stopniu i inne pierwiastki, to tak zwane mikroelementy, nazywane też metalami odżywczymi.
W zdrowym organizmie są one w pewnej dość precyzyjnie określonej proporcji z pozostałymi metalami ciężkimi. Jeśli ta proporcja nie odbiega nadmiernie od normy, organizm pracuje prawidłowo. Ponadto bezwzględna ilość metali ciężkich ma dość ściśle określone stężenie na kilogram wagi ciała .Jeśli ilość ta ulega zaburzeniu pojawiają się poważne konsekwencje zdrowotne.
Ciało człowieka jest pod tym względem dość dobrze przebadane i znane są wagowe ilości średnie, jakie charakteryzują zdrowe ciało człowieka.
Gdy około 50 lat temu wprowadzono w użycie benzynę ołowiową zaczęto obserwować stopniowy, a potem szybki wzrost zawartości ołowiu w kościach całej populacji, która stykała się z samochodami, a to za pośrednictwem kurzu pokrywającego miasta. Zawartość ołowiu w tym kurzu jeszcze 5 lat temu biła wszystkie rekordy dopuszczalności.
Przełożyło się to na bardzo dynamiczny wzrost zawartości ołowiu obserwowanego w kościach statystycznego europejczyka i obecnie stężenie to jest około dwa tysiące razy wyższe niż w latach dwudziestych i trzydziestych dwudziestego wieku. W przypadku ołowiu jest tak, że organizm nie odróżnia ołowiu od wapnia, stąd gromadzi go tam gdzie jest gromadzone 95% wapnia organizmu, to znaczy w kościach.
Rzecz ma się podobnie tylko z rtęcią i aluminium. Dlatego właśnie te trzy metale są kumulowane, to znaczy stale się nagromadzają, i im dłużej człowiek żyje tym więcej ma tych trzech metali w swoim wnętrzu.
Od około 5 lat benzynę ołowiową zastąpiono benzyną bezołowiową co spowodowało dość szybką normalizację zawartości tego metalu w środowisku miast.
Wcale jednak to nie oznacza iż tak samo jest we wnętrzach naszych organizmów. Tam metale te są skumulowane i zabezpieczone mechanizmami ochronnymi. Usunąć je z ustroju można jedynie poprzez inteligentny proces chelatacji.
Można by na to skażenie i wynikające stąd zagrożenie machnąć ręką i obecnie żyjące pokolenie po prostu spisać na straty nic nie robiąc, tak jak było to do tej pory.
W następnym pokoleniu ten problem będzie już zdecydowanie mniej palący, a za około sto lat, mam nadzieję, zupełnie nieistotny, gdyby to nie dotyczyło właśnie nas samych, i to w sposób jak najbardziej dotkliwy.
Nas, którzy mamy wydać to następne pokolenie.
Żeby następne pokolenie mogło się pojawić sami musimy być choćby w przeciętnej kondycji zdrowotnej.
W dzisiejszych czasach najpopularniejsze skażenia metalami ciężkimi to zanieczyszczenia: ołowiem, rtęcią, kadmem, niklem, manganem i aluminium.
Omówię je począwszy od najistotniejszych dla zdrowia.
Ołów - jest go bezapelacyjnie najwięcej i najrówniej rozpowszechniony, można by powiedzieć, iż, w cudzysłowie, najsprawiedliwiej. Skażenie to dotyczy niemal wszystkich, z wyjątkiem osób, które już sobie ten problem rozwiązały poprzez indywidualne odtrucie się, drogą chelatacji. Wbrew pozorom, jest to już dziś dość pokaźna grupa ludzi licząca w samej Polsce dziesiątki tysięcy osób.
Pomimo tego, iż ołowiu jest absolutnie najwięcej, a przekroczenie normy zawartości wynosi około dwa tysiące razy, jest on sam w sobie słabo trujący, to znaczy słabo toksyczny. Aby zauważyć jego wpływ trzeba się dobrze przyglądnąć swojemu zdrowiu i to w dłuższej perspektywie.
Szkody jakie wyrządza tak duże jego stężenie są na szczęście głównie jedynie pośrednie, to znaczy poprzez mechanizm wolnorodnikowy.
Co to jest mechanizm wolnorodnikowy?
Wszystkie metale ciężkie, zarówno te "odżywcze" jak i te toksyczne mają zwykłą swoją funkcję powodującą powstawanie, określonej dla siebie, ilości wolnych rodników tlenowych (WRT).
A te, to już jak prawie wszystkim wiadomo, są obwiniane przez niemal wszystkich uczonych za całe zło tego pięknego świata, a więc o przyspieszanie wszystkich chorób cywilizacyjnych z rakiem włącznie i w końcu o skracanie życia konkretnego człowieka, u którego stwierdzono znaczne nasilenie występowania wolnych rodników tlenowych.
Wolne rodniki przyspieszają między innymi rozwój samej miażdżycy, która jest esencją takich najcięższych zachorowań jak zawały, wylewy, cukrzyce, ślepota, głuchota i inne jeszcze dramatyczniejsze.
Mechanizm ten obserwujemy też pod postacią nasilonych zmian degeneracyjnych, czyli zwyrodnieniowych w poszczególnych narządach, organach i w całym organizmie. Wiodą one do upośledzania ich funkcji i w końcu do włóknienia, czyli stopniowego bliznowacenia organów i narządów.
Stąd właśnie obserwowane w powyżej dziewięćdziesięciu procentach ustępowanie tych najcięższych chorób po odtruciu z nadmiaru metali ciężkich.
Trzeba tu z naciskiem zauważyć, że ustępowanie tych ciężkich chorób po chelatacjach wcale nie jest skutkiem leczniczym chelatacji, jest jedynie wyrazem uwolnienia samo zdrowienia odtrutego organizmu.
Wcześniej skażenie metalami ciężkimi blokowało proces samo zdrowienia poprzez ciągłe angażowanie sił obronnych do zwalczania skutków działania ciągle na nowo pojawiających się wolnych rodników, powstających w sąsiedztwie gęsto rozsianych cząstek metali ciężkich po całym organizmie.
Tak duża ilość ołowiu - przekroczenie 2000 razy - dodatkowo pokonuje barierę łożyskową i dzieci rodzące się z matek skażonych ołowiem otrzymują na starcie w cudzysłowie prezent, w postaci ołowiu, zamiast wapnia do swych młodych kości.
Zaobserwowano ponadto, że kobiety wieloródki, mają znacząco niższy poziom ołowiu w swoich kościach, a zatem i lepsze zdrowie od kobiet, które nie rodziły i od mężczyzn.
