KRYZYS FINANSOWY RAPORT COMPERIA, ekonomia


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic

KRYZYS FINANSOWY

DLACZEGO POLSCE NIE ZAGRAŻA

Autorzy:

Maciej Bednarek

Bartosz Michałek

Karol Wilczko

Bartłomiej Samsonowicz

Comperia.pl

październik 2008

SPIS TREŚCI

WSTĘP DO RAPORTU

Profesor Witold Orłowski

Przez światowe rynki finansowe przetacza się obecnie głęboki kryzys, bez cienią wątpliwości najgłębszy i najbardziej dotkliwy od straszliwych lat 1929-30, czyli od Wielkiego Kryzysu. Porównania nasuwają się same: i wówczas, i obecnie kryzys zaczął się od silnego załamania giełdowego,
a następnie - po kilku miesiącach - rozprzestrzenił się na cały sektor finansowy. I wtedy,
i obecnie kryzys wybuchł w Stanach Zjednoczonych, ale potem dość szybko dotarł do Europy, aby rozprzestrzenić się na cały świat. I wtedy, i obecnie kryzys miał początkowo charakter głównie finansowy, ale z czasem jego efekty coraz mocniej zaczęły wpływać na funkcjonowanie realnej gospodarki, grożąc globalną recesją.

To, że kryzys zaczął się w podobny sposób, nie oznacza jednak, że sytuacja potoczy się tak, jak przed niecałym wiekiem. Obok podobieństw są bowiem i poważne różnice. Wbrew obiegowym opiniom, najpoważniejszym problemem, z którym zmaga się dziś (i zmagał się
w roku 1930) sektor finansowy na całym świecie, nie są przynoszące straty aktywa związane z pochopnie udzielanymi kredytami hipotecznymi, ale gwałtownie rosnące utrudnienia
w udzielaniu sobie nawzajem kredytu przez instytucje finansowe. A to może łatwo doprowadzić do sparaliżowania systemu bankowego, braku kredytu dla gospodarki
i potężnej recesji.

W odróżnieniu od sytuacji sprzed 80 lat banki centralne jednak dobrze dziś wiedzą, że niezależnie od ocen dotyczących „lekkomyślności” banków, za żadną cenę nie wolno dopuścić do tego, by doszło do zablokowania rynku międzybankowego, a w ślad za tym do rynkowej paniki. Dlatego bez ograniczeń udzielają bankom kredytu. Również rządy wiedzą, że banki, które wpadły w kłopoty, nie mogą być pozostawione samym sobie i zdane na łaskę i niełaskę bezlitosnego w takiej sytuacji rynku. Zwiększane są gwarancje depozytów, rządy przygotowują plany ratunkowe wykupu złych aktywów, a w razie skrajnej potrzeby - nawet nacjonalizacji banków. Recesji w USA i Europie uniknąć się zapewne nie da, ale można sądzić, że nie przekształci się ona - tak jak przed wiekiem - w wielki kryzys.

Wszystko to każe jednak zadać sobie pytanie: co zawiodło? Czy podziwiany przez lata amerykański system bankowy nie okazał się maszyną, która wypadła z drogi przez złe regulacje lub niedostatek regulacji? Czy winę za niefrasobliwy, niekontrolowany wzrost ryzyka ponoszą tylko nieodpowiedzialni menedżerowie, czy też zawiódł cały system - w tym również instytucje publiczne? Czego my, w Polsce, powinniśmy się nauczyć, jakich błędów uniknąć, jak rozwijać nasz własny sektor bankowy?

W dzisiejszych czasach łatwiej pewnie stawiać takie pytania, niż na nie odpowiadać. Ale poszukiwać tych odpowiedzi trzeba, po to, by taki kryzys jak dziś nie powtórzył się
w przyszłości.

Witold Orłowski - Profesor nauk ekonomicznych. Doktor ekonomii Uniwersytetu Warszawskiego. Pracował w Biurze ds. Integracji Europejskiej i Banku Światowym. Znany jest również jako doradca ekonomiczny - pracował w takim charakterze dla: ministra finansów, ministra gospodarki; w latach 2001-2005 był szefem zespołu doradców ekonomicznych Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego. Obecnie jest głównym doradcą ekonomicznym PricewaterhouseCoopers oraz dyrektorem Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej. Publikuje między innymi we "Wprost".

Jest członkiem Komitetu Nauk Ekonomicznych PAN. Napisał 6 książek i wiele innych publikacji.

CZY POLACY POWINNI BAĆ SIĘ O SWOJE OSZCZĘDNOŚCI?

W obliczu kryzysu na światowych rynkach finansowych Polacy nie bez przyczyny mają prawo obawiać się o bezpieczeństwo pieniędzy powierzonych bankom. Z rynku płyną sygnały, że mało odporni na stres już wycofują oszczędności z lokat bankowych. Ale czy te obawy są uzasadnione? Czy nasze pieniądze realnie są zagrożone? Czy banki działające
w Polsce też zaczną upadać? Czy polski system bankowy jest stabilny?

Aktualnie nie ma takiego zagrożenia. Wynika to z istotnych różnic między polskim
i anglosaskim systemem bankowym: polskie banki nie są i nie były zaangażowane
w ryzykowne papiery wartościowe zabezpieczone kredytami hipotecznymi, sytuacja na polskim rynku nieruchomości wydaje się być stabilna, a polityka kredytowa polskich banków w porównaniu z działalnością banków amerykańskich prowadzona jest dużo bardziej odpowiedzialnie. Różnic jest tak dużo, że wystąpienie w Polsce kryzysu finansowego na wzór amerykański wydaje się wręcz niemożliwe.

Raport podzielony jest na kilka części. W pierwszej przybliżamy, szeroko już opisywaną
w mediach, genezę kryzysu finansowego. W drugiej części raportu wskazujemy na różnice pomiędzy polskim i amerykańskim systemem bankowym i polityce kredytowej banków. Następnie przedstawiamy kondycję polskiego sektora bankowego. W ostatnim rozdziale analizujemy potencjalne zagrożenia dla stabilności sektora bankowego w Polsce.

CZĘŚĆ I
-
GENEZA KRYZYSU W STANACH ZJEDNOCZONYCH

Gwarancje kredytowe Fannie Mae i Freddie Mac

Na dzisiejszy, światowy kryzys finansowy złożyło się wiele czynników. Genezy można upatrywać już w latach 30-tych XX wieku. Jednym z działań mających na celu wydostanie amerykańskiej gospodarki z Wielkiego Kryzysu, było utworzenie przez administrację prezydenta Roosvelta agencji rządowej Federal National Mortgage Association (FNMA), nazywaną potocznie Fannie Mae. Jej zadaniem było udzielanie gwarancji kredytów hipotecznych. W 1970 roku powstała druga podobna instytucja - Federal Home Loan Mortgage Corporation (Freddie Mac). W ostatnich latach instytucje te ręczyły za więcej niż połowę udzielonych w USA kredytów (zadłużenie amerykańskich gospodarstw domowych
z tytułu kredytów hipotecznych wynosi około 10 bln dolarów). Celem funkcjonowania tych instytucji było zwiększenie dostępności do kredytów i rozwój budownictwa mieszkaniowego. Pośrednio jednak Fannie Mae i Freddie Mac przyczyniły się do uruchomienia lawiny kryzysu.

Polityka kredytowa amerykańskich banków

Gwarancje udzielane przez Fannie Mae i Freddie Mac pozwalały bankom znacznie poluzować kryteria udzielania kredytów. W ten sposób amerykańskie banki przestały wystarczająco dbać o jakość portfela kredytowego, nie zwracały uwagi na to, komu udzielają kredytów. W latach 90-tych XX wieku ogłoszenia o treści „Non proof incomes”, czyli reklamujące udzielanie kredytów hipotecznych bez konieczności dokumentowania źródeł
i wysokości dochodów nie należały do rzadkości. W ten sposób na amerykańskim rynku wytworzył się specyficzny rodzaj kredytów - tzw. subprime, a więc o niższej jakości, udzielany osobom na pograniczu zdolności kredytowej. Wolumen kredytów subprime w USA gwałtownie wzrósł w ostatnich latach. W 2006 roku stanowiły one już ponad 5 proc. wartości wszystkich amerykańskich kredytów hipotecznych, a co piąty kredyt hipoteczny gorszej jakości nadawał się do windykacji. Szacuje się, że rynek kredytów subprime w USA to
10-14 proc. wszystkich kredytów, czyli jego wartość wynosi około 1,2-1,5 bln dolarów.

Sekurytyzacja

To jednak dopiero część układanki, która złożyła się na dzisiejszy kryzys. Problem nie byłby aż tak poważny, gdyby nie rozwój sekurytyzacji, a więc mechanizmu zamiany wierzytelności na papiery wartościowe. Na początku lat 80-tych XX wieku amerykański rynek finansowy wzbogacił się o nowe instrumenty - obligacje zabezpieczone kredytami hipotecznymi.
Z czasem zyskały one największy udział wśród papierów wartościowych zabezpieczonych wierzytelnościami.

