Człowiek i zło u Szekspira na podstawie „Makbeta”
Szekspir, odchodząc od założeń tragedii greckiej, koncentrował się na analizie przeżyć wewnętrznych postaci, których nieszczęścia nie były wywoływane przez niezależne od nich starożytne fatum, ale często stanowiły skutek ich własnych wyborów. W cyklu tragedii historycznych ukazując rozwój historii pisarz przedstawia ją jako okrutny mechanizm bezkompromisowej walki o władzę. W Makbecie wizja ta przybiera postać koszmaru. Zło staje się koniecznym i świadomym wyborem bohatera na jego drodze do najwyższych zaszczytów.
Makbet w przeciwieństwie do bohaterów antycznej tragedii może dokonać wyboru. Przepowiednia czarownic nie jest głosem przeznaczenia, ale niejako wystawieniem bohatera na próbę. Kiedy po powrocie do domu Makbet dowiaduje się, iż zgodnie ze słowami wiedźm uzyskał tytuł tana Kawdoru, nabiera nadziei, że pozostałe przepowiednie także się spełnią. Namawiany przez żonę, jeszcze bardziej od niego żądną władzy, zabija króla Dunkana i obejmuje tron. Raz popełniwszy przestępstwo Makbet musi już cały czas zabijać, aby utrzymać władzę i ukryć swe zbrodnie: „Nie mogę uciec. Niby niedźwiedź w cyrku / Muszę do końca walczyć na arenie”. Bohater ma świadomość, że puścił w ruch machinę, której już nic nie będzie w stanie zatrzymać. Mimo swej ogromnej wrażliwości porzuca wszelkie rozterki i skrupuły moralne, stając się okrutnym tyranem. „Odtąd nie ma / Nic poważnego wśród rzeczy nieśmiertelnych” mówi Makbet po pierwszym dokonanym morderstwie, mając świadomość, że od tej pory będzie musiał już ciągle zabijać.
Pierwsza popełniona zbrodnia dała Makbetowi władzę, toteż uczyniła go niewolnikiem podjętej decyzji. Wie, że musi zabijać, aby sam nie zginąć. Makbet będzie odtąd mordował ze strachu. Rozdarty między wyrzutami sumienia a koniecznością potwierdzania własnej siły, zdaje sobie sprawę, że nie ma żadnego wyjścia z koszmaru, który sam zapoczątkował. Życie bohatera staje się absurdem. Jego czyn obrócił się przeciwko niemu. Makbet chciał zostać królem, ale nie tyranem, chciał rządzić, ale nie zabijać. Pogrążony w ciemności stara się w odruchu samoobrony stworzyć, tłumaczącą jego postępowanie, filozofię. Dochodzi do wniosku, iż nie tylko on, ale cały świat jest zły i pozbawiony sensu: „Wielkość, świętość znikły, same tylko męty zostały w tym lochu marności” mówi. Zrzucenie na świat odpowiedzialności za swoje czyny pozwala bohaterowi zagłuszyć wyrzuty sumienia. Mordując Makbet marzy o świecie bez zbrodni; porażony nicością swego życia, nie jest już w stanie zapanować nad własnym losem. Pojawienie się na uczcie ducha zamordowanego Banka, którego widzi tylko Makbet, uświadamia bohaterowi niemożność ucieczki z koszmarnej rzeczywistości. Przestaje się bać, bo wie już, że nie ma żadnego wyboru, jego życie bowiem stało się absurdem.
|
„Życie jest tylko wędrującym cieniem, Nędznym aktorem (...), Powieścią idioty Głośną, wrzaskliwą i nic nie znaczącą” |
zauważa gorzko bohater, który doświadczył całego zła, stracił wiarę w ludzką godność i do końca zagubił swoje człowieczeństwo. Zdając sobie sprawę z nieuchronności śmierci Makbet morduje do końca („Póki / Widzę tu żywych - ich będę zabijać”), przekonany o absurdzie świata, w którym nie ma żadnych wartości.
Osobą współodpowiedzialną za czyny Makbeta jest jego żona, Lady Makbet. Będąc kobietą pozbawioną skrupułów i wrażliwości, nie zdaje sobie początkowo sprawy z konsekwencji swoich zamiarów. Wymusza na mężu pierwsze morderstwo, prowokując jego męską ambicję. Dopiero w finale tragedii dręczona wyrzutami sumienia Lady Makbet popadnie w obłęd i popełni samobójstwo.
Utwór Szekspira jest historią losu człowieka, który wyrzekając się zasad moralnych i własnej wrażliwości popełnia zbrodnię, determinującą odtąd całe jego życie. Dążąc do zdobycia władzy, zaprzepaszcza swoje człowieczeństwo, a własne życie przemienia w absurd, z którego wyjściem jest tylko śmierć. Zło, które staje się udziałem Makbeta, nie przychodzi z zewnątrz, ale jest wytworem samego człowieka. Zło tkwi w bohaterze, niszcząc świat, nad którym Makbet ma władzę i jego samego.