Ten w cudzysłowiu ołowiany prezent przyczynia się też znacząco do ostatnio obserwowanej nasilonej chorowitości naszych milusińskich.
Podsumowując tę kwestię, młode kobiety, które planują wychodzić za mąż winny rozważyć przeprowadzenie u siebie standardowego odtrucia, jakim jest przeprowadzenie około dwudziestu chelatacji w ramach profilaktyki przedpoczęciowej. Placówki przeprowadzające chelatację są dość dobrze rozsiane po terenie całej Polski.
Następny istotny zdrowotnie metal to rtęć. Oprócz mechanizmu wolnorodnikowego, charakterystycznego dla wszystkich metali ciężkich, rtęć sama w sobie jest wielokrotnie bardziej toksyczna od ołowiu. Mechanizm jej działania jest głównie toksyczny.
Rtęć jest to niemal nieusuwalny normalnymi mechanizmami jad cytoplazmatyczny.
Ma ona ogromne powinowactwo do układu nerwowego, gdzie się nagromadza. Stąd właśnie obserwowane są najbardziej dramatyczne objawy chorobowe.
Coraz więcej badaczy obwinia właśnie rtęć do spółki z glinem i ołowiem za występujący coraz częściej autyzm u dzieci oraz inne choroby centralnego układu nerwowego jak chorobę Altzcheimera, stwardnienie rozsiane i stwardnienie boczne zanikowe.
Przekonanie to bierze się z powodu tego, że choroby te dziwnie łagodzą swoje objawy po chelatacjach EDTA, a niektóre wręcz, o dziwo, nieuleczalne innymi sposobami potrafią ustąpić zupełnie.
Obwinia się o wywoływanie tych chorób nawet tak niewielkie ilości rtęci, jakie zawarte są w większości popularnych szczepionek.
Z produktów spożywczych sporo rtęci, tak zwanej metylortęci, zawierają niestety ryby, odławiane ze skażonych akwenów. Akwenów nieskażonych w dzisiejszych czasach jest już naprawdę niewiele.
Następnymi istotnymi metalami są kadm, szczególnie zatruwający życie palaczy tytoniu, nikiel zatruwający życie amatorom margaryn, aluminium zagrożenie głównie dla osób stosujących naczynia i sztućce z tego metalu i osoby stosujące leki neutralizujące nadkwasotę w żołądku na przykład Gelatum Alumini i leki z tej grupy.
Metale te zajmują pośrednie miejsca pomiędzy ołowiem a rtęcią gdy chodzi o mechanizm niekorzystnego wpływu na ustrój. Gdzie na jednym biegunie jest rtęć - działanie głównie toksyczne - na drugim biegunie ołów, działanie głównie wolnorodnikowe, czyli pośrednie.
Pozostałe metale ciężkie nie odgrywają już tak dużej statystycznie roli w patologii zdrowotnej społeczeństwa, z tego względu iż organizmy posiadają naturalne mechanizmy ich eliminacji. Po dłuższym lub krótszym czasie poziom tych metali ulega samo normalizacji.
Na koniec przypomnę jeszcze, że tylko z trzema metalami organizm człowieka nie może sam sobie poradzić, to jest z ołowiem, rtęcią i z aluminium, a dzieje się to z tego powodu, że organizm nasz myli te niekorzystne metale z tak zwanymi metalami odżywczymi, które ma chronić przed utratą.
Czy dziś istnieją skuteczne i dostępne sposoby zadowalająco rozwiązujące to istotne zagrożenie?
Owszem w obecnym czasie metale te można bezpiecznie usunąć inteligentnymi procedurami odtruwającymi, których najbardziej reprezentatywnym przedstawicielem jest na dzień dzisiejszy chelatacja - EDTA.
Jest to dość prosta i niezbyt droga procedura, polegająca na powolnym podawaniu dożylnym specjalnie zsyntetyzowanego sztucznego aminokwasu, wersenianu sodowego, trwająca zwykle od 2 do 4 godzin. Aminokwas ten w całości szybko wydala się do moczu w przeciągu niewielu godzin, porywając w międzyczasie z tkanek człowieka rozsiane w nich metale ciężkie takie jak ołów, rtęć, kadm, mangan, aluminium i nikiel, do których ma szczególnie duże powinowactwo.
Mocz, osoby po takiej procedurze, w badaniach chemicznych wykazuje niemal całą tablicę Mendelejewa pierwiastków metalicznych.
Osoby zdrowe, to znaczy nie odczuwające, póki co, żadnych dolegliwości, przeważnie poddawane są około dwudziestu chelatacjom dla unormowania proporcji metalicznych w organizmie.
A czyni się to głównie w celu odwojowania pola zdrowia zajętego tymczasowo, ilościowo głównie, przez ołów.
Osoby z nasilonymi objawami potrzebują takich przetoczeń przeważnie około 30.
Należy zauważyć ponadto, iż efekt odtruwający i terapeutyczny jest uwarunkowany tylko i wyłącznie ilością wypłukanych metali ciężkich, a ilość ta jest proporcjonalna do podanej dawki EDTA, nie zaś częstotliwością wykonywania przetoczeń.