Dzięki takiej operacji banki, w celu zdobycia środków na dalszą działalność, odsprzedawały dłużników innym, większym bankom. Te z kolei dzieliły kredyty na mniejsze części
i emitowały obligacje, których zabezpieczeniem były kredyty hipoteczne (pierwsze tego typu obligacje wyemitowano w 1983 roku). W dużym uproszczeniu mechanizm sekurytyzacji powodował, że amerykański kredytobiorca przestawał być dłużnikiem banku, w którym wziął kredyt (tak jak ma to miejsce w Polsce) i w pewnym sensie stawał się dłużnikiem nabywcy takiej obligacji.

W tego typu obligacje inwestowały banki czy fundusze inwestycyjne. Chętnych było wielu.
W 2006 roku przynosiły nawet ponad 10 proc. zysku w skali roku. Jednak z racji swojego zabezpieczenia, charakteryzowały się wysokim ryzykiem. Ich wartość zależała bowiem od jakości portfela kredytowego. Innymi słowy, kiedy kredytobiorcy zaczęli mieć problemy ze spłatą kredytów, hipoteczne papiery wartościowe stawały się jeszcze ryzykowniejszą inwestycją.

Boom na rynku nieruchomości

Rozluźnienie polityki kredytowej, gwarancje spłaty kredytów Fannie Mae i Freddie Mac, możliwość sprzedaży przez banki portfela kredytowego w postaci obligacji to jeszcze nie wszystko. Skoro w zasadzie każdy Amerykanin mógł wziąć kredyt, to brał. A jak brał, rósł popyt na mieszkania, automatycznie rosła więc ich cena. Szybki, dynamiczny wzrost cen nieruchomości, jaki miał miejsce w latach 90-tych XX wieku, powodował wzrost wartości zabezpieczenia kredytów hipotecznych i dodatkowo usypiał rynek przed groźbą pogorszenia się jakości portfela kredytowego. Akcja kredytowa trwała w najlepsze dzięki wierze banków w dalszy wzrost cen nieruchomości. Wartość nieruchomości w Stanach Zjednoczonych przeszacowano o kilkadziesiąt procent.

Polityka monetarna FED

Do zaciągania kredytów dodatkowo zachęcała polityka monetarna FED. Żeby pomóc amerykańskiej gospodarce wydostać się z kryzysu związanego z pęknięciem tzw. bańki internetowej w 2001 roku, w Stanach Zjednoczonych łagodzono politykę monetarną. Od 2000 roku do połowy 2003 roku główna stopa procentowa spadła z 6,5 do 1 proc. Jak skutecznie zachęcało to Amerykanów do zaciągania kredytów, najlepiej oddają liczby. Na koniec 2002 roku wartość udzielonych kredytów hipotecznych w USA wynosiła około 6 bln 0x08 graphic
dolarów. Na koniec drugiego kwartału 2008 roku wolumen ten wynosił już 10,6 bln dolarów, a więc wzrósł niemal dwukrotnie. Jednak od połowy 2003 roku Fed zaczął zacieśniać politykę monetarną. Stopy procentowe, a co za tym idzie koszt kredytu, zaczęły rosnąć. Do połowy 2006 roku stopy wzrosły do 5,25 proc. Droższy kredyt, wyższe raty kredytowe spowodowały, że coraz więcej Amerykanów nie radziło sobie z obsługą zadłużenia. Szacuje się, że w 2007 roku windykacji poddano milion amerykańskich domów, które stanowiły zabezpieczenie kredytów hipotecznych. Kryzys ujawnił się w połowie 2007 roku.

Amerykański kryzys staje się globalny

Lawina ruszyła. Obrót obligacjami zabezpieczonymi kredytami hipotecznymi spowodował, że amerykański problem stał się problemem globalnym. W obligacje zabezpieczone wierzytelnościami hipotecznymi inwestowały bowiem nie tylko instytucje amerykańskie, ale również banki i fundusze europejskie i azjatyckie. Rynkowa wartość obligacji zabezpieczonych hipotecznie spadła o kilkadziesiąt procent. Dostało się też firmom ubezpieczeniowym, które ubezpieczały kredyty hipoteczne i gwarantowały obligacje zabezpieczone kredytami hipotecznymi, np. największemu ubezpieczycielowi AIG.
W połowie 2007 roku instytucje finansowe, zaangażowane w bezwartościowe papiery, zaczęły liczyć starty.

CZĘŚĆ II
- RÓŻNICE W POLITYCE KREDYTOWEJ BANKÓW W POLSCE I USA

Nadzór finansowy w Polsce

Różnice w konstrukcji i rozwoju rynku finansowego w Polsce i Stanach Zjednoczonych pozwalają wyciągnąć wnioski na temat tego, czy polski sektor finansowy jest zagrożony światowym kryzysem finansowym.

Nadzór finansowy w Polsce przeszedł w ostatnich latach reorganizację, polegającą na stworzeniu jednego podmiotu koordynującego nadzór na różnymi uczestnikami rynku finansowego. Tę kontrolę sprawuje Komisja Nadzoru finansowego, pod parasolem której znajdują się banki, towarzystwa ubezpieczeniowe i otwarte fundusze emerytalne. KNF sprawuje również nadzór nad rynkiem kapitałowym. Scentralizowanie systemu nadzoru miało na celu poprawienie efektywności działań instytucji czuwających nad poszczególnymi segmentami rynku finansowego w Polsce. KNF dokonuje oceny sytuacji finansowej banków, w tym badania wypłacalności, jakości aktywów, płynności płatniczej i wyniku finansowego banków.

Nadzór finansowy w USA

0x08 graphic
System bankowy w Stanach Zjednoczonych, a co za tym idzie system nadzoru finansowego, różni się od modelu polskiego. Wraz z przyjęciem w 1933 roku przez amerykański Kongres Glass-Steagall Act, system bankowy w USA podzielono na część komercyjną i inwestycyjną. Oznaczało to, że praktycznie nie można było łączyć działalności depozytowo-pożyczkowej (tę działalność prowadziły tradycyjnie trzy rodzaje banków: banki komercyjne, kasy oszczędnościowo-pożyczkowe
i kasy wspólnego oszczędzania oraz unie kredytowe) z działalnością inwestycyjną.

Amerykański system bankowy wykształcił również tzw. non-bank banks, czyli instytucje, które do prowadzenia działalności nie wymagają uzyskania licencji. Mogą one prowadzić działalność depozytową lub kredytową, z tym że nie obie jednocześnie. Ten rodzaj instytucji świadczy więc de facto usługi bankowe, ale nie podlega Federalnemu Systemowi Rezerwy (FED). Nie oznacza to jednak, że są to instytucje nie podlegające żadnemu nadzorowi. Większość z nich posiada depozyty ubezpieczone przez Federalną Korporację
ds. Gwarantowania Depozytów (FDIC), musi spełniać odpowiednie wymogi dotyczące poziomu kapitałów, rezerw itp.

Według niektórych opinii, amerykański system bankowy jest najbardziej zdecentralizowanym na świecie. To skutek m.in. ustaw McFadden Act z 1927 roku oraz Bank Holding Act
z 1956 roku, które razem z innymi regulacjami, obowiązującymi w poszczególnych stanach USA, ograniczały możliwość geograficznej ekspansji banków.

Banki komercyjne w Stanach Zjednoczonych nadzorowane są właściwie przez cztery oddzielne instytucje: Biuro Kontrolera Waluty (OCC), System Rezerwy Federalnej, Federalną Korporację ds. Ubezpieczenia Depozytów (FDIC) oraz władze stanowe.

Amerykańskie agencje rządowe

By dopełnić obrazu systemu bankowego w USA, należy wspomnieć o instytucjach, które powstały, by wspierać dostępność kredytów mieszkaniowych i rozwój budownictwa mieszkaniowego. Chodzi tu o The Federal Home Loan Mortgage Corporation (Freddie Mac)
i Federal National Mortgage Association (Fannie Mae). Zadaniem tych organizacji było udzielanie i gwarantowanie pożyczek hipotecznych. Obie były również pionierami
w organizowaniu tzw. wtórnego rynku kredytów hipotecznych opartych na obligacjach zabezpieczonych na tych kredytach (Mortgage Backed Securtities - MBS). Pojawiające się problemy ze spłatą kredytów hipotecznych sprawiły, że papiery wartościowe wyemitowane na ich podstawie (a więc wspomniane MBS) zaczęły tracić na wartości. Stąd wzięły się ogromne problemy Fannie Mae i Freddie Mac i ich nacjonalizacja przez rząd USA we wrześniu 2008 roku.

System bankowy oraz system nadzoru finansowego w Stanach Zjednoczonych działał więc bez większych zarzutów i turbulencji przez ponad 70 lat. Ale już w 1999 roku pojawiły się pierwsze zmiany w systemie bankowym, które wraz z rozluźnieniem polityki kredytowej
i brakiem odpowiedniej oceny ryzyka (dotyczy to wszystkich podmiotów: banków komercyjnych, kas pożyczkowych, banków inwestycyjnych, agencji rządowych) były wstępem do dzisiejszego kryzysu.

Rynek kredytów subprime

Dlaczego nie grozi nam powtórka amerykańskiego scenariusza? Odpowiedzi są dwie:
w Polsce nie ma rynku kredytów subprime, w Stanach Zjednoczonych jest. W Polsce, inaczej niż w USA, instytucje finansowe (banki, fundusze inwestycyjne, towarzystwa ubezpieczeniowe) praktycznie w ogóle nie inwestowały, ani nie gwarantowały papierów wartościowych wyemitowanych na podstawie udzielonych kredytów typu subprime.

Jak potężny jest rynek kredytów subprime w USA, najlepiej ilustruje szacowana jego wartość. Według różnych danych, wynosi ona od 10 do 14 proc. całego rynku kredytów hipotecznych. Wartość kredytów hipotecznych w USA (udzielonych gospodarstwom domowym) to aktualnie niewiele ponad 10 bln dolarów. Wartość subprime to więc około
1,3 bln dolarów.

Na wytworzenie się segmentu kredytów subprime miało wpływ przede wszystkim rozluźnienie polityki kredytowej przez banki oraz inne instytucje udzielające kredytów hipotecznych (głównie instytucje para bankowe czyli home mortgage lenders). Instytucje udzielały kredytów nawet do 100 proc. wartości nieruchomości osobom niespełniającym kryteriów dochodowych.

Drastyczny wzrost stóp procentowych

0x08 graphic
W warunkach niskich stóp procentowych, jakie panowały w USA w latach 2001-2003, problem niespłacania kredytów hipotecznych w zasadzie nie istniał. Problemy zaczęły się pojawiać w momencie wzrostu stóp procentowych. Do tego nałożyła się specyfika rynku kredytów hipotecznych w USA, gdzie bardzo dużo kredytów udzielano według stałej stopy procentowej obowiązującej przez pierwsze 2-3 lata spłaty. Dopiero po tym okresie następowało przejście na zmienną stopę. Zmiana rodzaju oprocentowania była bardzo bolesna dla osób z niskimi dochodami, ponieważ operacja ta zbiegła się w czasie ze wzrostem stóp procentowych. Dla wielu kredytobiorców oznaczało to nagły wzrost raty kredytowej nawet o 50 proc. Kredytobiorcy w Polsce na taki scenariusz nie są i nie byli narażeni, bo większość kredytów hipotecznych od początku spłacanych jest według stopy zmiennej. Poza tym poziom stóp procentowych w Polsce nigdy nie był na takim poziomie, by skok o 2-3 punkty procentowe wywołał szok.

Dlaczego Amerykanie przestali spłacać kredyty, a Polacy nie

Boom na rynku nieruchomości w USA w dużym stopniu wpłynął w ostatnich latach na decyzje ekonomiczne Amerykanów. Konsumenci amerykańscy widząc, że ich majątek rośnie (w wielu przypadkach był to tylko księgowy wzrost, ponieważ nie mógł zostać zrealizowany - rosła wartość nieruchomości, które były miejscem zamieszkania, a nie przedmiotem obrotu na rynku) zaczęli więcej wydawać zarówno na dobra konsumpcyjne (duże samochody, sprzęt AGD i RTV), jak i na zakupy akcji na giełdzie. To wszystko sprawiało, że amerykański PKB rósł ponad 3 proc. rocznie, a giełdy biły historyczne rekordy. Po kryzysie
z 2001 i 2002 roku nic nie pozostało. Klienci zarabiali i chcieli zyskiwać jeszcze więcej. Gospodarka rozpędzała się bardzo szybko, a jeszcze szybciej inflacja. Na to nie mógł pozwolić FED, który od czerwca 2004 roku aż 17 razy podniósł główną stopę procentową, windując ją do poziomu 5,25 proc. (z poziomu 1 proc.). Oprocentowanie kredytów dla klientów z najlepszą historią kredytową ze zmienną stopą procentową skoczyło z około 3 do 7 proc. Oprocentowanie subprime mortgage jest o około 4-6 punkty procentowe wyższe. Negatywny skutek dla klientów o słabszym standingu był jeszcze większy.

W Polsce z różnych przyczyn (skoncentrowany nadzór bankowy, brak instytucji parabankowych udzielających kredytów, mniejszy rozwój rynku bankowego, brak banków inwestycyjnych, kas pożyczkowych, mniej liberalna polityka udzielania kredytów) rynek kredytów subprime w ogóle nie powstał. Kredyty złotowe nigdy nie były oprocentowane poniżej 4 proc., a więc skok oprocentowania nawet o 2 punkty procentowe (np. z 5 proc. do
7 proc.) nie jest wielkim dramatem.

0x08 graphic
Jeśli więc banki będą - tak jak do tej pory - ostrożne w kwestii liczenia zdolności kredytowej Polaków, nie powinny mieć problemów, nawet w sytuacji spowolnienia gospodarczego. Co prawda większa część kredytów udzielanych jest we frankach szwajcarskich i tu ewentualnie może pojawić się problem ze spłacaniem rat, jeśli nastąpiłby wyraźny wzrost kursu franka do złotego (sama zmiana oprocentowania, które nadal jest niskie, nie jest groźne dla spłacalności tych kredytów). Na razie jednak mocny złoty dodatkowo stabilizuje płacone raty kredytowe. Poza tym wydana przez KNF w 2006 roku Rekomendacja S wyraźne ograniczyła dostępność kredytów walutowych.

Gdyby tylko sama wartość niespłacanych kredytów subprime była problemem dla światowych rynków, prawdopodobnie nie mówilibyśmy dziś o kryzysie finansowym. Jednak instytucje finansowe w USA, a obok nich inne podmioty (głównie w Europie) zaczęły emitować papiery wartościowe zabezpieczone tego typu kredytami. Inaczej mówiąc, banki
i instytucje, które udzieliły ryzykownych kredytów hipotecznych, zaczęły przerzucać ryzyko na inne podmioty poprzez emisję innych papierów wartościowych. Szacuje się, że aż około 80 proc. kredytów subprime przekształcono w papiery wartościowe, sprzedawane następnie na wszystkich rynkach świata.

Ktoś inny „kupował” dług hipoteczny płacąc gotówką i brał na siebie ryzyko niespłacenia kredytu. Powstawał więc swoisty łańcuch, który w niekontrolowany sposób rozlał się po instytucjach finansowych. Papiery te kupowały największe banki inwestycyjne oraz towarzystwa ubezpieczeniowe. Dzisiaj bezpieczne są te instytucje, które albo tego typu obligacji nie mają, albo ich liczba i wartość jest znikoma. W tej sytuacji znajdują się banki
i firmy ubezpieczeniowe działające na polskim rynku. Jak określił w jednym z wywiadów szef KNF Stanisław Kluza, ilość „toksycznych aktywów” jest tak znikoma, że ich wartość nie przekracza kilkudniowego zysku banku.

Różnice w dostępności kredytów

Kolejną różnią pomiędzy polskim i amerykańskim rynkiem finansowym jest dostępność kredytów. Już na poziomie globalnym nasz rynek jest mniej spenetrowany przez tego typu instrumenty, bo wartość kredytów hipotecznych w stosunku do PKB wynosi około 12 proc., podczas gdy w USA ten poziom szacuje się na około 70 proc. Mimo że w ostatnich latach kredyty hipoteczne stały się bardziej dostępne, banki w Polsce (od 2003 roku wartość udzielonych kredytów hipotecznych wzrosła z 30 mld zł do prawie 140 mld zł dzisiaj) nie zliberalizowały w takim stopniu swojej polityki kredytowej jak kasy pożyczkowe czy instytucje parabankowe w USA.

Na początku XXI wieku w Stanach Zjednoczonych nagle wzrosła dostępność kredytów dla osób o niskich dochodach i krótkiej bądź złej historii kredytowej. Jeśli do tego dodamy liberalne podejście do kwestii szacowania wartości nieruchomości, zadłużanie nieruchomości wysokimi wskaźnikami LTV, możliwość refinansowania kredytów wraz z opcją wyciągnięcia gotówki do aktualnej wartości nieruchomości, otrzymamy obraz totalnego poluzowania polityki kredytowej. W USA od 2003 roku wartość udzielonych kredytów typu subprimie wzrosła o 292 proc. z poziomu 330 mld do 1,3 bln dolarów. W Polsce - i generalnie w Unii Europejskiej - przyjęte regulacje nie pozwalają na prowadzenie tak swobodnej akcji kredytowej. W Polsce wskaźnik LTV udzielonych kredytów hipotecznych wynosi średnio około 70 proc. Nie oznacza to oczywiście, że rynek subprimie w UE nie istnieje. Szacuje się go na 2-3 proc. całkowitej wartości kredytów hipotecznych. Dla stabilności systemu finansowego Europy nie stanowi więc poważnego problemu. Ewentualne problemy instytucji finansowych w Europie biorą się z ich zaangażowania w papiery wartościowe zabezpieczone amerykańskimi kredytami hipotecznymi typu subprime.