Cukier brzozowy - Ksylitol
Alkalizacja tkanek a cukier brzozowy - Ksylitol
Garść informacji dla Akademii Długowieczności opracował lekarz Jan Pokrywka
Ze względu na ogromne zmiany w diecie współczesnego przeciętnego mieszkańca, tak zwanego "cywilizowanego świata", jakie nastąpiły w ostatnim okresie około 50 lat, pojawiło się znaczące zagrożenie naszego zdrowia, co w sposób alarmujący odzwierciedlają statystyki chorób. Zmiany te, najogólniej można by określić w ten sposób, iż odeszliśmy od tradycyjnej, w naszej szerokości geograficznej diety, w przeważającej ilości składającej się z gotowanych warzyw i owoców
Dieta tradycyjna powodowała na stałe utrzymywanie korzystnego alkalicznego odczynu tkanek i narządów. Obecnie natomiast spożywamy, w porównaniu z okresem wcześniejszym zbyt dużo: mięsa, rafinowanego cukru i mąki i ich smacznych, mocno słodzonych przetworów: cukierków, mocno słodzonych napoi, ciastek i lodów oraz innych nowych, nie sprawdzonych przez pokolenia produktów spożywczych. Tę nową dietę, nazwę najogólniej dietą sklepową, gdyż w ponad 90% składa się z produktów kupowanych nie bezpośrednio u producenta żywności a u zinstytucjonalizowanego pośrednika, który musi spełniać pewne słuszne standardy. Główną, bardzo istotną dla naszego zdrowia, cechą oddziaływania tej nowej sklepowej diety na nasz organizm jest zakwaszenie ustroju, czyli coś odwrotnego do wcześniej wspomnianego alkalizowania, a następowo do wyziębienia naszych tkanek i narządów. Nie bez znaczenia jest fakt, że sprzedawane w sklepach produkty muszą być w sposób skuteczny utrwalone, by były przydatne do spożycia, co w pewnych kwestiach niszczy niektóre ważne składniki odżywcze, jak na przykład niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe - NNKT zwane tez witaminą F. Stan zakwaszenia i wyziębienia tkanek stwarza środowisko wydatnie sprzyjające rozwojowi chorób zwyrodnieniowych a następnie nowotworów, czyli tak zwanych, chorób cywilizacyjnych. Określanie tych problemów zdrowotnych mianem cywilizacyjnych jest tu jak najbardziej trafne, gdyż jednoznacznie wiążą się one z naszą sklepową cywilizacją. Szczególnie cukier - sacharoza - bardzo pożądany przez konsumentów ze względu na wspaniały słodki smak, jest najbardziej, i słuszniem, obwiniany o zakwaszanie i wyziębianie organizmu, a spożywany jest nadmiarze z wielkim zamiłowaniem, szczególnie przez młode pokolenie w ilościach zastraszających, pod postacią: cukierków, gum do żucia, mocno słodzonych napojów, czekolad i czekoladek, ciastek, batoników itp. Zamiłowanie to przechodzi w słodyczowy nałóg, który jest bardzo trudno zwalczyć. Wobec tej sytuacji szukano takiego artykułu spożywczego, który dając takie samo uczucie słodkości nie powodował by tak fatalnych zdrowotnie następstw jakim jest zakwaszenie tkanek. Niestety wszystkie cukry, nawet te, tak zwane nieoczyszczone, może nieco w mniejszym stopniu, ale nieodłącznie doprowadzały do zakwaszania organizmu. Pewne nadzieje wiązano z sorbitolem, ale w końcu jednoznacznie dowiedziono, że wspólną cechą, dokładnie wszystkich cukrów, w tym również cukrów złożonych jak skrobia i glikogen jest nieodłaczne zakwaszanie tkanek i organów. Gdy zaczęto szukać szerzej, to znaczy nie tylko wśród cukrów, znaleziono wreszcie naturalną substancję, szeroko rozpowszechnioną w przyrodzie, obecną właśnie w alkalizujących ustrój warzywach i owocach, szczególnie dobrze przyswajającą się z warzyw i owoców ugotowanych, z surowych gorzej, a gdy chodzi o odczucie słodkości równą sacharozie. Substancja ta nie będąc cukrem nie ulega rozkładowi w przewodzie pokarmowym, wchłania się dobrze, a metabolizuje już bezpośrednio w komórkach, przy tym wyraźnie alkalizując tkanki i narządy wewnętrzne człowieka. Jeszcze do niedawna ze względu na stosunkowo wysoką cenę około 80 zł za kilogram niedostępna szerokiej rzeszy potencjalnie potrzebującym osobom
Substancją tą jest ksylitol, zwany cukrem brzozowym, a chemicznie jest to po prostu pentanol o prostej budowie chemicznej (C5 H11 OH)
Ksylitol jest tak zwanym alkoholem cukrowym, najsłodszym z alkoholi, uzyskiwanym najczęściej z drzewa brzozy. W jego cząsteczce jest 5 atomów węgla, stąd nazwa pentanol
W przeciwieństwie do cukrów 6-cio i 12-sto węglowych takich jak: glukoza, fruktoza, sacharoza, maltoza i laktoza nie fermentuje w przewodzie pokarmowym, a dodatkowo zmniejsza szkodliwą tam fermentację
Ksylitol jest powoli przetwarzany w organizmie z minimalnym udziałem insuliny, wskutek czego posiada ponad 14-krotnie niższy indeks glikemiczny od cukru. Dzięki temu jest bardzo bezpieczny dla diabetyków. Utrzymując niski poziom insuliny
Ponadto, prze alkalizację tkanek przeciwdziała procesom przedwczesnego starzenia się narządów i tkanek, stąd własnie powstało zainteresowanie się nim Akademii Długowieczności
Ponadto zawiera prawie 2-razy mniej kalorii niż cukier! Zalecany jest z dobrym skutkiem dla osób zagrożonych i dotkniętych osteoporozą, gdyż zwiększa przyswajanie wapnia i magnezu, przywracając w ten sposób właściwą mineralizację kości
Fińscy naukowcy zalecają spożywanie do 40 g ksylitolu, dziesięć płaskich łyżeczek dziennie, dla wydatnego wzmocnienia tkanki kostnej
Ksylitol może z powodzeniem zastąpić cukier do przyrządzania różnych produktów kulinarnych
Dzięki antybakteryjnemu działaniu podnosi odporność organizmu
Potrafi przeciwdziałać drobnym ubytkom próchniczym oraz zapaleniu dziąseł i ozębnej poprzez przywracanie właściwego pH śliny
Przed przełknięciem dawki ksylitolu zalecane jest przepłukiwanie rozpuszczonym w ślinie ksylitolem całej jamy ustnej - nawet, co ważne! już po umyciu zębów! Dla osiągnięcie efektu ochronnego jamy ustnej
Stosowanie ksylitolowego aerozolu do nosa ma ponadto zdolność zatrzymywania rozwoju bakterii powodujących zapalenie ucha środkowego i zatok przynosowych oraz zmniejsza występowanie alergii, astmy i infekcji zatok
Ksylitol przeciwdziała szkodliwym bakteriom jelit - np. Helicobacter pylori której przypisuje się między innymi owrzodzenie żołądka i dwunastnicy
Ogranicza ponadto rozwój pleśni i drożdżaków - na przykład Candida albicans - w przewodzie pokarmowym
W przyrodzie ksylitol jest szeroko rozpowszechniony, choć występuje w niedużych ilościach. Można go znaleźć w niektórych owocach, jagodach, grzybach, warzywach, twardym drewnie (szczególnie brzozowym - Finowie nazywają go stąd "brzozowym cukrem") i kolbach kukurydzy
Na przykład w garści malin jest niespełna gram ksylitolu. Nasze organizmy w swoim codziennym metabolizmie używają ksylitolu, produkując go w ilości 15 gramów na dobę z różnych źródeł pokarmowych
Przez organizm ludzki ksylitol jest powoli stopniowo przyswajany, osiągając wartość kaloryczną niższą o 40% niż inne węglowodany
Dlatego możliwe jest, dzięki spożywaniu ksylitolu, osiąganie przez diabetyków znacznie lepszej kontroli poziomu glukozy we krwi, poziomu lipidów oraz wagi ciała
Odkryty już w 1891 roku był przez wiele lat zapomniany. Szerzej stosowany jest od lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku. W szeregu krajów popularny zamiennik cukru dla diabetyków
FDA i JEFCA, organ doradczy WHO i FAQ stwierdził, że dla ksylitolu nie istnieje górna granica spożycia (ADI - dopuszczalna dzienna dawka), co znaczy, że jest on całkowicie bezpieczny niezależnie od spożywanej ilości dziennej
Ponad 25 lat badań potwierdza, że ksylitol jest najlepszym zamiennikiem cukru dla zębów. Używanie ksylitolu redukuje stopień psucia się zębów zarówno dla grupy o wysokim ryzyku (znaczny stopień uszkodzenia uzębienia) jak i niskim (brak oznak próchnicy i wysoka dbałość o zęby)
Badania, które uzyskały aprobatę 6 narodowych związków dentystycznych wykazują, że spożywanie od 4 do 12 gramów cukru brzozowego na dobę jest wystarczające do całkowitego i trwałego zabezpieczenia zębów przed próchnicą
Zastępuje on też skutecznie, dzięki podwyższeniu odczynu PH w ustach, odświeżacze oddechu
Dobroczynny wpływ ksylitolu jest odnotowywany nie tylko w powstrzymywaniu rozwoju bakterii z gatunku Sterptococcus mutans powodujących próchnicę, ale także tych z gatunku Sterptococcus pneumoniae, powodujących ostre zapalenie ucha środkowego
Badacze z Iowa - USA - wykazali natomiast, iż ksylitol może być skutecznym środkiem zapobiegawczym przeciw bakteryjnemu zakażeniu płuc i oskrzeli u chorych na mukowiscydozę
Ksylitol jest bardzo wskazany dla osób pragnących odchudzać się (bez ascetycznego odmawiania sobie słodyczy) ze względu na to, iż poza bezspornymi zaletami smakowymi i zdrowotnymi (zmniejszenie zapotrzebowania na insulinę) dostarcza on organizmowi o 40% mniej kalorii niż cukier, a jest (w 100%) równie słodki
Ksylitol jest białą, krystaliczną substancją, która wygląda i smakuje jak cukier, a w zasadzie jak glukoza. Różni się od innych substancji słodzących takich jak sorbitol, fruktoza czy glukoza tym, że w molekule ma 5 zamiast 6 atomów węgla
Efekt oddziaływania na organizm daje odczyn zasadowy w narządach i tkankach, a nie odczyn kwasowy jak cukier (hamuje rozwój bakterii a nie, jak czyni to cukier, powoduje ich rozwój)
Ksylitol, który doczekał się ponad 1500 opracowań naukowych pozyskiwany jest obecnie wyłącznie i jedynie ze źródeł naturalnych (np. w Finlandii tylko z brzozy)
Porównajmy teraz pobieżnie podstawowy cukier spożywczy - sacharozę - z cukrem brzozowym czyli z ksylitolem
Cukier - sacharoza - spożywana dziś powszechnie w nadmiarze powoduje m.in:- wytwarza odczyn kwasowy w organizmie, dokarmia bakterie oraz, co najbardziej niepokojące, również komórki rakowe, zakłóca to równowagę humoralną wyziębiając narządy wewnętrzne. Rak ma wtedy znakomite warunki do rozwoju w środowisku tkankowym zakwaszonym i wyziębionym, sacharoza spożywana w nadmiarze sprzyja rakowi- sprzyja rozwojowi grzybów i drożdżaków w organizmie (grzybice, kandydiaza, itp.)- ma wysoki Indeks Glikemiczny, może spowodować hiperglikemię i nadwagę prowadzące do cukrzycy i otyłości- "wypłukuje" z organizmu sole mineralne i witaminy, szczególnie z grupy B (mobilizując wapń z kości do swoich przemian biochemicznych przyczynia się do osteoporozy)- indukuje próchnicę zębów i zapalenie ozębnej, paradentozę- jest czynnikiem powodującym niewydolność układu immunologicznego indukuje procesy autoimmunologiczne- sacharoza działa jak uzależniający narkotyk, są to "puste kalorie" powoduje nadwagę- przyśpiesza procesy starzenia się tkanek i całego organizmu * sprzyja rozwojowi bardzo wielu chorób przewlekłych (np. istnieje udowodniony statystycznie jednoznaczny związek między nadmiernym spożyciem cukru, a chorobami serca, krążenia, zawałami serca) ****Teraz dla odmiany Ksylitol - cukier brzozowy powoduje: * sporzywany, w organizmie wywołuje odczyn zasadowy, wzmaga przez to działanie bakteriobójcze naszego układu immunologicznego, stabilizuje równowagę kwasowo - zasadową, odbudowuje równowagę humoralną rozgrzewając energetycznie narządy wewnętrzne, alkalizacja środowiska tkanek ustroju hamuje rozwój raka i stwarza wybitnie niekorzystne środowisko dla rakowacenia