Polskie banki ostrożne

Oczywiście trudno stwierdzić, że rynek kredytowy w Polsce jest czysty jak łza. Bo co powiedzieć o kredytach walutowych, o kredytach udzielanych na 100 proc. LTV (do niedawna praktycznie w każdym banku można było taki kredyt uzyskać), na zakup działek budowlanych czy rekreacyjnych. Jednak liberalna polityka banków została w odpowiednim momencie przyhamowana przez KNF (wspominana rekomendacja S dla kalkulacji zdolności kredytowej przy kredytach walutowych). Szacuje się, że około 4 proc. portfela kredytów hipotecznych jest spłacana z opóźnieniem, ale nie są to kredyty stracone. W USA około
14 proc. kredytów typu subprimie już teraz jest straconych.

Upadłość konsumencka

0x08 graphic
W podejmowaniu decyzji o zaciąganiu kredytów w USA i mniejszej odpowiedzialności ze strony konsumentów pomagała instytucja upadłości konsumenckiej. Amerykańscy kredytobiorcy raz w życiu mogą ogłosić bankructwo, które prowadzi do zawieszenia egzekucji długów i pozwala kredytobiorcy wyjść na prostą w dłuższym czasie lub pozbyć się długów w ogóle. Oczywiście niesie to ze sobą negatywne skutki w historii kredytowej (nie na całe życie), ale jednocześnie zostawia otwartą furtkę osobom z problemami finansowymi. Mając taką możliwość, łatwej jest zaciągać nieodpowiedzialnie zobowiązania, szczególnie gdy instytucje finansowe na to pozwalają.

W Polsce kwestia upadłości konsumenckiej nie jest jeszcze uregulowana, mimo że od kilku lat toczą się na ten temat dyskusje. Na rynkach rozwiniętych zagadnienie upadłości jest uregulowane przepisami prawa i daje jedną szansę niewypłacalnym konsumentom na wyjście z długów. Sensem upadłości konsumenckiej jest możliwość wstrzymania windykacji długów przez bank
i renegocjacji umowy. Eksperci uważają, że wprowadzenie upadłości konsumenckiej
w Polsce może wprost zmniejszyć dostępność kredytów, ponieważ banki będą ostrożniej podchodzić do oceny klienta wiedząc, że ten może pozbyć się długów ogłaszając bankructwo.

Różnice w ofercie produktowej

Kolejną istotną różnicą pomiędzy rynkiem polskim a amerykańskim jest różnorodność dostępnych rozwiązań w ramach kredytów hipotecznych. W Polsce podstawowymi produktami jest kredyt na zakup nieruchomości lub kredyt budowlano-hipoteczny na budowę domu. Klienci mogą również skorzystać z kredytów na dowolny cel (pożyczka hipoteczna), kredytów konsolidacyjnych i refinansowych, które nie są jeszcze w Polsce popularne.

W Stanach Zjednoczonych segment kredytów hipotecznych jest znacznie lepiej rozwinięty, ponieważ w większym stopniu klienci korzystali z możliwości konsolidowania kredytów oraz refinansowania swoich starych zobowiązań zabezpieczonych hipoteką. Co ważne, te dwa rodzaje kredytów były wykorzystywane również do tzw. „wyciągania pieniędzy spod nieruchomości” (zaciągania home equity loans), czyli pożyczania dodatkowej gotówki na dowolny cel, co zwiększało zadłużenie nieruchomości i ryzyko dla banku. Część klientów w ostatniej fazie wzrostu cen wprost specjalnie refinansowało swoje kredyty biorąc dodatkową gotówkę (pozwalała na to wartość nieruchomości, która była wyższa niż stary kredyt hipoteczny) zamrożoną w przecenionej nieruchomości. Nawet strata domu lub mieszkania (zwłaszcza jeśli był kupiony w celach inwestycyjnych) w wyniku braku spłat rat nie jest tak bolesna, bo zawsze zostały w kieszeni jakieś pieniądze z operacji refinansowania kredytu. Martwić mógł się tylko bank.

Polskie banki nie eksperymentują

0x08 graphic
Dodatkowym aspektem, który rozhuśtał amerykański rynek, była oferta innych kredytów hipotecznych, np. typu second mortgage (druga hipoteka), czyli „dwa banki na jednej hipotece”. Zamiast zaciągać kredyt w koncie osobistym czy na karcie kredytowej, kredytobiorcy mogli drugi raz przedstawić nieruchomość jako zabezpieczenie. Bank, który będzie wpisany na drugim miejscu w księdze wieczystej, ponosi oczywiście większe ryzyko, a więc marże kredytów w ramach „drugiej hipoteki” są wyższe niż w przypadku tradycyjnych kredytów hipotecznych. W Polsce nieśmiało ten typ kredytu oferował Metrobank.

Innym popularnym w Stanach rodzajem kredytu, który nie jest jeszcze w Polsce oferowany, jest odwrócona hipoteka. Osoby starsze, przekazując swoją nieruchomość pod zabezpieczenie mogą uzyskać od banku „rentę”. Nie muszą na bieżąco spłacać rat kredytowych - bank zarobi na kredycie w momencie sprzedaży nieruchomości. Widać więc, że w warunkach spadających cen nieruchomości ten rodzaj kredytowania też niesie ze sobą spore ryzyko strat dla instytucji finansowych.
W Polsce podobne, innowacyjne produkty kredytowe zaczął wprowadzać Metrobank (grupa Noble Banku), ale wartość tych kredytów jest wręcz śladowa. Polski rynek nie poszedł
w kierunku eksperymentów produktowych i wydaje się, że przez najbliższe miesiące nie zobaczymy nowych rodzajów kredytów hipotecznych.

CZĘŚĆ III
-
DLACZEGO KRYZYS FINANSOWY POLSCE NIE GROZI

Mniejsza dostępność kredytu

0x08 graphic
Jak już wcześniej wyjaśniono, jedną z głównych przyczyn kryzysu finansowego w USA było załamanie na rynku kredytów hipotecznych wysokiego ryzyka. Po liberalizacji rynku kredytowego i złagodzeniu wymagań dotyczących przyznawania kredytów hipotecznych, rynek kredytów typu subprime w USA rozwijał się bardzo dynamicznie. Kredyty hipoteczne na zakup nieruchomości otrzymywały nawet osoby, które w normalnych warunkach nie przeszłyby pozytywnie analizy kredytowej, np. osoby nie posiadające stałego zatrudnienia. Skala zjawiska była bardzo znacząca.

W 2006 roku 28 proc. kredytów udzielonych przez amerykańskie banki zostało zakwalifikowanych do kategorii subprime. Liczba gospodarstw domowych, które skorzystały z finansowania typu subprime, przekroczyła 7 milionów.
W sumie amerykańskie banki udzieliły 1,3 biliona dolarów tego typu kredytów, co stanowi ok. 10 proc. ogółu aktywów kredytowych w USA. Ponad 90 proc. tego typu kredytów udzielona została według zmiennej stopy procentowej, której wysokość uzależniona jest od zmiany rynkowych stóp procentowych. Cykl podwyżek stóp procentowych przyczynił się do wzrostu oprocentowania kredytów (z 7 proc. do 12 proc.), a to spowodowało około 50-proc. wzrost miesięcznych rat kredytowych.

W konsekwencji wzrostu oprocentowania ponad 2 miliony gospodarstw domowych korzystających z kredytów typu subprime utraciło płynność finansową, czyli zdolność do terminowego regulowania swoich zobowiązań kredytowych. Suma zagrożonych należności przekracza obecnie 330 mld dolarów. Kwota ta nie byłaby aż tak przerażająca i nie wywołałaby tak wielkich zawirowań na rynku, gdyby nie powszechnie stosowany mechanizm emisji papierów wartościowych zabezpieczonych ryzykownymi hipotekami, czyli tzw. sekurytyzacja.

Brak rynku subprime

W Polsce rynek kredytów wysokiego ryzyka praktycznie nie istniał. Obowiązujące w Polsce restrykcyjne regulacje prawne uniemożliwiały rozwinięcie się tego segmentu rynku. Narzucony przez prawo bankowe obowiązek badania zdolności kredytowej był skrupulatnie monitorowany przez polski nadzór finansowy. Polski nadzór również odpowiednio wcześnie wprowadzał regulacje zacieśniające politykę kredytową banków, w szczególności w stosunku do najbardziej narażonych na ryzyko kredytów walutowych (Rekomendacja S). Biorąc pod uwagę specyfikę produktów hipotecznych występujących na polskim rynku, można z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że w Polsce nie występują produkty hipoteczne, które można by zaliczyć do kategorii subprime.

Brak rynku wtórnego kredytów hipotecznych

0x08 graphic
W USA bardzo popularną praktyką, stosowaną przez wszystkie banki, było pozyskiwanie środków na prowadzenie akcji kredytowej poprzez emisję papierów wartościowych. Taka praktyka stosowana była również w przypadku kredytów typu subprime. Ponad 80 proc. kredytów wysokiego ryzyka stanowiło zabezpieczenie dla papierów wartościowych emitowanych na amerykańskim rynku finansowym. Wartość wyemitowanych papierów wartościowych, których zabezpieczenie stanowiły kredyty hipoteczne wysokiego ryzyka wynosiła w samym tylko 2006 roku około 450 mld dolarów, natomiast wartość nominalna papierów wartościowych pozostających do spłaty szacowana była na koniec 2006 roku na ponad 730 mld dolarów. Zabezpieczone na kredytach typu subprime papiery wartościowe znalazły swoich nabywców m.in. pośród wielu banków inwestycyjnych na Wall Street. Banki inwestycyjne pod zabezpieczenie tych papierów wartościowych zaciągały kolejne kredyty inwestycyjne oraz dokonywały emisji kolejnych papierów wartościowych.

Trudno dzisiaj określić skalę tego zjawiska, jednak suma zobowiązań finansowych oraz papierów wartościowych wyemitowanych pod zastaw kredytów typu subprime znacznie przewyższa samą sumę tych kredytów. Warto zaznaczyć, że większość kredytów subprime była sekurytyzowana nie przez pararządowe agencje, które - pomimo liberalizacji wewnętrznych kryteriów, nadal stawiają ostre wymogi co do jakości portfela zabezpieczającego, ale przez prywatne spółki, które nie stosują tak ostrych standardów. Udział Freddie Mac i Fannie Mae w rynku sekurytyzacji spadł z 76 proc. w 2003 roku do blisko 40 proc. w 2006 roku.

Wartość papierów wartościowych pod zastaw kredytów hipotecznych wysokiego ryzyka wyemitowanych w USA (poza Freddie Mac i Fannie Mae)

Rok

Obligacje pod zastaw kredytów typu subprime

Wyemitowane
(mld USD)

Pozostające do spłaty
(mld USD)

1995

17

-

1996

31

-

1997

57

-

1998

76

-

1999

56

-

2000

53

81

2001

87

109

2002

123

167

2003

195

254

2004

363

431

2005

465

641

2006

448

732

Źródło: Oprac. własne

W Polsce problem sekurytyzacji kredytów typu subprime nie istnieje, ponieważ kredyty hipoteczne wysokiego ryzyka, które można by zaliczyć do kategorii subprime, nie były
w Polsce udzielane. W ogóle rynek sekurytyzacji w Polsce nie jest rozwinięty. Spośród nielicznych emisji papierów wartościowych zabezpieczonych aktywami banków w ostatnich latach wymienić można jedynie kilkanaście. Większość z tych emisji dotyczyła tzw. listów zastawnych i przeprowadzana była przez banki hipoteczne, działające na podstawie osobnej, bardzo rygorystycznej ustawy o bankach hipotecznych. Wszystkie polskie przypadki sekurytyzacji dotyczyły kredytów hipotecznych o tzw. sytuacji regularnej, a więc kredytów
o niskim ryzyku niespłacalności. Wartość tych emisji była wręcz symboliczna i nie przekraczała łącznie 1 proc. aktywów polskiego sektora bankowego.

Sytuacja finansowa polskich banków

Ocenę sytuacji finansowej sektora bankowego w Polsce oparliśmy głównie na analizie największych pod względem sumy bilansowej polskich banków, notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie.

Analizę sytuacji finansowej polskiego sektora bankowego rozpocząć należy od porównania wielkości aktywów oraz wysokości kapitałów własnych, jakimi dysponują polskie banki. Suma aktywów świadczy o wielkości banku oraz o jego potencjale do generowania przychodów. Największymi aktywami dysponują Pekao, którego aktywa wzrosły znacznie po fuzji
z Bankiem BPH, a także PKO BP. Aktywa tych banków na koniec II kwartału 2008 roku wynosiły po około 120 mld zł. W czołówce pod względem aktywów plasują się również BRE Bank i ING Bank Śląski, których aktywa są dwukrotnie niższe niż Pekao i PKO BP i wynosiły w tym okresie odpowiednio około 65 i 60 mld zł.

Aktywa oraz kapitał własny w polskich bankach (II kw. 2008)

Bank

Kapitał własny (w mld zł)

Aktywa (w mld zł)

Pekao

13,96

121,7

PKO BP

12,67

117,8

Citi Handlowy

5,23

38,3

BZ WBK

4,79

47,1

ING Bank Śląski

3,98

60,5

BRE Bank

3,93

64,7

Getin Bank

3,59

23,5

Millennium

2,61

34,3

Kredyt Bank

2,19

30,2

Fortis Bank

1,27

18,4

Źródło: Banki (skonsolidowane sprawozdania finansowe - II kw. 2008)

Identycznie wygląda zestawienie największych banków pod względem posiadanych kapitałów własnych. Pekao i PKO BP posiadały na koniec II kwartału 2008 roku odpowiednio 11,02 i 9,98 mld zł kapitałów własnych.

Stabilną sytuację finansową polskich banków obrazuje wartość funduszy własnych posiadanych przez cały sektor bankowy. Regularny wzrost funduszy własnych wynika
z bardzo dobrych wyników finansowych wypracowanych w ostatnich latach. Fundusze własne sektora bankowego zwiększyły sie od początku 2005 roku o ponad 34 proc. Wzrost wartości funduszy własnych w znaczącym stopniu zwiększa bezpieczeństwo finansowe polskiego sektora bankowego. Bezpieczeństwo to wydaje się być tym większe, ponieważ wartość zgromadzonych funduszy własnych przewyższa o prawie 34 proc. rygorystyczne wymogi kapitałowe nałożone przez polskie prawo.

Fundusze własne i współczynnik wypłacalności banków w Polsce

2005

2006

2007

luty 2008

Fundusze własne (mld zł)

46,1

51,6

63,4

61,8

Wymogi kapitałowe (mld zł)

25,3

31,2

41,0

46,2

Współczynnik wypłacalności

14,6%

13,2%

12,4%

10,7%

Źródło: NBP

0x08 graphic
Wysokość aktywów i kapitału własnego nie dają pełnego obrazu sytuacji finansowej polskiego systemu bankowego. Stopień bezpieczeństwa sektora bankowego możemy określić analizując współczynnik wypłacalności.

Biorąc pod uwagę współczynnik wypłacalności polskie banki również prezentują się bardzo korzystnie. Współczynnik wypłacalności wyrażany jest w procentach i określa możliwość pokrycia kapitałami własnymi ewentualnych strat
z tytułu udzielonych kredytów i niekorzystnej sytuacji na rynku. Innymi słowy, współczynnik obrazuje wielkość bufora bezpieczeństwa dla klientów banku na wypadek poniesienia przez bank nieoczekiwanych strat.

Współczynnik wypłacalności w polskich bankach (II kw. 2008)

Bank

Współczynnik wypłacalności

Millennium

12,09%

Citi Handlowy

11,63%

ING Bank Śląski

11,22%

Fortis Bank

11,01%

BZ WBK

10,99%

PKO BP

10,92%

Pekao

10,65%

Kredyt Bank

9,77%

BRE Bank

9,41%

Źródło: Banki (skonsolidowane sprawozdania finansowe - II kw. 2008)

Współczynnik wypłacalności, wymagany przez polski nadzór bankowy, jest zgodny ze standardami Unii Europejskiej oraz Międzynarodowego Komitetu Nadzoru Bankowego
i wynosi 8 proc. Polskie banki w ostatnich latach wykazywały się bardzo daleko posuniętą ostrożnością i utrzymywały współczynniki wypłacalności na poziomach znacznie przewyższających wymogi narzucone przez nadzór bankowy. Co prawda w 2008 roku obserwujemy nieznaczny spadek wartości wskaźnika wypłacalności (12,4% w 2007 i 10,7% w lutym 2008), jednak wynika to tylko ze zmiany sposobu naliczania wskaźnika, która weszła w życie z początkiem 2008 roku.

0x08 graphic
Prostym, ale bardzo wymownym wskaźnikiem potwierdzającym dobrą sytuację finansową polskich banków są również wypracowane przez nie zyski netto. W ciągu 12 miesięcy 2007 roku polskie banki zarobiły rekordową kwotę 13 mld zł netto. Duży respekt budzi także dynamika wzrostu zysków netto odnotowana w większości banków. Wzrost zysków netto na poziomie 30 proc. w skali roku można uznać za typowy w polskim sektorze bankowym. Nawet jeśli zawirowania na międzynarodowym rynku finansowym będą miały pośredni wpływ na polskie banki, nie powinno to w znaczącym stopniu odbić się negatywnie na ich sytuacji finansowej. Poziom generowanych obecnie zysków pokazuje, że polskie banki są przygotowane na pokrycie ewentualnych strat spowodowanych pośrednio przez kryzys finansowy na świecie.

Wysokość zysków netto w wybranych polskich bankach (2007)

Bank

Zysk netto
(mld zł)

Zmiana w skali roku

PKO BP

2,90

35,1%

Pekao

2,16

20,8%

Bank Zachodni WBK

1,11

31,6%

Citi Handlowy

0,80

30,3%

BRE Bank

0,71

68,6%

ING Bank Śląski

0,63

6,7%

Millennium

0,46

53,5%

Kredyt Bank

0,39

-16,6%

Getin Bank

0,28

95,6%

Fortis Bank

0,18

108,6%

Źródło: Banki

Kolejnym czynnikiem, potwierdzającym dobrą kondycję finansową polskiego sektora bankowego, jest wielkość wypłacanych dywidend. Przy okazji dywidendy warto przede wszystkim zwrócić uwagę na sam fakt generowania zysków przez polskie banki - żaden
z działających w naszym kraju banków nie odnotowuje strat na swojej działalności operacyjnej. Analizując skalę wypłacanych dywidend widać, że polskie banki dzielą się zyskami ze swoimi akcjonariuszami.