Ksylitolowa, jak również każda inna alkalizacja tkanek człowieka, jest zalecana jako wybitnie wspomagająca w zwalczaniu raka we wszystkich jego postaciach. Alkalizacja tkanek ksylitolem jest łatwa, alkalizacja tkanek odpowiednią dietą warzywną jest uciążliwa i znacznie trudniejsza, a w dodatku nie tak szybka- hamuje rozwój grzybicy i drożdżaków- ma Indeks Glikemiczny czternastokrotnie niższy niż cukier (im niższy IG tym niższy poziom cukru we krwi po jedzeniu)- ułatwia mineralizację np. (przyswajanie wapnia i magnezu przez kości)- przeciwdziała próchnicy zębów, wzmacnia szkliwo, chroni dziąsła- poprzez przywrócenie równowagi kwasowo - zasadowej w organizmie wzmacnia układ immunologiczny, czyli układ odpornościowy- jest prawie o połowę mniej kaloryczny niż cukier zachowując niemal takie samo odczucie słodkości, w ten sposób powoduje zmniejszenie łaknienia na słodycze- ma własności opóźniające procesy starzenia się- bywa przydatny przy zaparciach- zalecany jest w diecie diabetyków, u osób z zakłóconą tolerancją glukozy, insulino opornością- polecany jest przy: "suchości w ustach", "zajadach w kącikach ust", infekcjach górnych dróg oddechowych, nieżytach nosa i gardła- stosowany przy zapaleniu ucha środkowego, zapobiegawczo przeciw bakteryjnemu zapaleniu płuc i oskrzeli- polecany jest przy przy mukowiscydozie,- przy nadkwasocie- likwiduje niemiły zapach z ust * stosowany miejscowo goi i naprawia uszkodzone tkanki lokalnie odżywiając je *Jak stosować cukier brzozowy?Ze względu na to, że organizm człowieka musi stopniowo przystosować się do przyswajania i metabolizowania zwiększonej podaży tego składnika pokarmowego oraz mieć nieco czasu do wytworzenia większych ilości enzymu trawiącego ksylitol, dawkę dobową ksylitolu należy zwiększać stopniowo
Najlepiej zaczynać od połowy łyżeczki na dobę - około 2,5 grama co odpowiada 5 -6 drażetkom by po 5 do 10 dniach dojść do dawki zalecanej około 40 gram
Spożycie nadmiernych ilości ksylitolu, bez stopniowego przyzwyczajenia się, może spowodować efekt łagodnego przeczyszczenia
Z tego właśnie powodu należy ostrożnie wprowadzać go do diety dzieci poniżej 3 roku życia poczynając od bardzo małych ilości. Głównym motywem podawania ksylitolu u dzieci jest profilaktyka dziecięcej próchnicy i skłonność do przeziębień, pasożytów, alergii - najogólniej objawów zakwaszenia organizmu
FDA i JEFCA - Organ doradczy WHO - Światowej Organizacji Zdrowia i FAO zgodnie stwierdzili, że ksylitol jest całkowicie bezpieczny niezależnie od spożywanej dawki dziennej
Osobom dorosłym fińscy naukowcy zalecają spożywanie do 40 gram to jest 10 łyżeczek do herbaty dziennie, co odpowiada jednej paczuszce drażetek owocowych - 40 gram lub 4 lizakom po 10 gram. Wobec czego człowiek dorosły potrzebuje zamówić kilogram ksylitolu na około miesiąc
Dla dzieci odpowiednio mniej, proporcjonalnie do wagi ciała, najwygodniej podawać w drażetkach zaczynać dziennie od 0,5 grama - jedna drażetka
Substancją krystaliczną można dowolnie, do smaku słodzić wszystkie potrawy i napoje jak również można spożywać ją bezpośrednio
Ksylitol jest bardzo odporny na obróbkę termiczną - pieczenie gotowanie mrożenie
Pozytywne następstwa spożywania ksylitolu człowiek odczuwa zwykle już w trakcie spożywania pierwszego kilograma ksylitolu to jest po 10 - 20 dniach
W zachorowaniach przewlekłych zaleca się na stałe wprowadzenie tego składnika pokarmowego do normalnej diety zastępując nim w znaczącej części cukier - sacharozę do nadawania pokarmom smaku slodkiego
Jak nabyć cukier brzozowy? Strona internetowa: www.ksylitol.com, tel. 061 865 16 82 Najprościej zamówić za zaliczeniem pocztowym, lub na miejscu w niemal wszystkich sklepach ze zdrową żywnością i w zielarniach na terenie całego kraju
Cena kilograma ksylitolu - średnia miesięczna dawka zdrowotna dla dorosłego człowieka wynosi około 60 - 80 zł zależy od dostwcy - w drażetkach nieco drożej, do tego ew. przesyłka i ew. pobranie, i odpowiada cenie nieco lepszych słodyczy
Dla uspokojenia dodam, że daje to koszt dzienny wyraźnie mniejszy niż jedna paczka najtańszych papierosów między 2 a 4 złote.
Przygoda z akupresurą - świadectwo
Moja życiowa przygoda z Akupresurą - masażem receptorów stóp.
Opisała Irena Koczwara, tel. 782 162 617, Kłodzko 2007
1. Było to 24 lata temu. Będąc w drugim miesiącu odmiennego stanu udałam się wraz z mężem do znajomego nam jeszcze ze szkoły średniej, młodego wtedy lekarza w celu sprawdzenia receptorów stóp. Wiedziałam, że oprócz ukończonych studiów lekarskich posiadał on też umiejętności w zakresie medycyny naturalnej - akupunktury i akupresury. Do doktora, w zasadzie poszłam z ciekawości, gdyż wszystkie wyniki badań krwi i moczu były znakomite.
Doktor spojrzawszy na mnie powiedział, ze moje powieki są nadmiernie uwypuklone co wskazuje na zwiększone obciążenie nerek, również cera na policzkach była nadmiernie rumiana, określana czasem jako „krew z mlekiem” co może wskazywać na brak równowagi w narządach układu pokarmowego.
Gdy po badaniu receptorów dowiedziałam się, że aż pięć moich narządów wewnętrznych nie funkcjonuje prawidłowo ogarnął mnie spory niepokój. Receptory nerek, płuc, żołądka i jeszcze dwa inne bardzo boleśnie reagowały na badanie uciskowe. Pierwszy masaż był tak bolesny jakby mi wbijano grube gwoździe w stopy.
Mogłam, oczywiście zrezygnować z tej metody ze względu na bardzo mocny ból receptorów, ale bardzo pragnęłam urodzić zdrowe dziecko, i z tego względu nie chciałam leczyć się w tym stanie lekarstwami.
Doktor wyznaczył następujące receptory do masażu stóp: nadnercze, nerka, moczowód, pęcherz moczowy, żołądek, dwunastnicę, trzustkę, wątrobę, jelito cienkie i grube oraz płuca.
Po dwóch miesiącach codziennego masażu, który wykonywał mój cierpliwy mąż, ból receptorów był już tak słaby, że mogłam rozmawiać i śmiać się w czasie masażu a po trzech miesiącach zdarzało mi się nawet zasnąć.
Cały okres noszenia dziecka przebiegł w znakomitym stanie zdrowia, również poród siłami natury przebiegł wspaniale. Nie odczuwałam żadnych obrzęków stóp, nudności, ani osłabień jakie obserwowałam nagminnie u rodzących moich koleżanek.