Stosunek dywidendy łącznie do zysku netto w wybranych polskich bankach

Bank

Stosunek dywidendy łącznie do zysku netto

2006

2007

Pekao

86,95%

125,45%

Citi Handlowy

86,35%

76,79%

PKO BP

48,80%

40,07%

Millennium

47,99%

39,17%

Kredyt Bank

22,98%

35,27%

Źródło: Banki

0x08 graphic
Sytuacja finansowa polskich banków pozwala im na wypłacanie wysokich dywidend, bez obawy o płynność finansową. Wyróżnić należy w szczególności Pekao, który w 2007 roku, po fuzji z Bankiem BPH, wypłacił na poczet dywidendy dodatkowo ponad 1 mld zł
z kapitałów rezerwowych. Świadczy to o sile i niezależności finansowej banków działających w Polsce. Banki nie są zmuszone do pełnego wykorzystania wypracowanych zysków do prowadzenia bieżącej działalności czy podnoszenia kapitałów rezerwowych i stać je na wypłacanie wysokich dywidend.

Dobrą sytuację finansową polskich banków potwierdzają wskaźniki rentowności uzyskiwane zarówno na kapitale własnym (ROE), jak i na aktywach (ROA). Wskaźnik ROA, będący stosunkiem zysku netto i aktywów, stanowi cenne źródło informacji o zdolności aktywów banku do generowania dochodów. Wskaźnik ROE, jako stosunek zysku netto do kapitałów własnych, informuje o rentowności zainwestowanego kapitału, czyli o efektywności jego wykorzystania. Wskaźnik ROE uznawany jest za jeden z najważniejszych wskaźników rentowności. Największą uwagę na ten wskaźnik zwracają właściciele kapitału własnego, gdyż pokazuje on jak efektywnie "pracuje" zainwestowany przez nich kapitał.

Wartość stopy zwrotu na kapitale własnym (ROE) oraz stopy zwrotu na aktywach (ROA) w polskich bankach (2007)

Bank

ROE

ROA

Getin Bank

29,3%

2,1%

Bank Zachodni WBK

28,2%

2,6%

BRE Bank

28,1%

1,5%

PKO BP

26,2%

2,8%

Pekao

23,7%

b.d.

Millennium

19,9%

1,7%

ING Bank Śląski

18,9%

1,2%

Kredyt Bank

17,9%

1,6%

Citi Handlowy

16,7%

2,1%

Fortis Bank

16,3%

1,4%

Źródło: Banki

Wskaźniki ROE i ROA w największych polskich bankach są na zadowalająco wysokim poziomie. Czołówka polskich banków może poszczycić się wskaźnikiem rentowności kapitału własnego (ROE) na poziomie bliskim 30 proc. Dla całego sektora bankowego współczynnik ROE również jest bardzo wysoki i - według danych Narodowego Banku Polskiego za pierwszy kwartał 2008 roku - wynosi ponad 23,5 proc., a uwzględniając zysk brutto, aż
31,97 proc. To bardzo dobry wynik, potwierdzający siłę i stabilność finansową polskich banków.

Na wskaźnik ROE wpływ ma zarówno zysk netto, jak i wysokość kapitału własnego. Wysoki wskaźnik ROE może, więc oznaczać niski poziom kapitałów własnych, co ma znaczący wpływ na ocenę bezpieczeństwa banku. I analogicznie niski ROE może oznaczać wysoki poziom kapitałów własnych. Regułę tę potwierdza np. Citi Handlowy, gdzie poziom kapitałów własnych jest jednym z największych na rynku i wynosi 5,23 mld złotych. Analizowany przez nas wcześniej poziom kapitałów własnych w polskich bankach utrzymuje się na bezpiecznie wysokim poziomie, podobnie jak współczynniki wypłacalności w całym sektorze bankowym. Wysoki poziom wskaźników ROE w polskich bankach na koniec 2007 roku wynika
z rekordowo wysokich zysków osiągniętych w 2007 roku przez działające w Polsce banki.

O właściwym zarządzaniu, na poziomie działalności operacyjnej banków, świadczy także stosunek kosztów do dochodów, który dla sektora bankowego również kształtuje się na bezpiecznym poziomie poniżej 50 proc.

Wartość stopy zwrotu na kapitale własnym (ROE) oraz stopy zwrotu na aktywach (ROA) w polskim sektorze bankowym

2005

2006

2007

marzec 2008

ROA (zysk brutto)

1,94%

2,05%

2,27%

2,21%

ROA (zysk netto)

1,61%

1,68%

1,66%

1,63%

ROE (zysk brutto)

24,74%

27,18%

30,80%

31,97%

ROE (zysk netto)

20,61%

22,31%

22,05%

23,54%

Źródło: NBP

Banki, którym udało się wypracować największe zyski netto w stosunku do posiadanych aktywów, odnotowały wskaźniki ROA na poziomie zdecydowanie przewyższającym średnią dla całego sektora. Godny uwagi jest również systematyczny wzrost wartości obu wskaźników rentowności przez ostatnie lata. Świadczy to o dużej dynamice rozwoju systemu bankowego w Polsce.

Warto przy tym podkreślić, że wskaźniki rentowności, obrazujące sytuację finansową
w całym sektorze, uzyskiwane przez polskie banki są o wiele wyższe od analogicznych wskaźników dla banków amerykańskich. Nawet na kilka lat przed obecnym kryzysem,
w 2003 roku średni wskaźnik ROE dla amerykańskiego sektora bankowego wynosił
15,3 proc., a więc był o ponad 50 proc. niższy niż bieżące wskaźniki dla polskiego sektora bankowego.

Stosunek depozytów do kredytów oraz kredytów do aktywów w wybranych polskich bankach (II kw. 2008)

Bank

Depozyty/Kredyty

Kredyty/Aktywa

ING Bank Śląski

233%

34%

Citi Handlowy

145%

37%

Pekao

122%

59%

BZ WBK

119%

60%

PKO BP

108%

73%

Millennium

102%

74%

Kredyt Bank

100%

64%

Getin Bank

98%

62%

BRE Bank

92%

61%

Fortis Bank

61%

69%

Źródło: Banki (skonsolidowane sprawozdania finansowe - II kw. 2008)

Analizując wielkość aktywów posiadanych przez polskie banki oraz wielkość udzielonych przez nie kredytów, a także wielkości pozyskanych depozytów, większość banków prowadzących swoją działalność w Polsce może się wykazać wskaźnikami na bezpiecznym poziomie. Stosunek kredytów do depozytów dla najlepiej wypadających pod tym względem polskich banków waha się od około 61 do 233 proc. Dla porównania, średni wskaźnik depozytów do kredytów w USA w sierpniu 2008 roku wynosił 73 proc., co potwierdza znacznie większe zaangażowanie w akcję kredytową banków za oceanem. Równie korzystnie wypada porównanie stosunku kredytów do sumy aktywów. W najlepszych pod tym względem polskich bankach wskaźnik ten nie przekracza 60 proc., podczas gdy w USA wynosi średnio ponad 85 proc.

Poniższa tabela podsumowuje główne wskaźniki finansowe dla największych polskich banków.

Aktywa, współczynnik wypłacalności stosunek depozytów do kredytów oraz kredytów do aktywów w polskich bankach (II kw. 2008)

Bank

Aktywa (mld zł)

Współczynnik wypłacalności

Depozyty/
Kredyty

Kredyty/
Aktywa

Pekao

121,7

10,65%

122%

59%

PKO BP

117,8

10,92%

108%

73%

BRE Bank

64,7

9,41%

92%

61%

ING Bank Śląski

60,5

11,22%

233%

34%

BZ WBK

47,1

10,99%

119%

60%

Citi Handlowy

38,3

11,63%

145%

37%

Millennium

34,3

12,09%

102%

74%

Kredyt Bank

30,2

9,77%

100%

64%

Getin Bank

23,5

b.d.

98%

62%

Fortis Bank

18,4

11,01%

61%

69%

Źródło: Banki (skonsolidowane sprawozdania finansowe - II kw. 2008)


Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe argumenty, można odpowiedzialnie stwierdzić, że większość polskich banków jest dobrze przygotowanych nawet na czarny scenariusz globalnego spowolnienia gospodarczego, wywołanego kryzysem systemu finansowego
w USA.

CZĘŚĆ IV
-
POTENCJALNE ZAGROŻENIA

Polskie niepolskie banki

Zapytani przez Comperia.pl w luźnej sondzie respondenci jednym tchem wymieniali szereg banków pozostających w polskich rękach. Jednak rzeczywistość jest zgoła odmienna od społecznej świadomości. Według danych KNF z 30 czerwca 2008 roku, 67,2 proc. kapitału polskich banków kontrolują zagraniczni inwestorzy. Czy ten fakt, w połączeniu
z doniesieniami o kłopotach finansowych amerykańskich i europejskich banków, może spowodować problemy polskiego sektora bankowego? W niewielkim stopniu. Poniżej przybliżamy możliwe scenariusze rozwoju sytuacji.

Struktura akcjonariatu banków notowanych na GPW w Warszawie; wartość udziałów brakujących do 100% pozostaje w wolnym obrocie giełdowym

Bank

Akcjonariat (powyżej 5 proc.)

Bank BPH

GE Money Bank 65%, Bank of New York 20,18%, UniCredito Italiano 5,13%, BZ WBK AIB AM 5%

BOŚ

NFOŚiGW 77,27%, Lasy Państwowe 6,49%

BRE Bank

Commerzbank 69,88%

BZ WBK

AIB European Inv. 70,47%

Getin Bank

Leszek Czarnecki 55,70%, Commercial Union OFE BPH CU WBK 7,04%

Citi Handlowy

Citibank 75%

ING Bank

ING Bank NV 75%, Commercial Union OFE BPH CU WBK 5,38%

Kredyt Bank

Kredietbank NV75%, Sofina SA 5,52%, Pioneer Pekao IM 5,03%

Millennium

Banco Comercial Portugues 65,50%, Commercial Union OFE BPH CU WBK 5,09%

Pekao

UniCredito Italiano 59,30%

PKO BP

Skarb Państwa 51,49%

Fortis Bank

Fortis Bank NV 99,19%

Nordea

Nordea AB 98,97%

Źródło: www.parkiet.com

Na wstępie należy zaznaczyć, że większość banków funkcjonujących w Polsce ma odrębną osobowość prawną. To znaczy, że są autonomicznymi podmiotami obrotu gospodarczego, suwerennymi w swoich decyzjach finansowych, niezależnymi wprost od decyzji pojedynczych osób, podmiotów itd. Dodatkowo instytucje bankowe w Polsce i na świecie funkcjonują w ramach ograniczeń ostrożnościowych nakładanych przez Nadzór. Szereg działań bankowców mogących teoretycznie uderzać w klientów jest zabroniona lub co najmniej na bieżąco kontrolowana i monitorowana przez KNF.

Ograniczenie finansowania dla banku córki w Polsce

Czy kłopoty zagranicznego właściciela rodzimego banku mogą się przełożyć na bieżącą działalność instytucji działającej w Polsce? Czy możemy mieć do czynienia z sytuacją,
w której bank - matka „zakręca kurek” z pieniędzmi dla „córki”, co bije w jej możliwości funkcjonowania na rynku? Teoretycznie tak, choć w przypadku polskiej bankowości nie będzie to miało znaczenia.

Jak wynika z danych NBP, finansowanie działalności z podmiotów zagranicznych stanowi wśród największych polskich banków mniej niż 20 proc. ogółu finansowania, z wyjątkiem dwóch banków, które w ponad 99 proc. są własnością instytucji zagranicznych. W przypadku większości banków, a więc instytucji pozostających niezależnymi w sensie ekonomicznym
i prawnym, ryzyko odcięcia finansowania przez zewnętrznych właścicieli jest minimalne.

0x08 graphic
Teoretyczne redukcja zewnętrznego strumienia pieniędzy mogłaby w uproszczeniu odnieść negatywny skutek w dwóch sytuacjach. Po pierwsze wtedy, kiedy lokalny bank miałby kłopoty z finansowaniem bieżącej działalności, a więc wtedy, kiedy byłby blisko ponoszenia strat. Po drugie problem mógłby powstać w sytuacji, kiedy „rozruszana” akcja kredytowa jest finansowana z pieniędzy zewnętrznego właściciela. Tymczasem w Polsce żadne większe banki nie przynoszą strat. Wręcz przeciwnie, wskaźnik ROE dla całego rynku rośnie stabilnie w ciągu ostatnich lat, by osiągnąć poziom 27,3 proc. Oczywiście należy się spodziewać, że zawirowania na rynkach finansowych wpłyną negatywnie na poziom wskaźnika, ale odrzucenie hipotezy wskazującej, że banki przynoszą starty, wydaje się być uzasadnione. Z kolei z cytowanych wcześniej danych wynika, że polski sektor bankowy w dużej mierze finansuje działalność kredytową
z własnej bazy depozytowej. W szczegółowe dane dotyczące płynności wyposażony jest KNF. Na bazie regulacji płynnościowej funkcjonującej od 1 lipca 2008 roku nadzór dysponuje pełną wiedzą o płynności poszczególnych banków. Może więc podjąć odpowiednie działania, o ile wystąpią ku temu przesłanki.

Drenaż płynności - bank matka połyka aktywa córki

Z punktu widzenia klientów polskich banków potencjalnie gorszą od poprzedniej byłaby sytuacja, w której właściciel funkcjonującej w Polsce instytucji nie tylko odciął jej finansowanie, ale również starał się ją wykorzystać do rozwiązania własnych kłopotów płynnościowych. Polski bank musiałby np. lokować depozyty u zagranicznego akcjonariusza i udzielać mu kredytów. Przy niskim standingu finansowym właściciela żaden racjonalnie działający podmiot nie wykonywałby takich działań lub też za ich wykonanie pobierałby ponadstandardowe wynagrodzenie, w związku z wyższym ryzykiem takiej aktywności. Ale czy generalnie istnieje taka możliwość?

W tym kontekście należy przypomnieć fundamentalne zasady, na których skonstruowany jest system bankowy. Otóż banki działają w oparciu o prawo bankowe, na które oprócz samej ustawy Prawo Bankowe składa się szereg rozporządzeń i uchwał, w tym uchwał KNF. W oparciu o te regulacje, a w szczególności Rozdział 10 Ustawy Prawo Bankowe oraz uchwał KNF odnoszących się do wskazanego rozdziału, swoboda gospodarką pieniężną banku jest odpowiednio ograniczona. Innymi słowy transfer istotnych z punktu widzenia całości aktywów banku środków na rzecz podmiotu zewnętrznego jest utrudnione. Szczegółowe wymogi kapitałowe, adekwatności kapitałowej, współczynniki wypłacalności czy limity koncentracji gwarantują bezpieczeństwo kapitałów zgromadzonych przez bank.

Należy jednak zaznaczyć, że w przypadku banków kontrolowanych przez instytucje zagraniczne, istnieje możliwość zażądania przez ich właścicieli złożenia lokat w banku - matce przez podmioty zależne. Oczywiście takie działanie jest możliwe przy zachowaniu podstawowych parametrów ostrożnościowych, jednak mogłoby stanowić ryzyko dla samego banku i całego sektora.

Ryzyko banku - oddziału

Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku funkcjonujących w Polsce oddziałów zagranicznych banków. Na koniec 2007 roku w Polsce działało 645 banków komercyjnych
i spółdzielczych oraz 21 oddziałów zagranicznych banków. Z reguły działalność oddziałów jest właściwie niezauważalna dla masowych klientów indywidualnych. Wyjątkiem wydaje się być Polbank EFG, będący istotnym graczem na polskim rynku. Polbank należy do greckiego Eurobanku.

Przepisy regulujące działanie oddziału zawarte są w ustawie o swobodzie działalności gospodarczej z 2 lipca 2004 (art.85-92) oraz ustawie Prawo bankowe z 29 sierpnia
1997 roku (art.40-42). Powołując się na te przepisy można stwierdzić, że oddział może wykonywać działalność gospodarczą wyłącznie w zakresie przedmiotu działalności banku - matki. Oddział musi zostać wpisany do KRS, do rozpoczęcia działalności konieczne jest uzyskanie zezwolenia Komisji Nadzoru Finansowego. Oddział prowadzi oddzielną rachunkowość, ale nie posiada zarządu. Na czele oddziału stoi dyrektor generalny oraz jego zastępca. Oddział działa na podstawie regulaminu.

Oddział, mimo że nie jest odrębny od banku - matki, przyjmując lokaty, musi się z tych zobowiązań wywiązać. Nie może być więc takiej sytuacji, kiedy bank - matka wydaje polecenie oddziałowi, aby po prostu "przelał" pieniądze do centrali. Z drugiej jednak strony lokaty zebrane w oddziale banku są traktowane tak, jakby były majątkiem banku - matki. Relacje banku - matki z jego oddziałem przypominają zależności pomiędzy bankiem Pekao a jego oddziałem np. w Katowicach. Regionalny oddział nie jest odrębnym podmiotem, jest tylko wyodrębnioną jednostką organizacyjną banku.