2. Pięć lat później, u naszego synka nagle pojawiło się zgrubienie wielkości połowy orzecha włoskiego z boku na wzgórku łonowym. Pediatra i chirurg nie umieli najpierw nazwać tego schorzenia. Chirurg w sąsiednim mieście rozpoznał to jako wodniak powrózka nasiennego. Na szczęście, stwierdził, nie musimy spieszyć się z zabiegiem, chociaż, jego zdaniem, zabieg chirurgiczny będzie tu konieczny.
Jako czwarty - najmłodszy z wymienionych lekarzy, w ciągu dwóch niespokojnych dni - poproszony przez nas o diagnozę był nasz znajomy lekarz od medycyny naturalnej, mając już ułatwione rozpoznanie potwierdził jedynie, że istotnie wygląda to na wodniaka powrózka nasiennego, który, owszem, można usunąć chirurgicznie, jednak ze znaczącym prawdopodobieństwem nawrotów i niebezpieczeństwem zaciskającej nasieniowód blizny po interwencji chirurgicznej.
Taka pooperacyjna zaciskająca nasieniowód blizna, w przyszłości może być powodem komplikacji zdrowotnych, aż do konieczności usunięcia całego jądra włącznie, co dodatkowo może skutkować bezpłodnością. Można też opanować to schorzenie poprzez masaże receptorów na stopach, co rokuje wyleczenie całkowite, zupełnie bez powyższych zagrożeń.
Doktor zalecił masować układ moczowy, aby wydalić wszelkie ewentualne „substancje toksyczne” oraz receptory narządów płciowych.
Po tygodniu masażu, które wykonywano rano i wieczorem wodniak był już niewidoczny, jednak jeszcze wyczuwalny. Po drugim tygodniu zakończyliśmy masaże z pełnym sukcesem. Po pewnym czasie zapytaliśmy naszego lekarza, czy jest szansa na zejście jądra do worka mosznowego poprzez masaż receptorów. Do tej pory jest ono u naszego synka w nieodpowiednim miejscu, to jest powyżej worka mosznowego. Rokowania w literaturze medycznej nie były bowiem zachęcające.
Odpowiedział, że koniecznie trzeba spróbować tej metody, tym bardziej, że nic się nie traci, gdyż ewentualna interwencja chirurgiczna była by możliwa i tak dopiero za jakiś czas, a masaż receptorów można wykonywać już od zaraz. Wykonywany był on jeden raz dziennie przez około dwa miesiące.
Masowany był: receptor jądra i nasieniowodu.
Po pewnym czasie odbyła się konsultacja u urologa górnośląskiej kliniki, który powiedział, że jądro ma prawidłową wielkość i prawidłowe cechy, oraz iż w okresie dojrzewania może przesunąć się do worka mosznowego. Czekaliśmy cierpliwie. Gdy syn zauważył, że jest ono we właściwym miejscu od razu nas o tym powiadomił, a my z wielka radoscią naszego nauczyciela akupresury.
Ponad rok temu, gdy nasz syn oznajmił, że zostanie ojcem, pierwszą osobą, którą powiadomiliśmy był również nasz nauczyciel.
3. Wróćmy do czasów, gdy nasza córka mając 3 lata (teraz ma 18) zachorowała na świnkę. Masowane były następujące receptory: gruczoły limfatyczne, migdałki, gruczoły płciowe. Po 3 dniach rannego i wieczornego masażu nie było już żadnych objawów choroby. Zapalenie krtani leczone było masażem stóp przez tydzień ku wielkiemu zgorszeniu mojej mamy, która nam powiedziała: jak można leczyć bardzo chore własne dziecko w ten sposób. Masowałam wtedy córce zatokę limfatyczną, gruczoły limfatyczne, śledzionę, migdałki i krtań. Pewnego dnia, gdy opuściłam jeden receptor córeczka zapytała: a dlaczego nie masujesz śledzionki?
4. Około 8 lat temu nasza dobra znajoma słysząc, w jaki sposób leczymy swoją rodzinę poprosiła mojego męża o wykonanie i nauczenie jej masażu stóp, gdyż bardzo cierpiała na łuszczycę. Masowano wtedy: nadnercza, nerki, moczowód, pęcherz, przytarczycę, narządy przemiany materii, punkty limfatyczne. Po ok. 4 miesiącach codziennych masaży stwierdziła, że jest szczęśliwa, bo pozbyła się choroby, z którą męczyła się 15 lat.
Rozmawiałam z nią w październiku tego roku. Z radością potwierdziła, że choroba ta nie ujawniła się do dzisiejszego dnia.
5. Przed 20 laty siostra mojego męża przyszła do nas bardzo zmartwiona pokazując nam skierowanie na operację wola tarczycy. Lekarz kierujący powiedział jej, że jest to zabieg „kosmetyczny” ale ona była nim przerażona i nie chciała poddawać się operacji. Mój mąż postanowił wziąć zdrowie swojej siostry w swoje ręce dosłownie, i masował jej odpowiednie receptory codziennie przez dwa miesiące: nadnercza, nerki, moczowód, pęcherz, przysadka mózgowa, tarczyca.
Po pierwszym miesiącu wole nie było już na oko widoczne a po dwóch miesiącach zniknęło całkowicie, receptory na stopach stały się już miękkie i bezbolesne. Leczenie na tym zakończono. Do dzisiejszego dnia szwagierka nie miała żadnych problemów z tarczycą.
6. Guzy - zgrubienia, o wymiarach 1 na 5 centymetrów znajdujące się w gruczołach piersiowych naszej koleżanki, bolesne przy dotyku, miały być usunięte chirurgicznie jako podejrzenie raka sutka. Kobieta jednak, jak każdy w takiej sytuacji, bardzo bała się tej operacji. W dodatku jej mama zmarła na raka narządów rodnych.
Po trzech miesiącach codziennego masażu odpowiednich receptorów na stopach, guzy zmniejszyły się o połowę i nie wykazywały już tkliwości. Masowano wtedy: układ moczowy, gruczoły limfatyczne, śledzionę, migdałki, gruczoł piersiowy.
Dalsze masaże wykonywał już mąż tej pani dwa razy w tygodniu przez dwa miesiące. Zgrubienia w gruczołach piersiowych zniknęły zupełnie.
7. Mięśniaki macicy wielkości pomarańczy u innej pani uległy całkowitej likwidacji po 3 miesiącach codziennego masażu receptorów: macicy, jajników, przysadki mózgowej i punktów limfatycznych. Wyleczenie potwierdzone badaniem ginekologicznym i USG.