Sprzedaż banku córki

Kłopoty finansowe właściciela rodzimego banku, a w szczególności jego upadek, może skutkować koniecznością sprzedaży udziałów w polskiej instytucji. Co to oznacza dla klientów w Polsce? Właściwie niewiele, bo w uproszczeniu sprowadzi się to do zmiany szyldu banku. Wzajemne przejęcia banków miały miejsce na rodzimym podwórku już wiele razy. Ostatni taki proces jest jeszcze w trakcie realizacji i ma wpływ na dalsze funkcjonowanie polskich brandów: BPH, Pekao i GE Money Bank. Należy wspomnieć, że jeden z wymienionych banków powstał z fuzji BPH i PBK. Jak wchłonięcie jednego banku przez drugi wpłynęło na portfele klientów? Przeszło właściwie bez echa. Czy klienci przejmowanego banku powinni mieć podstawy do obaw? Pamiętajmy, że ewentualne wypowiedzenia umów pomiędzy klientem a bankiem (np. umowy rachunku czy umowy kredytowe) regulują odrębne przepisy. Dla przykładu, zgodnie z zapisami kodeksu cywilnego, umowa rachunku bankowego zawarta na czas nie oznaczony może być wypowiedziana przez którąkolwiek ze stron w każdym czasie, ale przez bank tylko
z ważnych powodów. Takie „powody” powinny być zawarte w umowie rachunku bankowego, albo regulaminie prowadzenia rachunku bankowego. Z kolei w przypadku umowy kredytowej może być ona wypowiedziana przez bank, jeżeli kredytobiorca nie dotrzymuje warunków udzielenia kredytu, w razie utraty przez kredytobiorcę zdolności kredytowej, albo
w przypadku zagrożenia jego upadłością. Umowa kredytowa nie będzie więc mogła być wypowiedziana w przypadku przejęcia przez inny bank, chyba że zostało to inaczej zastrzeżone w umowie lub w regulaminie. Zgodnie z artykułami prawa bankowego umowa lub regulamin powinien regulować warunki jednostronnej zmiany lub rozwiązania umowy kredytowej.

Bankructwo banku - matki

0x08 graphic
A co w sytuacji, gdy bank - matka upadnie? Inne będą skutki upadku banku - właściciela oddziału funkcjonującego w Polsce, inne, gdy zbankrutuje właściciel banku posiadającego odrębność prawną. W pierwszym przypadku, jeżeli bank upada, oddział w Polsce wchodzi do jego masy upadłościowej. W drugim przypadku postępowanie upadłościowe wobec zagranicznego banku nie wpływa bezpośrednio na majątek banku - córki. Jeżeli jednak bank - matka upada,
a jednocześnie posiada 100 proc. udziałów w banku - córce, wówczas akcje wejdą do jego masy upadłościowej, a więc będą musiały zmienić właściciela. W każdym przypadku cały potencjalny proces związany z upadkiem zagranicznego akcjonariusza kontrolować będzie KNF. Chcemy jednak podkreślić, że według dostępnej na rynku wiedzy żadnemu z zagranicznych właścicieli polskich banków nie grozi upadłość. Co więcej, ostatnie deklaracje i działania rządów państw, w których działają te banki istotnie ograniczają ryzyko zaistnienia takiej sytuacji.

Ryzyko utraty zaufania

Jak wykazaliśmy powyżej, nie istnieją namacalne ryzyka dla zdrowego funkcjonowania banków w Polsce. W naszej ocenie dzisiaj największym zagrożeniem dla polskiego rynku finansowego jest pojawienie się niepewności i ograniczonego zaufania wśród uczestników rynków finansowych, ale również wśród klientów indywidualnych. Ściślej mówiąc, chodzi
z jednej strony o wzrost niechęci do wzajemnego pożyczania pieniędzy na rynku międzybankowym, z drugiej o potencjalne działania klientów indywidualnych zmierzających do wycofania wkładów bankowych.

Ograniczone zaufanie uczestników rynku

Kłopoty finansowe banków w USA i Europie, niepewność co do sytuacji finansowej wielu instytucji powodują spadek wzajemnego zaufania inwestorów, finansistów, bankierów. Skutkuje to wzrostem ceny dostępnego na rynku pieniądza oraz spadkiem wyceny papierów wartościowych emitowanych przez banki. W prosty sposób przekłada się to na ograniczanie ryzyka działalności banków, co na polskim rynku już jest widoczne, np. poprzez wzrost ceny oferowanych produktów czy ograniczanie ich dostępności. Bardzo dobrym przykładem może być tutaj redukcja możliwości finansowania kredytem hipotecznym zakupu nieruchomości do 90 proc. ich wartości (np. DomBank, Millennium, Bank Zachodni WBK), szczególnie
w przypadku kredytów walutowych. Innym działaniem jest podnoszenie marż, na co zdecydował się m.in. MultiBank i Polbank EFG. Zjawisko, o którym mowa w skali, w jakiej obecnie występuje, w naszej ocenie nie zagraża prawidłowemu funkcjonowaniu polskich banków.

Utrata zaufania klientów

0x08 graphic
Na straży oszczędności zgromadzonych przez klientów stoi Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Zgodnie z aktualnym stanem prawnym, w przypadku upadku banku klient może liczyć na zwrot 100 proc. zdeponowanej sumy do kwoty 1 tys. euro oraz do 90 proc. kwoty przewyższającej 1 tys. zł euro, ale nie większej niż 22,5 tys. euro. Wydarzenia związane z kryzysem spowodowały, że ministrowie finansów 27 państw Unii Europejskiej zadeklarowali chęć podwyższenia minimalnej, gwarantowanej kwoty depozytów do 50 tys. euro. Podobna deklaracja dotyczy Polski, co oznacza, że po dokonaniu odpowiednich zmian w regulacjach prawnych, depozyty do kwoty ok. 170 tys. zł będą gwarantowane w 100 proc. przez Państwo. Z dostępnych informacji wynika, że proces legislacyjny w tym przypadku może mieć iście ekspresowe tempo. Prace nad ustawą regulującą opisywane wskaźniki trwały już od jakiegoś czasu, co stanowi istotne ułatwienie dla wprowadzenia ich w życie.

Niezależnie jednak od funkcjonowania BFG, największym dostrzeganym przez Comperia.pl zagrożeniem dla polskiego systemu bankowego jest potencjalne pojawienie się wśród klientów chęci wycofania oszczędności z bankowych kont. Przy założeniu wystąpienia silnego trendu topnienia depozytów banków, oznaczałoby to ryzyko wystąpienia kryzysu płynności systemu bankowego z całymi tego konsekwencjami.

W tym kontekście pozytywnie nastrajają ostatnie komunikaty NBP, wskazujące na pełną gotowość banku do wsparcia uczestników rynku w razie wystąpienia wciąż teoretycznych jeszcze problemów. Tzw. „pakiet zaufania” oraz dodatkowy pakiet aktów prawnych mają istotnie wzmocnić stabilność finansową kraju.  W skład pakietów, oprócz narzędzi finansowych wspierających płynność banków, mają wejść: Ustawa o Komitecie Stabilności Finansowej, zmiana Ustawy o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym oraz projektowana ustawa o instrumentach wsparcia dla instytucji finansowych.

- 5 -

W 2007 roku windykacji poddano milion amerykańskich domów, które stanowiły zabezpieczenie kredytów hipotecznych.

Według niektórych opinii, amerykański system bankowy jest najbardziej zdecentralizowanym na świecie.

Zmiana rodzaju oprocentowania była bardzo bolesna dla osób z niskimi dochodami, ponieważ operacja ta zbiegła się w czasie ze wzrostem stóp procentowych. Dla wielu kredytobiorców oznaczało to nagły wzrost raty kredytowej nawet o 50 proc.

Szacuje się, że aż około 80 proc. kredytów subprime przekształcono w papiery wartościowe, sprzedawane następnie na wszystkich rynkach świata.

Wprowadzenie upadłości konsumenckiej w Polsce może wprost zmniejszyć dostępność kredytów, ponieważ banki będą ostrożniej podchodzić do oceny klienta wiedząc, że ten może pozbyć się długów ogłaszając bankructwo.

Polski rynek nie poszedł
w kierunku eksperymentów produktowych i wydaje się, że przez najbliższe miesiące nie zobaczymy nowych rodzajów kredytów hipotecznych.

Cykl podwyżek stóp procentowych przyczynił się do wzrostu oprocentowania kredytów (z 7 proc. do 12 proc.), a to spowodowało około 50-proc. wzrost miesięcznych rat kredytowych.

Ponad 80 proc. kredytów wysokiego ryzyka stanowiło zabezpieczenie dla papierów wartościowych emitowanych na amerykańskim rynku finansowym.

Polskie banki w ostatnich latach wykazywały się bardzo daleko posuniętą ostrożnością i utrzymywały współczynniki wypłacalności na poziomach znacznie przewyższających wymogi narzucone przez nadzór bankowy.

Nawet na kilka lat przed obecnym kryzysem, w 2003 roku średni wskaźnik ROE dla amerykańskiego sektora bankowego wynosił 15,3 proc., a więc był o ponad 50 proc. niższy niż bieżące wskaźniki dla polskiego sektora bankowego.

Żaden z działających w naszym kraju banków nie odnotowuje strat na swojej działalności operacyjnej.

Polskie banki pozostają w większości w rękach zagranicznych właścicieli, jednak finansują swoją bieżącą działalność w dużej mierze ze środków własnych lub pozyskiwanych w kraju.

Według naszej najlepszej wiedzy, żadnemu z zagranicznych właścicieli polskich banków nie zagraża upadłość.

Największym dostrzeganym przez Comperia.pl zagrożeniem dla polskiego systemu bankowego jest potencjalne pojawienie się wśród klientów chęci wycofania oszczędności z bankowych kont

upadłość.

0x01 graphic
„Hipotrendy Comperia.pl”

Raport kredytowy

Grudzień 2007

Comperia.pl



Wyszukiwarka