8. Około siedem lat temu kobieta w wieku 55 lat z bardzo mocno powiększoną tarczycą zamostkową była masowana intensywnie przez siedem miesięcy. Masowano: układ moczowy, receptory przemiany materii, gdyż mocno reagowały na lekki nawet ucisk oraz receptor tarczycy i głowy. Całkowite wyleczenie zostało później potwierdzone badaniem hormonalnym jak też USG.
9. 15 lat temu do gabinetu akupresury w Kłodzku zgłosił się 30-letni mężczyzna z już rozpoznanym, nieoperacyjnym guzem mózgu wielkości mandarynki, usytuowanym wokół skrzyżowania wzrokowego.
Pacjent tylko chwilowo coś trochę widział, do gabinetu był wprowadzany i wyprowadzany przez siostrę. Lekarz prowadzący nie widząc najmniejszych szans dla metod medycyny akademickiej zalecił szukać dowolnych innych metod. Pacjent wspierany przez swoja siostrę zgłosił się na akupresurę. Po ośmiu, tragicznych miesiącach codziennego masażu receptorów guz kompletnie zniknął.
Gdy pacjent zgłosił się do tego samego lekarza po kilku latach z powodu innych drobnych dolegliwości lekarz był zdumiony widząc go wśród żywych.
10. Dziesięcioletni chłopiec chorujący na anginę średnio co dwa tygodnie miał masowane następujące receptory: krtań, migdały, punkty limfatyczne przez 3 miesiące. W tej chwili już nie pamięta jakie objawy ma angina.
11. Siedemnastoletnia licealistka z nowotworem żuchwy z zaleceniem wycięcia zajętej kości. Po dwóch miesiącach codziennego masażu receptorów nowotwór wycofał się całkowicie. Potwierdzono to badaniem badaniami specjalistycznymi.
Masowano receptory: gruczołów limfatycznych, śledziony, migdałków i żuchwy.
12. Niepłodność leczona wiele lat przez medycynę konwencjonalną bez rezultatów ustąpiła poprzez masaż receptorów stóp trzy razy w tygodniu przez cztery miesiące. Masowane były wszystkie punkty układu moczowego, trawiennego, głowa oraz jajniki, jajowody i macica. Kobieta za ponad rok od rozpoczęcia masaży urodziła zdrowego synka siłami natury.
13. Kilka lat temu koleżanka mojej siostry poprosiła o pokazanie i nauczenie jej masażu profilaktycznego po amputacji piersi, miewała drobne dolegliwości bólowe z puchnięciem ręki po stronie amputacji. Wcześniej nie słyszała o takiej metodzie przywracania zdrowia. Jest od tej pory w dobrej formie. Obecnie masuje receptory profilaktycznie jeden raz w tygodniu.
14. Około 15 lat temu do gabinetu akupresury w Kłodzku zgłosiła się 36 letnia kobieta pracująca zawodowo jako psycholog, która po urodzeniu długo oczekiwanego dziecka miała ogromne lęki przed wyjściem z domu oraz inne dolegliwości, tak zwane wegetatywne. Masaż wszystkich osłabionych punktów wykonywany był wykonywany dwa razy w tygodniu przez sześć miesięcy. Do dnia dzisiejszego masuje stopy profilaktycznie, jeden raz w tygodniu. Masaż spowodował całkowite wyleczenie i powrót do pełnej aktywności zawodowej.
15. Mój teść w wieku 65 lat po dwóch tygodniach codziennego masażu z powodu ataków kamicy nerkowej wydalił kamień nerkowy wielkości ziarna pieprzu.
16. Nasza koleżanka z przewlekłą niewydolnością nerek, po masażach stóp, przez kilka dni oddawała brązowy mocz, a następnie przy dość mocnym pieczeniu cewki moczowej wydaliła wiele kryształków osadu z moczem słomkowego koloru. Masowano u niej receptory: układu moczowego oraz wszystkie osłabione - tkliwe receptory.
17. Wielkie migdały z głębokimi kraterami nadające się wg lekarza do natychmiastowego usunięcia zostały wyleczone przez własnoręczny masaż stóp mojej siostry. Masowała receptory: układu moczowego, głowy, gruczołów limfatycznych i migdałków. Pierwsze dwa miesiące masowała się codziennie a kolejne 3 miesiące 2 razy w tygodniu. Jej migdały są obecnie małe, płaskie i gładkie.
18. Częste zachorowania sześcioletniej dziewczynki ustąpiły po dwóch miesiącach masaży stóp wykonywanych dwa razy w tygodniu. Radość dziecka i rodziców jest wielka.
19. Podczas rajdu pieszego dzieci z klasy V, a było to 12 lat temu byłam jedną z opiekunek. W czasie marszu jedna dziewczynka powiedziała, że bardzo boli ją ząb. Poprosiłam wychowawczynię o niepodawanie leku przeciwbólowego, wyjaśniłam dziewczynce co będę robić aby zmniejszyć jej cierpienie. W czasie marszu masowałam u niej odpowiedni receptor na kciuku w przeciwnej ręce niż bolący ząb.
Tylko w przypadku głowy receptory występują naprzemiennie. Nie mogłam masować receptorów na stopach, bo musieliśmy iść z całą grupą. Na szczęście znałam rozmieszczenie podobnych receptorów na dłoniach. Po 10 minutach ból znacznie się zmniejszył a po kolejnych 10 zupełnie ustąpił. Poleciłam dziewczynce udać się w najbliższym czasie do stomatologa. Do końca wspólnej wędrówki ząb nie już bolał.
20. W czasie masowania osoby najczęściej rozmawiają ze sobą na różne tematy. Jeśli masaż odbywa się w najbliższej rodzinie to jest szansa na rozwiązanie wielu problemów oraz na pogłębienie wzajemnych więzi. Czasem jest to jedyna okazja na przebywanie ze sobą sam na sam. Tak było u mojej siostry, która miała zalecenie masować syna przez sześć tygodni z powodu nocnego moczenia.
Matka chciała zaprzestać wcześniej, gdyż dolegliwość ustąpiła znacznie szybciej niż przewidywano, ale dziecko prosiło żeby masaż wykonywać przez zalecony okres, gdyż miało wtedy mamę tylko dla siebie (wg opowiadania matki po wielu latach).
21. Około 7 lat temu zgłosiła się do nas młoda kobieta cierpiąca od kilku miesięcy na bardzo silny ból głowy. Zażywane przez nią przeróżne środki przeciwbólowe przynosiły niewielkie zmniejszenie bólu na kilka godzin. Lekarz specjalista neurolog zalecił prześwietlenie głowy za pomocą tomografii - wynik na szczęście bez zmian. Wobec nieskuteczności innych, typowych leków stosowanych przy bólach głowy zastosował lek o nazwie Vioxx , bardzo nowoczesny, skuteczny i silny lek przeciwbólowy, po którym kobieta chwilami nie wiedziała co się z nią, i wokół niej, dzieje. A tak bardzo oczekiwanej poprawy i tak nadal nie było. Przebywanie na zwolnieniu lekarskim też wcale nie przyniosło jej ulgi. Przypomniała sobie w końcu, że my leczymy się przez masaże receptorów stóp.
Mój mąż wykonał jej pierwszy masaż. Wiele receptorów wyraźnie i boleśnie reagowało na średni nawet ucisk. Po 3 miesiącach codziennego masażu niemalże wszystkich receptorów bóle głowy ustąpiły i do dnia dzisiejszego już nie dokuczały.
Następujące dwa wyleczenia miały miejsce w ciągu tego roku.
22. Dwanaście lat temu u 3 miesięcznego chłopca stwierdzono nieduży wodniak powrózka nasiennego wielkości czereśni, zostało powiedziane, że powinien się wchłonąć lub przejdzie w pachwinę. Bilans sześciolatka wykazał przepuklinę pachwinową. Gdy chłopiec ćwiczył na wychowaniu fizycznym odczuwał ją boleśnie do tego stopnia, że rodzice udali się z synem do chirurga, który zalecił operacyjne jej usuniecie w późniejszym czasie.
Rodzice chłopca dowiedzieli się o masażach receptorów stóp i postanowili skorzystać z ich dobrodziejstwa. Codziennie przez trzy miesiące chłopiec był cierpliwie masowany, oprócz przepukliny, która się sama zasklepiła ustąpiło także zbyt częste wydalanie moczu. Masaż dwóch stóp trwał u niego blisko 45 minut.
Masowano: gruczoły limfatyczne, żołądek, dwunastnicę i pozostałe receptory przewodu pokarmowego. Pozostałe dzieci z tej rodziny, którym nic nie dolegało, też chciały być masowane i były, ale nie tak długo i dokładnie jak ten ich syn.
23. Katar z pomarańczowo - zieloną wydzieliną i wysoką temperaturą to były pierwsze objaw2y choroby, która po dwóch dniach była zdiagnozowana jako zapalenia płuc, które zawsze do tej pory leczone było antybiotykiem, to powtarzająca się dwa razy w roku historia siedmioletniej dziewczynki.
Po szóstej czy siódmej chorobie, po której dziecko było blade i długi czas mocno osłabione, matka dziewczynki poprosiła mojego męża o pokazanie i nauczenie jej masażu stóp na zapalenie zatok.
Przez dwa miesiące wykonywała masaż odpowiednich receptorów twarzy wieczorem, a dziecko często czyściło wtedy nosek, z którego wypływała gęsta zielono - beżowa wydzielina. A kiedy pojawiły się w niej w końcu skrzepy krwi, matka
stwierdziła, że zatoki zostały definitywnie oczyszczone i zakończyła leczenie. Minęło dziewięć spokojnych, zdrowych miesięcy i dziewczynka nadal jest zdrowa a jej mama bardzo szczęśliwa.
24.Gdy nasz syn miał 10 lat i zachorował na zapalenia migdałów to zrezygnował z masaży na korzyść antybiotyku. Powiedział wówczas, że my go męczymy bolesnymi masażami a inne dzieci w czasie choroby łykają tabletki lub stosują leki w płynie i też są zdrowe. W czasie dwóch dni stosowania antybiotyku wystąpiły prawie wszystkie objawy uboczne wymienione na ulotce. Były one bardzo męczące i syn poprosił o leczenie znanym sobie i nam sposobem.
25. Koniec listopada 2007, to jest 2 dni przed próbną maturą, nasza córka oznajmiła, że bardzo źle się czuje i mocno boli ją gardło. Na obu migdałkach podniebiennych widoczne były białawe czopy ropne. Stres to typowa sytuacja obniżająca naszą odporność, powodująca pojawienie się objawów z najmniej odpornego obszaru naszego ciała, w tym wypadku okazało się nim być gardło.
Czopy ropne na migdałkach zniknęły juz po dwóch dniach masażu receptorów migdałków, gardła i punktów limfatycznych. Po kolejnych trzech dniach ustąpiły pozostałe objawy choroby - bóle mięśni i głowy.
26. Kilka dni przed Wigilią Bożego Narodzenia sama miałam objawy zapalenia krtani a dwa dni później zupełnie straciłam głos. Masaż receptorów migdałków, krtani i punktów limfatycznych jeden raz dziennie przez 3 dni przywrócił mi zdrowie w takim stopniu, by przeżyć święta w rodzinnym gronie nie zarażając nikogo. I tu znowu stres, jako przyczyna bezpośrednia pojawienia się dolegliwości. Wszystkie panie wiedzą, że przygotowania do świąt to silna sytuacja stresowa dla każdej gospodyni.
27. W lutym 2008 r. w czasie wizyty towarzyskiej dowiedzieliśmy się od naszych znajomych, którzy masowali receptory stóp 2 razy w tygodniu przez ok. 4 miesiące, że u naszego kolegi nastąpiła znaczna poprawa wzroku i nastąpiło wyleczenie jego tarczycy. Jego żona pozbyła się w tym czasie mięśniaka wielkości 6-cio tygodniowego dziecka oraz cysty na nerce (wyleczenie potwierdzone badaniem ginekologicznym i USG).
28. Rodzice 4-letniego Wojtusia poprosili o wykonanie masażu i udzielenie im instruktażu w celu likwidacji wodniaka powrózka nasiennego u dziecka. Po miesiącu powiadomili nas o pomyślnym zakończeniu leczenia. Masowano 2 razy dziennie receptory układu moczowego, narządów płciowych oraz układu limfatycznego, śledziony i migdałów - w celu dodatkowego wzmocnienia jego odporności.
29. Marzec 2008. Bardzo wysoka gorączka w czasie grypy u 9 letniej dziewczynki zmniejszyła się znacznie po 3 krotnym masowaniu odpowiedniego receptora na palcu u prawej ręki.
30. Młoda kobieta cierpiąca z powodu dwóch kamieni nerkowych wielkości ziarnka pieprzu, po dwóch miesiącach masażu odpowiednich receptorów 2 razy w tygodniu wydaliła pierwszy z nich. Masaże wywoływały niemal natychmiastowe ustępowanie kolki.